Jak nie mróz, to susza

Normańskie osadnictwo na Grenlandii zawsze budziło emocje u osób zajmujących się zmianami klimatu. Samo w sobie dowodzi tej zmienności i tego, że naprawdę wpływa ona na życie i śmierć ludzi. Jednak w szczegółach tkwi diabeł.

Według osób bagatelizujących wpływ człowieka na zmiany klimatu mit Zielonego Kraju świadczy o tym, że obecne ocieplenie jest znikome w porównaniu z tym, czego doświadczali nasi przodkowie. Poza tym to nic złego, bo pozwala na kolonizację niegościnnych dotąd terenów. Pierwszy argument traci na mocy z dwóch przyczyn – po pierwsze, średniowieczne ocieplenie widoczne m.in. na Grenlandii wcale nie było globalne, a po drugie, wzrost temperatury przyspiesza tak, że już nie można mówić, że kiedyś było jeszcze cieplej. Dotyczy to przynajmniej osób, które nie zatrzymały się na wiedzy sprzed ćwierćwiecza.

Dla osób zajmujących bardziej pesymistyczne stanowisko upadek skandynawskiego osadnictwa na Grenlandii jest przestrogą. Do tej przestrogi dodawane są obrazy Skandynawów marznących w lnianych ubraniach i Inuitów lepiej wyposażonych do przetrwania ochłodzenia.

Dotychczasowe scenariusze opierały się na analizach wielko- i średnioskalowych na podstawie szacunków zmiany temperatury prądów oceanicznych i zapisanych w rdzeniach lodowych z wnętrza Grenlandii. Ostatnio badacze przyjrzeli się szczegółowszym danym z rzeczywistych okolic dawnych osad. Jako świadectwo temperatury przyjęli współczynnik metylacji brGDGT, czyli rozgałęzionych tetraeterów glicerolowo-dialkilowo-glicerolowych. Są to lipidy występujące w błonach bakterii, które nie najgorzej zachowują się w osadach jeziornych. Współczynnik ich metylacji dość dobrze koreluje ze średnią temperaturą roczną. Oczywiście dokładne wykalibrowanie nie jest łatwe, bo szczegóły zależą od takich niuansów jak odczyn gleby czy nasłonecznienie stoku, ale gdy badamy jedną serię z jednego miejsca, różne zmienne okazują się stałe i można być pewnym przynajmniej zmian względnych.

Okazuje się, że w dużej skali okolice zajmowane przez osadników ochładzały się w czasie funkcjonowania kolonii. Jednak w krytycznym momencie wcale nie była to duża zmiana. Wynika to z łagodzącego wpływu oceanu – o ile w głębi Grenlandii zmiany były większe, o tyle w okolicach zasiedlonych na przełomie tysiącleci przez Skandynawów wcale nie było dużo cieplej niż w połowie drugiego tysiąclecia.

Osady jeziorne zawierają jeszcze inne świadectwa zmian klimatycznych. Skład izotopów wodoru w wosku z kutykuli liści zależy od wilgotności. Okazuje się, że jej zmiana w tym rejonie była wyraźniejsza. Zasadniczo przez cały czas osadnictwa wilgotność zmniejszała się, a w okresie krytycznym była szczególnie niska. Zatem to nie tyle ochłodzenie, ile susze zaważyły na upadku gospodarki opartej na pasterstwie. Przynajmniej jeśli mówimy o tej konkretnej kolonii na południowym wybrzeżu Grenlandii. Należy pamiętać, że sezon wegetacyjny jest tam tak krótki, a zimy tak ciężkie, że według relacji wiosenny wypas nie wyglądał jak nasz redyk z przepędzaniem owiec na dalekie hale, tylko pasterze zanosili wyczerpane zimowaniem zwierzęta na pastwisko własnymi rękami. Oczywiście temperatura i wilgotność to nie są parametry zmieniające się bez wzajemnego związku, zwłaszcza na styku oceanu i lądu.

Piotr Panek

ilustracja: Christian Krohg, domena publiczna

  • Boyang Zhao, Isla S. Castañeda, Jeffrey M. Salacup, Elizabeth K. Thomas, William C. Daniels, Tobias Schneider, Gregory A. de Wet, Raymond S. Bradley (2022) Prolonged drying trend coincident with the demise of Norse settlement in southern Greenland Science Advances 8(12) DOI: 10.1126/sciadv.abm4346