Muzyka młodej generacji
Jeżeli czytelnicy tego bloga jak ja słuchają muzyki nie tylko ułożonej w tradycyjne albumy albo własnoręcznie wyselekcjonowanej, tylko korzystają z serwisów oferujących strumień nagrań oparty na algorytmie przewidującym zainteresowania na podstawie utworów wysłuchanych wcześniej, to zapewne nie zawsze okażą się zadowoleni z tak podsuwanych propozycji. Są na to badania – np. opublikowane niedawno w „EPJ Data Science”.
Pisałem jakiś czas temu, że osoby po trzydziestce mają z reguły mniejszą potrzebę poznawania nowej muzyki i – jeżeli nie zarzucili tej rozrywki – rozsmakowują się w tym, co już poznali. „Z reguły” to jednak nie to samo co „zawsze”. Jednym ze źródeł nowej muzyki (dla mnie, choć może pochodzić sprzed moich narodzin) prócz rekomendacji znajomych są serwisy streamingowe z różnymi wersjami trybu spersonalizowanych propozycji.
Takim serwisem jest Last.fm. Ma lata świetności za sobą, bo rynek zdominował Spotify, a Deezer depcze mu po piętach. Podobnie YouTube. Są też miejsca do publikowania, a więc i słuchania muzyki, jak Soundcloud czy Bandcamp. Zresztą chyba nie ma już możliwości publikowania własnych nagrań na Laście i muzyka, której da posłuchać za jego pośrednictwem, i tak pochodzi ze Spotify albo YouTube’a.
Być może główną przyczyną, dlaczego Last.fm wciąż ma wielu użytkowników, jest system scroblowania czy zapamiętywania muzyki, której się słuchało. Dziś mogę sprawdzić, czego słuchałem, dajmy na to, w sierpniu 2009 r. (głównie płyty „Der Prozess” Armii, ale też kilku piosenek Grażdanskiej Oborony czy… „Ratujmy kosmos” Bajmu albo „Да молчит всякая плоть человеча (Ин распев)” chóru A. Grindenki). Last.fm podpowiada, że od 2007 r. słucham średnio 19 piosenek dziennie. To nieprawda z powodów, które pominę, bo nie ma tu na nie miejsca.
Jedną z zalet Lasta jest możliwość tagowania przez słuchaczy. Oto etykietę „tuwim” przypięto do kilkudziesięciu piosenek – nie tylko Ewy Demarczyk, ale też do (około)punkowych wersji „Do prostego człowieka”. Oczywiście można wybrać mniej niszowy tag, jak „rock”, „parody” czy „female fronted metal”. Najbardziej bezużyteczny w tym przypadku jest „seen live”, bo prawie każdego wykonawcę ktoś kiedyś widział na żywo i mógł tak oznaczyć. Także takiego quasi-wykonawcę jak Various Birds.
Słuchanie dzieł z konkretną etykietą to stosunkowo bezpieczny sposób na poznawanie nowej muzyki i zarazem podobnej do tej, którą już się lubi. Słuchanie utworów słuchanych już kiedyś przez znajomego jest bardziej ryzykowne. Najbardziej zaś – słuchanie nie na podstawie etykiet, ale podpowiedzi algorytmów.
W przywołanej na początku pracy kilkoro – głównie austriackich – badaczy przyjrzało się, co algorytmy podpowiadają słuchaczom Last.fm. Podzielono ich na dwie główne grupy: odbiorców muzyki mainstreamowej i niemainstreamowej. Tę drugą podzielono na kolejne grupy, ale o tym dalej.
Okazało się, że ci pierwsi nie powinni mieć za wielu powodów do narzekania – przy pomocy różnych miar statystycznych, które nie do końca ogarniam, wyszło, że w zasadzie dostają to, czego oczekują. W przypadku słuchaczy mniej popularnej muzyki rozrywkowej liczba propozycji uznanych za źle dobrane jest większa.
Jednym z powodów jest popularność. Piosenki mainstreamowe są częściej słuchane i oceniane, a algorytmy działają zgodnie z biblijną zasadą „tym, co mają, będzie dodane, a tym, co mają mało, będzie zabrane także to, co mają”. Trochę jak dobór kierunkowy w ewolucji. Jak podpowiada moje doświadczenie, wystarczy, żebym raz posłuchał jakiegoś radiowego przeboju i będzie on (lub inne wytwory danego wykonawcy) co jakiś czas podsuwany mi przez serwisy – zdecydowanie częściej, niż by to wynikało z losowego przydziału.
Można też podejrzewać, że słuchaczom mainstreamu jest z reguły wszystko jedno, co dostaną, byle było łatwe, proste i przyjemne, a słuchacze alternatywy mają bardziej wyśrubowane żądania. Miłośnik Dream Theatre skrzywi się na prostackiego Slayera i odwrotnie, ten drugi uzna DT za jakieś wydumane granie, mimo że oba mają etykietę „metal”, a dla fana Eda Sheerana są ledwo odróżnialne i niesłuchalne. Z innych badań tego samego zespołu wynika, że fani muzyki alternatywnej zwykle szerzej opisują swoje zainteresowania muzyczne i wymieniają więcej ulubionych wykonawców.
Dlatego badacze tej drugiej grupie przyjrzeli się wnikliwiej. Podzielili ją na podgrupy takie jak „folk”, „hard rock”, „ambient” i „electronica”. Nie był to podział a priori na podstawie znajomości gatunków, lecz analizy zgrupowań (usunięto zarazem najszersze tagi, jak „rock”, „metal” „pop”, „indierock”, „electronic” i „alternativerock”). Nazwy nadano grupom od najliczniej reprezentowanego tagu/gatunku, choć np. „folkowi” niewiele ustępuje „singer-songwriter”, a „hard rockowi” – „punk”.
Nie bardzo to dziwi. W Polsce przywykliśmy nazywać folkiem muzykę ludową i jej emanacje w muzyce rozrywkowej w rodzaju Kapeli ze Wsi Warszawa, Trebuniów-Tutków, ale i Golców. Przekłada się to na muzykę celtycką – z Clannadem i Enyą. W kulturze anglosaskiej muzyka ludowa jest nieco inna, dość wspomnieć tak naprawdę ludowe dla USA country o korzeniach w muzyce irlandzkiej i szkockiej. I tak folk (czy tzw. folk revival) to Bob Dylan, ale też Leonard Cohen czy Simon & Garfunkel. Stąd dość zaskakująca dla nas klasyfikacja Jacka Kaczmarskiego jako piosenkarza folkowego. I tak silne powiązanie anglosaskiego folka (i folk rocka) z piosenką autorską, nieraz od folka już odległą, jak Amy Winehouse.
Podobnie mimo wszelkich animozji między subkulturami słuchającymi ostrych odmian rocka nie dziwi bliskość hard rocka i punka. Granice między punkiem a hard rockiem/metalem w przypadku takich zespołów jak Suicidal Tendencies czy Exploited, a na polskiej scenie Armia czy Proletaryat, są bardziej konwencjonalne niż ściśle muzyczne. Pisałem kiedyś o łączeniu tej muzyki w badaniach nad radzeniem sobie z emocjami. To, że w grupie z dominacją słuchaczy ambientu na drugim miejscu jest tag „experimental”, też przesadnie nie dziwi.
Dziwić może ostatnia grupa. Na pierwszym miejscu jest electronica, tag nie do końca ścisły, choć mniej ogólny niż odrzucony bardzo obszerny „electronic”, który mógłby łączyć Jeana-Michela Jarre’a z Prodigy i Xenakisem. Na drugim miejscu znalazł się natomiast, i to blisko… „deathmetal”. No cóż – statystyka. A może nie doceniam współczesnego przemieszania gatunków. Faktem jest, że zespoły, które kilkanaście lat temu grały jakieś odmiany metalu, dziś wplatają w muzykę dużo elektroniki. Przykładem Within Temptation. Autorzy mają jeszcze jeden pomysł – ponieważ cechy analizowano maszynowo, deathmetalowy gardłowy wokal mógł zostać zaklasyfikowany jako dźwięk instrumentów elektronicznych.
Artykuł tu wydał mi się trochę chaotyczny. Autorzy najwyraźniej przejęli się tym, że publikują wyniki w piśmie przeznaczonym do prezentowania analiz przeróżnych danych do tego stopnia, że ważniejsze okazały się same zestawy danych i to, jakie konfiguracje można z nich stworzyć, nie zaś to, co tak naprawdę znaczą. Nie wiem, czy w piśmie o charakterze kulturoznawczym, socjologicznym, czy antropologicznym ten artykuł mógłby tak wyglądać.
Klastry folk i ambient są stosunkowo małe, klaster electronica średni, a hardrock – bardzo duży i stykający się z folkiem. Klastry można układać w macierze. Folk i ambient są bardziej akustyczne, hardrock i electronica ostrzejsze (autorzy używają pojęcia high energy). Ambient i electronica są bardziej instrumentalne (cokolwiek to znaczy) niż hardrock i folk. Niektóre cechy nie pozwalają na wydzielanie zgrupowań, bo rozkładają się dość podobnie. Taka jest np. taneczność, mimo że w grupie hardrock jest średnio największa, a w grupie ambient najmniejsza, natomiast grupa electronica (z deathemetalem) ma w tej cesze największą amplitudę i średnia wypada pośrodku. Tempo także jest wszędzie podobnie zmienne.
Oprócz zebrania korelacji w grupach badacze przeanalizowali konkretnych użytkowników serwisu Last.fm, których można przyporządkować do tych grup. Kto słucha najwięcej muzyki? To zależy. Najwięcej „aktów słuchania” przypadło na przeciętnego członka grupy hardrock, ale przeciętny użytkownik grupy electronica słucha więcej utworów. Rockowcy słuchają muzyki z 1274 gatunków (tak! lista pod-pod-pod-…-podgatunków muzyki, nie tylko rozrywkowej, jest długa), „elektronicy” z 1005, ambientowcy z 918, a folkowcy tylko z 811. Zgadza się to z analizami grup: dwie ostatnie wykazują większą dominację najbardziej popularnych gatunków, a dwie pierwsze mają bardziej wyrównany rozkład. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę muzykę charakteryzującą te grupy, słuchacze folku i ambientu częściej sięgają po muzykę z pozostałych grup. Pod tym względem najbardziej wsobni są słuchacze z grupy hardrock. Widocznie jest tak bogata (tak naprawdę łączy nie tylko hard rock, punk, pop rock, classic rock, hardcore czy emo, ale też hip-hop i rap, a także przynależną bardziej skądinąd do grupy folk piosenkę autorską), że nie trzeba szukać innej. Za to najbardziej otwarci na inne grupy członkowie klastra ambient mają mniej zróżnicowaną muzykę, w stylu dark ambient, new age czy post rock.
To zamknięcie się na muzykę z innych grup korelujące z wewnętrznym zróżnicowaniem wiąże się z trafnością propozycji algorytmów. Słuchacze z grupy hardrock (zawierającej też hip-hop) mają je znacznie mniej dopasowane niż słuchacze z grupy ambient.
Spośród nieco ponad 2 tys. przeanalizowanych słuchaczy serwisu Last.fm najmłodszy jest przeciętny słuchacz hardrocka (a jednak opowieści o śmierci rocka są przesadzone) – ma niecałe 24 lata, a najstarszy ambientu – 29,5 roku (a więc jest wciąż przed magiczną trzydziestką, choć powyżej feralnego dla muzyków wieku 27 lat).
W tym kontekście ciekawa może być analiza preferencji polskich nastolatków (12-17 lat) wykonana przez Dział Badań i Analiz Narodowego Centrum Kultury. Dotąd wykonano dwie takie – na przełomie lat 2018/2019 i 2020/2021. To oczywiście za mało, żeby wyciągać wnioski o trendach, ale coś widać.
Po pierwsze, muzyki słuchają praktycznie wszyscy nastolatkowie (99 proc. w 2018 r. i 97 proc. w 2020). To nie dziwi w kontekście ewolucyjnej roli socjotwórczej muzyki, o której kiedyś pisałem. Zgodnie z tym, co wyżej, najpopularniejsza jest muzyka środka, w ankietach określana jako pop. Przy czym, o ile w 2018 r. jej słuchanie deklarowało 62 proc. ankietowanych, a w 2020 60 proc., o tyle wcześniej zdecydowanie ten gatunek preferowało 23 proc., nieco mniej niż rapu/hip-hopu (25 proc.), a obecnie preferencja wzrosła do 39 proc., preferencja rapu/hip-hopu nieznacznie zaś spadła – do 22 proc. Rap/hip-hop jako gatunek w ogóle słuchany, a niekoniecznie preferowany, w 2018 r. deptał po piętach popowi (59 proc.), ale obecnie, choć zachował drugie miejsce, odstaje (42 proc.).
Oprócz popu beneficjentem spadku zainteresowania rapem stał się rock. W 2018 r. słuchała go jedna trzecia nastolatków, a preferował co dziesiąty, obecnie słucha go 40 proc., czyli prawie tyle co rapu, a preferuje już co piąty, czyli również prawie tylu, ilu preferuje rap. Sytuacja rocka dwa lata temu była podobna jak dance’u i disco polo. Tymczasem teraz oba te gatunki straciły, osiągając mniej więcej połowę tego co wtedy i gdyby zastosować cezurę 5 proc., trafiłyby do drugiej ligi razem z muzyką klasyczną, metalem, muzyką filmową czy elektroniczną. Swoją drogą, dość podobne liczby dla obu gatunków muzyki tanecznej, różniącej się głównie tym, czy jest akceptowana przez ogół środowiska kulturotwórczego (dance), czy jest uważana za obciach (disco polo), wskazują, że dla słuchaczy te etykiety chyba nie mają większego znaczenia.
Analizy NCK są może mniej wyrafinowane statystycznie, za to bardziej osadzone w realiach. Można się z nich dowiedzieć, że dziewczęta w stosunku do średniej populacyjnej preferują pop i oba gatunki taneczne, a chłopcy rap, muzykę elektroniczną i metal. Z wykształceniem rodziców korelują pozytywnie rock i pop, a negatywnie disco polo.
Jeżeli chodzi o współpreferencje, to siłą rzeczy pop jest często słuchany przez fanów innej muzyki, zwłaszcza dance’u i rapu. Nieco słabsze relacje występują między słuchaniem muzyki filmowej i innych gatunków (popu, rocka, przede wszystkim muzyki poważnej) oraz dance’u i disco polo.
Czy oznacza to, że czas rapu/hip-hopu i muzyki dyskotekowej mija, a wraca rock? Niekoniecznie. Sami dziennikarze rockowi przyznają, że to raczej sinusoida, a młodzi sięgają po muzykę rockową bardziej pod wpływem rodziców niż przez jakiś szczególny rozkwit sceny tego gatunku (choć trzeba pamiętać, że rodzice obecnych nastolatków mogli się już wychowywać niemal wyłącznie na rapie czy disco polo, które w latach 90. ubiegłego wieku skutecznie wypierały rock z mainstreamu). Jednak niezależnie od tego, czy to rock, czy hip-hop jest najpopularniejszym gatunkiem muzyki alternatywnej, to w świetle badań przedstawionych w pierwszej części tekstu jego słuchacze i tak mają gorzej dopasowane przez automaty propozycje.
Piotr Panek
fot. Piotr Panek, lic. CC-BY-SA-3.0
- Dominik Kowald, Peter Muellner, Eva Zangerle, Christine Bauer, Markus Schedl, Elisabeth Lex (2021) Support the underground: characteristics of beyond-mainstream music listeners. EPJ Data Science 10, 14 doi:10.1140/epjds/s13688-021-00268-9
- https://nck.pl/badania/aktualnosci/preferencje-muzyczne-nastolatkow 31.01.2019
- https://nck.pl/badania/aktualnosci/muzyczne-wybory-polskiej-mlodziezy 15.02.2021
Komentarze
BLACK SABBATH , „Sabbath Bloody Sabbath”. I nie ma o czym więcej gadać!
A czy gdzieś odbiorców niszowych analizują? W 99% słucham muzyki tzw. klasycznej. Tidal kompletne bzdury mi proponuje, YouTube to samo. Najczęściej nie ma to nic wspólnego z tym, czego słucham. 30 lat miałem kiedyś, chyba dawno, ale lubię słuchać nowych rzeczy.
Istnieje wielka roznica miedzy dzialajacym na zasadzie algorytmow komputerem a operujacym niealgorytmowo mozgiem. To jest powodem znudzenia mozgu algorytmowa oferta komputera. Poczatkowo algorytm bawi a nastepnie nudzi. Swiadomosc i zwiazane z nia qualia sa unikalnym atrybutem mozgu nie majacym wiele wspolnego z internetowym zbiorem informacji.
Mam pierwszy stopień umuzykalnienia.
Grają, czy nie grają?
Generalnie, preferuję CISZĘ…
Chyba zatrzymałem się na etapie Długosza, Budki Suflera, Perfectu, Lady Pank.
Tamte teksty były O CZYMŚ.
O czym są te wspołczesne?
Nie znam, nie wiem….
Są jakieś sensowne, ktoś może cos polecić?
@ppanek
A czy u was jest Pandora albo Sonos?
Mnie jazgot przeszkadza! Nawet jak bylem w szkole sredniej, moja tolerancja podczas odrabiania pracy domowej byla zerowa.
Niekorzy ludzie musza sluchac muzyke przed snem, do nich nalezy moja zona.
Wiec zawsze prosze ja aby sobie zalozyla Teletuubbies na glowe – czyli sluchawki
https://en.wikipedia.org/wiki/Teletubbies#/media/File:Teletubbies.png
albo wylaczyla te zawodzace w bolu duszy, pokarane przez los baby.
Tak wiem narazam sie. Mam nadzieje ze zona nie czyta.
Ale Marka Knopflera lubimy sluchac obydwoje!
Jego czas nie skonczyl sie razem z Dire Straits, wciaz jest tworczy w duzych ilosciach.
Bardzo fajne miejsce do zaliczenia, jest
https://www.bluebirdcafe.com/
w Nashville, TN.
To ja na tę intencję pójdę posłuchać Dead Kennedys.
@Bohatyrowiczowa
31 MARCA 2021
16:49
Wewnętrznie jestem już wypalona tym katolickim bełkotem!
Zanim poznalem Nietzschego bedac dzieckiem zostalem zabrany do GrossRosen ,Sztuthoff i Oswiecimia. Od tego czasu nie mam w swoim sercu miejsca dla boga.
A to ze inni wierza jest mi raczej obojetne.
Nie mieszkam w Polsce ale rozumiem frustracje wynikajaca z wszechobecnej nachalnej religijnej indoktrynacji. Bylem podobnie poirytowany propaganda komunistyczna, dobry moment na pozdrowienia dla piewcy stanu wojennego redaktora Passenta, gdy mieszkalem w socjalistycznej ojczyznie.
Moze sa dostepne sluchawki selektynie blokujace religijny przekaz…
Nie bardzo mam ochoty wikłać się w problem, ale żyjemy w świecie dialektycznych zmagań, gdzie jedna kategoria estetyczno-poznawcza… np.Netflix i inne tego typu badziewie ze swoimi produktami, próbuje przekonać, że to co oni wciskają masom jest prawdziwym pięknem, a taki na przykład wiersz jest wytworem świata religii , czyli bełkotem…i tego nikt już w zasadzie nie powinien słuchać, czytać, zastanawiać się…
I ja tego nie oceniam. Ja się tylko temu przyglądam
„Podziw”. Autor bełkotliwy, czyli Czesław Miłosz.
O jaka zorza w oknach. I działa biją
Nilem zielonym płynie koszykowa łódka Mojżesza
Nieruchomo stojąc w powietrzu nad kwiatami lecimy
Śliczne goździki, piękne tulipany na niskich stołach.
Słychać i rogi myśliwskie, ogłaszają Halla-li
Nieprzebrane, niepoliczone substancje ziemi.
Zapach cząbru, kolor jodły, szron, taniec żurawi
A wszystko równoczesne. I chyba wieczne.
Oko nie widziało, ucho nie słyszało, a to było.
Struny nie wygrają, język nie wypowie, a to będzie.
Lody malinowe, topniejemy w niebie.
Powyższy komentarz do wpisu – tego z katolickim bełkotem – autorstwa Bohatyrowiczowej, czyli powinien ukazać się pod poprzednim, modlitewnym tekstem.
Ale wyszło jak wyszło, czyli tutaj.
Dawniej słuchało się piosenkarzy z zamkniętymi oczami – dzisiejszych się ogląda z wyłączonym głośnikiem.
@RS.
O Pandorze zawsze słyszałem jako głównej konkurentce Lasta, ale nigdy nie sprawdzałem. Z Lastem były swego czasu duże zawirowania, gdy zaczął mocno ograniczać funkcje dla niesubskrybentów z krajów o niskiej klikalności w reklamy, w tym Polski, ale potem się nieco poprawiło. Stąd dostępność serwisów może zależeć od okresu, O Sonosie nie słyszałem.
Bez Wikipedii ani rusz. Tytuł tekstu – wiedziałem, że mi się to gdzieś obiło o uszy i sprawdziłem. I proszę:
Muzyka Młodej Generacji – nurt muzyczny w polskiej muzyce rockowej pod koniec lat 70. XX wieku. Miał on charakter organizacyjny i promocyjny, nie zaś stylistyczny, gdyż skupiał zespoły rockowe z różnych gatunków.
Koniec lat 70-tych, czyli schyłkowy okres gierkowszczyzny.
Z tego co pamiętam – wtedy wszystkiego w sklepach brakowało. Spożywczych, bo w GS-owskich gwoździe papowce były.
Wiem, że wędlina i cytrusy to były w tamtych czasach rarytasy.
Że zmyślam? Proszę bardzo. Historia jak najbardziej oparta na faktach. W IPN mają dokumentację na ten temat:
Mąż otwiera drzwi kluczem z zatrzasku i zastaje żonę pod flagrantem, rwie sobie włosy na głowie i powiada:
„Zosiu, bój się Boga! Ty tu się chędożysz,a w delikatesach cytryny sprzedają!”
Że nie na temat?
Piętro niżej, w tym samym budynku – było na temat:
„Marysiu, bój się Boga! Ty tutaj muzyki młodej generacji słuchasz, a w delikatesach cytryny sprzedają!”
Nie wiem, czy to można uznać za dzisiejszy tekst, bo pochodzi prawie sprzed ćwierć wieku, ale całkiem do mnie trafia:
„Najbardziej mnie teraz wkurwia u młodzieży
To że już więcej do niej nie należę” (Kazik Staszewski)
A w młodej generacji ja to ten siedzący na ostatnim planie w okularach i z ręką przy uchu: https://www.memedroid.com/memes/detail/740035
April 1st 2021
Wiadomość z ostatnie chwili!
Podczas niezapowiedzianej wizyty delegacji polskiej w Waszyngtonie ‘Major’ Biden zagryzł na trawniku Kaczora!
Strona polska chce uzyskać konkretne zobowiązanie Pentagonu dotyczące stacjonowania kontyngentu sil zbrojnych USA w Forcie Trump.
Niemniej zdecydowana akcja Majora, który potraktował wizytującą delegację jak stado baranów, ta ważna inicjatywa dyplomatyczna pozostaje pod znakiem zapytania.
Delegacja wyraziła nadzieje, ze prezydent Trup już wkrótce spotka się z prezydentem Dudą i odbędą wspólną pielgrzymkę.
Pomimo dużej ilości piór w pysku Majora, strona amerykańska nie podala oficjalnego oświadczenia.
… https://www.cnn.com/2021/03/30/politics/major-biden-dog-white-house/index.html
CNN donosi, ze pracownik Bialego Domu, pracujacy przy trwaniku interweniowal w obronie Kaczora, niestety sam tez zostal pogryziony.
… zrodla zwiazane z Kremlem ‚leaked’, zdjecie Majora w celu zaognienia stosunkow na linii EU-USA
https://www.cnn.com/2021/03/08/politics/president-joe-biden-white-house-dogs/index.html
@ R.S.
Muzyka łagodzi obyczaje , nawet u grafomanów.
R.S. 1 KWIETNIA 2021 1:35
Wiadomość z przedostatniej sekundy!
Podczas zapowiedzianej gościny delegacji amerykańskiej w Warszawie prezydent Bidon zagryzł pół Tuska (neologizm od Pułtusk).
Budka (ale bez pokojowo ustawionego Nitrasa) chce zyskać niekonkretne zobowiązanie w sprawie stacjonowania kontynentu sil peowskich w Guantamamo.
Niemniej niezdecydowana akcja Dudy, który poczęstował wizytującą delegację pasztetem, ta ważka inicjatywa dyplomatyczna nie budzi już pytań
Delegacja wyraziła nadzieje, ze Pentazgon już wkrótce spotka się z R. S. , by omówić szczegóły.
Pomimo dużej ilości liter na klawiaturze R. S. nie podał oficjalnego dementi.
Z reguły coś tam pod tekstami Gospodarzy piszę. Czasami jest to nawet niegłupie, ale teraz jakoś, jakby mnie zamuliło. A chciałoby się jakoś zaistnieć w ten pierwszokwietniowy przecudaśny dzień.
A skoro przeważyła chęć zaistnienia to poddam jedynie pod rozwagę taki oto dylemat;
Czy gdyby pod koniec lat 70-tych ubiegłego wieku( przypominam, że ubiegły to XX wiek) żył i tworzył Janko Muzykant, to mógłby być nazwany muzykiem młodej generacji?
Trzeba przecież uwzględnić fakt, że w czasach kiedy żył Janko (wiek XIX) nie było takiego wyboru jaki miała młodzież żyjąca 100 lat później. Nie było po wsiach sklepów muzycznych, a dojazd do miasta, gdzie były takie wyspecjalizowane placówki był utrudniony.
Na czym miał grać w tamtych trudnych czasach umuzykalniony chłopiec z mazowieckiej wsi, czy przysiółka?
Na grzechotce, kołatce, czy piszczałce krawędziowej?
No może jeszcze skrzypki, basy, złóbcoki, czy fidele i wybór się kończy.
Żadnych gitar, perkusji, harf, czy kastanietów.
Niestety Janko Muzykant za wcześnie się urodził i moim skromnym zdaniem ma prawo jego jakiś potomek upomnieć się dla swego przodka o przywilej używania dumnego miana pierwszego w Polsce muzyka młodej generacji.
Ale jest to moja jedynie prywatna opinia.
Potomek Janka Muzykanta?
To ten za dotknięcie skrzypiec zakatowany na śmierć dzieciak zdążył się przedtem rozmnożyć?
Wiedziałem.
Wiedziałem, że moje komentarze są rozkładane na czynniki pierwsze – po uprzedniej ich wnikliwej lekturze – czego świadectwem uwaga markota.
Masz rację @markocie, ale w ten oto sposób uczciłem dzisiejszy prima aprilis.
Szkoda, że nie ma mojej najlepszej – i chyba też najlepiej rokującej na przyszłość – koleżanki.
Mam pewną wątpliwość, której treścią chciałbym się z Nią podzielić, ale tymczasem…
… czytam listy premiera Mackiewicza.
Zawartość listów już mniej pikantna, ale ich autor choruje. A przynajmniej pisze, że choruje. A jak choruje to nie myśli o głupotach, ale pisze książki. Z czego przecież żyć trzeba. Nie, nie o muzykalnej młodzieży, ale o królowej Jadwidze, czy znanym, praktykującym relacje przerywane poecie…
I nie o Jadwidze tym razem, chociaż kobiety mają u mnie – nie wiem dlaczego – duże fory, ale o owym poecie, ponieważ będzie o ulubionej części kobiecego ciała, czyli o plecach.
I żeby nie przedłużać. W trakcie pisania owej biografii, Mackiewicz wkroczył na teren relacji damsko-męskich i tutaj bardzo ciekawy epizod z plecami w roli głównej.
Zacytuję… coby nie uronić żadnego pieprzyka na ich gładkiej skórze:
„Poeta miał narzeczoną, której rodzice kazali zerwać narzeczeństwo, a to z takiej przyczyny. Byli już ze sobą na ty i panna poprosiła go wieczorem, kiedy już się żegnał, aby napisał jej coś na dobranoc. Poeta napisał:
Dobranoc cudzie kochany
Obróć się, czym chcesz, do ściany
I to się tak rodzicom panny nie spodobało.
Zapomniałem podać nazwisko poety, ale jak wszyscy się już domyślili był nim Kazimierz Przerwa-Tetmajer.
Wiedziałem, że moje komentarze są rozkładane na czynniki pierwsze
Nie schlebiaj sobie tak bardzo, kukuła. Wystarczy przelecieć wzrokiem co drugą linijkę i już widać, jaki z ciebie „erudyta”.
Możeś prapraprawnuk Rozalki?
To też Mackiewicz i znowu żart, ale taki, że może sam Gammon jego treść doceni.
Jak to się mówi: stary, ale jary.
Tak jary, że pamięta jeszcze czasy zaborów
Rzecz dzieje się w kowieńskim seminarium i oryginalny tekst dialogu zapisany pa ruski, ale ja, jako znany translator przełożę jego na treść na nasz ojczyźniany język.
W czasie egzaminu pytają kleryka jakie są dowody istnienia Pana Boga.
Niestety kleryk milczy, ale egzaminujący podpowiadają:
– No, przypuśćmy, czy możecie stworzyć człowieka?
– No jak to, mogę!
-No, ale nie tym znaczeniu, a czy moglibyście na przykład stworzyć słonia?
– Nie, nie próbowałem jeszcze.
@markot
prapraprawnuk Rozalki?
Z dziedzicznie zdenaturowanym OUN?
Z dziedzicznie zdenaturowanym OUN?
Nie bardzo wiem jak to traktować?
Niby mam jakieś mgliste punkty zaczepienia, ale to w zasadzie nic pewnego.
No dobra rozszyfrowuję:
Członek Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów po spożyciu litra denaturatu, pędzonego przez Pana dziedzica ma się dobrze.
Do końca nie jestem pewny, ale że ktoś taki i stryjenka Rozalki to rodzina i wy tak uważacie?
To jeżeli tak uważacie, to stosunkiem głosów 2:1 Wasze uważam na wierzchu.
Ciekawe na kogo odda swój głos Bohatyrowiczowa?
A ja podsumję to wszystko cytatem Franka Zappy :,, Gadanie o muzyce, to jak tańczenie do architektury”…
To także cytat z Elvisa Costello i paru innych muzyków czy dziennikarzy, a w jakiejś formie znany jest co najmniej od stu lat.
@ppanek
instrument dla muzycznych geniuszy
https://www.youtube.com/watch?v=toXNVbvFXyk
oraz ciekawe podejscie topologiczne do muzyki
https://www.win.tue.nl/~kbuchin/teaching/2IMA00/2018/Reports/Computational%20Topology%20in%20Music%20Analysis.pdf
Z tego, co doczytałem, to muzyka dla Gammona no.82. Najwyraźniej „electronica”.
A co do topologii, to oczywiście nie starałem się nawet za dużo rozumieć z tego artykułu, ale jak najbardziej takie analizy są dowodem na to, że o muzyce da się pisać. Mogą to być analizy akustyczne, muzykologiczne (w sensie struktury), ale i wielkie obszary antropologiczne. Oczywiście, jak za dawnych czasów pisałem i tu, ktoś może mieć amelodię, arytmię albo całkowitą amuzję i dla niego to będzie jak dla ślepego o kolorach.
A wracając do cytatu o niemówieniu, to całkiem niedawno niejaki Maciej Geming wydał książkę ze swoimi wywiadami z muzykami o prowokacyjnym tytule „O muzyce się (nie) gada”. Najwyraźniej się gada i niektórzy chcą tego słuchać.
Niektórzy ludzie obdarzeni są zdolnością odbioru muzyki wraz z kolorami.
Ten percepcyjny fenomen nazywa się „syna-esthesia”, lub „synestezja”.
Moja córka miała na studiach koleżankę, która zapamiętywała muzykę w postaci zmieniających się kolorów.
Synestesia dotyczy również innych zmysłów.
Naukowcy zajmujący się fizyką subatomową wprowadzili sprytnie dodatkowy wymiar do modeli kwarków właśnie w postaci kolorów. Przykład w ilustracji.
https://en.wikipedia.org/wiki/Color_charge#/media/File:Qcd_fields_field_(physics).svg
Muzyka i jej topologiczne formy mogą być pomocne w percepcji na przykład przenicowujących się wymiarów.
Powracajac do algorytmow „streamingowych” – podejzewam, ze są one skonstruowane dość prymitywnie, bez wnikania w modele lub topologie muzyki.
Raczej siec neuronowa jest trenowana przez ‘tagging”.
Tagging to jest tak naprawdę przyklejanie etykiet katalogujących zbiór i klasyfikacje co gdzie idzie na zasadzie podobieństw. Przyklejanie etykiet często odbywa się manualnie przez programistów AI. Strasznie nudna praca! Tak wiec słuchacz skazany jest na „bias” programisty.
Animusic’s „Resonant chamber” podoba mi się bowiem widać każde szarpniecie struny, przejmowanie inicjatywy, zmianę chwytu, etc, co dla osoby upośledzonej muzycznie jest samo w sobie fascynujące. Tak jestem wzrokowcem
*wkradlo mi sie w tekst troche beldow ortograficznych, z gory przepraszam
Z upływem czasu coraz bardziej cenię ciszę lub głosy natury.