Równia pochyła?
Wyniki reformy edukacji? Jest coraz gorzej.
W zeszły poniedziałek krótko widziałem się z kolegą, z którym razem prowadzimy zajęcia z ontologii. Nasza wymiana uwag była jednoznaczna – jest gorzej. Ten rocznik jest gorszy niż poprzedni, poprzedni był gorszy od wcześniejszego i tak dalej. Zastanawiam się, z czego to wynika. Może być tak, że obaj jesteśmy malkontentami, a wtedy nasze zdanie nie ma większego znaczenia. Ale może jednak coś w tym jest.
Moja obserwacja zresztą idzie dalej i generalnie uważam, że ze szkół przychodzą do naszego uniwersytetu coraz gorzej przygotowani ludzie do studiowania. Nie wykluczam, że wynika to z rangi samej uczelni i poszczególnych kierunków. Jeśli nie są to kierunki dobre, gdzie selekcja na wstępie wyklucza osoby słabo wykształcone, to moja obserwacja może płynąć z doświadczeń z kierunkami słabymi, których ranga się obniża. Ja jednak nie sądzę, by tak właśnie było.
Pracuję w edukacji wyższej już jedenasty rok i w tym czasie miałem zajęcia na ogromnej ilości kierunków w ramach tzw. usługówki, czyli nauczania filozofii lub dziedzin pokrewnych w ramach tzw. humanizowania kierunków niehumanistycznych (zawsze śmiać mi się chce, gdy przytaczam to założenie). I moje wrażenie od kilku ostatnich lat jest niezmienne – jest gorzej.
Od kilku lat (od 2005 roku), wchodzą na uczelnie wyższe roczniki z nowej matury, czyli po prostu ludzie, którzy przeszli system edukacji podstawowej i średniej już po reformie. O ile ten pierwszy rocznik, jako właśnie pierwszy, był dobrze przygotowany, to każdy kolejny jest słabszy, bo system ujawnia swoją średnią. Zmieniony system matury, a przede wszystkim system nauczania sprawia, że uczniowie, którzy przez niego przeszli mają generalnie trudności na studiach. Sprowadzają się one do tego, że owszem studenci klepią odpowiedzi na pytania, ale za tymi formułkami w o wiele większym stopniu niż to było wcześniej, nie idzie zrozumienie. Proste pytania odsłaniają to aż nazbyt mocno.
Moim celem póki co nie jest stawianie diagnozy, dlaczego tak się dzieje, lecz na razie tylko stwierdzenie, czy tak rzeczywiście jest. Być może moja wybiórcza i niesystematyczna obserwacja jest powierzchowna. Jeśli jednak zgodzimy się, że tak jest, możemy podyskutować o tym, dlaczego tak się dzieje.
Grzegorz Pacewicz
Il. Unka Odya
Komentarze
nowa matura jest kompletną porażką. to nie jest tak, że licea źle przygotowują uczniów – to uczniowie beznadziejnie zdają maturę. albo inaczej: nową maturę jest tak samo ciężko oblać, co zdać ze świetnymi wynikami. pamiętam, że mialam w klasie taką dziewuszkę, kazala na siebie mowic blondi i byla blondi, bardzo ciepla, ale strasznie glupiutka istotka. raz nawet zadala pytanie, co napisala anna karenina, bo nie zdazyla zapisac. i ta blondi zdala mature z polskiego z wynikami niewiele rozniacymi sie od moich czy czyichkolwiek. nie dlatego, ze miala wiedze, czy smykalke do pisania. po prostu miala szczescie i wstrzelila sie w klucz. takich blondaskow jest cala masa i niestety zalewaja uczelnie wyzsze. a osoby ktore za duzo mysla maja zwyczajnie problemy z prawidlowa odpowiedzia na pytania. pamietam, ze matura z biologii, ktora zdawalam, byla tak żenująco prosta, że zdalby ją każdy gimnazjalista. nie moglam uwierzyc, ze wymagaja takich prostych odpowiedzi, musialbyc w tym jakis haczyk. a jednak nie bylo.
Niestety muszę przyznać, iż także odnoszę takie wrażenie. Obserwacje moje czynione są na zupełnie innych dziedzinach nauki (informatyka i matematyka) i zapewne innej uczelni. Ponadto mam także trochę styczności z młodszymi ludźmi (głównie z liceum) i także tam da się wyczuć spadek formy…
@ unka :
Tez jestem ciekaw co napisala Anna Karenina.
A swoja droga szokiem dla mnie bylo, gdy sie dowiedzialem, ze po francusku Anna Karenina to Anna Karenin. I jak mowilem o Annie Kareninie, to na mnie Francuzi wybaluszali oczy i poprawiali : Karenin a nie Karenina. Dla mnie Karenin to facet, choc w sumie maja racje. 😆
Może to po prostu biologia. Jakiś czas temu „polityka” pisała o tym pokoleniu lat 90 jako o ludziach z brakiem możliwości skupienia uwagi, pseudo- wielozadaniowych z pokoleniowym ADHD. Chyba coś w tym jest. Jakie są wasze odczucia?
no wlasnie czemu karenina? bo jest żoną karenina? nie wiem. wiem natomiast ze uczniowie nie głupieją. jakiś czas temu w angorze pan korwin mikke rozwodził się na temat tego, jak to przedwojenny magister zjadlby na sniadanie dzisiejszego doktora, bo wtedy ludzie byli lepiej wyksztalceni. zastanawiam sie, jakim cudem, skoro od czasow przedwojennych rozwinela sie chyba kazda gałąź nauki i taki dzisiejszy doktor ma dużo wiecej rzeczy do zapamietania ze swojej dziedziny, oczywistym jest wiec, ze nie kazdemu bedzie sie chcialo zajmowac innymi rzeczami.
marchewa, nie znam ani jednej osoby z adhd. nie znam nawet takich, co sie nie umieja skupic. mam jednego kolege z demencje jak 80latek, ale to raczej rzadkość.
To może być syndrom tego, że co roku uczysz coraz łatwiejszego przedmiotu. Powtarzasz jedenasty rok, a oni dalej nie rozumieją 😉
Pomijając już to, że za komuny było lepiej, młodzież dzisiejsza już nie taka, itd.
Jeżeli naprawdę są coraz słabsi z filozofii, to może świadczyć np. o tym, że tego rodzaju odchamiacze (których obecność też mnie w niektórych przypadkach dziwi) coraz mniej ich interesują.
Sama zmiana ćwiczonych kompetencji poprzez nacisk na testy oczywiście zaniedbuje pozostałe, do których jesteśmy przyzwyczajeni (sam jestem zwolennikiem sprawdzianów jakościowych, np. wypracowań i egzaminów ustnych, ale jednak się od nich odchodzi z uwagi na ryzyko nadmiernego odchylenia subiektywnego u egzaminatora).
jk,
przeciez Francuzi nie odmieniaja koncowek nazwisk jesli chodzi o osobe. Kobiece nazwiska wymieniane sa zawsze tak, jak wypowiada sie nazwisko mezczyzny, ktory daje to nazwisko (ojca lub meza). Moja ex, urodzona we Francji z rodzicow Polakow miala nazwisko konczace sie na -ski, choc po polsku powinno byc na -ska. Moje corki: idem.
W sprawie ilustracji do artykulu:
uwaga ! W antologiach jest conajmniej kilka rysunkow, ktore uzyly podobny „schemat ewolucyjny”. Nie chce mowic, ze to plagiat, ale podobienstwa sa wiecej niz uderzajace.
Grzegorz,
moje doswiadczenia jako nauczyciela w college’u podtwierdzaja Twoje obserwacje. Jest to fenomen nie tylko polski ale rowniez kanadyjski czy amerykanski.
Mysle, ze reforma edukacji to jedno. Quebec rowniez ma swoja reforme: konstruktywizm w edukacji na dwoch pierwszych szczeblach – zupelny koszmar i postawienie spraw na glowie. Na szczeblu kolegialnym i uniwersyteckim edukacja odbywa sie w systemie raczej tradycyjnym, oczywiscie z elementami tzw. uczenia sie przed rozwiazywanie problemow. Skoro jednak te dwa ostatnie szczeble nie podlegaja eksperymentom urzednikow z ministerstwa edukacji, to mamy do czynienia z dwoma systemami w sporej czesci niekompatybilnymi.
Jednak generalnie rzecz biorac mozna zaobserwowac odchodzenie od zainteresowania wiedza jako taka na rzecz zdobywania informacji, umiejetnosci czy kompetencji. Trend ten nie tylko wynika z takiej czy innej reformy edukacji, ale rowniez ze zmian kulturowych, w tym np. z wszechobecnosci internetu w zyciu mlodej generacji. Informacja staje sie dostepna za nacisnieciem guzika, ale bez zdolnosci krytycznej selekcji tej informacji, zdobyta informacja pozostaje tylko zdobyta informacja, co nie zawsze przeklada sie na wiedze, w tym na umiejetnosc wlasciwego uzycia posiadanej informacji.
Mam jedno pytanie: czy ktoś sprawdzał jak to się ma do przedmiotów zawodowych? Bo często spotykam postawę: nie będę się tego uczył, bo mi to w życiu zawodowym nie będzie potrzebne. (Co prawda nie wyobrażam sobie jak to ma się do nauczania ontologii studentów filozofii…)
Niektórzy Blogersi sobie tu żarty stroją, a tymczasem sprawa jest ze wszech miar poważna. Upatrywałbym przyczyn intelektualnej indolencji absolwentów szkół ponagimnazjalnych w polityce oświatowej ostatnich dwóch dekad, która postawiła sobie ambitny cel „umasowienia” wykształcenia. Notabene, konstrukcja arkuszy maturalnych temu właśnie ma służyć, Droga „unko”.
Umasowienie wykształcenia powoduje, że szkoły opuszczają coraz większe rzesze ludzi „intelektualnie masowych”. Termin ten ukuł Jose Ortega y Gasset, który w dziele „Bunt mas” scharakteryzował takiego osobnika następująco: „Człowiek jest intelektualnie masowy wtedy, gdy postawiony wobec jakiegoś problemu zadowala się tymi myślami, które na ten temat przyjdą mu akurat do głowy (…) taki głupiec nie żywi wobec siebie żadnych obaw, czuje się najmądrzejszy na świecie i stąd bierze się ów godny pozazdroszczenia spokój, z jakim dureń rozsiada się wygodnie w swojej własnej głupocie”. Człowiek intelektualnie twórczy, według Ortegi, nigdy nie zadowala się tym, co mu bez uprzedniego wysiłku przyjdzie do głowy, lecz za godne siebie uznaje to, co go jeszcze przewyższa, a czego poznanie i zrozumienie wymaga zdwojonego wysiłku. Na podstawie obserwacji własnych mogę Pana, Panie Grzegorzu, zapewnić, że obecnie do pracy w oświacie najczęściej zgłaszają się ludzie również intelektualnie masowi i koło się zamyka: co strawią profesorowie/nauczyciele, zjedzą studenci/uczniowie…
Zresztą problem nie dotyczy tylko szkolnictwa. Sadzę, że ściśle łączy się on z panującą dość powszechnie hedonistyczną postawą wobec życia i zewnątrzsterownością współczesnych ludzi. W tym modelu nie mieści się życie twórcze, które jak pisze Ortega, „wymaga ostrego reżimu duchowego, wielkiej uczciwości i stałych bodźców pobudzających świadomość własnej godności”.
jacobsky, ilustracja nie jest odkrywcza, ale pasuje, wg mnie. generalnie kiedy mowa o jakims procesie degeneracji czy rozwoju taka forma ilustracji niemal zawsze bedzie miala miejsce. z pomyslowych obrazkow ilustrujacych ewolucje jedynie odkrywczy jest chyba ten: http://image.blog.livedoor.jp/news4vip2/imgs/6/e/6e6062b0.png przynajmniej mnie rozbawil.
pundit, blagam, tylko nie teksty „ah ta dzisiejsza mlodzież” – takie same puszcza moja babcia, patrzac na pokolenie mojej matki i takie same rzeczy beda glosic ludzie z mojego pokolenia. i zawsze te czasy, w ktorych dana osoba sie uczyla beda sie wydawac najlepsze. jak ja slucham, ze moja mama dostawala drewnianym piornikiem po lapach za jakies drobne przewinienia, to mi aż krew mrozi. a z pokolenia trzydziestoparolatkow to znam tylko jednego kolesia i to straszna znajomosc, bo gosc caly czas mowil, jak to zostal pokrzywdzony przez komune i jak to mu życie zrujnowalo i dlaczego dzisiaj jest takim nudziarzem, jakim jest.
@ Jacobsky :
Wiem, ale myslalem, ze jak Tolstoj napisal na okladce ???? ????????, to w kazdym jezyku przetlumacza na Anna Karenina bez zastanawiania sie jak to powinno byc napisane w oficjalnych papierach bohaterki, gdyby prosila o azyl we Francji. 🙂
???? ????????, to oczywiscie Anna Karenina napisana cyrylica, czego system tez nie potrafi porzadnie napisac. 😆
Aha, zeby bylo smieszniej to Francuzi pisza Anna Karénine, zeby dobrze wymawiac to N na koncu.
jk, A. A. Milne też wyraźnie napisal „winnie the pooh”, a mamy kubusia puchatka. w sumie to i dobrze, jakos tak swojsko sie robi. moze francuzom tez sie bardziej swojsko robi, jak napisza Anna Karénine.
@Unka: dla ułatwienia, to było ironicznie. Śmieszy mnie sarkanie nad dzisiejszą młodzieżą i biadolenie, że są coraz gorsi z roku na rok. Moim zdaniem to przede wszystkim przejaw starzenia się obserwatora i czasem zmian kulturowych (mniejsze zainteresowanie tym konkretnie przedmiotem), ale nie gorszego przygotowania/wykształcenia w szkołach średnich.
a, w takim razie przepraszam (;
Moi Uczeni Przedmowcy slizgaja sie w swoich essejach po objawach upadku zamiast zastanowic sie nad jego przyczynami. Spadek jakosci przygotowania studentow wchodzacych w progi Akademii jest obserwowany rowniez w przedmiotach scislych i nie tylko w Naszej Umeczonej Przeciwnosciami Losu Ojczyznie. Co wiec powoduje ten swiatowy objaw degeneracji umyslowej mlodych pokolen (do ktorych zaliczam z racji wieku wlasnego rowniez Szanownych Kolegow Blogerow)? Moim zdaniem winna jest tu idea powszechnosci dostepu mlodych pokolen do wyzszego wyksztalcenia. Jest to traktowane obecnie jako prawo, nabyte przez urodzenie w danym kraju,zwiazane z szansa awansu zawodowego. Formy tego prawa sa rozne. Od Affirmative Action w USA po Zasade Awansu Spolecznego obowiazujaca w panstwach bylego obozu socjalistycznego. Oboz tez przestal istniec ale niestety jestesmy w dalszym ciagu i to w wiekszosci krajow rzadzeni przez socjalistow, ktorzy dla zmylenia przeciwnika wystepuja jako propagatorzy demokracji. Efektem tej doktryny dostepnosci jest koniecznosc przed jaka staja wladze edukacyjne w praktyce sprowadzajaca sie do obnizenia wymagan i zalagodzenia kryteriow selekcji w procesie dydaktycznym. Inaczej bowiem powszechnosc dostepu nie jest mozliwa. Statystyczny rozklad ilorazu inteligencji jest taki jaki jest i gdyby kierowac sie tylko wzgledami naukowymi bezsens „urawnilowki” bylby widoczny od razu. Paradoksalnie, w okresie wczesnego stalinizmu i tuz po nim de-elityzacja wyksztalcenia byla znacznie mniej forsowana niz obecnie (mowie o Polsce ale to samo bylo prawda dla USA w tym czasie) . Bylo bowiem wiadomo, ze potrzebni sa takze inteligentni robotnicy i rolnicy, ktorzy nie musieli koniecznie posiadac mature czy magisterium. Wystarczyly im szkoly zawodowe. Teraz jednak zadza posiadania wyzszego wyksztalcenia opanowala masy a politycy czuja sie zobowiazani do wypelniania woli wyborcow. Wynikiem tego jest sytuacja, o ktorej wspominaja Moi Uczeni Przedmowcy. Co wiec robic aby przeciwdzialac temu? Mysle, ze nalezy powrocic do zasady elitarnosci wyksztalcenia wyzszego podwyzszajac progi wymagan. Dla przeciwdzialania ogolnej degradacji szkolnictwa sredniego, ktorego naprawa nie bedzie szybka ze wzgledu na to, ze ptasie mozdzki zadza juz tymi resortami szkolnictwa, proponuje ostre egzaminy wstepne na wyzsze uczelnie , polaczone z testami IQ i zdolnosciowymi oraz bezplatnosc tego wyksztalcenia (jesli wogole) ograniczona tylko do kandydatow na studentow, ktorzy osiagneli pewny poziom na egzaminach wstepnych.
To powinno zapewnic potrzebna selekcje i byc moze nawet przywrocic dawno utracona range posiadania wyksztalcenia wyzszego.
Demokracja bowiem nie jest dobra nawet w polityce ale w edukacji jest przepisem na katastrofe.
jakbym czytala korwina-mikke. nie wiem, jak to jest na uczelniach na swiecie, ale wydaje mi sie, ze nic nie stoi na przeszkodzie, aby dana uczelnia podwyzszala progi potencjalnym studentom. nie o to jednak chodzi, zeby ludziom utrudniac zycie. problemem jest to, ze sporo ludzi decyduje sie na żenująco latwe studia typu marketing i zarzadzanie. na gdanskiej polibudzie ilosc osob chetnycj na kierunki scisle (jak architektura) jest tak mala (bodaj 0,7 osoby na miejsce) ze uczelnia placi stypendia osobom, ktore zechca zasilic jej szeregi w tym roku. za to na psychologie pchaja sie wszyscy. nie wiem, z czego to wynika.
A moze rowniez system szkolnictwa wyzszego wymaga glebokiej reformy – odejscia od systemu wykladowego, wiekszego nacisku na seminaria i prace wlasna studentow. Moje doswiadczenia ze studiowania filozofii byly niestety smutne – glownie ograniczalo sie to do sluchania wykladow i pewnej ilosci lektur, folozofia byla juz przetrawiona przez wykladowce ii niestety niestrawna dla studenta.
Sam zdawalem jeszcze stara mature, natomiast nie uwazam, zeby przygotowanie do niej bylo specjalnie wymagajace i stawialo mi poprzeczke na bardzo wysokim poziomie. Choc byc moze to prawda, ze teraz poziom jest jeszcze nizszy.
@ unka z godz. 14:42 :
No tak, zapewne lepiej im czytac z tym e na koncu. A Kubus Puchatek to byl chyba blad w tlumaczeniu, do ktorego tak przywyklismy, ze nie wyobrazmy sobie zeby mogl byc Malgosia Puchatka. Ale gdyby tak zostalo przetlumaczone na poczatku, to pewnie nikomu by sie nie podobal teraz Kubus.
jk, wikipedia mowi: Najstarsze i wciąż najbardziej popularne tłumaczenie obu Kubusiów (jak i Wierszy) jest autorstwa Ireny Tuwim. Istnieje też nowszy przekład Kubusia, pod tytułem Fredzia Phi-Phi, autorstwa Moniki Adamczyk – kontrowersyjny przekład tytułu uważany jest przez jego zwolenników za bliższy oryginałowi: Winnie to imię niedźwiedzicy z londyńskiego zoo, którą, zgodnie z oryginalnym wstępem do książki, lubił odwiedzać Christopher Robin Milne, syn autora książki.
W tłumaczeniach Kubusia Puchatka na język polski, występuje problem określenia jego płci. Irena Tuwim, rozumiejąc, że nie da się przełożyć imienia tak, by sprawa jego pochodzenia i rozumienia była jasna dla polskiego czytelnika, ochrzciła misia imieniem Kubuś. Monika Adamczyk w Fredzi Phi-Phi nadała „Kubusiowi” imię żeńskie, ale pozostawia go „mężczyzną”, konsekwentnie stosując formy męskie np. „(…) Phi miał zamknięte oczy”, „Fredzia Phi-Phi zatrzymał się nagle i pochylił się zagadkowo nad śladami”. Podobnie jak Milne, nadała imię żeńskie męskiemu misiowi. Ostatecznie dowiedziono, że kwestia intencji autora oryginału co do imienia bohatera była błędnie rozszyfrowana przez Adamczyk, gdyż imię „Winnie” nie pochodzi od „Winifredy”, lecz od imienia londyńskiej niedźwiedzicy (o czym jasno pisze Milne) „Winnipeg”. Milne ani razu nie nazywa „Kubusia” „Winnie”, stosuje tylko połączenie „Winnie the Pooh”, a najczęściej nazywa misia po prostu „Pooh”[3].
brzmi logicznie, mimo, ze to wikipedia.
Z roku na rok studenci są coraz lepsi. Coraz bardziej samodzielnie myślą, są gotowi do podejmowania polemik i dyskusji na zajęcia, nie przyjmują wiedzy jako prawdy objawionej.
Coraz mniej plagiują i coraz bardziej zależy im na wysokich ocenach, a nie tylko samym zaliczeniu.
To jest moje doświadczenie z 9 lat pracy dydaktycznej.
pundit,
To gratuluję dobrych doświadczeń. Moje jest niestety inne i to szczególnie od roczników z nowej matury. Ale jak też zaznaczyłem w tekście – niczego nie wykluczam. Także tego, że się starzeję i ramoleję…
Nie jestem zainteresowany sarkaniem nad dzisiejszą młodzieżą, a jedynie nauczeniem ich kilku podstawowych rzeczy np. z ontologii. I o ile wcześniej udawało się to w moim odczuciu dobrze, tak że można było ciekawie podyskutować o pewnych szczegółowych problemach, o tyle w tym roku niestety taka możliwość nie była mi dana. Taki trend obserwuję od kilku lat.
Gdyby to było tylko moje wrażenie, to jeszcze nie traktowałbym tego serio, bo bym zakładał że np. trzeba coś zmienić w sposobie prowadzenie zajęć. Ale jeśli słyszę takie głosy od innych osób, to się już zaczynam zastanawiać, co jest grane.
A propos odchamiaczy – co roku każę przeczytać dwie-trzy książki typu Obrona Sokratesa (każda do przeczytania w góra godzinę) dla każdego studenta, które potem trzeba przyjść i zaliczyć u mnie. Głównie chodzi mi o to, żeby porozmawiać i zobaczyć z kim mam do czynienia. To najciekawasza część nauczania, bo czasem jest z kim i o czym pogadać. Nie tylko o Sokratesie i jego problemach. 🙂 Zobaczymy jak będzie w tym roku.
Byłam jedną z tych którzy zdawali maturę 2005 (nową). Już wtedy wszyscy widzieliśmy, że to nie jest dobre rozwiązanie dla uczniów podchodzących do nauki z pasją. Do tych „myślących”. Ludzie bardzo zdolni, posiadający własne zdanie, wybitni mieli problemy z uzyskaniem przyzwoitego wyniku na maturze, ludzie przeciętni zdawali ją przyzwoicie. Skutkiem tego na studia dostali się ci przeciętni, ci zdolni musieli próbować drugi raz lub wyjechali z kraju.
Losy tych, którzy się dostali na studia też nie były optymistyczne, wielu sobie nie poradziło. Wtedy wykładowcy mówili, że jesteśmy wyjątkowo kiepskim rocznikiem. Obecnie jestem na IV roku studiów. Wykładowcy już zapomnieli, jak to z nami było bo potem było już tylko gorzej.
Myślę, że to z powodu formuły matury tak się stało. Ucząc się do nowej matury trzeba umieć wstrzelić się w klucz i nauczyć rozwiązywać schematyczne zadania. Zupełnie bez problemu. Tak można przygotować się nawet z bryków i ściąg. To wystarczy. Więcej nie trzeba bo nie będzie wymagane na maturze. Głębsze odpowiedzi mogą nie zostać uznane więc lepiej nie zagłębiać się i już!
A potem świeżo upieczeni studenci mają duży problem, bo nie wiedzą jak myśleć! Nie mają takiej potrzeby.
Wniosek: Nowa matura prowadzi do błędnej selekcji absolwentów szkól średnich. Nie ci, którzy powinni, idą a studia.
PAK juz zasugerowal, ze ludzie niektorych przedmiotow nie chca sie uczyc, bo nie sa im do niczego potrzebne. gdybym miala matematyke na ASP w ramach uściślania kierunkow artystycznych, pewnie bym na nią nie chodzila. wiem, ze rozwija, ze zadna nauka nie jest bezuzyteczna… ale naprawde, wole wiecej czasu poswiecic na typografie czt DTP. mysle, ze sporo ludzi tak ma.
kiedys zapewne studenci wkuwali wszystko jak leci, dzisiaj trzeba sie specjalizowac zeby umoscic sobie miejsce na rynku pracy.
jasmine, nie wiem, jakim cudem przygotowanie do nowej matury mialoby kogos pozbawic zdolnosci myslenia. naturalnie zgadzam sie, ze jak ktos byl ambitny to mial problemy z wstrzeleniem sie w klucz, ale wiesz… trzeba byc niemotą, żeby musiec wyjechac z kraju bo sie NIGDZIE w polsce na studia nie dostalo. mam maru znajomych za granica, czesc z nich wyjechala wlasnie dlatego, ze rekrutacja na ich brytyjskich uczelniach byla banalnie prosta i dostawali sie bez problemu.
Diagnoza i sposób leczenia zaproponowany przez Bobolę wydaje mi się całkowicie trafny. Moja córka uczęszczająca do klasy maturalnej i plasująca się w czołówce jeżeli chodzi o wyniki nauczania z języka polskiego jest pod ogromnym wrażeniem napisanych trzydzieści lat temu wypracowań, które zostały ocenione na marną w owych czasach trójczynę. Tata, za takie wypracowanie – powiada- dostałbyś dzisiaj szóstkę. Z trzydziestu sześciu uczniów, którzy rozpoczeli razem ze mną naukę, do matury wytrwało osiemnastu. Reszta dostała radę w stylu: „lepiej tobie będzie krowy doić”. Dzienne studia wyższe ukończyły bodajże trzy osoby. Te proporcje mówią same za siebie.
Obecnie obniżanie poziomu rozpoczyna się już od szkoły podstawowej. Jeżeli nauczyciel postawi zbyt wiele słabych ocen, nie tylko podpada dyrektorowi szkoły, ale wywołuje również wściekłe protesty rodziców, którzy poprzez odpowiednie organy takie jak np.rady rodziców potrafią skutecznie wymóc odpowiednią korektę. Również wszelkie formy studiów zaocznych to zwykła kpina z oświaty. Trzeba być chyba wyjątkowym bałwanem, aby sobie tutaj nie dać rady. Znam kilku takich, pożal się panie boże, magistrów i do dziś nie mogę zrozumieć kto i na jakiej podstawie ich tak wywyższył. Toż to ciężki wstyd dla tych uczelni.
obol, jesli szkola do ktorej chodzi twoja corka plasuje sie w czolowce rankingu newsweeka, to ranking jest przeklamany. z tego co pamietam w mojej klasie maturalnej piatki nie byly dawane czesto a na szostke trzeba bylo napisac cos NAPRAWDE fantastycznego. jesli w klasie 3 osoby dostaly szostke za wypracowanie, to byl dobry wynik. nie dlatego, ze mielismy debili. po prostu nauczyciele wymagali.
sprostowanie, zeby to glupio nie zabrzmialo: newsweek z wielu szkol nie zbiera kompletu danych i np moje liceum swego czasu wypadlo jakos strasznie blado, tylko dlatego, ze z gdanskich uczelni nie sciagnieto danych na temat osob, ktore sie na nie dostaly wlasnie z tegoż liceum w elblągu.
Dla obecnego pokolenia wiedza nie jest wartością samą w sobie. Na kierunkach ścisłych też jest gorzej. Podobno reforma edukacji miała kłaść nacisk na rozumienie i umiejętności a nie wkuwanie, a mam wrażenie, że osoby na studiach, po gimnazjum, trzeba o wiele bardziej prowadzić za rękę, pokazać palcem. Rozwiązuje się zadanie X a nie problem. Analogie są dla większości nieosiągalne. I dotyczy to też kierunków zawodowych, bardzo praktycznych, więc „po co mi to” odpada.
Przecież kierunki ewolucji jasno zostały przedstawione np.
http://blogjw.wordpress.com/2008/11/16/galeria-kierunki-ewolucji-akademickiej/
taki trend obserwowałem i ćwierć wieku temu.
Rzecz w tym, że obecnie mogą być trudności z zasiedleniem drzew, bo wiele lasów wycięto a ludzi przybyło.
Unka, moja córka z pewnością lekko przesadza, bezspornym faktem jest jednak odwrócenie priorytetow: nie jakość, lecz ilość jest obecnie najważniejsza.
Miałem ładnych parę lat temu epizod rocznej pracy na australijskim uniwersytecie. Koledzy mi tam opowiadali (w charakterze gorzkiego żartu), że konstytucja zabrania dyskryminacji. Zatem nie wolno na uczelni dyskryminować studentów z powodu niższych zdolności, więc wszystkm stawiają wyłącznie czwórki i piątki (po przeliczeniu na naszą skalę).
Mam poczucie, żę i u nas idzie w tę właśnie stronę…
Na serio, to oczywiście jest tak, jak pisze Bobola. Ale to nie znaczy, że nie ma metody rozróżnienia najlepszych (którzy dawniej też by studiowali) od słabszych (którzy by się dawniej nie dostali). Ci pierwsi po prostu studiują na dwóch albo i więcej kierunkach naraz (w moich czasach 20+ lat temu nie wyobrażam sobie możliwości pogodzenia dwóch różnych kierunków studiów dziennych). W konsekwencji ci najzdolniejsi dzisiaj mają po dwa albo i trzy dyplomy i wykształcenie płytsze ale wyraźnie szersze niż ci najzdolniejsi kiedyś. Istotna zmiana, ale czy koniecznie na gorsze?
A tymczasem powoli zaczynają się pojawiać na moim horyzoncie nawet jednostki z dwoma doktoratami z różnych dziedzin…
@GP: nie chodzi mi o to, że tetryczejesz, ale po prostu o to, że słabość studentów z ontologii niekoniecznie musi być przejawem ich ogólnej mizerii intelektualnej.
Żeby nie szukać głębiej – za moich czasów w liceum nie wypadało nie interesować się polityką. Teraz pewnie jest odwrotnie.
W zależności od kryteriów, obecna młodzież może być zapewne uznana za lepiej przygotowaną do życia we współczesnym świecie. Choćby konkursów informatycznych wygrywamy teraz więcej, niż 12 lat temu, znacznie lepsza jest też znajomość języków.
pundit,
Wykute regułki nie idą w parze ze zrozumieniem i to widać niezależnie od przedmiotu (w końcu nie każdego musi fascynować ontologia). To na tym polega różnica.
Unka:
Jedynie doprecyzuję — nie chodzi mi nawet o ‚humanizowanie’, czy odwrotnie (choć chętnie bym sobie życzył ‚uściślenia’ humanistów 😉 ale to inna sprawa). Chodzi mi pewną fetyszyzację wiedzy, którą można sprzedać. Czyli, by użyć Twojego przykładu z DTP, nie tyle zasady składu, kryteria estetyczne, co nauka konkretnego programu, którego znajomość można wpisać do CV.
Nie mam dużego porównania prac studentów na przestrzeni lat, ale byłem ostatnio załamany, gdy dałem studentom zadanie wymagające myślenia i analizy materiału. Połowa w ogóle nie próbowała go wykonać — co innego cytować z pamięci formułki i definicje. Mogę się tu zgodzić z GP, że nie widzę zainteresowania wiedzą. To dobrze koresponduje z niedawnym newsem, że Polska młodzież nie interesuje się nauką:
http://www.supermozg.pl/supermozg/1,91626,6192361,Mlodzi_Polacy_nie_zainteresowani_nauka.html
@efez & all.
mam podobne odczucia -> umasowienie czy chcemy czy nie obniza poziom z samego faktu umasowienia.
IMHO nie ma znaczenia czy chodzi o nauke, sport czy gre w bilarda z grzybkiem. Srednia musi spasc na leb na szyje gdy zamiast najzdolniejszych/entuzjastow danej dziedziny mamy do czynienia z przecietniakami. Albo mamy wysrubowane elitarne wymagania na wiekszosci stopni edukacji i wtedy zegnaj masowa maturo albo nie i wtedy trzeba zalozyc ze przecietniacy prochu nie wymysla.
Jeszcze jedno: zmieniaja sie priorytety mlodych ludzi w spoleczenstwie. Nisko dochodowe kierunki sa niekoniecznie domena entuzjastow a byc moze bardziej ludzi ktorzy nie poradzili by sobie na informatyce, medycynie czy prawie.
obol, to ciekawe, co mowisz, bo z tego, co wiem, obecnie istnieja także klucze do wypracowan i niezaleznie od tego, ile uczen pisze, jesli nie spelni pewnych zalożen, nie dostanie wiecej punktow. np nalize postaci mozesz zrobic na 2 strony i miec wiecej punktow, niz osoba rozpisujaca sie na 12, bo podales takie a nie inne cechy tej postaci. z jednej strony to glupie, bo nie daje sie uczniom poszalec a jakies nowe odktywcze wnioski nie maja znaczenia. z drugiej, odwrotnie do tego, co piszesz, przestala sie liczyc ilosc lanej wody.
PAK, dtp nie mozna sie uczyc nie znajac zadnego programu. jesli skladasz ksiazke, zawsze robisz to w jakims programie, ktorego znajomosc mozesz sobie wpisac w cv.
wykladowca stawia cie przed problemem i poleca aplikacje.
Kiedys strasznie sie burzylam na taki system, ze praktycznie nie mamy wykladow z obslugi programow… az pewnego dnia pan od DTP zrobil z nami takie wyklady i okazalo sie ze nic z nich nie wynosimy, kiedy prowadzi sie nas za rękę i mowi „wejdź tu i tu, kliknij to i to, zeby stalo sie to a tamto”. duzo wiecej nauczylam sie sama. w internecie jest tyle tutoriali, ze nie jest problemem wyszukanie sobie odpowiedzi na jakies pytanie, ktore mnie nurtowaly.
problem ze studentami jest taki, ze wiekszosc uczy sie tylko tyle, ile musi. czyli danego materialu. gdyby wykladowca prowadzil nas przez kazdy etap projektowania, nauczylibysmy sie tylko tego, co nam mowi a tak przy okazji metoda prob i bledow uczymy sie 2 razy wiecej. nie wiem tylko, jak to przeniesc na inne kierunki studiow, a przydaloby sie najwidoczniej.
J.Ty., sluszne spostrzeżenie. moj chlopak studiuje architekture i na polibudzie i na asp, bo po asp moglby stawiać tylko scianki dzialowe a polibudy zwyczajnie nie lubi i musi sie po zajeciach odstresowywac na akademii. jak ktos jest ambitny to zawsze znajdzie sposob na podniesienie sobie kwalifikacji a reszta sredniakow pozostaje z jednym dyplomem, marnym cv albo slabym portfolio.
Ktos kiedyś powiedział, ze naukowców można podzielić na nieuków i samouków. Nie jestem zwolennikiem tego typu podziałów, ale tkwi w tym powiedzeniu jakieś ziarno prawdy.
Polecam tekst prof. Śliwerskiego o macdonaldyzacji (sic!) szkolnictwa wyższego:
http://sliwerski-pedagog.blogspot.com/
Jakoś nie mogę uwierzyć, że można stworzyć taki test maturalny, który będzie premiował ludzi niezbyt inteligentnych. Gdyby twórcom nowej polskiej matury to się udało to zasługiwaliby na wyrazy uznania i podziwu. Chociaż inteligencja jest trochę trudna do zdefiniowania to ośmielę się twierdzić, że cecha ta pomagała i nadal pomaga człowiekowi dostosować się do zmieniającego się niebezpiecznego otoczenia. Tak samo jak uniknąć zdradliwej pułapki w dżungli inteligencja pomaga nam odpowiadać na podchwytliwe pytania i zdawać nawet najgłupsze testy. Zresztą umiejętność zdawania głupich testów jest zapewne dobrym kryterium na zdolność do przeżycia we współczesnym świecie. Jeśli ktoś przejrzał na wskroś intencje komisji układającej pytania maturalne (albo włamał się do komputera tej komisji) i potem udawał głupka wtedy gdy tego od niego oczekiwano to po studiach napisze takie CV, że każdy specjalista od human resources go zatrudni od ręki a potem już zatrudniony w dużej korporacji poradzi sobie z koniecznością codziennego posługiwania się w pracy Microsoft Office 2007.
jarek, masz sporo racji. ja zdalam nowa mature na luzaku, bo mialam cudowna wychowawczynie, ktora wprost powiedziala nam „nowa matura jest kretyńska, moi drodzy, ale zrobimy wszystko, żebyście ją zdali. a tymczasem naucze was paru mądrych rzeczy”. jednocześnie prowadzila z nami dyskusje na trudne tematy i pokazywala, jak odpowiadać, aby wstrzelić się w klucz. mature zdali chyba wszyscy. ale nie kazdy ma wychowawce, ktory uswiadomi mu ulomnosci systemu i pomoze je wykorzystać.
@GP
A’ propos ontologii i w ogóle studiowania/nauczania filozofii,
czytam „Rozmowy z Cioranem” (Wydawnictwo „KR”) i właśnie doszedłem do momentu, w którym on twierdzi, że filozofia żadna miarą nie jest przedmiotem studiów, „Filozofia powinna być czymś przeżywanym osobiście, doświadczeniem osobistym. Filozofię powinno się uprawiać na ulicy, splatać w jedno filozofię i życie”. Dalej mówi o tym, że obecnie problem poznania zszedł na dalszy plan, na pierwszym jest kwestia sposobu podchodzenia do życia, znoszenia go. Ujmuje tę myśl w kategorycznym zdaniu: „Koniec końców znam tylko dwa wielkie problemy: jak znosić życie i jak znosić samego siebie”. Co Pan na to dictum?
probuje czytac wypowiedzi tego pedagoga i coś mnie strzela na tyle, ze chyba nie dam rady dokonczyc. czy naprawde WSZYSCY są przekonani, ze na studia niestacjonarne ida tylko debile i obiboki? rok przesiedzialam na licencjacie z projektowania graficznego i ludzie, ktorych tam poznalam w wiekszosci mieli za soba jakis kierunek studiow albo prace i zwyczajnie nie mogli sie doksztalcac w trybie dziennym. czy to źle, ze chcieli to robic w innym trybie? to smutne, ze doswiadczenia jakiegos pana ze studentami zapewne z jednej uczelni tudziez jednego kierunku ksztaltuja opinie na temat absolutnie wszystkich studentow.
efez,
Cóż ja mogę na to… Każdy filozof na serio ma zawsze swoje pytania-klucze, do których stale powraca (przeklęte problemy Dostojewskiego?). To co dla Ciorana jest podstawowym problemem, mnie w ogóle nie zajmuje i odwrotnie. Każdy ma coś, co mu nie daje spokoju.
Po drugie, filozofia uprawiana na uniwersytetach ma swoje zalety, jak i wady; podobnie jak ta uprawiana w literaturze. Źle by było odcinać się od jednego sposobu jej uprawiania na rzecz drugiego i odwrotnie.
„wstrzelenie w klucz”, to cos nowego dla mnie (mature niestety zdawalem ~30 lat temu).
W tej dyskusji warto zauwazyc ze narzekanie na poziom studentow powinno miec charakter samokrytyki. To uczelnie wyzsze sa odpowiedzialne za ksztalcenie nauczycieli szkol. Domyslam sie rowniez ze profesorowie czolowych uczelni sa uzywani jako konsultanci przy opracowywaniu egzaminow maturalnych.
Poleganie na wynikach egzaminow maturalnych jako prawie wylacznym kryterium przy przyjeciu na studia wydaje sie ryzykowne, ale uczelnie maja (?), a napewno powinny miec decydujacy wplyw na ich zawartosc. Tak wiec, zamiast narzekac na mlodziez, moze warto sie zainteresowac kto uklada te egzaminy i przekazac sugestie stosownym osobom.
GP,
dziękuję!
jacek_placek, zalozeniami nowej matury bylo wlasnie ograniczenie stresu zwiazanego z dodatkowymi egzaminami na studia, jakie musial przejc chetny, zaraz po maturze. z tego co wiem, matury sa odgornie ukladane i watpie, aby nauczyciele akademiccy mieli w nich cos do gadania. ale zgadzam sie, ze powinni.
„klucz” polega natomiast na tym, ze jesli masz za zadanie przeanalizowac postac ksiedza robaka dostajesz powiedzmy: 6 punktow za użycie zwrotu „przemiana wewnętrzna”, 5 za „jacek soplica”, 2 za kwiecisty styl itd. jesli zwrot „przemiana wewnętrzna” nie padnie, ale mowisz o tym, jak bardzo postać ewoluowala, egzaminator ma prawo nie przyznać ci punktu. zależy to wylacznie od jego dobrej woli, ktorej najczesciej nie ma, bo jest zapracowany, zmeczony i malo mu placą a ty jestes dla niego tylko numerkiem. jesli w poleceniu jest „zaznacz 3 prawidlowe stwierdzenia” a zaznaczysz 4 (nawet jesli wszystkie prawidlowe), nie dostaniesz punktu. w ogole nic nie dostaniesz, bo w poleceniu bylo 3. jesli jakichs stwierdzen np na temat mieśni gladkich jest 12 i polowa jest prawdą, latwo sie rozpędzić. pamietam, ze najwiekszym stresem na maturze bylo dla mnie wracanie po 3 razy do jakiegos pytania, zeby sprawdzic, czy prawidlowo wszystko wypelnilam.
Jezeli to prawda, to uzywanie „klucza” jest jedna z najbardziej durnych wynalazkow w naszej oswiacie, i ktokolwiek to wymyslij (a raczej ten kto durny pomysl zaaprobowal) wyrzadzil niewymierzalne szkody mlodemu pokoleniu.
to jest prawda. chyba, ze wymyslilam sobie swoja mature, ale nie sadze, zebym miala jakies sklonnosci do nadmiernego fantazjowania.
Przepraszam, że nie na temat ale właśnie skończył się ogłoszony przez Donalda Tuska konkurs na to który z ministrów najwięcej zaoszczędzi. Jak można się było spodziewać nasza pani minister Kudrycka została absolutnym prymusem i znalazła w budżecie ok. 872 mln zł czyli prawie 4 krotnie więcej niż minister rolnictwa (231 mln zł). Z czego płynie jasny wniosek, że badania naukowe i szkolnictwo są w Polsce mocno przeinwestowane.
a tak jeszcze z ciekawostek. kiedy ja zdawalam (pierwszy rocznik nowej matury, moze sie cos zmienilo od tamtej pory) nie odejmowano punktow za zle odpowiedzi. wiec mozna bylo smialo napisac cos w stylu „ksiądz robak, książka napisana przez anne karenine, opowiada o jacku soplicy, ktory przeszedl przemiane wewnętrzną” i masz za tą wypowiedź np 11 punktów. glownie dlatego sporo tlukow z mojego liceum tą mature zdalo.
Jarek,
Tutaj w USA planuje sie zwiekszyc wydatki na nauke i oswiate jako stymulator gospodarki i element reformy ktora ma wyciagnac USA z kryzysu na dluzsza mete. Ten pomysl jest krytykowany przez Republikanow ale chyba przejdzie. NIH dostanie 4 mld dodatku. Argumentow jest wiele, na przyklad taki ze pieniadze beda wydane w USA poniewaz wiekszosc wielkich firm biotech jest tutaj (trzeba te enzymy kupowac itd).
Ale roznica jest chyba taka ze rzad USA moze produkowac te dolary, i pewnie im sie to uda bez wiekszych konsekwencji. Natomiast Polska, o ile sie dobrze orientuje ma znacznie bardziej cywilizowany system kontroli pieniadza. Ale oczywiscie, jak zwykle nauka jest traktowana na dole priorytetow.
Kanadyjski budzet rowniez nie jest za bardzo pomyslny dla nauki i badan. Mixed bag…
http://www.cbc.ca/technology/story/2009/01/28/scitech-budget-reac.html
@Unka: nowa matura ma jedną podstawową zaletę – jest oceniana zewnętrznie. Sama forma i treść egzaminu pozostawia wiele do życzenia (np. co roku na maturze z języka angielskiego trafiają się błędy językowe, jednocześnie z matury nie zwalnia certyfikat Proficiency, który jest akceptowany jako wystarczający dowód kwalifikacji, by uczyć w liceum, itd.).
@ Jacobsky & jacek_placek, Zanim gruby schudnie, chudy z głodu umrze. „/’
Minister Rostowski przedstawiając we wrześniu budżet na 2009 rok w Sejmie podkreślił, że priorytetami są miedzy innymi inwestycje infrastrukturalne i badania naukowe. Priorytety tej ekipy zmieniaja się jednak jak widać bardzo szybko. 826 mln. to dla budzetu MNiSzW suma olbrzymia, natomiast 231 mln. dla Ministerstwa Rolnictwa to korekta kosmetyczna, zupełnie niezauważalna. Patrząc na proponowane cięcia nie widać chyba głębszego zamysłu ekonomicznego, a tylko plebiscyt na to, który z ministrów w rządzie Tuska jest ważniejszy, a który mniej ważny.
pundit, zgadzam sie – jestem za tym, zeby na maturze egzaminator w ogole ucznia na oczy nie widzial i zeby ustną zlikwidować. a co do angielskiego, to mam sprzeczne informacje. tutaj napisali cos innego: http://www.polska-anglia.co.uk/egzaminy%20jezykowe.htm#5 ktos wie jak to w praktyce wyglada?
Zaryzykuje twierdzenie ze nieporozumienie dotyczace „klucza” wystepuje na poziomie szkoly. Dokument jednoznacznie stwierdza ze to jest „przyklad” wypracowania a nie klucz odpowiedzi. Jezeli nauczyciele uzywaja „przyklad” jako „klucz” to jest to oczywiscie naganna praktyka, ktora moze wynikac z niedouczenia albo lenistwa.
System moglby dzialac naprawde dobrze jezeli uczen niezadowolony z oceny (na przyklad dlatego ze nauczyciel kogos „kluczem” potraktowal) mialby prawo odwolac sie. W tym przypadku, nauczyciel z innej szkoly powinien sprawdzic prace albo ekspert wyznaczony przez lokalne wladze oswiatowe. Takie rozwiazanie powinno zapobiegac przypadkom kiedy zle oceniane sa prace ktore sa nieprzecietnie oryginalne. Mam nadzieje ze takie rozwiazanie juz istnieja.
Wycinanie oryginalnych prac to nie jest wylacznie problem polskich matur. NIH, agencja ktora finansuje ogromne badania medyczne w USA, nagminnie bije aplikantow „kluczem” (tylko troche innym). Niejednokrotnie wybitne projekty, wlaczajac te ktore pozniej doprowadzily do nagrody Nobla, byly odrzucane przez leniwych lub ciasno myslacych recenzentow:
http://www1.phillyburbs.com/pb-dyn/news/111-01092008-1468075.html
Zapomnialem o linku z „przykladem” matury:
http://www.dlastudenta.pl/dlaMaturzysty/?act=show_ar&id=6991
@jacek_placek,
przytaczam zalecenie dla sprawdzającego, zamieszczone na oryginalnym arkuszu maturalnym z języka polskiego:
„Model [czyli ‚klucz’] zawiera przewidywane odpowiedzi. Odpowiedzi ucznia mogą przybrać różną formę językową, ale ich sens m u s i być synonimiczny wobec modelu. Oceniając pracę ucznia, n a l e ż y stosować punktację z modelu”.
Egzaminator ma zatem związane ręce; nie może pozwolić sobie na swobodne operowanie punktami, czyż nie?
efez,
Dzieki, to wyjasnia wszystko. Odpwiedzialnosc ponosi ministerstwo edukacji. Co za glupota. Marnujemy talent na masowa skale.
@Unka: bredzą. Z matury nic nie zwalnia. Sam zebrałem 7 tysięcy podpisów przeciwko takiemu rozwiązaniu, ale oczywiście nic to nie dało.
pundit: ): tyle moge powiedziec. cos czulam, ze to byloby za proste.
Wypadaloby cos o Darwinie… Okragla rocznica za tydzien.
Przeszedłem kurs ontologii z GP na UWMie i było ok, zajęcia bardzo mi się podobały, było po prostu ciekawie. Gorzej z egzaminem, najwięcej czasu zajęło mi zrozumienie pytań sformułowanych w postaci podwójnych negacji, lub nawet potrójnych:) Generalnie nie jest źle, zarówno wykłady jak i ćwiczenia były ciekawe, ale jak wiadomo- ex nihilo nihil fit- ludzie czytają coraz mniej. Poza tym część mężczyzn na moim roku poszło na filozofię aby uniknąć wojska [sic!]. Co do edukacji na poziomie średnim, według mnie uczy myślenia jedynie według gotowego schematu, wszak na maturze jest klucz odpowiedzi i poza niego wyjść nie sposób. Młody człowiek odpowiada według klucza, formułki, tak go uczyli, po co ma rozumieć? Ważne, że mówi.
Co do samego studiowania filozofii, zawsze irytowało mnie właśnie klepanie formułek a brak nacisku na kreatywność. Historia filozofii- nawet kretyn może wykuć z Tatarkiewicza poglądy Wittgensteina na pamięć. Przez całe swoje studia napisałem UWAGA 3 (słownie: trzy) prace pisemne w tym jedną dyplomową. No i fajnie, znam historię filozofii, nie będę się powtarzał, nie wymyślę drugi raz dowodu ontologicznego Anzelma ale nie będę miał swoich własnych koncepcji bo na tych studiach (mówię przynajmniej o UWM, porównania niestety nie mam) nikt ode mnie kreatywnego myślenia nie wymagał. Sama praca dyplomowa? Przecież to zwykła kompilacja, nie ma w niej nic kreatywnego. Dziękuje za uwagę:)
postStudent,
Dzięki. 🙂
Spoko panie doktorze, panu nie mam absolutnie nic do zarzueania, jest pan na prawdę ok:) niech pan robi dalej to co pan robi a będzie dobrze, oby więcej takich ludzi jak pan:)
tez chce o darwinie, na uczelni robilismy plakaty z okazji roku darwinowskiego (obecnego), wiec mialabym gotowa ilustracje (;
http://www.youtube.com/watch?v=fysSblKjjvA&hl=pl seria wykladow o darwinie. miejscami oczywizmy, miejscami nuda, ale generalnie ciekawe. moze kogos zainspiruje.
śmiech.
w waszych dyskusjach nie bierzecie pod uwagę podstawowej sprawy – świat się zmienił. elitarność wykształcenia? kpina. inteligencja masowa? bełkot. gasset sobie mógł tworzyć takiego teorie w czasie, w którym wykształcenie mogło być elitarne, bo samochód był potrzebny trzem największym szychom w mieście. kto zaprojektuje samochody 6 miliardom ludzi? a kto zaprojektuje samochody 12 miliardom za kilka lat? i kto im zaprojektuje drogi tak, żeby te wszystkie samochody się na nich zmieściły? i jeszcze trochę takich pytań: skąd w ogóle wiemy, że za kilka lat będziemy używać samochodów? bardzo mi przykro, że jest nowa matura, bardzo mi przykro, że studenci nie chcą się uczyć ontologii. szczerze to nawet nie mam pojęcia co to jest ontologia. ale jak mnie przyciśnie, to sobie sprawdzę w wikipedii. przykro mi, że studenci są gorzej przygotowani niż kiedyś, że kiedyś to było tak cudownie, a teraz nie jest. studiuję na studiach technicznych, dokładnie na politechnice warszawskiej. jestem jednym z lepszych. oprócz mnie studiują też trochę gorsi. z praw statystyki wynika, że jeśli jest średnia, i są tacy powyżej średniej, to są też tacy poniżej średniej. ja was tego nie będę uczył, przecież jesteście wszyscy wykształceni. wykładowcy mają tych gorszych uczyć tak samo jak mnie? mnie by najbardziej odpowiadał taki układ, w którym wykładowcy mi polecają tytuły dobrych książek, odpowiadają na moje pytania, jeśli jakieś mam, i wpuszczają mnie do laboratorium, kiedy tego potrzebuję. bo owszem, potrzebuję i czytać, i pytać, i wchodzić do laboratorium. ale nie potrzebuję nudnych wykładów z zarysu podstaw wstępu do czegośtam. a te wykłady są kosmicznie nudne, bo są prowadzone przez ludzi, którzy uważają mnie za kretyna tylko dlatego, że zdawałem nową maturę, że należę do pokolenia, które zidiociało. bo oni byli mądrzejsi, jak byli młodsi. jak tacy ludzie mają prowadzić ciekawe wykłady i mobilizować studentów do pracy? przecież ten grymas obrzydzenia na twarzy wykładowcy, kiedy student pyta o coś, co w mniemaniu wykładowcy jest proste, widać bardzo dokładnie. jak już wspominałem, studiuję na pw. miałem już dużo zajęć z ludźmi, którzy nie chcieli odpowiadać na pytania moich kolegów, bo „to jest przecież trywialne, nie będziemy się tym zajmować”. najlepsza uczelnia techniczna w tym kraju. powiecie mi, że na gorszych jest z tym lepiej? na pewno, tam przecież wykładają tylko tacy jak ten gasset nieszczęsny, elitarni, przedwojenni inteligenci, obrońcy sokratesa. sokrates nie śmiał się z pytań. sokrates chciał podobno rozmawiać z każdym. więcej samozadowolenia życzę.
Coraz gorzej?!
A gdzie ewolucja? Przecież miało byc coraz doskonalej.
Ludzie posuwają się od złego ku gorszemu.
A dlaczego tak jest?
Dlaczego popełniamy stale błędy i to w każdej dziedzinie.
Dlatego bo bardzo duży wpływ na ludzi wywiera ich pogląd na swoje pochodzenie.
Jeśli coraz popularniejszy jest pogląd pochodzenia ludzi od małp, to tez i coraz bardziej sie do nich zbliżamy. Stajemy sie samolubnymi zwierzętami.
Potwierdzeniem tego jest powstanie nauki: Psychologia Ewolucyjna.
Dowodów jest więcej.
Dzięki teorii ewolucji ateizm stał sie satysfakcjonującym intelektualnie poglądem dla wielu.
Prawda jest raczej prozaiczna.
Przyjęcie ewolucji stanowi dowód ignorancji człowieka w wielu dziedzinach nauki.
miłujący, jesteś może kreacjonistą? nie wiem, co ma wspólnego nasz i małp wspólny przodek (który chyba małpą nie był, tak mi się wydaje…) oraz problemy uczelni wyższych. napewno w średniowieczu, dzie wszyscy byli przeświadczeni o swoim boskim pochodzeniu według ciebie było lepiej.
Akurat w średniowieczu to zdaje się, że dominował pogląd o dwoistości ludzkiej natury. W jednych wersjach współbytujących bardziej harmonijnie (Tomasz z Akwinu), w innych mniej (gnozy). W każdym razie, zwierzęcość części ludzkiej natury była bardziej akceptowana niż w pokartezjańskim humanizmie z jednej strony i neoprotestanckich pomysłach kreacjonistów od czasów XIX w. z drugiej.
A poza tym, to jeżeli jako małpy zdefiniujemy przedstawicieli podrzędu Simiiformes, to nie tylko pochodzimy od jakiejś małpy, od której pochodzi też szympans, ale nadal spełniamy biologiczne kryteria pozwalające nas do tej grupy zaliczyć.
panek, chodziło mi raczej o to, że jedynie slusznym w wiekszosci europy byl pogląd, że czlowiek został stworzony przez boga (boskie pochodzenie). a co do nazewnictwa – lineusz umieścil czlowieka wśród naczelnych i nadal tam jesteśmy, ale nasi przodkowie nie byli tym samym, co współczesne małpy, a chyba tak sprawę widzi miłujący.
No tak, ale przez Boga stworzone są też inne organizmy (i nieorganizmy, choć na wyrzucenie królestwa Mineralia z systemu bytów zdecydowano się dopiero w XIX w.), więc samo „boskie pochodzenie” nie daje gwarancji na niepopełnianie błędów. W starożytnym judaizmie w zasadzie nie rozdzielano radykalnie ciała od duszy (trochę podobnie jak w Egipcie, gdzie skutkowało to balsamizacją jako sposobem podtrzymywania życia duszy), stąd mesjańskie sformułowania o niepozostawieniu ciała w grobie na zniszczenie itp. Pojawiało się to raczej u Greków. A radykalny rozdział, to Kartezjusz i jego następcy z francuskiego Oświecenia. To było apogeum oddzielania natury ludzkiej (ta, która myśli, więc jest) od zwierzęcej (biologicznej maszyny, która nie myśli, więc nie jest). Na szczęście francuskie Oświecenie to nie był jedyny nurt, a anglosaska teologia naturalna (która z drugiej strony zaskutkowała w końcu Boskimi zegarmistrzami itp. kreacjonizmami i była ostro skrytykowana z katolickiego punktu widzenia przez Newmana) przechowała przekonanie o ewolucyjnej naturze przyrody i nierozerwalnych związkach świata zwierzęcego i ludzi, i to na jej gruncie rozwinął się darwinizm.
(To chyba bardziej dyskusja z domyślnymi tezami Miłującego niż unki).
Głównym celem religii prawdziwej jest oddawanie Bogu chwały i szacunku oraz okazywanie Mu posłuszeństwa.
?Konkluzja sprawy, po wysłuchaniu wszystkiego, jest następująca: Bój się prawdziwego Boga i przestrzegaj jego przykazań. Na tym bowiem polega cała powinność człowieka?(Kzn 12:13);
?Godzien jesteś, Jehowo, Boże nasz, przyjąć chwałę i szacunek, i moc, ponieważ tyś stworzył wszystko i z twojej woli wszystko zaistniało i zostało stworzone”( Obj 4:11).
Jehowa Bóg zasługuje na wysławianie i szacunek;
dzieło stwórcze oraz Pismo Święte ukazują Jego wspaniałe przymioty.
Innym celem religii prawdziwej jest wskazanie człowiekowi najlepszej drogi życiowej. Czytasz:
?Oto, co powiedział Jehowa, twój Wykupiciel, Święty Izraela: „Ja, Jehowa, jestem twoim Bogiem; uczę cię, byś odniósł pożytek, sprawiam, że idziesz drogą, którą powinieneś kroczyć. O, gdybyś tylko zważał na moje przy kazania! Wtedy twój pokój stałby się jak rzeka, a twoja prawość ? jak fale morskie?(Iz 48:17,18);
?On ci powiedział, ziemski człowieku, co jest dobre. I czego Jehowa wymaga od ciebie prócz tego, żebyś czynił zadość sprawiedliwości i miłował życzliwość oraz był skromny, chodząc ze swoim Bogiem??[Micheasza 6:8].
Niektórzy utrzymują, że wszystkie religie mają w zasadzie te same cele ? rozniecają wiarę w Boga i pobudzają do dobrych uczynków.
Aby jednak ocenić, czy dana religia jest prawdziwa z Bożego punktu widzenia, należy sprawdzić, jaki wpływ wywiera na wyznawców.
„Czuwajcie” (Marka 13:37).
Odkąd w roku 1914 Jezus został ustanowiony niebiańskim Królem, minęło ponad 90 lat. Choć może to być trudne, musimy okazać się gotowi i wciąż czuwać. W zachowywaniu takiej postawy pomaga nam zrozumienie, że Chrystus jest niewidzialnie obecny jako Król. Okoliczność ta wyczula nas również na to, że niebawem ? ?o godzinie, której się nie domyślamy? ? przyjdzie on zgładzić swych wrogów (Łuk. 12:40).
Rozumienie znaczenia obecności Chrystusa jeszcze lepiej uświadamia nam powagę chwili. Wiemy, że od roku 1914 Jezus jest już obecny i w niewidzialny dla nas sposób sprawuje w niebie władzę królewską. Powinniśmy zatem być bardziej niż kiedykolwiek zdecydowani aktywnie uczestniczyć w zapowiedzianym przez niego dziele:
?Ta dobra nowina o królestwie będzie głoszona po całej zamieszkanej ziemi na świadectwo wszystkim narodom; a potem nadejdzie koniec? (Mat. 24:14)