Neuroatypowym

Statystyka mówi, że to mój dwusetny tekst na tym blogu. Nawet jeśli z powodu błędu w kategoryzacji któryś się nie policzył czy policzył nadmiarowo, można tę okazję wykorzystać, żeby coś podsumować, powspominać albo podnieść jakąś szczególnie dla mnie ważną kwestię.

Pierwszy tekst tutaj napisałem 8 lipca 2017 r. Miał być jeden, później planowałem wysyłać coś Piotrowi Pankowi raz na jakiś czas, a potem… jakoś tak wyszło.

Tamten tekst (Jak dobrze mieć depresję?) poświęciłem jednej z moich ulubionych dziedzin, psychiatrii ewolucyjnej. Chyba najwięcej wpisów dotyczyło zdrowia psychicznego lub ewolucjonizmu.

W obu tematach mam sporo do powiedzenia cały czas, zwłaszcza w kontekście społecznego odbioru osób z zaburzeniami psychicznymi. Ostatnio w „Wyborczej” ukazał się – moim zdaniem – niemądry (w opinii mojego znajomego, wybitnego psychiatry, skrajnie stygmatyzujący i powielający stereotypy) tekst, wedle którego ADHD jest chorobą, w dodatku nadrozpoznawalną, a pacjenci biorą leki jak cukierki. Niedługo potem słyszałem wątpliwości, jak osoba w spektrum autyzmu może pełnić funkcję publiczną. Jak widać, osoby o typowym rozwoju układu nerwowego, tzw. neurotypowe, nie zawsze potrafią zrozumieć te inne od nich, neuroatypowe.

O rozmaitych bzdurach głoszonych na temat ADHD już kiedyś pisałem. Sprostujmy jeszcze jedną. ADHD czy autyzm to nie choroby. W psychiatrii pojęcie choroby psychicznej używane jest bardzo oszczędnie. Biorąc po uwagę jego stygmatyzujący charakter, raczej nie ma po czym płakać, mówimy o niej w razie stwierdzenia objawów wytwórczych, czyli halucynacji bądź urojeń.

ADHD jest natomiast zaburzeniem neurorozwojowym. Chodzi po prostu o inny typ rozwoju mózgu, który zależnie od okoliczności może prowadzić do zaburzenia (z cierpieniem, upośledzeniem funkcjonowania) lub nie. Podobnie jak specyficzne zaburzenia rozwoju umiejętności szkolnych (dysleksja itp.) problem zaczyna się zwykle, kiedy człowiek idzie do szkoły, spotyka niezbyt dostosowane do fizjologii dziecka w tym wieku wymagania siedzenia po 45 minut w ławce i odzywania się raz na kwadrans wyłącznie po udzieleniu głosu przez nauczyciela. Część populacji ma większą potrzebę ruchu, mówienia, jest bardziej impulsywna, słabiej koncentruje uwagę i nijak się do odgórnie ustalonych wymagań szkolnej rzeczywistości nie dostosuje.

Podobnie jest w przypadku dysleksji, kiedy mamy do czynienia z, jak to niektórzy mówią, defektem odróżniania drobnych znaków graficznych. U danej osoby istniał on od zawsze, ale ujawnił się dopiero w sytuacji wymagającej odróżniania drobnych znaków graficznych, tj. czytania.

Powiedziałbym inaczej. Ludzki mózg jest narządem niesłychanie plastycznym i zdolnym wypełniać liczne i różnorodne funkcje, do wykonywania których nie ewoluował. Po milionach lat pewna grupka naczelnych wymyśliła sobie, że niektóre istotne dla niej informacje zapisywać będzie za pomocą pisma. Początkowo znaki zapisywała i odczytywała niewielka część populacji; niedawno zaczęto wymagać, by robili to wszyscy. Okazało się, że nie każdy ma mózg zdolny wykonywać efektywnie takie zadanie. Tak jak nie wszyscy są w stanie wysiedzieć na krześle 45 minut w ciszy. Nie tak zostaliśmy stworzeni.

Trudniej wyjaśnić całościowe zaburzenia rozwoju, niemniej należałoby tu zwrócić uwagę na używane coraz częściej określenie spektrum autyzmu. Nie ma żadnej wyraźnej granicy pomiędzy osobami autystycznymi a neurotypowymi. Wszyscy mamy w mniejszym lub większym stopniu rozwinięte cechy autystyczne.

I tak jak zdarzają się osoby o wyjątkowo wysokim lub niskim wzroście, tak zdarzają się osoby ogromnie nadruchliwe czy autystyczne. Niektóre dzieci nie są w stanie usiedzieć przez kilkadziesiąt sekund, działają szybciej, niż myślą, poważniejszego urazu doznają co miesiąc. Są osoby z autyzmem wymagające ciągłej opieki i niezdolne do samodzielnego funkcjonowania. Spora część osób w spektrum funkcjonuje jednak znacznie lepiej, nierzadko dzięki ogromowi własnej pracy.

Problemy psychiczne nie wykluczają natomiast wybitnych zdolności i u osób w spektrum, i poza nim. Sam widziałem niezwykle uzdolnionych, wspaniałych młodych ludzi, którym problemy nie przeszkodziły nabyć w podstawówce wiedzy z matematyki czy biologii na poziomie maturzysty czy nauczyć się kilkunastu języków programowania (ja znam jeden i to słabo). Nieraz słuchałem wypowiedzi uczniów podstawówki czy liceum świadczących o wiedzy w szczególnie interesujących ich dziedzinach, jak ornitologia, herpetologia, kosmetologia, informatyka, wykraczającej poza to, czego można oczekiwać od przeciętnego studenta.

Ludzie po prostu niesamowicie się różnią. Czasem potrzebują wsparcia i są zdolni dzięki niemu, i jeszcze bardziej dzięki sobie, do wielkich rzeczy.

Kończąc, chciałbym zadedykować ten wpis wszystkim wspaniałym młodym ludziom z problemami – i neurotypowym, i neuroatypowym, i tym niemieszczącym się w żadnej klasyfikacji, ale żyjącym wśród nas. Oraz podziękować – wpierw Piotrowi Pankowi za zaproszenie do współpracy na tym blogu, i następnie moim czytelnikom, i neurotypowym, i neuroatypowym – że wytrzymali tutaj ze mną 200 tekstów.

Marcin Nowak

Ilustracja: Lilac Hadar. Autism sign, za Wikimedia Commons, CC BY-SA 4.0