Pchły, plotki i potwory z innego wymiaru

W czasie epidemii, kiedy zewsząd padają zalecenia: „siedź w domu i oglądaj [tu wstaw: TV, Netflix, HBO czy co tam Ci przyjdzie do głowy]”, poczynić można ciekawą obserwację dotyczącą widzów seriali. Nie chodzi mi tylko o oczywisty przykład telenowel. Weźmy popularny i chwalony przez krytyków serial „Stranger Things” opowiadający o ataku potworów z innego wymiaru. Oto gdy przerażające monstra z innego świata zagrażają życiu ludzi, a może nawet dalszemu istnieniu Ziemi i ludzkości, istotna część widzów za główny i najbardziej emocjonujący wątek uważa historię romantycznej relacji między dwójką 13-latków.

Znacznie więcej podobnych przykładów wymienia Robin Dunbar w swej wybitnej (aczkolwiek nie najlepiej przetłumaczonej) książce „Pchły, plotki a ewolucja języka. Dlaczego człowiek zaczął mówić?”.

Dunbar, chyba najbardziej znany na świecie psycholog ewolucyjny, zyskał sławę dzięki wprowadzeniu pewnej liczby nazwanej jego nazwiskiem. Wywodzi się ona z porównań różnych gatunków naczelnych (Primates). Chcąc oszacować, jak bardzo człowiek przewyższa pozostałe zwierzęta rozwojem mózgu, porównywano jego wielkość u różnych organizmów. Rzeczywiście zwierzęta o większym mózgu często są mądrzejsze od tych o mniejszym, ale mamy tu dość oczywistą zmienną zakłócającą: otóż większe zwierzęta będą miały większe mózgi od mniejszych. Mózg ludzki nie dorównuje rozmiarami mózgowi słonia, co nie świadczy o tym, że słoń jest ode mnie mądrzejszy. Porównywano więc względny rozmiar mózgowia, tzn. stosunek masy mózgowia do masy ciała. Dla różnych grup zwierząt logarytm wartości masy czy objętości mózgu do logarytmu wartości masy ciała układa się w pobliżu prostej charakterystycznej dla tej grupy. Istnieją wyjątki: człowiek ma tutaj mózg prawie 10 razy za duży.

Ponieważ z inteligencją wiązane są przede wszystkim struktury powstałe (w skali ewolucyjnej) niedawno, takie jak kora nowa, badacze wpadli na pomysł, by to jej objętość korelować z innymi zmiennymi. Większy rdzeń przedłużony wynika zapewne z większego ciała i nie wpływa istotnie na poziom inteligencji – w przeciwieństwie do np. płata czołowego. Dunbar zebrał dane dotyczące objętości kory nowej wielu gatunków naczelnych i pokazał, że świetnie koreluje z… liczebnością grup, w jakich żyją przedstawiciele danego gatunku. Od małych grup rodzinnych marmozet (małpy wąskonose z dżungli Ameryki Południowej) do liczących pół setki osobników stad szympansów. Jeśli grupa przekracza tę liczbę, zwykle się rozpada.

Badacz tłumaczy dość łatwo: im większa grupa, tym więcej członków musisz zapamiętać. Część z nich jest skłonnych wspierać Cię w kłopocie (tzw. altruizm odwzajemniony, spotykany także u nietoperzy wampirów dzielących się krwią z kompanami po bezkrwistej nocy), część z nich należy do Twojej rodziny. I tym, i tym winieneś pomóc w razie potrzeby. Część osobników to zapewne oszuści, oczekujący Twojej pomocy i skłonni ulotnić się po cichu, jeśli to Ty będziesz ich potrzebował (oczywiście świat bez oszustów byłby lepszy, ale oni i tak będą się pojawiać).

Strategia absolutnego altruizmu nie jest ewolucyjnie stabilna i nie służy też osobnikowi niepamiętającemu, komu w razie czego dać wsparcie, a komu po głowie. Należy też zapamiętać, które osobniki są w hierarchii wyżej (schodzimy im z drogi), a które niżej (oczekujemy, że zejdą nam z drogi). Drugi i trzeci samiec w hierarchii szympansów potrafią wspólnie obalić samca alfę i podzielić się dostępem do samic, jak opisywał van der Waal. Jednak pomyłka i wybór zbyt słabego wspólnika bądź kolegi samca alfy może oznaczać śmierć.

Co spaja małpy żyjące w jednej grupie? Sprawdzono doświadczalnie, że małpa pomaga chętniej towarzyszom, z którymi wcześniej się iskała (chodzi o oczyszczanie futra z pcheł czy innych zewnętrznych pasożytów). Zauważono też, jak samica, która nie udzieliła wsparcia innej, bojąc się stojącego wysoko w hierarchii samca, po awanturze zbliża się do pokrzywdzonej i zaczyna ją iskać. Dunbar zauważa jeszcze jedną korelację: osobniki żyjące w większych grupach poświęcają na iskanie więcej czasu. Czyżby miały więcej pcheł? Wyjaśnienie jest inne: iskanie buduje relację między osobnikami. Dowiedziono, że u iskanego wzrasta poziom endorfin (hormonów przyjemności oddziałujących na te same receptory co morfina) w mózgu. Rodzi to pewien problem: dziko żyjąca małpa może poświęcić na skanie maksymalnie jedną piątą dnia, musi bowiem zdobywać pożywienie, spać… Iskanie wyznacza maksymalną liczebność grupy.

A jak to jest w przypadku człowieka? Obliczona przez Dunbara na podstawie objętości kory nowej liczebność grupy wynosi 150. Autor podaje wiele przykładów takich grup, jak kompanie wojskowe, grupy religijne, klany w tradycyjnych społecznościach. Ponieważ jednak ludzie (przynajmniej wedle dostępnej mi wiedzy) iskają się raczej rzadko, jeśli w ogóle, grupy musi spajać coś innego. Poszukujące pożywienia w gęstym lesie małpy praktykują tzw. iskanie głosowe, zamiast kontaktu fizycznego utrzymują wokalny. Dunbar dalej zwraca uwagę na efektywność dyskusji w małych grupkach, której jakość spada po dołączeniu się piątej osoby. Mała dyskutująca grupka stanowi dlań ekwiwalent iskającej się pary. Zamiast jednej iskanej małpy mamy trzy słuchające osoby – zamiast 50 szympansów mamy 150 ludzi.

Powszechny pogląd stanowi, że język miał umożliwić człowiekowi lepszą współpracę choćby podczas polowania na dużą zwierzynę. Jednak zależność grupy od polowania na mamuta to mit. Znacznie efektywniejsze jest żywienie się małą, ale znacznie liczebniejszą zdobyczą, a trzon diety człowieka przed rewolucją neolityczną stanowiły rośliny. Podstawową rolą języka jest więc nie koordynacja polowań, ale rozwój relacji społecznych i wymiana informacji społecznych. A więc już nie tylko można zapamiętać, kto pomaga, a kto nie, kto z kim zawiązał sojusz (kto się z kim przyjaźni, a kto z kim jest parą), a kto się nienawidzi. Można to przekazać własnym sojusznikom. Poplotkować, kto z kim i dlaczego. Przekazać, że ten a ten nie dzieli się pokarmem, a ta a ta pomaga, ale tylko tym i tym. Od tych relacji i tej wiedzy zależało i nadal w pewnym stopniu zależy przeżycie.

Dunbar postuluje, że nawet w wielkim, wielomilionowym mieście jako ludzie mamy tendencję do utrzymywania sieci bliższych relacji właśnie tej wielkości. W razie wyrwania z macierzystej społeczności, kiedy brakuje rzeczywistych znajomych – albo nawet mimo ich obecności – przejawiamy tendencję do włączania do stupięćdziesiątki i traktowania jako osoby bliskie postaci obserwowanych na co dzień w mediach – i realnie istniejących, jak prezenterzy telewizyjni, i fikcyjnych, jak bohaterowie seriali. To skutek milionów lat ewolucji.

A więc wracając do serialu – przecież wiadomo, jak taki serial się skończy. Przecież zapewne w ostatnim odcinku sezonu obdarzona nadnaturalnymi umiejętnościami dziewczynka bądź inny bohater i tak zrobi z tym potworem z innego wymiaru porządek. Więc na razie niechże ten potwór sieje śmierć i zniszczenie, jak to takie potwory mają w zwyczaju. Przed zagrożeniem się ucieka, o czym tu gadać? Nie po to powstał język. Wbrew wielu miłośnikom horroru czy fantastyki rzeczywiste, ewolucyjnie uwarunkowane pytanie jest inne: czy główni bohaterowie, dzieciaki, na końcu zejdą się czy się nie zejdą?

Marcin Nowak

Bibliografia: R. Dunbar, Pchły, plotki a ewolucja języka. Dlaczego człowiek zaczął mówić? Copernicus Center Press, Kraków 2017.

Ilustracja: Noneotuho, Makak japoński, iskanie. Za Wikimedia Commons, CC BY-SA