Heurystyka a nieistnienie wirusa
Mamy nowy rekord dziennej liczby zakażeń koronawirusem. Ponad półtora tysiąca przypadków. Tymczasem w internecie i nie tylko nie słabną głosy nie tylko bagatelizujące pandemię, ale wręcz stwierdzające, że koronawirus nie istnieje. Podawane są zaskakująco proste wyjaśnienia: nie widziałem żadnego wirusa, nie znam nikogo chorego. Co się dzieje?
Większość z nas lubi dobrze o sobie myśleć. My: rozumni, racjonalni… Kartezjusz pisał: myślę, więc jestem, widział w sobie i innych res cogitans, rzecz myślącą, a jeśli już myśleć, to przecież racjonalnie. Czerpiemy ze świata informacje, mamy wiedzę, doświadczenie, potrafimy logicznie myśleć, analizować informacje, wysnuwać z przesłanek adekwatne wnioski… Tylko że ten piękny opis w najmniejszym stopniu nie odpowiada rzeczywistości.
Burzy go psycholog i noblista z ekonomii Daniel Kahneman. W świetnej, choć dość trudnej książce „Pułapki myślenia. O myśleniu szybkim i wolnym” prezentuje wiele cechujących nasze – ludzkie – myślenie błędów poznawczych. Jedno z powtarzających się w książce zdań brzmi: Istnieje tylko to, co widzisz.
Żeby to wyjaśnić, wykonajmy krótkie ćwiczenie (rozpatrujemy wyrazy o co najmniej trzech literach): czy jest bardziej prawdopodobne, że litera K pojawi się jako pierwsza litera wyrazu, czy tako trzecia?
Większość ludzi odpowiada, że w wyrazach litera K istotnie częściej rozpoczyna wyraz, niż występuje na trzecim miejscu. Statystyka takiego wyniku nie potwierdza.
Ale czy potrzebna nam statystyka występowania wyrazów? Spróbujmy wykonać to samo ćwiczenie z inną literą (pomińmy litery, które w języku polskim nie rozpoczynają wyrazów). Jaki jest wynik? Większość ludzi stwierdzi, że znów występuje częściej na pierwszym miejscu. Powtarzając zadanie odpowiednią liczbę razy, dojdziemy do wniosku, że w języku angielskim każda w zasadzie litera, a po polsku zdecydowana ich większość występuje na pierwszym miejscu częściej niż na trzecim. Super. Tylko że obie te częstości muszą – w wyrazach co najmniej trójliterowych – sumować się do tej samej wartości 1, czyli 100%. Nasz intuicyjny pogląd prowadzi do absurdu.
Jak większość z nas doszła do tak nieuprawnionego wniosku? By odpowiedzieć, nie analizujemy tysięcy znanych nam słów. Staramy się sobie przypomnieć kilka słów rozpoczynających się na K (kritozaur, kot, karawana…) i kilka takich, w których K występuje na trzecim miejscu (makia, makiełki, rak…). Co jest prostsze? W którym przypadku przypomnimy sobie więcej przykładów? Te pierwsze wymyślałem bez najmniejszego problemu, te drugie wymagały już pewnego namysłu.
Zapewne gdybym zapytał o sprawców przemocy seksualnej wobec nieletnich, istotna grupa pytanych wskazałaby, że więcej takich przestępstw dokonali księża niż partnerzy matek czy rówieśnicy pokrzywdzonych. Większość osób pracujących z pokrzywdzonymi nieletnimi udzieli odpowiedzi przeciwnej. Skąd takie odpowiedzi? Większość z nas przypomni sobie szokujące przypadki nadużyć nagłośnione w filmach braci Sekielskich czy rozpowszechniane przez inne media. Kontrastujące z niegdyś wielkim autorytetem kapłana, wizerunkiem księdza jako zawodu zaufania publicznego, zapadają w pamięć bardziej niż niestety spowszedniała już części z nas przemoc w rodzinie czy grupie rówieśniczej. (Kahneman dodałby tutaj pewnie konieczność uwzględnienia wartości bazowej, ale o tym może innym razem).
Jak dochodzimy do takich odpowiedzi? Większość zapytanych stara się ocenić liczność zbiorów, przywołując z pamięci przykłady ich przedstawicieli. Jedne przykłady przypominają się łatwiej, inne trudniej. Łatwo podać przykłady – zbiór jest liczny. Trudno je znaleźć – zjawisko stanowi rzadkość. Do jednych informacji przechowywanych w pamięci mamy łatwiejszy dostęp, do innych trudniejszy. Niekoniecznie ma to jakikolwiek związek z rzeczywistą częstością występowania. Wykorzystujemy tu heurystykę dostępności.
Trudnym słowem heurystyka określa Kahneman uproszczoną regułę wnioskowania, często niewyrażaną wprost, stosowaną nieświadomie. Mózg jest bardzo energochłonnym narządem i pracuje z natury leniwie. Jeśli może, stosuje uproszczone reguły wnioskowania, które zwykle dają mniej więcej poprawne wyniki (rozpoznawać konie, nie zebry – radzi w przypadku stawiania diagnozy amerykański psychiatra James Morrison), ale w pewnych sytuacjach zawodzą, powodując pojawianie się systemowych błędów.
Oto media trąbią o pandemii koronawirusa. Obywatel nauczył się, że prawda podawana w mediach zależy od wyboru kanału czy gazety. Wielokrotnie zetknął się z informacjami jawnie fałszywymi. Jednak nikt go w szkole nie uczył weryfikowania informacji. Wolałby, żeby nie były prawdziwe – prawie nikt nie lubi informacji o grożącej zarazie czy innym niebezpieczeństwie. Spróbuje samodzielnie oszacować zagrożenie, a więc liczbę przypadków.
Dziś (piszę to w sobotę rano 26 września) resort zdrowia informuje o 15 264 osobach chorych, od początku pandemii w Polsce było 85 980 zakażeń. Wedle Wikipedii kraj liczy 38 386 000 mieszkańców (podział na Prawdziwych i nie-Prawdziwych Polaków pomijamy). Chorobowość wychodzi 1 / 446 osób. Statystycznie, jeśli ktoś ma na portalu społecznościowym pół tysiąca znajomych, jest wśród nich jedna osoba, która się zakaziła.
Ale zaraz… po pierwsze – kontrolujemy, co się dzieje w życiu pół tysiąca znajomych? Liczba Dunbara dla człowieka rozumnego wynosi 150, tyle możemy mieć przeciętnie realnych znajomych, z którymi utrzymujemy jakąś relację. Statystycznie musimy wziąć trzy osoby, by jedna z nich miała wśród znajomych osobę, która przeszła zakażenie.
Idźmy dalej. Czy macie Państwo zwyczaj informowania wszystkich znajomych, jaką ostatnio złapaliście chorobę? Osobiście znam jedną, która porusza te tematy w postach. Naprawdę nie wiem, na co chorują koledzy z pracy czy ze studiów, wiem coś o chorobach rodziny i kilku przyjaciół. Jeśliby koronawirusa złapał kolega, którego nie widziałem kilka tygodni, mógłbym się w ogóle o tym nie dowiedzieć.
Przypadków covidu jest o wiele za mało, by każdy z nas dostrzegł chorobę u bliskiej osoby, z którą takie informacje wymienia. Jeżeli ich liczba wzrośnie o rząd wielkości, nadal będzie to za mało. Zobaczymy je, jeśli wzrośnie o dwa rzędy wielkości. Jednak już wcześniej zawali się system. Bo liczba lekarzy opiekujących się chorymi jest wiele rzędów wielkości mniejsza niż nas wszystkich. To oni głównie widują chorych. Podobnie jak w przypadku krzywdzonych dzieci.
Ale wysłuchanie obcujących na co dzień z problemem ekspertów wymaga pewnego wysiłku poznawczego, zakwestionowania własnych przekonań i prostych rozwiązań przychodzących do głowy bez większego, krytycznego zastanowienia. Ograniczenie się do heurystyki tego wysiłku nie wymaga.
Marcin Nowak
PS Chciałbym stwierdzić, że nie stosuję tak prostych, wręcz prymitywnych sposobów rozumowania, ale byłoby to kłamstwo. Zapewne wykorzystuję heurystyki, jak wszyscy, i nawet tego nie zauważam. W przypadku covidu nie dotyka mnie heurystyka, ponieważ wiem o przebyciu infekcji przez kilku znanych mi ludzi. Wiem też od znajomej, że nieznana mi osobiście jej znajoma na to zmarła. Dlatego naprawdę lepiej włożyć wysiłek w myślenie wcześniej.
Bibliografia
Kahneman D: Pułapki myślenia. O myśleniu szybkim i wolnym. Media Rodzina, Poznań 2012
Ilustracja: Katarzyna Pałka-Szafraniec, Koronawirus, wersja dla trzylatki. Za zgodą Autorki.
Komentarze
Do szukania koni, a nie zebr sam się kiedyś przyznawałem: https://naukowy.blog.polityka.pl/2017/08/27/nie-wzbudzi-ekstazy-prawda-przyrodzona/
A dla statystyk, znam rodzinę sześcioosobową o różnym stopniu objawów (od praktycznie nieodczuwalnego w kontekście codziennym katarko-biegunki u dzieci po wylądowanie w szpitalu ze wspomaganiem oddychania ojca rodziny). Znam koleżankę z pracy na krótkiej kwarantannie, a poza tym mój biurowiec ozonowano po dość spektakularnym medialnie przypadku choroby.
No ale może to jak z cudami – przytrafia się tylko wierzącym 😉 Może miała racja jedna z dyrektorek szkoły na spotkaniu z MEN, że nie trzeba o tym myśleć, to się nie przydarzy 😉
Wśród polskich wyrazów 3-literowych kończących się na k znalazłem 10,
Zaczynających się na k – 92.
@ppanek
Ponoć w Ameryce COVID częściej przytrafia się wyborcom demokratów, niż republikanów. Ma się to wiązać nie z poglądami, ale z częstszym zamieszkiwaniem na odludziu i w dużych miastach.
Sorry, kończących się na k jest trochę więcej niż 10:
bak
hak
jak
lak
mak
pak
rak
sak
tak
żak
bąk, buk, byk, huk, jęk, mąk, pęk, pąk, rąk, ryk, syk, sęk, żuk…
Ale raczej nie więcej niż zaczynających 🙄
Ma się to wiązać nie z poglądami, ale z częstszym zamieszkiwaniem na odludziu i w dużych miastach.
I czy lub?
Znaczy demokraci zamieszkują częściej zarówno na odludziu i w dużych miastach niż republikanie?
A republikanie w małych i średnich?
Kto zaraża tych na odludziu? Kurier?
Przez długi czas nie znałem osobiście nikogo, kto by chorował na Covid-19, albo chociaż się testował. W kwietniu spotkałem dwie testowane osoby, w sierpniu całą znajomą rodzinę (ojciec, dorosłe dzieci, wnuki), która po wspólnych wakacjach we Włoszech chorobę przeszła, przy czym dwaj dorośli synowie prawie bezobjawowo, a ich siostra miała wszelkie klasyczne objawy, podobnie jak „pozytywny” ojciec, ale test wyszedł negatywny.
Ponieważ to nie w Polsce, testu nie powtarzano, a osoba ta też wyzdrowiała.
W przypadku mojej znajomej rodziny (najprawdopodobniejsze źródło zarażenia – gospodarze małej turystyki), to nie wnikałem w zawiłości polskiego systemu statystyk i procedur, ale zdaje się, że tylko mąż figuruje w liczbach, bo żona zrobiła test prywatny i dla sanepidu była przez to niewidzialna.
Cztery tygodnie temu komentowałem w ramach wstępniaka kolegi Nowaka, o rozpoczęciu roku akademickiego w uniwersytecie, w którym pracuje Żona.
W wyniku decyzji o prowadzeniu zajęć in person jest już siedemdziesięciu zarażonych studentów.
Aby statystyka wyglądała dobrze, administracja nie podaje informacji o faculty. Faktycznie lepiej nie wiedzieć.
Żona właśnie odbywa kwarantannę. O kontakcie z zainfekowaną osoba dowiedziała się od tejże STUDENTKI. Awantura z administracja nic nie dala.
Śledzenie kontaktów na kampusie to mit i nieuzasadnione żądanie liberałów, wiec po co?
Wyciągnąłem więc heurystycznie wniosek, ze żony nie powinny chodzić do pracy , a tym bardziej pracować w szkolnictwie wyższym, bo to bardzo niebezpieczne.
@Markot
Kto zaraża tych na odludziu? Kurier?
Nie, oni chodzą na wiece wyborcze z Trumpem i do kościoła
W ramach odmóżdżenia proponuje serial Utopia – dostępny w Amazon.
https://www.youtube.com/watch?v=dFSKBllxRIw
@markot
Większe lub równe 3. To oryginalny.przyklad z książki Kahnemana. Zauważmy natomiast, to już mój dodatek, że do podobnych wniosków turystycznych dochodzimy w przypadku większości liter. I teraz już otrzymany wniosek jest nie do utrzymania.
A ja jednak w te dywagacje autora nie bardzo wierzę.
Moim zdaniem z tym koronawirusem jest coś nie tak, tym bardziej, że…
Otóż pisze Marcin Nowak w swoim tekście m.in.:
„…Większość osób pracujących z pokrzywdzonymi nieletnimi udzieli odpowiedzi przeciwnej: ofiary księży spotyka się rzadko, w przeciwieństwie do ofiar partnerów matek czy rówieśników…”
A jeżeli w kontekście tak brzmiącego fragmentu usytuuje się treść i przesłanie wielu tekstów na blogach tak zwanego Tanaki, Adama Szostkiewicza czy Redaktora Profesora Hartmana Jana, że głównym i jedynym matecznikiem szeroko omawianego w mediach zjawiska molestowania nieletnich, zwanego pedofilą jest katolicki stan duchowny to przyjmując, że w/w ( tak zwany Tanaka, Redaktor Adam Szostkiewicz, Redaktor Profesor Hartman Jan) są w prawdzie, to nieuniknioną konsekwencją tego faktu jest to, że pisze nieprawdę Marcin Nowak.
A jeżeli mija się z prawdą w kwestii pedofilii Marcin Nowak, to podsumowaniem tego mało skomplikowanego wywodu logicznego musi być konstatacja, że Marcin Nowak może być również w błędzie jeżeli chodzi o koronawirusa.
Czyli, koronawirus to tak naprawdę wymysł samego Marcina Nowaka.
@marko, rs
Demokraci w.miastach, republikanie na wsi. W.mojej wypowiedzi użyłem słów ponoć i trybu przyluszczajacego, podkreślając niezbyt wiarygodny charakter tych informacji, tzn informacja prasowa, A nie badanie naukowe.
M Nowak
Ten błąd poznawczy, który pan opisał w psychologii znany był dużo wcześniej i określany jako błąd dostępności.
Weźmy np. lęk przed lataniem samolotami. Dlaczego, skoro wiemy, że jest to statystycznie najbezpieczniejszy środek lokomocji, to przed lub na początku lotu obalamy chętnie małpeczkę, a niektórzy nawet dwie.
Bo katastrofy lotnicze są wyjątkowo medialne! Więc je autentycznie przeżywamy i w konsekwencji dobrze zapamiętujemy. Zatem, kiedy wchodzimy na pokład i ciarki po plecach nam przechodzą, co zrozumiałe, gdyż jako pasażerowi na czas przelotu skazani zostaniemy na całkowitą bezradność i tym samym stracimy kontrolę nad naszym życiem, to natychmiast w myślach pojawia się jakiś apokaliptyczny medialny obrazek lotniczej katastrofy. I bądź tu człowieku mądry!
Pozdrawiam
Nieistnienie wirusa , z którego istnienia przypuszczam większość doskonale sobie zdaje sprawę wynika z czego innego. Coś w rodzaju byt określa świadomość i wychodzi z dość egoistycznych przesłanek. Skoro dla mnie niegroźny, albo mogę jakoś go uniknąć to wirus nie istnieje. W Szwecji politycy wypowiadali się , że zbyt duże obostrzenia są niesprawiedliwe bo dla większości wirus jest niegroźny albo mało .
Ujmując rzecz proporcjonalnie powoli doganiamy
pod względem dobowej liczby zachorowań sąsiadów zza morza stąd i dylemat ale i posądzanie sporej części społeczeństwa o popełnianie błędu poznawczego.
Chodzi tu raczej o sposób funkcjonowania w społeczeństwie, podjęcie pewnej odpowiedzialności za , co wychodzi że statystyki mniejszość.
Koronawirus niczym historia o żelaznym wilku…a moje miasto w billboardowych
galowych strojach:
https://www.slaskibiznes.pl/wiadomosci,nie-oczerniaj-gornika-kamil-glik-w-kampanii-jsw-przeciwko-hejtowi,wia5-1-3250-6.html
Znam ponad tuzin osób które chorowały na to paskudztwo, z niektórymi
rozmawiałam, pytałam od czego, jak, co i gdzie ich bolało, itd
Rysunek trzy latki, śliczny, przypomina małego cesarza, nie w natarciu ale zakatarzonego, niewyraźnego, i różowa pelerynka, bo rysowała dziewczynka…
Coś zagrzewającego do walki o zdrowie, stop wodzeniu nas za nosy!:
https://www.youtube.com/watch?v=U5Scua0sK1w
Utwór nie na nerwy każdego, wyjątkowy.
Koronawirus, wersja dla trzylatki
Przecież widać, że rysowała to dorosła osoba. Żeby trzyletnie dziecko sobie mogło tego wirusa jakoś uzmysłowić.
Aaa, gdy @markot natknie tu sie na mnie tak reaguje!
https://www.youtube.com/watch?v=vnvI6V-TtLs
A obecnie nutka poezji zaangażowanej społecznie w kontekście wspomninej tu wcześniej nielekkiej doli górnika…o szacunek dla której słusznie upomina się Kamil Glik.
U gornika w domo
jest szykowna żona
do klochof jest skoro
do roboty choro.
Przyde gornik do dom
a tu zimno blacha
bo zaś gornikowo
byla na kolachach
Moja droga zonko
cożeś ty robiła
żeś mi łobiadecku
dziś nie uważyła?
Moj drogi mężulku
moje ty kochanie
tam mo kożdo żonko
jak za późno wstanie.
A tak na marginesie, ale ten Gliku przystojny…
…chociaż On nie górnik.
„U górnika w domo” nie znam.
Jak już onegdaj pisałam, hajer hajerowi nie równy…
w jego domu z głośników wybrzmiewał „Jedwab”Róż Europy,
z rożnych mniejszych większych okazji z jego ust w moim kierunku :
„Tak, tylko ona, jak jedwab…” też
do stołu donosiłam do bolesnego upadku w ósmym miesiącu ciąży, trzeci z talerzy niosłam na wystającym brzuchu…
Gliku przystojny, pewnie tak, półtorej dekady młodszy ode mnie, na zięcia bym brała, ale żonaty…
Moje serce zajęte przez morin chuur…
dźwięk instrumentów od słów z męskich ust mi bliższy:
https://www.youtube.com/watch?v=oJZfEh3EciU
Istotnie, intrygujące brzmienie, ale ktoś na tym musi przecież grać. Nie chcę powiedzieć że miałby to być zaraz Kamil, ale jakiś facet jest tutaj konieczny.
Ja chwilowo z facetami daję sobie spokój. Szukam laski. To znaczy kobiety. Koniecznie o długich nogach, nogach do samego… sufitu. Wchodzę bowiem w końcową fazę aranżacji mojego duchowego foyer ( adaptuję poddasze) i postanowiłem, że sufit owego przybytku ozdobię śladami zmysłowych kobiecych stóp. I do tego potrzebna jest mi owa laska, która unosząc nogę do góry odbijała by ślady swojego nożnego jestestwa na bieli sufitu. Niby mógłbym odbić swoje, ale dawno szpagatu nie robiłem i nie wiem czy po czymś takim dało by się to wszystko ponownie poskładać do kupy i jeszcze jakoś poskręcać.
A chodzić jakoś przecież trzeba.
Ale szukam. Nie poddaje się.
A propos bosych stóp. Długość nóg nie ma w tym przypadku żadnego znaczenia.
Dzisiaj, Żydzi mają jedno z największych swoich świąt, czyli Jom Kipur (Dzień Pojednania) w trakcie którego zakazane jest mycie się, namaszczanie ciała, odbywanie stosunków seksualnych, a nawet noszenie skórzanego obuwia, czyli chodzą raczej na bosaka.
Ale chwilowo w tamte strony się nie wybieram. Może kiedyś…
W liście wyrazów sjp-myspell (https://sjp.pl/slownik/ort/), którą można traktować jako reprezentatywną próbę wyrazów języka polskiego (338077 pozycji) występuje 18742 wyrazów zaczynających się od k/K (szukane „^k.*”), a 9742 wyrazy z k na 3 miejscu od początku wyrazu (szukane „^..k.*”).
Coś się wywody Autora nie zgadzają z empirią.
@tadpiotr
No proszę! Dzięki za fatygę 🙂
Kahneman robił to po angielsku i tam może się zgadzać (nie sprawdzałem).
Mnie intuicja podpowiadała, że w polskim to mało prawdopodobne, sprawdziłem więc przynajmniej dla wyrazów 3-literowych.
@ tadpiotr
Więc proszę policzyć dla pozostałych liter i zsumowac
Nieco luźnych reminiscencji. Pokłosie przeżu(y)wanych – w zasadzie równolegle – książek.
Niektóre rzeczy nawet jakoś powiązane z bohaterem najnowszego tekstu.
Na wstępie muszę dodać, że jestem w trakcie bliskich relacji z dwoma tytułami. O nich może później.
Bohaterem – a raczej antybohaterem – tekstu ( wstępniaka)jest moim zdaniem informacja.
Niby chodzi o to że ktoś nie to powiedział co trzeba, nie tak powiedział jak należy, w innym przypadku, że źle usłyszał bo nie taki hełmofon założył na głowę, inny że źle zinterpretował wysłuchany, przeczytany komunikat itd. ale, bohaterem jest w różnych kontekstach usytuowana wieść, komunikat, informacja.
A teraz urocze zdanie które wyczytałem dzisiaj w jednej ze wspomnianych książek. Szczególnego uroku dodaje fakt, że zapisane było ono ponad sto lat temu. O autorze niechybnie niebawem.
Oto to zdanie:
„ Cywilizację ocenia się nie po szybkim przekazywaniu informacji, ale po informacjach które są przekazywane”.
Być może to przypadek, ale efektem prawie równoległej lektury był m. in. ponownie cywilizacyjny wątek. Definicja być może wyrwana z kontekstu ( fragment dotyczył starych miast), ale na przykład @Bohatyrowczowa powinna z zainteresowaniem jej treść przeczytać.
Oto ona:
„Cywilizacja zaczyna się w chwili, gdy człowiek zaczyna gromadzić rzeczy niepotrzebne. Dom staje się domem, w chwili gdy niewiele różni się od kufra, w którym młoda kobieta gromadzi swoje świecidełka”.
A teraz to już chyba rzecz dla statystyka.
Jedną z czytanych książek jest (są) „Kartki z dziennika” Stefana Chwina ( jestem po lekturze jego „Srebrzyska”, gdzie głównemu bohaterowi użyczył swojej biografii znany mecenas, polityk, wybitny scenarzysta filmowy, moralista Krzysztof Piesiewicz i jego głośna historia z sukienką). Jest to w zasadzie autobiografia, nie najnowsza, ale swego czasu „burzliwie przyjęta przez krytykę i publiczność”( owe „kartki”).
Chwin po uprzednich, dosyć mocnych historiach związanych ze swoim dzieciństwem, młodością matki (sanitariuszka w Powstaniu warszawskim), ojca, babki przechodzi do spraw w zasadzie współczesnych i między innymi dosyć szczegółowo opisuje przebieg swoich spotkań ze znanym poetą polskim, noblistą Czesławem Miłoszem. Poruszane tematy – różnokolorowe.
Ale przebieg jednego spotkania – we fragmencie – zacytuję:
„…Mówi pan ( czyli Miłosz), że prawica w Polsce nie stworzyła żadnej wielkiej literatury, że to była i jest mała prawica. Ale czy na świecie są gdzieś jacyś wielcy pisarze prawicowi? Kto by to mógł być? Długo milczy: „No był jeden taki pisarz: Chesterton. Też Graham Greene – przez chwilę się waha – nie, Green był po prostu katolikiem…”.
Tyle Chwin i jego kartki.
Zapomniałem podać jeszcze tytuł tej drugiej ( ta zakupiona raczej intuicyjnie, pierwsza wypożyczona), czytanej niezależnie od treści tej pierwszej, bo czytam je w zasadzie po kilkadziesiąt stron na przemian – „Chesterton – dzieło i myśl”.
Czyli, nieświadomy tego, czytam biografię – zdaniem Miłosza – jedynego wielkiego pisarza prawicowego…
…i lektura tej książki jak na razie mi służy. Kropka.
Wiem, że tzw. prawicowość nie jest mile widzianą na salonach Polityki, ale mam nadzieję że nazwisko Miłosza wyratuje mnie z ewentualnej opresji.
Po kolei:
Życzę powodzenia w poszukiwaniach długonogiej, a później dużo szczęścia i miłości.
Za oknem zimno, szaro, mokro, po upalnym lecie, milczącym, odgrzewasz, rozgrzebujesz, reanimujesz stara netową, netowe znajomości, ale akurat ze mną…?!
hm..
„”Cywilizacja zaczyna się w chwili, gdy człowiek zaczyna gromadzić rzeczy niepotrzebne. Dom staje się domem, w chwili gdy niewiele różni się od kufra, w którym młoda kobieta gromadzi swoje świecidełka”.”
Od piątku opłakuje kogoś bliskiego, jutro jadę ją pożegnać…
Stad pewne i przytyk ze „starym miastem” jestem w wieku gdzie już tylko bliskich żegnam, nie zaskarbiam nowych bliskich…i dlatego nie wiem czym jest ten cytat,
czy to troska, niepotrzebna, ze swymi wspomnieniami niweczę przyszłe nowe lub szanse na nie?!
Za drzwi mieszkania w posagu wyniosę, jak już to co na grzbiecie, i resztę tego czegoś w głowie, o ile to nie tylko złudzenia, że cos tam jeszcze iskrzy…
Chce Ci sie to prowadź przez swe słowa starą kobietę?!
W związku z jutrzejszym pożegnaniem, w którym weźmiesz udział odpuszczę sobie kierowane w Twoją stronę teksty, chociaż wiem, że pewne kwestie wypadłoby na wstępie co najmniej wyprostować. Mam na myśli prostowanie tego czegoś pogiętego przeze mnie.
Ale z drugiej strony jeżeli miałbym coś sensownego napisać, a miałoby się to dostać w niepowołane ręce ( blogowy post do tego się raczej sprowadza) to chyba wrócę do swoich lektur, a teksty pisane w stronę Glikowej krainy, czyli do Ciebie ograniczę do niezbędnego minimum.
Tucker Carlson przeprowadzil wywiad z Dr Le Meng Yan na temat Covid 19
https://www.youtube.com/watch?v=qFlqXPl_hZQ
Warto zapoznac sie z opinia osoby ktora musi sie ukrywac przed komunistami z Pekinu.
„…a teksty pisane w stronę Glikowej krainy, czyli do Ciebie ograniczę do niezbędnego minimum.”
No ok, gadaliśmy w roku ze sobą w cudzysłowie dwa razy, teraz wymienimy pozdrowienia tylko raz.
Tylko nie zapominaj że dlatego sie, (już wczoraj uniosłam), bo brakowało mi zaczepek
z nicku @samba kukuleczka,,,latem!
” Mam na myśli prostowanie tego czegoś pogiętego przeze mnie.”
Chyba rozumiem, wstrzeliłeś sie właściwymi słowami, ale w nie swoim momencie…
Pamiętasz, „dzień świstaka” ale nie w tym święcie, to taki ósmy marca, każdego dnia, to dopiero jest powyginane, pogięte, wpłynąłeś na mnie i odzyskałam, życie i
zdrowie te iskrzące…
@samba
„Cywilizacja zaczyna się w chwili, gdy człowiek zaczyna gromadzić rzeczy niepotrzebne. „ – bardzo trafne spostrzeżenie.
Znaczyłoby to że dopiero osiadły tryb życia plemion nomadów był warunkiem powstania cywilizacji.
Jako rzeczy „nietrzebne” rozumiem – dzieła sztuki, figurki, malowidła w jaskiniach, ozdoby, pismo, rachunki itp.
@observer
Ma Pan racje tutaj chodzi o fakty a nie o wiare. Instytut wirologiczny w Wuchan powinien byc tak samo sprawdzony jak wet market. Francuski wirolog z Noblem nie zgadzal sie z narracja Pekinu. Cos tu jest nie tak… Ja bylem w Szanghaju pod koniec listopada i wiedzialem o zgonach na SARS w Wuhan. Czekam na wyjasnienie poczatku pandemii.
Moim zdaniem kwestia początków pandemii jest wybitnie poszlakowa i ja na przykład próby rozwiązania tego rebusu sobie raczej daruję.
A czy mogę coś w tym temacie jednak doradzić?
Myślę, że bardzo pomocna może być stara – z czasów jeszcze przedkonfucjańskich pochodząca – chińska mądrość:
” Jedynie słuszny klucz, w jedynie słusznej sprawie…tworzą żurawie.”
I podążałbym konsekwentnie tym akurat tropem.
I jeszcze w kwestii cywilizacji.
Niektórzy być może pamiętają z poprzedniej epoki sprawnie zrealizowany serial telewizyjny dla dzieci i młodzieży zatytułowany „Przygody psa Cywila”. Opisujący fascynujące działania operacyjne psa Cywila u którego boku na smyczy, w kagańcu podążał waleczny sierżant Walczak.
Otóż, wybitni socjologowie procesów kulturowych, wespół z nie mniej renomowanymi zespołami antropologów mają ciekawy problem do rozstrzygnięcia związany właśnie z psem Cywilem.
Mianowicie cały czas nie mogą definitywnie rozstrzygnąć, czy termin cywilizacja zawdzięcza swoją pochodzenie słynnemu Cywilowi, czy jednak zależność jest odwrotna i to podopieczny sierżanta Walczaka winien posłusznie merdać przed cywilizacją i jej kulturowymi artefaktami.
Ciekawe która koncepcja wyjdzie z tego sporu w glorii zwycięzcy? Ja osobiście stawiam na sierżanta Walczaka. Był naprawdę dobry w swojej robocie.
I do tego był Litwinem.
„I do tego był Litwinem.”
Litwinem powiadasz z pochodzenia(?) Litwą też sie zajmę, na razie utknęłam w Mongolii…
Zważywszy jednak że jej gęstość zaludnienia to tylko dwie osoby na km kwadratowy,
to to już niedługo potrwa.
Marudzę przy ich szamanizmie, wierze w sny, czytając opisy walk odwracam co kilka słów wzrok, nieczęsto w ogóle głowę., szukam też podpowiedzi na smukłą kibić i biust oporny grawitacji w ich diecie, zazdraszczając wyglądowi kurtyzanom.
Mozna szukać i pomysłu na siebie w cywilnym psie dawnej milicji,
ja sięgałam po swoją w „Majce Skowron” i „Tylko Kaśce” tez z poprzedniej epoki.
I wiem, ten post mój jest już na konto przyszłorocznego pozdrawiania sie z Tobą!
Dziś z okazji szczególnego dnia, coś z muzycznych nutek mojej córki, lżejszego:
https://www.youtube.com/watch?v=sa7uGYm-ixA
Iga skoncentruj się!
Oczywiście muszę niezwłocznie wytłumaczyć o co chodzi. Chodzi o to, że sierżant Walczak nie był Litwinem…to znaczy był, ale Litwinem był aktor który grał jego rolę, a żeby być jeszcze bardziej precyzyjnym to aktor który kreował rolę funkcjonariusza MO nazywał się Krzysztof Litwin.
Myślę, że teraz już wszystko wyjaśniłem precyzyjnie.
A już żeby nie zajmować się Litwą i jej mieszkańcami to w tym miejscu przemieszczę się na terytorium buhającej słonecznym żarem lejącym się z afrykańskiego nieba, mekki biegaczy długodystansowych, czyli Kenii.
A skąd u mnie ta Kenia?
Otóż Kenia związane jest z wczorajszym świętem, świętem o którym mało kto tak właściwie pamięta, a pamiętać powinien, bo większość Polaków – o różnej porze dnia – parzy sobie i następnie pije swoją ulubioną, pachnącą kawę.
A wczoraj obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Kawy.
Prawdę mówiąc o takim dniu dowiedziałem się dopiero wczoraj, ale świąteczny dzień obchodziłem
godnie, czyli piłem kawę pochodzącą z Kenii, a dokładnie kawę kenijską wypalaną w pewnej bydgoskiej palarni kawy i sprzedawaną pod marką Lafaye.
Nigdy wcześniej o takiej marce nie słyszałem, ale ostatnio (miesiąc temu) zahaczyliśmy o Bydgoszcz) wracając z rodzinnej uroczystości którą czasami poprzedzają cztery wesela. Zahaczyliśmy w wypiliśmy m. in. kawę w jakiejś napowietrznej bydgoskiej głównorynkowej barokawiarni.
Wszystko było dobre, ale kawa była z tego wszystkiego najlepsza.
Tuż obok była Informacja Turystyczna i jak to w IT mapy, książki, foldery, ale na półce stała opakowanie „kawy bydgoskiej”. I skojarzyłem fakty. Ta kawa i smak wcześniej wypitej kawy. I pracownik IT wytłumaczył mi ,że w Bydgoszczy jest jakaś rzemieślnicza palarnia, której właściciel pobierał nauki u jakiegoś światowego championa w wypalaniu i efektem prawdopodobnie tych nauk jest smak kawy pitej przez nas na bydgoskim rynku.
Oczywiście w super i hiper placówkach kawy tej nie uświadczyłem, ale sklep internetowy mają i wczoraj właśnie rozpakowałem przesyłkę z kawą kenijską, botswańską i wspomnianą wcześniej „kawą bydgoską”.
A jak otworzyłem paczkę to od razu uruchomiłem żarnowy młynek i świętowałem. Świętowałem sam, bo w tym czasie uczestniczka bydgoskiej eskapady parzyła sobie produkt z Botswany w pobliskiej placówce NFZ.
Dzisiaj zapytałem o wrażenia – z aprobatą pokiwała głową.
Nie wiem, być może się wygłupiłem i każdy z produktami tej palarni się zapoznał, albo ma jakąś swoją ulubioną, ale gdyby tak nie było to polecam kawy Lafaye.
Trochę zabrzmiało jak kryptoreklama, ale za to marki cukru którym słodzona będzie kawa i z kim będzie ona pita – tego już nie sugeruje.
„Iga skoncentruj się!”
Tak jest!
Krzysztof jak prawdopodobnie jest Tobie z woli rodziców, i Litwin jego nazwisko.
Wiedziałam już wcześniej, tak sie tylko przekomarzałam…
A skupić sie po każdym jednym odcinku „Marco Polo” na Netflix niesposobna,
nie ma mowy że udałoby sie zapobiec pociekającej ślince z kącika ust,
i całkiem łatwo uślintać jak ząbkujący maluch. A przede mną jeszcze cztery odcinki, na wieczór, bo jeszcze by mnie ktoś przydybał za dnia, i jak ja to wytłumaczę…?!
Kenia i jej kawa, nie pijam parzonej kawy, po niej boli mnie żołądek, ale życzę
smacznej i zawsze we dwoje.
To post na rok 2022, zwolnić muszę, bo dotrwam tak do 300 lat albo i dalej,
a włosy nie rosną mi tak szybko żeby sie dla nowych wcieleń przepoczwarzać …
Czesc z nas znalazla sie w drugiej fali Covid19. Irytujace jest zakladanie masek Made in China sprzedwawanych przez krajowe biznesy. Ironia losu jest rownoczesne pochodzenie wirusa i masek. Ludzkosc traci zdrowy rozsadek. Widac to na przykladzie wielu krajow gdzie jakies obledne koncepcje dziela ludzi a emocje odbieraja im zdrowy rozsadek. Wczorajsze starcie Bidena z Trampem oraz wojna azersko-armenska sa tego przykladem. Jest nieciekawie.
Nie chcę odnosić się do meritum wiadomej debaty, ale wiek pretendentów do prezydenckiego stołka robi wrażenie. Przecież na ich tle niektórzy przedstawiciele radzieckiego politbiura mogliby robić za członków komsomolskiej młodzieżówki.
I obym nie był złym prorokiem, ale wszyscy wiedzą jak kończą mocarstwa których przywódcy przypominają pacjentów oddziałów geriatrycznych.
A jeżeli chodzi o mnie, to nawet za taki rozwój wypadków mocno zaciskam kciuki.