O Freudzie i seksualizacji dzieci

Dawno temu (jeszcze w XIX wieku) uznawano dziecko za istotę aseksualną. Seksualność wiązano bowiem z rozrodem, a dziecko do rozrodu nie przystępuje, po cóż więc by miało być seksualne? Sferę seksualną wiązano z poczuciem winy i wstydu, dziecko miało być czyste i niewinne. A potem przyszedł Freud.

Cóż nam dzisiaj pozostało po Freudzie? Na pewno rola podświadomości… czy może raczej nieświadomości? Freud jednak pojmował ją inaczej, niż dziś: skupiał się na treściach pierwotnie świadomych, z którymi człowiek sobie nie radzi i dlatego chowa je – niczym pod dywan – gdzieś w podświadomości. Dzisiaj mówi się raczej, że zdecydowana większość pracy mózgu zachodzi nieświadomie i nieliczne tylko jej efekty są udostępniane świadomości. Można nawet wiedzieć coś, nie wiedząc, że się wie (np. ślepowidzenie – niewidomy z uszkodzonym płatem potylicznym mózgu nie widzi nic świadomie i jest przekonany o własnej ślepocie, ale na pytania, co mu się pokazuje przed oczami, dziwnym trafem odpowiada prawidłowo). Oczywiście i dzisiaj wśród mechanizmów radzenia sobie z problemami wymienia się Freudowskie wyparcie, ale jego rola nie jest już aż tak kluczowa w psychologii.

Psychoanaliza – kolejne wielkie osiągnięcie uczonego – też już raczej nie jest powszechnie stosowana. Dała początek wielu rozmaitym szkołom psychoterapii. Najbliżej do niej terapii psychodynamicznej, jednak znacznie częściej stosuje się nie mającą z psychoanalizą wiele wspólnego terapię poznawczo-behawioralną, znacznie lepiej przebadaną.

Podział na ego, id i superego? W codziennej pracy psychiatry nie ma on właściwie żadnego zastosowania, w pracy psychologa też nie bardzo. Ot jeszcze jedna koncepcja. Istnieje też zupełnie inna psychologia self i wiele odrębnych szkół psychologicznych, używających równie enigmatycznych określeń. Id, ego i superego po prostu były pierwsze i zdążyły się nam już osłuchać.

Jest jeszcze coś – zwrócenie uwagi, a właściwie postawienie na piedestale sfery seksualności. Freud we wszystkim widział seksualność. Podzielił rozwój dziecka na fazy – oczywiście w oparciu o kryterium seksualne.

Najpierw mamy fazę oralną – dziecko ssie pierś matki (przekształcony gruczoł potowy, ale o tym jeszcze Freud nie wiedział) i to mu sprawia przyjemność. Jak jest samo, ssie kciuka. Nowe przedmioty bada, wkładając je do ust.

Potem jest faza analna. Dziecko zaczyna zwracać uwagę na reakcje fizjologiczne swego ciała, na potrzeby fizjologiczne właściwie. Stara się je kontrolować i z tego powodu czerpie przyjemność.

Trzecia jest faza genitalna. Dziecko odkrywa przyjemność z dotykania, drażnienia niewykształconych jeszcze narządów rozrodczych. Zachowanie to określa się strasznie brzmiącym słowem masturbacja. Kiedyś, przed Freudem, uważano, że prowadzi ona do rozlicznych chorób (zobacz też o rozważaniach teologów na ten temat), w końcu zaś do wycieńczenia organizmu i śmierci. Dziś wiadomo, że stanowi normę rozwojową i stosuje ją około połowy przedszkolaków. Porady fachowca (bądź po prostu zwrócenia uwagi rodziców i rozmowy z dzieckiem) wymaga jedynie, gdy dziecko poprzez nadmiernie gwałtowne ruchy stwarza niebezpieczeństwo urazu bądź gdy lekceważąc normy społeczne, np. przeprowadzając omawiane czynności publicznie. Co się u dzieci niewyedukowanych zdarza (skąd bowiem mają wiedzieć, że pewnych rzeczy nie robi się na środku klasy?) Między innymi dlatego WHO uznaje za stosowne prowadzić już w przedszkolach edukację w tym zakresie.

Potem następuje faza latencji. Seksualność wycisza się, by znowu dać o sobie znać – i to gwałtownie – w wieku młodzieńczym.

Freud większość zaburzeń psychicznych wyprowadzał z zatrzymania się danej osoby na jednej z omówionych faz rozwoju. Przykładowo palenie tytoniu miałoby w tym ujęciu wynikać z zafiksowania się na fazie oralnej (w końcu gdzie palacz trzyma papierosa?). Dzisiaj mówi się raczej o mechanizmie uzależnienia wynikającego ze zmian w przewoźnictwie dopaminergicznym w układzie nagrody. Freud wielkie znaczenie przypisywał kompleksowi Edypa, w dzisiejszej nauce i praktyce praktycznie się o nim nie mówi.

Po Freudzie nastąpiło wielu psychologów i psycholożek. Powstało wiele innych podziałów uwzględniających konkretne sfery rozwoju człowieka (np. moralność przedkonwencjonalna konwencjonalna i postkonwencjonalna, coraz doskonalsze typy myślenia). Ogólnie rozwój człowieka dzieli się na zupełnie inne fazy. Chyba jednak tylko podział Freuda stał się powszechnie znany, cała reszta towarzyszy mu głównie w podręcznikach psychologii rozwojowej.

Ale świadomość seksualności dziecka pozostała. Dzisiaj wiadomo, że pierwszy w życiu wzwód prącia pojawia się już na etapie życia płodowego. Seksualność towarzyszy człowiekowi przez wszystkie etapy jego życia. Ta świadomość to być może największe dziedzictwo Freuda. Dzieci są osobami seksualnymi. A podnoszona w mediach i przez polityków seksualizacja niewinnych, aseksualnych dzieci? Równie dobrze można zabraniać uczenia ptaków latać.

Marcin Nowak

Ilustracja: Ludwig Grillich: Sigmund Freud, ok. 1905 (w domenie publicznej, z Wikimedia Commons)