Święty Król

Jakiś czas temu włączyłem telewizor w poszukiwaniu czegoś innego, a trafiłem na „Powrót Króla”, ostatnią część ekranizacji „Władcy Pierścieni” Tolkiena. Namiestnik Gondoru Denethor odmawiał Gandalfowi sojuszu z Rohanem, obawiając się towarzyszącego królowi Theodenowi Aragorna. Budzący antypatię władca Gondoru buńczucznie oświadczył, że nie pokłoni się ostatniemu dziedzicowi zubożałego rodu, który w przeszłości stracił tron. Oczywiście zgodnie z przewidywaniami straci władzę, a kochany przez widzów czy czytelników Aragorn odzyska należne dziedzictwo. Porwani przez akcję nie zauważamy absurdu. Ale nie tylko my – nie zauważano go przez wieki.

Oczywiście Aragorn odzyskuje tron, mówi o tym sam tytuł książki. Niegodnego namiestnika zastępuje prawowity władca. Ale na czym właściwie Aragorn opiera swe roszczenia? W jakim sensie odzyskuje tron? Czy kiedyś go już posiadał?

Dokładna lektura dzieł Tolkiena temu przeczy. Ani Aragorn, ani jego ojciec Aratorn nie był władcą. Byli potomkami dawnego, niegdyś wspaniałego rodu, to od pokoleń bezdomni włóczędzy pod opieką Elronda. Wedle Silmarillionu, dzieła Tolkiena opracowanego przez jego syna, Elrond miał brata bliźniaka Elrosa, pierwszego władcę najwspanialszego królestwa ludzi Numenoru. Po jego upadku pochodząca od jednego z królów rodu Elrosa boczna linia książąt Andunie pod wodzą Elendila wyemigrowała na wschód, z powrotem do Śródziemia. Założyli królestwa Arnor i Gondor, a władzę objęli synowie Elendila: Isildur (ten, który odmówił zniszczenia Pierścienia) i Anarion. Córka jednego z ostatnich królów Gondoru z linii Anariona poślubiła króla z rodu Isildura.

Niedługo później ostatni król Gondoru wyjechał walczyć z Upiorami Pierścienia i pozostawił władzę wiernemu namiestnikowi, który miał ją sprawować do powrotu króla. A że Upiory Pierścienia władcę zamordowały, władzę przejął jako kolejny namiestnik syn poprzedniego itd. Teoretycznie prawa do dziedziczenia miała boczna linia królewny poślubionej potomkowi Isildura, jej przedstawiciele mieli jednak własne problemy. Arnor rozpadł się, a kontynuujący jego tradycje Arthedain pogrążył się w wojnach. Od królów Gondoru pochodzą więc królowie Arthedaimu, a od nich wodzowie Dunedainów północy, z których ostatnim był Aragorn. Tenże Aragorn po wiekach rządów namiestników pojawia się znikąd, a z nim ludzie (i czarodziej) twierdzący, że ze względu na wydarzenia sprzed tysiąclecia należy oddać mu tron. I co jeszcze?

To jawny absurd, tylko że większość czytelników bądź widzów w to wierzy. Co więcej, ma on solidne podstawy. Tolkien wzorował swoje dzieło na mitologii.

Pomimo zamiłowania angielskiego językoznawcy do mitów germańskich odwołajmy się najpierw do znacznie lepiej znanej mitologii greckiej. Oparta na poleis struktura polityczna powodowała mnogość królów, książąt i innych władców państewek tworzonych przez gród otoczony skrawkiem ziemi. Zbadajmy najpopularniejsze rody. Kreteński król Minos to syn Zeusa. Atrydzi Agamemnon i Menelaos wywodzą się z rodu Pelopsa, syna (i ofiary) Tantala, który był dzieckiem Zeusa. A wcześniejsi władcy Myken (Eurysteusz, Elektryon)? To ród Perseusza, także syna Zeusa, oraz Alkmeny z rodu Io, uwiedzionej przez… Jak widać, Zeus nie miał oporu przed łączeniem się z własnymi potomkami. A sławny Odyseusz? Są dwie wersje. Grzeczna wywodzi go od Laertesa, syna Arkizjosa, syna… Zeusa. Ta mniej popularna widzi w nim syna Syzyfa, pochodzącego, jak kilku innych władców (Salmoneus, Kreteus, Jazon, Pelias itd.), z rodu Prometeusza, który uwiódł córkę Autolykosa, syna Hermesa. Byli jeszcze potomkowie Atlasa (ród trojański), Posejdona (Agenor, ojciec Europy i Kadmosa, oraz wielu innych władców nadmorskich). Wniosek nasuwa się jasny: królowie, podobnie jak herosi, pochodzili od bogów (ewentualnie tytanów).

Przenieśmy się teraz na południowe wybrzeże Morza Śródziemnego. Władca Egiptu, potężny faraon, cieszył się boską czcią jako uosobienie boga słońca Ra.

Może w Mezopotamii będzie inaczej? Enuma Elisz przedstawia ludzi jako nic nieznaczących robotników, którzy mają pracować dla bogów. Ale jakich bohaterów znamy z mezopotamskiej mitologii? Sławny Gilgamesz był synem kapłana i czczonej przez niego bogini, co czyniło go w dwóch trzecich bogiem (wedle ówczesnych poglądów – wszak nie znano genetyki mendlowskiej).

A starożytny Rzym, miasto równych obywateli? Pierwszy pomiędzy równymi, cesarz, bywał po śmierci deifikowany, czyli uznawany za boga. Ponadto mityczny założyciel miasta Romulus miał być synem Marsa, a ród Juliuszy wyprowadzano od Eneasza, uciekiniera z Troi i syna Afrodyty / Wenus.

No dobrze, to były wszystko kultury politeistyczne. Monoteizm zapewne pozwoli uniknąć czci oddawanej władcom. Weźmy Biblię… W Księdze Samuela czytamy o powołaniu na króla Izraela najpierw Saula, a potem Dawida, najmłodszego z rodzeństwa, pastuszka niemogącego poszczycić się żadnym nadzwyczajnym pochodzeniem. Dawid wiąże się jednak z Bogiem świętym przymierzem. Nie tylko wszyscy następni królowie Judy będą się wywodzić z rodu Dawida. Na początku dwóch z czterech Ewangelii można przeczytać, że z rodu Dawida był także Józef, w świetle prawa ojciec Chrystusa. Jego matka także wywodziła się z rodu Dawida. A więc miał on przynajmniej symboliczne znaczenie po tysiącu lat od śmierci założyciela, w tym po połowie tysiąclecia nieodgrywania żadnej roli formalnej.

Wyjdźmy poza obręb kultury zachodniej. Japonia? Ród cesarski przetrwał obalenie władzy tylko dlatego, że wywodzono go od bogini słońca Amaterasu no-mikoto. Chiny? Mityczni cesarze byli zarazem bogami. Itd. itp… Święty król-kapłan to jeden z głównych motywów mitologii wedle Gravesa, ale występuje też u wielu wiarygodniejszych autorów.

Podobne myślenie nie skończyło się ze starożytnością. W średniowieczu trochę je przeformułowano. Oto mamy monarchę namaszczonego przez Boga, trochę jak Dawid, który musi nami rządzić, bo taki jest boski porządek rzeczy. Pytań, dlaczego niby taki jest boski porządek rzeczy, nie dopuszczamy, bo ich zadawanie jest sprzeczne z boskim porządkiem rzeczy (a dociekliwych zawsze można wbić na pal).

Myślenie to przetrwało kolejną epokę. Romanowowie, wybrani na władców Rosji po upadku Rurykowiczów, cieszyli się wręcz absolutną władzą z boskiego nadania i poparciem cerkwi (abstrahując od męczeńskiej śmierci grożącej odmawiającym takiego poparcia). Habsburgowie chełpili się kultem Eucharystii i krzewieniem wiary w Nowym Świecie. Rodowód wywodzili od Herkulesa, Trojan, kilkudziesięciu świętych bądź papieży. Wcześniejsi Merowingowie mieli się wywodzić od samego Chrystusa. Władza cały czas pochodziła z boskiego nadania, a sprawujący ją nie był takim samym człowiekiem jak poddani. Udzielał niejako swej świętości rodzinie i współpracownikom, tworzącym szczyt hierarchii społecznej.

Dlatego takim szokiem był wywodzący się prawie znikąd Napoleon, podobnie jak kolejne rewolucje i oddanie świętej władzy w ręce nieświętego ludu. U Tolkiena namiestnik z ludu nie może zastąpić króla ze świętego rodu. Nawet po kilku wiekach rządów nie przyjmuje tytułu króla. Natomiast pochodzący od wszystkich świętych Aragorn obdarzony jest długowiecznością i mocą uzdrawiania (w filmie wyróżnia go raczej umiejętność hurtowego mordowania orków). Tylko on, nadludzkiego pochodzenia, może wygrać wojnę, odnowić królestwo i zostać bohaterem. Dla Froda pozostaje prywatna, chicha misja wrzucenia pierścienia do dziury. Widzowie nadal potrzebują czcić świętego króla.

Marcin Nowak

Ilustracje:

  • Jean François de Troy (1679 – 1752), Porwanie Europy, 1716, olej na płótnie, Chester Dale Fund. National Gallery of Art, Washington. Za Wikimedia Commons, w domenie publicznej. Zeus porywa Europę pod postacią byka. Urodzi mu ona trzech synów: Minosa, Radamantysa i Sarpedona, z których każdy zostanie królem. Sama Europa jest z kolei wnuczką Posejdona.
  • Żółty Cesarz, za Wikimedia Commons, w domenie publicznej. Żółty Cesarz, mityczny przodek i protoplasta Chińczyków, był zarazem jednym z głównych chińskich bogów