Wrocław ma na razie tylko wodę
Z doniesień prasowych wynika, że wrocławska kandydatura siedziby Europejskiego Instytutu Innowacji i Technologii (EIT) stała się co najmniej mało realna. Jeśli to niepowodzenie się potwierdzi, może mieć ono wpływ na dalsze losy reformy nauki polskiej.
Od dłuższego czasu wiadomo było, że kandydatura Wrocławia jest poważna, ale również, że nie ma ona wielkich szans na zwycięstwo. I tak właśnie się dzieje. Wrocław wraz z Budapesztem zostały wyselekcjonowane spośród kilku kandydatów. Ale wygląda na to, że Polska będzie musiała obejść się tylko smakiem tej unijnej inwestycji, gdyż znakomita większość unijnych ministrów jest za Budapesztem.
Powodem jest nie to, że Wrocław był źle przygotowany, chociaż awaria wodociągów dokładnie w dniu podejmowania decyzji nie była najlepszą reklamą. Winna jest Warszawa. Dokładniej zaś to, że w stolicy Polski mieści się już siedziba unijnej agencji FRONTEX. Nie ma to nic wspólnego z nauką, ale mamy już „naszą” agencję, więc drugą wywalczyć będzie niezwykle trudno. I to wystarczy by kandydatura Wrocławia ostatecznie upadła.
Wrocław, by mógł wygrać rzutem na taśmę, musiałby mieć jakieś nadzwyczajne atuty, których brak Budapesztowi. A takich atutów nie ma. Najważniejszy to bliskość Niemiec, co byłoby wygodne dla „Starej Europy”. Ale to argument, którego oficjalnie nie da się forsować. Nie po to bowiem EIT ma być zlokalizowany w jednym z nowych państw członkowskich Unii, żeby było akurat blisko do Niemiec.
Budapeszt to również bardziej znane i światowe miasto niż Wrocław. A skoro pod względem organizacyjnym oba są mniej więcej na tym samym poziomie, to nikogo nie powinno dziwić, że ministrowie UE ciążą właśnie w jego kierunku, pomijając już nawet FRONTEX.
Minister Kudrycka jak lwica broni naszej kandydatury. Jednak jakby na to nie patrzeć, to przegrana Wrocławia będzie zaliczona w poczet jej osobistych porażek. Po kłótniach wokół zniesienia habilitacji i szerzej – założeń reformy, to możliwa druga poważna komplikacja na koncie pani minister.
Karanie minister Kudryckiej dymisją za te niepowodzenia byłoby rzeczą wysoce niesprawiedliwą. Jednak, choć z ciężkim sercem, premier chyba powinien zmianę ministra nauki i szkolnictwa wyższego rozważyć. Pani prof. Kudrycka jest dobrym ministrem, ale…
Minister Kudrycka nie ma autorytetu koniecznego do bezkolizyjnego wprowadzenia w życie reformy nauki. Z tego co dzieje się wokół habilitacji wynika, że trzeba zadowolić obie strony – tych, którzy są za, i tych przeciw. Jak to zrobić? Nie tylko modelując zmiany tak, aby habilitację równocześnie znieść i zachować, ale wykorzystując autorytet ministra. Inaczej reforma może utknąć w martwym punkcie.
Przegrana Wrocławia wytrąciłaby z rąk pani minister ostatnią nadzieję na szybkie pozyskanie takiego autorytetu. Również z tego powodu pani minister nie chce zrezygnować i będzie negocjować tak długo, jak tylko się da. To jednak chyba (obym się mylił) tylko gra na zwłokę. Może coś tam uda się jeszcze utargować, ale będzie to zapewne nagroda pocieszenia, którą nikt się nie zadowoli.
Może więc zupełnie niezłą reformę min. Kudryckiej powinien wprowadzić ktoś inny. Ktoś z dużym autorytetem w środowisku naukowym. Takim kandydatem mógłby być prof. Maciej Żylicz, szef Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Oczywiście gdyby chciał poświęcić swoją energię i czas na ratowanie polskiej nauki, a nie na bezpośrednie jej robienie.
Po pierwsze jest on powszechnie znany z powodu swych osiągnięć naukowych (co najważniejsze), a po drugie z działań w Fundacji (też ważne, bo świadczy o jego talentach administracyjnych). To dwa główne powody, dla których prof. Żylicz byłby z łatwością zaakceptowany przez świat nauki jako reformujący minister godzien zaufania środowiska. Jego postać to oczywiście swego rodzaju pożądany wzorzec, gdyż podobnych kandydatów można znaleźć wśród polskich naukowców więcej. Nie chodzi więc o forsowanie tej właśnie osoby, ale kogoś o takim profilu.
Konflikt wokół habilitacji już obciążył konto pani minister Kudryckiej. Przegrana Wrocławia jeszcze bardziej utrudni jej reformatorskie działania. A chodzi o to żeby reforma mogła wejść jak najszybciej w życie, aby odbyło się to jak najłagodniej i udało w 100 procentach. Zmiana ministra nauki mogłaby oczyścić pole działania, choć w jego zaśmieceniu winy minister Kudryckiej tyle co kot napłakał. Chyba, że Wrocław jednak wygra i wtedy… obiecuję zjeść mój własny kapelusz.
Jacek Kubiak
Zdjęcie: W razie pozytywnej decyzji Rady Zarządzającej EIT byłby piękny pałac w Leśnicy. Fot. Tomasz Woźny/EIT
Komentarze
Minister nie musi być ŻADNYM autorytetem. Jak ma spójną koncepcję, którą uważa za słuszną, to powinien/nna ją wprowadzić w życie nie zważając na zrzędzenie. Każdej reformie towarzyszą jęki, a zabawa w kompromisy najczęściej kończy się porozumieniem które nikogo nie satysfakcjonuje, i które niewiele zmienia, a przy okazji sporo psuje. Mam nadzieję, że Pani Minister nie zabraknie silnej woli, i przeforsuje swoje propozycje wbrew jękom przedstawicieli nauk humanistycznych, których praca nie przekłada się na konkurencyjność polskiej gospodarki, a którzy zawsze mają najwięcej do powiedzenia na każdy możliwy temat…
Blokada Budapesztu to chyba tylko gra dla zwiększenia szansy dla Wrocławia o jedną ze współpracujących z EIT Wspólnot Wiedzy i Innowacji (WWI)
ale to od środowiska naukowego Wroclawia zależy czy ta szanśe wykorzystają. Działa tam szef KRASPu niezbyt przyjazny dla reformy Kudryckiej i np. dla Europejskiej Karty Naukowca, ktorą co prawda podpisał ale wprowadzić w zycie chyba nie zamierza.
Zdaje się, że dla samej nauki o wiele bardziej opłacalne byłoby umieszczenie we wrocławiu wspomnianego wyzej ‚węzła wiedzy’. Bo to wlasnie w takich osrodkach beda prowadzone same badania – wiec beda tez szly srodki i naukowcy. To ze wroclaw nie otrzyma siedziby samego EIT, a otrzyma ‚wezel’, to nie bedzie porazka – chociaz domyslam sie, ze sporo osob bedzie tak mowic.
Naomiast ja bym nie wiazal tej sprawy z sama reforma. mysle, ze sprawa EIT jest bardzo słabo powiazana ze sprawa reformy z ktora min. Kudrycka sobie poradzi – wsparta bagazem doswiadczen wyniesionych z negocjacji EIT 😛
Kwestia hablilitacji to problem zupełnie zastępczy, mający odwrócić uwagę od sedna sprawy. Pani prezydent bowiem (tak, pani prezydent białostockiej, prywatnej WSAP – czy aby nie mamy tu klasycznego konfliktu interesów?) chce przemycić wersję reformy, w wyniku której strumień pieniędzy popłynie do prywatnych kieszeni, a nauka polska z tego będzie miała… Ile? Nic.
Polecam dla równowagi list otwarty, bynajmniej nie będący „jękiem przedstawicieli nauk humanistycznych”
http://www.fais.uj.edu.pl/list/
epifenomen Polecam LIST OTWARTY DO SYGNATARIUSZY LISTU OTWARTEGO DO PREMIERA RZECZPOSPOLITEJ POLSKIEJ
http://www.nfa.alfadent.pl/articles.php?id=516
( wielu wśród nich to zwolennicy dopływu strumienia pieniędzy do ich kieszeni za bubel edukacyjny, bez zmian systemowych w kierunku porządku zachodniego ) I taki to endofenomen.
Wszystko wskazuje na to, ze uczelniany „beton” jeszcze raz wygra, a moze nawet umocni swoja pozycje i do zadnej reformy feudalnego, nieudolnego iniewydolnego systemu nauki i szkolnictwa wyzszego – po prostu – kolejny raz nie dojdzie!
Cóż, nikt z głową na karku nie przeczy, że reforma jest niezbędna. Także reforma procesu habilitacyjnego, choć to drugorzędna kwestia.
Ale co się nam szykuje? Dobry gospodarz, Minister, w swej mądrości zadecyduje, gdzie pójdą pieniążki. Np. na wróżkologię niestosowaną w Czarnymstoku…
O etykiecie w polskim rzadzie i w ogolnosci o stanie etyki w Polsce swiadczyc moze fakt – nie do pomyslenia w rozwinietych demokracjach – ze ministrem nauki jest osoba piastujaca JEDNOCZESNIE kierownicze stanowisko w jednej z instytucji naukowych podleglych temu ministerstwu. Jest to, wyjasniac dlaczego chyba nie trzeba, klasyczny przyklad konfliktu interesow. Ale ani pani minister ani panu premierowi to jak widac w ogole nie przeszkadza. Dziwie sie tylko dlaczego media w Polsce tego nie naglasniaja? Czy juz nie ma niezaleznych mediow?
@ Z zagranicy :
Ja np. myslalem, ze pani Kudrycka juz nie jest szefem swojej szkoly. Jesli jest, to baaaardzo nieladnie.
To bardzo dziwne. Pani minister jest prezydentem Wyższej Szkoły Administracji Publicznej im. Stanisława Staszica w Białymstoku. Na stronie internetowej WSAP, we wladzach uczelni czegos takiego jak ‚prezydent’ w ogole nie ma. I pani Kudryckiej tez nie.
Tak sie składa, ze pani Minister jest od spraw etycznych np. B. Kudrycka, Dylematy etyczne pracowników administracji i itd ( mozna sobie wygooglować).
Jak wyglada etyka w nauce m.in
http://www.nfa.pl/skany/drogi.pdf
Kodeksów etycznych i komisji etycznych mamy moc – chyba 1 miejsce w rankingu a etyke jak widac na każdym kroku.
Konflikty interesów zapisane sa w Konstytucji RP
np. http://www.nfa.alfadent.pl/articles.php?id=74
i nikomu to nie przeszkadza z wyjatkiem tego , ze tacy niektórzy jak np. jw to podnoszą.
W świetle tego w jakim kierunku zmierza projekt EIT kwestia tego w którym kraju będzie jego kwatera główna ma raczej drugorzędne znaczenie. Jednak Wrocław na takiej lokalizacji mógłby bardzo dużo wygrać na rynku lokalnym. Polacy są nadal bardzo wrażliwi na to, że jacyś panie zagraniczni ludzie chcą u nas mieszkać a nawet pracować. Władze Wrocławia są znane z bardzo aktywnej promocji swojego miasta i na pewno byłyby w stanie wmówić nam wszystkim, że wokół EIT powstanie nowa dolina krzemowa. Mogłoby to stać się samosprawdzająca się przepowiednią czego szczerze Wrocławiowi życzę.
@jk, Podobno publiczne lansowanie jakiegoś nazwiska na ważny urząd to najlepsza metoda aby taką kandydaturę spalić „/’
Reformowanie kosztuje. Zmieniać cokolwiek w polskiej nauce bez przychylności premiera i akceptacji ministra finansów nie zdoła nie tylko Żylicz ale nawet sam Lucyfer. Pzdr.
@ jw :
Mnie daje wiele do myslenia to, ze na stronie internetowej WSAP o funkcji prezydenta nie mowi sie po prostu nic. Pojawia sie w schemaciku ten prezydent, tak jakby byl w hierarchii nizej od rektora (!?), ale nie wiadomo do czego ma sluzyc i kto nim jest. Prawde powiedziawszy to mi ten brak przejrzystosci po prostu smierdzi. Ciekawe czy ta funkcja istniala zanim objela ja pani prof. Kudrycka. Jesli tak to kto byl prezydentem WSAP przed pania Kudrycka i na jakiej zasadzie pani Kudrycka objela zaszczytny obowiazek bycia prezydentem. Moze ktos z BIalegostoku na to pytanie odpowie?
@ Jarek :
Wiem. Ale to w koncu tylko blog.
@INTJ
100@ racji polska nauka jest rzeczywiście niereformowalna. Młodym ambitnym pozostaje doradzać emigrację a w Polsce wprowadzić jeszcze ze 2 stopnie naukowe „nadhabilitację” i „Superprofesurę” by należycie zweryfikować poziom kadr i ostatecznie wprowadzić polską naukę do grona krajów naukowego 3 świata.
jk Prezydent szkoły wyższej niepublicznej to jest chyba godnośc raczej honorowa ale trzeba by znac statut. Prezydentem np. WSB -NLU w Nowym Sączu jest K.Pawlowski który uczelnię załozyl, był rektorem a teraz jest prezydentem. Jasne jest ze prezydent jest zwiazany ze swoją uczelnią
ale jak rektor idzie na ministra, czy na senatora, posła itd to i tak ze swoja uczelnią bedzie zwiazany, nawet jak bierze urlop ( nie zawsze musi).
Mnie śmierdziały komisje kbn które samym sobie przyznawaly granty ( aby sie nie dyskryminować , rzecz jasna) czy komisje ‚konkursowe’ na uczelniach rozstrzygajace konkursy na korzyśc osoby ustawionej ( często
członka rodziny akademickiej).
To pani minister jest troche tak jak wielebny Tadeusz Rydzyk i jego Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej. 🙂
Dla mnie to dosc obrzydliwe.
jk Nie wiem czy tak jest. W Krakowie np. posel Gowin, jednocześnie rektor WSE organizuje studia ‚polityczne’ (jak zostać politykiem) zatrudnia do wykładow ‚wielebnych’ polityków i nie słyszalem aby ktos był przeciw.
Dla mnie obrzydliwe jest np. „Kłamstwo ma krótkie nogi”
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=po&dat=20080531&id=po11.txt
a inni sie tym obrzydliwościami cieszą. Kwestia smaku.
Ale Gowin nie jest ministrem. Problem pani Kudryckiej jest taki, ze bedac rownoczesnie prezydentem swojej szkoly i ministrem nauki znajduje sie w bezposrednim konflikcie intreresow. To niedaleko od sytuacji, w ktorej dyrektor szpitala bylby ministrem zdrowia i prywatyzowal wlasny szpital. Chyba, ze ta prezydentura jest wylacznie symboliczna. A tego wlasnie nie wiem.
Powinna zrezygnowac z Prezydenta. Kandydatura Zylicza jest dobra poniewaz jego laboratorium znajduje sie w instytucie ktory jest calkowicie poza tradycyjnymi strukturami (stare uczelnie, PAN, nowe zawodowe uczelnie) i nie moze byc posadzany o faworyzowanie takiego czy innego sektora nauki/szkolnictwa. Ktos z autorytetem naukowym jest niezbedny aby rozbic ten beton. Nie mozna czekac az beton odejdzie na emeryture poniewaz beton sie rozmnaza poprzez chow wsobny. Jednak, szkoda by bylo pani Minister poniewaz ona sie zdecydowanie lepiej prezentuje w telewizji.
Nie wiem czy jest to pośredni czy bezposredni konflikt intreresow. Podobno zrezygnowala z bycia rektorem aby konfliktu bezpośredniego nie było ! Chcialbym natomiast zauwazyć, ze np. A. Zoll będąc (niedo)Rzecznikiem Praw Obywatelskich był jednoczesnie podwladnym rektora UJ
i trzymal jego strone w konflikcie z obywatelem ! Trudno o bardziej bezposredni konflikt interesu (zagwarantowany Konstytucją, przy której o ile sie nie mylę sam majstrowal) który nie wywołał żadnych reakcji a A. Zoll zostal zaliczony do panteonu niekwestionowanych autorytetow moralnych ! więc tego co czyni kwestionowac niepodobna – jest także przeciwko reformie Kudryckiej (p.minister do panteonu nie należy więc to co robi kwestionowac można co sprawdziłem).
Ponadto Kudrycka jest np. za mediatorem akademickim co jest b. pozytywne bo to daje jakies szanse obywatelowi w konflikcie np. z rektorem-przelożonym Rzecznika Praw Obywatelskich
majacego obywatela w głebokim poważaniu.
Jakoś nie widze dzialan na rzecz likwidacji konfliktu interesów a co
najwyżej jakieś animozje personalne.
Zreszta jak to wygląda w praktyce widac np. na przykładzie Fundacji Batorego . http://www.nfa.alfadent.pl/articles.php?id=491
Pelna hipokryzja.
@jk No właśnie skąd się maja brac politycy naukowi? Zawsze skądś będą, z jakiegos uniwersytetu albo instytutu. Problemem jest to, że nadal brakuje nam dobrych zwyczajów takich jak rezygnacja z jednego stanowiska na rzecz drugiego. Posłowie i wysocy urzędnicy państwowi, którzy na wszelki wypadek trzymają sobie miejsce na swojej uczelni są raczej normą niż wyjątkiem. Przydałoby się więcej przejrzystości. Minister mówiący dziennikarzom, że zrezygnował z pełnienia funkcji na swojej uczelni byłby dobrym przykładem. Ogólnie stanowiska prezydentów uczelni, rektorów i wykładowców powinni pełnić raczej byli ministrowie a nie ministrowie urzędujący. Przeciez na otwartym normalnym rynku pracy były minister nauki powinien byc wprost rozchwytywany! Czyż nie?
@Jarek
„No właśnie skąd się maja brac politycy naukowi?”
Z każdego innego miejsca poza nauką. Chyba, że uważasz, że najlepszym wyborem do posprzątania stajni Augiasza, jest zamiast Heraklesa, dotychczasowy pomocnik stajennego.
@ Jarek :
Tzn. ze nie ma mechanizmow gwarantujacych powrot ministra na jakies ‚dobre’ stanowisko. Przejscie na tekiego ‚prezydenta’ ma byc wlasnie tym mechanizmem. A jesli tak jest, to jest to bardzo zle pomyslane i nie przypuszczam zeby byl to pomysl wylacznie obecnej pani minister.
@ Marchewa :
Zgodzilbym sie z toba jeszcze przed kilkoma tygodniami, czyli przed afera z habilitacja. Ale po niej sadze, ze w miare bezbolesnie reforme moze wprowadzic tylko ktos z autorytetem naukowym. Nie dlatego, zebym uwazal, ze organizacja nauki ma zajmowac sie naukowiec. Po prostu nastwienie srodowiska dzis jest takie, ze niezwiazany z nauka fachowiec nie bedzie dobrze przyjety. I tyle. To wylacznie strategia.
Na otwartym normalnym rynku pracy były minister czy premier powinien byc wprost rozchwytywany , ale tak nie jest. Przykład świeży – Marcinkiewicz, przykład starszy to Buzek, którego ostatnia decyzją było utworzenie Akademii Polonijnej w Czestochowie gdzie zaraz potem wylądowal nie czekając az go ktoś ‚rozchwyta’. Lepiej sie zabezpieczyc jak sie jest u władzy. Prezydent Krakowa co prawda nie jest rektorem uczelni ktorą zalożyl ale jest na niej zatrudniony przez swoją żonę, czy jakos tak, oprocz tego jest na UJ mimo, że jako prezydent ma ok 11 ale jak pozbiera wyplaty z biednych uczelni to ma parę razy wiecej, a przeciwnicy jednoetatowości argumentuja: skoro mało zarabjaja musza dorabiać na drugich etatach. Rzecz w tym ,że ci co zarabiają dużo częściej dorabiaja na drugich etatach niz ci co zarabiają mało. I takie to są argumenty akademickie.
@jw, W ogóle rynek pracy w Polsce jest dosyć zamknięty (lepiej szukać pracy z polecenia niż z ogłoszenia). No a rynek pracy dla nauczycieli akademickich i naukowców jest zamknięty na cztery spusty! Najlepszą gwarancją zatrudnienia na uczelni jest sytuacja gdy jest się tej uczelni absolwentem i jednocześnie synem (albo córką) profesora. Może najpotrzebniejszą zmianą na polskich uczelniach jest zmiana tej niedobrej sytuacji czyli jakaś – tfu, tfu, co za słowo – deregulacja?
@ Jarek :
To sie nazywa otwary konkurs. Tyle, ze trzeba sie dopracowac odpowiednich standardow ich przeprowadzania. Drugi problem to watlosc polskiej nauki. Ilu mlodych specjalistow z pokrewnych dziedzin moze zagrozic lokalnemu kandydtaowi jesli zaklad szuka kogos do badan dlugosci zycia pchel? Jesli taki bedzie profil poszukiwanej osoby to oczywiscie konkurs wygra doktor czy magister, ktory wyszedl z labu pracujacego nad tymi pachlami. To oczywiste. Dopiero jesli bedzie w kraju 5 labow pracujacyh nad pchlami mozna bedzie mowic o otwartosci konkursow. A do tego nam daleko. I dlatego bedzie to sie kisic przez dluzszy czas we wlasnylm sosie. A to jest dla nauki na dluzsza mete zabojcze.
działania polskiej dyplomacji powinny być skierowane od początku na przyszłą współpracę w ramach EIT i WWI, może w tym kierunku dało by się coś zyskać, wiadomo było że w Warszawie mamy FRONTEX i że może to zmniejszyć nasze szanse, ale poczekajmy do ostatecznych decyzji
a siedziba Rady Zarządzającej EIT to bardziej kwestia prestiżowa niż realne korzyści…tak myślę
http://www.rp.pl/artykul/150367.html
Mam nadzieje, ze Wroclaw wywalczy przynajmniej WWI.
jk
To teraz sprawa naukowców
http://nfajw.wordpress.com/2008/06/18/siedziba-eit-jest-decyzja-ws-wroclawia/
muszą pokazać co potrafią.