O urojeniach o poranku
Trudno wyprowadzać wnioski z jednostkowych wydarzeń (chyba że jesteśmy antyszczepionkowcami czy innymi zwolennikami pseudonauki), ale pewnym powtarzalnym sytuacjom już niekiedy można się przyjrzeć. A więc prelekcja ze studentami. Pytanie na rozruch:
– To czym mamy dzisiaj się zajmować?
(Tak, mają obowiązek przygotować się do zajęć). Niecałe pół setki osób (albo i więcej) w społecznym jet lagu kwadrans po 8 patrzy w podłogę.
Trzeba powtórzyć pytanie. Dochodzi do nich, że ktoś z niezrozumiałych względów o tak absurdalnej porze ich o coś pyta. Niekiedy już teraz, niekiedy po kilku powtórzeniach pytania ktoś bąknie:
– Zaburzeniami psychotycznymi…
Super, przygotował się lub potrafi odczytać tytuł z prezentacji na ekranie, w każdym razie nawiązał kontakt. (Miałem już grupę, która mimo wielu lat w polskim systemie edukacji zachowała do tego stopnia własne zdanie, że podjęła od razu dyskusję i próbowała mi wmówić, że pomyliłem temat zajęć. Co za dużo, to niezdrowo).
Kolejne pytanie (nie ma to jak wredny wykładowca o poranku):
– To co to są te zaburzenia psychotyczne? Z czym wam się kojarzą?
Dalej zdziwienie, że ktoś zamiast po prostu przeczytać tekst ze slajdów, zawzięcie o coś pyta. Niektórzy odpowiadają, że ze schizofrenią (wspaniale, widać coś czytali), inni – że to zaburzenia, w których występują objawy psychotyczne (właściwie idem per idem, ale czego oczekiwać o tak nieludzkiej porze).
– A co to za objawy?
Najważniejsze w tym kontekście są objawy wytwórcze, zwane też pozytywnymi (nie w znaczeniu wartościującym, chodzi o zjawisko niejako nadmiarowe, którego u zdrowego człowieka nie powinno się obserwować, a więc są pozytywne w takim samym sensie jak wynik testu na koronawirusa). Zazwyczaj studenci potrafią je wymienić: urojenia i omamy.
Studenta najłatwiej zagiąć z definicji. Wszyscy przyswajamy pojęcia przez prototypy, nie definicje. Dla dziecka jabłko jest prototypem owocu. Jeśli coś jest podobne do jabłka, jest owocem. A teraz zdefiniujcie Państwo owoc. Organ generatywny i tak dalej… (Piotr Panek zna się na tym lepiej ode mnie). Po co nam więc definicje? Problem pojawia się przy pomidorze, gdyż z botanicznego punktu widzenia jest owocem, z kulinarnego warzywem. W dzieciństwie bardziej kojarzył się z prototypem warzywa i tak zostało. Jak widać, skojarzenia mogą zawodzić. Dlatego potrzebujemy definicji: żeby wyznaczyć granicę, gdzie się kończy obszar stosowania jednego pojęcia, a zaczyna obowiązywać inne.
Z ust studentów zwykle pada następująca definicja urojenia: fałszywy pogląd. Fajnie, mamy pierwszą definicję, co z tego, że wręcz absurdalną. Czytali coś, ale nie zrozumieli. Po to przychodzą na zajęcia, żeby się nauczyć.
Co jest złego w tej definicji? A któż z nas nie żywi fałszywych poglądów? Część z nas wierzy w Boga, część nie wierzy. Zasada wyłączonego środka mówi, że jedna z tych grup ma rację (jestem przekonany, że moja), zasada niesprzeczności stanowi, że jedna z nich się myli (oczywiście ta druga). Na poważnie: nieważne w tym momencie, która grupa się myli, obie są bardzo liczne. Czy kilkadziesiąt procent społeczeństwa ma urojenia? Należy ich leczyć? Pewien profesor psychiatrii (nazwiska nie przytoczę, dosyć miał z tego powodu nieprzyjemności) chlapnął kiedyś w wywiadzie dla silnie prawicowego czasopisma, że może by tak osoby niepopierające polityki obecnego rządu traktować elektrowstrząsami, ale potępiony wszem wobec przeprosił i zwrócił uwagę na niewłaściwą prezentację jego słów przez czasopismo.
Wszyscy żywimy jakieś błędne poglądy. Zapewne również studenci wiedzą, że kolegę wygadującego bzdury na egzaminie się oblewa, a nie leczy. Mózg potrzebuje ogromnych ilości energii, więc używa się go raczej oszczędnie. Wszyscy wykorzystujemy heurystyki, czyli uproszczone sposoby rozumowania, które zazwyczaj prowadzą do poprawnych wniosków, niekiedy błędnych albo zupełnie absurdalnych. Wszyscy na czymś musimy oprzeć wiedzę. Także naukową. Na aksjomatach w matematyce, sposobach wnioskowania, metodologii. Nie mamy wiele (albo w ogóle) wiedzy pewnej, a na pewno wszyscy mamy jakieś fałszywe poglądy. Natomiast bardzo nie lubimy się do tego przyznawać.
Podana definicja była w każdym razie, jak się sami orientują, zbyt obszerna. Dodają więc kolejny warunek: urojenie nie może być uwarunkowane społecznie, kulturowo. A więc też religijnie. Ma to ważne implikacje. Ten sam pogląd może być u jednego człowieka urojeniem, u drugiego nie. U Europejczyka wiara w żyjące w drzewach duchy z dużym prawdopodobieństwem może mieć charakter urojeniowy, u przedstawiciela animizmu w Afryce może to być jak najbardziej norma. Zalecany dla studentów nowy, wydany w pięknej śliwkowej barwie podręcznik psychiatrii prof. Gałeckiego opisuje to jako wyobcowujący charakter urojeń. A więc obywatel uznający, że w szczepionce znajduje się sterowany przez Billa Gatesa chip, nie ma urojeń, tylko powtarza kulturowo uwarunkowane bzdury poważane w grupie społecznej, do której należy.
Gdybym uważał, że jakiś mój bliski zmarł w katastrofie lotniczej, lecąc niesprawnym samolotem prowadzonym przez niewykwalifikowanego pilota na niedziałające lotnisko, z czego wnioskowałbym, że został zamordowany, to można by to traktować jako urojenie. Jeśli tak sądzę o prezydencie, to jest to pogląd uwarunkowany społecznie. Nawet jeśli widzimy ziejącą zeń głupotę, nie leczymy. Trudno się przyznać, ale każdy z nas powiela pewne poglądy mniej lub bardziej bzdurne, które uważa za poprawne. Mamy się wszyscy leczyć?
Tej kwestii dotyczy też najczęściej zadawane przez studentów pytanie (pod koniec zajęć, jak już się porządnie obudzą):
– A co z religią?
Przekonania religijne, niezależne od naszej osobistej opinii, należą do poglądów uwarunkowanych kulturowo. W trakcie ewolucji wykształciliśmy nastawienie intencjonalne, większość z nas odczuwa naturalną potrzebę wierzenia w coś więcej, niż widzimy przed oczami. I wierzymy w coś wszyscy. Jedni w Boga, inni w humanizm, inni w teorię strun. Nie znaczy to, że religijność nigdy nie wiąże się z urojeniami. Osobę całe życie religijną zostawiamy w spokoju jako zdrową, u tej, która nie zajrzawszy przez lata do kościoła, nagle codziennie leży krzyżem przed ołtarzem, należałoby urojenia wziąć pod uwagę. Zwłaszcza jeśli deklaruje osobisty kontakt z przekazującym jej jakieś treści czy polecenia Duchem Świętym.
Ostatnia istotna cecha urojeń to niepodatność na korekcję, trwanie przy urojeniowym sądzie pomimo dowodów jego fałszywości. Czy wręcz absurdalności. Z urojeniami się nie dyskutuje, urojenia się leczy. Wyznawcy bzdur uwarunkowanych kulturowo też są mało podatni na korekcję, nie przyjmują dowodów fałszywości ich poglądów. Ale na to nie ma lekarstwa.
Marcin Nowak
Bibliografia:
- Gałecki P, Szulc A: Psychiatria. Edra Urban & Partner, Warszawa 2018
Ilustracja: Stiller Beobachter, A new morning comes, Ansbach, Niemcy. Za Wikimedia Commons, CC BY 2.0
Komentarze
Ciekawie zarysowany poziom studentów polskich….
AŻ TAK się obniżył, zinfantylizował?
Czyli, no future…
Te czterdzieści parę lat temu- o ile dobrze pamietam- definicja chorób psychosomatycznych była prosta i precyzyjna.
To był wpływ psyche na somę, dobrostan ciała.
Nic więcej.
Odwrotnoscią były choroby somatopsychiczne.
Stan organizmu wpływający na mózg, jego funkcjonowanie.
Cóż, mamy więc postęp.
Ale czy w odpowiednim kierunku?
A o urojeniach, wpływie mediów i pieniędzy na rzeczywistość, percepcję:
https://wolnemedia.net/swiatowa-manipulacja-danymi-o-zmarlych-na-covid-19/
@wd-59
Nie, to są studenci dość prestiżowego kierunku, na który trudno się dostać. W przypadku przeciętnego polskiego studenta, obawiam się, jest dużo gorzej.
A co do wiedzy medycznej sprzed 40 lat, hm, 20 lat temu mieliśmy inna epokę. 40 lat to w medycynie niewyobrażalne zmiany.
M Nowak
23 stycznia 2022
13:44
Widzi pan, 40 lat temu definicje były ostre, klarowne.
Klasyfikacje pozostawiały mało szarocienia.
Jako świadek, byłby pan bardzo przydatny w ocenie zmian które zaszły w poziomie wiedzy i kondycji umysłowej młodych ludzi, na przestrzeni zaledwie jednego pokolenia.
Poprzednio poruszyłem problem wpływu współczesnych mediów na młodych, w kontekście socjalizacji, interakcji międzyludzkich, dostępu do informacji i jej wykorzystania.
Obawiam się że wyniki tego eksperymentu w perspektywie kolejnego pokolenia, będą niezbyt zachęcające.
Ekstrapolując.
Stworzenie królestwa myszy skończyło sie wyginięciem populacji.
Ze społeczeństwem sybarytów i hedonistów może być podobnie.
Jezdem! Jezdem!
Trochę szkoda, że Marcin Nowak się pośpieszył…albo ja się ociągałem.
Wspominałem niedawno o jej wydaniu, a teraz mam ją przed sobą. (Zakup w pakiecie sprzed kilku dni).
Jej, czyli książki „Nowe pogranicze religii i nauki”. Książką jest którąś z kolei, z serii „W poszukiwaniu idei XXI wieku” wydawanej od kilku lat przez Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego.
Nie wiem jak jest obecnie, ale pierwszą z serii, „Ateizm. C o każdy powinien wiedzieć?” zakupiłem powodowany reklamą zamieszczoną w którymś z „Niezbędników ” Wydawnictwa Polityka.
„Nowe pogranicze..” to raczej efekt lektury tekstu wyznawcy judaizmu Stanisława Krajewskiego i informacji o ciekawych odkryciach, czy może tylko postulatach neuronauk. I zacząłem trochę gmerać.
Na przykład książce która mogłaby mnie zainteresić informują tutaj.
https://kognitywistyka.kul.pl/nowe-pogranicze-religii-i-nauki-john-hick/
Informując o istnieniu tej książki na blogu (przypominam wydanej przez UŁ) wysłuchałem od @markota, jakim to ja jestem prymitywnym propagandystą.
Chyba zacznę książkę kartkować, tym bardziej, że z tego co wyczytałem, książka jest efektem licznych konsultacji ze specjalistami z obszaru neuronauki. Korzystał również autor z konsultacji z ludźmi z Krzemowej Doliny.
A przewodnia teza tej książki brzmi:
Doświadczenie religijne można wytłumaczyć NAUKOWO jako wytwór procesów zachodzących w naszym mózgu, czyli trochę koliduje owa puenta z przesłaniem Marcina Nowaka, że są warunkowane kulturowo.
Ale poczytamy – zobaczymy.
Z tego co się zdążyłem zorientować, myśl przewodnia książki Johna Hicka jest w zasadzie tożsama z tezą Toynbee, którego pracę – zaopatrzony w kaganek oświaty – skrótowo, przybliżałem na blogu.
Przy czym w przypadku tamtej książki efekt osiągnięty był za pomocą , wiedzy typowo humanistyczne, intuicji autora, tutaj – w przypadku Hicka – do roboty zostało użytych zapewne kilka laboratoryjnych zaprzęgów.
Ale, i tu, i tu – efekt wgryzania się w problem, był podobny.
Swoją drogą mam nadzieję ( a nawet pewność ), że za mobilność osobniczą owych studentów odpowiadają inne rejony mózgu, aniżeli te, które odpowiadają za procesy doświadczenia religijnego.
@wd-59
Być może jeszcze wierzono, że takie definicje i klasyfikacje są możliwe. Dziś wiemy, że to mrzonki. Nie ma żadnych istotnych różnic pomiędzy pacjentem w łagodnym reaktywnym epizodzie depresyjnym, a tym w ciężkim zanurzeniu adaptacyjmym o obrazie depresyjnym. Nie ma żadnych istotnych różnic między człowiek o prawidłowej glikemii na czczo 99 a tym z nieprawidłowa glikemii na czczo 101. Żaden niespecjalista nie odróżni szkieletu zaawansowanego ewolucyjnie nieptasiego dinozaura od prymitywnego ptaka. Możemy tworzyć doskonale definicje zaostrzajace znaczenie pojęć, ale nie zmienimy tym świata.
@samba kukuleczka
Ale się pospieszylem… 2 tygodnie od poprzedniego wpisu
@Marcin Nowak
Nie chodzi o Pańską szybkość reakcji w odniesieniu do poprzedniego wpisu, ale o pośpiech oceniany i mierzony w relacji do dnia, w którym kupiłem książkę.
Gdybym dzisiaj zaczął czytać, a lektura zajęła mi na przykład 5 dni ( czytam powoli) to optymalnym momentem powinien być siódmy dzień. Dlaczego siódmy, a nie szósty?. Bo szóstego dnia poświęcam na luźne wnioski i przemyślenia. Na przykład analizuję i rozbieram…proszę bez głupich analogii…w myślach, przypadek Bohatyrowiczowej.
I gdyby obecny tekst był opublikowany za tydzień, to oprócz własnych, autorskich przemyśleń, uzbrojony byłbym również w rynsztunek idei (mam nadzieję, że ciekawych) Johna Hicka.
I tym samym dyskusja nabrałaby autentycznego wigoru, bo efektów badań i wniosków świata nauki nie możemy zbyć wzruszeniem ramion.
Tym bardziej owa uwaga jest na miejscu, że znajdujemy się na blogu szalonych naukowców…i nie mniej szalonych komentatorów.
M Nowak
23 stycznia 2022
14:45
@wd-59
„Być może jeszcze wierzono, że takie definicje i klasyfikacje są możliwe. Dziś wiemy, że to mrzonki. Nie ma żadnych istotnych różnic pomiędzy pacjentem w łagodnym reaktywnym epizodzie depresyjnym, a tym w ciężkim zanurzeniu adaptacyjmym o obrazie depresyjnym. Nie ma żadnych istotnych różnic między człowiek o prawidłowej glikemii na czczo 99 a tym z nieprawidłowa glikemii na czczo 101. Żaden niespecjalista nie odróżni szkieletu zaawansowanego ewolucyjnie nieptasiego dinozaura od prymitywnego ptaka. Możemy tworzyć doskonale definicje zaostrzajace znaczenie pojęć, ale nie zmienimy tym świata.”
A Pan chce żeby studenci dzisiejsi potrfili wykazać różnicę między pomidorem warzywem a pomidorem owocem. To wymaga przecie wiedzy i mądrości! Albowiem, wiedzieć, że pomidor jest owocem, jest to wiedza, zaś nie stosowanie pomidora do sporządzania sałatki owocowej — to mądrość. Nawiasem mówiąc, owo rozróżnienie w przypadku studentów współczesnych i tak nie ma znaczenia, albowiem gluty, które dzisiaj noszą nazwę „pomidor „i tak powinny być definiowane jednoznacznie jako piąty stan skupienia wody,t ylko i wyłącznie. Prawdziwe pomidory występują dzisiaj wyłącznie w urojeniach bardzo starszych panów (i panówek).
-Pan to roi?
-Tak ja to roję!
wysłuchałem od @markota, jakim to ja jestem prymitywnym propagandystą.
No, jesteś, nie da się ukryć.
Na dodatek namolnym, rozpanoszonym, nachalnym i nużącym, a także pełnym pychy kabotynem.
Prawdziwe pomidory występują w ogrodach osób, które się na pomidorach znają i uprawiają stare odmiany dziedziczone (heirloom), a nie jakieś hybrydy albo wręcz niegnijące GMO typu flavr savr
Urojenia- odmienne stany swiadomości….
Jest sporo literatury na ten temat.
Poczawszy od s/f skończywszy na eksperymentach wojskowych, klinicznych.
Badano wpływ róznych substancji na zachowanie, reakcje, motorykę człowieka, w zaleznosci od uzytego specyfiku i jego stęzenia.
Niektóre z tych metod oddziaływania sa szeroko stosowane w praktyce psychiatrycznej.
Czy cz łowiek może być zzewnątrzsterowny, dzięki chemii?
W dużej mierze tak.
Ilość substancji psychoaktywnych rośnie wykładniczo.
Nauka nie nadąża za opisem.
A eksperymentatorów jest wielu.
To jeden z wątków wartych bliższemu przyjrzeniu się.
Drugim ciekawym est modyfikacja genetyczna ukierunkowana na zatrzymanie procesów starzenia, dodania do ludzkich parametrów fizycznych i psychicznych nowych własciwości,
Czeka na nas Kosmos.
Naturalny dryf genetyczny już nie wystarczy, trzeba go wspomagać wiedzą.
Tyle że wiedza jak dotad, mikroskopijna..
@markot
Może również jestem i taki, ale na przykład Miron Białoszewski…
Napisał to zapewne o sobie, albo o kimś mu bliskim, ale gdybym miał od niego, pod swoim adresem coś takiego wysłuchać, to…
…i nie dlatego, że Ty jesteś markot, a on Miron. Bardziej cenię ludzi z dystansem – po prostu.
A z dystansem do samych siebie wyjątkowo:
jestem sobie
jestem głupi
co mam robić
jak nie wiedzieć
a co ja wiem
co ja wiem
co ja jestem
wiem, że jestem
taki jak jestem
może niegłupi
ale to może tylko dlatego że wiem
że każdy dla siebie jest najważniejszy
bo jak się na siebie nie godzi
to i tak taki jest się jaki jest
@wd-59
Świadomości akurat niekoniecznie. Należą do zaburzeń treści myślenia.
Jeszcze pewna korekta.
Napisałem, powołując się na treść książki, którą przewertowałem, że doświadczenie religijne jest wytworem procesów w mózgu.
Ale i bez tej informacji nie będzie wielkim odkryciem, jeżeli powiem że przykłady takich doświadczeń religijne( w tym mistycznych) są uniwersalne, bo są znane we wszystkich religiach i kulturach.
Jedyne co w zasadzie różni owo doświadczenie, to jest świat pojęć.
I pojęcia danej kultury sprawiają, że treść doświadczenia religijnego jest kojarzona z oddziaływania kultury.
Czy nosi wręcz jej pieczęć.
Ale to nie jest istota religii.
Jak każde inne doświadczenie.
M Nowak
23 stycznia 2022
15:52
Potrzebna PRECYZYJNA definicja terminu.
Ego, id, superego?
Czy to jest wyczerpujące temat?
„Archetypy i symbole” Junga, coś wnoszą do wiedzy, czy jedynie do teorii?
W kazdym razie, COŚ tłumaczą….
Osobiscie wolę chemiczną strukturę poznania i osobowości.
Dajesz konkretną ilość substancji czynnych, hormonów, neuroprzekaźników, otrzymujesz konkretne reakcje człowieka.
Realne, mierzalne, powtarzalne.
@Marcin Nowak
-> Ostatnia istotna cecha urojeń to niepodatność na korekcję, trwanie przy urojeniowym sądzie pomimo dowodów jego fałszywości.
Czy mowi Pan Kolega o recenzentach naukowych 🙂
Pasuje jak ulal.
W kwestii definicji – jesteśmy poniekąd zdeterminowani dziewiętnastowieczną skłonnością do klasyfikacji. Czyli inaczej mówiąc tworzenia kategorii. Ograniczenia tego systemu obnażył dawno temu George Lakoff w książce „Women, Fire and Dangerous Things”. To jest jedna kategoria w jakimś egzotycznym języku. Jak odmienny system pojęć wpływa na postrzeganie świata? Bo że wpływa to raczej oczywiste.
W realnym świecie (a nie w świecie wydumanym) trudno jest o sztywne ramy zjawisk. Na przykład ulubiony przez kuriewnych „moment poczęcia” kompletnie nie istnieje. Połączenie dwóch komórek jest procesem i zajmuje sporo czasu, przy czym nowa komórka musi „oszukać” system odpornościowy kobiety, wysyłając mu fałszywe chemiczne sygnały i udając, że jest czymś, czym nie jest. Zapłodnienie przypomina wrogie przejęcie organizmu żywiciela przez pasożyta. Dlatego „prawidłowa” katolicka definicja pasożyta stwierdza (zupełnie arbitralnie), że istota pasożytująca „musi być” innego gatunku. Dlaczego? Ze względów czysto ideologicznych.
A zatem rzeczywistość to w istocie kontinuum, a sztywne podziały są produktem wyobraźni. I warto o tym pamiętać np. przy klasyfikacji chorób psychicznych. Względy „społeczne” są wygodnym uogólnieniem, ale czy np. „doświadczenie religijne” lub wyznawana „wiara” to są rzeczy społecznie zaraźliwe? Bo zaraźliwość emocji nie ulega kwestii – opisano zbiorowe napady śmiechu czy epidemie samobójstw albo histerie wojenne obejmujące całe społeczeństwa, nie mówiąc już o kaczych chimerach, których wszyscy jesteśmy świadkami.
Religia katolicka opiera się na zbiorowo przeżywanej liturgii i zbiorowym, rytualnym „wyznaniu wiary”, czyli (obiektywnie rzecz biorąc) absurdalnym tekście, który jest chóralnie recytowany na każdej mszy. Tym sposobem zbiorowo wyznawany absurd po prostu wsącza się w świadomość.
Stwierdzono, że odruch konformizmu jest u większości ludzi bardzo silny, nawet w odniesieniu do rzeczy oczywistych. W eksperymentach typu „która linia jest krótsza?” gdy podstawieni współpracownicy twierdzili, że krótsza jest ta dłuższa, zdumiewająco wielu uczestników to powtarzało, wbrew oczywistemu świadectwu własnych zmysłów.
A jeśli chodzi o tę klasyfikację to do niedawna za chorobę psychiczną uznawano homoseksualizm. Zmieniła się klasyfikacja, powoli zmienia się świadomość. Jak ocenimy za kilka(naście) lat religianctwo?
@wd-59
Ego, id, superego w dzisiejszej psychiatrii ma znaczenie głównie historyczne. Przeciętny klinicysta w życiu nie korzysta z tych terminów
@wd-59
No właśnie one powtarzalne nie są. Układ nerwowy 2 razy wedle tych samych instrukcji buduje się inaczej.
@ R.S
Nie, to jest akurat wredota uwarunkowana kulturowo.
Doświadczenie religijne jest znacząco czym innym.
Ale jeżeli już jest jakaś istota religii i jej kulturowe opakowania, to w języku bardziej sformalizowanym można powiedzieć o obiektywnej subiektywności lub subiektywnej obiektywności treści przeżycia religijnego.
A zresztą tak naprawdę to chyba głównym bohaterem tekstu Marcina Nowaka jest raczej wiedza na temat obecności Boga i poznanie obecności Boga niż samo doświadczenie religijne.
Swoją drogą nieco się dziwię, ale i cieszę, co może być radującym zdziwieniem, albo dziwną radością, że już chyba trzeci kolejny tekst pod którym dyskutujemy dotyczy spraw które są mi jakoś bliskie.
@na marginesie
O nieistnieniu momentu poczęcia pisałem na tym blogu jakiś czas temu
@ M Nowak
-> wredota uwarunkowana kulturowo.
… ale dosc globalnie powszechna i czesto zarazliwa. szczegolnie gdy w gre wchodzi forsa
Psychoza indukowana…..
Zbiorowe przeżywanie ekstazy religijnej występuje dość często.
W bardzo róznych krajach, gdzie religia jest znaczącym składnikiem życia codziennego.
Na szczęście, Europa ma ten moment już dawno za sobą.
Krucjaty raczej nam nie groża.
Gorzej jest z innymi religiami, wciąż produkującymi fanatyków.
Niestety, Europa dalej produkuje fanatyków ideologicznych.
Najbardziej irracjonalne trendy, poglądy, znajdują wyznawców.
I zamiast kaznodziejów, mamy na usługach takich trendów media, mające znacznie większy zasięg i siłe oddziaływania.
Czyli, dalej nihil novi sub Sol….
@R.S.
23 STYCZNIA 2022
Tego akurat w kategoriach forsy nie postrzegałem. Raczej w kategoriach władzy.
@wd-59
23 STYCZNIA 2022
Psychoza indukowana ma akurat również zdefiniowane kryteria i stany zbiorowej ekstazy religijnej niekoniecznie tu pasują.
Marcin Nowak
23 stycznia 2022
18:58
Rozebrania na czynniki pierwsze siły oddziaływania demagogów, charyzmatycznych przywódców religijnych czy politycznych, mozna dokonać.
Próby odtworzenia takiego wpływu na tłumy, nauczenia tego innych osób, udają się nieczęsto.
Hipnotyczny wpływ pokurczów na tłumy- Napoleon, Hitler, Lenin, Mussolini, Peron, Chavez, Castro, sa faktem. Zapewne kilkudziesięciu innych od czasow Peryklesa można by dopisać do listy.
JAK ONI TO ROBIĄ, jest chyba dalej kwestią otwartą.
Można, ale nie opisuje się tego jako psychozy. Zajmuje się tym psychologia, jest sporo prac na temat myślenia spisowego itd.
Może trochę nie na temat, ale to tylko pozory.
Chodzi oczywiście o religię i jej marne ostatnio notowania w Europie.
Wspominałem książkę „O demokracji…” przy okazji której ( fragment o kawiarni), oświadczyłem, że jestem coraz większym fanem klimatów rodem z Austrii Franciszka Józefa.
Autorem, Włoch Claudio Magris.
Jest Włoch mniej włoski i bardziej włoski, a Magris jest akurat. Jego poglądy podążają we właściwym kierunku.
W tej chwili z autorem rozmawiamy o przypadłościach, wzlotach i upadkach demokracji, jej teraźniejszości, ale i perspektywach. Głaszczemy po główce jednych, drugim – na razie – grozimy jedynie palcem.
Ale ten fragment – jesteśmy w mroźnej Szwecji – książki Magrisa nie wiem, czy nie tłumaczy wiele rzeczy.
Chodzi o dramat szwedzkiego pisarza Carla W. Wijmarka zatytułowany „Nowoczesna śmierć” w którym groteskowy sposób pokazana jest proza demokracji i jak w imię szlachetnych demokratycznych ideałów dokonuje się eliminacja zbyt dużej liczby starych ludzi, społecznie bezużytecznych i utrzymywanych na koszt tych którzy produkuję.
Nie wiem kiedy sztuka była pisana, ale wiem, że nie jest to futurystyczna powiastka dotycząca mieszkańców obcej planety, ale jest już teraz autentyczny problem starzejącej się Europy.
I nie ma w sztuce żadnych filozoficznych dysput jako o osobistym wyborze dotyczącym godnej śmierci. Jest sytuacja niemalże jak na froncie. Głosujemy tu i teraz. Odwołujemy się do demokracji.
I tyle o sztuce „Nowoczesna śmierć”.
Kilka zdań refleksji.
Z tego co wiem, jest pewien świat wartości, pewna instytucja ( w innych religiach ten problem jest prawdopodobnie również obecny) dla której problem eutanazji jest jednym z najważniejszych. W KK jest tak na pewno.
W świecie Zachodu problem ten ( jak widać ze dramatu Wijmarka) jest jednym z wielu jakie w demokracji co i rusz stają przed rządzącymi. Ani lepszy, ani gorszy. Inflacja, podatki, sprawy międzynarodowe, przepisy ruchu hulajnogowego itd. Tym razem pod obrady parlamentu – w trybie przyśpieszonym – wejdzie obywatelski projekt o nowoczesnej śmierci.
Ale niestety jest w demokracji instytucja, który na ten poważny problem, ale i na wiele innych w przyszłości patrzeć będzie z mniej pragmatycznej perspektywy. Wzrostu PKB, czy nastrojów społecznych określonych przez pracownie sondażowe.
Będzie owa instytucja , ostrzegać, odwoływać się, przywoływać jakieś wartości, przykazania, mówić o jakimś sumieniu. Przecież to będzie prawie jak sabotaż.
Demokracja musi być sprawna, dynamiczna i skuteczna.
I co w takim razie robi demokracja?
Tak, tak. Robi dużo, a nawet jeszcze więcej, aby notowania instytucji sypiącej piasek w tryby demokracji…a najlepiej, żeby raz na zawsze usunęli ją z giełdy…
I ten komentarz nie jest komentarzem do tekstu Marcina Nowaka, ale jedynie puentą z dotychczasowej lektury książki o Austrii i nowoczesnej zachodniej demokracji.
„Nowoczesna śmierć”. Tytuł sztuki szwedzkiego dramaturga.
Niestety, ale problemem nie będzie aborcja, ale jak zrobić porządek z takimi jak Wy, My i kiedyś również ja.
Czyli, eutanazja zatwierdzona demokratyczną pieczęcią.
Chluba blogu obywatelskiego publikuje komentarz o takiej treści.
Ramschel 22 STYCZNIA 2022 19:39
@Na marginesie 22 stycznia 2022 18:49
Babo!! W odbyt cie jawnie wala w tej twojej ojczyznie a ty skowyczysz cos o jakims ruslim wale i ze to wina Putina. Czyzby hamerykanski chu*j w du*pie lepiej ci pasil?
Trochę szkoda, że „Polityka” tak definiuje kanony obywatelskości u swoich czytelników.
@Marcin Nowak
Temat jak zatruta rzeka.
Nawet nie wiadomo do końca która trucizna zabija.
Dodałbym patologiczną terytorialność.
Dobrze było pokazane w filmie Nie patrz w górę.
…skąd ten astronom? Z Michigan State.
Eeee to przecież nie Ivy League
Odnośnie Chluby, z dużej, dużych dwóch, Ch paraśne, dobrze jak
w parze choć jedno jest choć o centymetr wyższe!
Ja nie czytam tamtego blogu @sambo, nakarmiłeś mnie złością
tak na chwilę przed snem, oderwałeś od książki…
Jak mu tam…
jaRAM S- CHLanko – bezczEL
„Bezczelność” – karłowaty, zdeformowany bękart śmiałości i prostactwa!!!!!
(Z Diabli dykcjonarz)
Szkoda mi Na marginesie.
Nie widzę tak wśród wpisów, wpisów „Po” żadnego męskiego głosu
sprzeciwu, nikt nie złapał za laptopa, nie dał gnojowi nim w paszcze!
Skoro brak JAJ przy banie, niech gostka zamilczą!
Na marginesie jest tam lubiana ma kreaturę kto wybuczeć!
To nie moje podwórko…niestety i nie pomogę!
M Nowak
23 stycznia 2022
20:56
Nie chodzi mi o spiski, tylko o magnetyczny wpływ niektórych jednostek na tłumy.
Nie rozebrano do końca, na czym ten proces, zjawisko, polega.
Nikt natomiast nie zaprzecza jego istnieniu.
To nie tylko sztuka retoryczna, ale coś jeszcze, niezidentyfikowane przez psychologię- o ile się orientuję w temacie.
Takie jednostki, obdarzone takim darem, tworzą historię, zmieniając rzeczywistość. W małej skali jak Savonarola, czy dużej, jak Urban II.
Albo inny kuternoga- Tamerlan, czy Czyngiz Chan.
To nie feromony, retoryka.
Jak zmierzyć siłę osobowości??
Jednostkę zdolną do podporzadkowania sobie i swoim ideom tłumów i stworzenia z nich sprawnej machiny politycznej, religijnej?
Przychodzi mi na mysl Joanna D”Arc.
Nieodpowiedni czas i miejsce, by kobieta przewodziła, będąc członkiem plebsu.
A jednak….
Poznanie takich składowych osobowosci byłoby cenne.
O ile dałoby się je implementować.
Kukula nie przynoś tu bydła. wytrzyj nogi jak chcesz tu na tym blogu byc.
Nie dopisałem jak ma (może) wyglądać demokratyczna, nowoczesna śmierć…zdaniem szwedzkiego dramaturga.
Przede wszystkim nowoczesna śmierć domaga się wolności obywatela, który musi działać tylko i wyłącznie z własnymi przekonaniami.
„Poszukują więc oni sposobów na przekonanie starców, bezużytecznych i kosztownych starców, aby umarli w własnej woli, aby postanowili umrzeć, czy wręcz by chcieli umrzeć, pragnęli umrzeć, czerpiąc satysfakcję z tego ostatniego autonomicznego aktu”.
Demokracja musi działać zawsze w imię szlachetnych uczuć.
Jeśli odmawia szczepionek dzieciom z zespołem Downa, skazując je niemal na pewną śmierć jest to „akt miłosierdzia również wobec rodziców, pozwalający uwolnić się od histerycznej miłości rodzicielskiej, obarczonej poczuciem winy”.
W „nowoczesnej śmierci” powinny aktywnie uczestniczyć również „nowoczesne kościoły” ( (w akcji dramatu, uczestniczy również kościół luterański), ale nie jakieś średniowieczno-zabobonne ( na przykład KK), ale tylko takie, które wiedzą, że w imię ideologii jakości życia, nieistotne i bałamutne są przesądy i jakieś prawdy sprzed dwóch tysięcy lat.
Tylko demokracja i wolna wola – będąca oczywiście efektem manipulacji – decyduje o poziomie jakości życia.
@R.S.
Przeniosłem jedynie głos obywatelski z blogu Obywatelskiego, obywatelskość ubezpieczający.
A ponadto, coraz bardziej zastanawiam się, czy nie dać sobie spokoju z publikowaniem swoich refleksji.
Oczywiście nie chodzi mi o blog szalonych naukowców (tutaj jest spoko), ale jak rzucę okiem na komentarze na innych blogach …
I chyba sobie dam.
@samba przed północą tutaj(?) niczym Kopciuszek?
Nowoczesna śmierć w odniesieniu do siebie samej…
Ja oddycham dzięki sterydom, w parze dwa po śniadaniu wdycham.
Przed wysiłkiem inhalator, ale takim wyczynowym, na dwójeczkę,
czy tam rowerek przy serialu, o własnych siłach!
Na sen kapsułki, karmię nimi strach przed uduszeniem.
Wybuchnie wojna np. albo pozamykają sie bez ostrzeżenia, hurtownie,
apteki, przestanie sie leki produkować…
Nie będzie i mnie.
Cywilizacyjnie sie uduszę.
Dobrou noc
@Bohatyrowiczowa 23 STYCZNIA 2022 22:45
Dzięki za wyrazy solidarności! Cóż, wypadek przy pracy, czyli produkt uboczny zaistnienia w necie 🙂
Ale @Ramschel jest wulgarnym recydywistą i tym razem zawalczę o jego trwałe zbanowanie.
Z kolei @sambakuku nienawidzi blogu Tanaki, bo został stamtąd przepędzony – chyba nawet kilkakrotnie. „Ja tu jeszcze wrócę, redaktorku!!!” – wydzierał się jeszcze do redaktora Kowalczyka.
I stąd jego paskudny, szczujny donos.
Religianctwo nie uszlachetnia i to jest fakt.
Z tą nowoczesną śmiercią, to chyba powinna się podobać konserwatystom. Wpisuje się jak nic w tradycję eutanazji niepełnosprawnych niemowląt (symboliczna Sparta) i starców (symboliczne odchodzenie Eskimosów). Symboliczne, bo te praktyki były prawie wszędzie i w prawie każdym czasie, aż przyszli liberałowie i uznali wbrew tradcyji, że jednak można budować raj na ziemi.
Demokracja musi działać zawsze w imię szlachetnych uczuć
Jak to dobrze, że w Polsce nie ma demokracji i starcy (i nie tylko oni) umierają tradycyjnie:
z powodu słabej opieki medycznej, braku geriatrów, utrudnionego dostępu do nowoczesnej medycyny, wielomiesięcznych terminów wizyt u specjalistów, wieloletnich terminów operacji, łóżek szpitalnych zablokowanych przez antyszczepów, karetek zajętych czekaniem pod szpitalem albo wożących pacjentów od szpitala do szpitala etc.
Można sobie oszczędzić perswazji i nakłaniania, wystarczy nie dać wyboru.
@R.S.:
Z tym Ivy League chodzi bardziej o prestiż uczelni. Z ichniego na nasze: „A skąd ten astronom? Z Uniwersytetu Opolskiego. A! Co za astronomię* mają w Opolu? W Warszawie to co innego!”.
Zresztą bohater filmu ewidentnie przeżywa takie poczucie niższości wobec kolegów z lepszych uczelni i lepiej utytułowanych. Co nawiasem mówiąc jest cząstką pytania WD-59 o charyzmę 😉
*) Nie wiem, czy mają i jaką. W filmie pojawia się twierdzenie, że akurat tam mieli dobrą astronomię i całkiem fachowych ludzi… Ktoś kto zna astronomię polską musiałby się wypowiedzieć, jaki byłby najlepszy odpowiednik.
Nie chce urazić kolegów z UW, ale zdaje się Toruń ma najlepszych astronomów, którzy poszli w świat i są znani. Kopernik był z UJ wiec się nie liczy ha ha.
Rating Uniwersytetu Wrocławskiego niektórych wydziałów, tez lepszy niż warszawskiego.
Kilku głupków z Ivy tez w zyciu spotkałem. Jeden, który akurat przyszedł mi do głowy dostał się tylko do Harwardu z powodu, ze dobrze wiosłował a uczelnia potrzebuje wioślarzy aby wygrywać z MIT.
Ja pracuję samodzielnie i jestem poza kręgiem akademickim i rządowym co jest sporym wyzwaniem i źródłem frustracji. Z doświadczenia wiem, ze składanie podań o granty do NSF jest stratą czasu.
Kiedyś piętnaście lat temu złożyłem proposal na mobilny system znajdowania stref beztlenowych i remediacje za pomocą podwyższenia stężenia tlenu w akwenach. Tlen inhibituje HAB.
Co to jest HAB -> https://www.noaa.gov/what-is-harmful-algal-bloom
Recenzent(ka) napisał(a): małe rybki nie lubią bąbelków.
Stwierdzenie jest merytorycznie poprawne, ale tlen użyteczny dla organizmów to tylko taki który jest rozpuszczony. Kolega Panek pewnie może cos więcej na ten temat powiedzieć. Wiele lat później NSF dla grant, komuś bardziej zaprzyjaźnionemu. Słowem kontakty pomagają.
Innym razem, gdy inna agencja(ministerstwo) ogłosiła konkurs, aby wynaleźć nowa technikę pomiarową toksycznych jonów w wodzie dostałem recenzje:
Recenzent nie znalazł w literaturze nic na temat proponowanej techniki, dlatego daje zero punktów.
Myślę, ze w Polsce jest podobnie.
* oops
powinno byc:
Wiele lat później NSF dal grant …
Znowu psychiatria.
Ze 40+ lat temu po raz pierwszy zetknąłem się z objaśnieniem, że urojenia – takie porządne urojenia z certyfikatem autentyczności – poznaje się po tym, że nie poddają się perswazji. Potem zastanawiałem się, jak w praktyce odróżniać przekonania, które zupełnie nie poddają się perswazji od tych, które potencjalnie się jej poddają, tylko dotychczasowa perswazja była zbyt słaba (może gdyby wujaszek nie umarł na wątrobę, po kolejnych 5 latach dałby się przekonać, że ów wszechświatowy spisek nie istnieje). Skuteczne techniki racjonalizowania, wypierania i negowania danych „niewygodnych” są dostępne nie tylko dla paranoików.
@R.S. 24 STYCZNIA 2022 17:17
To wygląda mi na horror w biały dzień…
Tak zupełnie na marginesie… czytając (starą ale jarą) „Cywilizację Odrodzenia” Delumeau dowiedziałam się – poza mnóstwem szczegółów, których nie sposób zapamiętać – również kilku ciekawych rzeczy.
Na temat tego polskiego astronoma – tak, we francuskim ciężkim dziele – Kopernik nie wymyślił systemu heliocentrycznego. On go znalazł w starożytnej literaturze, którą przestudiował in extenso. Aż do Pitagorasa… i w tym sęk. Bo studiowany wtedy powszechnie Arystoteles nie miał pojęcia o systemie heliocentrycznym. Grecy odkryli go wcześniej po czym o tym odkryciu zapomniano.
Kopernik je odkurzył i zweryfikował. Z ogłoszeniem czaił się 20 lat, bo zdawał sobie sprawę, czym to odkrycie jest dla uświęconego poglądu Arystotelesa o harmonii „hierarchicznego” uniwersum. Zresztą do chwili, gdy kaka-czynniki zorientowały się, czym im grozi teoria kopernikańska, polski astronom (na swoje szczęście) już nie żył.
Aha, i teoria Kopernika nie była całkiem prawidłowa. On zakładał, że orbity są koliste, nie eliptyczne.
@Gammon No.82 24 STYCZNIA 2022 18:17
Gdzieś wyczytałam, że w społeczeństwach tzw. prymitywnych nie występuje problem urojeń. Bo jeśli ktoś np. słyszy głosy, to dyżurny czarownik tłumaczy mu, że te głosy są tylko w jego głowie, słyszący głosy wierzy czarownikowi i nikt nie ma problemu… Proste? Proste.
Jednak konformizm społeczeństw „prymitywnych” ma swoją cenę. Jared Diamond gdzieś opisuje rytuał inicjacji dzieciaków, o ile dobrze pamiętam, na Nowej Gwinei. Chłopcom zabrania się podglądać, po czym ktoś sprawdza, czy podglądają, a jeśli tak, to się ich zabija na miejscu. Bo nieposłuszni nie nadają się do przeżycia… Gdyby byli zbytnio przedsiębiorczy na własną rękę, mogliby narazić na niebezpieczeństwo całą wspólnotę. A przeżycie plemienia wymaga pełnej jedności.
Przerażające? A ja się czasem zastanawiam, na ile te „prymitywne” automatyzmy przystosowawcze przetrwały we współczesnym społeczeństwie. Dlaczego, na przykład, aż tyle osób deklaruje przynależność do „uświęconej” religii?
@markot 24 STYCZNIA 2022 12:49
Ten wywiad z Palikotem zalinkowany przez @jobrave…
https://www.youtube.com/watch?v=93GhlLqsp-4&t=3s
On mówi mnóstwo ciekawych rzeczy, a m.in. o handlu fałszywymi certyfikatami szczepień.
Polak potrafi… A PiS to Polak do potęgi
Jesteśmy więźniami własnych umysłów i wyobrażeń o swiecie.
Dotyczy to jakichś 95% populacji.
Wdrukowany za pomoca religii czy systemu kształcenia obraz swiata, utrwalony w dzieciństwie, nigdy nas nie opusci.
Ten schemat mogą pokonać jedynie nieliczni.
I to oni popychaja wózek historii, wiedzy, odkryć naukowych.
Niewielka cześć konformistów nadaje sie do realizacji tych nowych koncepcji, projektów.
Jakieś 10%.
Reszta jest wykonawcami- o ile zmusi się ich do realizacji batem, dybami, przymusem ekonomicznym.
Z drugiej strony, te 85% populacji jest niezbędnych do podtrzymania funkcjonowania społeczeństwa, wygody elit, ich obsługi.
Są fundamentem trwania cywilizacji.
Jak na razie, nie ma takiej opcji by zastapić maszynami służacych, lokajów, kierowców, kelnerów, kucharzy, smieciarzy.
I prostytutek obojga płci….
To takie luźne skojarzenia……
Urojenia o zmianie modelu społecznego w jakimś powszechnym wymiarze sa niewykonalne.
„Przekonania religijne, niezależne od naszej osobistej opinii, należą do poglądów uwarunkowanych kulturowo.”
To zdanie z tekstu Marcina Nowaka nie daje mi spać…
…bo kto osobiście, albo jaka dziedzina wiedzy twierdzi – z pełnym przekonaniem, ufundowanym na niezawodnych dowodach – że religia jest projekcją kulturowych decydentów?
Oczywiście nie chcę zaraz numeru telefonu, danych zapisanych w Peselu, ale tak bardziej na skróty.
Którzy to są?
Swoją drogą „tęcza”, która tak naprawdę nie istnieje i jest to załamanie światła w kroplach wody …to tęcza jest urojeniem, czy konstruktem kulturowym?
Dobrej nocy…
o orbitach
https://www.youtube.com/watch?v=7PHvDj4TDfM
@Na marginesie
Gdzieś wyczytałam, że w społeczeństwach tzw. prymitywnych nie występuje problem urojeń. Bo jeśli ktoś np. słyszy głosy, to dyżurny czarownik tłumaczy mu, że te głosy są tylko w jego głowie, słyszący głosy wierzy czarownikowi i nikt nie ma problemu… Proste? Proste.
Może i proste, ale głosy w głowie to nie są urojenia tylko halucynacje (albo pseudohalucynacje). Jako elektromechaniczny laik mam wrażenie, że halucynacje mogą być, przynajmniej w pewnym zakresie, podatne na perswazję.
@samba kukuleczka
24 STYCZNIA 2022
Jakże nie istnieje naprawdę? Jest to rzeczywiste zjawisko z dobrym opisem fizycznym.
@Gammon No.82
25 STYCZNIA 2022
Są to pseudohalucynacje. Halucynacje dobiegają z najbliższego otoczenia. Oba rodzaje raczej nie są podatne na perswazje, są przyjmowane bezkrytycznie (niekiedy po wielu latach udaje się krytycyzm osiągnąć). Krytycznie przyjmowane są halucynoidy.
@samba kukuleczka
24 STYCZNIA 2022
O projekcji decydentów akurat nic nie pisałem.
@Marcin Nowak
„Wszystkie oświetlone krople rozszczepiają i odbijają światło w ten sam sposób, ale do oka obserwatora dociera z danej kropli tylko światło rozproszone w jego kierunku. Właśnie to światło jest postrzegane jako tęcza. Z fizycznego punktu widzenia tęcza nie istnieje tak, jak przedmiot odbijający światło na danym fragmencie nieba, lecz jest rodzajem efektu optycznego, którego położenie jest związane z położeniem obserwatora i Słońca.”(za Wikipedią)
„…Z fizycznego punktu widzenia tęcza nie istnieje…
Czyli, co?
…urojenia o poranku…
@Marcin Nowak
Teza z zakończenia tekstu:
„Przekonania religijne, niezależne od naszej osobistej opinii, należą do poglądów uwarunkowanych kulturowo.”
Jeszcze raz:
Kto, jaka dziedzina wiedzy, albo jaka nauka głosi tezę, że przekonania religijne są uwarunkowane kulturowo?
Jeżeli tęcza nad którą głowi się świat tylko poważnej nauki…oczywiście w trójzmianowym systemie pracy…z fizycznego punktu widzenia nie istnieje, to oczywiście – jako osoba wybitnie dociekliwa – muszę zadać to pytanie:
To z jakiego punktu widzenia istnieje?
Oczywiście nasuwa się pierwsza z brzegu odpowiedź – Punkt widzenie zależy od punktu siedzenia.
No tak, ale tym samym nie możemy wykluczyć sytuacji, że obserwator znajduje się na wieży kościoła, przedsionka synagogi, czy w środku meczetu.
A jeżeli obserwacje tęczy z miejsc wyżej wymienionych są zgodne z wysokimi kryteriami uwiarygodniania wyników badań naukowych, to czy obszary innych prowadzonych badań w kościele, synagodze, meczecie tych wymogów nie spełniają?
Jeżeli nad tęczą można, to czy Duch Święty ma być gorszy?
Moim zdaniem nie.
Tym bardziej, że żyjemy w kraju demokracji zachodniej, a tutaj prawa każdego (nawet tęczy, czy Ducha Świętego) winny być uszanowane.
Ten fragment z tekstu Marcina Nowaka jest jednak dobry:
„– To czym mamy dzisiaj się zajmować?
(Tak, mają obowiązek przygotować się do zajęć). Niecałe pół setki osób (albo i więcej) w społecznym jet lagu kwadrans po 8 patrzy w podłogę.
Trzeba powtórzyć pytanie. Dochodzi do nich, że ktoś z niezrozumiałych względów o tak absurdalnej porze ich o coś pyta. Niekiedy już teraz, niekiedy po kilku powtórzeniach pytania ktoś bąknie:
– Zaburzeniami psychotycznymi…”
Muszę to sobie utrwalić. Koniecznie.
@R.S.:
A moi byli współpracownicy dostali kiedyś* w recenzji, że podobnym tematem zajmuje się zespół w Warszawie (zresztą: to jego szefowa recenzowała) i że nie nikt więcej nie powinien się tym tematem w Polsce zajmować, by nie rozpraszać środków…
Cóż, naukowcy nie są wolni od słabości ludzkich. Choć pocieszam się, że znając całkiem wielu z nich, dostrzegam, że i tak wypadają powyżej średniej krajowej…
*) Od paru lat nie jestem w nauce. To było jak jeszcze byłem.
@samba
Spraw sobie pryzmat optyczny (choćby na Allegro) i wyprodukuj tęczę w cerkwi albo gdzie zechcesz, a potem opowiedz nam tutaj, co Duch Święty na to 😎
Możesz też w słoneczny dzień rozpylić wodę ze spryskiwacza lub węża aż zobaczysz tęczę. Spróbuj pod nią przejść i opowiedzieć, jak było po drugiej stronie.
@markot
Tęcza, z tęczą, o tęczy.
Przecież napisałem ( co wcześniej sprawdziłem w czech (słownie: w trzech) miejscach, że tęcza to jest zjawisko fizyczne.
Zjawiskiem fizycznym jest topnienie lodu.
Kupujesz sobie Markocie loda w niemieckiej lodziarni i zadowolony ( rzadko bo rzadko, ale czasami Ci się to zdarza) wsiadasz do samolotu, aby zjeść tego loda w Kenii.
I wysiadasz na lotnisku w Nairobi, żeby zjeść swojego owego loda ( ja uwielbiam waniliowe, wprost przepadam), a tu został jedynie wilgotny papierek…mam nadzieję, ze nie masz w zwyczaju wkładania lodu do kieszeni spodni…bo w międzyczasie nastąpiło fizyczne zjawisko „topnienia lodu”.
I analogiczny mechanizm występuje w przypadku tęczy.
Widzisz coś ( widzi to stojący obok kolega, ale stojąca w oddali koleżanka już może nie zobaczyć), w tym przypadku tęcze, którą świat nauki nazywa i tłumaczy jako załamanie światła w kroplach wody, ale za pięć minut tęczy już nie zobaczysz. Bo tęcza to zjawisko. Można ją badać naukowo, ale jest tylko zjawisko. Tęcza jest obiektywna (można jej zrobić zdjęcie), a poza tym są krople, załamanie promieni, a także zasady które ją opisują, ale dla nas ( na jakiś czas) może być taką samą, konkretną, ale tylko wzrokowo postrzeganą tęczą.
Wniosek.
Powinieneś zamiast loda – udając się na safari do Kenii – kupić sobie lizaka. Najlepsze są tzw. Kojaki.
A swoją drogą, gdyby jakimś cudem – co jest teoretycznie możliwe – w dżungli amazonki odkryto plemię które twierdziłoby, że tęcza jest, żyje, tylko w czasie kiedy nie pada deszcz, chowa się w cień, bo jej słońce szkodzi, ale rozgorzałaby dyskusja . I byłyby śmichy.
Czyli, postrzegamy tęcze, ale świat tłumaczy ją językiem nauki jako efekt określonych procesów.
Osoba religijnie usposobiona postrzega świat, wszechświat, Kosmos jako efekt procesu za którego uruchomieniem i regułami stoi Bóg, Jahwe, Allach.
To trochę dziwne, że tak lekką ręką odrzuca się taką interpretacje pochodzenie tego co widać wokoło. Tym bardziej, że świat nauki w zasadzie w żadnym momencie nie podważa owego tłumaczenia, a próby (panowie D.(Darwin Dawkins ) to raczej dla poważnej nauki wzruszenie ramion.
A przecież wystarczy, że na skałach w przepastnych jaskiniach ujrzy się dwie ryski, i już tworzy się różnego rodzaju paleontologie naskalne, podskalne, rysujące, zarysujące, żeby znaleźć autorów tych śladów, i szukają, kopią, tworzą teorie dwurysowe, a w sytuacji kiedy zdecydowana większość mieszkańców planety ziemi, swoją religijną duszą odczuwa, że to wszystko musi mieć swojego autora, to wtedy traktuje się ten fakt jako urojenia.
Dziwne. Mógłbym napisać, że żałosne, ale jestem osobą dobrze wychowaną i tego nie napiszę.
Takie luźne ( ale oczywiście w granicach przyzwoitości) skojarzenia.
Ewangelia św.Jana.
1 Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga,
i Bogiem było Słowo.
2 Ono było na początku u Boga.
3 Wszystko przez Nie się stało,
a bez Niego nic się nie stało,
co się stało.
W książce Lennoxa jest zgrabne i przejrzyste zestawienie, objaśniające zorganizowaną złożoność życia
1.Podstawą życia jest złożona baza danych informacji cyfrowej, którą jest DNA
2. Jedyne znane nam źródło takiej przypominającej złożoności to inteligencja
3. Informatyka wskazuje, ze niekierowany przypadek i konieczność nie są w stanie wytworzyć takiej przypominającej język złożoności.
Trochę to skomplikowane, ale można prościej:
https://www-newscientist-com.translate.goog/article/mg16922784-300-in-the-beginning-was-the-bit/?_x_tr_sl=en&_x_tr_tl=pl&_x_tr_hl=pl&_x_tr_pto=sc
czyli „Na początku był bit”.
A bit był u…
No właśnie, u kogo był bit?
zdecydowana większość mieszkańców planety ziemi, swoją religijną duszą odczuwa, że to wszystko musi mieć swojego autora
No i niech sobie odczuwa, ale niech nie próbuje wmawiać tej części, która tak nie odczuwa, że „to wszystko” jest nadal w ręku Autora, którego trzeba przebłagać modłami i korumpować ofiarami oraz utrzymywaniem jego pośredników-kapłanów, aby był łaskaw wpływać na „to wszystko” wedle naszych interesów.
Kiedy idioci w Sejmie modlą się o deszcz, to jest śmieszny folklor, ale jak nazwać sytuację, kiedy zawierzają kraj opiece wyimaginowanego bóstwa zaniedbując jednocześnie rozwiązywanie realnych problemów jak zaopatrzenie w energię, utrzymanie infrastruktury, edukacja, opieka zdrowotna, ochrona środowiska?
„A bit był u…
No właśnie, u kogo był bit?”
Na początku nic nie było, panowała ciemność i nic nie było widać. I powiedzial Pan: niech się stanie światło. I stało sie światło. Jednak dalej nie było nic. Ale przynajmniej było to widać.
Bit był zaś u qubita i był splątany, więc nie mogł zrobić nic.
Bardziej podstawowym pytaniem jest: kto zrobił nic, skoro bit nie mógł?
Aaa, juz sobie przypominałem — nic zrobiła machina Trurla, chociaż — nie do końca, bo jej przerwano. I niestety nic się z tym nie da już zrobić.
(i)
Właściciel specyficznego kota, Erwin Schrodinger ( w niektórych rankingach pierwsza dziesiątka fizyków wszech czasów) napisał w jednej ze swoich książek coś takiego:
„Zdumiewa mnie niesłychanie fakt, że obraz naukowy rzeczywistego, otaczającego nas świata ma w sobie tyle braków. Nauka daje nam wiele informacji co do faktów, porządkuje doświadczenie, nadając mu zdumiewającą spójność, równocześnie cechuje ją zdumiewające milczenie w odniesieniu do wszystkiego co rzeczywiście bliskie naszemu sercu i co się naprawdę dla nas liczy. Nie mówi nam ni słowa o czerwieni i błękicie, o tym co słodkie i co gorzkie, o bólu fizycznym i fizycznej rozkoszy. Nie wie nic o tym co piękne i brzydkie, dobre i złe, nic nie wie o Bogu wieczności. Nauka czasami udaje, że odpowiada na te i podobne pytania, ale jej odpowiedzi są często tak głupie, że nie jesteśmy skłonni ich brać na serio”.
No cóż, są tacy którzy biorą je bardzo serio.
Na przykład:
– Powiedz mi coś ciekawego o tym pięknym jabłku?Jesteś wszak naukowcem?
– No dobra. Powiem. To jabłko waży 24 dag i 345 mg. Wysokie jest…postaw go równo…wysokie jest na 12cm i 7 mm. Jest łaciate. Tu trochę zielonego, tam jakieś, ni to żółte, ni to różowe. Mogę ci jeszcze powiedzieć ile ma pestek, ale dopiero jak je zjem.
– A powiedz mi coś o jego smaku, zapachu?
– Może być, jak chcesz, to kupię Ci pół kilo.
Dialog z ostatniego komentarza – notowałem osobiście – w jednym z uniwersyteckich warzywniaków.
Schrödinger nie wiedział nic o czerwieni?
Żartował.
notowałem osobiście – w jednym z uniwersyteckich warzywniaków.
Po ile sprzedawałeś kartofle?
@markot
|Rzeczywiście o czerwieni jabłka trochę nauka mówi:
„Barwa czerwona (czerwień) – jedna z addytywnych barw podstawowych. Na kole barw dopełnia barwę cyjanową.
Niegdyś była uważana za jedną z barw podstawowych w metodzie subtraktywnej i stosowana w poligrafii jako jedna z podstawowych barw farb drukowych, obecnie w tej metodzie jest barwą czystą składającą się z żółtego i magenty. W palecie RGB używanej w telewizorach i monitorach komputerowych czerwony jest jednym z trzech kanałów (oznaczonym literą R).
Zakres światła czerwonego ma długość fali od ok. 630 do ok. 780 nm i stanowi przedział najniższych częstotliwości rozpoznawalnych przez ludzkie oko. Promieniowanie o długości fali powyżej tego zakresu nazywa się podczerwonym i jest dla człowieka niewidzialne.”
A poza tym życzę smacznego. Nie zapomnij policzyć pestek.
A po ile kartofle?
Jak zwykle – cena dnia.
Swoją drogą, jeżeli ktoś bardzo chce swoją inteligencje zawdzięczać bezrozumnej materii musi być niezłym masochistą…
…albo mieć jakieś urojenia.
@PAK4
-> *) Od paru lat nie jestem w nauce.
Ja jeszcze wykonuje podrygi zdychajacej ostrygi na wlasny rachunek.
Niedokonczonych projektow i pomyslow cala sterta.
– ale z wiekiem trace cierpliwosc,
i do ptasiej glupoty tez.
@Marcin Nowak
Pięknie dziękuję.
https://www.onet.pl/informacje/histmag/sacco-di-roma-pieklo-jest-niczym-w-porownaniu-z-obecna-sytuacja-rzymu/x4dw5x5,30bc1058
===========
Taka ciekawostka historyczna, o której nie miałem pojęcia.
Gdzie był bóg?
Bo dla najemników bogiem była KASA.
Ładnie to się komponuje z urojeniami.
Religijnymi.
Siła modlitwy nie zrównoważyła siły chciwości.
Wniosek dla mnie jest oczywisty.
samba kukuleczka
25 STYCZNIA 2022
16:45
Nauka to nie przebieranie w subiektywnych chceniach, lecz wyciąganie wniosków z tego, czego się doświadcza. Jeśli przypisywać komuś chcenia i urojenia, to raczej tym, którym włożono w dziecięce główki przekonanie o istnieniu bogów, aniołków i życia po życiu. Nikt żywy nadprzyrodzoności nie doświadcza, doświadcza jedynie słów o nadprzyrodzoności w postaci baśni. Nigdy tych baśni nie zweryfikuje. Za życia bardziej jest zajęty życiem, a jak fajtnie…Cóż, widziałem trochę świeżych nieboszczyków – nie wyglądali na zajętych weryfikacjami.
Tak więc, szanowna sambo, chcenie i urojenia – w sprawie inteligencji i wielu innych – to odwieczna firmowa specjalność ludzi bogobojnych, a nie tych, których WIEDZĄ na podstawie świadectw zmysłów i rozumu, że matka natura uformowała ich przodków z bezrozumnej materii.
@ Na marginesie
„Dzięki za wyrazy solidarności! Cóż, wypadek przy pracy, czyli produkt uboczny zaistnienia w necie”
Zajrzałam TAM nie wiedzieć po co!
Chcę Cię prosić, olej go, na czysto(!), zamknij w pudełku na mocz,
bo tyle tam tego jest cos sie w plastiku zmieści!
To miejsce ten cały obywatelski, TERAZ:
https://www.youtube.com/watch?v=ozfT-i6WuQM
Ofiarę sie tam osądza(!), poniża, poucza!
A ja-RAM!!!!
My nie jesteśmy jak oni, jak faceci(!) nieliczni z nich w „tamtym”
cytacie, widzą gwałt(!) Tak łatwo wyszydzać, zawłaszczać naszą cielesność!
…”Nawet w kreowaniu najgorszych okropieństw musi się znaleźć odrobina przyjemności dla piszącego, prawda?”
(z Opowiadań Bizarnych -Tokarczuk)
„Gdy przepisujemy i cytujemy, budujemy gmach wiedzy i rozmnażamy ją jak moje warzywa czy jabłonki. Przepisywanie jest jak szczepienie drzewa; cytowanie – jak wysiewanie nasion.”
Postać: ksiądz Benedykt Chmielowski
Masz prawo do obrony we wszystkich dostępnych Ci środkach!
Dobrze że Ja lokuje swoje złe czy dobre pomysły, u tak wspaniałych ludzi
jak Nasi Gospodarze!
Przejrzyj na oczy!
@Bohatyrowiczowa 26 STYCZNIA 2022 0:29
Ja to wszystko obserwuję z niejakim rozbawieniem. Bo właśnie te zbiorowe reakcje na wulgarne wywnętrzenie się @Ramschela są pouczające. Nie potępiam ich, po prostu się im przyglądam. Oczywiście, chodzi trochę o męską (czy blogową) solidarność, w dodatku jest na tamtym blogu kilku utalentowanych wulgarystów i nikt nie pragnie im podcinać skrzydeł.
Ale w ostatecznym rozrachunku chodzi o politykę. To właśnie moje komentarze polityczne podważające ich zbiorowe (polityczne) przekonania spowodowały ten – bezradny w gruncie rzeczy – bluzg @Ramschela ni z gruszki ni z pietruszki. Bezradny dlatego, że ten blogowicz nie jest specjalnie sprawny retorycznie i nadrabia to sobie wulgarną dosadnością. Dlatego nie umiał po prostu podjąć ze mną normalnej dyskusji.
Pod tym względem wczorajsza ocena @Tobermory (który tu występuje pod innym nickiem) jest całkowicie słuszna – @Ramschela poniosły skłębione emocje i wykonał coś w rodzaju walnięcia pięścią w stół lub przywalenia namolnej babie (bo zupa była za słona?).
Tylko że ja to doskonale rozumiem. I zupełnie mnie to nie obchodzi – bo nie jest żadnym usprawiedliwieniem blogowego damskiego boksera. Co zresztą – acz niechętnie – przyznała tam większość blogowiczów.
A te ich poglądy polityczne – polegają, krótko mówiąc, na przekonaniu, że Ukraina jest tworem nieudanym i w zasadzie nie powinna istnieć. Że Rosja, cokolwiek robi, robi słusznie, bo promuje swoiście pojęty własny interes i że po prostu „nie może” inaczej. Że Putin to wybitny mąż stanu, który ma rację twierdząc, że utrata imperium była największym dziejowym nieszczęściem (czy jakoś tak).
Że Stany Zjednoczone to „imperium dobra” (czytaj: imperium zła), w które należy walić jak w bęben, bo ktoś na świecie jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że inwazja na Irak była idiotycznym błędem. Aha, i że Polacy całkiem bez racji są ogarnięci zbiorową rusofobią.
Że Rosja nigdy, przenigdy, nie dokona inwazji na Ukrainę, bo to „nie leży w rosyjskim interesie”. Ale jak przyjdzie co do czego, to te rosyjskie katiusze czy co tam jeszcze – one rozwalą wszystko co żyje w pył i proch. No i że „Polityka” całkiem niesłusznie ostrzega przed Rosją, bo Rosja to taki sympatyczny pluszowy miś.
Tak to wygląda w wielkim skrócie. Śmieszne? No pewnie. Ale oni są przywiązani do tych poglądów. Więc taka właśnie jest (mniej więcej) logika zdarzeń na tamtym blogu.
Normalnie nie jestem zwolenniczką importowania blogowych dyskusji, ale skoro @sambakuku już zaimportował, to wyjaśniam.
Jeszcze raz dzięki za wyrazy sympatii. Rzeczywiście, ogrom tego Ramschelowego paskudztwa może (chyba) zrozumieć tylko kobieta. On chciał mnie strasznie obrazić i skutecznie to zrobił. Tylko że ja się niezbyt nadaję do roli ofiary 🙂
@Bohatyrowiczowa
A czy wiesz, że ja na tym tzw. obywatelskim blogu (kiedyś funkcjonował jako ateistyczny) sześć albo siedem razy, w tę i we w tę.
To były czasy.
Wyobrażasz sobie. Właściwie ja sam, osoba, dla której religia to świat do którego w trakcie tamtych kilku lat dopiero dorastałem, zaczynałem ten świat jakoś pojmować ( dezerter był raczej pierwszy na zmianę), na pełnym luzie, bez większych krępacji, ze światem swoich ówczesnych lektur, a na przeciw mnie zgraja antyklerykalnej, wolno myślącej, ujadającej sfory.
Przecież w takim pojedynku na rację,intuicje, przekonania, argumenty powinienem zostać zmiażdżony, rozjechany, wdeptany w ziemię, a tu nic z tych rzeczy.
Pełny luz, z uśmiechem i elementami dekadenckiej dezynwoltury, a na przeciw mnie frustracja i pootwierane gęby…
…dopiero skomlenie do ówczesnego Gospodarza (Jacek Kowalczyk) abym został usunięty, a kiedy moje kolejne próby wzięcia udziału dyskusji – w obronie moim zdaniem słusznej sprawy – na blogu związane były z koniecznością zmiany nicku, i po pewnym czasie rozlegało się ze strony komentujących : „to On, mamy go, to jest Aaron”, to w pewnym momencie poczułem się trochę jak Żyd za okupacji. Tym bardziej, że ten mój Aaron w portugalskim kalendarzu raczej nie figurował.
Wspominam z pewną nostalgią tamten okres, ale z kolei jeżeli widzę jakim ściekiem obecnie stał się ten blog, to jedyny wniosek jaki mogę w związku z tą historią wyciągnąć jest ten, że Bóg nie lubi szamb i kanalizacji i pytanie: Jak te sprawy rozwiązane są w wiecznym świecie?
Jedyny plus jaki kojarzy mi się z bytnością na tym blogu, to konstatacja, że mało wiem o świecie współczesnej nauki, a w ferworze dyskusji czasami ( ale raczej rzadko) tematy z tego kręgu były przez niektórych nieco nadgryzane.
Uznałem, że ja nie będę nadgryzał, będę jadł do końca, a następnie cały posiłek dobrze przeżuwał.
Przy okazji naszło mnie coś takiego.
Wydaje mi się, że świat nauki strasznie chce wejść w buty średniowiecznej teologii i filozofii, gdzie w pewnym momencie dochodziło do obsesji uporządkowania świata według jednolitej zasady, to poszukiwanie jednego zaklęcia, które sprawi, że świat stanie się przejrzysty i czytelny.
I ja to trochę rozumiem – jest to odwieczne marzenie człowieka.
I współcześnie mamy sytuację w zasadzie analogiczną.
Nauka ma swój język, ma swoje możliwości,. Ma też swoje granice. Ale nie, my musimy wszystko poznać, opisać, nazwać.
Nauka ma swoje lodowisko na którym jest dobra, wręcz nie ma konkurencji, ale nie, nauka chce też na boisku do futbolu amerykańskiego pokazać swoją wyższość.
Nie dość, że śmiesznie to trochę wygląda, to jeszcze można wyjść nieźle poobijanym.
Jeżeli jakieś dwa fakty sobie wzajemnie przeczą, to nie ma co na siłę ich upychać do jednej szuflady i przy okazji nazywać jednego z nich „urojeniem”, ale zaakceptować ich odrębność i położyć pięknie odprasowane do dwóch oddzielnych szuflad.
Nauka, a właściwie Ci którzy postawili na naukę w światopoglądowo-kulturowym sporze, nie mogą przeboleć, że Boga nie można zważyć, zmierzyć, opisać i postawić do muzeum w Luwrze.
Kołakowski w swoim słynnym eseju „Kapłan i błazen” napisał:
„Tyle wiemy o Bogu, ile oddajemy mu miłości”.
A ten który próbuję jednak swoich autorskich pomysłów na zdiagnozowanie problemu, wbrew pozorom nie jest w owym eseju osadzony w roli kapłana, ale jest…
Tak, tak. Został przez Kołakowskiego nazwany…
Nic już nie rozumiem.
@Gammon No.82 26 STYCZNIA 2022 19:05
@sambakuku zalewał podobnym chłamem tamten blog, po czym wyleciał z niego z wrzaskiem protestu. Od tej pory nie może odzyskać równowagi i pojawia się pod różnymi nickami tu i ówdzie. Zawsze, rzecz jasna, rozpoznawalny z racji, ehem, niepowtarzalnego stylu.
Ale blogowi ateistów jak żyje nie darował… chyba również dlatego, że są właśnie ateistami 😀
Doczytałem do końca esej Kołakowskiego i z tytułowymi: Kapłanem i Błaznem i jest sprawa jednak trochę bardziej skomplikowana .
I wychodzi na to, że to raczej Kukułka, czyli ja, błaznuje, a grono naukowe przywdziało togi kapłańskie.
Kluczowe jest tej treści zdanie:
„Antagonizm miedzy filozofią utrwalającą absolut i filozofią kwestionującą absoluty uznane, wydaje się antagonizmem nieuleczalnym, jak istnienie konserwatyzmu i radykalizmu we wszystkich dziedzinach życia”
Albowiem w każdej epoce filozofia kapłanów i filozofia błaznów są dwiema najogólniejszymi formami kultury.
Jasne, ale może być jeszcze jaśniejsze, czyli uściślenie pojęcia absolut.
Na przykładach.
Absolutem może być rola religii w społeczeństwie, absolutem może też być w innym momencie wrogość wobec tej religii.
W pierwszym przypadku Kapłanem jest Strażnik religii, a błaznem ten który prawi jej impertynencje.
W drugim ( na przykład okres pozytywizmu) Kapłanem jest strażnik wszystkich prawd epoki wszechwładnego scjentyzmu ( Darwin i okolice). Błaznem ten, który wkłada kij w szprychy tej misternie skonstruowanej budowli,i w cylindrze idzie na pielgrzymkę na Jasną Górę
W epoce minionej. Kapłanami byli strażnicy myśli Marksa i Róży Luksemburg, a Błaznem ci którzy mówili robili kupę pod słynnym mauzoleum na placu Czerwonym.
W epoce francuskiego Oświecenia Kapłani byli znani, a Błaznem był ten, który zbijał tron dla króla.
W pierwszych latach III RP Kapłani to Gazeta Wyborcza i Jan Maria Rokita, a błazeńską czapkę nosił Andrzej Lepper.
W epoce informatycznej wiadomo, a Błaznem może być dziennikarz który na konferencje prasową z Gatesem przynosi maszynę do pisania marki Łucznik… i drewniane liczydła.
Błaznem może być osoba, która na blogu naukowym prawi komunały o przymiotach Boga, kiedy tamtejsi Kapłani dobrodusznie pukają się w czoło.
I teraz zacytuje Kołakowskiego:
Postaw błazna jest stałym wysiłkiem refleksji nad możliwymi racjami idei przeciwstawnych, jest po prostu przezwyciężeniem tego co jest, dlatego, że jest właśnie; rządzi nią nie chęć przekory, ale nieufność do wszelkiego świata ustabilizowanego.
I zdaniem Kołakowskiego zawsze mamy oczywiście do wyboru dwie opcje.
Poparcie dla kapłana jest…przede wszystkim bezpieczne…
A Błazna popieramy, kiedy „opowiadamy się za możliwościami wartości poza-intelektualnymi zawartymi w tej postawie, której niebezpieczeństwa i absurdalności grożące są nam znane.
Jest to opcja za wizją świata, która daje perspektywę uciążliwego uzgadniania w naszych działaniach(…): dobroci bez pobłażliwości uniwersalnej, odwagi bez fanatyzmu, inteligencji bez zniechęcenia i nadziei be z zaślepień. Wszystkie inne owoce myślenia filozoficznego są mało ważne.
https://www.rp.pl/plus-minus/art16851-jan-maciejewski-kolejna-rewolucja-bedzie-chrzescijanska
@ samba
Odpowiedz proszę na jedno pytanie :
Skąd się wziął Bóg ?
Bo jeżeli świat i nasza inteligencja nie mogła się wziąć z nieożywionej materii….
@Na marginesie
„cie jawnie” ” w tej twojej ojczyźnie”
Rola Ofiary…nie posądzałam Ciebie o to, nie udzielam korepetycji z aktorstwa!
(dajmy coś RAM, może z limerykowaniem nieco przyśpieszy)
Czytałam „Tam” wszystkie komentarze, i… Ty nie mieszkasz w Polsce,
ja tu mieszkam…
Zarzekam się, że pisząca te słowa nie ma zakusem spódnicy w górze(!)
a o jej piętę nie opiera sie duży palec bosej stopy, ani A ani R!
(myślę że @samba rozwinie mą myśl, on sie ze mną rozumie, niemal bez słów,
ja jeszcze nie piszę a On już zna treść)
Pomogę zawsze -solidarnie!
@sambo
https://www.youtube.com/watch?v=seg-2BXMPpc
„Filozofia to sztuka postrzegania i trudnego nieraz łączenia w duchu prawdy, dobra i piękna. Filozofia, to „opcja za wizją świata, która daje perspektywę uciążliwego uzgadniania w naszych działaniach wśród ludzi żywiołów najtrudniejszych do połączenia: dobroci bez pobłażliwości uniwersalnej, odwagi bez fanatyzmu, inteligencji bez zniechęcenia i nadziei bez zaślepień. Wszystkie inne owoce myślenia filozoficznego są mało ważne” (L. Kołakowski, Pochwała niekonsekwencji. Pisma rozproszone sprzed roku 1968, t. II, Wydawnictwo Puls, London 2002, s. 293.).”
Zaś szachraisz – tylko po co?!
@Gammonie
„Nic już nie rozumiem.”
Kucaj, szybko, wycof się tu ku mnie, za węgiel!?
Zmaraś dres, bo będą te markowe z tyłków ściągać!
To wszystko przez @sambę!
@Bohatyrowiczowa
For me, to Ty wkręcasz mnie w coś, z czym nie chcę być kojarzony.
Moim źródłem jest „Antologia powojennego eseju polskiego” wydana przez Ossolineum i wydana w 2003 roku,a tekst, który zamieszczony jest w owej antologii pochodzi z 1959 roku.
Skąd różnice?
Być może sam Kołakowski nieco po latach dokonywał korekt, albo…
Mam na przykład dwa różne wydania Kołakowskiego „Cywilizacji na ławie oskarżonych”
Dlaczego dwa?
Bo zdaniem wydawcy drugiego (chyba Znak-u)- ale i samego Kołakowskiego to pierwsze ( jakieś takie drugoobiegowe, albo emigracyjne z lat 80-tych) był tak zmasakrowane jeżeli chodzi o tekst oryginalny, że można nim sobie jedynie…wytapetować ściany. Jakbyś zmieniała tapetę to daj znak.
Tak więc niestety, twoje uwagi, kierowane w moją stronę zapewne w dobrej wierze, uważam, że przejaw kobiecego perfekcjonizmu.
Bo przecież nie złej woli.
„To wszystko przez @sambę!”
Nie przez sambę, tylko przez moje urojenia, które są efektem działania sił ewidentnie kulturowego pochodzenia.
I znów się narażam. Ale to wszystko jak ma się ponad 1500 książek porozrzucanych w kilku ( no dobra, w trzech) miejscach.
Ale teraz już nie. Już się nie narażam.
Z Cywilizacją na ławie oskarżonych” sprawy mają się tak.
Otóż, została ona – Cywilizacja – wydana na papierze nie pierwszej jakości przez Plus, albo Aneks w ramach, albo drugiej orbity, albo na emigracji.
A w 1999 roku znak wydał „Moje słuszne poglądy na wszystko” i we wstępie, któremu przyautorzył sam Kołakowski, znalazł się taki fragment:
„Kilka z tych tekstów ukazało się w „Cywilizacji na ławie oskarżonych”(1990); zbiór ten został wydany, niestety, przez nieudolny dom wydawniczy; jest to edycja niechlujna i pełna błędów, a sam autor nie miał dostępu do korekt; przekreślam tę niewydarzoną pozycję, a kto ją ma , niech wyrzuci.”
…albo użyje jej kartki do prac naściennych w swoim mieszkaniu.
W ten sposób wyjaśniłem Bohatyrowiczowej przeszłe, bieżące i potencjalne nieścisłości Jej przedocznych tekstów, z moimi cytatami, które zamieszczam w chwalebnej treści swoich komentarzy.
Takie to były czasy. A kiedy drukowana były te rzeczy w piwnicach, czy kanałach garażowych to później wychodzą takie kwiatki.
Hell’s Engels
26 stycznia 2022
20:43
Na Twoje pytanie „Skąd wziął się Bóg?” z wielką przyjemnością udzielę odpowiedzi; niemniej dla podniesienia jakości potencjalnej wymiany zdań, proszę o podanie swojej definicji Boga, bo być może będziemy rozmawiać o dwóch, różnie pojmowanych pojęciach.
Jaki jest ten Twój Bóg, którego pochodzeniem jesteś żywotnie zainteresowany?
Bo jeżeli chodzi o Zeusa to zachęcam do lektury „Mitologii Gravesa. Ostatecznie może być Parandowski.
Bohatyrowiczowa mam dla ciebie niezły pomysł.
Jeżeli jesteś ( bo jesteś) niezła w tych wszystkich cycatach…przepraszam…cytatach, to spróbuj podejść do jakiegoś wydawnictwa – najlepiej jakiegoś poważnego – i zaoferuj swoje zdolności szperacze.
Chyba każde szanujące się wydawnictwo posiada dział „Korekty cytatów i przytoczeń” i Ty, mając taką praktykę związaną oczywiście z funkcjonowaniem blogu szalonych naukowców ( ja mogę to potwierdzić), możesz dorobić parę groszy.
Tym bardziej, że ceny prądu i gazu wzrastają.
A propos wzrostu cen.
Przedwczoraj byłem w Chełmie.
Planowałem wstąpić do „mojej” cukierni, w której natknąłem się swego czasu na Bogdana Borusewicza, z którym kurtuazyjnie…ale też można było po zachowaniu obu panów odnieść wrażenie, że właściciel lokalu i Borusewicz biegają po politycznym boisku w tych samych koszulkach.
I podchodzę do drzwi , a na drzwiach tej treści kartka.
„Z powodu drastycznych podwyżek cen prądu i gazu lokal jest nieczynny”.
Być może… ale w lokalu o podobnym profilu obok, byliśmy jedynymi osobami, czyli ceny oczywiście też, ale po prostu zima to raczej marny okres na tego typu biznesy.
@sambo
O mój Panie, macie o pomysł, dla sługi uniżonej(chciałbyś!)
cycatej szperaczki( a ileż my mamy w kraju podobnych do mnie
ryczących prawie 50tek?).
https://stefan-szary.pl.tl/M%26%23261%3Bdro%26%23347%3B%26%23263%3B-jest-pokorna-.–Wspomnienie-prof-.–Leszka-Ko%26%23322%3Bakowskiego.htm
Narzędzia pracy (nie biblioteczka domowa):
Myszka nie mylić z broszką, klawiatura zcalona z ekranem,
kontakt z bliżej nieznanym wyglądem zapachem smakiem
z wujciem Googl.
Prąd i gaz.
Prąd spoko, na razie mamy umowę na stałą jego cenę do konca
2023 roku.
Gaz, no tu gorzej, mamy ogrzewanie gazowe.
Dotąd w sezonie grzewczym kosztowało do dwustu złotych,
teraz faktura listopadowa jest o blisko 400 zł wyższa.
Kwota ogrzewania Wspólnoty to ponad 20 tysięcy do podziału.
Skończy sie na tym, że na nic nie odłożymy, bo i z czego!
Żadnych wypadów, koncertów, noclegów przy nich, wakacje
pod znakiem zapytania tak w ogóle!
A tak poza wnuczka rocznikowa dobiega lat 3, wracam tam,
gdzie mój powrót wstrzymał Covid, i skuli tego, powierzono
mi dziecię na półtorej roku pod opiekę.
Wykonałam kawał dobrej roboty, potomek, lepsiejszy od dzieci
własnych, więcej cierpliwości, mądrości, i bezwarunkowej miłości!
Hell’s Engels
26 STYCZNIA 2022
20:43
„Skąd się wziął Bóg ?”
Z powodów że kukułeczka nie odpowiedział na pytanie, ja postaram się odpowiedzieć.
Przede wszystkim nie skąd się wziął Bóg, a kto stworzył Boga?
Boga stworzyło słowo i stąd ma się tak dobrze i żyje wciąż w ludzkiej rzeczywistości, jako urojenie.
Wystarczy dobrze odczytać to, co w niebieskiej książeczce napisał tak zwany Jan:
“Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo“
Masz zatem właściwą odpowiedz – Bogiem było i jest słowo i nic więcej.
Ludzie to przedziwne istoty, kochają wielbić słowo zapominając o wielbieniu naszej przepięknej naturze i dla tegoż uwielbianego słowa (Bóg) są nawet w stanie rozwalić ten nasz istniejący świat, żeby połączyć się tylko ze słowem Bóg, który stał się jedynie wytworem urojeń, dzięki słowu.
Pan Marcin Nowak świetnie postawił kropkę nad „i” – „O Urojeniach o poranku”.
Te urojenia o poranku to też dzięki słowu!
@sambo
Napisałeś, że masz 1500 sztuk książek!
Masz może jakiś sennik wśród nich?
Miałam dziś sen.
Po którym po 5, sie wybudziłam i już nie dałam rady zasnąć,
drugom razom.
Byłam w budynku, gdy runęła w nim podłoga.
Do mnie zawalisko nie dotarło.
W zawalisku, cos sie poruszało.
Wypatrzyłam, niemowlę, przesuwało sie w dól zapadliny.
Zrzuciłam kurtkę, i ruszyłam za nim.
Wspinając sie z malcem spowrotem, będąc już na poziomie
z którego zeszłam, chwyciłam sie podłogi.
Wbiłam paznokcie, a ona nie była przyklejona, to był
gumolit, sztywny…
Szukałam oparcia pod, to nie był beton, tylko drewno…
Gdy oddałam dziadkom dziecko, odkryłam że nie są
Europejczykami.
Zaoferowałam pomoc, w uprzątnięciu gruzowiska,
a do chwili w której sie obudziłam, myłam tam podłogi,
na klęcząco…
Cofnęłam sie w czasie sporo, tam nie było w budynku
wody, kanalizacji…
Co próbuje mi powiedzieć podświadomość?!
Za dużo książek?!
@Hell’s Engels
Niestety moja prośba o uściślenie Twojego wyobrażenia Boga jest cały czas aktualna.
A gdybyś był w związku z tym problem (problemem pochodzenia Boga) w strasznym niedoczasie, to spróbuj posiłkować się interpretacją @lukipukiego.
I Jego wnioskami.
On jest w sprawach religii – jak widzę – zorientowany.
Może On nawet ministrant?
@Bohatyrowiczowa
Dwa pytania. A nawet trzy.
Po pierwsze na którym boku spałaś?
Drugie dotyczy kwestii która Cię nurtuje i czy zagadką jest dla Ciebie to, że miałaś sen i chcesz wiedzieć dlaczego ci się coś śniło, czy może chcesz rozwikłać, znaleźć racjonalne wytłumaczenie dla jego treści. Dla treści snu?
I trzecie. Pytając o podświadomość nieśmiało się pytasz, czy mam coś z Freuda? Mam (Wstęp do psychoanalizy), ale na wsi. Ale jakbyś chciała pożyczyć to pisz.
A już zupełnie serio.
Rozumiem, że coś się zawaliło i znalazłaś się gdzieś na dnie, albo w tych okolicach.
A czy śniła Ci się drabina?
samba kukuleczka
27 STYCZNIA 2022
„Na Twoje pytanie „Skąd wziął się Bóg?” z wielką przyjemnością udzielę odpowiedzi; niemniej dla podniesienia jakości potencjalnej wymiany zdań, proszę o podanie swojej definicji Boga, bo być może będziemy rozmawiać o dwóch, różnie pojmowanych pojęciach.
Jaki jest ten Twój Bóg, którego pochodzeniem jesteś żywotnie zainteresowany?
Bo jeżeli chodzi o Zeusa…”
Nie mogę! Wierzący chrześcijanin oczekuje definicji JEDYNEGO Boga?
Samo „Bóg” nie wystarczy?
Zadając pytanie „Jaki jest ten Twój Bóg”, pomyliłeś zaimek „jaki” z zaimkiem „który”, na co wskazuje następujące po tym przywołanie Zeusa. Ale…jak można zadać pytanie, KTÓRY Bóg, skoro jest tylko jeden – żeby się zwyczajowo popisać erudycją? Hell’s Engels użył wyrazu „Bóg” pisanego dużą literą, co znaczy, że chodziło o Boga w religiach monoteistycznych, a nie o żadnego Zeusa.
No i najistotniejsze w Twoich gawędziarskich popisach: Z WIELKĄ PRZYJEMNOŚCIĄ udzielisz odpowiedzi na pytanie, skąd się wziął Bóg.
Sam Bóg nic o tym nie mówi, więc pewnie nie wie – Ty wiesz więcej! Jezu, czapki z głów, sambę w brzuch, samba fik, a Bóg znik. No i Bóg z nim.
@sambo
„Po pierwsze na którym boku spałaś?”
Na lewym.
„Drugie dotyczy kwestii która Cię nurtuje i czy zagadką jest dla Ciebie to, że miałaś sen i chcesz wiedzieć dlaczego ci się coś śniło, czy może chcesz rozwikłać, znaleźć racjonalne wytłumaczenie dla jego treści.”
Dla treści oczywiście. Ale chciałabym przestać śnić, ja wtedy wcale nie odpoczywam!
Wiecznie mi sie śni niemowlę.
A to zmyła do kwadratu, za stara jestem na takie hece!
” Pytając o podświadomość nieśmiało się pytasz, czy mam coś z Freuda? Mam (Wstęp do psychoanalizy), ale na wsi. Ale jakbyś chciała pożyczyć to pisz.”
Mogę tez go wypożyczyć gdzieś blizej, przecież, …ale muszę
dozować sobie książki bo iskrzę pod kopułą!
Drabina mi sie nie śniła, wspinałam się, i jeszcze ręką trafiłam,
w jakieś blee, Ja taka bakteryjka, ależ się wymarasiłam!
Ale jakby cos Ci jednak przyszło do głowy to wal jak po sól,
lepiej nie w dym!
Część z Was może nadal się zastanawiać: no dobra, ale gdzie w tym jest biznes? Czemu mnie jako inwestora ma interesować to całe Metaverse?
Ok, dajemy przykład. W wirtualnym świecie, wirtualny Lenny Kravitz ogłasza, że zorganizuje koncert. Fizycznie możecie być na drugim końcu świata. Kupujecie jednak bilet, a o umówionej godzinie zakładacie specjalny sprzęt, który przenosi Was do alternatywnej rzeczywistości. Kravitz jest na scenie, a obok Was są tysiące ludzi, którzy „przybyli” na wydarzenie w takim sam sposób jak Wy. Im lepszy sprzęt macie, tym lepsze Wasze wrażenia.
Oczywiście pojawiliście się na koncercie jako wirtualni Wy. Ale czy Wasza wirtualna postać (avatar) poszła tam ubrana w zwyczajny sposób? Nie, raczej zadbaliście o to, aby dla swojego avatara nabyć specjalną koszulkę z wirtualnego sklepu Kravitza. A może poszliście o krok dalej i kupiliście ją realnie, z dostawą do domu (oczywiście koszt jest dużo wyższy).
A jak to wygląda z perspektywy piosenkarza? Jeszcze lepiej. Żadnych podróży do jakiejś Warszawy czy Moskwy. Nieograniczona liczba osób na wydarzeniu (o ile tylko mają odpowiedni sprzęt w domach). Gigantyczna liczba sprzedanych gadżetów, zarówno wirtualnych, jak i realnych. No i od czasu do czasu jakiś prawdziwy koncert w realnym świecie, dla tych, którzy są w stanie wydać na bilet 10 razy więcej.
https://independenttrader.pl/trendy-cz-3-czyli-jak-lata-20-te-zmienia-nasze-zycie.html#comments
================
OBŁĘD??????
Może i marnie, ale od kilku lat z rożną intensywnością i z różnym skutkiem ( skutek nie zawsze ode mnie zależnym) próbuję ukazać moja perspektywę spojrzenia na Boga, na problematykę teistyczną i na racjonalność wyboru tych, których wybór jakoś współbrzmi z moim wyborem.
Wiem, że na problematykę związaną ze sferą duchowości religijnej można spoglądać pod różnym kątem ( jest perspektywa filozofa, matematyka, osoby duchownej, absolwenta szkoły przyzakładowej, dyrygenta chóru prawosławnego itd.), ale jedno co łączy to spojrzenie to wiara w Boga, którego w żaden racjonalny sposób świat nauki nie może zdyskredytować, i jeżeli robią to niektórzy jego przedstawiciele, to coraz bardziej narażają się na śmieszność i kpiny.
Po prostu kpiny.
Zresztą próby poszukiwania przez świat fizyki tzw. „teorii wszystkiego”, która w zasadzie byłaby zamknięciem całej fizyki, jest niczym innym, tylko prawdą o Bogu jako kresie wszelkich wyjaśnień opisywanym w języku sprzed kilku tysięcy lat.
Ja oczywiście tego nie wymyśliłem, ale jest parę osób , kilka książek, trochę dziedzin wiedzy (matematyka, neuronauki, historia religii), świat literatury, sztuki, a to wszystko co piszą, mówią, czy zawierają w swoich koncepcjach, i niezbyt wyszukane procedury konceptualne i indukcyjne piszącego te słowa, dają podstawę do patrzenia z góry, na tych…którzy patrzą z dołu…
…na cały problem religii, sfery sacrum, Absolutu, Boga, Jahwe…
…do patrzenia z góry i niezłego samopoczucia.
@ sambakuku
Proszę, jeżeli ty, jako ponoć chrześcijanin, wyznawca Jedynego Boga potrzebujesz definicji :
Bóg, Jahwe, al’Lah, Najwyższy Brahman czy tam jak jeszcze jest nazywany. Bóg, stwórca świata. ten o którym pisze Tora czyli pierwsze księgi Starego Testamentu. Wystarczy ?
P.S. Uznajesz boskość Zeusa ? I prawdziwość mitów helleńskich? Jak to się ma do chrześcijaństwa ?
Ostatnie słowa wypowiedziane przez Archimedesa – Nie niszcz moich okręgów – proszą się, aby je przypomnieć w nadziei ze trolle nie zniszczą do końca tego blogu.
Przykre to. ☹
Ostatnie podrygi R.S. w roli zdychającej ostrygi:
Are we living in a baby universe that looks like a black hole to outsiders?
https://bigthink.com/wp-content/uploads/2021/01/origin-94.jpg?lb=1536,864
Kolejny bardzo ciekawy artykuł Ethana Siegel.
https://bigthink.com/hard-science/baby-universes-black-holes-dark-matter/
@R.S.
Ale ja cały czas o „urojeniach”.
A może Ty coś od siebie, w tej kwestii?
Nie chcę posługiwać się łatwymi analogiami, czytając pytania moich adwersarzy, ale Lennox ( wszystkim bardzo polecam tę książkę, naprawdę nie pogryzie) w podrozdziale „Czy jest coś wiecznego?” zamieścił uroczy fragment:
„Podczas moich licznych odwiedzin krajów postkomunistycznych niezmiennie intrygowało mnie, gdy komunistyczni akademicy w dawnym stylu zadawali mi to samo pytanie:” A kto stworzył Boga?” Zawsze fascynujące było obserwowane ich dylematu, gdy wykazywałem im, że przecież oni wierzą w wieczność materii. Często udawało się nam w końcu sprecyzować dzielącą nas kwestię. Ich zdaniem wieczna i bezrozumna materia była całkowicie do zaakceptowania, natomiast wieczny i osobowy Bóg w żadnym przypadku.”
Dobre, ale myślę, że wiem skąd się brały poglądy owych komunistycznych akademików.
Przypominam, że akademicy to kadra naukowa silnie sprofilowanych światopoglądowo uczelni okresu PRL-u.
Skoro materia była wieczna i bezrozumna to byli fanami mitologii greckiej, bo tam napisane zostało:
„Na początku był Chaos…”
Jeszcze raz powtarzam: nie szukam łatwych analogii.
samba kukuleczka
27 STYCZNIA 2022
13:04
„…A gdybyś był w związku z tym problem (problemem pochodzenia Boga) w strasznym niedoczasie, to spróbuj posiłkować się interpretacją @lukipukiego.
I Jego wnioskami.
On jest w sprawach religii – jak widzę – zorientowany.”
Owszem, w sprawach religii lukipuki jest dość dobrze zorientowany i może to stwierdzić w jednym zdaniu tak:
Religia zabija świadomość (rozwijającą) ludzką, która jest na dobrej drodze zrozumienia działania Wszechświata, bez żadnego kreatora, a jedynie przy pomocy wyzwalających energii pochodzących ze Związku przyczynowo-skutkowego (reakcji).
Jeszcze należy dodać dlaczego @samba kukuleczka taka skuteczna na blogu naukowców – odpowiedż wyżej. Ma za zadanie zbijanie człowieka w człowieku – tłumacząc to na bardziej zrozumiały język można powiedzieć tak – zbija świadomość człowieka, która jeszcze nie jest na tyle mocna żeby obnażyć @sambę kukuleczkę, który wciąż zabija człowieka w człowieku.
Aktywność @samby kukuleczki na blogu (szalonych) naukowców wciąż odstręcza przyciąganie (tu) ludzi nauki i dobrze byłoby żeby Autorzy tegoż bloga to rozważyli.
Dlaczego tu tak mało ludzi nauki?
@lukipuki
Twoje przemyślenia: „Religia zabija świadomość (rozwijającą) ludzką, która jest na dobrej drodze zrozumienia działania Wszechświata…”
Dlaczego na mnie znowu padło?
Pierwsze z brzegu religijne odruchy zabijające świadomość:
Jedne z najważniejszych teorii dla poznania i zrozumienia człowieka i miejsca w którym się znajduje
Georges Lemaitre -. Wysunął hipotezę Wielkiego Wybuchu[a] i na jej podstawie przewidział istnienie promieniowania reliktowego
Gregor Mendel -. udowodnił, że dziedziczenie cech grochu oparte jest na zestawie praw (które później zostały nazwane od jego nazwiska prawami Mendla). Znaczenie obserwacji Mendla nie zostało docenione aż do przełomu XX wieku, kiedy ponowne „odkrycie” prawideł przez niego obserwowanych zapoczątkowało powstanie nowej dziedziny nauki – genetyki.
Przecież gdyby nie Oni to wokół gusła i zabobon.
I proszę,sprawdź kim byli.
A jak sprawdzisz to poinformuj wszystkich…
…a później się ładnie ukłoń i wracaj do swoich.
samba kukuleczka
27 STYCZNIA 2022
16:21
Z Tobą dyskusja jest bezcelowa i nic nie wniesie nowego.
Podejrzewam że jesteś kaznodzieją chrześcijańskim, który ma za zadanie wprowadzać chaos i destrukcję w myśleniu innych. Jesteś jak dla mnie typowym bezmyślnym człowiekiem, szkodzącym człowiekowi. Niestety, taki jest ten kraj nad Wisłą (większość Polaków) – nic nie potrafi zrobić sam i stąd wciąż oddaje się pod opiekę cudów maryjnych i mamy, co mamy – chaos i destrukcję Państwa polskiego.
Jesteście mistrzami niszczenia, człowieka.
lukipuki
„Wystarczy dobrze odczytać to, co w niebieskiej książeczce napisał tak zwany Jan”.
Niestety, ale nie wystarczy odczytać. Jest coś ważniejszego od dobrego odczytania: zrozumienie. Już dwa tysiące lat temu, jeden z pisarzy zanotował ku przestrodze wszystkich czytających. Także tych dobrze czytających: „Są w nich j[Listach apostolskich] jednak pewne sprawy trudne do zrozumienia, które — podobnie jak resztę Pism — ludzie niemający wiedzy i niestali przekręcają ku własnej zgubie”.
Wrócę tu, jak kukułeczka odfrunie. To nie jego miejsce. Jego miejsce jest w kościele i wcale nie jestem zdziwiony, że tu tak się zadomowił – na blogu (szalonych) naukowców. Tak, niestety, działają chrześcijanie – rozmydlić, wprowadzić chaos i destrukcję, żeby tylko wyszło, że „prawda” po ich stronie. Tak działają od wieków, tak działa religia. Szkoda że nie ma tu @dezertera. Stereo w natrętności byłoby ciekawsze i przynajmniej bardziej kabaretowo.
No proszę, pojawił się @dezerter – będzie bardziej kabaretowo.
Znikam, to nie miejsce dla mnie!
@dezeter
Ale swoją drogą Lennoxa i jego „Czy nauka pogrzebała Boga?” powinieneś przeczytać.
Dawałem trochę Twoim – zachwyceni.
Bo do prawosławnych możesz wychodzić z tekstem Biblii, ale po drugiej stronie oprócz mahometan, katolików jest też sporo luda i jak Ci zaczną machać Darwinem, Dawkinsem i czy innym Mao-tse-tungiem, to musisz wiedzieć co im odpowiedzieć…
…tak jak ja to czynię.
A do tego na początek Lennox jest w sam raz.
https://pl.wikipedia.org/wiki/John_Lennox
Czyli, matematyk, „kręcił” się po uczelniach na Wyspach, apologeta chrześcijański, tym samym przechyłu katolickiego nikt nie dostrzegł.
Momentami nie jest łatwy w odbiorze ( szczególnie środek), ale sam wiesz, że religia w naszych czasach jest wyłącznie dla elit.
Tak się ta biedna kukuła rozpaczliwie wiesza u szyi kolejnych „chrześcijańskich” naukowców, że współczucie bierze. Ale dlaczego robi to na tym blogu?
Czy Marcin Nowak preferuje tu misjonarzy, neofitów, żarliwych entuzjastów hermeneutyki i, pardon le mot, innych szurniętych paranoików?
Wyczytałem…własnoręcznie…o doświadczeniu religijnym, które niektórzy nazywają urojeniem.
…i to jest też chyba trochę o mnie.
Zapytam się kiedyś Bohatyrowiczowej.
„Załóżmy, dla celów argumentu, że istnieje pewien aspekt świata, który całkowicie wymyka się zwykłym ludziom w ich codziennym życiu. Wydaje się całkiem prawdopodobne, że jakiś stopień psychicznej i fizycznej odmienności byłby koniecznym warunkiem uwolnienia się od zwykłej percepcji zmysłowej na tyle, aby wejść w kontakt poznawczy z tym aspektem rzeczywistości. Jeśli osoby przypisujące sobie ten szczególny rodzaj poznania mówią prawdę, to fakt, że na ogół wykazują one pewne psychiczne i fizyczne odmienności, nie byłby niczym zaskakującym. Być może trzeba być trochę „postrzelonym”(cracked), aby zajrzeć do ponadzmysłowego świata.”
Dlaczego pisze, że trochę o mnie?
Bo „psychiczne” może i tak, ale fizyczne…
Było kilku takich, którzy chcieli sprawdzić moją fizyczną odmienność, ale już nie sprawdzają.
A teraz tego co może „postrzelony”. Chociaż do czegoś takiego to chyba trzeba dwóch.
Tego który skomponował i tego który gra:
https://www.youtube.com/watch?v=NAxjbFm3NMI
Zapytasz o co?
Czy mam urojenia?
Akurat czytam na laptopie o wizjach stąd moja obecność.
Religijną psychozę można bardzo łatwo zaszczepić.
Za pomocą prymitywnych kar i nagród,
W ten sposób dokonywano konwersji milionowych narodów na nową religie, bądź jej odłam.
Czy to wystarczy, by negować istnienie boga/ bogów?
Dla mnie jest to wystarczający argument.
Konformisci opowiedzą się za dowolną religią/ ideologią, przysparzającą im korzyści.
Ba!!!
Wymyślą na poczekaniu taką….
Jednocześnie,religia pełni funkcje społeczne bez których miliardy nie mogą się obejść.
PSYCHOTERAPIA i nadanie sensu zyciu na tej planecie, dzięki zespołowi rytuałów i praw je regulujących.
W obronie religii miliony są w stanie poświęcić życie.
Paradox……
Markocie… są odkrywcy, wynalazcy, kreatorzy, twórcy, poszukiwacze, inspiratorz, , ale we współczesnym świecie jest też miejsce dla propagatorów, popularyzatorów, orędowników dokonań tych wymienionych na wstępie, którzy to niosą w lud ten symboliczny kaganek z nauką, tym bardziej, że dokonania współczesnej nauki nie są wybitnie transparentne dla przeciętnego zjadacza chleba..
A że sytuują się w jakiś sposób te dokonania – zdaniem Lennoxa – w kontekście prawd religii, czy wo ogóle odwiecznych pytań człowieka, to Ty markocie, jako herold wolności i tolerancji nie możesz irlandzkiemu uczonemu tego zabronić.
Chyba, że chcesz aby ludzkość – jak w czasach średniowiecza – żyła w świecie przesądów i poznawczych uprzedzeń.
Bohatyrowiczowa
Pytam, czy można mnie uważać za „postrzelonego”?
…o którym to przypadku była mowa w komentarzu, który ostatnio wnikliwie analizowałaś.
@ sambakuku
W szczególnych warunkach każdy człowiek może doswiadczyć jakichś stanów „ponadzmysłowych” : np przy słuchaniu muzyki , podczas uczestnictwa w rytuałach szamańskich, przy oglądaniu obrazów, podczas lektury itd. Stany takie można wytworzyć też sztucznie, za pomocą hipnozy i substancji chemicznych (Timothy Leary się kłania) Nie trzeba do tego tworzyć uzasadnienia religijnego.
Jak jesteśmy przy uczonych to Wiliam Ockham (ten od brzytwy) był mnichem.
Oddalam się.
Muszę zasmucić swoich sympatyków ( i sympatyczki), ale prawdopodobnie niedługo będę nosicielem (żona już jest), ale mam nadzieję, że po trzech szczepionkach będę niebawem z powrotem.
Zresztą kukułki zawsze na cztery…nie, nie, to było jakoś inaczej… a nawet jakby…
Czy jesteś Błaznem(?) to tak jak najbardziej!
Dużo zdrowia dla Żony, Was obojga!
(odebrałam czyjś telefon w trakcie, a realni są w moim życiu
priorytetem, nieobecność)
Hell’s Engels
27 STYCZNIA 2022
18:29
„W szczególnych warunkach każdy człowiek może doswiadczyć jakichś stanów „ponadzmysłowych”.
Nie wyobrażam sobie przeżywania czegoś, co nie byłyby wcześniejszym doświadczeniem zmysłów. Najdziksze fantazje człowieka i opowiadane przeżycia mistyków czy widzeń/przywidzeń zwykłych ludzi składają się z poznanych wcześniej elementów. Rozum wyewoluował
wyłącznie dla orientacji w świecie doświadczanym zmysłowo. Jakież może być doświadczanie czegoś pozazmysłowego, skoro jedynym naszym narzędziem poznawania i obcowania ze światem zewnętrznym (istniejącym poza naszym własnym ego) są zmysły?
Ci, którzy wymyślili Boga Jahwe, ulepili go wyłącznie z tego, z czego sami się składali. Bóg słyszy, mówi, ma dobry węch, chwali, kiedy mu się coś lub ktoś podoba, jest miotany emocjami, które mają początek w zmysłach. I zabija wrogów jak najbardziej fizycznie, a nie pozazmysłowo.
Żeby człowiek mógł doświadczać jakichś stanów pozazmysłowych, musiałby być zrobiony od nowa jako pozazmysłowy i wyposażony w pozazmysłowe narzędzia. Tylko kto by go takim zrobił, skoro natura/Bóg/bogowie zrobili go jednogłośnie, jak w Komitecie Centralnym, w wielkiej zgodzie takim, jakim zrobili.
@Bohatyrowiczowa
Dzięki za duchowe ( dobre i to) wsparcie.
Nie poddajemy się i nie poddamy się aż do końca.
A to określenie którego weryfikacji się domagałem to „postrzelony”.
Całe zdanie brzmi tak:
” Być może trzeba być trochę „postrzelonym”(cracked), aby zajrzeć do ponadzmysłowego świata.”
Zdanie, którego autor (filozof)sytuował się wobec świata religii raczej neutralnie.
I jeszcze krótko w sprawie urojenia, urojeń, które często – ponoć – mogą prowadzić do intensywnych praktyk religijnych., czy w ogóle praktyk religijnych.
Oczywiście intensywność intensywności nie równa, ale jedna rzecz wymaga doprecyzowania.
Otóż, czy kiedy, doświadczenie religijne nie jest odbierane w kategoriach racjonalnych ( też uważam jednak, że zdarzają się przypadki budzące wątpliwość) jako więź duchowa za pośrednictwem umysłu(świadomości) z Bogiem, to czy mogę odmówić racjonalności sytuacji kiedy percepcja zmysłowa stanowi podstawę o istnieniu zewnętrznego świata?
Jeżeli doświadczenie religijne nie stanowi dowodu na istnienie Boga, to może i zmysły nie dają gwarancji, że istnieje świat?
@sambo
Kojarzysz Hankę Bielicką, Łomżankę?
A jej „śmonda” ?
@jaRam ścignięty, echem po blogach!
A u siebie, ślepyś!?
Że istnieje Świat?
Ja nie mam gwarancji że Ty istniejesz!
Masz może na urobku :
„Klemens Stępień, Słownik tajemnych gwar przestępczych, 1993”
Trza się na nową bitwę przygotować, szalik na buzię, termometr
pod pachę, pulsometr co godzinę na palec wskazujący,herbaty
w dzbanek!
Ty mnie tu nie zostawiaj tak samej!
@ ochotnik:
„Nie wyobrażam sobie przeżywania czegoś, co nie byłyby wcześniejszym doświadczeniem zmysłów. ”
Dlatego ująłem słowo ponadzmysłowy w cudzysłów. Umysł może natomiast łączyć znane wcześniej uczucia i doznania w całkiem nieprawdopodobne i niezwykłe konfiguracje. Mózg może też w specyficznych sytuacjach „odłączyć” mechanizm filtrowania bodźców i nasz umysł będzie dosłownie bombardowany zewnętrznymi i wewnętrznymi wrażeniami, których w normalnej sytuacji nie odczuwa, co może dać wrażenie „rozszerzenia świadomości” , „boskości” „jedności z wszechświatem” itd A może też dać inny efekt- gwałtownej paniki- „strącenia w czeluść piekieł” albo „zablokowania”
Nie mam tego, ale kiedyś, kiedyś, trochę w tym ( w gwarach przestępczych) siedziałem…
…spokojnie, spokojnie.
W czasie studiów ( za dużo powiedziane) pisałem coś dla grupy na ten temat.
Ale chyba się już zdezaktualizowało, bo język w tym środowisku, jeżeli chodzi o pojęcia i zwroty jest szalenie dynamiczny.
A problem Twojego samopoczucia, to na odległość ciężko , ale duchem jestem z Tobą.
Jak będę w cerkwi, w intencji Twojego zdrowia zapalę świeczkę. Największą.
A poza tym wiem, że kojąco, gojąco działam na słuch.
Kiedyś usłyszałem opinię, że byłbym dobry jako pracownik telefonu zaufania.
Na początek mógłbym pracować nawet jako wolontariusz.
„… gojąco działam na słuch.”
A nie kojąco?
Ja jestem takim telefonem.
Choć gówno widziałam czy wiem!
„Kiedyś bez reform do łóżka a teraz do stołu”…Bielicka(oglądam)
Nie zapalaj za mnie świeczki, a za Agnieszkę z Częstochowy!
Odpuszczam bitwę – za siebie – żadna frajda!
Proponuje by przemianować nazwę blogu na ornitologiczny.
Oto statystka:
Total 12729 slow w komentarzach
W tym 5784 napisane przez kukule
38 razy wystapilo slowo bog
64 religia
11 nauka
Ilość komentarzy z grubsza i przez kogo
53 samba kululeczka
19 Bohatyrowiczowa
15 M Nowak
14 wd-59
11 markot
10 R.S.
7 na marginesie
3 Gammon
3 wiercigo
2 PAK4
@R.S.
28 stycznia 2022
2:21
„Proponuje by przemianować nazwę blogu na ornitologiczny.”
Z powodu jednej małej kukułeczki? Może bardziej odpowiednie byłoby po prostu opuszczenie w nazwie „naukowców”?
20 wpis
„Z powodu jednej małej kukułeczki? Może bardziej odpowiednie byłoby po prostu opuszczenie w nazwie „naukowców”?”
…opuszczenie…
Z jakiego powodu para wykładowców (dwóch mężczyzn, przyjaciół
to też para – chyba) ma przemianować swoje własne miejsce odpoczynku,
kontaktu z ludźmi zewnątrz(!) zewsząd!
Ktos gdzieś odebrał, nabył niezbędną dyskietkę, przepustkę,
by ją odbijać, i czekać na diodę w kolorze zielonym!
Z opuszczeniem… przychodzi mi do głowy coś jeszcze, a to z powodu
przegnicia, wszędobylskiego, we krwi, moczu, mózgu – smogu(!)
Wszyscy zabierający głos pod tematami Gospodarzy, mają na sobie spodnie(!)
tak z szacunku, respektu(!)itp. (po resztę synonimów do @wikipedii
tego bloga, wiecznie zrzynającego, plagiatora, zakapturzonego nienawistnika)!!!
@R.S.
Deya vu!
Proszę Pana o uzupełnienie, statystyk, o ilość wśród wpisów @samby,
o odpisy do tych zagajonych z jego nickiem, lub jego cytatami?!
Tematy Gospodarzy to jedno!
Zycie blogowe pod nim, rozkwita, żyje po swojemu!
Jedno – usiadłbym, zamówił coś, aleeee
wypieprzcie @sambę(!), i mamy niemal od razu dwa mopy w rękach!
@Samba to poczucie humoru, zawadiactwo, ale i nigdzie nie podpisana
krwią bezkompromisowa przyjaźń!!!
Gdzie @samba tam i ta gówno wiedząca Ja!
Udanego urlopu, rozmów kipiących naukowym kwiatem, róbta co chceta!
Wszyscy zabierający głos pod tematami Gospodarzy, mają na sobie spodnie
Hmm…
Może wszyscy (bez względu na płeć) spodziewający się listonosza albo inkasenta, albo siedzący w biurze, bo już home office… 🙄
A reszta? Nie dałbym sobie nawet paznokcia uciąć za prawdziwość tej tezy.
Gdzie @samba tam i ta gówno wiedząca Ja!
Alter ego?
Sambę „wypieprzono” z kilku blogów, gdzie „bezkompromisowa przyjaźń, zawadiactwo i poczucie humoru” zapewne definiowane są inaczej albo pasują Gospodarzom do konceptu jak pięść do oka 🙄
Jeśli tutaj te przymioty w jego wydaniu są tolerowane a może nawet preferowane, to
może zamiast „szalonych” trzeba wstawić „chrześcijańskich” albo jeszcze lepiej – miłosiernych? 😎
„Alter ego?”(21)
Ja, wcale a wcale bym sie nie obraziła, gdyby okazało się,
Ze @sambie w tym jego wyrzeźbionym ciele, brakowało
żebra(!) z którego wystrugano mnie!
Ale wyszło za licho, za cienko, za lotnie, i dopiero na wąglu
i włosem się oń zaczepiwszy, zatrzymałam się, miast w tej jego
krainie mlekiem i miodem płynącej!
Nie nakręcaj bajkopisarki(!) parą brewek!
Wypierz z tu i tam(!)….Samba jest człowiekiem młodym,
jeszcze tu i tam, kołtunią mu sie pamiątki po pierwszym
opierzeniu, meszkowaty taki,… znak B – 20!, bo zabłądzę!
Kiedyś przy wpisie o elektrowniach, @R.S. sam go przywoływał,
do obecności i opinii!
Można było komentatorów BSZN wziąć za nierozerwalny pakiet,
różnorodności!
A teraz z Covidem, zakorzenieni w czterech ścianach, zimą,
niedogrzani, wściekli, jakbyśmy o tym zapomnieli, jak bywało
nam tu i dobrze!
Usuniecie z nazwy (a nie – z bloga) naukowców i przemianowanie na „blog szalonych ” nie wyklucza przecież naukowców ani kukułeczek. Wręcz przeciwnie — moga sobie być, pod warunkiem, że zaszaleją od czasu do czasu.
Nadto ta rozszerzająca definicja uczestnika bloga może przysporzyć całkiem sporo nowego narybku. Szalonych wszak w dzisiejszym świecie bez liku.
Mimo nieobecności widzę, że licznik bije. Nie sprawdzałem, ale mam nadzieję, że w czasie mojej absencji nikt go nie przekręcał.
Nie żebym kogoś personalnie podejrzewał, ale muszę jednak przyznać, że domysły pewne snuję.
Niestety, spojrzałem na treść komentarzy i zero merytorycznych, co najmniej zagajeń. Bo o pełnych, wyrazistych komentarzach nie wspomnę.
Jedyne co się powtarza, to wycieczki w stronę jednego z komentujących.
Oczywiście Bohatyrowiczowej dziękuję za wstawiennictwo w obronie moich praw do swobodnej i nieskrępowanej publicznej wypowiedzi.
A ja, żeby nikogo nie zawieść, wprowadzę nieco tonacji błazenady, na usprawiedliwienie dodam, że czapkę Błazna pomagał mi zakładać nie byle kto, bo sam…
No dobrze, muszę się przyznać, że zacząłem od d… strony, czyli od końca, czyli od 9 ( numeracja rzeczywiście arabska) rozdziału.
Why? ( to moje ulubione angielskie słowo)
Dlatego, że rozdział jest chyba najbardziej umerytoryczniony względem wątku który zainstalował na blogu Marcin Nowak.
Przynajmniej czytając jego ( rozdziału) tytuł, odniosłem takie wrażenie.
A jest on (tytuł)w brzmieniu” Gdzie kryje się fizyka umysłu?”
Zapomniałem o rzeczy najważniejszej, czyli podania nazwiska autora. I tutaj jak zwykle nie zawodzę, czyli poniżej noblisty- przeszłego, aktualnego i potencjalnego – nie schodzę.
I prawdopodobnie już @markot przyjmuje zakłady, śledzi notowania, a kim jest ten laureat słynnej nagrody?
Od razu uprzedzam, ten kto zgadł nieźle się obłowił, ale od razu dodam, że autorem nie jest …Władysława Reymont. Blisko, blisko, a jakby jeszcze kilka miedz do niego, czyli…
autorem jest Roger Penrose.
No dobra, nawijałem , nawijałem, ale już zwijam.
Zacytuję ciekawy fragment, który zwiera jedno ciekawą konstatację. Trochę długi, ale mam nadzieję, że nie wszyscy gustują w krótkich…
Oto ten fragment
„Chciałbym mianowicie zapytać: jaką przewagę z punktu widzenia doboru naturalnego daje świadomość tym, którzy nią dysponują?
Takie sformułowanie pytania zawiera w sobie sporo niejawnych założeń. Przede wszystkim zakładam,że świadomość jest istotnie „rzeczą”, którą można opisać w sposób naukowy. Następnie zakładam, że ta „rzecz” rzeczywiście „coś robi” i – co więcej – że jej aktywność pomaga stworzeniu, które ją posiada. Podobne stworzenie, różniące się tylko brakiem świadomości w takich samych warunkach zachowywałoby się mniej skutecznie. Można jednak uważać, że świadomość tylko pasywnie współtowarzysz dostatecznie opracowanemu systemowi kontroli i sama nic nie robi.
Z drugiej strony (dopisek. mój: i to mi się podoba) JEST MOŻLIWE, że świadomość służy jakiemuś boskiemu celowi i że jej teleologiczny sens jest nam nieznany, a wszelkie rozważania na jej temat w kategoriach doboru naturalnego całkowicie pomijają ten cel. (dopisek. mój: ten fragment z kolei przyjmuję z pokorą). Sam jednak wolę bardziej naukowe sformułowanie tego rodzaju argumentu, a mianowicie zasadę antropiczną. Głosi ona, iż budowa wszechświata, w którym żyjemy, jest silnie ograniczona przez wymóg, aby istniały w nim podobne do nas istoty świadome, które mogą nas obserwować”
„
Istota świadoma, która może nas obserwować…istota świadoma, która może nas obserwować?
No znam!Oczywiście, że znam!!!
Co prawda nie znam adresu, a i numer telefonu jest mi obcy, ale…
…dla pewności zapytam się @dezertera, może on ma lepsze namiary.
Swoją drogą uwagi o odchyleniach względem jedynie słusznej linii – głoszone przez niektórych komentujących – z czymś mi się kojarzą, gdzieś to już słyszałem…
No tak! Przecież ci co się odchylali i wychylali to byli Rewizjoniści.
A Ci którzy wytykali Rewizjonistom, że nie chcą razem z kolektywem, to też jakoś im było…
…ale o tym, może już inną razą.
I mam, znalazłem i czytałem. Nawet.
„Początek Wszechświata”. Autor to John Barrow.
Konieczna uwaga.
Jeżeli w przypadku Pernose’a może być czyniony zarzut, że jest niewiarygodny, bo jest laureatem Nobla, to aby zachować odpowiednią równowagę mogę poinformować, że Barrow był laureatem Nagrody Templetona. Kawał grosza – 1,1 mln funtów.
Wszyscy mają oczywiście orientację kim jest bohater tytułowy.
Od razu dodam, że lektura nie jest łatwa, ale niektóre frazyę tą uciążliwość rekompensują z nadddatkiem.
Oczywiście najlepiej przeczytać osobiście, ale od czego są uczynni koledzy, bo koledzy podadzą na tacy coś takiego:
„Pomimo pewności, z jaką niektórzy współcześni kosmologowie odnoszą się do problemów początku wszechświata – „Kreacja Wszechświata z niczego” – należy zachować ostrożność.
Wszystkie te teorie, po to, by orzec coś ciekawego, muszą za podstawę przyjmować o wiele więcej niż odpowiada codziennemu rozumieniu pojęcia NIC. Na samym początku muszą istnieć prawa przyrody, energia, masa, geometria i, oczywiście, leżący u podstaw wszystkiego, wydaje się, wszechobecny świat matematyki i logiki. Zanim można zbudować i uzasadnić pełne objaśnienie Wszechświata, potrzebna jest rozbudowana struktura racjonalności. To właśnie na tę mądrość wskazują współcześni kosmologowie, pytani o miejsce Boga we Wszechświecie”
„…na tę mądrość…”
Nobel był. Templeton jest. Zostaje Nike i Paszporty Polityki.
Poszperamy – zobaczymy.
Te kilka zdań, miały znajdować się na początku poprzedniego komentarza, ale dziwnym zrządzeniem losu…:
„Zastanawiam się, czy są, a właściwie mam…mam i oczywiście czytałem, pozycje książkowe które nienachalnie, czy wręcz z gracją, przechodzą ze świata nauki do królestwa religii monoteistycznych…i z powrotem… płynnym krokiem, niczym pierwsza para na balu studniówkowym?
@ sambakuku
A czy Ty sam nie zgłaszasz uwag wobec nie uznających jedynie słusznej(czyli swojej) linii ?
Sam twierdzisz, że doswiadczasz kontaktu z Bogiem i uważasz np że ja się z Ciebie wyśmiewam, twierdząc, że podobnego uczucia może doświadczać w zasadzie każdy i że dla istnienia takich odczuć nie jest konieczne istnienie żadnego boga, wystarczy odpowiednia stymulacja mózgu. Wierzyć możesz sobie i w to że dziewica urodziła dziecka nie tracąc fizycznych cech dziewictwa i w to, że do jakichś pastuchów na pustyni przemawiał bóg z gorejącego krzaka itd. Możesz też próbować innych do tej swojej wiary przekonywać ale na blogu (przynajmniej z nazwy) naukowym nie powinieneś , nie będąc w stanie dowieść swej racji, zarzucać innym że się z prawdą mijają albo ich wyśmiewać (że niby naukowcy z byłych demoludów wierzą w mity greckie…)
Nota bene „Na początku był Chaos” pokrywa się poniekąd z teorią Wielkiego Wybuchu autorstwa o której piszesz, że jest dziełem chrześcijanina i bez chrześcijaństwa by jej nie było.
samba kukuleczka
28 STYCZNIA 2022
16:27
„inną razą”
Panie kukułeczko, przy zbieraniu puszek rzadko się zdarza „inna raza” czy „jedna raza”, bo chodzi o setki – wiem, bo zbieram 30 lat – ale nigdy nie wiedziałem, jak ma być poprawnie.
W dzieciństwie liczyliśmy: „raza”, „dwaza”, „trzyża”, „czterza”, „pindzie”, „lindzie”, „ekman”, „dekman”…Nawet zadzwoniłem do kumpla z ulicy, żeby się upewnić. Ale mnie poprawił: Nie „raza”, „dwaza”, lecz „razy”, „dwazy”, „trzyży”, „czterzy”. Pytam więc Pana jako naukowca, jak będzie poprawnie: „raza”, „dwaza, czy „razy”, „dwazy”?
Dodaj komentarz
@ochotnik
Prawdopodobnie wiesz, ale tego kontekstu raczej nie dostrzegłeś, pragnę jednak przypomnieć, że „samba” i „kukułeczka” to są kobiety.
I gdyby mój nick brzmiał „samb kukułcz” to prawdopodobnie, a nawet na pewno ów komentarz zakończyłbym frazą „innym razem”. ale, że jestem „samba kukułeczka” to spuentowałem tamtą wypowiedź „inną razą”
.
„Już od dłuższego czasu twierdzę, że te drobne sprawy są nieskończenie
ważniejsze niż duże”
Sprawa tożsamości, tłum. Kazimierz Kwaśniewski
(rozdział 4 – Inflacja i badania cząstek elementarnych str. 60
z „Początku wszechświata”)
Dobrze jest kolegę @sambę widzieć(!) siła przyzwyczajenia,
i potrzeba!
Żebrze, to raczej nie kość guziczna?!
Moi potomkowie, uwielbiali huśt, z lewa do prawa…
Wyuczony, wypieszczony, wykuty, zapasznie, zachodnie…
Zawsze bądź Sobą!
@Samba Kukułeczka:
> Istota świadoma, która może nas obserwować…istota świadoma, która może nas obserwować?
Co do świadomości nie jestem pewien, ale obserwuje. I ma numer telefonu. Prosz: +48 22 437 22 22.
@Bohatyrowiczowa
A wiesz, że za to dzisiejsze wstawiennictwo w jedynie słusznej sprawie, czyli w mojej obronie, to jestem Ci winny dwie kawy?
Oczywiście, wiem, że kawy nie pijasz – przynajmniej kiedyś pisałaś coś takiego – to w takim razie może zaproponujesz jakiś handel wymienny (przysługa za przysługę), ewentualnie możemy się przenieść w lecie w czasy epoki mezolitu. Było wtedy takie społeczeństwo zbieracko-łowieckie i Ty byś deser zabezpieczała, czyli jagody zbierała, a ja bym coś na drugie danie upolował?
Uważam, że jest to jakaś alternatywa wobec zupełnie niestrawnych wzorców żywieniowych współczesności.
Strój stosowny oczywiście do epoki.
@sambo z prawdziwą przyjemnością!
samba kukuleczka
28 STYCZNIA 2022
18:58
Przepraszam, Pani kukułeczko, skoro Pani tak żarliwie traktuje swą feministyczność (feminizm jest rodzaju męskiego, tfu! niech go!), to tylko wskażę drobną niekonsekwencję i więcej nie będę.
Pani zdanie z godziny 18.03 powinno w tej sytuacji wyglądać tak: „(…) mam i oczywiście czytałam, pozycje książkowe które nienachalnie, czy wręcz z gracją, przechodzą ze światy nauki do królestwy religii monoteistycznych…i z powrotą… płynną kroką, niczym pierwsza para na bali studniówkowej?”,
Żegnam i dobranocuję – z damską, oczywiście – przyjemnością.
Bohatyrowiczowa.
Trzymam Cię za słowo.
A czy wiesz, że wyczytałem u Penrose’a ( ten od Nobla), że mało brakowało, a mój pomysł z wyżerką i sjestą na łonie natury, by nie wypalił?
Poważnie.
Wyobraź sobie, że przy okazji wątku o możliwych wariantach świata fizycznego ( w tym świecie są przecież nasze jagody) i świata matematycznego( świat idei Platona) Penrose przywołuje fragment listu Einsteina do niejakiego Ernsta Straussa.
Pisze tam coś takiego:
„Szczególnie interesuje mnie następująca sprawa: czy Bóg mógł stworzyć świat inaczej, czy pozostawia swobodę wymaganie logicznej prostoty”.(str.625)
Czyli, Einstein nie pyta: Czy jest Bóg?, Kto stworzył Boga? Czy Bóg się kogoś pytał, bo Bóg jest wstydliwy?,, ale Einstein zastanawia się „Czy Bóg mógł stworzyć świat inaczej?
Wyobrażasz sobie konsekwencje tej innej wersji świata?
Owszem, może jagody by się uchowały, a jakby jagód w tej alternatywnej wersji nie było , to cały mój misternie budowany plan ległby w gruzach.
Swoją drogą, za tę wątpliwość, to na obywatelskim u Tanaki, po Einsteinie nawet swąd by się nie ostał.
@sambo
„Stworzywszy ziemię nadzwyczaj wytrwale,
Bóg nazwał wszystko i myślał, co dalej.
Ujrzawszy nagle, że puste ma ręce,
Usłyszał pustki paplanie pisklęce:
„Zrób ze mnie przedmiot, co waży niewiele”
Pan stworzył mój mózg i spoczął w niedzielę.”
Hectora A. Stuarta z Diabli dykcjonarz
„Trzymasz mnie za słowo” – mówisz
Nim podzielimy las na strony, rozejdziemy się każde depcząc,
szurając, by to drugie wiedziało ze tamto drugie jest bezpieczne(!)
To szkryfniesz mi autograf… wypiszę słowa, tematy rozmów,
skojarzeń, żadnego, naocznego warzenia produktów, mnożenia,
dzielenia, przez nas osoby trzecie, od groma osób trzecich tych trzecich!?
Coś chlapniesz i zapylaj do Lidla po jagody, ja sobie zrobię spacerek
bez Ciebie!
Pyknął mi właśnie drugi odcinek strasznego serialu, boję się tam wracać
tak straszny…a założyłam że położę się zaraz po 4 odc.!
samba kukuleczka
28 STYCZNIA 2022
23:26
A czy wiesz, myślicielu kukułeczko, że wyczytałem w swojej baśce (bez Nobla), że nawet najwìęksi myśliciele składają się nie tylko z największości? Siądzie sobie taki na przykład na czymś do siedzenia i duma, czemu jest jak jest. Lub czemu nie ma tego, czego nie ma – na przykład czemu babcia nie ma wąsów. Lub co by było, gdyby było to, czego nie ma. Lub czemu coś jest i nie jest, na przykład Bóg.
Zauważ, kukułeczko, że ten ostatni myśliciel nie mówi: „Boga nie ma”. Ani że – jest.
Bohatyrowiczowa
…ja sobie zrobię spacerek bez Ciebie!
Nie żebym strasznie i permanentnie był pod wrażeniem przymiotów swego ciała i duszy, ale powiem to wprost i bez zahamowań:
Nie wiesz, co tracisz.
Oczywiście problem może się teoretycznie wyzerować, bo Ty coś tracisz, ja też nie jestem na plusie, ale uważam – i twierdzę to z całym kukułczym przekonaniem – że pobyt na łonie natury, może być – sam w sobie – czymś pożytecznym, a i dać asumpt do bardzo intrygujących metafizycznych refleksji…
…tym bardziej, że – mówią tak starzy górale spod Łysicy – najbliższy sezon na jagody ma być wprost kosmiczny.
Na razie problem jagód musimy zostawić w lesie, bo zaraz wyczytam, że nie dość, że z blogu naukowego zrobiłem blog chrześcijański, to teraz znów planuje kolejny atak terrorystyczny, celem uczynienia z blogu naukowo-chrześcijańskiego, blog miłośników natury i hymnów na cześć przymiotów runa leśnego.
Na znak, że piszę poważnie, oświadczam, że obecnie udaję się w stronę Lidla…
@ sambakuku:
” fragment listu Einsteina do niejakiego Ernsta Straussa.
Pisze tam coś takiego:
„Szczególnie interesuje mnie następująca sprawa: czy Bóg mógł stworzyć świat inaczej, czy pozostawia swobodę wymaganie logicznej prostoty”.(str.625)
Czyli, Einstein nie pyta: Czy jest Bóg?, Kto stworzył Boga? Czy Bóg się kogoś pytał, bo Bóg jest wstydliwy?,, ale Einstein zastanawia się „Czy Bóg mógł stworzyć świat inaczej?
Wyobrażasz sobie konsekwencje tej innej wersji świata?”
A Ty bys chciał, zeby wszyscy mysleli tak samo jak Ty albo Einstein ? W temacie bogów, czy w innych tematach też ?
Nie jestem sobie w stanie wyobrazić świata, w którym wszyscy myślą jednakowo ale jedno wydaje mi się pewne:
W takim świecie Einsteina by nie było. Ani Kopernika, ani Galileusza, ani Schroedingera.
I wyobrażam sobie możliwe konsekwencje istnienia Boga, o ile jest on wszechwiedzący i idealny:
Świat wyglądałby całkiem inaczej niż ten, w którym żyjemy. Nie wyobrażam sobie dobrego Boga, który mógłby dopuścić do czegoś takiego jak Holocaust. I do tego, żeby codziennie setki tysięcy ludzi marło z głodu. I żeby jedna część świata miała w zasadzie wszystko a w innej ludzie zabijaliby się o garść ziarna czy spłachetek nadającej się pod uprawę ziemi.
Chyba, że Bóg jest tylko „zegarmistrzem”, który skonstruował mechanizm świata i pozwala mu funkcjonować nie oliwiąc go i nie naprawiając, i czeka, kiedy ów mechanizm się zepsuje. Ale w takim wypadku nie jest on ani dobry ani wszechwiedzący. Zresztą w tym drugim przypadku istnienie bądź nieistnienie Boga nie ma dla nas żadnego znaczenia.
To ten poziom?!:
https://twojememy.pl/nie-wiesz-co-tracisz/
Bohatyrowiczowa.
Poziom?
Wiesz, że tą problematyką raczej nie żyję, ale skoro zadałaś pytanie to odpowiadam.
Nie, to nie jest ten poziom.
A skoro zostałem wywołany do tablicy…
W trakcie lektury Penrose’a ( w końcu podam tytuł książki, której treść przywołuje od czasu do czasu) „Nowy umysł cesarza. O komputerach, umyśle i prawach fizyki” – jak widać tomik poezji lirycznej to to nie jest – natknąłem się na coś takiego, a to przy okazji Twoich sennych problemów, może być jakiś pomysłem na życie… …żartowałem.
Pomysłem na rozsupłanie treści twoich zagadkowych snów.
Szczególnie w sytuacji kiedy nie masz pod ręką Freuda, ani innych słowników senno-jawnych.
Pisze mianowicie Penrose coś takiego;
„…podczas snu mogę być świadomy marzeń sennych lub świadomie wpływać na ich treść tuż przed przebudzeniem.”
Mam nadzieję, że czujesz temat? Tym bardziej że On może, to możesz i Ty.
Ale napiszę o swoim pomyśle – najwyżej skonfrontujesz to ze swoimi wnioskami.
Czyli, śpisz twardo. Bok jest w zasadzie bez znaczenia. Śpisz i śnisz. Śnisz godzinę, dwie, czy, cztery. I Twój sen tworzy jakąś historię. Mniej lub bardziej pogmatwaną.
Ale czujesz, że niewiele z tego wszystkiego rozumiesz. Czujesz też , że niedługo się przebudzisz. I teraz dochodzimy do istoty mojego pomysłu.
Jeżeli – zdaniem Penrose’a – możesz wpływać na treść snu tuż przed przebudzeniem, to powinnaś we śnie zażyczyć sobie, aby dostarczono Ci sennik, albo „Marzenia senne” Freuda i Ty w (niejasne jest, co – ile to jest minut – kryje się za owym tajemniczym „tuż przed przebudzeniem”) w przeciągu owego „tuża” musisz zdążyć przewertować sennik, aby budząc się, wiedzieć, co miał oznaczać ten Twój sen.
Czyli, budzisz się i wiesz wszystko, a nie do ludzi – może jeszcze w koszuli nocnej – wychodzisz ze swoimi sennymi epopejami.
Uważam, że jest to jak najbardziej logiczna koncepcja.
W końcu to powiem.
W pierwszej chwili, kiedy przewertowałem stronice tego Penrose’a, myślałem, że wyląduje książka od razy na wsi ( tam, trafia drugi sort), ale im dalej w las ( nawet jeżeli nie ma w nim jagód) to jego treść coraz bardziej mnie fascynuje.
Jedna uwaga!
Wczoraj zatrzymałam się na chwilę w drzwiach pokoju syna.
Miał zdalne, zauważył mnie, ściągnął słuchawki, powiedział:
-Mamo wiem że się zdenerwujesz, ale mam znów do wtorku
kwarantannę!
Od poprzedniej kwarantanny był w szkole tylko przez cztery godziny.
Jednego dnia to było w środę.
Uspokoił mnie, że On jako zaszczepiony dwoma dawkami Pfizer,
nie wymiguje sie tym samym, od wyprowadzania psów, czy wyrzucania,
segregowania śmieci, do bagażnika samochodu też zejdzie po ciężkie
zakupy!
Poprzednio, nie wychodził na krok!
Zapytałam syna kto choruje:
-Uczeń – syn
-Który? – pytam Ja
-Mamo, RODO!
– Uhm – Ja
Dopuszczam,że mogę nie wiedzieć wszystkiego, doceniam synowską
lojalność…
A tą kwarantannę to jeszcze ktoś sprawdza?
W tamtym roku przyjeżdżali non stop( potrafili być nawet dwa razy dziennie), ale wczoraj żaden porucznik Borewicz nie podjeżdżał.
„A tą kwarantannę to jeszcze ktoś sprawdza?”
Poprzednio, nikt, ale to nieistotne.
Nie puszczę go nigdzie dalej, jeśli byłby bezobjawowym,
nawet nie chcę myśleć…
Nie mam koszul nocnych.
Sypiam w bokserce i spodniach z piżamy…
Druga uwaga.
Wiesz jak się czuję, wewnątrz, teraz…
Siedzę na parkingu, pod jakimś lasem, na ziemi, kucam,
w świetle drogowym Twojego, bądź czyjegoś samochodu.
Mrużę oczy, wyglądam niczym Kławdia Chauchat,
biorę udział w mało wygodnej spowiedzi,
bez możliwości rozgrzeszenia, pokutą jest sama ta
sytuacja do której na własne życzenie doprowadziłam!
Myślę (co mi zdarza jednak),że jeśli będę w potrzebie,
przysługi, to o nią poproszę, jeśli nie,
po Twojemu, obdarowałam Cię dobrem!
” Pytam więc Pana jako naukowca, jak będzie poprawnie”
Pytanie o poprawność nie jest pytaniem do naukowca. Jest pytaniem do członka komisji od poprawności. Oczywiście, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby naukowiec był członkiem takiej komisji, ale nie jest to jego zadaniem statutowym. Czasem może wręcz pojawić się konflikt interesów, bo językoznawca wie, że zgodne z regułami języka jest „włanczać”, ale, będąc w komisji poprawnościowej, powinien twierdzić, że trzeba to zignorować, bo według słownika pierwszą samogłoską jest o (unosowione).
Bohatyrowiczowa
Niby wiem, a nic nie wiem.
A jeżeli chodzi o podobne do prezentowanych przez Ciebie klimatów, to chyba wolę „Opowieści niesamowite. Literatura francuska”. Przynajmniej wiem, że z książki nic mi nie wyskoczy i nie da po oczach.
Na początek jakaś XVIII wieczna ramotka zatytułowana „Diabeł zakochany”. Powoli zmierzam ku drugiemu brzegowi.
Nie fascynuje mnie ten rodzaj literatury, ale kiedyś kupiłem z serii Niesamowitych…. rosyjską( tę przeczytałem), i postanowiłem…właśnie francuska, ( ta się właśnie doczekała) niemiecka i angielskie czekają na moje bliższe zainteresowanie.
Polskich jeszcze nie kupiłem, ale jeżeli mam tamte, to wypada kupić i polskie.
Ale jakoś mi schodzi.
Poza tym mam dwie ciekawe biografię ( jednej jestem raczej pewny). Jedna to Szymanowskiego. Nie wiem, czy po jej lekturze nie zmienię orientacji.
Najpierw dwutomowa biografia Iwaszkiewicza, następnie tej samej orientacji Kot Jeleński (paryska Kultura i okolice), teraz Szymanowski.
Niby się nie umawiałam, ale jakoś tak wyszło. Poza tym czeka Dołęga Mostowicz. Też biografia. Ten ostatni ponoć straszną kasę czesał na swoich Dyzmach, Znachorach i Murkach.
Jeździł czymś co nazywało się Buick model 41 kareta, rocznik 1936
https://www.google.com/search?q=buick+model+41+kareta&client=firefox-b-d&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=2ahUKEwjcqPDhidf1AhXqh4sKHUeNDzoQ_AUoAXoECAEQAw&biw=1366&bih=587#imgrc=Xt1BWXFodoIZbM
Samochód Dołęgi to jednak ten:
https://www.vintagecarcollector.com/vehicles/1384/1936-buick-model-41-specia
Belzebubie!Belzebubie!Belzebubie!” – ,,Che vuoi?” (ruiny)
„Diabeł zakochany”
Leonor Fini – Korsyka – ruiny klasztoru – trójkąt
Biografia Kota – Konstantego A. Jeleńskiego
(Bu!)
Wczoraj, w jednym ( dokładnie ostatnim) z komentarzy znalazł się taki fragment:
Pisze tam coś takiego:
„Szczególnie interesuje mnie następująca sprawa: czy Bóg mógł stworzyć świat inaczej, czy pozostawia swobodę wymaganie logicznej prostoty”.(str.625)
Czyli, Einstein nie pyta: Czy jest Bóg?, Kto stworzył Boga? Czy Bóg się kogoś pytał, bo Bóg jest wstydliwy?,, ale Einstein zastanawia się „Czy Bóg mógł stworzyć świat inaczej?”
Wniosek – po przeczytaniu tych kilku zdań – może być jeden.
Świat Einsteina to świat z wcale nieepizodyczną rolą dla Boga.
Nie wiem w jaki sposób? kiedy? jak długo to trwało? z jakimi oporami?, ale Einstein uznał, że Bóg jest.
Jedyna w zasadzie Jego wątpliwość dotyczy w tym zdaniu sprawy pobocznej. Ciekawej, ale z mojej perspektywy marginalnej.
A teraz przytoczę fragment, który publikowałem kilka tygodni temu. Jest to cytat z wiersza „Dzwony w zimie”. Dzwony dzwonią w Wilnie, czyli autor to Czesław Miłosz.
„…Dużo dzwonów. Jakby ręce, ciągnąc za sznury,
Uroczysty gmach nad miastem budowały.
Żeby szła owinięta chustką na ranną mszę Alżbieta.
Długo pewnie myślałem o życiu Alżbiety.
Mógłbym policzyć lata. Ale wolę nie.
Cóż lata, jeżeli widzę śnieg i jej buciki,
Śmieszne, spiczaste, zapinane z boku.
A ja ten sam, choć zaczyna się i kończy się
Pycha ciała….”
Miłosz piszę:
„Długo pewnie myślałem o życiu Alżbiety”
A ja z kolei kiedy wyczytałem owo zdanie Einsteina uzmysłowiłem sobie, że tę samą prawdę (prawdę o istnieniu Boga) znała również Alżbieta, jej babcia, babcia babci Alżbiety.
I czytając ten fragment z opisem Alżbiety ( śnieżna zima, śmieszne spiczaste, owinięta w chustkę) uznałem, że w ten sposób do Boga nie idzie ktoś kto wierzy, kto chodzi do Kościoła, bo chodzili dziadek z babk, bo chodzi wieś, bo trzeba się pokazać.
Tak może iść do Kościoła tylko ktoś, kto wie, kto jest pewny, że jest Bóg.
Po prostu jest.
I chyba jest zrozumiałym, że uznałem, jako coś obłędnego, że prawda Alżbiety, jej babki, babki jej babki jest w tym akurat zakresie ( stworzenie świata) tożsama z wiedzą Einsteina.
Powiem więcej. Tak naprawdę to Einstein i świat nauki dokonali plagiatu. Bo Alżbieta, swoim wątłym umysłem, dużo wcześniej odkryła, że stwórcą świata jest Bóg.
A wszystkie profity za swoje …powiedzmy, że odkrycia…zgarnęli Einstein i jego koledzy.
Mój postulat.
Pośmiertny Nobel dla Alżbiety!
https://wiadomosci.onet.pl/swiat/koronawirus-kanada-konwoj-wolnosci-ogromny-protest-przeciwnikow-obostrzen/76y4r9j
============
W sporej ilosci krajów dzieją się takie scenki…
Co ich elitom nie przeszkadza w zabawie.
Restrykcje sa dla plebsu.
Skutki ekonomiczne głupoty, pochopnego zamknięcia gospodarki, zniszczenia łańcucha dostaw, właśnie się ujawniają.
Z dużym poslizgiem.
Zapowiada się ciekawy rok.
@sambo w czymś mnie przerażasz:
” Aaron Spręzyner
15 sierpnia o godz. 22:17 21481
Marit rozwieję twoje obawy związane z obrazowością kobiet w wierszach Miłosza i zacytuje fragment z „Gdzie wschodzi słońce kędy zapada”.
Bohaterką tego fragmentu jest stara służąca Alżbieta która:
„…Żeby szła owinięta chustką na ranną mszę Alżbieta
Długo pewnie myślałem o życiu Alżbiety.
Mógłbym policzyć lata. Ale wolę nie.
Cóż lata, jeżeli widzę śnieg i jej buciki,
śmieszne, spiczaste, zapinane z boku.
A ja ten sam, choć zaczyna się i kończy się
pycha ciała”
Być może fragment trochę zalatujący skansenem i zbyt przyziemny, ale
nie pisany na lotnisku jak ten cytowany wcześniej.
A może to tylko efekt dbałości poety o symetrię perspektyw.”
Plączesz, podmieniasz, tytuły stamtąd, wnętrza skądinąd…
I od tak dawna?!
Najpierw była Marit…potem długo nie wiadomo kto…a teraz…szok
Żródło:
https://sobolewska.blog.polityka.pl/2014/08/14/dziesiec-lat-temu-zmarl-czeslaw-milosz/
Bohatyrowiczowa. Jesteś niemożliwa!
Ty masz chyba jakiś wykrywacz do min, który przerobiłaś na wykrywacz moich niegdysiejszych komentarzy?
A to jest po prostu stąd:
https://naukowy.blog.polityka.pl/2022/01/08/monoteizm-tylko-dla-elit/
samba kukuleczka
8 stycznia 2022
22:54
Może nie jest to najlepszy dowód na istnienie Boga, ale zawsze to jakiś dowód. Poza tym ma wagę historyczną ( czasy przed II wojną światową. Okolice Wilna), o jego prawdziwości świadczy ponownie Miłosz…
I dalej jest ten fragment z moim komentarzem.
Nie puszczam, bo może jest za wcześnie, ale jest „na brzegu” i możesz go przeczytać.
A ta zamiana tytułów to:
„Gdzie wschodzi słońce kędy zapada” jest tytułem całego zbioru wierszy, wśród których są „Dzwony w zimie” – wiersz z Alżbietą.
Przejrzyste i transparentne teraz?
https://literatura.wywrota.pl/wiersz-klasyka/39931-czeslaw-milosz-dzwony-w-zimie.html
10, 9 ,8 ……
Bohatyrowiczowa. Co Ty mi jakąś wywrotką podjeżdżasz?
Ten wiersz jest trzy, a może cztery razy dłuższy. To jest prawie poemacik, a nie jakieś trzy, czy cztery zwrotki.
Ja naprawdę Miłoszem jestem zawalony i przede wszystkim trochę go czytam.
Miłosza, z Miłoszem i o Miłoszu mam z 50 sztuk. W tym wiersze, chyba wszystkie.
W trzech tomach (Wiersze wszystkie, Księgi biblijne, Przekłady poetyckie wszystkie). W sumie prawie 3000 stron. Nie mam przy sobie wagi…
A propos Kota Jeleńskiego i Leonor Fini. W tym przypadku trzeci wierzchołek trójkąta mnie nie interesuje.
Miłosz napisał nawet wiersz zatytułowany „Leonor Fini” zaczynający się :
„Nie byłem dobry dla Twoich kotów Leonor…”
Wspomina w nim Jeleńskiego:
„A przecież zatelefonowałaś do mnie do Berkeley w środku nocy
szukając ratunku kiedy nagle Konstanty stracił przytomność
Byłaś starsza od niego o czternaście lat…”
Wiesz Bohatyrowiczowa, zawsze kiedy przypominam sobie ten wiersz to zachodzę w głowę „co autor miał na myśli?” pisząc:
„Nie wiem, czy po włosku macie takie powiedzenie
ty nie rób z piczki kapliczki…”
Co Miłosz miał na myśli i co może w ogóle znaczyć ten zwrot?
A u was -na Śląsku – też tak mówią?