Rozwiązać MNISW czy je zmienić?
Trudno spodziewać się by reforma nauki – dotycząca przecież środowiska niezwykle zindywidualizowanego i tyleż zróżnicowanego, co przywiązanego do autonomii – przeszła łagodnie.
Radykalne zmiany muszą ograniczyć przywileje, a na to wielu się ni godzi. W imię obrony autonomii i specyficznie pojętej wielkości nauki polskiej oczywiście.
„Jestem zdziwiony tymi pomysłami, które powstają wbrew opinii środowiska i mimo że niezakończone są konsultacje. To brzmi jak wotum nieufności wobec nas” – powiedział mediom prof. Tadeusz Luty, przewodniczący KRASP. Z tej wypowiedzi wynika jasno, że to KRASP miałby decydować o podstawowych założeniach reformy nauki, a nie minister Kudrycka. Aby pójść rektorom na rękę proponuję rozwiązać MNISW i przekazać misję reformowania nauki właśnie KRASP. 🙂
Spory nadal koncentrują się wokół habilitacji i sposobów weryfikacji samodzielnych pracowników naukowych. Są to zaś problemy drugo-, lub nawet trzeciorzędne dla nauki polskiej. Jednak to one właśnie są i pozostaną kością niezgody, gdyż każda ich zmiana pozbawi przywilejów dotychczasowych beneficjentów systemu.
Główny problem nauki polskiej jest na pozór prosty – brak wydajności. Ale tak naprawdę jest on niezwykle zapętlony – zbyt małe są nakłady na naukę, a ze względu na anachroniczny system i brak bodźców skłaniających do wydajności pracy naukowej są one w większości trwonione. Trzeba więc zwiększyć owe nakłady, ale broń Boże nie przy starym systemie – wtedy bowiem utopi się jeszcze więcej pieniędzy. Jeśli zaś wprowadzi się zmiany organizacyjne bez dodatkowych środków, to też nic dobrego z takiej reformy nie wyniknie.
Problem każdej władzy polega na tym by do kierunków reform przekonać jak największe grono zainteresowanych. Ale konsultacje ze środowiskiem naukowym są tylko konsultacjami i mogą dotyczyć szczegółów, a nie podstawowych orientacji reform. To już nie ten etap. Dlatego trzaskanie drzwiami przez członków dyskutujących gremiów nic poza podniesieniem temperatury debaty nie zmieni.
Tak jednak zrobili w proteście przeciwko naleganiom minister Kudryckiej by znieść habilitację profesorowie Karol Modzelewski i Jerzy Brzeziński występując z zespołu ds. opracowania kryteriów reformy. Wygląda na to, że owa nieszczęsna habilitacja do reszty poróżni antyreformatorskie środowiska naukowe z ministerstwem. Z rozmysłem używam słowa „antyreformatorskie”, gdyż trudno spodziewać się by ludzie myślący, tacy jak obaj profesorowie, nie zdawali sobie sprawy, iż stawiając veto w sprawie zniesienia habilitacji ustawiają się de facto w tym właśnie obozie.
Postawa obu profesorów potwierdza, że uzyskanie konsensusu raczej nie będzie możliwe. Zresztą jak można spodziewać się porozumienia tam, gdzie interesy są zupełnie sprzeczne. W tym sporze musi być zwycięzca i pokonany. Chyba, że… zastosuje się fortel.
Pisałem już na tym blogu, że minister Kudrycka nie ma autorytetu, który pozwoliłby narzucić środowisku jej własną wolę. Nadal sądzę, że idealnym wyjściem byłoby by panią minister ktoś z takim autorytetem zastąpił i przy pomocy własnego autorytetu nakłonił środowiska naukowe do przyjęcia założeń reformy wbrew ich własnym interesom. Widzę w tym jedyny sposób polubownego rozwiązania nabrzmiewającego tylko konfliktu.
Druga, mniej szczęśliwa wersja wydarzeń, zakłada, że pani minister jednak narzuci swoją wolę nie oglądając się na protesty. Ten wariant też może okazać się skuteczny, ale dojście do równowagi będzie wówczas trudniejsze. Dlatego zmiana na stanowisku ministra mogłaby dzisiejsze napięcia znacznie złagodzić.
Pomysł prof. Lutego by de facto zastąpić MNISW KRASP jest oczywiście niedorzeczny. Zmiany w ministerstwie są zaś całkiem realne. Tylko czy politycy będą chcieli bawić się w takie subtelności i poświęcać własne stanowiska dla dobra jakiejś drugorzędnej dla RP reformy?
Jacek Kubiak
Fot. Leszek Zych
Komentarze
„Nadal sądzę, że idealnym wyjściem byłoby by panią minister ktoś z takim autorytetem zastąpił i przy pomocy własnego autorytetu nakłonił środowiska naukowe do przyjęcia założeń reformy wbrew ich własnym interesom.”
Panie Jacku czy to nie nazbyt pobożne życzenia? Ile taki „autorytet” wytrzyma w medialnym ogniu krytyków? A nie ma chyba poza panem w Bolandzie profesora który oddał by choć guzik na rzecz reformy nauki.
🙂
Ja nie mam nic do oddania ani do stracenia i chyba dlatego moge sobie snuc takie plany.
Ale kto miałby być takim autorytetem? Wątpię by autorytet mógł wiele pomóc. Wydaje się, że determinacja do przeprowadzenia zmian jest ważniejsza i zmiany mogą ją raczej zmniejszyć.
Zniesienie habilitacji to jest bardzo wazny element reformy ktory uprosci sciezke kariery, przyspieszy dostep utalentowanych mlodych pracownikow do samodzielnych stanowisk (kierownik zakladu, lider grupy badawczej) z prawem prowadzenia doktoratow (co jest niezbednym elementem bycia kierownikiem badan), sprzyjac bedzie powrotowi niehabilitowanych gwiazd nauki polskiego pochodzenia do kraju (bez niepotrzebnych i upokarzajacych procedur), a nawet umozliwi zatrudnianie obcokrajowcow.
Rozwiązać MNISW czy je zmienić?
Raczej należałoby postawić problem: rozwiązać polskie uczelnie i instytuty z nazwy naukowe czy je zmienić ? Zmiana bez czynnika zewnętrznego graniczy z cudem bo uczelnie są autonomiczne a autonomicznie nie chca się zmieniać tylko otrzymywac więcej szmalu do marnotrawienia bez rozliczania sie z tego co zrobili. Tusk co prawda cuda obiecywał ale na obiecankach się skończyło. A rozwiązanie tego cyrku ? Kto na to pójdzie i dokąd zajdzie ?
Typowo patowa sytuacja.
@ jw :
Dletego wlasnie trzebe cos zmienic w MNISW. 🙂
Myślę że najlepsza była by metoda małych ale uciążliwych kroczków. Np. habilitacji nie znosimy ale dajemy doktorom możliwość samodzielnego prowadzenia badań, wprowadzamy pełną jawność konkursów na obsadę stanowisk na uczelniach etc… Nawet jeśli ustawa o szkol wyższym miała by być rocznie nowelizowana 200 razy. Jako biurokrata praktyk i naukowiec amator mogę powiedzieć że to jedyna metoda, wykorzystać energię systemu przeciw niemu samemu.
Jak do reformy dowiążemy kamienie młyńskie w stylu zniesienia habilitacji to zawsze sie jakieś „autorytety” znajdą gotowe bronić przywilejów. Przywileje zostawmy ale pozbawmy je znaczenia.
@ Marchewa :
Sadze, ze jednorazowe ciecie byloby lepsze. Chodzi o sprzegniecie reformy z podniesieniem zastrzyku pieniedzy. Rozmywanie spowoduje, ze nikt nie bedzie z tego zadowolony. Efekty beda tez rozmyte. I tak beda, bo trzeba czekac na nie latami.
@jk
Ale kosztowne politycznie. Profesura w Polsce tworzy wpływową korporację która nie pozwoli na naruszanie własnych interesów. Skutki już widać w postaci listów etc… Zamknięcie reform w pakiecie sprawia że można je wysadzić w powietrze przez błahostkę taką jak likwidacja habilitacji. Moja propozycja sprawia że sama profesura nie do końca zorientuje się w zasięgu zmian z których każda z osobna jest do wybronienia. 3-4 małe nowelizacje Ustawy o SW mogą być łatwiejsze do przetrawienia niż wielka „reforma” budząca opór profesorskiej mafii.
@ Marchewa :
Nie wiem czy polityczna sila srodowiska jest wielka. Od zawsze mowi sie, ze nie, bo nikogo nie bedzie obchodzil strajk naukowcow. Listy i odezwy to prezenie muskulow i wystawianie pawiego ogona. Ja jestem za szybkim i gruntownym wprowadzeniem reformy ze zniesieniem habilitacji (skoro juz o nia poszlo, choc ona mi w ogole nie przeszkadza) i siedmioletnia weryfikacja. I tak duzo. Wszedzie jest 4-5 lat.
Drodzy Państwo!
W tzw. reformie chodzi tylko o to aby pieniądze z budżetu dotarły do prywatnych szkół wyższych i ich wykładowców. Cała reszta, łącznie ze sporem o habilitację to tylko zasłona dymna mająca ułatwić osiągnięcie tego celu. Możemy nadawać doktoraty przy chrzcie a profesury przy wyjściu ze żłobka, niczego to nie zmieni dopóki moi dyplomanci bedą dostawali pierwszą pensję po studiach 6000 złotych a adiunkci po 10 latach na uczelni – 3000 złotych. Żaden zdolny młody człowiek nie wybierze w tych warunkach pracy naukowej. Trafią tu tylko miernoty których nie przyjęto gdzie indziej. Gdzie są ci rzekomo tępieni przez nasz bizantyjski system młodzi naukowcy? W konkursie młodych na granty europejskie nie przeszedł żaden!!! wniosek z Polski. Czy to też spisek starych stetryczałych profesorów? Prawda jest taka że młodych pracowników na uczelniach można znależć prze 8 godzin obowiązkowego pensum w tygodniu, a potem znikają i robią fuchy dla pieniedzy zamiast zająć się własnym rozwojem. Potem oczywiscie się głosno skarżą i domagają awansów i przywilejów za lata nicnierobienia.
POzdrawiam
Lordjohn
@lordjohn
„W tzw. reformie chodzi tylko o to aby pieniądze z budżetu dotarły do prywatnych szkół wyższych i ich wykładowców.”
A niech docierają. Jeżeli uczelnia prywatna jest w stanie realizować zadania dydaktyczne taniej i wydajniej niż państwowy moloch to czemu nie?
„Możemy nadawać doktoraty przy chrzcie a profesury przy wyjściu ze żłobka, niczego to nie zmieni dopóki moi dyplomanci bedą dostawali pierwszą pensję po studiach 6000 złotych a adiunkci po 10 latach na uczelni – 3000 złotych.”
Po jakiej uczelni dostaje się 6 tyś 1 pensji? W Wa-wie po SGHu? Po politechnice? Szczerze wątpię. Raczej przyjmijmy że 3-4 jest kwotą bardziej realną w przypadku co lepszych kierunków inżynierskich i co lepszych studentów.
Dorabianie wykładowcy w sektorze pozauczelnianym nie musi być złe. Pozwala mu utrzymać kontakt z rynkiem co dodatnio wpływa i na badania i na dydaktykę. Jeśli jako dorabianie rozumiemy priv. uczelnię to rzeczywiście jest problem ale dotyczy on raczej prawa,ekon, czy humanistyki. Kierunki ścisłe i techniczne mają go w ograniczonej postaci.
„Żaden zdolny młody człowiek nie wybierze w tych warunkach pracy naukowej. Trafią tu tylko miernoty których nie przyjęto gdzie indziej.”
Rozumiem że to było autoironiczne? Bo inaczej współczuję. Przy tej filozofii nikt nie zostanie policjantem, nauczycielem czy pielęgniarką. A jednak. Praca naukowa ma swoje inne korzyści. Przede wszystkim oferuje wysoki status społeczny stosunkowo niskim nakładem sił i środków.
@ Marchewa :
Lordowi chodzi chyba o to, ze dyplomanci dostaja 6 tysiecy poza uczelnia. 🙂
Inna prawda.Prawda jest taka że starszych pracowników trudno jest spotkać na uczelniach bo robią fuchy dla pieniedzy a zajmowanie się rozwojem młodych do nich nie należy bo i tak na tym sie nie znaja. Wiedza tylko jak młodych tępić aby im nie zagrażali, przyjmuja BMW a potem narzekają na brak rozwoju i pieniedzy bo rzekomo jak by więcej dostali to by sie lepiej rozwijali. Narzekają, że nie maja pieniędzy na literature ale darmowej nawet nie chca mieć u siebie, bo i po co ? Kto by to czytal ? Jagiellonka może przyjąc literaturę ale polską bo kto by czytał specjalistyczne teksty w innych językach, jakis zagranicznych autorów.
Nie ma pieniędzy na badania ale obiekty do badań niszczą lepiej niż to robili okupanci i na to sa pieniądze. Nie ma pieniędzy na sprzęt ale ten zakupiony -zamykany, aby nikt niepowolany nie mogł na nim pracować.
Dajcie wiecej pieniedzy a zakupi sie wiecej sprzetu do nic-nie-robienia.itd
Krytyka KRASP jest przesadna – przecież faktycznie z nimi się Pani Minister mało konsultuje.
Rewolucja w polskiej nauce się przyda, ale czy zniesienie habilitacji w niej pomoże? Bardzo wątpię. Optymiści wierzą w swoje, ale dla mnie obawa jest bardzo podstawowa: rozmycie kryteriów awansu zawodowego i cykliczne oceny mogą spowodować POGŁĘBIENIE a nie zmniejszenie kumoterstwa i miernoty (awansować na samodzielnych będą wieczni doktorzy, a wszyscy robiący mniej układne i tradycyjne badania będą stawiani do pionu przez brak weryfikacji certyfikatu).
W krajach cywilizowanych zazwyczaj „tenure” (występujący pod różnymi nazwami) zazwyczaj daje dożywotnią gwarancję zatrudnienia i samodzielność. Do tego trzeba też dążyć i u nas – weryfikacja co 7 lat idzie pod prąd tego światowego trendu. Natomiast trzeba faktycznie zadbać, by poza pensją istotna część wynagrodzenia naukowca szła z grantów – i to dla nich każdy starać się będzie o publikacje.
Jest niepoważne, by zakładać, że np. 60 letni profesor, który jest już mniej wydajny w publikacjach, był degradowany do adiunkta (choć faktycznie np. Estonii tak się robi – ale chyba lepiej wzorować się na USA, Szwecji, Danii, Holandii…)
@pundit
„W krajach cywilizowanych zazwyczaj ?tenure? (występujący pod różnymi nazwami) zazwyczaj daje dożywotnią gwarancję zatrudnienia i samodzielność. Do tego trzeba też dążyć i u nas – weryfikacja co 7 lat idzie pod prąd tego światowego trendu.”
Tylko nie jest to automat. A u nas jest. Trzeba napisać habilitację, pal diabli czy istotną dla rozwoju nauki ale wtedy jest dożywotnia fucha z automatu.
Dla porównania (z założenia kontrowersyjnego) jak napiszesz 400 stronicową pracę z samogłosek w starocerkiewnosłowiańskim to super pomimo tego że praca będzie się kurzyć na półce i przeczytają ją pewnie z 3 osoby (komisja). Natomiast jak w wyniku twoich badań powstanie laser który po wdrożeniu stanie się podstawą następcy technologii blue ray to o hab. możesz zapomnieć. No chyba że 400 stronicowa praca etc… Na którą zmarnujesz cenny czas, który mógłbyś poświecić na dalsze badania.
„Natomiast trzeba faktycznie zadbać, by poza pensją istotna część wynagrodzenia naukowca szła z grantów – i to dla nich każdy starać się będzie o publikacje.”
Brawo. Ale jak. Porównajmy zasady aplikowania o granty w ramach UE a u nasz przedstawiane na blogu (trzymam kciuki za autora żeby jednak ten grant z UE dostał). Poza nielicznymi przypadkami brak jest u nas twardych wymogów aplikacyjnych dotyczących prowadzonych badań. Odnoszę wrażenie że decydują w 95% koneksje osobiste. A potem ci, nazwijmy ich „cwaniacy” uczą kolejne pokolenia naukowców tego samego wzorca zachowań. Bo inny rodzaj ludzi na uczelni nie zostaje.
pundit
Co jest złego w tym, że ‚awansować na samodzielnych będą wieczni doktorzy..” czyli jak rozumiem ci którzy zrobili rzetelny doktorat i nie można im go odebrać ? stąd go mają na wieczność. Wśród wiecznych doktorów ( niepolskich) jest wielu noblistów. Czy chodzi o to aby ich wyrejestrować z nauki ?
A poza tym dobrze dyskutować nad systemowymi zmianami przewidzianymi w reformie a nie wybranym elementem reformy co prowadzi na manowce.
„Ale konsultacje ze środowiskiem naukowym są tylko konsultacjami i mogą dotyczyć szczegółów, a nie podstawowych orientacji reform. To już nie ten etap.” — pisze autor.
A tego to nie rozumiem — zeby zacytowc Misia (dalej bylo: „dlaczego byc moze”).
Kiedy mianowicie byl ten etap? Moim zdaniem nigdy go nie bylo, wiec zgadzajac sie z wyrazona implicite teza, ze w przypadku kazdej reformy dyskutowac sie powinno jej glowne zalozenia, wlasnie teraz jest na to czas.
Szczegolnie, ze na ile znam dokumenty dotyczace reformy, to jedynym konkretem, jaki w nich mozna znalezc jest chec likwidacji habilitacji. Reszta to mgliste zapowiedzi (uczelnie flagowe — ale kto ma je wybierac, wieksza czesc pieniedzy rozdzielana poprzez konkursy — ale jaka i na jakich zasadach) i oczywiscie haslo, ze bedzie lepiej.
Jest tez oczywiscie kluczowa zapowiedz zwiekszenia nakladow na nauke, ale ja szczerze powiedziawszy w to nie wierze — przekonamy sie zreszta, gdy zobaczymy zalozenia do przyszlorocznego budzetu.
Z wielu zrodel slysze, ze tak naprawde chodzi o to by czesc publicznych pieniedzy przeznaczyc na prywatne szkolnictwo wyzsze. Nad tym mozna sie zastanawiac, choc ja sadze, ze jest to pomysl chybiony. Jesli czesc pieniedzy odplynie do sektora prywatnego, to poszkodowane beda nie wielkie uczelnie, jak UW czy UJ ale tworzone w ostatnim okresie z wielkim trudem niewielkie, „regionalne” uniwersytety publiczne: w Rzeszowie, Zielonej Gorze, Szczecinie itp. To one, nie oferujace na razie znacznie lepszej niz prywatne jakosci ksztalcenia odczuja bolesnie odplyw studentow i kadry. Dobre uniwersytety nie maja sie czego obawiac, bo ich dyplom jest po prostu zbyt cenny.
Gdyby rzeczywiscie naklady znacznie wzrosly, pewnie nic zlego by sie nie stalo, ale poniewaz nie sadze by mialo to miec miejsce, mysle, ze ten aspekt reformy doprowadzi tylko do dalszego obnizenia standardow nauczania na wyzszych uczelniach. Doprowadzi tez moim zdaniem do zaniku paczkujacych prowincjonalnych osrodkow akademickich ze wszystkimi tego konsekwencjami kulturowymi i cywilizacyjnymi.
Podsumowujac, kluczem sa pieniadze. Jesli ich nie bedzie cala dyskusja jest akademicka. A poniewaz nie bedzie, to nie ma o czym gadac.
No to trzeba zmusic MNISW do szczerej rozmowy o pieniadzach.
szczerze o pieniądzach
http://www.nfa.alfadent.pl/articles.php?id=541
@jw i http://www.nfa.alfadent.pl/articles.php?id=541
Wg topcite olympics http://www.slac.stanford.edu/spires/play/olympics/olympics_2000.shtml
polska fizyka zjawisk fundamentalnych byla w 2000 r na 14 miejscu na swiecie, a w 2004 r. na miejscu 11.
To lepiej troche niz nasi fudpolisci (pozycja 28 aktualnie jesli dobrze pamietam)
Co można powiedzieć o środowisku naukowców i polskich inteligentów. Był fajny artykuł w polityce o reformie służbie zdrowia. Podano tam ile zarabiają brutto pracownicy na różnych stanowiskach. Pielęgniarka 1500 zł to pensja minimalna w całym zestawieniu (i trochę zaniżona), po drugiej stronie profesor który zarabia kilkanaście tysięcy. Przy czym profesor to człowiek nietykalny, to ordynator, nawet jak popełni błąd i będzie kręcił to sytauacja reakcji społecznej jest już nam znana. Chronią go też kumple z samorządu. To system feudalno-korporacyjny. I tak samo jak komuniści nie dali się usunąć, tak reprezentanci profesorów nie pozwolą zmienić systemu na uczciwy i wolnorynkowy. Nie dadzą się usunąć ze stanowisk. I prawda jest brutalna. To ci ludzie tworzą system i utrzymują jego status quo. Co dyskredytuje ich rzekomą inteligencję i mądrość. Raczej to oni powinni sprowokować i zaprezentować rozwiązania reformy, a nie blokować i utrudniać. Żenada. Przez media przeszła dyskusja o reformie głównie w kontekście habilitacji. Narzędzie utrudniania dostępu do stopnia profesora i manipulacją środowiskiem przez… profesorów, którzy ten system stworzyli i utrzymują go konserwując się w nim. Drugim tematem była propozycja wsparcia prywatnych uczelni przez państwo. Oczywiście sprzeciw kogo? Profesorów!! Zapomnieli, że kształcenie zgodnie z Konstytucją RP z 1997 r. jest bezpłatne dla wszystkich. Przepis, który został zakłamany przez kogo? Profesora prawa z Trybunału Konstytucyjnego. Profesor który czytać po polsku nie umie!?! Oczywiście temat propozycji ułatwienia i udoskonalenia jakości kształcenia od profesorów nie padła. Słyszał ktoś o jakimś takim liście, w którym profesorowie domagali się dla swoich studentów godnego traktowania i warunków pracy. Nie, bo dbają tylko o własny interes.
Ponadto system edukacyjno-naukowy jest nie spójny. To chaos.
Dopiszę jeszcze, że reforma była w 2005 r. za sprawą wydanej ustawy. Pominięto co prawda w niej nowo tworzące się studia na odległość wspieraną nowymi technologiami, ale nie zapomniano stworzyć 5 konferencji, KRASP JEST JEDNĄ Z NICH.
Konferencja w założeniu miała być jedna, miała jednoczyć rektorów wszystkich uczelni i być forum dyskusyjnym o problemach wszystkich szkół wyższych prywatnych i państwowych. To miał być organ dbający o dynamiczne przeorganizowanie całego szkolnictwa wyższego. Likwidacja MSWiN oraz wyrzucanie pani Kudryckiej nic nie da. To autorytety budują obecny system jak już pisałem w poprzednim poście dokładnie ci z KRASPu. Tam są głównie rektorzy uczelni państwowych w 97%. I pani Kudrycka konsultuje projekt tylko z rektorami szkół wyższych :), a nie z całym polskim środowiskiem akademickim. Najgorsze, że największy wpływ na obecny stan rzeczy mają głównie profesorowie zajmujący się naukami społecznymi, bo ci którzy zajmują się naukami technicznymi i przyrodniczymi weryfikuje nie człowiek wybitny, lecz rzeczywistość. Tam działa lub nie.
Habilitacja jest potrzebna głównie do robienia kasy. Uczelnia musi mieć odpowiednią ilość pracowników samodzielnych, więc w sytuacji zmniejszonej ich podaży trzeba odpowiednio więcej zapłacić tym, co są niezależnie od ich rzeczywistej wartości. Różnej jakości bowiem są habilitacje, jak i doktoraty, czy magisteria. Może przy ocenie szkoły wyższej stosować kryteria rzeczywistej aktywności naukowej zatrudnionej kadry (np. ilość znaczących publikacji) a nie sztywno trzymać się magicznej liczby samodzielnych (często tylko z nazwy), może zatrudniać na określony czas, a nie dożywotnio, może pozwolić studentom na rzeczywisty wybór prowadzących zajęcia ?