Zespół Dziecka Maltretowanego – tak, istnieje!

Przeanalizujmy zdjęcia powyżej. Jak widać, są to zdjęcia RTG. Przechodzące przez ciało promienie Rentgena powodują ciemnienie umieszczonej za nim błony rentgenowskiej. Białe obszary to głównie te, do których promieniowanie nie dotarło / dotarło w mniejszym stopniu – na kliszy widać biały cień (tego właśnie słowa się używa) tkanek w mniejszym stopniu przepuszczających promieniowanie. Jest to głównie tkanka kostna, ale nie tylko.

Zacznijmy od tego drugiego, prostszego. Widzimy na pierwszym planie kości – po kształcie poznajemy, że to kości długie, jakie budują kończyny człowieka. Lekarz po kształcie pozna kość piszczelową (ta większa, po łacinie tibia) i strzałkową (mniejsza, fibula). Nawet laik zauważy, że coś nie gra – kość piszczelowa u zdrowego człowieka raczej nie występuje w dwóch częściach. Zdjęcie obrazuje złamanie.

Teraz przyjrzyjmy się okolicy stawu kolanowego. Widzimy jakieś dwie oderwane białe plamy (tak, cienie). Czym mogą być? Staw kolanowy budują kości piszczelowa i strzałkowa, a także kość udowa (femur) i rzepka (patella). Od razu widać, że kości jest za dużo. Wniosek? Mamy przed sobą zdjęcie człowieka na tyle młodego, że jego kości jeszcze nie zdążyły się zrosnąć. Dziecka, u którego odrębne jądra kostnienia (miejsca, gdzie chrząstka przechodzi w kość) nie zdążyły się jeszcze połączyć.

Obejrzyjmy teraz pierwsze zdjęcie. Widzimy kręgosłup pacjenta – wyraźnie widać kolejne kręgi (vertebrae). Bocznie od kręgosłupa odchodzą żebra (costae) – stąd wnioskujemy, że to odcinek piersiowy (żebra szyjne bądź lędźwiowe są u człowieka rzadkością, choć występują u wielu innych zwierząt). Po lewej stronie (naszej prawej – wyobraźmy sobie, że pacjent stoi przodem do nas) zaznacza się duży cień serca. To również wskazuje na zdjęcie dziecka – z wiekiem część klatki piersiowej zajmowana przez serce zmniejszy się. Ciemne (niezacienione) obszary po obu stronach odpowiadają płucom, na tle których przebiegają żebra – wrócimy jeszcze do nich.

Radiolog stwierdzi, że żebra noszą cechy złamań, choć tutaj nie widać ich już tak wyraźnie (jeśli się nie jest radiologiem bądź ortopedą). Co więcej, złamania powstałe w różnym czasie. Wiadomo to dlatego, że jedne złamania zdążyły się zrosnąć (zaznaczone na czerwono, po lewej), a inne nie (zielone, po prawej).

Za retoryczne można uznać pytanie, co obrazują te zdjęcia – co przydarzyło się dziecku? Gdyby ktoś miał wątpliwości – istotnie dzieci bywają ruchliwe i często doznają urazów. Ale rzadko łamią sobie żebra. Nawet w przypadku ADHD. Istnieją wrodzone zespoły łamliwości kości, ale nie są one częste. W przeciwieństwie do zupełnie innego zespołu.

O zespole dziecka maltretowanego mówi się w medycynie już od ponad pół wieku. Powyższe zdjęcia obrazują dość drastyczny przypadek, ale wcale nie musi dochodzić do złamań. Niekiedy wyróżnia się też zespół dziecka wstrząsanego. Dziecka nawet nie trzeba uderzyć, by zrobić mu krzywdę. Wystarczy dość energiczne potrząśniecie. W przypadku małego dziecka już to powoduje krwotoki w siatkówce. Ale niekiedy stwierdza się jeszcze ślady wiązania, podpalania i innych tortur… Zdjęcia czaszek dzieci wstrząsanych obrazują złamania kości, krwotoki i inne ślady urazów.

Rodzice zwykle po wywołaniu urazu u swego dziecka nie zgłaszają się z nim do lekarza. Niekiedy robią to dopiero wtedy, gdy widzą poważne pogorszenie stanu zdrowia. Na miejscu próbują zaprezentować jakieś – w ich przekonaniu – racjonalne wytłumaczenie, np. dziecko spadło z łóżka. Niekiedy od razu widać, że objawy nie odpowiadają upadkowi z łóżka, kiedy indziej rzeczywiście takie obrażenia mogłyby powstać, gdyby dziecko spadło z łóżka… kilkanaście razy.

W Polsce wedle danych sprzed kilku lat donoszono o 200 przypadkach zespołu dziecka maltretowanego rocznie. W USA CDC występowanie zespołu dziecka wstrząsanego szacuje na półtora tysiąca, a podobna liczba dzieci ponosi rocznie śmierć wskutek różnego rodzaju przemocy, wliczając zaniedbanie. Niektóre źródła podają dane większe o rząd wielkości.

Pozostaje aspekt psychologiczny. Bite dziecko uczy się stosować przemoc, zadawać innym ból. Jako usprawiedliwienie poda w przyszłości, że samo także było bite. A skoro można bić dzieci, czemuż nie można bić żony? Starszych osób, które się ma pod opieką – jeśli czasami nie radzą sobie, tak jak dzieci? Nie jest prawdą, że bicie niczego młodego człowieka nie uczy – otóż uczy go, i to sprawnie. Co mówi o poczuciu własnej wartości, o sposobach rozwiązywania problemów, o relacjach z innymi?

Oczywiście przemoc obecna była zawsze. Przez większą część istnienia naszego gatunku stanowiła też pewnie główny środek wychowawczy. Tylko że z bytu nie wynika powinność. Zrezygnowaliśmy z kar w postaci wbijania na pal czy łamania kołem, zabiegi operacyjne wykonujemy w znieczuleniu, a zemsta rodowa ustąpiła wyrokom sądów. Coś, co było normalne jeszcze kilka dekad temu, dziś może napawać wstrętem.

Z czasem nasz świat się zmienia, o dziwo i wbrew często słyszanym narzekaniom – często na lepsze. Oczywiście możemy dzisiaj rozróżniać „klapsa” i „bicie”, jak się ostatnio znowu proponuje (i nie wiem, jak zwolennicy tego rozdziału chcą je rozróżniać? Wprowadzać maksymalną dozwoloną siłę uderzenia w niutonach, czy może energię w dżulach, czy może zastosować analogową skalę bólu?). Można też, korzystając ze zdobyczy naszej kultury, powiedzieć wyraźnie: przemoc jest zakazana. Niezależnie od liczby dżuli.

Bibliografia

C. Henry Kempe, Frederic N. Silverman, Brandt F. Steele et al. The battered-child syndrome. JAMA. 1962 Jul 7;181:17-24.

Ptaszyńska-Sarosiek I, Niemcunowicz-Janica A, Iłędo M, Filimoniuk M. Battered child syndrome in the records of the Department of Forensic Medicine, Medical University of Białystok. Arch Med Sadowej Kryminol. 2017;67(3):153-165.

W Horst-Sikorska, N Bryl. Zespół Dziecka Maltretowanego Family Medicine & Primary Care Review 2011, 13, 2: 319–321

Ilustracje

National Institute of Health, Spiralne złamanie kości piszczelowej, w domenie publicznej z Wikimedia Commons

National Institute of Health, Złamania żeber u dziecka, w domenie publicznej z Wikimedia Commons