O wyższości Boga Żydów nad Mardukiem

W naszej kulturze w zasadzie każdy czytał lub słyszał biblijny opis stworzenia świata, ten z początku Księgi Rodzaju. Przez wieki absurdalnie interpretowany jako opis historyczny (kosmologiczny?), wręcz sprawozdanie z podjętych przez Boga czynności, okazuje się pradawną pieśnią, ale też polemiką. Z czym?

W pierwszym rozdziale Księgi Rodzaju czytamy:

(1) Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię.

Albo, jeśli znamy łacinę:

(1) In principio creavit Deus caelum et terram.

Do znacznie ciekawszych wniosków doszlibyśmy zapewne, analizując oryginalny tekst hebrajski, jednak problemy językowe, w szczególności zapis zupełnie innym alfabetem, co gorsza, spółgłoskowym, oznaczałby też o wiele większe trudności. Tekst hebrajski zaczyna się w każdym razie od słowa Bereszit oznaczającego na początku i pod takim tytułem Księga Rodzaju funkcjonuje po hebrajsku. Tytuł stanowiący pewne podsumowanie utworu jest pomysłem wywodzącym się z zupełnie innej kultury – greckiej. Starożytnym tekstom wschodnim zazwyczaj nie nadawano tytułów, a nazywano je właśnie początkowymi słowami danego utworu. Przykładem jeden z najbardziej znanych tekstów literatury mezopotamskiej, babiloński epos o stworzeniu świata „Enuma elisz”. Cóż znaczy Enuma elisz? Dzisiaj tłumaczy się to tak: Kiedy na wysokości albo Gdy w górze. Rozpoczynając lekturę, czytamy bowiem:

Gdy w górze niebo nie zostało (jeszcze) nazwane,
poniżej ziemia nie miała swego imienia

Wróćmy do Biblii. A więc Bóg stworzył niebo i ziemię. Na razie wszystko się zgadza. Co mamy dalej?

(2) Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się nad wodami.

W Wulgacie:

(2) Terra autem erat inanis et vacua, et tenebrae erant super faciem abyssi : et spiritus Dei ferebatur super aquas.

Dalej Bóg stwarza światło (dzień 1.), niebo (dzień 2.) i ląd (dzień 3.), w dalszej kolejności ciała niebieskie (dzień 4.), zwierzęta morskie i latające (dzień 5.), w końcu zaś zwierzęta lądowe i człowieka (dzień 6.). Dlatego biblijny opis stworzenia nazywa się z greki heksaemeronem (heksa – sześć, hemera – dzień). Po sześciu dniach pracy Bóg odpoczywa, co stanowi wzór szabatu.

Standardowe rozumienie tekstu włącza początek do pierwszego dnia. Coś jednak nie pasuje. Dni 4-6 odpowiadają dniom 1-3. Szóstego dnia Bóg zasiedla stworzeniami ląd, który wyodrębnił dnia trzeciego, piątego zasiedla wody i niebo, które wydzielił dnia drugiego. Dzień czwarty polega na organizacji w ciała niebieskie świateł oddzielonych od ciemności dnia pierwszego. Dni 1-3 znane są od czasu Tomasza z Akwinu jako opus distinctionis, dzieło oddzielania, wyróżniania, kolejne zaś jako opus ornatus, dzieło zdobienia wydzielonych przestrzeni.

Stworzenie nieba i ziemi na początku nie pasuje. Być może miały istnieć jeszcze przed właściwym dziełem stworzenia. Dziś zazwyczaj myśląc o początku świata, wyobrażamy sobie creatio ex nihilo, stworzenie z niczego. Mocno ugruntowane w naszej kulturze, obecne także w kosmologicznej koncepcji Wielkiego Wybuchu, nieznane jest niektórym innym ludom czy kulturom. W hinduizmie wszystko powstaje cyklicznie, umiera, by odrodzić się ponownie. Starożytni Grecy wierzyli, jak pisze Parandowski, że na początku był Chaos. Dopiero później stworzenie z niczego wymyślili greccy filozofowie, których pogląd przejęli żydowscy i chrześcijańscy naśladowcy.

Określenie bezład i pustkowie (ziemia inanis et vacua), po polsku i po łacinie nieco sprzeczne, są tłumaczeniem hebrajskiego tohu va bohu. Słowa tohu i bohu znaczą to samo: nieład, bałagan. W starożytnym hebrajskim, w którym pisał autor, nie używano stopniowania przymiotników, natomiast cechy szczególnie silnie wyrażone oddawano poprzez połączenie spójnikiem i dwóch synonimów. A więc chodzi nie o dwie rzeczy wymagające dwóch odrębnych słów, ale o jedno o spotęgowanym znaczeniu: wielki chaos czy olbrzymi nieład. Gdyby tekst nie był religijny i podniosły, przetłumaczyć można by było to także jako wielki burdel.

I ten nieład Bóg porządkuje. Po łacinie (tenebrae erant super faciem abyssi) mamy jeszcze ciemności nad powierzchnią otchłani, a nad wodami – ducha Bożego, łacińskie spiritus Dei (nawiasem mówiąc, polskie spirytus pochodzi od tegoż łacińskiego duch), hebrajskie ruah Elohim. Ruah oznaczać może nie tylko ducha, duszę, ale też oddech, tchnienie. Elohim jest imieniem Boga (gramatycznie liczbą mnogą od słowa bóg). Tekst nie używa dzisiaj znacznie bardziej znanego słowa Jahwe. Dlaczego?

Podobnie jak w tej interpretacji także Pięcioksiąg nie powstał ex nihilo. Wbrew krzewionym przez wiele wieków poglądom, jakoby Pięcioksiąg napisał sam Mojżesz, jest on zlepkiem różnych źródeł pisanych przez różnych autorów reprezentujących cztery tradycje: jahwistyczną, elohistyczną, kapłańską i deuteronomistyczną. Zaczął się tworzyć prawdopodobnie od VII do V wieku p.n.e. (a więc kilkaset lat po Mojżeszu). Ukształtowany został w czasach niewoli babilońskiej i niedługo po niej. Heksaemeron pochodzi z tradycji kapłańskiej, spisanej przez wygnanych z Jerozolimy do Babilonu kapłanów zniszczonej świątyni Salomona. Bez świątyni, pozbawieni właściwie racji bytu (nie było gdzie składać ofiar) i przesiedleni w obce sobie, wielonarodowe i wyznające licznych bogów środowisko, podjęli się spisania i zachowania tradycji. Później ich teksty połączono z tradycją określającą Boga imieniem Jahwe, z tą używającą również imienia Elohim, a także z tradycją deuteronomistyczną, która weszła w skład głównie Księgi Powtórzonego Prawa (Deuteronomium). Pozostały pewne sprzeczności, przykładowo po heksaemeronie następuje druga, jahwistyczna historia stworzenia człowieka, nieco z nim sprzeczna, ale o sukcesie tamtych twórców świadczy to, że czytamy ich dzieło po upływie 2,5 tys. lat.

W Babilonie kanoniczną opowieścią o stworzeniu świata był wspomniany epos Enuma Elisz. Opowiadał o walkach toczonych przez wielu bogów. Gdy młodsi bogowie dowiedzieli się, że stary bóg wody słodkiej Apsu (bądź Abzu) planuje ich wybić, zabili go. Wywołało to wojnę pomiędzy małżonką Apsu, pramatką i boginią praoceanu Tiamat, identyfikowaną niekiedy ze smokiem czy wężem morskim, aczkolwiek przedstawianą też w zupełnie innej postaci, a młodszym pokoleniem bogów. Na jego czele stanął Marduk, który pokonał Tiamat (ilustracja poniżej) i rozciął jej ciało, czyniąc z niego świat.

Motyw walki nowych i starych bogów spotyka się w mitologii często, by wspomnieć kolejne pokolenia w mitologii greckiej (Kronos kastrujący Uranosa, Zeus obalający Kronosa). Tworzenie świata z ciała zabitego pierwotnego potwora także spotyka się w wierzeniach różnych kultur, np. w mitach germańskich Odyn, Wili i We zabijają lodowego olbrzyma Ymira, a z jego cielska tworzą świat.

Dlatego w Biblii Bóg unosił się nad wodami czy też w dosłownym tłumaczeniu nad pierwotnym oceanem. Od początku był ponad nim, rządził nim i nie musiał z nim walczyć jak jakiś Marduk czy inny Odyn. Jedyny Bóg nie musi walczyć, nie potrzebuje broni. Rozdziela pierwotny ocean na wody górne (znajdujące się wedle ówczesnego poglądu nad kopułą nieba) i dolne mocą swego słowa. Marduk nie musiał pokonać Tiamat, Bóg nie miał z kim przegrać. Co Mardukowi przyszło z nieludzkim (boskim wręcz) wysiłkiem i czego dokonał w pocie czoła mieczem, monoteistyczny Bóg ma taką moc, że czyni po prostu, samym słowem, a tworzony przezeń świat jest Mu posłuszny.

Na tym właśnie koncepcie można było budować dalej, tworząc wyobrażenie wszechmocnego Boga, a potem Boga jako absolutu, którego nie da się przedstawić rzeźbą ni obrazem. Taki Bóg spodobał się filozofom i prostemu ludowi. I taki Bóg czczony jest nadal, podczas gdy bohaterska walka Marduka z Tiamat na długo poszła w zapomnienie.

Marcin Nowak

Bibliografia

  • Biblia Tysiąclecia, Pallotinum, Gen 1
  • Nova Vulgata, Liber Genesis, vatican.va
  • Parandowski J, Mitologia, Czytelnik, Warszawa 1979

Ilustracje:

  • Stworzenie gwiazd i planet, detal z Kaplicy Sykstyńskiej, za Wikimedia Commons, w domenie publicznej
  • Marduk / Ninurta walczący z Tiamat / Chaosem, relief z Niniwy, za Wikimedia Commons, w domenie publicznej