Duckpenisgate
Badania ornitologów rzadko przyciągają uwagę opinii publicznej. Co kogo obchodzą obserwacje ptaków? Ich problemy przyciągają zainteresowanie głównie w kontekście kolejnych chorób przenoszących się na ludzi. Swego czasu w USA badania ptaków wywołały jednak niewielką aferę na tle politycznym, określaną w mediach jako Duckpenisgate.
Duck oznacza kaczkę, penis przeszło do angielskiego z łaciny podobnie jak do polskiego, gate często kończy nazwy afer w nawiązaniu do sławnej Watergate. Cała sprawa dotyczyła badań amerykańskiego ornitologa Richarda Pruma, co wspomina on w swej świetnej książce Ewolucja Piękna. Jak darwinowska teoria wyboru partnera kształtuje świat zwierząt i nas samych?
Na początku 2. kadencji prezydenta Obamy doszło do (bynajmniej nie jedynego w historii) konfliktu między republikanami a demokratami dotyczącego budżetu. Opozycja próbowała udowodnić rządowi marnotrawienie publicznych funduszy, w tym także przeznaczanych na badania. Dociekliwi odkryli, że w 2009 National Science Foundation przekazała pieniądze (385 000 dolarów, kwotę dosyć dużą, gdyby porównać ją z badaniami w humanistyce czy socjologii, ale już nie tak wielką, jeśli porównać z kosztami badań w pokrewnej działce medycznej) na badania Pruma dotyczące rozrodu kaczek. Sprawę podjęły konserwatywne serwisy informacyjne, wyrażające oburzenie wydawaniem pieniędzy wyborców na sztuczne kacze narządy rozrodcze, a sprawie nadano nazwę jak wyżej.
Po jakie licho produkować kacze pochwy?
Otóż kaczki wyróżniają się spośród ptaków. Samce kaczek. Mają narządy kopulacyjne. Większość ptaków w ogóle takiego narządu nie posiada, w czym autor upatruje doboru płciowego. Istnieją dwa główne modele tego doboru. Model dobrych genów oparty na zasadzie upośledzenia (handicapu) traktuje np. ogon pawia jako sygnał dobrego zdrowia i dobrych genów samca: trzeba być naprawdę zdrowym i silnym, by coś takiego taszczyć za sobą i przeżyć. Model atrakcyjnych synów wskazuje, że sama postrzegana powszechnie atrakcyjność samca pociąga za sobą zasadność jego wyboru jako partnera, ponieważ synowie z tego związku też będą postrzegani jako atrakcyjni i spłodzą więcej bardziej atrakcyjnych wnuków. W obu przypadkach kluczowe znaczenie dla dostosowania samicy ma możliwość dokonywania przez nią wyboru partnera.
Prum postuluje, że brak narządu rozrodczego u większości ptaków wynika z preferencji samic, wybierających partnerów nie mających narządu umożliwiającego wymuszanie kopulacji (biolodzy unikają słowa zgwałcenie). W przypadku większości ptaków przymusowy stosunek w zasadzie nie jest możliwy, pozbawiony odpowiedniego narządu samiec nie wprowadzi nasienia do steku samicy bez jej współpracy.
Hipoteza Pruma przewiduje, że skoro samce kaczek mają narząd kopulacyjnym zwany prąciem bądź pseudopenisem w postaci prawoskrętnego spiralnego pręta z rynienką, którą spływa nasienie, osiągającego niekiedy długość znacznie przekraczającą rozmiary reszty ptaka, to samice rozwiną pewne przystosowania przeciwdziałające samczej przemocy.
W dawnych podręcznikach drogi płciowe samicy kaczki (w tym odchodzącą od steku pochwę) prezentowano jako prostą rurkę. Nowsze badania wykazały, że anatomia kaczki wygląda tak poza sezonem rozrodczym. W okresie rozrodu pochwa zmienia się, tworząc lewoskrętną spiralę, a niekiedy i uchyłki, ślepe uliczki. Czemu miałyby służyć takie kosztowne udziwnienia? Czyżby utrudnieniu samcom kopulacji?
Badacze chcieli przetestować swą hipotezę. Ponieważ nie ma jeszcze możliwości dokładnego rejestrowania zachowania pseudopenisa samca kaczki w ciele wybranki, zdecydowano się zaobserwować je poza drogami rodnymi samicy. Wykonano w tym celu sztuczne pochwy samic. Podczas “kopulacji” samiec wprowadzał swe prącie do specjalnego naczynia, w którym można było je badać. Naczynia miały różny kształt, w tym prosty i skręcony spiralnie w prawo i w lewo. Okazało się, że istotnie skuteczność przekazania nasienia zależała istotnie od kształtu dróg rodnych kaczki. Samce łatwo radziły sobie w prostym naczyniu, najgorzej zaś w kłócącej się z ich anatomią lewoskrętnej spirali.
Przeprowadzone badania potwierdziły hipotezę Pruma. Wskazują one, że w ewolucji znacznie większą, niż wcześniej uważano, rolę odgrywa dobór płciowy, a zwłaszcza dobór działający w sytuacji konfliktu płciowego, a więc kiedy interesy samców i samic są sprzeczne (samiec działa w kierunku zapłodnienia jak największej liczby samic, samica w kierunku wyboru najatrakcyjniejszego partnera).
No dobrze, ale co nas to obchodzi? Wydaje się, że nie dotyczy to tylko ptaków. Prum w dalszej części książki próbuje zastosować swą hipotezę także do ludzi. Wydawanie publicznych pieniędzy do produkcji kaczych dróg rodnych może mieć na nasze życie większe przełożenie, niż się to wydaje. Ale o tym innym razem.
Marcin Nowak
Bibliografia:
- Richard O Prum: Ewolucja Piękna. Jak darwinowska teoria wyboru partnera kształtuje świat zwierząt i nas samych? Copernicus Center Press, Kraków 2019
- Douglas J Futuyma: Ewolucja, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2008
Ilustracja: Holger Uwe Schmitt, Stockenten arbeiten an ihrer Vermehrung (Kaczki podczas seksu). Za Wikimedia Commons, CC BY_SA 4.0
Z podziękowaniem dla Piotra Panka za cenne uwagi oraz dla Olgi za pomoc w kwestii nazewnictwa.
Komentarze
„Po jakie licho produkować kacze pochwy?”
Może to nie kacza pochwa jest tutaj główna bohaterką, a badane jest cos innego
w „Ewolucji piękna” Richarda O. Pruma ,natknęłam sie na krótkie ale stanowcze nie badaniom ludzkiego , męskiego dodatku…
„Szczery penis” z utraconym bakulum.
Odniesienie z Gilberta i Zevita, ich interpretacja, na podstawie stworzenia Księgi Rodzaju, ze Bóg stworzył kobietę(Ewę) nie z żebra Adama ale jego prącia?!
Twój komentarz czeka na moderację.
„Ewolucja piękna””
Coś stamtąd…model zerowy „Piękno się Zdarza”, to garnek ze złotem kryjący się za pięknem.
„Męskie spojrzenie najprawdopodobniej nie jest zbyt dobrym przepisem również na męskie szczęście.”
„Nowy wymiar estetyki ludzkiej atrakcyjności osobowość społeczna – humor,
życzliwość, empatia, troskliwość, szczerość, ciekawość…”
Tak na hurra, bo z czymś utknęłam w moderacji, czymś chyba nie najwyższych lotów, ale:
„Drzewo Życia” pobałaganiąc , plemniki są tanie l liczne, a komórka jajowa rzadka i droga, mamy tam tez i „seksualnego bohatera” w treści, którego podboje są wychwalane ,ale tylko te do najatrakcyjniejszych kobiet, wrażenia nie zrobi podobając sie kobietom tak w ogóle…Tylko mężczyzna wybredny jest atrakcyjny dla otoczenia.
Dotarłam też do nagiej ludzkiej skóry, jako estetyczne cechy,
kępki włosów pod pachami i te łonowe, kultywują zapachy, a wyzbywając sie ich
stajemy sie, pospolite, bez wyrazu….któż to wie.
Źródło ” Ewolucja piękna „Pruma.
„Lewoskrętna spirala” – co za złośliwość.
Kiedy zobaczyłem, o czym będzie wpis, wiedziałem, że komentarze na temat będą wyłapywane przez automat poszukujący spamu…
@Bohatyrowiczowa
Tak, w tej książce znajduje się jeszcze wiele innych ciekawych treści
@Blog szalonych naukowców
Cieszę sie że to tylko automat, czytam ją od wczoraj, rozsiadłam się z fiszkami, długopisem, robiłam notatki, aż mi fiszek brakło, myśli przerzucałam na tył rysunkuwnuczki bo był pod ręką.
Miałam zebrać to w całość, wmanewrowywać sie w napisaną przez Gospodarza
pracę, a już po pierwszym wyślij, moderacja, mnie przytłoczyła.
‚…wiele ciekawych treści”
Czyta mi Pan w myślach, bo to ja chciałam napisać, i obiecuję jej tu nie przepisywać.
Brakująca kość, szew w treści z wiadomo czego, kobieta i mężczyzna z taką samą ilością żeber…
Dziękuję za tak jakby polecenie, odwołanie do ciekawej lektury.
Size does matter?
Ornitolodzy badający kaczki twierdzą, że kaczory żyjące w większych grupach mają większe pe-nisy niż indywidualiści.
Znałem jednego nieszczęśliwego kaczorka piżmowego, który wykluł się z jaja wysiedzianego przez kwokę i wychował ze stadkiem kurcząt. Był jedynym przedstawicielem swojego gatunku na całym podwórku, więc kiedy dorósł, zaczął molestować… kury. Nie wiem, czy udawało mu się je zgwałcić, ale kiedy dwie nieszczęsne przypłaciły „deptanie” śmiercią (ważył ok. 6 kg), został odseparowany. Żył ponad 7 lat, zginął tragicznie
Zapomniałem, że o pe-nisach może pisać tylko Gospodarz 🙄
Chociaż ostatnio nie jestem zbyt aktywny jeżeli chodzi w o procedury blogowe to proszę w najbliższy wtorek trzymać (albo ściskać) za mnie kciuki.
Pod moją nieruchomość podjedzie wymazobus i będzie pobierał coś mojego do badań.
Z 10:14 i 10:!5 ależ się wygospodarzyło, my tu w/w porze we dwie zajadałyśmy łyżeczka w łyżeczkę jabłkowy mus, ale jakby sie Współgospodarz pojawił. to napije się
lampki czerwonego słodkiego wina, schłodzonego, starczy że, ja w temperaturze pokojowej (wino nie te z „Rancza”,rzadko oglądałam nie pamiętam nazwy).
P – postkoitalny, na zmianę raz w dole raz w górze z pożądliwym…
E – energia
—-
N – namiętność
I – iskać(zalotne dziobanie, kąsanie to mam na myśli nie robactwo)
S – satysfakcja
Z „Efektu Lizystraty” rozdział 10, „Ewolucji piękna”…
„Atrakcyjna młoda para leży osobno w łóżku.
On patrzy w iPada, ona, ubrana w cienką koszulkę nocną,
siedzi ze skrzyżowanymi rękami.
Ona: Dotknij gdziekolwiek, by rozpocząć.”
I przyjdzie mi odszczekać, ale i wyjaśnić że to wina tego, jak podchodzę ostatnio do książek, tu trochę tam trochę…
Małpy Starego Świata, Pawiany niedźwiedzie, to w jaki sposób traktują niesamodzielne potomstwo samic, obejmując nad nimi po swojemu pieczę czy władzę (35 do 75 procent śmiertelności niemowląt)…
Jak zapobiec, niechcianym stosunkom, potomstwu, „polisą bezpieczeństwa”.
Mamy i swoich tak nieludzkich przedstawicieli, nie wyprzemy się pochodzenia.
Z telewizyjnych łamigłówkowców zaczerpnięte ( tak się złożyło, że dotyczy też świata fauny).
Zapraszam Panie do siebie. Znają Panie zasady, kto naciśnie pierwszy przycisk ten odpowiada.Więc zaczynamy:
– Jak nazywa się dziki kuzyn kota?
– Borsuk!!!
Tygrys, Puma, Lampart, Lew ale Mufasa,żaden inny!
Ten sam program.
– Jak mieli na imię rosyjscy carowie?
– Podchodzę do Pana Marka. Imię rosyjskiego cara.
– Ilicz
– Patrzymy czy jest taka odpowiedź? Nie, nie ma tam Ilicza.
– Teraz Pani Teresa. To samo pytanie.
– Mi…Mi…Michaił Gorbaczow…
Prosimy Panią z widowni o niepodpowiadanie.
Teleturniej prowadzony przez Pana Tadeusza.
– „W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie”. Kto jest autorem tego cytatu, Panie Januszu?
– Oczywiście Adam Mickiewicz.
I już ostatni fragment z Łapu- capu. Tyle zdążyłem…
– Pani Marysiu, jakie miasto jest stolicą województwa podlaskiego?
-…..B…B…Bielsko- Biała.
„Prosimy Panią z widowni „??
Przepraszam czy to do mnie?
A skoro wychodziłam, by wziąć udział w tym przedsięwzięciu u Pana…
w co jestem ubrana, to siebie później tam, może i poszukam, i sobie pomacham?!
Niewątpliwie ta uwaga skierowana jest do Pani. Tak, tak do tej Pani w tej wzorzystej bluzeczce.
Wzorzystej, oj, łałć a co do za wzór, oby mi córka nie zachachmęciła jej, bo musiałabym tam być wtedy bez?!
No dobrze, specjalnie dla Pani następne nagranie zorganizujemy z widownią która lubi bezy.
Świnia(!) i skąd wiesz, jak do mnie mówi młodsza córka?!
A tą Panią która podpowiada to ja ją znam.
I ona wcale nie jest ze Strzebrzeszyna, tylko jest z Jaszczębia.
Bardzo dziękujemy za tą podpowiedź pana z widowni.
Czyli Pani jest z Jaszczębia, ma córkę, młodszą, wniosek z tego wyciągamy, że ma również córkę starszą która do niej, czyli do naszej Pani mówi., mówią oczywiście obie córki. Czyli w domu jest głośno.
Ja, ja szczę – u nas mówimy siusiam, bia..da by Ci było kochaniutki jakby tak zawżdy było, że mię znasz?!
Głośno już nie, tylko ja i syn,a córka starsza wróciła na stałe, choć sie z tym liczyłam to boli, oddam jako matka jej złamane serce w dobre ręce, znasz takie?!
No dobrze, panowie kamerzyści kontynuujemy nagranie.
Stop, stop panowie, a mówiłem, żeby na widownię nikogo ze Śląska nie zapraszać, później cała Polska się dowiaduje o problemach tamtejszych rodzin wielopokoleniowych.
A jeżeli chodzi o Pani osobisty problem, to proszę do mnie wstąpić po emisji nagrania.
Tylko proszę założyć tę wzorzystą…
Osobisty problem, ja mam jakiś?!
O córce wymarz, wygumkuj, pisałeś o wymazie, gardłowej sprawie wiec uznałam,
co uznałam, wyznam co mnie dręczy…
Nie, przyjdę w rudej, to ja wiem co na mnie leży lepiej?!
Żebyś Ty wiedział jaki ja miałam dziś sen, ożeż, wyszłam po zakupy na śniadanie,
tylko z zaświadczeniem że maseczki nie mogę nosić, bez przyłbicy jakby co, pól godziny dam radę, potem godzinę odkasłuję, w kolejce pokazałam zaświadczenie,
bo mnie piorunowali wzrokiem, sklepikarzowi, już nie miałam czego, zgubiłam,
nie dano mi kupić śniadania, a marzyłam o twarożku z rzodkiewką,…
Tusza mnie odciąga od sprawunków nawet w snach!?
Droga Pani Jaszczębianko rudy, ruda nie jest moją ulubioną barwą, ale skoro ten kolor – Pani zdaniem – dobrze jej kształty przyobleka, to ja osobiście nie mam nic przeciwko temu i skonfrontuje Pani gust z moimi zapatrywaniami dotyczącymi tej istotnej w życiu każdej kobiety kwestii.
Czyli niech będzie rudy, tylko proszę niech pani czołgiem nie wjeżdża do mojego pokoju.
Kończymy na dzisiaj. Dziękuję uczestnikom, dziękuje państwu na widowni, a szczególnie Pani która lubi bezy.
A jak bezy to oczywiście ba ba.
Dziękujemy, i nie grozi Panu moja wizyta w pańskim pokoju, ni czołgiem ni bosą stopą.
I jak mógłby Pan dobrowolnie wypisać kolory odzieży które Panu nie leżą,
ja w mig wymienię na te właśnie swoją garderobę?!
Śląsk wraca do książek, one mi nie dokuczają…
Iga tylko na chwilę, bo cały czas szukam. No wiesz, w tej sprawie co mówiłaś na tym teleturnieju:
„…oddam jako matka jej złamane serce w dobre ręce, znasz takie?!…”
jej, czyli córki.
No i ja jakbym znalazł te dobre ręce, a one się zapytały o teściową, to co właściwie mam mówić?
Sorry. Iga, czyli Aga., ale Iga mi się podoba.
Może będziesz Agoigą?
A najlepiej to było @Bohatyrowiczowa. I już.
„A najlepiej to było @Bohatyrowiczowa. I już.
Pewnie i tak, taki przyjęłam pseudonim,”Nad Niemnem” lubię identycznie jak
„Znachora” trzeba było może iść tamtą drogą „Wilczurówna”.
Rozumiem dlaczego nie pasuje Ci dla mnie Iga, moje własne drugie imię, po wydarzeniach minionego tygodnia, ale to nie ładne ujmować mi z tego właśnie powodu.
Aga, skąd to wziąłeś, co wiesz o tym imieniu(?) nie lubię, nie cierpię, wolałabym być bezimienną niźli byc Agnieszką, tfu!
O teściowej nic nie wiesz, nie mów skąd mnie znasz, pokazywałam tu kiedyś wnuczkę córka jest taka sama, ale troszkę większa, a marnieje w oczach,
cierpimy przez mężczyzn, ojców, mężów, synów…
Widzę, że najlepszego zdania, żeńska strona Twojej rodziny o facetach nie jest, i ja też wiem, że kobiety mają często przechlapane, ale jedną prawdę musicie sobie Wy, kobiety przyswoić:
Kobiety mają nielekko w życiu, ale…
…ale mężczyźni muszą się golić, żeby na was, kobietach zrobić jako takie wrażenie.
A zresztą nie bardzo mam czas organizować jakąś grupę wsparcia. Może jak swoje rzeczy poukładam. Kończę to poddasze. Teraz ta kwarantanna. Później schody. No i cały czas kompletuje swoją kolekcję ściennych bazgrołów. Trochę sam, trochę zlecam. Ja na przykład pracuje nad autorskimi wariacjami dotyczącymi prac Nowosielskiego.
Na przykład coś takiego. Tutaj jest obraz który stanowi punkt wyjścia, to jest moja baza. Konkretnie ten drugi który zatytułowany jest abstrakcja
http://wydarzenia.o.pl/2013/10/jerzy-nowosielski-byty-subtelne-galeria-sztuki-wspolczesnej-opole/
I ja na tak namalowane tło ( przeze mnie osobiście) rzucam ( to już moja autorska koncepcja) strunę. Strunę wiolonczeli. Struny, podparte są na mostku (zwanym też podstawkiem), i ja taką strunę w skali 1:1 umieszczam na Nowosielskim, posyłam pędzlem trochę światłocienia na jej zarys i coś takiego wieszam na ścianie mojego poddasza. Możesz czuć się zaproszoną na wernisaż.
„…ale mężczyźni muszą się golić, żeby na was, kobietach zrobić jako takie wrażenie.”
Czyżby kamuflaż?!
Tu odpowiedź i priorytet historii:
https://www.youtube.com/watch?v=X0XBqnZOXt4
Mam czuć się zaproszoną, żyję dniem za dniem, wypatrując końca tej katastrofy,
ale od kogoś za szpitala imiennego wiem, że to choróbsko nie opuści nas przez dwa lata, tęsknie za normalnością, tak niedawno w Wiśle, gdy schładzałam twarz,
pod zraszaczem na rynku, w tym samym czasie gdy zamknęłam oczy, podszedł pod zraszacz bezdomny….nie nie uciekłam, zostałam, ale płakać mi sie chciało.
Kaczki, penisy, sztuczne pochwy, powinny być moim zdaniem jeszcze bociany, ale tak naprawdę to nie wiem po co tyle pisać, jak i tak wiadomo, że chodzi o miłość.
I żeby zgrabnie połączyć miłość z tym co w czasach kwarantanny jest rzeczą jak najbardziej normalną , czyli zwilżaniem przesuszonego gardła konieczne są oczywiście toasty.
Ale nie jakieś tam pospolite: „Chluśniem, bo uśniem”, „Borys Polewoj”, albo „ No to chlup w ten głupi dziób” ( w tym przypadku niekoniecznie kaczki).
Prawdziwy toast to jest coś więcej. To jest coś na kształt filozoficznej przypowieści, biblijnego psalmu, czy …czy wręcz wstępniaka na blogu szalonych naukowców.
I żeby nie być gołosłownym i nie tworzyć bałamutnych hipotez: jedną ręką wstukuję,… a w drugiej w tym czasie dzierżę…gruziński…
…ale toast jest mój:
Jest miłość studencka: jak jest z kim, jest czym, ale nie ma gdzie…
Jest miłość samotna: kiedy jest gdzie, jest czym, ale nie ma z kim…
Jest miłość nieszczęśliwa: kiedy jest gdzie, jest z kim, ale nie ma czym…
Jest miłość filozoficzna : kiedy jest gdzie, jest z kim, jest czym, ale właściwie po co?
Wypijmy więc za taką miłość, na jaką każdy z nas zasługuje.
No, nie!
Wymazobus odjechał, a oni dalej moderują.
O ten jest dobry i tematycznie powiązany, szczególnie kiedy staw po którym pływają kaczki usytuowany jest koło torów kolejowych.
Teraz proszę sobie napełnić pojemnik – za chwilę będzie toast.
Pływała więc sobie żaba z kaczkami które w tym czasie…ale już jej się to znudziło i postanowiła, że przejdzie przez tory. Za torami będzie ciekawiej.
Przechodzi więc żaba przez tory, ale przejechał pociąg i odciął jej nogi.
Przeczołgała się żaba dalej, ale pomyślała:
„Ładne były te nogi, trochę ich szkoda, trzeba się po nie wrócić.
Niestety, tylko się żaba weszła na tory, znowu przejechał pociąg i odciął jej głowę.
Wypijmy za to, żeby nie tracić głowy dla pięknych nóg.
Uhm, ależ natchniony, co piękne nogi pobierały Ci ten wymaz, z twoim sokolim wzrokiem, pewnie je wypatrzyłeś pod kombinezonem?
Napiję sie z Tobą, ale nie za to badziewie z wyliczanki, tylko za prawdziwą
miłość.
Jej też nikt nigdy nie widział, może poświecono jej za mało toastów?!
https://www.youtube.com/watch?v=_PLq0_7k1jk
Musiałam tak, piosenka z dedykacją wpadła do moderacji, trudno dociec które słowo zawadzało…
Nie. nóg nie mierzyłem obsłudze owego pojazdu, ale trochę głupio było z metrem krawieckim wyskakiwać, tym bardziej, ze wymazobiorcą byl facet.
Ale ten toast to musisz wznieść.
Najpierw część teoretyczna:
Kto to jest młody mężczyzna? To mężczyzna, który wstaje z łóżka żeby odpocząć.
Mi trochę głupio – tym bardziej, że wszyscy wiedzą, że nie jestem kukułka, ale pospolity kukuł – ale Ty uważam że możesz:
Wypij więc za prawdziwych facetów, czyli również za mnie!
Teraz na mnie kolej, bo przy prawdziwych facetach nie piłem, ale możesz mi potowarzyszyć. To jest toast dla tych którzy mają kompleksy, ciągle łapią jakiegoś doła, cały czas mówią, że nikt ich nie docenia.
Najpierw teoria:
Zadowolony baranek przybiega do owcy:
– Mamo, mamo pastuch powiedział, że nadaje się na szaszłyk!
– Z czego się cieszysz głuptasie?
– Fajnie, że chociaż do czegoś się nadaję
A teraz możemy wypić za to żebyśmy się do czegoś nadawali.
Ciekawe, czym Bohatyrowiczowa zagryza?
„Kto to jest młody mężczyzna? To mężczyzna, który wstaje z łóżka żeby odpocząć.”
O, nie znałam tego, coś, kiedyś, ktoś, szeptał że młodzi kobieta i mężczyzna,
po wejściu pierwszy raz do swojego mieszkania, po tygodniu dopiero odnajdują łóżko, i tam dopiero zasypiają…
Toast, dla prawdziwych mężczyzn, ah to było za,… siedzę z wnuczką, poprzedni toast ciągle trwa, jak do tego dorosnę to kielich wzniosę.Obiecuję.
Nadawać sie do czegoś, dobre, jak już bedę mogła to ten wyprzedzi tych prawdziwych..tych łonych.
Nie zagryzam, popijam. I z tego powodu, nawet Ci wyznam, zaprzyjaźniłam sie po prawie 20 latach ze znakiem P na swoim parkingu, kuzynka, koleżanka i córka,
miały ubaw, ja potrzebowałam kogoś po prostu pod rękę, za rzadko, i tego sa efekty.
Postawiłem przed sobą wymagające zadanie – ale prawdziwi faceci tylko takie celom się poświęcają – zadanie w związku wczorajszym wymazobusem, poszukam innych pojazdów użyteczności publicznej które w swojej nazwie zawierają końcówkę – bus.
I żeby nie być gołosłownym ( Bohatyrowiczowa by zapewne użyła słowa bezsłownym) od razu na pełnym luzie znalazłem dwa
autobus i trolejbus.
A teraz będę jadł śniadanie i będę myślał nas następnymi busami.
O efektach owego procesu zapewne poinformuje ( bo zapewne coś jeszcze znajdę), a gdyby ktoś też miał ochotę pogłówkować to może podrzucać swoje busy.
Mam następne.
Gimbus…ciekawe, jeżeli nie ma gimnazjów czy są jeszcze gimbusy?
Kiedyś był, ale teraz chyba też, czyli wesoły autobus, np w czasie wycieczek szkolnych, albo jesiennych wypadów do lasu na grzyby. Kiedyś organizowane – przede wszystkim – przez zakłady pracy. Były też autobusy zakładowe, dowożące pracowników do fabryk, hut i kopalń. Można wyobrazić sobie kondycje psychofizyczną pasażerów takich autobusów w poniedziałkowe ranki.
A poza tym są jeszcze szynobusy.
Osinobus i omnibus…
Inbus/imbus, cumulonimbus
a to ci rebus
😀
airbus, bambus, szajbus, kinobus, antabus, globus, garbus…
Dzięki @markocie.
Ja pomyślałem z kolei, że gdyby koronawirus ustąpił, a nie daj Boże zwiększyła się zachorowalność na gruźlicę – na przykład – to po ulicach polskich miast zaczęły by krążyć – w miejsce wymazobusów – prątkobusy.
Rentgenobusy.
Krążyły dawniej.
A poza tym pragnę poinformować wszystkich blogowych znajomych i wszystkie blogowe znajomości, że okazałem się być negatywnym.
Czyli mogę wszystkie maseczki, przyłbice, maski spawalnicze, akwalungi rzucić w kąt i tym samym wracam do żywych…
…i z tej okazji muszę wznieść oczywiście jakiś toast.
Ale to za jakiś czas.
Konkurs na rożnoimienne busy ogłaszam za zakończony.
Zwycięzcą okazał się znany Państwu – i podziwiany przez przez was za Jego wiedzę – Pan Markot.
Brawo i do zobaczenia.
Swoją drogą nie bardzo rozumiem – skoro już nikt właściwie wozami nie jeździ – to dlaczego po naszych szosach – od czasu do czasu – jeżdżą beczkowozy, a nie beczkobusy?
Ale to już pytanie zadane właściwie w stronę kamerzystów i osób moderujących pracę blogów.
I jest obiecywany toast.
Tym razem będę ( będziemy) pić zdrowie facetów który obrawszy precyzyjnie cel ( nawet życiowy) podążają do niego bez względu na rozliczne i niespodziewane okoliczności które dążenie do obranego celu mogą opóźnić.
Kończę wczorajsze szklane opakowanie, ale już jutro. po godzinie 24-ej…
No dobra. Na wstępie rys historyczny toastu:
Dawno, dawno temu, pewien człowiek żył długo w osamotnieniu, na odludziu. Wiedziony jakimś nienazwanym instynktem postanowił zakraść się do antylopy. Męczony potrzebą polował na nią dzień, tydzień, miesiąc, ale za każdym razem antylopie udawało się w ostatnim momencie odskoczyć. Pewnego razu – goniąc antylopę – natknął się na helikopter, który rozbił się na wydmie, wyciągnął z niego przepiękną blondynkę i polał ją wodą.
Kobieta otworzyła oczy i oznajmiła:
Ach uratował mnie pan. Jestem gotowa spełnić każde pańskie życzenie.
Niech Pani będzie człowiekiem – powiedział umęczony pogonią za antylopą myśliwy – i pomoże mi złapać w końcu tę antylopę.
Dlatego teraz, wypijmy za męską wierność w dążeniu do raz postawionego celu.
A tyczasem w polskich szkolach na lekcjach religii dzieci nadal sa oglupiane historia dziewicy ktora urodzila dziecko.
Podobne uwagi czynił młody polski marksista Leszek Kołakowski w książeczce „Szkice o filozofii katolickiej” będącej zborem bojowych artykułów z okresu 1950-54 i adresowanej do ówczesnych organizacji młodzieżowych celem wnikliwej analizy
zawartych w niej tez.
Samotnik, antylopa, blondynka.
Po pierwsze to już jakiś fetysz z tymi długimi nogami, antylopa jest w posiadaniu takich, tylko do czego mu tak gwiżdżąca piękność…na mięso?!
Po takim spotkaniu, szczęśliwym trafie, blondynce pewnie aż szumi w głowie:
(It’s meeting the man of my dreams And then meeting his beautiful wife)
https://www.youtube.com/watch?v=Jne9t8sHpUc
Co do samego toastu, z pustego nie naleję, a i powód nie dla przedstawicielek
mojej płci, a co jak postanowi uprzykrzyć życie, nie dałby odejść, bo jego musi być na wierzchu…?!
Wazniejsze od formy i jezyka jest powtarzanie przez doroslych bzdur dzieciom ktore nie moga sie przed zgubna dla mlodego umyslu indoktrynacja bronic.
Ale tenże Kołakowski po kilku latach do przedstawicieli partyjnej propagandy mówił:
” Należy zdać sobie sprawę, że nie jest zwyczajnie ciemnotą i zacofaniem i że nie da się jej zwalczyć propagowaniem wiedzy przyrodniczej ani opowiadaniem o zbrodniach kleru. Problem tkwi gdzie indziej. Religia jest wielu ludziom potrzebna do znoszenia życia”.
Oczywiście można mieć zupełnie inne zdanie w tej kwestii, ale odmawianie dzieciom w życiu tego typu wsparcia nie najlepiej świadczy o tych którzy tego wsparcia odmawiają.
Przykład:
– I znowu dostałeś jedynkę! A mówiłem żebyś się uczył, a Tobie tylko głupoty w głowie.
– Tato , ale ja się uczyłem. Tą jedynkę dostałem, bo Pan Bóg tak chciał. Razem z Duchem Świętym.
A gdyby nie lekcje religii. To co? Kolejne doniesienie do Rzecznika Praw Dziecka o złe traktowanie nieletnich. Włóczenie po sądach. itd.
A tak są lekcje religii i wiedza, że Bóg jest wszechmocny…
A teraz oczywiście toast. A skoro jesteśmy przy dzieciach …intencja tego toastu jest wyjątkowa, bo przy okazji zostaje rozstrzygnięte jeden z podstawowych dylematów ludzkości.
Jest ich kilka.
Co było pierwsze kura czy jajko?
Co jest ważniejsze orzeł czy reszka.
Kto powinien rządzić światem: mężczyźni czy kobiety. Komu należy się berło?
I kontekst tego toastu wyjaśnia chyba wszystko:
– Mały chłopiec przyszedł do cukierni i poprosił o czekoladowego człowieczka.
– Chcesz chłopca czy dziewczynkę.
– Oczywiście, że chłopca
Wypijmy teraz za te pięć gramów!
Jedna i druga strona sporu o religie mija sie z tolerancja. Przymus religii w szkolach tak jak przymus panstwowego ateizmu sa szkodliwe dla nas wszystkich. I nie ma to zwiazku z penisem kaczora.
Ciekawe swoją drogą ile ważył ten czekoladowy człowieczek?
Toast za naszych milusińskich Ci sie marzy.
Powiedzmy, że i obejmę kielich palcami wskazującym i środkowym, ale czy wydam rozkaz w górę, nie wiem.
Toast za zdrowie, bezpieczeństwo, z Covidową rzeczywistością, byłby wskazany,
bo jak można zatajać wiedze o chorujących uczniach, nie wysyłać klas na kwarantannę, niech dzieci chodzące do szkół, przynoszą, z sobą nie czekoladowego człowieczka, ale ukorowanego, umordowane ale z uśmiechem, bo ze skutkami
odpowiedzialnością, obwiniać bedę dożywotnio tylko siebie!
Jestem pod wpływem „Szadzi” serialu z Aleksandrą Popławską,
juz po pierwszym odcinku, gdzie matka depcze dziecko, upokarza, poniewiera synem, za grzechy wobec niej jego ojca, zamiast złapać za właściwe nadgarstki,
a z kolanka przemówić dziesiątką przykazań, i niech staje w casting z kaczorkowym,
zawijasem!!!
‚”Przymus religii”
Bzdury totalne, już dekadę temu, uwolniłam córkę swą, z lekcji z księdzem,
poprosiła o interwencję, byłam, stwierdziłam, jak go zrzucę ze schodów,
to on zatriumfuje, wypisałam, wróciła na zajęcia religii dopiero w klasie czwartej technikum, po odwołaniu poprzedniego księdza, niewiele osób, korzystało już wtedy z oferowanego przedmiotu, i wiedzy z ust w/w .
Nasze dzieciaki chowane na „Legionie samobójców”, głupie nie są.
Bohatyrowiczowa
A propos owej Szadzi to z tego co dowiaduje się z Twojej relacji po obejrzeniu pierwszego ów film jak na razie przypomina „Gnoja” (film to ekranizacja powieści Kuczoka – też pod tym tytułem).
Niezły. Dodatkowy plus to realia Górnego Ślunska.
Kto wie, chyba mój popis filmowej wiedzy był zbędny, bo film dawno, dawno temu oglądałaś, ale chcę cię poinformować, ze ja też oglądałem.
A co do mojej opinii na temat religii w szkołach to mam odmienne zdanie od Twojego, ale nie chcę uszczegóławiać problematyki, bo jest pora obiadowa i jeszcze coś ci się może przypalić…albo niedogotować i będzie później na mnie, a jak popełnię grzech to będę później musiał się spowiadać…
… w cerkwi również jest spowiedź.
„Gnój” nie czytałam, a film to raczej „Pręgi”.
Co do mojego wpadnięcia z larmem tak z rana, to pardon, nie chce mi się ładować
laptop, ta usterka, odsunie mnie z blogu, korzystam z lapka córki, ale pozory dochować trzeba, ze jak nie chcę to nie muszę, obejdę się,
Sprzętu nie znam, byki robię za które przepraszam.
Religia, omijam ten temat szerokim łukiem, do końca podstawówki brałam udział
we wszystkich, roratach, różańcach, co niedziele uczestniczyłam w maminym krótkim teście ze mszy, treści kazania.
Patrzyłam na szarpaninę, z co kolędową kopertą, zapamiętałam to jako pogardę.
Jestem czymś, kimś, na wzór ateisty, ale nigdy nie zapominam o znaku krzyża, na chlebie, i przed snem.
Temat religii zamykam, mam nadzieje, że zrozumiesz.
@Bohatyrowiczowa.
No tak „Pręgi” z Fryczem jako tatusiem. Chyba jedna z jego lepszych ról.
Mam na ten, tego „Gnój”(a)na półce i może stąd umknął mi tytuł filmu.
A propos półek.
Przerzuciłem już na poddasze księgozbiór. Siedem segmentów pięciopółkowych ( ponad 1100 książek), ale mam nadzieję, że strop wytrzyma.
Ci którzy widzieli robią trochę szeroko otwarte ooooo, ale zdziwko ich złapię jak zobaczą efekt końcowy.
Bo dojdzie jeszcze część foto-plastyczna.
Dzisiaj robiłem zapasy na ewentualną następną kwarantannę.
Kupiłem worek ziarnek słonecznika ( ok. 20 kg) i je zasmażam.
Na czterech patelniach, bo tyle mam.
Zostało mi jeszcze z 5 kilo.
Możesz coś nalać w szkło, niedługo zatoaścimy, a determinanta toastu może Ci się spodobać.
Naprawdę.
Niedawno, bo miesiąc temu, poruszony został tu temat nauki medycyny w czasach zarazy
Jak to teraz wygląda, piszą krakowscy studenci:
<i<Jesteśmy studentami kierunku lekarskiego z Krakowa (Krakowska Akademia im. Frycza-Modrzewskiego).
Aktualnie uczęszczamy na zajęcia kliniczne do krakowskich szpitali, nie są robione nam testy na COVID-19, wchodzimy wprost z ulicy setkami osób do różnych oddziałów szpitalnych. Są u nas osoby z katarem, kaszlem, ale nie wiemy, co i czy nam jest, ponieważ nie jesteśmy testowani.
Jesteśmy kierowani do strefy czystej, gdzie pacjenci są kilkukrotnie przetestowani, a my jako nieprzebadani – jesteśmy dla nich zagrożeniem. Wchodzimy na oddziały intensywnej terapii/sale operacyjne, gdzie przebywają pacjenci w najcięższym stanie, często z zapaleniami płuc, zakażenie się od nas może oznaczać dla nich wyrok śmierci. Jesteśmy bezsilni… a sprawa dotyczy też innych uczelni.
Jesteśmy bezsilni 🙁
A myjemy chociaż łapki, zakładamy maski, zmieniamy odzież i obuwie?
Coś mi nie wyszła kursywa 🙁
Ostatni akapit to mój komentarz.
Obiecany toast. Toast wyjątkowy, nie tylko z racji tej, że jego wznoszeniu towarzyszy historia dziejąca się być może gdzieś na Śląsku. Niekoniecznie Górnym.
Oto jej przebieg
– Cześć maleńka, nie miałabyś się ochoty napić ze mną – mówi młody chłopak do dziewczyny
– Nie mam nic przeciwko temu- odpowiada jego rówieśnica.
Wypili
– A co byś powiedziała na to, gdybyśmy poszli do mnie.
– Zgoda.
Poszli
– A możesz się rozebrać i położyć ze mną?
– Mogę
– A teraz, czego ode mnie oczekujesz? – pyta dziewczyna
– Szczerze mówiąc to nie wiem. Do tej pory nie udało m się zajść dalej jak do coca-coli
A teraz wypijmy za nasze dzieci, wnuki żeby wiedziały co robi się po coca-coli.
Od tego przecież zależy przyszłość rodzaju ludzkiego. Jak również kondycja polskiego stanu duchownego.
Mam nadzieję, ze Markot również do nas dołączy…
…już ze swoją kursywą. To będzie jego zagryzka.
Myślałem, że to kolejny suchar i młodzieniec poprosi panienkę o zdjęcie majteczek, bo potrzebna mu gumka na zauszniki do maseczki (w starej wersji – do procy) 🙄
A widzisz @Markocie, prace blogowe niosą również ze sobą ewidentny walor poznawczy.
Skończyłem w końcu dosmażać ziarnka słonecznikowe.
Początki były niezbyt rokujące, ale końcówka to już prawie mistrzostwo.
Powiem więcej – to już gałąź wiedzy.
Okazuje się, że nawet o tej porze mogą człowieka nachodzić metafizyczne wątpliwości.
Na przykład:
Co to jest nicość?
Pół litra na dwóch…
„Co to jest nicość?
Pół litra na dwóch…”
Nicość to niebyt, nieistnienie, ćwiartka to niska szklanka napoju,
rozsiad ze szklanicą, może i niemożliwy ale sącząc, ust można używać do innych czynności, milszych, jak np rozmowa…
„Pręgi” kontra „Szadź”.
Frycz w „Pręgach” był dobry ale Żebrowski ciut lepszy, już jako grotołaz
nie chłopiec, to jak sie panoszył, sposób w jaki mówił i odnosił sie do rozmówcy,
kręcił go ból, tylko ptaków na jego własnym parapecie, mimiką wzbudzał tam strach,
poczucie że jest obłąkany, nie da się bezwzględnie i na okrągło obwiniać ojca,
za swoje postępowanie…
mając i jego cząstkę w imieniu W ojciec H, przebił w swym okrucieństwie
ojca, moim zdaniem, on, tato nie umiał postępować z chłopcem, ucieczką nie dał mu szansy, dorastać z nim, ewoluować, otwierać sie na potrzeby nastolatka…
„Szadź” jeszcze mamy za mało danych, ale okaleczanie, odcinanie prawej dłoni,
jak złodziejowi, jak to sie ma do winy znanej nam na tą chwilę, chłopiec grzebie w barku rodziców, wyciąga z niego i przygląda sie wisiorowi, za co laduje na klęczkach?! Poczekać musimy na odwrócenie pozostałych kart!
W obu biorą udział, oczywiście produkcjach, bibeloty, bożki…
Umknął mi istotny szczegół z ‚Pręg”, z nim tu przyszłam,(korzystam że maluch śpi)
spowiedź Wojtka, insynuacje księdza, i oczernienie dziecka, chłopiec jakoś tak
intuicyjnie zażartował, „jestem dzieckiem zakonnicy”, Kościół, Dom, tam zawodzą i to na całego! Czyż nie?!
@Bohatyrowiczowa
Czy zawodzą?
W filmie prawdopodobnie tak. Swoją drogą raczej wiem, czy to efekt wypadku, czy może tak już po prostu, ale mam raczej słabą pamięć do treści książek, fabuł , filmów.
Jeżeli coś tkwi we mnie to jakaś scena, jakiś fragment, ale przede wszystkim wrażenie jakie miałem w trakcie, czy wbijające w fotel zakończenie. Ale czasami jest to po prostu klimat filmu. A to moim zdaniem jest najtrudniejsze do uzyskania. Nie jestem fanem mocnych scen takich gdzie reżyser odwołuje się do prostych nieskomplikowanych atawizmów.
Po pewnym czasie mnie nawet nudzą, bo ileż można oglądać krew na ekranie – już wolę honorowo oddać krew.
A kiedy Kościół, rodzina zawodzą? Nie jest to może sytuacja która mnie cieszy, ale dla mnie ważne jest to, że jest ktoś kto komu chcesz zaufać( i masz nadzieję, że tego zaufana ten ktoś ne zawiedzie) bo jakby takich instytucji nie było to pełna załamka i demolka.
A istnieje ryzyko, że nasz krąg kulturowy dojdzie w pewnym momencie do przekonania, że z tymi anachronizmami najlepiej dać sobie spokój.
W pierwszych zdaniach brakuje kilku wyrazów, ale nie chcę mi się poprawiać, zresztą i tak mało kto to czyta.
„zresztą i tak mało kto to czyta.”
No i, sam kiedyś pisałeś o wielu pisarzach i jednym tylko czytelniku…
Ja Cię czytam, i oczy przecieram czasem ze zdumienia, polecasz Sandomierz
by chwile później oznajmiać by nie traktować Cie poważnie, bo to ja Wawrzek
i takie tam.
Kogos mi przypominasz, z końcem lata, byłam na ważnym dla siebie spotkaniu,
nim dotarłam do grupy znajomych, zamarudziłam, i parokrotnie wróciłam sie jeszcze po cos do samochodu.
Jak wreszcie tam sie pojawiłam stanęłam z boku, wszyscy wsłuchiwali sie w Kogoś, cos opowiadającego, patrzyłam kto jest, i zauważyłam jego żonę, patrzyła na niego,
w pierwszej chwili, ukłuło w serduchu, jak oni sie kochają.
Potem nie zgadzały sie jednak jej emocje na twarzy z gromkim śmiechem wokół,
piskami, gość miał fajerwerki w oczach, do momentu gdy spojrzał na nią…
To tak jak Ty, zagajasz rozmowie z Gospodynią, a gdy odpowiada ci z uśmiechem,
zwijasz się, zamykasz, bo zobaczy…albo sama nie wiem.
@Bohatyrowiczowa
Jeżeli tak odczytujesz moje zachowanie(a) – a pisząc tyle nie zawsze mądrych rzeczy nie powinno stanowić to dla mnie zaskoczenia – to trochę mimo wszystko czuję zawód.
Nie będę pisał „Tak bardzo się starałem”, bo rożnie to było, ale od czasu do czasu coś tam sensownego udało mi sięw formie komentarza sklecić, ale podstawowa trudność polega na tym, że chyba jestem nie na te czasy, czyli rozróżniam sprawy które dotyczą mnie i moich spraw i chcę aby były tylko takimi sprawami i ta część moich problemów, albo pseudo problemów, czy innych refleksji i przemyśleń którym mogę nadać status spraw publicznych, inaczej – puścić je w obieg publiczny.
Bo jeżeli się łączy te dwa światy to wychodzi bardzo śmiesznie.
Wczoraj – i ponoć jest to od jakiegoś czasu nowa świecka tradycja – na wiadomym portalu społecznościowym Pani Irenka składała życzenia i słała całusy swojemu mężowi Waldkowi z okazji 32 rocznicy zawarcia związku małżeńskiego. Koleżanki słały oczywiście życzenia Państwu Waldkowstwu, ale ja jedynie milcząco uszanowałem powagę chwili.
Może i to jest norma dzisiejszych czasów, ale ja raczej w to nie wchodzę.
” to trochę mimo wszystko czuję zawód.”
” „Tak bardzo się starałem””
Zawód, czym, przez kogo?!
To jakieś szaleństwo, bo tak robisz, tzn zrobiłeś u Joanny, ja kotek Lucuś
pogłaskała, a Ty zamruczawszy,jęknąłeś, ale czy aby ta słodycz to dla mnie,
nie wchodzi Pani na inne blogi, jestem taki anonimowy, ojejku
Aha poznałam onegdaj Lucjana, osobę niemalże publiczną…tak mi sie teraz pokojarzyło…
A znajomy, znamy sie od 14 roku życia, chyba lubi być nieszczęśliwy,
usiadł z żoną, i tam został, nie wiem czy mu buty wdeptywała w podłogę,
ale nosa wyścibić nie dała, może gdyby mnie tam nie było…
Bohatyrowiczowa, ale Ty jesteś poetycko usposobiona. Pisz prozą.
Wiem, że coś Cię męczy, ale nie bardzo wiem, co?
Bo gdybym wiedział, albo przynajmniej – odwołując się do mądrości nauk statystycznych – uprawdopodabniał to byłbym mądrzejszy, a tak jak wstałem głupi tak i głupi wbiję za jakiś czas się w mojego jaśka.
Zauważyłaś, że jasiek napisałem z małej litery?
Bohatyrowiczowa
A wiesz w czyim towarzystwie będę dzisiaj zapadał w sen?
W towarzystwie ich dwóch.
Frotki i Lesi.
Obie oczywiście sieroty. Lesia miała być w ogóle Leszkiem, ale przyszedł najpierw znajomy i powiedział, że Leszek to nie bardzo, bo kościelnemu w wiejskiej kaplicy Leszek było i nie może być żeby …kota tak samo wołać jak osobę publicznego zaufania.
Ale na szczęście ( po dwóch toastach) przyjrzał się Leszkowi dokładniej i powiedział, że to nie będzie Leszek tylko ona, czyli Lesia.
A Frotka?
Podobnie, przy czym od razu była Frotka, a nie Frotek, czy inny Frotko.
A Lesia i Frotka to oczywiście kotki i to bardzo ładne. Jedna (Frotka) to blondynka, za to Lesia jest długonoga i ma ogon. Długi.
Jajcuś będzie miał teraz swoje laski. Ale co z tego jak on inwalida.
Ale sobie przynajmniej popatrzy.
To trochę podobnie jak z tymi kaczkami.
Ołszet do mnie należy ostatnie słowo, tego wieczoru,
skoro nie jestem już pod żadną ochroną i się na mnie krzyczy,
a jaśka z małej litery nie posiadam, by ci (z małej) nim przyłożyć,
oświadczam że się obrażam!
Wbić się w jaśka, no no, że to nie wpadło w moderejszyn…
Ale ten drugi toast muszę przytoczyć. Co prawda znajomy studentem nie był, ale toast wzbudził jego pełną akceptację.
Najpierw didaskalia owego toastu:
Idzie student na egzamin. Myśli sobie: ” Jeśli zdam to się upije, jeśli nie zdam, to też się upije.
Kupił butelkę, włożyl za pasek i poszedł na egzamin. Wyciągnął pytania…
Wykładowca:
– Co ma pan w kieszeni?
– Nie, nie nic takiego
– Nieprawda! Proszę to wyjąć!
Student wyciągnął butelkę, wykładowca szklanki, nalewa sobie wypija jednym haustem.
– Dobre! Bardzo dobre! A ogórek kiszony jest?
– Niestety…
– Szkoda, a mógł być bardzo dobry.
Wypiliśmy za prawidłowy tok procesu dydaktycznego, nie tylko polskich uczelni.
@Bohatyowiczowa – może pytanie nazbyt osobiste – Ty preferujesz tradycyjne kiszone, czy jednak konserwowe?
Pytanie dotyczy oczywiście ogórków.
Kiszone czy konserwowe, ogórki, no wiadomo że kiszone!
Chlebek z pasztetem czy z żółtym serem musi być koniecznie i z kiszonym
ogórkiem, krojonym wzdłuż na długaśne plastry, taka niekończąca sie przygoda z kiszonką.
Fajnie, ze mnie dugnąłeś swym postem, przeczytałam sobie później ta naszą,
misję niemożliwą, i doszłam do jednego wniosku, przekombinowałam, wychodzę
z wprawy…
Ale głupio sie czyta, że poświęcasz komuś swój czas, a On jak był głupi taki został,
nic nie wniosłaś, nic nie zmieniłaś, nawet nie drgnął mu kącik ust w nie wymuszonym uśmiechu… 🙁