Ciągnie wilka na zachód
W moim dzieciństwie wilk był zwierzęciem łownym. Gdy byłem nastolatkiem, objęto go ochroną w ówczesnym województwie poznańskim, a w całym kraju – gdy byłem na studiach. Notabene na studiach wciąż za podstawowy podręcznik do zoologii przyjmowano ten autorstwa Kazimierza Dobrowolskiego, w którym znajdowały się kompletnie archaiczne passusy o systemowym tępieniu wilków w Polsce.
Wilk, podobnie jak niektóre inne zwierzęta będące na skraju wyginięcia pod koniec XX w., raczej się wtedy kojarzył z Karpatami i północno-wschodnią Polską, a nie okolicami Poznania. I słusznie, to do dziś są główne tego gatunku. Wraz z ograniczeniem polowań i po objęciu ochroną rozpoczął rekolonizację środkowej i zachodniej Polski.
Populacje wilka, częściowo ze względu na przerwy w zasięgu, dają się wyróżnić genetycznie. W Polsce jest to więc populacja karpacka oraz populacja północno-wschodnia, określana jako bałtycka, powiązana bardziej z populacjami na Litwie czy Białorusi niż w Karpatach.
Powrót wilków na zachód od Wisły był obserwowany i wiadomo, że przeważa ścieżka północna, a więc zakłada się, że w zasadzie jest to populacja bałtycka. Założenia te postanowiono zweryfikować genetycznie – chociażby dlatego, że sama populacja z północno-wschodniej Polski nie jest jednorodna i da się wyróżnić jedną grupę bardziej związaną z Podlasiem i drugą bardziej z Prusami.
Przebadano kilkaset wilków z całej Polski i to założenie się potwierdziło – wilki na zachód od Wisły zasadniczo są spokrewnione z wilkami bałtyckimi, a nie karpackimi (oczywiście, nie ma bariery reprodukcyjnej i da się znaleźć watahy niosące zarówno markery karpackie, jak i bałtyckie). Co ciekawe, dotyczy to także wilków sudeckich. Mimo że wilki występują w śląskiej części Beskidów, nie przekraczają Bramy Morawskiej ani Wyżyny Śląskiej. Najwyraźniej przystosowania do warunków górskich lub nizinnych nie są tak ważne w przypadku tego gatunku i populacja nizinna spokojnie może osiedlić się w górach, przynajmniej na tyle niewysokich jak Sudety, nawet Karkonosze.
Mieszanie się populacji jest zauważalne w środkowej Polsce. Da się wyróżnić swoistą populację o zasięgu od Roztocza po Góry Świętokrzyskie. Bardziej na północ to mieszanie jest rzadsze, znowu dalej pojedyncze markery karpackie pojawiają się u wilków z białoruskiej części Puszczy Białowieskiej czy na Litwie. Najwyraźniej populacja północnopolska jest na tyle zwarta, że niechętnie wpuszcza do siebie przybyszy z południa, podczas gdy chaos wprowadzany przez polowania na Ukrainie czy Białorusi pozwala na przenikanie migrantów.
Z drugiej strony – u polskich wilków prawie nie widać efektu wsobnego. Najwyraźniej unikają krzyżowania z bliskimi krewnymi i preferują pewne mieszanie krwi (że użyję terminu rodem z niedawno przywoływanej teorii humoralnej albo innych równie anachronicznych). Jeżeli już, to właśnie zauważano go w dawniejszych badaniach z północno-wschodniej Polski, choć może to być też efekt metodyki badawczej, a niekoniecznie rzeczywistego stanu.
A efektu wsobnego można by się spodziewać po tym, jak skądinąd jednorodna jest grupa zamieszkująca obecnie zachodnią Polskę. Najwyraźniej widać w niej efekt założycielski i jest ona znacznie bliższa populacji pruskiej niż podlaskiej (czy szerzej podlasko-litewskiej). Jednocześnie okazuje się, że już zdążyła się wyodrębnić w tym dość krótkim czasie i część markerów dzieli z populacją macierzystą, ale częściowo już się od niej różni. W każdym razie nie można jej określać jako bałtyckiej, jeżeli za wzorzec bałtyckiej przyjęlibyśmy populację z umownym centrum w Suwałkach. Prawdopodobnie więc też nowo powstająca populacja niemiecka będzie jej podgrupą.
Ostatecznie więc w zależności od badanych markerów podział może się nieco różnić, ale okazuje się, że populacja wilków, która ruszyła na zachód jakieś ćwierć wieku temu, jest już odrębną populacją nie tylko od karpackiej, ale i bałtyckiej, a do pewnego stopnia także od mieszańcowej populacji środkowopolskiej i pruskiej.
Piotr Panek
ilustracja: Henryk Weyssenhoff (opowiadania „Soból i panna” Józefa Weyssenhoffa), domena publiczna
- Maciej Szewczyk, Sabina Nowak, Natalia Niedźwiecka, Pavel Hulva, Renata Špinkytė-Bačkaitienė, Klára Demjanovičová, Barbora Černá Bolfíková, Vladimír Antal, Viktar Fenchuk, Michał Figura, Patrycja Tomczak, Przemysław Stachyra, Kinga M. Stępniak, Tomasz Zwijacz-Kozica, Robert W. Mysłajek. Dynamic range expansion leads to establishment of a new, genetically distinct wolf population in Central Europe Scientific Reports
9, 19003 (2019) doi.org/10.1038/s41598-019-55273-w
Komentarze
Nareszcie 🙂
@ppanek
Czy miedzy grupami sa takze roznice fenotypu?
Cieszy, że do badań genetycznych wystarczą dzisiejszej nauce próbki pobierane nieinwazyjnie.
Jak duże są te populacje? Po kilkadziesiąt sztuk?
Czy to prawda, że wilków jest ponad 3 tys. a OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych uważa, że wystarczyłoby max. 500 sztuk?
Na mapie widać spore zagęszczenie w zachodniej Polsce i na Pomorzu, czyli tam, gdzie jeszcze są rozległe lasy.
Widziałem wilki w górach Aspromonte w Kalabrii.
W 1970 roku gatunek ten uchodził tam za całkowicie wytępiony, a dziś populacja przekroczyła podobno 500 osobników.
Zawdzięczają to ścisłej ochronie w parku narodowym, ale przede wszystkim postępującemu wyludnieniu okolic górskich i podgórskich oraz powrotowi ich głównych zdobyczy – dzikich zwierząt kopytnych.
Nic mi nie wiadomo, o różnicach fenotypowych – te różnice w genach są zauważalne przy odpowiednich metodach detekcji, ale wciąż subtelne. Można by się ewentualnie spodziewać różnic między populacją górską a nizinnymi, ale też nie wiem nic, co by nie wskazywało. W Polsce zasadniczo nie ma spektakularnie czarnych czy białych wilków.
Monitoring wilka nie jest łatwy, a w każdym razie jego metody i wyniki są zwykle podważane w zależności od stosunku do samego wilka. Siłą rzeczy, zwolennicy jego regulacji twierdzą, że jest go więcej niż przeciwnicy. Według monitoringu firmowanego przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska polską populację szacuje się na 1900 osobników i z punktu widzenia ochrony na mocy dyrektywy siedliskowej, jej stan (nie tylko liczebność, ale też perspektywy) jest zasadniczo uznany za właściwy w Karpatach i niezadowalający (ale nie zły) na niżu.
Potr Panek pisze m.in.:
„Mimo że wilki występują w śląskiej części Beskidów, nie przekraczają Bramy Morawskiej ani Wyżyny Śląskiej.”
Ciekawe, czy Bohatyrowiczowa monitoruje występowanie wilków w okolicach Zdroju?
Kiedyś w przedszkolu informowano mnie, że wilki bardzo lubią chrupać babcie, a jak Bohatyrowiczowa jest świeżą babcią to chyba szczególnie musi uważać na wilki.
Z komentarza @ppanka z 21:11 wyłuskałem tej treści fragment:
„…Według monitoringu firmowanego przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska polską populację szacuje się na 1900 osobników i z punktu widzenia ochrony na mocy dyrektywy siedliskowej….”
A z tego fragmentu dodatkowo zwróciły moją uwagę( wszystko w kontekście dobra rodzaju wilczego):
„monitoring firmowany przez Główny Inspektorat”
„dyrektywa siedliskowa”
jeżeli dojdą kiedyś w przyszłości do tego jakieś czipy, może paszporty migracyjne, świadectwa populacyjne dla każdego wilka to wypada chyba zadać pytanie gdzie jest w tym wszystkim wilcza niezależność, czy o to chodziło w tym całym kulturowo-cywilizacyjnym projekcie jakim jest współczesny świat?
@ppanek
Dzieki.
Moze przynajmniej jeden dialog daloby sie utrzymac w ramach normalnej rozmowy na prawdziwe tematy?
@karat.
Moze przynajmniej jeden dialog daloby sie utrzymac w ramach (…)
Ja się nawet staram za bardzo nie wyłazić z ram, ale potem przyłazi kukuła i … wiadomo co.
Co do tematu tego badania, mnie na przykład ciekawi, czy taką wilczą kupę (N = 1792) da się odróżnić in situ od psiej, czy dopiero na podstawie wyizolowanego DNA. Oczywiście odpowiedź nie jest mi do niczego potrzebna; głupia ciekawość.
Sam nigdy nie byłem uczony rozpoznawania wilczych odchodów. Myślę, że czasem jest dość ewidentne ze względu na inne poszlaki – tropy, kości psa w środku albo przeciwnie – wygląd wskazujący raczej na dzieło zwierzęcia o rozmiarze ratlerka itd., a czasem, np. gdy wiadomo, że w okolicy jest stado psów husky, można mieć mniejszą pewność…
Co do kompleksów leśnych, to bez wątpienia jest istotny czynnik wpływający na dysjunkcję zasięgu wilka na pograniczach wielkopolsko-mazowiecko-małopolsko-śląskich.
Nie, tym razem komentarz nie będzie dźgał swoim ostrzem osoby przedkomentujące. Szczególnie autora tekstu, czyli Piotra Panka.
Ten komentarz kieruję w stronę bohaterów, czyli wilków.
To mówię ja, kukułka:
” Wilku, niezależnie czy jesteś przedstawicielem populacji karpackiej, czy tej wałęsającej się w okolicach sopockiego molo, czyli bałtyckiej, nie wiem też, czy zamierzasz siedzieć na d… przez następne dwa tygodnie, czy jednak zapuścić się w sąsiednie makroregiony, ale zawsze pamiętaj o radzie starej kukułki:
„Wszyscy chcą twojego dobra, ale pilnuj tego dobra jak najcenniejszej zdobyczy i nie pozwól go sobie odebrać”.
@ppanek
Pięknie dziękuję. Mnie potrafią interesować jakieś zupełnie uboczne detale – na przykład wczoraj się dowiedziałem (z tegoż artykułu) o istnieniu zestawów typu Exgene™ Stool DNA Mini kit (i innych wymienionych). Ciekawe.
Poza tym jeszcze jedna rzecz mnie nieco gryzie – w tym przypadku próba badana stanowi (jako całość) bigos na winie („co się pod rękę nawinie, to do bigosu”), ale to chyba nie powinno rzutować na wiarygodność wyników? Tzn. raczej nie ma problemu, że wilki z jakimś-tam-genotypem-A częściej wpadają pod samochody, a wilki z B intensywniej łysieją od pozostałych, więc ich kłaki i flaki są nadreprezentowane w próbie? (Możliwe, że bardzo głupio pytam, ale jako robot kuchenny mogę nie rozumieć metodologii.)
Ten wilk z ilustracji Henryka Weyssenhoffa jakiś taki mało wilczy na mój gust.
Może nieco za krótki pysk, za duże, zaokrąglone uszy, a może sama postawa – psa na widok pana, który za chwilę rzuci jakiś ochłap?
Sama ilustracja budzi zainteresowanie książką, z której pochodzi.
„Soból i panna”…
Nie treść tej obyczajowej powieści, pełnej scen myśliwskich, ale wydanie z tak licznymi obrazkami.
Pamiętam z dzieciństwa ilustrowane książki (powieści) dla dorosłych. Choćby Dumasa, Sienkiewicza (Trylogia i inne).
Kiedy to się skończyło?
@Gammon No.82
Nie kryguj się.
Nie żaden robot kuchenny, ale granat przeciwpiechotny o charakterze wybitnie zaczepnym.
@Gammon
Nie mam pojęcia, jak jest w cytowanym badaniu, ale zwykle markery są umiejscowione w genomie nieobjawiającym się fenotypowo, m.in. po to, żeby wyeliminować wpływ doboru naturalnego.
Ilustracje jak to ilustracje, zawsze prezentują bardziej wyobrażenie ilustratora. Książkę tylko przeglądałem – z rosnącym obrzydzeniem. Co prawda co do zasady nie jestem przeciwnikiem łowiectwa, a jako biolog niejedno życie zwierzęce mam na sumieniu nie dla celów zaspokojenia głodu, ale takie nagromadzenie opisów rozrywki polegającej na zbijaniu zwierząt mnie odrzuca. Przeglądałem głównie po to, żeby zidentyfikować ilustrowane obiekty (tak na pierwszy rzut oka można nie poznać, czy to miał być głuszec czy cietrzew, nie mówiąc już o odróżnieniu szaraka od bielaka) i ta była przy opisie wilków. Swoją drogą, z tego, co mi jednak mimochodem wpadło, mam wrażenie, że jak na owe czasy, powieść ta ocierała się przy okazji o pornografię. Soból i panna – obiekty do upolowania…
@ppanek
jak na owe czasy, powieść ta ocierała się przy okazji o pornografię
Dlatego miała wzięcie. W tamtych czasach.
J.W. wydał też „Erotyki”, które również zilustrował mu kuzyn Henryk.
@markot
Kiedy to się skończyło?
Chyba nigdy się nie skończyło, trwa nadal, ale nigdy nie było powszechną praktyką.
@samba kukuleczka
Nie żaden robot kuchenny, ale granat przeciwpiechotny o charakterze wybitnie zaczepnym.
Pan nawet lekcji nie jest w stanie odrobić, panie kukuła.
Naści nieco wiedzy wikipedyjnej.
https://en.wikipedia.org/wiki/Gammon_bomb
BTW większość żołnierzy brytyjskich i amerykańskich używała owego granatu dla celów kuchennych – jako paliwa turystycznego.
@ppanek
zwykle markery są umiejscowione w genomie nieobjawiającym się fenotypowo, m.in. po to, żeby wyeliminować wpływ doboru naturalnego
W jakimś milczącym (niekodującym, „śmieciowym”) DNA? Jestem zupełnym zacofańcem i może znów głupio pytam.
@Gammon No.82
Moje obserwacje są oczywiście zupełnie subiektywne i pewnie nie trafiam na „książki z obrazkami” z powodu malejącego zainteresowania beletrystyką. Ostatnim graficznie fascynującym nabytkiem były „Księgi Jakubowe”, wydanie pierwsze, które po 5 latach stania na półce zaczęło się (pod własnym ciężarem?) rozjeżdżać, oddzielać od okładki i rozpadać, bo nie jest szyte, tylko klejone marnym klajstrem.
A jednak Granacie:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Granat_No._82
Gammon (8:21)
Odpowiadajac zachecasz. Bez odpowiedzi by nie przetrwalo.
@karat
Ale jakbyś mnie poprosiła o jakiś interwał czasowy luzu, czyli przerwy (w granicach rozsądku oczywiście) to deklaruje, że przejdę na ten odcinek czasu w stan nirwany.
Bo tak naprawdę to Cię lubię, a ja spełniam życzenia osób które nie są mi obojętne.
A propos badania wilków, to dość dawno temu widziałem fajny film oparty na autobiograficznej książce kanadyjskiego biologa „Never Cry Wolf”. Film po polsku nosi tytuł „Już nigdy nie zawyje wilk”.
Biolog Tyler zostaje wysłany na Alaskę, gdzie ma ustalić, dlaczego ekstremalnie zmniejszają się stada karibu i czy winne temu są wilki.
Początkowo wszystko na to wskazuje…
Biolog obserwuje wilki, wilki obserwują jego…
@markot
Film wydaje sie b. ciekawy (polskie tlumaczenie tytulu jest nieporozumieniem).
@samba kukuleczka
Tak tak. Proszę nadal korzystać z tak dobrych źródeł. Wesołych Świąt. Czy cokolwiek.
@markot
Też mi jakoś od lat wychłódło do beletrystyki, ale czasem wezmę coś do ręki i przekartkuję albo znajomi podzielą się informacjami. Ilustrowanych książek trochę jest, chociaż często idzie o ilustracje dawne (i zapewne już nieobjęte majątkowym prawem autorskim, co wiele tłumaczy). Ostatnio ukazało się np. polskie wydanie”Wojny światów” z prastarymi ilustracjami Correi (Henrique Alvim Corrêa).
https://www.google.pl/search?q=henrique+alvim+corrêa+war+of+the+worlds&tbm=isch&ved=2ahUKEwiB5f2Zj7jnAhWOwioKHQBcD1kQ2-cCegQIABAA&oq=Henrique+Alvim+Corrêa+&gs_l=img.1.1.0i30l2.229924.231204..232504…0.0..0.99.179.2……0….1..gws-wiz-img.Pl1JYmR0ESY&ei=K4E5XsGjNI6FqwGAuL3IBQ&bih=668&biw=1024&client=opera&hs=evh
@karat.
Wiesz, jak to bywa ze znajomością angielskiego w naszym kraju.
Film uważam za znakomity, świetnie sfilmowany i reżyserowany przez filmowca z doświadczeniem dokumentalnym. Bardzo poetycki.
Obok wysokiej wartości rozrywkowej (sporo scen budzących wesołość) skłania do refleksji nad cywilizacją i rolą człowieka w przyrodzie. Bez taniej dydaktyki, ckliwości i kiczu, choć to produkcja disneyowska.
Książka też warta uwagi.
@Gammon No.82
Fajne obrazki. Aż ma się chęć sięgnąć po lekturę.
Przypominają mi się ilustrowane książki Verne’a, a czytam, że ukazują się reprinty z 1928 roku.
@samba
Dziekuje. W takim razie prosze. Nie o nirwane/milczenie, lecz o rzetelna rozmowe na temat. Ogolnie rozmowy na temat sa raczej rzadkoscia, wiec jesli jest miejsce i ludzie ktorzy chca to robic, warto to kultywowac. I ciekawiej.
@markot
„Kiedy to się skończyło?”
Chyba w momencie w ktorym dla wydawcow stalo sie nieoplacalne wstawianie stron niezapelnionych tekstem oraz placenie ilustratorom.
@Gammon
Probki DNA – glownym zrodlem jak rozumiem byly odchody, te raczej sa przypadkowe (choc masz racje ze nie do konca).
@karat.
O powstaniu tego filmu mówią reżyser, aktor, autor książki…
W filmie bohater, prawdziwy naukowiec, po zaobserwowaniu, że głównymi zdobyczami pary wilków w jego sąsiedztwie są… bardzo rozmnożone myszy, przeprowadza na sobie eksperyment, czy to jest wystarczające pożywienie, aby nasycić dużego ssaka.
Na szczęście ma spory zapas etanolu dla celów laboratoryjnych…
Przychodzi Czerwony Kapturek do Babci, a tam Wilk leży w łóżku i donośnie chrapie.
– Babciu, babciu, co on tu robi? Cała bajka do niczego! Nic się nie zgadza!
– Ach, daj mu spokój, dziecko. On całą noc tańczył z Costnerem 🙄
@markot
Chyba trzeba sporego zapasu etanolu by to obejrzec 😯 Ale napewno sprobuje (obejrzec 🙂 )
@karat.
Dzięki za odpowiedź. W tej chwili mam ostrą naparzankę u Passenta, ale Twoimi sugestiami, co do formy obecności na blogu możesz uważać że zostałem zainfekowany.
Komentarz swoją treścią jak najbardziej uzasadniony, skoro bohaterem tekstu jest wilk. A jak wilk to i oczywiście On, czyli Czerwony Kapturek. Miałam kombinować, ale nie będę i powiem, że moi dziadkowie – ze strony ojca, bo nie byłam sierotą – mieszkali przy ulicy Czerwonego Kapturka. Kiedyś, kiedyś była to bezimienna ulica z samymi numerami, ale kiedy narobiło się ich we wsi dużo, trzeba im było znaleźć patronów. I kiedy jeden z jej mieszkańców, z racji że droga prowadziła do lasu zaproponował, że nie Roman Dmowski, a Czerwony Kapturek zostanie patronem, to ku miłemu zaskoczeniu wszystkich mieszkańców ulicy wygrał On, czyli dzielny Czerwony Kapturek.
I to tyle.
Ciekawe co się dzieje z babcią Bohatyrowiczową?
Mam dla niej wiadomość. Pisałam kiedyś o wydanej niedawno książce:
https://www.poczytaj.pl/ksiazka/bohatyrowicze-szkice-do-portretu-domanska-aleksandra,441802
Mam ją w schowku w jednej z księgarni internetowej. Może kiedyś ją kupię. A jak kupię to poproszę Bohatyrowiczową o autograf.
Jakby coś napisali o kukułkach to się zrewanżuję swoim.
Skąd się wziął Canis lupus familiaris?
To miała być tylko opowieść o małym dziecku i wilku… 🙄
@markot
Całkiem poważnie mówi się, że udomowienie psa wiązało się z zatrzymaniem niektórych elementów rozwoju na poziomie szczeniaka, co umożliwiło nieco odmienną socjalizację ale też zdolności nauki i skłonność do pokory. Zresztą, o ludziach też się tak mówi, porównując do rozwoju szympansów. Porównuje się to do neotenii.
Wydaje mi sie ze ten proces wynikal nie tyle z zatrzymania sie rozwoju, co z selekcji na lagodniejsze (tz wybierania przez ludzi lagodniejszych osobnikow), co rownoczesnie okazalo sie selekcja na wyglad bardziej szczeniacki. Rosyjski eksperyment na lisach wykazal cos takiego.
Sorry, przed chwilą wcięło mi właśnie dłuższy tekst na temat tego syberyjskiego eksperymentu 🙁
Lee Dugatkin, profesor biologii ewolucyjnej na Uniwersytecie Louisville pisał, że biolog Dymitr Bielajew, inicjator tego eksperymentu ze srebrnymi lisami, miał swoją teorię selekcji destabilizującej.
Eksperyment trwa nieprzerwanie od ponad 60 lat, co w ewolucji nie jest nawet mgnieniem oka, ale pozwolił już na wyhodowanie lisów o cechach psów: krótsze pyski, oklapłe uszy, kręcony ogon, faliste futro z łatami lub białą gwiazdką na czole.
Zachowanie mają też psie, długą fazę skłonności do zabawy, lizanie rąk opiekunów, przewracanie na grzbiet i pozwalanie na łaskotanie brzucha…
Pierwsze generacje, w których do dalszej selekcji wybierano 10 proc. najłagodniejszych szczeniąt z miotu, nie przyniosły żadnych zmian, zwierzęta był nadal agresywne i na widok człowieka szczerzyły zęby. Przełom nastąpił w 1963 roku, kiedy urodziło się szczenię płci męskiej, które na widok opiekuna zaczęło machać ogonem…
Notabene, takiego liska można nabyć za ca 5000 USD, z zastrzeżeniem, że zapach będzie miał nadal lisi.
Bielajew rozciągnął swoją teorię na jeszcze inny udomowiony gatunek – człowieka 😎
Jego zdaniem ciśnienie selekcyjne na obniżenie hormonów stresu we krwi sprzyja wszystkiemu, co przedłuża nieagresywne stadium młodociane.
Jesteśmy zatem samoudomowionymi naczelnymi.
Wnioski tego eksperymentu wplynely nawet na Disneya. Okazuje sie ze ludzie (jak i inne zwierzeta) reaguja sympatia i opiekunczoscia na dzieciece cechy fizjonomii (bardziej okragla twarz, wieksze oczy), co zaowocowalo m.i. ewolucja Myszki Miki 🙂 U ludzi ta reakcja (pozytywne nastawienie na dzieciece cechy u innych) zaczyna sie uwidaczniac m.w. w wieku lat 3, jesli dobrze pamietam. Mozliwe ze przyczynia sie takze do naszej milosci do psow.
Podobno już w czwartej generacji oswajane lisy wyzbyły się lęku i agresji wobec człowieka.
Według nowszych badań przekształcenie wilka w psa miało miejsce 20 000 – 40 000 lat temu.
Badania DNA prehistorycznych psów m.in. z Niemiec (7000 lat) i Irlandii (5000 lat) wykazały wielkie podobieństwo do DNA psów żyjących dzisiaj. Zapewne niemiecki dog czy chihuahua różnią się znacznie wyglądem od psów z epoki kamiennej, ale genetycznie są sobie zaskakująco bliskie.
Koty oswojono znacznie później, ca 4 500 lat temu.
@samba kukułeczka
Pytałeś czy u nas w Zdroju widuje sie wilki, nic o tym nie wiem.
Przekopując regionalne ślady o wilkach, dotarłam do wiadomości
o ich powrocie do Rudy Raciborskiej w 2018 roku, na początku pojawił sie jeden docelowo widziano ich siedem, jak do tego doszli że aż tyle, żeby poznać dietę wilka potrzebujemy szczątków jego zdobyczy albo ich włosów
w odchodach, i reasumując każdy z w/w siódemki jadł akurat cos innego?!
Zdjątko wilka z temacie ugrzecznione?!:
https://www.fajnedziecko.pl/wp-content/uploads/2018/09/wilki-2-1170×878.jpg
Źródło zdjęcia „Wilki” Adama Wajraka.
@s – k
Dalej, powrót wilków do Rudy Raciborskiej:
Po pożarze z 26 sierpnia 1992 który został okrzyknięty ” największym pożarem, jaki miał miejsce w Polsce oraz Europie Środkowej po II wojnie światowej. Trwał od 26 do 30 sierpnia 1992 i strawił 9062 ha (90,62 km²).”
Jeśli jeszcze nie czytałeś „Wilków” Adama Wajraka polecam,
bohaterami w książce są wilki Kazan i Wiki, dobrze sie ją czyta i słucha,
opisy codziennych spacerów, pobytu poza klatką, próby zdominowania
wyprowadzającego….
Zbaczając trochę z tematu, ponad cztery lata temu latem, 5 sierpnia nocą, już po północy odszedł nasz członek rodziny, króliczek miniaturka baranek „Selim” cieszyliśmy sie jego obecnością ponad cztery lata,
choć chorował na ciężkie zapalenia płuc, zawsze walczył o życie,
wtedy, tej nocy dzieci juz spały jak zasypiałam, gdy zapiszczał, tak strasznie, podeszłam do klatki nie przestawał wybudził dzieci, zgromadził nas wszystkich by sie pożegnać, gdy przestał piszczeć, umilkł, w kilka sekund później uszło z niego życie, opadł pod skorka grzbietu, pyszczka, a łapki zesztywniały rozchodząc sie na boki…
Skamieniał.
Godzinę wszyscy ryczeli, później do świtu tworzyliśmy trumnę, po 5 rano ja pojechałam do pracy dzieciaki troszkę później do lasku…
Około tygodnia po pochówku, córka Szcziga – młodsza udała sie na grób
ze świeżymi kwiatkami, wróciła za szybko, płacząc, wymiotując, grobu juz nie było, w dole po nim leżały odgryzione jego uszy i łapki, i porozrzucane części trumienki i jej wyposażenia – padlinożercy zrobili swoje…(czyli są)
źródło o pożarze:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Po%C5%BCar_lasu_w_nadle%C5%9Bnictwie_Rudy_Raciborskie
Ciężko to się czyta!
Kuzyn wilka, kojot, z kompanem
https://www.youtube.com/watch?v=2bICTWNRrGE
Zadziwiajace dla mnie jest do jakiego stopnia gesty kojota sa dla nas zrozumiale, zapewne przez wspolzycie z psami, i fakt ze zwierzeta uzywaja tych gestow takze do porozumienia miedzy soba.
@karat
Istotnie kojoty czasem trudno odroznic w zachowaniu od psow. Ale czasem ich zachecajace zachowanie ma za zadanie zwabienie zarcia. Po co nosic zarcie jak w ramach zabawy samo przyjdzie do gara 🙂 znaczy sie gardla. Szczegolnie dotyczy to malych psow.
Na trasie moich codziennych spacerow, znajduje komunikacje kojotow z moimi seterkami. Odchody stale kojotow sa latwe do odroznienia i wypelnione czesto sierscia malych gryzoni. Ciekawe ze zostawiaja je np na podwyzszonym kamieniu, dobrze widoczne.
Rubidium, czasem bierze kosc i niesie do lasu. Moze w podarunku?
@Bohaterowiczowa
Meksyk – La Ventana to Mekka kajciazy i windsurferzystow na foliach.
Ale dojazd troche trudny. Ale to inny temat.
R.S.
Dobrze Cię widzieć, całego i zdrowego.
„Istotnie kojoty czasem trudno odroznic w zachowaniu od psow. Ale czasem ich zachecajace zachowanie ma za zadanie zwabienie zarcia. Po co nosic zarcie jak w ramach zabawy samo przyjdzie do gara znaczy sie gardla. Szczegolnie dotyczy to malych psow. „<—-
To jest niby to co R.S. widział na filmiku komentatorki @karat?
Kojocika czasem łapki nie bolały i nie wzywał posiłków do przekopu?!
"Na trasie moich codziennych spacerow, znajduje komunikacje kojotow z moimi seterkami. Odchody stale kojotow sa latwe do odroznienia i wypelnione czesto sierscia malych gryzoni. Ciekawe ze zostawiaja je np na podwyzszonym kamieniu, dobrze widoczne. "
Znajdujesz komunikację (?) czyli 2 jeczkę?!
Napisałeś Seterki, dwie suczki, może… nasze Maltanki zostawiają podpisy, najpierw rysuje właściwie maluje na mokro starsza, młodsza wprzód powonia(przeczyta, treść) potem staje nad rysunkiem na dwóch przednich łapkach i z tylnymi w górze kreśli, marze, jakby jej zdanie co do uczuć tej pierwszej było inne…
Lusi warzy tylko 4 kilogramy, ale znaczy teren jak nie upilnujesz jak mało kto, wytarza sie grubo, w tzw "stałych odchodach" a później sie wstydzi, i ciągnie do domu by ją umyć..
Z tym kamieniem to nierozumiem, może to przypadek, staje na kamieniu bądź nad nim po cos zupełnie innego?
(Lusi sie kreci w kółko tak długo jakby odliczała, jak np w "Dniu Świra" Marek Kondrat tez rytualnie sie podcierał, ilość kółeczek nie przypadkowa, i do pełnego sukcesu niezbędnie potrzebna)
Kość w podarku…. ja jak bele gdzie zostawię plecak to tez nosze z sobą później albo kurza łapkę, albo wołowe ucho, ale to nie podarek to chomikowanie na zaś…
O tym wszystkim co mówiliśmy wcześniej może znajdzie sie jeszcze kiedyś trochę miejsca by pogadać…
"Turbulencje" widziałeś, ciary na nim nie odpuszczają?!
dzieki -> Dobrze Cię widzieć, całego i zdrowego.
odnosnie filmiku ->
Coyotes sometimes eat Badgers and vice versa, but the majority of their interactions appear to be mutually beneficial or neutral
W czasie ostrzejszych zim kojoty przychodza na posesje. Czasem je slychac wyjace w lesie. Irlandki sa duze 35 i 45kg i raczej zawsze wychodza o zmroku albo czarnym rankiem w parze.
W przypadku malych pieskow moga byc nawet podebrane spod nosa wlasciciela.
Dokarmianie dzikich zwierzat to nie jest dobry pomysl, bo im sie w glowie miesza. Mamy tutaj kojoty, szopy, jelenie, lisy, czarne niedzwiedzie, a nawet trafily sie dwa lwy gorskie. Ale te ostatnie zostaly rozjechane na highway-u i nie bylo dalszych doniesien. Ponoc jest ich wiecej.
Kojoty znacza swoje terytorium i chca aby ich obecnosc byla wyrazna.
Troche tak jak ludzie ukladaja kamienie jeden na drugim tak i one zostawiaja prezenty na szlaku.
z zabawnymi zwierzetami bywa roznie. Nie kazda strona musi zabawe lubic.
Orki lubia grac w tenisa a pilka jest foka.
Aby pocieszyc milosnikow fok,
z kolei mlody samiec foki to i pingwinowi nie przepusci.
Linku do video nie podaje z uwagi na maloletnich.
Bylo to dosc szokujace odkrycie biologow.
Swiat jest dziwny 🙂
@Bohatyrowiczowa
A propos śmierci Selima, a bardziej na temat śmierci zwierząt
Dwa razy usypiałem (Zuza i Laluś kilka lat po sobie) psy, ale szczególnie w przypadku Zuzy ( ona usypiana była pierwsza) widok, tuż po wstrzyknięciu środka usypiającego, kiedy organizm się broni i trwającą dosłownie moment próbą poderwania ciała – i już po chwili jest koniec.
W przypadku Lalusia ( syn Lali) podobnie.
Ostatnio ( ale już nie usypiany) umierał wiejski pies. Przywieźliśmy do miasta – próbując pomóc.
Właściwie cały czas leżał, ale w pewnym momencie podniósł i zaczął nieporadnie chodzić. Pomyślałem, że nastąpiła poprawa. Przyszedłem do niego po kilkunastu minutach i pies spokojnie leżał na boku. Po godzinie przyszedłem ponownie i pies leżał w tym samym położeniu. Podniosłem łapę…
@markot
z zastrzeżeniem, że zapach będzie miał nadal lisi
http://cdn.blabler.pl/image/2oPe
@samba kukułeczka
„A propos śmierci Selima…”
Nie wiem czy Cie dobrze zrozumiałam…
Moja opowieść była jednak wstępem do pożarcia, musiałam to długo odkręcać i zapewniać zdruzgotane dziecko swe, że cokolwiek go odnalazło i zjadło to się nasyciło, i to tez było po coś, uśmiechała sie później blado
siląc na żart „ciekawe czy mu Seliś smakował”…
Sama chwila gdy odchodził już po płaczu, ten moment gdy wpatrujesz się w ukochanego pluszaka, szukasz odpowiedzi, co próbuje powiedzieć,
i ta chwila, tak ulotna, jakby popuszczały objęcia, jakby opadał, usychał upuszczany z czyiś ramion, bo …
Selim był naszym pierwszym zwierzakiem, broniłam się przed tym latami, ale dzieciaki nie widziały żadnej miłości miedzy swoimi rodzicami, a widzieć ja potrzebowały.(nie pamiętają pocałunków czy objęć ze swego wczesnego dzieciństwa, miedzy nami itd)
@Bohtyrowiczowa
Zrozumiałem, że odszedł króliczek którego pochowaliście i po tygodniu padlinożercy…
Ja z moimi kotami i psami – których żywot się kończy (skończył) na wsi, mam takie miejsce tuż za ogrodzeniem gdzie spoczywają ich zwłoki i przez okres dwóch, trzech miesięcy miejsce złożenia ich ciał, ziemię przykrywam eternitem. Niby dla lisa nie ma rzeczy niemożliwych, ale jak na razie moja metoda skutkuje. Sytuacji o której wspominasz – nie doświadczyłem.
re: lisy
@markot
oraz
http://cdn.blabler.pl/image/2oPv
Wy, ludzie, jesteście czasem dziwni.
Przeglądam – czytaną kiedyś – na potrzeby dyskusji u Passenta ciekawą książkę „Buddyzm w oczach filozofa”. Filozofem Polak, Michał Tempczyk.
Przy okazji działu o samsarze, czyli kręgu możliwych wcieleń natknąłem się na dwa ciekawe opisy śmierci zwierząt. Zwierząt które w poprzednim wcieleniu ( w zależności od ich karmy) mogły być półbogiem, człowiekiem, czy przebywać w krainie głodnych duchów.
Oto pierwszy:(przykład z autobiografii chińskiego mistrza żyjącego 120 lat (1840-1960).j
„Tego roku upsaka Zhang Juexian przyniósł do klasztoru gęsi, aby je uwolnić. Poproszono mnie, abym je nauczył formuły schronienia, a oba ptaki schroniły głowę, jakby chciały je przyjąć. Potem podniosły głowy i wydawały się szczęśliwe. Od tej pory wchodziły z mnichami do głównej sali i patrzyły na recytujących sutry. Przez trzy lata podążały za mnichami chodzącymi ( w procesji) wokół posągów Buddy i Bodhisattwatów; wszyscy w świątyni je lubili.
Pewnego dnia gęś podeszła do drzwi głównej sali i stanęła nieruchomo. Następnie trzykrotnie obeszła salę, podniosła głowę, by zobaczyć posąg i zmarła; jej pióra pozostały błyszczące, gdy umieszczono je w drewnanej skrzynce w celu pochowania. Gąsior gęgał nieprzerwanie, jakby nie mógł znieść rozstania z towarzyszką. Przez kilka dni nie chciał jeść ani pływać, a w końcu stanął przed główną salą, popatrzył na posąg Buddy, rozpostarł skrzydła i zmarł; został pochowany w tym samym miejscu”.
Tak wyglądała historia z parą gęsi zapisana przez chińskiego mistrza zen który zmarł w 1960 roku.
Żył 120 lat, ale skoro chluba amerykańskiej medycyny – Kirk Douglas – zgasł w wieku 103 lat, to chiński mistrz zen…
@Bohatyrowiczowa
W jednym z komentarzy ( s. k. czyli, chyba do mnie) zwróciłaś uwagę na książkę Wajraka z „Wilkami” w tytule. Rzeczywiście nie czytałem, ale temat ten chyba jakoś mnie nęci, bo wyobraź sobie, że na półce z książkami czekają w kolejce ( od ładnych paru lat) dwie tematycznie powiązane z wilkami książki: jedna to Shauna Ellisa „Żyjący z wilkami”. Anglik. W pisaniu pomagała mu Penny Junor. Brał nawet udział w jakimś „wilczym” projekcie w Polsce. Również w Yellowstone. Książkę poświęcił dziadkowi.”Parę lat temu udzielił zbawiennej rady pewnemu polskiemu rolnikowi, któremu wataha zagryzała zwierzęta gospodarskie…” Ta ostatnia informacja z okładki. W środku trochę fajnych zdjęć. Jedno z pięciodniowym ślepym bobasem. Ale też zdjęcie wilka która broni swojej zdobyczy.
Druga to autorstwa Marka Rowlandsa. „Filozof i wilk” i z tego co rzuciłem po tytułach rozdziałów powinna być niezła. Chyba zacznę od ostatniego – nosi tytuł „Religia wilk”. Bohaterem wilk imieniem Brenin.
W końcu z wilczymi odkryciami utwierdzam się w przekonaniu, że decyzja o konieczności skatalogowania i sensownego umieszczenia książek w jednym miejscu ma jednak sens. Powoli tracę orientację co? gdzie? się znajduje. W tej chwili mam je w czterech miejscach.
Nie wiem, czy na pewno, ale półtora tysiąca książek w jednym miejscu ( adaptuje jedną kondygnację w miejskiej nieruchomości z myślą m.in. o książkowych regałach) powinno uzasadniać moją decyzję. A do tego muzeum kota a w nim kocie eksponaty, trochę fajnych obrazów (niektóre są nawet w sieci) , parę zdjęć w klimatach które lubię( (obowiązkowe chełmskie motywy). Zorganizuje sobie KDK. Kukułczany Dom Kultury.
Zacząłem czytać „Filozofa i wilka”.
Wyłuskałem ładne zdanie – definicję człowieka( w liczbie mnogiej):
„Ludzie to zwierzęta, którzy wierzą w opowieści o samych sobie”.
@samba kukułeczka
Już dobrze…
„Czasem trzeba pozwolić przemówić wilkowi w nas, uciszyć nieustanne trajkotanie małpy.” – „Filozof i Wilk”, Marka Rowlandsa.
Też ją mam, dogonię Cię…oddajmy się lekturze?!
@Bohatyrowczowa
Dobrze…oddajemy się.
-> ciary na nim nie odpuszczają?!
Nie ogladalem, ale zatrzymujac sie w drodze powrotnej na konferencji w San Francisco, dowiedzialem sie ze kreci sie Matrix IV.
http://sfcitizen.com/blog/wp-content/uploads/2020/01/FM2.jpg
Corka powiedzial ze bedzie miala problemdostac sie do pracy w downtown SF.
Odnosnie pochowku psow ( trauma jak cholera), ja tez mam cmentarz, gdzie razem z psami zakopuje stare komputery. Archeolodzyw przyszlosci beda mieli dobra zagwozdke. Nie mialbym sam nic przeciwko temu aby mnie, tak jak Selima, cos zjadlo.
Tu przydalaby sie ilustracja Mleczki ilustrujaca sepa, ktory mowi do drugiego a ten tutaj to mial marskosc watroby.
W moim przypadku mam nadzieje, ze bede bardziej smakowitym kaskiem.
Skoro rozmowa zeszla na Prometeusza i na ptaki.
Dlaczego albatrosow nie ma miedzy Europa a Ameryka?
R.S.
„Kojoty znacza swoje terytorium i chca aby ich obecnosc byla wyrazna.
Troche tak jak ludzie ukladaja kamienie jeden na drugim tak i one zostawiaja prezenty na szlaku.”
Wrócę do tego, w książce którą teraz czytam (i z tego co widzę w pojedynkę) trafiłam na coś co może pasować…
Wilk Brenin i mieszanica Malamuta z owczarkiem piękna Nina, polowały na szczury w polu jęczmienia, i tutaj słuchaj eureka…obczaiły, że lepiej sie poluje z widoku ogólnego, podskakując dostrzegały ruch, i podążały w jego kierunku…do królików się też skradały ale….
I tu mam tego Twojego Kojota to mógł być po prostu punkt obserwacyjny, a dobry glina doopy z obserki nie rusza(Hę)?!
@samba kukułeczka
Ulubiony poeta Filozofa:
Dylan Thomas
„O, uczyń mi maskę
O, uczyń mi maskę i mur, abym odgrodził się od szpiegów
Ostrego szkliwa twych oczu, szponów za okularami,
Porwanie i powstanie w pokojach dziecinnych mej twarzy,
Zrób knebel z rażonych niemotą drzew, bym przed nagim wrogiem
Ukrył bagnet języka w bezbronnej sylabie modlitwy,
Usta mi daj teraźniejsze i trąbkę kłamstw słodko dętą,
Oblicze kpa wyciosane w starym pancerzu i dębie,
Bym mózg lśniący osłonił i stępił egzaminatorów,
I zawieś na końcu bicza żal wdowca zbroczony łzami,
Abym mógł skryć belladonnę i suchym okiem spostrzegać
Innych, którzy zdradzają łkające łgarstwo swych strat
Wykrzywiając obnażone wargi lub śmiejąc się w kułak.”
W „Młodych i gniewnych” Michelle Pfeiffer próbowała też jego utworami
zainteresować swych uczniów…
Cytat z „Filozofa i wilka” który mnie zasępił: „Szczęście to coś co da się zmierzyć, zważyć, policzyć i oszacować”( rzeczywiście zacząłeś od rozdziału 9 tego „Religia Wilka”?!)
@Bohatyrowiczowa
Czytam po Bożemu, czyli literka po literce, strona po stronie od pierwszej w stronę plus nieskończoności.
Planowałem, ale w momencie sporządzania planów myślałem, że przeczytam po prostu jedynie ten rozdział , a resztę pozostawię na jakąś trudną do nazwania chwilę, ale w sytuacji kiedy okazało się, że ty również wchodzisz do gry, czyli zamierzasz czytać (i to chyba od początku) to uznałem, że trudno zostawiać Cię na leśnej polanie sam na sam z wilkiem Breninem.
I czytam. Niezłe, ale momentami kontrowersyjne.
Jak sądzisz, jak autor – z pomocą właściciela od którego kupił wilka – ustalili jego 96% pełnej wilkowatości?
A informacja, że Stany ( za wyjątkiem Alaski) są właściwie krajem bez wilczych watah, daje smutne świadectwo ludzkich możliwości. A przecież przy wielkości amerykańskiego terytorium…
…ale niestety protesty tamtejszych farmerów…
Gdzieś niemalże pojedyncze sztuki ( poza Yellowstone) w poszczególnych stanach których powierzchnia czasami przekracza obszar Polski,
Ciekawy aspekt problemów z wilkiem, nekoniecznie takim jak Bernin.
Istota wilka, jego natura, a z drugiej proza wilczego istnienia, czyli sytuacji kiedy nieuchronny wpływ cywilizacji coraz bardziej osadza się na jego tak chronionej, przez setki tysięcy lat niezależności, czyli po prostu wilczej naturze.
@samba kukułeczka
Mam prośbę, nie testujmy sie tutaj ze szczerości, czy z szybkości czytania, bo ja z Tobą nie mam szans…
Tak, zaczęłam od początku, ale też skaczę co spowodowane jest opieką nad dzieckiem w miedzy czasie, czytam pólgłośnie, ona pełza po macie ma 7 miesięcy a olała siadanie i pełza już niemal raczkuje, a siedzieć nie chce…
Ona sie bawi i reaguje na to co czytam, czasem zerkam lewym okiem do książki prawym na nią, ale bawimy sie dobrze…
Dumam raczej nad tym ile we mnie jest z małpy, co mi pozostanie jak przestane sie sama przed soba popisywać, i dopuszczę wilka do głosu, czy zdążę i dam mu przemówić…?!
Naśmiałam się szczerze przy odwiedzinach pijaka sąsiada, co i pan i wilk potraktowali gościa z buta, próbie ucieczki, pukaniu do drzwi….
Bo to nie wilk to malamut, panie władzo.
Myślę też czy ja w swojej podróży jeszcze stoję czy już nie, uczę się jakoś tak na nowo „kochać”.
@Bohatyrowiczowa
Odpuść sobie wyścigi.
Ja czytam ze trzy książki na raz. Dyskutuje u Passenta, produkuje się u belfra Chętkowskiego (jako Wawrzyniec) i polecam stamtąd tekst o wizytach młodzieży w tamtejszych domach mniej lub bardziej spokojnej starości, zaraz rozpoczną się mecze Ekstraklasy, później ewentualnie skoki, ale bardziej czekam na lekkoatletyczny mityng w mieście Ojca Tadeusza.
A poza pytanie:
Jak daleko jest od Ciebie Radzionków? Odkryłem tam – przy okazji lektury ( bardziej przebieżki, bo książka to rodzaj albumu)czwartej książki unikatowe miejsce. Jest takich miejsc w Europie kilka, a to polskie po recenzjach robi mocne wrażenie.
A jeżeli chodzi o „wilki i filozofy” to małpie pochodzenie człowieka w kontekście wniosków jaki czyni autor co do małpich priorytetów w zakresie zachowań interpersonalnych pozwalają zrozumieć dlaczego świat z jego inteligentnymi lokatorami ma ostatnio takie problemy.
Chciałoby się powiedzieć „cała nadzieja w wilkach”, ale czemu nie, przecież Remus I Romulus źle nie wyszli na tym ludzko-wilczym związku.
@samba kukułeczka
„Odpuść sobie wyścigi.”
Nie ścigam się, chce ją doczytać(podoba mi się) zresztą to robię cały czas,
wczoraj jak to zaproponowałam liczyłam na ulgę, tutaj, ze mi odpuszczą i dadzą poświecić sie książce, ale nie mówiłam nic wcześniej, wszyscy mieli swoje plany, ja dostałam do rąk nasz Skarb, odcinam tą pępowinę a jakoś trzyma co rusz to mocniej…
Radzionków, 77 km godzinę drogi stąd?!
markot zwrocil cichutko uwage na rekordowo szybkie opracowanie testu na nowa grype. Mysle, ze kolega Nowak moglby nam troche opowiedziec wiecej w najblizszym blogu.
O technikach detekcji: troszeczke znalazlem w wykopaliskach,
http://www.virology.ws/2010/07/16/detection-of-antigens-or-antibodies-by-elisa/
ale szczegolnie interesuje mnie jak zweryfikowano, ze to wlasnie ten a nie inny antigen. Toz to igla w stogu siana.
@Bohatyrowiczowa
Niedawno przeczytałem fragment dotyczący prac badawczych panów profesorów Solomona, Kamina i Wynne’a .Strona 117 i 118, Jeżeli przeczytałaś, to zdecyduj, czy powinienem pisać o szczegółach. Natknąłem się w internecie na zdanie sprawozdawcze z przebiegu tego eksperymentu.
Brak słów. Profesorowie byli ponoć chlubą Harvardu.
I robili to w imię dotarcia do naukowej prawdy.
@samba kukułeczka
„…„krótki pisk jeszcze zanim spadnie na siatkę, który zamienia się w skomlenie, gdy jej dotknie”.”
„Jeżeli przeczytałaś, to zdecyduj, czy powinienem pisać o szczegółach.”
Przeczytałam na wszelki wypadek nie będę używać tego słowa na „t”,
przeoczyłeś coś kochaniutki, kropeczka jeest na końcu zdania, więc
sprawę uznaje sie za nieważną!?
Depresja wyuczona – słów brak, jeśli jest jakaś karma, to każda ludzka paskuda za znęcanie sie za zwierzętami, powinna oberwać po stokroć mocnej od nich!
Poniekąd ja to zrobiłam, ale uważam ze jestem w tym delikatniejsza od Ciebie, po Twoim opisie trzeba by tu z tydzień odkurzać?!
@Bohatyrowiczowa
Opiszę jednak ten eksperyment materializując zdanie (nie wiem, kto to powiedział?):
„Człowiek – to brzmi dziwnie.”
Warunki wyjściowe eksperymentu naukowego:
Skrzynia. Dwuczęściowa. Podłogę stanowi siatka pod napięciem. Naukowcy umieszczali psa w jednej części, następnie aplikowali mu silny wstrząs elektryczny. Pies instynktownie przeskakuje do drugiej skrzyni. Kiedy pies przeskoczył do drugiej skrzyni wstrząs przenosił się do tej w której znajdował się pies. Powtarzali całą tą procedurę wielokrotnie: w typowym eksperymencie na jednym psie kilkaset razy.
Oto jaką treść miały zdania sprawozdawcze z takich właśnie eksperymentów, które z kolei uprawniały do wysuwania zdań konkludujących proces badawczy
Treść eksperymentów ściągnięta już z sieci
Solomon, RL, Kamin, LJ i Wynne, LC (1953) Uczenie się traumatycznego unikania: wyniki kilku procedur wymierania z psami. .
Zwykłe wymieranie odpowiedzi unikania wahadłowca
W bieżącym przedziale był słaby sygnał plus podniesienie bramy powyżej przeszkody, 10 sekund przed wstrząsem. 10 prób dziennie, w odstępie 3 minut. Trening trwał do 10 kolejnych reakcji unikania, a następnie przez 20 dni bez wstrząsu.
Wyniki: i. 0/13 psów przestało odpowiadać; ii. psy rozwinęły zachowania zrytualizowane; iii. zwiększona prędkość skakania; iv. oznaki emocjonalności zmniejszyły się. (Wydalanie, wokalizacja, opór przed włożeniem do pudełka)
Wygaśnięcie szklaną barierą, aby zapobiec skakaniu
Bariera była obecna tylko podczas środkowych 4 prób każdego dnia, aby wymusić „testowanie rzeczywistości”. Normalne wygaszenie nastąpiło przed wprowadzeniem szklanej bariery
Wyniki: i. 7/9 psów nie gasiło przez 10 dni barierą; ii. psy wykazywały emocje po wprowadzeniu bariery.
Wygaśnięcie szokiem podczas skoku
13 psów doznało szoku przez 3 sekundy po skoku (brama została opuszczona, aby zatrzymać powrót).
Wyniki: 10/13 psów nie zgasło w ciągu 10 dni (100 prób); ii. 3 psy, które zgasły, nie wykazywały spontanicznego powrotu do zdrowia, tj. nie zaczęły ponownie po zaprzestaniu skakania.
Wygaśnięcie szklaną barierą i wstrząs podczas skakania
Badano 16 psów, które nie zgasły w poprzednich procedurach. Bariera była obecna tylko podczas środkowych 4 prób każdego dnia. 3 s wstrząsu podano, jeśli psy skakały na pierwszych 3 lub ostatnich 3 z 10 prób podanych każdego dnia.
Wyniki: i. 14/16 psów zgasło (10 kolejnych prób bez skakania) w ciągu 7 dni; ii. w tym wszystkie 6, które miały właśnie szklaną barierę przed iii. 2 nie zgasło w ciągu 10 dni.
@samba kukułeczka
…
…
Mam pustkę, bo już raz dzisiaj sobie to wyobrażałam, ten nieludzki eksperyment…
Teraz tak jakby w głowie mi piszczy, to chyba przesyt okrucieństwa.
Ja czegoś tutaj nie rozumiem, ważne jest eksponowanie, walenie niczym z armat, wszystkim tym kim jesteśmy, wilk sie boi twarzy człowieka, jak widać wie więcej o nas od nas samych…
Wybraliśmy tą książkę wczoraj, niepewni jej treści, ale ile osób do niej
jeszcze sięgnie, w najbliższym czasie a ile minie dni jak trafi ona, albo ten artykuł który Ty znalazłeś do kogoś, kto to niecnie wykorzysta,
jest eksperyment znajdzie sie naśladowca…
W minionym tygodniu słyszałam/ widziałam chłopca który zabił swą macochę, zrobił to by o nim usłyszano, a może żeby to dotarło tylko do jednej osoby na której podżeganiu do zabójstwa sie wzorował…!
Mam mieszane uczucia..
@Bohatyrowiczowa
A wiesz co było celem tych nowatorskich procedur badawczych?
Ty wiesz, ale poinformuje czytających:
„Eksperymenty miały pomóc stworzyć model depresji oparty na tak zwanej wyuczonej bezradności – chodziło o koncepcję, że depresja jest czymś wyuczonym”.
Taki był cel zespołu badawczego Uniwersytetu Harvarda.
@samba kukułeczka
Tak wiem.
Słuchaj, mam depresję, w jakis sposób to jest wyuczona bezradność,
mówię o sobie, też ktos latami mi aplikował takie napięcia, podnosząc poprzeczkę gdy z mej twarzy bił spokój, dop*erdalał ile wlezie,
co by było gdybym go ugryzła, jak mogły to zrobić te psy, zabiłby lub ukrył przede mną moje potomstwo?!
Robimy innym co spotyka nas(?) albo sama już nie wiem, dziękuję za miły wieczór?!
@Bohatyrowiczowa
Jako że nastrój stworzył się cokolwiek minorowy i żeby nie zasypiać w samopopczuciu podobnym, podrzucę utwór liryczny. Mam nadzieję, że to będzie premiera na tym blogu, a jak nie, to nie zaszkodzi jego treści utrwalenie. Pragnę zaznaczyć, że na treść owego wiersza możemy spojrzeć z należnym mu dystansem, bo jego morał na pewno nas nie dotyczy:
Różycki Kryzys czytelnictwa polskiego
Tymczasem w auli spotkanie z Czytelnikiem,
na sali sami autorzy książek,
dla niektórych zabrakło miejsc siedzących.
Wreszcie wchodzi nieco spóźniony,
chwiejnym krokiem.
Łyknął sobie jednego dla kurażu w garderobie.
Brawa i flesze, transmisja na żywo.
Czytelnik wymienia dwa lub trzy wybrane tytuły,
streszcza fabuły.
Na sali jęk zachwytu, jęk zawodu.
Pisarze zadają pytania:
Jak pan to właściwie robi?
Jak pan znajduje moment?
Na kanapie? Przed snem?
W podróży? Papier czy czytniki?
Co pan lubi?
Chcę, żeby czytanie
było dla mnie świętem, odpowiada.
Niech to będzie celebracja.
Wybieram dzień i godzinę,
strój i drobne słabostki.
Czytać – uśmiecha się lekko – powinno się rzadko
i niechętnie.
Czy pan nie jest zmęczony? – pytają.
I co następne, czy zdradzi pan nam
swoje plany?
Tournée trwa drugi tydzień,
Czytelnik dyskretnie ociera pot z czoła.
Przed nim kolejka pisarzy po autograf,
każdy ze swoją książką.
Niektórzy są natrętni, a on
przecież jeden.
Tak wielu chciałoby być pośród wybranych.
Czy pan się nie boi? – pada ostatnie pytanie.
To trudne hobby, by nie rzec powołanie.
Niech ktoś sam spróbuje.
To zajęcie ma znamiona świętości.
Nie wiem, skąd to się wzięło.
Od początku coś czułem.
Śniły mi się litery.
Potem poznałem poetkę, nie wiem,
czy to poświęcenie.
Gdyby nie honoraria i setki fanek – żartuje – dawno bym to rzucił.
Czasem jest bardzo ciężko,
mam czarne myśli.
Dostaję listy z pogróżkami, ktoś zostawia mi
na drzwiach cytaty.
Dręczą mnie nałogi.
Jestem wrakiem człowieka.
Sny są fabularne.
Tak naprawdę żyję w koszmarze.
To żart – mówi i ściska plastikową butelkę
po wodzie mineralnej.
Kończmy już.
Bardzo tu duszno.
A jeszcze przed nim
wywiady do pism kolorowych
@samba kukułeczka
🙂 dobre
a nie mówiłam, miałam przeczucie, że łzy sie poleją, powycierałam
reszta wyschnie…
Myśl już nad kolejną książką dla nas…