Prawda a czas
Prawda jest wieczna, ale nie odwieczna.
Słusznie powiedział ktoś, że to co minęło, nie przestało istnieć: stało się tylko nieobecne”. Tym zdaniem Tadeusz Kotarbiński rozpoczyna artykuł opublikowany w „Ruchu Filozoficznym” w 1913 roku „Zagadnienie istnienia przyszłości”. Pierwszy raz dowiedziałem się o nim, czytając „Lód” Jacka Dukaja . Książka jest doskonała. Liczne są w niej nawiązania do artykułu Kotarbińskiego i po jego przeczytaniu lepiej rozumiem główny wątek „Lodu”.
Artykuł Kotarbińskiego jest ważnym elementem dyskusji z pogranicza logiki i filozofii, na temat takich zagadnień jak prawda, istnienie, przyszłość, wolność, zasada wyłączonego środka i zasada sprzeczności. Całą dyskusję wywołała wydana w 1910 roku książka Jan Łukasiewicza (wtedy jeszcze filozofa, po 1918 roku zajmował się on już tylko logiką) poświęcona zasadzie sprzeczności u Arystotelesa (J. Łukasiewicz „O zasadzie sprzeczności u Arystotelesa”, Kraków 1910). Łukasiewicz analizowała w niej pisma Arystotelesa i wykazywał, że zasada sprzeczności nie jest oczywista i wymaga dowodu. Książka wywołała żywy oddźwięk w środowisku polskich filozofów oraz ożywioną dyskusję.
Kotarbiński w artykule porusza kwestię związku czasu z prawdą, wolnością i przyszłością. Prawdzie odpowiada istnienie danej rzeczy. Zdanie jest prawdziwe, jeśli dany posiada cechę stwierdzaną w zdaniu. Fałszywe, jeśli rzecz cechy nie posiada. Kotarbiński uważa, że jeśli już jakieś zdanie jest prawdziwe (ponieważ odnosi się do czegoś co było i jest prawdą w danej chwili), to takim będzie już po wszystkie czasy licząc od czasu zajścia stanu rzeczy opisanego przez zdanie. Przeszłość nie przestaje istnieć, staje się tylko nieobecna, jak głosi pierwsze zdanie. Prawda jest wieczna, chociaż nie jest odwieczna.
Powstaje problem statusu przyszłości. Jeśli przyszłość wynika z przeszłości i jeśli zdania prawdziwe są wieczne i ich wartość nie podlega zmianie, to ogół zdań prawdziwych przy wykorzystaniu zasad logicznych, musi wyznaczać ogół zdań prawdziwych w przyszłości. Ze zdań prawdziwych, jeśli nie popełni się błędów logicznych, wynikają tylko zdania prawdziwe. Jeżeli przyszłość wynika z przeszłości, to jest ona ściśle wyznaczona stanem przeszłości.
Jeżeli przyszłość wynika z przeszłości, a z prawdy wynika prawda, to przyszły stan jakiejś rzeczy jest już przesądzony, nawet jeśli obecnie tej rzeczy nie ma. Zgodnie z pierwszym zdaniem artykułu na przykład ten obraz, który maluje artysta (albo nawet tylko zamierza go namalować), już jakoś jest w przyszłości, jest tylko na razie nieobecny. A czegoś co już jest, nie można stworzyć. Artysta więc tak naprawdę nic nie tworzy.
Kotarbiński zdaje sobie jednak sprawę z tego, że takie rozwiązanie uwarunkowane jest skrajnym determinizmem i że prowadzi ono do twierdzenia, że wolność jest niemożliwa. Tymczasem człowiek ma pewien obszar wolności i dowolności w podejmowaniu działania. Może on coś zrobić w przyszłości, ale nie musi. To zaś prowadzi do twierdzenia, że przyszłość nie zawsze wynika z przeszłości.
Dlatego trzeba się zastanowić, czy nie należy zrewidować założeń wyjściowych. Jeżeli człowiek posiada wolność i możliwość twórczości, jaka stąd wypływa, to są takie sądy odnoszące się do przyszłości, które dopiero stają się prawdziwe. O pewnych zdaniach, które odnoszą się do przyszłości nie możemy powiedzieć, czy są prawdziwe czy fałszywe. Do czasu zajścia opisanego w nich stanu rzeczy ich wartość jest jakby zawieszona. Natomiast jeśli już opisany stan rzeczy zajdzie, zdanie będzie miało określoną wartość i wartość ta nigdy się nie zmieni.
Stąd też pomysł Kotarbińskiego, na trzy wartości logiczne:
Naprawdę jest jeszcze poza istnieniem i nieistnieniem trzecia ewentualność, podobnie jak poza tym, że lampa jest zwierzęciem żywym, i tym, że lampa jest zwierzęciem nieżywym, leży jeszcze trzecia ewentualność, że lampa wcale nie jest zwierzęciem. (…) Oczywiście, (…) jeśli lampa jest zwierzęciem, to musi być albo żywa, albo nieżywa w sensie umarłości. Zarówno wtedy, gdy mówimy o czymś, że żyje, jak że jest umarłe, suponujemy, że jest w ogóle organizmem. Podobnie wtedy, gdy mówimy o czymś, że istnieje, to coś stwierdzając, oraz gdy mówimy, że „nie istnieje”, gdy negujemy, wydając sąd przeczący, zakładamy pewien warunek wspólny istnienia i tzw. nieistnienia. Atoli można i ten warunek zanegować: powiedzieć, że lampa nie jest ani zwierzęciem żywym, ani zwierzęciem nieżywym, tylko że nie jest żadnym zwierzęciem, powiedzieć, że przedmiot dany w ogóle ani jest, ani „nie jest”, tylko „nie jest” w innym, szerszym sensie, że nie istnieje nawet to, co jest warunkiem, aby można było słusznie orzec, że dany przedmiot „nie jest” w pierwszym sensie. Język tych rzeczy nie odróżnia.
Jeśli prawdzie odpowiada byt (zajście stanu rzeczy), fałszowi niebyt, to obok musi istnieć jeszcze coś trzeciego, co nie jest ani bytem, ani niebytem. Coś, co dopiero takie lub inne się staje. To dzięki niej istnieje wolność i twórczość, ponieważ tam gdzie jest prawda, tam wolność się kończy.
To zaś wskazuje na ograniczenie zasady wyłączonego środka. Zasada ta mówi, że z pary zdań sprzecznych tylko jedno z nich jest prawdziwe i oba zarazem nie mogą być fałszywe. Nie można jednak tej zasady stosować do każdej sytuacji, do wszelkich stanów rzeczy. Istnieją rzeczy przyszłe, które są niezdecydowane. Do czasu zajścia opisanego w nich stanu rzeczy ich wartość jest jakby zawieszona. Natomiast jeśli już opisany stan rzeczy zajdzie, zdanie będzie miało określoną wartość i wartość ta nigdy się nie zmieni.
Artykuł Kotarbińskiego nie jest wolny od nieścisłości. Samo pojęcie prawdy jest w nim nieprecyzyjne i utrzymane na poziomie intuicyjnej oczywistości. Trzeba pamiętać, że dopiero dwadzieścia lat później Alfred Tarski opublikował swoje prace, w których rozwiązywał szereg trudności i niejasności związanych z tym pojęciem. Tym niemniej główna myśl Kotarbińskiego jest moim zdaniem warta przypomnienia. Nie tylko po to, by lepiej zrozumieć główną ideę „Lodu” Jacka Dukaja.
Komentarze
Czy ten artykuł jest dostępny w sieci? Jakiś link?
Nie jestem przekonany, czy definicje Tarskiego cokolwiek by Kotarbińskiemu pomogły w kwestii prawdy – cos mi się widzi, że oni mówią o całkiem innych prawdach 🙂
Tymczasem człowiek ma pewien obszar wolności i dowolności w podejmowaniu działania.
Ktoś to udowodnił? To raczej tylko postulat i kwestia naszego chcenia, by tę wolną wolę mieć – obawiam się, że leży to poza możliwością jakiegokolwiek dowodu, tak samo zresztą jak i sąd przeciwny. Więc jest to też pewne „założenie wyjściowe”, w imię którego modyfikujemy inne założenia, bo tak nam akurat pasuje.
@cmos
Voila: http://bacon.umcs.lublin.pl/~jjusiak/Dokumenty/Konwersatoria/Kotarbinski%20-%20Zagadnienie%20istnienia%20przyszlosci.pdf
@Hoko,
Niech będzie, że założenie wyjściowe. Czy to coś zmienia?
Nie wiem, czy Eugeniusz Grodziński nie piał o czymś podobnym (prawdopodobnie w: „Filozoficzne podstawy logiki wielowartościowej”).
Wikipedia pisze, że tak było. Tyle tylko, że Kotarbiński to znacznie wcześniejsza praca, a nadto samą ideę logiki wielowartościowej (w sensie spójnego systemu) przedstawił Łukasiewicz w 1920 roku.
@GP
Grodziński robił tam przegląd różnych logik wielowartościowych. Tzn. przegląd cudzych koncepcji, w tym takiej, gdzie trzecia wartość logiczna odnosi się do zdań mówiących o niezdeterminowanej przyszłości. A książka jest popularna ale fajna.
A to będę musiał ją namierzyć i przeczytać. 😉
O, już zamówione i jutro do odbioru.
Kiedy czytam Arystotelesa (np. „O czesciach zwierzat”) to miotam sie miedzy pytaniami czy byl on idiota czy geniuszem. Oczywiscie wiem, ze byl geniuszem z owczesnego punktu widzenia. Z dzisiejszego, byl idiota. Gdyby moje dzieci opowiadaly na lekcji biologii to co wypisywal Arystoteles (np. o plynach ustrojowych: limfie, flegmie itp), dostalyby nie tylko dwoje na biegunach, ale wezwano by mnie do szkoly z pretensjami, ze dzieci robia sobie z profesorow jaja. Przedawnianie sie prawdy jest zjawiskiem powszechnym. Z tego wynika, ze prawda nie istnieje, bo wiadomo ze stuporcentowa pewnoscia, ze za jakis czas stanie sie falszem. A wiec czy zdanie „Prawda jest prawdą” jest zawsze falszywe?
Wiedza niekoniecznie musi być prawdziwa, wystarczy że jest pewnym przybliżeniem prawdy. Z perspektywy wiedzy, jaką będą posiadać ludzie za np. 2 tysiące lat, to co myślisz o Arystotelesie, będzie można odnieść do nas.
Kotarbiński jest świadom, że wiedza o niektórych rzeczach może ulec zapomnieniu. Wszyscy ludzie mogą zapomnieć, że to Cezar przekroczył Rubikon, mimo to wartość tego zdania, będzie niezmieniona.
Czyli zdanie: „Prawda jest prawda” jest prawda. 🙂
Przynajmniej w logice klasycznej tak jest.
@GP Mam dwa pytania:
1. Jak współczesna filozofia definiuje prawdę? Wiem, wiem, nie powinienem pisać „filozofia”, tylko jak konkretni filozofowie ją definiują, a więc: jak Grzegorz Pacewicz definiuje prawdę:D
2. Jeśli nie ma jednej definicji prawdy, to skąd wiemy która z tych wszystkich definicji jest prawdziwa? I jak właściwie mamy rozstrzygnąć prawdziwość definicji prawdy, jeśli nie wiemy jeszcze czym jest ta prawda?
3. Czym są symulakra Baudrillarda? Prawdą czy nieprawdą?
„Kotarbiński jest świadom, że wiedza o niektórych rzeczach może ulec zapomnieniu. Wszyscy ludzie mogą zapomnieć, że to Cezar przekroczył Rubikon, mimo to wartość tego zdania, będzie niezmieniona.”
Pod warunkiem, że zakładamy istnienie obiektywnej rzeczywistości. Banał, ale miałem silną potrzebę wypowiedzenia go 🙂
„Zgodnie z pierwszym zdaniem artykułu na przykład ten obraz, który maluje artysta (albo nawet tylko zamierza go namalować), już jakoś jest w przyszłości, jest tylko na razie nieobecny.”
To by znaczyło, że moja praca mgr jest już napisana. Szkoda, że w dalszej części wpisu ten postulat jest obalony:(
Miałem ochotę nawiązać do poprzedniego wpisu (o wierzących i niewierzących naukowcach – nie miałem czasu przeczytać go wcześniej), ale już nie będę przywoływał „istniejącego, lecz nieobecnego” 😉
1. Na pytanie w pierwszej wersji faktycznie nie sposób odpowiedzieć. Myślę, że od czasów Tarskiego niewiele naprzód posunęły się kwestie definicji prawdy. I gdybym ja miał jakoś ją określać, to na Tarskiego bym się powołał. A jak Tarski to zaraz idzie Arystoteles. Oczywista, koncepcja Tarskiego ma swoje ograniczenia, na które wskazują autorzy omawiający jego postawienie sprawy.
2. Tutaj odpowiedź jest bardzo prosta. Jak uczą podręczniki logiki, definicje nie są ani prawdziwe, ani fałszywe. Mogą być zaś źle lub dobrze zbudowane, poprawnie lub niepoprawnie.
3. Pierwszy raz słyszę o tej koncepcji. Omówienie z wikipedii jest dla mnie mocno niewystarczające, dlatego nie sposób tutaj się odnieść. Ale jeśli ta koncpecja coś odsłania, czego wcześniej nie ujęto, to może być wartościowa.
Dzięki za pytania. 🙂
@GP
„definicje nie są ani prawdziwe, ani fałszywe. Mogą być zaś źle lub dobrze zbudowane, poprawnie lub niepoprawnie.”
Mało. Mogą być bardziej lub mniej użyteczne albo kompletnie bezużyteczne.
„każda definicja prawdy, prawdę ograniczy”
prawda jest pojęciem pierwotnym, nie definiujemy prawdy. prawda jest i już.
wszelkie próby definiowanie prawdy skazane są na niepowodzenie.
Lizjan@interia.pl
Witam,
czy ktoś posiada artykuł Stanisława Leśniewskiego pt. „Czy prawda jest tylko wieczna, czy też i wieczna i odwieczna?”.
Artykuł ten jest odpowiedzią Leśniewskiego na zagadnienie wieczności wg Kotarbińskiego. Niestety nie jestem w stanie do niego dotrzeć… Byłbym wdzięczny jakby ktoś przesłał mi go na maila albo udostępnił link na tej stronie.
pozdrawiam
fiftin877@gmail.com