Czy istnieją świadome decyzje?

Zadziwia mnie, jak to niekiedy szanowani przeze mnie autorzy piszą bzdurę z powodu braku wiedzy w innych niż ich własna dziedzinach. O ile taki brak wiedzy w oddalających się od renesansu czasach nauki poszatkowanej na malutkie specjalności trzeba wybaczyć (sam mam wrażenie, że w dziedzinie, na której z racji wykształcenia jako tako powinienem się znać, mam straszne braki), o tyle autorytatywne wypowiadanie się w takich wypadkach mnie mierzi. Zwłaszcza zaś pretensje niektórych humanistów z filozofami na czele do wyższości, tłumaczenia innym materii i zjawisk, o których nie mają (za co, jak wyżej, ich nie winię) bladego pojęcia.

W niedawnym tekście prof. Jerzy Kowalski-Glikman, fizyk teoretyk, krytykuje wypowiedź prof. Hartmana na temat mechaniki kwantowej, w której ten ostatni, filozof i etyk (skądinąd ceniony, ale za teksty dotyczące etyki, nie fizyki), sugeruje, jakoby lepiej od fizyki rozumiał mechanikę kwantową. Odważne stwierdzenie, ale prof. Kowalski-Glikman świetnie odpiera pretensje Hartmana i nie trzeba poświęcać tej kwestii więcej miejsca.

Miałem podobne odczucia w trakcie czytania ciekawej skądinąd książki „Widok stąd” prof. Barbary Chyrowicz, również wybitnej filozofki i etyczki (zapewne o innych niż Hartmanowe poglądy). Prof. Chyrowicz analizuje m.in. poglądy różnych autorów dotyczące słabej woli, tzn. działania niezgodnego z wolą podmiotu, pozostającego w sprzeczności z wyznawanymi przezeń wartościami, celami itp. Autorzy ci, jak Hare, za Sokratesem wskazują, że nikt z nas nie działa w sposób sprzeczny ze swymi poglądami:

(…) nie jest logicznie możliwe, zdaniem Hare’a, by uznać wynikający zeń [z moralnego nakazu] imperatyw za słuszny i nie dostosować do niego działania. Oznaczałoby to niedopełnienie zobowiązań wobec samego siebie.

Na tej podstawie Hare wyklucza możliwość istnienia słabej woli. Taka sytuacja jest znana prawie wszystkim z codziennego życia – jak sobie z tym Hare radzi, Chyrowicz nie pisze. Jeśli świat nie zgadza się z naszym poglądem, tym gorzej dla świata. Świat zmądrzeje, to się dostosuje.

Chyrowicz wskazuje, że coś tu nie gra; wykazując się wglądem, zauważa, że istotnie zdarza nam się mieć słabą wolę i nie zawsze zachowujemy się zgodnie z głoszonymi poglądami. Nie zmienia jednak metody i dalej próbuje rozwikłać problem poprzez filozoficzne rozważania, cytując wierszyk Fredry o osiołku, a do psychologii odwołując się w jej wersji sprzed półwiecza.

Trochę jak w paradoksie Zenona z Elei: Achilles nigdy nie dogoni żółwia, ogólniej szybszy nigdy nie dogoni wolniejszego. Tyle że starożytni Grecy nie mogli wiedzieć, że suma nieskończenie wielu składników może mieć skończoną wartość, co tłumaczy rzekomy paradoks, z punktu widzenia dzisiejszej matematyki dość banalny. Obecnie mamy całkiem pokaźną wiedzę. Nie tylko matematyczną.

Otóż wedle popularnego poglądu podejmowanie decyzji powinno polegać na rozważeniu wszystkich za i przeciw, przywołaniu wartości stojących za każdą z decyzji, porównaniu ich z przewidywanymi skutkami i w końcu racjonalnym wyborze. Krytykowane jest natomiast decydowanie na podstawie emocji. Wszystko pięknie, tylko że ten pogląd nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

Antonio Damasio opisuje sławny przypadek Phineasa Gage’a, sumiennego i rozsądnego robotnika kolejowego, który po doznanym urazie (stalowy pręt przebił mu czaszkę, uszkadzając mózg) stał się zupełnie inny: lekkomyślny, niezdolny do racjonalnego podjęcia jakiejkolwiek decyzji. Damasio opisuje jeszcze drugi podobny przypadek – własnego pacjenta cierpiącego na niemożność podjęcia jakiejkolwiek decyzji.

Obaj nieszczęśnicy mieli zachowane ośrodki odpowiedzialne za racjonalne myślenie. Ten drugi potrafił odpowiedzieć na każde rozsądne pytanie dotyczące faktów, przewidzieć konsekwencje, ale i tak wybór… nie dokonywał się. Wniosek jest oczywisty, ale trudny do przyjęcia: to nie ośrodki związane z racjonalnością dokonują wyborów. Uszkodzeniu u obu pacjentów uległa co prawda część związanej ogólnie z racjonalnym myśleniem kory płatu czołowego, ale chodzi o powiązaną z odpowiedzialnym za emocje układem limbicznym brzuszno-boczną korę przedczołową (ventro-medial prefrontal cortex, VMPC, very moody, jak mówi o niej mądrzejszy ode mnie w tej dziedzinie kolega). Otóż każda podejmowana przez nas decyzja jest emocjonalna, nie ma decyzji wyłącznie racjonalnych.

Niektórzy filozofowie bronią się tutaj, definiując racjonalność jako dobieranie środków odpowiednich do określonych celów. No dobrze, ale w trakcie podejmowania decyzji ani te cele, ani środki nie są nam dostępne. Absurd? Tak, ale to empirycznie dowiedzione.

Co to w ogóle znaczy nam? Każdy z nas (rozważamy teraz stan fizjologiczny, nie patologiczny) tworzy sobie jakieś ja, opisywane różnorodnie w różnych teoriach psychologicznych, jakąś wewnętrzną reprezentację siebie. Jesteśmy świadomi nie tylko dopływających bodźców, ale też siebie, swego własnego istnienia, a więc samoświadomi. W odróżnieniu od choćby złotej rybki czy leniwca pstrego. Temuż ja przypisujemy podejmowane przez nas decyzje. Tylko że te zapadają, zanim sobie to uświadomimy, zanim świadome ja uzyska do nich dostęp.

Walter odkrył zjawisko tzw. karuzeli prekognitywnej. Monitorowanym podpiętymi do głowy elektrodami badanym polecił oglądać slajdy. Chcąc przejść do kolejnego obrazka, probant naciskał przycisk. Nie wiedział jednak, że nie działa, a slajdy zmieniane są impulsem z elektrod odbierających wyładowania neuronów w jego głowie, dokładniej w ośrodkach decyzyjnych. Zdumiony obserwował, jak obrazki zmieniają się, zanim nacisnął przycisk, jakby aparatura czytała mu w myślach. Chwilę po zmianie slajdu badany rzeczywiście naciskał przycisk (błędnie oczekując, że slajd zmieni się dwa razy). Otóż aparatura wykrywała podjętą decyzję o wciśnięciu przycisku, zanim docierała ona do świadomości (i do palca). Slajd zmieniał się, a chwilę później badany uświadamiał sobie, że podjął decyzję, i wciskał przycisk.

Tylko że decyzja o wciśnięciu przycisku zapadała, zanim on sam wiedział, że go wciśnie. Jak większość procesów w naszym mózgu powstawała jeszcze w nieświadomości. Rolę procesów nieświadomych zauważył Freud, ale wbrew jego poglądom nie wynika to z żadnego wyparcia, z przeniesienia pierwotnie świadomych procesów w obręb nieświadomości celem obrony. Po prostu świadomość jest tylko jedną z wielu funkcji ludzkiego mózgu i do znakomitej większości zachodzących tam procesów nie ma dostępu. Rozszerzanie źrenic zachodzi z udziałem ośrodkowego układu nerwowego, ale spróbujmy to zrobić świadomie. Nie da się.

Reasumując: teoretyczne opisy podejmowania decyzji na podstawie sprzecznych z faktami przesłanek mają niewielką wartość. Nieważne, jak dopracowane, filozoficzne modele nie mają przełożenia na nauki realne, jak je nazywają niektórzy metodolodzy, lub nauki o życiu czy istotną część nauk ścisłych opisującą otaczający nas świat. W innych niż filozoficzne naukach nie wystarczy pomyśleć i napisać, pomyśleć to dopiero pierwszy krok, który bez oparcia w obserwacji i doświadczeniach, wykonywanych wedle drobiazgowych procedur, nie ma większej wartości. Zresztą sami naukowcy na podobne pretensje zazwyczaj nie odpowiadają. Albo, podobnie jak filozofowie, nie mają pojęcia, że ktoś w tekstach z innej dziedziny w ogóle cokolwiek o ich dziedzinie pisze, albo uznają takie teksty za bzdury, którymi nie warto się przejmować. Odpowiedzą na krytykę zgodną z metodologią ich dziedziny. Którą oczywiście uznają za wyższą niż jakieś filozoficzne dywagacje. Może jednak mamy tutaj pewną symetrię.

Marcin Nowak

Bibliografia

  • Chyrowicz B: Widok stąd. Dlaczego działamy tak, a nie inaczej? Znak, Kraków 2021
  • Dennett DC: Świadomość. Kraków: Copernicus Center Press, 2016
  • Mokros Ł, informacja osobista

Ilustracja: Rekonstrukcja 3D czaszki Gage’a, z: Thiebaut de Schotten M, Dell’Acqua F, Ratiu P, et al. From Phineas Gage and Monsieur Leborgne to H.M.: Revisiting Disconnection Syndromes. Cereb Cortex. 2015;25(12):4812–4827, za Wikimedia Commons, CC BY 4.0