Typowy grzyb Nelly

W takim miejscu żyje Nellymyces.

Co jakiś czas w naszych wpisach pojawia się pojęcie miejsca typowego lub opisu diagnostycznego nowego gatunku (albo taksonu wyższej rangi). Wbrew codziennemu znaczeniu słowa „typowy” to wcale nie musi być miejsce typowego występowania, nierzadko jest to ogród botaniczny. Opublikowana nazwa naukowa też jest ważna i nawet gdy okaże się błędna merytorycznie czy ortograficznie, nie powinna być zmieniana. W praktyce ta zasada nie zawsze jest zachowana, ale o tym może innym razem.

Gorzej, gdy błędny okaże się opis diagnostyczny nowego gatunku. Samo definiowanie gatunku jest nieoczywiste (od czego zacząłem swoją obecność w gronie autorów tego bloga). Zależy też od dostępnych technik. Do dziś po bazach danych plączą się nazwy gatunków opisanych w XVIII albo XIX w. glonów czy pierwotniaków, których definiujące opisy są tak ogólne (w stylu: „Nici tworzone przez prawie kuliste komórki z wicią. Miejsce typowe: Francja”), że nikt ich teraz nie może do niczego dopasować, albo przeciwnie – można do nich dopasować zbyt wiele później opisanych gatunków, które mają dużo dokładniejsze opisy.

Proponując nowy gatunek, badacze starają się więc opisać go tak szczegółowo, jak się da. Tak postąpił np. Andrzej Batko, odkrywając nieznaną wcześniej wodną pleśń. Zebrał sporo osobników porastających opadłe i zanurzone w wodzie gałęzie olchy w pobliżu Instytutu Ekologii PAN w Puszczy Kampinoskiej i przyglądał się im pod mikroskopem, notując różne fazy rozwoju i budowę nie tylko plech, ale i zarodni. Nieznany gatunek pojawił się w wodzie z roztopów i znikł późną wiosną, nie dając szansy na obserwację całoroczną.

Batko uznał, że trudno, ma to, co ma, i opisze, co się udało zobaczyć. Nowy gatunek wydał mu się na tyle odrębny, że zaproponował od razu wydzielenie nowego rodzaju: Nellymyces, co można tłumaczyć jako „grzyb Nelly”. Wyjaśnił od razu, że honoruje swoją żonę Nelly Jarową. Nelly Jarowaja używała panieńskiego nazwiska, była aktywną mykolożką, pracowała w Instytucie Przemysłu Cukrowniczego. Badała możliwości wykorzystania grzybów do walki z nicieniami podgryzającymi buraki.

Plechy tego gatunku pod mikroskopem były mniej lub bardziej rozgałęzione, a na szczycie miały pęk zarodni nieco przypominających rogi. Stąd Batko wymyślił epitet gatunkowy megaceros, czyli „wielkorogi”. Kiedy rozwiódł się z żoną, nieco złośliwie mówił o nowym gatunku „rogi Nelly”.

Batko opisał więc też te „rogi”. Ze szczegółami, bo były ich trzy rodzaje. Jeden miał tylko mały por na szczycie i nie udało się zauważyć, żeby przez całą wiosnę uwolniły się z niego jakieś zarodniki. Takie coś poszło do publikacji i zostało uznane za opis definiujący.

Nellymyces megaceros wciąż jest uznawany za właściwie wyróżniony gatunek. Natomiast już nie jest uznawany za grzyba. Jest lęgniowcem (do tej samej grupy należy np. organizm wywołujący zarazę ziemniaczaną), a więc chromistem, i jako taki jest bliżej spokrewniony z pantofelkiem czy niesławną złotą algą niż pieczarką czy pleśniakiem. Człon „myces” w nazwie jest już jednak nie do ruszenia (zresztą same lęgniowce wciąż mają grzybową nazwę Oomycetes albo Oomycota).

Po paru latach Batce udało się znaleźć Nellymyces megaceros w podobnym miejscu (ze względu na ścieki z pobliskiego szpitala populacja z miejsca typowego zaczęła być coraz bardziej zagrożona). Osobniki nadal miały trzy rodzaje zarodni, ale jeden z nich wyglądał nieco inaczej niż poprzednio. Zamiast wąskiego poru miał na szczycie rurkowatą brodawkę, przez którą zarodniki wypływały bez trudu. Po paru tygodniach nowo tworzone zarodnie tego typu znowu nie rozwijały brodawek, tylko wąskie pory. Tak jak w opisie diagnostycznym gatunku.

To jednak tknęło Batkę do dogłębniejszego badania – odkrył, że zarodnie z wąskimi porami są patologiczną formą zniekształconą przez pasożytowanie innego lęgniowca, najbardziej podobnego do przedstawicieli rodzaju Rozellopsis. W ten sposób stał się odkrywcą kolejnego gatunku – Rozellopsis uliginosa (epitet gatunkowy oznacza „błotna” lub „bagienna”). Pod koniec wiosny wszystkie zarodnie pierwszego rodzaju miały już formę opisaną pierwotnie, czyli zdeformowaną (Rozellopsis uliginosa nie atakuje dwóch pozostałych typów zarodni i Batko postawił hipotezę, że ich wytwarzanie jest właśnie obroną przed nią).

Zatem aby opisywać Nellymyces megaceros, nie można odwoływać się tylko do oryginalnego, tradycyjnie napisanego po łacinie opisu, ale też do artykułu korygującego. Inna sprawa, że mało kto ma potrzebę takiego opisywania. Gatunek jest bardzo rzadki i poza Batką i jego uczniami chyba nikomu nie udało się go znaleźć, ale stwierdzono go w różnych punktach na Podlasiu.

Opisując nowy gatunek, trzeba niestety liczyć się z tym, że wcale nie trafiło się na najbardziej typowy – w codziennym znaczeniu – okaz. Zresztą nie tylko Nellymyces jest takim przykładem. Odkrywcy szczątków neandertalczyka też musieli przez jakiś czas walczyć z hipotezą konkurencyjną, że to zwłoki kozaka chorego na krzywicę.

Piotr Panek

fot. Piotr Panek. licencja CC BY-SA 4.0

  • Andrzej Batko, Nellymyces megaceros gen. et sp.nov. – a new aquatic phycomycete related to Aqualinderella and Araiospora Nellymyces megaceros gen. et sp.nov., „Acta Mycologica”, 7 (2), 1971, s. 251–268, DOI10.5586/am.1971.019
  • Andrzej Batko, Further observations on Nellymyces megaceros and its parasite – Rozellopsis uliginosa sp.nov., „Acta Mycologica”, 13 (2), 1977, s. 313–324, DOI10.5586/am.1977.027