Niezbyt świąteczny wpis
Zamierzałem napisać jakiś świąteczny wpis o Bożym Narodzeniu, obchodzonym od kilkunastu wieków na pamiątkę narodzin Chrystusa w czasie przesilenia zimowego w miejsce świąt ku czci Mitry jako Sol Invictus (Słońce Niezwyciężone).
Polityka Kościoła okazała się w tym wypadku bardzo skuteczna (aczkolwiek moim prywatnym dalekim od fachowego zdaniem mitraizm jako religia dla wtajemniczonych i tak nie miał większych szans), zresztą bywa (choć rzadko) stosowana i dziś, gdy po wielu wiekach Kościół stracił w tej sferze monopol (np. Bal Wszystkich Świętych zamiast Halloween). Miałem napisać coś o bożonarodzeniowych wartościach, miłości, rodzinie…
No właśnie, wartości. W jednej ze swych książek Kazimierz Szewczyk definiował je jako idee domagające się realizacji. Patrząc na problem z innej, bardziej cielesnej strony, przeformułowałbym tę definicję: to reprezentacje bez desygnatu, tworzone jako domagające się realizacji. Nie twierdzę, jak niektórzy, że istnieją gdziekolwiek poza umysłem. Co nie znaczy, że są nierealne. Ból nie istnieje poza moją świadomością, ale czy nie istnieje? Nawet jeśli wedle głośnej jakiś czas temu piosenki czyjś ból jest lepszy niż mój, to oba bóle istnieją, choć odczuwane tylko przez dane osoby. Niektórzy filozofowie powiedzą: ból ma ontologię pierwszoosobową.
Wartości tylko do pewnego stopnia funkcjonują podobnie. Niektóre są wspólne, przekazywane w społecznościach. Moja sprawiedliwość nie jest pewnie taka jak sprawiedliwość np. wybitnego prof. Matczaka, jednak jakieś jej rozumienie musimy mieć wspólne. Inaczej nie moglibyśmy budować jednego społeczeństwa.
A więc wartości domagają się od nas realizacji. Nie szumnych oświadczeń, kiedy nic to nie kosztuje. Ostatnio wielu ludzi wyprowadziły na ulice. Dante Alighieri pisał w XIV w., że „najgorętsze miejsce w piekle jest zarezerwowane dla tych, którzy w okresie kryzysu moralnego zachowują neutralność”. Trudno być neutralnym, kiedy ginie wolność słowa. Zwłaszcza gdy się z tej wolności korzysta i jako odbiorca, i jako osoba jakoś z mediami związana. Nie będę się okłamywał, nie jestem dziennikarzem, z osobami takimi jak Żakowski czy Szostkiewicz nawet się nie porównuję, by uniknąć śmieszności. Raczej w przerwach między czterema codziennymi pracami coś na miarę własnych podłych możliwości piszę, do dziś wspominając z wdzięcznością, jak mi Piotr Panek złożył propozycję opublikowania czegoś na tym blogu.
Słuchałem ostatnio na zgromadzeniu w obronie wolności słowa wystąpienia dr. Tomasza Karaudy. Jako że przemawiał publicznie, pozwolę sobie pewne myśli przytoczyć, siłą rzeczy niedokładnie. Wspominał przepełnione szpitale, miejsca zwalniające się, gdy ktoś umrze. Codzienne dylematy: ratować mimo braku miejsc i sprzętu na miejscu, ryzykując śmierć pacjenta, czy wysyłać do właściwszego miejsca pod opieką nieprzeszkolonego sanitariusza (czas oczekiwania na transport z ratownikiem kilka godzin), również ryzykując? Ochrona zdrowia w Polsce jest w rozpadzie, ale mogą to pokazać jedynie niezależne, niezainteresowane ukazywaniem propagandy sukcesu media.
Druga rzecz, która mnie jeszcze bardziej uderzyła: anglojęzyczni studenci pytający doktora, dlaczego w Polsce obowiązuje takie prawo, jakie obowiązuje, czy tutaj nikomu nie zależy na życiu ludzkim? Nie dosłyszałem, czy i jakiej udzielił odpowiedzi, ale nie ona jest tutaj najważniejsza.
Do uczenia anglojęzycznych studentów, mimo zapłaty nawet kilkakrotnie większej niż przy polskich, często nie ma chętnych. Nie tylko przez kwestie językowe (asystent robi także za tłumacza w obie strony, gdyż badany po angielsku pacjent najczęściej mówi po polsku). Płacą grube pieniądze za studia, więc są wymagający, zadają dużo pytań.
Tymczasem polski student zwykle ich nie zadaje. A jeśli już, to pytanie właściwe poprzedza wprowadzającym: Czy mogę zadać pytanie? Niekiedy przepraszającym głosem. Jakby na studiach czymś dziwnym, nieodpowiednim było zadawanie pytań, jakby przeszkadzał w zajęciach. Polski student oczekuje zwykle, że wysłucha i nauczy się na pamięć podawanych w formie wykładu treści, wryje w podobny sposób kilkaset stron z podręcznika, odpowie z wyrytych treści na zajęciach, a potem wystuka test, wspomagając się wrytą na pamięć kilkusetpytaniową giełdą. Wykład i odpytka – do takich form interakcji z wykładowcą jest przyzwyczajony. Nie wiem, czy winić kilkanaście lat nauki w polskich szkołach (świetnych, pobudzających do myślenia nauczycieli znam osobiście), kilka poprzednich na uczelni, wychowanie, czy może klimat polityczny…
Pytania zadaje zdecydowana mniejszość. Niekiedy naprawdę ciekawe – w zajęciach ze studentami najfajniejsze jest to, że czasem zadają pytania, które prowadzącemu nigdy do głowy nie przyszły – poprzedzone przynajmniej dwoma pytaniami wprowadzającymi.
– Czy mogę mieć pytanie?
– Tak, oczywiście.
– Ale to będzie pytanie po bandzie…?
Chciałoby się wykrzyknąć: do kroćset, wedle najwybitniejszych naukowców tylko takie warto zadawać!
A może lepiej nie, może słysząc zachętę, kolejny student zada pytanie, na które nie będę umiał odpowiedzieć? Od studenta wymaga się, by umiał wszystko; konfrontując się z niewiedzą prowadzącego jeszcze dozna szoku…
Nikt im zwykle nie tłumaczył, że nauka polega na ciągłym stawianiu pytań, dochodzeniu do prawdy. Tej przez duże „P” – z platońskiej trójjedni – nigdy się nie osiągnie, oddala się ona jak horyzont, do którego zmierzamy, a każde dobrze postawione pytanie generuje następne.
Ale najpierw trzeba zacząć je stawiać. Zamiast powtarzać ugruntowaną wiedzę. Ugruntowaną dzięki temu, że przetrwała dziesiątki pytań. Tylko że obecnie w Polsce nie ceni się pytań. Czy to w edukacji, czy to w mediach. Mimo że w obu tych sferach są bardzo potrzebne.
A niech to, koniec końców wyszło mało świątecznie. Ale chyba nie najgorzej – prof. Wierzbicki mówił ostatnio, że Bóg nie rodzi się obecnie, a umiera. Pozostaje mi życzyć (prócz tradycyjnych wesołych świąt w spokojnej, przyjaznej atmosferze) moim czytelnikom, współpracownikom, studentom i wszystkim stawiającym pytania – pytań mądrych, prowadzących do wiedzy, prawdy i mądrości, pozwalających na dalszy rozwój, i znajdowania jak najbardziej adekwatnych odpowiedzi. I podziękować tym, którzy dostarczali odpowiedzi na moje pytania.
Marcin Nowak
Ilustracja: zdjęcie wykonane przez autora
Komentarze
„..Chłopięcy sposób bycia sprawia, że trudno uwierzyć, że był pan przywódcą Ku Klux Klanu, organizacji prześladującej Murzynów, katolików, Żydów i emigrantów, odpowiedzialnej za palenie kościołów, wysadzanie w powietrze domów, lincze, tortury i morderstwa…”
Wyławiam co by było merytorycznie:
„przywódcą (…) organizacji prześladującej (…) katolików(…), odpowiedzialnej za palenie kościołów(…).
Ciekawe, ażeby było bardziej intrygująco, to z tą osob , przeprowadziła wywiad ziennikarka jednego z „liderów opinii” w Polsce.
Oczywiście na dumne to miano zasługuje tygodnik Polityka.
Zdaniem wydawców tygodnika b. przywódca Ku-Klux-Klan jest godnym podzielenia się swoimi refleksjami z czytelnikami Polityki n temat swojej skomplikowanej biografii.
Można zapytać kto jeszcze jest godzien?
Dużo osób wpływowych, mądrych, subtelnych wręcz swoimi przemyśleniami uwagę czytelników Polityki.
A można zadać pytanie, czy jest godzien głosić swoje zdanie ktoś reprezentujący stronę przeciwną, czyli tych którzy repezentują w jakiś sposób stronę fasad koścołów.
Nie wiem, słabo się orientuje, ale z dużą dozą pewności nie jest godzien wywiadu na przykład obecny Minister, kojarzony w jakiś sposób z palonymi kościołami, czyli Minister Czarnek.
Były szef Ku Klux Klan mógł, a aktualny minister nie może.
Wiem jest to sprawa (wywiad) sprzed lat wielu, ale w roku biężącym natknąłem się na blogu obywatelskim na wpis (cytuję z pamięci, ale jakby co, jestem w stanie to udokumentować).
„Szkoda, że nie jestem w Polsce, gdybym był niejeden kościół by zapłonął”.
Ekspresja wypowiedzi robi wrażenie. Na mnie również uczyniła.
Poszedłem więc z informacją o tym komentarzu w najlepsze chyba miejsce w Polityce, czyli na blog miejscowego duszpasterza, szefa komórki duszpasterekiej w Polityce, czyli Adama Szostkiewicza z uwagą, że takie treści rozpowszechniane są w komentarzach.
Reakcja Adama Szostkiewicza:
„Są to godne ubolewanie treści”.
Na tyle godne ubolewania, że był to w zasadzie jeden z moich ostatnich komentarzy na tym blogu. Nie, nie dlatego, że ja nie chciałem, ale Gospodarz uznał, że nie jestem godzien zaśmiecania takimi uwagami jego blogu.
A ów miłośnik poetyki działań w dalszym ciągu ukwieca swoimi wpisami blog obywatelski.
Swoją drogą to dziwne, że ten blog zasługuje zdaniem Redakcji na miano obywatelskiego.
To takie luźne impresje na temat bałwochwalczych działań lidera opinii, czyli Tygodnika Polityka w kwestii roli i miejsca KK w polskiej przestrzeni publicznej.
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/klasykipolityki/1765562,1,bialy-czarnoksieznik.read
Dziękuję za mądry wpis. Najmniej, co możemy zrobić, to się zjednoczyć i występować wspólnie. Czas złudzeń odnośnie „drugiej strony” – zdolności czy chęci opamiętania – mija bezpowrotnie, czego dowodzą komentarze nad moim.
„…do dziś wspominając z wdzięcznością, jak mi Piotr Panek złożył propozycję opublikowania czegoś na tym blogu.”
Do tej wdzięczności i ja się dokładam. Dziękuję.
Dotarłam tu, w mroku, amoku, po wrzuceniu jednego konkretnego
zapytania do wujka googl…
Dostałam na nie, i odpowiedź, i kawałek miejsca, tak sie trochu rozsiadłszy,
z poczuciem, jakbym była u siebie…i poniekąd za pośrednictwem,
Gospodarzy, darmową ależ jaką brzemienną w skutki, opiekę, pomoc,
zwiedzając Warszawę (Gammon – dzięki). Są jeszcze i inni, dobrze że – Są!
Wolność wyznania natomiast… mam nadzieję ze nie jestem natarczywą
czy grubiańską, w oddawaniu policzków – bo tym chyba były – moje szkliwo
rozpryskiwało sie latami od policzków, w tym wątku… „moich przeciwników”.
Ale co nas nie zabije, to pomoże sie ukształtować!
To pisałam Ja, owca ucharakteryzowana na owczarka! ( Grobler)
Nie wiem, czy jest czegoś świadectwem, ale ja – osoba traktująca religię, na tyle na ile pomaga mi spójność duszy i ciała, poważnie, czuję się jednak mało komfortowo, kiedy dostrzegam na blogach renomowanych dziennikarzy i osób mających o sobie takie mniemanie treści, okładające kulturowo-politycznym cepem świat religii. W tym przypadku domenę kościoła katolickiego.
Wychowany zostałem w takiej tradycji, że kiedy widzi się, jak walą w słabszych, stygmatyzowanych to należy stanąć w imię prawdy w obronie takich osób, instytucji, zjawisk.
I ja odwieczny cenzor i podszczypująca gdzie się da kościół katolicki osoba, widząc w czym od jakiegoś czasu uczestnicze (frontalny kulturowy wszelkimi możliwymi sposobami atak na świat polskiej religię) uznałem kilka lat temu że z animatorami i piewcami takiej poetyki nie może mi być po drodze.
Niestety, próby przedstawiania w sposób raczej sensowny i cywilizowany racji stojących za światem Świąt Bożego Narodzenia na blogach Polityki skończyły się tak jak się skończyły.
Zamiast bronić jakichś odwiecznych racji w miejscach gdzie są one – moim zdaniem – w dosyć mało wyszukany sposób zwalczane( konkretne, autorskie blog i blog mieniący się obywatelskimi) to skutkiem administracyjnych działań mogę ( a jak mogę to próbuję) odnosić się do bolących mnie tekstów, komentarzy na blogu baletowym , naukowym, korzystam czasem z gościny rodziny Passentów.
Ostatnio pracuję koncepcyjnie nad możliwości publikowania swoich racji na blogach szachowych i kulinarnym.
Pracę mają się ku końcowi i jakby co, zima na blogach Polityki mi nie straszna.
I tak wygląda moc sprawcza świata Wigilii na blogach Polityki.
I nie mam o to pretensji, chcę jedynie dać świadectwo prawdzie w tej jednej, konkretnej sprawie.
Bohatyrowiczowa, gdybyś miała jakieś problemy interpretacyjne z Groblerem to mogę Ci pomóc.
Nawet osobiście. Co dwie głowy to nie jedna.
„Raczej w przerwach między moimi czterema codziennymi pracami coś tam na miarę własnych podłych możliwości piszę, ”
Jestem ciekaw, ktora z tych prac wykonuje Autor rzetelnie.
@sambo wschodnia sztuk walko…
Dziękuję! Jakby co daję radę, w pierwszej kolejności, okartkowałam,
wypatrując jastrzębim okiem, samych Funio – Kundziów, obecnie
mam i z głowy góralkę, owce, owczarka…
I jeśli coś, tam coś…. to teraz za balkonem przejechał samochód – to wiem,
już może parkuje, może kogoś z siebie wysadza (czy to stylistycznie nie jest,
aby..aby…?)może tylko szuka sobie miejsca na tym świecie by spocząć…
– to domniemywam.
(Dziś mamy obiadowo… małe wesele, wrócę doń jak zamknę już drzwi,
na klucz, na sen) Pozdrawiam
Bohatyrowczowo…rozumiem aczkolwiek mógłbym zrozumieć bardziej, bilateralnie, że tak powiem.
@Marian W.O.
Każdy sądzi po sobie
@Bohatytowiczowa
Dziękuję za miły wpis. Pozdrawiam.
Wspomina Autor profesora Wierzbickiego i pierwszej chwili…Wierzbicki, Wierzbicki, Wierzbicki…no tak wiem, znam nawet. Duszpasterz środowisk związanych z Gazetą Wyborczą, TVN, czasami „bohateruje” wpisom na blogach dziennikarzy Polityki.
Kiedyś, kiedyś, wspólni uczestniczyliśmy w spotkaniach osób których łączył jakoś tam uśredniony filosemityzm. Spore wrażenie robi na mnie do tej pory wspomnienie uczestnictwa w tych kameralnych spotkaniach ( wtedy jeszcze księdza Waszkinela-Wekslera. Osoby o jednej z najbardziej pogmatwanych biografii ostatnich kilkudziesięciu lat.
Wracam do Wierzbickiego, który – niestety – ostatnio zjechał w moim prywatnym rankingu.
I nie jest to może profesora wina, a bohatera ostatnich tygodni, czyli Czesława Milosza. Ukłony w stronę Donalda Tuska i jego w tej sprawie wydatnego udziału.
Otóż Miłosz uświadomił mi kiedyś w swoich kilku tekstach, że wizja katolicyzmu którą symbolizują postępowi katolicy, II sobór Watykański, reforma liturgii, degradacja łaciny – w jej miejsce języki narodowe, a w Polsce środowisko Tygodnika Powszechnego i teraz profesor Wierzbicki to nie jest jego wizja kościoła katolickiego.
I w tym miejscu przytoczę mocny fragment „Ziemi Ulro” tegoż Czesława, który obrazowo daje temu – stosunkowi m.in. do profesora Wierzbickiego – świadectwo:
„Na czas mego życia przypadło nagłe runięcie wielu przęsęł i filarów chrześcijańskiej budowli.
Przygotowywało się to długo i cały proces podlegał w ciągu paru stuleci stałemu przyśpieszeniu, ale duchowni starali się przynajmniej zachować pozory. Nie można oczywiście pomijać niemieckiej teologii liberalnej ubiegłego stulecia i dokonanych spustoszeń…
teraz najmocniejsze i chyba właśnie o takich osobach jak profesor Wierzbicki
…nigdy jednak rzeczy nie zaszły tak daleko jak w latach po drugiej wojnie, zwłaszcza w latach 60-tych, kiedy teologowie, tym razem również katoliccy, wystąpili w roli clownów, głupich Augustów z mąki, radośnie obwieszczając, że chrześcijaństwo, które dotychczas sprzeciwiało się światu, teraz będzie ze światem i w świecie, co, jak widzowie tego bardziej ponurego niż śmiesznego widowiska dobrze zrozumieli, znaczyło, że chrześcijanie chcą być „jak inni”, czyli przestać być chrześcijanami”
„Jak inni”, czyli jak widzowie TVN, fani Facebooka, czytelnicy Gazety Wyborczej, Polityki.
Zdaniem Miłosza to jest (był) kardynalny błąd, a moim zdaniem dzisiaj profesor Wierzbicki jest tej – błędnej, zdaniem, Miłosza – drogi symbolem.
Polska, o dziwo, jest mentalnie bardzo zbliżona do Dalekiego Wschodu.
Struktury feudalne w nauce, polityce, firmach, uniemozliwiaja kwestionowanie autorytetu szefa, zadawanie pytań, sprawdzanie wiedzy i kompetencji wyżej stojących.
Pytania, to kwestionowanie statusu.
Obowiązuje czołobitność, liżydupstwo, usłużność.
O ile oczywiście chce się zrobić jakąś karierę.
Kwestionować można co najwyżej za plecami.
Studiując pod koniec lat 70″ takich barier mentalnych nie było.
Można było dyskutować z profesorami, wykładowcami.
Diagnoza, co się w ostatnich 30 latach zmieniło w relacjach, może być długa.
Moim zdaniem, polityka i finanse zadecydowały o stłumieniu wolnej mysli i słów.
I to nie tylko w naszym kraju.
Dyktat poprawności politycznej, skuteczna cenzura mediów ponoć wolnych, komasacja nadawcow w ponadnarodowe grupy, coś na zachodzie zmieniła.
Pzekładając się na coraz większą kontrolę społeczeństw.
Zresztą, takie prognozy metod postępującego zamordyzmu snuli pisarze s/f już od lat 40″.
Teraz tezy Orwella, Huxley’a, Branburry”ego, Lema, Zajdla, sa wcielane w czyn.
Do tego dochodzą nowe możliwości analizy socjologicznej, zachowań tłumu, wyborców, populacji, modelowanie matematyczne, cybernetyka społeczna.
Efekt takiego warunkowania jest obecnie widoczny.
Psy Pawłowa miały wieksze mozliwości wyboru zachowań.
Przynajmniej niektóre….
Od kiedy chrzescijaństwo sprzeciwiało się światu, że zapytam.
Stając się religią państwową około roku 400, stało sie jednocześnie filarem władzy swieckiej.
W pełni korzystając z metod jej utrzymywania.
Papierze byli oczywiście dziećmi swoich czasów, wywodząc się na ogół z najznamienitszych rodów Europy.
Tak samo zresztą jak wyższa hierarchia KK.
Szukanie wśród tych sybarytów, trucicieli, organizatorów uczt, orgii i wojen ludzi oddanych chrześcijańskiej miłosci bliźniego, jest trudem daremnym.
wd-59
Nie bardzo wiem jak odpowiedzieć w ten bożonarodzeniowy dzień na Twoje wątpiące pytanie: „od kiedy się chrześcijaństwo sprzeciwiało”, bo nie tylko duchowe dziedzictwo chrześcijaństwo niejedno ma imię, a i świat zewnętrzny, bardziej somatyczny wobec owego świata był zmienny… jak mówiła w zarysie choćby teoria Darwina.
…a i samo pojęcie „sprzeciwu” jest cokolwiek niejednoznaczne.
Bo sprzeciw to „bunt”, „opór”, ale też „wątpliwość”, „moralne wzburzenie”, czy „niezgoda”.
@Marcin Nowak
(…) wpis o Bożym Narodzeniu, obchodzonym od kilkunastu wieków na pamiątkę narodzin Chrystusa w czasie przesilenia zimowego w miejsce świąt ku czci Mitry jako Sol Invictus (Słońce Niezwyciężone)
Sądzę, że nie tylko w miejsce diei natalis Solis Invicti, ale w ogóle wszelkich lokalnych świąt z okazji przesilenia. Kult Mitry był jednak tylko lokalny.
No właśnie, wartości. W jednej ze swych książek Kazimierz Szewczyk definiował je jako idee domagające się realizacji.
Idee które biegają i hałaśliwie żądają bycia zrealizowanymi. Poezja, nie definicja.
samba kukuleczka
25 grudnia 2021
13:48
Jak to leciało?
„Po owocach ich poznacie”?
Ogniem i mieczem, nawrócono setki milionów.
W mię MIŁOŚCI.
Niszcząc przy okazji wiele cywilizacji mających tysiące lat, i własnych bogów.
Podobnie zresztą postępowali przywódcy innych religii.
Zmiana wiary pod groźbą miecza, została utrwalona.
Koscielne latyfundia, wota za zwycięskie podboje, sieć katedr, klasztorów, oplotła świat tworzac gigantyczną sieć ekonomiczną.
Podstawę potęgi KK- rownież tej militarnej.
Szczytem tego imperium była Canossa.
Dnem, wojna z Napoleonem i Garibaldim, sekwestracja dóbr koscielnych w Austrii, Francji, Niemczech , Brytanii.
Gdyby nie nadania Mussoliniego, KK nigdy nie podniósłby się z upadku.
@M.Nowak,
„Każdy sądzi po sobie”
Sadze, ze powyzsze wyjasnia wiele. Jak kiedys zauwazono: prawdziwa cnota krytyk sie nie boi.
A przecież można moim zdaniem różnić się z klasą, a nie podsycać, podlewać, wzniecać niezdrowe emocje.
Kilka tygodni temu skończyłem lekturę książki, która od jakiegoś czasu nieco mnie nęciła. Co prawda autor budził swoją postawą w pewnym okresie kontrowersje, ale dzisiaj to już właściwie epoka Grunwaldu.
Mam na myśli „Listy Nikodema” Jana Dobraczyńskiego. Nie wiedziałem, a przeczytałem na okładce, że książkę przetłumaczono na ponad 50 języków. Doczekała się stu wydań na świecie. Ładnie wydana.
Opowiadał nie będę ( ponad 500 stron), ale jest to historia życia i śmierci Jezusa napisana przez katolika ( dosyć bogobojnego) i opowiedziana na kartach powieści przez tytułowego Nikodema, a który był rabinem.
Czuję się, że pisał to katolik, ale ewidentnych uproszczeń z tym związanych nie dostrzegłem.
I o Nikodemie tyle.
Ale wiedziałem też, że mam książkę właściwie o tożsamej tematyce ( czytając wiem, że przewija się w niej również jakiś Nikodem), aczkolwiek pomysł na fabułę jest dosyć fikuśny.
Przede wszystkim jest tęższa w biodrach (800 stron), ale główny bohater, czyli Chrystus jest oczywiście ten sam.
I teraz rzecz chyba najważniejsza.
Tytuł: „Maż z Nazaretu”.
Autor Szalom Asz… który jak większość się domyśla, że starego rodu szlacheckiego swoich korzeni rodzinnych nie wywiódł.
W tej chwili jestem w połowie książki i jeżeli coś byłoby na rzeczy, to zmysł powonienia by mnie doniósł, ale gdybym nie znał nazwiska autora to mógłbym z dużą dozą pewności założyć, że autorem jest jakiś polski sprawny prozaik, dla którego historia Żyda Jezusa nie jest historią obojętną.
A pisał to Żyd, w czasach, niezbyt sprzyjających pojednaniu bratnich: polskiej i żydowskiej nacji, czyli w latach 30-tych XX wieku.
Oczywiście nie wiem jak wszystko się skończy, ale…robi – na teraz – wrażenie fakt, prowadzenia narracji w części drugiej z perspektywy Judasza (u Dobraczyńskiego Judasz jest stereotypowy, a tutaj, jak do tej pory, jest to naprawdę ciekawa i zagadkowa postać… i wiedza, że autorowi nieźle się oberwało od chrześcijan, ale i Żydów po publikacji książki. Czyli jak naraził się obu stronom, to znaczy, to znaczy…
Czyli jak chce się, to można.
Ale widocznie do tego trzeba być…a zresztą, czy to takie ważne.
Ważne żeby być.
Zacytuję …samego siebie ( bo jest mi to niezbędne):
„… Czyli jak naraził się obu stronom, to znaczy, to znaczy…” i to było o Aszu,
Zresztą z ulubionym poetą Donalda Tuska jest podobnie.
Ulubiony to oczywiście Miłosz.
Dla jednych nie bo był jakimś pracownikiem polskiej ambasady w …kontrowersyjnych czasach.
Dla drugich problemem jest „Traktat teologiczny” zaczynający się od słów:
„Dlaczego teologia?
Bo pierwsze ma być pierwsze”
A mi się ogólnie podoba Czesław Miłosz.
Dlaczego mi się podoba ?
Bo po pierwsze jest życiowy.
A po drugie bo napisał coś takiego:
„Uczciwe opisanie samego siebie nad szklanką whisky na lotnisku, dajmy na to w Minneapolis (wiersz klasyka)”
Moje uszy coraz mniej słyszą z rozmów, moje oczy słabną, ale dalej są
nienasycone.
Widzę ich nogi w minispódniczkach, spodniach albo w powiewnych tkaninach,
Każdą podglądam osobno, ich tyłki i uda, zamyślony, kołysany marzeniami porno.
Stary lubieżny dziadu, pora tobie do grobu, nie na gry i zabawy młodości.
Nieprawda, robię to tylko, co zawsze robiłem, układając sceny tej ziemi z rozkazu
erotycznej wyobraźni.
Nie pożądam tych właśnie stworzeń, pożądam wszystkiego, a one są jak znak ekstatycznego obcowania.
Nie moja wina, że jesteśmy tak ulepieni, w połowie z bezinteresownej kontemplacji, i
w połowie z apetytu.
Jeżeli po śmierci dostanę się do Nieba, musi tam być jak tutaj, tyle że pozbędę się
tępych zmysłów i ociężałych kości.
Zmieniony w samo patrzenie, będę dalej pochłaniał proporcje ludzkiego ciała, kolor irysów, paryską ulicę w czerwcu o świcie, całą niepojętą, niepojętą mnogość
widzialnych rzeczy.”
… po trzecie, bo mam dwa kilometry do lotniska.
A teraz przykład świadczący chyba aż nadto, ze nie jestem jakimś katolickim bigotem, a moje spojrzenie na kwestie ducha jest wybitnie ekumeniczne, czyli rosyjscy buddyści zen w akcji:
Miejsce akcji – Moskwa, lokal podstawowej komórki buddystów zen:
Maksym pyta Piotra, w czym zawiera się sens zen
Zen to sztuka nalać dwie pełne szklanki z jednej ćwiartki – odpowiada Piotr
Z pustej – dorzucił Wasyl
I wódki nie wypić – rzekł Fiodor
I do szklanek nie nalać – spuentował Maksym
Zawsze bawią mnie religijne rozwazania…..
W upalny dzień, na mostku nad strumieniem, przystanęli Uczeń i Mistrz.
W pewnym momencie, Uczeń stwierdził.
-jak to dobrze być rybą…..
Mistrz zaś zapytał.
-skąd wiesz, byłeś nią?
Wszystkie religie to czysty antropomorfizm.
Projekcja naszych wyobrażeń dotycząca istot wyższych i ich motywów.
Pomiędzy ludzkim światem greckich bogów, a monoteistycznymi abstrakcjami, nie ma specjalnie wielkiej różnicy.
Zakładają, że człowiek ma wpływ na działanie istot wyższych poprzez swoje działania.
Czy ludzie interesują się bogami mrówek, ich modłami, rytuałami?
Czy moga one zmienić postawienie stopy człowieka?
Czy człowiek ma wpływ na prawa fizyki?
Ora et labora było przydatne swego czasu, wymuszało dyscyplinę.
Teraz mamy homo ludens….
A najnowszą religią jest jakieś homo consumus.
Którego sensem istnienia jest pożeranie.
@wd-59
Być może masz rację i jest Ci z tą Twoją prawdą dobrze, ale są też tacy, którym ten rodzaj prawd nie wystarcza i widzą że ta droga jest drogą na manowce.
Dla nich postawienie znaku równości między człowiekiem, świnką morską i kalafiorem jest nie tylko zdecydowanym pójściem na łatwiznę. Bo jeżeli obiektywnie oceni się, jakie efekty przyniosły i cały czas przynosi dla świata, a szczególnie dla świata jarzyno-zwierząt ( pod dumnym przywództwem homo sapiens) osławione „mędrca szkiełko i oko” to aż tak „plusowo” nie jest, ale też ten rodzaj opisu świata jest po prostu mało powabny estetycznie.
Prezydent Ameryki mowi Let’s go Brandon
https://www.youtube.com/watch?v=ETmlD0l4T3Y
Faktycznie wpis nieswiateczny. Taka mowa trawa. Bezsensowne skakanie z tematu na temat. Szkoda czasu na czytanie tych wypocin.
samba kukuleczka
25 grudnia 2021
20:00
Jakieś 97% ludności świata odczuwa potrzebę wiary.
W jakieś Mzimu….
Bardzo niewielu może się bez tego obejść.
Ilość wierzeń, sekt, ich odłamów, jest niepoliczalna.
O czym to świadczy?
O sile osobowości przywódców?
To nie jest wiara w jakiegoś boga, tylko charyzmę przewodnika duchowego.
Czyli, CZLOWIEKA.
Zabawa zaczyna się w momencie konfrontacji poszczególnych sekt.
Nieźle opisane są wojny religijne w Europie.
I wyżynanie się kalwinistów luteranów, taborytów, katolików.
Gdzie w tym był jakiś bóg?
Bardziej, z gruntu ziemskie ambicje animatorów poszczególnych odcieni wyznań.
KASA misiu, KASA od wyznawców…..
To samo zrobiono w Anglii, wyżynając się wzajemnie w imię religii.
To samo zrobiono z islamskimi sektami usiłującymi zapewnić władzę przywódcom.
I dlatego wszystkie wyznania z taką zaciekłoscią tępią agnostyków.
Jedyne RACJONALNE podejście do urzadzenia świata- moim zdaniem.
Ateista, agnostyk, nie pasuje do schematu.
wd-59
Ciekawa próba rozwikłania zawiłości zjawiska religii.
A teza – w kontekście tego jaki był status religii we Francji czasów Wielkiej Rewolucji, komunistycznej Rosji, czy obecnie w czasach najwyższego stadium demokracji, czyli krajach Europy Zachodniej – o tym jak religie tępiły i tępią bezbożników wzbudza mój szczery podziw.
samba kukuleczka
26 grudnia 2021
7:55
Bezkarność prozelityzmu, konwersja plemion na inne- zgodne z interesem przywódców religie, świadczą o nieistnieniu jakiegokolwiek boga.
Tak samo jak wyżynanie się współwyznawców w imię poszerzenia wladzy jednego z przywódców świeckich.
Jakich dowodów jeszcze trzeba, by te mity odstawić na półkę?
Może wśród wielu osób ten komentarz wzbudzi pewne zdziwienie, ale muszę wyjaśnić, że (prawdopodobnie) jedynie na Podlasiu, Święta Bożego Narodzenia odbywają się kilkanaście dni później niż Boże Narodzenie katolickie, bo na terenach gdzie cerkwie prawosławne istnieją jako nieliczne wysepki okrążone morzem katolickich świątyń, Boże Narodzenie dla jednego i drugiego Kościoła jest tym samym dniem.
Tak na pewno jest w diecezji chelmsko-lubelskiej, gdzie przed kilkoma godzinami uczestniczyłem w mszy celebrowanej przez arcybiskupa Abla w jednej z tutejszych świątyń.
Wrażenia?
Niepowtarzalne, chociaż msza trwa bite dwie godziny i wszyscy – oprócz maluchów na rękach- cały czas chłonęli liturgię na stojąco.
Jest kilka ławek, ale często jest na nich pusto, tylko od czasu do czasu ktoś (niekoniecznie starszy) na moment przycupnie.
I są pewne głosy postulujące skrócenie czasu mszy, ale jak na razie nikt nie daje posłuchu reformatorom, a i głosów o zwołanie soboru w tej sprawie nie słychać.
Co jeszcze ciekawego?
Przepiękna katolicka kolęda „Lulajże Jezuniu” odśpiewana po polsku ( były też inne, czyli typowe dla prawosławia), a przy tej okazji..zupełny odlot.
W mszy uczestniczyło sporo dzieci: od kilku miesięcznych niemowlaków do tegorocznych maturzystów.
Przede mną, na rękach u swojego ojca gnieździł się taki kilkumiesięczny chrześcijanin prawosławny.
Gnieździł, marudził, kwękał, mało nie płakał. W końcu ojciec położył je do wózka, Włożył smoka do buzi, ale dziecko dalej było w tym samym nastroju.
I nagle chór ( a chór jest naprawdę rewelacyjny, zresztą oprawa muzyczna tw cerkwi to prawie poziom operowy) zaczął śpiewać kolędę „Lulajże Jezuniu”. Leżące dziecko prawie momentalnie znieruchomiało, zaczęło nasłuchiwać „co to?. Smok w pewnym momencie wypadł małemu z buzi, ,a ono zrobiło wielkie oczy i jak zaczarowane słuchało. Widok naprawdę nie do opisania.
I widziałem, że nie tylko ja byłem pod wrażeniem tego wszystkiego.
Wpatrzone w owo dziecko było co najmniej kilkanaście osób.
Scena którą tak właściwie można porównać jedynie do uroczystości wręczenia Paszportów Polityki…
…bo poza tym nie mam żadnych skojarzeń.
Przedmiotem ataków staje się Boże Narodzenie, Wielkanoc czy Boże Ciało.(…)
Nie widzę, aby ktoś w Polsce z taką agresją występował w przypadku Paschy, Iom Kipur czy ramadanu
No faktycznie.
Okropne jest to nagminne podpalanie procesyjnych feretronów, wysadzanie w powietrze szopek czy Grobu Pańskiego, postponowanie dziewczątek sypiących kwiatki i lżenie księdza pod baldachimem…
Jaki trzeba mieć chaos pod czachą, aby wypisywać takie kocopały?
95 procent katolików w obwieszonym krzyżami kraju lubi mieć syndrom twierdzy oblężonej przez garstkę potwornie agresywnych bezbożników i tęczowych elgiebetów, którzy z braku ramadanu i Jom Kippur (?) atakują, co mają pod ręką czyli katolików?
Kto nam w Polsce urządza życie, ustanawia prawa zagrażające życiu kobiet, ma drażliwe uczucia chrześcijańskie i wysysa pieniądze z budżetu na tysiące kapelanów, katechetów, tłustych i kapiących od złota biskupów, „religijne” radio szczujące ludzi przeciw sobie?
Wyznawcy islamu i judaizmu?
Lulajże… Och, ślozy już ciekną…
Znam dzieci znakomicie zasypiające do wtóru arii z „Cyrulika sewilskiego” albo tej tutaj
@markocie, a Ty – jak często – wydajesz mi się jakiś niemalże markotny.
Święta, wszyscy ( no prawie wszyscy) się weselą, do stajenki biegną, kolędy śpiewają, a Ty Markocie nie z nimi…dla Boga…cóżeż Ci?
Muzyka ortodoxów jest piękna….
Jako środek ekspresji, zniewalania umysłów, skuteczne narzędzie.
Do pewnego momentu, solistom, zarówno chórów prawosławnych jak i katolickich, groziła utrata jajeczek…..
Na chwałę PANA, oczywiście.
Był nawet film chyba- Ostatni kastrat…
Wiara wymaga poswięceń…..
A teraz, coś z tego, którego imię Pan Donald Tusk przywrócił Polakom… i pomyśleć, że kiedyś na blogach Polityki zamykano drzwi przed tymi, którzy owo nazwisko przed lud ciemny przynosili.
…przed tymi, czyli przede mną.
Ciekawych parę zdań z opus magnum ( moim, skromnym zdaniem) polskiego noblisty, którego nieśmiało, fragmenty pomiędzy uczestniczeniem w mszach świętych zaczytuję.
Ta książka to oczywiście „Ziemia Ulro”.
Nie będę w tej chwili – bo wszyscy zapewne znają – wspominał o czym traktuje owo czytadło, chcę jedynie zapodać urywek traktujący o dwóch światach. Świecie „Lulajże Jezuniu” i świecie.., markotnych – w ten dzień świąteczny – osób.
Najpierw o tych, którzy chcą, marzą o tym żeby ululać Jezusa…i o tym głośno, nie tylko w katolickich świątyniach śpiewają:
„Kiedy mój anioł stróż (…) odnosi zwycięstwo, ziemia wydaje mi się tak piękna, że żyję w ekstazie i o nic się martwię, bo otoczony jestem boską opieką, zdrowie moje dobre, czuję w sobie prąd wielkiego rytmu, w snach ukazują się magiczne-barwne krajobrazy, nie myśląc o śmierci, bo czy nastąpi ona za miesiąc, czy za pięć lat, spełni tylko , co zasądził dla mnie Bóg Abrahama, Izaaka, Jakuba, nie Bóg filozofów.
A w tej chwili o…o …o tych którzy nie lulają, bo słuchają w tym czasie Rossiniego.
„Kiedy zwycięża diabeł, z obrzydzeniem patrzę na kwitnące drzewa, które co wiosnę powtarzają mechaniczne to, co im nakazało prawo naturalnej selekcji gatunków, morze kojarzy się z pobojowiskiem monstrualnych skorupiaków, gdzieś sprzed lat miliarda, przypadkowość i bezsens mego istnienia przygnębiają mnie, jestem wyłączony z rytmu świata, zostawiając mnie, szczątek, na boku, no i straszno, bo życie przeżyłem, nie dostanę innego, a śmierć tuż.”
Tyle Miłosz, o którego pamięć w narodzie upomniał się niedawno Pan Donald Tusk.
Zamiast pozwolić mu żyć jako wędrowny kaznodzieja, Jezusowi groziłoby aresztowanie za to, że ośmielił się żyć poza systemem lub spać na zewnątrz. W rzeczywistości podwoiła się liczba miast, które uciekły się do kryminalizacji bezdomności poprzez wprowadzenie zakazów biwakowania, spania w pojazdach, włóczenia się i publicznego żebrania , podwoiła się.
Postrzegany przez rząd jako dysydent i potencjalne zagrożenie dla jego władzy, Jezus mógł mieć szpiegów rządowych umieszczonych wśród jego wyznawców, aby monitorowali jego działania, informowali o jego ruchach i zastawiali pułapki w celu złamania prawa . Tacy Judasze dzisiaj – nazywani informatorami – często otrzymują od rządu sowite wypłaty za swoją zdradę.
https://zbigniew1108.neon24.pl/post/165903,2000-zmarnowanych-lat
@
„– Czy mogę mieć pytanie?
– Tak, oczywiście — już pan je ma. Następny proszę!”
Wzorem Wielka Poetka w wystąpieniu noblowskim:
„Podobno najtrudniejsze w każdym wystąpieniu jest pierwsze zdanie. No to mam je już za sobą”
Jedynie sygnalizuję, ale prawdopodobnie, już jutro większość pobiegnie do księgarni za rogiem.
Co, ale też i kogo sygnalizuję?
Sygnalizuję tekst autora.
Przy czym, pragnę zwrócić na oczywistą i symboliczną – dla wielu – sekwencję.
Zacząłem od rzymskich katolików, następnie otworzyłem drzwi lokalu moskiewskiej sekcji buddystów zen, po jakimś czasie przeniosłem się do świątyni chrześcijańskich ortodoxów, a teraz płynnie przemieszczam się w tajemniczy świat narodu wybranego.
Bo sygnalistą będzie w tym przypadku polski czytelnik Tory, czyli polski Żyd.
Żyd i matematyk.
A to co napisał, a ja spróbuję podać na tacy do spróbowania, czy dobre, to tekst z wydanej przez PWN ( naukowa książka 2020 roku bodajże) „Filozofii religii. Kontrowersje”.
Dyskutują, polemizują przedstawiciele świata filozofii reprezentujący strony Rossiniego i „lulających Jezusa”
Jest sporo nazwisk znanych i lubianych, m.in.: Środa. Hartman, Terlikowski, Woleński, Obirek, Mikołejko i wielu może mniej znanych, ale nie znaczy to, że gorszych.
I wśród tych mniej znanych jest prof. dr habilitowany z Zakładu Logiki w Instytucie Filozofii UW. Prywatnie wyznawca judaizmu, czyli reprezentuję w sporze stronnictwo lulających …małego Mojżesza.
Tekst ciekawy, a jego przybliżenie na blogu naukowym jest o tyle na miejscu, bo nosi tytuł: „Pogodzenie nauki z religią”.
Nie będę omawiał wszystkich wątków ( na przykład: tęcza przezwyciężająca konflikt religii i nauki). Ograniczę się do problemu istnienia Boga.
Mam nadzieję, że uda mi się oddać tok wywodu matematyka prof. Stanisława Krajewskiego.
Pierwsze podstawowe zastrzeżenie jakie zgłasza autor brzmi: „Nie będę mówił o istnieniu, ale nie będę negował istnienia Boga… ale też i afirmował Jego istnienia.
Dlaczego?
Ponieważ pojęcie „istnienia” można odnosić do przedmiotów, rzeczy, zjawisk, ale absolutna jedyność Boga nie pozwala postawić wspólnego mianownik między istnieniem Boga i innych przedmiotów. To nie ta dyscyplina sportu. „Nie ma takiej jedyności jak Jego jedyność.”
Istotą problemu Boga jest więc życie religijne.
I tutaj zapewne fani Rossiniego powiedzą, że tępy ludek Boży jest tak tępy, że nie potrafi nazwać, dobrze określić, ważnych dla siebie pojęć.
I tutaj się zaczyna, bo Krajewski twierdzi, że ten sam zarzut możemy postawić królowej nauk, czyli matematyce. Matematycy owszem, głoszą swoje teorie, ale zawodowy matematyk pytanie o istnienie liczb, potraktuje jako niepoważne. „czym są liczby – trudno powiedzieć. Niech się zajmują tym filozofowie. Dla nas ważne są ich własności”.
Matematycy, a wśród nich najinteligentniejsi ludzie na planecie są bezradni wobec problemu istnienia liczb, ale ta bezradność nie podważa obiektywności prawd matematycznych.
Zdaniem Krajewskiego to samo można powiedzieć o współczesnej fizyce, która mówi o świecie jako o …wysoce abstrakcyjnych obiektach, czy wręcz konstrukcjach matematycznych.
Będzie niezłe:
„Skoro w matematyce, a także szerzej w zmatematyzowanej nauce nie da się odpowiedzieć na pytanie o istnienie podstawowych obiektów, do których się odnosimy, skoro najlepszym rozwiązaniem wydaje się zawieszenie pytania o ich istnienie, to tym bardziej może być tak w sferze religijnej. Zawieszam więc pytanie o istnienie Boga”.
Czyli punktem wyjścia jeżeli chodzi o matematykę nie jest pytanie o podstawę, czyli liczby, ale o matematyczna działalność, doświadczenie matematyczne.
Podobnie jest z religią.
„Punktem wyjścia są religijne praktyki, na przykład liturgia, a ogólnie mówiąc doświadczenie religijne.”
W kontekście tego ostatniego zdania coraz bardziej rozumiem postulaty „nowoczesnych miłośników religii”, że najlepsza jest modlitwa przed domowym ołtarzykiem – moja, autorska dygresja
Podstawowym problemem nie jest istnienie Boga, ale czyjaś (ładny cytat)„Relacja do Boga, rola Boga w czyimś życiu, rodzaj duchowego życia”. To niejaki Wettstein.
Ale jest jeszcze jedna rzecz która – zdaniem prof. Stanisława Krajewskiego – upodabnia matematykę od religii:
„W matematyce można tworzyć różne teorie, obowiązuje pełna swoboda twórcza, ale napotykamy na żelazne ograniczenia, które odbieramy jako konsekwencje obiektywnej sfery, w której operujemy.
W religii jest podobnie. Owszem jest możliwość różnych interpretacji tekstu Biblii, ale żelaznym ograniczeniem jest zawartość Świętych Ksiąg.
A puenta tego zagadnienie brzmi:
„Nauka mówi, jaki świat jest, a religia jaki powinien być”
A poza tym najlepiej samemu przeczytać cały ten tekst. O tęczy również.
I ładny cytat z innego miejsca (o wolnej woli) na koniec,. Treść chasydzkiej rady,
W kieszeniach należy trzymać dwie kartki i wyciągać je w zależności od sytuacji:
Na jednej: „Jestem pyłem i prochem”.
Na drugiej: „Ze względu na mnie świat został stworzony”.
W pewnym momencie winno być:
„…upodabnia matematykę do religii…”
Jest „od”.
@wd-59
26 grudnia 2021
17:09
cytuje:
„Zamiast pozwolić mu żyć jako wędrowny kaznodzieja, Jezusowi groziłoby aresztowanie za to, że ośmielił się żyć poza systemem lub spać na zewnątrz”.
„What if God was one of us?
Just a slob like one of us
Just a stranger on the bus
Tryin’ to make his way home?
Just tryin’ to make his way home
Like a holy rolling stone
Back up to heaven all alone
Just tryin’ to make his way home
Nobody callin’ on the phone
‚Cept for the Pope maybe in Rome”
Kiedyś poczytałem komentarze prawdziwych chrześcijan pod tym sympatycznym tekstem piosneczki. Długo nie mogłem zasnąć po tej lekturze.
Podstawowy przedmiot pyskówki: czy JS był Bogiem?
Niejaki Napoleon Buonaparte:
„-Znam się na ludziach. I dlatego twierdzę, że JS na pewno nie był człowiekiem.”
Korekta: w poprzednik postcie: JC zamiast JS. Mam w podroży komórkę ze strasznie heretyską klawiaturą.
„(…) ono zrobiło wielkie oczy i jak zaczarowane słuchało. Widok naprawdę nie do opisania.
I widziałem, że nie tylko ja byłem pod wrażeniem tego wszystkiego.”
I widziałem…napisałeś!
Spotkało mnie i moją rodzinę cos podobnego, gdzie bródkę unosił
raz po raz tato wnusi, jej samej…
Buziule miała otwartą, oczka niczym monety pięciozłotowe, zamarła…
Byliśmy w jednej z nadmorskich knajpek, zostałam z psami na piętrze,
dzieciaki poszły po lody na parter…
Było już po 21 ej, trafiliśmy na koncert szantowy…
„Gdzie ta keja”…
Ulubiona szanta maleńkiej, do której nie mogła sie z mamą, tatą,
pod sceną nie pobujać…
„Gdzie ta keja, a przy niej ten jacht?
Gdzie ta koja wymarzona w snach?
W każdej chwili płynę w taki rejs
Tylko gdzie to jest? No gdzie to jest?”
Dzieciaki, i postronni świadkowie tylko o niej, mojej wnuczce po
wszystkim mówili, do tego juz wspomnienia sami do siebie się uśmiechali,
zdobyła tyle serc….wow!
Dzieci tak już mają!
Zasypia od maleńkiej przy muzyce, tu zawsze sie słucha muzyki,
bez tańców sie nie obywamy!
Zawody rodzinne koniecznie, musowa raz na miesiąc!
Co polecam(!):
https://www.youtube.com/watch?v=p-rSdt0aFuw
Co mi jest?
Może alergia na ckliwe sentymentalizmy?
Mój wiekowy dziadek zasypiał w kościele przy każdej kolędzie, nawet najbardziej skocznej. A raz próbując sobie przypomnieć, kto do niego dzwonił, powiedział: No, ten, wśród nocnej ciszy 🙄
Gość miał nazwisko Kolędowicz 😉
A może przypomina mi się … rondel z głowy zdjęła…?
…a to nie rąbek mu było?!
Oj, dziadunio, rozbawił, a mięśnie kegla mają sklerozę…
umknęło im na baczność, …odliczyć – tzn co robić?!
spocznij – schłodziło kostki stóp!
(wyszło całkiem nie @markotnie)
@R.S.
Bardzo prosiłem zonę i córki, aby nie dały mi w prezencie żadnych narzędzi pod choinkę.
Przejąłem się trochę (współczująco) twoim losem domowego handymana, więc zapytuję, co dostałeś pod choinkę?
Ja musiałem przed świętami naprawić co najmniej 60-letnie, nieco rozchwierutane krzesełko dziecinne, drewniane, bez śrub, kołków i gwoździ, z wyplatanym siedzeniem, trochę rozeschnięte. Elementy o stożkowatych końcówkach zmontowane na wcisk. Udało się przy pomocy kleju.
A w prezencie – m.in. nowa agenda do wpisania aktualnych adresów, telefonów, PIN-codów etc. na wypadek awarii pamięci komputera lub mojej 🙄
Są rożne szkoły mówiące na temat tego w jakim języku najlepiej oddać prawdę o Bogu i jego dziele.
Są tacy( np. Heller), którzy uznają, że tym językiem jest język matematyki.
Miłosz oferował usługi poezji:
„…Poezja dwudziestego wieku, w tym co w niej najbardziej istotne jest zbieraniem danych o rzeczach ostatecznych w kondycji ludzkiej, i wypracowuje po temu swój język, który teologia może wykorzystać albo nie”
Byli też tacy, którzy twierdzili, że harmonia muzycznych gam jest bezkonkurencyjna.
Matematyka raczej nie, ale poezja i muzyka – na przykład Bacha – jak najbardziej.
A dzieci czują to najlepiej.
Nie wszyscy wiedzą, ale komunii w cerkwi udziela się już dzieciakom, które ledwo co chodzą, ale przejęcie z jakim do niej przystępują (dokładniej niesione na rękach) to jakiś cud. Wcześniej – w trakcie mszy – wyprawiają cuda, cudeńka,biegają, a przychodzi moment komunii to starzy-malutcy, czyli skupienie i pełna powaga na twarzach. I wcale nieudawana.
@ Markot
Późno albo wcześnie zależy po której stronie oceanu(ów) jesteśmy, wiec napisze więcej za kilkanaście godzin. pora się wyspać, wybaczcie ale R.S. Idzie chrapać.
Poezja i muzyka na usługach…
Piszczałki, basowe surmy, werble i tarabany od początku towarzyszyły maszerującym oddziałom strasząc wroga i zagłuszając własne lęki oraz wzmacniając wojenny animusz, a pieśni rewolucyjne, powstańcze, hymny i „marsylianki” służą pobudzaniu patriotyzmu i odwagi do dziś.
Kto jako dziecko nie słuchał z zachwytem orkiestry dętej, niech podniesie rękę.
Albo kogo nie porusza śpiew chóru Aleksandrowa wykonującego tę pieśń
Pozytywny wpływ muzyki, rytmów, dźwięków perkusyjnych i śpiewu na dzieci znany jest od dawna, pewnie od początków rozwoju ludzkości.
Wiadomo też, że śpiew sprzyja przyswajaniu języka i rozwijaniu rozumienia logiczno-matematycznego, uszczęśliwia i pomaga zredukować agresję.
I wielka szkoda, że muzyka, a także wychowanie plastyczne zajmują w polskiej szkole tak mało miejsca.
Skutki marnej edukacji muzycznej całych pokoleń słychać boleśnie acz donośnie w polskich kościołach, a także w okolicznościach biesiadnych 🙁
zawodowy matematyk pytanie o istnienie liczb, potraktuje jako niepoważne
Pytanie o istnienie abstrakcji jest niepoważne.
Ale liczby, w odróżnieniu od Boga, są ściśle definiowane przy pomocy aksjomatów.
Bóg jest definiowany przy pomocy dogmatów.
Definiowanie abstrakcji…
A czym są dogmaty w świecie religii wytłumaczę na takim oto przykładzie.
– Szanowny Panie, do Ostrołęki to jak mogę się dostać?
– Powiem Panu. Tera idź kochanieńki na słońce,. Jak słońce wejdzie na tego chojaka to skręć pan w lewo. Tylko tak dobrze w lewo. Później idź pan tak ze trzy pacierze prosto, jak skończysz Pan trzeci pacierz, to zobaczysz…albo i nie zobaczysz takie trzy krowy…krowy są moje,,,to kieruj się tak na ich ogony…dojdziesz do ogonów…tylko uważaj Pan na miny…ha, ha…bo wcoraj dobze wody popiły i zielonego pojadły i mają ci takie rozwolnienie…później jak szczęśliwie dojdziesz do tych ogonów to będziesz Pan w ćwierci drogi na Ostrołękę…a coś Pan taki markotny, cy to ja nie mówię jasno?
– Nie, nie. jestem wesoły, ale może sobie jakoś sam poradzę i trafię do tej Ostrołęki
Ale jest inny sposób aby trafić do Ostrołęki.
–
– Szanowny Panie, do Ostrołęki to jak mogę się dostać?
– A mam nowiuśką. Kupiłem sobie wczoraj dwie. Ma Pan w podarunku ode mnie tę mapę. Po drodze będą drogowskazy i bez problemu dotrze Pan do Ostrołęki,
O widzę, że od razu Pan poweselał.
I dogmaty to jest taka mapa, to są drogowskazy, aby bez większych problemów dotrzeć do celu. A celem jest oczywiście Bóg.
Dogmaty – doktryna wiary – służą do myślenia zależnego i surowego odrzucania opinii sprzecznych z przyjętymi/narzuconymi.
Najważniejsze dogmaty religii katolickiej czyli drogowskazy do Ostrołęki
Dogmat o Trójcy Świętej
Dogmat o przeistoczeniu
Dogmaty o czyśćcu i piekle
Dogmat o grzechu pierworodnym
Dogmat o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny
Dogmat o nieomylności papieża
Dogmat o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny
Wskaż różnice w aksjomatach matematyki katolickiej, prawosławnej, protestanckiej, islamskiej, hinduistycznej etc.
@Markot 🙂
W powyższej Twojej dyspucie z Kukułą można wprowadzać pytanie:
Co było pierwsze? Narzędzia czy religia.
Chyba narzędzia no, bo inaczej jak cieśla zrobił by krzyż, a gwoździe tez trzeba było wykuć młotkiem i przybic.
Tak wiec twierdzę ze narzędzia są nadrzędne w stosunku do religii.
Pod choinkę dostałem DRO, czyli digital readout do enkoderow liniowych.
Enkodery to taka zebra linijka z precyzyjnymi paskami rozmieszczonymi na przykład co 0.000005 metra.
Paski są odliczane elektronicznie i na tej podstawie można określić przesuniecie.
Enkodery liniowe są na przykład w drukarkach komputerowych wszelkiej maści i to one pozwalają na umiejscowienie głowicy i dokładne spluniecie mikro kropelkami tuszu.
Można sparafrazować i powiedzieć pokaż mi swoje narzędzia a powiem Ci kim jesteś.
Co mają wspólnego enkodery z pracami domowymi?
Trochę maja, bowiem DRO będzie zainstalowane jako kontrolny wyświetlacz w mojej CNC, a ta ma różne zastosowania. Jednym z zastosowań może być robienie „NIC”.
Umiejscowienie „NIC” czyli dziury jest istotne. Nic w kawałku metalu można wypełnić na przykład marmurowym owalem i zrobić stolik.
Lubię prace domowe, ale niestety mam coraz mniej cierpliwości i sił.
@markocie, mam inne, ciekawsze i ważniejsze na ten moment zajęcia, aniżeli wgryzanie się w treść aksjomatów, dogmatów i innych matematycznych deputatów.
Nie znaczy to, że nie chcę ci pomóc, ale może innym razem.
Pozostał jeszcze mi do gaszenia jeszcze jeden smutny pożar. Z piętnastoma się udało – mam nadzieję, że z ostatnim nie będzie inaczej.
A jeżeli chodzi o…
…”Wskaż … w … katolickiej, prawosławnej, protestanckiej, islamskiej, hinduistycznej etc.”
To może być dobre:
https://kognitywistyka.kul.pl/nowe-pogranicze-religii-i-nauki-john-hick/
Ja się dopiero przymierzam, ale Ciebie @markocie te kwestie trochę rajcują – możesz więc zaspokoić ciekawość już teraz.
Ja, ciemnogrodzianin, nie będę czytał wszystkiego za Was i później Wam opowiadał.
Tym bardziej, że – według Bohatyrowiczowej – wciskam wam czasem kit.
@sambo
Ja tylko po ogień, niewielki płomień pod czajnik, wody zagotowałabym
na czekoladę, strasznie dziś zimno…
Cała szesnastka esejów wodą zalota!
Sikawki zwinięte, ogarnij żonę oburącz za ten czas oszczędzony,
niech choć co drugiej w tym kraju będzie dziś naturalnie ciepło!
Powątpiewam ale może oglądaliście u Was w domu Jokera
z Joaquin Phoenix?!
Na mnie zrobił piorunujące wrażenie, przeraził autentycznie
odegrany obłęd, nigdy do tego filmu drugi raz bym nie wróciła!
Fragmencik z eseju:
„M. jest człowiekiem namiętności: w znacznie większej mierze niż wcześniej – przed moim wyjazdem. Poddanie się od stóp do głów swojemu huraganowi – to dla niej konieczność, powietrze jej egzystencji. Kto tym razem wywołuje ów huragan – nie ma znaczenia. Prawie zawsze (teraz tak samo, jak wcześniej), a właściwie zawsze wszystko zbudowane jest na oszukiwaniu samej siebie. Wymyśla się człowieka – i zrywa się huragan. Jeżeli miałkość i ograniczoność sprawcy huraganu ujawniają się szybko, M. oddaje się równie żywiołowej rozpaczy. To stan, w którym ułatwione jest pojawienie się nowego sprawcy. Co – nieważne, ważne – jak. Nie istota, nie źródło, lecz rytm, szaleńczy rytm.”
Z: Jak się panu żyje z inną? – Cwietatewej
Ta jej historia to taki Joker w pampersie, źle się to czytało, miałam ochotę
na Nią krzyknąć, sprowadzić na ziemię, kubeł zimnej wody wylać na głowę,
itd.
Stojąc miedzy tą dwójką, pamiętając obrazy z życia Jokera, słowa mężczyzn
o niej, w listach, rozmowach…myślę tylko o pojedynczym bilecie kolejowym
nawet bez miejsca siedzącego, na kraniec świata, bez powrotu…
wolę samotność od tego co spotkało tą parę!
A co do biesiady, mojej 2,5 wnuczki, jej zachwytu – wokalistą – muzyką,
słowami piosenki którą znała, trudno jej byłoby jej nie znać(!)
słuchałyśmy jej kilkanaście razy na pewno dziennie!
Żywy usypiacz, niezawodny, i wybudzacz się zdarzyło, jak swój,
tak głos jej niewielkiemu sercu bliski – i to tyle w temacie, też mam co czytać!
„Tym bardziej, że – według Bohatyrowiczowej – wciskam wam czasem kit.”
Tylko nie czasem kochaniutki, Kit to ci na drugie imię i złaź ze mnie!
Tak jest, kitem misjonarskim cuchnie od kukuły na odległość, tanią kazuistyką i obłudą.
Serem zgliwiałym i lepkim zalatuje 🙁
Taki ser, usmażony z kminkiem, nawet lubię, ale surowy i do inhalacji? 🙄 Dziękuję, nie skorzystam.
@markot
„do inhalacji?”…
Co sie tu sugeruje?
Nie oddychałam nim… trudno orzec czy „nigdy” czy „jeszcze”…
Pożary ugaszone!
Czy się do tego nadaję, czy można powiedzieć, że jestem w kasku strażackim urodzony? Nie wiem.
Ale książka niezła. Nie rewelacyjna, ale niezła. Szczególnie polecam tym, którzy śpiewają kolędę „Lulajże Jezuniu” w świątyni prawosławnej, albo czują, że mają na to ochotę w przyszłości.
Podsumowanie w jednym zdaniu.
Rosyjska miłość.
Przykład. Z życia Lwa Tołstoja i notatek w jego dzienniku:
7 maja
Muszę mieć kobietę. Zmysłowość nie daje mi spokoju.
26 czerwca
Dziewki przeszkadzają!
18 lipca
Byłem odrażający, po obiedzie zjedzonym z Niekrasowem, włóczyłem się po Newskim i wpadłem do łaźni. To okropne! To już nie temperament, To nawyk rozpusty.
6 sierpnia
Obrzydliwe. Dziewki, głupia muzyka, dziewki, sztuczny słowik, dziewki, upał, dym z papierosów, dziewki,, ser, dziewki, dziewki, dziewki.
4 września
Nie mogłem się powstrzymać., dałem znak czemuś różowemu, które z oddali wydawało mi się bardzo piękne i otworzyłem drzwi. Przyszła. Nie mogę na nią patrzeć, odpycha mnie, czuję wstręt, nawet nienawidzę, że z jej powodu łamię zasady.
26 września
Wstąpiłem do Wieroczki. Dzięki Bogu nie dała mi.
4 października
Wałęsałem się w ogrodzie z mglistą lubieżną nadzieją złapania kogoś w krzakach. Nic mi tak nie przeszkadza pracować, więc postanowiłem za wszelką cenę wyszukać gdzieś i wziąć sobie na te dwa miesiące jakąś kochankę
I tak dalej…
I tak dalej…
Przy tej okazji ciekawa konstatacja autora.
Tołstoj, który funkcjonuje jako pisarz rodzinny, wręcz religijny („Szczęście rodzinne” , „Zmartwychwstanie”) w rzeczywistości był….
…a Dostojewski, którego powieści są mroczne, wręcz odpychające, od pewnego momentu – paradoksalnie – prowadził dosyć nieźle poukładany dom z żona, kochającymi dziećmi.
@Bohatyrowiczowa
Nic się nie sugeruje. W każdym razie nie tobie.
Po prostu nie lubię przymusowych inhalacji, a ten gość puszcza różne smrodki jak misjonarz na rekolekcjach 🙄
uuu jestem… no sama nie wiem, co jestem!
Albo mój nieprzyjaciel (bo jeden choć nim musi być! Wrogowie
cisi sie nie wliczają!)
Nie wyłapał literówki w „Cwieta(te)wej „…
To dajmy drugie życie temu „Te” , niech nie będzie tylko błędem!
Te @sambo, jak to ze mną jest, stoję w środku Tych dwojga?
Pieśniczka ( co któryś wpis wrzucona być musi a ładna):
https://www.youtube.com/watch?v=w2Ov5jzm3j8
@markot
„W każdym razie nie tobie.”
wrrr…ależ uniesionym głosem!(brewki świeżutkie, podziw w naturze)
Misjonarzem to marzy mu się zostać, ale cieniuuutko to widzę!
Bohatyrowiczowa odnosi się do mnie – nie wiem dlaczego – trybem rozkazującym „złaź ze mnie”.
No jest może coś na rzeczy, ale tego typu insynuacje wypraszam sobie. Przynajmniej na ten moment.
Pracujemy bowiem w gronie zaufanych przyjaciół ( przyjaciółek)nad nową formułą interpersonalnych więzi – spiętą organizacyjną klamrą ale na ten moment jesteśmy na etapie redagowania hymnu , Robocza nazwa projektu Esencjaści.pl
Pierwsza zwrotka przybrała taką postać:
My jesteśmy Esencjaści, o! o!o!
Dadaiści, protoplaści, o!o! o!
My robimy to co trzeba, o!o!o!
Lecz nie zawsze tam, gdzie trzeba, o!o!o!
W kabaretach, gabinetach, o!o!o!
My leżymy na kobietach, o!o!o!
Precz poeci skotopaści, o!o!o!
Wiwat tylko Esencjaści, o!o!o!
Prawdopodobnie czytający nie są zainteresowani naszym projektem, ale ewentualne uwagi -również krytyczne – pod adresem hymnu będą mile widziane.
A teraz wracam do „Męża z Nazaretu”. Robiło się w powieści ciekawie i tym samym cicho, na palcach…
…a poza tym mam nadzieję, ze coś mi się ciekawego i wesołego przyśni, bo jak sobie pomyślę o @markocie…
@sambo
„(…)odnosi się do mnie – nie wiem dlaczego – trybem rozkazującym „złaź ze mnie”.
No jest może coś na rzeczy, ale tego typu insynuacje wypraszam sobie. ”
No!No!
„”Nie mogłem się powstrzymać, dałem znak czemuś różowemu, które z oddali wydawało się mi bardzo piękne i otworzyłem z tyłu drzwi. Przyszła. Nie mogę na nią patrzeć, odpycha mnie, czuję wstręt, nawet nienawidzę, że z jej powodu łamię zasady” (18 kwietnia 1851, Dn., 46, 59)”
Anim różowa! Anim w torbie na głowie!
U nas tak sie mówi, „zejdź ze mnie” coś jak goowno o mnie wiesz, a dyskutujesz!
Sorry za (!)…Mały palec mi na nim zdrętwiał!
Informowałem ( a nawet „liśmy”)wczoraj o dopalających się zgliszczach z pożarów serc, pisałem również o „Mężu z Nazaretu”. Krótko o nim (Mężu)i o niej ( powieści),
Puszczałem informację, że treść książki nie bardzo przypadła do gustu Żydom, ale i chrześcijanom.
Przyczyny gniewu starozakonnych raczej pominę, ale cały czas szukam co mogło zniesmaczyć chrześcijan.
I chyba znalazłem. Po pierwsze Judasz nie był rudy, a Jezus nosił pejsy.
Coś może jeszcze odsieję z tekstu kontrowersyjnej powieści.
A teraz przymierzam się, czyli zastanawiam się co mógłbym sobie w spokoju (względnym, ale taka antresola to jednak dobra sprawa, schodzę tylko na obiad i inne posiłki) przeczytać . Mam odłożone parę rzeczy, sporo stoi na półkach z błagalną prośbą:
„Weź mnie, obejmij, mogę się nawet z Tobą położyć”( widzą, że lubię czytać w pozycji do lulajże), i czasami te prośby są skuteczne. Na przykład dzisiaj, ale będzie to raczej jedynie zdawkowy, kurtuazyjny i raczej kontekstem świątecznym podyktowany flircik.
„Dlaczego wąż nie ma nóg?”Podtytuł: „Zwierzęta w ludowych przekazach ustnych”.
Autora prawdopodobnie mało kto kojarzy, ale ja wiem kto zacz. Jerzy Bartmiński. Profesor Instytutu Filologii Polskiej UMCS i kiedyś, kiedyś…
Oczywiście nie jest to książka do czytania od dechy do dechy, ale tak jak bywają związki krótkotrwale, przelotne tak i z książka bywa podobnie. Czasami coś się odkryje ciekawego, a nawet nęcącego, ale po niedługim czasie…
I tak jest tym razem.
Książka stanowi spis rozmów pracowników Instytutu z mieszkańcami wsi ((dominują wsie Lubelszczyzny). Podzielone jest to wszystko tematycznie. Mógłbym więcej, ale @markot powie, że znowu prowadzę misyjną robotę na dziewiczych terenach.
A skoro jesteśmy w okresie światecznym (Boże Narodzenie, Nowy Rok, Święto Trzech Króli) to tylko dwie ciekawe wypowiedzi z części zatytułowanej „Kolęda dla lewentarza.” Lewentarz to oczywiście inwentarz.
I oto jak opisuje (wspomina)pani Henryka ze wsi Szczałb ( wieś bardzo dobrze mi znana) inwentarską kolędę.
„Później ten chleb nosili do obory, do inwentarza, do bydła. A tak, że to bydło też w uroczystość, w narodzeniu Pana Jezusa, żeby dmuchali, żeby to było ciepło. Koniowi nie dawano, bo koń żrzał, tylko bydłu. Tylko bydłu, dlatego że wół, osioł chuchali, Pana Jezusa ogrzewali tym chuchaniem”
A teraz pan Józef. Też ze wsi Szczałb,
„I w jednym miejscu gospodarz chleb połózył, a później ukrawał i poszedł do obory: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. A krowy miały odpowiedzieć: „Na wieki wieków amen”
Pisownia, składnia, stylistyka wypowiedzi oryginalne.
I na koniec dwie zagadki z działu „Zagadki”… które rozwiąże sam, bo jak się markot zabierze za rozwiązywanie to mnie Trzech Króli zastaną…no chyba, że Bohatyrowiczowa wkroczyłaby do akcji,
Zagadka pierwsza.
Brzuch do brzuch, sierść do sierści, a w środku kołek wierci?
Bohatyrowiczowa może by i wiedziała, ale markotowi powiem, że to…para koni z dyszlem
I zagadka druga. Tutaj sytuacja odwrotna. Markot momentalnie będzie wiedział kto jest bohaterem zagadki, ale Bohatyrowiczowa niestety…
Co to jest? Chodzi po chałupie i ma klocek w d….
Tak! Tak! Brawo markocie, to jest rzeczywiście kura.
Zagadki pochodzą ze wsi Jacnia.
Wczoraj obejrzeliśmy świetny film pt. Nie patrz w gore, z Leonardo DiCaprio i Jennifer Lawrence.
Jest dostępny w Netflix-ie.
Zwiastun tutaj:
https://www.youtube.com/watch?v=RbIxYm3mKzI
Nawet mniej bystrzy Amerykanie i nie tylko Amerykanie, dopatrzą się odbicia społeczeństwa i reakcji na nadchodzącą katastrofę.
Dla mniej bystrych, kometa to pandemia lub pandudia a prezydent kobieta i administracja to odzwierciedlenie poprzedniej administracji złotowłosego clown-a, podane az do boleści w smiesznnym ale prawdziwym absurdzie.
Mam Życzenie Noworoczne.
Czu Kukuła mógłby się wreszcie zamknąć?
Niestety, dla czytelników, źle mnie wychowano(!) i muszę zabłysnąć
ostatnimi słowy!
Może zaraz po mych wypocinach @samba-walka…uzna, że mam prawo
do walkowera(!) nie da się tak ani wygrać, ani przegrać, nie można nikogo,
wyrzucić za drzwi za które nigdy nie przeszedł!
Jakie to teraz wszystko, szybkie, zakompleksione…a to to nie(!)
takie pawiaste, rzadko cos zwracam, ale teraz jestem temu już bliska…
Skotopaści -z dwóch prawd, pobiegałam zmarzniętymi paluchami po klawce
i inaczej być nie chce!
„Szczęście rodzinne” – Masza, Sergiusz…jej wiecznie puste dłonie,
żądne poklasku, buzioli spętanych w linkach spadochronowych, czci,
coś w tym jest z Was, Sambusi i tej co krząta sie wokół jego du…kloca(!)
i agresoli…
Sergiusz to nie Bogumił Niechcic, on kochał ziemię dla niego rodziła itd.
‚Zmartwychwstanie” nie wrzucaj mnie w tą koszulkę(!) moja historia
w niczym nie przypomina występku Dymitra na Katiuszy!
Szuuuuust klasykiem: „Nie chce mi się z Tobą gadać!”
(zaparcie wnuczki opuściło mój album, a były tego trzy ujęcia)
P.S. (no qrde musi być) następnym książkom też mówię nie, żaden z Ciebie Majakowski, a ze mnie Brik !
Mógłbym, ale mam tyle ciekawych i progresywnych w swojej warstwie formalnej jak i esencjonalnej świadectw walki z moją niewiedzą, że „mógłbym” czasem zamieniam na „muszę”…bo się po prostu uduszę.
Ale chwilowo ogłaszam rozejm.
A co do Bohatyrowiczowej, to nie wiem dlaczego nie możemy znaleźć innej formuły wymiany mniej lub bardziej głębokich przemyśleń.
Na początek proponowałby przynajmniej jakieś kołatki i teksty puszczane w kołatkowym alfabecie. Na przykład, ale z uwagą wysłucham propozycji drugiej strony.
I
Początek poprzedniego komentarza determinowany treścią uwagi R.S.-a.
@sambo
„I ”
I tak, dobrze że jesteśmy w wątku o tym że pytać jest warto i o wszystko!
To nie jest pytanie z tych po bandzie, ale nie rozumiem o co pytasz?!
Posłużę się cudzą myślą, nie mam w sobie” sędziego moralnego”,
z czymś raczej walczę, co mnie trochę już zżera.
Nie wiem też, czy bez tego uczucia będzie mi dobrze.
A rzeczą najważniejszą jest: Ktoś zacz?!
Możesz się śmiać ale waham sie co do tożsamości.
Boli mnie głowa bez znęcania proszę!
Źródło rozterek; 37:09
https://www.youtube.com/watch?v=d1rK093pVTU
Przezorna zawsze ubezpieczona!
samba kukuleczka
28 grudnia 2021
10:15
Jeżeli mógłbym cokolwiek doradzić, co do spisu lektur…..
Zalecałbym Clavella- co najmniej Shogun, Gaj- Jin, Noble House.
Hongbinga- Wojna o pieniądz- cześć 1-4.
Daje to niezły punkt wyjscia do oceniania innej, wschodniej kultury i meandrów ich motywacji, ścieżek myslenia ukształtowanych w odmienny sposób.\
Na ich modłę, nie europejską.
Z przyjemnościa wracam co kilka lat do tych lektur.
Okazują się ponadczasowym i ponadkulturowym przesłaniem.
I jakże, LUDZKIM.
Don’t Look Up…..
Na kilku portalach zetknąłem sie z entuzjastycznymi ocenami.
Chyba warto obejrzeć.
Waga porównywalna w przkeazie z We Day after, Mad Max, On the Beach?
Amerykańska kinematografia jest wieka.
I scenografowie, rezyserzy, genialnie kreślą przyszłe scenariusze ludzkosci.
Nie rozumiesz o co pytam.
Nie wiem, czy jest to najlepszy pomysł, ale zawsze pomysł.
Chodzi mi oto, żeby nie wpaść w błoto, czyli nie chcę być po raz n-ty wywalony z kolejnego blogu na pysk, bo wytrzymałość czynników decyzyjnych na moje komentarze może w końcu się wyczerpać. I jeżeli niektóre ( ale nie wszystkie) moje komentarze kierowane są wprost, albo przez pole sąsiada w Twoją stronę, to żeby nie odczytywać sugestii jak ta ostatnia R.S.-a, albo nie nadużywać cierpliwości gospodarzy blogu, najrozsądniej byłoby czasami jednak prowadzić nasze wysublimowane dysputy bez obecności osób trzecich, czyli…
…podam adres swojej poczty na który Ty wrzucisz – na przykład- przepis na zupę ogórkową, albo po prostu wyślesz maila. A później to już z górki
W tej chwili żadnego konta na Facebookach, czy w innych miejscach nie posiadam.
Poniała?
Czyli, czy mam podawać adres swojej poczty, czy nie widzisz potrzeby?
Rozumiem.
I nie wiem co zrobić…
Czytając Cię, goniąc za Twoimi pomysłami, wydajesz się bliski!
Ale…równie dobrze możesz mieć 12 lat i być …kobietą?!
Albo jeszcze coś gorszego…
Zrobimy tak, wycofam się na trochę… i tak mam powód,
dzisiejszej nocy Podlotek wyjeżdża… to taki z musu:
Holiday ( Cameron Diaz, Jude Law) nad morzem, przejmuję
wszystkie jej obowiązki, plus opieka 9, 10, godzinna
nad małą. Wróci, wrócimy do tego albo nie?!
Dobranoc
Oj Boha, Boha…
czy ty chcesz byc przedmiotem naglowkow w gazetach?
Nie szukaj guza, masz rodzine!
I see.
Nie przylegam…to znaczy nie nalegam, ale na początek, uważam, że drogą mailową moglibyśmy wymienić się na przykład numerami telefonów.
Ale to tylko taka moja sugestio-propozycja.
A swoją drogą mieć 12 lat i być kobietą,albo jeszcze gorzej, czyli być trzymiesięczną żyrafą na przykład…
..nie, nie tę ostatnią ewentualność powinnaś kategorycznie wykluczyć.
Czyżby już?
Mogę też być na przykład cyganką, albo wręcz cygankiem.
Niby z cygankiem to ludzie odmawiają bliższych relacji, ale spróbować przecież możesz.
Swoją drogą ciekawe, który bardziej przypadnie ci do gustu. Ja stawiam, że ten większy, ale ten mniejszy też jest powabny.
https://www.youtube.com/watch?v=TP324IQ21Sc
To „Czyżby już?’ z 15:35 związane z oczekiwaniem na moderację wcześniejszego komentarza. Właściwie treść ta sama co powyżej, ale w miejsce słowo powabny wstawiłem słowo se*y i pojawiło się „Twój komentarz czeka na moderację.”
Pruderia i drobnomieszczaństwo, no i niekonsekwencja. Przecież we wstrzymanym linku występuje blogerka Polityki.
Osoba kompetentna się zreflektowała… albo zrelaksowała i wszystko jest po Bożemu.
Bóg oczywiście z orthodox church, ale na katolickiego też się nie gniewam.
Czy koledzy naukowcy administratorzy mogliby zrobic porzadek z tym Rasputinem szukajacym ofiary? Mysle ze kilka osob ma juz dosc.
R.S.
Może nie wiesz, ale u nas Polsce, Pan Prezydent Duda nie podpisał tzw. ustawy medialnej godzącej w dobre imię i godność nadawców jak i osób żywotnie zainteresowanych solą demokracji, czyli wolnością słowa.
To w Twoim kraju byłego prezydenta pozbawiają konta w mediach społecznościowych – w moim jest inaczej.
Mam przynajmniej taką nadzieję.
R.S.
@samba wydalił co chciał, został się próżnym!
Usadowił się na jezdni, dokładnie pośrodku dwóch brukowanych
chodników, na których sa dwa łudząco podobne sklepy z zabawkami!
Dokładnie przedmiotami rozchwytywanymi na tą chwilę są lalki(!),
obrazowo po prawej mamy te droższe, ustylizowane na np.
Pamele Anderson.
W sklepie po lewej tym tańszym, przechodniom zaglądają w oczy,
lalki szmaciane, z tego co leżało gdziekolwiek, zdeptane, trwale
zaplamione.
A co robi @samba, no jak to co, upomina lalkę z prawej, że jak z nią
skończy, to nie załapie sie już na odsprzedaż po pożarze!
Za siebie przepraszam, para przedszkolaków, dorwała sie do klawiatur!
A poza tym jestem jedyną osobą wśród dyskutantów. która poważnie traktuje święta Bożego Narodzenia, a one są bohaterem aktualnego wpisu na blogu szalonych naukowców.
Ilość świąt religijnych obchodzących w różnych krajach, pozwoliłaby chyba na codzienne uczestnictwo przez okrągły rok…
Co z tego wynika?
Ilość Mzimu na świecie i kapłanów zyjących dzięki ich istnieniu.
To są dziesiątki milionów ludzi żyjących na cudzy koszt.
Usprawiedliwieniem może być w wielu wypadkach ich społeczna rola.
Sedziów, mediatorów, autorytetów lokalnych, nauczycieli, kultywatorów tradycji, źródeł zdrowego rozsądku, medyków, terapeutów.
Rozumiem, że nasze Mzimu jest najmojsze.
Tyle że to „nasze” przywleczone zostało do nas na ostrzach mieczy, było decyzją polityczną, wyborem władcy kalkulującego sojusze.
Nie miało nic wspólnego z wiarą w KONKRETNEGO boga.
Tak zresztą postępowali przywódcy wielu narodów.
Naszym błędem było to, że Zygmunt August nie postapił tak jak Henryk VIII czy król duński, szwedzki, i nie ustanowił kościoła narodowego z sobą jako jego głową.
Wielu problemow bysmy uniknęli.
Między innymi, papieskiego brużdżenia w sferze polityki i szkolnictwa.
Cóż, okazja przepadła.
Współczesne kretynki polityczne takiej decyzji nie podejmą.
Poważnie traktuje nie tylko chrześcijaństwo kojarzone jakoś z Świętami Bożego Narodzenia, ale chciałbym poważnie odnieść się do prób tworzenia, a nawet organizowania i funkcjonowania religii pozytywistycznej. Tutaj w rolę Mojżesza próbował wcielić się August Comte. Socjolog, filozof epoki pozytywizmu. Nie wiem, czy nie ta pora ( zbagatelizował przesilenie zimowe), czy inny powód, ale działalność misyjna i zdobywanie milionów wyznawców nie przyniosło oczekiwanych skutków. Pojawiały się nawet zarzuty, że nie jest oryginalny:
„Nabożeństwa w świątyniach pozytywistycznych wyraźnie wywodziły się z katolickich i anglikańskich praktyk religijnych, do tego stopnia, że Thomas Henry Huxley oskarżył Comte’a o małpowanie katolicyzmu: „Filozofia Comte’a [to tylko] katolicyzm bez chrześcijaństwa” (Huxley 1893: 354), wyjaśniając później, że tak , „Zwykły papież z M. Comte na katedrze św. Piotra i ze zmienionymi imionami świętych” (Huxley 1870: 149).”
Czyli katolicyzm ma w sobie coś magnetycznego.
Jeszcze ponoć funkcjonują jakieś świątynie pozytywistyczne, ale w Londynie od kilkunastu lat rdzewieje kłódka na kościele, w Rio de Janeiro chyba się zawalił. W Paryżu jeszcze działa, ale po kolędzie duszpasterze chyba jednak nie chodzą.
Katolicyzmu bez chrześcijaństwa nie trzeba daleko szukać.
Manifestuje się w Polsce w każdym kościele. Niemiłosierny, ksenofobiczny, homofobiczny, szerzący nienawiść i nacjonalizm.
Nasz stosunek do uchodźców i wszelkich „odmieńców” nic nie mówi o uchodźcach, ani odmieńcach, ale wszystko mówi o nas.
A teraz zamknij się wreszcie, kukuło, i zajmij np. pisaniem listu dziękczynnego do twego prezydenta.
Wracając do jednego z wątków pobocznych dyskusji toczonej na blogu szalonych naukowców to zastanawia mnie tylko jedno. Mianowicie to, dlaczego przed potencjalnym i już niemożliwym nawiązaniem bliższych relacji z dyskutantką Bohatyrowiczową nikt nie skierował w moim kierunku takich oto słów:
„Głowa do góry samba, wszystko będzie w porządku. Bohatyrowiczowa chyba tylko w gadce jest taka mocna”
Nikt, takiego ( albo podobnego) komunikatu w moim kierunku nie przesłał.. Dla mnie jest to , co mi zarzuca R.S. jednak ewidentna stygmatyzacja facetów, ale kultura zachodnia podąża w tym właśnie kierunku.
A propos R.S. i jego nowej, amerykańskiej ojczyzny.
Kiedyś, jeden z dziennikarzy Polityki Tomasz Zalewski książce „Inne Stany” opisał ciekawe zdarzenie w którym uczestniczył. Na zakończenie spotkaniu – miejsce zdarzenia (chyba)Waszyngton – w którym brały udział amerykańskie feministki, pewien Polak chciał po dyskusji, staropolskim zwyczajem pożegnać jedną z kobiet uściśnięciem i pocałunkiem dłoni i w momencie kierował swoje usta w stronę ręki, kilka tamtejszych działaczek feministycznych prawie powaliło go na ziemię, jakby w walizce miał 3 kg heroiny, a one pracowały w FBI i złapały go na jakiejś jawnej dilerce
Jeżeli tok rozumowania naszego amerykańskiego przyjaciela idzie tym torem, to nic na to nie poradzę, ale przypominam, że tutaj jest Polska.
@markocie, z tego co wywnioskowałem z Twoich dotychczasowych komentarzy, to nie uczestniczysz czynnie w życiu wspólnoty katolickiej i wypada po przeczytaniu Twoich opinii na temat charakteru posługi owego Kościoła zadać podstawowe pytanie:
Czyimi spostrzeżeniami się w tej kwestii posiłkujesz?
i pytanie drugie:
Czy Twoje źródło jest na pewno wiarygodne?
W jednych kulturach, dotknięcie niespokrewnionej kobiety grozi smiercią.
W innych, zaszczytem jest przespanie się z córką czy żoną gospodarza…..
Co z tego wynika?
Unifikacja kultur, norm zachowania, zajmie następnych kilka tysięcy lat.
Mozna przyjąć, że europejskie normy to postęp.
Mozna też przyjąć, że to dekadencja, oznaka schyłku cywilizacji.
Trudno wyrokować, jaka strategia zachowań jest sensowniejsza.
Feminizm, liberalizacja, czy konserwatyzm obyczajowy.
Jak na razie, dzięki temu „postępowi” cywilizacja zachodnia się zwija pod wzgledem ilości jej nosicieli.
Te mniej postępowe, prymitywne z naszego punktu widzenia, rosną w siłę i liczebność.
„„Głowa do góry samba, wszystko będzie w porządku. Bohatyrowiczowa chyba tylko w gadce jest taka mocna””
Głowa gdzie? A to ją da się jeszcze wyżej nosić?!
Nim spróbujesz informuję że inhalator jest do użytku
tylko jednej osoby.
Żądasz porządku zachowaj go sam!
Moją mocą jest właśnie to że jestem kobietą,
a mową rozdaje autografy!
Nie żydź o chusteczki smarki w rękaw,
i zrób to co miałeś zrobić jutro!
w-d59
Ciekawa, aczkolwiek momentami nawet dla mnie kontrowersyjna, sprzed ładnych paru lat.
Książka.
Autorka z nazwiskiem, czyli Kołakowski, a dokładnie córka Leszka Kołakowskiego. Agnieszka Kołkowska.
Ateistka i swojego ateizmu nie kryje. W książkach, w których czytałem widać, że jest uczulona na :poprawność polityczna, strasznie jeździ po „globalnym ociepleniu, po liberalnej ofensywie kulturowej i po islamie, czyli muzułmanach i po politycznej uległości Europy ( szczególnie Francji,ale tam mieszka i widzi co się dzieje). Niby na dniach zamknięto jeden meczet, ale we Francji jest ich ponad 2500. Widzi na co dzień co to jest integryzm islamski. Ja nie widzę, ale jej spojrzenie jest jednak cenne.
Lubi Izrael, Stany ( ale konserwatywne), nie cierpi lewicy europejskiej, czyli idzie trochę pod prąd.
Czytam właśnie jakąś starą jej „Wojnę kultur”. Jestem w połowie, ale – ona ateistka – kończy ( zajrzałem, bo nie mogłem się oprzeć) swoją książkę takimi słowami:
„Tradycja humanistyczna ukształtowała nasza cywilizację, dzięki niej ta cywilizacja umiała wchłaniać nowe elementy, zastanawiać się krytycznie nad swoją przeszłością, czerpać z greckiej filozofii i literatury, godzić ( do pewnego stopnia) tradycyjne z nowym, pogańskie z chrześcijańskim, rozum w wiarą, Ateny z Jerozolimą. Zapewne Grzegorz z Nazjanzu umiałby pogodzić chrześcijaństwo z darwinizmem; współczesny świat jednak stracił już wiarę w wartości, które by taką próbę umożliwiły. Jesteśmy w trakcie odrzucenia wszystkiego, cop naszą kulturę ukształtowało, co było jej rdzeniem. Można to chyba nazwać nową sekularyzacją. I ta właśnie sekularyzacja – nie zanik religii czy religijności, lecz lekceważenie nasze judeochrześcijańskiej kultury i odrzucanie jej wartości – może być dla Europy zgubna w konfrontacji z integryzmem islamskim”
Takim tekstem, kilka lat temu zakończyła swoją książkę córka Leszka Kołakowskiego, ateistka. Mieszkająca we Francji, gdzie wpływy religii i kultury islamskiej w Europie są chyba najbardziej widoczne.
Będzie chyba niezła, czyli jedna z czterech, które aktualnie czytam.
„Ministerstwo prawdy. Roku 1984 Orwella”.
Zaczynam trochę od końca, bo czytam książkę o książce której nie czytałem – Rok 1984 przede mną, ale wiem raczej o czym traktuje i swoją tematyką powieściom Tołstoja konkurencji nie robi. Jakby co, to jest chyba 8 stronicowe streszczenie jej fabuły na końcu.
Nie pisałbym zanim nie przeczytam, ale natrafiłem na fragment świadczący, że Orwell też – jak Kołakowska – poprawny politycznie nie był.
Oto co działało mu na nerwy w połowie lat 30-tych:
„Przesiewa swoje własne ekscentryczne uprzedzenia przez wyimaginowany umysł szarego obywatela i domaga się pręgierza dla wszystkich fetyszów i głupot, które czynią socjalizm nieatrakcyjnym w oczach mas, czyli
1) wegetarian
2) abstynentów
3) nudystów
4)kwakrów
5)sandałów
6) soków owocowych
7)marksistowskiego żargonu
8)słowa Towarzysz
9)antykoncepcji
10)jogi
11)bród
12)miasteczka w H zbudowanego zgodnie z utopijnymi zasadami
Jest tego trochę. A gdyby żył dzisiaj…
I jeszcze jedno zdanie, które padło po spotkaniu z radzieckim agitatorem który perfekcyjnie sprzedawał w Hiszpanii kit na temat życia w Sojuzie:
„Spotkałem oto po raz pierwszy kogoś, kogo zawodem, było opowiadanie kłamstw – nie licząc dziennikarzy.”
Zostać wywalonym z blogu z powodu Miłosza, córki Kołakowskiego, Orwella…
Rozmarzyłem się… mieć takie papiery…
samba kukuleczka
29 grudnia 2021
18:43
Z mojego punktu widzenia, religia jest kołyską, dziecięcym łóżeczkiem, niezbędnym na wczesnym etapie życia.
Większość populacji nigdy nie wyjdzie z tego etapu rozwoju.
Żeby stać się niezależnym od religii, trzeba wykształcić w sobie własny system wartości, moralności, rozróżniania dobra od zła.
Wówczas ta religijna proteza podtrzymujaca funkcjonowanie społeczeństw, nie będzie nikomu potrzebna.
Puste rytuały zastąpione zostaną znacznie prostszą i logiczniejszą konstrukcją.
Przecież wystarczy:
„Prawo moralne we mnie, niebo gwiaździste nade mną”.
Zdecydowanie eleganckie rozwiązanie, tyle że większości niedostępne.
Większość wymaga bata, pały, strachu, piekła, i poganiaczy niewolników….
Co to znaczy w Polsce „uczestniczyć czynnie w życiu wspólnoty katolickiej”?
Śpiewać wspólnie „Lulajże…”?
Nie znam społeczeństwa bardziej nieufnego wobec bliźnich niż Polacy, tak ksenofobicznego, pełnego megalomanii maskującej kompleksy, kierowanego zawiścią i zazdrością. I wybierającego spośród siebie marnych i podłych ludzi, aby powierzyć im władzę nad sobą 🙁
Mentalność feudalna, czapkowanie i uległość wobec silniejszych, pogarda dla słabszych, potrzeba bata i pana nad sobą, który powie, jak żyć…
Skąd to się bierze w XXI wieku w środku Europy?
… Calowanie po rękach, szczególnie w czasach Covidu, , zarobiłby w dziób aż milo, obśmiałem się ha ha
Dobrodzieja tez całować trzeba a on opłatek paluchami wsadzi do ust.
w-d59
Ale nie jest tak do końca jak piszesz z niebem gwiaździstym.
Otóż owo „niebo gwiaździste’ to nie jest żadna bozia, której musisz czapkować i śpiewać kolędy, ale owo „niebo gwiaździste” to symbol zewnętrznego świata przyrody nieożywionej, którego obiekty podlegają zdeterminowaniu przez praw fizyki, prawo moralne to z kolei nie Twoje widzimisię, ale zestaw kilku zasad którymi kieruje się rozum praktyczny i nie jest tak, że robisz coś i to jest dobre.
Musisz to robić z obowiązku.
Jeżeli lubisz głaskać psa, to jeżeli to robisz, to nie jest to dobre, bo ty to lubisz i nie ma w tym przypadku niczego specjalnego w twoim głaskaniu psa.
Ale jeżeli jest regułą społeczną wywiedzioną z imperatywów, że powinno się głaskać psa, a Ty lubisz głaskać koty, ale wiedząc, że powinno się głaskać psy i Ty to z pianą na ustach zrobisz to wtedy zostałbyś pogłaskany po głowie przez Kanta, bo ty tego nie lubisz, ale jednak to zrobiłeś. Zrobiłeś to z obowiązku.
A poza tym polecam „Kanta dla początkujących” Mirosława Żelaznego.
Ale myślę, że i ja przystępnie to wyjaśniłem.
Markota sobie odpuszczę, bo go lubię.
Gdybym musiał odpowiedzieć mu z obowiązku to bym mu odpowiedział, a że go lubię to mu nie odpowiem, bo już dość dobrych uczynków dzisiaj dokonałem.
Ale ja poruszam się tylko w gronie osób zaszczepionych trzema dawkami i wśród tych osób daje świadectwo dobrego wychowania i stosownych manier, czyli jednak ryzyka, że zostanę rzucony na glebę nie ma żadnego.
A Komunia Święta w kościele katolickim odbywa się obecnie na dwa sposoby.
Pierwszy, kiedy opłatek umieszczany jest w dłoni lewej osoby przystępującej do sakramentu Komunii Świętej.
Drogi to sposób tradycyjny.
Kościół jest instytucją, w tym przypadku respektującą wolność wyboru i każdy sam decyduje w jaki sposób Komunię Świętą chce przyjąć.
Treść ostatniego komentarza nie jest jakąś formą ewangelizacji. Jest to jedynie uzupełnienie nieścisłości jaka pojawiła się w komentarzu naszego kolegi zza oceanu.
Dobranoc moi mili.
Do jutra.
Pa.
Normalnemu, wykształconemu człowiekowi, religia nie jest do niczego potrzebna.
Doskonale natomiast sprawdza się w przypadku tumanienia tłumów.
Opium dla ludu- to adekwatne określenie.
Religia nigdy nie wpływała na zachowanie większości elit.
Zawsze były ponad prawem wynikającym z jej przekazu, dowolnie stosowanym wobec niżej stojących.
Co widać zresztą doskonale i dziś.
Nie po to ustanawia się prawo dla plebsu, by prawodawcy mu podlegali….
Zwłaszcza, ci stojący najwyżej w jakiejś religijnej hierarchii.
@markot
Kto jako dziecko nie słuchał z zachwytem orkiestry dętej, niech podniesie rękę.
Podnoszę rękę.
Albo kogo nie porusza śpiew chóru Aleksandrowa wykonującego tę pieśń
Bojowy patos jakoś musi poruszyć ale niekoniecznie się podobać. Te surmy, ta bitewna perkusja odwołują się do nienajwyższych uczuć.
W wieku dziecięcym nie zachwycałam się orkiestrą dętą, za to bardzo lubiłam kolędy. Boże Narodzenie było jedynym dniem, kiedy z entuzjazmem szłam do kościoła. Do tej pory uważam, że nasze kolędy są muzycznie ciekawe choć pod tym względem nierówne. Słowa bywają pełne naiwnej poezji i czasem humoru. Nie zgadzam się, że “Lulajże Jezuniu” jest ckliwe, może tylko w słowach. Chopin wstawił frazy tej kolędy w jedno swoje scherzo, cudowny utwór.
Obecnie kolędy mogą obrzydnąć przez zmanierowane ich wersje, jakich pełno znajduję w youtube.
@kruk
Ciekawy komentarz, a i jego puentę z ostatniego zdania można ubrać w coś takiego.
Kolęda to przede wszystkim kościół i cerkiew prawosławna.
Z tego co doświadczyłem kilka dni temu mogę poświadczyć – kolęda w świątyni to wrażenie nieporównywalne z czymkolwiek.
W tym momencie muszę jednak wyjaśnić, że obecność w cerkwi to kwestia kilku lat, bo wcześniej to bezrefleksyjny, ale niewulgarny okres duchowej abstynencji i jednak poszukiwań.
Ale od pewnego czasu moją duchową wrażliwość realizuje też w kościele katolickim.
Doszedłem do wniosku, że w ewidentnym sporze cywilizacyjnym między światem Orwella, a światem ducha, tradycji i przede wszystkim religii nie można stać z boku.
Muszę się empirycznie opowiedzieć po której stronie stoję.
I owszem prawosławie chyba najbardziej odpowiada mojej wrażliwości, mojej estetyce, ale nie mogę zostawić bez wsparcia katolickiej sieroty.
I postanowiłem od pewnego momentu, że wizyty będą naprzemienne. Jedna niedziela w cerkwi, następna to moja katolicka parafia.
Zresztą przyjmować komunię świętą mogę tam, gdzie byłem ochrzczony, czyli komunię przyjmuję katolicką. Przy czym prawosławni są bardziej ortodoksyjni.
Katolicy w cerkwi na upartego mogą ( jeżeli najbliższy kościół jest usytuowany gdzieś hen, hen za borem i lasem), ale prawosławie komunii katolickiej nie uznają za sakrament.
A Boże Narodzenie spędziłem z katolikami, ale drugi dzień świąt z arcybiskupem Ablem.
Było bosko.
I chociaż boski był również Toliboski, to boskość w chrześcijańskiej świątyni jest nieporównywalna i jedyna w swoim rodzaju.
Prawdopodobnie nie jest szczególnie odkrywcza opinia na temat religii, głoszona przez osoby wobec niej obojętnej lub niechętnej, albo takiej która swoją wrogość wykorzystuje do swoich marnych celów (politycznych, zawodowych, czy towarzysko-kulturowych). Podobnie jest też zapewne odwrotnie, czyli kiedy wyznawca islamu głosi swoje przewagi wobec zachodnich przedstawicieli wolnej myśli.
Ale jeżeli osoba z jednego obozu światopoglądowego macha radośnie chusteczką do tych z obozu przeciwnika to robi to wrażenie. Podobnie, kiedy ktoś widzi niedoskonałości swojej opisu zawiłości Bytu.
Taki ktoś, moim zdaniem Erich Fromm. Amerykański psycholog, filozof. Filozof będący pod dużym urokiem myśli Karola Marksa, który jak wiadomo miał awersję do opium.
I odkurzam,przerzucam od czasu jego książki. I dzisiaj właśnie tak właśnie czyniłem.
A skoro była możliwość to rzuciłem okiem. A skoro rzuciłem to wyłowiłem coś takiego.
Fromm na przykładzie treści „Dzienników” Darwina odkrywa pewien mechanizm. Przypominam, że do pewnego momentu Darwin był osobą religijną, ale od pewnego …
Oto ten fragment, który w zasadzie potwierdza spostrzeżenia Miłosz zawarte na stronach Ziemi Ulro(samba kukuleczka 26 grudnia 2021 17:04): tylko, że Miłosz był w zasadzie swój, ale tutaj spostrzeżenie osoby z obozu przeciwnego
„Ukazanie konsekwencji i tragedii ludzkiej czysto naukowego, wyalienowanego intelektu zawdzięczamy uczonemu tej klasy co Karol Darwin. W swej autobiografii, zapisał, iż przed ukończeniem trzydziestego roku życia odnajdywał intensywną przyjemność w muzyce, poezji malarstwie, lecz od wielu lat stracił zamiłowanie do takich upodobań:
„Umysł mój stał się czymś w rodzaju maszyny, która przerabia wielkie zbiory tekstów na ogólne prawa…Utrata tych zamiłowań jest utratą szczęścia i może być szkodliwa dla umysłu, a zapewne i dla moralnych właściwości, osłabia ona uczuciową stronę naszej natury”.
I jeszcze jedna teza marksizującego psychologa Fromma, która moim zdaniem niewiele straciła na prawdziwości :
„Proces opisywany przez Darwina postępował od jego czasów w gwałtownym tempie i obecna separacja rozumu i serca jest niemal całkowita. Szczególnie interesujące jest tutaj to, iż degeneracja rozumu nie przydarzyła się większości badaczy w najbardziej ekscytujących i rewolucyjnych naukach ( np. nie objęła fizyków teoretycznych) są oni bowiem głęboko zainteresowani duchowością i pytaniami filozoficznymi. Myślę tutaj o takich osobach jak Einstein, Bohr, Szilard, Heisenberg, Scgrodinger.
Mój ulubiony to oczywiście Heisenberg:
„Pierwszy łyk z kielicha nauk przyrodniczych, czyni ateistą – ale na dnie kielicha czeka Bóg”.
Nie wszystko jest może odkrywcze, ale teza o degeneracji rozumu wzbudza mój pewien niepokój.
Szczególnie jeżeli głosi to światowej sławy psycholog.
Juz bez oporow samba podrzuca tu kukulcze jaja
swojej ‚wrazliwosci’ i ‚poszukiwan’ religijnych.
Rozumiem pluralizm pogladow ale zeby na blog naukowcow wciskac na chama… sakramenty!
Samba, smierdzacy donosicielu blogowy – wyrzucony juz z kilku blogow, ja tam bym ci grzechow latwo nie odpuscil.
Tematem pod którym toczy się obecnie zażarta polemika na blogu szalonych naukowców są – co prawda schowane nieco w tle – Święta Bożego Narodzenia i może być nieco frustrującym dla niektórych, że jedną z osób zabierających głos w dyskusji jest osoba traktująca je poważnie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby czynili to również reprezentujący tych, dla których są to jedynie dni wolne od pracy, albo – ostatnio modne ponoć określenie – tzw. „święta sezonowe”, albo wręcz oni sami.
Coz moze wiedziec o prawdziwej duchowosci slaby, zalosny kabotyn, ktory kroku nie zrobi bez protezy dogmatow. A jelly-fish man.
Do tego pasywnie agresywny katolski troll.
Czy tzw „duchowość” jest niezbędna do życia?
Albo wiara w NIEPOZNAWALNE?
Mam poważne wątpliwości.
Religia jest wytworem ludzkiego umysłu, kultury regionalnej.
I oczywiście, zachowań stadnych związanych z presja społeczną.
Człowiek wolny może się bez niej obejść.
Niewolnikom jest niezbędna do życia, usprawiedliwienia sensu swojego istnienia.
Można trawić czas na pokornym mamrotaniu na klęczkach jakichś zaklęć.
A przecież jest tyle innych ciekawszych zajęć.
wd-59,
duchowosc jako wolnosc w zadziwieniu swiatem.
Bez dogmatow, w pozycji wyprostowanej i odwaznie podniesiona glowa.
A niewolnikiem to Ty jestes, swoich obsesji.
Jest świecką już tradycją w pracach blogu, że informuję czasami o swoich planach, czy wręcz materializacjach czytelniczych, ewentualnie dzielę się z innymi komentującymi ( komentującymi są również kobiety )swoimi przyszłymi, aktualnymi, czy odstawionymi na półkę tytułami książek i osadem który pozostawiły po sobie. Nierzadko wymieniamy się wrażeniami, czy reminiscencjami, szczególnie kiedy lektura jest wspomnieniem okresu międzywojennego.
I nie zawsze są to książki związane merytorycznie ze światem nauki. Czasami dotyczą one innych, ważnych egzystencjalnie spraw.
Ostatnio dyskutowałem z jedną z osób na temat sandwichów, ale też i spraw związanych ze szeroko rozumianym światem literatury rosyjskiej, uwzględniającym również sprawy damsko- męskie.
I moja kolejna lektura będzie prawdopodobnie dotyczyła tych właśnie spraw …nie samą nauką człowiek żyje… czyli relacjami między płciowymi.
Ale chyba nie treść i tytuł robi w tym przypadku różnicę z innymi wejrzeniami na karty ksiąg i książek, ale nazwisko autora, bo jest nim znany pisarz francuski Pan Marcel Proust, a tytuł książki może i niewinny „W cieniu rozkwitających dziewcząt”, ale łatwo z Proustem raczej nie będzie.
Ale mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy, bo z reguły jestem optymistą.
Jeżeli między człowiekiem, jako osobą pozbawioną „duchowości” i wrażliwości na świat noumenów ( kłania się Kant), a percepcyjnymi możliwościami w tym zakresie przedstawicieli świata zwierząt i kalarep (tutaj z kolei Miłosz) ktoś chce stawiać równości to ja, w imię jego prawa do autonomii i samostanowienia, nie mogę mu tego zabronić, ale ja reprezentuję inną wizję człowieka, której wartością dodaną( oprócz tego co mają owe kalarepy) jest świat religii, ducha, tradycji i normalności i nie wiem dlaczego są tacy którzy nie widzą bogactwa, różnorodności, piękna w takim definiowaniu człowieka.
To jest po prostu idiotyczne sprowadzanie człowieka do poziomu mrówki, królika chociażby. No dobrze dodam – inteligentnego królika.
samba,
siadaj, dwoja z Kanta.
Nie mozna byc ‚wrazliwym’ na noumenon, rzecz sama w sobie, Ding an sich, of-and-in-itself, rzecz niedostepna zmyslom ani wiedzy.
Caly taki jestes… niedouczony snob i faryzeusz.
„Dla Kanta noumen oznaczał rzeczywistość, która istnieje niezależnie od świadomości i która jest absolutnie niepoznawalna”(Wikipedia)…tak jak Bóg… i niedefiniowalna, tak jak fundament świata matematyki – liczba, o którym( której) pisałem , na początku obecnej dyskusj, przywołując esej wyznawcy judaizmu, profesora nauk matematycznych Stanisława Krajewskiego opublikowany w Wydawnictwie PWN.
„… dyskutowałem z jedną z osób na temat sandwichów…)
No coś tam takiego było, cos kojarzę…
Sandwich został na stałe, kupiony za 12 zł, poszamam go po trochu…
Nie uszła i mojej uwadze wzmianka o boskim Toliboskim,
jego krok w przód to Basi całe kilometry w tył.
Tak być musiało.
„…- zostawcie to na później, zaczekajcie, az sytuacja się unormuje,
i wtedy…
– Wtedy już nie będzie czego zabierać.
Najcenniejsze książki z warszawskich bibliotek pójdą na bibułki
na machorki dla żołnierzy albo sołdaty tyłki sobie nimi podetrą.
Miliony tyłków zwycięskiej armii.
Czy to nie przemawia do pańskiej…waszej, towarzyszu, wyobraźni?
A nasza młodzież nie będzie miała z czego się uczyć.
A Mickiewicz, a Słowacki,a Kochanowski to zdaniem pana…
towarzysza mają być do d… podcierania?!!!”
Manula Kalicka – Koniec i początek
To może, do na szlaku(!)… ale ja z psami zostanę w domu.
samba,
no i komu ten cytat z Wiki?
O dzielach Kanta to moze slyszales z piatych ust.
O statusie ontologicznym liczb, lepiej posluchaj Penrose’a… no ale tu trzeba wlozyc troche wysilku. Maniakalne wertowanie ksiazek – osiolkowi w zlobie dano…
@ samba:
” ja reprezentuję inną wizję człowieka, której wartością dodaną( oprócz tego co mają owe kalarepy) jest świat religii, ducha, tradycji i normalności i nie wiem dlaczego są tacy którzy nie widzą bogactwa, różnorodności, piękna w takim definiowaniu człowieka.”
A skąd wiesz, że zwierzęta nie posiadają „swiata duchowego?” Wiadomo na przykład że słonie chodzą odwiedzać szczątki członków swego stada a szympansy toczą ze sobą wojny i to nie o terytorium, gdzie są lepsze banany.I gdzie leży ta granica pomiędzy zwierzęciem a człowiekiem? Człowiek z Neandertal miał już jakąs formę religii, czy miał ją Homo Habilis albo inne gatunki człowieka (tych już nauka zna kilka, współczesnych z Homo Sapiens. Jak to- był sobie małpolud pozbawiony życia duchowego i nagle-trach- oto nagle ono się pojawiło i odtąd już był człowiekiem?
Wiadomo z psychologii że człowiek zyskuje zdolność budowania konstruktów myślowych w wieku kiku lat a w każdym razie że w tym wieku potrafi już ubrać swoje wyobrażenia w słowa. Co dzieje się wcześniej ? Czy dziecko w wieku 1-2 lata mieści się już w twojej definicji człowieka, czy jest jeszcze bytem zwierzęcym ?
act
30 grudnia 2021
15:46
Nie mam żadnych obsesji.
Uważam że ezoteryka, metafizyka, problemy egzystencjalne, to bzdury spowodowane kompleksami nudzacych się, bądź przewrażliwionych intelektualistów.
Takie same jak teologia, dywagująca o ilości aniołów czy diabłow na główce szpilki.
Liczy się konkret.
Bodziec- reakcja.
Poziomy energetyczne.
Miara, waga, interakcje, procesy biologiczne chemiczne.
Reszta jest stratą czasu.
Wiara w basnie, mity, jest niezłą rozrywką.
Tyle wszak mamy na świecie diabłów aniołów, wróżek, elfów, utopców, wodników, syren, trolli, wampirów, sukkubów, że czasu by nie starczyło by przesledzić wszystkie kreacje we wszystkich kulturach tego NIENAMACALNEGO.
Niejeden majątek przepadł w kieszeniach spirytystów, messmerystów, proroków.
Pierwszy śnieg w postępowej Europie
2021-12-30 11:01:38
Spadł śnieg.
8:00 – Ulepiłem bałwana.
8:40 – Przechodząca feministka spytała, czemu nie bałwankę.
8:43 – Ulepiłem też bałwankę.
8:50 – Inna feministka poskarżyła się na fakt, że bałwanka ma piersi – w końcu to uprzedmiotowienie kobiet.
8:54 – Para geeejów z naprzeciwka przyszła ponarzekać, czemu nie ulepiłem dwóch bałwanów jednak. 9:02 – Transseksualista/tka/ „osoba” spytała, czemu nie zrobiłem po prostu bałwoosoby z doczepianymi i odczepianymi częściami.
9:15 – Weganie z sąsiedztwa wpadli z awanturą, iż marchewka to jest ich żywność, a nie nos dla bałwoosób.
9:22 – Nazwano mnie rasistą, gdyż śnieżne postaci są zbyt białe.
9:31 – Mój bliskowschodni sąsiad przyszedł z żądaniem, bym natychmiast ubrał bałwankę.
9:40 – Przyjechało czternaście radiowozów policji, gdyż studenci z pobliskiego uniwersytetu poczuli się urażeni całą sytuacją.
9:42 – Feministka z sąsiedztwa złożyła drugą już skargę – tym razem na miotłę u bałwanki, gdyż przypisuje ona stereotypowe role płciowe.
9:48 – Przewodniczący miejskiej komisji ds. równości przyszedł i zagroził mi eksmisją.
9:55 – Pokazała się ekipa z telewizji, zadawali mi pytania, czy jestem w stanie wskazać różnice między bałwanem a bałwanką. Odpowiedziałem, iż śnieżne „kule”, co chyba się im nie spodobało. Następnie o godzinie
10:00 pokazali mnie w TV oraz nazwali seksistą.
10:10 – Przyjechała opieka społeczna. Spytali, czy mam jakichś wspólników, po czym odebrali mi dzieci. 10:19 – Skrajnie lewicowi demonstranci, urażeni wszystkim, urządzili marsz na mojej ulicy, domagając się natychmiastowego aresztowania mnie i skazania mojej skromnej osoby.
11:00 – Pojawiłem się w największych mediach na całym świecie jako rasista, seksista, homofob, człowiek podejrzewany o terroryzm, który wykorzystuje pogodę do rozsiewania nienawiści i niepokojów. W południe śnieg stopniał.
============
Tym żyje obecnie świat zachodni….
Nie ma poważniejszych problemów?
@act
Dzięki, że pod moją nieobecność chciało ci się odpowiedzieć na te wstawki filozofa za dychę, męczydupy kolejnych blogów i religianckiego trolla.
Dzięki, że ci się chciało w ogóle to czytać. To zaszczyt dla tej kreatury.
@kruk
Nie zgadzam się, że “Lulajże Jezuniu” jest ckliwe, może tylko w słowach
Oczywiście, że w słowach. Melodie kołysanek są przeważnie delikatne, spokojne, usypiające, bo po to są komponowane.
A co do urody polskich kolęd, to są różne, niektóre dość zarówno tekstowo jak i muzycznie prostackie. Żadna nie zrobiła takiej światowej kariery jak austriacka kołysanka „Cicha noc” (Stille Nacht).
Bardzo piękna jest pochodząca z Francji angielska kantyczka O, Holy Night
Słucham co roku na żywo w wykonaniu znajomego chóru.
Śpiewają też „O Come, All Ye Faithful” (Adeste Fideles) – średniowieczną kolędę, bardzo popularną na Zachodzie. Lubię ją śpiewaną po łacinie.
„Lulajże Jezuniu” zaśpiewali raz pięknie Trzej Tenorzy, można znaleźć na YT.
To nie jest tak, że ja tej kolędy nie lubię. Nie lubię walenia nią w czytelników bloga w kontekście użytym przez kabotyna.
Poruszającą radziecką pieśń wojenną przytoczyłem jako ilustrację roli muzyki i poezji w różnych sytuacjach. Chodziło o utwory mające wyzwalać stosowne uczucia i nastroje.
A dobrej orkiestry dętej lubię słuchać do dziś.
wd-59
30 grudnia 2021
18:32
Tym żył „świat zachodni” dwa albo i trzy lata temu.
Może i ty się raz uśmiechniesz, skoro dotarło też do ciebie?
@act
Dalszą wzajemną wymianę zdań uważam za stratę czasu. Jeżeli bardzo chcesz, to próbuj znaleźć słuchaczy do swoich przemyśleń na blogu obywatelskim.
Pa.
@markot
„Will no one rid us of this turbulent troll?”
markot
30 grudnia 2021
18:36
Znałem to wcześniej.
Problem w tym, że ten debilizm elit i mediów, trwa dalej.
Plebsowi da się narzucić każdą głupotę/ religię/ ideologię.
Wystarczy bezustannie nadawać na jedną nutę w głównych mediach.
Psy Pawłowa zareagują przewidywalnie.
Ba!!!
Zinternalizują przekaz, będą wierzyć że od zawsze tak myśleli.
I dzięki temu mamy wojujących katolików, ekologów, vegan, tych ratujących Ziemię, motylki, ropuszki.
Za wszelką cenę.
Nie mówiąc już o ocipiałych klimatycznie na gruncie CO2…
Durnie zapłacą za religijne wzmożenia.
Ale, dlaczego ja mam za to płacić?
samba,
nie jestes gospodarzem tego (ani innego) bloga Polityki
Ani jego jednym gosciem. Twoje uzurpacje sa juz dosc dobrze rozpoznane.
Mam wiele powodow, by tu zagladac, bo tu bywaja i pisza ciekawi ludzie. Ty sam jestes bardzo ‚nieciekawy’… ale to juz sobie wyjasnilismy.
.. jedynym..
w-d59
Może cię to zainteresować.
Pisane dosyć dawno, ale nie wszystko co stare się dezaktualizuje.
Fromm twierdzi, że wraz z rozwojem kapitalizmu nastąpiła zmiana charakteru społecznego. Miejsce odwiecznego charakteru (nazwa wieloczłonowa) związanego z poprzednimi wiekami (od XVI wieku) zajął ( najpierw egzystowały wspólnie) tzw. typ merkantylny, czyli podporą świata kapitalizmu jest człowiek rozumiany jako towar, czyli postrzega siebie jako towar, który ma robić wszystko aby się sprzedać, czyli ktoś go kupił. Przy czym aby zwiększyć szanse sprzedaży samego siebie, musi podążać za potrzebami rynku. Wiadomo rynek ma swoje gusta, wymagania i jest przede wszystkim zmienny. I człowiek epoki kapitalistycznej nie może sobą prezentować ciągle jednej i tej samej oferty, musi ujmować swoją tożsamość jako towar który odpowie na gusta rynkowe. Tym samym osoby w gospodarce kapitalistycznej nie mają żadnej tożsamości, bo jej mieć nie mogą.
„Osobowości wyposażone w charakter merkantylny nawet nie posiadają JA, na którym mogłyby się wesprzeć, które należałoby do nich, i nie uległoby zmianie. Dzieje się tak dlatego, że wciąż zmniejszają swoje JA zgodnie z zasadą:
„Jestem tak, jakim mnie potrzebujesz”…mój ty rynku zasobów ludzkich.
A dlaczego kapitalizm nie lubi religii, bo religia i religijność to jakiś jednak kręgosłup, a tego przodujący ustrój znieść nie może. A jak nie może to go tępi. Bo religia to rodzina, jakieś święta, jakieś zasady, jakaś więż, a człowiek- towar musi być na wyciągnięcie ręki. Już, teraz!
„Ludzi epoki merkantylnej (kapitalizmu) „nie interesują ich zbytnio filozoficzne lub religijne pytania w rodzaju – dlaczego, żyjemy, dlaczego podążamy przez życie w takim, a nie innym kierunku. Obdarzeni są wielkimi , wciąż zmieniającymi się JA, lecz żaden nie posiada jaźni, rdzenia, poczucia tożsamości. (…)Charakter merkantylny ani nie kocha, ani nie nienawidzi(..) funkcjonuje na poziomie korowym i unik uczuć, niezależnie – dobrych lub złych.(…)Ponieważ charaktery merkantylne nie nawiązują żadnych głębszych więzi ani z samym sobą, ani z innymi, przeto nikogo nie otaczają troską, gdyż ich relacje do innych oraz do siebie są tak słabe.”
Tyle Fromm na temat człowieku-towarze epoki kapitalizmu.
…człowieka-towaru, albo o człowieku-towarze…
samba,
zly adres, wd-59 nie jest ani religijny, ani merkantylny. On po prostu zgubil gdzies dusze.
A ten cytat z Fromma to dobre dla licealistow, niewyrosnietych, takich, jak Ty.
samba kukuleczka
30 grudnia 2021
19:20
Od czasów przedchrześcijańskich, człowiek jest towarem.
Własnością przypisaną wyżej stojącym.
Bardzo nieliczne kultury uniknęły takiej sytuacji.
Kajdany realne niewiele różnią się od tych ekonomicznych.
Renesans niewolnictwa jest faktem.
Dywagacje europejskich intelektualistów, ekonomistów, filozofów, psychoanalityków, pisarzy, niczego tu nie zmieniają.
Poza nazwami, mającymi na celu zmylenie i otumanienie „hołoty”.
Ludzkie paniska wśród tego 1% dyktującego reszcie ich standard życia, to zaledwie jednostki.
Reszta bezlitosnie egzekwuje swoje prawa do ICH STANDARDU zycia.
A te znacznie się różnią.
Od czasów Marksa niewiele się wbrew pozorom zmieniło, poza metodami wyzysku i podboju.
Najmniej, metody manipulacji tłumem, swiadomoscią społeczną.
Jezus mógł byc sobie pierwszym socjalistą.
Jego uczniowie te nauki skapitalizowali.
Przekupnie, zmieniacze pieniędzy, opanowali Świątynię.
Dusza?
Kolejny wytwór imaginacji?
Ile waży, jaki jest jej potencjał energetyczny, wpływ na mechanikę ciała, procesy myślowe?
Da się zmierzyć, sklasyfikować, porównać?
Bajać to my, ale nie nas….
Waham się czy nie wykupić z 40%-wą bonifikatą prenumeraty Polityki (wydawca co i rusz podrzuca reklamę) na 2022 rok. Myślałem, żeby poinformować parę osób, że jest niezła okazja, ale jak widzę po jakości głosów polemicznych na blogu, z kim miałbym czytać ten sam tygodnik, to zastanawiam się, czy będzie to słuszna decyzja?
act
30 GRUDNIA 2021
19:33
Cytat, który zamieścił kukułeczka jest dobry do manipulowania i właśnie to czyni.
Dziwię się tylko, że ta kukułeczka ma tylu odbiorców jego wyrafinowanej manipulacji człowiekiem. Chyba to jakiś kaznodzieja, którego celem jest powiększenie stada owieczek do dobrego przyszłego strzyżenia. W tych jego wypocinach nie ma nic poza znanymi dogmatami, którymi się dobrze indoktrynuje dzieci, a nie ludzi o jako takiej świadomości. O duchowości ( czyli świadomości) zapomnij, tu jest tylko kukułeczka i jego szambo od którego należy jak najszybciej uciec, żeby zapach po nim znikł jak najszybciej.
Act, poważnie zdziwiony jestem, że wdajesz się w dyskusję z kukułeczką.
Hell’s Engels
30 grudnia 2021
17:41
To też jakaś perspektywa, ale nie jest na dzisiaj moim pierwszym wyborem.
Może to zabrzmi trochę jak transakcja handlowa, ale sądzę, że niektórym może się to opłacać. Są z chrześcijaństwa bowiem pewne korzyści.
Pisze o tym ulubiony poeta Donalda Tuska – Czesław Miłosz. Zdaniem noblisty, każdy chrześcijanin ma swojego anioła. I o takim aniele jest właśnie ten wiersz:
Anioł Stróż
Mój anioł stróż przybiera we śnie kształt kobiety,
Nie zawsze tej samej. Wie, że ja, cielesny
Potrzebuję miłosnego dotyku.
Nie łączymy naszych członków,
Ale jest bliskość i dobre porozumienie.
Nie wierzyłem w obecność aniołów, ale sny się odmieniły.
I kiedy niedawno znalazłem podziemną grotę ze skarbami,
Razem przesuwaliśmy worki, a ja prosiłem
O jeszcze chwilę snu dającego spokój
Myślę, że organizacje feministyczne powinny powalczyć również o swoich aniołów.
https://thesaker.is/moveable-feast-cafe-2021-12-30/#comment-1001567
=========
Śliczna, dystopijna opowiastka o Państwie które będzie nas uszczęśliwiać…..
Dziwnie przypomina proroctwa z dawnych lat, zawarte w muzyce lat 80″.
Wiara w wampiry, wilkołaki, wróżki, smoki, bogów, anioły….
Na naukowym blogu?
Jakis dysonans odbieram.
Co prawda wiara nie podlega dyskusji.
Ale moim zdaniem, jest PRYWATNĄ sprawą człowieka.
Wierzacy to przecież nie ekshibicjoniści?
Eskapizm niekoniecznie jest godny uwagi tłumów?
wd-59
30 GRUDNIA 2021
22:16
„Co prawda wiara nie podlega dyskusji.
Ale moim zdaniem, jest PRYWATNĄ sprawą człowieka.”
Nie tylko jest prywatną sprawą człowieka, ale najbardziej groteskowe, że jest też sprawą państwa polskiego i to mnie najbardziej niepokoi.
Stąd mamy destrukcję i powiększający chaos.
Zdecydowanie wolę takich jak Ty, Wiesiu – marzycieli, którzy świat ludzki widzieliby z mniejszym chaosem i destrukcją.
Niestety, to mało realne – za dużo przepranych umysłów indoktrynacją religijną.
Jeszcze jedna uwaga.
Była tu poruszana duchowość – moim zdanie to chodzi o świadomość, a nie powielanie błędów religijnych o jakiejś duchowości.
Człowiek może zobaczyć jakim był durniem tylko wtedy, jak nabierze większej świadomości. Zobaczy i zrozumie więcej – przede wszystkim zobaczy nas chaos, który zamiast powstrzymywać rozwijamy.
@sambo
Jesteś człowieku gorzej zakręcony jak lato z radiem!
Skończ mi doopę obrabiać za plecami bo nie przestaję czkać,
seriami, 2 syfony – ścisk ud, 2 syfony -||- …
Małpa od której pochodzę musiała być krewną Twojej.
Dlaczegóż… Szymszel, to jest moja, ale nie feministyczna, kandydatura
na an.ł.., nie, będzie tym co był, głosem rozsądku!
Wiózł Basię do Toliboskiego mimo jej coraz głośniejszego sprzeciwu,
nie zastali go, tutaj nie dam sobie głowy urwać, że się jej spodziewał
i w pospiechu oddalił, pouczono ją co i jak dalej zrobić, dokąd udać się
na nocleg…
Mój czas dla innych nic nie kosztuje.
A jeśli zdarzy mi sie wziąć udział przy człowieczym – zatowarowywaniu,
to bacznie przyglądać się będę Kto też złorzeczy ile udać musiał,
i zawiążemy sojusz, taki Szymszel – kaskader!
@markot
https://www.youtube.com/watch?v=evCJGkLD9_w
Wybrane specjalnie dla Ciebie. Dzięki pewnemu Amerykaninowi udzielającemu się na blogach Polityki poznałam US Navy Band. Mają bardzo bogaty i ambitny repertuar a ten fragment Uwertury 1812r. Czajkowskiego przytaczam ze względu na motywy z Marsylianki i “Boże Cara Chrani”. Oni to grali ni mniej ni więcej tylko na Święto Niepodległości.
@samba kukułeczka
Ciekawy komentarz, a i jego puentę z ostatniego zdania można ubrać w coś takiego.
Kolęda to przede wszystkim kościół i cerkiew prawosławna
Dodałabym kościoły protestanckie, tyle że sprzeciwiając się zmanierowanym wykonaniom naszych kolęd bronię jedynie czystości stylu. Sacrum, jaki im przypisujesz, nie odczuwam, słyszę tylko ludzi wyrażających swoją wiarę i wyobrażenia o narodzinach Boga w uroczy sposób.
Nie bedę ukrywać, że niemal wszystkie Twoje komentarze przewijam. Jeżeli chcesz być czytany, spróbuj najpierw zastanowić się nad tym, co właściwie chcesz przekazać a potem staraj się to zrobić w możliwie zwięzły sposób. Twoje dysertacje z cytowaniem filozofów i różnego rodzaju wtrętami są niestrawne.
Podróż do przeszłości
https://www.jwst.nasa.gov/content/webbLaunch/whereIsWebb.html
może zobaczymy, jak ktoś pomacha nam wypustką i wygestykuluje w języku Primerian:
Nie spieprzcie swojej planety, bo macie tylko jedną.
Czego Wam i sobie życzę w nadchodzacym Nowym Roku!
R. S.
swietny namiar.
Webb jest podobno obliczony na 10 lat paliwowo. Ale juz tu i owdzie mowi sie, ze przedluza mu zywot.
OK, tak czy siak, warto bedzie pozyc tych, oby wiecej niz dekade, garsci lat. Nie myslisz?
Jak dobrze wstać, skoro świt…
I rzeczywiście wstałem dosyć wcześnie, ale trochę spraw do załatwienia, pomoc niesiona bliźniemu, pierwsze przeczytane stronice ( pierwsze i zarazem ostatnie, bo kończę „Męża z Nazaretu”) i bliski, ciepły kontakt z katolicką świątynią. Co prawda stałem tylko na kościelnym parkingu, ale za to ów kościół to monumentalna archikatedra.
A ponadto jeden komentarz domaga się odniesienia w kilku dosłownie zdaniach.
@kruk informuje, że przewija większość moich komentarzy ( zazdroszczę lektury komentarzy moich adwersarzy, ale ja, jednak tak nie potrafię jak Oni) i smutno mi się trochę robi, kiedy pomyślę , jak ja w tym Nowym Roku się odnajdę, jak pozbieram się w sobie, jak poukładam ten cały pogmatwany świat, po tym co napisała @kruk?
A moje filozoficzne dysertacje, które również nie przypadły do gustu autorce komentarza. Każdy ma prawo do zdania odrębnego, ale ja twierdzę, że Fromm jest ciągle na czasie, Orwell nigdy nie był tak aktualny jak dzisiaj, a Kant?
Cóż, z tym Kantem może i trochę przesadziłem, ale ta przesada ma chyba głęboko ludzki wymiar…bo kto z nas nie lubi kantować.
Tak jak cywilizacja przemysłowa kwitła, żerując na przyrodzie, a teraz zagraża całej Ziemi, tak cywilizacja informacyjna kształtowana przez kapitalizm nadzoru będzie się rozwijać kosztem ludzkiej natury, by ostatecznie zagrozić utratą człowieczeństw
Zbłąkana owieczka.
Warto co najmniej refleksji, ale chyba też i poważnej rewizji domaga się teza, że religia jest antywolnościowa, wszelkie rzeczy tłamsi w zarodku i no i w ogóle świat religii to ( a katolicka w szczególności) to gusła i zabobon i jedna wielka manipulacja…w odróżnieniu od świata nauki, czy świata polityki w zachodniej emanacji to już wybitnie.
A problem jest wielowątkowy.
Bo świat religii to oczywiście nie jest wolna amerykanka, czy bezrefleksyjny wodzony na smyczy i zwodzony tłum.
Świat religii to w zasadzie związek przypominający stare, dobre, małżeństwo. Które kiedyś ( ukoronowaniem tego był zawarty ślub) zawarło świadomą umowę, określającą na co w naszym przyszłym życiu godzimy, a na co nie. Jakimi zasadami będziemy się kierować, a czego będziemy unikać. Co jest dla nas ważne, a co możemy spuścić w muszli klozetowej, jak wyobrażamy sobie dobro, a jak zło? I jeżeli zawrze się taką umowę, to w zasadzie wszystko obu stronom wolno.
I podobnie jest w chrześcijaństwie, czyli to również jest umowa i jakiś zobowiązujący obie strony do respektowania regulamin (dogmaty) i w ramach tego regulaminy zaakceptowanego dobrowolnie robimy wszystko. Powiem na ucho, że można nawet czasami wyskoczyć trochę w bok, ale wówczas ze spuszczoną głową udajemy się do spowiedzi, przyjmujemy komunię i znowu jesteśmy wolni.
A w nauce? Nauka to w zasadzie wieszak na który wieszamy wszystko, co w danym momencie jest modne (nawiązanie do paradygmatu Kuhna) i spełnia jakieś tam wymogi naukowych procedur i społecznego zapotrzebowania, ale wszyscy muszą ją traktować tak jakby miała obowiązywać co najmniej do Sądu Ostatecznego. Każda teoria( szczególnie te najnowsze) musi być zaakceptowana na dobrą wiarę ( bo mało ją kto rozumie), ale jest duże prawdopodobieństwo, że po jakimś czasie ustąpi miejsca teorii powieszonej na tym samym wieszaku i momentalnie otrzymującej status wiecznej gwarancji na swoją prawdomówność I tak się to powtarza. Czasami przyjmuje to postać tak komiczną, że dwie wzajemnie się wykluczające teorie – niezadługo po sobie – otrzymują Nagrodę Nobla. (Thomsonowie – najpierw ojciec, że B, ale nie A, a następnie syn, że A, ale nie B).
Ostatnio sporo kontrowersji wzbudza teoria mechaniki kwantów ( do tej pory uchodząca za dogmat świata nauki), bo okazuje się, że nie dość, że ją mało kto rozumie, to jeszcze sporo osób ironicznie mruga i odchrząkuje na samą myśl o niej.
A jeszcze nie tak dawno, Ci wszyscy którzy ją podważali, musieli momentalnie kłaść głowę pod topór trzymany w ręce przez naukowy Dyrektoriat,
A polityka w demokratycznym wydaniu i jej szczytowe osiągnięcie, czyli pojęcie „politycznej poprawności”. Nie dość, że nie wiadomo kto tak naprawdę w tej dziedzinie określa słusznych, miarodajnych i zasługujących na puchary, to chyba sporo osób wie, jaki jest los tych, którzy podważają werdykt politycznych mentorów, albo miotełkowych owych wielkich magów politycznej wyobraźni.
Powiesz, napiszesz coś podważającego prawdy politycznej poprawnoścci i już jesteś nazwany oszołomem, trollem, ksenofobem, a nawet faszystą.
Taki już ich los.
Na szczęście mi się udało.
A religia to luz, wolność i swoboda.
Szczęśliwego Nowego Roku …
…i witamy się znowu za rok.
Do „zbłąkanej owieczki” treść można sobie darować. To taki brudnopis.
Za rok czegoś takiego nie będzie.
@kruk
fragment Uwertury 1812r. Czajkowskiego
O! Wykonanie zgodne z partyturą. Strzelają z prawdziwych armat.
przytaczam ze względu na motywy z Marsylianki i “Boże Cara Chrani”.
I pomyśleć, że „Marsylianka” jako odrębny utwór była w carskiej Rosji zabroniona do 1894 (zakaz uchylono z okazji wizyty francuskich okrętów wojennych w Petersburgu, podczas negocjacji na temat francusko-rosyjskiego sojuszu wojskowego).
Oni to grali ni mniej ni więcej tylko na Święto Niepodległości
Bo ten utwór jest par excellence łupu-cupu, w sam raz na takie okazje.
@Act
Sąsiedzi z innego blogu przybywają na pomoc, to miłe 🙂
Więcej uwagi niedorośniętemu emocjonalnie trollowi nie poświecę.
…
Tak chce się żyć choćby z czystej ciekawości poznawczej.
James Webb teleskop jak zauważyliście ma złote zwierciadła, bowiem jest zaprojektowany, aby obserwować docierające światło w zakresie podczerwieni. Podczerwieni, czyli tych wszystkich kolorów, których nie odbieramy oczyma, ale czujemy jako ciepło.
Przestrzeń puchnie jak ciasto i rodzynki oddalają się od siebie. Im są dalej tym szybciej.
Jak karetka pogotowia na sygnale zmienia częstotliwość tak i światło a konkretnie widma emitujących atomów przesuwają się w czerwień i podczerwień.
Załączam link do artykułu na temat oczekiwanej żywotności teleskopu.
https://www.forbes.com/sites/startswithabang/2021/07/20/why-nasas-james-webb-space-telescope-will-never-live-as-long-as-hubble/?sh=148189a1386d
Istotnie udało się wprowadzić teleskop dokładnie w trajektorie, która zaoszczędzi sporo paliwa dla trusterów* korygujących.
Link do animacji orbity teleskopu.
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/c/c7/Animation_of_James_Webb_Space_Telescope_trajectory_-_Equatorial_view.gif/200px-Animation_of_James_Webb_Space_Telescope_trajectory_-_Equatorial_view.gif
Słowem, warto zadbać o tę nasza planetę abyśmy przez następne krytyczne dziesięciolecie mogli cieszyć się osiągnieciami nauki.
*dla nieznających angielskigo, czytaj trasterow)
motywy z Marsylianki i “Boże Cara Chrani”
To tylko cytaty dla zaznaczenia, kto kogo pokonał i w którym roku.
W dwa lata po zwycięstwie powstał w Moskwie łuk tryumfalny.
A w Paryżu nauczono się słowa „bistro”(bystro!)
@Gammon
O! Wykonanie zgodne z partyturą. Strzelają z prawdziwych armat.
Słyszałam ten utwór w sali koncertowej, przed rozpoczęciem koncertu widziałam jak taszczyli dzwony. Czajkowski podobno nie był z tego dzieła dumny, uważam jednak, że są w nim partie pełne porywu, który jest cechą jego muzyki i który lubię. A szczególnie urocza jest rosyjska piosenka przed samym finałem.
@Gammon
Przypomniały mi się inne dzwony.
https://www.youtube.com/watch?v=FzqpNEoL1vs
To jest, moim zdaniem, piękny patos. Zresztą wszystkie obrazy są piękne. Nagranie nie jest najlepsze, bo partie piano ledwie słychać ale może to mój słuch szwankuje.
@R.S.
Nie spieprzcie swojej planety, bo macie tylko jedną.
Może we wszechświecie są jakieś precedensy spieprzonych planet i ten teleskop nam je pokaże ku przestrodze. Czy ma wystarczający do tego zasięg?
@markot
Orkiestry dętę …. poznawalam je najwcześniej z zespołami jazzowymi z dominacją instrumentów dętych. A potem jako ciekawe grupy instrumentów w orkiestrze symfonicznej. Ale istnieją znakomite ensambles grające zarówno muzykę dawną, jak wspólczesną. Parę dni temu na tv mezzo słyszałam zespół z Wenezueli – Venezuelan Brass Ensamble, nagranie z koncertu w Berlinie. Młodzi muzycy są częścią słynnej orkiestry Simón Bolívar Symphony Orchestra.
Ich umiejętności są nieprawdopodobne. Wykonali Obrazki z wystawy Musorgskiego i to jak !! Warto posłuchać.
Dodam, że członkowie orkiestry zdobyli muzyczne wykształcenie dzięki wspanialemu wenezuelskiemu projektowi upowszechniania muzyki wśród najbiedniejszych dzieci El Sistema.
https://www.youtube.com/watch?v=RkPpiEJh52I
@Kruk
Nawet jeśli byśmy zobaczyli spieprzoną planetę, to wątpię czy by to cos zmieniło w naszej uśrednionej cywilizacyjnej mentalności. Obejrzyj w Netflixie ostatni przebój Don’t look up. Niektórzy krytycy filmowi już zaczęli szczekać, ze film dzieli społeczeństwo.
Pytanie o zasięg jest dość trudne i podchwytliwe ze względu na powiazanie przestrzeni i czasu.
Należy na nie odpowiedzieć
Around a quarter of a billion years (possibly back to 100 million years) after the Big Bang.
… z niskiej orbity 100km nad Ziemia moglabys odczytac jednocentymetrowe litery w gazecie.
Witam i wszystkiego co najlepsze w tym Nowym 2020 Roku życzę i co by nasze dyskusje nie gorsze niż w roku ubiegłym były, hej!
A ja już pierwszy wypadek w Nowym Roku zaliczyłem. Oczywiście jako świadek. Nie wiem jakim cudem, ale się zdarzył. Żadnego prawie ruchu, ale wracając ze świątyni ortodoksyjnej, nagle widzę na pustym kompletnie skrzyżowaniu, najpierw na przestrzeni między pasami kierowcę taxi, który macha rękami i zapewne puszczą wiązankę pod adresem kobiety, której samochód stracił nieco plastikowych gadżetów, a ona sama z kolei dzwoni, albo po organa ruchu drogowego, albo informuje męża, że Nowy Rok rozpoczął się dla niej szczęśliwie, bo żyje i wszystkich w domu i okolicy serdecznie pozdrawia.
A wcześniej w cerkwi ( dzisiejszy dzień to dzień prawosławny) uczestniczyłem w mszy świętej. Frekwencji może strasznej nie było, ale atmosfera kameralna sprzyjała zadumie i kontemplacji. I dzisiaj również w oprawie muzycznej liturgii znalazła się kolęda katolicka w wersji przysposobionej przez prawosławnych.
„Bóg się rodzi” w przepięknym wychowaniu cerkiewnego chóru.
Pozdrawiam.
U mnie oczywiście wszystko w porządku, czyli po 2021 roku, nastał 2022 rok…i w tym roku wszystkiego najlepszego życzę.
…zapewne puszczą wiązankę …
puszcza/ą tzn.?
Łowić będzie(?)…a na przynętę liczną(?) czy same zaprzyjaźnione robactwo!
Bidulka dziś a ja wczoraj zaliczyłam przytulasa cofając,
już kluczyk miałam w ręce, eh…
Czekałam już kartkę z nr fona miałam pchać w szczelinę
między wycieraczkę a szybę, ale nadeszła miła pani,
i mnie uratowała mówiąc że, zadrapania są stare nic nie
jestem im winna…
Odetchnęłam, bo to bryczka córki, i jej polisa(!)
cos tam jest drapnięte, nie wiem która z nas trzech
jest szczęśliwą zarysowaczką… mam tylko nadzieje
że nim zauważy to coś wymyśle, cienizna…
sa nas trzy kierowczynie a samochody mamy dwa!
To najlepszego w tym i każdym następnym!
!6:47 udowodnione!
Czasem cos dla kogoś sie robi, na stronie, posyła pocztą bo sie umie!
Żegnam!
@R.S.
Around a quarter of a billion years (possibly back to 100 million years) after the Big Bang.
Brzmi newiarygodnie ale musi być prawdziwe. Właśnie przeczytałam, że James Webb może fotografować egzoplanety ale wyjdą mu z nich tylko kropki (dots). Może wykryje życie na niektórych ale tylko na podstawie nazwijmy to chemicznych markerów życia. Panoramicznego obrazu planet nie dostaniemy. Zresztą zgadzam się z Tobą, że obraz zniszczonej planety ludzkości by nie wzruszył. Ciekawe co wiedza o życiu na innych planetach zmieniłaby w jej myśleniu. Tu też chyba nie nastąpiłaby rewolucja, bo wielka jest odporność człowieka na rewelacje nauki.
@kruk
->Brzmi newiarygodnie ale musi być prawdziwe
niekoniecznie musi być prawdziwe. Raczej zgodne z modelem poznawczym.
Jedno z fascynujących pytań to czy prawa fizyczne są we wszechświecie jednorodne, a jeśli nie to, dlaczego są albo nie i co rozumiemy a czego nie rozumiemy.
@basia.n
Dziękuję bardzo za „0brazki” Musorgskiego po wenezuelsku 🙂 Znakomite.
Oglądanie dyrygenta to dodatkowa przyjemność.