Lód
Czy rzeczywistość da się zamknąć w wartościach logicznych?
Właśnie przeczytałem ostatnią powieść Jacka Dukaja „Lód”. Jest to powieść historyczna, a jej przedmiotem jest sam mechanizm historii. Jest to też powieść logiczna, a jej przedmiotem jest prawda i fałsz. Czy rzeczywistość da się zamknąć w tych wartościach logicznych, czy też jest to niemożliwe? Jeśli się da, to pod jakimi warunkami? Nie chcę zdradzać tutaj treści książki, żeby nie zabierać nikomu przyjemności z jej czytania. Ale parę słów chciałbym o niej napisać, zwłaszcza że czytelnik i tak w nich się może zorientować po kilku stronach lektury.
Pierwsza rzecz, jaka uderza, to objętość książki – 1045 stron bitego druku, bez ilustracji. Jednak czytając książkę, tego wcale się nie odczuwa, poza może mało wygodnym sposobem trzymania książki w ręku. Objętość książki wynika z fascynacji autora XIX-wiecznymi powieściami, kiedy właśnie takie obszerne książki się pisało. W tamtym czasie książkę trzeba było poczuć. Nie było telewizji, radia, było za to dużo czasu jesienią czy zimą. Taka objętość wynika też z ogromnej pomysłowości autora, przez co wydarzenia w książce są pokazane w bardzo obszernym kontekście społecznym i historycznym.
Mogę też zdradzić czym jest Lód. Lód to po prostu lód, czyli zimno. Zimno produkowane prawdopodobnie przez lute – istoty, których żywiołem jest czyste zimno. Istnieją, bo trudno powiedzieć, by lute żyły, w temperaturze bliskiej zeru absolutnemu, jeśli nie niższej, a że jest ich wiele powodują coś na kształt epoki lodowcowej w niektórych miastach europejskich, a przede wszystkim na Syberii.
Ale lód ma też charakter symboliczny. W niskich temperaturach zamrożona jest dosłownie historia. Akcja powieści dzieje się w roku 1924 w alternatywnym świecie, bo przez lód historia od roku 1908 przebiegała inaczej niż wiemy – nie było I wojny światowej, zabójstwa Stołypina, obu rewolucji w Rosji i tak dalej. Nie ma też wolnej Polski. Stąd pomysły, że historię trzeba odmrozić przynajmniej częściowo, by ruszyła z miejsca. Ten wątek otwiera też pole do spekulacji, co jest motorem historii i zmian, jakie niesie. Dyskusje stare, modne w XIX wieku i na początku XX, ale u Dukaja nabierają nowego kontekstu i sensu.
Lód zamraża. Nie tylko dosłownie, ale też logicznie – w świecie lodu kłamstwo jest niemożliwe. Ale to też uniemożliwia zmianę – nikt kto z ciężką chorobą wjechał w świat lodu, zdrowy z niej nie wyjedzie, chociaż choroba też nie się posunie. Niemożliwa jest twórczość czy nowe pomysły, bo lód unieważnia wszelką chwiejność, pomysłowość, płynność, które towarzyszą tworzeniu. Lód nie znosi zawieszenia między prawdą a fałszem, stąd też nie ma zmian społecznych, czy politycznych. Na to by takie zmiany zaszły, świat trzeba rozmrozić.
W książce mocno obecne są kwestie logiczne i filozoficzne. Podobno książka wyraża idee Bierdiajewa. Piszę „podobno”, bo nie znam tej filozofii. Nadto jeden z kluczowych wątków książki, jak się domyślam, bazuje na pomysłach Tadeusza Kotarbińskiego z jego artykułu „Zagadnienie istnienia przyszłości”, bo jest ten artykuł i nazwisko Kotarbińskiego często przywoływane w powieści.
Całość czyta się bardzo dobrze. Ja akurat powieść tę przeczytałem w miesiąc, ale przyczyną tego jest tylko objętość. O tym, że jest to bardzo dobra książka, świadczą nagrody, jakie zdobyła ona w ostatnich miesiącach. Nagroda im. Janusza A. Zajdla, Nagroda Kościelskich, czy Nagroda im. Jerzego Żuławskiego. Jestem pewien, że przyszłość przyniesie kolejne. Fragmenty powieści można zdobyć ze strony wydawnictwa.
Grzegorz Pacewicz
Komentarze
Konceptualnie mam problem z opisem rzeczywistosci proponowanym przez Dukaja. Mysle., ze wybral on zla kanwe do dyskusji problematyki historii i jej dynamiki. Przeciez zamrozenie lokalne, jak chce autor omawianej ksiazki, nie spowoduje zahamowania czasu jako takiego dla obserwatora znajdujacego sie poza obszarem „zamrozonym”. Zeby zamrozic czas jako taki trzeba duzo wiecej niz to, co opisuje ksiazka.
Historia to tylko wytwor naszej swiadomosci, reagujacej na uplyw czasu, dajacej nam poczucie zarowno przeszlosci, jak i przyszlosci. Zarowno przeszlosc jak i przyszlosc to koncepcje abstrakcyjne. Tak naprawde, to istnieje tylko terazniejszosc, zas historia wynika z trwajacych w tej terazniejszosc artefaktow. Dla nas, ludzi, slad pozostawiony przez kogos bedzie z reguly przypadkow sladem majacym konotacje z przeszlosci, wydarzenia zaprzeszlego. „Ktos tu byl”, „Ktos tu wszedl”, co dopiero, przez rozumowanie, mozna rozciagnac na interpretacje „Ktos tu jest”. Dla wiekszosci zwierzat natomiast sygnal pozostawiony przez inne zwierze lub innego osobnika oznacza, ze osobnik ten NADAL ZNAJDUJE sie w okolicy zwierzecia odbierajacego sygnal. I dlatego albo wyrusza ono na patrol, albo pozostawia swoj sygnal (ostrzegawczy, konfirmacyjny, przywolawczy, w zaleznosci od kontekstu). Innymi slowy: historia jako taka, sama z siebie, nie istnieje. Jesli – jak chce autor – unieruchomi sie terazniejszosc dla kogos, kto znajduje sie w obszarze „unieruchomionym”, to automatycznie nie bedzie istniala zadna dynamika w odniesieniu do tego kogos, jesli tylko ta osoba wyposazona jest swiadomosc uplywu czasu. Jednak jest to „unieruchomienie” relatywne. Einstein sie klania.
I w tym ukladzie (odniesienia) mysle, ze chyba lepszym scenariuszem bylaby np. podroz z predkoscia swiatla, podczas ktorej czas ulega zatrzymaniu, ale nie dla tych, ktorzy podrozuja. Po to, zeby czas „ruszyl z miejsca” (w odczuciu obserwatorow) trzeba by zmiejszyc szybkosc, co w sumie wychodzi na to samo, co odmrozic swiat z ksiazki Dukaja. Jednak koncepcja podrozy jest dla mnie bardziej nosna i „bezpieczna”. Byc moze dlatego dziwi mnie, iz ksiazka, kocenpcyjnie tracajaca myszka (nie mowiac o tym, ze swiat skuty lodem to temat nie raz eksploatowany przez autorow S-F), zdobywa spledory takie jak nagroda im. Zajdla. Prawdopodobnie jest ona tego warta z powodow literackich.
Powyzsze obserwacje opieram na wpisie Autora, gdyz nie czytalem ksiazki Dukaja. Ale tez nie wiem, czy porwalbym sie na cegle majaca ponad 1000 stron i traktujaca o problematyce wielokroc juz opisanej, opisanej prawdopodobnie bardziej tresciwie (czyja: krocej) niz ma to miejsce w ksiazce Dukaja.
Pozdro.
@Jacobsky
Wydaje mi się, że pomylił Pan pewne pojęcie.
Nie przeczę że bez poznania książki i mi wydaje się że zamrożenie lokalne nie powinno aż tak mocno wpłynąć na przebieg ogólny historii, ale w każdym razie powstrzymało jak rozumiem reakcję wybuchową w postaci wojen światowych.
Ale co do teorii Einsteina, to właśnie dla postaci poruszających się z prędkością światła czas zamraża, a dla prędkości bliskich spowalnia do krótkich momentów. Zaś dla obserwatora obok mijają długie lata. Chyba że inaczej rozumiemy „prędkość czasu”, bo jak widać to abstrakcyjne pojęcie i trochę masłowo-maślanowate 🙂
Na temat „lodowej” filozofii i jej źródeł toczy(ła?) się ciekawa dyskusja na forum dukajofanów: http://www.dukaj.fora.pl/lod,43/o-sensie-historii,157.html — to i owo dysputantom udało się wydłubać.
Jurgi,
Dzięki za link do dyskusji.
Jacobsky,
Dukajowi nie chodzi o zatrzymanie czasu, ale historii, to znaczy, żeby utrwalił się pewien ład społeczny i polityczny. „Rozmrożenie historii” oznacza wybuch różnych przewrotów, rewolucji, złamanie paktów politycznych i zawiązanie nowych itp. I jeszcze jedna rzecz – Dukaj wymyśla inną fizykę związaną z istnieniem Lodu i lutych. Nie unieważnia to oczywiście tradycyjnej fizyki, ale dodaje do niej nowe zjawiska powodowane związane z Lodem i lutymi.
GP, lenrock,
rozumiem, ze zamrozenie to cos w rodzaju bryly bursztynu, w ktorej utrwalila sie mucha w chwili, kiedy przysiadla na kropli zywicy. Mucha juz nigdy nie poleci, nawet jesli wypreparowac muche z bursztynowej kropli, wypreparowac przez istoty, ktore w chwili tragicznego kontaktu owada z kropla prawdopodobnie nie istnialy jeszcze na Ziemi.
Chodzi mi dokladnie o to, i to jest moim zdaniem moj glowny zarzut wobec ksiazki Dukaja tak, jak ja przedstawia Grzegorz: czas nie stoi w miejscu, Wszechswiat jest dynamiczny, historia jest tylko subjektywna interpretacja naszej swiadomej relacji z czasem i z przestrzenia. Jesli lokalnie uniewaznic mozliwosc reakcji na uplyw czasu i, w konsekwencji, mozliwosc reakcji na ewentualne zmiany czy zjawiska, to oczywiscie, ze nic sie nie zmieni. Mucha nie poleci, i razem z galazia sosny czy z calym drzewem znajdzie sie ona w pokladach baltyckiego piachu po to, zeby za jakis czas byc wyplukana na brzeg przez sztorm, ciagle w stanie utrwalonym przez zastygla zywice. To nie jest nic nowego. Reszta, u Dukaja, to tylko kwestia imponderabiliow literackich.
Skoro juz o tym mowa: pomijam kwestie praktyczno-praktyczne zwiazane ze wspolistnieniem Lutych i ludzi, ktore to wspoistnienie jest dla mnie conajmniej watpliwe. To my jestesmy mucha, Lutowie i ich Lod – zywica i bursztynem. Konsekwencje sa te same. To oczywiscie wtedy, kiedy zastosowac fizyke tradycyjna. Rozumiem, ze zeby posunac akcje ksiazki dalej, Dukaj prawdopodobnie musial wymyslec „inna” fizyke. To oczywiscie chwyt nie nowy w s-f, a nawet zajechany do cna, co w sumie stanowi moj kolejny zarzut – powtarzam: zarzut wobec ksiazki, ktorej nie czytalem, a ktora przedstawia Grzegorz. I dlatego odwoluje sie do przyklad z podroza z predkoscia swiatla, gdyz w przy takim scenariuszu nie trzeba wymyslac „innej” fizyki, a co najwyzej wykombinowac pare cudeniek technicznych. Jako niegdysiejszy konsument literatury s-f zawsze docenialem wysilek tworczy autora tym bardziej, im mocniej trzymal sie on istniejacych praw natury. Wspomniany Zajdel byl w tej dziedzinie bardzo dobry, bo pisal ciekawe powiesci bez potrzeby mnozenia bytow „bez potrzeby”. Ale wracajac do Dukaja: wiem, ze czas „zamraza” sie dla poruszajacych sie z predkoscia C wobec ukladu odniesienia. Ale co za roznica ? Moim zdaniem zadna w poronaniu z koncepcja zaprezentowana w „Lodzie”. Licencja literacka jest po to, zeby odpowiednio dostosowac akcje ksiazki. Oramus, w swej powiesci „Senni zwyciezcy” posluguje sie takim wlasnie pomyslem: statek kosmiczny, na ktorym dzieje sie akcja, akcja obserwowana z zewnatrz przez publicznosc, choc oczywiscie w powiesci Oramusa chodzi o cos innego.
Rozumiem, ze ta „dodatkowa” fizyka dukajowska pozwala, po ewentualnym odmrozeniu, przywolac ludzkosc do stanu ozywionego na tyle i po to, zeby nasza historia ruszyla z miejsca, z wlasciwymi skutkami. Inaczej nie byloby chyba sensu pisac tej powiesci. I to prawdopodobnie jest najwiekszy walor ksiazki Dukaja: ukazac, ze historia bez nas, tworzacych ja aktywnie nie istnieje, ze historia to my. W przeciwienstwie do czasu, ktory choc rowniez jest pojeciem wzglednym jesli obserwowac jego uplyw, to jednak ma on charakter absolutny, i biegnie nieublaganie.
Pozdrawiam.
Bardzo ciekawe uwagi. Jedno sprostowanie, bo pewnie nie zbyt jasno ująłem tę kwestię we wpisie. Dukajowi chodzi o zamrożenie historii, a nie czasu. Są takie miejsca na Ziemi, czy takie społeczności, o których mówimy, że tam „czas stoi w miejscu”, to znaczy, że stosunki społeczne są tam niezmienne od lat. To o takie zamrożenie historii chodzi. Odmrożenie zaś oznacza, że społeczności te zmieniają się w sposób burzliwy.
Grzegorz,
jest cos nieprecyzyjnego w naszym pojmowaniu innych spolecznosci, gdzie – ciagle patrzac oczyma naszej pedzacej cywilizacji – ?czas stoi w miejscu?, gdyz nawet tam, gdzie my dostrzegamy ow fenomen, w rzeczywistosci zmiany zachodza, tyle ze w tempie czasem wrecz dla nas niepostrzegalnym. Najlepszym przykladem bylyby chyba plemiona zyjace w tropikalnych dzunglach. Dla nas ludzie ci zyja w stanie zatrzymania historii. Ich spolecznosci sa wedlug nas zastygle w swym prymitywizmie. A jednak tak nie jest. Ludy te zyja rytmem ciaglych zmian srodowiska wokol nich, zmian do ktorych musza sie dostosowywac, aby przezyc. Owszem, nie sa to zmiany dramatyczne, ale tez wszystko zalezy od skali, w jakiej przypatrywac sie zjawiskom, a ich gleboka znajomosc wlasnego otoczenia, interpretacja mechanizmow tym otoczeniem rzadzacych – nawet jesli w naszym pojeciu sa to interpretacje prymitywne sprawiaja, ze spolecznosci te trwaja czesto przez cale wieki, i osiagaja to, co nam juz dawno wymknelo sie spod kontroli: harmonie z otoczeniem. A jednoczesnie w ich wioskach plemiennych, gdzie ?czas stoi w miejscu? istnieje zarowno historia (przekazywana ustnie, ktorej depozytariuszami sa starsi), jak cala sfera dynamicznych regulacji i zachowan wynikajacych z owej wspolnej historii, w tym wojen, podbojow, tragedii i chwaly. Widocznie tyle tym ludziom potrzeba do szczescia. I nieszczescia, jesli takowe na nich spada.
Oczywiscie mozna sie spierac co do tego, kto ma racje w naszym pojmowaniu swiata: my, ktorzy za jednego zycia zmieniami conajmniej raz sposob organizacji stosunkow spoleczenych, czy oni, ktorzy zmieniaja nie wiele (a wedlug nas praktycznie rzecz biorac nic), ale przez to byc moze wiedza lepiej co mozna, a czego nie mozna w stosunku do siebie samych, i w stosunku do ldzungli, ktora ich otacza.
Pozdrawiam
„w rzeczywistosci zmiany zachodza, tyle ze w tempie czasem wrecz dla nas niepostrzegalnym.”
O, dokładnie o to chodzi w „zamrożeniu historii”.
Polecam rownie fascynujaca ksiazke Douglas Hofstadtera: „Gödel, Escher, Bach: an Eternal Golden Braid”. Niestety nie wiem, czy zostala wydana po polsku. Czytalem ja po niemiecku.
A odpowiedz na pytanie: NIE/TAK. O ile swiat dziala wedle regul logicznych, o tyle nasza zdolnosc weryfikacji jest z definicji ograniczona, stanowimy czesc Wszechwiata, ktory chcemy poznac. To zupelnie tak, jak gdyby chciec wyjsc z bagna ciagnac siebie za wlosy…