A co nas obchodzi, co myśli Feynman?

Richarda Feynmana jako autora tekstów naukowych i popularnonaukowych nie trzeba raczej przedstawiać. Tak się złożyło, że jedną z jego książek, „A co ciebie obchodzi, co myślą inni? Dalsze przypadki ciekawego człowieka” przeczytałem dopiero teraz, w związku z jej trzecim polskim wydaniem.

Feynman nie jest jej jedynym autorem – część jego opowieści została tu spisana przez Ralpha Leightona, w treści książki są też listy jego znajomych. Tak czy inaczej, to on jest centralną postacią, choć niektóre rozdziały są poświęcone bardziej jego rodzinie. I to jest chyba kluczowa informacja dla czytelnika – to nie za bardzo jest książka popularnonaukowa, tylko biograficzna.

Siłą rzeczy, biografia naukowca będzie mniej lub bardziej popularyzować naukę. Jeżeli naukowiec pisze ciekawie o swoim życiu, może to sprowokować do rozważań i wniosków, że nauka też musi być choć trochę ciekawa. A trzeba przyznać, że Feynman potrafi pisać z humorem i pewną dawką złośliwości. O ile jednak np. w „Kwarku i jaguarze” inny wybitny amerykański fizyk, Murray Gell-Man, ze swoich wspomnień zrobił jedynie podkład do przedstawienia swoich wizji fizycznych (i nie tylko), o tyle Feynman w „A co ciebie obchodzi…” niespecjalnie wdaje się w naukę. Pozostaje tu przy pewnych podstawowych obserwacjach o postrzeganiu świata czy podejściu do życia, które jego akurat pchnęły ostatecznie do nagrody Nobla, ale są uniwersalne. Różne anegdoty z jego życia równie dobrze mógłby przedstawić jako swoje dowolny „ciekawy człowiek”. Niektóre wręcz jadą Himilsbachem.

Humor i złośliwość wyraża się właśnie przy okazji opisu konferencji o relatywistycznych teoriach grawitacji, w której wziął udział i – oględnie mówiąc – nie uznał jej za wnoszącą cokolwiek do nauki. Opis naukowców z tej dziedziny może być niestety często przeniesiony na inne dyscypliny i czasy. Dla polskiego czytelnika dodatkowym smaczkiem będzie to, że konferencja ta odbyła się w Jabłonnie/Warszawie. Właściwie, to ze względu na oszczędność tekstu i przeplatanie go nieprzesadnie przychylnym opisem polskiego budownictwa (mimo podziwu dla powojennej odbudowy) i obsługi gastronomicznej (zorganizowanej, bo do samych gospodarzy konferencji zachował sympatię), można odnieść wrażenie krytyki polskiej nauki z czasów głębokiego PRL. Tu mam trochę pretensję do redakcji polskiego przekładu, że nie podała żadnego przypisu przybliżającego sprawę. Można odnieść wrażenie, że konferencja ta to było spotkanie, na którym jacyś fizycy z UMCS kłócili się z fizykami z UAM. Wiadomo, że wystarczy trochę wyobraźni, żeby wiedzieć, że na taką konferencję nie udałoby się ściągnąć kandydata do Nobla i jednak opis tej konferencji na stronach z historią Wydziału Fizyki UW wygląda inaczej – wziął w niej w końcu udział nie tylko Feynman, ale też paru innych ówczesnych lub przyszłych laureatów nagrody Nobla, nagrody Einsteina itp. (Nagrody Leninowskiej zresztą też). Nie będę udawał, że się na tym znam, ale zdaje się, że satysfakcjonującej wszystkich syntezy teorii względności i kwantowej wciąż nie ma, więc Feynman i dziś mógłby się wyzłośliwiać. Właściwie, to nawet nie zgadza się informacja o dacie listu (rzekomo 1963) z datą konferencji (rok wcześniej). Może przy czwartym wydaniu da się dodać jakiś przypis.

Niektóre zjawiska czyta się jak historie z zupełnie innych epok. Dziewczyna nie może zaprosić do tańca chłopaka. Wybór uczelni podyktowany limitem miejsc dla Żydów itp. Trochę ciekawe, ale bardziej jak z książki kostiumowej (tak się mówi o książkach?) niż naukowej. Bardziej współcześnie brzmi opis aktualizowania oprogramowania do awioniki promu kosmicznego, które już po paru latach z jednego z najbardziej nowatorskich staje się niemal muzealnym, ale ze względu na ograniczenia sprzętowe nadal musi być stosowane. (Dwa lata temu wciąż widziałem dyskietkę przenoszoną między diagnostycznym urządzeniem medycznym a komputerem. Wiem, że wciąż są miłośnicy np. kaset magnetofonowych i wciąż są wydawane nowe nagrania na takim nośniku, ale nie mówię tu o zabawach fanów retro, tylko o rutynowym badaniu w klinice szpitala akademickiego).

Więcej popularyzacji nauki, czy też raczej techniki, jest w drugiej połowie książki, którą zajmuje relacja z pracy Feynmana w komisji badającej przyczyny katastrofy Challengera. Rzecz w tym, że mnie tego typu technikalia mało wciągają, a o budowie silników wiem dziś chyba mniej, niż wiedziałem jako trzynastolatek, więc ciężko mi to przedstawiać jako zaletę, ale rozumiem, że dla innych to może być najciekawsza część. Tak naprawdę dla mnie to też część najciekawsza, tyle że bardziej chodzi o odkrywanie, jak działają wielkie instytucje typu NASA i jak działają komisje prezydenckie (pewnie sejmowe podobnie).

Zatem, czy może nas obchodzić, co myśli Feynman? Jak najbardziej, pod warunkiem, że nastawimy się na lekką lekturę w sam raz na leniwe wakacje, dość rwaną (poza częścią o Challengerze), a nie książkę w przełomowy sposób odsłaniającą nowe dziedziny wiedzy naukowej.

Piotr Panek

ilustracja – materiały wydawnictwa Znak Literanova

 

PS.  Wydawnictwo Znak w ramach promocji książki roześle kilka egzemplarzy zwycięzcom konkursu. Pytanie konkursowe brzmi: którzy z uczestników wspomnianej konferencji o grawitacji, oprócz Feynmana, zostali wcześniej lub później laureatami Nagrody Nobla? Ponieważ nie było ich tak wielu, to jeszcze dodatkowe pytanie: kiedy w Warszawie odbyła się kolejna konferencja z tego cyklu? Ponieważ nie chcę się bawić w losowanie, zwycięzcami będą osoby, które odpowiedzą w komentarzu jako pierwsze. Proszę odpowiadać tylko na jedno pytanie (w przypadku noblistów, nawet gdy zna się ich więcej, też tylko podać jednego), żeby nie zabierać szansy innym. Proszę mieć świadomość, że wydawnictwo musi znać adres wysyłki. Nie trzeba go tu ujawniać, ale ja jakoś muszę przekazać dane osobowe do tego potrzebne. Myślę, że najprościej, gdy przekażę adres mejlowy komentatora (jako administrator bloga mam do tego wgląd) przedstawicielce wydawnictwa, a ona się skontaktuje w sprawie szczegółów. Jeżeli konkurs okaże się zbyt trudny albo nikt nie będzie zainteresowany otrzymaniem książki (bo np. ma już wcześniejsze wydanie), zastanowię się, co dalej, ale od razu uprzedzam, że nie będę czekał na odpowiedzi dłużej niż do 25 sierpnia włącznie (polskiego czasu).