O fanatyzmie, metodologii i awatarach Wisznu
Fanatyzm nie sprzyja nauce. W żadnym wydaniu: czy to religijny, czy wprost przeciwnie. Przykładów tego pierwszego w mediach jest mnóstwo; profesor filozofii wygaduje czasem bzdury, za które przeciętny wykładowca oblałby studenta. Rzadziej widuje się w Polsce przykłady z drugiej strony.
Zaobserwowałem ostatnio dwa. Pierwszy to ofensywa środowisk lewicowych na Wikipedię, zwołujących się w mediach społecznościowych celem odparcia próby usunięcia kilku artykułów związanych z tematyką ateistyczną. A są usuwane dlatego, że Wikipedia opisuje sprawy istotne na podstawie źródeł, a o wspomnianych bytach nie dość, że prawie nikt poza wąską grupką nie słyszał, to jeszcze umocowanie w źródłach miały bardzo słabe. Niemniej kilku doświadczonych redaktorów czy administratorów okrzyknięto mianem katotalibów. W tym ateistę i biblistę protestanckiego.
Z innym przykładem spotkałem się w literaturze. Nowe wydanie „Śladami pierwotnych wierzeń” Leonarda Pełki ciekawie opisuje kwestie powstania i rozwoju religii na styku magii, animizmu, totemizmu. Widać jednak, że tekst pochodzi z zamierzchłej przeszłości (lata 60. XX w.) i pisany jest nieco pod tezę, dyktowaną, jak można odnieść wrażenie, przez obowiązujące ówcześnie poglądy. Mianowicie takie, że religia jest zła. Czy autor rzeczywiście się z tym zgadza, trudno powiedzieć, za słabą mam wiedzę historyczną, a niektóre odwołania do filozofii jedynego słusznego przez pół wieku w Polsce poglądu wydają się niekiedy przytaczane na siłę, w celu przepchnięcia książki przez cenzurę i ukontentowania pozwalającej na jeden tylko sposób myślenia władzy. Aczkolwiek internalizacji takich poglądów również nie mogę wykluczyć.
Poza kilkoma mało ważnymi błędami (trudno dopatrywać się niedźwiedzia w mitologii aborygenów australijskich – na kontynencie nie ma dużych ssaków łożyskowych, co innego wielkie wombaty Diprotodon) kilka większych ma wzmacniać tezę.
Najpierw autor utożsamia magię z religią, pisząc, że jedno bez drugiego nie mogło istnieć. Definicję magii bierze przy tym ze „Złotej Gałęzi” Frazera, który magię uznaje za coś w rodzaju błędnej nauki, prymitywnej próby doszukiwania się praw rządzących światem w celu ujarzmienia go. Mag te prawa wykorzystuje, podobnie jak dziś naukowiec (różnica polega na tym, że ten drugi odwołuje się na ogół do realnie istniejących zasadach świata), a kapłan błaga istotę nadnaturalną.
W ostatnim rozdziale autor przechodzi do rozważań na temat chrześcijaństwa (cóż ma ono do wierzeń pierwotnych?), wskazując na liczne jego powiązania z innymi wierzeniami. Wymienia nawiedzenie matki Buddy, zagubienie w 12. roku życia, zstąpienie do piekieł i zmartwychwstanie Buddy, narodziny w grocie w towarzystwie byka i osła pod płonącą gwiazdą, odwiedziny proroka, próby zgładzenia przez złego władcę i zapowiedź powrotu Kriszny. Trójcę Świętą porównuje do innych trójc.
Co w tym złego? Zacznijmy od Kriszny. Stanowi przedprzedostatnie wcielenie (awatar) Wisznu (poprzednie to ryba, żółw, dzik, człowiek-lew, karzeł, Rama z toporem, Rama wspaniały, po nim nadszedł Budda, a w przyszłości ma nadejść Kalkin). Jak większość półbóstw narodził się w cudowny sposób, miał niebieską skórę, walczył z potworami i wpakował się w waśń rodzinną kończącą się, jak to często bywało, masowym wyrzynaniem się Bogu ducha winnych poddanych. Szczegółów podanych przez Pełkę nie zauważyłem, być może mimo lektury kilku książek na temat wierzeń Wschodu nie zwróciłem na nie uwagi. Mity występują zazwyczaj w dziesiątkach wersji, często znacznie różniących się i sprzecznych; szukając odpowiednio długo, zwykle można wybrać taką, która akurat pasuje. A jak nie można, to pozostaje interpretacja. A że nie Kriszna ma nadejść, tylko Kalkin…
Z Buddą podobnie: nie ma jednego buddyzmu, trzy główne szkoły hinajany, mahajany i wadżrajany dzielą się na tysiące podgrup. Jedne uznają historyczną postać Siddharthy Gautamy za mędrca, człowieka oświeconego wieloletnią medytacją, wedle innych uzyskał dzięki niej zasługi równe bogom bądź nawet większe, inne jeszcze przypisują mu boskość – jako wcieleniu bóstwa (religie Wschodu przenikają się – w jednej wersji, jak wcześniej wspomniano, stanowi awatar głównego bóstwa jednego z odłamów hinduizmu), a nawet widzą w nim najwyższego czy wręcz jedynego boga. Jego matkę miał nawiedzić we śnie biały słoń, a mędrzec przepowiedział, że niemowlę zostanie wielkim władcą lub mędrcem. Trzymany początkowo w pałacu z dala od realnego życia, książę Siddhartha ujrzał w końcu żebraka, chorego i nieboszczyka, a doznawszy wstrząsu, opuścił pałac, by oddać się rozmyślaniom. Stworzył Cztery Szlachetne Prawdy o cierpieniu i pragnieniu, Szlachetną Ośmioraką Ścieżkę… W bogatym nauczeniu Gautamy można znaleźć wiele.
Aczkolwiek w żadnej z najpopularniejszych wersji nie ma piekła i zmartwychwstania. Buddyści wierzą w reinkarnację. Na podkreślającym indywidualność osoby Zachodzie określa się ją wędrówką dusz, ale chodzi o coś mniejszego, gorzej określonego niż dusza. W jednej z książek porównywano to do przekazywania pędu przez kule bilardowe, mój znajomy buddysta określił to sztafetą. A celem nie jest zmartwychwstanie, tylko wręcz przeciwnie, wyrwanie się z zaklętego kręgu wcieleń samsary i osiągnięcie nirwany. Doprawdy dziwny więc wybór proponuje autor. A jeszcze dziwniejsze zdaje mi się sugerowanie, że religiami Wschodu mogliby sugerować się żydowscy autorzy II połowy I w.
A trójca? W bogatym świecie wierzeń większość niskich liczb naturalnych ma jakąś symbolikę, wiąże się z jakąś grupą bóstw. Jedynka z dowolnym bóstwem monoteistycznym, dwójka z parami bóstw, np. małżeńskimi (Uranos i Gaja, Kronos i Rea, Zeus i Hera w mitologii greckiej, Uzanagi i Uzanami w japońskiej). Trójka rzeczywiście z hinduistyczną Trimurti (Brahma, Wisznu, Śiwa) czy licznymi trójkami mitologii greckiej. Czwórka to strony świata; każdą często opiekował się jakiś bóg, np. w mitologii chińskiej, w której jeszcze wyraźniej zaznacza się piątka: pięciu cesarzy, pięciu boskich opiekun planet (i narządów w chińskiej medycynie tradycyjnej). Szóstka to dzieci Kronosa i Rei. Siedem symbolikę ma bogatą, wiązaną ze szczęściem i pełnością, jeszcze dziś mówimy o siódmym niebie, najwyższym w wierzeniach arabskich, a każdym z nich zarządzał kolejny prorok. Osiem było z kolei kierunków świata w hinduizmie, a każdym zarządzał kolejny bóg, poczynając od Indry na wschodzie. Dziewięć było z kolei muz.
Nie chcę tu pisać, że podobne zależności między kulturami nie zachodzą. Mam na myśli to, że wybiórcze porównywanie czego się da na zasadzie luźnych skojarzeń jest słabym sposobem dowodzenia. Bezsprzecznie biblijna opowieść o Noem i potopie bardzo przypomina bliskowschodnie opowieści o Ziusiudrze, Ksisurtrosie czy Utnapisztimie, trochę mniej o greckim Deukalionie, synu Prometeusza i ojcu Hellena. Jednak łączenie arki ze słoneczną łodzią egipskiego Ozyrysa przez Gravesa wielkiego sensu nie ma. Graves generalnie w każdym prawie micie widzi unikającego śmierci króla-kapłana-słońce i odpowiadającą mu kapłankę-księżyc.
Być może to ocena za ostra, niedostosowana do realiów. Humanistyka rządzi się innymi prawami niż nauki przyrodnicze czy matematyczne, posługuje się inną metodologią. Z punktu widzenia matematyka i nauki przyrodnicze nie oferują wszak żadnej pewnej wiedzy. Tylko nauki matematyczne dają pewność, za to jedynie w obrębie danego systemu aksjomatycznego (przyjmując aksjomaty Euklidesa, kąty w trójkącie sumują się do 180 st. albo raczej do π, odchodząc od babilońskiego systemu sześćdziesiętnego; przyjmując inne aksjomaty, otrzymuje się sumę mniejszą bądź większą).
Nauki przyrodnicze podsuwają wiedzę jedynie prawdopodobną, opartą na statystyce. Nauki medyczne rozwinęły cały system oceny tej wiedzy: od metaanaliz przez pojedyncze randomizowane podwójnie zaślepione próby, słabsze badania, do konsensusu ekspertów, poza wyjątkowymi przypadkami nieodgrywającego większej roli. Odbijają się od tego przeciwnicy szczepionek, których anegdotyczne opowieści typu brata szwagra po szczepionce zaswędział paluch nie mają żadnej wartości, tak jak powoływanie się na wypowiedzi tego czy innego profesora gdzieś tam.
Co prawda straszny w skutkach łysenkizm dowiódł, że i biologia nie jest wolna od fanatyków. Tym razem nie religijnych. Aczkolwiek historyk izraelski Harari i komunizm zalicza do religii. Fanatykom by się to nie spodobało. Po obu stronach.
Marcin Nowak
Bilbiografia:
- Frazer JG: Złota Gałąź. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1978.
- Graves R: Mity greckie. Vis a vis, Kraków 2011.
- Jakimowicz-Shah M, Jakimowicz A: Mitologia indyjska. Wydawnictwa artystyczne i filmowe, Warszawa 1982.
- Pełka JB: Śladami pierwotnych wierzeń. Duchy, bóstwa, totemy. Replika, Poznań 2021.
Ilustracja: Avatary Wisznu. Za Wikimedia Commons, w domenie publicznej
Komentarze
Siedem symbolikę ma bogatą, wiązaną ze szczęściem i pełnością, jeszcze dziś mówimy o siódmym niebie, najwyższym w wierzeniach arabskich, a każdym z nich zarządzał kolejny prorok.
Siedem dziur w głowie i siedem punktów symbolizujących wszechświat?
„Tylko nauki matematyczne dają pewność, za to jedynie w obrębie danego systemu aksjomatycznego (przyjmując aksjomaty Euklidesa, kąty w trójkącie sumują się do 360 st. albo raczej do 2π, odchodząc od babilońskiego systemu sześćdziesiętnego; przyjmując inne aksjomaty, otrzymuje się sumę mniejszą bądź większą).”
niedowiary!
Do 180 oczywiście, do 360 w czworokacie. Tak to jest jak się myśli o zbyt wielu rzeczach na raz
Kiedys mialem sasiada Hindusa. Nie zawracal sobie glowy religijnymi wierzeniami. Respektowal jednak duchowosc wszystkich wyznan. A w chwilach prywatnej szczerosci na jego twarzy pojawial sie wiele mowiacy usmiech. Porownywal duchowosc do ubrania ktore nas chroni i jednoczesnie reprezentuje.
Nowa religia sie rodzi. Nie ma jeszcze oficjalnej nazwy. Jej zwolennicy pozamykali elektrownie atomowe w Niemczech. Kaznodziejka Greta odbiera dzieciom beztroskie dziecinstwo.
Beztroskie dzieciństwo? Istnieje coś takiego? Zwłaszcza że w Polsce u 30% młodzieży zdarzyły się myśli samobójcze.
nie ona odbiera im dzieciństwo tylko my odbieramy im przyszłość. wczoraj młodzi podsumowali na wizji TVN ministra od wycinania lasów . mniej niż zero. żaden mit nie uratuje nas przed zmianami klimatycznymi. ponoć w Afryce temp. sięgnie powyżej 50 stopni. ci wszyscy ludzie będą do nas uciekać. co wtedy zrobimy? jakie to będzie wówczas beztroskie dzieciństwo?
Jezus ma jednak cechy różnych aspektów tego samego bóstwa. Ten, który ma nadejść, niewiele przypomina słabe popychadło-imigranta, kończącego krótkie życie na krzyżu. Jezus-triumfator, pogromca zła, wskrzesiciel umarłych i sędzia świata – nie pozwoli się wywieźć nocą do lasu! Zupełnie jak wspomniany Kalkin: wojownik na białym koniu, mający zniszczyć zło mieczem oraz, oczywiście, oddać ziemię „prawidłowym” wyznawcom 🙂
Szanowny Panie Nowak
Prosze nie demonizowac mysli samobojczych. Tak samo jak wszystkie inne mysli podlegaja one krytycznej analizie i najczesciej pozostaja w pamieci jako nieudany eksperyment myslowy. Beztroskie dziecinstwo istnieje. Prosze zboczyc na plac zabaw dla dzieci.
Indoktrynacja dzieci apokaliptycznymi wizjami swiata indukuje psychotyczne reakcje. Ich umysly nie sa w stanie krytycznie ocenic informacje. Rola normalnych rodzicow jest zapewnienie dzieciom beztroskiego dziecinstwa.
Legenda o narodzeniu Kriszny w więzieniu, próba zamordowania go przez króla wraz z masowym mordem chłopców w jego wieku po ucieczce jego matki (z małym Kriszną) są opisane w książkach rozpowszechnianych w latach 80-tych przez rodzimych jego wyznawców. Nawiedzenia matki ani Zaginięcia 12-letniego księcia Sidharthy sobie nie przypominam ale jego post na pustyni i kuszenie przez demona Marę oraz zstąpienie do piekła-owszem, są nawet na ten temat ilustracje w buddyjskiej ikonografii
Żydowscy uczeni i mistycy z I wieku mogli słyszeć o buddyzmie, w końcu Indie były znane przez świat antyczny, musiała się odbywać też jakaś wymiana handlowa a Żydzi chyba wówczas też parali się handlem.
Poza tym indyjski władca Aśoka(II i III wiek pne) utrzymywał kontakty z dyplomatyczne z władcami Egiptu, Syrii być może nawet z Rzymem. Tenże król kazał też rozesłać misjonarzy buddyjskich do wszystkich znanych krajów, więc w basenie Morza Śródziemnego nauka buddyjska niekoniecznie była nieznana.
Prawda o pandemi rodzi sie powoli dzieki Sky News
SPECIAL INVESTIGATION: What Really Happened in Wuhan
https://www.youtube.com/watch?v=oh2Sj_QpZOA
Nic w tym dziwnego, że Biblia czerpie pełnymi garściami z mitologii babilońskiej, skoro w Mezopotamii narodziła się pierwsza cywilizacja i rozwijały najstarsze starożytne kultury.
Magia jest przeciwieństwem religii?
To raczej pojęcie kluczowe w historii wierzeń.
Swego czasu reformatorzy zarzucali praktyce katolickiej, że preferuje rytuały zamiast wiary jako aktu religijnego. Rytuały nadal mają się dobrze.
Wszędzie tam, gdzie religia odnosi się do wiary w nadprzyrodzoną moc, jest to magiczne myślenie.
Religia jako taka jest przetrwaniem magicznego myślenia.
Leczenie przez nakładanie rąk, egzorcyzmy, cuda dokonywane przez kandydatów na świętych, a niezbędne do ich kanonizacji…
Modły w intencji o deszcz, kupowanie mszy jak polisy ubezpieczeniowej, pielgrzymki i wiara w magiczną moc relikwii…
Jak to nazwać?
Pomijając już samo fabrykowanie czy naciąganie podobieństw z innymi religiami, to kompletnie nie rozumiem, co ono ma zmienić w postrzeganiu religii przez jej wyznawców. Oczywiście, mogą istnieć poglądy, jakoby to, że moja religia jest najmojsza, pociągało za sobą to, że inne są w stu procentach dziełem szatańskim. Tak naprawdę są one jest dość prymitywne i granie nimi z frontu wojującego ateizmu jest tak samo prymitywne (oczywiście, w walce z ludźmi uzbrojonymi w dzidy nie trzeba męczyć się ze ściąganiem artylerii). Jest to co najmniej niedocenienie żywotności religii. Nie trzeba nie wiadomo jak wyszukanego ekumenizmu, żeby przyjąć, że skoro moja religia jest najmojsza, to nic dziwnego, że blask jej prawdy dotarł do innych, co najwyżej szatan w niej zamieszał i zamiast prawdziwego raju z uduchowionym dostępem do Boga, podsunął wizję raju z hurysami albo wiecznymi łowami, a zamiast Świętej Trójcy podsunął dwugłowego Janusa albo czterogłowego Świętowita (no ale Trygław to już mniej daleko idące zniekształcenie).
@ppanek
Nie rozumiem tej argumentacji.
Co to jest wojujący ateizm i jak on się ma do stwierdzenia paraleli lub wpływów religii wcześniejszych na późniejsze?
Jeśli mają być sztuczne i naciągane, to jak było naprawdę?
@M Nowak
A jeszcze dziwniejsze zdaje mi się sugerowanie, że religiami Wschodu mogliby sugerować się żydowscy autorzy II połowy I w.
Jeszcze dziwniejsze?
A dlaczego?
Czy samo takie posądzenie o wtórność obniża rangę wierzeń chrześcijańskich?
@ppanek
oczywiście, w walce z ludźmi uzbrojonymi w dzidy nie trzeba męczyć się ze ściąganiem artylerii
Właściwie czemu nie?
„Whatever happens, we have got
The Maxim gun
– And they have not.”
https://en.wikipedia.org/wiki/Battle_of_Omdurman
P.s. z uwzględnieniem, że karabiny maszynowe w 1898 roku już nie były uważane za artylerię (inaczej niż w 1870). Ale nadal były trudne do ściągnięcia we właściwe miejsce.
@markot
Pomijając już samo fabrykowanie czy naciąganie podobieństw z innymi religiami, to kompletnie nie rozumiem, co ono ma zmienić w postrzeganiu religii przez jej wyznawców. @ppanek
Co to jest wojujący ateizm i jak on się ma do stwierdzenia paraleli lub wpływów religii wcześniejszych na późniejsze?
Na blogu LA wplyw mitów politeistycznych na chrześcijaństwo jest koronnym argumentem za tym, że religia ta jest zwykłą konfabulacją dla otumanienia maluczkich, której autorów nie było stać na oryginalność. Obowiązuje tam teza, że religia jest złem wypaczającym ludzką psychikę a zatem należy ją zwalczać.
@kruk
Aha. Jeśli jednak z badań antropologicznych, archeologicznych i religioznawczych coraz bardziej wynika, że to nic oryginalnego, lecz konfabulacja, może niezwykła, ale jednak?
Maluczkich lepiej o tym nie informować, bo się zbieszą i trudno będzie ich znowu okiełznać?
Czy religia jest złem wypaczającym ludzką psychikę?
Jest przede wszystkim instrumentem władzy nad maluczkimi.
Od początku ludzkiej cywilizacji konfrontacja człowieka z przyrodą i jej zjawiskami (pioruny, trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, powodzie) i emocjonalne reakcje na kryzysy w walce o przeżycie rodziła wiarę w siły wyższe, bogów dobrych i złych, których można próbować przekupić modłami i ofiarą, najwartościowszą, jeśli wiążącą się z pozbawieniem życia zwierzęcia lub człowieka (dziewicy, dziecka)
W chrześcijaństwie centralnym elementem wiary jest ofiara (ukrzyżowanie Jezusa) doprowadzona do absurdu. Wszechmocny Bóg – wkurzony na swoje dzieło – człowieka, który okazał się nieposłuszny, bo ciekawski i musiał zostać ukarany grzechem pierworodnym) żałuje swojej brutalnej reakcji i postanawia się przeprosić. Schodzi więc na ziemię w postaci własnego syna i umiera, aby odkupić ludzkość od tego grzechu i dać jej szansę na (pośmiertny) powrót do raju.
I tu mamy kwintesencję:
Tego, kto przez całe życie pracuje i cierpi nędzę, religia uczy pokory i cierpliwości w życiu ziemskim, pocieszając nadzieją nagrody w niebie.
Tych zaś, którzy żyją z cudzej pracy, religia uczy dobroczynności w życiu ziemskim, oferując im bardzo tanie usprawiedliwienie ich całej egzystencji wyzyskiwaczy i sprzedając po przystępnej cenie bilety wstępu do szczęśliwości niebieskiej.
(Wiecie, kto to powiedział?)
Pomijając kwestię, dlaczego 3-dniowa śmierć Boga, który jest wieczny, uważana jest za ofiarę i prawdziwe poświęcenie życia, powstają problemy związane z najbardziej atrakcyjną obietnicą religii chrześcijan, którą jest wieczne życie po ziemskiej śmierci.
W jaki sposób zmartwychwstały człowiek odzyska swoją świadomość, skoro wiadomo już od dość dawna, że jej siedzibą jest mózg i nawet niewielkie uszkodzenia za życia (udar, wylew) mogą spowodować nieodwracalną utratę pamięci i zdolności kontaktowania z otoczeniem, a nawet uniemożliwić rozpoznanie siebie samego w lustrze.
To co dopiero po kompletnej śmierci mózgu i jego rozpadzie i recyklingu w obiegu pierwiastków w przyrodzie?
Jedzenie, picie, toaleta schodzą na plan dalszy…
Człowiek jest zwierzęciem religijnym. Jest jedynym zwierzęciem religijnym. Jest jedynym zwierzęciem, które wyznaje Prawdziwą Religię – kilka z nich. Jest jedynym zwierzęciem, które kocha bliźniego jak siebie samego i podrzyna mu gardło, jeśli jego teologia nie jest „prawidłowa”.
W religii i polityce przekonania i wierzenia ludzi pochodzą w prawie każdym przypadku z drugiej ręki i bez sprawdzenia.
(Mój ulubiony Mark Twain)
Kiedyś polemika z epistemologicznymi ( z reguły) adwersarzami nawet mnie rajcowała, szczególnie kiedy chcieli (również mnie) przekonywać o swoich przewagach, czy wręcz omnipotencji, ale dzisiaj, kiedy średnio rozgarnięty absolwent podstawówki widzi konsekwencje jakie niesie dla rodzaju ludzkiego, czy wręcz świata natury paradygmat cywilizacyjny związany z wiekami postępu i nowoczesności i wie, że ów trakt wiedzie ludzkość, a przynajmniej jej wiadomą część na skraj przepaści to takie przepychanki na racje i argumenty mnie nudzą.
Wolę coś sensownego przeczytać.
Na przykład :
„A co myślisz o Iranie. W gościnie u zwykłych ludzi”.
Oczywiście, muszę w tym miejscu dodać, że ów bohater (Iran) jest nie przypadkowy, bo chyba na jego przykładzie widać najlepiej, jak można sobie radzić, mając za nic Protokoły Mędrców Zachodu…
…chociaż lekko Persowie nie mają.
A poza tym wróciłem z nadmorskiej eskapady, zahaczając o Malbork, Sztum ( obiecywana od dawna wizyta u chrześnicy), no i niestety…
…nigdy nie kryłem się z tym, że fanem poetyki największej partii opozycyjnej nie jestem, ale żeby robić mi coś takiego.
Jadać objazdami ( roboty na S7) uznałem, że w końcu musimy coś zjeść i wjężdżając do jednego z miast, spostrzegłem reklamę naleśnikarni.
Lubię naleśniki, ale uznałem, że tym razem będę przekorny i poproszę danie dnia ( szefowa zachwalała że coś takiego zakład również posiada w swoim menu) podawane w konwencji zupa i jakieś tradycyjne drugie i niestety…było to ostatnie drugie danie jakie jadłem od soboty.
Kaszka manna, paróweczka z masełkiem, budyń, krupniczej na kaczym skrzydełku…
Zapomniałem dodać jaki ma związek mieścina z naleśnikarnią z największą partią opozycyjną.
No to wyjaśniam. Odwiedziłem Pułtusk.
Aż strac pomyśleć, jak by się ta moja wizyta w naleśnikarni skończyła, gdyby owo miasto było dwa razy większe.
Paróweczka z masełkiem to tzw. bułka parówkowa, czyli parówa. Krojona.
A gdyby ktoś chciał mnie prowokować do polemik, to nic z tego.
Jutro mam wykopki i muszę się do tego wydarzenia w ciszy i zamyśleniu przygotować.
Tak nakazuje tradycja. Drugi – obok religii – mój egzystencjalny drogowskaz.
Banalne, ale prawdziwe.
Ruch antyszczepionkowy, który ma swoich proroków i apostołów i nabiera znamion religii właśnie zawładnął http://www.klubinteligencjipolskiej.pl – o tempora.
@markot 12:52
Ze wszystkim, co piszesz, się zgadzam i dlatego nie jestem osobą religijną. Nie mogę jednak z całą pewnością stwierdzić, że religia wypacza ludzką psychikę. Ty zresztą też formułujesz to jako pytanie. Mam wokół siebie katolików, o których nie śmiałabym powiedzieć, że są wypaczeni. Owszem, mogę stwierdzić, że cierpią na dyssonans poznawczy ale ten występuje również bez związku z religią i do wypaczenia niekoniecznie prowadzi.
Co do konfabulacji, to chyba nie można użyć tego terminu odnośnie religii bo jest w nim implikacja świadomego wprowadzania w błąd przez jej głosicieli. Tymczasem ci głosiciele mogą sami święcie wierzyć w to, co opowiadają, nie wszyscy są hochsztaplerami.
Tak, maluczcy nie są informowani o genezie swoich wierzeń ale też chyba nie są nią zainteresowani. Ani tez analizowaniem doktryny. Lgną do swojej wiary i rytuałów z jakiejś wewnętrznej potrzeby, którą łatwo przypisać indoktrynacji, ale myślę, że jest to uproszczeniem. Z drugiej strony wśród praktykujących religię jest też wiele osób światłych. Nie wiem jak godzą swoją wiedzę z wiarą, nie widzę ich jednak jako psychicznie wypaczonych.
Nie będę zabierać głosu na temat historycznej roli religii, bo nie mam szerokiej wiedzy w tej dziedzinie. Uważam frontalną walkę z religią za niepotrzebną, nie utożsamiając jej oczywiście z oporem przeciw zapędom kościołow instytucjonalnych do funkcjonowania jako część państwa. Ewolucja poglądów bez niej i tak następuje.
@kruk
Nie mogę jednak z całą pewnością stwierdzić, że religia wypacza ludzką psychikę. Ty zresztą też formułujesz to jako pytanie.
Ja tylko opatrzyłem znakiem zapytania twoje kategoryczne stwierdzenie na temat innego blogu:
Obowiązuje tam teza, że religia jest złem wypaczającym ludzką psychikę
Moim zdaniem nachalna indoktrynacja religijna od bardzo wczesnego wieku powiązana z opresyjnym wychowaniem w rodzinie i/lub opresyjnym systemem edukacji wyrządza psychice szkody niepowetowane, co widać bardzo wyraźnie w niektórych społeczeństwach np. polskim.
Co do „światłych osób” praktykujących religię, to w kręgach poza Polską, gdzie się obracam, nie znam ani jednej takiej osoby, choć światłych bardziej lub mniej znam całkiem sporo.
Chyba żeby przez praktykowanie religii rozumieć uczestnictwo w utartych rytuałach typu pogrzeb kogoś z kręgu znajomych, choć i tu coraz częściej są to rytuały świeckie.
Na Zachodzie widać to znakomicie po pustych kościołach i problemach z zapewnieniem obsługi kapłańskiej w coraz liczniejszych parafiach.
Jednocześnie nie odnoszę wrażenia, aby postawy społeczne i moralność ponosiły z tego tytułu jakieś szkody. Solidarność międzyludzka, wrażliwość na krzywdy kobiet, dzieci, migrantów, praw mniejszości seksualnych, zwierząt i stan środowiska naturalnego nie spada wraz z zanikiem religijności „na pokaz”.
Aktualnie przeraża mnie, co się w Polsce ujawnia za zasłoną fasadowej pobożności i manifestowanej wrażliwości uczuć religijnych, które tak łatwo obrazić byle słowem, wizerunkiem czy choćby użyciem kolorów tęczy w „niewłaściwym” kontekście.
Wpływ instytucji religijnych na politykę nigdy nie jest korzystny dla rozwoju wolnego społeczeństwa.
Używanie pojęcia „frontalnej walki z religią” w stosunku do blogu (!) „Polityki” kojarzy mi się z siedzeniem w oblężonej twierdzy lub przejmowaniem języka kościelnej propagandy:
prowadzona jest bezpardonowa i frontalna walka z religią, z chrześcijaństwem, a szczególnie z Kościołem katolickim. Dlaczego? Nie czas na szczegółowe analizy,
ale ogólnie można powiedzieć, że orędzie chrześcijańskie, będąc źródłem wolności, prawdy, miłości bliźniego, poszanowania integralnie rozumianej osoby ludzkiej itp., sprzeciwia się liberalnym poglądom współczesnego świata, który prowadzi własną politykę i nie chce, aby ktokolwiek mu w tym przeszkadzał
Dlatego też lekcje religii w polskiej szkole to nie nauka o różnorodności ludzkich wierzeń, źródłach religijności i potrzebach zaspokajanych przez religie i rytuały, lecz bezpośrednia katolicka indoktrynacja serwowana nierzadko przez tępych fundamentalistów.
Przypomniała mi się historia znajomego, który czekając na proboszcza w sprawie swojej metryki chrztu słyszał przez drzwi salki parafialnej dobrodzieja perorującego na temat ważności bycia zawsze wolnym od grzechu:
– Wychodzisz na ulicę, a tu nadjeżdża samochód, siekanka-rąbanka i co? Chcesz do piekła?
To była lekcja religii dla drugoklasistów.
Mnie w domu wpojono, że wychodząc „na miasto” dobrze jest mieć na sobie świeżą bieliznę. Bo nigdy nie wiadomo. Trzymam się tego do dziś.
PS
Co sądzisz o katechetce sugerującej jedynakom zapytanie w domu:
– Mamusiu, dlaczego ja nie mam rodzeństwa? Zabiłaś moją siostrzyczkę/braciszka?
Ja też nie potrafię wymienić „światłych” katolików. Natomiast wielu księży, oszustów, pedofilów i kiboli manifestuje swój psełdo- katolicyzm.
PS. Ciekaw jestem ilu naukowych noblistów jest wierzących.
Etyka powinna zastąpić religię, bo jednak człowiekowi jakiś kompas moralny jest potrzebny. Próżnia jest niebezpieczna i społecznie szkodliwa.
Myślę, że bliższe prawdy (choć nie koniecznie idealne) będzie patrzenie na religię jako na rodzaj uzależnienia. Intelekt nie ma wiele do uzależnień. Z jednej strony, faszerowanie tą „używką” rozpoczyna się od wczesnego dzieciństwa; z drugiej – daje ona jakąś odpowiedź (ulgę!) w kwestii pytań oraz potrzeb, które takiej odpowiedzi nigdy nie znajdą (obietnica absolutnego bezpieczeństwa, sensu, miłości*, itd.).
*) z miłością jest najbardziej krucho; nie wiem jak w innych religiach, ale związek katolickiego Boga z człowiekiem realnie przypomina raczej relację sado-maso, w której niewolnik zmuszany dziękować swemu panu za cierpienie i razy. Absolutna dominacja jednej strony, absolutna zależność drugiej; plus wywoływanie w ofierze poczucia winy i wstydu – klasyka podporządkowania i uzależnienia przez przemoc. Kompletnie również przemilczana jest kwestia cierpienia zwierząt, gdyż w czasach formowania się „tradycji” brakowało wiedzy i zainteresowania tym tematem.
Podstawowy problem jest taki, że trudno dojść do założonej tezy (absolut dobra, miłości, itd.) wychodząc od tego co mamy: okrutnego, brutalnego świata przyrody ożywionej. Dlatego, moim zdaniem, ta teologia miłości jest tak kulawa.
Bóg cię kocha, dlatego cię doświadcza.
A do nieba zabiera najpierw tych dobrych, dlatego nie smuć się dziecino i postaraj trochę połajdaczyć, albowiem w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia
Jak widać, już w czasach pisania ewangelii znane było zjawisko sprawiedliwych (przyzwoitych, uczciwych, szlachetnych, honorowych, praworządnych, moralnych i zacnych) jakoś tak samych z siebie.
Ciekawe, skąd się brali ci nudziarze?
@observer
Zachowań etycznych można uczyć od najwcześniejszego dzieciństwa, świecąc dobrym przykładem jako rodzic, potem jako nauczyciel, wychowawca, pracodawca, polityk…
Prawda, jaka fajna polska utopia?
Poszukajcie sobie w internecie, czym objawia się miłość Boga do wierzących.
Takiego bełkotu i bzdur nie znajdzie się nigdzie indziej. Chyba że, czytając tzw. uczonych teologów. Próbka: miłość boża objawia się tym, że możesz chodzić do kościoła.
Pojechałem. Wykopałem. Wróciłem…
…i myślałem, że natknę się na blogu co najmniej na jakiś ślad śladu, czegoś odkrywczego w komentarzach wolno myślącego koleżeństwa. ale niestety…jak była tragedia, tak i po moim powrocie – zero nadziei na jakiś rozsądny przekaz.
Zastanawiam się zresztą, czy zera nie powinno nawet zamienić minus jeden.
A poza tym wracam do moich nowych, irańskich znajomych. Wjeżdżamy właśnie do Teheranu. Oj, będzie się działo… jak to u Persów z reguły bywa.
W czasach pisania ewangelii pojęcie „sprawiedliwy” oznaczało wypełniającego nakazy prawa*, wówczas Tory, ale właśnie w związku z ewangelią trochę się to zaczęło sypać, bo spośród licznych wówczas nurtów judaizmu (judeo)chrześcijaństwo najbardziej otwarcie podważało Torę, a nowe prawo dopiero zaczynało wykuwać (nieco później, ale w pewnym sensie równolegle, zaczynała się wykuwać tradycja rabiniczna i niedługo potem z dość szerokiego wachlarza (w którym np. judaizm saduceuszów, czyli w pewnym momencie najbardziej oficjalny był dość bliski ateizmowi, czy raczej deizmowi, i właśnie opierał się głównie na ówcześnie rozumianej sprawiedliwości), zostały głównie te dwa nurty, które dopiero potem znowu zaczęły się rozgałęziać).
*) por. fraza o Józefie, który jako człowiek sprawiedliwy miał odesłać Marię, gdy okazało się, że jest w ciąży.
Jest dobrze. Cały czas przemy do przodu. Chociaż teraz mogą być pewne trudności – przed nami rozłożył się tygrys. Robi naprawdę mocne wrażenie, chociaż jest trochę leniwy. Ale był tygrys i nie ma tygrysa…bo Tygrys to rzeka płynąca środkiem Teheranu i właśnie pokonaliśmy ją z moimi literackimi przewodnikami
A propos mocy, niemocy. W tym przypadku @sugadaddy daje pokaz swojej powściągliwości poznawczej i zdanie przytoczone mające czemuś dawać świadectwo jest wyrazem…z wykrzyknikiem, bo tylko tego znaku interpunkcyjnego powinienem użyć, aby dodać moje aktualne duchowe usposobieni względem mego interlokutora.
Oto owo enigmatyczne ( dla sugadaddy’ego)
„…miłość boża objawia się tym, że możesz chodzić do kościoła…”
Oczywiście, nie wiem co autor przytaczanego zdania miał na myśli, ale moje zdolności hermeneutyczne karzą owo zdanie ubrać w taką oto interpretację.
Młlość Boża objawia się tym, że nawet Ty, @sugadaddy możesz chodzić do kościoła, bo wierzę, że miłość boska dotyka nas wszystkich. A znakiem tego, będzie oczywiście pocałunek zaniesiony przez Jego aniołów tylko i wyłącznie dla Ciebie, a będzie on tak delikatny, że w przekraczając progi świątyni nie będziesz musiał używać wody święconej aby być jednym z nas/
Mam nadzieję, że zrozumiałeś teraz sens tego zdania, bo jaśniej tego wyłożyć nie byłem w stanie.
Sugadaddy.
@observer
np. prof. Heller
@Maciej2
Myślę, że mechanizmy neuronalne są dość odmienne.
@markot
Moim zdaniem nachalna indoktrynacja religijna od bardzo wczesnego wieku powiązana z opresyjnym wychowaniem w rodzinie i/lub opresyjnym systemem edukacji wyrządza psychice szkody niepowetowane, co widać bardzo wyraźnie w niektórych społeczeństwach np. polskim.
Zgoda. Nie wszyscy jednak wynoszą złe doświadczenia z edukacji religijnej. Znam ludzi, których stosunek do Kościoła nazwałabym radosnym. To jest coś, co stwierdzam chociaz nie rozumiem, sama czując się nieprzyjemnie na sam widok jakiegoś księdza czy zakonnicy.
Mówiąc o ludziach światłych miałam na myśli ludzi wykształconych i myślących. Tacy bywa, że wierzą i praktykują. Moim zdaniem spoglądanie na ludzi religijnych jako osoby ze skrzywioną psychiką prowadzi do nietolerancji a nietolerancja jest przecież największym przewinieniem kościołów instytucjonalnych w przeszłości, a niektórych obecnie. Właśnie na blogach Polityki czytuję komentarze pełne pogardy, w lżejszym przypadku – politowania dla ludzi praktykujacych. Również częste ubolewanie nad tym, że Mieszko pierwszy przyjął chrzest i oddał poddanych w niewolę Watykanu (tak jakby nieprzyjęcie chrztu miało nas uwolnić od religii). Mówiąc o walce frontalnej z religią miałam na myśli zwalczanie jej jako domniemanego zła samemu stawiając się, a jakże, w pozycji tego sprawiedliwego, niewypaczonego, który – zauważę – zaczyna przypominać biskupa. Oczywiście Kościół w Polsce słuszne oskarżenia pod swoim adresem chętnie ogłasza jako walkę z religią ale to jest osobna sprawa.
Solidarność międzyludzka, wrażliwość na krzywdy kobiet, dzieci, migrantów, praw mniejszości seksualnych, zwierząt i stan środowiska naturalnego nie spada wraz z zanikiem religijności „na pokaz”.
Wypada zapytać skąd się te postawy wzięły. Myślę, że wierzenia religijne miały swój udział w ich kształtowaniu. W walce z nietolerancją religijną powoływano się na zasady moralne wyniesione z religii. Świecka etyka dominująca w społeczeństwach zachodnich nie wzięła się z niczego.
Co sądzisz o katechetce sugerującej jedynakom zapytanie w domu:
– Mamusiu, dlaczego ja nie mam rodzeństwa? Zabiłaś moją siostrzyczkę/braciszka?
Sądzę, że powinno się jej zabronić katechizować dzieci.
@Marcin Nowak
Nie zagłębiałem się w sedno wiary prof. Hellera ale przypuszczam że podobnie jak religijność Francisa Collinsa ma to niewiele wspólnego z klepaniem zdrowasiek, pielgrzymkami do Jasnej Góry czy całowaniem biskupa w pierścień.
Polski katolicyzm to karykatura pierwowzoru.
@Markot
Etykę i tzw. dobre wychowanie kiedyś się nabywało w domu. Komuniści oraz KK zwalczając inteligencję zaorali stare i nic nie posadzili.
Kiedy rodzice mają przekazać dziecku dobre wychowanie jeżeli obydwoje leżą pijani a dziecko spaceruje po parapecie, albo strzela do człowiekopodobnych na Ipadzie?
@kruk
Mówiąc o ludziach światłych miałam na myśli ludzi wykształconych i myślących.
Jeśli przez wykształcony rozumieć – > odznaczający się rozległą wiedzą i dużym doświadczeniem, a jeszcze do tego mądry, to OK
Jest dziś tylu profesorów obskurantów…
Nadal nie znam takich światłych, co praktykują.
W co wierzą, nie dociekam, bo to sprawa zbyt intymna.
Wobec ludzi uzależnionych pod jakimkolwiek względem odczuwam raczej współczucie, ale nie uważam, że należą im się jakieś szczególne prawa i powinni być traktowani jak święte krowy.
Nie bardzo rozumiem, co to znaczy „przypominać biskupa”, bo znając (z mediów) cechy licznych polskich biskupów, to wobec zestawienia „biskup – sprawiedliwy, niewypaczony” odczuwam dysonans poznawczy.
@observer
Od czasów PRL znałem światłego człowieka, profesora zoologii, bardzo spokojnego i dobrodusznego, ale pewnego razu byłem świadkiem, jak doprowadzony do białej gorączki ignorancją jakichś partyjnych decydentów wobec jego instytutu rzucił pod ich kierunkiem:
– Gnoje i okurwieńcy bez żadnej kindersztuby!
Miałby dziś 81 lat. Niestety, zmarł 11 lat temu, ale to określenie zapadło mi w pamięć i
kiedy widzę, kto rządzi moją ojczyzną, przypomina mi się ciągle na nowo 🙁
Teheran jest bajeczny, ale niestety nie wszyscy są dobrego zdania o Teheranie, mieszkańcach Teheranu i wszystkim co kojarzone jest z ojczyzną Persów.
A teraz ta część komentarza, którą obdarzam tytułem „…trochę się czyta…”
Tym razem „sciągłem” autora, czyli książkę z najwyższej półki o którym (autorze) owiedzieć, że był kimś, to właściwie nie powiedzieć nic.
Jeżeli jednak dodam, że był o w pewnym okresie ważnym poetą dla Miłosza ( tłumaczył zawzięcie jego wiersze), a poeta Zbigniew Herbert pisał:
„Niewiele zostanie Ryszardzie naprawdę niewiele
z poezji tego szalonego wieku na pewno Rilke, Eliot”.
Czyli owym autorem jest Eliot. Swego czasu wyciągano mu niezbyt demokratyczne ciągoty, ale po tym co dzieje się na świecie, wychodzi na to, że to co pisał, miało jednak sens.
I przy okazji dyskusji, której konkluzja sprowadza się do tezy, że religia jest śmieszna i przeznaczona tak naprawdę dla śmiesznych ludzi, przytoczę taki oto fragment, któremu przyautorzył właśnie Eliot
„Tendencją zaś charakterystyczną dla nieograniczonej industrializacji jest wytworzenie rzesz mężczyzn i kobiet, wywodzących się ze wszystkich klas, oderwanych od tradycji i religii oraz podatnych na masową sugestię: innymi słowy wytworzenie motłochu. A motłoch pozostanie motłochem nawet jeśli będzie dobrze odżywiony i dobrze odziany.”
…motłoch pozostanie motłochem…dobre, nawet bardzo dobre…
Przeciwieństwo motłochu, Elita nieoderwana od tradycji i religii
Warto obejrzeć do końca.
Sorry
https://www.youtube.com/watch?v=mQwEg8meU8o
Niestety nie oglądałem, ale jeżeli owe osoby nie poddają się „masowej sugestii” wieku postępu i nowoczesności to mają u mnie plusa.
Są nonkonformistami, a ja takich lubię. Wszystko – tylko nie masa.
„…motłoch pozostanie motłochem…dobre, nawet bardzo dobre…”
Gańba winno Ci być!
Rozwikłaj, boś taki mundry:
„Zabierz na pokład łodzi nasienie wszystkich żywych istot!”
(Eridu Genesis)
„„Ale że ziemski byt znaczy wiele i że wszystkiemu tutaj / jesteśmy na pozór potrzebni, całej tej znikomości, / co nas przedziwnie dotyczy. Nas, najbardziej znikomych. Raz tylko, / wszystko tylko raz jeden. Raz i nie więcej. My także / raz tylko. Niepowrotnie. Lecz to / raz tylko istnieć, jeśli nawet raz tylko: / istnieć na Ziemi, wydaje się nieodwołalne.”
R.M.Rilke
„Umieć milczeć to prawie tyle, co zachować siebie na własność.”
Rilke
Paluch w nas, z przekąsem, poniewierczy, niczym kamień,
kamieniujesz ze strachu, powyzywam sobie by ich zagłuszyć
i sam fakt, ze mogą mieć rację… zeszliśmy z drzew, słłyyyszyszzzz mnie?!
z drzew…
m… ot… łoch ja linieje, włos zrzucam dziennie cała setkę!
łoch… łoch… łoch… przedrzeźnia mnie echo( mam Cie na oku!!!)
@samba
Nie oglądałem, więc daję plusa. Aha 😎
Ale to jest jednak masa, a w każdym razie tłum.
We mnie budzi grozę.
Nie oglądałem do końca, ale poetyka komentarzy i niecała minuta emisji dała mi podstawę do mojej nieśmiałej laurki…
…tym bardziej, że po czymś takim raczej nie pobiegną do poradni zdrowia psychicznego, co niestety staje się rodzajem świeckiej tradycji epoki postępu i nowoczesności…, co z pewnym rozrzewnieniem konstatują organizatorzy pielgrzymek do katolickich miejsc kultu.
A że „zeszliśmy z drzew” i co o tym sądzę, i czy wręcz mam coś przeciwko temu.
Zawsze to sensowniejsze, niż sytuacja, kiedy drzewa schodziłyby z nas. To byłoby rzeczywiście niespodzianką. Chociaż z czasem – w wyniku masowej sugestii – uznalibyśmy ten fakt za rzecz całkowicie normalną, a ci którzy byliby odmiennego zdania stanowiliby oczywiście elitę.
Jak koń dorożkarski.
Mentalne klapki na oczy i spokój.
Dysplazja Lewandowsky’ego-Lutza kiedy drzewa…itd
Zaczadzeni kadzidłem obejrzałam, i zrobiło mi sie zimno.
Olibanum.
W pewnym momencie mojego życia, tak gdzieś w okolicy ósmej klasy
podstawówki… pierwszy raz zemdlałam w kościele, powodem
kadzidła, nie kadzenie, z metra pięćdziesiąt byłam cięta,
wiec stałam na wysokości ruch..wy..dal..wydechowych…
Potem już zawsze musiałam od tej woni uciekać, i łamać mamciny
zakaz wystawania na mszy pod kościołem…
Nie dałam sie uleczyć, zaleczyć, ogłupić?!
Kościół winien być, do kościoła chodzić, powinno się na głodno, na zmarzlucha…
Kusik Anioła wprost w spływającą łzę, utrudzonego człowieka,
miejsce przyjazne samotnym, chorym, bezdomnym, z księżmi z zakasowanymi rękami, nad garami, z mopami w rękach…służba to służba!
Bohatyrowiczowa, muszę Ci wyjaśnić, że owe kadzidła, kadzenie w kościołach ( w cerkwi to dopiero się rozchodzi ) to znak, że Duch św. zstępował na Ciebie, a jeżeli uważałaś to za rzecz niestosowną to znak, że nie byłaś gotową do zstąpienia…Ducha św. na Ciebie, albo, że wręcz wolałaś signum temporum czasu postępu i nowoczesności, czyli miejski smog, ewentualnie preferowałaś dym ze świec zapalanych na sportowych stadionach, czyli zawsze miałaś jakiś wybór, czyli nie ma tego złego, co by na dobre, albo wręcz lepsze, nie wyszło.
Z tym Twoim traumatycznym mszalnym omdleniem to trochę jak u mnie ze spowiedzią świętą.
Idę do pierwszej komunii świętej. A jak do komunii to prolog stanowi sakrament spowiedzi. Jest sobota.
Poszedłem, wyspowiadałem się, zachowując adekwatną dla okoliczności powagę i postanowiłem przygotowywać się do niedzielnej pierwszej komunii. Nie zważając na ówczesne obostrzenia epidemiologiczne, po wytarciu chusteczką do nosa dziesięciozłotówki z Kościuszką postanowiłem – wracając do domu – ćwiczyć teoretycznie, na sucho, a dziesięciozłotówka posłuży mi jako komunijny opłatek. I ćwiczyłem umieszczanie opłatka na języku, zamykanie ust, i w pewnym momencie – chyba wskutek wzorcowego wykonywania poprzednich faz – uzmysłowiłem sobie, że poszedłem o fazę za daleko, bo mój komunijny Kościuszko znalazł się w przełyku i niestety…niezwłoczna wizyta na pogotowiu,dieta w postaci jakichś kasz i wysiadywanie przez kilka dni dziesięciozłotówki na nocniku z którym następnie, we troje – ja jako obserwator, matka i ojciec – szliśmy do pobliskiego sadu i matka grzebała patykiem w zawartości nocnika, a ojciec stał z kombinerkami aby złapać owe za…ne dziesięć złotych, a ja chlipałem, że moje nagroda za spowiedź tak marnie skończyła i mówiłem sobie; nigdy więcej do spowiedzi i komunii
I tak naprawdę dopiero denominacja Pani Hanny Gronkiewicz-Waltz spowodowała, że zobojętniały mi dzieje dziesięciozłotowej monety z narodowym bohaterem, a jak z głowy wyleciały owe perypetie, to ponownie z powagą przystąpiłem do rachunku sumienia…
Morał z tej historii.
Nawet zas… szczęście może w końcu pokazać swoją ludzką twarz.
I w tym momencie zostałem człowiekiem wolnym.
Nikt nie mógł mnie zmusić do wpatrywania się w wieszak, gdzie wieszano co tydzień nowe naukowe prawdy, jedyne w swoim rodzaju dogmaty kultury, czy wyjątkowe szkice projektów cywilizacyjnych z którymi przez okres ich obowiązywania (czyli przez tydzień) nikt – w ramach swojej rzekomej wolności – nie mógł dyskutować, bo stawał się dyżurnym idiotą, a kiedy po tygodniu już, już, prawie…to na podium dla zwycięzców umieszczano „wieczne” prawdy, nowe dogmaty, kolejne wyjątkowe szkice dawane motłochowi do przetrawienia, który z otwartymi gębami wpatrywał się i podziwiał, musiał podziwiać, bo mówiono mu że jest wolny, aby po tygodniu…
A ja, na pełnym luzie, z odpowiednią dozą dezynwoltury w ramach jednej decyzji zobowiązującej dwie strony do szacunku wobec siebie i akceptacji reguł religijnej gry robię to, na co mam ochotę.
Jak w starym, dobrze rozumiejącym się małżeństwie.
Raz podjęta decyzja, a potem wszystko co jest możliwe w ramach małżeńskiej wierności.
@markot
Nie bardzo rozumiem, co to znaczy „przypominać biskupa”, bo znając (z mediów) cechy licznych polskich biskupów, to wobec zestawienia „biskup – sprawiedliwy, niewypaczony” odczuwam dysonans poznawczy.
Chodzi o to, że taki kaznodzieja ateizmu, czujący misję wytykania wierzącym ich psychicznego i moralnego skrzywienia, sam występuje jako autorytet moralny, w czym właśnie przypomina biskupa.
Sceny z video, które załączyłeś, są przerażające. Jednocześnie jednak mniej niż 40% rodaków chodzi na mszę i mniej niż połowa z nich przystępuje do komunii (za wikipedią). Wśród młodzieży jest takich jeszcze mniej i laicyzacja Polski przyspiesza.
Wojująca religijność, dziwaczne sekty wyznawców są zjawiskiem występujacym na całym świecie, nie powinno więc zaskakiwać, że są i w Polsce. Mówi się, że internet sprzyja tworzeniu się środowisk kultywujących najdziwniejsze, ekstremalne poglądy. To, co u nas najgorsze, to zblatowanie Kościoła z władzą, choć wygląda na to, że panoszenie się hierarchów tylko przyspiesza laicyzację rodaków. Ten Twój filmik też pewnie się do tego przyczynia.
Jedynym już w zasadzie momentem, kiedy powracam do starej, dobrej Polityki to czas kiedy zasiadam do lektury numerów z serii Niezbędnik Inteligenta, które w większości wydań kupuję i archiwizuje w peerelowskim neseserze, na znanym niektórym osobom z moich komentarzy, prywatnym atelier.
I tym razem ponownie rzuciłem hasło: neseserze otwórz się, a on swoją neseserzą inteligencją umieścił w polu mojego wzrokowego rażenia Niezbędnik Inteligenta wydany w 2017 ( jak ten czas szybko leci) zatytułowany wielki POST z dającym nieźle po oczach podtytułem:
„Jak wyjść z kryzysu rzeczywistości”
gdzie miarą kryzysu jest obecność i rola w rzeczywistości owej „post prawdy”.
„Witajcie w świecie post-prawdy”
rozpoczyna jeden z akapitów wstępniak Edwin Bendyk, i informując, że redakcja Słownika Oksfordzkiego uznała „post-truth” za słowo roku, a ciekawym uzupełnieniem tej informacji są takie oto zdania:
„…do świata, w którym kłamią ludzie – również sprawujący władzę – kłamią, zdążyliśmy przywyknąć. Jak jednak żyć w epoce, kiedy rozróżnienie naprawdę i kłamstw dla coraz większych rzesz ludzi ma coraz mniejsze znaczenie…?
I w tym momencie Redaktor próbuje, chyba dla wprowadzenie w temat wiodący Niezbędnika postawić mini diagnozę choroby ( opoka post-prawdy to Jego zdaniem poważna choroba) i pisze coś takiego:
…w tym momencie widzę napięcie na twarzach czytających i pytanie: będzie, czy nie będzie, oczywiście blaga współczesnych blag, bajka dla grzecznych dzieci, czyli religia…
teraz już Bendyk
„Post-prawda triumfuje, za co winą obarcza się internet, media, polityków, system edukacji, popkulturę, elity. Sprawa jest jednak złożona: mamy do czynienia z poważniejszą chorobą – kryzysem rzeczywistości”
Niestety, religii Redaktor Bendyk w katalogu „sprawców” epoki jednej wielkiej blagi, nie wymienia.
Za to jeden z tekstów owego numeru niezbędnika nosi tytuł …”Post świeckość”, a pierwsze zdanie jest w takim oto brzmieniu:
„Po dekadach życia w świecie świeckim wracamy do dyskusji o miejscu religii w kulturze, sztuce, polityce”.
Chciałoby się zapytać: ale kto tak naprawdę wraca?…oprócz mnie.
@kruk
No i powiedz, jak wobec tej, budzącej autentyczny dreszcz, wojującej religijności ma się ów „wojujący ateizm” z blogów „Polityki”?
Gra w piłkę na boisku opodal procesji i to w „samo Boże Ciało” = poganie atakują, chrześcijanie się bronią 😎
Dobrze, że (jeszcze) nieuzbrojeni.
Sam już przeżyłem chwilę grozy, gdy w podróży po Ziemi Kłodzkiej natknąłem się niespodzianie na „bożocielną” procesję sunącą asfaltem między jedną wioską a drugą.
Zjechawszy prawie do rowu i przycupnąwszy na poboczu zastanawiałem się, jak tu dyskretnie sfotografować ten malowniczy folklor – dziewczynki w bieli, barwne feretrony, pod baldachimem ksiądz wspierany pod ramiona niosące monstrancję, za nim kolorowy tłumek śpiewający rozwlekle… Kiedy skierowałem obiektyw w ich stronę, od procesji oderwał się nagle krewki osobnik i ruszył prawie galopem w moją stronę. Zanim się zdecydowałem, w którą stronę uciekać, schwycił mnie za rękaw i chrypliwym głosem zażądał:
– Panie, księdza! Księdza skameruj!
Zdaję sobie sprawę, że język religii jest inny, sensory osoby religijnie usposobionej, czułe są również na inny (mniej fizykalny) rodzaj bodźców wysyłanych przez rzeczywistość, czy wręcz – jak twierdził Miłosz – religia może zbyt skomplikowana dla osoby o materialistycznym światopoglądzie, ale ja, miałbym duże problemy z zaakceptowaniem siebie w roli odwiedzającego Luwr, kiedy ktoś widziałby mnie stojącego przed obrazem Mona Lisy, dotykającego ręką ramy i płótna obrazu i wygłaszającego kwestie:
– Ja, ja gut gemacht.
A to jest ten rodzaj wrażliwości.
Bohatyrowiczowa z tymi kadzidłami to powinnaś się jednak przeprosić. I wcale nie musisz mojej rady traktować w ramach natrętnego religianctwa, chociaż pomysł mój czerpie z Iranu, o którym powiedzieć, że jest krajem dialektycznego materializmu byłoby ryzykownym badawczo założeniem.
Nie zaprzeczysz zapewne, że zdarza Ci się organizować przyjęcia domowe, czy inne tego rodzaju śpiewne akademie z udziałem gości. Mniej lub bardziej akceptowanych.
Ale niestety, albo stety, każda taka impreza okolicznościowa musi mieć swój koniec. I co tu zrobić, aby uroczystość w końcu zakończyć , ale gościom mówić, że mogą siedzieć do samego rana, bo tacy są fajni.
Oto jak radzą z tym sobie Persowie:
Otóż około godziny trzeciej nad ranem kiedy Ty chcesz imprezę finalizować, ale inni dopiero się rozkręcają, w przypadku Persów następuje zapalenie specjalnego kadzidła, którego dym rozprzestrzenia się po sali jadalnej, czy innym salonie i służy on do przepędzania złośliwych demonów i złych duchów, ale śmierdzi on tak przeokropnie, że smród przepędza nie tylko owe duchy i demony ale także wszystkich – nawet tych bawiących się w najlepsze – gości.
Tylko oczywiście jest jeden podstawowy warunek – musisz uwierzyć w ten drugi świat. A jeżeli uwierzysz w diabły i demony, to konsekwencją tego jest wiara w anioły, a jeżeli uwierzysz w anioły, to uwierzysz w misję świętego Piotra, a jeżeli zaufasz świętemu Piotrowi, to…jesteśmy w domu, a goście są już na drugim końcu Jastrzębia, a może i w samym Rybniku nawet.
Czyli masz już argument, aby przychylnym okiem spojrzeć na kadzidła, a jak polubisz kadzidło, to…
…to polubisz i mnie.
Dobranoc.
O wrażliwości
W ramach wrażliwości religijnej jako praktykujący ateista chodzę codziennie do lasu. Na końcu szlaku za Wzgórzem Kojotów jest drzewo a właściwie spróchniały kikut. Nazywam miejsce kaplicą Świętej Huby.
Jeśli chcę sprawdzić czy Wszechświat mnie słucha, klepię Święta Hubę dłonią i czekam, czy wyjdą robaki.
Jak wyjdą to znaczy ze zostałem wysłuchany.
Ale nigdy nie wychodzą.
Czasem przykładam ucho, ale nikt nie wola.
No cóż widać jestem niegodnym sługą i potępionym zbitkiem atomów, którego Wszechświat słuchać nie chce.
…
Retrospekcja
Na ateizm nawróciłem się wcześnie jako dziewięciolatek, to było na drugi dzień po tym jak katecheta wytargał mnie za ucho.
Gdy spytał gromadkę, o co My walczymy?
– odpowiedziałem jako pierwszy – O Byt – proszę księdza.
Na szczęście po tym bolesnym incydencie mama powiedziała
-nie musisz tam więcej chodzić. Nie zadawaj sie z prostakami.
Za komuny nikt nie śmiał wytykać mnie w szkole palcami.
…
Religia w Stanach
A tu w Stanach czasem przychodzi schizmtyk i pyta się czy bym się do nich nie przyłączył, bo właśnie zbiera na kościół.
Próbuje pastora nawrócić na ateizm, ale do drugiej sesji nie dochodzi.
…
Państwo i religia w USA
– Kiedyś, gdy wezwali mnie w ramach poboru do ławy przysięgłych, kazali zlozyc przysięge na Biblie.
Tłum klepał za urzędnikiem sądowym bez spejalnej wrazliwosci.
R.S. jako osoba wrazliwa rozejrzał się po sali i gdy skończyli pełnym głosem poprosił o przysięgę alternatywną.
Jest przecież rozdział Państwa od religii i składanie takiej w urzędzie państwowym jest nie na miejscu.
Sędzia się spytał co robię?
…
Strony sporu nie miały pytań, mogło się to dla nich źle skończyć, woleli nie ryzykować.
Ławnik wolnomyśliciel to najgorsze co mogłoby im się przytrafić.
Dla wyjaśnienia
Otóż w moim stanie alternatywa przysięgi istnieje. Nie wiele ludzi z tego korzysta.
Ale od tamtej pory już mnie nie wzywają do partycypacji w sprawowaniu sprawiedliwości.
…
Krzyże w szkołach, przysięgi na Biblię czy tez inne rytuały toż to zgroza.
Wole mówić do korników i mieć nadzieje ze mi odpowiedzą.
…
A props …
Może ten blog wrócił by do nauki i zaprzestał juz obrzezania kory mózgowej.
Och, wystarczą hinduskie trociczki 🙄
Albo pojawienie się w piżamie ze szczoteczką do zębów w ręku i prośbą, aby wychodząc zgasili światło.
Moja znajoma pyta zasiedziałych gości, czy podać jeszcze herbatę, zanim wyjdą 😎
@R.S.
Powyższe nie było do ciebie 😀
@R.S.
Kiedyś nachodzili mnie ŚJ i mormoni, ale zaczynałem ich w progu wciągać w rozmowę, do której nie mieli przygotowanych stosownych cytatów i zaczęli mnie unikać 🙁
@markot
smieszne
probowalem z ŚJ troche jak w filmie Dogma – 1999, Kevna Smithsa,
w scenie nawrocenia zakonnicy. Juz kilka lat jak nie przychodza.
…
drugi film to Silence – 2016 Martina Scorsese
ktory oddaje istote problemu, ze obietnice zbawienia sa szkodliwe w zyciu doczesnym i robia bydlo z mozgu.
no i jest jeszcze Happy! – Netflix 2017 o eksplodujacych zakonnicach
wole nie pytac czy Kukuly jedza robaki?
raczej podam herbate.
@R. S. pisze o swoich – sam na sam , bez świadków – spotkaniach w kaplicy Świętego Hubala, o napięciu jakie towarzyszy tym momentom i muszę powiedzieć, że nawet nieco zazdroszczę.
Bo jeżeli religia to proceder w zasadzie kolektywny (msze, procesje, obrzędy, uroczystości okazjonalne, wspólne modlitwy, śpiewy itd,), a R. S. twierdzi, że on sam; sam na sam z Nim, czyli ze swoim duchowym mentorem. duchowym znakiem zapytania, to jedyne określenie jakie przychodzi mi do głowy aby nazwać tę formułę duchowej dialektyki jest… mistycyzm.
Specyficzny, bo specyficzny, ale jednak mistycyzm, czyli R. S. jest mistykiem.
I stąd moja zazdrość.
Mamusia miała radzić R. S.-owi „Nie zadawaj się z prostakami”, no i nie słuchało się mamusi, oj, nie słuchało. Przynajmniej takie wyciągam wnioski po tym co od czasu do czasu piszesz.
A ja słuchałem i dobrze tam wyszedłem.
Zacznę do św. Augustyna. Znany, lubiany i ceniony przez wielu, a jego „Państwo Boże” dla wielu jest do dzisiaj natchnieniem do wytężonych działań. Ale chwilowo, ani o Państwie Bożym, ani o innym Iranie pisać nie będę. Tylko i wyłącznie Augustyn i jego „przyczyny zalążkowe”. Oczywiście muszę zastrzec, że język Augustyna to nie język analitycznego mlaskania, czy innych empiriokrytycystycznych pseudorebusów, ale język religii, mający swoje źródło w starych dobrych czasach Cycerona i innego Katona Mniejszego. Język religii i język swojej epoki. Kropka.
I co by nie zadłużać.
Otóż zdaniem Augustyna ,w momencie stworzenia świata, – którego opis w Księdze Rodzaju był w zasadzie alegorycznie – tak naprawdę zostały stworzone jedynie „przyczyny zalążkowe” i ich potencje:
„W tym pierwszym impulsie Boskiej woli istoty wszystkich w postaci ich potencji zgromadzone były razem: niebo, gwiazda, ogień, powietrze, morze, ziemia, zwierzę, roślina. Wszystko przenikał Boży wzrok…Po czym miał miejsce konieczny łańcuch zdarzeń według pewnego porządku, jakiego domagał się sprawca natury; łańcuch nie pojawiający się przypadkowo, ponieważ konieczne uporządkowanie natury wymagało następstwa u pojawiających się rzeczy”
Są jeszcze szczegóły, przykłady, ale w zasadzie jest to ewidentna ściągawka dla następnego pokolenia mędrców, aby drążyć temat. Temat któremu na imię ewolucja. Augustyn nakazał chrześcijanom, aby dali pole do popisu tym od postępu i nowoczesności. Niech oni, teraz się wykażą mocami swego intelektu. I wykazali się…dopiero w XIX wieku( Darwin, ale też problem w zasadzie tylko rozbabrał), a po drodze dali popis tego co potrafią w osobie Galileusza, który wymyślił, że Słońce jest centrum świata, chociaż była wręczana żółta kartka przez dostojników kościelnych, to on jednak twierdził swoje.
I jeżeli Kościół zobaczył, że ci rzekomi mędrcy( takie miano, sami sobie nadali) to marni prostaczkowie, postanowił wziąć na moment sprawy w swoje ręce, bo jeżeli, by nie wziął to marność nad marnościami i tylko marność. A poza tym ruja i poróbstwo.
I tylko Kościołowi zawdzięczamy chyba dwie najbardziej spektakularne teorie, pozwalające opisać i zrozumieć świat w języku nauki.
Pierwsza to teoria Wielkiego Wybuchu (autor Georges-Henri Lemaître – belgijski astronom, astrofizyk teoretyczny i prezbiter katolicki;
Druga to genetyka i odkrycia jakich dokonał Gregor Mendel – − austriacki przyrodnik, zakonnik, opat zakonu augustianów w Brnie na Morawach
Ale KK zdecydował jednak nie wyręczać naukowych prostaczków i ponownie ustąpił im naukowego pola. I efekty były. Najlepszym przykładem plastikowa butelka foliowy woreczek.
To tyle na temat prostaczków.
„Nie zadawaj się z prostaczkami R. S.-ie, oj nie zadawaj” i trzeba było słuchać mamusi.
Nie byłoby tyle wstydu.
A w niedzielę zostawiam za sobą miazmaty pracowni badawczych i ruszam w Polskę, na spotkanie miejscu, gdzie będę mógł odetchnąć pełną, kukułczą piersią i pożywić się duchem i kulturą mojej Polski, czyli:
https://echodnia.eu/swietokrzyskie/w-niedziele-w-sandomierzu-odpust-ku-czci-blogoslawionego-wincentego-kadlubka-beda-zywe-witryny-historii-i-stoiska-ze/ar/c1-15838325
In the Beginning There was a Light
– czyli już w Biblii było napisane, ze na początku było światło.
Wspomniany prezbiter w latach dwudziestych zeszłego wieku Georges-Henri Lemaître ogłosił tę biblijna rewelacje.
Minęło sto lat i co?
Dogmant sprawa zamknięta, nie dotykać, bo Kościół zatwierdził.
A jak masz wątpliwości to tatulo paskiem wątpliwości rozwieje a katecheta ucho wykręci.
… na szczęście są niedowiarki – takie przekory dokuczliwe – zaraza z nimi – powinno ich się dla przykładu spalić… aby ocalić ich dusze
…
A skąd się wzięło to światło?
Z zera?
Zero w fizyce nie istnieje!
Jest za to najmniejsza chwila czasu tp = 5.39 × 10-44 s (Planck)
A co było zanim czas stał się czasem?
Jestem cały czerwony ze wstydu.
Idę rozmawiać z robakami
No, nie! Cała moja misterna konstrukcja…
A jak mi jeszcze powiesz, że podwaliny pod genetykę kładł Jaś Fasola to się chyba załamię.
A poza tym czytajcie Hellera. Lepiej się śpi.
na temat pierszenstwa i fasoli spytaj Persow, Arabow, Zydow …
In the 9th century CE, the Afro-Arab writer Al-Jahiz considered the effects of the environment on the likelihood of an animal to survive.[5] In 1000 CE, the Arab physician, Abu al-Qasim al-Zahrawi (known as Albucasis in the West) was the first physician to describe clearly the hereditary nature of haemophilia in his Al-Tasrif.[6] In 1140 CE, Judah HaLevi described dominant and recessive genetic traits in The Kuzari.[7]
R.S. Jeżeli piszesz coś takiego:
„A skąd się wzięło to światło?
Z zera?
Zero w fizyce nie istnieje!
Jest za to najmniejsza chwila czasu tp = 5.39 × 10-44 s (Planck)
A co było zanim czas stał się czasem?”
I jeżeli Julian Barbour – brytyjski fizyk teoretyczny, zajmujący się głównie grawitacją kwantową oraz historią nauki twierdzi, że:
„…że czas w istocie jest iluzją…”, czyli, że czasu nie ma
to mam radę do naukowego koleżeństwa. Zorganizujcie sobie jakieś konklawe, albo inny naukowy teleturniej i postawcie sobie za zadanie uchwalenie (choćby przez losowanie – ja mogę robić za Sierotkę Kukułkę) naukowych sakramentów i ogłoszenie siedmiu naukowych grzechów głównych, zapiszcie je i wydajcie w formie katechizmu współczesnej nauki, bo jakakolwiek dyskusja z wami, przypomina, przedzieranie się przez amazońską dżunglę, a wiem, że od czasu do czasu ( czasami, co prawda przez omyłkę) uda się wam wymyślić coś rzeczywiście sensownego.
Ułatwi to dyskusje, czy wręcz merytoryczną polemikę
@R. S.
Nie chcę wchodzić w nie swoje buty, ale może weźcie przykład z chrześcijan, którzy dali sobie spokój z pozorami monolitu i dokonajcie podziału świata nauki na naukowych ortodoxów, czyli prawosławnych. Przemyślcie problem, czy nie zaprzestać płacić składek do swoich naukowych gremiów decyzyjnych, które oprócz obżerania się łakociami i piciem wódy na różnego rodzaju sympozjach i ogłaszania głupich uchwał o zadaniach nauki na przyszłą pięciolatkę, tak naprawdę nic sensownego nie robią i wybierzcie spośród tych wierzgających naukowców swojego Lutra albo Zwinglego i zacznijcie poznawać świat na nowo, bez konieczności zadowalania wszystkich.
Ja jedynie wam radzę. I robię to. bo mi jest czasami smutno, jak widzę jak się męczycie swoją niemocą.
W nauce nie ma prawd absolutnych, tak jak nie można osiągnąć zera absolutnego.
Są pewne działy dobrze dopracowane i wewnętrznie zgodne i w nich się już nie dłubie np. termodynamika klasyczna.
Czasem ludziom w wąskim pojmowaniu, mylą nauki inżynieryjne z science. W inżynierii maja formułki, wszystko jasne, bo inaczej most albo dom by się zawalił.
A w science gucio, wciąż istnieje niepewność i poruszamy się w niewiedzy przybliżonymi modelami.
W science nie ma nic pewnego, co wcale nie przeszkadza, ze postęp postępuje.
Polecam film Copenhagen z roku 2002
R. S.
A widzisz!
A w religii jest. A jest nią Trójca Święta. To jest prawda religii.
I tym optymistycznym akcentem …
@R.S.
W inżynierii maja formułki, wszystko jasne, bo inaczej most albo dom by się zawalił.
…po czym odkrywają np. pełzanie betonu w konstrukcjach wstępnie sprężanych
https://core.ac.uk/download/pdf/41775639.pdf
albo koncentrację naprężeń w osiach wagonów kolejowych, albo przekraczające normę wyboczenia w mostach blachownicowych i jeszcze inne niespodzianki.
@Gammon No.82
No ale od takich pełzań, wyboczeń i koncentracji to zwyczajną Kukułę zaraz łeb rozboli, zwłaszcza że i tak już przez nowoczesną technikę nadwyrężony.
Za to odpusty i jarmarki lekkie, łatwe i przyjemne są, a teologia ludowa żadnych wyboczeń w trójcy świętej nie ogłasza i jest spoko.
@markot
A jeśli niespodziewanie teologowie doświadczalni z Watykańskiego Laboratorium Wysokich Transcendencji odkryją, że liczba Osób Boskich nie jest liczbą naturalną lecz urojoną?
Może się też okazać, że Bóg Ojciec nie ma masy spoczynkowej (choć zapewne jako wszechmogący mógłby ją, teoretycznie, mieć).
Albo że nie da się pomierzyć równocześnie położenia i pędu Ducha Świętego.
I co wtedy?
@Gammon No.82
Z urojeniami trudno dyskutować 🙁
Kukuła zresztą już się poddał i poszedł zamulać inny blog.
Tam podpiera się Gombrowiczem, lepiej mu pasuje do gumiennej filozofii hreczkosieja teoretycznego.
Teologia doświadczalna nie wyszła chyba dotąd poza liczenie diabłów na główce od szpilki i przekształcanie Serratii marcescens w mięsień serca człowieka w agonii 🙄
Gammon…dlatego, aby uniknąć kłopotów proponuje zamiast mostów blachownicowych projektować mosty kratownicowe – naprężenie przelecą przez kraty i nie będą zatrzymywać się na blachach.
Nie zagniecie mnie. Jestem absolwentem wydziału drogi i mosty kolejowe i lepiej skoczcie z mostu na główkę do wody, bo w kwestii mostów ze mną nie pogadacie.
@samba kukuleczka
Gammon…dlatego, aby uniknąć kłopotów
Tzn. aby nadać temu Pambuku masę spoczynkową, bez której jest onże tworem konceptualnie kłopotliwym?
zamiast mostów blachownicowych projektować mosty kratownicowe – naprężenie przelecą przez kraty i nie będą zatrzymywać się na blachach
Ni, to tak nie działa. A pręt w kratownicy też wyboczyć się może .
Wydziału? Może raczej (archi)katedry?
@samba kukuleczka
Nie zagniecie mnie.
E tam. Wszystko ma swoje obciążenia krytyczne.
„wyznacz naprężenie, po którym kukuła ulegnie odkształceniu plastycznemu”
A żeby na moście nie było wyboczeń, nawet kratownicowych, najlepiej zamontować odbojnice, czyli wyboczy, wyboczy, ale następnie koło trafi na odbojnice, się odbije i wróci na swoje miejsce na toku szynowym. A nawet dwóch, bo(przypominam) tor składa się z dwóch toków szynowych. Proste jak magistrala syberyjska.
Niezły jestem.
Ciekawe, czy Bohatyrowiczowa to czyta?
@markot
Masz pozdrowienia.
Od miłośnika czarnych jagód. U Daniela Passenta.
@samba kukuleczka
„A żeby na moście nie było wyboczeń, nawet kratownicowych, najlepiej zamontować odbojnice, czyli wyboczy, wyboczy, ale następnie koło trafi na odbojnice, się odbije i wróci na swoje miejsce na toku szynowym. ”
Odbojnice nie są od wyboczeń tylko od wykolejeń.
Odbojnice są na nawierzchni mostu.
Wykolejenie to wywalenie się pojazdu szynowego na ryj z główki szyny.
Wyboczenie to niekontrolowane wygięcie pręta obciążonego osiowo.
Kratownica tworzy dźwigar (przęsło).
Życie jest formą istnienia białka (Leben ist die Daseinsweise der Eiweißkörper; Friedrich Engels)
Gammonie, jaki Ty jesteś mądry!
W pewnym sensie jest to nawet ekscytujące.
„Ciekawe, czy Bohatyrowiczowa to czyta?”
Nie, nie czytałam.
Mniej więcej w godzinie skonstruowanego pytania do mnie,
udzielałam wywiadu przy przyjęciu do szpitala mojego syna.
Wróciłam zziębnięta, zdruzgotana.
Kukuła dostał szwungu jakby mu ktoś w terpentynie gacie wymoczył.
Prawie jak prezydent przy łapaniu hostii 😎
A tymczasem okazuje się, że mecz piłkarski w Boże Ciało to był finał turnieju o Puchar Wielkiego Grala. Grali Poganie Ursynów v. Zaprzańcy Natolin.
Kronikarz podaje, że padł niecodzienny wynik, a liczba jego 40 i 4…
Natomiast autobus nr 666 na Hel wiedzie nie tylko na koniec półwyspu, ale wręcz prosto w germańskie zaświaty.
Hel (Helheim) w mitologii nordyckiej to kraina zmarłych śmiercią naturalną, rządzona przez boginię Hel.
Od jej imienia pochodzą nazwy piekła po angielsku (Hell) i niemiecku (Hölle)
@Bohatyrowiczowa
Hej! Trzym się!
@Bohatyrowiczowa
Wszystko będzie dobrze.
Musi być dobrze!
@Bohatyrowiczowa
Ojej 🙁
@samba kukuleczka
mądry
Zaprzeczam. Robiłem kiedyś obiad, który potem jadł gadatliwy modelarz kolejowy.
Sto lat temu urodził się Tadeusz Różewicz. Jeden z moich – obok Miłosza. Leśmiana – najbardziej cenionych. Na blogu Passenta opublikowałem przed chwilą jeden z moich ulubionych jego wierszy
Kiedyś Toni gościł również tutaj. Jakby co, to polecam. Nie jest daleko.
@Bohatyrowiczowa
Pozdrów chłopaka niech się trzyma dzielnie i zdrowieje.
Bardzo dziękuję za każde dobre słowo, za pozdrowienia.
Złapałam, trzymać zamierzam, na chwile nawet nie wypuszczę,
tak bardzo będą nam potrzebne!
Jutro ma tomografię głowy, cała w niej nadzieja!
Widzieć go znów jak przemierza swój dom, jego środkiem, nie podpiera idąc
jego ścian!
Po matczynemu jest ofiarą zdalnego nauczania!
Teraz z 9 lekcjami w technikum , dwugodzinnymi siłowymi zmaganiami cztery
razy w tygodniu, plus wszystko to co w domu pomóc trzeba, wyganiać sie z psami,
wykręcić w kółko z siostrzenica dwuletnią… coś się rozleciało oby niebezpowrotnie!
https://www.youtube.com/watch?v=P0N0h_EOS-c