I Ty zgrzeszysz

W ostatnich dniach internet zmroził cytat wyjęty z podręcznika religii: „Wolę umrzeć, niż zgrzeszyć”. Na pierwszy rzut oka wydaje się jak najbardziej zasadny. Czyż nie winniśmy dążyć do doskonałości? Co w tym złego?

Jeśli grzech jest złem (odrzućmy kwestie typowo religijne), czyż nie powinniśmy uczynić wszystkiego, aby go unikać? Oświadczenie takie może spodobałoby się antycznym filozofom. Starożytny eudajmonizm, opisywany szerzej i dość przystępnie w książkach Hartmana, widział cel ludzkiego żywota w dążeniu do szczęścia, eudajmonii, boskiego wczasu. Od czasu Arystotelesa wiele jednak wody w rzekach upłynęło (i nie tylko wody, panta rhei, wszystko płynie, jak mawiał Heraklit), w czym zorientowali się już chyba wszyscy oprócz teologów.

W poszukiwaniu innej opinii nie trzeba wracać aż do czasów współczesnych. Zatrudniający katechetów i ustalający treść większości podręczników religii w Polsce Kościół katolicki odwołuje się do nauczania Jezusa Chrystusa. Cóż więc sądził i mówił Chrystus o grzechu? Wymownym przykładem może być pericope adulterae, przypowieść o jawnogrzesznicy, dopisana później do Ewangelii Jana. To z niej pochodzi znany cytat „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień”. Grzech jest zjawiskiem powszechnym i dotyczy wszystkich, o czym warto pamiętać, nim w świętym zgorszeniu skoczymy sobie do gardeł.

Kiedy Piotr zapewnia Jezusa o swej wierności, ten prawie go wyśmiewa: nim nastanie ranek, pierwszy uczeń trzy razy zaprze się nauczyciela. A jednak to właśnie Piotr, który, jak mówią złośliwi, nawalił w każdej opisanej w Ewangelii sytuacji próby, został głową młodego Kościoła. Kościoła, który w świat poniósł Paweł, znany początkowo z prześladowań chrześcijan.

Powróćmy do dzisiejszych czasów. Szczególnie bulwersuje, że wspomniany tekst pojawił się w podręczniku dla dzieci lat dziewięciu, co czyni go bardzo niebezpiecznym. Dlaczego?

Dzieci i młodzież nie mają jeszcze ukształtowanej osobowości, w szkole podstawowej nie rozwinęły zwykle wystarczająco krytycznego myślenia, w wieku dziewięciu lat pozostają w fazie operacji konkretnych. Nie zrozumieją skomplikowanych filozoficzno-teologicznych rozważań. Przeczytają, że lepiej umrzeć. Jakiż to konkret może wtedy przyjść dziecku na myśl?

Przypomnijmy, że kilkadziesiąt procent młodzieży w Polsce ma w którymś momencie życia myśli samobójcze (zazwyczaj podaje się ok. 30 proc.), a próby samobójcze w drugiej dekadzie życia liczą się w tysiącach (wiarygodnych statystyk nie ma).

Dylemat „doskonałość albo śmierć” bardzo dobrze wpisuje się w czarno-białe myślenie charakterystyczne zwłaszcza dla młodzieży z cechami nieprawidłowo kształtującej się osobowości. „Albo jestem dobry, albo zły”. „Albo jestem doskonała, albo beznadziejna”. Łączy się ono często z myśleniem tunelowym. „Mam jeden plan na życie, a jeśli on nie wypali…”. Znałem już osoby, które przez taki sposób myślenia straciły życie.

Dzieci i młodzież, zapatrzone w idealnie wyglądające profile celebrytów i znajomych w mediach społecznościowych, nie rozumieją kreacji wizerunku (nawet jeśli same robią to samo). Widząc na co dzień własne niedoskonałości, których nie dostrzegają u innych (większość z nas nie chwali się publicznie problemami rodzinnymi, nie epatuje biedą, trudnościami w pracy czy niezaliczonym szkolnym sprawdzianem), uznaje się za gorszych, niewystarczających. Przyjmuje standardy na poziomie dla przeciętnego (a właściwie żadnego) człowieka nieosiągalnym. Oczywiście nie jest w stanie przeskoczyć tak wysoko postawionej poprzeczki.

Rozwija, mówiąc językiem psychoterapii poznawczo-behawioralnej, negatywnie przekonania kluczowe o sobie. W ich efekcie, upraszczając, w trudnych sytuacjach pojawiają się negatywne myśli automatyczne, które nawet dorosłej osobie bardzo trudno zastąpić bezpiecznymi, pozytywnymi treściami. Należąca do zniekształceń poznawczych katastrofizacja sprawia, że zwykłe, codzienne trudności urastają do rangi ogromnych, nierozwiązywalnych katastrof. A im częściej pojawiają się myśli o śmierci (zwłaszcza jeśli śmierć skojarzy się z czymś tak powszechnym jak popełniane przez nas wszystkich codzienne błędy), tym bardziej dziecko czy nastolatek oswaja się z nią, przestaje czuć lęk przed „ostatecznym rozwiązaniem” w postaci próby samobójczej.

Z drugiej strony istnieją badania, wedle których religijność zmniejsza ryzyko samobójcze (w największym stopniu islam). Efekt taki tłumaczy prawdopodobnie udział we wspólnocie wyznającej wspólne wartości, zmniejszającej poczucie osamotnienia i dającej wsparcie. Też by można o tym napisać w podręczniku – zamiast straszyć dzieci śmiercią.

Marcin Nowak

Ilustracja: autor nieznany. 7 Grzechów Śmiertelnych, Meksyk, 1547, za Wikimedia Commons, w domenie publicznej