Heurystyka a nieistnienie wirusa

Mamy nowy rekord dziennej liczby zakażeń koronawirusem. Ponad półtora tysiąca przypadków. Tymczasem w internecie i nie tylko nie słabną głosy nie tylko bagatelizujące pandemię, ale wręcz stwierdzające, że koronawirus nie istnieje. Podawane są zaskakująco proste wyjaśnienia: nie widziałem żadnego wirusa, nie znam nikogo chorego. Co się dzieje?

Większość z nas lubi dobrze o sobie myśleć. My: rozumni, racjonalni… Kartezjusz pisał: myślę, więc jestem, widział w sobie i innych res cogitans, rzecz myślącą, a jeśli już myśleć, to przecież racjonalnie. Czerpiemy ze świata informacje, mamy wiedzę, doświadczenie, potrafimy logicznie myśleć, analizować informacje, wysnuwać z przesłanek adekwatne wnioski… Tylko że ten piękny opis w najmniejszym stopniu nie odpowiada rzeczywistości.

Burzy go psycholog i noblista z ekonomii Daniel Kahneman. W świetnej, choć dość trudnej książce „Pułapki myślenia. O myśleniu szybkim i wolnym” prezentuje wiele cechujących nasze – ludzkie – myślenie błędów poznawczych. Jedno z powtarzających się w książce zdań brzmi: Istnieje tylko to, co widzisz.

Żeby to wyjaśnić, wykonajmy krótkie ćwiczenie (rozpatrujemy wyrazy o co najmniej trzech literach): czy jest bardziej prawdopodobne, że litera K pojawi się jako pierwsza litera wyrazu, czy tako trzecia?

Większość ludzi odpowiada, że w wyrazach litera K istotnie częściej rozpoczyna wyraz, niż występuje na trzecim miejscu. Statystyka takiego wyniku nie potwierdza.

Ale czy potrzebna nam statystyka występowania wyrazów? Spróbujmy wykonać to samo ćwiczenie z inną literą (pomińmy litery, które w języku polskim nie rozpoczynają wyrazów). Jaki jest wynik? Większość ludzi stwierdzi, że znów występuje częściej na pierwszym miejscu. Powtarzając zadanie odpowiednią liczbę razy, dojdziemy do wniosku, że w języku angielskim każda w zasadzie litera, a po polsku zdecydowana ich większość występuje na pierwszym miejscu częściej niż na trzecim. Super. Tylko że obie te częstości muszą – w wyrazach co najmniej trójliterowych – sumować się do tej samej wartości 1, czyli 100%. Nasz intuicyjny pogląd prowadzi do absurdu.

Jak większość z nas doszła do tak nieuprawnionego wniosku? By odpowiedzieć, nie analizujemy tysięcy znanych nam słów. Staramy się sobie przypomnieć kilka słów rozpoczynających się na K (kritozaur, kot, karawana…) i kilka takich, w których K występuje na trzecim miejscu (makia, makiełki, rak…). Co jest prostsze? W którym przypadku przypomnimy sobie więcej przykładów? Te pierwsze wymyślałem bez najmniejszego problemu, te drugie wymagały już pewnego namysłu.

Zapewne gdybym zapytał o sprawców przemocy seksualnej wobec nieletnich, istotna grupa pytanych wskazałaby, że więcej takich przestępstw dokonali księża niż partnerzy matek czy rówieśnicy pokrzywdzonych. Większość osób pracujących z pokrzywdzonymi nieletnimi udzieli odpowiedzi przeciwnej. Skąd takie odpowiedzi? Większość z nas przypomni sobie szokujące przypadki nadużyć nagłośnione w filmach braci Sekielskich czy rozpowszechniane przez inne media. Kontrastujące z niegdyś wielkim autorytetem kapłana, wizerunkiem księdza jako zawodu zaufania publicznego, zapadają w pamięć bardziej niż niestety spowszedniała już części z nas przemoc w rodzinie czy grupie rówieśniczej. (Kahneman dodałby tutaj pewnie konieczność uwzględnienia wartości bazowej, ale o tym może innym razem).

Jak dochodzimy do takich odpowiedzi? Większość zapytanych stara się ocenić liczność zbiorów, przywołując z pamięci przykłady ich przedstawicieli. Jedne przykłady przypominają się łatwiej, inne trudniej. Łatwo podać przykłady – zbiór jest liczny. Trudno je znaleźć – zjawisko stanowi rzadkość. Do jednych informacji przechowywanych w pamięci mamy łatwiejszy dostęp, do innych trudniejszy. Niekoniecznie ma to jakikolwiek związek z rzeczywistą częstością występowania. Wykorzystujemy tu heurystykę dostępności.

Trudnym słowem heurystyka określa Kahneman uproszczoną regułę wnioskowania, często niewyrażaną wprost, stosowaną nieświadomie. Mózg jest bardzo energochłonnym narządem i pracuje z natury leniwie. Jeśli może, stosuje uproszczone reguły wnioskowania, które zwykle dają mniej więcej poprawne wyniki (rozpoznawać konie, nie zebry – radzi w przypadku stawiania diagnozy amerykański psychiatra James Morrison), ale w pewnych sytuacjach zawodzą, powodując pojawianie się systemowych błędów.

Oto media trąbią o pandemii koronawirusa. Obywatel nauczył się, że prawda podawana w mediach zależy od wyboru kanału czy gazety. Wielokrotnie zetknął się z informacjami jawnie fałszywymi. Jednak nikt go w szkole nie uczył weryfikowania informacji. Wolałby, żeby nie były prawdziwe – prawie nikt nie lubi informacji o grożącej zarazie czy innym niebezpieczeństwie. Spróbuje samodzielnie oszacować zagrożenie, a więc liczbę przypadków.

Dziś (piszę to w sobotę rano 26 września) resort zdrowia informuje o 15 264 osobach chorych, od początku pandemii w Polsce było 85 980 zakażeń. Wedle Wikipedii kraj liczy 38 386 000 mieszkańców (podział na Prawdziwych i nie-Prawdziwych Polaków pomijamy). Chorobowość wychodzi 1 / 446 osób. Statystycznie, jeśli ktoś ma na portalu społecznościowym pół tysiąca znajomych, jest wśród nich jedna osoba, która się zakaziła.

Ale zaraz… po pierwsze – kontrolujemy, co się dzieje w życiu pół tysiąca znajomych? Liczba Dunbara dla człowieka rozumnego wynosi 150, tyle możemy mieć przeciętnie realnych znajomych, z którymi utrzymujemy jakąś relację. Statystycznie musimy wziąć trzy osoby, by jedna z nich miała wśród znajomych osobę, która przeszła zakażenie.

Idźmy dalej. Czy macie Państwo zwyczaj informowania wszystkich znajomych, jaką ostatnio złapaliście chorobę? Osobiście znam jedną, która porusza te tematy w postach. Naprawdę nie wiem, na co chorują koledzy z pracy czy ze studiów, wiem coś o chorobach rodziny i kilku przyjaciół. Jeśliby koronawirusa złapał kolega, którego nie widziałem kilka tygodni, mógłbym się w ogóle o tym nie dowiedzieć.

Przypadków covidu jest o wiele za mało, by każdy z nas dostrzegł chorobę u bliskiej osoby, z którą takie informacje wymienia. Jeżeli ich liczba wzrośnie o rząd wielkości, nadal będzie to za mało. Zobaczymy je, jeśli wzrośnie o dwa rzędy wielkości. Jednak już wcześniej zawali się system. Bo liczba lekarzy opiekujących się chorymi jest wiele rzędów wielkości mniejsza niż nas wszystkich. To oni głównie widują chorych. Podobnie jak w przypadku krzywdzonych dzieci.

Ale wysłuchanie obcujących na co dzień z problemem ekspertów wymaga pewnego wysiłku poznawczego, zakwestionowania własnych przekonań i prostych rozwiązań przychodzących do głowy bez większego, krytycznego zastanowienia. Ograniczenie się do heurystyki tego wysiłku nie wymaga.

Marcin Nowak

PS Chciałbym stwierdzić, że nie stosuję tak prostych, wręcz prymitywnych sposobów rozumowania, ale byłoby to kłamstwo. Zapewne wykorzystuję heurystyki, jak wszyscy, i nawet tego nie zauważam. W przypadku covidu nie dotyka mnie heurystyka, ponieważ wiem o przebyciu infekcji przez kilku znanych mi ludzi. Wiem też od znajomej, że nieznana mi osobiście jej znajoma na to zmarła. Dlatego naprawdę lepiej włożyć wysiłek w myślenie wcześniej.

Bibliografia

Kahneman D: Pułapki myślenia. O myśleniu szybkim i wolnym. Media Rodzina, Poznań 2012

Ilustracja: Katarzyna Pałka-Szafraniec, Koronawirus, wersja dla trzylatki. Za zgodą Autorki.