Naiwny jak mrówka
Ostatniej warszawskiej nocy biologów podczas wykładu dotyczącego zbiorowisk nieleśnych duże zainteresowanie wzbudziła sprawa motyli modraszków i mrówek wścieklic. Prowadząca wspomniała o nich mimochodem jako o czymś w sumie dość dobrze znanym. Ja też, przysłuchując się, miałem takie wrażenie. Tymczasem temat jest chyba praktycznie nieznany poza wąskim gronem.
Ani prowadząca, ani ja na co dzień nie zajmujemy się modraszkami ani wścieklicami – i nie co dzień o nich mówimy. Są stale w tle naszych zainteresowań i łatwo nam wpaść w pułapkę myślenia, że są banalne. Zapominamy, że może nie dowiedzieliśmy się o nich wszystkiego na podstawowych kursach na studiach, mimo że mowa o zjawiskach zachodzących powszechnie na europejskich łąkach. Postanowiłem więc napisać o nich tutaj – skrótowo, bo można znaleźć teksty napisane przez osoby zdecydowanie bardziej fachowe. Pod warunkiem że w ogóle się wie, że takich informacji da się poszukać.
Modraszki to grupa motyli. Wyróżnia się wśród nich rodzaj Maculinea lub, zgodnie z zasadami pierwszeństwa nazewniczego, Phengaris. Po polsku nie wskazuje się tego rodzaju, a jego przedstawicieli nazywa się po prostu modraszkami (modraszek arion, modraszek nausitous, modraszek telejus itd.). Jak to motyle – zasadniczo lubią tereny otwarte, zwłaszcza łąki kwietne. To o nich często się mówi, że to główni beneficjenci utrzymywania takich łąk (niedawno o tym pisałem). Ale nie każda łąka im odpowiada. Dorosłe mogą się żywić nektarem różnych kwiatów (co prawda są chyba ślepe na kolor żółty), ale gąsienice są z reguły monofagiczne, czyli żywią się tylko jednym gatunkiem rośliny. Jeśli na łące brakuje roślin żywicielskich, dorosłe mogą się odżywiać nektarem innych, ale nie złożą jaj.
Wścieklice to grupa mrówek, głównie z rodzaju Myrmica. Należy do nich wścieklica zwyczajna, z którą pewnie każdy kiedyś miał do czynienia, choć zna ją raczej jako „czerwoną mrówkę”. Oczywiście gatunków czerwonych mrówek jest więcej. Ludowa mądrość głosi, że czerwone są bardziej gryzące niż czarne. Do mądrości ludowych nie ma się co zbytnio przywiązywać, ale owszem, nazwy wścieklica nie nadano im bezpodstawnie. Nie budują okazałych mrowisk, ale oczywiście mają gniazda liczące wiele robotnic. Mogą je zakładać w kępie traw, ale nie ograniczają się do łąk, a nawet wolą lasy, gdzie znajdują przytulne próchniejące drewno.
Jak wiele mrówek – wścieklice lubią spadź. Czasem zdarza się jednak dziwne zjawisko – spadź wydziela ich larwa znaleziona nieoczekiwanie na łące. Wścieklice, zgodnie z instynktem, niezwłocznie zabierają ją do gniazda, żeby zapewnić jej należytą ochronę. I zapewniają. Tymczasem to nie jest larwa wścieklicy, tylko modraszka nausitousa lub telejusa. Ma kształt czerwia i – co najważniejsze – zapach larwy wścieklicy. Wścieklicom to wystarcza, żeby uznać ją za swoją. Taka gąsienica tylko w pierwszej fazie żyje na roślinie żywicielskiej (krwiściągu lekarskim), odżywiając się jej sokiem i tkanką. Żeby urosnąć i rozwinąć, a wreszcie przepoczwarczyć, potrzebuje zjeść coś innego. Ni mniej, ni więcej – kilkaset larw wścieklic. Jeśli więc ma szczęście, przez prawie rok żyje w gnieździe, gdzie jest chroniona przez dorosłe siostry adopcyjne i zjada niedorosłe przybrane rodzeństwo. Podobnie zachowuje się modraszek arion, z tym że pierwszą fazę życia spędza na roślinach, które znamy jako oregano lub tymianek.
Modraszki alkon i rebeli też w pierwszej fazie potrzebują konkretnego gatunku rośliny (goryczki), a potem udają larwy wścieklic. W odróżnieniu od opisanych kuzynów nie są jednak drapieżne. Udają larwy mrówek jeszcze bardziej, pozwalając przybranym siostrom się karmić. To zwyczajne pasożytnictwo lęgowe znane ze świata kukułek.
Silne wyspecjalizowanie symbiotyczne sprawia, że modraszki są bardziej narażone na lokalne wyginięcie. Krwiściąg czy goryczka nie rosną wszędzie, można je znaleźć z reguły na podmokłych łąkach, zwanych np. trzęślicowymi (stąd moja okołobagienna znajomość tematu). Wścieklice są powszechne, ale może się zdarzyć, że z jakichś względów gdzieś ich zabraknie. Gdy brakuje któregoś ogniwa, lokalna populacja ginie.
Piotr Panek
fot. Marcin Kutera, licencja CC BY-SA 4.0 (pierwotna publikacja na Wikimedia Commons)
PS O modraszkach oszukujących wścieklice kiedyś można było usłyszeć na seminariach Centrum Ochrony Mokradeł. Najbliższy Światowy Dzień Mokradeł organizowany przez to stowarzyszenie przyjmie odmienną niż zwykle formułę – będzie poświęcony krajom, z których pochodzą uchodźcy, którzy znaleźli się na polsko-białoruskiej granicy. Konferencja odbędzie się online 5 lutego – z udziałem prelegentów z Bliskiego Wschodu oraz Północnej i Środkowej Afryki, a więc będzie anglo- i francuskojęzyczna.
Komentarze
Polskie nazewnictwo rodzajowe w zasadzie nie istnieje
jakieś podobieństwa z ludzkim rodzajem?
@żabka
Nie wiem, ja jem więcej niż jeden gatunek roślin, choć w pierwszej fazie życia czerpałem całe pożywienie przez łożysko, a takie własnoustnie spożywane było nie roślinne, tylko mleczne. Widzę też żółte kwiaty, choć nektaru z nich raczej nie wypijam (zdarza mi się z białych kwiatów jasnoty).
Tak praktycznie rzecz biorąc, można się zastanawiać, czy byłoby bardziej żal wrednego modraszka czy tej oszukiwanej wścieklicy. Chociaż antropocentryzm jest tu, rzecz jasna, nie na miejscu. Liczy się (w przyrodzie) rozmaitość gatunków.
Jednak snując sobie dalej skojarzenia… to właśnie teraz się okazuje, że elektorat pisofilny jest wiekowy.
A jak zabraknie wścieklicy, to modraszek…
Bardzo ciekawy wpis. Wścieklice są gwarantem przeżycia modraszków kosztem własnej populacji. Z tekstu pana Panka nie wynika jednak, że modraszki zagrazają przetrwaniu wścieklic. Z ludzkiego punktu widzenia jest to niesamowity przykład koegzystencji. O mało co nie napisałam “pokojowej” ale konfliktową też jej nie można nazwać.
@kruk 30 STYCZNIA 2022 2:24
Witaj! Long time no see :)
@kruk
Jeśli modraszki zagrożą występowanu wścieklic, zagrożą też własnemu.
Analogicznie do komentujących przede mną, uważam tekst za ciekawy – sam w sobie – ale dający również pole do rożnego rodzaju analogii, skojarzeń, jak również paraleli.
Swoją drogą wścieklica to również „Jan Maciej Karol Wścieklica” – tytułowy bohater jednego z dramatów Witkacego, ale nie jest to żadna paralela, którą wcześniej awizowałem. Raczej dygresja.
I żeby nie przedłużać, jak również nie zmajoryzować dyskusji, pierwsza z brzegu analogia – o której prawa dopominała się @żabka konająca – czyli, podobieństwa z rodzajem ludzkim, a ja dodam z rodzajem ludzkim w polskim i historycznym wydaniu.
Bo czyż wścieklicą nie można nazwać Konrada Mazowieckiego, który w roku…powiedzmy, że było to dosyć dawno… zaprosił do swojego mazowieckiego gniazda larwy modraszki w postaci rycerstwa krzyżackiego do walki z niewiernymi, czyli z punktu widzenia Konrada, sprawy jak najbardziej słusznej, czy wręcz koniecznej.
Co działo się w kolejnych latach wiadomo – wystarczy przypomnieć osobę komtura ze Szczytna.
Ale w tym momencie łatwe analogie z wścieklicą i modraszką się kończą, bo na scenę wkracza ,już nie wścieklica, ale przedstawiciel gatunku mrówki czarnej, czyli Litwin Jogaiła i w 1410 roku na grunwaldzkich polach pokazuje, że ród mrówek nie jest taki wcale naiwny, czyli powtarza się prawda z ludowego powiedzenia; „Co dwie mrówki, to nie jedna”.
Bardziej drżałbym o los modraszek.
Z reguły na jedno gniazdo mrówek przypada jedna, góra kilka gąsienic. Podobno jednak zdarza się, że jest ich tyle, że, wyjadają larwy mrówek w takim tempie, że kończy się to zanikiem gniazda i śmiercią głodową samych gąsienic. Przeeksploatowanie zasobów to nic niezwykłego w ekologii. Ewolucja nie planuje.
@ppanek
Istotnie. Ale jeśli istnieją jakieś cechy genetyczne, które sprzyjają przeeksploatowniu mrowek, będą usuwane z polulacji.
Nadmiar pasozytów zabija populację żywicieli….
Coś w tym jest.
Dotyczy to zarówno populacji owadów, jak i ludzi…
Wyróżniam trzy groźne odmiany pasożytów.
Religie, ideologie, lichwę…
Są w stanie zniszczyć każdą populację na świecie.
Artykuł, jak już pisałem ciekawy i skłaniający do wielu przemyśleń, ale morał płynący z jednego ze zdań, muszę stanowczo obalić.
Chodzi oczywiście o zdanie:
„To zwyczajne pasożytnictwo lęgowe znane ze świata kukułek.”
To nie jest pasożytnictwo – to jest tylko i wyłącznie inteligencja.
Kukułki są po prostu bystre.
wd-59 jak zwykle wniósł powiew świeżości swoimi przemyśleniami, aczkolwiek nie da się ukryć, że jest on następstwem bytności na jednym z blogów.
A tak na marginesie, czy nie wiesz jak tam można dostąpić zaszczytu publikacji swoich komentarzy na blogu obywatelskim?
Czy są tam jakieś zapisy, może jakieś numerki, ewentualnie zbierają się i debatują jakieś ciała, które następnie w zamkniętym pomieszczeniu podejmują decyzję?
Na jakich zasadach ten cały zakątek z wieczną burzą mózgów działa?
A teraz uwaga merytoryczna co do treści Twojego komentarza.
Na pewno zgadujesz, że będzie o religii, bo wszyscy w zasadzie wiedzą, że w tym się specjalizuje.
I rzeczywiście chodzi o religię i jej typową pasożytniczą funkcję.
I mam w tej chwili pytanie.
Jak sądzisz, w jaki sposób, niewielkie plemię, we współczesnej terminologii nazywane „narodem”, pomimo znanych przeciwności losu na przestrzeni niemalże kilku tysięcy lat, utrzymało się na powierzchni, zachowało swoją specyfikę i cały czas nie rezygnuje – nawet w dzisiejszej, współczesnej rzeczywistości – z religii jako ważnego, a może najważniejszego filaru swojej obecnej tożsamości?
Wiem, że powiesz, że nie jest to zasługa religii, ale czy naprawdę uważasz, że teoria o „narodzie wybranym” wszystko tłumaczy?
@samba kukuleczka 30 STYCZNIA 2022 15:13
czy nie wiesz jak tam można dostąpić zaszczytu publikacji swoich komentarzy na blogu obywatelskim?
Ciebie tam odpowiednio potraktują.
Pod każdym nickiem.
samba kukuleczka
30 STYCZNIA 2022
15:13
„jak tam można dostąpić zaszczytu publikacji swoich komentarzy na blogu obywatelskim?”.
Przecież Pan już wypełnia sobą całe uniwersum, Panie kuku. Jeszcze Panu mało?
@ochotnik 30 STYCZNIA 2022 16:40
🙂 🙂 :)
Skoro tu jesteś… @Maupo Cosi to znany troll, ale ucieczka na jego widok jest bezsensowna. Chociaż rozumiem odruch wymiotny. Nie uciekaj spod Hartmana, tam są ciekawi ludzie też.
samba kukuleczka
30 stycznia 2022
15:13
Proste jak budowa cepa.
Kontrola przepływu informacji i gotówki, jest kluczem do rządzenia.
Światem.
Potęga procentu składanego jest niewyobrażalna.
Na szczęście, są alternatywne systemy obiegu informacji i gotówki.
Tyle że nie w naszej czesci globu.
Zachowuje to pewną równowagę, skoro istnieje przeciwwaga.
Dokładnie tak samo zachowuje się przytoczony układ pomiędzy mrówką a larwą.
Za dużo larw, zabije mrowisko….
Zbyt agresywne bakterie czy wirusy, zabiją nosicieli po kilku cyklach, więc nie mają szansy przetrwania.
Ekologia ma bardzo kruchą konstrukcję.
Zarówno ta biologiczna, jak i polityczna i finansowa.
Było takie opowiadanko Lema chyba.
Jak to ziemski statek badawczy wystrzelił dwie sondy na wodną planetę.
Zakłócając równowagę GEOPOLITYCZNĄ stworzeń morskich…..
Ziemianom pozostała zamiast rozmów z cywilizacją, zupa rybna….
Pamiętacie zapewne Wolskiego, z dobrych czasów?
„Laboratorium nr 8” z sześćdziesiątki?
Mrówki mają czas……
Być może, 100 000 lat wystarczy im do stworzenia nowej cywilizacji.
Taką powieść napisała kiedyś również pani Cherryh.
„Region Węża”.
Inna pani, „Gdzie dawniej spiewał ptak”.
Mamusia udzielała mi wielu rad, a jedna z nich była w takim oto brzmieniu:
„Pamiętaj, nie zadawaj się z osobami z marginesu, oraz z tymi, którym brak elementarnej skromności”.
A od @ochotnika – nie da się ukryć – egzystencjalny ascetyzm raczej nie bije po oczach.
wd-59
Pytania jak najbardziej poważne.
A Ty – jako wytrawny analityk procesów geopolitycznych – na miejscu wścieklicy jaką strategię byś obrał?
Co byś doradził wścieklicy, a jak nie lubisz mrówek, to w jaką wiedzę – gdybyś miał taką możliwość – uzbroiłbyś mózg ( mam nadzieję, że coś takiego posiadają) modraszki, które co prawda dzięki wścieklicy żyją, ale są gatunkiem o typowo powiatowym zasięgu?
Osoby, które zżyły się z moimi przenikliwymi komentarzami na blogu szalonych naukowców, pragnę w tym miejscu poinformować, że jako podejrzany, zostałem dzisiaj, w godzinach popołudniowych wymazany. Przed chwilą pobrałem wynik i jest dobrze. Tak dobrze, że jagodom w tym roku – jak zwykle zresztą – nie przepuszczę.
Jest dobrze, czyli trzy razy przeczytałem NIE STWIERDZONO…
…ale cisza Bohatyrowiczowej jest niepokojąca.
Oczywiście markota, R.S-a i Gammona również…
…ale trochę mniej.
samba kukuleczka
30 stycznia 2022
18:44
Są pasożyty.
Są symbioty.
A procesy ewolucyjne trwają….
Biosfera ewoluuje nieprzerwanie.
„…ale cisza Bohatyrowiczowej jest niepokojąca.”
Siedzę z otwartą buzią, zaskoczona w diabli – jednak bywam
i niezbędną, niezastępliwą…
Podlotek, miała dziś wypadek, samochód z nią za kierownicą
został zdmuchnięty z drogi, przewrócił się na bok.
W 40 minut po opuszczeniu przez nią domu, zadzwonił
ktoś z jej numeru telefonu, jeden z dwojga świadków,
którzy ją oswobodzili z samochodu.
Potem nastąpiła cisza, telefon milczał.
Czas się wlókł, dla niej pędził.
Zadzwoniła z kabiny Strażackiej, tak płakała!
Później, przywiózł ją Tato wnuczki do domu,
ze skierowaniami na prześwietlenia, jest stan
pozwolił na oswobodzenie już potrzebnej gdzie indziej
karetki.
Dochodziła do Siebie pod naszą opieką,
co jakiś czas, oglądamy wpisy, mądrości, jasnowidzenie
innych wiedzących więcej od pokrzywdzonej,
pod zdjęciami umieszczonymi w Internecie, zdjęciami
z wypadku.
Koję nerwy:
https://www.youtube.com/watch?v=R9Kp4vyfnYs
Boję się, że palnę coś niestosownego dlatego jedynie:
Trzymajcie się!
Na pewno wszystko się sprości.
Dziękuję.
Podlotek już śpi.
@ppanek
Przeeksploatowanie zasobów to nic niezwykłego w ekologii. Ewolucja nie planuje.
@M Nowak
Ale jeśli istnieją jakieś cechy genetyczne, które sprzyjają przeeksploatowniu mrowek, będą usuwane z polulacji.
Wygląda na to, że cechy genetyczne rodzaju ludzkiego sprzyjają przeeksploatowaniu środowiska naturalnego prowadząc do wymierania bezliku gatunków, co już obraca się przeciw człowiekowi. Czy można sobie wyobrazić selekcję naturalną wśród ludzi polegającą na przetrwaniu tylko tych grup osobników, których działalność gospodarcza nie narusza a właściwie – tak, jak się mają rzeczy – przywraca równowagę w środowisku? Czy może największe szanse mają preppers?
@Na marginesie
Nie zabieram głosu ale przeglądam kilka blogów i ostatnio kibicuję Tobie, @tejotowi i jeszcze paru osobom w dyskusjach na temat sytuacji na Ukrainie. Nie nazywam dyskusją odzywek w stylu @Ramshela, moim zdaniem powinien był on natychmiast wylecieć z bloga a wszelkie relatywizowanie plugawości jego języka uważam za obrzydliwe.
@kruk:
Gdy byłem nastolatkiem, popularne było omawianie gry dotyczącej wzajemnej relacji dwóch populacji — dajmy na to: wilków i zajęcy. Nie pamiętam już dokładnie, jakaś pewna stabilność układu chaotycznego mi się zdaje. W każdym razie — wzrost jednej populacji wpływał na drugą. Za dużo wilków -> za mało zajęcy -> wilki giną z niedożywienia -> przybywa zajęcy -> przybywa wilków bo dostatek pożywienia -> za dużo wilków (wróć na start).
I tak się kręcimy w układzie, na fali wzrostów i spadków obu populacji,powiązanych ze sobą.
Myślę, że w przypadku człowieka… my nie mamy jakiś szczególnych cech, może poza zdolnością do tworzenia cywilizacji, która pozwala zniwelować szkodliwe czynniki — mamy w końcu większe zanieczyszczenie środowiska i wzrost dostępnej żywności (przy jej dywersyfikacji). Bardzo jednak możliwe, że to tylko kwestia skali czasowej.
No i — pyt — jak to się ma do cykli koniunkturalnych w gospodarce. Bo tam się wydaje, że ta zasada, jak najbardziej, działa.
@wd-59:
Zasłyszana historia z dwóch różnych źródeł — w czasach zimnej wojny, na jakiejś wystawie w USA pokazano mrowisko. Z komentarzem, że tak wysoko rozwinięty gatunek istnieje od milionów lat i nie „ewoluuje”, w sensie tworzenia czegoś więcej.
Przekaz był prosty: my mamy wolność jednostki, wolność myślenia, do tego wolny rynek więc jako społeczeństwo się zmieniamy; nasi wrogowie uczynili z ludzi bezmyślne roboty do wypełniania rozkazów i odgórnie sterowanej gospodarki — jak mrówki — może więc i machina społeczna działa sprawnie, ale skazana jest na stagnację.
Mnie ten przykład śmieszy, ale jak pytasz o cywilizację mrówek, to one mają wiele takich ograniczeń. Tak, że nie liczyłbym.
Ta gra to równania Lotki-Volterry (są dotyczące konkurencji i drapieżnictwa). Jedno z podstawowych narzędzi ekologicznych.
A co do losów populacji, to jeżeli krótkofalowy sukces jest odpowiednio wyższy u osobników nieograniczających się w eksploatowaniu zasobów, to wyeksploatują one zasoby i spowodują wymarcie zarówno swoje, jak i bardziej przewidujących pobratymców. Zwykła ewolucja biologiczna temu nie zapobiegnie. Historie o samoograniczaniu dla dobra gatunku były popularne jeszcze w połowie XX w., ale już nie są. Przynajmniej wśród specjalistów, bo całkiem niedawno przytoczyłem przykład, że nawet u naukowców pobrzmiewają: https://naukowy.blog.polityka.pl/2013/04/17/kwietyzm-dla-dobra-gatunku/ Jedyne, co ma szansę działać, to jakiś mechanizm dający przewagę osobnikom mniej zachłannym. U ludzi jest to kultura, a konkretnie – prawo. U organizmów niemogących na to liczyć (np. wirusów, roboczo zaliczmy je do organizmów), jedynym sposobem na przetrwanie populacji jest odizolowanie tej części, która jest zbyt skuteczna w uśmiercaniu swojego podstawowego zasobu.
Jeżeli bozia stworzyła te jadowite, zjadliwe, mięsożerne, trujące, smiertelnie niebezpieczne, to miała jakis cel w zrobieniu piekła na Ziemi.
Jezeli to wyewulowało, to nie jestesmy w stanie przewidzieć, jak w miarę zmiany warunków zmieni się to co dziś żyje.
W skali geologicznej, jest na to czas rzędu bodaj 6 miliardów lat.
Co może stać się z mrowiskiem, sterowanym feromonami wydzielanymi przez królową? Albo rojem pszczół?
Czy za 200 000 lat szympansy się zmienią, skoro zmieniamy im srodowisko?
Czy wirusy zmieniające kod genetyczny mogą spowodować adaptację do innych warunków, na przykład dostosowanie do nieważkości?
Cywilizację techniczną mamy zaledwie od 170 lat.
Bakterie, wirusy, promieniowanie, znamy od lat 90.
Sporo jeszcze przed nami, zanim dowiemy się dlaczego Modraszka i jaką pełni funkcję. Może do czegoś jest NIEZBĘDNA?
@ppanek
jedynym sposobem na przetrwanie populacji jest odizolowanie tej części, która jest zbyt skuteczna w uśmiercaniu swojego podstawowego zasobu.
Trochę niejednoznacznie, bo sugeruje celowe działanie populacji, a przecież tak jest, że ta zbyt skuteczna w uśmiercaniu część sama się izoluje tzn. ginie wraz z zabitym nosicielem zanim zostanie przeniesiona na następnego. Po prostu podcina gałąź, na której siedzi.
Stąd teraz taki „sukces” rozprzestrzeniania się omikronu w porównaniu z wielokrotnie bardziej śmiercionośnymi SARS i MERS.
A moje ulubione modraszki?
Miejscami modraszków u nas jak mrówków, ale nie co roku 🙁
Ostatnie lato z długotrwałymi opadami deszczu wymiotło/wytopiło mnóstwo owadów z kwitnących łąk i ogrodów. Ucichły świerszcze, pasikoniki, cykady, zniknęły motyle…
Jedyny plus – szlag trafił/przerzedził chmary muszki Drosophila suzukii od paru lat rujnującej (zamieniającej w ocet) dojrzewające winogrona, jeżyny, czereśnie, truskawki…
Po dwóch katastrofalnych latach doczekałem się wreszcie, choć dopiero we wrześniu, wspaniałych i słodkich jeżyn.
@markot:
Generalnie takie wnioski wychodziły przy modelowaniu efektów epidemii — wysoka śmiertelność blokuje rozpowszechnianie się. I odwrotnie.
Tyle, że zauważyłbym, iż akurat COVID wydaje się tu leżeć po stronie łagodnej ze stosownym zapasem. Innymi słowy: mógłby być bardziej śmiertelny (zwłaszcza że nie od razu się odczuwa jego skutki), wciąż pozostając szybko roznoszącym się wirusem. Myślę, że wirusolodzy mogą sobie wyobrazić o wiele gorsze kombinacje cech niż Delta. (Fakt, SARS i MERS były po stronie przyblokowania epidemii ze względu na wysoką śmiertelność.)
@PAK4
Tyle, że zauważyłbym, iż akurat COVID wydaje się tu leżeć po stronie łagodnej
Może wyraziłem się niedokładnie, bo pisząc „omicron” miałem oczywiście na myśli koronawirus SARS-CoV-2 w jego aktualnie najpopularniejszym wydaniu, które rozprzestrzenia się najszybciej z dotychczasowych mutacji.
Koronawirusy SARS aka SARS-CoV-1 (2003 rok) i MERS (2012) nie wywołały pandemii właśnie ze względu na szybką i wysoką śmiercionośność.
A jeszcze co do motylków, to ciepły i suchy październik przyczynił się do nieznanej dotąd inwazji bielinków, których gąsienice rzuciły się w ogrodzie na wszystko kapuściane (brukselka, kapusta, brokuły, kalafiory zimowe) przerabiając grube liście na delikatną koronkę. Nie stwierdziwszy zainteresowania żadnych ptaków i nie chcąc czekać, aż zeżrą część mojej i całą swoją podstawę żywieniową, zbierałem sam do wiaderka setki tych żarłoków i wynosiłem do lasu, niech sobie poszukają dzikich krzyżowych 😎
PAK4
31 stycznia 2022
7:38
Wolny rynek i rozwój cywilizacyjny, dostarczyły do srodowiska tyle substancji kancerogennych w postaci promieniowania, substancji chemicznych, plastików, środków ochrony roslin, że mutacje o szerokim zakresie sa zagwarantowane.
W jakim kierunku pójdą?
Tego nie wie nikt.
Jedno jest pewne.
Przezyja jedynie te, które zaadoptują się do nowych warunków, uzyskają unikalne cechy zwiększające szanse przezycia i rozmnażania się.
Dinozaury też kiedys były wszak panami świata, a kilka wydarzeń starło je z powierzchni Ziemi prawie całkowicie.
Nie bądźmy rasistami antropocentrycznymi….
Dajmy szansę INNYM stworzeniom.
@wd-59:
Aleosochodzi?
Wiele substancji wprowadzano bez świadomości ich szkodliwości. Skandalem jest ich wprowadzanie do przyrody, gdy już wiemy, że są szkodliwe; ale w takim ogólniku nie ma rozróżnienia tych różnych sytuacji.
Postęp, to niestety, także błądzenie. Ale to nie znaczy, że stagnacja jest lepsza.
Mutacje zachodzą i zachodzić będą — normalna sprawa. Mutacje same w sobie nie są złe, ale to lepiej powiedzą tutejsi naukowcy, niż ja — technik z kierunku wykształcenia.
Człowiek ma duże zdolności adaptacyjne i ma akurat wyjątkowo duże szanse zaadaptować się do nowych warunków. Kwestia raczej ceny, niż przetrwania jako gatunku.
A czy dinozaury były panami świata? IMHO, panami świata go mogą być ptaki, które spoglądają na nas z góry i mają władzę ozdobić swoim guanem limuzynę największego miliardera, czy najpotężniejszego prezydenta; tak jak kiedyś mogły ozdobić nim głowę tego, czy owego t-rexa 🙂
PAK4
31 stycznia 2022
20:18
Sporo czasu zajęło nam zrozumienie funkcjonowania ptasich skrzydeł, mechaniki lotu, orientacji przestrzennej na dalekich dystansach.
Ale, dość udanie rozwiązalismy problem, nasladując za pomocą środków technicznych niektóre funkcje WRODZONE.
Uczymy się od ryb, owadów, zwierzat, funkcji dotychczas nam niedostępnych z braku odpowiednich zmysłów, czy ich czułości.
Natomiast nie jesteśmy w stanie kontrolować prawa nieoczekiwanych konsekwencji.
Tych wszystkich rozwiązań technicznych.
Mogą być dobrodziejstwem, bądź śmiertelnym zagrożeniem w rękach psychopatów.
I tu doskonale sprawdzają się filmy i literatura s/f.
Wyznaczaja zakres możliwości ludzkich w dziedzinie „Unimilenia” innym zycia.
Chińczycy eksperymentują z modyfikacjami genetycznymi człowieka.
Nie zabrania tego Konfucjanizm, Buddyzm, czy ich wersja komunizmu.
Jakie będą efekty, nie wie nikt.
Interesująca dla mnie była powieść Nancy Kress- Hiszpańscy żebracy.
Co by było gdyby stworzyć rasę bezsennych, nadinteligentnych ludzi?
O zdolnościach twórczych i intelektualnych wykraczających poza skalę testu Mensy?
Jakie byłyby reperkusje polityczne, społeczne, ekonomiczne?
Powstaje wersja Skynetu, robotów bojowych z autonomiczną SI.
Wizja świata Terminatora?
Cenzuruje się treści internetu, spada czytelnictwo książek.
Wizja z Fahrenheit 451?
Kieruje i steruje się ludźmi w kierunku konsumpcji, bezrefleksyjnego korzystania z życia.
„Ja robot”?
Jestem fanem s/f.
Stąd liczne odniesienia do lektur.
Autorzy MOGĄ być obdarzeni darem prekognicji…..
Klonować, czy eksterminować?
Chyba Zajdel pisał o autorze s/f dostającym pieniądze ZA NIEPISANIE powieści.
Bo fantazje były zbyt bliskie rzeczywistości.
Chodziło o kolonizację Ziemi.
Przez mrówki z kosmosu….
@PAK4 31 STYCZNIA 2022 20:18
Bakterie…
Przeżyją wszędzie, nawet w najbardziej nieprawdopodobnych warunkach.
Tylko, rzecz jasna, nie wszystkie wszędzie.
P.S. Te ptaki z guanem 😀
@ppanek
Są dość mocne modele wskazujące, dlaczego przy konflikcie interesów między osobnikiem a gatunkiem… mechanizmy ewolucji będą promować krótkowzroczny interes osobnika i jego rodziny, nawet kosztem dalekowzrocznego interesu gatunku. Samolubny osobnik i jego ród mogą wymrzeć wraz z gatunkiem, ale gatunek nie potrafi temu zapobiec…
Odpowiedź coś się dzieje dla dobra gatunku ma podobną wartość wyjaśniającą, co odpowiedź coś się dzieje z woli bogów. (z wpisu 17.04.2013)
Rzeczywiście wpisanie w życie osobnika procesów/zachowań mających na celu przeżycie gatunku równałoby się z przyjęciem jakiegoś planu bożego. Z drugiej strony pisze Pan, że u ludzi kultura, a szczególnie prawo mogą dać większe szanse przeżycia osobnikom mniej zachłannym, czyli oszczędzającym środowisko konieczne do ich przetrwania. A przecież społeczeństwa, które wprowadzają prawa chroniące środowisko, mają na uwadze właśnie dobro ogólne. Czyli świadomość zagrożeń dla własnej egzystencji, powodowanych własną działalnościa, jest atutem ewolucyjnym, działającym tak w interesie jednostki jak i gatunku. Co prawda czy zadziała to się dopiero okaże.
No i — pyt — jak to się ma do cykli koniunkturalnych w gospodarce. Bo tam się wydaje, że ta zasada, jak najbardziej, działa.
Nie bardzo wiem jak porównać cykle koniunkturalne do przywracania równowagi w środowisku naturalnym. Wahania koniunktury polegają mówiąc najogólniej na pojawianiu się pewnych dysproporcji w procesie wzrostu gospodarczego i powracaniu do równowagi poprzez działanie praw rynku, a także dzięki polityce antycyklicznej rządów. Z tym, że przejściowa równowaga – pełne zatrudnienie i względna stabilność cen – osiągana jest na coraz wyższym poziomie rozwoju gospodarczego sprzyjając wzrostowi demograficznemu. Pytanie czy ten mechanizm musi działać w nieskończoność i czy nie zakończy się stagnacją, długotrwałą depresją a może i katastrofą, w wyniku osiągnięcia jakichś granic wzrostu.
Z drugiej strony społeczeństwa gospodarczo rozwinięte ostatnio kurczą się w wyniku spadku rozrodczości – dobrobyt zniechęca do rozmnażania się. Gdyby jeszcze rewolucyjne technologie pozwoliły odwrócić degradację środowiska, to mielibyśmy analogię między działaniem sił przyrody i żywiołem gospodarczym.
@kruk:
Wiadomym jest, że Darwin na prawach rynku i Adamie Smithie się wzorował, czy inspirował.
Co do rozwoju gospodarczego i demograficznego, to — jako inżynier, który zerkał do podręczników ekonomii, ale ekonomistą nie jest — czytałem o odwrotnej relacji. Tj. wzrost demograficzny wpływa na wzrost gospodarki. O tym, że jest w drugą — pierwsze słyszę; zwłaszcza że Polska, ze wzrostem gospodarczym i spadkiem demograficznym, takiemu prawu by przeczyła.
Nie wiem, czy z praw ekonomii wynika jakieś racjonalne prawo wzrostu gospodarczego w dziejach.
@wd-59:
Rzeczywiście, smutne czasy. Tak z 40-50 lat temu, cenzura musiała się obywać bez internetu 🙁
@Na marginesie:
Nie każda bakteria wszędzie wyżyje; ale faktycznie — co do zasady, to bakteriom łatwiej byłoby niż homo sapiens.
@kruk
31 STYCZNIA 2022 4:10
Tutaj będzie problem, bo żyjemy w globalnej wiosce. Większość drapiezników czy pasożytów eksploatuje ograniczone terytorium i jeśli wyczerpie na nim zasody, umrze. Człowiek korzysta z całego globu. Może wsiąść w samolot i zmienić kontynent. Dlatego tutaj w takiej skali podobne mechanizmy nie muszą zajść.
A wszystko przez tę ludzką inteligencję.
Jeśli człowieka nie wykończą wirusy i bakterie, to jest on w stanie wyeksploatować wszelkie zasoby i zdewastować każde środowisko, a zanim wymrze, spowoduje (już to robi) wymarcie większości innych gatunków żyjących na tym globie.
Człowiek zazdroszczący ptakom umiejętności latania i oglądania świata z góry potrafił skonstruować balon, szybowiec, samolot, helikopter, rakietę, lotnię i bezpieczny spadochron, sokoli wzrok zastąpił lunetą, teleskopem i mikroskopem, zamiast pazurów i ostrego dzioba ma noże, siekiery, broń palną…
Z ptasiego puchu sporządził sobie ciepłe odzienie i śpiwory pozwalające na zdobywanie najwyższych gór i najzimniejszych okolic…
Ptaki mają swoje nisze i niektóre żyją nawet prawie tak długo jak człowiek (papugi, sępy), ale jak dotąd żaden kondor ani orzeł nie pokonał oceanu na własnych skrzydłach, żaden albatros nie doleciał do Moskwy, żaden koliber nie przeżyje w Arktyce 🙁
Jeżeli szczury i karaluchy, a także drobnoustroje chorobotwórcze docierają w najodleglejsze miejsca na świecie, to głównie dzięki człowiekowi 🙁
Człowiek jako ssak wszystkożerny i zdolny do przeżycia, a nawet reprodukcji w różnych warunkach klimatycznych, jest dla siebie jako gatunku największym zagrożeniem. W tym celu może użyć broni masowego rażenia: biologicznej, chemicznej, nuklearnej albo tzw. konwencjonalnej, skutecznej na mniejszą skalę.
Ale jest nadzieja…
Spotykają się dwie planety:
– Źle wyglądasz, co ci jest?
– Ach, wiesz, mam homo sapiens 🙁
– Nie martw się, samo przejdzie 😎
Inteligencja i przeciwstawny kciuk 😎
@Pak4
Tj. wzrost demograficzny wpływa na wzrost gospodarki. O tym, że jest w drugą — pierwsze słyszę; zwłaszcza że Polska, ze wzrostem gospodarczym i spadkiem demograficznym, takiemu prawu by przeczyła.
Wzrost gospodarczy w skali globalnej przyczynił się do eksplozji demograficznej poprzez rozwój medycyny i technologii zwiększających wydajność rolnictwa. Natomiast wpływ wrostu demograficznego na gospodarkę nie jest jednoznaczny kiedy obserwuje się te zjawiska w poszczególnych krajach. Są argumenty za tym, że szybki wzrost demograficzny w pewnych warunkach hamuje rozwój gospodarki.
https://www.theigc.org/blog/is-population-growth-good-or-bad-for-economic-development/#:~:text=Writing%20in%20Science%20in%201980,positive%20(%5Bvi%5D).
https://www.theigc.org/blog/part-2-is-population-growth-good-or-bad-for-economic-development/
Wracając do samoregulowania się populacji w skali globalnej poprzez rozwój gospodarczy. O ile do tej pory wzrost gospodarczy i demograficzny całego globu były skorelowane pozytywnie, o tyle teraz zarysowuje się zjawisko odwrotne – wyższy poziom materialny idzie w parze z niższą rozrodczością. Gdyby nie szybko postępująca degradacja środowiska można by spekulować, że bogacenie się kolejnych krajów spowodowałoby kurczenie się liczby ludzi na świecie a zatem przywrócenie równowagi ekologicznej między człowiekiem i resztą przyrody. Niestety tak, jak sprawy stoją, muszą być stosowane inne, szybciej działające narzędzia powstrzymania katastrofy ekologicznej.
@Marcin Nowak
Tutaj będzie problem, bo żyjemy w globalnej wiosce.
Miałam na myśli procesy globalne, co starałam się wyjaśnić w poprzednim komentarzu.
Ludzie zap…dalający w kołowrotku współczesnej cywilizacji nastawionej na zysk, nie mają czasu ani siły na seks.
Ludzie zyjący powolnym tempem pór roku, wzrostu plonów, mają na to czas i ochotę.
Proste?
Wzorce cywilizacji konsumentów- ci wszyscy celebryci, traderzy, promowani przez media sybaryci, powodują chęć dorównania im.
Mozna zmieniac jak rekawiczki żony, kochanki, przyjaciółki, partnerki.
Tylko, gdzie tu miejsce dla wychowywania dzieci?
Kto ma to robic?
Plebs?
Elity na rauszu i na haju, nigdy nie miały do tego głowy…
Patrz, ponad 50 powiesci Balzaca.
Właśnie o tym.
Utracjusze, nuworysze, to stare terminy które odrodziły sie w nowej odsłonie.
Wd-59
Ludzie zap…dalający w kołowrotku współczesnej cywilizacji nastawionej na zysk, nie mają czasu ani siły na seks.
I jednym tchem potem:
Mozna zmieniac jak rekawiczki żony, kochanki, przyjaciółki, partnerki.
Tak zachowują się celebryci, traderzy, sybaryci a reszta stara się im dorównać. To by sugerowało, że w cywilizacji nastawionej na zysk ludzie są bardzo aktywni seksualnie. Zatem nie brak seksu jest powodem spadku rozrodczości ludzi bogatych.
Natomiast:
Ludzie zyjący powolnym tempem pór roku, wzrostu plonów, mają na to czas i ochotę.
Mają czas i ochotę na seks i się rozmnażają. Zestawienie sybarytów nieskorych do wychowywania dzieci z rolnikami z czasów preindustrialnych (żyją “powolnym tempem pór roku) sugeruje w domyśle wyższy wzrost demograficzny tych ostatnich, bo cóż innego miałoby znaczyć pytanie: ”Proste?“
@Rozstrząsając powieści Balzaca wd-59 nie pomyślał, że w czasach preindustrialnych wysokiej rozrodczości towarzyszyły wysoka umieralność, zwłaszcza dzieci, epidemie dziesiątkujące społeczności i że szybki wzrost demograficzny jest zjawiskiem datującym od zaledwie kilku stuleci. Za to temat wzrostu demograficznego posłużył mu do moralnego potępienia cywilizacji ”nastawionej na zysk“. Mniejsza o zagrożenie dla środowiska, jakim jest szybki przyrost ludności.
Chłopu samo rośnie, a on się gzi? Najchętniej w porze sianokosów, aby baba była w stanie jeszcze zasuwać przy wykopkach, a rodzić może w zimie, kiedy i tak nie ma co robić, a i krowy się cielą i owce kocą…
Nie wierzycie?
Chłopscy synowie:
Wincenty Witos, urodzony 22 stycznia
Piotr Ściegienny, ksiądz, działacz socjalistyczny, 31 stycznia
Maciej Rataj, 19 lutego
Sabała (jan Krzeptowski) , 26 stycznia
Golcowie, 19 lutego
Chłopskie córki
Agnieszka (22 grudnia) i Maryna (19 lutego) Gąsienica-Daniel
…
Proszę nie udowadniać, że chłopom i zimą się seks przytrafia 😀
kruk
2 lutego 2022
2:46
Zabawy elit są dość dobrze rozpoznane.
„Aby życie miało smaczek, raz dziewczynka, raz chłopaczek”….
Cnota i pobozność aplikowana była dołom społecznycm.
Elity mogły przebierać w ciałach nisko i wysoko urodzonych, jak w ulęgałkach.
Przytaczanie powiesci z różnych epok, obrazujących sytuację, jest chyba zbędne?
Rajfurzenie swymi żonami czy córkami w oczekiwaniu na łaski królów, to była od pewnego momentu norma.
Bekart plebejski, do przytułku.
Bekart szlachecki czy iskupi, to bastard z herbem szlacheckim.
Przyrost naturalny spowodował w ciągu kilkuset lat, wzrost populacji Ziemi.
Kilkusetkrotny w ciagu ostatnich 500 lat.
Niestety- moim zdaniem oczywiście- kraje rozwinięte, zindustrializowane, mają od lat 30-50 ujemny przyrost naturalny.
Zidentyfikowanie przyczyn, to przesłanka do wypracowania srodków zaradczych.
A z tym kiepsko….
Czy demografia pokona cywilizację?
Oto jest pytanie…
Przezyja narody i kultury niecywilizowane w europejskim tego słowa znaczeniu?
@kruk:
Widzisz, moja wiedza jest ograniczona*; choć też chyba jest to kwestia rozumienia „wzrostu gospodarki”. Bo jeśli 2x więcej ludzi będzie funkcjonować w gospodarce, to nawet jeśli PKB na głowę spadnie o 1/4; to będziemy wciąż mieli duży wzrost PKB jako takiego.
—
*) Ale też ja z inżynierów, więc raczej wskazałbym na korelację wzrostu gospodarczego z postępem rolnictwa, czy medycyny, niż sugerowałbym wynikanie postępu rolnictwa i medycyny ze wzrostu gospodarczego. Jak to było w tej anegdotce, jak przedstawiciele różnych zawodów spierali się kto był pierwszy?
Inżynier: Pierwsze były nauki techniczne, bo przecież Bóg stworzył świat, musiał coś budować.
Prawnik: Pierwsze były studia prawnicze — mamy w końcu, że na początku było słowo, a w jakim zawodzie pracuje się słowem?
Przysłuchujący się ekonomista: A co było wcześniej?
Inżynier i prawnik: No jak to co? Chaos.
Ekonomista: A jak myślicie, kto ten chaos stworzył?
(Mogłem coś przekręcić, bo dowcip słyszałem w tamtym stuleciu jeszcze…)
@wd-59
Przyrost naturalny spowodował w ciągu kilkuset lat, wzrost populacji Ziemi.
Kilkusetkrotny w ciagu ostatnich 500 lat.
Liczebność populacji ludzkiej na Ziemi na początku „naszych czasów” lub naszej ery szacowana jest na 200 milionów.
W roku 1800 osiągnęła pierwszy miliard.
Obecnie wynosi 7,9 mld.
Kilkusetkrotny przyrost w ciągu 500 lat?
Miałeś matematykę na maturze?
markot
2 lutego 2022
15:12
Masz rację, kilkusetprocentowy wzrost- powinno byc.
Albo, kilkunastokrotny.
Chaos tworzą politycy….
O ile pamietam, taka była puenta…
Pierwszymi politykami byli wódz plemienia i szaman.
Walczący od zarania dziejów o władzę, kobiety, spyżę.
DLA SIEBIE.
Aktualny przyrost ludności na naszej planecie wynosi ca 1,5 mln tygodniowo (1,1 proc. rocznie)
Światowa populacja rośnie wykładniczo dopiero od czasów epidemii dżumy w XIV w. tzn. od czasu postępu w higienie i rozwoju technologicznym oraz rozwoju kultury rolniczej, aby w niektórych okolicach spowolnieć już wraz z osiągnięciem wyższego standardu życia.
Widać to dziś wszędzie tam, gdzie kobiety stają się pełnoprawnymi członkami społeczeństwa, zdolnymi utrzymać się z własnej pracy i nie są zmuszane do rodzenia jednego dziecka po drugim.
Wszędzie tam, gdzie liczne potomstwo przestaje być rodzajem ubezpieczenia emerytalnego dla rodziców, rodziny się zmniejszają, a wysiłek finansowy kierowany jest na zapewnienie lepszych warunków bytowych całej rodzinie i wykształcenie mniejszej gromadki dzieci.
@Pak4
Bo jeśli 2x więcej ludzi będzie funkcjonować w gospodarce, to nawet jeśli PKB na głowę spadnie o 1/4; to będziemy wciąż mieli duży wzrost PKB jako takiego.
Pamiętam, że wzrost gospodarczy oparty na rosnącym zatrudnieniu nazywano u nas wzrostem ekstensywnym w kontraście do wzrostu opartego na rosnącej wydajności pracy. Teoretycznie gospodarka może rosnąć przy stagnującej wydajności pracy ale w rzeczywistości rozwój opiera się na obydwu czynnikach. Granice wzrostu ekstensywnego ujawniły się w zapóźnieniu demoludów w stosunku do krajów Zachodu.
Ale też ja z inżynierów, więc raczej wskazałbym na korelację wzrostu gospodarczego z postępem rolnictwa, czy medycyny, niż sugerowałbym wynikanie postępu rolnictwa i medycyny ze wzrostu gospodarczego.
Ja w tym widzę sprzężenie zwrotne. Postęp wiedzy w medycynie daje szanse rozwoju farmakologii i różnym metodom leczenia czy zapobiegania chorobom i ma jakiś początkowy wpływ na wzrost gospodarczy (zdrowsza siła robocza). Z kolei wzrost gospodarczy umożliwia inwestycje w produkcję lekarstw, szczepionek, aparatury medycznej, dzięki czemu jest coraz więcej środków leczenia i profilaktyki, co zmniejsza umieralność przyspieszając tym wzrost demograficzny.
Podobnie jest z rozwojem technologicznym rolnictwa. Ulepszenia metod uprawy ziemi daje wzrost produkcji i dochodów, który z kolei umożliwia inwestycje w narzędzia zwiększające wydajność rolnictwa.
Jest w historii gospodarczej dużo przykładów różnych odkryć i pomysłów, które nie zaowocowały od razu pożytkiem gospodarczym. Odkrycia i inowacje to są dwie różne rzeczy. Te ostatnie pojawiają się dzięki zmysłowi przedsiębiorczości prowadzącego do inwestowania w praktyczne zastosowania różnych odkryć.
@markot
Chłopu samo rośnie, a on się gzi? Najchętniej w porze sianokosów, aby baba była w stanie jeszcze zasuwać przy wykopkach, a rodzić może w zimie, kiedy i tak nie ma co robić, a i krowy się cielą i owce kocą…
Nie wierzycie?
Jedną z rzeczy, której studenci dowiadywali się na wstępnym wykładzie statystyki było odwrotne niż sugerujesz zjawisko demograficzne na wsi. Otóż powiadano, że największa liczba urodzeń przypadała na wiosnę, co od razu wywoływało chichot, że no tak, jak kończyły się roboty w polu mieli siły i czas na prokreację.
@markot
Nie wiedziałam, czy pisałeś to serio czy żartem ale spojrzawszy jeszcze raz na Twoją metodę dowodzenia prawidłowości statystycznej już nie mam wątpliwości.
Mamy efekt demograficzny w postaci procentu składanego…..
Społeczeństwa industrialne się kurczą, społeczeństwa agrarne rosną.
Pytanie brzmi, w którym momencie która cywilizacja zdominuje świat?
Narzuci mu swoją filozofię zyciową, kulturę, religię?
o do tego się to w sumie w dłuższej- 100 letniej powiedzmy, perspektywie sprowadza.
To płodni barbarzyńcy zdominowali świat wysublimowanej kultury technicznej, pokonując doskonale wyposażone i dobrze dowodzone armie.
Rzymu, Persji, Bizancjum, Chin.
Nie mówiąc już o ostatnich porazkach pewnego technologicznego Imperium.
Wałkujemy problem, czy go marginalizujemy?\
O ekspansji decydują macice.
O atrofii jakiejś cywilizacji, w dużym stopniu również.
Wiedzieli już to starożytni, wyżynając mężczyzn i oszczędzając kobiety i małe dzieci w trakcie podbojów.
Nowoczesna cywilizacja zdaje się takiego problemu nie dostrzegać.
Może się okazać z perspektywy 100 lat, że to kinder kuchen, kirchen, było prorocze?
@ wiesiek 59:
„To płodni barbarzyńcy zdominowali świat wysublimowanej kultury technicznej, pokonując doskonale wyposażone i dobrze dowodzone armie.
Rzymu, Persji, Bizancjum, Chin.”
Czyżby ?
Czy to mieszkańcy Italii zaczęli mówić po gocku, czy Goci po łacinie? Czy mieszkańcy Bizancjum nagle zaczęli, wzorem Saracenów budować domy z drewna i suszonej cegły, czy tez Saracenowie nauczyli się budować z kamienia i palonej cegły a nawet betonu kopuły i wieże ?. Czy Chińczycy zaczęli chadzać w skórach i filcu, czy Mongołowie w jedwabiu ?
Zdarzało się, że liczniejsi barbarzyńcy zwyciężali kraje o wysokiej kulturze, ale z reguły szybko ulegali kulturowemu wpływowi pokonanych.Najeźdźcy zostawali zdominowani przez miejscowych tym łatwiej im większa była różnica cywilizacyjna.
Obecne społeczeństwa przemysłowe też kiedyś – niekiedy całkiem niedawno, 100 lub mniej lat-były rolnicze
@kruk
Żartowałem, ale nie do końca.
Zajrzałem do niemieckich statystyk, które mówią, że najwięcej dzieci przychodzi tam na świat w miesiącach letnich (lipiec, sierpień, wrzesień) ale ten trend notuje się dopiero od 40 lat. Dawniej dominowały narodziny z początkiem roku.
Noc świętojańska (Kupała) w Polsce też miała swoje konsekwencje 😉
kinder kuchen, kirchen = dzieci, ciasto, kościoły
Wiesiu, naprawdę to miałeś na myśli?
markot
2 lutego 2022
18:18
Dzieci, KUCHNIA, kosciół, dają sporą przewagę w rozmnażaniu się.
Patrz- kraje islamskie, Afyka.
Propagandowa przewaga krajów rozwinietych, może być złudna w starciu z demografią krajów nierozwiniętych w stylu zachodnim.
Zabraknie obrońców stylu życia i techników utrzymujących maszynerię.
Oni bez prądu przeżyją, my nie….
@wd-59
Społeczeństwa industrialne się kurczą, społeczeństwa agrarne rosną.
Pytanie brzmi, w którym momencie która cywilizacja zdominuje świat?…
O ekspansji decydują macice.
Tak, społeczeństwa agrarne rosną i są coraz bardziej uzależnione od importu żywności, żeby przetrwać. To zapewne ułatwi im dominację nad światem. Afganistan, Burkina Faso, Etiopia, Czad, Kongo i im podobne kraje wydajnością swoich macic podporządkują sobie upadającą cywilizację Zachodu, a szczególnie tych wrednych Anglosasów.
https://www.worldatlas.com/articles/the-countries-importing-the-most-food-in-the-world.html
@wiesiek
Przetłumaczyłem, co napisałeś.
Dzieci, kuchnia, kościół = Kinder, Küche, Kirche
Kuchen naprawdę znaczy „ciasto”.
Skoro reklamujesz się na blogach jako „nauczyciel z powołania”, to spróbuj nauczać mniej niechlujnie i sprawdzaj, choćby w Wiki, jak się pisze popularne aliteracje w językach, których nie znasz.
Bo wstyd i śmieszno być aż takim napuszonym ignorantem, któremu się wydaje, że wszyscy bez wyjątku są od niego mniej wykształceni i głupsi.
wd-59
Zabraknie obrońców stylu życia i techników utrzymujących maszynerię.
Oni bez prądu przeżyją, my nie….
Żyjąc bez prądu muszą mieć doskonałą praktykę w obsłudze nowoczesnej maszynerii, wytworu “propagandowej przewagi krajów rozwiniętych”.
Człowieku, czy ty się choć chwilę zastanawiasz zanim napiszesz kolejną bzdurę? Na co poszło to twoje niezwykłe oczytanie, którym chcesz olśniewać na różnych blogach?
@kruk
Wiesia trzeba tłumaczyć. Pewnie ma na myśli tych nierozwiniętych dzikich, co bez prądu przeżyją.
Tymczasem oni już jakiś czas temu poznali zalety korzystania ze zdobyczy zachodniej cywilizacji i potrafią się uczyć. To nie pawiany prosto z sawanny, jak się wiesiowi roi pod kopułą 🙄
@kruk:
Wiem co to innowacja. A przynajmniej tak mi się wydawało. Bo piszesz: „[innowacje] pojawiają się dzięki zmysłowi przedsiębiorczości”.
No to ja właśnie się z tym tak średnio zgadzam. Uważam, że ludzi do innowacji (i że wciąż to są innowacje) prowadzi wiele różnych rzeczy, nie tylko „przedsiębiorczość”. Że jest to ciekawość, chęć zrobienia czegoś modnego, pogoń za nowinkami, pragnienie poprawy wygody pracy*, pragnienie sławy itp. itd. Że nawet jeśli wiązać innowację z niewidzialną ręką rynku, to raczej przez możliwość utrwalenia się zmian, a nie samą ich przyczynę. Tak jakby innowacja była odpowiednikiem mutacji; a wolny rynek — selekcji naturalnej.
Jedną z wielkich składowych wzrostu liczby żywności była zielna rewolucja. Jej celem nie był — a przynajmniej nie tak to odbierałem — inspirowanie hinduskich (zwłaszcza) przedsiębiorczości, ale likwidacja problemu głodu.
—-
*) Tak się składa, że dorabiam sobie oceną wniosków o dofinansowanie „innowacji”. I owszem, są tam wnioski typu: „jak kupię tę maszynę, to zmodyfikuję cykl produkcyjny i będę mógł elastyczniej dopasowywać się do wymagań rynku, co przełoży się na moje zyski”; albo „wprowadzę innowację produktową, która przyniesie mi dodatkowe nie mniej niż 20% zysku dzięki poszerzeniu oferty i niszy rynkowej”. Ale bardzo często widzę uzasadnienie typu: „dotychczasowy model pracy jest niewygodny”, przy czym wąskim gardłem dla zwiększenia zysku ewidentnie nie jest model pracy; albo wnioski typu „jest taka nowinka, to byśmy chcieli wypróbować”.
I owszem, ja nawet rozumiem, że to skrzywienie — przyjąłem zlecenie na ocenę wniosków od instytucji państwowej, więc są to wnioski przedsiębiorców ubiegających się o to, by państwo wzięło część ich kosztów na siebie. Czasem mnie to wkurza, bo dopisują różne bezsensowne rzeczy do inwestycji (w ilu wnioskach, które nie wymagają nowych komputerów migało mi, że konieczny jest zakup najnowszego laptopa Apple za kilkanaście tysięcy…). W każdym razie, zdaję sobie sprawę, że to może zaburzać statystykę. Niemniej, nie podejmuję się zrobienia statystyki, tylko chcę zwrócić uwagę, że motywy są równe. A motywy „bo to modne”, „bo można się pochwalić”, „bo może głośno będzie o naszej firmie”, czy „bo się będzie wygodniej pracowało” nawet da się sprowadzić do „zysku”, tyle że on wtedy niebezpiecznie zbliża się do tautologii — „ludzie gonią za zyskiem; bo to za czym ludzie gonią to zysk”.
Errata:
„motywy są różne” a nie „równe”… Ech… strasznie dużo literówek robię… Przepraszam.
Bardzo wiele innowacji zostało wymyślonych dla wygody czyli z lenistwa.
Tak, jak ciężko było pchać/ciągnąć kwadratowe koło, mimo jego zalety, że nie staczało się z powrotem podczas jazdy pod górkę, tak samo obrzydło któremuś użytkownikowi telewizora ciągłe bieganie do aparatu, aby przełączyć program i wymyślił pilota etc. etc.
Dla wygody użytkowników proponowane są innowacje w postaci ujednoliconych gniazdek i wtyczek, choć na „innowacji” w postaci adapterów też można zarobić.
Tak jak i na produkcji osobnych ładowarek do smartfonów, a jednak jest trend do unormowania i ujednolicenia.
Dla wygody i oszczędności czasu wymyślono kontenery morskie, dla oszczędności energii – termostaty i programowalne grzejniki, dla zwiększenia wydajności pracy – zautomatyzowane linie produkcyjne itd. itp.
Innowacja w postaci zdalnego dostępu do danych na temat funkcjonowania przedsiębiorstwa z każdego miejsca na ziemi, nie wymusza już konieczności fizycznego przebywania w fabryce czy biurze, widziałem na przykład dużą i skomplikowaną maszynę w polskiej firmie serwisowaną zdalnie przez jej producenta z Niemiec.
Innowacje kojarzą mi przede wszystkim się przede wszystkim z wygodą i oszczędnością czasu, a także zwiększeniem bezpieczeństwa (pasy w samochodach, ABS, kaski ochronne, paski odblaskowe i miliony innych usprawnień i udogodnień)
A że przy okazji można zarobić?
Sensowne usprawnienia zasługują na nagrodę.
@markot:
Ujednolicenie ładowarek, to przymus nakładany przez UE na producentów.
Nie będę wchodził jakoś głęboko, bo nie jestem fachowcem — widzę tylko echa ścierających się poglądów i postaw (bo z punktu widzenia klienta ujednolicenie jest dobre; ale jest ono czasem wynikiem sił rynkowych, a czasem wprost przeciwnie — zdławienia ich; producentom zależy bardziej na zdobywaniu pozycji monopolistycznej niż na kreowaniu wolnego rynku, itp. itd.).
Żeby wyjaśnić: ja nie mam nic przeciwko temu by ludzie zarobili. Rozumiem nawet logikę prawa patentowego, np., które daje monopol jako nagrodę (możliwość wypracowania zysku) za opracowanie nowych technologii (i poniesione tu koszty) — a to chyba najradykalniejsze postawienie prawa do zysku z innowacji, jakie można zdefiniować. Chodzi mi raczej o to, że rażą mnie pretensje do pewnej nadrzędności ekonomii i racji płynących z zysku — z pewną radością więc przyjmuję różne wieści o ekonomii behawioralnej, która odbiera decyzjom ekonomicznym nimb racjonalności; nawet jeśli widzę ją obecnie jako zbiór spostrzeżeń bardziej niż „naukę”.
Ale też zaznaczam — to moje odczucia. I serio obawiam się, że jeśli pozwolę im się rozwinąć, to staną się one obsesją do dyskutowania na blogach (bez wskazywania palcem, kto, co i jak) 🙂
Oczywiście fizycznie nie uczestniczę w blogowej empirii, jednakże z wypiekami na twarzy śledzę przebieg dyskusji i dostrzegam jej istotę.
A istotą owych pełnych emocji ( na przykład markota, czy też 1w-59) komentarzy jest chyba najważniejszy problem wokół którego rozgrywa się dramatyczna historia homo-sapiens, czyli komu przekazać berło? Komu powinniśmy być wierni: naturze, czy jednak kulturze, kto daje większe szanse na jeżeli nie zwycięstwo, to przynajmniej honorową porażkę?
Temat rzeka, który właściwie można ciągnąć w nieskończoność, a liczba pytań pomocniczych które – przynajmniej teoretycznie – uczynić by mogły odpowiedź łatwiejszą, wprost trudna do wyobrażenia.
A trzeba uzmysłowić, że każde takie pytanie (natura, a może jednak kultura, cywilizacja i jej zdobycze) to jest czyjeś życie, to jest czyjś autentyczny dramat.
I żeby nie przeciągać.
Od pewnego czasu informuje o kolejnych etapie moich książkowych peregrynacji i jak już wspominałem trafiłem na „Zamojszczyznę”. Zamojszczyznę czasów sanacji ( potraktowanych skrótowo), ale przede wszystkim okresu II wojny widzianą oczami Zygmunta Klukowskiego, lekarza specjalizującego się w dolegliwościach wybitnie kobiecych, ale poza tym historyka, regionalisty, bibliofila ( księgozbiór 5000sztuk).
Nie powiem, że na wszystkich kartach książki (dwa tomy) rozlega się szczęk szabli oznaczający walk dwóch wspomnianych stronnictw, ale jeżeli są, to pokazują w sposób naprawdę dramatyczny i przejmujący jaki przebieg miał ten pojedynek.( Szczebrzeszyn 1925 rok.):
„W ogóle brud i zawszenie było okropne. Ludność tak była do wszy przyzwyczajona, że ich obecność wcale jej nie raziła. Niektórzy nie kąpali się dosłownie przez całe życie. Kiedyś kazałem wykąpać staruszkę, przyjmując ją do szpitala. Zaczęła mnie błagać, żeby jej tego nie robić:
„Ostatnim razem kąpałam się, jakem za mąż wychodziła, a teraz, na stare lata, pan doktor chce mi taką krzywdę zrobić.”
samba kukuleczka
3 lutego 2022
14:41
Jedną z wersji przyczyn upadku kultury Majów, jest wyjałowienie gleby wokół miast- państw, skutkujące drastycznym spadkiem plonów w ciągu czterech pokoleń.
Zaginionych cywilizacji, pozostawiających po sobie kamienne miasta, jako trwale artefakty, jest sporo.
Spekulujemy jedynie, co mogło sie przydarzyć takim cywilizacjom.
Każdy taki upadek oznacza regres.
Nie ma sił, zasobów, energii, by odtworzyć na przykład dawny system kanalizacji, irygacji, ilosci koni, mułów, wołów, wreszcie, ludzkiej populacji, by choćby spowolnić upadek.
Możemy się jedynie domyślać co było powodem upadku tych starych.
I domyślać się, jaki będzie świat po upadku tych nowych cywilizacji.
Rok bez pradu, i finito……
Ktoś, w jakiejś powieści zgrabnie to ujął.
Trzeba wytworzyć narzedzia pozwalające skonstruować narzędzia zdolne do wytworznia narzedzi umożliwiających konstruowanie zaawansowanych zdobyczt cywilizacji, typu kondensator, tyrystor, opornik.
Potem, juz pójdzie gładko….
Przecież kolejne szczeble już mamy w pamięci….
Problem w tym, że czas odtworzenia technologii, moze przekroczyć okres zycia tych pamiętających…
Zdaje się, to w powieści „Fale tłumią wiatr”….
@Pak
Uważam, że ludzi do innowacji (i że wciąż to są innowacje) prowadzi wiele różnych rzeczy, nie tylko „przedsiębiorczość”. Że jest to ciekawość, chęć zrobienia czegoś modnego, pogoń za nowinkami, pragnienie poprawy wygody pracy*, pragnienie sławy itp. itd. Że nawet jeśli wiązać innowację z niewidzialną ręką rynku, to raczej przez możliwość utrwalenia się zmian, a nie samą ich przyczynę. Tak jakby innowacja była odpowiednikiem mutacji; a wolny rynek — selekcji naturalnej.
Oczywiście motywy szukania nowych rozwiązań są różne ale żeby te rozwiązania zostały zastosowane w praktyce na szeroką skalę muszą być dostarczone do nich środki i to się dzieje dzięki przedsiębiorcom. Jeżeli rozumieć innowację jako rzecz dokonaną – samego pomysłu nie traktuje się jako innowacji* – to jest ona dziełem przedsiębiorcy. Jeżeli mamy patrzeć na wolny rynek jako mechanizm selekcji, to ta selekcja dotyczy różnych pomysłów na nowe produkty czy metody produkcji a kryterium jest ich opłacalność. Z oczywistej przyczyny – nikt nie podejmie się produkcji czegokolwiek nie mając szans na zarobek. Innowacja- mutacja jest wynikiem tej selekcji. Nie widzę analogii między rozwojem gospodarczym i ewolucją organizmów żywych.
*Mutacja organizmu w przyrodzie jest rzeczą dokonaną.
…producentom zależy bardziej na zdobywaniu pozycji monopolistycznej niż na kreowaniu wolnego rynku,…
Producent zawsze dąży do zmonopolizowania dla siebie rynku tylko na to nie pozwala mu konkurencja. Zdarzają się tzw. monopole naturalne, wynikające z ograniczeń lokalnych rynków (nie ma miejsca na więcej niż jednego producenta), zanikające kiedy rynki się rozszerzają. Nb. sprzyja temu handel międzynarodowy. Przeciw konkurencji działają różne praktyki monopolistyczne przedsiębiorstw – zmowy dotyczące podziału rynków, wojny cen – zwalczane od dawna przez rządy. UE jako całość dba o zachowanie konkurencji na różnych rynkach. Dla istnienia wolnego rynku konieczne są bardzo rozwinięte ramy prawne.
Trochę z boku, ale my też przecież mamy stocznie:
https://www.rp.pl/spoleczenstwo/art35642221-holendrzy-usuna-czesc-zabytkowego-mostu-by-nowy-jacht-jeffa-bezosa-mogl-wyplynac-z-portu
@PAK4
3 lutego 2022
10:09
Ujednolicenie ładowarek, to przymus nakładany przez UE na producentów
Tak, ale zanim Unia coś narzuciła, to już jakiś zmyślny innowator wyprodukował, a ja dostałem w prezencie coś jakby breloczek, ale był to mały adapter z którego jednej strony wychodził krótki kabelek z wtyczką USB, a z drugiej – pięć kabelków z wtyczkami pasującymi do wszystkich rodzajów smartfonów. I to nawet działało, i nadal działa.
@samba kukułeczka
A istotą owych pełnych emocji ( na przykład markota, czy też 1w-59) komentarzy jest chyba najważniejszy problem wokół którego rozgrywa się dramatyczna historia homo-sapiens, czyli komu przekazać berło? Komu powinniśmy być wierni: naturze, czy jednak kulturze, kto daje większe szanse na jeżeli nie zwycięstwo, to przynajmniej honorową porażkę?
Jak w ogóle można tak stawiać problem – dać “berło” naturze czy kulturze? Jest aby taki wybór? Natura dała człowiekowi zdolność obserwacji, analizy zjawisk i w rezultacie posługiwania się narzędziami (nawet niektóre zwierzęta posiadają te zdolności w pewnym zakresie). Jak chciałbyś wobec tego powstrzymać kulturę?
Zawszona staruszka lękająca się kapieli ma być przykładem “dramatu” między naturą i kulturą? Kapitalne.
Mój znajomy założył kiedyś firmę Silver Lining robiącą ubrania ze zintegrowanymi ładowarkami slonecznymi.
Ale dość szybko musiał zrezygnować z produkcji, bowiem sprawa rozbiła się o patent firmy Apple.
Apple wysłała brzydki list tak zwany zgiń i przepadnij do producenta komponentów, właśnie takich adapterów, o których pisze Markot.
Okazało się, ze ta głupia wtyczka została opatentowana.
To było circa dziesięć lat temu.
Ja opracowywałem dla tego znajomego właśnie tę ładowarkę słoneczna.
Przykład ubrania z solar cell na obrazku.
https://walyou.com/wp-content/uploads//2011/01/Solar-Powered-Pants.jpg
Ale jak adapterki z wtyczkami zniknely to i cala logistyka się załamała.
Dlatego zanim cos się zaczyna robić należy sprawdzić sytuacje patentowa, czyli (FTO).
Freedom to Operate (FTO) refers to whether it’s commercially ‘safe’ for you to make or sell your product in the country in which you wish to do so, without infringing existing third-party rights.
Teraz widzę, więcej takich ubranek, być może patent na wtyczkę już wygasł?
Ale firme znajomego, ktory byl pierwszy z tym pomyslem polaczeni fashion i elektroniki szlag trafil.