Rzucanie w palenie

smoke_450.jpg

Czy trucie samego siebie jest czymś złym?

W ubiegły czwartek przypadł Światowy Dzień Rzucania Palenia Tytoniu. Akcja bardzo chwalebna, bo wiadomo do czego palenie tytoniu (z reguły chodzi o palenie papierosów, ale nie tylko) prowadzi. Z niepaleniem mam jednak pewien problem, powiedzmy teoretyczny. Stąd kilka uwag na marginesie tej akcji.

Dlaczego rzucać palenie? Wiadomo – bo choroby, kłopoty z oddychaniem, trucie innych naokoło i tak dalej. Tkwi tu pewien haczyk – czy trucie samego siebie jest czymś złym? Zapewne większość z nas odpowie, że tak, to coś złego. Ale dlaczego tak jest? Bo sobie szkodzę? A czy jako istota wolna sam sobie w swojej wolności szkodzić nie mogę? Mogę oczywiście. Co więcej mogę nawet wykazywać, że palenie „coś” mi daje, i że w związku z tym „czymś” warto ponieść cenę, jaką są straty zdrowotne i zwiększone ryzyko zapadnięcia na ciężkie choroby. Moja wolność i mój wybór.


Czy w paleniu jest coś nieracjonalnego? Wszystko zależy od definicji racjonalności. Jeśli przez racjonalność rozumieć adekwatność środków do celów, to jeszcze jest bezpiecznie. Cele bowiem w takim podejściu nie poddają się racjonalnemu definiowaniu. Jeśli więc moim celem jest zdrowe życie to środkiem będzie niepalnie i unikanie palaczy. Ale jeśli celem tym jest na przykład doznawanie przyjemności, którą mogę znajdować w paleniu, to środkiem do tego celu będzie palenie – dobrych papierosów, albo mocnych, a jeszcze lepiej palenie fajki.

Jeśli jednak uznać, że uczucia, pragnienia i cele, jakie sobie stawia człowiek, poddają się racjonalności – mogą być lub nie być racjonalne – to w tym momencie robi się naprawdę niebezpiecznie. Pisał o tym swego czasu Isaiah Berlin w „Dwóch esejach o wolności„. W takim wypadku palacz może być traktowany jako osoba nieracjonalna, a może nawet niepoczytalna. Wobec tego, można mu narzucać wszelkiego rodzaju ograniczenia i przymuszenia, by przestał palić. Wszystko w imię rzekomej troski o jego zdrowie (i dobro, którego on teraz nie jest w stanie rozpoznać), ale w praktyce z pogwałceniem jego godności i wolności. W prostej linii takie rozumowanie prowadzić będzie do totalitaryzmu, który niebezpieczny jest nawet w sprawach tak godnych pochwały, jak tytułowa akcja. Efektem byłby pewnie całkowity zakaz produkcji, sprzedaży i palenia tytoniu, co pewnie skończyłoby się tak, jak czasy prohibicji w Stanach Zjednoczonych.

Dlatego sądzę, że słusznie wszelkie zakazy palenia idą po zupełnie innym sposobie myślenia. Według klasycznego rozumienia wolności granicą wolności jednego człowieka, jest wolność drugiego. Stąd sensowny jest zakaz palenia w miejscach publicznych, skoro paląc, nieświadomie też truję innych, czyli naruszam ich wolność. Dalej myślę, że rozsądne są wszelkie akcje uświadamiające skutki palenia – w końcu co to za wolność, kiedy nie wiadomo między czym, a czym wybierać. Wreszcie zakaz sprzedaży papierosów dla niedorosłych, ponieważ możliwości wyboru dzieci i młodzieży są ograniczone. Niestety póki co ten przepis jest martwy.

W tym sposobie myślenia nie znajduje jednak usprawiedliwienia wysoka cena produktów tytoniowych. Bierze się ona ze świadomej polityki państwa, które przez cenę między innymi chce ograniczyć ilość palaczy i zachęcić do niepalenia. W imię oczywiście wiedzy o tym, co jest dobre, a co złe dla obywatela. Ale nawet na ten rys totalitaryzmu w sumie jestem w stanie się zgodzić – w imię wspominanej ostatnio niekonsekwencji.

Grzegorz Pacewicz

Fot. Shockie, Flickr (CC BY SA)