Kawa? Na zdrowie

Jakiś czas temu, zadziwiony i wystraszony kolejnymi doniesieniami o strasznej szkodliwości kawy, sprawdziłem, co jest w tych publikacjach.

Nie sądziłem, że tak wydawało mi się błahy temat jest tak często podejmowany. Nie mając kolejnego miesiąca na lekturę, skupiłem się na przeglądach bądź metaanalizach, czyli pracach podsumowujących inne prace.

Takich też było sporo, ale jeden tytuł wydał mi się zachęcający: Coffee consumption and health: umbrella review of meta-analyses of multiple health outcomes. Mamy więc przegląd metaanaliz opisujących różnorodne skutki zdrowotne picia kawy. Przegląd systematyczny oznacza zbiór piśmiennictwa wykonywany w bardzo uporządkowany sposób, wedle ściśle określonych kryteriów wyszukiwania (bazy danych, słowa kluczowe, lata wydania itp.), podczas gdy metaanaliza oznacza, że wyszukane w ten sposób prace poddaje się kolejnej analizie statystycznej. Najbardziej wiarygodna wiedza medyczna pochodzi właśnie z metaanaliz (na drugim biegunie znajdują się powtarzane w setkach różniących się szczegółami wersji opowieści antyszczepionkowców typu mój szwagier zaszczepił się na covid i rozbolało go ucho: nie mają w zasadzie najmniejszego znaczenia). Przegląd obejmował ponad 200 metaanaliz i 67 zmiennych, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że miałem rację, nie próbując ich szukać ani tym bardziej czytać pojedynczo.

Wyniki okazały się dość zaskakujące. Nie tylko nie stwierdzono istotnych zagrożeń w ogólnej populacji. Wręcz przeciwnie, osoby pijące kawę żyją dłużej, ciesząc się względnym ryzykiem śmierci 0,83, przedział ufności 95 proc. między 0,83 a 0,88 (względem niepijących, którym przyporządkowujemy wartość 1; jak czytać przedział ufności, pisałem uprzednio). W nieznacznie większym stopniu (0,81) kawa redukuje ryzyko śmierci z powodu chorób układu krążenia, w nieco mniejszym chorobowość związaną z tym układem (0,85).

Słyszy się niekiedy, że picie kawy szkodzi wątrobie (aczkolwiek zdaniem niektórych wszystko szkodzi na wątrobę). Okazuje się jednak, że osoby pijące więcej kawy rzadziej chorują na raka wątroby (ryzyko względne 0,82). Rzadziej też rozwija się u nich marskość wątroby czy też jej niealkoholowe stłuszczenie.

Zresztą rak wątroby nie był jedynym nowotworem rzadziej obserwowanym u kawoszy. Omijały ich częściej nowotwory prostaty, endometrium, jamy ustnej, skóry (zarówno czerniak, jak i rak), jelita grubego, białaczka. Częściej rozwijał się u nich jedynie rak płuc, ale efekt ten znikał zupełnie po wyeliminowaniu wpływu palenia tytoniu (najwyraźniej kawa i papierosy to nie najlepsze połączenie).

Amatorzy kawy rzadziej cierpią też na kamicę pęcherzyka żółciowego, zaburzenia depresyjne, chorobę Parkinsona, cukrzycę typu II.

Żeby nie było tak pięknie, zaobserwowano też niekorzystne skutki picia kawy, choć w zasadzie głównie u kobiet w ciąży. Picie kawy sprzyjało niskiej masie urodzeniowej i przedwczesnemu porodowi, a nawet utracie ciąży, aczkolwiek przedziały ufności 95 proc. w zasadzie zahaczały o 1. Natomiast ewidentnie istotny statystycznie był związek między piciem kawy a rozwojem białaczki u dzieci (przedział 1,16-2,11). Brzmi groźnie, ale zwiększenie niewielkiego wyjściowego ryzyka o połowę nie czyni go dużym.

Ogólny wydźwięk jest w zasadzie jednoznaczny: ludzie pijący kawę są zdrowsi od niepijących, a pijący więcej – zdrowsi od pijących mniej (największy efekt przy 3-4 filiżankach dziennie).

Na koniec jedna uwaga. Zaobserwowana zależność statystyczna nie oznacza związku przyczynowo-skutkowego. Nie wynika z niej jeszcze zbawienny wpływ na zdrowie wszelakie. W takich przypadkach zawsze rozważyć należy istnienie jakiejś ukrytej zmiennej, która oddziałuje na pozostałe. Jeden z podręczników tłumaczył to na przykładzie hipotetycznej korelacji odległości miejsca zamieszkania od biblioteki i picia mleka prosto od krowy. Zapewne taka zależność istnieje, ale nie oznacza, że bliskość biblioteki zniechęca do picia mleka prosto od krowy. Po prostu krowy spotyka się głównie na wsi, gdzie z kolei biblioteki rozłożone są mniej gęsto.

Podobnie tutaj: być może picie kawy związane jest np. z przynależnością do pewnej zdrowszej grupy społecznej? Może po prostu nieco kosztuje, a ludzi mających pieniądze na kilka filiżanek dziennie stać również na inne sprzyjające zdrowiu udogodnienia? Na przykład na uprawienie sportu, lepsze jedzenie, prywatną opiekę zdrowotną? Być może, w każdym razie nie szkodzi. A skoro nie szkodzi… to co, po kawie?

Marcin Nowak

Bibliografia

Ilustracja: MarkSweep, Roasted coffee beans, za Wikimedia Commons, w domenie publicznej.