Katoptromanta pan Twardowski

Wedle legendy pan Twardowski, polski szlachcic, który zaprzedał duszę diabłu, wywołał dla króla Zygmunta Augusta ducha Barbary Radziwiłłówny za pomocą magicznego lustra przechowywanego obecnie w kościele w Węgrowie i pozostawił po sobie encyklopedię wszechnauk, zanim zgodnie z podpisanym cyrografem porwały go diabły.

Jedzą, piją, lulki palą… – zaczyna swój omawiany w szkołach utwór Adam Mickiewicz. Wśród biesiadujących jest popisujący się magicznymi sztukami czarownik Twardowski, który niegdyś zaprzedał za tę umiejętność duszę diabłu. Obiecał oddać ją w Rzymie, nieświadomy, że tak się właśnie nazywa karczma, w której się obecnie bawi, wobec czego czart przyszedł po zapłatę.

Twardowski obrósł legendą i występuje w wielu innych utworach. O historycznym pierwowzorze wiadomo jednak niewiele. Jak pisze Roman Bugaj w książce „Nauki tajemne w dawnej Polsce. Mistrz Twardowski”, większość z tekstów pochodzi z czasów znacznie późniejszych niż XVI-wieczny mag – z XIX stulecia. Zapisków z czasów samego Twardowskiego jest niewiele.

Bugaj, rozmiłowany w naukach tajemnych i nie zawsze wystarczająco krytyczny wobec opisywanych rzekomych sztuk, próbuje dość racjonalnie rozwikłać zagadkę Twardowskiego i ducha zmarłej królowej. Opisuje najpierw szeroki, bo sięgający starożytności kontekst magii, rozwijającej się znakomicie na Uniwersytecie Jagiellońskim, jednym z wiodących ośrodków w Europie (jakie kryteria pozwalają ocenić jakość pracy w dziedzinie z definicji niemierzalnej i nieprowadzącej do żadnych sprawdzalnych wniosków, autor nie precyzuje. Pozostaje wierzyć na słowo).

Dalej Bugaj idzie za hipotezą Jana Kuchty, jakoby Twardowski był nie polskim szlachcicem, ale Niemcem urodzonym w Norymberdze i wykształconym w Wittenberdze, który zatrzymał się w sławnym polskim ośrodku magii. Nie byłby jedynym czarodziejem ściągniętym przez nieprzebierającą w środkach umożliwiających zdobycie fortuny czy wielkości polską szlachtę, by wspomnieć Johna Dee sprowadzonego z Wysp Brytyjskich przez Olbrachta Łaskiego na dwór Batorego.

Na poparcie tej tezy przytacza się występujące w dawnych tekstach nazwiska Dhur, Duranovius, Dur używane zamiennie w odniesieniu do dworzanina Zygmunta Augusta. Łacińskie durus oznacza twardy, a w tekstach pisanych po łacinie nazwiska latynizowano. Z drugiej strony w renesansie polonizowano zagraniczne słowa, także nazwiska. Gdyby więc przetłumaczyć Duranoviusa na polski, wyszedłby właśnie Twardowski…

A sama obecność czarownika na dworze przesądnego i pogrążonego w żałobie po śmierci ukochanej żony Zygmunta Augusta nie wydaje się nieprawdopodobna. Zagadką pozostaje samo wywołanie ducha zmarłej.

Niektórzy podejrzewali, że dokonano tego za pomocą zwierciadła. Przyrządów takich od stuleci używano do wróżenia, którą to sztukę nazywano katoptromancją (analogicznie chiromancja to wróżenie z ręki). Podejrzewano, że niektóre używane przez magów zwierciadła miały drobne, słabo widzialne rzeźbienia, które w silnym świetle rzutowały rzeczywisty obraz pozwalający przewidywać przyszłość (przynajmniej w zakresie dobrych zarobków samego katoptromanty). Podejrzewano, że podobne twory znajdują się na zwierciadle Twardowskiego (zdjęcie poniżej). Krążyły legendy, że wpatrując się w nie, można zobaczyć diabła. Dlatego też powieszono je w zakrystii wspomnianego kościoła w Węgrowie na wschodzie obecnego województwa mazowieckiego, dość wysoko, by unikać zaglądania weń – i na wszelki wypadek nie poddano żadnym badaniom, które mogłyby potwierdzić przypisywane mu właściwości. Historia wskazuje, że zwierciadło kościół otrzymał od rodu Krasickich, być może powiązanych z Twardowskim, ale musiało ono powstać przed wywoływaniem ducha królowej 7 stycznia 1569 r. Oznacza to, że wbrew spekulacjom nie zostało przygotowane w tym celu, a i pozostawione zapiski w ogóle nie wspominają o użyciu w tej ceremonii jakiegokolwiek zwierciadła.

Po prawdzie nie wspominają też jednoznacznie, by samego rytuału dokonał Twardowski (piszą raczej o czarownicy z ludu), ale Bugaj upiera się przy jego udziale. Odczytując, że król rozpoznał w duchu zmarłą ukochaną, a niedługo później nawiązał romans z podobną do nieboszczki Barbarą Giżanką, powiązaną z dworzanami braćmi Mniszchami i przez nich z Krasickim, Bugaj postuluje spisek – podsunięcie pogrążonemu w żałobie władcy związanej z własnym stronnictwem kochanki celem zwiększenia wpływów. Oto Twardowski poczynić miał przedstawienie ze świecami i innymi odwracaczami uwagi, zabroniwszy uprzednio władcy pod groźbą utraty duszy ruszać się z miejsca, podczas gdy inny uczestnik spisku na krótko wprowadził do komnaty dziewczynę ubraną w suknię zmarłej. Niedługo później dworzanin zwrócił uwagę władcy na podobieństwo przypadkowo spotkanej dziewczyny do ducha zmarłej królowej. Zygmunt skorzystał z okazji i nawiązał z Barbarą relację, potem przyszła na świat córka.

Im mniej osób jednak wiedziało o spisku, tym bezpieczniej dla jego prowodyrów. Dlatego Twardowski musiał opuścić dwór. Po śmierci władcy prawdopodobnie (przynajmniej wedle Bugaja) został zabity przez wysłanników stronnictwa Mniszchów i Krasickiego, być może rzeczywiście w miejscu zwanym Rzymem w okolicy Węgrowa, ale postulowano również inne lokalizacje.

A więc nie czarownik, a oszust, nie zwierciadło, a podstawiona dziewczyna, nie porwanie przez diabłów, a zabójstwo przez wynajętych przez możnowładcę oprychów. Co zaś z księgą Twardowskiego? Strona tytułowa się nie zachowała, ale dzieło jest znacznie starsze i prawdopodobnie napisane przez autora z Czech. Podobno Twardowski podczas pobytu w Krakowie często ją czytał i dlatego skojarzono ją z jego nazwiskiem.

Marcin Nowak

Bibliografia

  • Bugaj R: Nauki tajemne w dawnej Polsce. Mistrz Twardowski. Replika, 2022

Ilustracje:

  • Gerson W: Zjawa Barbary Radziwiłłowny, olej na płótnie, za Wikimedia Commons, w domenie publicznej
  • Autor nieznany: Zwierciadło Twardowskiego, za Wikimedia Commons, w domenie publicznej