Kto się cieszy z ocieplenia?
Jako dziecko jeszcze w XX w. nad stawami często widywałem żaby, niekiedy ropuchy, jak się poszczęściło, to w Ogrodzie Botanicznym można było dostrzec traszki. Niekiedy na leśnej drodze udało się znaleźć padalca. Jednak spotkanie jakiejkolwiek innej jaszczurki czyniło z tego dnia święto.
Jakiś czas temu poszedłem na spacer, nie bardzo długi, jakieś 14 km (dokładnie nie wiem, bo aplikacja w telefonie jest tak dokładna jak informacje o ilości substancji czynnych w lekach ziołowych). Spotkałem w sumie trzy jaszczurki. Efekty widać na dwóch powyższych zdjęciach.
Kiedyś, jeśli już spotykało się w Polsce jaszczurkę z kończynami, była to najczęściej jaszczurka żyworodna. Nazywała się wtedy po łacinie Lacerta vivipara, po rewolucji w klasyfikacji przeniesiono ją w 1996 r. do rodzaju Zootoca. To prawdopodobnie ją przedstawia pierwsze z powyższych zdjęć (prawdopodobnie, bo w trawie widać było niedużo). Zwierzę osiąga do 16 cm długości, z czego do 9,5 przypada na ogon, który – jak to jaszczurka – w razie zagrożenia potrafi odrzucić (tzw. autotomia). Ogon wije się jeszcze jakiś czas na skutek skurczów mięśni (to bardzo proste zjawisko, mięśnie generalnie kurczą się w sposób niezbyt skoordynowany, jeśli usunąć nieustanne hamowanie z mózgu, ten sam mechanizm odpowiada za porażenie spastyczne w sytuacji uszkodzenia górnego neuronu ruchowego) i przyciąga uwagę ewentualnego drapieżnika, podczas gdy reszta jaszczurki może spokojnie zwiać i czekać, aż jej wyrośnie nowy ogon.
Zwierzę ubarwione jest brązowawo, szarawo, z jaśniejszymi plamkami układającymi się we wstęgi, strona brzuszna też jest jaśniejsza. Sprawia to, że nie tak łatwo wypatrzyć jaszczurkę, a szukać jej można już od lutego/marca (kiedy budzi się ze snu zimowego) na terenie całej Polski. W przeciwieństwie do innych jaszczurkowatych (Lacertidae) zamieszkuje miejsca chłodniejsze i wilgotniejsze.
Wiąże się to z rozwinięciem przez nią jajożyworodności (nie jest żyworodna, jak wskazywałaby jej nazwa). Oznacza to, że jaja rozwijają się w organizmie matki – w jej drogach rodnych. Po trwającej trzy miesiące ciąży w lipcu/sierpniu samica wydaje na świat młode przypominające osobniki dorosłe.
Z kolei widniejącej na drugim zdjęciu jaszczurki zwinki (Lacerta agilis) w poprzednim wieku prawie się nie spotykało. Może mierzyć kilkanaście, a nawet więcej centymetrów, odróżnia się od swej kuzynki jaśniejszym, jaskrawym wręcz ubarwieniem. Najjaskrawszy jest samiec w porze godowej, który krzykliwymi barwami zwraca na siebie uwagę samicy, bardziej stonowanej i trudniejszej do odróżnienia od jaszczurki żyworodnej.
Zwinka preferuje miejsca cieplejsze i suchsze, dlatego niegdyś spotykało się ją rzadko. Rozmnaża się ona, jak przystało na jaszczurkę, jajorodnie, samica składa jaja do norki w ziemi.
W książkach prezentujących polskie gady, np. starej, ale porządnej pozycji Młynarskiego, znaleźć można jeszcze trzeciego przedstawiciela rodziny jaszczurkowatych: jaszczurkę zieloną (Lacerta viridis). Większa i w większym stopniu ubarwiona na zielono od zwinki, właściwie w Polsce już nie występuje.
Znacznie bogatszą faunę jaszczurek oferują kraje położone bardziej na południe. Liczba zamieszkujących tam gatunków jaszczurek jest rząd wielkości większa. Spotyka się murówki, jaszczurki trójpręgie i inne.
Przyczyna takiego rozmieszczenia jaszczurkowatych leży oczywiście w klimacie. Jaszczurki to zwierzęta zmiennocieplne, potrzebujące zewnętrznych źródeł ciepła, by się rozgrzać, lubiące wygrzewać się w promieniach słońca. To, że ostatnio widuję je ewidentnie częściej, wynikać może z jednego w zasadzie powodu: zmian klimatycznych. Jest coraz cieplej, ciepłolubne gatunki z południa zapuszczają się coraz dalej na północ i coraz powszechniej zasiedlają niegościnne dla nich wcześniej chłodne rejony. Przewidywać można, że będą posuwały się coraz bardziej na północ, podczas gdy południowe regiony Europy przyjmować będą coraz suchszy i bardziej pustynny klimat. Witajcie jaszczurki!
Ilustracje: zdjęcia wykonane przez autora
Komentarze
@Marcin Nowak
Przyczyna takiego rozmieszczenia jaszczurkowatych leży oczywiście w klimacie. Jaszczurki to zwierzęta zmiennocieplne, potrzebujące zewnętrznych źródeł ciepła, by się rozgrzać, lubiące wygrzewać się w promieniach słońca. To, że ostatnio widuję je ewidentnie częściej, wynikać może z jednego w zasadzie powodu: zmian klimatycznych. Jest coraz cieplej, ciepłolubne gatunki z południa zapuszczają się coraz dalej na północ i coraz powszechniej zasiedlają niegościnne dla nich wcześniej chłodne rejony.
Jednak poszczególne gatunki jaszczurek muszą chyba jakoś się różnić optimum temperaturowym, przy całej swej i niewątpliwej zmiennocieplności (tu daję znak zapytania, bo w sumie może nie muszą).
Być może też migracje gadów są „funkcją” (nie wiem, czy słowo „funkcja” jest tu o.k.) większej liczby zmiennych, niż sama temperatura.
Optimum różni już poszczególne gatunki i rodzaje, czego j zyworodna jest dobrym przykładem. Większość rodzin w ogóle w tym naszym chłodzie nie występuje.
No i jest wiele innych zmiennych, ale trudno je omówić w krótkim tekście
Z ocieplenia klimatu podobno cieszyła się Rosja, a przynajmniej do czasu pożarów na Syberii.
Teraz dodatkowo problemem jest metan:
http://siberiantimes.com/science/casestudy/news/n0415-danger-of-methane-explosions-on-yamal-peninsula-scientists-warn/
@M. Nowak
Tak podejrzewam, że trudno omówić w krótkim tekście.
Jaszczurka żyworodna jest w ogóle ciekawym przykładem, bo na południu Europy jest jajorodna, a na północy – jajożyworodna.
@ppanek
te przypadkowe cechy są (zapewne) w stanie zapewnić jaszczurkom wyższą (statystycznie) przeżywalność w zależności od czegoś?
To nie są cechy przypadkowe. Najwyraźniej zmiennocieplność ciała jaszczurek jest o tyle mniejsza niż zmiennocieplność piasku, że są one lepszym inkubatorem w strefie chłodniejszej.
„Twój komentarz czeka na moderację.”
Chyba ze tak. Fajna ta wasza cenzura.
???
Zatrzymany zostal merytoryczny komentarz, na temat – a nastepny sie ukazal. To jednak za bardzo przypomina rebus czy krzyzowke, nie dyskusja tylko jakas zalosna kpina. Lipa, sciema a nie zadna „dyskusja”.
Dziwna sprawa z tym ociepleniem, bo jak na razie to najwyzsze notowania temperatury w Polsce to albo z roku 1921 albo z lat 1957-1959. Na razie zauwazam ze chyba w roku 1921-ym tez musialo panowac jakies Superocieplenie. Wtedy zanotowano najwyzsza temperature w Polsce. Pewnie wskutem natezenia ruchu samochodowego, lotniczego oraz wskutek dzialania wielkich elektrowni.
Wtedy zanotowano najwyzsza temperature w Polsce, 40 stopni i dwie kreski.
Nie jest latwo zrozumiec, co ulega automatycznemu zatrzymaniu. Tak czy owak – najcieplej bylo w roku 1921-ym, niemal tak samo w latach 57-59. Czy to bylo globalne, realne czy moze nawwet feralne – nie bardzo sie orientuje. Wiem tylko, ze bylo cieplej niz obecnie.
No proszę, kto się da lelkowi sprowokować? Ponieważ argumenty naukowe nie przekonuja go, sięgnę do domeny publicznej, po zwrot : Bujaj się …. Lelku.
@observer
Chyba nie warto mu tłumaczyć – przecież nie po to tu przylazł, żeby się czegokolwiek dowiedzieć albo zmienić zdanie w jakiejkolwiek sprawie.
@observer
Starej lodowki radze pilnowac, sa o niebo lepsze niz cyfrowe 🙂
Co do prowokowania przez lelka i cenzury, to właśnie najlepiej nie cenzurować. Pisanie w kontekście klimatu o pojedynczych pomiarach jest najlepszym dowodem, że mamy do czynienia z idiotą.
@ppanek
Przez chwilę chciałem go odesłać na stare (bloxowe) Doskonale Szare – jest dostępne w Wayback Machine – ale w sumie po co? I tak nie przeczyta.
A zresztą: może ktoś inny przeczyta.
http://web.archive.org/web/20170618195841/http://doskonaleszare.blox.pl/2011/01/FAQ-Pomiary-temperatury.html
Uboczne korzysci turbin wiatrowych tutaj
Z linkami do facebooka jest duża szansa, że będą zatrzymywane przez automat. Mój też taki jeden niedawno wisiał parę godzin, zanim się zorientowałem.
@observer
Biedactwa 🙁
Czy ktoś wie kosztem jakich gatunków zwierząt odbywa się zwiększenie populacji jaszczurek w naszym kraju?
Coś muszą zjadać – kosztem zjadanych
@ Marcin Nowak
jaszczurki zwinki (Lacerta agilis) w poprzednim wieku prawie się nie spotykało
Wg wiki (za W. Juszczykiem PWN 1987) zwinka jest najczestszym gadem w Polsce, a spadek jej liczebnosci jest przypisywany uprzemysłowieniu. Skad roznica miedzy nim a Mlynarskim?
@karat.
A spotykał ją Pan? 🙂
@Marcin Nowak.
Pani. Raczej nie mialabym okazji, bo od dosc dawna mieszkam gdzies indziej.
Ja tam zwinkę czasem spotykałem w dzieciństwie. Żyworodnej raczej nie. Ale ja jestem wychowany w regionie, gdzie od zawsze były modliszki (nigdy nie spotkałem), a tygrzyki paskowane były w awangardzie w Polsce (te widziałem często). I kukurydza była jednym z częstszych zbóż.
@M Nowak
Chodziło mi o gatunki zwierząt, z którymi konkurują o te same zasoby.
Jorge
Nie jestem specjalistka, ale moze np zaby, bo odzywiaja sie podobnie. Ale zdaje sie ze konkurencja moze byc rozna i w roznym nasileniu, zaleznie od topografii, ilosci pozywienia i dodatkowych czynnikow, np.
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC21710/
(Artykul dotyczy gekkonow, ale pokazuje zasady)
Zwinka?
@ppanek
10 sierpnia o godz. 8:35
Krótko i dosadnie. Dziękuję.
Pewien mądry człowiek (Władysław Bartoszewski) powiedział kiedyś:
Inteligent tym się różni od nieinteligenta, że nie obraża się o żarty, rozumie żarty i lubi żarty.
A idiota, demagog i manipulant będzie przytaczał przykłady osób pochodzenia żydowskiego, które zostały popularnymi aktorami w USA, na dowód, że jąkała jednak może zostać spikerem w radiu 😎
Nie zająknął się czemuś o Polańskim, Billy Wilderze, braciach Warnerach (Warner Bros.), Samuelu Goldwynie etc.
A to?
Wpisałam hasło „migration of species”. Google podsunął mi „due to climate change” zanim zdążyłam napisać to sama. Oto, co znalazłam pod tym tytułem:
https://www.citylab.com/environment/2016/08/how-climate-change-will-impact-animal-migration-in-one-stunning-map/496961/
@markot 15:55
Czy wiesz jakich rozmiarów jest Twoja jaszczurka? Widziałam ją wśród wielu zdjęć jaszczurek występujących w Meksyku ale nie mogłam się doszukać ich opisu. Poszukiwałam dużej (ok.25cm długości) fantastycznie zielonej jaszczurki. Kiedy mieszkałam na północy Meksyku para takich hasała mi sezonowo po ogrodzie. Niestety dwie zamordowały mi raz dwumiesięczne kotki.
Piękne jaszczury widziałem w Cancun, bajeczne plaże i błękitna woda. Raj na ziemi.
@karat
Dziękuję
Bez wątpienia żaby w Polsce (i nie tylko) mają poważniejsze zmartwienia niż konkurencja jaszczurek. Zwłaszcza, że ich siedliska się rozjeżdżają (do pewnego stopnia mogą się zbiegać z ropuchami)
@Gammon 9:41
Tekst, który załączyłeś, jest ciekawy nie tylko dlatego, że opisuje metody pomiaru temperatury na całym globie i uzasadnia wnioskowanie na ich podstawie o globalnym ociepleniu. Równie interesujące są odpowiedzi, jakich udziela na kontrargumenty w tej sprawie. Wyłania się z nich rozpaczliwe poszukiwanie błędów w obserwacjach naukowców. Taka ucieczka w złudzenia.
@observer
„…bajeczne plaże i błękitna woda. Raj na ziemi.
Tak było kiedyś. Teraz ten raj na ziemi ma poważny problem z inwazją glonów, zwanych sargazo.
https://www.google.com/search?q=sargazo+problem+in+cancun&rlz=1CAKEFG_enMX622MX622&oq=sargazo+in+cancun&aqs=chrome.2.69i57j0l4j69i60.12318j0j4&sourceid=chrome&ie=UTF-8
Po polsku to po prostu sargassy, choć spotyka się bardziej tradycyjną formę gronorosty (w dziewiętnastowiecznej literaturze były też morzypła). Masowe pojawy poza Morzem Sargassowym są od 2011 r.
Jak szlag trafi cywilizację, to roboty też wyginą.
A szlag może nadejść na tyle sposobów, że hej.
@ppanek 17:51
Dziękuję za informację. Żyłam w nieświadomości, że mi dosyć blisko do Morza Sargassowego.
@Gammon
„A szlag może nadejść na tyle sposobów, że hej.”
Jakie sposoby masz na myśli? Oprócz globalnego ocieplenia oczywiście. Pytam dlatego, że może są jakieś nieoczywiste.
@kruk
Już chyba kiedyś pisałem.
Koniec fosfatów będzie znaczyć koniec nawozów fosforowych. W przeciwieństwie do azotu nie da się fosforu „wytrzasnąć z powietrza”. W takim wypadku nastąpi szybki spadek płodności pól.
Koniec boksytów będzie znaczyć koniec czegokolwiek z aluminium – od tego bezpośrednio się zazwyczaj nie umiera. Glin jest wszechobecny w skorupie ziemskiej ale rozproszony. Jak się skończą duże koncentracje Al możliwe do eksploatacji – żegnajcie samoloty.
No i są scenariusze związane z ociepleniem, ale nie polegające na „przyjdzie temperatura mokrego termometru i prawie wszystko żywe się ugotuje”. Mam na myśli beztlenowe procesy gnilne, siarkowodór i gigantyczne strefy śmierci – jeśli coś bredzę, to proszę fachowców o sprostowanie.
@kruk
Ta jaszczurka nie była duża, jakieś 25 cm z ogonem. Widziałem ją w nad zatoką Biskajską, w okolicy San Juan de Gaztelugatxe. Najpierw jedną, potem dwie razem.
Dla wahających się, czy mi uwierzyć, że na forach „Polityki” mogą występować dwa takie same nicki należące do różnych osób, zrobiłem mały eksperyment.
Trzeci komentarz pod blogiem Adama Szostkiewicza jest… mój.
@markot 23:29
Zajrzałam na blog red.Szostkiewicza z ciekawości co mogłeś tam napisać. Ton tekstu, który Ci przypisywał @lelek, dalece odbiegał od Twojego stylu. W realu człowieka rozpoznaje się po głosie, a w wirtualu głosy też jakoś dają się rozpoznać.
@Gammon
„Jak się skończą duże koncentracje Al możliwe do eksploatacji – żegnajcie samoloty.”
Słyszałam, że aluminium w samolotach będzie (już jest?) stopniowo zastępowane materiałami syntetycznymi. Pytanie ile może być surowców na te materiały ale samoloty mogą przeżyć wyczerpanie boksytu. Jeszcze pozostaje recycling wszelkich zużytych przedmiotów z aluminium.
Na spadek płodności ziemi nie widzę ratunku. Ogólnie wiadomo, że zasoby do zagospodarownia są skończone, może jednak istnieją jakieś, których zastosowania jeszcze nie odkryto. Czyli mamy wyścig z czasem.
A kuku, to ja @observer.
Lelku, powinieneś przeprosić i odfrunać zawstydzony.
G82
To że roboty przetrwaja cywilizację człowieka a nawet innych białkowców nie mam watpliwości. Autonomiczne roboty z AI potrzebuja tylko energii słońca lub nuklearnej aby „żyć”. Recykling zasobów oraz miniaturyzacja zapewni im rozwój.
Gammon No.82
10 sierpnia o godz. 20:19
„Koniec fosfatów będzie znaczyć koniec nawozów fosforowych. W przeciwieństwie do azotu nie da się fosforu „wytrzasnąć z powietrza”. W takim wypadku nastąpi szybki spadek płodności pól.”
A skąd Natura przez setki milionów lat ten fosfor czerpała skoro nie było człowieka , nie miał kto tych fosfatów na nawozy przerobić ?
observer
11 sierpnia o godz. 2:07
Wygląda na to, iż spełni się to, o czym pisał St. Lem w „Dziennikach gwiazdowych” – podróż 24.
Podobnie przedstawia to Yuval Noah Harari w :”21 lekcji na XXI wiek”
@kruk
Słyszałam, że aluminium w samolotach będzie (już jest?) stopniowo zastępowane materiałami syntetycznymi.
Nawet w razie niedostatku aluminium można robić samoloty ze sklejki – mam spory sentyment np. do De Havilland Mosquito, pieszczotliwie nazywany the wooden wonder – poza innymi zaletami, drewniana konstrukcja była mniej podatna na uszkodzenia niż metalowa.
https://en.wikipedia.org/wiki/De_Havilland_Mosquito
„Drewniane” bywały nawet odrzutowce (Messerschmitt Me 163 Komet – w istocie o napędzie rakietowym na paliwo ciekłe + utleniacz) i dawało się z drewna robić samoloty wielkich rozmiarów (Messerschmitt Me 323 Gigant – co prawda bardziej szybowiec z doczepionymi silnikami).
Ale Jumbo-jetów odtworzyć w drewnie się chyba nie da. Może jakieś nowomodne kompozyty zastąpią stopy aluminium.
@observer
To że roboty przetrwaja cywilizację człowieka a nawet innych białkowców nie mam watpliwości. Autonomiczne roboty z AI potrzebuja tylko energii słońca lub nuklearnej aby „żyć”. Recykling zasobów oraz miniaturyzacja zapewni im rozwój.
Musiałaby to być samowystarczalna, mechaniczna „chmura”, jak w Niezwyciężonym Lema.
@kaesjot
A skąd Natura przez setki milionów lat ten fosfor czerpała skoro nie było człowieka , nie miał kto tych fosfatów na nawozy przerobić ?
Zapewne z procesów gnilnych oraz z fosforytów rozproszonych w glebie. Rośliny i bakterie potrafią wychwytywać z otoczenia substancje nawet przy bardzo małych stężeniach.
Do produkcji nawozów potrzebne są złoża odpowiednio skoncentrowane i „masywne”, których jest (i pozostało) relatywnie mało. Po ich wyczerpaniu nastąpi Powrót do Natury, którego objawem będzie spadek wydajności z hektara. Czy coś pokręciłem?
Kaesjot
Rozważania Harariego wydaja sie całkiem rozsadne ale przyszłość jest pełna niespodzianek. Potem wszyscy mówia „a kto to mógł przewidzieć?”
Zanim napiszę coś sensownego i ważącego o losach świata komentarz właściwie o niczym, bo cóż znaczy jego imię wobec obiektywnych wyzwań związanych z ociepleniem klimatu.
Tym JEGOmościem jest oczywiście kolejny, już chyba …jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem…tak siódmy kot, kotek, kocurek.
Mniejsza o to jak zwą się wcześniejsze, ale z tym siódmym (synem Mizi, której właścicielem jest sąsiad, amator win młodych wiekiem i słabo schłodzonej wódki) ) miałam kłopot. Bo trzeba kota jakoś nazwać. Silić się na jakieś z cudzoziemska brzmiące imiona byłoby nieco pretensjonalnym posunięciem, tym bardziej kiedy kot będzie skakał po polskich drzewach i ganiał za krajowymi myszami.
Miałam co prawda przez pewien moment – kiedy przewracał się pod starą jabłonką, a jego nowa właścicielka (czyli ja) udziela się na blogu szalonych naukowców – myśl aby nazwać go Niutonem, ale nazwać kota nazwiskiem kogoś pochodzącym z kraju Brexitu, kiedy On będzie marcował się w Unii Europejskiej mogłoby zostać źle odebrane w kraju, którego mieszkańcy są tak życzliwie usposobieni do Unii Europejskiej.
Niuton odpada, ale kota muszę jakoś nazwać i z pomocą przyszła mi oczywiście …@Bohatyrowiczowa ze swoim filmowym rankingiem w którym umieściła tytuł jednego z przedwojennych filmów „Czy Lucyna to dziewczyna?”
I w ten sposób kot został …oczywiście nie Lucyną … Lucjanem, a właściwie to Luckiem, bo Lucjanem zostanie prawdopodobnie na kocią starość.
Czyli mój numer siódmy to kot Lucek.
P.S.
Tak naprawdę to pięć kotów stacjonuje na wsi, pozostałe dwa ( w tym Lucek) są kotami miastowymi.
Gammon No.82
11 sierpnia o godz. 10:41
” Po ich wyczerpaniu nastąpi Powrót do Natury, którego objawem będzie spadek wydajności z hektara. Czy coś pokręciłem?”
Nie – nie pokręciłeś!
Pytanie zasadnicze brzmi, czy ten „Powrót do Natury” będzie procesem świadomie kierowanym przez ludzkość czy też nastąpi samoistnie, po upadku cywilizacji ludzkiej ?
„A skąd Natura przez setki milionów lat ten fosfor czerpała skoro nie było człowieka , nie miał kto tych fosfatów na nawozy przerobić”
Fosfor nie ulatnia się w kosmos. Przez setki milionów lat nikt nie produkował proszków do prania, zapałek, amunicji zapalającej i bomb fosforowych, środków ochrony roślin ani… coca-coli.
No i nikt nie uprawiał intensywnie zbóż ani niczego.
A Natura sobie poradziła (i nadal radzi) czerpiąc fosfor z rozpadu szczątków organicznych.
Aluminium na nowe samoloty uzbiera się choćby z pokrywek od jogurtów, kapsułek nesspresso, puszek po piwie, starych felg samochodowych etc. No i ze starych samolotów, które nie spadły do oceanu 😎
pardon, nespresso
@Kukuła
Lucek – ładnie,i w taki chyba sposób zostałam mamą chrzestną?
Pamiętaj, w razie potrzeby opieki nad nim,wal jak w dym.
W sumie to muszę powiedzieć Ci, cieszę się że się widzimy.
Nocą wracałam z pracy w ulewie,na ostatnim rondzie blisko domu,pojazd przede mną wpadł w poślizg nadsterowny,kierowca nie założył żadnej kontry,stanął dęba,przód mego samochodu był kilka centymetrów od drzwi kierowcy…
W temacie to już wiem dlaczego nie ma żab,jest za sucho.
@kaesjot
Pytanie zasadnicze brzmi, czy ten „Powrót do Natury” będzie procesem świadomie kierowanym przez ludzkość czy też nastąpi samoistnie, po upadku cywilizacji ludzkiej ?
Nie wiem, nie jestem wróżbitą. Czy aby taki nie musiałby wiązać się z istotną redukcją populacji ludzi? Świadomą lub samoistną?
@markot
Aluminium na nowe samoloty uzbiera się choćby (…) ze starych samolotów, które nie spadły do oceanu
Jeśli spadły – odnajdą je Holendrzy, którzy (jak wiadomo) prędzej czy później przerobią na poldery cały Układ Słoneczny.
Koniec końców, jeśli ludzkość szlag trafi do ostatniego człowieka, to też będzie Powrót do Natury. Pojęcie „natury” w ogólności nie wydaje się użyteczne do racjonalnych rozważań.
Jeśli np. Amerykańscy Naukowcy (albo Chińscy Naukowcy, albo Jacykolwiebądż Naukowcy) zrekonstruują w labie wielkie, agresywne trylobity (*) kambryjskie, które uciekną z labu, namnożą się i zeżrą wszystkie kręgowce jak leci, to też będzie Powrót do Natury.
(*) Nie mam pojęcia, czy trylobity były agresywne, wiem że były ładne.
@Gammon
Jeśli Chińczyki zrobią z nich trylobity lądowe, to kto wie… 🙄
@markot
Jeśli Chińczyki zrobią z nich trylobity lądowe, to kto wie…
Szło mi o konotacje „wyjdą z oceanu stwory i zeżrą”. Nie o realny scenariusz.
W sumie to ludzkość dyrda truchtem ku samozagładzie. być może dlatego, że neoliberalizm.
Są chyba jeszcze drogi, by ocalić ludzkość? choć niekoniecznie taką samą, jak teraz?
Andrzej Grzegorczyk w „Filozofii czasu próby” – wskazał kierunki, pewnie nie on jeden, ale „naukowa ekonomia” nie dopuści.
@Gammon 10:41
Przeleciałam wzrokiem podany link (nie mam kwalifikacji do jego dogłębnego zrozumienia), szukając przyczyny, dla której Twój ulubiony model samolotu nazwano komarem. Przy okazji zauważyłam ciekawe nazwy innych modeli. Imiona takie, jak „Spitfire” (miotacz ognia), czy „Lightening” (błyskawica) mieszczą się w kanonie wyobrażeń wojennych. Ale konstruktor Mosquito musiał mieć zamiłowanie do przyrody. Najpierw były ptaki – Albatros, Flamingo. Potem owady – Tiger Moth (ćma tygrysia) i ów komar. Wszystko stworzenia fruwające, ciekawe jednak dlaczego właśnie te. Przejście z ptaków na owady też jest intrygujące. Czy chodziło o ulubione przez Brytyjczyków understatement?
@Gammon
„… „naukowa ekonomia” nie dopuści.”
Zadaniem, jakie stawia sobie nauka, zawsze wydawało mi się zrozumienie świata. Dopuszczaniem czy niedopuszczaniem do czegokolwiek nie zajmują się naukowcy. Mogą tylko wyjaśniać i ostrzegać.
Zaznaczam, że do dyskusji o naukowości ekonomii nie mam zamiaru wracać.
Gammon No.82
11 sierpnia o godz. 15:25
Świadoma redukcja populacji daje pewne efekty.
Np. Chiny – gdyby od 1960 roku miały takie samo tempo przyrostu naturalnego jak Filipiny dzisiaj byłyby dwukrotnie liczniejsze.
@kruk
Przeleciałam wzrokiem podany link (nie mam kwalifikacji do jego dogłębnego zrozumienia)
To tak jak ja (…).
szukając przyczyny, dla której Twój ulubiony model samolotu nazwano komarem.
Jeśli były jakieś przyczyny, to tylko „nazwijmy to jakoś”. Oczywiście to hipoteza.
„Spitfire” (miotacz ognia)
Raczej „Plujący ogniem”. Ale nie jestem pewien – coś jak z Nuestra Señora de la Concepción cacafuego czy cagafuego?
https://en.wikipedia.org/wiki/Nuestra_Señora_de_la_Concepción
Dla mnie, robota z wbudowanym polskim sprzed około 60 lat, różnica jest jak między „srający ogniem” (cacafuego) a „latającym gównem” (cagafuego).
czy „Lightening” (błyskawica) mieszczą się w kanonie wyobrażeń wojennych. Ale konstruktor Mosquito musiał mieć zamiłowanie do przyrody. Najpierw były ptaki – Albatros, Flamingo. Potem owady – Tiger Moth (ćma tygrysia) i ów komar. Wszystko stworzenia fruwające, ciekawe jednak dlaczego właśnie te. Przejście z ptaków na owady też jest intrygujące. Czy chodziło o ulubione przez Brytyjczyków understatement?
Moja wstępna hipoteza: nie. Zazwyczaj konstruktorzy obiektów latających nie zapatrywali się na realne obiekty latające (tylko na wstępnych stadiach rozwoju lotnictwa się zdarzało – Etrich Taube https://es.wikipedia.org/wiki/Etrich_Taube miał odzwierciedlać kształt nasion Zanonii https://es.wikipedia.org/wiki/Zanonia ale w nazwie miał gołębia, nie zanonię).
Wszystko stworzenia fruwające, ciekawe jednak dlaczego właśnie te.
Trudno powiedzieć – w rzeczywistości samoloty konstruowano „na wyczucie”, plus tunel aerodynamiczny. Nazwy jednak nie miały mocnego związku z konstrukcją. Na przykład japoński „Sokół wędrowny” https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/2/28/Nakajima_Ki_43-I.svg był sokołem wędrownym, bo komuś się skojarzyło.
To jest trochę problem z poziomu „Czterech pancernych” – w wersji literackiej ktoś (Janek?) pyta „Czemu niemieckie czołgi mają takie fajne nazwy: Tygrys – Pantera – itd”, „a nasze tylko techniczno -cyfrowe” jak t-34. W każdym razie Przymanowski miał rację – a co ma do rzeczy, jak nazwiemy urządzenie techniczne? Ja po zmiane nazwy na „Mosquito” nie zacznę być komarem ani mordercą komarów.
@kaesjot
Świadoma redukcja populacji daje pewne efekty.
Np. Chiny – gdyby od 1960 roku miały takie samo tempo przyrostu naturalnego jak Filipiny dzisiaj byłyby dwukrotnie liczniejsze.
Ależ niech im będzie wszystkiego najlepszego – vide -> https://naukowy.blog.polityka.pl/2019/08/01/naukowcy-ostrzegaja/#comment-198186
Też mi się wydaje, że gdy ludzie traktują seks jako źródło przyjemności, a nie jako źródło dzieci, robi to im (a zwłaszcza hipotetycznym dzieciom) lepiej w stosunku do – excusez le mot – pierdolenia się na okrągło + ciąża.
Jako robot mówię, co mi się wydaje.
„Mosquito” to raczej nie z zamiłowania do przyrody.
Komary i moskity należą do najbardziej znienawidzonych zwierząt na świecie. Wredne i uprzykrzone, trudne do pokonania.
Bardzo dobra nazwa dla szybkiego samolotu wojskowego.
F/A 18 Hornet też ma się kojarzyć z niebezpiecznym szerszeniem.
@markot
„Mosquito” to raczej nie z zamiłowania do przyrody.
Komary i moskity należą do najbardziej znienawidzonych zwierząt na świecie. Wredne i uprzykrzone, trudne do pokonania.
Bardzo dobra nazwa dla szybkiego samolotu wojskowego.
Komary nie są szybkie, Ale są upierdliwie namolne. Więc z grubsza się zgadza.
Komary mają dobre sensory, więc rozpoznawczy Mosquito pasował.
https://en.wikipedia.org/wiki/De_Havilland_Mosquito#Photo-reconnaissance
Ten samolot był szybki (zwłaszcza po zdjęciu uzbrojenia), ale za mało zwrotny do wysysania krwi.
Komary potrafią robić uniki. Przypominają raczej myśliwce z okolic I wojny światowej – Sopwith Camel, a potem Sopwith Snipe (z podwójną kłujką w mordzie(.
Komar to jest raczej angle fighter niż energy fighter.
@Bohatyrowiczowa
To nieźle w tym Twoim makroregionie jeżdżą.
Na samo wyobrażenie sytuacji której byłaś uczestniczką stają włosy dęba na głowie, a wyobraź sobie co by się działo z fryzurą Elizy Orzeszkowej gdyby to wszystko przeczytała. Kto wie, może całe to zdarzenie stanowiłoby impuls do napisania nowego powieściowego hiciora.
Kiedyś miałam ciekawą historię. Zabrała(e)m chłopaka okazją i jechaliśmy tak z godzinę bajdurząc przy okazji. W pewnym momencie mój monolog przybrał taki oto kształt.
„Nie jestem może najgorszym kierowcą, ale jakieś kilka kilometrów stąd w tamtym roku wylądowałem w rowie i dopiero nadjeżdżający ciągnik wyciągnął mnie na szosę
Po ujechaniu kilku kilometrów kontynuowała(e)m opowieść:
A tam jak się skręca w lewo – ale to już historia z przed kilku lat dachowała(e)m. Wyszłam prawie bez szwanku, miałam tylko pękniętą jakaś kość, ale po czterech tygodniach gipsu wszystko było w porządku”
Widzę, że młodego trochę wbiło w fotel, ale dla rozluźnienia sytuacji dodałam zaraz, że od tamtej jeżdżę raczej uważnie.
Chłopak uwierzył mi (co zresztą było prawdą) i dojechaliśmy szczęśliwie do Lublina.
@Gammon 18:43
„Spitfire” przetłumaczył mi się w głowie na „ogniopluj” ale pomyślałam, że taki przekład mógłby uwłaczać godności RAF.
Poza tym z dalszej dyskusji wynika, że jednak można powiązać nazwę samolotu z jego szczególnymi cechami. Osobiście wolę samoloty, okręty, pociągi noszące nazwy, które budzą skojarzenia z przyrodą cz też historią. Rozumiem Janka z „Czterej Pancerni i Pies”.
@Bohatyrowiczowa
Rzuciłam okiem na merytoryczną zawartość blogu i zauważyłam, że poniektórzy powsiedli na Ciebie przy okazji treści jakiegoś Twojego komentarza. Nie chcę udzielać rad, czy innych wskazówek, ale powiem jak ja robię w takich sytuacjach kiedy ktoś dybie na moją kobiecą godność:
„Masz, bij Ty zły człowieku. Mało ci jednego policzka, nadstawię Ci drugi ”
A kiedy Bóg notuje w swoim notesie moją chrześcijańską postawę dodaję:
„A poza tym może mnie pocałować w d…”
Przy czym owo d… wcale nie oznacza dekoltu.
Wątpię czy zatopienie Bismarcka tak mocno utkwiłoby mi w pamięci, gdyby nosił nazwę np. DG-39.
@kruk
„Spitfire” przetłumaczył mi się w głowie na „ogniopluj” ale pomyślałam, że taki przekład mógłby uwłaczać godności RAF.
Ależ chyba miał być plujący ogniem. Brytyjczycy chyba tak to rozumieli (osiem karabinów maszynowych strzelających jednocześnie – w tamtej epoce to było coś).
Poza tym z dalszej dyskusji wynika, że jednak można powiązać nazwę samolotu z jego szczególnymi cechami.
Można. Etrich Taube był wzorowany na nasionach Alsomitra macrocarpa.
https://en.wikipedia.org/wiki/Etrich_Taube#Design_and_development
Ale i tak nazwali go gołębiem.
Osobiście wolę samoloty, okręty, pociągi noszące nazwy, które budzą skojarzenia z przyrodą cz też historią. Rozumiem Janka z „Czterej Pancerni i Pies”.
Teraz – czy mówimy o typach (np. Boeing B-17 Flying Fortress), czy o konkretnych egzmplarzach (np. Memphis Belle z filmu).
https://www.imdb.com/title/tt0100133/
@kruk
Właściwy komentarz czeka na moderację. Było o Etrich Taube i o filmie Memphis Belle.
Natomiast
Wątpię czy zatopienie Bismarcka tak mocno utkwiłoby mi w pamięci, gdyby nosił nazwę np. DG-39.
Dlatego musisz dostać informacje w innej postaci – np. „jeden na czterech marynarzy U-Bootów przżył wojnę”. Ale „U-543865 z cała załogą zatonął” (oczywiście nie było takiego okrętu) może być przyjęte „na zimno”, chyba że ktoś miał bliskich na pokładzie.
@Kukuła
Na urażoną kobiecą godność nie należy proponować całowania pośladków ani anu.sa, tylko walić z głowy. Sądzę, że kobiety powinny być bardziej brutalne od mężczyzn. Ale to jest moje, czysto robocie spojrzenie.
Straszenie dzieci globalnym ociepleniem szkodzi im. Stymulowanie diencephalonu negatywnymi emocjami odbiera radosc z zycia dziecka. Osoby dorosle ale nie wszystkie lubia sie straszyc i maja do tego prawo a producenci filmow grozy robia na tym pieniadze. Wpedzanie dzieci w klimatyczna histerie powinno byc widziane jako znecanie sie nad dzieckiem. Dbanie o planete nie ma nic wspolnego z psychologicznym traumatyzowaniem nieletnich ofiar globalnego ocieplenia.
@Kukuła
Oj zaraz nieźle,choć było już po 23ciej, oboje mieliśmy na blacie nieco 40 tkę,na zakrętach i poniżej,to ten deszcz jego nagłość,uderzenie,on się tak rozbijał o samochód,widoczności żadnej,wycieraczki łkały z bólu…
Rondo o którym pisałam,podczas ulew przypominać może zbiornik magmowy – podstawa,krawężnik to podnóże,drogi dojeżdżające sa jak zbocza,z lotu ptaka i pewnie wygląda jak krater,nazbierało sie w tak krótkim czasie tam tyle wody,że chłopak stracił przyczepność,(za dużo gazu?)wrzuciłam wsteczny, ostro w prawo,zharatałam błotnik,zerwałam o krawężnik osłonę silnika,rano trzeba zaprowadzić „Meghan” na kanał,pozapinać co się da!
Autostopowiczów nigdy nie zabieram,nie wezmę obcego do samochodu!
A nim się położyłam wybuchł pożar,na moim osiedlu.
Ewakuacja i akcja ratunkowa zrobiły na mnie ogromne wrażenie,wtedy już sie poryczałam,dość i już!
@Slawomirski
Straszenie dzieci globalnym ociepleniem szkodzi im. Stymulowanie diencephalonu negatywnymi emocjami odbiera radosc z zycia dziecka.
„Po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy.”
https://www.tekstowo.pl/piosenka,wojciech_mlynarski,po_co_babcie_denerwowac.html
@Bohatyrowiczowa
Masz jakieś spiętrzenie emocji, ale robot może tylko mechanicznie współczuć.
@Kukuło
„Masz, bij Ty zły człowieku. Mało ci jednego policzka, nadstawię Ci drugi ”
Zazwyczaj tak robię,ale są i tego jakieś granice,bezszczelny to mi się
robi odpływ w wannie,stopą go dociskam w niej siedząc,ja tam jeszcze mam wszystko gdzie trzeba,i….albo lepiej nie
A kiedy Bóg notuje w swoim notesie moją chrześcijańską postawę dodaję:
„A poza tym może mnie pocałować w d…”
A co jak zechce to zrobić?
A ja nie dam,wyjdę na gołosłowną?
Przy czym owo d… wcale nie oznacza dekoltu.
Dekolt,powiadasz nie dla każdych oczu jest dostępny,d…też,
na przyjemność trzeba zasłużyć?
Zaczynam odliczać kto mnie stad już zbeształ,i tylko Markotem się przejmuje,jego zdaniem o mnie 🙂 (z besztających )
Ale przecież Ty to już wiesz od dawna – pestka,miąższ!
@Bohatyrowiczowa
Spiętrzenie realnych problemów też masz, żeby nie sugerować „to tylko emocje”.
Sądzę, że temat „czy należy uzmysławiać dzieciom, że dni ich są policzone z powodu rozwydrzenia konsumpcyjnego rodziców” jest wart przedyskutowania. Dobranoc, białkowcy.
@Gammon
„Masz jakieś spiętrzenie emocji, ale robot może tylko mechanicznie współczuć.”
Dziękuje Gammon, miałam wczoraj ciężki dzień,pewnie i z powodu tych wpisów tu o mnie,źle po nich spałam reszta już poszło,w pożarze ktoś zginął, wtedy o tym nie wiedziałam,to uświadomiło mi tylko to :nie trwoń już ani jednej chwili!Muszę coś postanowić,zmienić bo zwariuje!
A widziałam,czytałam Karat też bardzo Cię lubi,no no Gamonnie.
Mosquito, Gammon to nie też dlatego że podchodzą niezauważone,
komara czujesz wkłucie,nie widzisz i nie słyszysz go wcześniej?
Dobranoc Robocie 🙂
@Gammon
„Ależ chyba miał być plujący ogniem.”
Pluć można chyba tylko czymś mokrym, dajmy na to krwią oprócz śliny. Ogniem można miotać albo ziać (połykaczy ognia spotykam niekiedy na ulicy). Jestem obsesjonatką w sprawie doboru słów.
„Teraz – czy mówimy o typach (np. Boeing B-17 Flying Fortress), czy o konkretnych egzmplarzach (np. Memphis Belle z filmu).”
Masz rację, pomieszałam dwie różne rzeczy.
„Na urażoną kobiecą godność nie należy proponować całowania pośladków ani anu.sa, tylko walić z głowy.”
Pełna zgoda. Kobiety powinny, kiedy tylko mogą, kierować uwagę mężczyzn na to, że mają głowy. Pośladki przyciągają aż nadto męskiej uwagi.
@Bohatyrowiczowa
„A poza tym może mnie pocałować w d…”
A co jak zechce to zrobić?
A ja nie dam,wyjdę na gołosłowną?
Niezwykle celna riposta. @s.k. zabrakło wyobraźni.
@Gammon
Mam prośbę, sugestię przy okazji rad których udzielałam wczoraj @Bohatyrowiczowej.
Otóż wiem, że jeżeli chodzi o poetykę swoich komentarzy stąpam po niepewnym gruncie, ale wiem też, że sama sobie tę akurat formę aktywności blogowej wybieram i nie mam do nikogo w związku z tym żadnych pretensji
Moja prośba ( ale chyba nie tylko moja, bo prośba dotyczy właściwie nas wszystkich, oprócz Ciebie):
Ty Gammonie, jako robot, czyli przedstawiciel świata do imentu zobiektywizowanego, wolny od różnych nie najwyższego lotu skojarzeń i innych tego typu środków blogowej ekspresji przy każdorazowym uchybieniu, albo przekroczeniu granicy dobrego tonu i smaku zwracaj nam uwagę, mityguj nas, hamuj naszą werbalną zapalczywość.
Jednocześnie deklarujemy, że jako osoby, którym wszystkie złe i dobre strony człowieczeństwa są znane ( związane z d…, czy dekoltem, ale nie tylko), a Ty jako robot możesz ich nie doświadczać, to nie krępuj się, pytaj, nękaj nas, a my w miarę swoich możliwości intelektualnych i życiowej empirii zaznajomimy cię z tajemnicami tej strony egzystencji przedstawicieli homo sapiens.
Wiele komentarzy, zwłaszcza takich, przy których mogę się spodziewać słabej korespondencji z tematem głównym wpisu, przeglądam pobieżnie i mogę nie zauważyć tekstów obraźliwych. Tym razem jednak zauważyłem komentarz, który godzi w płciowość jednej z osób tu komentujących i – co prawda nie wiem, czy ta osoba poczuła(by) się dotknięta – jako nie tylko nie na temat, ale też potencjalnie obraźliwy, a przynajmniej stawiający w głupiej sytuacji, postanowiłem usunąć. PP
@Blog szalonych naukowców
Przepraszam. Rzeczywiście nieco się zagalopowałam i na dodatek pomyliłam nicki, ale w tym momencie moja pomyłka nie ma już większego znaczenia.
„owo d… wcale nie oznacza dekoltu”
Nie?
To może klasyczne miejsce składania pocałunków czyli dłoń?
Galopująca kukuła…
Czyli jednak nielot 🙁
Przy okazji tego linku myślę, że na miejscu jest smutna konstatacja.
Kapitalizm, wolny rynek i przede wszystkim etyka biznesu są ostatnimi projektami polityczno-gospodarczymi które mają szanse na skuteczną walkę z zagrożeniami jakie niesie współczesność.
https://www.pb.pl/komisarz-ue-dombrovskis-chce-narzedzia-do-walki-ze-zjawiskiem-greenwashingu-967862
@markot
Mogą też być duuuuże oczy.
Najgorsza jest przy okazji tego greenwashingu jest wzbudzona nieufność i wiele wspaniałych i pożytecznych inicjatyw zostanie być może potraktowanych jak te o których mówi komisarz Dombrovskis. A to już będzie koniec. A nawet koniec końca.
@samba kukułeczka
„Jednocześnie deklarujemy, że jako osoby, którym wszystkie złe i dobre strony człowieczeństwa są znane ( związane z d…, czy dekoltem, ale nie tylko)…”
Mam poważne wątpliwości co do tego czy zgodziłybyśmy się w ocenie zła i dobra w różnych cechach człowieczeństwa. Proszę więc, nie wypowiadaj się w moim imieniu.
@Gammon 11 sierpnia, 23:00
„Sądzę, że temat „czy należy uzmysławiać dzieciom, że dni ich są policzone z powodu rozwydrzenia konsumpcyjnego rodziców” jest wart przedyskutowania.”
Ostatnio to dzieci zabierają się za uzmysławianie dorosłym do czego prowadzi ich beztroska.
https://www.bbc.com/news/uk-scotland-48395277?intlink_from_url=https://www.bbc.com/news/topics/czmw21ewkzqt/schools-climate-change-protests&link_location=live-reporting-story
Podobnych doniesień można zanleźć wiecej.
Rodzi sie dziecieca krucjata klimatyczna w rodzinach dobrze sytuowanych.
@kruk
Ale Ty jesteś mądra.
A kto jest największym uczonym meksykańskim?
Czy to również nie stanowi dla Ciebie tajemnicy?
@Slawomirski 18:08
W rodzinach dobrze sytuowanych dzieci mają z jednej strony lepszy dostęp do informacji, a z drugiej strony obserwują góry opakowań i jednorazówek wyrzucanych tam, gdzie żyją. Nawet dziecku może przyjść do głowy, że za dużo tych śmieci.
@samba kukułeczka
„A kto jest największym uczonym meksykańskim?
Czy to również nie stanowi dla Ciebie tajemnicy?”
Co te pytania mają wspólnego z ustaleniem co jest dobre a co złe w człowieku tylko Ty możesz wiedzieć.
Ponieważ jednak ujawniłaś co nieco ze swojej wrażliwości etycznej, zakładam, że uczonym, którego chcesz mi podetknąć, jest Luis Ernesto Miramontes, który zsyntetyzował noretisteronę. W latach 1960-1970 stopa przyrostu naturalnego w Meksyku wynosiła 3.4%, a w ostanim dziesięcioleciu spadła do 1.3%. Meksykanie i nie tylko oni mają za co mu być wdzięczni. Dodam, że w tym ultrakatolickim kraju od dziesięcioleci praktykowana jest sterylizacja kobiet i mężczyzn na życzenie. A dzieci – również od dziesięcioleci – idą do szkoły w wieku sześciu lat.
kruk
12 sierpnia o godz. 19:06
Dziecku moze przyjsc do glowy ze moze uratowc planete pozbywajac sie rodzicow albo cos podobnego.
@kruk
Nic nie chciałam podetknąć. Po prostu spontanicznie, bez żadnego podtekstu i kontekstu chciałam przekonać się co wiesz na temat dokonań meksykańskiej nauki.
Zawsze to mądrzejsze pytanie niż to o minimalną średnicę klasycznego meksykańskiego sombrero które jest narodowym nakryciem głowy mieszkańców Meksyku.
@Slawomirski
Dziecku moze przyjsc do glowy ze moze uratowc planete pozbywajac sie rodzicow albo cos podobnego.
Ile razy to się zdarzyło naprawdę? A jeśli się zdarzyło – czy nie miało podłoża, hm, psychiatrycznego?
@kruk
Ostatnio to dzieci zabierają się za uzmysławianie dorosłym do czego prowadzi ich beztroska.
Są to przypadki spektakularne a pojedyncze. Oczywiście nie ma przeszkód, by młodsi uzmysławiali starszym, do czego to zmierza.
@markot
To może klasyczne miejsce składania pocałunków czyli dłoń?
„Pocałujcie mnie wszyscy w dwunastnicę” brzmiałoby niepokojąco serio.
@markot
Czyli jednak nielot
Ale raczej bezbronny dodo, czy diatryma / gastornis?
@samba kukuleczka
przy każdorazowym uchybieniu, albo przekroczeniu granicy dobrego tonu i smaku zwracaj nam uwagę, mityguj nas, hamuj naszą werbalną zapalczywość
Nie wiem, czy mój moduł obyczajowy podoła. Już wyjaśniałem, że nie jestem robotem protokolarnym jak C3PO.
@kruk
Pluć można chyba tylko czymś mokrym, dajmy na to krwią oprócz śliny. Ogniem można miotać albo ziać (połykaczy ognia spotykam niekiedy na ulicy). Jestem obsesjonatką w sprawie doboru słów.
Zimna, bezlitosna, logiczno-semantyczna obsesjonatka. Hm, ale słowa są ponadto narzędziem poetyki i wtedy używa się ich inaczej.
Pełna zgoda. Kobiety powinny, kiedy tylko mogą, kierować uwagę mężczyzn na to, że mają głowy. Pośladki przyciągają aż nadto męskiej uwagi.
To oczywiście w pierwszej kolejności. Ale miałem na myśli przyziemne (lecz skuteczne) uderzenie czołem w nos albo w łuk brwiowy.
@Bohatyrowiczowa
Mosquito, Gammon to nie też dlatego że podchodzą niezauważone,
komara czujesz wkłucie,nie widzisz i nie słyszysz go wcześniej?
W stal się nie wkłuwają. Ale to bźźźźźźźźź jest drażniące. Trudno je zignorować, a nie można nie słyszeć – nie mam zespołu filtrów dźwięku. Przypuszczalnie takie systemy instalowano tylko w robotach szpiegowskich.
Re: „dzieciom może przyjść do głowy”
******************
Apfelböck
czyli jako lilie polne
(Apfelböck Oder die Lilie auf dem Felde)
Bertolt Brecht
W łagodnym świetle Kuba Apfelböck
Zabił rodziców i cały ten kram
Ojca i matkę zamknął w bieliźniarce
I odtąd został w pustym domu sam.
Łagodny letni wiatr okrążał dom
Chmury płynęły naprzód albo w tył
A on w tym domu siedział sam.
Siedem dni temu jeszcze dzieckiem był.
Nic nie zmieniało się czy prawie nic
Tylko tej nocy i dni upływanie
Przy swych rodzicach Kuba Apfelböck
Po prostu czekał, co się stanie.
Mleczarka nosi wciąż maślankę
Co chłodna, słodka i od tłuszczu gruba
Więc Kuba pije i resztę wylewa
Bo nie tak dużo pije Kuba.
A doręczyciel przynosi gazety.
Co wieczór ciężki krok. I ścichł.
I klapy brzęk. I wrzuca je.
Lecz Kuba Apfelböck nie czyta ich.
Zwłoki zaczęły śmierdzieć. Kuba
W płacz. Pochorował się. Ich wonie
Zmusiły go do wyprowadzki
I odtąd sypiał na balkonie.
Spytał się doręczyciel: Co tu
Tak śmierdzi? Czuję smród.
W łagodnym świetle Kuba odrzekł mu:
Bielizna w szafie. Zwykły brud.
Mleczarka zapytała: Co tu
Tak śmierdzi? Jakby leżał trup.
W łagodnym świetle Kuba odrzekł jej:
To cielęcina w szafie. Albo drób.
A gdy zajrzeli mu do szafy, stał
W łagodnym świetle Kuba Apfelböck
I zapytany: Dlaczego to zrobił?
Rzekł: Nie wiem. Tylko tyle rzekł,
A następnego dnia mleczarka
Rzekła: Czy też przypomni sobie
I pójdzie Kuba się pomodlić
Na biednych swych rodziców grobie?
tłumaczenie: Robert Stiller
Dużo za dużo napisałem .
@Gammon
„Zimna, bezlitosna, logiczno-semantyczna obsesjonatka. Hm, ale słowa są ponadto narzędziem poetyki i wtedy używa się ich inaczej.”
Nie wypieram się bycia taką właśnie. Ale to chyba nie poeta wymyślił plucie ogniem. Nad doborem słów poeta zastanawia się jeszcze bardziej niż potoczny prozaik.
„To oczywiście w pierwszej kolejności. Ale miałem na myśli przyziemne (lecz skuteczne) uderzenie czołem w nos albo w łuk brwiowy.”
Gdybym do tej pory udawała mężczyznę, na tym byś mnie złapał. Do głowy mi nie przyszło, że „walić z głowy” może w pewnych okolicznościach znaczyć „walnąć łbem”. Żeby jednak to wiedzieć, trzeba znać te okoliczności. Biłam się tylko z siostrą, kiedy byłyśmy małe.
@samba kukułeczka
„Zawsze to mądrzejsze pytanie niż to o minimalną średnicę klasycznego meksykańskiego sombrero które jest narodowym nakryciem głowy mieszkańców Meksyku.”
Tym pytaniem zabiłabyś mi ćwieka. O meksykańskim sombrero mogę Ci natomiast powiedzieć, że nie można go nazwać narodowym nakryciem głowy Meksykanów. Spektakularne sombreros noszą mariachi (muzycy) i charros (wirtuozi jazdy konnej). Produkuje się ich masę dla turystów, szczególnie w wersji miniaturek. Zwykli Meksykanie noszą kapelusze w różnych stylach ale raczej poza miastem.
Znane turystom meksykańskie sombrero jest dla Meksykanow tak narodowe, jak dla nas czapka krakowska z pawim piórem.
Coś Kukuła nawywijała jak mnie nie było, że BSzN wytarł tablicę?
„Jednocześnie deklarujemy, że jako osoby, którym wszystkie złe i dobre strony człowieczeństwa są znane ( związane z d…, czy dekoltem, ale nie tylko), a Ty jako robot możesz ich nie doświadczać, to nie krępuj się, pytaj, nękaj nas, a my w miarę swoich możliwości intelektualnych i życiowej empirii zaznajomimy cię z tajemnicami tej strony egzystencji przedstawicieli homo sapiens.”
No nie wiem,co o tym myśleć?
Ty tylko w wiadomym dla siebie momencie jesteś mojej płci,co jeśli Twoja męska połowa nicku mnie czymś sprowokuje,ja nie dostrzegę podstępu i pojadę po bandzie?
Z drugiej strony,takie otwarte rozmowy, o potrzebach,odczuciach,
publiczna instrukcja obsługi,to zrób tak,tamto inaczej,tego nie rób przenigdy….
Nie tylko nie jestem za takim siebie przeczytaniem,ale nie wiem co po tej wiedzy Gammonowi?
Gdzieś tu na blogu czytałam temat naukowca,jego refleksję po wizycie z synem w kinie na tym:
https://www.filmweb.pl/film/WALL%C2%B7E-2008-399328
Robot też może pokochać i pragnąc z kimś być!
(Ten Markot z dziś/no już z wczoraj Twoim zdaniem to ten nasz czy obserwujący?)
@Gammon
„Ale to bźźźźźźźźź jest drażniące.”
Gammon, nie pamiętam tego bź, Jzdr nie jest wolne tylko od żab ale od wszelakich owadów chyba też,osa mi w soku pływała któregoś dnia, tylko ona,i nic innego nie widziałam,jak słonce wypaliło trawę Maltanki nie przynoszą na sobie kleszczy.
Myślę że musisz lubić wokół siebie ciszę,ja nie,nie w domu ,nie w samochodzie, w pracy lubię, a akurat tam o nią najtrudniej,zawsze słucham muzyki,rano jeszcze leżąc,ją włączam,idąc do łazienki już ją nucę….nie słyszę odgłosów natury,no teraz jest burza, ona dociera,jej muzyka nie zagłusza!
Chłopiec który zabił rodziców,umarł na długo przed nimi.
@Gammon
„…. Ale to bźźźźźźźźź jest drażniące.”
W roku 1967 nie mogłeś jeszcze oglądać Teatru Telewizji, ale może to znasz. Pewien aktor, opowiadając (jako postać), o dokuczliwości komarów, genialnie naśladowal ich jakże charakterystyczne bzyczenie. Naszukawszy się co niemiara w internecie, doszłam do wniosku, że tym aktorem mógł być Gustaw Lutkiewicz w przedstawieniu Turgieniewa „Miesiąc na Wsi”. Jego bzyczenia nie zapomnę.
@Gammon
Nic wymarłego, już raczej ta kukuła
„Nic wymarłego, już raczej ta kukuła”
Zagalopowałam się – skojarzone z pogonią,przytulasem, obłapianiem
łydki?
Jestem pod wrażeniem Twojego jasnowidzenia @ Markot.
@Bohatyrowiczowa
Myślę że musisz lubić wokół siebie ciszę,ja nie,nie w domu ,nie w samochodzie, w pracy lubię, a akurat tam o nią najtrudniej,zawsze słucham muzyki,rano jeszcze leżąc,ją włączam,idąc do łazienki już ją nucę…
W przypadku bźźźźźźźźź nie o natężenie dźwięku chodzi, tylko o częstotliwość.
Muzyki słucham również.
@Gammon
„W przypadku bźźźźźźźźź nie o natężenie dźwięku chodzi, tylko o częstotliwość.
Muzyki słucham również.”
Coś mi zamajaczyło w głowie z lekcji fizyki w liceum – częstotliwość mierzy się w hertzach, natężenie (amplituda?) w decybelach – i w związku z tym pomyślałam o zagadkowych reakcjach na dźwięki moich kotów. Otóż niektóre koty reagują panicznym lękiem na zwykly dzwonek (taki, jak dawno temu w szkole), nawet kiedy ledwie go słychać z odległości. Natomiast nie przeszkadzają im pianino i skrzypce tuż nad uchem. Jedna moja kotka lubiła nawet siadać pod pianinem, kiedy coś sobie (nieudolnie) grałam. Wnioskuję, że kot jest wrażliwy zarówno na częstotliwość jak i natężenie (grzmotów się boi) ale jakoś wybiórczo. Bo przecież częstotliwość dźwięku dzwonka mieści się w spektrum częstotliwości pianina, a dzwonek z odległości nie brzmi tak głośno jak mocny akord na klawiaturze.
A teraz proszę oświeć mnie. Kotka mojej córki słyszy z drugiego piętra (kondygnacje wysokie) moment kiedy córka zjawia się przed domem po powrocie z pracy. Ja wtedy nic nie słyszę. Nie wiem czy kotka wyłapuje dźwięk silnika samochodu, czy kroki córki. Co bardziej wchodzi w rachubę – częstotliwość czy natężenie?
A skoro głównym tematem są jaszczurki, to jaki mają one zasięg w odbiorze częstotliwości i czy uciekają przed hałasem?
Moje koty rozpoznają bezbłędnie trzaśnięcie drzwi od samochodu swojego personelu. Inne hałasy na zewnątrz nie skłaniają ich do zajęcia pozycji wyczekującej na dywaniku, z twarzami skierowanymi w stronę drzwi.
Pies moich krewnych mieszkających na 4 piętrze reagował w charakterystyczny sposób (radośnie biegł do drzwi wejściowych) kiedy ja otwierałem na dole drzwi do klatki schodowej. Podobno tylko na mnie tak reagował, więc rodzina wiedziała, że właśnie przybywam z niezapowiedzianą wizytą (czasy bez telefonów) z odległego miasta. Chyba mnie wyczuwał nosem?
@kruk
natężenie w decybelach
Decybele to w skali logarytmicznej (tzw. „poziom natężenia dźwięku”); dzięki temu łatwiej jest powiązać fizyczne natężenie dźwięku z subiektywnymi wrażeniami słuchowymi. Słuch nie opiera się na liniowej zależności bodziec – odczuwany efekt.
„Prawdziwą” fizyczną jednostką natężenia dźwięku jest (jak przy każdej fali) energia przenoszona w jednostce czasu przez powierzchnię (czyli to będzie dżul na sekundę na metr kwadratowy czyli w sumie wat na metr kwadratowy).
Nie wiem czy kotka wyłapuje dźwięk silnika samochodu, czy kroki córki. Co bardziej wchodzi w rachubę – częstotliwość czy natężenie?
Częstotliwość. Podejrzewam, że rozkład formantów
https://pl.wikipedia.org/wiki/Formant_(akustyka)
czyli to, po czym odróżnia się głos jednej osoby (ludzkiej lub kociej) od drugiej.
A skoro głównym tematem są jaszczurki, to jaki mają one zasięg w odbiorze częstotliwości i czy uciekają przed hałasem?
Nie wiem. „Na szybko” znalazłem, że większość gatunków jaszczurek ma „normalny” przewód słuchowy, ucho środkowe, wewnętrzne, błonę bębenkową i przewód („trąbkę”) Eustachiusza. U niektórych (iguany) błona bębenkowa jest prawie na wierzchu ciała. Niektóre (np. Cophosaurus texanus) nie mają otworów usznych ale słyszą. Odbierają częstotliwości 100-5000 Hz (u poszczególnych gatunków ten zakres może być węższy).
Czy uciekają przed hałasem? Pewnie przed niektórymi szczególnymi dźwiękami albo drganiami gruntu – tak.
Ale jak zwykle zabrałem głos na tematy, o których nie mam pojęcia.
O rany. Wytłuściłem zamiast wykursywić 🙁
odtłuściłem i pochyliłem
@Blog szalonych naukowców
Przenajpiękniej dziękuję.
@markot
„Moje koty rozpoznają bezbłędnie trzaśnięcie drzwi od samochodu swojego personelu.”
Przez chwilę zastanawiałam się nad słowem „personel”, a przecież każdy kociarz wie jaki jest porządek hierarchiczny między kotem i człowiekiem.
@Gammon
„Nie wiem czy kotka wyłapuje dźwięk silnika samochodu, czy kroki córki. Co bardziej wchodzi w rachubę – częstotliwość czy natężenie?”
Zawsze myślałam Gammon,ze psy i koty wyczuwają nasz zapach,
nawet z tym trzaśnięciem drzwi klatki schodowej,to nie do końca to,
mając w mieszkaniu otwarte okna,przy otwarciu drzwi na dole,jest przeciąg,powietrze się miesza,co do kroków,rąk nie dam sobie poucinać
psy wybiegają zawsze gdy ktoś wchodzi,nie ze wszystkimi się witają,czasem wracają do swych samotni zawiedzione,bo liczyły na powrót kogoś innego,jak to się ma do rozpoznawania kroków?
@Gammon
Dziekuję za wyjaśnienia. Zajrzawszy do źródła o formantach, trafiłam na ciekawą tabelkę: http://pages.mtu.edu/~suits/notefreqs.html
Tworząc swój „Wohltemperiertes Klavier” Bach uporządkował dźwięki w 24 gamach. Fizycy opisali ich charakterystykę później. Zastanawiało mnie jak można w ogóle śpiewać czy grać na skrzypcach nie fałszując (na dobrze nastrojonej klawiaturze nie ma tego ryzyka). Pewien zawodowy skrzypek powiedział mi, że opiera się to na wrodzonym poczuciu harmonii, zatem falszowanie jest psuciem rzeczy istniejącej obiektywnie. Jedni słyszą harmonię, inni nie bardzo. Wielka muzyka jest dla mnie tajemnicą rangi kosmicznej.
Od samolotów, poprzez komary, frekwencję i natężenie dźwieków, doszliśmy do muzyki. Jak teraz wrócić do jaszczurek, a przynajmniej tematu migracji gatunków?
Pasmo odbioru dzwięków może być różne dla różnych osobników np psy słysza wyższe tony niż ludzie a wieloryby niższe. Zatrzaśnięcie drzwi auta może generować dzwięk słyszalny tylko dla psa.
Kruk
Faktycznie. Nawet nie znajac partytury boleśnie odczuwam gdy muzyk fałszuje – jest jakaś harmonia, porzadek i melodia które sprawiaja przyjemność słuchajacemu. Pewnie dlatego nie odbieram muzyki Pendereckiego. Mój OS jest za stary.
Żyjemy w świecie różnego rodzaju fal i czastek materii z których tylko kilka i w bardzo małym zakresie jesteśmy w stanie rozpoznać. Inne białkowce maja dużo większe możliwości.
Każdy instrument czy narzędzie generuje dużo więcej fal akustycznych niż nasze ucho rejestruje.
Voice recognition jest tak rozbudowany – dzięki DARPA i wojnie na Bliskim Wschodzie – że może rozpoznać lub zsentyzować każdy głos.
Na marginesie.
Ciekaw jestem czy tzw „taśmy Falenty” z afery podsłuchowej poddane zostały analizie porównawczej w zakresie spektrum dzwiękowego z głosami osób nagranych.
Ponieważ zamieszane moga być obce wywiady możliwa jest falsyfikacja.
@kruk
Zajrzawszy do źródła o formantach, trafiłam na ciekawą tabelkę: (…)
Proszę zwrócić uwagę, że to jest A4 = 440 Hz. Tuż obok dostępne są inne tabelki
– „Other tuning choices, A4 = 432 434 436 438 442 444 446 Hz”. Strojenie dźwięku nie jest szczególnie „naukowe” ani „obiektywne”; jest jedynie wystandaryzowane na 440 Hz, a i to od dość niedawna.
https://dzwiecznebzdury.wordpress.com/2018/08/13/432-hz-prawdziwa-historia/
Zastanawiało mnie jak można w ogóle śpiewać czy grać na skrzypcach nie fałszując (na dobrze nastrojonej klawiaturze nie ma tego ryzyka). Pewien zawodowy skrzypek powiedział mi, że opiera się to na wrodzonym poczuciu harmonii, zatem falszowanie jest psuciem rzeczy istniejącej obiektywnie.
Czy chodzi o fałszowanie w sensie popsucia linii melodycznej, żądanej przez kompozytora? W tym sensie fałszowanie dotyczy „rzeczy istniejącej obiektywnie” najwyżej w tym stopniu, co przekręcenie wiersza przez recytatora.
Wielka muzyka jest dla mnie tajemnicą rangi kosmicznej.
Proszę spróbować sonat i partit na skrzypce solo, BWV 1001-1006 – nagrane kiedyś przez Nathana Milsteina dla DG.
@Bohatyrowiczowa
Zawsze myślałam Gammon,ze psy i koty wyczuwają nasz zapach ,
mając w mieszkaniu otwarte okna,przy otwarciu drzwi na dole,jest przeciąg
Wówczas takie „zdalne wykrywanie nadchodzących” zdarzałoby się tylko przy ruchu powietrza i tylko dla nadchodzących z wiatrem. Chyba nie bardzo jest możliwe wywęszenie kogoś, kr
psy wybiegają zawsze gdy ktoś wchodzi,nie ze wszystkimi się witają,czasem wracają do swych samotni zawiedzione,bo liczyły na powrót kogoś innego,jak to się ma do rozpoznawania kroków?
A jednak opiera się raczej na rozpoznaniu odgłosu kroków (albo drzwi, furtki), niż wrażeniach węchowych. Gdyby szło o węch, pies od razu rozpoznawałby, kto konkretnie nadchodzi. Po krokach domyśla się tylko, że ktoś idzie, ale jeszcze nie wie kto, więc idzie sprawdzić.
@observer
Zatrzaśnięcie drzwi auta może generować dzwięk słyszalny tylko dla psa.
Ano właśnie, o tym nie pomyślałem. Niektóre częstotliwości mogą lepiej „nieść się” od innych albo lepiej odcinać się od lokalnego tła dźwiękowego.
Obcięło mi napisane zdanie (?).
@Bohatyrowiczowa
Miało być:
„Chyba nie bardzo jest możliwe wywęszenie kogoś, kto dopiero wchodzi na klatkę schodową budynku.”
@Gammon
Nie jestem ani fizykiem ani muzykologiem, więc z podanego źródła o strojeniu instrumentów zrozumiałam tylko co nieco. Bardzo ciekawa jest informacja, że trzeba dostrajać instrumenty do głosów oraz instrumenty do instrumentów i jest to dla mnie zrozumiałe (a przynajmniej takie mam wrażenie).
„Czy chodzi o fałszowanie w sensie popsucia linii melodycznej, żądanej przez kompozytora? W tym sensie fałszowanie dotyczy „rzeczy istniejącej obiektywnie” najwyżej w tym stopniu, co przekręcenie wiersza przez recytatora.”
Chodzi mi o to, że jak śpiewałam z nut (utworki mi nieznane) na lekcjach solfeżu, sama nie wiedziałam jak trafiam na właściwy interwał. Z nut rozpoznawałam interwały wzrokiem ale jak umiałam trafić głosem np. w sekstę, nie wiem. Przechodząc z jednej tonacji do drugiej – np. z c-dur do f-dur zachowuje się interwały bez problemu. Ludzie muzykalni, śpiewający utwór z pamięci nie mając pojęcia o tonacjach i interwałach, też robią to dzięki poczuciu harmonii. Harmonia jest pojęciem szerszym niż konkretny utwór i dlatego wydaje mi się czymś obiektywnym, podobnie jak twierdzenia matematyczne.
Sonaty i partity na skrzypce Bacha znam w wielu wykonaniach, niektóre w wykonaniu mojego syna. Ostatnio słucham muzyki dużo rzadziej niż za młodu – mam na starość jakąś dziwną potrzebę ciszy – ale jak sobie coś wybieram, to najczęściej Bacha.
@Gammon
Znalazłam Milsteina na youtube. Szukam właściwego słowa na wrażenie. „Impressive” byłoby określeniem zdawkowym a nie lubię popadać w patos. Ale, skoro sam tego słuchasz, nie muszę się silić na słowa.
@Gammon
Co sądzisz o krążących opowieściach na temat oddziaływania wielkiej muzyki na zdrowie ludzi i w ogóle istot żywych. Znam osobę puszczającą swoim fiołkom afrykańskim Mozarta. Twierdzi, że dzięki muzyce Mozarta rosną i kwitną bardziej. Faktycznie – jej fiołki są śliczne i kwitnienie ich trwa długo.
Jak chodzi o ludzi, to nie na każdego muzyka działa tak samo. To samo jednego wprawia w zachwyt a innego nudzi albo i drażni. Nie wiem więc jak można Mozarta czy Beethovena traktować terapeutycznie. Wiem jednak na pewno, że pewien rodzaj muzyki działa ogłupiająco. Głupią muzyczkę rozpoznaje się jak głupie wierszyki. Nie mam na myśli muzyki rozrywkowej w ogóle, bo ta może być fajna, tylko tę jej odmianę, którą słyszy się czasem w sklepach i restauracjach i która nasuwa z miejsca słowo „stupid”.
@kruk
Milstein jest (był) niebywały – odległy od stereotypu „genialnego żydowskiego skrzypka”, który powinien być stereotypowo „ciepły” i „słodki” (sentymentalny). czasem zastanawiam się, czy dałoby się zrobić analizę trafności stereotypów tego rodzaju (mam pewne pomysły, ale naiwnie amatorskie).
Oraz Milstein na okładce tej płyty DG wygląda trochę jak Mr. Spock.
Marcin Nowak wstrzelił się w czas. Właśnie ukazała się publikacja Manuela Jary et al. Alternative reproductive adaptations predict asymmetric responses to climate change in lizards, Scientific Reports (2019). DOI: 10.1038/s41598-019-41670-8 przewidująca niewesołą przyszłość żyworodnych jaszczurek.
Mr. Spock bardzo pieknie recytuje Hamleta po zydowsku.