Pacta sunt servanda
Nie znam się na prawie. Jestem w tej dziedzinie ignorantem. Dlatego nie potrafię zrozumieć dobiegających mnie z mediów informacji, wedle których politycy z radością i dumą oświadczaja, że Polska nie będzie przestrzegać prawa Unii Europejskiej, bo jest ono niezgodne z Konstytucją.
Ponieważ, jak stwierdziłem wyżej, o prawie, zwłaszcza europejskim czy konstytucyjnym, nie mam bladego pojęcia, żeby zrozumieć niezrozumiałą dla mnie sytuację spróbuję zbudować pewną analogię, przenieść trudną dla mnie do zrozumienia sytuację w jakąś inną przestrzeń, w obrębie której łatwiej mi będzie się poruszać. Jestem świadomy zawodności rozumowań per analogiam, ale nic lepszego mi do mojej tępej z prawniczego punktu widzenia głowy nie przychodzi. Jedyna dziedzina prawa (nie wiem, czy używam w ogóle dobrego określenia), której miałem okazję trochę liznąć, to prawo medyczne, a i to znam słabo.
Sytuacja wyjściowa wygląda następująco. Rzeczpospolita Polska lata temu zwróciła się o przyjęcie do Unii Europejskiej. Unia podała jej szereg warunków, które Polska musi spełniać, by zostać członkiem. Jednym z nich było przyjęcie prawa europejskiego. Polska zgodziła się i spełniła postawione warunki, dzięki czemu została członkiem Unii. Przez lata korzystała z przywilejów państw członkowskich, w szczególności z unijnych pieniędzy. Obecnie na poważnie traktuje się możliwość, że jednak stosowanie prawa UE jest niemożliwe z uwagi na niezgodność z Konstytucją.
Wyobraźmy sobie następującą sytuację (nie do końca zgodną z obowiązującymi w Polsce realiami prawa medycznego, by podtrzymać analogię, ale jako laik nic lepszego nie wymyślę). Kilku lekarzy zakłada spółkę. Umawiają się, że będą przyjmować pacjentów we wspólnej przychodni, z wypracowanych zysków wypłacając sobie równe pensje. Po kilku latach jeden z nich oświadcza, że tak właściwie to nie ma on prawa wykonywania zawodu (PWZ). W efekcie nie może dalej przyjmować pacjentów, prawo mu tego zabrania. W przeszłości działał w dobrej wierze, po prostu o tym nie wiedział, ale teraz otrzymał taką oficjalną informację. Jednakże podtrzymuje chęć uczestnictwa w spółce i informuje, że dalej będzie pobierał pieniądze. W końcu to nie on sam nadaje sobie PWZ.
Jak byśmy ocenili jego postawę? Inaczej mówiąc, na kim ciąży odpowiedzialność za zaistniałą sytuację? Otóż podejmując się leczenia osobnik ten musiał wykazać się posiadaniem PWZ. Na nim ciążyła odpowiedzialność załatwienia formalności. On dopuścił się czynu zabronionego. Mógł go popełnić świadomie (wiedząc, że nie ma PWZ, np. dopuszczając się fałszerstwa) lub nie (jeśli nie doszła do niego informacja, że mu np. PWZ odebrano). W każdym razie to on nie dopełnił ciążącego na nim obowiązku. Nie może teraz pracować z własnej winy. Czy możemy utrzymać jego wersję, że będzie dalej pobierać pieniądze? Nie, nie tylko nie dostanie pieniędzy za niewykonywanie pracy teraz, ale również w przeszłości zarobione pieniądze mu się nie należą (i może ponieść konsekwencje finansowe i nie tylko, zwłaszcza jeśli poradnia zostanie pozwana przez pacjenta bądź NFZ nie zwróci jej za wykonane świadczenia).
A pod jakim warunkiem możemy utrzymać wersję lekarza, że działał w dobrej wierze? Skoro pragnie dalej brać udział w pracy poradni, do czego się zobowiązał, należałoby oczekiwać od niego dopełnienia formalności związanych z odzyskaniem PWZ. Jak również przyjęcia odpowiedzialności za niewywiązanie się z umowy. Poniesienia konsekwencji. Także finansowych.
Nie trzeba bowiem mieć wielkiej znajomości prawa, by wiedzieć, że istnieją pewne prawne zasady starsze od naszych praw i konstytucji. Stara rzymska zasada, znana nawet takim jak ja ignorantom, mówi Pacta sunt servanda, umów się dotrzymuje.
Przenieśmy teraz te wnioski na pierwotną sytuację. O członkostwo w UE prosiła Polska. Miała wybór: zaaprobować postawione (właściwie wspólnie wynegocjowane) warunki bądź nie. Głosując za członkostwem w UE w referendum, obywatele dokonali wyboru. Polska wybrała pierwszą opcję, jednocześnie deklarując spełnienie nierozłącznie powiązanych z nią warunków. Po latach nie ma odwrotu w stylu: działamy w dobrej woli, ale Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że prawo nam nie pozwala. Po pierwsze to polski trybunał. Czyli to Polska stwierdza, że stanowione przez nią prawo jej nie pozwala. Stwierdza też – że przez lata wprowadzała inne kraje w błąd co do swojego prawa. Zadeklarowała przecież, że może i będzie przestrzegać prawa UE.
Każdy może popełnić błąd, takie sytuacje się zdarzają. Ale, podobnie jak w przypadku lekarza, to strona, która zadeklarowała nieprawdę, nawet jeśli zrobiła to nieświadomie, ponosi konsekwencje. To Polska miała obowiązek – mieć wiedzę, jakie ma prawo, jeśli prosiła o przyjęcie do UE – swoje prawo ewentualnie dostosować do prawa UE, już do UE należąc – swojego prawa w sposób sprzeczny z powziętym zobowiązaniem nie zmieniać. Jeśli się z przyjętych – dobrowolnie – zobowiązań nie wywiązała, to Polska musi ponieść konsekwencje. Co więcej, jeśli chce podtrzymać wersję, że nie dokonała świadomego oszustwa, ale działała w dobrej wierze, to musi teraz – tak jak rozpatrywany wyżej lekarz – dołożyć teraz starań, by z przyjętych wcześniej zobowiązań jednak się wywiązać. Jak to zrobić? Zmienić Konstytucję, by dostosować ją do prawa UE. Ponieważ tak, Konstytucja jest nadrzędna, ale obiecaliśmy jej zgodność z prawem UE. Taką konieczność nałożyłby pojawiający się w ustach polityków wniosek o niezgodności prawa UE z Konstytucją, jeśliby działać w dobrej wierze. Pacta sunt servanda.
A jeśli się nie uda? Pozostaje pokornie ze spółki się wycofać. To znaczy z Unii. Nieprzypadkowo zachodnie media piszą o Polexicie. Ale może też nie znają się na prawie, tak jak ja. Nie wiem, może całe to moje rozumowanie nie ma sensu, może to politycy mają rację, a ja tylko przez własną głupotę jestem tak przerażony. Może to przez moją nieznajomość prawa. Jest jeszcze inna stara paremia prawnicza, znana nawet takim ignorantom jak ja: nieznajomość prawa szkodzi (ignorantia iuris nocet).
Marcin Nowak
Ilustracja: Łukasz Katlewa, Temida, Gdańsk. Za Wikimedia Commons, CC BY-SA 4.0
Komentarze
Analogia kompletnie chybiona.
Na tej zasadzie trzeba by było rozwiązać UE, bo większość jej państw członkowskich ma na swym koncie zignorowanie orzeczeń TSUE. Rekordzistą jest Grecja – 12 zignorowanych orzeczeń. Po kilka mają Włochy i Hiszpania a nawet Niemcy – wzór „ordnungu” zignorowały trzy orzeczenia TSUE.
Wygląda więc na to, że TSUE nie jest nieomylny a jego uprawnienia ingerencji w sprawy wewnętrzne poszczególnych krajów członkowskich nie są nieograniczone.
Pomijając sprawę, czy PIS mieszając w naszym „wymiarze sprawiedliwości” robi dobrą robotę czy jak wszystko, za co się bierze spartoli faktem jest że reforma jego jest niezbędna, gdyż jako „instytucja zaufania społecznego” w ocenie społeczeństwa wlecze się w ogonie tych instytucji a przecież winna być na czele !
Kiedyś o takim który za polityczno-ideologiczne sojusze oddałby życie mawiano „człowiek radziecki”, teraz chyba na zasadzie analogii uzasadniony powinien być termin „człowiek europejski”.
Czyli, „Polityka”, jej dziennikarze i współpracownicy znowu w awangardzie postępowej ludzkości.
A Polska, Polacy w swojej historii to było z reguły zjawisko mało uśrednione i niestety ta prawidłowość ponownie daje znać o sobie, czyli tym którzy chcieli Polskę i Polaków upodabniać do swoich projektów robiły się potem mało estetyczne zajady
Tym razem trafiło na europejskich inżynierów dusz.
Chłop tłumaczy krowie na ruskiej granicy.
– Nie idź tam, bo zdechniesz z głodu.
Krowa idzie dalej.
Z tego, co zapamiętałem z dawnych kursów, w relacjach praw Juni z prawodawstwem państw członkowskich funkcjonuje tzw. zasada pomocniczości, tzn. parowo unijne wkracza tylko tam, gdzie prawo państw nie sięga. Wg tej reguły w obecnym sporze władze polskie mogłyby mieć rację. Mogłyby, gdyby chodziło tylko o literalną interpretacje. Natomiast w całej zaś obecnie wywołanej aferze chodzi oczywiście o politykę i to politykę wewnątrz polską, którą różne siły mające w tym swój interes, skonfliktowane z ekipą obecnie przy korycie, usiłują realizować wg odwiecznej polskiej taktyki przedszkolaka: poskarżę się starszemu i silniejszemu bratu. Zaś starszy i silniejszy brat, tak prawdę powiedziawszy, nie wie, i nawet nie stara się zrozumieć, o co tym Polakom chodzi. Bo po pierwsze ma ważniejsze problemy na głowie, a pod drugie — jest to dla niego zupełnie egzotyczna sytuacja, wg jego standardów. Po trzecie więc, brat zwala obowiązek zajęcia się tym zamieszaniem na jakiegoś trzeciorzędnego urzędnika, a ten dla świętego spokoju, idąc po najmniejszej linii oporu przyjmuje w całości stanowisko strony skarżącej się w nadziei, że Polakom się w końcu znudzi, odechce i sprawa przyschnie. Biedak nie zna Polaków!
Te projekty kulturowe, polityczne, które przybierają swój kształt w formie określonej literą prawa, ktoś, gdzieś, kiedyś obmyśla, kreśli na desce kreślarskiej, zapisuje w setkach tajnych notatników i podaje do zaklepania, zaklaskania suwerenowi, czyli ludowi.. bo z reguły owi „kreślący” ludem już raczej nie są.
Byli, ale obecnie to już jedynie wspomnienie. Dzisiaj te wszystkie biura projektowe w których tworzone są fantastyczne pomysły mające uszczęśliwiać masy już nie w suterenach i ziemiankach i zadymionych kawiarniach się mieszczą, ale w miejscach z których lepiej widać skalę wyzwań, czyli w apartamentach umieszczanych na ostatnich piętrach bardzo wysokich chałup…
…gdzie w najlepsze rozkwitają ich wspaniałe cywilizacyjne projekty.
I ten tekst ( niestety zakodowany) jest właśnie o nich. O tych, którym na myśli dobro rodzaju ludzkiego jedynie. O nich i o miejscu w którym to wszystko zapewne się dzieje:
https://www.rp.pl/Biznes/305299999-Najbogatsi-wybieraja-Azje-Jeden-kraj-jest-na-topie.html
No właśnie: jaki jest ten ich Singapur, gdzie rozkwitają te wszystkie demokratyczne projekty?
Za Wikipedią z rozdziału „Prawo”:
Singapur jest znany z surowego prawa. Kara śmierci jest wykonywana za morderstwo, piractwo, posiadanie narkotyków, asystowanie przy samobójstwie osoby poniżej 18. roku życia, gwałt, dążenie do wojny, korupcję wśród wysokich urzędników oraz za przestępstwa przeciwko prezydentowi Singapuru. Kara śmierci jest wykonywana regularnie (w 2013 roku nie przeprowadzono żadnej egzekucji). Prawo singapurskie zezwala na wykonywanie kary śmierci na cudzoziemcach, przez co często dochodzi do sporów pomiędzy Singapurem a innymi krajami. W 2005 roku skazano Malezyjczyka Shanmugam Murugesu oraz Australijczyka pochodzenia wietnamskiego Van Tuong Nguye]. W 2009 roku skazano na śmierć Malezyjczyka Young Vui Konga (aresztowanego w 2007), którego skazano za posiadanie ok. 47 gramów heroiny. W 2013 roku wyrok zamieniono na dożywotnie więzienie i 15 uderzeń kijem] Malezyjczyk był pierwszym cudzoziemcem, któremu umorzono egzekucję w Singapurze. Kara śmierci cieszy się w wysokim stopniu akceptacją społeczeństwa.
W Singapurze istnieje karanie chłostą (nazywaną niekiedy canning, od ang. cane – laska, trzcina) m.in. za włamanie, wandalizm czy porwanie. Skazany na karę chłosty jest przywiązywany do stelaża. Skazany jest chroniony ochraniaczem na nerki. Rózga mierzy ok. 120 cm długości i 1,3 cm grubości, jest elastyczna, a szybkość uderzenia wynosi do 160 km/h. Maksymalnie można w ciągu jednej doby uderzyć winnego 24 razy. Chłosta ma na celu wywołać jak największy ból skazanemu przy jak najmniejszym uszczerbku na zdrowiu. Aby zmniejszyć rany, rózga jest moczona w wodzie, aby skazany nie odniósł ran w wyniku drzazg. Zazwyczaj jednak po trzecim uderzeniu pojawia się krwawa blizna, która pozostaje często do końca życia. Kara chłosty obejmuje mieszkańców Singapuru oraz turystów. Ofiary chłosty nigdy nie znają daty wykonania wyroku. W 2012 roku ponad 2,5 tys. osób skazano na wychłostanie (głównie nielegalnych imigrantów). W 2015 roku skazano na karę chłosty dwóch niemieckich turystów, którzy zdewastowali wagony singapurskiej kolei.
W Singapurze istnieją liczne zakazy karane wysokimi mandatami pieniężnymi. Obok karania za palenie papierosów w miejscach publicznych czy rozmowę przez telefon komórkowy w czasie jazdy można otrzymać mandat m.in. za plucie, niespłukanie wody w ubikacji czy spacerowanie po swoim mieszkaniu nago. Dużo kontrowersji sprawił wprowadzony w 1992 roku zakaz żucia gum.
No właśnie. W Polsce nieprzestrzeganie prawa ich bulwersuje, a w Singapurze…
Dwa teksty autorstwa Gombrowicza Witolda który z pszennoburaczanej krainy raczej dworował sobie.
Ale pisał też coś takiego!
Od czasu do czasu je publikuje. Przesłanie z nich płynące raczej doraźne nie jest ( TSUE, a sprawa polska), ale ich treść oddaje chyba trochę więcej niż wskazówka jak ułożyć relacje polsko-europejskie „tu i teraz”.
.
Oto te fragmenty:
Pierwszy powstał przy okazji opublikowania przez Zofię Nałkowską „Granicy” i jej osoba dała asumpt do ciekawej konstatacji. Szymanowski to oczywiście Karol.
„
Ale bo ja w gruncie rzeczy nie cierpiałem takich Europejczyków jak Nałkowska przyswajających sobie savoir-vivre Europy, a uchylających się od istotnej konfrontacji z Zachodem. Była to w moim pojęciu imitacja Europy, nie zaś rzetelna z nią styczność. Gdyby Nałkowska była silniej, boleśniej związana z rzeczywistością polską…Gdyby poszła śladami Szopena, który zdobył Europę swoją polskością, czyli swoją osobistą, autentyczną rzeczywistością…ale ona czuła się bliższa Szymanowskiemu, który – choć tak utalentowany – nigdy nie zdołał dotrzeć do swojej rzeczywistości osobistej, więc i narodowej…wyzyskiwał ją estetycznie, ale nie zdobywał duchowo. Była więc Nałkowska bardziej ambasadorem Europy w Polsce, niż przedstawicielem Polski w Europie, a to według mnie nie była najlepsza metoda żeby przeobrazić się w rzetelnego Europejczyka.”
Fragment artykułu „O stylu Zofii Nałkowskiej” w „Świat” 1936
Drugi fragment cytowałem już to kiedyś, ale przypominam ten tekst Gombrowicza. Polemizuje z Miłoszem.
Przypominam ,że Gombrowicz, to ten sam Gombrowicz.
Czesławem oczywiście:
„Miłosz chce, aby inteligencja polska dogoniła Zachód. Jest wyrazicielem powojennego polskiego zrywu w kierunku »europejskości« i »nowoczesności«. A ja, szlachcic hreczkosiej panie święty starej daty, wyciągam rękę i powiadam – z wolna! nie tędy droga! po diabła wam to?”
Po pierwsze nie dogonicie, bo formy myślenia i jego styl powoli się wykształcają.
Po drugie, nie warto, bo z tym więcej zawracania głowy niż czego innego.
Po trzecie, byłoby dobrze, gdybyście wzięli pod uwagę co następuje; dziś atuty śa po waszej stronie: wasze powoli zaczyna być na wierzchu; to co dotychczas było po wasze wstydem; może być wprowadzone w Europę jako punkt wyjściowy zbawiennej konstrukcji.
Pisane kilkadziesiąt lat temu.
A w ostatnim weekendowym dodatku Rzepy (Plus Minus) raczej rozsądny dziennikarz swój artykuł
https://www.rp.pl/Plus-Minus/307169994-Nowe-oblicza-demokracji-w-epoce-cyfrowej.html
rozpoczyna tej treści frazą:
„Stopniowo wyczerpują się kulturowe fundamenty, na których zbudowany był gmach zachodnich demokracji. Kiedy rozprasza się demos, powstaje pytanie o to, czy oraz kiedy pojawi się koncepcja polityczna, która będzie w inny sposób gwarantować wolność i autonomię jednostek”
Zdaniem dziennikarzy Rzeczpospolitej tu nawet nie chodzi o nową twarz demokracji, czy inne projekty polityczne.
Tu chodzi o rewolucję. Bo sytuacja jest tak zabagniona, zachodnia demokracja w takim stanie, że tylko rewolucja daje gwarancję że projekt demokratyczny rodem z Oświecenia ulegnie całkowitej anihilacji.
Ale jaka ma być ta rewolucja?
Jakie będą proporce i sztandary z którymi lud wkroczy na barykady?
I żeby nie przedłużać chwili napięcia przytoczę jedynie tytuł tekstu redaktora dziennikarza Jana Maciejewskiego:
„Kolejna rewolucja będzie chrześcijańska.”
Tekst jest zakodowany, ale gdyby ktoś sobie życzył…
A zresztą, jeżeli ktoś czytał moje teksty porozrzucane po różnych blogach , to one w swojej treści posiadały taki właśnie rdzeń.
Konstytucja RP, Rozdział III, Art. 87.
Źródłami powszechnie obowiązującego prawa Rzeczypospolitej Polskiej są: Konstytucja, ustawy, ratyfikowane umowy międzynarodowe oraz rozporządzenia.
Ratyfikowane umowy międzynarodowe!
Problemem nie jest zatem Konstytucja tylko „wyrok” TK. W cudzyslowienie, bo NIE posiadajacy mocy prawnej, podjety w niepelnym skladzie i w obecnosci tzw. „sedziego dublera”. O przewodniczacym skladu Piotrowiczu nawet nie wspominam.
Polubi czy nie polubi, ale zapewne przeczyta.
Fragment z wyroku TK
https://sip.lex.pl/orzeczenia-i-pisma-urzedowe/orzeczenia-sadow/k-18-04-wyrok-trybunalu-konstytucyjnego-520249198
W składzie znajdowali się m.in. Marek Safjan, Ewa Łętowska, Jerzy Stepień.
Owa numeracja (4.2) dotyczy już samej treści uzasadnienia wyroku…czyli znajduje się w części końcowej tekstu:
4.2. Zagwarantowane w art. 91 ust. 2 Konstytucji pierwszeństwo stosowania umów międzynarodowych, ratyfikowanych na podstawie upoważnienia ustawowego lub podjętego w trybie ogólnokrajowego referendum upoważniającego (zgodnie z art. 90 ust. 3), w tym: umów o przekazaniu kompetencji „w niektórych sprawach” – przed postanowieniami ustaw niedających się współstosować – nie prowadzi wprost (i to w żadnym zakresie) do uznania analogicznego pierwszeństwa tychże umów przed postanowieniami Konstytucji. Konstytucja pozostaje zatem – z racji swej szczególnej mocy – „prawem najwyższym Rzeczypospolitej Polskiej” w stosunku do wszystkich wiążących Rzeczpospolitą Polską umów międzynarodowych. Dotyczy to także ratyfikowanych umów międzynarodowych o przekazaniu kompetencji „w niektórych sprawach”. Z racji wynikającej z art. 8 ust. 1 Konstytucji nadrzędności mocy prawnej korzysta ona na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej z pierwszeństwa obowiązywania i stosowania.
Proszę przeczytać ze zrozumieniem treść owego zdania do którego autorstwa przyczynili się w/w konstytucjonaliści:
„Konstytucja pozostaje zatem – z racji swej szczególnej mocy – „prawem najwyższym Rzeczypospolitej Polskiej” w stosunku do wszystkich wiążących Rzeczpospolitą Polską umów międzynarodowych.”
Wyżej wymienieni to nie Pan Piotrowicz, czy dublerzy, ale Pan Marek Safjan, Pani Ewa Łętowska, czy też Jerzy Stępień.
Przeczytał z pełnym zrozumieniem @lubicz56 ?
„Polubi czy nie polubi, ale zapewne przeczyta.”
Dobre, na miły…Bug czy tam inną Wisłę, czy San!
Bogutówna „przysłana od umarłych”…
„Chciałoby sie tak tych ludzi zatrzymać, chciałoby się zawołać na Boga,
opamiętajcie się, stójcie co robicie! – Ale cóż…Ci, co mogą, to nie chcą
albo i nie umieją. A ten co by umiał…I, co tu mówić…”
Granica Zofia Nałkowska
Oni umieją:
https://www.youtube.com/watch?v=E9G92mVo9U0
Pytanie tylko, dlaczego @samba się nimi nie posiłkuje?!
Granica Nałkowskiej.
Niezła.
Prawdę mówiąc to na temat perypetii Zenona Ziembiewicza, Justyny Bogutówny i Elżbiety Bieckiej napisałem najdłuższe esejo-wypracowanie w szkole średniej. Prawie 30 stron, a i tak był niedokończony. Nauczycielka prosiła żebym skończył. ale tak zwlekałem… a Pani była tak konsekwentna w oczekiwaniu, że kończyłem tekst na drugi rok. W tej samej ławce i klasie.
„W tej samej ławce i klasie.”
No proszę, czy na górze czy na dole kraju, mówiło sie o powrocie do
sali lekcyjnej tak samo…Wracaj do klasy, osiądź w swojej ławce, wybranej,
gdzieś tam na początku. drogi…
Dasz przeczytać?! (Wklej po kawałku raz na jakiś czas?!)
Samba.
Dużo czasu zajęło Ci napisanie tego eseju. Mam nadzieję, że mniej czasu stracisz na zrozumieniu cytatów, które podajesz. Widać z prawem masz tyle wspólnego ile ja z prawicą.
@Bohatyrowiczowa
Może dam, może nie dam.
@Bohatyrowiczowa
Niestety, moje komentarze których długość przekraczająca 60 znaków są nieakceptowana przez tutejszy czynnik funkcjonujący w służbie demokratycznych swobód.
Puszczę w taki razie odcinkach:
Dzisiejszy konflikt między Polską i Unią ( a właściwie jej ważnymi urzędnikami można również obrazowo porównać z taką sytuacją.
Był sobie Jaś i Małgosia.
Jaś był normalnym, demokratycznie usposobionym młodzieńcem.
Lubił dziewuchy i wiedział co dziewuchy takiego mają, że dają się lubić.
Wiedział również, że Małgosia lubi słodycze. Dropsy, landrynki i inne mordoklejki.
A że Małgosia wiedziała, że On wiedział to sobie pomyślała:
„A może wpadnę od czasu do czasu do Niego, On mnie poczęstuje iryskiem za którymi przepadam, a ja z nim poszukam ciekawe muzyczne kawałki na YT, może jakiś ciekawy wpis wykonamy na blogach Polityki, a jak będzie fajnie to mu się dam trochę poobściskiwać, a może mu nawet buzi dam . Z języczkiem. On to ponoć bardzo lubi.
Część drug:
I Małgosia w duchu zgodziła się wobec Jasia pytanio-propozycji.
Zgodziła w duchu i powiedziała:
– Wiesz Jasiu, a może bym kiedyś do Ciebie wpadła, bo wiem, że Ty masz takie same zainteresowana jak ja, czyli lubisz słodycze, słuchamy tej samej muzyki, czytamy te samą prasę elektroniczną?
– Wiesz Gocha, ty to masz intuicję, bo ja podobnie myślałem.
I zaczęła chodzić Gosia do Jasia, zaczął też chodzić Jasio do Małgosi…spotykali się też czasami na gruncie neutralnym, czyli na brukselskiej polanie.
…i spożywali pożywne dropsy, i słuchali przebojowej muzyki.
Część trzecia:
Ale niestety, któregoś dnia Jaś wobec Małgosi wygłosił taką oto kwestię:
– Wiesz Gośka, ja to te wszystkie słodkości, te dropsy, irysy landrynki to tak nie bardzo, to tak naprawdę była podpucha, że posłuchamy muzyki, popiszemy na blogach, że ja Cię trochę połaskoczę. Otóż Gocha powiem wprost:
Ty nie jesteś pierwsza z którą ten numer z mordoklejkami przerabiałem, Przerabiałem oczywiście na przyzwoleniem, a nawet z inicjatywy tej drugiej strony. Czyli dropsy landrynki, łaskotki, głupie wpisy na blogach, ale później przypierałem do ściany… no i wiesz sama. Przecież jesteś kobietą. I wszystkie w to wchodziły. Z mniejszym lub większym zakłopotaniem, ale wchodziły.
Część czwarta ostania:
No i Ty jesteś pierwsza…właściwie to są was dwie, bo i z tą co lubi gulasz też mam problemy.
Mizi.mizi, a jak ja co do czego. To „niestety” słyszę.
A tak naprawdę to zmieniłaś Gośka jak zacząłem przychodzić z tym landrynkami.
– No wiesz Janku, kobieta zmienną. A poza Ty też mi o pewnych rzeczach nie mówiłeś a widzę, że Ty seksualnie to jesteś strasznie jakiś postępowy, a ja jestem prosta wiejska kobieta z zasadami. A zresztą w ogóle jakoś przestałeś mi się podobać.
Już wiem!
Zdanie: „Rączki Janku, rączki” wprowadzone w wersji oryginalnej spowodowały ten cały bałagan.
Czyli Małgosia i jej węgierska koleżanka mówią „Rączki Janku, rączki”.
@Rewolucjonista Chrześcijański – z Singapuru
… faktycznie może być tak pięknie i praworządnie
Jasiu, lecz się a raczki trzymaj z dala od klawiatury.
No nie!
I ponownie zostały błędnie odczytane moje pokojowe intencje.
Ale to tylko świadczy o tym, że rewolucja tuż, tuż.
Sytuacja tego wymaga.
O demokracji… której należne prawa walczą europejskie trybunały.
Nie ulega wątpliwości, że demokracja parlamentarna dzisiaj to w zasadzie walka dwóch niezłomnych stronnictw.
Nazywają się różnie, ale ich źródło ideowe wywodzi się:
z jednej strony z gospodarki wolnorynkowej, podrasowanej nieco kulturowym tradycjonalizmem
i
z drugiej strony z czymś co kiedyś nazywało się lewicową wrażliwością, a dzisiaj jest w zasadzie nieustanną wytwórnią projektów kulturowych, obyczajowych mającą za wroga tradycję, religię, sceptycyzm i jest w zasadzie ciągłym wymyślaniem wszystkiego na nowo… w poczuciu wielkiej misji do spełnienia
Myślę, że dobrze zobrazuje to czym są i do czego one prowadzą ludzkość takie oto porównanie.
Trochę ze świata nauki. A przynajmniej nowoczesnych technologii których dobrodziejstwa obecnie doświadczamy.
Ci pierwsi mają pierd…ca na punkcie pragmatyzmu. Nie to jest dobre co jest dobre, ale to co przynosi finansowe efekty. Wzrost PKB, wskażniki, przeliczniki, procenty, i na końcu większa kasa.
I symbolem tego świata jest plastikowa butelka (Master Plastic), której powstaniu towarzyszyła chęć cięcia kosztów. Przecież te szklane butelki wielokrotnego użytku trzeba przewozić, myć, dezynfekować. A przecież butelka może być plastikowa.
No i mamy plastikową butelkę, mamy żywność której nie da je się jeść, mamy idiotyczną konsumpcję, mamy kult wybetonowanych miast itd. Nie liczy się nic oprócz zysku. Tego chce wolny rynek.
Druga strona jest bardziej wrażliwa. Wrażliwa na naturę, ekosystem na los drugiego człowieka, na zwierzęta, nawet drzewa.
I ich symbolem jest foliowa torebka. Której powstaniu przyautorzył lewicowo usposobiony Szwed. W trosce o drzewostan postanowił, że rolę przenośnego opakowania nie będzie już pełnić papier, ale foliowa torebka, bo w ten sposób uratuje nie tylko skandynawskie lasy.
Czyli, to są dzieci demokracji:
idiotycznie bezkrytyczny wobec swoich poczynań świat wolnego rynku i lewicowo usposobieni twórcy kulturowych patentów których efekty społeczne, kulturowe,
ekologiczne zapewne dadzą taki sam efekt jak cudowny lek w postaci torebki foliowej.
Oo matko i córko!
(Pichciłam cos dzieciakom bo wyjeżdżam, stąd nieobecność)
Zacznę od słów oświadczenia:
Nie ma mi Goska, ani żadna inna szpachelka, nadmiaru tynku sobą nie zdrapuję!
Z panem awanturnikiem, rozmawiałam w życiu raz, zwykłe formułki,
o kartę lojalnościową, przed, przywitałam, po, pożegnałam, sprawunki mieściły mu sie w obu dłoniach…
Uspokajamy naszego Gospodarza, że po lockdownie , nasze życie wraca do normy, czy tak?!
Niedawno byłam na koncercie w okolicy Tarnobrzegu.
Mniej więcej w jego połowie, zgubiłam kuzynkę, poczłapała na papierosa, i ją wcięło.
Szukałam jej gorliwie, trzymając nam dalej dobre miejsca, moje ulubione zaraz przy dźwiękowcach, bezpiecznie, im zdjęć nadgorliwi nie robią…
Tak chcąc czy nie, ściągnęłam czyjeś na siebie spojrzenie, szukałam jej, za nim,
on wziął to za powtórzenie, i przywołanie, do wolnych miejsc zaraz obok…
Było miło, razem śpiewaliśmy, tupaliśmy, oddając spojrzenia…
Koncert sie skończył, wspinaliśmy sie po stromych schodach w górę,
im wyżej, tym usta spinałam w obfitszy dzióbek, wydychając, oddychając szybko idąc nerwowo, starając sie mu dotrzymać kroku…
Błędnie dziobka nie odczytał, do całowania nie wyrywał…
Na gorze już poza kasami, odmówiłam odprowadzenia się dalej,
miałam przed sobą trzy kilometry do stancji, idąc na wydechu prędzej czy później bym zemdlała z wyczerpania!
Trafiłam na dobrego człowieka, nadal jesteśmy w kontakcie, łączy nas dobra muzyka, i tylko ona.
A propos Granicy Nałkowskiej to wydaje mi się czasami, że wielcy tego świata tych mniejszych. maluczkich, czy całkiem niedużych obsadzili w roli psa Fitka którego łańcuch był połączony z drutem rozciągniętym na obu końcach podwórka i tak ten Fitek biegał z jednego końca drutu w drugi i to był jego jedyny świat. Świat długości rozciągniętego druta którego długość została ustalona decyzją jakiegoś mądrego, demokratycznie usposobionego, europejskiego urzędnika.
Strachy na Lachy
Od momentu gdy slowianie wschodni zakonczyli okupacje Polski los Polakow znalazl sie w ich rakach. Polska stala sie ponownie krajem europejskim i wstapila do NATO. Obecnosc w NATO jest wazniejsza dla polskiej racji stanu niz czlonkostwo w UE. Dobrym przykladem jest Wielka Brytania ktora z powodu biurokratycznej arogancji Brukseli wystapila z UE. Polska pozostanie w UE bo nie jest Anglia. Polska bedzie toczyc spory z brukselskimi biurokratami. Wszystko to to maly pikus w porownaniu z tym co sie stalo w kraju po 1945 roku. Nawet inkompetencja Donala Tuska w sprawie Brexitu to maly pikus w porownaniu z bratnia pomoca slowian wschodnich. Prosze sie nie martwic panie Marcinie Polska nie wystepuje z NATO. Wrecz przeciwnie Polska zbroi sie aby panowal lad i cisza na wschodniej granicy.
Nie będzie o demokracji – będzie o rewolucji, ale tak naprawdę nauka też jest raczej jedną wielką rewolucją. I będą też pojęcia które dla wielu nie będą obce – a czy są one prosto z barykad?
No i będzie niezła kapela.
Ale po kolei:
Najpierw owe terminy:
beatnicy – ostra kontrkultura, czyli taki trochę amerykański odpowiednik rosyjskich nihilistów i anarchistów. Poprzednicy i ideolodzy hippisów
Hippisi – wiadomo
punk rock – raczej też
Oto końcowa część owego tekstu o chrześcijańskich rewolucjonistach:
„Czy istnieje zespół prawd i postaw który budziłby tak zgodny i zdecydowany sprzeciw?
Przecież hippisom, łatwiej było było pół wieku temu nosić długie włosy, mniejszy spotykał ich za to społeczny ostracyzm niż obecnie za wieszanie na szyi krzyża. Każdy z tamtych buntów zdążył się już dziesięć razy przejeść i skomercjalizować. Wywołuje co najwyżej wzruszenie ramion. Znakiem sprzeciwu mogą już być tylko wyznawcy i naśladowcy Chrystusa. Jak wiele innych rzeczy, tę również jako pierwszy zrozumiał Joseph Ratzinger, ogłaszając, że katolicyzm musi być kontrkulturą. I nią się właśnie staje. Tradycjonaliści są nowymi beatnikami. Chorał gregoriański stał się nowym punk rockiem. W świecie gdzie wszystko można, tylko ci, którzy szukają reguł i wyrzeczeń są wywrotowcem. A co najważniejsze nie chodzi im o żadną ideę, ale Tego który jest źródłem ich wszystkich.
Bez obaw , to będzie najłagodniejszy ze wszystkich przewrotów. Przemoc jest taka reakcyjna, tak bardzo passe, w stylu starego reżimu. Tę nadciągającą, najpiękniejszą ze wszystkich rewolucji zauważycie dopiero wtedy, gdy zorientujecie się, że znaleźliście się po jej stronie.”
Wypada jeszcze dodać że wymieniony przez Jana Maciejewskiego – autora cytowanego tekstu -Joseph Ratzinger nie był beatnikiem – był papieżem.
A na zakończenie trochę rewolucyjnego punk rocka:
https://www.youtube.com/watch?v=hwL2hydWxkk
Aaa to teraz zwalniamy i panie proszą panów!?
Dobranocnie, dla kudłatej sambusi:
https://www.youtube.com/watch?v=fygkjJrlmCY
Nim odsłuchasz, nóżki przepłucz w umywalce, i co tam jeszcze myjesz przed snem
gąbka pociągnij, bo pamiętam, ze prysznic bierzesz dopiero o świcie…
Połóż sie do łózka, zwróć twarz do tej, co dzisiejszej nocy dzieli z Tobą łoże,
i powtórz jej słowa tej piosenki, słowo w słowo!
Weź się chłopie już zresetuj!
Fitek…
misa jadła raz dziennie, bez możliwości przez psa podziękowaniu karmiącej – Michalinie…podziękować, lizać dłoń, łydkę, może twarz
Brak spacerów, choć Elżunia o nie zabiegała…
Żadnych przekomarzań z Lulu, przyjacielskich podgryzień.
Sama „linia życia” może przypominać nasze klitki na blokach,
nie pamiętał, gdzie jest granica, co dzień z nową ufnością,
budził się, i co dzień na nowo zawisał, dusił sie, szarpał…
Do innej Unii Polska wstępowała i z innej Unii trzeba będzie wystąpić jak urzędnicy brukselscy będą tak dalej świrowali. Sama idea Unii jest godna szacunku, ale jak się okazuje tego nie rozumieją „płatne psy medialnej wojny” sponsorowane przez służby wrogie wobec Unii Europejskiej. Ten cały medialny jazgot jest funta kłaków nie warty. Pacta sunt servanda nigdy nie była przestrzegana i nie obowiązywała polityków realnie działających w tym gangsterskim fachu, jakim jest polityka. W tym sprostytuowanym zawodzie nie ma wyjątków . Dotrzymywanie umów obowiązywało tylko okresowo, kiedy obu stronom było to wygodne. Obecne czasy niczym się nie różnią od okresu poprzedzającego wybuch II wojny światowej. Gołąbkiem pokoju jest obecnie bomba wodorowa i jej posiadanie przez mocarstwa wzajemnie się zwalczające. Nikt normalny nie podejmie ryzyka ich użycia, bo to byłby koniec świata prostytutek, jakimi są politycy.
@ woytek
Nic prostszego jak samemu wystąpić z Unii, jeżeli panu się ona w obecnym kształcie nie podoba. Nie trzeba wcale z kraju wyjeżdżać tylko:
Nie korzystać z dróg i kolei budowanych ze środków UE (można poznać po tablicach
Nie jeździć niemieckimi, francuskimi, czeskimi i innymi wyprodukowanymi w UE samochodami.
Nie kupować produktów od polskich rolników etc
Jeżeli te warunki wydają się za ciężkie to można wyemigrować , niekoniecznie za Bug, wystarczy za Bałtyk, za kanał La Manche albo do Szwajcarii…
Ja tam wolę zostać w Unii….
1- kazda struktura biurokratyczna daży do poszerzenia swej władzy, kompetencji.
2- każde prawo podlega interpretacji, aż do „Falandyzacji” przez zainteresowanych.
Traktaty unijne sa precyzyjne.
Okreslają zakres kompetencji Komisji Europejskiej, komisarzy, TSUE.
A jednak, te organy usiłują poprzez tworzenie precedensow, kreować własną rzczywistość.
Stając się, czy probując sie wykreować na nadrzędne struktury- ponad strukturami państwowymi stanowiącymi UE.
Z mocy jakiego prawa?
Kaduka, faktow dokonanych?
W moim odczuciu, takie działanie byłoby bardzo sensowne.
Stworzenie państwa unitarnego, o jednolitej strukturze organizacyjnej, prawnej, fiskalnej, gospodarczej, wojskowej.
Tyle że wymagałoby to ZGODY podmiotow ktore jak na razie zgodziły się jedynie na FEDERACJĘ kierującą się odrębnymi przepisami w swoich wewnętrznych- państwowych – strukturach.
Gdzie jest zapis, że prawo UE jest nadrzędne wobec prawa krajowego we WSZYSTKICH przypadkach?
Ktoś poda mi odnosny artykuł z konkretnych traktatow?
Kodeks Napoleona przetrwał jakieś 200 lat, z niewielkimi zmianami.
Został narzucony siłą, ale był tak sensowny, że nikt go nie negował, ani jego rozwiązań.
Przydałoby się coś podobnego w XXI wieku….
Chyba de Gaulle powiedział, że trudno jest rządzić krajem majacym kilkaset gatunkow sera.
Jeszcze trudniejsze wydaje się rzadzenie Unią majacą obecnie 27 systemow prawnych, opartych na rożnych strukturach organizacyjnych.
Zaden traktat nie przewidywał UNIFIKACJI.
Na dodatek, zarowno politycy jak i sedziowie unijni- mianowani politycznie zresztą- maja ambicje osobiste i polityczne.
I wywodzą się z rożnych kultur .
Z kraju można wyjechać, ale uwarunkowania związane z wychowaniem w danym kraju, jego kulturze, z takiego osobnika nie wyjadą.
A co do „wartości europejskich”.
Co ma Grek czy Sycylijczyk wspolnego z wartosciami Skandynawa czy Niemca?
Unifikacja wartosci elit jest prosta- sybarytyzm.
Z klasą średnią czy plebsem, jest większy problem.
Nawet blog szalonych naukowców nie rozwiąże krętactw politycznego bełkotu.
” Republikanie, i Demokraci w Kongresie od dawna sprzeciwiają się bowiem budowie gazociągu. Biały Dom uznał jednak niedawno, że budowy rurociągu nie da się już powstrzymać i zamiast tego chce porozumieć się z Berlinem.
Derek Chollet, doradca sekretarza stanu USA Tony Blinkena, zakończył dziś wizytę w Kijowie, gdzie rozmawiał o Nord Stream 2. Dziś zatrzyma się w Warszawie, gdzie według Politico będzie próbować stłumić krytykę w sprawie rurociągu. Departament Stanu USA opublikował wczoraj komunikat w sprawie wizyty. Wynika z niego, że tematem rozmów Cholleta w Polsce mają być m.in. „wspólne wartości demokratyczne”, co sugeruje, że wysłannik USA będzie rozmawiać m.in. o ustawie anty-TVN. ”
Co ma piernik do wiatraka to tylko wie sam Derek Chollet.
@ wiesiek 59 (alias wd)
„Traktaty unijne sa precyzyjne.”
Tutaj Pan się oczywiście myli. Żadne akty prawne nie mogą być precyzyjne i zawsze pozostawiają większy lub mniejszy margines do interpretacji. Ścisle sprecyzować zasady prawa Żydzi usiłują od co najmniej 3000 lat i do dziś im się nie udało, za to mają kilkanaćie tysięcy stron Talmudu i innych, pomniejszych pism interpretujących Prawo. Najbardziej genialny cadyk nie jest w stanie się w tym wszystkim połapać…..
Istnieją natomiast niekwestionowalne zasady na których opiera się europejska cywilizacja i wywodzą się z one z kultury antycznej: są nimi helleńska swoboda myśli i wyrażania poglądów oraz rzymska zasada szacunku dla prawa. Oprócz tego wywodząca się z francuskiego Oświecenia zasada równości obywateli i podziału kompetencji władzy, purytańska etyka pracy i zasada swobody w gospodarce.
Polska pod rządami PZPRawicy zasady szacunku dla prawa (również własnego, krajowego) oraz podziału kompetencji władzy kwestionuje.
P.S. W międzynarodowych stosunkach gospodarczych istnieje instytucja arbitrażu
czyli ponadnarodowego sądu koleżeńskiego. Jego werdykty nie są wiążące, bo arbitraż nie posiada narzędzi do i ch egzekucji ale co do zasady jego rozstrzygnięcia są przez przedsiębiorców honorowane. Bo podmiot ich nieprzestrzegający traci wiarygodność i inni nie będą chcieli z nim prowadzić interesów. Podobnie i u Żydów i Muzułmanów są instytucje cadyków i kadich czyli sędziów-rozjemców i ich werdykty też są przez społeczność przestrzegane, mimo iż nie mają one rangi obowiązującego bezwzględnie prawa. Podobnie jest z wyrokami TSUE- kraj ich nieprzestrzegający sam wystawia sobie opinię niepewnego partnera.
A swoją drogą ciekawe, kto? lub co? będzie następne? Chodzi oczywiście o dowód (dowody) winy Polski, czy dokładniej polskiego rządu
Pierwsza była konstytucja…że działania rządzących nie są zgodne z jej literą, że konstytucja jest szargana.
Teraz przyszła kolej na Izbę Dyscyplinującą. O jej dobre imię upomniało się jakieś TSUE. A tak po prawdzie to śmieszne wstawiać się za jakąś Izbą Dyscyplinarną. To trochę tak jakby budować barykady i walczyć o dobre imię Kolegium do Spraw Wykroczeń. No niby można, ale po co?
Ale myślę, że to nie koniec.
Szykuje ponoć Komisja Europejska kolejny haczyk. Chodzi oczywiście o niedotrzymywanie zawartych umów międzynarodowych.
Konkretnie chodzi o konkordat, umowę między Watykanem a państwem polskim.
Ponoć eurodeputowany Biedroń zbiera podpisy pod jakimś wnioskiem który mówi, że Polska wykorzystuje Watykan. Nie, nie chodzi o wykorzystanie moralno-fizyczne. Eurodeputowani Biedroń i Miller twierdzą – i mają na to dowody – że rozliczenia finansowe między oboma podmiotami prawa międzynarodowego są dowodem na to że strona Polska bierze rewanż za słynne świętopietrze i miga się z wnoszeniem stałego odpisu procentowego od tacowego. Rząd polski dementuje ale opozycja twierdzi, że ma dowody czarne na białym i ta kasa zamiast dla Franciszka idzie do polskiego budżetu.
Ponoć Tanaka wstępniak szykuje na ten bulwersujący cywilizowaną Europę temat.
Mam się zresetować. Niby po chłopsku. Spróbuję.
A ten Universe sympatyczny.
A ja przy okazji kolejnej czytanki namierzyłem ciekawą rzeczą. Czytam akurat epokę Granicy.
Chyba pamiętasz niejaką Lilith.
Przy jakiejś okazji (chyba pogrzebu w Szczecinie)„wrzuciłaś” ją i jej perypetie na blog
Biografię Iwaszkiewicza (Romaniuk, dwutomowa, niezła)no i natknąłem się na wierszyk z Lilith jako tytułową. Niezły. Moim zdaniem,
Miałem wklepywać na piechotę, ale jest w sieci.
Iwaszkiewicz Jarosław – Lilith
Cichy o marmur sandału zgrzyt,
Kadzidła welon i ambry woń.
Drży w siny płomień świecznika dłoń
Idzie Lilith… idzie Lilith…
O serce moje zgłodniałe, cyt!
To płatków kwietnych opada rój,
To kadzidlany ściele się zwój,
Idzie Lilith… idzie Lilith…
To wschodni śni się duszy mej myt
To płacze tęskny i zwiędły kwiat.
O czarny marmur sandału zgrzyt
Kroki tajemnic i szepty zdrad.
Rodzi się wonny i słodki byt,
Idzie Lilith… idzie Lilith…
A sam Iwaszkiewicz?
Skomplikowany. Nieźle świntuszył, a w podróż poślubną udał się ze swoją ledwo co poślubioną żoną i swoim chłopcem. Za jej zgodą.
„Universe”- Lider odszedł tam, gdzie ja nastałam…
Lilith – Niezły? Z których ust chciałbyś usłyszeć: „wszystko jak chcesz”?
Iwaszkiewicz, Podkowa Leśna, Pałacyk „Kasyno” w latach 80′ ubiegłego wieku,
byłam tam na obozie, w „Kasynie” jadaliśmy posiłki, i co drugi dzień miałyśmy
tam dyskoteki, na które organizatorzy obozu, zapraszali miejscowych,
przedstawicieli płci bliższej sercu pisarza.
Obozowiczki, to same dziewuchy, w jednej trzeciej, wychowanki domów dziecka
ze Sląska.
Wróciłam stamtąd z torbą nie swoich ubrań, i imieniem dla syna kiedyś,
może jeszcze tam wrócę i odnajdę, ulicę i dom, w którym nocowałyśmy…
https://www.youtube.com/watch?v=jGawoNuiai8
Nasz pierwszy oddech, płacz, też pochodzi z tego samego miejsca!
Faucu staje sie negatywnym bohaterem
https://www.youtube.com/watch?v=BxS4mJ9b2S4
Dzisiejszy czwartek jest piękną okazją do czynienia uroczystych zobowiązań. Dlaczego dzisiaj?
Tym wszystkim którzy myślą, że przyczyną są imieniny uroczej Pani Very Jurlowej pragnę poinformować, że są jednak w błędzie.
Nie jest też determinantą kolejna rocznica reform polskiego sądownictwa czyniona przez Pana Ministra Ziobro i jego ludzi.
Starszym nie muszę przypominać. Szczególnie demokratycznym katolikom o których wspominał wczoraj Pan Minister Czarnek.
Tak, tak! To właśnie dzisiaj obchodzimy okrągłą i szczęśliwą ( wszak mamy dwie siódemki) 77 rocznicę ogłoszenia słynnego Manifestu PKWN, który ogłoszony został w starym piastowskim Chełmie. Nad rzeką Uherką.
Już słyszę. Co ten samba znowu będzie pier… głodne kawałki o ścianie wschodniej.
A będzie. Bo w dniu 22 lipca ogłaszam publicznie zobowiązanie, że już za rok będę szybszy niż najlepsi polscy kolarze.
I słyszę ponownie: ” Co ma piernik do wiatraka?”.
A ma. I to nie tylko wiatrak, ale cała elektrownia wiatrowa.
Otóż już niebawem po raz kolejny po polskich szosach i arteriach szybkiego ruchu mknąć będą polscy i nie tylko polscy cykliści, czyli z zapartym tchem (już słyszę: „kogo zaprze to zaprze”) śledzić będziemy przebieg etapów kolarskiego Tour de Pologne. Śledzić będziemy z wypiekami na ustach ( jak również na twarzy, ale usta są umieszczone też tam właśnie)wszelkiego rodzaju klasyfikacje ( główną, punktową, na najaktywniejszego, najlepszego górala i góralkę). W tym roku dochodzą dwie dodatkowe. Pierwsza to ta której zwycięzcą będzie kolarz który najszybciej pojawi się na etapowym punkcie szczepień. Druga z kolei nowość to specjalny konkurs sporządzany przed każdym etapem na najlepiej znającego treść umów międzynarodowych które podpisała Polska z międzynarodowymi organizacjami i organizmami międzynarodowymi. Każdy etap to oczywiście odmienny charakter umów, czyli umowy polityczne, gospodarcze, kulturowe, no i oczywiście naukowe…
Nie wiem czy mam ciągnąć, bo być może nikogo to nie interesuje,a przypominam, że głównym wątkiem mojej wypowiedzi jest informacja na temat dzisiejszego zobowiązania, czyli rzecz która może naprawdę zaważyć na bardzo wielu istotnych kwestiach.
Być szybszą.
Podpinam się życzeniowo, pod tym mogę…
Nie chcę jednak czekać na efekt rok cały!
Proszę o szybsze zaśnięcie jeszcze dziś, szybki, pełnowartościowy
odpoczynek.
W okolicy 04:07, powpychamy stopkami, wszystko to co winne było
już być w samochodzie, a uszło naszej uwadze i w długą.
A tam, tam to w Warszawie, prosimy o pogodę, i przewodnika.
Może być i blaszany, z warzechą i obieraczką zamiast palców dłoni…!
Kamienie mamy własne, popodkładamy, obrzucać nas nimi nie trzeba…
Się obiecało, się dotrzymuje, większość robotów stara się przestrzegać takiej zasady.
Nie mogę sie już Ciebie doczekać!
I reakcji na moją o 8 lat młodszą siostrę też.
22 lipca
Laurka dla redaktora Passenta
Kapitalizm wygral
Rakowski przegral
Znowu zamuliło bloga.
Nie bardzo wiem jak Ci pomóc, ale może ktoś zna wzór na odmulanie.
A zresztą znam większe problemy niż obecność mułu.
Musisz sobie uzmysłowić observerze, że obecność mułu powoduje, że nie widać dna…
…bo niektóre blogi to dno permanentne.