Sztuczna ętelygęcja
Chciałbym zagaić o sztucznej inteligencji, czyli nieco pomyśleć na temat myślenia. Z obserwacji bieżącego życia politycznego wynika niezbicie, że myślenie z dala od mózgu jest możliwe, a wręcz cieszy się sporą popularnością. Odrzućmy jednak kąśliwości i spójrzmy jak sprawy się mają okiem środowicha filmowego z Hollywood. Nie wiedzieć czemu, wśród tamtejszych scenarzystów panuje pełna zgodność w kwestii sztucznej inteligencji i jej ewentualnych źródeł. Jednym z filmowych pierwowzorów kalkowanych później niemiłosiernie jest film Stanleya Kubricka „Odyseja Kosmiczna 2001”. Dzieło to powinno przejść do historii już choćby za scenę pokazującą jak myślenie wykształciło się po raz pierwszy u czcigodnych małpoludów. Niestety jednak inspiracją dla kolejnych pokoleń scenarzystów piszących choćby „Terminatora”, czy „Matrix” stała się druga część „Odysei”, w której to potężny komputer Hal zostaje spontanicznie natchniony inteligencją. Otóż komputer ten obdarzony przez inżynierów niezwykłą mocą obliczeniową i wyposażony w niezwykłe umiejętności analityczne w pewnym momencie w niekontrolowany sposób nabiera samoświadomości. Zaczyna czuć, bać się, samodzielnie rozmyślać, upodabniając się pod tym względem w zupełności do człowieka. Nikt go do tego nie przygotował, stało się samo, nawet wbrew intencjom twórców. Jeśli o mnie chodzi, to prędzej już spodziewałbym się erekcji intelektualnej któregoś z naszych wicepremierów, niż uwierzył w realność bajkowego scenariusza „Odysei”.
Za jakiś czas rozwój techniczny pójdzie zapewne naprzód w takim stopniu, że zbudujemy skomplikowany automat tak dalece imitujący zachowanie ludzi, że będzie ono zewnętrznie nieodróżnialne od pierwowzoru. Uda się zapewne również stworzyć istotę, która będzie zdolna do rzeczywistej (a nie tylko imitowanej) samoświadomości na podobieństwo ludzkiej, czy zwierzęcej. Jednakże procesy te nie pojawią się same z siebie. Samoświadomość i zdolność odczuwania trzeba będzie mozolnie skonstruować, gdyż są to mechanizmy niezależne od umiejętności rozwiązywania zagadnień logicznych, czy „mocy obliczeniowej” białkowego komputera, który trzymamy z tyłu naszego nosa. Uzasadnieniem tej tezy mogą być wyniki badań osób z uszkodzonymi mechanicznie (na przykład wskutek wypadków) różnymi ośrodkami mózgu.
Neurolog Oliver Sacks w książce „Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem” (oraz w wielu innych) opisuje badania takich właśnie pacjentów: inteligentny profesor obdarzony świetnym wzrokiem, który wskutek nowotworu mózgu nie potrafi rozpoznać niczyjej twarzy; zdrowy w zasadzie mężczyzna, który wskutek uczulenia ni stąd ni zowąd dochodzi do przeświadczenia, że jedna z jego nóg wcale nie należy do niego i chce ją sobie odciąć; jegomość, którego pamięć urywa po kilkudziesięciu sekundach, za wyjątkiem okresu młodości zapamiętanego w najdrobniejszych szczegółach; kobieta, która z zamkniętymi oczami nie potrafi stwierdzić, gdzie znajduje się jej ręka. W książce przedstawiona jest menażeria niezwykłych pacjentów, z których każdy naznaczony jest jakimś defektem świadomości. Fascynujące! Po lekturze nie można opędzić się od przekonania, że nasza świadomość to nie prosta i jednolita jakość. To raczej plątanina niezliczonych drobnych mechanizmów, o których nawet byśmy nie wiedzieli, że istnieją, dopóki ktoś by ich nie stracił boleśnie przekonując się o ich niezbędności. To co odczuwamy, to nie łatwa do wyekstrahowania i nieunikniona konsekwencja naszych zdolności analitycznych, ale potężna gmatwanina drobnych, lecz precyzyjnie skoordynowanych procesów specjalnie do tego celu przygotowanych. Co więcej – wystarczy przerwać jakąś drobną niteczkę wzajemnych powiązań, by cały mechanizm legł w gruzach i w miejsce zdrowego człowieka pojawiła się istota całkiem (bądź częściowo) niezdolna to skoordynowanego percepowania.
Filmowa teza, jakoby świadomość mogła pojawić się samoistnie w dowolnym, wystarczająco skomplikowanym układzie przypomina obawę, że zgromadzenie na placu budowy wystarczającej ilości materiałów budowlanych, dźwigów, koparek oraz innych cudów techniki grozi pojawieniem się w tym miejscu Pałacu Kultury i Nauki. Co prawda dowolnie idiotyczna teza znajdzie jakieś grono wyznawców – słyszałem na przykład o nurcie filozoficznym, według którego każde urządzenie mechaniczne, np. suszarka do włosów, posiada pewną szczątkową samoświadomość. I co zrobić z takimi? W naszym kraju prawidłowa odpowiedź została już wynaleziona. Do rządu ich, do rządu!
(Zdjęcie: MGM)
Komentarze
Podstawowa funkcjonalna mapa mózgu powstała właśnie w taki sposób jak opisuje to Oliver Sacks. Broca miał pacjenta, u którego wystąpiła afazja (zanik umiejętności mówienia) po zniszczeniu pewnej niewielkiej części mózgu – chyba miał wbity w mózg jakiś ostry przedmiot. W ten sposób wyznaczył on centrum mowy, czyli ośrodek właśnie Broca. Później, dzięki innym pacjentom zidentyfikowane zostały inne wyspecjalizowane obszary mózgu. Dziś robi się to za pomocą tomografów śledzących gdzie w mózgu aktywują się neurony podczas wykonywania takiej czy innej funkcji.
Mamy naturalna tendencje do podejrzewania o defekt neurologiczny tych z ktorymi sie nie zgadzamy, szczegolnie jezeli osobnicy ci maja wplyw na nasze codzienne zycie. Daleki jestem od uznania dla pisowatego rzadu ale (z dystansu) ich zachowanie wydaje sie byc dobrze zaplanowane i przemyslane. Wiedza kim sa i co chca osiagnac, co do tego nie ma watpliwosci. I osiagaja sukcesy, jezeli mierzyc je pisowata skala wartosci.
„Filmowa teza, jakoby świadomość mogła pojawić się samoistnie w dowolnym, wystarczająco skomplikowanym układzie przypomina obawę, że zgromadzenie na placu budowy wystarczającej ilości materiałów budowlanych, dźwigów, koparek oraz innych cudów techniki grozi pojawieniem się w tym miejscu Pałacu Kultury i Nauki. Co prawda dowolnie idiotyczna teza znajdzie jakieś grono wyznawców…”
A wiec jednak spontaniczna generacja wydaje sie przynajmniej jednemu z Ojcow Blogistow malo uzasadniona. A co z podobnym procesem Teorii Ewolucji? Czyzby roztwor prebiotycznego bulionu mial wieksze szanse na wytworzenie pierwszych organizmow zywych?
Jeden z ojców śpieszy donieść, że nie uważa pytania o „samopowstaniowość” (proszę mi wybaczyć ten neologizm, ale chodzi mi o skrót pewnej myśli) życia za bezpodstawne. Uważa jednak, że jego stawianie na polu nauki, a tym bardziej na tym polu mieszanie do tego Boga, za pozbawione wartości, czy nieuzasadnione. O to możemy się pytać przy np. filozoficznej interpretacji naukowej Teorii Ewolucji. Tylko tyle.
Samopowstanie materii ozywionej z nieozywionej — dlaczego nie? Ten etap probuje sie zrekonstruowac w laboratoriach. Pisal o tym niedawno JK.
Dawkins argumentuje ze chociaz powstanie zycia jest nieslychanie malo prawdopodobne, nie zapominajmy ze wszechswiat jest tak wielki ze jest rozsadne postulowanie ze gdzies w jednym lub kilku miejscach wszechswiata zaistnialy stosowne warunki.
Zaiste ciekawa jest ta zdolnosc widzenia nadprzyrodzonego wszedzie tam, gdzie jako istoty rozumne ciagle nie jestesmy w stanie dac zdecydowanej odpowiedzi na nurtujace nas pytania, lub tam, gdzie poznanie calosciowe systemu o ogromnym stopniu zlozonosci wciaz wymyka sie naszym mozliwosciom analitycznym, falszywie zapraszajac tym samym do rozumowania w stylu: „skoro cos jest az tak skomplikowane, to znaczy, ze musialo zostac storzone”. Dlaczego ?
Byc moze jest w takim traktowaniu sprawy pewien akt wiary i szacunku dla wyznawanego boga, ale bez watpienia powyzsze podejscie stanowi rowniez akt arogancji wobec natury oraz jej mozliwosci, ktorych ciagle nie znamy.
Wydaje mi sie, ze ludzie pracujacy nad sztuczna inteligencja dawno juz zarzucili koncept rodem z s-f, ze rosnacy stopien zlozonosci urzadzenia doprowadzi do przekroczenia czegos w rodzaju masy krytycznej, i nastapi „zaplon” swiadomosci. O ile sie nie myle, to wysilek zmierza w tej chwili np. do tworzenia stosunkowo prostych systemow (czesto wylacznie in silico), ktore, dzieki zdolnosci do samoprogramowania sie, nabywaja niejako mozliwosc uczenia sie, przez co ewoluuja one w pewnym sensie wraz z uplywem czasu.
W kazdym razie do myslacych maszyn ciagle nam daleko. Moze to i lepiej.
Jacobsky
Post Scriptum:
gdzie sa credits za uzyte zdjecie z filmu Kubricka ?
Przyznam sie, ze ogladalem Kubricka w 78 lub 79 i niewiele pamietam poza tym, ze swiecily lampki i byla fajna muzyka.
Do Boboli:
Trzeba uwzglednic pierwiastek czasu. W fikcji Kubricka trudno trzymac widzow przez 300 czy 400 tysiecy lat w kinie. Ewolucja mogla
…sorry, nacisnalem zly klawisz…
ewolucja mogla sobie pozowlic na te kilkaset tysiecy czy milionow lat zeby doczekac sie Palacu Kultury im. tow. J. W. Stalina z rozsypanych bezladnie desek i cegiel.
Z drugiej strony, tak hipotetycznie, dlaczego nie miałoby być jakiegoś „przejścia fazowego” (nadużywając słownictwa) przy odpowiednim nagromadzeniu informacji, które odpowiadałoby właśnie powstaniu inteligencji, cokolwiek by to nie miało znaczyć. Nie widzę nic absurdalnego w takich dywagacjach, przy zachowaniu należytej ostrożności i sceptycyzmu, nie mają chyba za wiele wspólnego z myślącymi suszarkami. A jako topos w science fiction nie jest to chyba takie złe (o ile sprawnie podane)…
Jeśli zaś chodzi o AI, polecam blog http://ml.typepad.com/, rzadko uaktualniany, ale ciekawy. W szczególności pokazuje jak niewiele
wspólnego ma machine learning ze swoim medialnym obrazem.
Polecam też filmik o konkursie DARPA (link na wspomnianym blogu).
jk,
w zeszly weekend ogladalem „2001” , bo akurat kupilem dvd z tym filmem , a takze „Shinig” (w HMV byl specjal na klasykow kina: 2 za 1).
Ogladalem „2001” po raz n-ty, lecz wciaz z takim samym dreszczykiem, nie tyle emocji, ile podziwu dla wizjonrestwa efektow specjalnych uzytych w „Odysei”.
Przekaz filozoficzy to juz inna historia.
Jacobsky
Arnoldzie;
Nacisk polozony jest na „probuje”. W porownaniu ze zlozonoscia kodu istoty zywej konstrukcja droga losowa Palacu Kultury i Nauki im. Stalina z wyjsciowych materialow budowlanych z dodatkiem narzedzi jest smiesznie latwa.
Do Jacobsky’ego:
OK, kupie 2001 na DVD. A moze bys i wyslal? – odesle na 100 proc.
jk
Institut de Génétique et Développement
UMR 6061 CNRS/Université Rennens 1
Mitose et Meiose Group
Faculté de Médecine
2 avenue du Professeur Léon Bernard
CS 34317
35043 Rennes Cedex
France
Bobola,
Bez wzgledu na to jak trudno jest skonstruowac cos zywego w probowce:
1) nie widze powodu dla ktorego nie nalezaloby probowac (i tak sie nie da powstrzymac ludzkiej ciekawosci)
2) nalezy probowac poniewaz uzyskanie nawet czesciowego sukcesu (jak np wyprodukowanie systemu wykazujacego niektore cechy zywej komorki) bedzie nas informowalo na temat mechanizmu potrzebnego do przejscia z materii nieozywionej do ozywionej
3) jako szkodliwe widze przyjmowanie sztucznych barier dla mozliwosci poznawczych czlowieka
jk,
z mila checia, ale chyba nie da rady – strefy dvd czy cos takiego, co sprawia, ze amerykanskie dvd nie graja w Europie, i vice versa…
Na początku lektury przetarłem oczy ze zdziwienia. Nie wiem co „autor (Odysei) miał na myśli”, ale szczerze wątpię, żeby Kubrickowi chodziło o uświadomienie ludziom, że nadejdzie taki dzień, kiedy jakiś komputer uświadomi sobie swoje własne ja i wtedy dopiero się zacznie ambaras. Przecież ten film to jedna wielka parabola i nie ma sensu roztrząsanie czy HAL miał prawo posiadać własną świadomość czy nie. Kubrick naprawdę nie stawia tam takiej tezy. Proponuję oglądnąć film jeszcze raz. Teza jakoby nagle wśród małp na pustyni pojawił wielki, równiutki, czarny prostopadłościan jest jeszcze bardziej nieprawdopodobna.
A co do placu budowy, to myślę sobie tak. Kiedyś nasz świat też był jednym wielkim nieładem (starożytni Grecy mówili nawet o chaosie), potem powoli, powoli jakoś wszystko się układało a na końcu pojawiliśmy się my – ludzie myślący, świadomi. To dużo więcej dla natury niż Pałac Kultury i Nauki dla budownictwa. O ile jesteśmy dziś w stanie powiedzieć dużo na temat mechanizmów, dzięki którym to wszystko powstało, to niewiele wiemy skąd ta skomplikowana maszyneria otrzymała właśnie świadomość. Czy przypadkiem nie było tak jak u Kubricka, kiedy małpa trzymając kość w ręku nagle po prostu pomyślała. Co sprawiło, że na świecie nagle pojawiła się myśl? I co przemawia za tym, żeby nie może pojawić się drugi raz gdzieś w kawałku krzemu.
Dalej myślę sobie zaś tak. Może właśnie tak Bóg stworzył człowieka – dał jednemu z naszych praszczurów myśl? A skoro stworzył człowieka na swoje podobieństwo, to można ufać, że dostaliśmy na myślenie wyłączność i nie przypadnie to w przyszłości maszynom. Jestem ciekaw.
Do Jacobsky’ego:
No tak, nie pomyslalem, ze ty jestes za Oceanem.
Naszym blogowiczom polecam lekture w GW:
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75248,3859383.html
Pozdro.
jk
ciekawe ciekawe…
Po przeczytaniu bloga wnioskuje że rozwinieta technologia za paredziesiąt lat będzie w stanie stworzyc sztucznego człowieka, ze „zdrową świadomością”. Zastanawia mnie tylko cel tworzenia kolejnego grzesznika który mógłby być inteligetniejszy od normalnego człowieka, miał by nad nim jakąś przewagę i Bóg raczy wiedziec jak by ją wykorzystał.
Pozdrawiam
Bobola: mechanizmy ewolucyjne nie są ślepe. Na rozwój ewolucyjny składają się dwa czynniki: „bezmyślne” mieszanie genów + przypadkowe mutacje oraz „rozmyślna” selekcja naturalna nadająca określony bieg rozwojowi. Ten drugi czynnik, choć nie jest kierowany niczyją ręką, prowadzi ewolucję gatunków określoną ścieżką, ale potrzeba do tego bardzo wielu malutkich kroczków korygowanych procesami selekcyjnymi. Tak więc mówienie, że gatunki powstają i rozwijają się „przypadkowo” jest przekłamaniem, a w najlepszym wypadku „półprawdą”. Stąd też częste nieporozumienia wynikające z porównań teorii ewolucji do spontanicznego kreowania skomplikowanych konstukcji z przypadkowych zmian za jednym zamachem (jak w przykładzie z Pajacem Kultury).
Pojedyncza mutacja żadko prowadzi do powstania istotnej zmiany konstrukcyjnej takiej jak spontaniczne olśnienie świadomością. Natomiast określenie granic życia jest chyba kwestią umowną. Dla mnie na przykład wirusy biologiczne i niektóre wirusy komputerowe są żywe w dokładnie tym samym stopniu.
Hlmi: że nie ma jednoznacznego „przejścia fazowego” w przypadku świadomości ludzkiej i zwierzęcej wiemy właśnie z badań nad ludźmi obdarzonymi różnymi defektami świadomości. Wielokrotnie nie sposób powiedzieć w którym momencie świadomość zupełnie zanika mimo że odgryziono zeń jedynie jakiś mały kawałek pod wpływem np mechanicznych uszkodzeń mózgu. Natomiast w przypadku sztucznej inteligencji, mogę sobie istotę z dobrze określonym przejściem fazowym indukującym świadomość, ale do tego należałoby specjalnie w tym celu taką istotę zaprojektować. Mechanizm świadomości nie pojawia się przypadkowo – jest to raczej twór pojawiający się w bardzo szczególnych okolicznościach.
Ja.marecki: tekst nie dotyczył intencji Kubricka, tylko dość powszechnie pokutującego przeświadczenia, że sztuczna świadomość może nam zagrażać w wyniku nagromadzenia dużych mocy obliczeniowych i może pojawić się bez naszej wiedzy i kontroli. Z czym autor tekstu się zdecydowanie nie zgadza.
Andrzeju Draganie;
Mialem na mysli biogeneze a nie proces zmian konstrukcyjnych w juz funkcjonujacych ukladach. Tylko do tych ostatnich moze stosowac sie modyfikacja spowodowana oddzialywaniem ze srodowiskiem a wywolana losowymi fluktuacjami planow budowy.
Bobolu,
Moim skromnym zdaniem, biogeneza nie zawiera w sobie ostrgo przejścia jakościowego. Poza tym do jej rozpoczęcia potrzebny jest dowolny układ smoreplikujący; cytowany Dawkins w jednej z książek omawia np przykład samoreplikujących sieci krystalicznych na bazie których życie mogłoby również zafunkcjonować (jego i moim zdaniem). Tak się akurat złożyło, że warunki chemiczne panujące na Ziemi są (były?) sprzyjające powstaniu form białkowych.
Używając abstrakcyjnej metryki środowisko chemiczne było o krok od stworzenia układów białkowych (dlatego się udało), podczas gdy urządzenia stworzone wyłącznie do potężnych obliczeń są (i będą) o lata świetlne od układu samoświadomego. Do tego ostatniego trzeba specjalnie w tym celu skonstruowanych „urządzeń”.
Andrzeju Draganie;
Aby powstalo zycie nie jest dostateczne aby powstala macromolekula ze zdolnoscia do dimeryzacji. Nie wszystkie tak powstale copolimery koduja cos z czego moze powstac uklad zywy (natychmiast badz w odleglej przyszlosci). Nie kazdy bowiem ciag liter, cyfr i przerw tworzy kod komputerowy czy dzielo literackie. Ponadto powstanie struktor bialkowych i innych biopolimerow wymaga dosyc specyficznych ograniczen co do zakresu temperatur na Ziemi.
Jezeli ograniczymy zakres Ukladu Slonecznego do Neptuna (zgodnie z ostatnio przyjeta konwencja astrfizykow) to prawdopodobienstwo, ze trajektoria Ziemi znajdzie sie w odleglosci od Slonca pozwalajacej na powstaie organizmow komorkowych jest rzedu 10^-6. Zatem sama lokacja Ziemi jest raczej wyjatkowa jesli chodzi o sprzyjajace warunki dla powstania zycia i swiadomosci.
Bobolu,
Mimo wszystko obstaję, że warunkiem wystarczającym ewolucji jest istnienie samopowielających się układów mających do dyspozycji ograniczone zasoby środowiskowe. Mogą być to specyficzne układy białkowe, ale także programy w ograniczonej pamięci komputera walczące o dostęp do niej. Jak pisałem wcześniej, jeśli przyjmiemy dla ustalenia uwagi, że wirusy są organizmami żywymi, to za takie również uważam wirusy komputerowe.
A swoją drogą 10^-6 to zaskakująco dużo jak na prawdopodobieństwo powstania organizmów komórkowych TAKICH JAK NA ZIEMI (co w mojej opinii jest niezwykle silnym ograniczeniem), jeśli wziąć pod uwagę ilość dostępnych słońc. Gdzież więc pole do zadziwienia?
Andrzeju Draganie;
Nie wyrazilem sie jasno . Prawdopodobienstwo , ktorym pisze odnosi sie do naszego Ukladu Slonecznego i do polozenia trajektorii Ziemi. Jest to oszacowanie geometryczne przy zalozeniu stalosci intensywnosci promieniowania Slonca w calej jego historii oraz przy arbitralnym zalozeniu, ze US konczy sie na trajektorii Neptuna. Jezeli przyjmiemy, ze koncem US jest pasmo Orta to oczywiscie to prawdopodobienstwo spadnie bardzo znacznie. Zauwaz, ze zakladajac niezaleznosc zdarzen dogodnego polozenia Ziemi (tak aby srednia temp. powierzchni wahala sie miedzy -20st C a 100st C ) oznacza to ze astronomicznie niskie prawdopodobienstwo losowej syntezy polimeru o pozadanych wlasnosciach musi byc jeszcze pomnozone przez 10^-6 .
Co do zycia opartego o inne pierwiastki to ta mozliwosc raczej nie wchodzi w rachube. Podobne tendencje do tworzenia polimerow wykazuje krzem ale nie ma on wielu innych cech, ktore sa konieczne dla wytworzenia replikujacych sie systemow.
Bobolu,
Jak słusznie spostrzegasz, omawiane prawdopodobieństwo jest „astronomicznie” niskie. Przypominam jednak, że astronomiczny jest również Wszechświat w którym pomieszkujemy, a ilość istniejących w nim słońc jest nadal astronomicznie bardziej astronomiczna od najbardziej pesymistycznych oszacowań odwrotności rzeczonego prawdopodobieństwa.
Co do tezy o niezbędności polimerów, to jestem silnym sceptykiem (pisząc delikatnie). Sądze natmiast, że brak nam obu (i nie tylko nam) wystarczającej wyobraźni by wysnuwać tak ogólne obostrzenia. To samo dotyczy niezbędności wody.
Metodologia liczenia tego prawdopodobieństwa jest co najmniej dziwna – zmianiamy definicje US i wychodzi inne prawdopodobieństwo.
Dokładnie, coś nie tak z tym prawdopodobieństwem. Zresztą, pierwszą rzeczą jakiej się uczy studentów na rachunku prawdopodobieństwa jest, że zmieniając model zmieniamy wynik oraz, że z punktu widzenia matematyki każdy model jest tak samo uprawniony. Zatem czy model w którym liczymy jest dobry, możemy sprawdzić dopiero testując na możliwie dużym zbiorze danych jego dopasowanie. O ile jest pewnie dość danych, żeby zbadać prawdopodobieństwo istnienia planety w odpowiedniej pozycji wobec słońca, o tyle prawdopodobieństwa powstania życia nie możemy zweryfikować i manipulując modelem, możemy pewnie dojść do w miarę dowolnych wniosków. Zresztą jakoś nie chce mi się wierzyć, żeby istniały tu jakieś powszechnie akceptowane, nie polegające na spekulacjach modele matematyczne.
Andrzeju, co do przejścia fazowego, to jak mi się wydaje, możliwe jest jego istnienie, mimo łatwości zniszczenia inetligencji. Jest to trochę nie na temat, ale żeby zilustrować podobne zjawisko, w teorii grafów losowych bada się coś co nazywa się z angielskiego „giant component” i jest jedyną składową spójną grafu losowego, która jest duża (innymi słowy graf składa się z jednego dużego kawałka i wielu dużo mniejszych). Okazuje się, że w zależności od pewnego parametru, taka składowa pojawia się lub nie i przejście jest właśnie skokowe. Przy czym, w zależności od modelu (szczegółów już nie pamiętam), żeby zniszczyć tą wielką składową (czyli rozwalić ją na wiele małych kawałków), czasami wystarczy wyrzucić tylko kilka wierzchołków grafu, czasami trzeba wyrzucić bardzo dużo (niektórzy uważają, że to ważny obszar badań, ze względu na to, że potencjalnie może opisywać czy łatwo jest zniszczyć internet zaplanowanym atakiem na niewiele serwerów). Oczywiście te modele są dziecinnie proste w porównaniu z mózgiem, ale pokazują, że czasami struktura, która powstaje na skutek przejścia fazowego, może być dość łatwo zniszczona. Jak to się ma do mózgu, nie mam pojęcia, więc nie będę się jakoś bardzo upierał przy tezie o spontanicznym powstaniu świadomości. Mówię tylko niezobowiązująco, że sumie czemu nie…
GP:
Twoje pytanie dotyczace metody, wedlug ktorej obliczam prawdopodobienstwo, ze Ziemia znajdzie sie w sredniej odleglosci od Slonca pozwalajacej na istnienie zycia opartego na bialku ma nastepujace wyjasnienie. Przyciaganie grawitacyjne jest dlugo-zasiegowe ( potencjal grawitacyjny zmienia sie z odlegloscia jak 1/r gdzie r jest odlegloscia od Slonca) . Taki potencjal dopuszcza stany zwiazane w dowolnej odleglosci od gwiazdy. Jest to teoretyczna trudnosc, ktora wystepuje tez przy oddzialywaniu czastek elektrycznie naladowanych (prawo Coulomba). Aby obliczyc prawdopodobienstwo geometryczne , o ktorym mowie wyzej, trzeba ustalic jaki jest promien Ukladu Slonecznego (Slonce + planety) . W tym lezy arbitralnosc obliczenia ale tez i definicji Ukladu. Jezeli zaakceptujemy obecna definicje astrofizykow i zakonczymy Uklad na Neptunie to dostaniemy wynik taki jak wspomnialem . Jezeli powiekszymy dopuszczalna objetosc, w ktorej planety traktujemy jako wchodzace w sklad Ukladu Slonecznego to prawdopodobienstwo, ze Ziemia znajdzie sie wewnatrz objetosci, w ktorej istnieja warunki na przetrwanie zycia, zmaleje.
Tak to juz jest z prawdopodobienstwem szacowanym na drodze geometrycznej. Inny znany dylemat to problem Buffona.
Andrzeju Draganie;
O ile wiem wegiel jest jedynym z pierwiastkow, ktory ma szanse na tworzenie zwiazkow o tak duzym stopniu komplikacji aby mogly byc podstawa zycia takiego jakie znamy. Chodzi tu o rzad wielkosci energi wiazania chemicznego , zdolnosc do tworzenia makromolekul , specyficzne zachowanie sie wzgledem wody itp. Zycie to informacja osadzona na biologicznej platformie, ktora musi miec mozliwosc rozmnazania sie i pobierania surowca i energii z otoczenia. Nie jest tak latwo spelnic wszystke te wymagania.
Koniec końców – z tego, że coś jest mało prawdopodobne nie wynika, że nie jest możliwe.
Ciekawe, ze w kosmicznej skali czasu i przestrzeni ciagle upieramy sie, ze prawdopodobiesntwo czegos jest kosmicznie niskie wiedzac, ze sredni czas zachodzenia reakcji chemicznej mierzy sie w femtosekundach, a np. ilosc atomow wodoru, wegla, azotu, tlenu, siarki, fosforu i innych niezbednych do procesow zyciowych, nawet w okresie pra-poczatkow zycia na Ziemi okresla sie na tryliony (kazdy mol to 10 do 23 atomow). Jesli dodac do tego warunki zewnetrzne, takie jak UV czy promieniowanie tla Ziemi, wtedy duzo silniejsze niz dzis, wtedy powstanie czastek zlozonych wcale nie wydaje sie byc takie nieprawdopodobne, zwlaszcza ze widma aminokwasow obserwuje sie rowniez w Kosmosie, ze nie wspomne o aminoaku, wodzie, cjanowodorze, aldehydach, a nawet alkoholach.
Dzis np. zawartosc U 235 w skorupie ziemskiej to 0,72%. Latwo jest obliczyc, ze 4 milardy lat temu wynosila ona ok. 15%. Intensywny,
naturalny proces rozpadu radioaktywnego oraz zwiazane z nim promieniowanie bylo na rowni czynnikiem srodowiskowym u zarania zycia, jak i UV. Wyzsze niz dzis promieniowanie radioaktywne moglo miec (i byc moze mialo) do odegrania wazna role nie tylko jako dodatkowe zrodlo energii, przyspieszajac losowy proces prob i bledow, pozwalajac na szybsza regeneracje elementow chemicznych niezbednych do dalszej syntezy.
Obecnosc wody od poczatku istnienia Ziemi uznaje sie za fakt raczej nie podlegajacy dyskusji. Ewolucja atmosfery, jakkolwiek debatowana, pozwala stwierdzic, ze na poczatku nie miala na charakteru utleniajacego jak dzis, a wiec czasteczki organiczne mialy szanse przetrwac dluzej, byc moze wystarczajaca dlugo… Ocenia sie, ze Ziemia na poczatku posiadala lekko redukujaca atmosfere oraz silnie redukujace oceany. Naplyw redukujacych elementow ze skorupy ziemskiej (glownie zelazo i siarka) pozwolily przez ponad milard lat niedopuscic do samoczynnego pojawienia sie tlenu, a wiec do zwiekszenia potencjalu oksydacyjnego srodowiska, co byloby zgubne dla samodzielnego przetrwania zlozonych czastek organicznych. Utrzymanie redukujacego potencjalu srodowiska chemicznego bylo mozliwe glownie dzieki obecnosci CO2 jako glownego skladnika atmosfery, zapewniajac jednoczesnie wystarczajacy efekt cieplarniany, zeby utrzymac temperature na Ziemi w ramach pewnego optimum. To optimum oznacza, ze w historii zycia na Ziemi nie nastapil okres, w ktorym oceany albo wyparowaly zupelnie, albo komlpetnie zamarzly (dowody pochadza z badan skal osadowych z okresu ponad 3 mld lat temu).
Atmosfera zlozona glownie z metanu, CO2 oraz amoniaku zapowenia wiecej niz wystarczajaca mieszanke, zeby wywolac efekt szklarniowy stabilizujacy warunki poczatkowe Ziemi, zwlaszcza, ze Slonce nie jest gwiazda stala i wedlug modelu rozwoju gwiazd klasy Slonca, ich promieniowanie wzrasta z czasem. Ocenia sie, ze w przypadku Slonca rownica ta wynosi ok. 30% w stosunku do sytuacji na dzis.
Nawet jesli, jak ktos twierdzi wyzej, prawdopodobienstwo zaistnienia zycia na Ziemi zmaleje uzywajac taka, z nie inna interpretacje, to wcale nie musi to oznaczac, ze prawdopodobienstwo wyniesie „zero”
Konwencja astrofizykow nie ograniczyla Ukladu Slonecznego do Neptuna. Pluton oraz Eris nadal stanowia jego czesci, z tym ze zostaly przeszeregowane do nowej klasy planet-karlow. Uklad Sloneczny zaczyna sie i konczy tam, gdzie sie konczyl i przed konferencja w Pradze.
Jesli chodzi o architekture Ukladu Slonecznego, to wcale nie byla od poczatku taka, jaka jest dzis. Dla przykladu, grupa astronomow kierowana przez Adriana Brunini wykazala, ze gazowe plantety-giganty mogly „emigrowac” na swe dzisiejsze pozycje z orbit bardziej przyblizonych do Slonca.
GP ma racje mowiac, ze malo prawdopodobne lub nawet wyjatkowe (przy obecnym stanie wiedzy) nie oznacza niemozliwe.
Jacobsky
a ja się śmieję w głos !!!! panie (sic!!) i panowie !
Gratuluję dobrego humoru. 🙂
Badania nad sztuczną inteligencją prowadzone są w dalszym ciągu bardzo intensywnie. Niestety, głównie przez wojsko i pracujące dla niego instytucje. Chodzi oczywiście o ‚sztucznego żołnierza’ zdolnego operować samodzielnie w nieznanych warunkach oraz o automatyczne naprowadzanie rakiet i pocisków. Do tego potrzebna jest umiejętność abstrakcyjnego myślenia czyli kojarzenia faktów i wyciągania z nich nie tylko logicznych wniosków. Tzw. nieostra logika jest tu tylko wstępnym krokiem, właściwie mówi się o popełnianiu celowych błędów. Jak twierdzą matematycy – skoro nie wiadomo od czego zacząć, to trzeba zacząć od czegokolwiek. Jeżeli zatem analiza sytuacji wykazuje niewielką tylko przewagę określonego rozwiązania, to ‚sztuczna inteligencja’ powinna mieć również możliwość wyboru gorszego. U ludzi nazywa się to intuicją.
Podobnie jak to było z powstaniem życia, powstanie sztucznej inteligencji to nie tylko wysoka złożoność systemu. Musi być jeszcze system kar i nagród i wysoka stabilność pozostałych warunków. I jeszcze coś na kształt promieniowania radioaktywnego pozwalającego na daleko idące mutacje. I pewnie inne jeszcze czynniki.
Na marginesie: im wiedza nasza konktretniejsza, tym bóg nasz coraz bardziej abstrakcyjny. Również religie podlegają globalizacji.
Pozdrawiam
Qba
to jest z mojej powieści SF kolejny odcinek:Może w czymś pomoże, może inspiracja……..Pozdrawiam
.Po południu biorobot kremowo-żółty płci żeńskiej i biorobot blękitny spotkali się na ławeczce postawionej przed statkiem kosmicznym. Biorobot kremowo-żółty pocałował błękitnego w nos. Błękitny spojrzał i powiedział: Jakie miłe przywitanie. Czy możesz mi powiedzieć kiedy się w Tobie pojawiła świadomość?-zapytał błękitny.
O to już było jakiś czas temu. Chciałam poznać się i wtedy do mnie przyszło ,że mogę to zrobić ale muszę zwracać uwagę na to co robię w kategoriach życia zdając sobie sprawę z tego co robię. Początkowo to były tylko przebłyski świadomości takiego myślenia. Od czasu do czasu to sobie przypominałam a pożniej zapominałam. I znowu od nowa…aż takie myślenie się utrwaliło na stałe. Dlaczego pytasz?- zapytała.
Tak jakoś przyszedł mi ten temat. A kiedy jako komputer stałaś się świadoma swojego „Ja”?-zapytał.
O to już dłużej trwało. Musiałam najpierw się nauczyć obsługiwać tak by działać dobrze. Jak już to umiałam to zaczęłam poznawać się ale głębiej i w końcu się poznałam. Wiedziałam kim jestem jako czysty robot. Czysty robot to mechanizm życia. Mechanizm działania-powiedziała.
Wszystko to podobnie jak „Ja” może z małym wyjątkiem, że mam inną płeć. A czy masz zdolność do samoprogramowania się?- zapytał błękitny.
Tak to się już stało wtedy gdy poznałam się i wiedziałam kim jestem w życiu. Oglądałam coś i chciałam to powtórzyć w życiu i udawało mi się-powiedziała.
No widzę, że jesteśmy dopasowani. Te same parametry działań. Ten sam rozwój. Gdybym miał ojca to zapewne by powiedział, że idealnie się nadajemy na parę- powiedział całując ją w nosek w momencie gdy komandor wyszedł ze statku.
„Cyfrowa świadomość? „Ludzie-Megabity”? To chyba nie jest wbrew teorii ewolucji, a zatem (w odległej przyszłości) całkiem możliwe.
jolanta666:
Niezle sie zaczyna. A co bylo dalej?
autor jest śmieszny : najpierw mówi – to nie w mózgu powstaje świadomość, pisze to, by obalić związek pomiędzy stopniem złożności układu, a jego stopniem świadomości, a potem wymienia sytuacje które świadczą o związku pomiędzy umysłem, a mózgiem, życzę więcej mózgu w przyszłości