Otyłość. Depresja. Znajdź cechy wspólne
Zmorą dzisiejszych społeczeństw bogatego Zachodu są choroby cywilizacyjne. Zalicza się do nich przede wszystkim choroby metaboliczne. Otyłość, insulinooporność, cukrzyca typu 2, nadciśnienie, zaburzenia lipidowe skutkujące chorobami układu krążenia… I z drugiej strony zaburzenia depresyjne, lękowe. Co gorsza, te dwie grupy problemów zdrowotnych bardzo często występują razem. Co więcej, mogą wynikać z podobnych przyczyn.
Ten ważny temat poruszają w nowym przeglądzie piśmiennictwa opublikowanym w „Life” dr Oliwia Gawlik-Kotelnicka z prof. Dominikiem Strzeleckim. Autorzy zauważają, że zespół metaboliczny (cechujący się otyłością, zaburzeniami gospodarki tłuszczów i cholesterolu oraz nieprawidłowym stężeniem glukozy i wysokim ciśnieniem) występuje u osób w epizodzie depresji półtora razy częściej niż w zdrowej populacji, dotykając trzy na dziesięć depresyjnych osób. U takich pacjentów częściej spotyka się też insulinooporność, a więc zmniejszoną reakcję organizmu na insulinę, prowadzącą do cukrzycy typu 2.
Co więcej, w zespole metabolicznym obserwuje się często zaburzenia hormonalne dotyczące tzw. osi podwzgórze-przysadka-nadnercza, związanej z odpowiedzią na stres. Podwzgórze jest częścią mózgu wydzielającą m.in. kortykoliberynę. Jak sama nazwa wskazuje, liberyny to hormony powodujące uwalnianie kolejnych hormonów – przez przysadkę. Ta ostatnia stymulowana przez kortykoliberynę wydziela do krwi hormon adrenokortykotropowy, który z kolei pobudza korę nadnerczy do wydzielania kortyzolu, zwanego hormonem stresu. Kortyzol hamuje wydzielanie powyższych hormonów i pętla sprzężenia zwrotnego ujemnego (jedna z wielu) się zamyka.
Nieprawidłowości tej osi spotyka się nie tylko u osób z zespołem metabolicznym (kortyzol sprzyja otyłości centralnej i zmianom w metabolizmie), ale też z epizodem depresyjnym. W tym ostatnim zazwyczaj chodzi o nadmierne pobudzenie rzeczonej osi, ale w tzw. depresji atypowej (m.in. ze zwiększonym apetytem, nadmierną sennością) – o zbyt niskie. Zaburzenia depresyjne i zespół metaboliczny łączy też stałe umiarkowane pobudzenie układu immunologicznego. Odpowiada on za zwalczanie infekcji, powinien działać szybko i krótko, natomiast rozciągnięte w czasie niewielkie jego pobudzenie przyczynia się raczej do procesów chorobowych (np. miażdżyca).
Okazuje się, że z obiema wymienionymi grupami chorób cywilizacyjnych, jak również z zaburzeniami immunologicznymi, wiążą się nieprawidłowości flory jelitowej. Układ pokarmowy zdrowego człowieka zamieszkują bakterie w liczbie znacznie przekraczającej liczbę komórek jego ciała. (Entuzjaści laicy głosili z tego powodu, jakobyśmy byli głównie dodatkiem do bakterii, jednak przeciętny rozmiar komórki bakteryjnej o objętości tysiąckrotnie mniejszej od komórki ludzkiej trochę te hasła weryfikuje). Wpływają one na przepuszczalność ściany jelita. Produkty ich metabolizmu modyfikują także barierę krew-mózg i wpływają na procesy zapalne w samym mózgu. U osób w epizodzie depresyjnym bakterie Clostridium występują w mniejszej liczbie bądź nie ma ich wcale. Niepokój wiąże się natomiast z rodzajem Bacteroides. Z kolei jelita osób otyłych zamieszkują w nadmiarze bakterie Firmicutes i Actinobacteria. Taka flora ułatwia przyswajanie energii i sprzyja rozwojowi zapalenia w tkance tłuszczowej.
Wszystko to brzmi ciekawie i skomplikowanie, ale czy może mieć jakieś przełożenie na leczenie? Otóż może.
Podejmowano już próby leczenia chorób cywilizacyjnych nie tylko z kręgu zespołu metabolicznego, ale także zaburzeń depresyjnych, lekami przeciwzapalnymi bądź probiotykami i prebiotykami. Probiotyki to preparaty zawierające żywe kultury bakterii, gotowe do zasiedlenia jelit spożywającego. Prebiotyki to specjalne odżywki dla bakterii, wspomagające ich wzrost. Próbowano także przeszczepiania flory kałowej (jeżeli czujecie Państwo lekkie obrzydzenie, to tak, pewnie wyobrażacie sobie tę procedurę poprawnie). Pewne badania sugerują, że takie postępowanie może pomóc nie tylko pacjentom z otyłością, cukrzycą typu 2 czy zespołem policystycznych jajników, ale także niektórym osobom w epizodzie depresyjnym, zwłaszcza w przypadku probiotyków. Na określenie takich probiotyków wprowadzono nawet nazwę psychobiotyków. Wyniki badań są jeszcze niejednoznaczne, dużo zależy od konkretnego szczepu bakteryjnego – jeden szczep bakterii tego samego gatunku pomaga, inny nie.
Najwyraźniej nie ma danych uzasadniających wprowadzenie probiotyku do powszechnego leczenia epizodu depresyjnego czy cukrzycy. Być może nie ma jeszcze takich danych, a być może okaże się, że psychobiotyki będą stanowiły opcję terapeutyczną tylko dla wyselekcjonowanej grupy pacjentów, np. o wysokich wskaźnikach stanu zapalnego czy zaburzeniach flory bakteryjnej. Jeśli jednak chodziłoby o grupę osób, których leczenie wcześniej szło słabo, byłby to istotny postęp. Na pewno warto czekać na kolejne odkrycia w tej dziedzinie. Także odkrycia autorki cytowanej wyżej pracy, zbierającej właśnie grupę pacjentów do nowego badania.
Marcin Nowak
Bibliografia
- Oliwia Gawlik-Kotelnicka & Dominik Strzelecki: Adiposity in Depression or Depression in Adiposity? The Role of Immune-Inflammatory-Microbial Overlap. Life 2021, 11(2), 117
Grafika: Bacteroides fragilis, „dobra” bakteria zamieszkująca nasze jelita, w barwieniu metodą Grama. CDC, za Wikimedia Commons, w domenie publicznej
Komentarze
„Na pewno warto czekać na kolejne odkrycia w tej dziedzinie.”
A póki co – sok z kiszonej kapusty polecam. 🙂
@Witold
A póki co – sok z kiszonej kapusty polecam.
Na kaca.
Znałem jednego gościa z taką otyłością „centralną”, który wszelkimi sposobami próbował schudnąć, bez powodzenia. Z nadwagą miał problemy od dzieciństwa, w wieku średnim pojawiła się cukrzyca i problemy psychiczne – nagłe ataki paniki, stany lękowe, potrafił też przesypiać całe dnie.
W końcu zdecydował się na operację, bypass żołądka.
Mimo znacznego ubytku wagi stan psychiczny się nie poprawiał. Kilkuletnia psychoterapia, medykamenty (xanax), przedwczesna emerytura… Nie wiem, jak radził sobie z dawkowaniem lekarstw, ale czasem dzwonił w stanie radosnej euforii, a czasem całymi dniami nie odbierał telefonu. Raz zaniepokojeni sąsiedzi wezwali policję i wyłamano drzwi spodziewając się najgorszego, a on spał…
Przekonano go, by zdeponował jeden klucz u sąsiadów, a zamykając się w domu wyjmował klucz z zamka. Niedawno znaleziono go martwego w kuchni, z łyżką w ręku. Zawał 🙁
Lit, potas, żelazo, wapń, jod, dopiero niedawno rozszyfrowano znaczenie pierwiastków śladowych w metabolizmie.
Poszedlbym tym tropem.
Nadmiar lub niedobór jonów, wpływa na psychikę, funkcjonowanie układu nerwowego, wegetatywnego.
Tak samo jak nadmiar lub brak toksyn wytwarzanych przez bakterie jelitowe.
Homeostaza w dobie dziwacznych substancji zawartych we współczesnych produktach żywnosciowopodobnych, może być trudna do osiągnięcia.
A w drodze, syntetyczne mięso, wegańskie hamburgery….
Skąd wiemy, z czego tyjemy?
@wd-59
Nie wiem o roli litu w metabolizmie (jak ostatnio czytałem, były na ten temat jedynie hipotezy – w wolnej chwili posprawdzam, co się zmieniło). Związki litu są używane w psychiatrii od mniej więcej 70 lat, w zaburzeniach emocji, ale te zaburzenia nie wynikają z niedoboru litu. Znacznie wcześniej (XIX wiek) lit był stosowany w innych gałęziach medycyny, chociaż bez racjonalnego uzasadnienia i chyba bez pożytku dla pacjentów. Oczywiście tego ostatniego nie można być całkiem pewnym, bo lit mógł teoretycznie „zrobić komuś dobrze” czysto przypadkowo.
2021-03-05 12:44
Novy!
@Jot.
Siedzę rodzinnie w farmacji od 15 lat. Powinienem szerzyć herezję, a covid nie powinien schodzić z moich ust, bo to kasa do mojej kieszeni. Mam dostęp, do ” innych” statystyk, bo realnych i live.Znajomi moówią, że jestem jeb..ty, bo powinienem klientów straszyć covidem i żerować na nich. Nie mogę. Sprzedajemy takie ilości leków psychotropowtch, że onormalnie przed covidem, miałbym ze trzy kontrole. A teraz nic. Ludzie są psychicznie maltretowani. Szkoda mi ich. Nie mogę. Przed Bogiem i innymi, chcę być ok.
==============
Ciekawostka z innego bloga…..
edno niepozorne zdanie, a ile w nim treści. W tym przypadku owym nie bijącym szczególnie po oczach jest inicjujące tekst Marcina Nowaka:
„Zmorą dzisiejszych społeczeństw bogatego Zachodu są choroby cywilizacyjne. ”
A ja, samba, co by owo zdanie nie nabawiło się kompleksów wypełnię je nieco treścią i żeby mi nie umknęło zadam pytanie w imieniu mieszkańców puszczy amazońskiej:
„Czy rzeczywiście warto było…mieszkańcu bogatego Zachodu?”
Choroby cywilizacyjne
choroby umysłowe: zaburzenia lękowe, depresja, otępienie, anoreksja, alkoholizm, narkomania.
choroby układu krążenia: choroba niedokrwienna serca, zawał mięśnia sercowego, choroba nadciśnieniowa, udar mózgu, zwężenie tętnic, tętniaki, miażdżyca.
niektóre choroby nowotworowe: rak sutka, rak macicy, rak gruczołu krokowego, rak trzustki, rak żołądka, rak jelita grubego.
otyłość i nadwaga.
cukrzyca insulinoniezależna, insulinooporność.
niektóre choroby układu pokarmowego: stany zapalne pęcherzyka żółciowego, kamica żółciowa, niektóre choroby trzustki, przewlekłe zaparcia, uchyłkowatość jelit, choroba wrzodowa żołądka i dwunastnicy choroba refluksowa przełyku, nieswoiste zapalne choroby jelit, kamica nerkowa.
próchnica zębów.
osteoporoza.
nadwrażliwość pokarmowa, nietolerancja pokarmowa, alergia pokarmowa.
Choroby cywilizacyjne wiązane z obecnością dymu papierosowego, spalin, oparów, zanieczyszczeniem powietrza:
choroby układu oddechowego m.in. przewlekła obturacyjna choroba płuc, rak płuc, rak przełyku, nowotwory głowy i szyi, astma oskrzelowa, alergie.
A z drugiej strony, mamy epidemię lansowania „ciałopozytywnych” grubasów z odparzonymi tyłkami, ale szczęśliwymi. To tak, jakby propagować próchnicę zębów – zęby mi gniją, śmierdzi z pyska, ale jestem szczęśliwy. Brawo ja.
Gammon No.82
5 marca 2021
14:51
Hipotezy są na czymś oparte.
Najczęściej, obserwacji.
Albo, eksperymentów in vivo….
Królikami doświadczalnymi sa najczęściej tubylcy na różnych kontynentach.
Bez własnej wiedzy i woli testowani przez wielkie koncerny.
Albo, zołnierze kilku armii.
Wracam do starej mysli.
Im wiecej wiemy, tym nasza wiedza o niewiedz yw zakresie funkcjonowania ludzkiego organizmu jest większa.
A to już niezły punkt wyjscia.
Witold i Gammon. Polecam też sok z kiszonych ogórków. i wcześniejsze wstawanie ( od stołu w kuchni). Zjechałem z wagi 6 kg przez 3 m-ce.
…dorzuce korpororacyjna kulture pracy.
w USA – ciezki obiad po godzinie szostej – zgroza!
toz to powinno byc karalne!
gdy zwracalem na to uwage, wzruszenie ramionami i w odpowiedzi coz mozna z tym zrobic.
…a uprawianie sportow, to gapienie sie w telewizorze na facetow w pizamach 🙂
@R.S.
Znasz może amerykański serial dokumentalny „My 600-Lb Life”?
To serial, w którym lekarz, wybitny chirurg bariatra próbuje ratować życie ludziom chorobliwie otyłym, którym wcześniej pomocy odmówili inni chirurdzy ze względu na bardzo dużą masę ciała, powyżej owych 600 funtów (270 kg).
Chirurgicznie (laparoskopowo) zmniejsza im żołądki, robi obejścia gastryczne (bypass), poza tym po skutecznym schudnięciu usuwa nadmiar skóry, robi operacje naczyniowe, ordynuje diety i motywuje pacjentów i pacjentki, ale czasem po paru miesiącach wyrzuca ich ze swojego programu, kiedy się okazuje, że potajemnie nadal się obżerają, nadużywają uzależniających leków przeciwbólowych i sabotują jego wysiłki w celu umożliwienia im w miarę normalnego życia.
Jest sporo pozytywnych rezultatów, ale ogólny wydźwięk jest, jak dla mnie, deprymujący, bo widać, jak potwornie ciężko jest walczyć z tą chorobą.
Co jest pocieszające?
Ludzie otyli nie nadają się na wojowników…
Im wiesza masa ciała, tym mniejsza sprawność fizyczna kandydatów na mięso armatnie.
Pozostaje zaciąg wśród głodnych i chudych…
@Markot,
Serialu nie znam, ale mamy znajoma, ktora walczy z otyloscia od czasow bycia nastolatka. Przechodzila przez liposuction, zmniejszanie zloladka narozniejsze terapie, wycinanie zmartwialej skory itd.
Jest osoba inteligentna i wyksztalcona (lekarz).
Sama twierdzi, ze nalezaloby jej wymienic mozg bo nic nie pomaga.
Ale drobnych przyjemnosci nigdy sobie tez nie odmawiala.
Absolutnie jest to choroba, ale w duzej mierze uaktywniona (reinforced), stylem zycia.
Waszyngton DC , San Franciso – to dosc ‚chude’ miasta, bo tam ludzie chodza, ale miasta w srodku, to koszmar!
– w wielu praktycznie w subarbiach nie ma chodnikow aby sie przejsc na dlugi spacer po pracy.
Trzeba wsiasc w samochod i gdzies pojechac najczescie zawiezc dziecko na baseballa i siedziec na tylku na lawce.
My, zesmy gonili nasze corki do sportow, bo to efektywna metoda na zneutralizowanie nadmiaru hormonow u nastolatek. Podzialalo!
Ale sporty i aktywne zajecia pozaszkolne kosztuja.
Zmorą dzisiejszych społeczeństw bogatego Zachodu są choroby cywilizacyjne.
Zmorą dzisiejszych społeczeństw ubogiego Południa i (po części) Wschodu jest głód lub niedożywienie, malaria, gruźlica, HIV/AIDS.
Połowa dzieci poniżej 5 lat, umierających na świecie na biegunkę, zapalenie płuc, odrę, gruźlicę, HIV i malarię, przebywa w Afryce.
To nieprawda, że tylko bogaci chorują na cukrzycę. Bogaci mają szansę się leczyć, mają dostęp do lekarzy, insuliny, diety.
Co najmniej 19.4 mln Afrykanów w wieku 20-79 lat to diabetycy, a liczba niezdiagnozowanych szacowana jest na 60 procent.
@R.S.
Podróżując po USA (zygzakiem from coast to coast) widziałem te wszystkie „All you can eat” i ich klientelę, te wielkie kubasy z colą i dolewanie, dolewanie, dolewanie…
Jak to nie jest hodowla opasów… 🙄
Widziałem dzielnice „chudych i wysportowanych” i ulice pełne XXXL-people, wielkie samochody i miejscami faktyczny brak pieszych i miejsca dla nich.
W żadnym ze słynnych parków narodowych nie widziałem zaś wędrujących spaślaków. Oni są na ogół stacjonarni.
Ulcerative colitis jest leczony immunosupresja. Stan zapalny moze powodowac depresje. Trzymajmy sie faktow. Fantazjowanie moze byc szkodliwe dla chorych. Zwrot „choroby cywilizacyje” obwinia postep naukowo techniczny i powinien byc zaniechany jako nieprecyzyjny. Czy istnieja choroby niecywilizacyjne…
Psychiatria zmieni sie gdy poznamy mechanizm swiadomosci.
Derogatywne wpisy na temat osob otylych nic nie wnosza do dyskusji a tylko swiadcza o braku tolerancji tak piszacych.
@wd-59
Hipotezy są na czymś oparte.
Najczęściej, obserwacji.
Historycznie większość hipotez w medycynie była oparta na proroczych snach, magii sympatetycznej, spekulacjach abstrakcyjnych, „teoriach” wcześniej przyjętych bez dowodów itp. Mogły być oparte na obserwacjach, ale zwykle na podstawie „iluzji grupowania” (clustering illusion), tj. dopatrywania się regularności tam, gdzie jej nie ma. Potem uznawano te hipotezy za prawdziwe na podstawie „błędu potwierdzenia” (confirmation bias). Przypuszczam, że obserwacja miała charakter minimalnie bardziej „naukowy” w chirurgii, którą praktykowali ludzie bez wykształcenia akademickiego, będący bardziej rzemieślnikami i empirykami. Ale nawet i oni często stawiali hipotezy bzdurne, potem uznawali je za prawdę, a potem według nich wykonywali swoje zabiegi i obstawali, że tak jest świetnie. Na tej zasadzie na początku XVI wieku wypalano rannym rany postrzałowe – bo wszyscy chirurdzy wierzyli w legendę, że są one „zatrute”.
Wracam do starej mysli.
Im wiecej wiemy, tym nasza wiedza o niewiedzy w zakresie funkcjonowania ludzkiego organizmu jest większa.
A to już niezły punkt wyjscia.
Ależ tak! Ktoś to kiedyś ujął w taką analogię: jeśli wiedzę potraktować jak pole powierzchni figury, to gdy owa powierzchnia rośnie, obwód figury – będący granicą między „znanym” a „nieznanym” – też rośnie.
A co z otylymi psami?
… i kotami?
re: choroby cywilizacyjne
Czy aby na pewno dawniej ich nie było albo występowały istotnie rzadziej? Czy też może tylko nie mamy danych o ich występowaniu? Albo też ich częstość jest związana z nowoczesną cywilizacją tylko pośrednio?
Podejrzewam np., że 300 lat temu (albo 1500 lat temu) większość ludzi umierała zanim mieli szansę zapaść na nowotwór. Jeśli nań zapadali, mieli dużą szansę umrzeć z innych powodów zanim ten nowotwór się rozsieje i rozleje. Jeśli zdołali dożyć chwili, kiedy nowotwór ich zabił, małe było prawdopodobieństwo, że ktoś taką przyczynę zgonu zidentyfikuje. A jeśli nawet ktoś ją zidentyfikował, to ta przyczyna zwykle nie była odnotowana w żadnych źródłach, które mogłyby dotrwać do dziś.
Jaki pan, taki pies 😉
@Gammon No.82
Na tej zasadzie Inuici rzadziej umierają na „cywilizacyjne” choroby układu krążenia.
Po prostu nie dożywają wieku, w którym na Zachodzie zaczynają się te dolegliwości.
A różne nowotwory stwierdzono już badając mumie egipskie.
@markot
Zawsze można tłumaczyć, że mumie rzadziej umierały z powodu nowotworów. Albo że dysponujemy źle dobraną próbą, która nie jest reprezentatywna dla całości populacji mumii. Albo że to są sfabrykowane mumie, które w niecnych celach ktoś podrzucił.
@Slawomirski
„Derogatywne wpisy na temat osob otylych nic nie wnosza do dyskusji a tylko swiadcza o braku tolerancji tak piszacych”
– zgoda, ale w spoleczenstwie amarykanskim zaistnial jakis chory permisywizm i hedonizm, ktory wszedl w mainstreem. Powiem wrecz, ze jest lansowany.
Wynikiem tego jest brak ludzi fizycznie sprawnych do podjecia zawodow tego wymagajacych.
Zdrowe jedzenie jest rowniez nieporownywlnie drozsze niz, wszelkie fast- food.
Ostani raz w McDonaldzie to bylem cwierc wieku temu z moim psem. Hamburger byl oczywiscie dla psa, ja nic nie wzialem.
Moja obecna generacja psow ma zabronione chodzenie do McDonalda.
Nie daje im zaskorniakow 🙂
Wystarczy popatrzeć, jak wielu nowojorskich (i nie tylko) policjantów jest out-of-shape i nie jest w stanie dogonić kogoś na piechotę albo wbiec po schodach na trzecie piętro 🙄 O wyższych budynkach bez windy szkoda gadać.
Czy to też jest jeden z powodów tak łatwego chwytania za broń?
Nie tylko policja ma problem, Pentagon tez.
obesity dotknela okolo osiem procent aktywnego personelu wojskowego.
stad nacisk na drony latajace, pelzajace, kroczace i AI
Ciekawe jak w Europie?
More than 70% of young Americans remain unable to join the military due to obesity, education problems, or crime and drug records.
source:
https://www.militarytimes.com/news/your-military/2016/09/11/the-u-s-military-has-a-huge-problem-with-obesity-and-it-s-only-getting-worse/
Na amerykańskich cruzerach widziałem masę spaśluchów okupujących nocne pizza bary. Jeden klient ledwo chodził.
Ale tu nie chodzi o policjantów amerykańskich.
Tu chodzi o gatunek, a przynajmniej pewną jego populację, która ponoć stanowi chlubę owego gatunku.
Pytanie:
Jak będą efekty działania procedur ewolucyjnych ( dobór naturalny) – w niekoniecznie długim czasie – kiedy zdechlaka, czy innego nieruchawego osobnika zastąpi kolejne pokolenie o takich samych, albo podobnych przymiotach.
Moim zdaniem Matka Natura powie owym przedstawicielom gatunku po prostu „wypierd…”
A Matka Natura jest konsekwentna.
Jak powie tak i zrobi, czyli wypier…li na zbity łeb i jacyś nasi następcy ( może szczury) będą oglądać dobrze zakonserwowanych przedstawicieli homo sapiens w muzealnych gablotach.
A zresztą jak nie Matka Natura…
Właśnie kończę lekturę książki „Przyszłość należy do Azji”.
Wnioski po lekturze?
Kiedyś podczas pobytu we Lwowie kupiłem sobie – raczej dla jaj – jakieś rosyjskie wydanie angielsko-chińskiego słownika.
Po przeczytaniu „Przyszłości…” zmieniłem zdanie. Zakup słownika to jeden z najbardziej przekonywujących, wybitnie intuicyjnych zakupów.
Następne posunięcie to oczywiście zakup pałeczek do ryży.
Każdy sobie w tym momencie myśli, że może coś jest z tą Azją na rzeczy i stopniowo step by step…
Tu nie będzie po kroku. Tu jest albo, albo.
Alby my albo oni, a ja od dzisiaj twierdzę, że Oni. Azjaci.
To trochę jak…
Przychodzi młodzieniec do rodziców dziewczyny z którą wiąże plany na przyszłość i pyta:
– Czy mogę prosić o rękę państwa córki?
– W żadnym wypadku! Albo cała córka, albo nic.
I tak będzie, a może już jest z Azją.
A Europejczycy, Amerykanie to już raczej rezerwaty i inne gabloty.
Szczególnie Ci otyli.
No chyba że Japończycy zatrudnią ich do walk sumo.
„Otyłość. Depresja. Znajdź cechy wspólne”
Ernst Kretschmer.
„W 1924 stworzył typologię konstytucjonalną (zwaną również typologią Kretschmera), w której wyodrębnił typy temperamentu oraz skłonności do określonych chorób psychicznych na podstawie typów budowy ciała jednostki. ”
(lubimy czytać)
„Streszczenie teorii Kretschmera:
a) prawdopodobnie pierwotna świadomość jest tylko świadomością ciała,
plus tegoż ciała bezpośrednie wspomnienia;
b) że my jesteśmy samoczującymi sie ciałami,
c) że to samo czucie się ” zindywidualizowanej materii żywej”(innej jak ta nie ma)
jest faktem pierwotnym;
d) że cały tak zwany „duch” daje się zbudować ( przy założeniu istnienia wspomnień i wyobrażeń jako koniecznych elementów jedności i ciągłości
świadomości) z czuć pierwotnych i” luksusowych”, w których to czuciach pierwotnych (dotyk zewnętrzny i wewnętrzny – czucia powierzchni ciała,
czucia organów,stawów ścięgien, i mięśni u na s) nie różnimy sie
prawdopodobnie od pierwotnych s t w o r ó w .
Za „luksusowe” uważam czucia,które nie są konieczne do założenia
istnienia najpierwotniejszego żywego stworu (jak są nimi dotyk
wewnętrzny i zewnętrzny) a wiec np. czucie słuchu, wzroku powonienia itp;
e )że myślenie daje sie skonstruować bez przyjmowania dlań specjalnego
rodzaju świadomości, również z następstw czuć (byłych i wyobrażonych też)
z przyporządkowanymi im następstwami innych czuć aktualnych lub możliwych.”
żródło streszczenia „Niemyte dusze”
https://www.youtube.com/watch?v=dVLen7OOG38
Zdechlaki, zawodnicy sumo?!
Skąd tyle walki? Jeśli będę chciała sobie dać po głowie to sie z polowy wyrka
rozkręcę pod ścianę i zawrócę by rąbnąć sobą o podłogę!
Nie dla mnie obręcze w klatce piersiowej, podduszanie jakimiś chwytami,
mogę wszystko, tylko dlatego bo potrafię kontrolowanie, zawładnąć nad zdrowiem i życiem innych, moja wielkość to twoje sekundy, osuniecie sie do mych stóp!!!
Ja mam na strach we mnie na ból swój sposób, (podlotek też tak ma )
taniec, ruch, przecinaj dłońmi powietrze, dotykaj siebie tak jak na to zasługujesz,
przychodzimy na świat w pojedynkę, jesteśmy jednostkami, rodzimy się drżąc,
niech muzyka bedzie naszym miejscem z którego nie chcemy sie wydostać, do którego wracamy, otoczeni dźwiękami, jesteśmy jakby u siebie.
Oddech jest spokojniejszy, serce wali, bo jest mu przyjemnie…
Otyłość, to brak ugniatania, jest jej za duzo tam, gdzie czujemy sie odrażający,
nabieramy ciała, by ukryć, zagłuszyć potrzeby duszy!
Od kilku miesięcy, pochłaniam spore ilości, ogórków kiszonych, zielonych, pomidorów, wszystko pokrojone jak cytryna do tequili, czółenka, tonące w soli.
sączę je, ssam, rozgryzam… bo odczuwam brak, sama siebie oszukując ze ja tego nie potrzebuje, nie muszę bo mogę nie musieć, dotknąć ustami czyjegoś ramienia,
dostępnej kopalni soli…
Samo sumo sumy problemów nie stanowi… powiedziała moja nowa znajoma, czyli Eleonora.
Eleonora jest Eleonorą i na temat otyłości zgłasza zdanie odrębne. A poza tym się ceni, jak każda szanująca kobieta:
https://galeriamarzenie.pl/pl/p/ELEONORA-Malgorzata-Borsukiewicz/391
Fernando Botero – malarz „puszystych”- naśladowany, ale niedościgniony 😉
Dla ciekawych – trochę więcej
https://www.peramuseum.org/exhibition/fernando-botero/99
„A poza tym się ceni, jak każda szanująca kobieta:”
Łałć, widziałam, caluteńki patol z cuglami…
Cugle za płótno, one sa już od dwudziestu złotych, farby olejne mogą być od dychy za każdy kolor, albo i ze cztery za tuzin…
Ale ja kobieta z klasą, albo po iluś tam klasach, mylę te pojęcia…
Coś mnie w tym obrazie uderzyło, podobieństwo Eleonory, do kogoś kogo znam,
dokładniej do zdjęcia z roku 2008.
Jest na nim blondynka w małej czarnej, koronkowych kozakach, blond włosach,
podobnie poszturchanych pianką jak zmierzwiona fryzurka tej bohaterki…
To miłe, szukać nowych znajomych, kopiując starych!
Chcesz czy nie, tej z 2008 zapomnieć się nie da.
Ale, ale jam po długiej chorobie, i zgaduję, ze ta „szanująca się”
to może jakiś ukryty komunikat, do piszącej te słowa.
Mam pomóc (?) tą łoną zepsuć, pokazać jak trzymać zielonego ogórka, którą ręką go obierać(?) uprzytomnić jak ściągać zębami zawartość widelca…
Cos mam z nią przeczytać,(?)wpoić ze turlając sie pod…o przepraszam, zadba o waszą dłuższą grę wstępną?
Po covidzie wal jak w dym albo po fajki, pomogę, Tobie zawsze!
„naśladowany ale niedościgniony”
Rozczuliły mnie pończochy, brak depilacji, i smutek.
Muza jest jakaś nieobecna, może w koszyku nie ma tego co chciałaby sie tam znalazło…
@Bohatyrowiczowa
Niejaki Eugeniusz Brzezicki (Typy ludzi w Polsce pod względem psychofizycznym i ich reakcje duchowe) twierdził, że typologia Kretschmera jest niepełna i nie obejmuje najpopularniejszego w Polsce charakteru zwanego „skirtotymik”. Artykuł ukazał się w którymś numerze „Problemów” w 1946 roku i jak dot,ad nikt go nie zdigitalizował, niestety.
@Gammon
Coś w ty jest!
„. Po grecku skirtao znaczy tańczyć, skakać, a thymos – temperament. Skirtotymicy mają słomiany zapał, ale żyją z gestem i fantazją. Są gwałtowni i zmienni, odważni, ale lekkomyślni i skłonni do brawury, ich indywidualizm łatwo zmienia się w samowolę, nieobca im próżność. W trudnych sytuacjach biorą się w garść: stają się cierpliwi, wytrwali i altruistyczni. Gdy kryzys mija, powraca ich beztroska i egoizm. Skirtotymik łatwo popada w patos i lubi być podziwiany.”
https://www.focus.pl/artykul/polska-mentalno-od-stypy-do-bijatyki
@Gammonie
Ja natomiast swego typu nigdzie nie widzę u Ernesta, Twoja propozycja, bliższą memu sercu.
Nasze sylwetki zmieniają operacje np. z atletyka poszybowałam w kierunku,
nie nie światła, ale pyknika…
O czym uświadomiła mnie mało grzeczna pani ginekolog, którą porzuciłam w diabły!
Kobieta kobiecie zawsze wilkiem, ale do rzeczy….
Blizna podbrzuszna, trzyma skórę po ciążową, wszedł mi nawyk osłaniania tego miejsca, w pełni ubranej, kilkucentymetrowy fartuszek niby oponka no na wózek dziecięcy albo dla lalek, ma mnie dyskwalifikować jako kobietę atrakcyjną?!
Jestem kimś po przejściach, o czym czyta sie z mojej skóry.
I jak to ugryźć?!
Mały drobiazg, umili pobyt w kuchni:
http://www.witkacy.pl/pl/aktualnosci/archiwum/381-witkacy-wirtualny-signum-temporis-niemyte-dusze-st-i-witkiewicz
Podoba mi się.
Trza uturlać klusków. Do zob…
@Markot, tez przepodrozowalam Ameryke zygzakiem, ale juz wczesniej wiedzialam o epidemii otylosci w Ameryce. Natomiast nie pisz wyssana z palca ciekawostke, o tym jak nowojorscy policjanci sa grubi i nie moga wbiegnac po schodach za przestepca. To moze na jakiejs komedii.
Azeby dostac sie do policji nalezy przejsc job standart test zawierajacy tez fitness test. To oczywiste dla wszystkich takich sluzb na calym. W czasie sluzby tez przechodzi sie takie testy i szkoleniac wszelakie. Jak zapewne na calym swiecie. Oczywiscie nowojorscy policjancji nie sa tak sliczni jakich ich koledzy na starych angielskich filmach, bo tez przecietny czlowiek daleko ma do takiej slicznosci i zgrabnosci.
Natomiast napisze inna ciekawostke na temat sprawnosci fizycznej mlodziezy. Bardzo wiele lat temu, kiedy masowo przyjezdzano do Ameryki na Work & Travel program rowniez miasto NY zglosilo zapotrzebowanie – na nratownikow. Azeby ulatwic procedure przedstawicielka miasta przyjechala do Warszawy, gdzie mlodzi chetni mieli obowiazek zdac sprawnosciowy test. Byli to kandydaci z Akademii Fizycznych. Niestety, zaledwie kilka procent zdalo test, azeby jakos problem rozwiazac pani najbardziej obiecujacym zezwolila poprawic kondycje w Polsce a potem juz w NY zdadza egzamin. I znow okazalo sie, ze zaledwie kilka osob zdalo test. Miasto dalej bylo milosierne i zatrudnilo ta mlodziez na stanowiskach porzadkowych w jednostce zajmujacej sie parkami, pod ktora naleza i plaze. I w tym momencie dowiedzialam sie o sprawie, bo polska mlodziez poruszyla niebo i ziemie czyli wszelakie media jak to zostali w……i i oni nie beda zbierac koszy ze smieciami z plazy itp, bo nie po to sie zatrudniali, nie mowiac juz o ksztalceniu sie.
@zyta2003
Lubię sobie od czasu do czasu coś wyssać:
“We really are the world’s largest police department,” said one veteran cop who’s worked in Manhattan, Brooklyn and the Bronx.
“We’re the fattest police department in the country … because we have no requirement to stay in shape.”
Some cops are terrified that their out-of-shape colleagues won’t be able to provide backup in physically demanding situations — even if they don’t keel over from the exertion.
“If you have a 300-pound partner who can’t even run up a flight of stairs. … it’s dangerous for everybody,” one cop said.
Ex-NYPD cop Jose Vega provided a vivid example of the problem last week when he filed suit for a job-related disability pension — because his weight soared from 180 to 395 pounds during 17 years on the force.
https://www.dailymail.co.uk/news/article-5409597/Overweight-officers-dragging-NYPD-sources-say.html
Ale ratownicy w USA na pewno wszyscy wyglądają jak w „Baywatch” i to jest super 😎
Overweight officers are drag-ging down the New York Police Department, police sources have revealed.
Some are so out-of-shape that their colleagues fear they won’t be able to provide them with back-up if a situation gets physical, the New York Post reported.
A pair of tubby New York detectives were caught on CCTV in 2015 trying to chase a shooting suspect in Harlem who had escaped from custody.
But the man – who had both hands cuffed behind his back – managed to outrun them.
Przetłumaczyć ci to, zyta?
Study reveals cops are the most obese workers in America
Along with firefighters and security guards, nearly 41% of police are obese
Findings published in American Journal of Preventive Medicine study
Slimmest workers are economists, scientists and psychologists
W jakich zawodach jest najwięcej i najmniej otyłych
According to the New York Post, some police are so overweight, they struggle to buckle into their patrol cars.
@zyta
następnym razem rozejrzyj się dobrze na Manhattanie
Fat cops…
„Aby móc obsadzić wakaty i nowo tworzone etaty, niemiecka Policja Federalna (Bundespolizei) zmieniła wymagania stawiane kandydatom. Jak donoszą gazety grupy medialnej Funke, w testach znajomości języka niemieckiego tolerować będzie się więcej błędów w dyktandach. W teście sprawności fizycznej zrezygnowano ze skoku w dal z miejsca i pompek, na rzecz szybkiego biegu wahadłowego.”
Tutaj link do powyższego tekstu:
https://www.dw.com/pl/niemcy-kariera-w-policji-nab%C3%B3r-bez-skoku-w-dal/a-52072587
Czerwone stany wioda prym ok 40% populacji z nadwaga, ktora dotyka rowniez dzieci. Sa to rowniez republikanskie stany.
Mississippi.
West Virginia.
Arkansas.
Tennessee.
Kentucky.
South Carolina.
Louisiana.
Oklahoma.
Waszungton i Colorodo cirka 20%
wsrod policji NYPD okolo 40% nadwagi.
warto miec krokomierz, i robic dziennie przynajmniej 10 tys krokow!
Zyta chyba prowadzi własny research bo coś cicho.
Nie mam krokomierza, ale w ostatnich dniach przechodziłem po ok. 10 km dziennie, a licząc po 2 kroki na metr…
Na biegówkach przebiegam po 13-15 km, ale tam kroki są dłuższe, a z górki to już w ogóle za darmo i się nie liczy 🙄
Pływacze szare i humbaki umierają z głodu. Niedobory żywności w Oceanie Spokojnym i Atlantyckim są spowodowane wzrostem temperatur. Kondycja populacji największych ssaków Ziemi jest miarą zdrowia Wszechoceanu. Odchody wielorybów są bezcennym nawozem warunkującym rozwój fitoplanktonu – organizmu produkującego większość planetarnego tlenu i uczestniczącego w regulacji klimatu.
https://exignorant.wordpress.com/2021/03/08/oblicza-wymierania-glod-zabija-wieloryby-w-oceanie-spokojnym-i-atlantyckim/
===========
Niektóre ssaki sie odchudzają….
Trasy, po których się poruszam na płaskim, odmierzyłem rowerem, a raczej komputerkiem rowerowym i wiem z grubsza, jakie są długie.
Pod górkę i z górki liczę na czas.
Nie mam psa, który by mnie wyciągał, ale mam znajomego, który tak biega po górach, że psy musi brać na zmianę. Jeden by tego nie przeżył 🙄
Na 125-lecie sąsiedniej miejscowości władze ogłosiły, że kto w ciągu roku wejdzie 125 razy na lokalną górę widokową, zostanie zaproszony na bankiet.
Góra ma 1321 m wysokości, deniwelacja wynosi ca 800 m i wejście stromą ścieżką zajmuje ponad 2 godziny. Znaleźli się tacy zapaleńcy, którzy potrafili trzy razy dziennie wdrapać się na szczyt, m.in. ten gość z dwoma psami na zmianę.
Na górę wjeżdża też kolejka szynowo-linowa i z niej w drodze powrotnej korzysta wielu zdobywców szczytu, bo jednak schodzenie bardzo obciąża stawy.
Ale jest taki górski biegacz, lat 40, który w ciągu 42 minut wbiega na szczyt i nie korzysta z kolejki. Ten facet zdobył szczyt 125 razy w ciągu 64 dni.
Jedna pani, lat 75, wchodzi na szczyt przy każdej pogodzie i lubi z niego schodzić, bo wtedy „nie trzeba tak sapać”.
Na bankiet załapało się 250 osób.
https://www.unz.com/mwhitney/vaccine-diabolus-and-the-impending-wave-of-rare-neurodegenerative-disorders/
===========
Tekst wziąć pod rozwagę, należy.
Moim zdaniem.
Koniecznie weź go pod uwagę, Wiesiu.
I za nic nie daj się tym świństwem zaszczepić.
Zwłaszcza jeśli planujesz macierzyństwo 😎
Wiesz zatem, dlaczego najpierw szczepią staruszki i staruszków, safer se-x for retired people 😎
@Markot,
No to mieszkasz w pieknym terenie i sasiedztwo mlode duchem.
Kiedys psy na smyczy przeciagnely zone po afalcie i mimo kleszczy wolimy spacery w ‘naszym’ lesie, ktory jest calkiem dziki. To nam zapewnia dawke 5-6km dziennie. A psy biegaja luzem.
Kiedys zarejestrowalem GPS-em ich przebieg. Byl okolo 2-3 razy wiekszy. Nie wyobrazam sobie jak mozna setera irlandzkiego trzymac w domu. Zdecydowanie to nie sa psy do mieszkania w miescie. Mimo ze sa niewatpliwie dobrymi motywatorami ruchu na swiezym powietrzu.
Kotow nie mamy bo by je coyoty albo jastrzebie upolowaly. Ale koty by sie przydaly aby myszy przegonic z garazu.
Niestety z wiekiem daja sie we znaki kontuzje nabyte w wyniku narciarstwa, windsurfingu, judo oraz glupoty. Za czesto bawilem sie w Archimedesa udawadniajac, ze moge samodzielnie przemiescic np dwutonowa skrzynie.
Ze sportow najbardziej zalezy mi na windsurfingu, ale na dobry wiatr 20mph z zaglem 9.6m2 juz raczej nie wyjde 🙁 obawiam sie o przepukline a morskich warunkach to nie przelewki.
Wszystkim Paniom,
z lewackim – ‚socjalistycznym’ i miedzynarodowym usmiechem optymizmu i duzo pachnacych kwiatkow zycze!
Tobermory
8 marca 2021
17:37
Przeczytałem komentarze, równie sceptyczne jak moje nastawienie do problemu.
Nie mam problemu przymusu chodzenia ze stadem…
Roj much nie może się mylić?
Kto kieruje tym rojem, finansiści i wydawcy?
Treść kartki którą zastałem dzisiaj na stole:
Dzień Kobiet dziś
Obiad gotuje mój Krzyś.
Wziąłem to sobie do serca i kupiłem mrożone pierogi z kapustą.
Dostałem za to całusa w czoło.
Jak święto to święto.
samba kukuleczka
8 marca 2021
19:45
Najbardziej utytułowanymi kucharzami świata, są mężczyźni.
Szefami kuchni najlepszych restauracji, również.
W domu się nie sprawdzają/?
Cóż, kwestia tresury…
Zdrowie psychiczne ksiazecej pary mieszkajacej w Los Angeles jest tematem wartym zastanowienia. Ojciec Meghan Markle widzi wiecej rasizmu w Hollywood niz w Londynie. Media staraja sie o zdominowanie naszej uwagi i emocji. Zdrowy rozsadek i instynkt samozachowawczy nakazuje unikanie manipulujacych emocjami mediow.
Slawomirski
9 marca 2021
17:21
Jedyną chyba nacją która nie hołduje rasizmowi, sa Hindusi.
Choć małżeństwa pomiędzy różnymi kastami, sa wykluczone.
Cała reszta elit swiata, praktycznie wyklucza małżonków innych rasowo, czy mieszańców.
Mało wykluczający rasowo jest rónież islam.
Liczy się linia genetyczna ojca, nie matki.
W liniach genetycznych Anglosasów, nie ma żadnych domieszek tubylczych.
To wykluczało z „towarzystwa”.
Wystarczy poczytać powieści z epoki- Kipling, Conrad, London, Dickens, by wiedzieć jakie były realia.
Afroamerykanka w brytyjskiej rodzinie królewskiej, to pierwszy przypadek w historii….
Dla społeczeństwa które rasizm wynalazło, z pewnoscią był to szok…..
Rasizm jest dzieckiem glupoty i nacjonalizmu. Jego bratem jest xenofobia. Niestety sa oni czlonkami naszej rodziny.
Rasizm jest pokłosiem ekspansji kolonialnej Brytanii i Francji.
I poczucia wyższości elit europejskich.
Rasizm nie jest dzieckiem głupoty i nacjonalizmu, ale szczytowym osiągnięciem wieku scjentyzmu, bo jest dzieckiem wieku nauki ( wiek XIX) i był teorią naukową, a jego twórców rozpierała duma że to oni , a nie ich konkurencja wymyśliła coś takiego na chwałę całej postępowej ludzkości.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Rasizm_naukowy
Panie kukuła, jak się przyjmie z kiszki wyciągnięte założenia (np. że „rasizm równa się rasizm naukowy„), to na ich podstawie udowodnić wszystko (np. że rasizm nie istniał przed XIX wiekiem i że został wymyślony przez złowrogich scjentystów).
Taką samą „logiką” można by dowodzić, że ludzie niczego nie budowali zanim wymyślono obliczenia inżynieryjne, nie istniały maszyny parowe zanim Carnot wymyślił teorię silników cieplnych, a ludzie zaczęli się porozumiewać, bo językoznawcy wynaleźli języki, które to umożliwiły.
Inżynieria budowlana, termodynamika i językoznawstwo mają w sobie przynajmniej większy czy mniejszy element naukowości. A „naukowy rasizm” to tylko taka etykieta marketingowa dla zupełnie normalnego rasizmu – tego samego rasizmu, który np. hiszpańscy katolicy uznawali, praktykowali i narzucali w zajętym przez siebie Meksyku na długo przed XIX wiekiem. Podział na kategorie rasowe (dosłownie: castas), który za ich rządów obowiązywał, był bardziej drobiazgowy i rozbudowany, niż w ustawach norymberskich.
https://en.wikipedia.org/wiki/Casta
Jeśli potrzeba, w wersji hiszpańskiej jest więcej szczegółów.
Panie granacie, czyli Gammonie No.82
Nie czuję się w mocy wgryzać się w szpik pojęcia rasizm, ale ta wiedza którą posiadam pozwala mi na pozostanie przy swojej wersji rasizmu naukowego…
A zresztą:
Z Wikipedii początek hasła „rasizm naukowy”.
Rasizm naukowy – termin określający pseudonaukowe oraz pozornie naukowe hipotezy i techniki mające na celu usprawiedliwienie wiary w niższość rasową, rasową supremację lub rasizm. Inne znaczenie odnosi się do praktyki klasyfikowaniajednostek cechujących się określonym fenotypem do oddzielnych ras. Obecnie uważa się rasizm naukowy za pseudonaukę, jednak w przeszłości był on poważaną teorią w świecie naukowym.
I ponownie. Ku refleksji:
„…jednak w przeszłości był on poważaną teorią w świecie naukowym.”
On, czyli naukowy rasizm.
A poza tym w trakcie dzisiejszej lektury zetknąłem się z nazwiskiem które do tej pory było dla mnie anonimowe.
A po tym co przeczytałem ( i po rozwinięciu z internetowej encyklopedii) miła niespodzianka:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bartolom%C3%A9_de_Las_Casas
No chyba, że posługując się terminem „świat naukowy” mrugamy powieką ( albo dwoma) jeżeli mamy na myśli świat naukowy do XIX wieku włącznie, bo wiemy, że XIX wiek i wszystko co wcześniejsze w tej branży to takie śmieszne, mało poważne i niezbyt udane próby przeniknięcia tajemnic bytu.
Ale jak skończył się wiek XIX to wtedy dopiero nauka pokazała na co ją stać i od tej chwili świat naukowy to już jest ten prawdziwy świat, a nie jakiś mrugany.
Jedną, albo dwoma powiekami.
@samba kukuleczka
Nie czuję się w mocy wgryzać się w szpik pojęcia rasizm
Zatem, być może, nie trzeba było formułować tez na ten temat („rasizm nie jest dzieckiem głupoty i nacjonalizmu, ale szczytowym osiągnięciem wieku scjentyzmu”), skoro to pana przerasta. Sugeruję na przyszłość kolejność odwrotną: najpierw się wgryźć, potem wypowiadać.
ale ta wiedza którą posiadam pozwala mi na pozostanie przy swojej wersji rasizmu naukowego…
Ależ niech pan sobie pozostaje przy dowolnej wersji dowolnego rasizmu, jaka panu w duszy gra. To są pańskie preferencje, na które nie zamierzam wpływać.
A poza tym w trakcie dzisiejszej lektury zetknąłem się z nazwiskiem które do tej pory było dla mnie anonimowe.
Och, jednak internet może czasem nauczyć czegoś nowego.
Ale czy aby ojczulek Bartłomiej ma jakiś związek z tematem rasizmu? (naukowego lub choćby tego zwykłego, nienaukowego, z mlekiem mamusi wyssanego)?
Oczywiście, że ma.
Gdyby panowie naukowcy ( w/g piszącego ten komentarz), albo quasi naukowcy (w/g czcigodnego Pana GammonaNo.82) zamiast tworzyć swoje teorie o wyższości jednej rasy nad inną ( lub innymi) zapoznali się z historią chrześcijańskich ( katolickich)misji to prawdopodobnie cywilizacja zachodnia miałaby parę( kilkanaście) milionów ludzkich istnień mniej na sumieniu.
A tak, fanclub epoki postępu i nowoczesności musi teraz świecić oczami ze wstydu…
…albo szukać mało przekonywujących tłumaczeń.
Osobom pragnącym przybliżyć sobie historyczną empirię zjawiska rasizmu polecam ciekawą książeczkę „Wytępić całe to bydło”.
Na jego stronach szczególnie uwzględniono dorobek myśli i praktyki Anglosasów.
Ale nie tylko.
Książka wybitnie eseistyczna, ale nazwiska, cytaty, czy przywołane materialne fakty z przeszłości robią spore wrażenie.
@samba kukuleczka
Gdyby panowie naukowcy (…) zapoznali się z historią chrześcijańskich ( katolickich) misji
Kojarzę mnóstwo pobożnych par excellence misji, podjętych w ciągu ostatnich dwóch tysiącleci, np. misję „odbicia Grobu Świętego” i masakrę w Jerozolimie (1099).
polecam ciekawą książeczkę „Wytępić całe to bydło”
Muszę przyznać, że katolicy swoje myśli potrafią ujmować piękniej, bardziej dostojnie i podniośle:
Caedite eos. Novit enim Dominus qui sunt eius.
https://en.wikipedia.org/wiki/Caedite_eos._Novit_enim_Dominus_qui_sunt_eius.
Zabić najprostszymi środkami 20 tysięcy ludzi jednego dnia, przy populacji Europy szacowanej na 70-80 milionów, to wyczyn zaiste godny uwagi. Nawet robot kuchenny, który w swojej karierze pociął i zmełł niejeden kawał mięsa, musi w tym wypadku uznać wyższość religii nad nauką i techniką.
@Gammon No.82
No, wyrzynali obcych, ale przecież nie z pobudek rasistowskich 😎
Dobrze pamiętane są hiszpańskie misje w Kalifornii, Nowym Meksyku, Arizonie i innych stanach, i jezuickie zasługi w niewoleniu Indian, którzy przychodzili z ciekawości lub byli siłą zapędzani przez wojsko, a potem, nawet ochrzczeni, nie mogli opuszczać terenu misji, gdzie wykorzystywano ich siłę roboczą pod pozorem wychowywania i przyuczania do zawodu.
Każda próba ucieczki i każde wykroczenie przeciw surowym przepisom było surowo karane. Chłosta, żelazne obroże na szyję, piętnowanie, okaleczanie, a nawet egzekucje „dla przykładu” były na porządku dziennym.
Indiańscy mężczyźni i kobiety (nawet małżeństwa) musieli mieszkać osobno, młode dziewczęta, które często molestowali żołnierze i męski personel misji, trzymano w barakach przypominających klasztor.
Niewystarczające i obce jedzenie, do którego Indianie nie byli przyzwyczajeni, złe warunki mieszkaniowe i brak higieny, wybuchy malarii, ospy i innych epidemii, demoralizacja, rozpacz oraz utrata własnej kultury i tożsamości były przyczyną śmiertelności, która sięgała rozmiarów ludobójstwa.
Niewdzięczni i nierozumni Indianie gryźli karmiącą, katolicką dłoń i wszczęli nawet kilka nieudanych rewolt (powstania pueblosów), ale dopiero powstanie niepodległego Meksyku pozwoliło na sekularyzację większości hiszpańskich misji i przepędzenie jezuitów.
Ale co robili w Fatymidzi w 1099 roku w oczywiście rdzennie muzułmańskiej Jerozolimie tego to ja naprawdę nie wiem.
A poza tym takie to były czasy (przełom XI i XII wieku).
Nikt nikogo nie pytał o alibi, czy inne tego typu glejty.
Prano po łbach ostro.
Bo w imię wiary i świadectw owej wiary można było robić wszystko.
Bajki o krwiożerczości misji katolickich w Ameryce Płn są w sytuacji kiedy status katolików do prezydentury Kennedy’ego był niewiele lepszy od rdzennych mieszkańców Ameryki, czy czarnoskórej mniejszości są żenujące i śmieszne.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ko%C5%9Bci%C3%B3%C5%82_katolicki_w_Stanach_Zjednoczonych
Patrz punkt 1.
Panowie nie wiedzą o czym piszą.
A to już nie jest śmieszne – to jest bardzo śmieszne…
…i smutne.
Oj, ty biedna sambo 🙁
Doucz się historii Meksyku i USA, zapoznaj się z tym, co sam radzisz naukowcom, a mianowicie z z historią chrześcijańskich ( katolickich) misji
Naukowcy otóż zapoznali się, a ja ci próbowałem nieco przybliżyć…
Rzuciłem okiem na historię Meksyku (Wikipedia)
Szału nie ma.
Na przykład rozdział o roli Kościoła:
Esencją kolonialnego Meksyku była rola jaką pełnił w niej Kościół katolicki. Misje katolickie pojawiły się w tym kraju równocześnie z hiszpańskimi conquistadorami i od początku podjęły usilne działania w celu nawrócenia tubylców na chrześcijaństwo. Kościół zdobył także mocną pozycję ekonomiczną, w jego posiadanie weszły ogromne majątki, które zostały znacjonalizowane dopiero w 1859.[potrzebny przypis]
Kościół odgrywał też istotną rolę w przekazywaniu hiszpańskiej kultury i cywilizacji do Meksyku. Misjonarze zakładali szpitale, klasztory, szkoły i misje na terenach granicznych. Pomogli Hiszpanom w rozszerzeniu i umocnieniu kontroli nad tubylcami, bowiem nawracani na chrześcijaństwo Indianie musieli uczyć się hiszpańskiego. Misjonarze stali się ważnymi mediatorami w konfliktach, jakie wybuchały pomiędzy tubylcami, osadnikami a królewskimi urzędnikami.
Hiszpańska inkwizycja oraz instytucje władzy sądowniczej znane ze średniowiecznej Europy zostały formalnie przeniesione do Nowego Świata w 1571. Inkwizycja czuwała nad przestrzeganiem dogmatów wiary. Ujawniała, sądziła i skazywała heretyków, sprawowała także rozległą kontrolę nad życiem kulturalnym, a w szczególności nadzorowała treści nowo wydawanych książek. Monarcha hiszpański sprawował kontrolę nad kościołem poprzez instytucję znaną jako Patronato Real („Królewski patronat”). Dzięki której mógł sprawdzać lojalność osób, które wchodziły do stanu duchownego oraz czuwać nad pobieraniem dziesięcin. Nawet bulle papieskie czy dekrety musiały być najpierw zatwierdzone przez króla zanim miały obowiązywać w Nowym Świecie.
Generalnie można powiedzieć, że Kościół katolicki przenikał niemal każdy aspekt życia w kolonialnym Meksyku. Opieka społeczna – włączając w to edukację, szpitale, opiekę nad starszymi i biednymi była praktycznie oferowana tylko przez Kościół, natomiast cywilny rząd kolonialny w takich przedsięwzięciach w ogóle nie miał udziału. Księża prowadzili także pewnego rodzaju działalność gospodarczą np. poprzez udzielanie pożyczek na niektóre przedsięwzięcia, Kościół zajmował się też dokumentacją administracyjną odnotowując np. liczbę urodzin, małżeństw i zgonów. Księża byli nauczycielami w szkołach podstawowych, średnich oraz na uniwersytetach doradzali też bardzo często cywilnym urzędnikom w sprawach kolonii. ”
Szału nie ma. Powiem więcej.
W porównaniu z tym co robili protestanto-ewangelicy trochę na północ kontynentu dokonania misji katolickich budzą szacunek.
Co ciekawe, niezbyt chwalebny co do roli kościoła pierwszy akapit, zdaniem wikipedystów obarczony jest brakiem niezbędnego przypisu.
Czyli pisał ktoś być może w poetyce:
„Pisz, pisz – papier wszystko przyjmie”.
Tak, tak, same zasługi. Zwłaszcza w polskiej wersji językowej.
@samba kukuleczka
Ale co robili w Fatymidzi w 1099 roku w oczywiście rdzennie muzułmańskiej Jerozolimie tego to ja naprawdę nie wiem.
Pańska niewiedza jest pana sprawą (i, ewentualnie, kłopotem), panie kukuła. Łatanie luk w tym zakresie nie jest przecież moim zadaniem.
Kto szuka , nie błądzi…
… i wspomóc może innych błądzących.
Krótko i na temat:
Fatymidzi – dynastia szyicka, którą swoją nazwę przyjęła od imienia córki Mahometa, Fatimy, panująca w Afryce Północnej w latach 909-1048 i Egipcie w latach 969-1171; założycielem dynastii był Obejd Allah, który podporządkował sobie część Afryki Północnej i ogłosił się kalifem i mahdim; Fatymidzi rościli pretensje do władania całym światem muzułmańskim – podbili Syrię, Palestynę i Hidżaz; Fatymidzi zaprowadzili w swoim państwie jednolity system administracyjny i finansowy, popierali rozwój handlu oraz sztuki i nauki; w połowie XII wieku potęgę Fatymidów osłabiły walki wewnętrzne w Egipcie i ostatecznie zostali odsunięci od władzy przez Salah ad-Dina, założyciela dynastii Ajjubidów.
I tyle w kwestii notarialnych papierów co do praw własnościowych Fatymidów do Jerozolimy.
@samba kukuleczka
I tyle w kwestii notarialnych papierów co do praw własnościowych Fatymidów do Jerozolimy.
Teraz chyba rozumiem, do czego pan zmierza. Pan przyjmuje, że rodzina Fatymidów nie była odnotowana w księgach wieczystych dla miasta Jerozolimy (a kto w nich był odnotowany? pozwolę sobie zapytać). Z tego powodu wyrżnięcie 40 tysięcy mieszkających tam ludzi – muzułmanów, żydów, monofizytów, koptów itd – staje się dla pana czynem „zaprawdę słusznym i sprawiedliwym”, jak wy, pobożni białkowcy, zwykliście to nazywać.
Być może błędnie odtwarzam pokrętne ścieżki pańskich myśli, panie kukuła. Jeśli się mylę – po co w ogóle pisze pan o jakichś Fatymidach w kontekście masakry pogan, heretyków i schizmatyków, dokonanej przez bliskich pana sercu „misjonarzy”?
Wiem, wiem. Muzułmanie, monofizyci, żydzi…
A propos ofiar żydowskich, zresztą nie tylko, czyli od czego mamy Wikipedię:
Po zwycięstwie nastąpiła rzeź obrońców i mieszkańców miasta. Z żołnierzy ocaleli jedynie ci, którzy poddali się Rajmundowi z Tuluzy. Liczbę ofiar rzezi trudno ustalić; szacunki wahają się od 10 tysięcy według źródeł frankijskich do 70 tysięcy według źródeł muzułmańskich, przy czym niemal współczesne tamtym wydarzeniom świadectwo hebrajskie informuje, jak ujawniły niedawne badania, że liczba zabitych mogła nie przekroczyć 3 tysięcy.
Tyle Wikipedia…
bo Gammon w tej kwestii ma inne zdanie …
czyli:
„…Z tego powodu wyrżnięcie 40 tysięcy mieszkających tam ludzi…”.
Moje źródło to:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zdobycie_Jerozolimy_(1099)
A skąd czerpie natchnienie Gammon, niestety nie wiem, ale się domyślam, czyli:
jedna pani drugiej pani itd.
@samba kukuleczka
bo Gammon w tej kwestii ma inne zdanie …
Bo standardowe podręczniki akademickie do historii powszechnej i opracowania monograficzne mają inne zdanie. W ogóle to jest dość częste zjawisko, że historycy mają inne zdanie, niż anonimowi redaktorzy polskiej wikipedii.
Sapienti sat dictum est. Pa pa, panie kukuła.
Nie 4 miliony tylko 1,5mln, nie 20-70 tys. tylko (może) 3000, więc co?
Bagatela?
Nie ma o czym gadać?
Zmęczyli się mordowaniem, ale odpoczęli i w drodze powrotnej usiekli jeszcze 10-12 tys. fatymidów pod Askalonem.
A już w duchu poważnych źródeł i sensownego ujęcia problemu religii ( i działań misyjnych i misyjnopodobnych) to najciekawszą pracą którą czytałem jest praca (książka)której autorem jest Arnold Joseph Toynbee, a zatytułowana „O stosunku historyka do religii”
Podstawowy walor to warsztat. A poza tym członek Akademii Brytyjskiej.
Podstawowa teza tej pracy w kontekście misji w Ameryce ( szczególnie tej północnej) to …płaszczyk.
Czyli, płaszczyk, a pod płaszczykiem działań ewangelizacyjnych tłuczono Indian i kasę na potęgę.
To wtedy pokazał swoje oblicze po raz pierwszy europejski (zachodni) kapitalizm.
Zresztą wystarczy porównać efekty działań misyjnych: z jednej strony katolickie do bólu Portugalia, Hiszpania i protestanckie Anglia, Holandia.
Sięgnę na półkę i może coś wyłowie. Swego czasu podkreślałem, Oczywiście wężykiem, bo u nas tylko wężykiem…
Wyższość ewangelizacji katolickiej nad protestancką albo vice versa a otyłość i/lub depresja wśród Indian. Znajdź cechy wspólne.
W sam raz temat na rozprawę habilitacyjną dla kukuły 😎
W Nowym Meksyku widziałem wielu otyłych Indian…
Tylko żeby mu palnik z wysiłku nie eksplodował 🙄