Czy różnica między człowiekiem a szympansem jest mitem?

Co właściwie różni człowieka od szympansa żyjącego w kilkudziesięcioosobowych grupach i umożliwia mu tworzenie wielomilionowych społeczności?

Szympansy nie są łatwe w hodowli. Wprowadzenie do grupy nowego osobnika, zwłaszcza samca, stanowi zwykle problem. Połączenie dwóch grup niemal nie wchodzi w grę. Dlaczego? Wyrżną się.

Liczba Dunbara (wyznaczająca, z iloma zwierzętami osobnik może utrzymać relacje – czyli maksymalną liczebność grupy) w przypadku szympansa zwyczajnego wynosi ok. 50. W przypadku człowieka jest trzy razy wyższa (150). Widzę przez okno tysiące osób mieszkających w blokach kilkusettysięcznego miasta. Co im pozwala żyć obok siebie?

I dlaczego właściwie porównujemy człowieka do mordującego osobniki innych grup szympansa zwyczajnego, a nie do bardziej pokojowo nastawionego bonobo? Ten drugi, zwany szympansem karłowatym, bardzo się różni od większego kuzyna. W grupie prym wiodą zaprzyjaźnione ze sobą samice, które jeśli trzeba, poskramiają samce. W razie spotkania dwóch grup bonobo dochodzi do… orgii. Małpy kopulują na zasadzie każdy z każdym, kto tam się nadarzy, nie zważając na przynależność do płci i grupy.

Więc dlaczego szympans zwyczajny, a nie karłowaty? Wyobraźmy sobie dwie grupy Homo sapiens zmierzające ku sobie z przeciwległych stron miasta, w barwach plemiennych, wywijające czym bądź, pokrzykujące, powiedzmy: „Wisła!” i „Polonia” czy też „Legia” i „Cracovia!”. Jeśli wyobrażacie sobie, że grupy te wybuchną wzajemną miłością, to możemy zostać przy bonobo. W tej kwestii człowiek zachowuje się jednak bardziej jak szympans zwyczajny.

Musi istnieć coś, co pozwala człowiekowi tworzyć wielomilionowe grupy współpracujących i zmierzających do wspólnych celów osobników. Izraelski historyk Yuval Noah Harari uważa, że są to mity, które rozumie nader szeroko. Chodzi mu właściwie o wszelką współdzieloną rzeczywistość wyobrażoną. W odległej przeszłości plemię łączyła wiara uzasadniająca wspólne rytuały. Dwóch nieznających się członków plemienia wyruszających na plemię zza wzgórza mogło razem współpracować, wierząc, że walczy w imieniu tego samego bóstwa, skonfliktowanego z bóstwem zza wzgórza.

Weźmy za przykład pieniądz. Czemu miałbym wykonywać pracę za kawałek metalu, którego nie mogę zjeść itd.? Za papierek bądź – co gorsza – zapis na koncie? Czy przyjmę podobnie wyglądający kawałek metalu lub papier, na którym zamiast Bolesława Chrobrego będzie Krzywousty? Dlaczego nie? Otóż przyjmę pieniądz, jeśli wiem, że będę mógł go wymienić na pożądane dobra. A będę mógł je wymienić, ponieważ kasjerka w sklepie przyjmie je, a zrobi to, bo przyjmie je pracodawca, który przyjmie je, bo wie, że… Wszyscy obracamy pieniądzem i traktujemy go jako coś wartościowego tylko dlatego, że inni tak uważają. Opinia czyni go wartościowym. Opinię innych utwierdza i moja w tej kwestii opinia. Subiektywne opinie ogółu czynią pieniądz czymś niezależnym od mojej czyjejkolwiek pojedynczej opinii – czynią go intersubiektywnym.

W jednej z popularnych książek fantasy jest następująca zagadka: król, kapłan i magnat stoją przed zbrojnym, każdy nakazuje mu zabić dwóch pozostałych. Król wskazuje, że jest prawowitym władcą, kapłan obiecuje szczęście wieczne, a magnat bogactwo. Kogo posłucha najemnik? Bohater powieści nie zna rozwiązania, pytający oznajmia: to zależy od zbrojnego. Władzę ma ten, o kim ludzie sądzą, że ma władzę.

Wracając do pieniądza: dochodzi autorytet państwa, które też uznaje pieniądz. Kto by zaś pieniądz fałszował, występuje przeciw wszystkim uczciwie go uznającym, także przeciw autorytetowi państwa. Uznawanemu przez osoby dysponujące środkami przymusu.

No dobrze, ale w jaki sposób istnieje to państwo? Nie ma masy czy koloru. Istnieje, bo umawiamy się, że istnieje, bo wspólnie wierzymy, że istnieje, zachowujemy się tak, jakby istniało. W ujęciu Harariego pieniądz czy państwo to nowe mity. Utrzymywane zbiorową wiarą w ich istnienie, powoływane do istnienia przez to, że większość zachowuje się tak, jakby istniały. Tysiące pracowników danej korporacji w wielu krajach świata współpracuje dzięki wierze w istnienie korporacji (nie mylić z wiarą w korporację, opinie o niej mogą mieć jak najgorsze). Wyrok sądu jest wykonywany, ponieważ kilka zdań wypowiedzianych przez dziwnie ubranego osobnika w łańcuchu na szyi uznajemy właśnie za wyrok, wiążące rozstrzygnięcie wydane przez sąd w majestacie prawa. I prawo, i sąd są mitami. Utrzymującymi kilka milionów osobników jednego z nielicznych gatunków potrafiących mordować dla samego mordowania w granicach współpracującego ze sobą społeczeństwa.

Wspólne idee, wartości, pojęcia, wyobrażenia, autorytety i cała reszta mitów istnieje tylko dzięki powszechnej wierze w ich istnienie. Harari nie pyta, co by się stało, gdyby tę intersubiektywność rozmontować. Na przykład zanegować autorytety, łącznie z autorytetem prawa i sądu. Sprawić, że nie będzie powszechnie cenionych autorytetów, uznawanych wyroków. Czy trudno to sobie wyobrazić? Mity padały nie raz. Pisałem wyżej, co się dzieje, gdy spotkają się dwie grupy szympansów lub kibice ŁKS i Widzewa. Przypomnę, że liczba Dunbara dla człowieka wynosi 150, a w państwie jest nas prawie 40 mln.

Marcin Nowak

Bibliografia: Yuval Noah Harari, Sapiens. Od zwierząt do bogów. Wydawnictwo Literackie 2018

Ilustracja: Szympans zwyczajny, Rod Waddington, CC BY_SA, za Wikimedia Commons