Jakie czasy, taki Arystoteles
Niedawno pewien obecnie dość znany człowiek, powiedział, że w przyrodzie nie ma małżeństw jednopłciowych. Kto to jest – w sumie nieważne, za dziesięć lat, gdy ktoś odkopie ten wpis, pewnie nie będzie nikt pamiętał o sprawie, ale znajdzie sobie w wyszukiwarce. To prawda, takich małżeństw nie ma. Nie ma też małżeństw dwupłciowych, hermafrodytycznych, bezpłciowych. W ogóle nie ma małżeństw.
Sprawa jest trywialna – małżeństwo to pojęcie prawne, a nie biologiczne. Ktoś, kto zrobił habilitację z prawa, powinien wiedzieć, że zwierzęta mają prawa. Tyle, że prawo do zawierania małżeństw ich nie obejmuje. Ktoś o szerokich horyzontach nie musi jednak się ograniczać do współczesności.
Gdy wziąć teksty Arystotelesa, widać, że uważa ludzi za szczególne zwierzęta, ale zauważa też cechy uniwersalne i ich stopniowalność. Owszem, gąbki są niemal jak rośliny, koralowce czy osłonice są niewiele bardziej zwierzęce, ale inne zwierzęta, zwłaszcza ciepłokrwiste żyworodne czworonogi, są podobne do człowieka w wielu aspektach. Zwierzęta mogą być szlachetne, łagodne, porywcze, tchórzliwe, odważne, a nawet mądre.
Choćby odwieczne i powszechne różnice między płciami. Arystoteles zauważa, że samice ssaków, podobnie jak samice ludzi, mają łagodniejszy charakter, łatwiej się oswajają, szybciej się uczą, są bardziej uczuciowe, zazdrosne, skore do krzyku, za to mniej skłonne do nadziei, a także potrzebują mniej jedzenia. To są ugruntowane cnoty niewieście. Samce są bardziej współczujące i odważne. Arystoteles na dowód przywołuje przykład mątwy. Gdy uderzy się samicę, partnerujący jej samiec rzuci się do jej obrony, a gdy uderzy się samca, samica ucieknie. Prawie jak w małżeństwie, choć Stagiryta tego słowa nie używa.
Nie stroni natomiast od innego pojęcia, które nam kojarzy się ludzko – wojny. Po zestawie cech męskich i damskich, wylicza przykłady, które zwierzęta są ze sobą w stanie wojny. Na przykład wilk jest w stanie wojny z osłem, bykiem i lisem. Wąż jest w stanie wojny ze świnią i łasicą. Okoń morski z barweną itd. W czasie walki natomiast samce walczą z samcami, a samice z samicami. Tak rzecze Arystoteles. Zaświadczył też, że wykastrowany byk może zapłodnić krowę, jeże kopulują stojąc, brzuch do brzucha, a serce ma trzy komory.
Jeden z głównych propagatorów Arystotelesa, Tomasz z Akwinu mimo to twierdził, że zwierzęta mają inną duszę niż ludzie, a w szczególności nie mają świadomości takiej, która mogłaby uzasadniać ponoszenie przez nie odpowiedzialności prawnej. Ludzie jednak wiedzieli swoje, a mądrość ludowa mówi, że gdzie jest wina, musi być kara. Stąd gdy doznawali od zwierząt szkody, nie wahali się ich pozywać przed sąd biskupi.
Procedury były dość jasne – ogłaszano rozprawę. Jeżeli pozywano pijawki, trzeba było to zrobić nad jeziorem, jeżeli szczury – w różnych miejscach miasta. Jeżeli oskarżeni się nie stawili, sędzia mógł to zrozumieć – na przykład nie można było od szczurów oczekiwać przeprawy przez pełne kotów ulice, a od robaków, a więc stworzeń malutkich i najwyraźniej nieletnich, dokładnego trafienia w czas i miejsce rozprawy. Tak czy inaczej, mieli adwokata, który nierzadko potrafił wybronić podsądnych, jeżeli ich przestępstwo było wynikiem ich natury. Jeżeli sąd biskupi dopatrzył się czynnika diabelskiego, mogło się jednak skończyć ekskomuniką zwierząt, a skoro one nie były zdolne do odprawienia pokuty, czasem to ludzie musieli je wyręczyć, zwłaszcza kiedy sędzia przy okazji przeglądania dokumentów dopatrzył się uchybień w płaceniu świętopietrza.
U szczytu powszechności tych praktyk pojawił się Kartezjusz i jemu podobni, którzy zaczęli jeszcze dobitniej niż Tomasz podkreślać różnicę między ludźmi a innymi zwierzętami. Ich zdaniem zwierzęta nie tyle miały inną duszę, co właściwie, to wcale jej nie miały, będąc automatami. Dziś też zdarzają się konserwatyści, którzy przywołują ten pogląd, który legł u podstaw Oświecenia, bo jak wiadomo, konserwatystom w przeszłości najbardziej podobają się te rzeczy, które były zerwaniem z tradycją. Humanizm budowano w opozycji do bytów niższych na drabinie bytów. Po jakichś stu latach upowszechniło się to i już nikt zwierząt przed sąd nie ciągał. Co prawda do dziś zwierzę, które zabiło człowieka mniej lub bardziej rytualnie poddaje się egzekucji, a gdy nie uda się tego konkretnego, odstrzeliwuje się jakichś innych przedstawicieli gatunku, bo najwyraźniej jest ich za dużo. Wina musi zostać ukarana. Ktoś ludzkości musi zapłacić, choćby w zastępstwie.
Po kolejnym stuleciu pojawił się jednak Darwin i jego „O pochodzeniu człowieka…” oraz „O wyrazie uczuć u człowieka i zwierząt”. Coraz bardziej przekonywano się, że różnica między ludźmi a pozostałymi zwierzętami jest bardziej ilościowa niż jakościowa. Ostatnim bastionem, w którym poważny naukowiec twierdził, że jest coś takiego, jak natura ludzka fundamentalnie odmienna od zwierzęcej była lingwistyka generatywna i Chomsky. Legendarny i hipotetyczny gen, który miał odpowiadać za to, że choć zwierzęta inne niż ludzie mają komunikację, to tylko ludzie mają język, nazwano genem Chomskiego. Czasem nawet ogłaszano jego odkrycie.
Rzecz w tym, że Chomsky jest uwielbiany przez fizyków i matematyków, jako humanista, który wszedł w ich świat, ale wśród biologów, a zwłaszcza neurokognitywistów, ma mniejszą renomę. Także w językoznawstwie, o ile stwierdzenie, że jego generatywizm przeszedł do przeszłości, byłoby przesadą, ale jego dominacja już nie jest oczywista, a nurty kognitywne, nawiązujące do biologii i psychologii bardziej praktycznie niż teoretycznie mają się coraz lepiej.
W związku z tym ktoś przyznający, że związki (choćby i tylko dwupłciowe) zwierząt innych niż ludzie mogłyby mieć status małżeństw jest forpocztą nowoczesności, a jednocześnie odrodzicielem dawnych idei. Jakie czasy, taki Arystoteles.
Piotr Panek
fot. istolethetv, licencja CC BY 2.0
Komentarze
Ciekawy tekst, aczkolwiek fraza padająca w części wieńczącej :
„… że związki (…) zwierząt innych niż ludzie…”
musi powodować uboczne w zasadzie pytanie:
Jaką postać powinno przyjąć łacińskie:
homo sum, humani nihil a me alienum puto ,
jestem człowiekiem, nic, co ludzkie, nie jest mi obce (Terencjusz).
Czy przedstawiciele współczesnej nauki podali wersję owej sentencji, w świetle ostatnich swoich dokonań mówiących, że człowiek jest jedynie „innym zwierzęciem”?
Małżeństwo – kulturowo uznany związek, co najmniej dwóch osób, mężczyzny i kobiety, zwanych małżonkami, który ustanawia prawa i obowiązki między nimi, jak również między nimi i ich dziećmi, a także między nimi i ich powinowatymi. Małżeństwem nie można więc nazywać związku dwóch osób homoseksualnych. Taki związek trzeba inaczej nazwać. Redakcja powinna ogłosić konkurs na ten temat.
Czy związek dwojga jednopłciowych ludzi koniecznie trzeba nazywać małżeństwem?
Czy związek partnerski ze wszystkimi prawami jak małżeński by nie wystarczył?
Czy koniecznie trzeba niszczyć tradycję i konfliktować ludzi?
Wina musi zostać ukarana. Ktoś ludzkości musi zapłacić, choćby w zastępstwie. – nie chodzi o karę.
Chodzi o wyeliminowanie osobnika aby uniknąć następnych tragedii.
Małżeństwo jest kulturowo uznanym związkiem między ludźmi zwanymi małżonkami.
Ustanawia prawa i obowiązki między nimi, a także między nimi a ich dziećmi oraz między nimi a teściami.
Jest uważane za kulturowo uniwersalne, ale definicja małżeństwa różni się w zależności od kultury i religii i może się zmieniać z biegiem czasu.
Zazwyczaj jest to instytucja, w której uznaje się lub sankcjonuje się relacje międzyludzkie, głównie seksualne. W niektórych kulturach małżeństwo jest zalecane lub uważane za obowiązkowe przed podjęciem jakiejkolwiek aktywności seksualnej. Ceremonia zaślubin nazywa się ślubem.
Osoby mogą zawierać związki małżeńskie z różnych powodów, w tym prawnych, społecznych, libidinalnych, emocjonalnych, finansowych, duchowych i religijnych.
@observer
Jakich konfliktów spodziewasz się po zalegalizowaniu w Polsce małżeństw jednopłciowych?
Takie prawa działają już w blisko 30 krajach i jakoś nie słychać ubolewań na temat „niszczenia tradycji i konfliktowania ludzi”.
Jak małżonkowie nazywają się między sobą, to ich sprawa, a nie twój problem.
Definicję małżeństwa można sformułować tak, jak to zrobiły wszystkie najważniejsze słowniki angielskie, mianowicie można zrezygnować ze stosowania kryteriów dotyczących płci, albo dodać do niej definicje uzupełniające w celu uwzględnienia neutralnego pod względem płci języka lub wyraźnego uznania związków osób tej samej płci.
Komentarz a propos słowników angielskich, ale i nie tylko.
Oczywiście na każdy fakt można spojrzeć rożną perspektywą. Perspektywą geja, pani z USC , ślubnego welonu, psa, czy panopani Margot, czyli perspektywą wybitnie indywidualną.
Ale każda indywidualna decyzja ( nawet psa) wpływa na procesy makro i zjawiska globalne.
Na przykład znany i lubiany- szczególnie przez Tony Blaira ( był jego nadwornym socjologiem) – Anthony Giddens w „Nowoczesności i tożsamości…” zawarł myśl która karze na wszystkie te zjawiska spojrzeć także jako na zjawiska reprodukcyjne.
Jego zdaniem te „decyzje reprodukcyjne wiążą preferencje i opcje indywidualne z dalszym istnieniem rodzaju ludzkiego. ” i problemem współczesności winna być odpowiedź na pytanie, czy robimy wszystko, aby umościć posłanie parom których wybór – w dużej mierze podyktowany kulturowym trendem- z punktu widzenia żywotności homo sapiens jest kontrproduktywny, czy jednak mniej lub bardziej ostentacyjnie popierać ( oczywiście ze wstawiennictwem religii i generalnie tradycji) te układy taneczne kiedy to jednak panowie proszą panie do tańca i następnie sprzyjać temu wszystkiemu, co jest fizyczną konsekwencją owych pląsów, ale i nie tylko pląsów…
…czyli, czy będzie wydawana Polityka, czy nie i dla kogo? No chyba, że dla piesków, to wtedy nie będzie problemu.
Tak postrzega problem związany z ..Arystotelesem socjolog Anthony Giddens, o którym powiedzieć, że jest pop-konserwatystą, znaczyłoby że jest popem który bardzo lubi konserwy.
Dla utrwalenia;
„decyzje reprodukcyjne wiążą preferencje i opcje indywidualne z dalszym istnieniem rodzaju ludzkiego.”
Przeludnienie demoluje planetę, a tu pajac martwi się, dla kogo będzie wydawana „Polityka”, jeśli zalegalizuje się małżeństwa jednopłciowe 🙄
Na pewno nie dla pokolenia edukowanego przez aktualnego ministra oświaty.
Notabene, co czwarte dziecko w Polsce rodzi się poza małżeństwem.
Co trzecie małżeństwo się rozwodzi.
Ok. 10 proc. małżeństw hetero pozostaje bezdzietnych.
Połowa społeczeństwa akceptuje bicie dzieci jako metodę wychowawczą.
Pląsające pary alkoholików (ze ślubem i bez) zapewniają co roku dostawę ponad tysiąca noworodków z FAS…
Warta Pac pajaca, chyba jakoś tak było, ale teza że przeludnienie demoluje planetę stanowczo kupuję (i to bez rabatu), bo nieuchronną konsekwencją takiego poglądu musi być zdanie:
Po raz kolejny świat zachodni, swoim patentem – tym razem kulturowym – ratuje ludzkość przed zagładą.
Muszę to sobie gdzieś zapisać.
Najpierw wymyślił zbawiający planetę konsumpcjonizm, a teraz kolejna, ale zapewne już jedna z ostatnich modyfikacji.
Trochę szkoda…bo nie będę miał o czym pisać.
@woytek
Małżeństwo – kulturowo uznany związek, co najmniej dwóch osób, mężczyzny i kobiety, zwanych małżonkami, który ustanawia prawa i obowiązki między nimi, jak również między nimi i ich dziećmi, a także między nimi i ich powinowatymi. Małżeństwem nie można więc nazywać związku dwóch osób homoseksualnych.
Według tej logiki komputer nie jest rzeczą, bo kulturowo uznane pojęcie rzeczy pochodzi od Rzymian, którzy żadnych komputerów nie znali.
Według tejże logiki słowo „kobieta” jest obelżywe, ponieważ zostało uznane kulturowo za obelżywe w XVI wieku. Anna Kochman-Mikołajczyk, Ewolucja wybranych nazw człowieka w języku polskim, „Językoznawstwo” nr 1 z 2007 r., s. 51-52.
I tak dalej.
Ciasne wschodnie umysły na razie bronią się przed „zachodnimi patentami”, wymyślają strefy wolne od LGBT i chętnie biją wszelkich odmieńców, ale nie wytępią w ten sposób zjawiska nieheteronormatywności we własnych szeregach.
Geje bowiem i lesbijki, a także wszelkie inne BTI płodzone są przez heteryków, w Polsce przeważnie katolickich na dodatek.
Prawosławnym też się to przytrafia.
@markot
ale nie wytępią w ten sposób zjawiska nieheteronormatywności we własnych szeregach
Wystarczy, że upchną zjawisko pod dywan i z niewinną miną powiedzą „my naród zdrowy, jasny pane, u nas takich zboczeńców ni ma i nigdy nie było”. Przecież najważniejsze kryterium ocen i decyzji w takich sprawach to: „BYLE TYLKO SKANDALU NIE BYŁO”.
Na ten aspekt zależności procesów demograficznych i komplikacji – widzianych perspektywą kilku pokoleń do przodu – związanych z przyszłością planety Ziemia ciekawie, ale nie odkrywczo – przynajmniej dla mnie – spojrzał w swoim artykule opublikowanym w Rzeczpospolitej opublikowanym dwa miesiące temu Grzegorz Malinowski, którego treść przytaczałem już swego czasu. Pisany przy okazji tzw. polityki klimatycznej, ale uniwersalizm tego poglądu jest ewidentny.
Teraz czynię to ponownie , specjalnie dla czasami markotnego @markota.
Czasami, ale sporadycznie zawiewa od niego optymizmem. Również.
Oto ten fragment:
Ludzie mają coraz mniej dzieci, a potomstwo to najlepsza gwarancja myślenia w kategoriach długookresowych. Singlem jest co piąty Polak. Światowa stopa rozrodczości wynosi 2,4, czyli jest na poziomie gwarantującym prostą zastępowalność pokoleń. Ale już w Europie czy USA to odpowiednio 1,5 i 1,7 co znamionuje kurczenie się populacji.
W skali świata obserwujemy, że maleje liczba zawieranych małżeństw, rośnie liczba rozwodów, rośnie średni wiek kobiet, które decydują się na pierwsze dziecko, no i ludzie coraz później decydują się na założenie rodziny.
Fakty te prowokują do pytania, dlaczego troszczyć się o przyszłość świata, skoro MNIE już na nim nie będzie? Dla moich dzieci? Ale ja nie mam dzieci… Po co więc się wysilać, skoro krótkookresowe straty nie przełożą się na długookresowe korzyści?
Ktoś jednak powie „No, ale przecież większość rodzin ma przynajmniej jedno dziecko”. Tyle że im więcej dzieci mają rodzice, tym bardziej są świadomi faktu, że nie są w stanie zagwarantować im satysfakcjonującego statusu materialnego. Jeśli zaś mam tylko jedno dziecko, to dzięki akumulacji oszczędności mogę żyć złudzeniem, że nagromadzony kapitał zapewni mu dobrobyt. Czy człowiek myślący najwyżej parę dekad do przodu zechce walczyć o planetę?
Też przy okazji cytatu z @markota
„…ale nie wytępią w ten sposób zjawiska nieheteronormatywności we własnych szeregach.”
Niby nie żyję aż tak bardzo tym problemem, ale czy mógłbym w kwestii owego „wytępienia” usłyszeć waszych rad.
Z tego co wiem, świat do którego czujecie miętę, miał w tej kwestii spore doświadczenie. z aktywnym wstawiennictwem świata nauki włącznie.
@samba kukuleczka
Niby nie żyję aż tak bardzo tym problemem, ale czy mógłbym w kwestii owego „wytępienia” usłyszeć waszych rad.
Z tego co wiem, świat do którego czujecie miętę, miał w tej kwestii spore doświadczenie. z aktywnym wstawiennictwem świata nauki włącznie.
Kim są owi „wy”, panie kukuła? Czyżby niejaki @markot należał do SPISKU?
@Gammon
Upchną pod dywan czyli wyślą do seminarium duchownego, a jak nie zechce, to przynajmniej do dużego miasta, żeby go nie zadziobały/doprowadziły do samobójstwa lokalne kruki i wrony.
Co ciekawe, im bliżej „Zachodu”, tym mniej w Polsce powołań kapłańskich.
W tym roku w diecezji koszalińskiej wyświęcono 0 (zero) księży, w zielonogórsko-gorzowskiej – 1, poznańskiej – 6.
Liczba kleryków w seminariach zmalała w ciągu ostatnich 16 lat trzykrotnie, rośnie też liczba księży porzucających sutannę, nadchodzi czas kościołów pustych jak na Zachodzie.
Polscy księża, do niedawna produkt eksportowy, stają się towarem deficytowym i trzeba będzie sprowadzać z importu jakieś Bashobory 🙂
@markot
trzeba będzie sprowadzać z importu jakieś Bashobory
Efekt może być taki, że pod wpływem ich nauk polscy wierni zaczną, na wzór pobożnych, afrykańskich chrześcijan, wstrzykiwać gejom w odbyty poliuretanową piankę montażową, aby pokarać ich tam, gdzie grzeszyli.
Wówczas kukuły tego świata przybiegną i stwierdzą, że to wina nauki, bez której nie byłoby pianki poliuretanowej.
@Gammon
Kukuła ma chyba problem obrony przed mitycznym Zachodem, który wzbudza w nim jakieś lęki i fobie, wyzierające tu niemal z każdego komentarza 🙄
Chłop z chłopem spać bedzie, baba z babo, wilki latać, bociany pływać, słońce wzejdzie na zachodzie, zajdzie na wschodzie!
A w miastach, co w miastach się wyprawia! W dzień śpio, w nocy pracujo, w piątki nie poszczo, niedzielów nie świętujo! Sodomagomora!
@markot
„SODOMIA I GOMORIA”
P.s. a tak bardziej na serio, oczywiście że kukuła jest słowianofilem i antyokcydentalistą; cieszmy się, że nie śpiewa Боже, Царя храни .
(bez związku z Arystotelesem i nauką)
https://cdn.blabler.pl/image/2D8q
@Gammon No.82
Tak jest, „SODOMIA I GOMORIA”, ale nie mogłem poprawiać autora cytatu 😉
A w ojczyźnie Bashobory religijne radio cały czas sączy ludziom do ucha: śmierć homosiom!
Ten podszept bywa wysłuchiwany i co jakiś czas ofiarą morderstwa pada jakiś aktywista walczący o prawa osób nieheteronormatywnych do normalnego życia.
Niewiele brakowało, a weszłaby tam w życie ustawa nakazująca karać dożywociem za kontakty homoseksualne, ale bank światowy zablokował kredyty dla rządu, a szereg krajów ze Szwecją, USA i Holandią na czele wstrzymał pomoc i nagle się okazało, że do zatwierdzenia ustawy zabrakło większości w parlamencie…
@woytek
18 września 2021
23:42
Po cholerę konkursy czy referenda skoro wystarczy lekko zmienic definicję? Małżeństwo – kulturowo uznany związek, co najmniej dwóch osób, zwanych małżonkami, który ustanawia prawa i obowiązki między nimi, jak również między nimi i ich dziećmi, a także między nimi i ich powinowatymi.
Zamiast matrimonium (od lac. mater; matka) genderowo neutralny odpowiednik conjugium i po sprawie.
Nie bardzo mam ochotę zapuszczać się z dyskusją w rejony, gdzie o czyjejś przewadze lub powodach do kompleksów mają świadczyć argumenty o tak problematycznej merytorycznie jakości.
Przerabiałem już to wielokrotne, nawet teraz – od czasu do czasu – nazywają mnie obrońcą katolickich dewiantów.
Przyjąłem zasadę, że owszem, mogę bronić swoich racji, ale nie w sytuacji kiedy przeciwnik swoją wyższość dokumentuje tego typu argumentami.
Ochlapywanie się medialnym łajnem to nie dyscyplina w której się aktualnie realizuje.
Tradycje się zmieniają. Małżeństwo nie musi być związkiem mężczyzny z kobietą ani nawet dwóch osób we wszystkich kulturach.
Mogę na przykład powymieniać się racjami przy okazji tego tekstu:
https://www.salon24.pl/u/sivis/107698,jacek-filek-o-homoseksualizmie
no i mamy, drugą dwunastogodzinną część spotkania…
boiskiem szarpnęło, rozległ się gwizd ostrzegawczy dla zawodnika z numerem 82!
nie róbmy innym tego na co wobec siebie nie pozwalamy
Ja stoję za linią, odwracam wzrok gdy arbiter patrzy w tą stronę,
zasłużę to dostane zielono światło, nie wymuszenie!
@
samba kukuleczka
19 września 2021
7:57
Czy w takim razie małżeństwo Bolesława Wstydliwego z Jadwigą, późniejszą świętą , było małżeństwem czy nie ?
Jeżeli wierzyć współczesnym kronikarzom para ze sobą nie współżyła, czyli możemy się domyślać, że sens tego małżeństwa był (podobnie jak większości małżeństw w rodach panujących i w ogóle wśród tzw wyższych warstw społecznych) polityczny .
W świetle prawa małżeństwo jest związkiem o charakterze cywilnym, rodzącym konsekwancje w zakresie praw cywilnych i kwestie miłości czy reprodukcji nie posiadają dla prawa znaczenia. Nie widzę żadnego powodu, dla którego para która ze sobą nie współżyje albo para jednopłciowa nie mogłaby mieć prawa do statusu prawnego małżeństwa
Już sobie idę w cholerę.
Nie wiem czy któryś z Panów wie czym jest program „Magia nagości”na Zoom tv
program 42 na platformie ncplus?!
Zdarzało mi sie odpalać ten program, po godzinie 23, zasiadałam wygodnie w fotelu pilot na kolankach, maseczka na pyszczku, kwas hialuronowy w pojemniczku pracującego nebulizatora..
Upiększam sie dymkiem, myśląc co by n a s i zrobili z takim programem?!
Już go mamy u siebie, od trzech tygodni, stacja zapłaciła już pierwsze 20 tysięcy
kary z jego obraźliwą formę itd
Przedwczoraj eliminatorem był chłopak z Warszawy, biseksualny, wrazenia zostawię dla siebie… wszyscy jesteśmy ludźmi, nimi właśnie!
@observer 19 września 2021 2:03
W przypadku eliminacji zwierzęcia domowego, rzeczywiście jest to likwidacja osobnika, który dowiódł, że jest zagrożeniem. W przypadku dzikich jest jednak trudniej. Np. pół roku temu z racji możliwych ataków wilków wydano zgodę na odstrzał „do trzech osobników”. Nie jednocześnie, tylko kolejno, niemal jakby po odstrzeleniu pierwszego kolejne mogły wyrazić skruchę i zostać ułaskawione. Duże drapieżniki lądowe nawet mogą być trochę znane lokalnym ekspertom, ale kiedy są polowania na rekiny-ludojady, to chyba nikt nawet nie udaje, że chodzi o konkretnego osobnika.
Gammon przestań!
Idziesz może do łazienki(?) zagrzej mi proszę przez 3 minuty deskę klozetową?!
Przed „If” trzeba mnie było nie uprzedzać o lampach tylko nakazać obwiązać sie
grubaśno tetrą!
Nie znam dokładnie biografii Bolesława Wstydliwego, a tym bardziej nie posiadam wiedzy, czy istotnie spał w rycerskiej zbroi, bo tak umówił się ze swoją małżonką, ale wiem za to, że wiele historii w tamtych czasach powstało ( przy wydajnej pomocy przedstawicieli KK) wybitnie jako wzorzec do naśladowania dla maluczkich.
Z tego co wiem, było regułą w tamtej epoce, że na czas ciszy nocnej wszyscy opuszczali królewską komnatę, a co wówczas się działo, wiedział o tym tylko i wyłącznie Duch święty.
Mogłem się w zasadzie tego spodziewać, czyli ponownie wkraczają na blogowe forum tematy cielesno-fizjologiczne, z podkreśleniem w tym wszystkim wydatnej roli elektrycznego nośnika obrazu.
Mogę i ja w tym momencie dorzucić swoje trzy grosze, ale niestety nie idę na łatwiznę i nie pomagam sobie obrazem, czyli moje impresje to efekt oczywiście bliskiego kontaktu ze słowem pisanym.
Ale już pierwsze słowa tytułu mówią w zasadzie wszystko – „Szalona miłość…” i właściwie już na jednej z pierwszych stron dowiadujemy się w którą stronę podążać będzie fabuła.
Oto taki oto fragment:
„…- Dziękuję ci, mój drogi! Dziękuję!
Jej reakcja na jego widok w telewizji jest spontaniczna i nieudawana. Kobieta patrzy na niego z uwielbieniem. Jeszcze chwilę i pocałuje ekran.
Tym których zaintrygowała owa historia, podam w tym momencie pełny tytułowej książki.
Tytuł przyznaje kontrowersyjny, ale cała współczesność to jedna wielka kontrowersja
„Szalona miłość. Chcę takiego jak Putin”.
Jej autorką jest wieloletnia korespondentka telewizyjna w Moskwie, Barbara Włodarczyk.
„Miłość kobiety i mężczyzny jest otwieraniem się na inność, odkrywaniem inności, uczeniem się inności. Owoc tej miłości, dziecko, jest szansą na wykroczenie poza egoizm we dwoje.”
Jakiż tani kicz i sentymentalizm na poparcie zakazu małżeństwa homoseksualnego
I jak się to ma do małżeństwa dwojga ludzi w wieku nie pozwalającym na prokreację albo z powodów medycznych niezdolnych do prokreacji?
Zabronić? Niech zawierają związek partnerski?
Może najpierw niech udowodnią swoją płodność i chęć do rozmnażania (2-3 dziatek, jedno nas jako społeczeństwa nie urządza) zanim im się wyda licencję małżeńską?
Absurdalne jest definiowanie małżeństwa – związku dwojga osób, wspólnoty i instytucji społecznej – jedynie poprzez ich seksualność i zdolność do prokreacji.
A jak się nie ma rzeczowych argumentów, to się nagle widzi „ochlapywanie medialnym łajnem” 🙄
Biedny obrońca katolickich dewiantów 😆
„Kobieta patrzy na niego z uwielbieniem. Jeszcze chwilę i pocałuje ekran.”
Ał , co mnie dugasz?!
Nie chcę mi sie teraz wstawać, jak będę spragnioną, i ruszę do kuchni,
to se cofnę i dotknę językiem jego języka…
Ja wychodzę, nawet często, byłam nawet na zajefajnym koncercie w Gnieździe
Piratów w Warszawie:
https://www.youtube.com/watch?v=A7GR-swvvZ4
Iriados Surf w Chałupach też zahaczyłam o bliskie memu szanty,
za rok mam zamiar wbić sie też w piankę, i popląsić z jakimś rosłym
piankosiem!
@Hell's Engels
19 września 2021
11:13
„Nie widzę żadnego powodu, dla którego para która ze sobą nie współżyje albo para jednopłciowa nie mogłaby mieć prawa do statusu prawnego małżeństwa”
Pan nie widzi. Jednak, widzi Pan, jest tak, że Konstytucja RP widzi. No a przecie Konstytucja to emanacja woli narodu czy też innego demosu, tudzież emanacja jego kulturowych nawyków i innych uwarunkowań. A ten demos widzi inaczej niż Pan. No chyba, że również nie widzi Pan powodu, żeby przestrzegać Konstytucję, czy bawić się w jakieś demokracje. Oczywiście, demos może w pewnym momencie zacząć nie widzieć podobnie jak Pan, wyjść na ulice w milionowych demonstracjach domagających się chleba i małżeństw homo. No to pewnie posły się wtedy ugną i wreszcie Polska dołączy do świata postępu małżeńskigo (ale bez chleba).
Na razie jednak wszystko wskazuje na to, że byłoby raczej na odwrót – demos polski wylazłby na ulice, gdyby mu Konstytucje zmienić w kierunku niewidzenia powodu.
Albo i by nie wylazł, bo zdaje się, że polskiemu demosowi
wszystko już dokładnie zwisa; zarówno homo jaki i hetero zwisa.
PS Może być też tak, że do partyjnych bosów w jakiejś knajpie podejdzie jakiś gość i powie:
słuchajta jest spory sektor rynku małżeńskiego do zagospodarowania, trza tylko rozszerzyć definicję, więc wicie rozumicie, nasza korpo…
PPS Zdarzyło mi się w pewnym kraju być w związku „małżeńskim” z moim własnym małoletnim synem. Zaznaczam, że na ogół jestem hetero (nie na ogół też), nie mam skłonności pedofilskich, kazirodczych i w ogóle mam bardzo mało skłonności. Tyle że w tamtym porządku prawnym mój syn nie był moją żoną tylko (w tłumaczeniu) „ekwiwalentem małżonka dla celów podatkowych”. Można? Można! I wilk syty i owca baran!
W normalnych krajach dzieci nie są „podatkowym ekwiwalentem małżonka” lecz istotnym członkiem rodziny uprawnionym do ulgi podatkowej. Obok tej ulgi osobie wychowującej samotnie jedno lub więcej dzieci przysługuje za ten fakt dodatkowa ulga, tym wyższa, im więcej dzieci.
A polska magma, jeśli wylegnie na ulice, to na pewno nie z powodu prawa gejów i lesb do zawierania równoprawnego związku małżeńskiego z heterykami.
Tej magmy chyba już nic nie ruszy, tak przywykła do łamania Konstytucji i okradania państwa przez rządzącą szajkę.
@ płaskostopiec
Konstytucja RP mówi że :
„Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”.
i tyle .
Nie ma w Konstytucji definicji małżeństwa a tym bardziej zakazu zawierania małżeństw jednopłciowych (inne zakazy Konstytucja zawiera)
Definicja jest w aktach niższego rzędu (Kodeks Rodzinny i Kodeks Cywilny.)
Gdyby w ustawie zasadniczej był zapis :
Małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny to miałbyś rację- zalegalizowanie małżeństw homo wymagałoby jej zmiany.
@markot
19 września 2021
13:09
„W normalnych krajach dzieci nie są „podatkowym ekwiwalentem małżonka” lecz istotnym członkiem rodziny uprawnionym do ulgi podatkowej. ”
W tamtym kraju (który ostatnio też niestety ruszył drogą postępu, ale wtedy był chyba najnormalniejszym ze znanych mi krain) dzieci też były istotnym członkiem i też byli ich rodzice uprawnieni do ulgi. Ten ‚ekwiwalent’ to termin czysto techniczny i dotyczył innej kasy. Podobnie w innych rozliczeniach stosowało się neutralne określenie
„partner” bez wygłupiania się ze zmianami słowników.
Otóż to.
Przepis art. 18 nie stanowi wprost, „że jedynym związkiem
pozostającym pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej jest małżeństwo
kobiety i mężczyzny”. Nie da się też z niego wyprowadzić normy, według której mogą istnieć wyłącznie małżeństwa różnopłciowe.
Powyższe moje było oczywiście komentarzem do @Hell's Engel
Tekst profesora Jacka Filka, który na pewnym etapie był kolegą z pracy profesora Jana Hartman, podchodzi do problemu – a właściwie problematyki, bo słowo „problem” ma raczej negatywną konotację – ewidentnie w poetyce eseju filozoficznego, z pewną predylekcją w stronę wątków aksjologicznych.
I owszem, filozofia posługuję się różnymi językami i ten język nie płynie może głównym nurtem filozoficznej narracji, ale przekaz w formie eseju ma również swoich fanów .
I nieśmiało powiem, że się do nich zaliczam.
W tym miejscu warto wspomnieć, że są tacy, którzy twierdzą, że w tej tematyce najlepszy jest przekaz poetycki ( za nią opowiadał się Miłosz), ale również tacy, według których,najwierniej prawdę o świecie oddaje mowa muzyki. Oczywiście klasycznej.
A jeszcze inni optują za ciszą.
I ja w tym momencie zdecydowałem się na tę ostatnią opcję, czyli…się ewakuuje.
Witam ,
dzisiaj jest podobnie jak w naturze 10 000 0000 lat taemu. Kanibalizm nie uzasadnia moralnie co bylo by mozliwe i wskazane, pomimo ze w naturze … .
Nawet jezeli wszystko, co jest porozumione miedzy 2/ 3-ma itd. istotami nie szkodzi innym.
Wolnosc Tomku- w ….
Bog zaplac !
0ststni Prorok
P.S. : Co innego wsrod rozbitkow ?
Bog zaplac !
0.P.
Hell's Engels
19 września 2021
13:20
@ płaskostopiec
Konstytucja RP mówi że :
„Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”.
[…]Definicja jest w aktach niższego rzędu (Kodeks Rodzinny i Kodeks Cywilny.)”
No tak, tylko co wtedy z np. równością obywateli wobec prawa: mielibyśmy dwa różne rodzaje związków o tej samej nazwie „małżeństwo”, z których jeden rodzaj byłby chroniony (cokolwiek to znaczy) przez Państwo, i drugi, który chroniony by nie był? W sensie formalno-logicznym
zapis Kostytucji nie stanowi kompletnej definicji, ale jednak dokonuje zawężenia kategorii „małżeństwo” przez
wyróżnienie tych związków, które „byłyby chronione”.
No ale do pewnego stopnia zgoda. Rzeczywiście nie dostrzegłem w polemicznym pośpiechu, że w Twojej wypowiedzi chodziło o ‚sposób traktowania w świetle postanowień aktów prawnych niższego rzędu’, a nie o to, o co w całym tym medialnym zgiełku tak naprawdę chodzi, czyli o sposób nazywania związku, oraz o tzw. walkę o prawa mniejszości. Jedno z dwojga: albo, jak piszesz, akty prawne niższe faktycznie nie wykluczają (co do sposobu traktowania) innego rodzaju związków (niż ten „kobiety i mężczyny”), więc właściwie , o co chodzi – łączcie sie do woli i wg upodobania, albo w jakiś sposób jakieś w nich zapisy blokują jednak, lub w stopniu dyskryminującym ograniczają, taką możliwość, wtedy należałoby się zastanowić nad ich odpowiednią modyfikacją, np. wg punktów sugerowanych przez @observera parę postów powyżej. Kwestia wydaje się czysto techniczna. Tymczasem cała para idzie w dyskusje o „małżeństwach homoseksualnych” (oczywiście nie stosuje tej uwagi do Twoich zapisów). No ale kiedy wkracza dziwka polityka… To ja się wyłączam.
Chociaż, gdybyśmy dalej kontynuowali dzielenie tych prawnych, leksykalnych i logicznych włosów na czworo i przez kolejne potęgi dwójki to zeszlibyśmy pewnie na poziom nanotechnologii, a więc wreszcie bylibyśmy w zgodzie z duchem i literą tego forum naukowego tutaj.
@plaskostopiec
No tak, tylko co wtedy z np. równością obywateli wobec prawa: mielibyśmy dwa różne rodzaje związków o tej samej nazwie „małżeństwo”, z których jeden rodzaj byłby chroniony (cokolwiek to znaczy) przez Państwo, i drugi, który chroniony by nie był?
Nie. Logika konstytucjonalizmu chyba tak nie działa (o ile ją rozumiem).
Z przepisu konstytucji rurytańskiej: hodowla kaczek przez białych chrześcijan płci męskiej znajduje się pod ochroną i opieką Republiki Dolnej Rurytanii nie wynika, że ustawy mają zakazywać hodowania kaczek wszystkim innym (np. Murzynkom wyznającym kult Baala). Nie wynika nawet, że jeśli ustawa zezwala „innym” na hodowlę kaczek, to ma się to odbywać na gorszych warunkach.
Wynika tylko tyle, że ustawa nie może zabronić hodowania kaczek białym chrześcijanom płci męskiej.
Jeśli się mylę, niech ktoś to skoryguje.
P.s. a dyskryminacja wprowadzona w konstytucji byłaby zgodna z konstytucją, n’est-ce pas?
P.s. (II.) gdyby była w konstytucji wpisana otwartym tekstem. Ale wtedy przepis musiałby brzmieć mniej więcej Republika Dolnej Rurytanii gwarantuje na swoim terytorium białym chrześcijanom płci męskiej wyłączność na hodowlę kaczek.
@Płaskostopiec:
„No tak, tylko co wtedy z np. równością obywateli wobec prawa: mielibyśmy dwa różne rodzaje związków o tej samej nazwie „małżeństwo”, z których jeden rodzaj byłby chroniony (cokolwiek to znaczy) przez Państwo, i drugi, który chroniony by nie był? W sensie formalno-logicznym”
W sensie formalno- logicznym w/w artykuł Konstytucji jest bezsensowny. W Konstytucji nie ma np zapisu o ochronie przez Państwo umów kupna-sprzedaży a takie umowy ochronie rzecz jasna podlegają. Państwo z założenia chroni wszystkich mieszkańców kraju a także osoby przebywające na jego terytorium czasowo i wszelkie umowy nie naruszające prawa. Poza tym w nowoczesnych państwach(a Polska chyba jeszcze do tej kategorii się zalicza obowiązuje zasada że wszystko, co nie jest zakazane prawem jest dopuszczalne
W tamtym kraju (który ostatnio też niestety ruszył drogą postępu, ale wtedy był chyba najnormalniejszym ze znanych mi krain)
Kanada? Tam też już wolno zawierać małżeństwa jednopłciowe.
Heteryków cierpiących z powodu zrównania praw z homoseksualistami i utraty poczucia szczególnego uprzywilejowania w dziedzinie zawierania związków małżeńskich może pocieszy myśl, że i geje nie mogą teraz tak łatwo porzucić kieratu, w który dali się wprząc w lekkomyślnym porywie serca 😉
Zresztą ja trochę się dziwię osobom monopłciowo sympatyzującym, że chcą się w coś takiego pakować jak związki małżeńskie.
Przecież małżeństwo to jednak rzecz poważna. To podział ról, ale i podział nie tylko praw i splendoru , ale podział również obowiązków.
Przecież każdy wie jak wygląda podział ról w małżeństwie.
Ona jest od gotowania, robienia zakupów, sprzątania, prania, wynoszenia butelek po Pepsi( ale i nie tylko po Pepsi), mycia naczyń, podlewania kwiatków itd
On jest od spraw poważniejszych. Czyli sprząta w garażu, dba o terminowe dokonywanie badań kontrolnych pojazdu, trzepie dywany, wynosi śmiecie, dba o wymianę żwirku w kuwecie dla kota i wymianę żarówek, koszenie trawnika itd.
I widać raczej, że jest podział obowiązków niekoniecznie symetryczny.
I nie jest tajemnicą, że w związkach sympatyzujących ten podział jest analogiczny. Czyli Rysiu w wyniku negocjacji zostaje obsadzony w roli Marysi, a Waldek w rolięWaldemara.
I niestety na tle podziału owych ról dochodzi często do wzajemnych animozji.
Nie jest tajemnicą, że w większych miastach organizują się grupy inicjatywne w celu powołania pierwszych organizacji feministycznych, których członkowie będą wywodzić się właśnie z par sympatyzujących jednopłciowo. uznały bowiem owe Marysie, że czują się dyskryminowane. Że ich wkład pracy w funkcjonowanie takich związków sympatyzujących jest znacznie większy niż osoby które w związku pełni rolę Waldemara. Oczywiście Marysie mają też wolną rękę, nic ich nie wiąże, pakują swoje rzeczy, zakładają czapkę na głowę i tyle ich widać. Są wolni i czują się wolni. Ale takie organizacje walczyłyby w słusznej sprawie równouprawnienia w związkach sympatyzujących
A proszę sobie wyobrazić tę samą sytuację, kiedy ta para sympatyzująca, nie jest parą sympatyzującą, ale jest małżeństwem. Pełnoprawnym związkiem na który prawodawca nakłada wszystkie te obowiązkowe okresy separacji, robi trudności z wniesieniem powództwa rozwodowego, przeciąga sprawę, odracza rozprawy. A można sobie wyobrazić koszty z wiązane z korzystaniem z usług kancelarii adwokackich. I tak można te wszystkie kłody podrzucane pod nogi wymieniać w nieskończoność.
Nasuwa się pytanie.
Czy naprawdę warto przez to wszystko przechodzić?
Czlowiek, to tez malpa, ale z gliny ! Milicjaaaa….
Bog zaplac!
0statni Prorok
Być może zauważyli wnikliwie czytający mój komentarz, że staram się nie szermować pojęciem związków partnerskich. Staram się w momencie kiedy wypadałoby go zastosować posiłkuje się terminem „związki sympatyzujące”.
Myślę, że jest ono ewidentnie cieplejsze, niż wywodzące się z języka umów handlowych słowo partnerzy.Moim zdaniem pary winno łączyć uczucie, a ne umowa handlowa, przypominająca trochę czasy polskiej magnaterii i małżeństwa zawierane w tamtych sferach/
Zresztą zawsze kiedy usłyszę, przeczytam zwrot „związki partnerskie'” to staje mi przed oczami tekst syna śląskiej ziemie Szczepana Twardocha, który kiedyś napisał mniej więcej tak. Tekst ów koresponduje również z poruszanymi tutaj wcześniej wątkami demograficznymi:
„Bo to przecież są martwi ludzie. Wydrążeni, skorupki takie z chińskiego plastiku. Te wszystkie wypindrzone dupki podobne do siebie, jakby je w jednej fabryce robili, Warszawa, Kraków czy Poznań, korporacja, mieszkanko na strzeżonym osiedlu, pierdolony kotek i jego kuweta, bo na dzieci jeszcze ”się nie zdecydowały”, wydaje im się, że o wszystkim decydują, takie pewne siebie, samorealizacja, samodoskonalenie i inwestowanie w siebie, a do tego ci ich, kurwa, ”partnerzy”, bo to przecież nie chodzi o żaden romans, tylko właśnie ”partnerzy”, wykastrowane toto zupełnie, bo się baby własnej boją nawet bardziej niż szefa w robocie – czy oni w ogóle sypiają ze sobą? Jak można sypiać z kimś, z kim zasady pożycia negocjuje się jak kontrakt? W tym jest tyle seksu co w umowie o dzieło. Jakby to spółka była, nie coś, co się dzieje między dwojgiem ludzi w łóżku i potem przy stole, i w życiu w ogóle. Przecież nawet licealne ”mój chłopak” czy ”moja dziewczyna” albo seryjny i niedokonany ”narzeczony” jest lepszy od tego pierdolonego ”partnera” czy ”partnerki” rodem z kodeksu handlowego. I potem czarna rozpacz, jak te biedne laski patrzą nagle w lustro po czterdziestce, partner poszedł w cholerę razem z ich młodością, kotek zdechł, tylko kuweta zasrana została i nagle – przepraszam – gdzie się podziało nasze życie?”
…konserwatystom w przeszłości najbardziej podobają się te rzeczy, które były zerwaniem z tradycją.
Trafny przytyk. Odmawianie zwierzętom psychiki i związanych z nią odczuć dyktowane jest chyba zamiłowaniem do mięsożerności, posuniętym do tego, że wegetarianizm traktuje się jak niemal dewiację (vide wypowiedź pana ministra Waszczykowskiego). W obronie zwierząt, wegetarianiźmie i weganiźmie widzi się zagrożenie dla zaspokajania własnych upodobań. Tradycja jest wygodną wymówką, jak w wielu innych sprawach.
Wracając jeszcze do Lema – uważał on mięsożerność ludzi za nieszczęście. W “Obłoku Magellana” astronauci odżywiają się fantastycznymi miksturami z owoców.
@Gammon No.82
Dziękuję za odpowiedź pod poprzednim wpisem i kłaniam się matematykowi. Tak, to musiałaby być ta powieść. Choć większości perypetii nie rozpoznałam, niektóre uderzyły w czułą strunę. W szczególności sceny ewakuacji.
Jaki jest CEL tego zamieszania, wywoływanego przez tzw. „postępowy Zachód”?
Ktoś zastanawiał się nad skutkami?
Stworzono nowa normę kulturową, i usiłuje sie ją zglobalizować.
Być może, na bogatym zachodzie ma to jakieś perspektywy.
Elity sa na ogół skłonne do rozwiazłości, szukania nowych doznań, hedonizmu, sybarytyzmu.
Wprowadzenie tych norm do społeczeństw rolniczych, innych kulturowo i religijnie, wydaje się dziwnym zamierzeniem- o ile jest to celowe.
O ile wiem, cywilizacje schyłkowe zawsze podażały w tym kierunku.
Czy to już?
Dirtfurth ładnie to ujął- „celem przekaźnika jest przekaz- GENÓW.
Niejaki Jezus/ Jahwe, podobnie- „Idźcie i rozmnażajcie się”.
Jaki przekaz proponuja współcześni bogowie?
Pieprzcie się na okragło?
Rżnijcie wszystko co cieplejsze od żaby, wyższe od trawy, i na drzewo nie ucieka?
To co robia dorośli, nikogo nie powinno interesować.
Tyle że dokonując ekstrapolacji, za moment ta wolność indywidualnej ekspresji seksualnej, dojdzie do poziomu dzieci, przysłowiowych kóz, czy nekrofilii.
@kruk
Niezwłocznie przekażę podziękowania matematykowi.
@samba kukułeczka
Staram się w momencie kiedy wypadałoby go zastosować posiłkuje się terminem „związki sympatyzujące”.
Myślę, że jest ono ewidentnie cieplejsze, niż wywodzące się z języka umów handlowych słowo partnerzy.
Słowo “partnerzy” w odniesieniu do współżyjącej ze sobą pary nie wywodzi się moim zdaniem, z umów handlowych, tylko z odrzucenia patriachalnych stosunków wiążących się ciągle z małżeństwem. “Partnerzy” implikują równość stron.
Pan Twardoch może się pieklić do woli ale nie przekona młodych kobiet do poddania się tradycji uleglości. Wiedzą, co robią wybierając wolne związki zanim zdecydują się, jeżeli w ogóle, na ich sformalizowanie. Pan Twardoch niewiele wie o dzisiejszych kobietach, skoro przepowiada im “czarną rozpacz” po czterdziestce. Widzi mi się, że w czarną rozpacz mogą dzisiaj wpadać męscy tradycjonaliści odrzucani przez samodzielne kobiety.
Fragment:
„…Był to świat zrozpaczony. Dość powszechne było przekonanie, że wykroczono poza jakieś miary i że pogwałcenie powszechnych, niezmiennych miar ściągnie klęski. Tłumy żądały chleba i igrzysk, ale igrzyska coraz bardziej się oddalały od swoich dawnych wzorców sakralnego teatru. Były to albo widowiska porno, z prawdziwą kopulacją na scenie, albo walki gladiatorów, z prawdziwą krwią i umieraniem. Umysły wybredne nie pozostawały nieczułe na atmosferę beznadziejności, przesytu i nudy. Stąd też rozpaczliwe poszukiwania wyjścia…”
Tekst może budzić różne skojarzenia, ale może dlatego, że jego autorem jest poeta.
A jest to fragment przedmowy do biblijnego tekstu Apokalipsy, którego to tłumaczenia autorem jest Czesław Miłosz. On też napisał przedmowę w której opisuje atmosferę czasów w których powstawała i zdobywała rozgłos.
To też jest niezłe. Pisałem o tym kiedyś szerzej.
W napisanym kilkadziesiąt lat zbiorze esejów zatytułowanym „Starożytni i my” W. H. Auden zamieścił rozdział poświęcony starożytnemu Rzymowi i początek tego rozdziału stanowi tej treści fragment
„Upadek Imperium Rzymskiego przypisywano rozmaitym przyczynom: ułomnościom gospodarki, spadającej liczbie urodzeń, suszy na stepach Azji która zmusiła barbarzyńców do emigracji, chrześcijaństwu i żadna z nich nie jest bezpodstawna.”
I można tak te kawałki zbierać do kupy i chyba pewna analogia do naszych czasów, tutaj – w strefie euro – jest widoczna.
Co by fani starożytnej Grecji nie czuli się stygmatyzowani to w nawiązaniu do tego co przytaczałem o Starożytnym Rzymie tej treści komentarz
Tekst powstał na zamówienie belfra Chętkowskiego kilka dni temu, ale chyba koresponduje…
Na temat demografii, a właściwie z nią problemów i skąd one się biorą przy okazji „powodu demograficznego” który stać może za marnymi szansami w walce z globalnym ociepleniem.
Trochę to skomplikowane, ale kiedy dodam do tego Starożytną Grecję to wszystko wnet stanie się jasne.
Marudził długo nie będę, jedynie przytoczę cycato-fragmencik z Lidii Winniczuk książki zatytułowanej „Ludzie. Zwyczaje i obyczaje Starożytnej Grecji i Rzymu.
„Około roku 300 p.n.e. według wiadomości przekazanej przez historyka Polibiusza, Grecy decydowali się wychowywać jedno, a najwyżej dwoje dzieci. Polibiusz ostro występuje przeciwko ograniczeniu urodzin i widzi wielkie niebezpieczeństwo w wyludnieniu kraju:
„W całej Helladzie Grecy decydowali się wychowywać jedno lub dwoje dzieci… w naszych czasach nastała powszechna bezdzietność i w ogóle miasta brak ludzi, przez co miasta opustoszały i nastąpił niedostatek urodzajów, choć przecież ani wojny długotrwałe nas nie gnębiły ani zaraza nie nękała.”
Przyczynę jednak tego stanu rzeczy widzi Polibiusz wygodnictwie społeczeństwa, gdyż przestano się liczyć z motywami istotnymi:
„Ludzie po prostu zwrócili się w chełpliwości i zachłanności na mienie, a także do wygodnego i przyjemnego życia, nie chcąc się żenić, a jeśli pobiorą, nie chcą wychowywać urodzone dzieci, lecz zaledwie jedno lub dwoje dzieci z wielu, żeby te pozostawić w bogactwie i wychowywać w zbytku”.
Czy można ten cytat jakoś przysposobić do naszych czasów?
Myślę, że można.
I z jego treści wcale nie wynika, że na małej liczba pociech zyska natura, ale wręcz przeciwnie.
„Ludzie po prostu zwrócili się w chełpliwości i zachłanności na mienie”czyli tak naprawdę jest to opis dzisiejszego znaku firmowego kapitalizmu i wolnego rynku, czyli konsumpcjonizmu, a ten jest chyba przyczyną wielu złych rzeczy dziejących się współcześnie.
Czyli tak naprawdę nie dzieci, ale ich brak może być przyczyną wielu poważnych problemów.
Wspominałem kilka dni o serwismenie który udrażniał mój przepływowy ogrzewacz wody. Niezły gaduła.
Opowiadał o swojej wizycie u pewnej pani której zaszwankował piecyk gazowy.
Owa Pani mieszkała z córką.
Po wstępnych oględzinach serwisant uznał, że aby usunąć usterkę, potrzebne jest oświetlenie punktowe, czyli latarka. Mamusia z córką nie posiadały takowej, więc córka aby nie mitrężyć mamusi, uznała, że pobiegnie do pobliskiej placówki i kupi ową latarkę. Jak powiedziała tak też zrobiła i próby przywrócenia funkcji życiowych piecyka gazowego zakończyły się powodzeniem.
Celem uszczegółowienia zdarzenia warto dodać, że córka śmigająca z 7 piętra po latarkę była w 78-ej wiośnie życia, a jej mamusia wchodziła szczęśliwie w 99 rok życia.
Sympatyczna historia z morałem.
Panie ceniące swoją autonomię pamiętajcie o zapasie latarek na przyszłość.
Piecyki gazowe nie są wieczne.
@kruk
Ostatni wpis to nawiązanie do Twojego komentarza.
Zdaje się, że mamy obecnie do czynienia z dokładnie taką samą sytuacją, jak w schyłkowej Grecji, Rzymie, Bizancjum.
Co bardzo ładnie zilustrowano.
Biseksualny Aleksander, był szczytem rozwoju Grecji.
Rzymscy cesarze mający…..rózne….skłonnosci, byli apogeum degrengolady Imperium.
Jakie sa skłonnosci współczesnych elit świata?
Epstein daje jakieś wskazówki?
Afery z brytyjskimi lordami, celebrytami, następcami tronu?
W tym kontekście, ciekawa jest decyzja Chin, o walce ze zniewiesciałoscia męzczyzn.
I blokadą grania w sieci dla malolatów powyżej limitu.
Nie chca mieć wyalienowanych, tylko wojowników?
Nawiasem mówiąc, niezły film.
Wilk wojny.
Znamienny kierunek….
@samba kukułeczka
Sympatyczna historia z morałem.
Jaki w tym morał?
@samba kukułeczka
„Celem uszczegółowienia zdarzenia warto dodać, że córka śmigająca z 7 piętra po latarkę była w 78-ej wiośnie życia,”
Żeby smignąć z 7. pietra nie trzeba specjalnej krzepy. Nie potrzebny jest nawet spadochron. Parafrazując sir Winstona: spadochron jest potrzebny, żeby móc śmignąć
drugi raz.
Według mnie celem legalizacji związków jednopłciowych jako małżeństw jest chęć „podczepienia się” pod konstytucyjną ochronę takowych. Każdy związek dwojga ludzi powinien być szanowany, niezależnie od płci partnerów lub celu zawarcia.
@ppanek
Uśmiałem się wyobrażając sobie wilki wyrażające skruchę.
Eliminacja lub przesiedlanie osobników niebezpiecznych lub wyraźnie lubiących ludzkie mięso jest spowodowana nie tyle zemstą co prewencją i unikaniem kolejnych ofiar.
@observer
Uśmiałem się wyobrażając sobie wilki wyrażające skruchę.
Stadne drapieżniki bardzo wyraźnie i przekonująco potrafią wyrażać skruchę. Trudno powiedzieć czy szczerze. Ale w przypadku ssaków naczelnych też tego nie wiadomo.
serwisant uznał, że aby usunąć usterkę, potrzebne jest oświetlenie punktowe, czyli latarka.
A on, jak to polski fachowiec, takowej oczywiście nie ma ze sobą.
Miał chociaż śrubokręt, czy grzebał w piecyku nożem kuchennym i długopisem?
Dokad wsiakaja moje komentarze ???????????!!
Bog zaplac !
0statni Prorok
@Ostatni Prorok
Dokad wsiakaja moje komentarze ?
Wsiąkają w bielicowe gleby uformowane na morenie dennej. Jak to w Polsce.
Wiadomo, że nikt nie jest prorokiem we własnym kraju.
Widzę, że markot odzyskał humor.
Mam nadzieję, że nie jest to efekt przedawkowania substancji inwazyjnej w płynie.
Najciekawszy rodzaj skruch pokazują Bonobo…
Wilki jedynie nadstawiają gardło w geście poddania.
Gdyby ktoś chciał sobie odświeżyć, zapoznać, czy po prostu przeczytać to co Lem pisał, albo co o Lemie pisano to ukazało się na dniach – wydane przez wydawnictwo Aletheia – coś takiego:
https://www.sklep.aletheia.com.pl/produkt/filozoficzny-lem/
Ku mojej radości to samo wydawnictwo zapowiada publikacje „Przeciw metodzie” Fayerabenda i na tę pozycję czekam szczególnie. Wiele o tej książce słyszałem dobrego i wypada skonfrontować, czy rzeczywiście odkryje coś ekscytującego przed piszącym ten komentarz.
Slyszalem wypowiedz tego polityka. To nie tylko kompromitacja tego osobnika. Jest to tez kompromitacja sporej czesci polskiego spoleczenstwa. Mysle ze dotyczy to tych mieszkajacych w miastach. Ci ze wsi wiedza swoje bo mieszkaja blizej natury.
W oryginale idzie to u Agaty Passent, ale gdyby ktoś chciał… samo życie.
Czytając tekst Pani Agaty uzmysłowiłem sobie, że jestem jakiś …niepełny, zdefektowany, wybrakowany ze mnie produkt natury. I ciągnie się to właściwie za mną od lat pacholęcych.
Niby próbowałem z tym walczyć, przecież ta cała pier… @samba kukułeczka to tak naprawdę jeden, wielki protest i jednocześnie próba, że w końcu może jakiś facet spojrzał na mnie jak na człowieka, tu nic, tylko i wyłącznie one. Wstyd się przyznać, ale zaczęło się to już w przedszkolu, pomyliłem ubikacje i wszedłem do damskiej, ale czy fac… sorry pięcioletni gówniarz, który ma już mokro w pieluchach wie, że powinien wejść w drugie drzwi te, dla chłopców. Nie, natura już chyba w tym momencie określiła moje seksualne credo.
Później oczywiście szkoła podstawowa, zawsze chciałem siedzieć z chłopakami, ale pani mówiła, że chłopczyk powinien siedzieć z niewiastą, bo już w młodości powinienem wiedzieć, że kobieta jest słabszą istotą i przy każdej nadarzającej się okazji, służyć i radą i pomocą w dolegliwościach natury psychosomatycznej.
Niestety myślałem, że w szkole średniej wszystko to nadrobię, już wyobrażałem sobie siebie jako ucznia jakiejś szkoły przyzakładowej o specjalności mechanik samochodowy, jak siedzimy z kolegą w kanale pod samochodem i nikt nas nie widzi, aż tu nie wiem co ojcu strzeliło do głowy ( co prawda często bolała go w poniedziałek) i postanowili mnie z matką wysłać do liceum pielęgniarskiego, bo ładnie wyglądam w pielęgniarskim czepku. I znowu z moich planów, żeby zbliżyć się do pci tożsamej – nici.
I przyszło wojsko. Większość chłopaków markotniała na samą myśl o kamaszach – a ja podskakiwałem do góry. Wszyscy pukali się w głowę, a ja już wyobrażałem sobie jak po capstrzyku, kiedy gaszone jest światło, ssuwam się z górnego łóżka ( w wojsku są łóżka piętrowe) do kolegi na łóżku dolnym i opowiadamy sobie ciekawe historie z okresu przedpoborowego, a kiedy już sobie tak poopowiadamy, to…
…a tu k… zostałem jako średni personel medyczny oddelegowany na oddział położniczy do wojskowego szpitala, gdzie rodziły żony i partnerki życiowe żołnierzy zawodowych.
Pełne załamanie. Odechciewało się żyć. Jednak wyszedłem z tego wojska i pomyślałem, ja im teraz pokażę…
…ale czy pokazałem, o tym już przy następnej okazji.
… pier… @samba kukułeczka
pier, papier, pierniczek
wesprę, poprę, klepnij se mnie w ramię, … w oba możesz:
https://www.youtube.com/watch?v=pjiyjYCwNyY
Steve nie jest zwolennikiem szufladkowań, gdybyś i Ty tak o pier… miał
opróżnić szufladę czy dwie(?) rzecz jasna dla żony twej, mam łóżko tylko w połowie zajęte!?
Samba harcuje już po wszystkich blogach. Czy ten troll nigdy nie śpi?
W dyskusji został podjęty głównie temat małżeństw homoseksualnych wśród ludzi, tymczasem już pierwsze zadanie wpisu prosi się o komentarz.
Niedawno pewien obecnie dość znany człowiek, powiedział, że w przyrodzie nie ma małżeństw jednopłciowych
Małżenstw nie ma ale ten gość miał pewnie na myśli stosunki homoseksualne wśród zwierząt i w tym mija się z prawdą. Powołując się, a jakże, na prawa natury.
@samba kukuleczka
(…) „Przeciw metodzie” Fayerabenda i na tę pozycję czekam szczególnie. Wiele o tej książce słyszałem dobrego
Nie trzeba czekać, polskie wydanie było 25 lat temu.
@Gammon
„Nie trzeba czekać,”…
Odpuść stąpanie po śladach gryzipiórka!
To jest przedrzeźniacz, poszturchiwacz…
Wysypałam się z „Magią…” na 42 programie i zakusami, czy ciekawością
pewnie i apetytem, przemilczmy…
Sambusia wyskakuje nam z jajka niespodzianki jako homoseksualista, jeszcze w ukryciu…
Piszę o Gnieździe Piratów z Ogólnej 5 w Warszawie, miejscu które jak sam pewnie pamiętasz zrobiło na mnie ogromne wrażenie?!
On sie obkupuje w wydawnictwie na ul Zgierskiej…
Depczemy se po piętach niczym bliźnięta.
Ocycusiowałam w gorącej parze swoją sypialnie, ja zyskam kładąc sie wcześniej w towarzystwie, jakże odmiennym, przy którym zdarzało mi sie zasypiać,
czekam na jego ruch!
@Bohatyrowiczowa
Odpuść
Mhm.
Komentarz z ciekawą konkluzją ukazał się na blogu Adama Szostkiewicza:
Lewy
20 września 2021
21:50
Informuję, że Wawrzyniec Biebrz…to kabotyn żartowniś, który swoim pseudointelektualnym nawiązywaniem do Miłosza próbuje omotać, obkleić, oblepić żartobliwym glejem każdego, kto mu się nawinie. Znany byl z tego na LA, u Hartmana i Passenta. Wszędzie „poszkodowani” musieli później długo z siebie zmywać ową kleistą maź. Przypomina on bardzo posła pis, wybitnego błazna Tadeusza Cymańskiego. Może Cymański to Wawrzyniec w jednym ?
A tak przy okazji. Kim jest ów Cymański?
Niby jest rzeczą ciekawą usłyszeć publiczny przekaz o podobieństwie do polskiego parlamentarzysty, ale mimo wszystko stawiałem na bardziej spektakularne podobieństwo. Marzył mi się Dalajlama, ale pomarzyć jednak można.
Prawdopodobnie w tym tygodniu moi sympatycy będą się czuli zawiedzeni,. Po pierwsze składam Genta, a po drugie, wielce prawdopodobne, że czeka mnie poznanie uroków Hellady ( i to niejednego jej urokliwego zakątka), czyli komentarze i wnikliwe analizy ukazywać się będą sporadycznie
Wytłumaczę przynajmniej częściowo ten nieco zagadkowy wstęp.
Gent to oczywiście nazwa zestawu mebli zakupionego, niestety jedynie, w firmie meblowej pochodzącej z rodzinnych stron Janusza Palikota (w salonie meblowym Kler była niestety inwentaryzacja). Chciałem skończyć owo składanie przed wyjazdem, i mieć to z głowy i o niczym nie myśleć, bo koniec tygodnia, weekend i cały przyszły tydzień zapowiada się naprawdę wyjątkowo…uroki Hellady…
Muszę jednak tę rzecz sprostować.
Owe uroki Hellady, to nie piękno Grecji, ale wdzięki jednej z mieszkanek Helu, do której wybieram się po koniec tygodnia. Mogłem oczywiście napisać, że jadę nad Bałtyk do znajomej, która ostatnio zmieniła stan cywilny i została chwilowo rozwódką, czy na upartego jadę bryczką do lady z Helu, ale odwiedziny Hellady i podziwianie jej uroków, brzmią o wiele lepiej… i rozsnuwają aurę egzotyki.
Lepkość (wiskozyjność) i rozwlekłość myślenia; lepki kontakt z otoczeniem. Rokowania złe.
…snują aurę egzotyki, jak również uderzają w tony dekadenckiej dezynwoltury.
Gammon , ale ja muszę zapuszczać się w rejony rozmazania, czy wręcz wschodniej nieokreśloności. Przecież są już chyba na moim tropie. Nie, nie chodzi o Dalajlamę, ale Tad. Cyw, to trochę ciepło, ciepło.
A swoją drogą wyczytałem wczoraj ciekawą myśl :
„Kto nic nie mówi, nie stwarza niczego, co mogłoby być zaprzeczone”…
… i tym samym mój adwersarzu, gdybym przyjął za swoją dewizę ową mądrość, nie miałbyś na mnie żadnego merytorycznego haka.
@samba kukuleczka
gdybym przyjął za swoją dewizę ową mądrość
Przecież wiem: rokowanie złe.
Ale – czysto teoretycznie – istnieją stany pośrednie między kompletnym brakiem wody na pustyni a biblijnym wodolejstwem przez 40 dni i 40 nocy.
W tej chwili mam trochę czasu – stolik RTV złożyłem półgodziny przez czasem, a czas który dałem sobie na jego złożenie i tak był uśredniony. Na 12.10 jestem umówiony na wizytę w salonie fryzjers
kim z wizytą i wykorzystują to kilkudziesięciominutowe okienko przekaże urbi et orbi parę zdań. Myślę, że warto zapoznać się z ich treścią.
Zacznę od przypomnienia – niestety nieżyjącego już – osoby, którą najbardziej ceniłem spośród dziennikarzy Polityki, czyli Zdzisława Pietrasika. Tak na marginesie ostatni wpis na jego blogu jest autorstwa Aarona S.
Ale w zasadzie to będzie – o również, niestety – o Jerzym Pilchu który około 10 lat temu opublikował „Drugi dziennik”, któremu tekst na blogu poświęcił właśnie Zdzisław Pietrasik(Z Pilchem w pociągu do Krakowa), Z niego pochodzi jeden z ulubionych moich fragmentów, który jest autorstwa Pilcha, a dostrzegł go i wyłowił na blogową powierzchnię dziennikarz. Oto jego treść:
„Zwinąłem się w taki kłębek, że musiało mnie nie być. O pisaniu ani mowy, o czytaniu ani mowy. Film, teatr, TV – szkoda gadać. Co zostało? Bóg i piłka nożna. Wbrew pozorom niemało. Futbol i teologia. Masz wszystko, a narzekasz”.
I właśnie wczoraj – będąc na wsi – postanowiłem się „przelecieć po Pilchu”. Sporo ciekawych fragmentów ( mam coś wyjątkowego dla Bohatyrowiczowej), ale w tej chwili podrzucę coś, myślę, że ciekawego.
Pilch był kibicem piłki nożnej, a piłka nożna to oprócz ligowej kopaniny przede wszystkim championaty. Mistrzostwa globu, kontynentu i na zakończenie każdej takiej imprezy wybierane są tzw. jedenastki mistrzostw ( czasami dwie), czyli najlepsi zawodnicy z różnych krajów na poszczególnych pozycjach. Czyli najlepszym bramkarzem mistrzostw był polski bramkarz Wojciech Szczęsny. Najlepszym prawym obrońcą Niemiec Wuttke. Najlepszym środkowym…skrzydłowym itd…
I Pilch postanowił, że też ułoży najlepszą jedenastkę, ale nie złożoną z piłkarzy, czy hokeistów, ale z pisarzy. Pisarzy piszących od czasu…no od czasu i uwzględnił twórców wszystkich kontynentów. Czyli sami najlepsi z najlepszych. Przy czym wyłonił trzy takie jedenastki, przy czym nie pisze tego, ale pierwsza to najlepsi, druga ciut mniej najlepsi, no i trzecia.
Oto skład owej pierwszej:
Na bramce Płatonow, a dalej zwodnicy są na tyle uniwersalni, że nie są i do konkretnych pozycji, Faulkner, Mann, Dostojewski, Tołstoj, Flaubert, Gogol, Borges, Proust, Babel Szekspir
Zmiany: Po 16 minutach w miejsce kontuzjowanego (w wyniku ostrego starcia z Cervantesem) Prousta zastąpił Beckett. Po przerwie Szekspira zastąpił Broch (?). w doliczonym czasie gry za Gogola – Joyce.
A teraz wypadam do cyrulika.
Co do meczu z udziałem pierwszej jedenastki( nie dokończyłem relacji bo byłem w niedoczasie) czerwoną kartkę – za kopnięcie przeciwnika bez piłki otrzymał Tołstoj…jestem już po wizycie i nie mogę się wprost nadziwić co może zrobić mistrz grzebienia z taką głową jak moja,.. artysta przez A…
…a wracając do meczu, Mann otrzymał żółtą kartkę za symulowanie karnego, czyli za tzw. padolino.
Za jakiś czas odtworzę skład drugiej jedenastki, ale w tej chwili muszę biegusiem udać się do biura ubezpieczyciela i opłacić OC – w podróży mogą się zdarzyć różne rzeczy, a mam kilka miesięcy zwłoki z opłatą kolejnej raty.
Monty Python ze swoim „The Philosophers’ Football Match” był pierwszy (grudzień 1972) i o wiele zabawniejszy.
Drużyna filozofów greckich gra przeciwko filozofom niemieckim + Franz Beckenbauer. Trenerem Niemców jest Martin Luther, mecz sędziuje Konfucjusz, który mierzy czas przy pomocy klepsydry, a sędziami liniowymi są Augustyn z Hippony i Tomasz z Akwinu.
Wygrywają Grecy 1:0, Sokrates strzela gola w 89 minucie. Minutę przedtem Karl Marx zastępuje Wittgensteina.
Czy wirus z Wuhan to wybryk natury czy dowod ludzkiej glupoty
https://nationalpost.com/news/world/wuhan-scientists-sought-to-infect-bats-with-coronavirus-18-months-before-first-case-documents-show
Mimo wszystko sądzę, że Pilch swój ranking – jeżeli chodzi o meritum – potraktował raczej poważnie. Owszem ubrał to wszystko w futbolowym anturażu, ale nazwiska owe nie biorą się na jego boisku przypadkowo.
Oczywiście jest kilka nazwisk które budzą moje zdziwienie, ale przed wszystkim nie znam kompletnie ich dorobku, a poza tym, jest to subiektywne spojrzenie na historię literatury powszechnej autorstwa Jerzego Pilcha.
Swoją drogą po przeczytaniu owej listy mieszane mogą mieć uczucia te osoby, dla których największym łajnem – ich zdaniem – jakim mogą kogoś obrzucić jest termin „rosyjski troll”.
I w sytuacji kiedy czasami i we mnie rzucają czymś takim, a widzę 5 rosyjskich nazwisk na liście Pilcha, to sobie myślę, dobry masz gust @samba.
W tym momencie puściłem wodzę fantazji( stać mnie na to) i wyobraziłem sobie Fiodora Dostojewskiego który na słowo „Zachód” dostawał torsji i jego komentarze ( nudził się i stukał w klawisze) na blogach Polityki i te salwy ripost który tam wznieciły. Również w komentarzach Gospodarzy.
Oczywiście prawdą jest, że katolicyzm był – w oczach Dostojewskiego – jednym ze znaków formowych Zachodu, ale moim zdaniem mówiąc Zachód, myślał szerzej, o kulturze, czy wręcz o cywilizacji zachodniej i wiele mógł znieść – nawet parę lata katorgi – ale wszystko – tylko nie Zachód…
Wspominała jakiś czas temu Bohatyrowiczowa o 800 minutach w ciągu których pogrążona była w lekturze, ale pogrążona w lekturze była również kobieta jadąca tramwajem nr 17, która tak zaintrygowała Pilcha, że wrócił do domu, czapkę nacisnął i napisał coś takiego:
„Widok taki (czytającej kobiety) zawsze mnie porusza, zawsze reaguję z równie intensywną, co niezrozumiałą emocją. Nie mam pojęcia jaką. Nie chodzi o mnie lub bardziej erotyczne reakcje na kobiecość czy intelektualne na lekturę. (…) W każdym razie nie tylko o takie reakcje idzie. „Czytająca w Tramwaju” uruchamia we mnie dawny mechanizm, trąca tajemną strunę, oczywiście zachwyca, generalnie zachwyca, ale też ( zgoła nie marginalnie) irytuje, drażni, rozwściecza, z święcie ustalonego rytmu wybija.”
Trochę skomplikowany był ten Pilch…chyba, że to jedynie poza na użytek …wydawcy i czytelnika.
Obstaje jednak, że czytająca kobieta ma coś nie tylko na sobie, ale w sobie również.
Tak się złożyło bowiem ( oczywiście niektórzy potraktują jako moją kolejną blagę), że wśród kilka obrazów rozwieszonych na ścianach wiadomego lokum jest ten oto:
http://readingandart.blogspot.com/2014/09/simon-mondzain.html
Kopia niezła. Obraz mało znany, czasami wciskam, że to oryginalne malowidło malarki z Kijowa, a zleciłem namalowanie, bo autor jest (był) rodowitym chełmianinem, później osiadł we Francji i uznałem, że jeżeli coś miałoby wisieć u mnie na ścianie, to na pewno jakiś jego jakiś obraz. A nawet obrazy. Na ten moment wiszą dwa, ale jeszcze jeden na ten moment schnie.
Ale z czasem uznałem, że to jednak nie malarzochełmianin, ale jednak ona zadecydowała…albo ta książka. Trochę
I jeszcze raz Pilch . Nie wiem, czy tramwaj, ale raczej miejska komunikacja:
„Nigdy nie zapomnę pewnej zaskakująco niskiej kobiety (nie sięgała nogami podłogi, i to nie sięgała znacznie, gdy zbliżał się jej przystanek, zsunęła się z siedziska niczym z burty tonącego statku) i zarazem kształtnej sztynki. Powiedzieć,że czytała książkę, to wypowiedzieć się nie na temat. Ona pożerała książkę, poślubiała ją i wyprawiała jej pogrzeb, i to pogrzeb z muzyką, gwałciła jakiś nie za gruby tom w miękkich okładkach, przyciskała go do biustu jak nie wiadomo jaki talizman, może nawet niemowlę, które w następnej sekundzie była gotowa opluć, zelżyć wyrzucić przez okno…
Tysiąc innych sinusoidalnie falujących ekscesów – na jaką książkę mogła tak reagować? Nie dowiem się nigdy.”
Owa pasażerka linii X była oczywiście kształtną szatynką.
„…albo ta książka.”
Ja tylko na moment, bo czas mnie goni, popukuje, przegania…
odbudować się nakazuje bo gościa mam, cały dzień buzia mi sie nie zamykała…
przestanę was tu męczyć…
Jak wybieramy co czytamy:
1. Upiory wojny – „Jeśli pozwalasz na zło, ono wróci do ciebie z nawiązką”:
https://www.filmweb.pl/video/Zwiastun/Upiory+wojny+Zwiastun+nr+2+polski-55056
Mamy w filmie i książko – pamiętnik i alfabet morsa,
gdzieś w którymś momencie chłopcy nawiązują do pewnego tytułu:
„Przy moście nad Sowim potokiem”
Załapałam potrzebę przeczytania, tak dotarłam do :
„Jeździec na niebie i inne opowiadania” – Ambrose Bierce
I;
„Gdy szła Sourissa, chowały się osły
Przed inteligencją jej hardą.
Dudek zaś panem był wielce wyniosłym,
Na intelekt patrzył z pogardą.
„Gdybyś tak miała ciut więcej głupoty –
Powiedział – wziąłbym cię zaraz w obroty”
Sourissa, panna wielce obraźliwa,
Wymierzyła z buta sztymulus,
Aż Dudek zaczął gwiazdy wykonywać
I go zemdliło od tych cirkulów.
Sourissa, patrząc na męki niemoty,
Rzekła: Kto kogo wziął tutaj w obroty!”
Z „Diabli Dykcjonarz” – Ambrose Bierce
Tak to się robi tutaj… od, do, poprzez, jeszcze nie raz pozawracam
nim dotrę do mężczyzny z pętlą na szyi…
re: Ambrose Bierce
„DUNFER JO. ZAŁATWILI GO.”
Niestety, siła wyższa, czyli wyjazd( faktyczny), ale trochę konfabulowałem.
Owszem wyjeżdżam, owszem nad morze, owszem Morze Bałtyckie, owszem kobiety stanowią istotny komponent eskapady, ale po pierwsze nie na Hel, ale do…uzmysłowiłem sobie, że gdyby nie te …cztery litery, to mogło być nawet ciekawie, zawsze lubiłem, lubię i lubić nie przestanę gór, ale w tym przypadku, niestety…otóż jadę do Jastrzębi…ej Góry w zasadzie trochę jako komiwojażer. Nie, komiwojażer to złe słowo, pilot wycieczki też nie pasuje. Jedzie siedem osób , są dwa auta, a w nich siedem osób. Niestety, do rybki nie będę miał kolegi, bo owe 6 osób stanowią kobiety,
Rzadko to mam – ostatni raz chyba w szkole – ale nie maiłbym nic przeciwko temu, aby złapała mnie jakaś dolegliwość, może nie taka żeby wylądować na OIOM-ie, ale jakieś przeziębienie, może korzonki, jakieś bóle mięśni.
Istotna jest bowiem wyjaśnienie, że owych 6 kobiet to miedsiestry, czyli pielęgniarki w wieku…do zaakceptowania i pomyślałem sobie,że gdyby któregoś dnia, ni stąd ni zowąd nagle złapała mnie niedyspozycja ruchowa, czy inna dolegliwość na które jedynym rozsądnym antidotum byłaby usłużna dłoń przedstawicielki średniego personelu medycznego, to kto wie może, owa eskapada nie stanie się jednak jednym wielkim niewypałem.
Jechałem, jechałem. Jechałem. Przestałem jechać, czyli…
Jestem na miejscu. Stop. Podróż do wytrzymania. Stop. Na zdrowie nie narzekam. Stop. Straszne wieje, czyli pozdrowienia ze świszcząco-gwiżdżącej Jastrzębiej Góry. Stop.
nie maiłbym nic przeciwko temu, aby złapała mnie jakaś dolegliwość
Zawsze jest nadzieja w salmonelli albo norowirusach (winter vomiting disease)…