Głupie pytania
Dawno temu zacząłem pisać tekst o głupich pytaniach. Nie skończyłem go, bo nie umiałem. Dzisiaj nadal nie umiem, ale mam za sobą doświadczenie obserwacji dyskusji nad tekstami Grzegorza Pacewicza o metafizyce i ogromnie aktywnego udziału Czytelników. Uznałem, że nawet jeśli ja nie do końca umiem mój tekst dokończyć, to może Wy mi pomożecie. W dodatku temat pasuje na Prima Aprilis…
Do rzeczy zatem.
Kiedy moje dzieci były dużo młodsze, zmęczony ich ciągłymi pytaniami o wszystko oraz protestami, gdy odpowiadałem im za krótko i nie dość wyczerpująco, czasem, wyznaję ze skruchą, mówiłem „Trudno jest mądrze odpowiedzieć na głupie pytanie”. Starałem się, by z mojej miny wynikało, że nie traktuję tej wypowiedzi bardzo serio, a moje dzieci wykazywały sporą dozę wyrozumiałości i dzięki temu jakoś nikt się nie obrażał.
Jednak kwestia, czy na głupie pytanie da się udzielić mądrej odpowiedzi jest interesująca sama w sobie. Zacznijmy od początku, czyli od tego, czy pytania można w ogóle wartościować na osi mądre-głupie.
W ślad za definicją (czytałem dla jej poznania Wikipedię), mądrość kojarzy się najczęściej z wiedzą, więc nie-retoryczne pytanie do niej nijak się nie ma – wszak pyta ten, kto nie wie właśnie.
Szczęśliwie hasło o głupocie pomaga. Znalazłem w nim cytat z książki „Charaktery rozumów ludzkich” z 1837 roku, autorstwa Michała Wiszniewskiego, późniejszego dziekana Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jednym z gatunków głupców jest jego zdaniem
Głupiec zapytujący: Nie z potrzeby, lecz z nałogu i roztargnienia ciągle się pyta, choć odpowiedzi nie słucha albo nie rozumie.
Niestety, ulga jest krótkotrwała, bo jak widać, Wiszniewski rozróżnienie mądry/głupi przyznał raczej osobie pytającej niż pytaniu.
Co robić? Może głupota pytania nie jest cechą immanentną pytania, tylko zależy od kontekstu? W trakcie rozmowy, pytanie na które każdy powinien być w stanie sobie sam odpowiedzieć, robi wrażenie głupiego: odsłania głupotę (niewiedzę lub nieumiejętność wyciągania wniosków) pytającego. No ale to Wiszniewski: nie pytanie jest głupie tylko pytający.
Przypomina mi się także zagadka z czołówki programu „Zwierzyniec”, który dawno temu emitowano w poniedziałki w paśmie dla dzieci; prowadził go niezapomniany Michał Sumiński. Wypowiadana lekko sepleniącym dziecięcym głosikiem brzmiała tak:
Co to jest: po stawie pływa i kacka się nazywa?
Czy to głupie pytanie, czy nie? Nie odsłania przecież niewiedzy pytającego…
I tu się zatrzymałem. Jak widać, nie doszedłem nawet do tego, czym są głupie pytania (o ile w ogóle istnieją). Tym bardziej nie wiem, czy można na nie udzielić mądrej odpowiedzi.
Jerzy Tyszkiewicz
Ilustracja Macieklew, Wikimedia Commons, CC-BY-SA-2.5
Komentarze
Ciekawa dyskusja na zbliżony temat jest na stronie edge.org
‚What’s the question about your field that you dread being asked?
Zawsze mowilem i mowie moim studentom ze nie ma glupich pytan, zdarzaja sie natomiast glupie odpowiedzi.
Co nei znaczy ze nie ma pytan zatykajacych dech. Spwodowanych glupota/niewiedza pytajacego. Na przyklad pytanie z sali na wykladzie dotyczacym pewnych subtelnych zagadnien matematycznych na studiach doktoranckich z electrical engineering: „zaraz, zaraz, a jaka jest pochodna e^x?”
może racje ma erazm z rotterdamu;
że głupota jest konieczna.
A cy kacka wie, że jest kacką?
Wedlug mnie, pytania maja rozna jakosc. Postep w wiedzy zaczyna sie od pytania a zalezy od jego jakosci. Im lepiej skonstruowane pytanie tym wiekszy potencjal na odpowiedz. Dziedziny w ktorych brakuje dobrych pytan (filozofia?) rzadko znajduja odpowiedzi.
A.L. 1 kwietnia o godz. 3:06
„Zawsze mowilem i mowie moim studentom ze nie ma glupich pytan, zdarzaja sie natomiast glupie odpowiedzi.”
1. Bardzo celna uwaga. To samo powtarzali moi licealni nauczyciele.
Dzieciaki tak łatwo się zamykają i zrażają.
2. „Burza mózgów” jako jedno z pomocnych narzędzi rozwiązywania problemów, np. w metodologii 8D, zasadza się na jasno i wyraźnie komunikowanym uczestnikom takiej „burzy” założeniu o nieistnieniu „głupich pomysłów”. Bez przestrzegania tej podstawowej zasady niektórzy uczestnicy się przestraszą i zamkną.
3. W środowisku korporacyjnym rzeczywiście często korposzczury uważają, że „zadawanie pytań im nie przystoi”, gdyż „kolejność dziobania” powinna się manifestować m.in. w podziale na „tych co pytają, ergo głupszych i podległych” oraz na „tych co odpowidają, a więc mądrzejszych i kierowników”.
@jacekp
” Dziedziny w ktorych brakuje dobrych pytan (filozofia?) rzadko znajduja odpowiedzi.”
Jak to brakuje dobrych pytań? Proszę spojrzeć na to inaczej – pytania są tak dobre, że uruchamiają wiele ciągów argumentacyjnych i wiele nieprzekładalnych na siebie koncepcji.
Tak, wiem, że to artykuł i dyskusja o istocie pytań a nie o samych pytaniach. Jednak? proszę o pomoc. Uprzedzam , ze jestem dorosła. Wczoraj. Pięciolatek. Ciociu a dlaczego ludzie na Antarktydzie nie chodzą do dołu głową? Ciociu, ja wiem, dlaczego nie odpadają, ale ciociu dlaczego nie głowa w dół? Ciociu, jak postawię legusia na piłce, to patrz ciociu, patrz, jak on idzie, no, patrz, no ciociuuuuuuuuuuuuu
politykooooooooooooooooooo
Mam!
Ktoś pyta, bo nie wie. Pyta Pana, bo sądzi,że Pan wie i chce aby ta mądrość stała się jego udziałem. W tym świetle głupie pytania to takie, które nie doprowadzą pytającego od niewiedzy do pożądanej mądrości, tylko powodują, że krąży w koło lub nawet pogrąża się w niewiedzy.
Do zalet tej definicji zaliczyłbym fakt, że to wykładowca ocenia jakość pytania:)
Ależ gdyby ze statku kosmicznego lecącego w odpowiedniej perspektywie można było zobaczyć ludzi, to chodziliby głową w dół. W jednej perspektywie byliby to Australijczycy, w drugiej my. A w sumie nie ma powodu, by tę perspektywę ustawiać w płaszczyźnie orbity ziemskiej. Gdyby statek leciał z tak daleka, że przy ustawianiu jego toru i układu góra-dół układ słoneczny byłby na tyle niewidoczny, że do zignorowania, to można by go ustawić choćby w stronę bieguna północnego Słońca i wtedy Ekwadorczycy pół doby chodziliby do góry głową, a drugie pół do góry nogami.
@Katarzyna
Mam propozycję eksperymentu: nich malec wsadzi ludzika lego do wiaderka (im lżejsze tym lepiej), do uchwytu wiaderka wiążemy sznurek i zaczynamy wiaderkiem na sznurku kręcić. Siła odśrodkowa trzyma ludzika w środku i nie pozwala mu wypaść. Pytanie: gdzie dla ludzika jest góra a gdzie dół? A gdzi ebybyły, gdyby usunąć dom, Ziemię, wszystko, tylko sznurek i kręcąca nim osoba?
🙂
Tak troszkę „obok” zasadniczego tematu … 🙂 O ile pamiętam z dzieciństwa „Zwierzyniec” rozpoczynał się piosenką „I kudłate, i łaciate, pręgowane i skrzydlate, te co skaczą i fruwają na nasz program zapraszają” 🙂 Natomiast był także inny program dla dzieci (niestety, nie pomnę tytułu, być może właśnie „Co to jest?”), w którym w czołówce pojawiały się „zagadki”, jak słusznie Autor zauważył – zadawane sepleniącym, dziecięcym głosem: „Co to jest: Na mokrej łące wiosną zółte kaceńce rosną”, „Co to jest: Po wodzie pływa i kacka sie nazywa”. Nie jestem pewna, ale chyba była też trzecia „zagadka”, a cały program jakoś kojarzy mi się ze zgadywaniem i z muzyką….
katarzyna: „Ciociu a dlaczego ludzie na Antarktydzie nie chodzą do dołu głową? ”
Inne pytania, dosyc klpoptliwe: „Dlaczego lustro odwraca prawa i lewa strone a nei odwraca gory i dolu?” „Dlaczego niebo jest niebieskie?” „Dlaczego w dzien Slonce swieci na zolto a wieczorem na czerwono?”
Odpowiedzi nie sa takie proste; patrz na przykald Feynmana Wyklady z Fizyki.
Tenze Feynman znany jest z innego pytania: Wszyscy widzieli „kreciolek” do podlewania trawnikow. Gdy woda przezen wyplywa, kreci sie, i wiadomo dlaczego. Pytanie: czy gdyby kreciolek zanurzyc w zbiorniku i spowodowac aby woda plynela w odwrotna strone, tez bedzie sie krecil? I w jakim kierunku?
To ostatnie pytanie nie zostalo postawione przez Feynmana, ale on je spopularyzowal. Jest obszerny oartkul na wikipedii: Feynman sprinkler problem. Cytowana jest obszerna literatura, calkiem naukowa, a problem nie doczekal sie (o ile mi wiadomo) definitywnej odpowiedzi
Nie wypada tu chyba cytowac (w koncu – blog naukowy) pytan wojskowych. W rodzaju: „Co zolnierz ma pod lozkiem?” Prawidlowa odpowiedz (dla tych co nie sluzyli w studenckim Studiom Wokskowym): „Zolnierz ma pod lozkiem czysto posprzatane i pozamiatane”
Tego jest mnostwo, ale moze na inna okazje 🙂
Pytanie docenta doktora habilitowanego gdy uczestniczylem w pewnych pracach naukowych dotyczacycn modelowania pewnych zjawisk ekologicznych: „Panowie, po co tak sie meczyc z tym modelem, tamtym modelem i owamtym modelem? Czy nie prosciej zrobic jeden model WSZYSTKIEGO, wtedzy kazdy problem bylby szczegolnym przypadkiem, latwym do uwzglednienia? No i placic by trzeba tylko raz”
Autentyczne
Pytanie na obronie pracy doktorskiej pewnego facia. Doktorat z metod matematycznych w modelowaniu pewnych zjawisk ekologicznych. Czlowiek: „te dane reprezentujemy w postaci macierzy”. Pytanie: „Dlaczego w tym kontekscie pan uzywa slowa „macierz”? Ja o maciezy slyszalem tylko w kontekscie „Macierz Polska”
Najglupsze pytanie jakie ja zadalem kiedykowlwiek. Uniwersytet amerykanski. Obrona parcy doktorskiej. Trzeci dzien mojego pobytu jako Visiting Professor. Moje pytanie: „Czy ta macierz przypadkiem nie jest osobliwa?”
Cisza. No comments. Obrona posuwa sie szparko do przodu. I juz wiem ze ja tam kariery nei zrobie. I nei zrobilem
P.S. Byla osobliwa. Co uniewaznialo reszte pracy doktorskiej. Doktorant obronil blestjaszczo. „Ja tu sobie nei zycze twojego politykierstwa” uslyszalem
Zamiast najlepszego pytania, najlepsza odpowiedz. Inny uniwersytet amerykanski. czlowiek pokazuje papier. Ja: „Nie mozna tak zrobic, bo…” Z grubsza, zastosowal twierdzenie ktorego zalozenai nie byly spelnione. „Ale papier jest jus przyjety na konference” brzmiala odpowiedz/ „No tak, ale tak nie mozesz rozwiazac problemu” upieralem sie. „No, ale papier zostal przyjety na konferencje”. Po dwoch czy tzrech iteracjach dostalem definitywna odpowiedz: „Fuck out off me”. „Odp… sie”. Co zakonczylo syskusje
A ja mam prośbę.
Jeśli jest ono głupie, to proszę je litościwie pominąć.
Czym jest „bardziej potoczny sens”,
o którym mowa w tym fragmencie poprzedniego wpisu:
*** Słowo „sens” nie jest tutaj tożsame ze „znaczeniem”. Sens jest tutaj użyty w znaczeniu bardziej potocznym, kiedy na przykład pytam ? czy życie ma sens? ***
staruszek: Podazajac tym samym torem, co znaczy „pojsc po najmniejszej linii oporu” albo to ze „cos jest mniej lub bardziej optymalne”?
@staruszek
Zostawmy to „bardziej” bo to tylko figura stylistyczna – będziemy mieli „sens potoczny” w odróżnieniu od ujęcia, w którym sens=znaczenie.
@A.L.
W sprawie tej osobliwej macierzy: to moim zdaniem nie było głupie pytanie. Wręcz odwrotnie – prawdopodobnie to było bardzo mądre pytanie.
Natomiast decyzja, żeby je zadać w tych konkretnych warunkach była, być może, głupia. Choć z drugiej strony, czy chciałbyś zrobić karierę w tym miejscu, gdzie zasadne naukowo pytanie powoduje atak na pytającego?
Nie zamierzałem siły wyrazu, wyrazistości pojęcia ani komentować, ani dla siebie interpretować. Zatem rzecz nie w bardziej, ale potoczności rozumienia sensu, a w szczególności sensu życia.
Dla niesięgającego po dzieła filozofów „umysłu krzyżowkowego” – jak to się szydzi również na mniej poważnych blogach e-Polityki – wystarczy dwojakoś sensu
Sens nieabsolutystyczny – Sens absolustyczny
opisywana przez Wikipedia.pl.
To co pobudziło mnie do napisania mglistego pierwszego w temacie komentarza na marginesie rozważań komparystycznych w dziełach filozofów, to wypełniający nasze eropejskie powietrze w ostatnich dniach zapach cierpienia jako źródła odkupienia grzechów przodków.
Cierpienie i przejście Jeszui Ha Nocri od cielesności do absolutu oraz odkupienie o jakim dowiadują się małe ludzkie istoty z dziecka w dorosłość przechodzące, są dla mnie, będącego partnerem duetu: ja i reszta rzeczywistości, źródłem psychicznego buntu.
Twierdzenie iż powstałem z grzechu, wydaje mi się okrócieństwem, a znana mi z protestantyzmu idea predystynacji jest źródłem pogłębiania mego smutku.
Sens absolutystyczny jest „byciem” nadrzędnym nad życiem rozciągającym się od narodzin ludzkiej jednostki do końca życia, w rozumieniu sensu nieabsolutystycznego.
Więc mam pytanie – być może jeszcze bardziej bełkotliwe – jak ma się niemoc języka do swego opisu w metajęzyku?
Czy język bytu fizycznego, cierpiącego, ma jakiekolwiek szanse wyjaśniającego opisu przejścia od sensu niższego rzędu do sensu kosmicznego, do absolutu?
Zgadzam się z tezą, że osobność życia człowieka i cierpienia nie istnieje. Opowieści o życiu człowieka, który za całego swego życia nie cierpiał włóżmy między bajki nocy 1002-ej i dalszych.
Skoro zasadnie i konstruktywnie (w sensie pobudzania skutecznego do ludzkich działań) mówimy o cierpieniu zwierząt, to rodzi się pytanie: czy cierpienie jest stopniowane przez abstrahowanie w klasy, nadklasy, …
Czy cierpienie jest obce absolutowi?
„pewne problemy nierozwiązywalne teoretycznie, rozwiązywane są przez człowieka w życiu praktycznym” – w praktyce życia robimy coś czego stwierdzeniami teorii wyjaśnić nie potrafimy?
Bo nie mamy przejść tunelowych z języka praktyki do języka teorii?
Bo metajęzyk wyższego stopnia abstrakcji jest nam niedostępny?
Czy długie okresy podczas których nie cierpię są mniej wartościowe i nie mają sensu?
Umiem sobie domniemywaniem dopowiedzieć jasne i wyraźne stwierdenie poglądu: odnajdywanie sensu życia z jednoczesnym ignorowaniem cierpienia jest mało płodną postawą filozoficzną.
Życie mężczyzna przed czterdziestką ma mało sensu, bo on cierpi tyko przypadkowo i rzadko?
Jest we mnie wręcz bunt wobec zwrotu „cierpienie uszłachetnia”.
Owszem. Niektórych. Niekiedy. Bardzo nielicznych i na nieliczne chwile.
Ale jeśli przyjąć 95% jako poziom ufności istnienia jakiegoś innego sensu ponad sens życia, to otwarcie nazwijmy pozostałą 1/20 wiarą.
I wówczas stwierdzę: nie czepiam się z żadnym stopniu i w żadnej formie cudzych wyznań wiary.
@staruszek,
Bardzo poważne sprawy – czytam i wczytuję się, żeby lepiej zrozumieć. Serio, serio. Odniosię się tylko do jednego:
„?pewne problemy nierozwiązywalne teoretycznie, rozwiązywane są przez człowieka w życiu praktycznym? ? w praktyce życia robimy coś czego stwierdzeniami teorii wyjaśnić nie potrafimy?”
Dokładnie tak. Np. teoretycznie wiem, że nie sposób uzasadnić do końca takiego a nie innego typu wartościowania. I mogę próbować zawiesić swój sąd w kwestiach praktycznych. Ale tylko teoretycznie, bo praktycznie jest to niemożliwe. Życie ludzkie to ciągłe preforowanie jednego przed drugim – z rana: kawa czy herbata? Oczywiście kawa. Ale jaka – rozpuszczalna czy sypana? Sypana.. I tak dalej. Ciągłe wybory, które mają jakąś podstawę – dlaczego perefować to, a nie coś innego? W praktyce zawieszenie wyboru to też wybór.
@G.P.
„Jak to brakuje dobrych pytań? Proszę spojrzeć na to inaczej ? pytania są tak dobre, że uruchamiają wiele ciągów argumentacyjnych i wiele nieprzekładalnych na siebie koncepcji.”
Ja myslalem bardzo prostolinijnie. Dla mnie jakosc pytania mozna ocenic tylko po wartosci wyjasniajacej odpowiedzi. Wazne jest zeby pytanie dalo sie podzelic na mniejsze. Dobre pytanie redukuje zakres istniejacego juz pytania do poziomu ktory nadaje sie do obserwacji albo eksperymentu. Tak wiec „co to jest zycie?” mozna zredukowac do (wyzszej jakosci) pytania „z czego sie sklada zywy organism?”.
kagan: Eksperymenty z Kreciolkiem Feynmana opisane sa w bogatej literaturze. Niestety, nie daja jasnej i jednoznacznej odpowiedzi
Pytania kwalifikowane jako „głupie” mogą wynikać z bezmyślności, skutkującej dręczeniem rozmówców namolnością, niezrozumieniem swoich słów, itp. Mogą też wynikać z ciekawości świata – tak robią głównie dzieci, bo dorośli, którzy zachowali ciekawość świata, na ogół pytają sami siebie i sami szukają odpowiedzi.
@jacekp
Choć Carl Gustav Jung często powtarzał, że jest empirystą, to jego prace badawcze są wysokiej klasy metafizyką. Co prawda, mówię to na podstawie niewielkiej próbki dzieł C.G. Junga, ale sądzę, że reszta jest podobna. Obserwacja, doświadczenie, myślenie nie jest żadną redukcją (nie powinno być).
Czasami warto zadawać głupie pytania, oto co ma na ten temat do powiedzenia T. Tao:
http://terrytao.wordpress.com/career-advice/ask-yourself-dumb-questions-%E2%80%93-and-answer-them/
Lem: „O tym jak Trurl z Klapaucjuszem Demona Drugiego rodzaju zbudowali aby Zbojce Gebona polkonac”: Pytanie: „Dlaszego sie mowi szewc i karwiec a nie krawc i szewiec?”
Tamze mnostwo innych pytan
@kagan
Pozwole sobie nie zgodzic sie z twierdzeniem ze zycie to samoreprodukcja. Dla mnie to jest jeden z objawow zywego ale nie jego istota. Komorka pozbawiona zdolnosci samoreprodukcji, w wyniku mutacji ktora np skokowo usunela material genetyczny, zyje przez jakis czas, a nawet mozna ja uratowac przez ponowne wprowadzenie materialu genetycznego wiele godzin pozniej.
Mozna prosic o przyklad zywego systemu nie opartego na bialkach?
jacekp: „Mozna prosic o przyklad zywego systemu nie opartego na bialkach?”
Powtorze pytanie: a co to jest „zywy system”?….
jacekp: „Tak wiec ?co to jest zycie?? mozna zredukowac do (wyzszej jakosci) pytania ?z czego sie sklada zywy organism??.
Hm… Zywy organizm slkada sie z wegla, wodoru, azotu i paru jeszcze pierwiastkow…
„Hm? Zywy organizm slkada sie z wegla, wodoru, azotu i paru jeszcze pierwiastkow?”
Filozofia wyrzucona drzwiami wraca oknem.
Żywy organizm składa się z kwarków. 😉
@A.L., GP
Dla ulatwienia „burzy mozgow” polecam myslenie porownawcze o roslinie i ropie naftowej.
Dla dalszego ulatwienia podaje zestaw terminow z podrecznika biologii ze szkoly (podstawowej?): metabolizm, homeostaza, synteza, degradacja, replikacja, transport, ruch, wzrost i podzial.
Wszystkie te wlasciwosci wymagaja makroczasteczek, skladnikow komorek ktore ktos odkryl, ktos kto zadal proste pytanie: z czego sklada sie materia ozywiona? Oryginalne pytanie „czym jest zycie” ciagle pozostaje bez odpowiedzi ale opis zycia jest znacznie bogatszy i jako efekt uboczny dluzej i zdrowiej zyjemy (i wiecej czasu mamy na ciagi argumentatywne…).
@jacekp,
Coś tam wiem na te tematy. Ironizowałem po tym, co napisał A. L. 🙂
GP, jacekp: „Coś tam wiem na te tematy. Ironizowałem po tym, co napisał A. L”
Jak pisalem, nie ma glupich pytan. Sa natomiast pytania nieprecyzyjne. W owych nieprecyzyjnych celuja przedsawiciele dyscyplin „miekkich”
Pytanie „z czego sklada sie organizm zywy?” jest rownie precyzyjme i sensowne jak pytanie „co zolnierz ma pod lozkiem?”. Wiec i odpowiedz taka sama: „ma czysto pozamiatane”
Proponuje aby Panowie zastanowili sie nad pytaniem, zanim to pytanie postawia publicznie. Bo odpowiedz moze byc „ma byc pozamiatane”. Specjalnie dobrze jest zastanowic o co sie pyta studenta na egzaminie.
P.S. No i co to jest „organizm zywy”?.. Jakos oprocz ironizowania odpowiedzi nei dostalem
@A.L.
Hahaha… Biologia molekularna jest „miekka”. Co za precyzja slowa!
Sekwencja DNA jest tez miekka? Co jest miekkiego w alfabecie zlozonym z czterach liter?
Czy odkrycie mechanizmu dziedziczenia, ekspresji genow, syntezy bialek, cyklu komorkowego, receptorow, sciezek sygnalowych, motorow, i tysiecy innych rzeczy to jest miekka nauka?
Wielu „twardych” (czyli domyslam sie ilosciowych) badaczy probuje cos modelowac i wyliczac dla biologii ale doslownie prawie nikt nie czyta tych prac poza samymi modelujacymi. Ze wzgledu na zlozonosc, po prostu nie da sie przewidziec mechanizmu biologicznego bez odkrycia jego glownych skladnikow i interakcji. Ta miekka biologia rozwinela metodologie ktore pozwala na to aby kluczowe skladniki mogly byc wyciagniete jak na wedce nawet jezeli nie mamy pojecia o tym jakie maja wlasciwosci. Przyklady to biochemia oczyszczania skladnikow, rekonstytucja in vitro (czyli uklad polzywy) i analiza mutacyjna.
Jakie cechy ma organizm zywy to cytowalem powyzej: metabolizm, homeostaza, synteza, degradacja, replikacja, transport, ruch, wzrost i podzial.
Co to jest zycie? Nie wiem. Pewnie sie dowiemy jak sie uda stworzyc sztuczna komorke in vitro.
jacekp: „Wielu ?twardych? (czyli domyslam sie ilosciowych) badaczy probuje cos modelowac i wyliczac dla biologii ale doslownie prawie nikt nie czyta tych prac poza samymi modelujacymi”
Ja to wlasnie nazywam „soft”. Myslenie „soft”. Tymczasem, w kazdej dzialanosci tyle jest nauki ile w niej jest matematyki. Matematyka w biologii ma sie dobrze, dziekuje. Co widze z mojej pozycji zyczliwego obserwatora
@A.L.
Nie neguje, oczywiscie. Sam korzystam z owocow bioinformatyki, krystalografii. Moja krytyka dotyczyla modelowania zlozonych funkcji biologicznych, to jest niestety zwykle przedwczesna dzialalnosc.
Postep w biologii czesto zaczyna sie od dobrego doswiadczenia, ktore moze byc i czesto jest bardzo proste matematycznie. Dla przykladu, zeby mozna bylo cos skrystalizowac albo zrobic symulacje „molecular dynamics” to trzeba to cos miec. Tacy jak ja wiec szukaje tego czegos. Jak to cos co jest wazne jest odkryte no to wtedy zaczyna sie pole do dzialania dla roznych dziedzin bardziej ilosciowych. Dla przykladu, w 2010 roku odkrylismy pewne bialko, nazwijmy je BJP (bialko jacka placka). Od tego czasu cztery grupy niezaleznie je skrystalizowalo i przewidzialo jego ksztalt i jak dziala jako enzym. Zapewniam Ciebie ze moj poziom matematyczny jest gdzies kolo srodka liceum. Razi Ciebie taka ignorancja? Pomysl w jakim stopniu rozumiesz biologie.