Konkurs zdjęć naukowych Wikimedia
Odkąd w Wikipedii zaczęto umieszczać artykuły, pojawiła się potrzeba ich ilustrowania. Jest z tym problem, bo o ile przepisać własnymi słowami coś już opublikowanego gdzieś indziej (taka jest istota Wikipedii) prawie każdy lepiej lub gorzej umie, o tyle zilustrować – umie raczej gorzej. Ilustracje są zaś zwykle ściślej chronione prawami. Wikipedia musiała wypracować własny system przechowywania ilustracji.
Oczywiście, w pionierskich czasach internetu wśród wielu użytkowników panowało przeświadczenie, że dowolny obrazek można pobrać i wrzucić np. na blog. Jednak Wikimedia, czyli fundacja stojąca za Wikipedią, nie mogła sobie pozwolić na taką nonszalancję prawną. Przeciętnego blogera może nikt nie będzie ścigał za naruszenie praw autorskich, ale encyklopedię jak najbardziej by mógł. Ciekawą sytuację ze zdjęciem wykonanym przez małpę już tu opisywałem.
Poza tym polityką Wikipedii jest otwarta licencja. Każdy tekst ma oczywiście autorów i da się sprawdzić, kto wstawił przecinek, a kto zamienił jeden obrazek na drugi. Da się też sprawdzić, kto w haśle „Ameba” (biologia) dopisał, że to jego kolega ze szkoły, i kto ten dopisek usunął.
W przypadku tego hasła dzieje się to kilka razy w roku. (Wyjątkiem są sytuacje, gdy ktoś wrzuci coś wyjątkowo wulgarnego i to może zostać wykasowane bez śladu). Niezbywalne prawa osobiste autorów (choćby występujących pod pseudonimami albo jako całkiem anonimowi, identyfikowani tylko przez IP komputera) to jedno, a prawa majątkowe to co innego. Zasadniczo każdy tekst z Wikipedii można skopiować i wykorzystać, nawet komercyjnie, pod warunkiem podania źródła. Podobnie jest z innymi elementami publikowanymi w Wikipedii – obrazkami czy plikami dźwiękowymi. Zatem jeżeli ktoś gdzieś opublikował zdjęcie albo nagranie ze znaczkiem Copyright, nie może być ono użyte w Wikipedii.
W związku z tym Wikipedia musiała umożliwić wgrywanie plików graficznych, które będą udostępniane na takiej samej licencji jak teksty – wolnej. Początkowo była to licencja GNU, obecnie są to kolejne wersje licencji Creative Commons (CC), czyli takie, które mogą się różnić niuansami (np. dotyczącymi możliwości dalszego przetwarzania do kolażu itp.), ale w zasadzie sprowadzają się do tego, że można ich używać dowolnie pod warunkiem podania autora. Oczywiście, można też wgrać plik nieobjęty licencjami, np. z domeny publicznej lub oznaczony jako Copyleft. Wtedy podanie autora jest tylko dobrym zwyczajem, a nie wymogiem prawnym.
Z czasem uznano, że skoro powstają kolejne wersje językowe Wikipedii, bez sensu jest wgrywanie tego samego obrazka na wszystkie po kolei i stworzono wspólne repozytorium. Repozytorium to nazywa się Wikimedia Commons (czasem określane jako Commonswiki). Obrazek raz wgrany na Commons, może być użyty przez wszystkie (obecnie ok. 300) wersje językowe Wikipedii bezpośrednio.
Sam mechanizm wgrywania plików do poszczególnych Wikipedii pozostał, choćby ze względu na różnice prawne. Najistotniejsza to prawo dozwolonego użytku. Przykładowo w polskim prawie dozwolony użytek pozwala np. na skserowanie okładki płyty, przegranie jej zawartości i podarowanie jej znajomemu. Technicznie nie różni się to od piractwa i może się przyczynić do przysłowiowej straty Kazika, ale jest legalne i dopóki dotyczy to rzeczywistych znajomych, u wielu osób raczej nie budzi oporów moralnych.
W prawie amerykańskim prawo dozwolonego użytku pozwala na publikowanie okładek płyt także w internecie, natomiast w polskim już nie. Serwery polskojęzycznej Wikipedii znajdują się w USA, więc w zasadzie mogłoby obowiązywać ją amerykańskie prawo, ale Wikimedia Polska woli unikać nadgorliwych polskich prokuratorów i na wszelki wypadek woli utrzymywać stan, w którym treści w niej zawarte nie łamią ani prawa amerykańskiego, ani polskiego. Stąd też na Commons nie można wgrywać skanów czy zdjęć okładek płyt, ale także zdjęć nie dość starych budynków czy sztuki ulicznej z krajów, w których nie ma wolności panoramy. Ostatecznie w anglojęzycznej Wikipedii znajdują się zdjęcia płyt wgrane tylko na nią z oznaczeniem Fair Use, a nie na Commons, a w polskojęzycznej czy niemieckojęzycznej – nie.
W niektórych krajach zdjęcia wykonane przez pracowników agencji rządowych w ramach obowiązków służbowych są z automatu w domenie publicznej (ewentualnie równoważnej). Dotyczy to choćby zdjęć NASA czy National Park Service. Stąd w Wikipedii mogą się pojawiać takie zdjęcia bez większych ograniczeń.
Niemniej zdjęć ilustrujących zagadnienia naukowe wciąż jest za mało, bo o ile brakujące zdjęcie zabytku dość łatwo zrobić przeciętnemu wikipedyście, o tyle zdjęcie wyprażania próbek w stężonym kwasie siarkowym, jak powyższe, już niekoniecznie. Dlatego Wikimedia co jakiś czas organizuje konkursy mające zachęcić do wrzucania kolejnych zdjęć. Parę lat temu pisałem m.in. o konkursie Wikiwakacje, a edycje na zdjęcia zabytków są powtarzane corocznie i skutkują napływem tysięcy zdjęć.
Ostatni ogólnoświatowy konkurs zdjęć naukowych Wikimedia zorganizowała dwa lata temu, a następny – Wiki Science Competition 2019 – zaraz się zacznie i potrwa od 4 listopada do 15 grudnia 2019 r. Czy coś wrzucę? Pewnie tak, choć na wygraną nie liczę.
Pierwotna funkcja Commons jako repozytorium dla Wikipedii już od lat nie jest podstawowa. W 15 wersjach językowych liczba haseł przekroczyła milion (kto wie, może zanim to opublikuję, tę liczbę osiągną też wersje arabskojęzyczna i ukraińskojęzyczna), ale liczba bytów nieencyklopedycznych jest większa niż encyklopedycznych.
Nie każdy budynek czy aktor zasługuje na artykuł w Wikipedii, ale na Commons mogą się znaleźć jego zdjęcia i nikt ich nie wyrzuci. Poza tym w artykule zwykle wystarczy jedno, góra kilka ujęć, a na Commons może być ich w każdym przypadku znacznie więcej i też raczej nikt ich nie usunie, dopóki to nie jest duplikat.
Niedawno np. była akcja wrzucania zdjęć i rysunków z warszawskich czasopism z końca XIX w., które z racji wieku już są w domenie publicznej. Wśród nich były dwa skany tego samego zdjęcia, tyle że opublikowanego w dwóch różnych numerach pisma, a więc z minimalnie odmiennym podpisem – propozycja usunięcia jednego z nich jako duplikatu została odrzucona. (Trzeba przyznać, że liczba zdjęć ludzkich narządów płciowych czy dość przypadkowych zdjęć w stylu „ja_na_wakacjach.jpg” już osiągnęła taki poziom, że kolejne są dość regularnie usuwane).
Akcje konkursowe zresztą potęgują ten stan. W następnych edycjach można się spodziewać kolejnego ujęcia gdańskiej fontanny Neptuna czy warszawskiego Zamku Królewskiego niespecjalnie różniącego się od kilkudziesięciu wgranych we wcześniejszych latach. Wgrano też zdjęcia przedstawiające owoc cukinii rosnącej w warszawskim ogrodzie botanicznym, bo jest zabytkiem. (Właściwie nic w tym złego – obecnie w kategorii Plants in Warsaw University Botanical Garden znajduje się 571 zdjęć i pewnie może być więcej, ale może niekoniecznie powinny one być wgrywane w konkursie w zasadzie architektonicznym).
Dodatkowo kolejne masowe dodawanie zdjęć ma miejsce podczas zasysania ilustracji na wolnych licencjach z innych repozytoriów, jak Flickr czy Panoramio.
Stąd też konkursy na zdjęcia do Commons już dawno mają na celu nie tyle uzupełnienie luk w artykułach Wikipedii, ile propagowanie idei wolnych licencji czy samej promocji Commons jako repozytorium ilustracji (i nagrań) udostępnianych na wolnych licencjach. W konkursach, jak to w konkursach fotograficznych, liczy się nie tylko treść, ale i forma. Jeżeli chce się konkurować z komercyjnymi repozytoriami, trzeba mieć zdjęcia nie tylko wartościowe dokumentacyjnie, ale też ładne.
Krzysztof Ziarnek, botanik, który przez kilkanaście lat wgrał jakieś 33 tys. zdjęć, nieco ironicznie skwitował te konkursy: „fotki roślin nie wygrywają nigdy w konkurencji ze zwierzątkami. Lepiej łapać muchy i inne takie, najlepiej na tle tęczy i z kropelką rosy ściekającą z czułka…”. I niespecjalnie przesadził – wśród zwycięskich zdjęć są zdjęcia owadów czy ślimaków w ładnych okolicznościach skategoryzowane jako „unidentified [tu jakiś takson zwierzęcia, rośliny lub grzyba wyższego rzędu]”, „pink flowers” itd.
Gdy jeszcze ktoś na podstawie tych zdjęć zidentyfikuje sfotografowany obiekt dokładniej i doda właściwą kategorię lepiej niż autor, pół biedy. Zwykle jednak się nie da i nawet jeżeli przypadkiem ilustrują jakiś gatunek, który dotąd nie miał zdjęcia, nadal nie zostaną użyte jako brakująca ilustracja.
Może jednak ktoś z naszych czytelników zrobi zdjęcia, które nadadzą się na konkurs. Tu link do właściwej strony.
fot. Piotr Panek, Obecnie ilustruje ono hasła Mineralizacja (chemia) i Metoda Kjeldahla na pl.wiki oraz Kjeldāla kolba na lv.wiki i Kjeldahlova tikvica na hr.wiki. Licencja GNU FDL oraz CC-BY-SA 3.0
Komentarze
„Zatem jeżeli ktoś gdzieś opublikował zdjęcie albo nagranie ze znaczkiem Copyright, nie może być ono użyte w Wikipedii.”
np. tu https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Amazonas-Wood-production.jpg
W trzecim akapicie widzę jakieś fasolki (do nosa)
Ad ”o ile przepisać własnymi słowami coś już opublikowanego gdzie indziej (taka jest istota Wikipedii, a nie publikowanie własnych objawień) prawie każdy lepiej lub gorzej umie”
Bardzo kolega optymistyczny co do zdolności parafazowania 🙂
@bubekró
Rzeczywiście, znaczek C w kółku jest, ale jak widać, licencja pozwala na używanie bez ograniczeń pod warunkiem podania autora i (próby) powiadomienia go o tym. To w zasadzie odpowiada licencjom Creative Commons (może to powiadamianie niekoniecznie, ale nadal nie jest to praktyczne wyłączenie z pewnych pól użytkowania dzieła).
A co do fasolek, to wiem, że może to tak wyglądać, ale – jak tam piszę – niektórzy i tak te fasolki sami z siebie wsadzają.
@MN
„lepiej lub gorzej” nie wyklucza „gorzej”
W ogóle to przyznam się, że mnie mocno fascynuje temat, jak przekłada się obraz na badanie naukowe albo nawet techniczne – obraz, na podstawie którego coś się odkrywa lub diagnozuje – nie taki, który jest ilustracją albo prezentacją wyników.
@Gammon
Czy mozesz rozwinac? Nie do konca rozumiem co masz na mysli.
Całe mnóstwo odkryć naukowych, łącznie ze strukturą DNA, to interpretacja obrazów (w przypadku DNA zdjęć rentgenowskich). Teledetekcja też ma dużo do powiedzenia. Ale czasem obiecuje więcej niż potrafi. Długo by pisać…
@karat.
Czy mozesz rozwinac? Nie do konca rozumiem co masz na mysli.
Jak działa percepcja. Dlaczego jeden widzi na obrazie coś, czego inny nie widzi.
@ppanek
Wiem, jakoś pobieżnie to wiem.
@Gammon (21:00)
Pierwszy raz zastanawiam sie nad takim ujeciem, sprobuje napisac co mi przychodzi do glowy, zobaczymy czy to jakos popycha w kierunku nad ktorym sie zastanawiasz.
„Jak sie odkrywa” ma malo wspolnego z percepcja. Np byly kiedys (nie wiem czy nadal) uzywalo sie krystalografii do analizowania trojwymiarowego ksztaltu molekul – stwarzalo sie warunki do utworzenia sie krysztalu, ten krysztal sie przeswietlalo i ze zdjecia mozna bylo wywnioskowac jaka jest stuktura krysztalu i przez to jaki jest ksztalt czastki ktora go buduje. Z tym ze trzeba bylo cos wiedziec z gory, tz bylo to podobne do zwyklego eksperymentu (jakies hipotezy i wynik potwierdzajacy ktoras z nich).
Jak sie diagnozuje – tu glownym elementem jest wiedza jak wyglada przeswietlenie zdrowego organu oraz jak wygladaja znane i opisane odchylenia. Tu percepcja juz zaczyna wchodzic w gre, bo anatomia nie jest calkiem identyczna u roznych osob i sa takze roznice techniczne, ale ta percepcja jest glownie wynikiem wycwiczenia – mozna sie nauczyc widziec rozne rzeczy lub swiadomie szukac pewnych znakow. Tz jest to cos w rodzaju wypracowywania wizualnych wzorow.
Sama percepcja to chyba jedna z funkcji umyslu, i ktos moze byc w tym bardziej sprawny niz ktos inny.
Nastepnym etapem jest wyobraznia wizualna i skojarzenia ktore moga sie pojawiac na widok czegos, czego nigdy wczesniej sie nie widzialo.
Ktore moga byc calkiem na zasadzie wolnych skojarzen, jak w Rorshachu, lub polaczone z jakims mysleniem analitycznym (widze cos nowego, co to moze byc, co wiem o sytuacji itd).
Podobno amerykańskie zdjęcia satelitarne terenów Iraku, Pakistanu analizuje wstępnie program komputerowy, odrzucając 99% zdjęć pustyni. Zdjęcia w nocne, w podczerwieni są szczególnie ważne.
Percepcja a interpretacja to chyba dwie różne rzeczy?
@Gammon
Jak działa percepcja. Dlaczego jeden widzi na obrazie coś, czego inny nie widzi.
Z nauką jest pewnie podobnie, jak ze sztuką. Wielcy malarze widzą coś, czego inni nie zuważają. @karat pisze, że można się wyćwiczyć w rozpoznawaniu odchyleń od normy (domyślam sie, że na zdjęciu rentgenowskim czy obrazie ultradźwiękowym) i mogę to potwierdzić własnym marginalnym doświadczeniem. Może jednak w szczególnych przypadkach potrzebna jest iskra geniuszu, żeby coś nowego dostrzec.
Stwierdziłam, że na świat można czasem spojrzeć oczyma artysty, tzn mieć skojarzenia tego, co się widzi, z pewnymi obrazami, które się oglądało. Samodzielnie jednak tej wizji zwykły człowiek by nie miał. Jakość percepcji musi być właściwością umysłu, zgadzam się znowu z @karat.
Nawiasem mówiąc spostrzegłam, że dobry lekarz jest ogólnie bardzo spostrzegawczy.
P.S. Nie jestem pewna czy trafiłam w sens Twojego pytania.
@karat
…jak w Rorshachu…
Nie wiedziałam, że można analizować psychikę człowieka na podstawie tego, jak on widzi kleksy. Czy to obiecujący test?
@observer
Percepcja a interpretacja to chyba dwie różne rzeczy?
O tym m.i. pisalam: interpretowanie = analiza formy, percepcja=zauwazenie formy.
@kruk
Rorschach (to wlasciwa pisownia, przedtem zgubilam literke) to test uzywany od lat, tz od czasow w ktorych pojecie „evidence based” bylo o wiele luzniejsze.
Cos w nim jest , choc chyba nie ma dostatecznie rygorystycznych badan by wnioskowac kiedy da sie uzyc, z wyjatkiem dosc specyficznych lub krancowych wypadkow.
„z wyjątkiem dość specyficznych przypadków”
Przypominają mi się aż dwa dowcipy Masztalskiego… Oba frywolne.
@Gammon No.82
22 października o godz. 20:23
Antropologia obrazu, semiotyka, filmoznawstwo. No znajdzie się parę tych mniej lub bardziej szczegółowych nauk, dla których przedmiotem badań jest obraz/fotografia i coś się tam odkrywa. A jeśli nie chodzi ci o takie intersubiektywne pisanie o obrazach, to humanistyka cyfrowa wykorzystuje różne programy komputerowe do analizy „big data”, w tym także wielkich zbiorów obrazów.
@Gammon
„Jak działa percepcja. Dlaczego jeden widzi na obrazie coś, czego inny nie widzi. ”
Z perspektywy matki-obserwatorki, laika, percepcja,interpretacja, to intuicja.
Dlaczego, z pamiętnika owej matki, jej syn podczas gry w kosza, samym w rzucie doń zderza się z innym uczniem, niefortunnie spada, nie może podnieść sie, wstać na nogi, niski próg bólu, strach, unieruchomienie,
w głowie, co robić, mama w pracy ,siorka też, (osoba pełnoletnia mogąca ,musząca odebrać dziecko)
Szkoła dzwoni do matki, uruchamia procedury związane z bezpiecznym transportem młodzieńca na chirurgię dziecięcą, do Rybnika, u nas taki oddział zamknięto, matka pod szkołą, transport karetką, nie tylko bezpieczniej, ale pacjent przewożony nią jest traktowany priorytetowo!
I masz, lekarz który przyjął dziecko na SOR, staje z jego zdjęciem rentgenowskim, przy skanerze rentgenowskim ,zasępia się, zaprasza mamę, mówi niestety bardzo paskudne złamanie kości strzałkowej.
Niemal u jej podstawy, sęk, niczym przyrżnięty siekierą, widocznie uszczerbienie po zewnętrznej stronie nogi, dokładnie tam, gdzie dzieciak stąpa cała swą siłą,buty przydeptuje bardziej po zewnętrznej stronie pięty, na bosaka nie w butach pływa chyba tak lubi!
Mamuśka blednie, lekarz, uspokaja łapiąc za słuchawkę telefonu, i sprowadzając odsiecz, Chirurga Dziecięcego.
Gdy przychodzi, matka się odsuwa, czeka na werdykt, nie słyszy rozmowy tych dwojga, (myślę co mnie nie czeka ze strony jego ojca, bo to zawsze moja wina)
Pierwszy z lekarzy mówiąc się odwraca do mamy, słyszy „pozostało mi panią przeprosić, za niepotrzebne nerwy, to uroda kości pani syna, a całość to tylko stłuczenie.”
Drugi Chirurg pożegnawszy się odszedł, ten postał jeszcze nad zdjęciem syna, w przyszłości, już będzie wiedział, co można jeszcze zobaczyć, ponad to co znał i czego się wyuczył.
@ppanek
Frywolnosc w kontekscie Rorschacha to klasyka 🙂 Ale test jest uzyteczny np takze w diagnostyce schizofrenii.
@karat
„Coś w nim (teście Rorschacha) jest.”
Bardzo ciekawy artykuł. Wczoraj ten test skojarzył mi się z psychanalizą i, sądząc po epoce, w której powstał, chyba ma z nią coś wspólnego. Wyłowiłam zdanie, które chyba trafia w pytanie @Gammona;
Rorschach originally thought of it as a perceptual experiment, not a diagnostic test. But he gradually realised that different kinds of patient – and people with different types of personality –showed systematic differences in how they saw the inkblots.
Czyli chodziło pierwotnie o badanie zdolności spostrzegania – tak to rozumiem. Potem przyszła rewelacja, że sposób postrzegania ujawnia cechy osobowe. Tu i ówdzie czytywałam, że ludzie z zaburzeniami psychicznymi mogą być artystami, kiedy swoją percepcję świata przedstawiają w malarstwie. Geniusz to chyba z definicji odchylenie od normy.
W związku z testem Rorschacha przypomniał mi się teścik, który mi zaaplikował pewien młody Węgier na wakacjach nad Balatonem. Mogłam mieć wtedy 18-19 lat. Test polegał na przyjrzeniu się 6 bardzo prostym znakom graficznym i dorysowaniu do nich tego, co się człowiekowi z nimi skojarzy. Nie pamietam wszystkich znaków ale interpretacja moich rysunków wydała mi się zbieżna z tym, co sama o sobie wiedziałam. Jednego mój znajomy nie potrafił zinterpretować. Znak był jakąś krzywizna, z której próbowałam zrobić przestrzeń kosmiczną.
@kruk
Wyłowiłam zdanie, które chyba trafia w pytanie @Gammona
Gammon rzucil zagadnienie i zniknal, wiec narazie raczej nie ma co dalej zgadywac o co chodzilo 🙂
Rorschach wykrywa powazne zaburzenia, a leczenie powoduje zmiany w percepcji kleksow, ale czy nadaje sie do analizy normalnej psychiki chyba nie wiadomo.
Dawno temu uczyl mnie stosowac ten test bardzo inteligenty psycholog, rownoczesnie aplikujac go mnie, i bylo to bardzo ciekawe. Dodatkowym ciekawym szczegolem byl fakt ze on sam byl niewidomy 🙂
@bubekró
… humanistyka cyfrowa wykorzystuje różne programy komputerowe do analizy „big data”, w tym także wielkich zbiorów obrazów.
Jakie rodzaje obrazów są przedmiotem badań? Można pomyśleć o dziełach sztuki ale również o wszelkich innych tworach wizualnych – stąd pytanie.
@karat
Dodatkowym ciekawym szczegolem byl fakt ze on sam byl niewidomy
To stawia zagadnienie percepcji w zupełnie innym świetle. Osoby niewidome podobno kompensują brak wzroku innymi zmysłami. ale żeby móc interpretować percepcję wizualną innych? Czy ten człowiek miał kiedyś wzrok ale go stracił? Podobnie nie mogę pojąć jak osoby głuchonieme dochodzą do rozumienia języka, w tym również pojęć abstrakcyjnych.
@kruk
23 października o godz. 17:56
Co sobie badacz zamarzy i do czego ma dostęp, a ma do milionów plików.
@bubekró
P.S. Kołakowski w swoim mini wykładzie o luksusie pisze, że kiedyś będzie możliwe tworzenie doskonałych kopii słynnych obrazów. Nie wymienia technologii cyfrowej ale chyba bez niej by się nie obeszło w takich reprodukcjach. Byłyby one wynikiem ubocznym acz praktycznym „humanistyki cyfrowej’?
@kruk
To jest test. Kleksy sa ponumerowane i jest lista typowych (=czestych) „odpowiedzi” (asocjacji) na kazdy z nich. Szczegolnie agresywne, nietypowe odpowiedzi beda istotne bez wzgledu na to jaki kleks je wywolal, a jeszcze bardziej jesli wywolalo je kilka kleksow. Dlatego fakt ze egzaminator sam ich nie widzi nie jest szczegolnie istotny, a moze nawet zwieksza obiektywnosc testu.
@karat 19:16
Dziekuję. Nie pomyślałam, że test musi być wystandaryzowany, aby umożliwić wykrywanie odchyleń od normy.
@Bohatyrowiczowa
Nie ma co pomagac, bo wlasnie chodzi o to ze w samych kleksach niczego nie ma. Nakladamy na nie to co my sami mamy w glowie. Arkusz jest tak samo dobry jak wiekszosc innych odpowiedzi.
@bubekró 18:43
Mógłbyś dać przykłady marzeń badaczy? Jestem ciekawa co sobie badacze dzisiaj wybierają w dziedzinie tak rozległej jak humanistyka.
A fakt ze raz dawno mi to pokazano, nie znaczy ze umiem sie tym poslugiwac, tylko ze wiem mniej wiecej o co chodzi.
@Bohatyrowiczowa 19:49
Możesz spróbować autodiagnozy i zastanowić się, jakie uczucia budzi w Tobie ten nadpalony arkusz papieru i czy łączy się z jakimś przeżyciem. Może też tak być, że Twoje skojarzenie jest zupełnie przypadkowe i nie ma czego w nim się doszukiwać, podobnie jak w wielu naszych snach.
@Karat
Dziękuję.
Bałam się tylko jednego,ze okaże się że nie mam autorytetu.
Co równało by się z bylejakością w postępowaniu, i dalej
jak sama w sobie nic nie mam to co przekazałam potomstwu.
@kruk
Lepiej nie mącic ludziom w glowach… 🙂
„Lepiej nie mącic ludziom w glowach…”
Już trochę na to za pozno, ale to zawsze refleksja i reset, mnie to akurat bardzo potrzebne, usłyszeć że widzę po swojemu ale we właściwym kierunku!
@ Drogie Panie
Już minęło.
Dla równowagi tutaj zamiast motyla,ćmy..
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/1/1d/Normalized_Rorschach_blot_01.jpg
Widzę, maskę halloweenową?
W życiu jeszcze nie wydrążyłam dyni?
Czeka mnie wieczna zabawa czy wręcz przeciwnie?!
@Bohatyrowiczowa
Zuważyłam, że użyłaś slowa „karta” w odniesieniu do jednego z obrazów testu Rorschacha i w dodatku oczekujesz od tego testu zarysowania perspektyw na przyszłość. Ciekawą interpretację swojej osobowości możesz otrzymać traktując test Rorschacha jak wróżenie z kart. Oto wynik dla mnie:
Jesteś chorym degeneratem. Powinieneś zostać zamknięty na zawsze. Są duże szanse, że aktualnie jesteś poszukiwany przez policję. Bóg wie za co.
Twoje głęboko umiejscowione kompleksy sprawiają, że stale masz perwersyjne fantazje seksualne obejmujące zwierzęta i sprzęt rolniczy.
Ludzie, którzy odpowiadali tak jak Ty najczęściej umierają zastrzeleni przez zazdrosnych małżonków ich daleko posuniętych w latach kochanków.
Twoje upośledzenie jest dotkliwe, ale nadal możesz odnieść sukces, o ile nie próbujesz zaangażować się w aktywność bardziej złożoną niż pisanie poradników. Powtarzaj sobie tylko: „w najlepszym razie jestem przeciętny”. Obniż swoje oczekiwania wobec siebie, a nie będziesz zawiedziony. Obniż je bardzo. Nie zaszkodzi także jak od czasu do czasu upijesz się do nieprzytomności.Źródło:https://www.sadistic.pl/test-rorschacha-vt238956.htm
Zrobiwszy sobie ten test online dostaniesz wyjaśnienie w jakim celu zamieszczono go w sieci.
@Kruk
„Zuważyłam, że użyłaś slowa „karta” w odniesieniu do jednego z obrazów testu Rorschacha i w dodatku oczekujesz od tego testu zarysowania perspektyw na przyszłość.”
„Karta” jednak nie ta z talii kart, hm perspektywy też nie, raczej wróżenie z fusów kawy.
Maską „cukierek albo psikus” słodycz może jeszcze doszczętnie zapakowana,
na stałe wpisana w skład ozdób choinkowych, 3 tygodnie świetności, i blisko rok zapomnienia, psikus od losu.
Test zrobię ale wynikiem się raczej oficjalnie nie pochwale, bo pewnie w kilka sekund po jego zakończeniu, zdejmie mnie snajper z okna?!
Twój wynik mnie rozłożył, a w łańcuchu pokarmowym, zajmuję zaszczytne miejsce, na już, na chwilę, na długo przed głównym posiłkiem!
Kobieta zmienną jest:
„Jesteś niezrównoważony, jednak nadal zdolny do funkcjonowania w społeczeństwie. Ledwie.
Powinienieś rozważyć dobrowolne umieszczenie się na oddziale zamkniętym, do czasu aż okaże się co jest z Tobą nie tak. Nie powinieneś zostawać bez opieki nawet na chwilę, ponieważ twoje dziwaczne pomysły mogą wpędzić Cię w kłopoty. Znowu.
Ludzie, którzy odpowiadali podobnie jak Ty, nie potrafiliby zmienić opony w samochodzie, choćby zależało od tego ich życie. Twoja obsesja oglądania „Rozmów w toku” i „Trudnych spraw” wskazuje na głębsze zaburzenie – takie które mogłoby stać się inspirującym wyzwaniem dla całego zespołu psychoterapeutów.
Trzeba jednak pamiętać, że nie będziesz żyć wystarczająco długo, żeby móc korzystać ze skutków terapii. Powinienieś rozważyć przekazanie swojego ciała na eksperymenty naukowe, a nawet zapłacenie, aby zostało przyjęte.”
🙂
Czym sie rozni zdjecie naukowe od zdjecia nienaukowego. Chyba tym ze to pierwsze wzbogaca intelektualnie a to drugie jest informacyjnym chalasem. To co dla jednych jest smieciem dla innych moze byc skarbem. W ten sposob rozmawiamy ale nie jestesmy zdoli do porozumienia/zrozumienia. Generowanie nowej wiedzy jest niestety nieczestym zjawiskiem. Pozwalamy prezydentowi Francji na gloszenie bzdur jak ta z amazonskim tlenem. Dezinformacja wygrala z jezykiem nauki.
Jest ciekawy artykuł w nowej Polityce tutaj tyczacy zgubienia atrakcyjności seksualnej przez mężczyzn z tzw partnerskich związków – w oczach ich żon.
Czyli że; jeżeli przewijasz berbecia i gotujesz mu kaszkę, nastepne „twoje dziecko” może być potomkiem drwala z Bieszczad lub kolegi żony z gimu.
Ładna perspektywa.
„Czyli że; jeżeli przewijasz berbecia i gotujesz mu kaszkę, nastepne „twoje dziecko” może być potomkiem drwala z Bieszczad lub kolegi żony z gimu.”
Czy aby wziął pan te kilka słów napewno z tego artykułu co poleca?
A może jego źródłem jest pamiętnik połowicy czytany pod kołderką w
świetle z ekranu telefonu komórkowego?
Tematami artykułu były:
Chęć powrotu do wygodnego życia u boku misia z zasobnym portfelem,
młodych kobiet, bo to co nas podnieca, to ?
Brak im poczucia mocy sprawczej, że gonitwa po pracy, zakupy, przygotowanie obiadu, wytarcie kurzu, może dawać satysfakcję,
i jest jeszcze coś, seks też wtedy smakuje dużo lepiej,
jest formą relaksu, i nagrodą,aby starczyło siły na pierwszy pocałunek, reszta układa się sama, dotyk to ulga, dla spracowanych rak nóg,
ja tam wolałabym/wolę kontakt z mięśniami, zamiast flaków!(swoimi)
Temat drugi dotyczył, ojcostwa wbrew regułom,wpadka z męskiej perspektywy, zostałem ojcem, bo odstawiła pigułki!
O co z tym kaman to nie wiem, a On zabezpieczyć sie nie mógł?!
Seks rodem z kosmosu, to nie z powodu halucynacji,mętnego wzroku
luby to nie Brad Pitt, w tejże chwili, tylko owulacja!
Gasi sie pożar z głową!
Swoja drogą, to okrutne, utrzymywać bez miłości,obarczać tak dziecko,
to nie jest tak jak w temacie wieloletni efekt gwałtu, to coś zgoła innego!
Obserwujący pora zmienić okulary?!
@Slawomirski
Zgodnie z regulaminem:
„Celem Konkursu jest:
zgromadzenie zdjęć dokumentujących świat nauki: obrazy ukazujące obiekty i efekty badań, naukowców przy pracy czy aparaturę badawczą,”
Patrząc na kategorie (https://commons.wikimedia.org/wiki/Commons:Wiki_Science_Competition_2019_in_Poland/Categories), można domniemywać, że „obiekty badań”, to raczej obiekty badań biologów czy chemików niż semiologów czy karnistów.
@ppanek
25 października o godz. 9:01
Ja tam widzę zdjęcia załadowane w 2017, więc to chyba nie z tegorocznego konkursu (ten jeszcze nie ruszył).
W 2017 ~15% fotografii zostało „zdyskwalifikowanych”
https://commons.wikimedia.org/wiki/Category:Obviously_ineligible_submissions_for_WSC_2017_in_Poland
Akurat częściej odrzucano zoologiczne (kotki) niż botaniczne (kwiatki)
Jesteśmy z Jackiem terapeutami, budujemy wiedzę o świecie na podstawie obserwacji, z czym przychodzą ludzie, i obserwuję, że dziś wśród moich pacjentek nie brakuje również tych rozczarowanych modelem partnerskim – bo mężczyzna w roli gosposi przestaje być dla nich obiektem interesującym w sensie seksualnym.
Nawet okulary niewiele pomogą jeżeli sie czyta nieuważnie.
Ok.
Oddaję honor, czytałam to wczoraj wieczorem, dziś do tego nie wracałam.
” bo mężczyzna w roli gosposi ”
Zaraz po tym, to przeczytawszy,oddałam się myśli, czy nie krzywdzę młodego każąc mu zmywać, samemu sobie prać,wycierać u siebie kurze,przymierzam się to zlecenia mu umycia okna u siebie, ale teraz to już nie wiem.
Myślałam że czym skorupka za młodu tym…
Matka wychowuje syna, może nie na Bonda, ale tak z głową na Roberta Makłowicza, nie tylko by utrzymał rodzinę, ale ją i nakarmił,a gdy jego wybranka bedzie mu rodzić kolejnego potomka, zadba o dom pod jej nieobecność, z pomocą maluczkich…
Punkt dla Ciebie!
(zalecenie,częściej myć okulary,i nie zatracać się w myślach czytając)
@ppanek
Prezydent Francji i podobnie bezmyslni jak on(Tusk, premier Kanady) uzywali zdjec palacych sie lasow celem poparcia gloszonych bzdur ze tam pali sie las a nam tutaj tlenu zabraknie. Wzbudzanie publicznej paniki czy histerii szkodzi nam wszystkim.
@observer
… nie brakuje również tych rozczarowanych modelem partnerskim – bo mężczyzna w roli gosposi przestaje być dla nich obiektem interesującym w sensie seksualnym.
Nie jest to wielkie odkrycie, istnienia takiego gatunku kobiet dowodziła jeszcze niedawno popularność powieści Barbary Cartland. Ciekawe natomiast jak to zjawisko – pociąg seksualny tylko do silnego, dominującego samca – wygląda ilościowo i czy są jakieś dostrzegalne trendy przemian.
Mogę osobiście poświadczyć, że są kobiece osobniki, u których szacunek i ciepłe uczucia wzbudza mężczyzna gotowy do pomocy w domu i przy dzieciach. Nie zapomnę podziwu, jaki za młodu wywołał we mnie jeden duński inżynier, który po obiedzie założył fartuch i przygotował deser, żeby dać odpocząć żonie. Pomyślałam wtedy, że to jest dopiero prawdziwy mężczyzna. Typ macho przekonanego o tym, że pomaganie w domu go poniża, budzi u wielu kobiet odrazę. I nie jest to wynikiem indoktrynacji feministycznej. Myślę, że w każdej epoce mężczyzna wrażliwy na sytuację kobiety miał u niej większe szanse.
Literatura piękna i różne biografie pokazują, że stosunek kobiet do mężczyzn może byc nawet opiekuńczy. Jeden słynny przykład – Georges Sand, która Chopinowi stworzyła wspaniałe warunki do twórczości niczego w zamian nie oczekując (nawet rozkoszy cielesnych, jako że Chopin był chory).
Kobiety przepracowne wskutek łączenia pracy zawodowej z pracą w domu i z dziećmi, mogą marzyć o modelu dzielącycm obowiązki na tradycyjną modłę. Wcale jednak z tego nie wynika, że każda z nich chciałaby dominującego samca. W artykule, na który się powołujesz, jest sugestia, że możliwa jest umowa między równymi partnerami o to, jak podzielą między siebie obowiązki, i może im wypaść, że tradycyjny podział ról jest dla nich optymalny. To nie ma nic wspólnego z instynktem uległości czy dominacji, chodzi o tylko o dobrostan rodziny.
Inną sprawą jest jak to widzą mężczyźni. Mogę sobie wyobrazić, że żyjąc z nie pracującą zarobkowo żoną tradycyjny samiec lekceważy wkład kobiety, siebie mając za jedyną opokę rodziny. Znam nawet młode kobiety przekonane o tym, że tylko dzięki swojej niezależności finansowej mogą utrzymać poważanie małżonka.
@Kruk
„Znam nawet młode kobiety przekonane o tym, że tylko dzięki swojej niezależności finansowej mogą utrzymać poważanie małżonka.”
Skoro już do tego nawiązałaś, niezależność finansowa”w związku,
jak to jest,być powinno, który model jest dobry, który zapewnia, może dobrze wpływa na stosunki wobec siebie. kto jest zarządca, decyduje kto za co, opłaty, życie, itd?On trzyma kasę,ona, dzielą się płatnościami,
z tym że dziecko utrzymuje raczej matka, ubrania,wszystko?(oczywiście w związku)
Czy byłoby przestępstwem,zaproponowanie mu, by tą samą kwotę, którą ona wydaje na dziecko, on też odłożył, dla niego?
Podsuma czy jest jakiś sposób dobry niezawodny, który łączy nie dzieli przy niedomówieniach, na co i kiedy zostały wydane pozostałe pieniądze? Odłożone, co robi z kwotą spożytkowaną dla siebie jego wyłączna sprawa?
– – –
Nauka Polska konkursowo dostrzega w sobie lepiej lub gorzej wizerunkową plamę
– – –
– – –
Dla lubiących dłuższe niż obrazek teksty:
„…Rosnąca liczba badań pokazuje, że wskaźniki stosowane w testach projekcyjnych nie mają nic wspólnego z cechami, które rzekomo reprezentują.
(…) Ludzie inteligentni wypadają w badaniu o wiele gorzej, ponieważ im dłuższe podają odpowiedzi, tym większa jest szansa, że ich profil będzie zaburzony (…)
Ze względu na brak jakichkolwiek badań uzasadniających zastosowanie do tego celu testów projekcyjnych, powinno być zabronione stosowanie (m.in) Testu Plam Atramentowych Rorschacha…” (c) dw
– – –
@Gekko 25 października 18:40
Akcja przeciw nadużywaniu testów projekcyjnych nie przeszkadza w utrzymywaniu się wiary w ich skuteczność w dziedzinie badań rynku. Porównaj:
http://mitynauki.pl/2012/02/28/testy-projekcyjne/ i
https://www.webankieta.pl/blog/techniki-projekcyjne-sposob-na-zbadanie-ukrytych-opinii-i-znalezienie-kreatywnych-rozwiazan/
zwracając uwagę na daty obydwu publikacji.
@PPanek
Czy mogłabym prosić Gospodarza, o usunięcie moich niżej wymienionych wpisów? Z góry dziękuje.
Bohatyrowiczowa
23 października o godz. 19:49
Bohatyrowiczowa
23 października o godz. 20:55
Dla mnie używanie “testu plam “ Rorschacha w diagnostyce jest ròwnie wiarygodne jak wròżenie z fusów. Kolejna sucha gałąź – podobnie jak eugenika – drzewa nauki.
@kruk 17:21
Zgadzam się z tobą, widzałem różne warianty związków. Ale widziałem też jakie seksualne emocje budzi u kobiet rozbierających się striptizer.
Mężczyźni – któż podobno są wzrokowcami – nie reagują tak entuzjastycznie na widok striptizerki.
Kolorowych?!
https://www.youtube.com/watch?v=eQji1bEXwc0
@Bohatyrowiczowa
…jak to jest,być powinno, który model jest dobry, który zapewnia, może dobrze wpływa na stosunki wobec siebie. kto jest zarządca, decyduje kto za co, opłaty, życie, itd?On trzyma kasę,ona, dzielą się płatnościami,…
Obawiam się, że nie istnieją żadne modele i wszystko zależy od osobowości i poziomu zarobkow partnerów. Problem, kto zarządza pieniędzmi rozwiązuje się w sposób naturalny, kiedy jedna ze stron nie chce sobie zawracać głowy finansami i gestię wspólnej puli ceduje na partnera/partnerkę. Taka sytuacja zakłada jednak, że strona zarządzająca szanuje potrzeby strony ustępującej. Znam też sytuację kiedy obie strony pokrywają solidarnie wydatki wspólne i każda dysponuje swobodnie resztą swoich dochodów i majątku. Nie sposób jednak uniknąć konfliktów przy dochodach ledwie wystarczających na życie albo kiedy jedna ze stron jest samolubna i nieuczciwa. Niestety oba te przypadki najczęściej występują łącznie.
Zważywszy na naturę ludzką finansowa zależność od partnera bywa niestety pułapką. Dlatego tyle kobiet wybiera łączenie obowiązków domowych z pracą zarobkową, mimo że skutkiem jest codzienne zagonienie.
Osobną sprawą jest autentyczna potrzeba aktywności zawodowej wśród kobiet, wtedy chodzi o dużo więcej niż zarobki dające finasową niezależność.
@observer
… widziałem też jakie seksualne emocje budzi u kobiet rozbierających się striptizer. Mężczyźni – któż podobno są wzrokowcami – nie reagują tak entuzjastycznie na widok striptizerki.
Nigdy nie czułam potrzeby oglądania męskich striptizów ale widziałam jeden słynny w filmie „Full Monty” łącznie z reakcją kobiecej widowni. Myślę, że powody tej reakcji są bardziej złożne niż fizyczne pobudzenie na widok męskiej golizny. Wiele znaczące może być poczucie triunfu przy takiej manifestacji zrównania pozycji obu płci. Kobieta jest psychicznie obciążona koniecznością przypodobania się mężczyźnie. Zadręcza się niedoskonałościami swojej figury i twarzy, zmarszczkami i wszystkimi objawami – nie mówię już starzenia – ale nawet przechodzenia w wiek dojrzały. Mężczyźni takich udręk nie przeżywają. Dlatego męski striptiz musi dawać kobietom poczucie odwetu za te ich wszystkie, nierzadko daremne, starania. Wtedy to atrakcyjność mężczyzny staje się obiektem oceny. W życiu codziennym kobiety muszą znosić taksujące spojrzenia i pogwizdywania mężczyzn, na takim spektaklu same mogą sobie na faceta pogwizdać.
P.S. Jednym z nieprzyjemnych wspomnień z mojej młodości jest incydent pewnego piątku na studiach, kiedy to chłopcy mieli wojsko a dziewczyny gimnastykę. Tak się złożyło, że w strojach gimnastycznych musiałyśmy przejść przez korytarz, w którym stały uszeregowane chłopaczyska. Potem jeden kolega powiedział mi, że nam współczuł.
@kruk
Nie znałem twojej interpretacji tego zjawiska, ale duzo kobiet niewatpliwie jest seksualnie pobudzona na takim wystepie.
Ile kobiet, tyle osobowosci.
Atrakcyjność seksualna jest podstawą ekspansji gatunku i wiele kobiet perfekcyjnie z tego korzysta.
@kruk 3:12
Pelna zgoda, tez tak to odbieram. Takze w niektorych popularnych odzywkach niby-wyemancypowanych kobiet (typu „he has a nice ass”) widze glownie nasladownictwo.
@observer
Atrakcyjność seksualna, w obu kierunkach, tez jest zalezna od osobowosci oceniajacej/go. Przypomina mi sie odzywka kolegi, ktory patrzac na pewna kobiete mruknal : jest bardzo ladna poki milczy.
@karat.
„he has a nice ass”
Bardziej wyszukany, ironiczny przykład odwetu przez naśladownictwo: „He is not only a pretty face.”
… jest bardzo ladna poki milczy.
Moja kuzynka usłyszała przypadkiem rozmowę podziwianych przez siebie profesorów politechniki, w której była mowa o koleżankach. Padały gęsto słowa w stylu: „ale fajna d…”
Przyszło mi do głowy, żeby w ramach edukacji seksualnej ostrzegać dorastające dziewczyny przed domniemaniem rycerskości u mężczyzny. Moje pokolenie naczytało się Sienkiewicza, w wyniku czego zderzenie z rzeczywistością bywało wielkim rozczarowaniem. Może jednak dzisiaj stosunki między płciami są bardziej koleżeńskie i otwarte, a przez to uczciwsze.
@observer
Atrakcyjność seksualna jest podstawą ekspansji gatunku i wiele kobiet perfekcyjnie z tego korzysta.
Masz na myśli wabienie urodą i manipulowanie zakochanym mężczyzną? Jest też odwrotna strona medalu – łamanie życia pięknym kobietom przez samców alfa poszukujących trofeów, żeby się z nimi obnosić. Że nie wspomnę o wymuszaniu uległości przez szantaż albo obietnice ułatwienia kariery zawodowej. A są jeszcze rzeczy potworne – w Meksyku ukuto słowo „feminicidio” dla określenia trwającej od lat fali mordów na kobietach w nadgranicznym Ciudad Juárez.
Słusznie kiedyś napisałeś, że seks u ludzi jest sprawą mroczną.
@kruk
Sienkiewicz jako podrecznik do rol mesko-damskich byl problematyczny co do obojga plci.
Atrakcyjność seksualna jest podstawą ekspansji gatunku i wiele kobiet perfekcyjnie z tego korzysta – wydaje mi sie ze @observerowi chodzi o one-night-stands inicjowane przez kobiety. Co prawda w tym wypadku raczej dbaja o to by nie stalo sie to podstawa ekspansji gatunku 🙂
@Kruk
„. Jednym z nieprzyjemnych wspomnień z mojej młodości jest incydent pewnego piątku na studiach, kiedy to chłopcy mieli wojsko a dziewczyny gimnastykę. Tak się złożyło, że w strojach gimnastycznych musiałyśmy przejść przez korytarz, w którym stały uszeregowane chłopaczyska. Potem jeden kolega powiedział mi, że nam współczuł.”
Przyjęłam postawę”stoję patrzę i się dziwuję”(poskromnienie złośnika)?
Dlaczego kolega wam współczuł?
Co nie zostało wypowiedziane, a mogło/miało miejsce?
Moja mama urodziła się w 53, sporo mi opowiadała o swych latach szkolnych, tłukła chłopaków na potęgę, obrywała linijką od nauczycieli, po łapkach, ja też dostałam raz, w pierwszej klasie, za gadulstwo, do teraz mnie ręka piecze jak sobie przypomnę!
Mówisz kluczem jest w-f,w mojej Katowickiej szkole nie mieliśmy własnej sali gimnastycznej, zajęcia odbywały się zima na basenie, a tak to gry zespołowe w Spodku (dojazd, brak szatni kibelka nie udostępniano nam ich) biegi ( piechotką,boisko miedzy blokami na Koszutce, bez ubikacji szatni, trochę ławek, i na oczach miejscowych sie seblakaliśmy
i oczywiście oczach kolegów,a w klasie ich było więcej od nas)
plus sala gimnastyczna szkoły podstawowej wiza wi z naszą, drabinki, materace itd(też się rozbieraliśmy na sali na ławkach przy kolegach).
Pamiętam, jak po cichu odkładałyśmy po trochę pieniędzy, by później kupić dolary od konika i bieliznę na wfcio w Pewexie, koledzy z klasy to dobrzy testerzy!
Zeby za bardzo nie gorszyć, na basenie nasze stroje kąpielowe przypominały podkoszulek zszyty miedzy nogami , co do jednej wyglądałyśmy nie korzystnie,ale fakt basen mieliśmy osobno.
Sporo tych różnic w obyczajowości….
Na sobotnią noc…
https://www.youtube.com/watch?v=4bb6cm_Dg8M
@kruk 16:28
Mam na myśli asymetryczność przyciągania seksualnego.
Pożądanie seksualne jest u mężczyzn bardzo silne i przeważnie nie podporządkowane rozumowi.
Kobieta – tak się domyślam – jest bardziej wybiórcza i może grać swoim powabem.
Nie myślałem o komercyjnym seksie, chociaż asymetria zapotrzebowania potwierdza prawdziwość drugiego zdania.
@observer
Kobieta – tak się domyślam – jest bardziej wybiórcza i może grać swoim powabem.
Teraz chyba rozumiem o co chodziło w zdaniu:
Atrakcyjność seksualna jest podstawą ekspansji gatunku i wiele kobiet perfekcyjnie z tego korzysta
Na pewno są kobiety lubiące, żeby się o nie starano. Stąd częste u mężczyzn przekonanie, że kobieta odrzuca zaloty wyłącznie przez kokieterię, żeby podbić swoją wartość w oczach zalotnika. Genialnie jest to przedstawione w scenie oświadczyn, jakie składa Mr Collins głównej bohaterce „Pride and Prejudice”. Panu Collinsowi nie mieści się w głowie, że jego wybranka mogłaby go nie chcieć i jej odmowę zrzuca na karb owej rzekomo wrodzonej kobietom kokieterii. Mimo, że powieść była napisana 200 lat temu, aktualność tej sceny nie przemija. Dzisiaj niekoniecznie chodzi o małżeństwo ale nieporozumienia są te same. Główna bohaterka powieści tłumaczy zalotnikowi, że jest zbyt uczciwa na to, żeby niepotrzebnie zwodzić porządnego człowieka. Za tę scenę i inne dotyczące ich pozycji wobec mężczyzn kobiety kochają Jane Austen.
Ale, odrzuciwszy komizm takich nieporozumień, mogę zgodzić się, że kobiecie łatwiej jest nie ulec ślepemu popędowi i wzmocnić swoją pozycję grając nieco na zwłokę.
@karat.
Pierwszy raz zastanawiam sie nad takim ujeciem, sprobuje napisac co mi przychodzi do glowy, zobaczymy czy to jakos popycha w kierunku nad ktorym sie zastanawiasz. „Jak sie odkrywa” ma malo wspolnego z percepcja.
Zazwyczaj mało – ale gdy chodzi o „utkanie” czegoś (komórek w tkanki, różnej materii w różne mgławice), zaczyna się interpretacja wizualna.
Nawiasem mówiąc spostrzegłam, że dobry lekarz jest ogólnie bardzo spostrzegawczy.
Tak, ale chyba nie w każdej specjalności jest to jednakowo przydatne.
Ktore moga byc calkiem na zasadzie wolnych skojarzen, jak w Rorshachu, lub polaczone z jakims mysleniem analitycznym (widze cos nowego, co to moze byc, co wiem o sytuacji itd).
Mnie idzie o to drugie – testy projekcyjne wydają mi się szwindlem.
@bubekró
Antropologia obrazu, semiotyka, filmoznawstwo. No znajdzie się parę tych mniej lub bardziej szczegółowych nauk, dla których przedmiotem badań jest obraz/fotografia i coś się tam odkrywa. A jeśli nie chodzi ci o takie intersubiektywne pisanie o obrazach, to humanistyka cyfrowa wykorzystuje różne programy komputerowe do analizy „big data”, w tym także wielkich zbiorów obrazów.
Mam na myśli nauki nieco „twardsze”.
@Bohatyrowiczowa
to intuicja
Obawiam się, że intuicja to takie słowo-wytrych. A może skoro jako maszyna nie mam intuicji, to nie rozumiem, co ludzie w tym słowie widzą.
Nie wiem.
@Slawomirski
Czym sie rozni zdjecie naukowe od zdjecia nienaukowego.
Czasem trudno powiedzieć.
https://cryptozoologycryptids.fandom.com/wiki/Tatzelwurm
https://en.wikipedia.org/wiki/De_Loys%27s_ape
Gammon
Gdy pisalam o sytuacjach w ktorych percepcja ma maly wplyw, mialam na mysli eksperymenty w ktorych interpretuje sie wynik wizualny, jak w krystalografii – w tych wypadkach sam wynik jest dosc jednoznaczny, tz wszyscy widza go tak samo, analiza dotyczycy zwiazku miedzy tym wynikiem wizualnym a badanym zagadnieniem.
Gdy piszesz o interpretacji wizualnej, czy masz na mysli pytanie „co my tu wlasciwie widzimy?” (np co to sa te niby kratery ktore widac na zdjeciu z jakiejs planety), tz etap orientacyjny/rozpoznawczy, czy sytuacje w ktorej jedna osoba cos widzi a druga nic? Moze jesli podasz specyficzny przyklad, bedzie latwiej rozroznic.
To o spostrzegawczym lekarzu to nie ja lecz kruk.
@karat.
Gdy pisalam o sytuacjach w ktorych percepcja ma maly wplyw, mialam na mysli eksperymenty w ktorych interpretuje sie wynik wizualny, jak w krystalografii – w tych wypadkach sam wynik jest dosc jednoznaczny, tz wszyscy widza go tak samo, analiza dotyczycy zwiazku miedzy tym wynikiem wizualnym a badanym zagadnieniem.
No właśnie nie jestem pewien, czy wynik naoczny jest kiedykolwiek zupełnie jednoznaczny. Może jest tak przy prostych bodźcach „jest – nie ma”. Kiedyś fizycy liczyli w ten sposób scyntylacje: ile „iskierek” w pewnym odcinku czasu pojawi się w wyznaczonym polu widzenia na ekranie z ZnS – coś jak liczenie krwinek przy morfologii krwi. Ale nawet przy takiej obserwacji można sobie uroić, że „się widzi”.
https://en.wikipedia.org/wiki/N_ray
A gdy chodzi o obserwację bardziej złożonych obiektów, zwykła „techniczna” obserwacja diagnostyczna daje rozbieżne wyniki – obraz hist-pat, rtg albo wojskowe zdjęcia z rozpoznania lotniczego lub satelitarnego (vide @observer) bywają interpretowane różnie przez różnych oglądających – na zasadzie „czwarta osoba dostrzegła coś, czego pierwsze trzy nie widziały” (albo odwrotnie – jeden coś triumfalnie wykrywa, a następni go korygują: „przecież tu nic nie ma”). Podejrzewam, że w nauce to też może się zdarzyć, tylko zapewne 99,99% takich sytuacji nie trafia do publikacji, bo to nie jest temat nawet dla jakiegoś Journal of Negative Results.
czy masz na mysli pytanie „co my tu wlasciwie widzimy?” (np co to sa te niby kratery ktore widac na zdjeciu z jakiejs planety), tz etap orientacyjny/rozpoznawczy, czy sytuacje w ktorej jedna osoba cos widzi a druga nic?
Nie jestem pewien, czy to są całkiem różne sytuacje – 110-160 lat temu niektórzy astronomowie widzieli na Marsie „kanały” – dla jednych to były obiekty linearne – dla inni nielinearne – część dopatrywała się tam sztucznych budowli, gdy inni stwierdzali „przecież tam w ogóle nic nie ma”, „to złudzenie optyczne”.
https://en.wikipedia.org/wiki/Martian_canal
Oczywiście w tym wypadku nie było jednego obrazu – każdy z nich używał innego teleskopu w innych warunkach atmosferycznych.
Gammon
nie jestem pewien, czy wynik naoczny jest kiedykolwiek zupełnie jednoznaczny
Cztery duze czarne kwadraty na bialym tle zapewne beda dosc jednoznaczne. Wydaje mi sie ze sa czynniki ktore powoduja ze obraz jest wyrazny („jednoznaczny”) – wielkosc elementow, kontrast z tlem, moze cos co dotyczy samych form. Oczywiscie takze tu moga byc rozne iluzje optyczne, ale dodajac do samej wizji jej pomiary mozna w wiekszosci wypadkow je eliminowac, tz zdac sobie z nich sprawe.
W bardziej zlozonych obrazach jeden coś triumfalnie wykrywa, a następni go korygują: „przecież tu nic nie ma” – to jak najbardziej moze byc poniewaz mozg interpretuje formy „dopisujac” brakujace jego zdaniem elementy, tz przybliza wynik do znanych mu form. Mozliwe ze w takich wypadkach trzeba po prostu wielu zdjec, powtorek i pod roznymi katami, by zwiekszyc prawdopodobienstwo dobrego opisu.
@karat.
moze cos co dotyczy samych form
Właśnie to mnie najbardziej ciekawi. Lata temu przeczytałem popularną notatkę prasową, że gdzieś na świecie spróbowali szkolić radiologów na specjalizacji, podsuwając im w pierwszej kolejności do interpretacji „rentgenogramy” uproszczone, stopniowo coraz bardziej zbliżone złożonością do oryginalnych – i (jakoby) szybciej nabywali oni umiejętności interpretacyjne, niż „grupa kontrolna”, nauczana tradycyjnie (z kontekstu wynikało, że tradycyjnie tzn. dostają od razu zdjęcia do analizy). Od tego czasu bezskutecznie próbuję odnaleźć jakieś wiarygodne źródło potwierdzające tę informację. Ale ostatecznie mogę bez tego żyć.
@Gammon
„Obawiam się, że intuicja to takie słowo-wytrych.”
Obawiam się – ja jestem niemal pewna
intuicja – mam coś, jakieś uczucie,że mnie oskarżono,i bez rozprawy, skazano
słowo – jest ich tyle,ale zdarza się dwóm osobom pomyśleć, w tej samej chwili o tym samym bo to raz, tylko wtedy kto jest jego uzurpatorem, a kto twórcą?! jakby się miało tego samego anioła stróża i dwóm osobom na dwóch krańcach Świata, w tych samych chwilach pozwalał mówić i myśleć o tym samym,jednym językiem dwóch płci..
wytrych- strasznie fajna rzecz ( 🙂 )
a tak poważnie zabrać komuś coś gdy nie patrzy,niespodziewanie,
to czy to samo , co przeżyć coś podobnego, i mówić o sobie?
Gdy nie wiem co robić, jak postępować wspominam brata,go pytam,
w listopadzie obchodziłby swoje 44 urodziny….
Gammon bracie co z tym trunkiem?
Już drepcze w miejscu, Żuścik może też, rytualnie go poczęstuje….
Gammon
Nie znam pracy ale brzmi prawdopodobnie. Jest zreszta ogromna i wciaz rosnaca ilosc wiedzy dotyczacej neurobiologii wzroku i percepcji wzrokowej.
Kiedyś byłem na szkoleniu zawodowym z rozpoznawania gatunków glonów planktonowych, gdzie niektórzy uczestnicy prosili prowadzącą o zdjęcia gorszej jakości (w mniejszym powiększeniu), bo w tych mikroskopach, które mieli w pracy, nie byli w stanie dostrzec tylu szczegółów.
@karat.
W bardziej zlozonych obrazach jeden coś triumfalnie wykrywa, a następni go korygują: „przecież tu nic nie ma” – to jak najbardziej moze byc poniewaz mozg interpretuje formy „dopisujac” brakujace jego zdaniem elementy, tz przybliza wynik do znanych mu form.
Zjawisko subiektywnych interpretacji przypadkowych form jest znane również ludziom nie parającym się nauką. Można sobie nagle zobaczyć np. kształt postaci ludzkiej w plamach na kafelkach w łazience, w chmurach, w rzucanych cieniach. Tylko wtedy człowiek niezabobonny zdaje sobie sprawę, że to iluzja. Natomiast kiedy pragnie się koniecznie czegoś dowieść na podstawie obrazu, łatwo ulec samooszukiwaniu się. W artykule podanym przez @Gammona napisano, że nawet jakiś spiritualista podszywał się pod odkrywcę nieistniejących promieni N.
Silne pragnienie dojrzenia czegoś jest pewnie przyczyną zbiorowych złudzeń. Ktoś powie, że widzi zarys postaci Matki boskiej na jakiejś szybie i mnóstwo ludzi zaczyna też go widzieć, do miejsca objawionego cudu walą tłumy i większość „widzi”. Naukowcy nie ulegną byle iluzji ale nie są od nich wolni. Promienie N widział nie tylko ich odkrywca.
@Gammon
Prosper-René Blondlot oznaczył swoje promienie literą N ku czci Uniwersytetu w Nancy. Szkoda, że okazały się nieistniejące. Natomiast miasto Nancy i tak błyszczy w świecie. Mnie na przykład przywodzi ono natychmiast na myśl Place Stanislas – https://en.wikipedia.org/wiki/Place_Stanislas
@kruk
Zjawisko subiektywnych interpretacji przypadkowych form jest znane również ludziom nie parającym się nauką.
Piszac o tym ze mozg interpretuje formy „dopisujac” brakujace jego zdaniem elementy, tz przybliza wynik do znanych mu form mialam na mysli inne zjawisko. Np mozna wziasc zdanie napisane recznie i wymazac czesci kazdej z liter, a nadal bedziesz w stanie je przeczytac.
@karat.
Np mozna wziasc zdanie napisane recznie i wymazac czesci kazdej z liter, a nadal bedziesz w stanie je przeczytac.
Wydaje mi się, że proces mentalny, który opisujesz, jest czymś podobnym do dostrzegania znanych form w przypadkowym ułożeniu plam na jakimś tle. Nie tworzą one na ogół precyzyjnej sylwetki, nasz mózg uzupełnia zarys. W Twoim przykładzie dodatkowo zaangażowane jest bodaj myślenie analityczne, w tym widzę różnicę.
Pomyślałam nagle o znakach Zodiaku – ich nazwy to połączenie obserwacji z fantazją. Pamiętam jak ojciec usiłował pokazać mi na niebie Wielką Niedźwiedzicę a ja nic podobnego do niedźwiedzia nie widziałam, z całej niedźwiedzicy dostrzegałam tylko Wielki Wóz. Ludzie, którzy tworzyli te nazwy, musieli się długo wpatrywać w niebo – jeszcze wtedy czyste. Musiało się to łączyć z poszukiwaniem sensu w układzie gwiazd.
@kruk
W opisanym przeze mnie przykladzie nie ma myslenia analitycznego, to funkcja automatyczna z ktorej nie zdajemy sobie sprawy, nie dostrzegamy ze czegos brakuje.
Niebo „jeszcze wtedy czyste” – znaki Zodiaku pochodza ze starozytnej Mezopotamii. To nie tyle fantazja co mitologia; jak napisalas – poszukiwanie sensu.