Gdy na świętego Prota pogoda jest albo słota, to na świętego Hieronima jest deszcz albo go nié ma

Dzień św. Sulpicjusza – w Warszawie jedyny zimą 2019/2020 z pokrywą śnieżną leżącą dłużej niż kilka godzin

W tym roku maj globalnie znowu okazał się jednym z najcieplejszych w historii pomiarów, ale w Polsce jest wręcz przeciwnie: zimni ogrodnicy (Pankracy, Serwacy, Bonifacy) i zimna Zośka znacząco się przedłużyli. A niedługo po nich nadeszły deszcze świętojańskie, nie czekając na święto swojego patrona. Wnioski? Po pierwsze, w naszej strefie klimatycznej da się zauważyć zjawiska na tyle cykliczne, że nadano im tradycyjne nazwy związane z kalendarzem katolickim. Po drugie, w tym roku ich zbieżność z datami nie jest ścisła.

Niektórzy podważają samo istnienie zjawisk pogodowych związanych z konkretnymi datami. Obecny rok dostarczy argumentów, że choć ochłodzenie wiosną i wzmożone opady na początku lata są zauważalne, to nadal są trudno przewidywalne. Nie będę teraz szukał analiz potwierdzających lub podważających te tezy, bo chciałem opisać wyniki innych badań.

Cykliczność zjawisk pogodowych to jedno (jest podstawą wyróżniania pór roku), a zdolność przewidywania konkretnych, nie zawsze regularnych zjawisk w konkretnym czasie – to drugie. Można w miarę przyjąć, że od świętej Anki chłodne wieczory i ranki (w 2019 r. nie zadziałało), ale nie wiadomo, czy Barbara będzie po wodzie czy po lodzie.

Przewidywanie zjawisk pogodowych w jednym czasie na podstawie zjawisk w innym jest stałym elementem kultury. Szczególnie ważne przy planowaniu zabiegów rolniczych, ale nie tylko. Jak jest z przewidywalnością takich prognoz?

Współczesne modele meteorologiczne mają niezłą przewidywalność w zakresie kilku dni, słabą w zakresie kilkunastu, a przewidywania, czy nadchodząca za pół roku pora będzie zimniejsza, suchsza, bardziej wietrzna niż zwykle, czy przeciwnie, są chętnie publikowane przez serwisy ogólnoinformacyjne, ale chyba głównie ku rozbawieniu specjalistów. (Tak, wiem, że potrzeba przewidywania jest tak silna, że ludzie będą czytać choćby prognozy pisane przez astrologów – gazety i portale wykorzystują tę potrzebę).

Tradycyjne metody tworzenia prognoz długoterminowych oczywiście niekoniecznie opierają się na podstawach porównywalnych z astrologią. Rolnicy czy żeglarze dochodzili do nich, obserwując pewne wzorce powtarzające się przez lata. Niemniej ich sprawdzalność żartobliwie kwituje pseudoprzysłowie, które umieściłem w tytule. Swoją drogą, zdaje się, że druga część pochodzi z autentycznego przysłowia, wskazującego, że pogoda wczesną jesienią jest szczególnie zmienna i nieprzewidywalna (nie zakładają się choćby długotrwałe suche wyże czy mokre niże).

Takich przysłów, które odnoszą się w jakiś sposób do pogody i fenologii (głównie rolniczej), w polskiej kulturze jest co najmniej 1940. Tyle z dwóch słowników przysłów wyłuskali autorzy pracy niedawno opublikowanej w piśmie „Weather, Climate and Society”. Tylko kilka-kilkanaście jest tak znanych jak wspomniane.

Niektóre są dość enigmatyczne (Święty Jakub jasny, zima sucha), wiele zaś jest takich jak to o świętej Ance – nie stawia warunku „gdy X, to Y”. Autorzy wybrali tylko te, które dotyczą temperatury. Trochę szkoda, bo z innych badań wynika, że przysłowia przewidujące warunki opadowe miewają całkiem przyzwoitą przewidywalność. Odrzucili też bardziej skomplikowane przysłowia odwołujące się do świąt ruchomych (choć w sumie, zaopatrzywszy się w kalendarz takich świąt z analizowanego okresu, dałoby się przeprowadzić analizę). Ostatecznie zostało im 28 przysłów o przewidywaniach dających się w miarę skwantyfikować.

Przysłowie „Kiedy na Barbarę błoto, to na Boże Narodzenie sanna jak złoto” da się przetłumaczyć na mierzalne parametry: minimalna temperatura 4 grudnia powyżej 0 stopni Celsjusza i maksymalna temperatura 25 grudnia poniżej 0 stopni Celsjusza. Inne parametry może nie są tak oczywiste w interpretacji. Badacze interpretowali je jako odchylenie od średniej (lub innego percentyla) wieloletniej. Wiadomo, że można dzielić włos na czworo i zastanawiać się, czy maksymalna temperatura 1 stopień na plusie wyklucza „sannę jak złoto”, albo czy „zimno” lepiej opisuje średnia, maksimum, minimum, czy któryś kwartyl, ale po co?

Bardziej problematyczne jest oszacowanie wartości predykcyjnej samych przysłów. Wiadomo, że maksimum temperatury można się spodziewać w lipcu, więc to, że jakieś przysłowie przewiduje, że po zajściu warunku X będzie najcieplej w lipcu, i rzeczywiście zajdzie X i będzie najcieplej w lipcu, to niby przysłowie się sprawdziło, ale to trochę trywialne. Badacze przyjęli parę miar statystycznych, które nie zawsze dobrze rozumiem, ale mniejsza z tym. Zakładam, że użyli ich poprawnie.

Badacze porównali tak przetłumaczone przysłowia z danymi meteorologicznymi z okresu 1951-2012 z 20 stacji w Polsce i krajach ościennych.

Okazuje się, że większość przysłów się sprawdza, ale to mizerna sprawdzalność. Praktycznie bezwartościowe okazały się przysłowia „Na Wszystkich Świętych jeśli ziemia skrzepła, cała zima będzie ciepła”, „Marek skwarem grozi, Bonifacy mrozi” i „Październik skrzepły, będzie luty ciepły”. Najbardziej sprawdzają się (w kilkudziesięciu procentach) przysłowia „Gdy Zbigniew i Patryk mrożą ludziom uszy, zima jeszcze dwie niedziele mrozem i śniegiem prószy” oraz “Gdy Maciej święty cokolwiek lodu nie stopi, będą długo chuchali w zimne ręce chłopi”. Znacie je? Ja nie.

„Barbara po lodzie, Boże narodzenie po wodzie” ma tylko kilkunastoprocentową sprawdzalność. Dwa razy lepszą ma odwrotne przysłowie, które wyżej przedstawiłem (z sanną). Podobnie mają się symetryczne przysłowia z Katarzyną w miejscu Barbary, przy czym są nieco bardziej sprawdzalne.

Sprawdzalność nie jest uniwersalna. Ponieważ analizowany okres objął kilkadziesiąt lat, dało się wykazać trend. Trend jest malejący, co nie powinno dziwić, skoro klimat się zmienia. (Choć nie jest to jakiś spadek radykalny). Bardziej intrygujące są różnice geograficzne.

Okazuje się, że polskie przysłowia pogodowe najlepiej sprawdzają się w… Mińsku, a potem w Suwałkach i Wilnie. Największą szansę na wywiedzenie na manowce mają w słowackich Koszycach, ale niewiele mniejszą we Wrocławiu, Poczdamie czy Szczecinie. Również Warszawa jest bliżej gorszego końca. Stosunkowo nieźle za to wypadają Chojnice, Lwów, Toruń i Lublin. Kijów i Praga (czeska) mają podobną, raczej niższą sprawdzalność. Najwyraźniej przysłowia lepiej się mają w klimacie kontynentalnym niż atlantyckim czy pod wpływami południowymi.

Można wnioskować, że obecność tych przysłów w polskiej kulturze jest wynikiem wpływu kultury kresowej. Jednak przenoszenie jej w tym zakresie na centralną Polskę i tzw. ziemie odzyskane traci część wymiaru praktycznego. Może nie tak radykalnie jak przenoszenie europejskich przysłów pogodowych do Ameryki (ten aspekt też już ktoś badał), ale mimo wszystko nie pokładałbym dużej wiary w takie predykcje.

Piotr Panek

fot. Piotr Panek, licencja CC-BY-SA 4.o

  • Piotr Matczak, Dariusz Graczyk, Adam Choryński, Iwona Pińskwar, Viktoria Takacs, 2020: Temperature Forecast Accuracies of Polish Proverbs. Weather, Climate and Society , 12, 405–419, doi:10.1175/WCAS-D-19-0086.1