W nagrodę za walkę z pandemią – więzienie

Według jednej z definicji racjonalność polega na umiejętności doboru środków adekwatnych do wyznaczonych celów. Nie oceniamy zazwyczaj samych celów, bo mogą wynikać z różnych wartości. Działanie nieracjonalne w takim ujęciu nie prowadziłoby do pożądanego skutku lub pociągałoby niechciane, nieprzewidziane konsekwencje. Najwyraźniej świat przestał być dla mnie inteligibilny, bo mam niekiedy problem ze stwierdzeniem, co jest pożądanym celem, a co nieprzewidzianym skutkiem. Dotyczy to m.in. niedawnej nowelizacji Kodeksu karnego.

Na prawie znam się słabo, więc dużo na ten temat nie napiszę. Ale już w miarę pobieżny z nim kontakt prowadzi do niepokojącego wniosku, że nie wystarczy przeczytać artykułów od 3 do 5 w ustawie X, bo okazuje się, że znaczenie tych przepisów modyfikuje art. 18 tej samej ustawy, a także art. 126 ustawy Y (w połowie sprzeczny z poprzednimi). Stąd różne sposoby interpretacji, wykładni itd. Na przykład lex specialis derogat legi generali – jeśli udało nam się znaleźć jakiś znany przepis ogólny normujący daną sprawę i gdzieś w równorzędnym akcie jakiś nieznany nam przepis bardziej szczegółowy, to ten szczegółowy się liczy. Itd.

Tym razem chodzi o zmianę – wydawałoby się – mało znaczącą. Wykreślenie artykułu dotyczącego możliwości złagodzenia kary poprzez np. zawieszenie jej na okres próby. Nie bardzo rozumiem, jaki to ma związek z kolejną tarczą antykryzysową, ale – jak pisałem – z prawa rozumiem mało. Inne osoby zrozumiały znacznie więcej – oto pojawiły się informacje, że przepis będzie się stosował m.in. do opisanych w innym miejscu Kodeksu kar za dokonanie aborcji lub za błąd medyczny.

Na czym polega błąd medyczny? W uproszczeniu: to przede wszystkim czyn (działanie lub zaniechanie – przy czym zaniechanie tylko w przypadku osoby, na której ciąży prawny obowiązek podjęcia działania) nieumyślny. Lekarz czy pielęgniarka nie chce zrobić pacjentowi krzywdy. Ale jego/jej czyn prowadzi do tego przez lekkomyślność (dana osoba ma świadomość, że dane zachowanie może przynieść negatywny efekt, ale bezpodstawnie podejrzewa, że do niego nie dojdzie – mnie nie przydarzają się takie powikłania po zabiegu) lub niedbalstwo (pracownik medyczny nie pomyśli o możliwych zagrożeniach, a powinien (a czemuż by nie dać aspiryny temu dziecku). Co więcej, szkoda czy krzywda musi zostać spowodowana przez nieprawidłowe działanie czy zaniechanie (a nie np. przez czynniki losowe, jak nieprzewidywalna reakcja nadwrażliwości).

W mediach można znaleźć bardzo różne interpretacje tej kontrowersyjnej zmiany. Na jednym biegunie jest opinia przedstawiciela rządu, który przekonuje, że zmiana nie będzie wpływać na rozpatrywanie spraw błędów lekarskich. Z drugiej strony mamy oburzenie środowisk lekarskich i opinie, że teraz chirurg, któremu nie wyjdzie operacja, pójdzie siedzieć i będzie traktowany jak pospolity bandyta. Nie mnie oceniać, która interpretacja jest bliższa prawdy. Wiem jednak, która będzie miała większy wpływ na zdrowie i życie pacjentów.

Żeby to zrozumieć, przyjrzyjmy się innej sprawie. Od kilku dni można w mediach znaleźć liczne zarzuty, głównie o homofobię, pod adresem jednej z osób publicznych. Kolejny raz widzę wyrażane przez dziennikarzy i nie tylko absurdalne nadzieje, że rzeczonemu politykowi spadnie poparcie. Otóż dla poparcia nie ma najmniejszego znaczenia, czy ma zarzuty o homofobię, czy zarzuty przez samych zarzucających uznawane są za słuszne. Oni nie należą do elektoratu. Wyborcy kandydata po części się o zarzutach nie dowiedzą, bo gustują w innych mediach, po części nie uznają tej sprawy za istotną, a nie można wykluczyć, że zdarzają się i środowiska, w których zarzuty o homofobię poczytywane są raczej za zasługi. Wniosek? Nie ma znaczenia obiektywna słuszność czy niesłuszność danego poglądu, ma znaczenie, kto jaki pogląd wyznaje.

Otóż pacjenta leczyć będzie nie ministerstwo, ale lekarze. Którzy jako ludzie podlegają różnym procesom psychologicznym.

Przede wszystkim ludzka uwaga jest ograniczona. Możemy skupić się tylko na określonej liczbie spraw. Najłatwiej na tych wiążących się z silną reakcją emocjonalną. Naprawdę trudno skupić się na krojeniu dwunastnicy, mając z tyłu głowy wizję siebie w więzieniu. Pisanie kolejny raz o jakości decyzji podjętych w stresie byłoby nudne.

No dobrze, ale może jest odwrotnie? Może większy stres powoduje większą mobilizację? Musielibyśmy wówczas przyjąć, że obecnie operator nie stara się wykonać zabiegu dobrze, a zestresowany poprawi wyniki. Czy można tę hipotezę zweryfikować?

Na studiach medycznych opowiada się o grupie pacjentów, w przypadku której statystycznie chirurg zacina się częściej. To pacjenci zarażeni HIV. Czyli tacy, w przypadku których lekarzowi najbardziej zależy, żeby się nie zaciąć. Inny przykład, bardziej praktyczny. Mamy 10 podobnych operacji: dziewięciu zupełnie obcych pacjentów i dziesiąta – córka znajomego. Jedna się nie udała. Która? Zdecydowana większość zabiegowców odpowie od razu. To dość znane zjawisko: najtrudniej idzie zwykle leczenie tego pacjenta, na którym lekarzowi najbardziej zależy. Laikowi mogłoby się to wydawać dziwne, ale rutynowo działający lekarz zazwyczaj leczy lepiej niż ten, który nadmiernie przejmuje się leczeniem. Tym bardziej że ta rutyna oznacza zazwyczaj spokój i bezpieczeństwo.

Pewnie istotna część lekarzy zaprzeczy, że myśl o więzieniu wpłynie na ich pracę i będą unikać ryzykownych (zarazem dających pacjentowi szansę) metod terapii. Zapewniam, że ta myśl na nich wpłynie. Swego czasu uznawano człowieka za istotę wspaniale samoświadomą i racjonalną, Augustyn z Hippony wiedzę o sobie samym, pochodzącą z introspekcji, uważał za najpewniejszą. Ale ponad wiek temu przyszedł Freud. Kojarzony głównie z ego, superego i id, ale podziału tego właściwie się nie używa, jeżeli nie jest się psychoanalitykiem czy psychoterapeutą psychodynamicznym. Znacznie istotniejszą rzeczą wskazaną przez Freuda jest ogromna rola nieświadomych procesów psychicznych. Wyboru często dokonujemy nieświadomie, potem dopiero go racjonalizujemy.

Pisał o tym Damazio, potwierdziły to liczne badania. W jednym z nich kupujący w sklepie przy niemieckiej muzyce istotnie częściej wybierali niemieckie wina. Oczywiście kierując się smakiem. Można zapewniać, że potrafi się oddzielić pewne rzeczy. Ale nieświadome procesy psychiczne zachodzą nadal.

Czy można więc obawiać się kolejnego pogorszenia jakości ochrony zdrowia w Polsce? Ale zaraz, kolejnego? No tak, przecież przeciętna długość życia w Polsce zaczęła po wielu latach wzrostu spadać jeszcze na długie miesiące przed pandemią koronawirusa.

Marcin Nowak

Ilustracja: Skalpel. Dr.phees, za Wikimedia Commons, na licencji CC BY-SA 3.0