Dwie wolności
Czasem Wolności i wolności nie sposób ze sobą pogodzić.
Ostatni wpis Jacka Kubiaka i dyskusja pod nim pokazuje, że we współczesnym państwie demokratycznym istnieje problem granic wolności. Ujawnia się on wyraźnie w przypadku bardzo nośnych problemów moralnych jak in vitro, eutanazja, czy aborcja. Przy okazji wypowiedzi na te tematy pojawiają się różne typy argumentów, z których chcę się zatrzymać nad dwoma. Nie zamierzam nikogo bronić, ale przyjrzeć się tym argumentom.
Pierwszy typ argumentacji bazuje na rozumowaniu z równi pochyłej. Wyraźny i krytyczny sąd w nośnej moralnie kwestii wskazuje na jakiś niepożądany kierunek i ma zainicjować ciąg zdarzeń, którego efekt jest niemożliwy do zaakceptowania, gdyż narusza reguły, na jakich zbudowane jest życie publiczne we współczesnym państwie demokratycznym. Nie można wypowiadać się krytycznie na żadną kwestię, bo w efekcie obudzimy demony totalitaryzmu.
Argument ten jest bardzo przewrotny. Krytykuje się w nim kogoś nie za to, co mówi, ale za to, co ten ktoś lub inni ewentualnie zrobią. W konsekwencji ten typ argumentacji pozwala krytykować wszystko i wszystkich, ponieważ opiera się nie na rzetelnej analizie argumentów strony sporu, lecz na jej domniemanych działaniach. Taki argument nie dość, że jest nierzetelny, to na dodatek ma paraliżujące skutki. W życiu publicznym mogą się dziać różne rzeczy, lecz ten komu się to nie podoba, nie może się wypowiadać, ponieważ w ten sposób rozpocznie jakąś krucjatę moralną. Musi więc milczeć i znosić rzeczywistość bez słowa skargi czy krytyki, chyba że chce być rzecznikiem totalitaryzmu.
Drugi typ argumentacji opiera się na twierdzeniu, że wyraźny sąd i sprzeciw w tych sprawach to nawracanie na siłę, czy narzucanie swoich poglądów innym. Konsekwencją krytyki ma być całkowity zakaz czy to na przykład aborcji, czy stosowania metody in vitro, czy eutanazji. A ponieważ zakaz ten można egzekwować tylko przy pomocy kar, jedna ze stron sporu (Kościół rzymskokatolicki) narzuca swoje poglądy innym uczestnikom życia publicznego.
Argument ten będzie bardziej czytelny, jeśli wprowadzi rozróżnienie dwóch typów wolności. W pierwszym przypadku korzystanie z wolności polega na głoszeniu swoich przekonań, dążeniu do realizacji subiektywnie pojmowanego dobra, wyboru własnego sposobu życia, wierzeń, wartości i tak dalej. W drugim wypadku wolność traktowana jest jako ogólny warunek dochodzenia do wszelkich dóbr, poglądów, wartości czy idei. To wolność abstrakcyjna, bo odnosząca się do życia publicznego i w przypadku państwa demokratycznego leżąca u jego podstaw.
Nie przychodzi mi do głowy jak można lepiej określić te dwa rodzaje wolności. Chodzi mi o to, że pierwsza sytuacja obejmuje zachowania, które ogólnie można określić jako korzystanie z wolności przez obywateli państwa. Określę ją dla porządku jako po prostu wolność (pisaną małą literą). W drugiej sytuacji wolność jest traktowana jako pewna abstrakcyjna zasada, dająca możliwość korzystania z wolności w pierwszym przypadku. Jest ona tutaj ogólną regułą warunkującą życie publiczne w państwie demokratycznym. Określę ją dla odróżnienia jako Wolność.
Pomieszanie i zrównanie obu rodzajów wolności prowadzi do absurdu. Jeśli to uczynimy każdy wybór czy afirmacja w pierwszym wypadku (każdy kto głosi konkretne subiektywnie postrzegane dobro) jest postrzegany jako ten, kto pragnie narzucić swoją wolę innym. Korzystanie z wolności jest tutaj postrzegane jako atak na samą Wolność.
Mam nieodparte wrażenie, że zarzut, iż w tych nośnych i trudnych kwestiach jedna ze stron dąży do narzucenia swojej woli tym, którzy sądzą inaczej, bierze się właśnie z tego pomieszania. Jest to zarzut fundamentalizmu. Owszem każdy może być fundamentalistą, jego prawo. W gruncie rzeczy każdy z nas jest takim fundamentalistą na tym pierwszym poziomie, bo wybiera takie, a nie inne wartości, zasady itp. i według nich żyje. Ale jak długo nie jest zakwestionowana sama abstrakcyjna zasada wolności jako warunku dążenia do dobra, tak długo z punktu widzenia tej zasady, powyższy zrzut jest chybiony. Ten kto głosi swoje poglądy i dąży do zmiany prawa w państwie, korzystają z zasady Wolności. Czyni tak w przeciwieństwie do każdego, kto chciałby odebrać im prawo głosu.
Mam też jednak pewne wątpliwości. W normalnych warunkach nie ma co się troszczyć o Wolność i należy korzystać ze swojej wolności. Ale wygląda też na to, że być może są takie kategorie spraw, gdy Wolności i wolności nie sposób ze sobą pogodzić. Czy tak nie jest w przypadku takich problemów, jak eutanazja, in vitro, czy aborcja. Wtedy każdej ze stron można zarzucić, że gwałci Wolność tworząc swoje postulaty. Być może konflikt taki jest nierozwiązywalny z samej istoty rzeczy, bo w byt ludzki wpisany jest konflikt równorzędnych wartości, których nie sposób pogodzić.
Grzegorz Pacewicz
Fot. olly247, Flickr (CC SA)
Komentarze
W moim poprzednim wpisie jest pewien aspekt, ktory dla mnie jest kluczowy, poniewaz to on wlasnie wywoluje CALY problem. Ty zas nad tym aspektem lagodnie przemykasz i dlatego nasze dwa tryby rozumowania sie rozmijaja. Chodzi mi o religijny charakter nakazow i zakazow, ktore maja byc wprowadzone w zycie.
Wydaje mi się, ze w wymienionych sprawach nikt rozsądny nie zabrania zwolennikom kościoła ani nikomu innemu głoszenia poglądów. Spór nie dotyczy chyba wolności lecz samej istoty życia publicznego: czy prawa mają pochodzić od Boga (jak to się działo w średniowieczu) i mają być nam po prostu objawione ustami jego depozytariuszy, czy raczej od ludzi, jak to mamy w zwyczaju od ok. 200 lat. Nikt nie odmawia ludziom wierzącym prawa do praktykowania swoich wierzeń ani ich głoszenia.
Grzegorz Pacewicz wypowiedział się jak typowy „specjalista od ogólności”, tak właśnie profesję (?) filozofa określił August Comte. Warto byłoby na przykład sprecyzować znaczenie potocyzmu „normalne warunki”, w których jakoby nie dochodzi do konfliktu między Wolnością a wolnością. Użycie w ostatnim akapicie „ostrożnych” sformułowań: „wygląda na to”, „być może” (dwukrotnie) świadczy o tym, że autor unika jednoznacznych stwierdzeń. Czyżby wynikało to z przemożnej potrzeby („imperatywu kategorycznego”!) zachowania „naukowego” punktu widzenia?
Grzegorz, konkludując, „Być może konflikt taki jest nierozwiązywalny z samej istoty rzeczy, bo w byt ludzki wpisany jest konflikt równorzędnych wartości, których nie sposób pogodzić”, utwierdza czytelnika w przekonaniu, że w istocie dyskurs miedzy zwolennikami dyktatu Kościoła katolickiego w stanowieniu prawa w świeckim przecież państwie a jego przeciwnikami jest bezprzedmiotowy, a kompromis niemożliwy.
W rzeczy samej, posługiwanie się niejednoznacznym kodem utrudnia, a
b y ć m o ż e uniemożliwia dyskurs.
Sądzę, że z ludźmi o katolickiej formacji religijnej, takimi jak senator Gowin, dysputa może być utrudniona, ale nie znaczy to, że nie należy jej podejmować. Jednak nie uchwalono inspirowanej przez Kościół ustawy bioetycznej, prawda? Słowa krytyki zwolenników areligijnego prawa i świeckiej etyki nie przeszły bez echa…
jk,
Chodzi Ci o tekst o Gowinie?
Tak
„Ale wygląda też na to, że być może są takie kategorie spraw, gdy Wolności i wolności nie sposób ze sobą pogodzić. Czy tak nie jest w przypadku takich problemów, jak eutanazja, in vitro, czy aborcja.”
A po co godzic? Dla mnie wazne jest zagwarantowanie praw: prawo kobiety do kontroli swojego ciala, prawo czlowieka do posiadania potomstwa i prawo czlowieka do autonomicznej decyzji o zejsciu z tego swiata.
Dlaczego nieplodna para ma byc pozbawiona mozliwosci stosowania in vitro tylko dlatego poniewaz czesc obywateli wierzy ze przy kazdym zaplodnieniu asystuje niewidzialny ludzik ktorego nalezy sie bac? Mysle ze krytyka propozycji Gowina jest pozyteczna, a obnazanie religijnych motywacji moze byc informujace dla wielu.
„Argument ten jest bardzo przewrotny. Krytykuje się w nim kogoś nie za to, co mówi, ale za to, co ten ktoś lub inni ewentualnie zrobią. ”
Wypowiedzi politykow sa analizowane pod katem przyszlych konsekwencji dla calego spoleczenstwa. Coz w tym dziwnego?
„W konsekwencji ten typ argumentacji pozwala krytykować wszystko i wszystkich, ponieważ opiera się nie na rzetelnej analizie argumentów strony sporu, lecz na jej domniemanych działaniach.”
„Domniemane dzialania” to tez czesc „rzetelnej analizy”.
efez,
Sądziłem, że pojęcie „normalnych warunków” jest w miarę oczywiste. Demokracja i tym podobne standardy to są te „normalne warunki”.
Piszę to, co myślę. Jeśli mam wątpliwości, jeśli nie jestem w pełni przekonany o czymś, jeśli widzę luki w przedstawianych lub wymyślanych przeze mnie rozumowaniach to o tym piszę. Stąd też uwaga w ostatnim akapicie.
W sprawie prac nad ustawą można poczytać tutaj:
http://www.biotechnologia.pl/pliki/File/RAPORT_26_11_2008.pdf
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article332087/Czy_Gowin_przekona_sie_do_eutanazji_.html
jk,
Ten tekst powstał za nim przeczytałem Twój wpis o Gowinie i wtedy też poszedł do publikacji. Gowinowi słusznie się oberwało, a o swoich zastrzeżeniach napisałem.
Chodzi mi o to, czy ludzie pojmujący różnie kwestie moralno-światopoglądowe mogą się dogadać, czy też zawsze będzie to dyktat jednej bądź drugiej strony.
Dobrze by było sprecyzować, co to jest eutanazja, bo jest to całe spektrum sytuacji. Co innego gdy ktoś za siebie podejmuje decyzję, a co innego gdy rodzina lub ktoś bliski.
Sorry Gregory,
Rzeczywiscie nie kliknalem na link. Ale to chyba nie wazne czy mowimy o politykach wypowiadajacych sie w imieniu Kk czy o biskupach. W obu przypadkach ich racje maja charakter religijny. Oczywiscie moja wizja jest naznaczona tym, ze zyje w panstwie rzeczywiscie laickim. Wbrew temu, co opowiada sie w Polsce, laickosc francuska wcale nie jest walka z religiami. W panstwie laickim jakim jest Francja rownosc religii (i ateizmu) zbliza sie do doskonalosci. Prawdziwego zrownania religii nie osiagnie sie nigdy, gdyz nierownosci wynikaja z wielu czynnikow historycznych, materialnych itp. Choc wobec prawa wszystkie religie sa tu rowne, to jednak wolne mamy na Wniebowziecie Maryji, a nie na Aid al-Kabir czy Jom Kipur. Dlatego smiac mi sie chce jak slysze, ze we Francji marginalizuje sie katolikow.
Co do eutanazji, to tak ja definiuje Wikipedia:
zadanie śmierci osobie nieuleczalnie chorej umotywowane skróceniem jej cierpień.
Rzczywiscie, problem moze miec inny wymiar w zaleznosci od tego kto podejmuje decyzje o eutanazji. Ale zeby w ogole o niej mowic, trzeba najpierw miec mozliwosc prawna domagania sie takiego rozwizania.
We Francji mielismy niedawno glosna sprawe Chantal Sébire. Nieuleczalnie chora na nowotwor twarzy kobieta, prosila o prawo do eutanzji aby umrzec u siebie w domu bez meki, a nie w szpitalu. Odmowiono jej tego, we Francji nie ma prawa o eutanazji. W koncu zazyla jakies prochy, czyli po prostu popelnila samobojstwo. Gdyby nie miala takiej autonomii to pewnie by dogorywala w mekach. Lekarze od opieki paliatywnej twierdzili, ze moga jej zapewnic prawie bezbolesna smierc. Tylko, ze ona nie chciala takiej prawie bezbolesnej smierci, a chciala najzwyczajniej w swiecie umrzec.
To nie dokladnie ten sam podzial, o ktory pytasz, ale jest eutanzaja aktywna i pasywna.
gp:
podoba się to rozróżnienie argumentów, ale obawiam się, że w przypadku pierwszego typu rację ma jacek_placek: Domniemane dzialania? to tez czesc ?rzetelnej analizy?. Moim zdaniem w dyskusji powinniśmy jednak domniemanie od faktycznych działań rozróżniać bardzo wyraźnie. W przeciwnym razie możemy dojść do niesłusznych oskarżeń (ups, chyba niechcący „domniemałem”).
U sasiada tez o eutanazji:
http://szostkiewicz.blog.polityka.pl/?p=447
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,6338664,Katecheci_donosza_parafiom__kto_nie_chodzi_na_religie.html
Czy to nie jest religijny totalitaryzm? Jeszcze na skale mikro, ale poczatki takie sa zawsze. I to nie jest jakies lokalne dziwadlo. To logiczne nastepstwo naciskow dotyczacych tworzenia prawa w oparciu o religijne podstawy.
jk,
Nie, to jest właśnie lokalne dziwadło i naruszenie prywatności tych osób. Jeżeli w każdym przypadku tego typu niesprawiedliwości będziemy używać wielkich słów, to szybko te słowa stracą swoje właściwe znaczenie.
Mam nadzieje ze prokuratura juz bada sprawe nadgorliwej kurii. Mam nadzieje ze sie myle, ale mysle ze to jest wierzcholek gory lodowej, ze niewierzacy sa poddani roznym zabiegom w szkole, poczynajac od najprostszego jakim jest umieszczenie lekcji religii w srodku planu lekcyjnego.
@ GP :
Po prostu inaczej widzimy i interpretujemy to samo.
@ jacek_placek :
Tez tak mysle.
jk,
I chyba o to chodzi. 🙂
Ja też wolę, by religii nie było w szkole.
@ jk & GP
Wklejam tu tekst, który zamieściłem (2.03.’09) w blogu red. Szostkiewicza pod jego wpisem „Chyba nie pójdę na ‚Popiełuszkę'”:
Oto w tych dniach rozesłano do szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych materiały dydaktyczno – propagandowe, firmowane przez Instytut Pamięci Narodowej, Narodowe Centrum Kultury oraz partnerów, między innymi Parafię Rzymskokatolicką Św. Stanisława Kostki w Warszawie. Materiały (papier kredowy w kolorze, a jakże, fiolet biskupi) zawierają płytę DVD oraz zeszyt ze scenariuszami lekcji, tzw. gotowcami. Prezentuję zawartość płyty:
– ?Prawda jest nieśmiertelna? – materiały źródłowe,
– ?Życie i działalność księdza Jerzego Popiełuszki w teologicznej perspektywie? – ksiądz Jan Sochoń,
– ?Ksiądz Jerzy Popiełuszko – święty Jerzy naszych czasów? – Janusz Kotański,
– Kalendarium życia i śmierci księdza Jerzego Popiełuszki,
– ?Co to jest Prawda?? – zapis audio kazania księdza Jerzego Popiełuszki,
– ?Ksiądz Jerzy. Bohater nie tylko filmowy? – film dokumentalny, reż. Rafał Wieczyński,
– Galeria zdjęć archiwalnych i filmowych,
– Zwiastuny filmu fabularnego ?Popiełuszko?, reż. Rafał Wieczyński.
Scenariusze lekcji (opuszczam informacje szczegółowe, tj. cele lekcji, zalecane formy i metody pracy, materiały dydaktyczne, przebieg lekcji, podsumowanie):
L e k c j a 1 (przedmioty: historia, język polski)
Temat: Jednostka wobec tyranii.
L e k c j a 2 (przedmioty: historia, wiedza o społeczeństwie)
Temat: Polityka władz komunistycznych wobec Kościoła w okresie stanu wojennego.
L e k c j a 3 (przedmioty: historia, język polski)
Temat: Jak dziś opowiedzieć historię księdza Jerzego?
L e k c j a 4 (przedmioty: historia, wiedza o społeczeństwie)
Temat: Czy ksiądz Jerzy powinien angażować się i narażać życie na rzecz ?Solidarności??
W zalecanych materiałach dydaktycznych do wszystkich lekcji znaleźć można między innymi: biogram św. Stanisława, biskupa i męczennika; homilie księdza Jerzego; pismo Urzędu do Spraw Wyznań z 17 września 1984 r., skierowane do władz kościelnych z zarzutami przeciwko ks. Jerzemu Popiełuszce; świadectwa o ks. Jerzym; relacja z pogrzebu ks. Jerzego Popiełuszki na łamach konspiracyjnego czasopisma ?Praworządność?; kalendarium życia i śmierci ks. Jerzego.
PS:
Materiały udostępniła mi zaprzyjaźniona polonistka, zatrudniona w szkole samorządowej, nie katolickiej.
2PS:
Czy to również zaliczymy do kategorii „lokalnego dziwadła”?
3PS:
Jeśli moje córki na świadectwach maturalnych w punkcie „religia/etyka”, który notabene rozpoczyna listę przedmiotów, mają wpisaną kreskę (w większości szkół nauczania etyki nie realizuje się), to sytuację tę określi Pan, Panie Grzegorzu, jako normalne demokratyczne warunki, w których nie zachodzi konflikt między W. a w.?
@ GP:
No chyba tak. Ja sadze, ze religia nawet moglaby byc w szkole, pod warunkiem, ze dzieciaki, ktore by nie chcialy na nia chodzic, mialyby mozliwosc uczeszczania na prawdziwa etyke.
Ten przyklad przypomina mi obawy Gowina, ze umozliwienie eutanazji otworzy mozliwosci roznych naduzyc. I z tego powodu, wedlug pana Gowina, nie nalezy lagalizowc eutanazji. Jakos w sprawie religii/etyki dokladnie tego samego typu naduzycia (nie teoretyczna, a rzeczywiste, choc oczywiscie nie powodujace czyjejs smierci) pana Gowina zupelnie nie interesuja. 😆
efez,
A co jest niestosownego w publikowaniu materiałów o ks. J. Popiełuszce?
@ efez :
Co sadze o lekcjach religii/etyki napisalem powyzej odpowiadajac GP.
Hmmmm… przyklad z Popieluszka mnie osobiscie nie szokuje – moze poza biskupim kolorem papieru 🙂 .
To oczywiscie przypomina propagande komunistyczna a rebours, ale dla mnie akurat Popieluszko jest prawdziwym bohaterem. Tak sie zlozylo, ze za tamtych czasow mialem innego ksiedza (Indrzejczyka, dzis kapelan L. Kaczynskiego) za wzor i dlatego ks. Popieluszko mnie tak bardzo nie pociagal. Uwazalem, ze jego msze za Ojczyzna sa przesadnie pompatyczne. Ale jego smierc autentycznie mna wstrzasnela (zreszta nie tylko mna). I np. bylem w koscielnej sluzbie porzadkowej w czasie jego pogrzebu. Dlatego pewnie nie razi mnie ks. Popieluszko jako przyklad bohatera dla dzieci. Sadze, ze to dobry przyklad.
Juz pisalem w tym blogu, ze zalezy mi na tym by Kk w Polsce byl silny i powazany, ale dobra, zasluzona sila i prawdziwa wiara, a nie przymusem, szantazem, klamstwem i strachem. Te ostatnie sa zaprzeczeniem Kk, a niestety takie wlasnie oblicze ma dzis czesto polski Kk. Dlatego nie uwazam sie za katolikozerce, a wrecz przeciwnie za swego rodzaju potencjalnego ‚zbawce’ Kk. Problem w tym jak przekonac do tego katolikow.
@ GP
W publikowaniu nic zdrożnego nie ma, ale w rozsyłaniu zideologizowanych (wszak religia to forma ideologii) materiałów do państwowych instytucji oświatowych z sugestią wykorzystania ich nie na lekcjach religii (ewentualnie godzinach do dyspozycji wychowawcy klasy), lecz na zajęciach z innych przedmiotów, jak najbardziej.
@ jk
Byłoby najlepiej, gdyby młodzi ludzie sami wybierali sobie autorytety bez otoczki politycznej czy religijnej. Przymus najczęściej rodzi hipokryzję, konformizm, także cynizm. Rzadziej bunt.
A gdzie jest ta ideologia? Ks. Popiełuszko był oczywiście kapłanem, ale prezentował również wyraźną postawę w walce z reżimem PRL za co został zabity. W czasach PRL KK był jedyną w miarę niezależną instytucją stąd też nie da się opowiedzieć tej historii bez umiejscawiania w niej roli KK.
Problem chyba w tym zeby nie robic niczego na sile. Jesli takie materialy tylko sie rozsyla z propozycja by prezentowac to na lekcjach historii (bo na religii to hcyba co innego sie omawia), to chyba jest w porzadku. Problem bylby gdyby ktos kazal nauczycielom to robic.
Mielismy niedawno cos takiego we Francji. Prezydent Sarkozy wymyslil sobie zeby 22 pazdziernika we wszystkich szkolach we Francji odczytany zostal list niejakiego Guy Moqueta (18-letni komunista rozstrzelany przez Niemcow wlasnie 22.X.1941), poniewaz to wzor dla mlodziezy. Pomysl niby politycznie obojetny, bo kudy tam Srakozy’emu do komunistow. Bardzo wielu nauczycieli (w tym nauczyciele moich dzieci) sprzeciwilo sie temu pomyslowi i zadnego listu nie przeczytali. Powod byl prosty: to nie prezydent Republiki decyduje co ma byc w programie szkolnym. Kropka. Wszystko jasne, prawda? Wystarczy, ze nauczyciel robi to co do niego nalezy i nie daje sobie narzucic byle czego.