Zapiski z pudełka



Skąd wiemy, że coś istnieje realnie, a skąd, że coś jest tylko wymyślone?

Lubię brać z półki książki i przeglądać w sposób przypadkowy. Co to jest rzeczywistość? Pytanie takie znalazłem jako tytuł rozdziału w jednej z prac o. Mieczysława Alberta Krąpca. Niby banalne i oczywiste, ale jak każde pytanie tego rodzaju, po namyśle takie nie jest.

Wydawało mi się najpierw, że rzeczywistość jest najszerszym pod względem zakresu (albo jednym z najszerszych) możliwym pojęciem. Że można ją porównać do pojęcia-pudełka, w którym wszystko się dzieje. Dalej, że poszczególne obiekty rzeczywistości wykazują różne stopnie organizacji. Obiekty to można uszeregować według poziomów, na przykład: atom, cząsteczki, życie. Można to zrobić bardziej szczegółowo, ale chodzi o samą zasadę. Czy sama rzeczywistość, jest ostatnim szczeblem takiego ciągu?

Chodzi mi o to, czy z tego, że każdy obiekt w rzeczywistości wykazuje jakiś stopień organizacji, można wyciągnąć wniosek, że sama rzeczywistość jest jakoś zorganizowana. Myślę, że byłby to wniosek nieuprawniony. Mam na myśli to, że pojęcie to ma charakter pewnych ram, w których coś się rozgrywa. Ale same te ramy niczemu nie podlegają. Rzeczywistość nie jest przedmiotem, lecz pewną abstrakcją. Pojęcie, które ma znaczenie, ale niczego konkretnie nie oznacza. Wszystko ma w niej swoją organizację, ale sama nie wykazuje organizacji. Wszystko dzieje się w rzeczywistości, ale sama rzeczywistość się nie dzieje i niczemu nie podlega.

Byłaby więc rzeczywistość czymś na kształt pudełka, w którym wszystko się dzieje. Tyle tylko, że jeśli ten rzeczownik zmienić w przymiotnik, wyjdzie na jaw coś nowego. Zamieńmy rzeczywistość na określenia rzeczywisty, czy realny. Zwykło się dzielić niekiedy obiekty na realne i nierealne. Na co dzień czasem mówimy na przykład, że coś jest naprawdę i coś tak naprawdę nie istnieje. Skoro jest coś realnego i coś nierealnego, to rzeczywistość przestaje być najszerszym zakresowo pojęciem. Przestaje być pudełkiem. Bo obok niej jest również coś nierzeczywistego i jakaś „nierzeczywistość”.

Mamy więc obok siebie rzeczywistość i nierzeczywistość. Ciekawe jest teraz pytanie, skąd wiemy, co jest co? Co jest w rzeczywistości (jest rzeczywiste), a co takim nie jest (jest nierzeczywiste)? Wyrazem tego rozstrzygnięcia (że coś jest rzeczywiste) jest tak zwany sąd egzystencjalny. Ma on postać „A jest”. Gdzie za „A” można wstawić dowolny obiekt. Wyrażając ten sąd, daję wyraz przekonaniu, że A jest, czyli A istnieje naprawdę, realnie. To znaczy, że jest rzeczywiste. Ale skąd ja to wiem? Na jakiej podstawie mogę tak uczynić?

Odpowiedzi tutaj są różne, to oczywiste. Nie będę tutaj ich rekonstruował. Raczej zwrócę uwagę na jedną rzecz. W filozofii Tomasza z Akwinu sąd egzystencjalny pojawia się na początku całego procesu poznawczego. Mówiąc o czymś, że coś jest takie lub inne, wyrażamy również przekonanie, że to coś istnieje. Na ogół w codziennym postępowaniu nie zdajemy sobie z tego sprawy. Ale sąd ten jest czymś pierwszym. Najpierw stwierdzamy samo istnienie danej rzeczy (często nieświadomie), a dopiero później mówimy, jakie ta rzecz ma cechy.

Nie da się jednak sprowadzić istnienia do własności danej rzeczy. Jeśli coś istnieje, to posiada jakieś cechy. Zgodnie z prawami logiki zależność ta jednak nie działa w drugą stronę. Z tego, że coś posiada jakieś cechy nie wynika, że to coś istnieje. O obiektach wymyślonych można przecież swobodnie rozmawiać. Ale z tego nie wynika, że one istnieją.

Skąd więc wiemy, że coś istnieje realnie, a skąd, że coś jest tylko wymyślone? Skoro istnienie nie jest sprowadzalne do cech, to jedynie można odpowiedzieć krótko, że po prostu to wiemy.

Grzegorz Pacewicz

Fot. deletem3, Flickr (CC SA)