„Gwiezdne wojny”: w obronie trylogii prequeli
Po ostatnich trudnych tematach medycznych – coś lżejszego. Kolejny raz czytałem kolejny tekst poświęcony „Gwiezdnym wojnom”. Wprawdzie wejściu do kin wieńczącego sagę filmu nie towarzyszy jak niegdyś podniecenie czy gorączka, a niektórzy miłośnicy gatunku oczekiwali raczej spektakularnej klapy (duża w tym pewnie zasługa dwóch poprzednich produkcji), ale wydarzenie odbiło się dość szerokim echem. Zapamiętam zwłaszcza grający na emocjach spot zachęcający do adopcji zwierząt ze schronisk. Samego filmu nie oglądałem (i sądząc po dwóch poprzednich i zapowiedziach – nie wybieram się do kina), więc – nie będąc politykiem – nie mam kompetencji do wypowiadania się o nim, pozwolę sobie jednak na krytykę pewnego poglądu uznanego w niektórych kręgach za obowiązujący i wręcz zatwierdzony.
Oto fani czy krytycy wzdychają zwykle z rozrzewnieniem do tzw. starej trylogii, czyli trzech pierwszych filmów, części IV-VI. Natomiast trylogię prequeli, czyli nakręcone znacznie później części I-III, mają zwyczaj – w wersji łagodnej – uznawać za gorsze. Bądź w wersji ostrzejszej – mieszać z błotem i wyrażać żal, że te trzy filmy w ogóle powstały. O co chodzi i czy na pewno prequele nic nie wnoszą?
Przyjrzyjmy się starej trylogii. Jeśli ktoś jeszcze nie wie, o czym opowiadają, to pokrótce: napisy na ekranie wprowadzają nas w świat, w którym mamy złe galaktyczne imperium uosabiane przez Dartha Vadera, zbrodniarza w czarnej zbroi, i przeciwstawiającą mu się księżniczkę Leię całą w bieli. Przypadkowo plan, od którego zależy los księżniczki i całej galaktyki, wpada w ręce młodego, wychowywanego przez dalszych krewnych chłopaka z pustynnej planety na Rubieżach (czytaj: jakiejś dziury). Chłopak dowiaduje się, że jego ojciec był rycerzem Jedi, a więc należał do zakonu rycerzy, którzy bronili pokoju w galaktyce, używając nieokreślonej bliżej siły zwanej Mocą (fizycy by mnie za tę zbitkę zabili) i świecących mieczy. Było to w przeszłości, za czasów świetności galaktyki rządzonej demokratycznie przez Republikę, nim jeszcze zapanowało Imperium.
Chłopak wyrusza z domu, poznaje mentora, po serii niebezpiecznych przygód ratuje księżniczkę z bieli z rąk złoczyńcy w czerni.
W drugiej części dowiaduje się, że złoczyńca w czerni nie jest, jak uważał, mordercą jego ojca, ale jego ojcem właśnie (co sparodiowano w animacji „Toy Story 2”, do bohaterów której należą ukryte pod innymi imionami ewidentnie zabawki z „Gwiezdnych wojen”). Pod koniec filmu musi się z nim zmierzyć. Ponadto oglądamy historię miłości wyrzutka znikąd i księżniczki.
W końcu w ostatnim filmie nasz bohater musi zmierzyć się z władcą Imperium Imperatorem, którego zabija nawrócony przed śmiercią złoczyńca w czerni. Znienawidzone Imperium przegrywa i mogą powrócić świetlane czasy Republiki.
Po wielu latach dokręcono brakujące części, ale fani wychowani na starej trylogii doznali wstrząsu. Zobaczyli Republikę, rycerzy Jedi ze świecącymi mieczami i jeszcze więcej Mocy. I drogę innego głównego bohatera, który z broniącego pokoju rycerza Jedi stać się musi zbrodniarzem w czarnej zbroi, mordercą miliardów. Widz dostaje długo oczekiwane odpowiedzi. Cóż więc się tak nie spodobało?
Przede wszystkim historia przemiany naszego bohatera. Na początku jeszcze dziecko, od początku niepotrafiący się podporządkować, z czasem przejawiający lęk, gniew i zachowania agresywne. Potem angażuje się w zakazany związek, dostaje koszmarów nocnych, ze strachu o żonę daje się wmieszać w intrygę i zostaje w walce ze swym mentorem ciężko ranny, wskutek czego musi nosić utrzymującą go przy życiu czarną zbroję. „A którzy czekali błyskawic i gromów…”. Znowu dostali banalność zła.
Ale to film trzeci. A już pierwszy spotkał się z krytyką. Fani żałowali, że powstał. Czegóż się dowiedzieli? Oto w pierwszym filmie rycerz Jedi tłumaczy działanie Mocy. Nie magią, a bytującymi w ciałach organizmów żywych symbiontami, czymś w rodzaju komunikujących się ze sobą i tworzących niewyobrażalnie wielką sieć mitochondriów. Co gorsza, ich poziom we krwi można zmierzyć. Magia znika.
Zakon Jedi… Zhierarchizowany, rozdarty konfliktem, dający się zaangażować w spory polityczne… I crème de la crème, polityka… Ostatnie lata Republiki, przed nastaniem Imperium. Wewnętrzne konflikty skutkujące rozlewem krwi, w razie których wielki galaktyczny Senat powołuje kolejną komisję… I w końcu pojawia się Imperator. Wyjaśnione zostaje, jak przywódca Imperium zdobył władzę: wygrał wybory.
W trzech starych filmach doszukiwano się archetypów. Ich młodego bohatera przyrównywano do herosów z mitów, doszukiwano się cech bohatera o tysiącu twarzy Campbella, bohatera monomitu. Antropolog zauważył, że w wielu znanych od wieków mitach powtarzają się pewne cechy układające się w znaną wszystkim historię trochę inaczej formułowaną przez różnych autorów.
Chłopak o królewskim pochodzeniu, zrodzony z matki dziewicy w niezwykłych okolicznościach, spędza dzieciństwo w jakiejś dziurze, wychowany przez ludzi niebędących jego rodzicami. W dzieciństwie mogą ujawnić się jego niezwykłe umiejętności, ale zwykle nie ma innych szczegółów. Chłopak dorasta i musi wyruszyć w pełną niebezpieczeństw podróż, zmierzyć się z nieznanym, często i z własnym ojcem. Pokonuje potwora i ratuje królewnę, z którą się żeni. Powraca do swoich, do świata ludzi. Zostaje królem, wprowadza nowy kult i rządzi sprawiedliwie. W końcu jednak pojawiają się nowe problemy. Bohater umiera na wzgórzu. Nie spoczywa w grobie, ale staje się obiektem kultu.
Bohaterów uwielbianych opowieści mają łączyć niektóre z podanych cech. Perseusz, Herakles, Edyp z mitologii greckiej – niektórzy doszukiwali się tych samych wspólnych elementów również w tekstach Ewangelii, a ostatnio w literaturze fantasy (martinowski Jon Snow).
Mimo kosmicznego tła widzimy więc w trzech starych filmach dużo mitologii, a bohaterowie są wręcz po manichejsku podzieleni na dobrych i złych (komu mamy kibicować, a kogo się lękać, mówią nam już na początku napisy, a jakbyśmy zapomnieli, przypomną nam czarne i białe ubiory głównych postaci). Magiczna Moc, opozycja złego Imperium i dobrej Republiki, dopełniają obrazu. A potem fan ogląda prequele i widzi, że Moc to żadna magia, skoro można ją wyjaśnić naukowo. Że zakon Jedi nie był zgrupowaniem jednomyślnych światłych ludzi. Widzi Republikę przeżartą korupcją i imposybilizmem prawnym, pogrążoną w chaosie multi-kulti, zupełnie nie tak jak młody, pochłonięty wielkimi ideami widz wyobrażałby sobie idealną demokrację. Cała mitologia starej trylogii zostaje zburzona, wielkie idee okazują się fałszem, nadzieje i wyobrażenia zostają unieważnione. Zamiast pięknej historii – brzydka prawda. Jak czuje się fan, wyraża to cytat z innego filmu science fiction – polewają nas ciepłym moczem i nawet nie raczą zapewnić, że to deszcz.
Co bardziej zapamiętali fani powiadali, że prequeli woleliby nigdy nie ujrzeć. Nie usłyszeć naukowego wyjaśnienia Mocy, nie zobaczyć praktyki działania zakonu Jedi, kuchni politycznej Republiki. Cóż, mieszkańcy rozpadającej się Republiki też mieli dosyć. W końcu Wielki Kanclerz, przez trzy filmy powolnymi krokami gromadzący z nieukrywaną niechęcią coraz więcej władzy, pośród braw i aplauzu zakończył żywot nieudolnego i ogarniętego konfliktami państwa, tworząc nowe – galaktyczne Imperium, sam zaś stał się Imperatorem.
Ale przecież to tylko bajka dla dzieci o wymachiwaniu świecącym ustrojstwem, przecież nie niesie żadnych istotnych myśli, dzięki którym młody widz mógłby dojść do jakiejś refleksji o otaczającym go świecie.
Marcin Nowak
Ilustracja: NASA, Galaktyka NGC 4414. Za Wikimedia Commons, Domena publiczna.
Komentarze
Szepnę słów kilka jako przede wszystkim Fan, całości bez dwóch zdań!
Upadkiem bolesnym i to z wysokiego konia w trzech częściach dokręconych, mógł być a dla mnie był:
Sam Anakin Skywalker, wychowałam sie na tej Sadze,
Anakin człowiek w czerni, był niczym Gladiator w zbroi, o nadludzkiej sile, wzroście, możliwościach, osiągnięciach, patrząc na jego dzieci, chciało sie też zajrzeć pod maskę,pod nia mógł być „tylko” człowiek z problemami z drogami oddechowymi.
Dostaliśmy w zamian coś innego,człowieka słabego, morderce młodzików, człowieka nadpalonego nie tylko wewnętrznie, zamiast osiłka w rynsztunku, marionetkę na szczudłach,(obym nie bluźniła)
ani nie stąpał mocno po ziemi, ani nie odbierał życia własnymi rękoma…
Tym jest siła oszustwem?!
Ciągłym wspomaganiem… wizerunek sie liczy i tylko on.
Jestem Fanką Ha – na Solo, autsajdera w którym odnalazłam część swojej drogi w życiu, nie było go w nowym częściach pewnie dlatego oglądało sie je inaczej, może i gorzej.
Wyrzutkami kiedyś były dzieci, które na pastę do zębów wprawdzie patrzyły ale o zakup brakującego ogniwa czyli szczoteczek się nie mogły doprosić, albo nosząc na grzbiecie sztukę lub dwie odzieży w której dobrze sie czuły, nie mogły wskoczyć w moment upierania czegoś w takim samym kolorze by chodzić czystym.. itd
Chyba sobie odpuszczę ten wątek, chociaż nie wykluczam obecności na etapie zgłaszania wolnych wniosków i spontanicznych dygresji.
Powód?
Nie czuję się kompetentną do zabierania głosu.
Jedyny film z tego gatunku jaki zaliczyłam to „Odyseja kosmiczna” i chyba „Solaris. Ale ten ostatni jakoś tak od połowy i rzeczywiście trochę mną miotnął.
Ale to chyba oprócz Lema, duża zasługa Tarkowskiego.”
Z serii „Star Wars” oglądałem (w kinie) tylko pierwszy film z 1977 roku i to mi całkowicie wystarczy. Byłem chyba też w odpowiednim wieku. Żadna Moc nie zmusi mnie do oglądania dziś sequeli ani prequeli, ani do dyskusji o nich.
Podziwiam.
Trudno nie oglądać, jak bombarduja z prawa i lewa
A to, to jest gwoźdź i programu i całego zamieszania bach – bach, bum – bum..
Z tym można będzie ucztować:
https://www.youtube.com/watch?v=g4U4BQW9OEk
https://www.youtube.com/watch?v=g4U4BQW9OEk
Kto bombarduje?
Tv, Internet, czasopisma…
Przyjrzałam się postaciom odgrywającym role Anakina Skywalkera,
i David Charles Prowse, wzrost 1,98 m w cześciach od IV do VI.
Hayden Christensen, wzrost 1,83 m w od I do III.
Czasem życie weryfikuje, i ze świecą szukać dwóch takich samych odwórców tej samej roli, a co dopiero cofajac się historią…
Stad może te okaleczenie, niezapomniane zreszta okropione łzami…
widza, nadrobili posturę tak jakoś( i już milczę).
Istotnie, wizerunek…
@Bohatyrowiczowa
Zagadka za 3 punkt. W tej chwili masz na koncie 1 (słownie jeden ) punkt.
Oglądam mecz piłki siatkowej. Spotkanie odbywa się w Ojczyźnie Puszkina. Konkretnie w Kazaniu.
Teraz pytanie:
Skąd pochodzi drużyna przyjezdna? To jest za trzy punkty
Wersja pytania łatwiejsza ale tylko za jeden punkt:
Skąd pochodzi drużyna Jastrzębski Węgiel.
Zanim spróbujesz odpowiedzieć zdecyduj z którym pytaniem będziesz się mierzyć.
Mam to na żywo na Canale plus:
KAZ – 2
Jas – 2
I gramy My Jastrzębski Węgiel
I nagrodę proszę?!
Zastanawiam się jeszcze co do nagrody, ale widzę, że jak nie dam sobie spokoju z tymi quizami to chyba pójdę z torbamy.
Widzę, że trafiłam na niezłego zawodnika.
A wiesz, że moim przysiółku( tu gdzie obecnie mieszkam) swego czasu grał chyba najlepszy polski siatkarz w historii. Tak twierdzą fachowcy.
Niestety nie widziałam go w akcji, bo jak on grał w tutejszym klubie, to ja mieszkałam jeszcze w Chełmie.
A później ja przyjechałam – a on niestety wyjechał.
Mam trzy moje typy ksywy ale to raczej nikt z nich:
Sahara
Kuzyn z nazwy Boruc nasz bramkarz
i o Łomatko Boska …
Skad pomysł że torby Ci zostawię?!
I poważnie ostatni raz się upominam nagradzaj albo nie gram!
Ale ja nie używam jednorazowych opakowań i moje torebki są co najmniej wiek
Ale jaja! jeszcze wygrają!!!
14 – 14 i co myślisz?!
jeeeeest
Miałem ci kondolencje składać, a tu…
Gratuluje drużynie pochodzącej z …Jastrzębia.
Chyba się przekonam do siatkówki.
@Bohatyrowiczowa
Brawo TY!
Dmuchnęłam sobie w grzywkę, i no co ja mam Ci powiedzieć,
dobrzy ludzie z Nas ot co!!
Gratki przyjęłam na klatę…
Bohatyrowiczowa
A jeżeli chodzi o nagrodę to z racji, że jesteśmy na naukowym to chyba będzie jakaś statuetka Nobla z masy karmelowej.
No ok, lubię karmel… i w sumie zawstydziłam się, pójdę już! Ale jej nie zjem zostawię na pamiątkę…
W ramach kamingałtów. Oglądałem trzy podstawowe części gdzieś tam w telewizji, półokiem, półuchem. Zarys fabuły znam o tyle, o ile. Do innych części ani do dogłębnego oglądnięcia podstawowych mnie nie ciągnie.
Po obejrzeniu „2001: Odysei kosmicznej” uwierzyłem w pogłoskę, że NASA zapłaciła Kubrickowi za nakręcenie na niby lądowania na Księżycu. Kubrick jednak był takim perfekcjonistą, że musieli tam polecieć i sfilmować na miejscu 😎
Gatunek Sci-Fi jest chyba w kryzysie. Niestety Sci-Fi zostal zaatakowany przez zombies oraz wampiry. Tematy mialkie i z nauka zbyt duzo nie maja.
Jedno co dobre to postep w komputerach graficznych i to dzieki rynkowi gier. Ratunek komputerow osobistych przyszedl zupelnie nieoczekiwanie z rynku gier. Postep w cgi* jest przeogromny. *cgi – computer generated image, dzieki procesorom graficznym GPU oraz glownie firmie NVIDIA. Nie wszyscy zdaja sobie sprawe, ze w dobrej karcie graficznej znajduja sie tysiace malych procesorkow, dzialajacych rownolegle. moce obliczeniowe to ~125×1000000000000 czyli 10 do dwunastej potegi operacji zmiennoprzecinkowych i to w procesorze typu Tesla-Volta-NVIDIA. Link https://www.nvidia.com/en-us/data-center/tesla/
I nie jest to Sci-Fi a rzeczywistosc dostepna w ramach trzech-czterech tysiecy dolarow.
Powracajac do Sci-Fi i kryzysu gatunku.
Jak ambitny mlody literat ma napisac cos sensownego nie rozumiejac technologii?
Nic dziwnego, ze o dobry scenariusz trudno.
Niestety @samba znowu w bok, a nawet jeszcze gorzej – bo do tylu, co przy okazji kolejnego wątku (przyszłość rodzaju ludzkiego widziana okiem filmowej kamery) może budzić szczególne zgorszenie.
Ale po pierwsze, jako wybitnie krytycznie nastawiona do większości przejawów mało metafizycznej nowoczesności osoba, pokazuję co mnie momentami rajcuje
Po drugie – dobrze jest czasami posłuchać czegoś naprawdę swojskiego i przede wszystkim oryginalnego, ot tak dla duchowej higieny.
Po trzecie – Zbigniew Wodecki i jego głos i włos, Szczególnie ten ostatni z wiadomych przyczyn ( na oko moje upierzenie ma dzisiaj 0,75 mm długości ) wzbudza mój zachwyt.
Wczoraj zresztą podjęłam zasadniczą i wiążącą mnie na przyszłosć decyzję.
Kiedy włosy osiągną długość 4 cm, zaczes wykonywać będę w prawą stronę.
A teraz On, ale ważna w tym momencie – a może ważniejsza – jest również Ona.
https://www.youtube.com/watch?v=JvC65-qW6zM
Filmy z tej serii emituje obecnie TVP Kultura.
Dobry również odcinek z Krzesimirem Dębskim.
Ona – Albina Kuraś
On – Zbigniew Wodecki (Zbyszko)
Obejrzałam z przyjemnością, w Jarosławiu podawałam do Chrztu Św. mojego pierwszego Chrześniaka…(Już 28 lat temu)
https://www.youtube.com/watch?v=7BusTxnFRH8
„Z Tobą chcę oglądać Świat” też sie z czymś zbiegło, pewnie trudno w to uwierzyć alee dzisiejszej minionej nocy X lat temu żeby było troszkę tajemniczo, o godzinie 3:55 przyszła na Świat moja Córka, gdy Ona zapłakała pierwszy raz odetchnąwszy samodzielnie, ja straciłam przytomność…
Pogruchałabym o filmie bo mnie zaintrygował, ale dzień imprezowy dopiero nocą się zaczął…
@R.S.
Powracajac do Sci-Fi i kryzysu gatunku.
Jak ambitny mlody literat ma napisac cos sensownego nie rozumiejac technologii?
SF to nie jest artykuł naukowy ani opis patentowy. Wystarczy, żeby utwór – literacki czy wizualny – pozwalał odbiorcy na chwilowe „zawieszenie niewiary”. Na dodatek nie ma jednego poziomu podatności odbiorców na taki efekt – ci bardziej technicznie wykształceni lub bardziej krytycznie nastawieni (nie musi to iść w parze) będą źle odbierali ogromną większość takiej twórczości.
Bo dlaczego te pojazdy kosmiczne tak hałasują w wysokiej próżni? (wyjątek: „Odyseja…” i – chyba – „Alien”).
Bo dlaczego raz poruszają się jak samoloty w atmosferze, a kiedy indziej, jakby były pozbawione masy bezwładnej?
Bo dlaczego Bug-Eyed Monsters są bug-eyed?
I tak dalej.
No ale nawet Lema przyłapywano na jawnych bzdurach. „Sto jedenaście – rzekł Pirx, a gdy tamten podniósł głowę, dodał: – W układzie dwójkowym.” A mówił o swoim wieku. To czego wymagać od tych głupszych autorów?
Cały czas myślę o nagrodach które wygrałaś i nie wiem, ale mam problem co do ich kształtu, symboliki,. Bo nagroda nagrodzie nie jest równa. Przykładowo nagroda może być w naturze, ale trofeum może stanowić artefakt kultury. Może być nagroda ewidentnie rzeczowa, materialna, ale laury mogą odzwierciedlać duchowe priorytety organizatora konkursu.
Może być nagroda ze znakiem zapytania, ale może być również z wykrzyknikiem, albo nawet trzema.
W tej chwili mam intrygujący pomysł na temat nagrody w naturze.
Otóż są to trzy małe kotki, urocze bobaski,( niestety sieroty) i które od jakiegoś czasu pałętają się po moim wiejskim podwórku. To już odpowiednio numery 6, 7, 8 i mimo, że jest kot number 9, ale ten chyba z racji przejść ( ofiara wypadku drogowego) ma u mnie dożywotek.
A wracając do tych trzech, to widzę, że są bardzo ciekawe świata i stawiam hipotezę, że mogłyby się osiedlić ne tylko w sąsiednich powiatach, ale również w innych województwach, żeby nie powiedzieć w regionach, czy makroregionach.
A poza tym masz pozdrowienia od kota Lucjana, niegdysiejszego Lucka. Jego ksywa Lucjan to oczywiście odpowiedź na Lucynę z filmu „Czy Lucyna…” o którym kiedyś wspominałaś.
O innych pomysłach na nagrody innym razem.
A w tej chwili w miejskiej posesji siedzi obok mnie Jajcuś.
Jest to przedstawiciel dynastii. Jego poprzednikami byli Picuś, Cycuś, a po Jajcusiu, będzie chyba Dupuś.
Jajcuś chwilowo Cię nie pozdrawia, ale jak będzie, to o tym na pewno napiszę.
Bohatyrowiczowa, ten post powyżej to do Ciebie, a nie do markota, czy Gammona.
@G82,
Alez oczywiscie SF to nie jest artykul naukowy. Od dobrej rozrywki nie stronie i dobrze mi sie ogladalo Piaty Element w rez. Luc’a Bessona.
Pojawiaja sie perelki i zaistnialo kilka filmow ubieglego dziesieciolecia wartych refleksji np. Arrival (2016), w rezyserii Denisa z Wilanowa ;).
Szczegolnie jak jezyk i jego gramatyka ksztaltuje nasze poznanie rzeczywistosci. Semantyka sekwencyjna vs semantyka rownolegla.
Jest tez godny polecenia serial w Netflixie ‚Maniac’ – swietnie grany
https://www.youtube.com/watch?v=L6cDDmk-O5A
itd.
Ale stworzenie czegos godnego uwagi i zastanowienia to prawdziwa sztuka.
„Cały czas myślę o…”
A weź już skończ, uwolnij myśli, nie kłopocz się już nagrodą, olać to.
Nie będę brać udziału w niczym co tam darmo czy też nie zorganizujesz, obiecać i mogę i przysiądz też!
Dwie sprawy mnie nurtują, stad i przysiadłam tu na moment:
Mianowicie Córka moja wczoraj znalazła kocię i za pośrednictwem
netu szuka mu domu(?)Prawdopodobnie jutro go przekaże, w dobre ręce, odpowiedziało kilka osób na jej ogłoszenie.
Po drugie zaczes na prawa stronę?
Wesołek z Ciebie, drwić możesz ze Mnie ile wlezie, i tylko ze mnie!
Jajcusiowi współczuję takiego wiesz kogo, kogo tam chcesz sobie wylicz!!!
przysiąc- nerwy
Lubię i z każdą chwilą co raz bardziej…
https://www.youtube.com/watch?v=WtFwuPnzidE
@s – k
Jeszcze jedno, to taki wyq rw w drzwi z nadgarstka…
Jeśli jednak sie co do Twojego zachowania co do mnie nie mylę, to przyjdzie mi z czymś w tle jeszcze długo żyć, trudno…
Całą moja rodzina, znajomi moi, córek, syna, wszyscy wiedzą żartują
z Wnuczki, nawet i przed chwilą miało to miejsce, że to Lidera pewnego około warszawskiego zespołu, kołyszącego ja zawsze do snu, swym ciepłym głosem, powie „Tato”, bo swego ojca widuje rzadko a tego z YT potrzebuje.. to tyle!
@Bohatyrowiczowa
Czasami nieco slangiem jedziesz, albo inną grypserą i nie bardzo mogę wczuć się w kontekst i treść Twoich postów. Niby wiem, ale więcej nie wiem.
Ale szczerych chęci mi nie brakuje. A poza tym ja też nieźle kombinuje, to i wychodzi na zero.
A jeżeli chodzi o filmy które są cichym, bohaterem blogowych dyskusji to puszczę pewien tekst, który poznałem dzięki Miłoszowi. W ostatnio przeglądanym zbiorze jego esejów z okresu wojennego i powojennego jeden poświęcony był mało znanemu poecie, który zmarł ( nie zginął) w 1940 roku w Wilnie. Światopełk Karpiński. Zanim się zmarło Światopełkowi, opowiedział Miłoszowi pewną historię która miała ponoć stanowić w przyszłości inspirację do czegoś większego, jakiejś powieści na przykład. Autorem miał być Karpiński
Myślę, że tak mogłaby również wyglądać scena jakiegoś niezłego filmu. Na przykład końcowa. Niekoniecznie z „gwiezdnego gatunku”. Muzyka nieobowiązkowa, ale jakby się reżyser upierał.
Oto ten fragment i ta właśnie scena:
„Wyszliśmy z jakiegoś balu – trzech przyjaciół – poeta, hrabia i generał. Był jasny dzień. Mieliśmy cylindry, fraki i balowe narzutki. Na ulicy było – pusto. Tylko środkiem ulicy, przygarbiony, pchał ręczny wózek, stary Żyd. Taki stary, siwy Żyd z brodą Jehowy. Na wózku miał trzy stare, pomarszczone pomidory. Dla niego zaczął się dzień pracy. Musiał sprzedać te trzy pomidory, musiał zarobić. I wtedy hrabia podbiegł do wózka i ukradł, ukradł mu jednego pomidora. Jadł tego pomidora, wszyscy trzej tarzaliśmy się ze śmiechu. Wydawało się to nam nieskończenie śmieszne, że hrabia, wspaniały rozrzutnik, kradnie pomidora biednemu Żydkowi. Nagle hrabia przestał jeść i zaczął cofać się pod mur. Spojrzeliśmy, stary Żyd stał, milcząc, ale w jego wzroku były boleść, wyrzut, pogarda, gniew obrażonego Boga. Hrabia wyjął plik banknotów podbiegł i usiłował wepchnąć je w rękę staremu. Ten nie przyjął. Rzuciliśmy się na poszukiwanie pomidorów. Przynosiliśmy mu całe kosze. Nie chciał. Oddajcie mi mojego pomidora. Oddajcie mi mojego pomidora, coście go skradli – powtarzał. I zostawił tak nas, popchał dalej swój wózek, a my nie śmieliśmy podnieść oczu na siebie.”
@s – k
„Czasami nieco slangiem jedziesz, albo inną grypserą i nie bardzo mogę wczuć się w kontekst i treść Twoich postów. Niby wiem, ale więcej nie wiem.
Ale szczerych chęci mi nie brakuje. A poza tym ja też nieźle kombinuje, to i wychodzi na zero.”
Tak chyba po prawdzie pokłóciłam się tutaj na łamach blogu sama z sobą?!
Co było powodem, pewnie to, że obiecując kobiecie ciastko dotrzymuj raz danego słowa, nie obdarowuj jej na siłę czymś czego Ci akurat zbywa!
Mamy dwa psy, nie ma tutaj już miejsca dla innych zwierząt.
To tylko jeden z tych nielicznych drażliwych dni, przykro mi.
(już niczego nie chcę)
Trzy pomarszczone pomidory, kradzież przez bogatego człowieka, obraza, brak wybaczenia, nic co materialne tego nie jest w stanie odkupić, o tym pomyślę…
Bohatyrowiczowa
Z tymi trzema kotmi w prezencie to oczywiście ściema, chociaż koty rzeczywiście (sieroty) są i nie wiem, czy są lokalnymi patriotami, czy nie ,ale na razie nie mam koncepcji co z nimi robić. To znaczy trzeba będzie je pozbawiać zewnętrznych oznak płciowości, ale to już jak trochę podrosną…
…albo same chyba określą swoją zagrodową tożsamość i nie będę musiała (tzn. weterynarz) tego czynić.
I już na koniec wątek muzyczny, a jak muzyka to wiolonczela.
Kupiłam sobie (czynię tak co parę lat) zmyślny kalendarz wydawany przez jedną z kazimierskich ( Kazimierz Dolny) galerii z sympatycznymi malarskimi etiudkami autorstwa Dariusza Twardocha. Leśmian napisał kiedyś wiersz który zainspirował malarza, i ten tworzy swoje artystyczne wariacje z parą sympatycznych ludzieńków, a kalendarze są promocją jego prac.
A wiolonczela?
Każdy miesiąc to reprodukcja kolejnego obrazu połączonych tematem muzycznym.
I lutowy z 2020 roku obrazek nosi tytuł:
„Koncert na wiolonczelę i chmury”.
Link do imprezy związanej z promocją „mojego” kalendarza.
https://www.kazimierzdolny.pl/news/ludzienkowie-zegnaja-rok-w-galerii-grabskich/80555.html
Możesz poszperać po sieci. Obrazu nie znalazłam, ale są inne, które pokazują kim są ludzieńki Twardocha.
Ludzieńki, ale raczej ludzieńkowie.
Wiersz Leśmiana nosi tytuł (chyba) „Dwoje ludzieńków”.
Ładny. Nawet bardzo.
„„Dwoje ludzieńków”.”
Tak, taki właśnie nosi tytuł, czy jest ładny, mógłby być gdyby któreś z jego zakończeń na obrazach w Galerii Grabskich, mogło Im się jednak przydarzyć..
A sam obrazek z linku śliczny, i pewnie taki sam jest kalendarz w Twym posiadaniu.
Pisałeś kiedyś że jesteś znaku Zodiaku „Bliźniakiem”, jestem w stanie w to uwierzyć, ta zabawa tutaj w dwa oblicza, bo są tylko dwa, jest dwóch osób…
Ja mam w głowie jeden obrazek od bardzo dawna, no od kilku tygodni na pewno, pokazać go nie mogę, ale jest moim ulubionym…
Są na nim dwie osoby, jedną z nich jest Charlie Chaplin…
Tutaj teraz w tej chwili, absolutnie nie w sytuacji z kotami, Go przypominasz, kogoś wyjątkowo kochanego.
Zapomniałam o tym!
Zdecydowanie najlepszym filmem fantastyczno-naukowym według mnie jest oczywiście „Seksmisja”.
I to końcowe przesłanie dzieła…
Chyba ją Ludzieńkę znalazłam?!
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/72483413_3276303479076836_267295610334347264_n.jpg?_nc_cat=111&_nc_ohc=l-5NO4bAs-4AX_8GDdl&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=6e73632777305958c2dd46bbf3fecbcf&oe=5ED69F55
Dariusz Twardoch opatrzył jej serce – Adamem Hurstem.
Wybrałam dla niej coś na Luty:
https://www.youtube.com/watch?v=mxMpMaSZKQM&list=PLqSaMSTc8MhuEPlE8qiNRDYiXLKDxYDyl&index=6
Rok temu przyszedl mi do glowy pomysl.
Wciaz chodzi ale zachecony troche nad nim popracowalem.
Przyjaciele namowili mnie abym przerobij teks w serialowy treatment.
Wersja nieco sie rozni od wsadzonej kiedys w listopadzie 2018 na tym blogu. Wiec na poczatek i na podpuche synopsis w wersji angielskiej i polskiej…
Screenplay treatment:
The Feast of Rebooting
by R.S.
Episode One
Necropolis
November 1, 2018
All Copyrights reserved
WGA registration number – 2033159
The similarities between people and events are random and fictitious.
***************************
Logline
After the great crypto-currencies disaster there is still infrastructure, but hardly anyone knows how it works. Every year, Pastor from the St. Electra congregation hires MeLon Task to activate the old telecom network.
Characters:
MeLon Task
Pastor
Villagers
Synopsis
The national and continental energy grid hardly exist. The surviving communities of the Bitcoin disaster gather energies year-round, so that during the holidays can communicate with loved ones. When the batteries are charged, MeLon must reach terminal in the underground complex then enter a new password and reboot system. MeLon has several hours to reach the telecom complex. During the journey, MeLon’s memories intertwine with a grimy reality. The shortest path to the complex leads through the necropolis.
If he misses the time window of opportunity, the activation code will expire. Batteries will discharge and the entire effort will be pointless. This is a once a year opportunity. For the Elders the goal is to maintain of pseudo-government and for the rest, to contact loved ones. Communities are spread and separated by deserts of trash and death.
The tradition of the feast started decades before the disaster. It originated from a schism, which merged Halloween and All Saints Day. The charging and rebooting of the network system coincided with this feast and the communication resurrection is the reason for celebrating.
Act I
It is dusk, the Pastor accompanies MeLon to the Necropolis gate.
Tomorrow begins the feast.
Inscription on the gate says: Enter at your own risk.
At the gate of the necropolis a red eye blink. Between steel ornaments in the shape of Jacob’s ladder hisses electric discharge. The laser beam stops at the nose of MeLon. The rusty protective system of the Necropolis is on its last legs, hence dangerous. MeLon manages to sneak through the gap in the gate.
While walking through alleys of necropolis, MeLon retrospect decades of years backwards.
Before the big disaster, Pastor, young at that time, struck a good deal with a solar cell manufacturing company. He expanded the church’s property. The congregation became quite sizable in the suburbs of metropolis. Installed solar cells produced a lot of electricity for the nearby invigilation data center and the Asylum named after infamous president. Business flourished. Part of the energy was meant to power AI and assist the cyber graves, which are also called memorial cells.
Kids were very fond of this feast. For the parents it was inexcusable to weasel out.
They visited memorial cells. Cells recognizing faces of the descendants, flashed holograms. One grandmother’s hologram cell started complaining to a parent. Well, because the grandson does not know the bible, because he has a vain assessment of catechesis, or whatever. The graves were quite cleverly connected by fiber optics to the mainframe. The Pastor invested in the best equipment. This was a very profitable business; super bandwidth of the link was paid by families of the deceased.
The graveyard’s administrators-maintained database to make sure that artificial grandmothers and other deceased had up to date information.
…
Moving more deeper into the cemetery, MeLon passes the group of the cells with engraved names of celebrities and politicians. Graves are surrounded by smaller cells of former fans and trolls. MeLon witnessed many times their quarrels.
The functionality of the cells was based on different forms of energy. Technologists satisfy their sponsors and prospective residents put a lot of effort into adopting the latest gadgets.
There were also simple cells, with normal mechanical mechanisms, cells with thermopiles requiring the heating by candles or the models requiring the use of zinc and copper coins. These models only functioned when someone remembered to visit them and wanted to hear a favorite poem: grandma’s fairytale or listen to a piece of music. Sessions lasted briefly, but they were always touching. However, such cells in this part of the necropolis were not popular.
The ecological cells were also present. During the commercial zenith they become very popular. The energy in them was generated by the fermentation processes: powered by anaerobic bacteria. The organic material was the residents remains who requested not to being cremated due to ideological-ecological reasons. In reactors under the surface, enzymes fermented their bodies.
The idea was simple, consisting of the secretion of methane and consecutive catalytic combustion in the fuel cell to make electricity. Producers of the cells (in the euphoria of commercial success) overlooked the fact of the presence of sulphur in organic matter.
Several years ago, the cells started having olfactory problems. Catalysts were poisoned by the presence of hydrogen sulfide. The highly corrosive gas sometimes penetrated into electronic circuits and systematically destroyed the grave’s neural processors.
MeLon moves cautiously between cells. Suddenly, a blue light was blinking, from a nearby cell, and a small telescopic mount jumped out of it. The scanning LIDAR probed the surroundings. A moment later a hologram appeared. A hologram with a nice face screeched Aaaaa….
Harpy shouted Aaaaa…. and called others. The activity of Harpy was accelerated by dosing of more enzymes and that stimulated increased fermentation. Several synchronized cells were bubbling. Hydrogen sulfide was evolving through the cracks. Air got poisoned by the horrible stench.
MeLon coughs, puts on gas mask and quickly leaves the quarter.
Act II
A new day arrives. The Pastor in a celebration outfit made of photovoltaic scales, looks like a big puffer fish, and rolls through the crowd.
Together with the ministrant, wirelessly distribute the energy to Electra’s congregation. The faithful approach and charge their smartphones.
Parishioners silently await rebooting.
…
Epizod Pierwszy
Nekropolia
Pierwszego Listopada 2018
All Copyrights reserved
Podobieństwa osób i zdarzeń są przypadkowe i fikcyjne.
***************************
Logline
Po wielkiej katastrofie bitcoinowej wciąż istnieje infrastruktura, ale mało kto wie jak ona działa. Melon Task, jest byłym pracownikiem firmy telekomunikacyjnej. Co roku ksiądz Proboszcz kontraktuje jego usługę, aby na kilkanaście minut uruchomić siec internetowa.
Characters:
Melon Task
Ksiądz Proboszcz
Parafianie
Synopsis
Krajowe i kontynentalne systemy energetyczne prawie nie istnieją. Ocalałe społeczności z katastrofy Bitcoin-owej zbierają energie przez cały rok, z lokalnych of the grid źródeł energi, aby w okresie Święta móc skomunikować się z bliskimi. Gdy baterie są naładowane, komputer podaje haslo, które Melon musi wprowadzić w centralnym splocie komunikacyjnym. Melon ma kilkanaście godzin na dotarcie do splotu telekomunikacyjnego oddalonego o wiele kilometrow, aby zresetować komputer i uruchomić pole elektromagnetyczne inaczej hasło wygaśnie a zebrana energia w bateriach rozładuje się. Kilkanaście minut trwania pola jest jedyna szansą na kontakt miedzy izolowanymi społecznościami i bliskimi.
Rebootowaniu społeczności nadały charakter Święta, które zrodziło się ze schizmy łączacej Halloween ze Świętem Zmarłych.
W czasie drogi wspomnienia Melona mieszają się z ponurą rzeczywistością. Najkrótsza droga do splotu prowadzi przez nekropolie.
Osady skupiały się wokół dawnych anten sieci komórkowej. Upały wykończyły rzeki i przy okazji miasta. Społeczności oddzielone są pasami pustyń śmieci i śmierci.
Akt Pierwszy
Jest zmierzch, Proboszcz odprowadza Melona do bramy nekropolii.
Jutro zacznie się Święto.
Przed wejściem napis:
Wejście na własne ryzyko.
W bramie nekropolii pojawia się czerwone oko a po stalowych ornamentach w kształcie drabiny Jakuba, przemyka z sykiem wyładowanie elektryczne. Wiązka lasera zatrzymuje się na nosie Melona.
System ochronny nekropolii dogorywa, przez to jest niebezpieczny.
Mimo tego zawiasy bramy chrupnęły i Melon przepcha się przez szczelinę w bramie.
…
Melon w myślach wspomina.
Pięćdziesiąt lat temu było inaczej.
Ksiądz ubił dobry deal z firmą ogniw słonecznych.
Teren powiększył, kilka kilometrów kwadratowych przy podmiejskiej metropolii, produkowało sporo elektryczności dla pobliskiego centrum danych i inwigilacji imienia Donalda Trumpa.
Interes kwitł. Cześć energii przeznaczona była na zasilanie AI i wspomaganie cel pamięci w nekropolii.
…
Dzieciaki bardzo lubiły to święto. Rodzicom trudno było się od niego wywinąć, bo i punkty za obchodzenie dni świętych w szkole były. Kulminacja Święta to odwiedzanie cel zmarłych.
…
Odwiedzane cele zmarłych, gdy rozpoznawały ludzkie towarzystwo rozbłyskiwały hologramami.
Najlepsza zabawa była, gdy z celi babci wyłaził jej hologram, opieprzający rodzica. No bo wnuka nie umie wychować, bo ma marne oceny z katechezy. Cele były sprytne. Programiści proboszcza dbali o to, aby sztuczna inteligencja teściowej – miała przynajmniej podłączenie dziesiec TerraB (10TB) do aktualnej bazy danych.
Melon znów wspomina:
Proboszcz parafii Świętej Elektry inwestował w najlepszy sprzęt. To się bardzo opłacało, przepustowość łącza, proporcjonalnie zwiększała opłatę za wynajem celi.
…
Posuwając się bardziej w głąb bardziej na lewo, Melon mija grupę cel z nazwiskami celebrytów i polityków.
Wokół tych większych mnóstwo małych, z wytartymi wiatrem kodami QRC i porozbijanymi ogniwami słonecznymi. Jeszcze dalej zwietrzale i małe bloki mające krótkie niki: 40?, ?ocz??2 , Izz??? ,ba??.n , L???y, ???aka, … to cele trolli, którzy i po śmierci zdecydowali trolować.
Funkcjonalność cel opierała się o różne formy energii. Projektanci cel, ich sponsorzy oraz przyszli rezydenci wkładali dużo wysiłku, aby adoptować najnowsze zdobycze technologii.
Były tez cele proste, spreżynowe, cele z termostosami wymagającymi podstawienia palącego się znicza oraz modele wymagające wrzutu monet cynkowych i miedzianych. Powyższe modele funkcjonowały tylko, gdy ktoś o nich pamiętał i chciał usłyszeć ulubiony wiersz lub posłuchać fragment muzyki. Sesje trwały krótko, ale zawsze były wzruszające. W tej części nekropoli były jednak mało popularne.
W czasie komercyjnego zenitu wymyślono tez cele ekologiczne.
Energia w nich była generowana przy pomocy procesów fermentacyjnych, napędzanych przez bakterie beztlenowe. Materiałem organicznym byli sami rezydenci, którzy deponowali się z powodów ideologiczno-ekologicznych w reaktorach fermentacyjnych pod powierzchnia.
Idea była prosta, polegająca na wydzielaniu metanu i katalitycznym spalaniu w ogniwie paliwowym. Producenci cel w euforii odniesionego sukcesu komercyjnego, przeoczyli fakt obecności siarki w materii organicznej.
Kilkanaście lat temu, problem ‘olfactor-ycznie’ dał znać o sobie. Katalizatory w celach uległy zatruciu obecnością siarkowodoru. Silnie korodujący gaz czasem przedostawał się do obwodów elektronicznych i systematycznie niszczył procesory neuronowe cel.
Melon Porusza się ostrożnie poprzez kwatery. W pewnym momencie, zamrugało niebieskie światełko, z pobliskiej celi i wysunął się z niej mały trójnóg. Skanujący LIDAR omiótł pole. Chwilę później pojawił się hologram. Hologram mający mila buzie, zaskrzeczał Aaaaa ….
…
Harpia wykrzykiwała Aaaaa….. i nawoływała inne. Aktywność Harpii prawdopodobnie uruchomiła dozowanie większej ilości enzymów pobudzających fermentacje. Cela bulgotała. Siarkowodór wydobywał się przez każda szczelinę.
Nazwa Harpia pochodziła od wady fabrycznej cel typu bio-fermentacyjnych. Niestety model rozpowszechnił się na całym świecie.
Melon naciąga maskę przeciwgazowa i szybko biegnie przez nekropolie.
Akt Drugi
Budzi się nowy dzień. Ksiądz w szacie celebracyjnej zrobionej z łusek fotowoltaicznych wygląda jak gruba tłusta ryba.
Wraz z ministrantem chodzi w tłumie i rozdaje bezprzewodowo energię. Wierni zbliżają się i ładują smartfony.
Parafianie w milczeniu oczekują na rebooting.
…
Media to gwardia pretorjanska grupy trzymajacej wladze. Serweilizm dziennikarzy przypomina czasy Rakowskiego. Wolnosc slowa gwarantowana konstytucyjnie jest prawdziwa wartoscia.
@Bohatyrowiczowa
Dzięki. Link z miniaturką ( bo Twardocha obrazy to niewielkich rozmiarów miniaturki) z wiolonczelą chyba ( kalendarz mam na wsi, a będę tam jutro i dokładnie sprawdzę)ten właśnie.
A ten drugi z solówką na wiolonczelę – mocny.
Mam problemy z Lucjanem.
Po pierwsze jest jednojajeczny. Pojechaliśmy do weterynarza wysterylizować, ale lekarka mówi , że Lucjan ma jedno jąderko na wierzchu, a drugie jest w „środku”. Radziła, żeby wstrzymać się, może z czasem się ujawni, bo jak nie to czekać będzie go poważny zabieg. Bo tak byłoby trach i po kociej męskości. A tak procedury jak w przypadku kotki.
A Lucjan niestety chyba w końcu poczuł, że jest facetem. Lata co pięć minut na dwór i aromatyzuje się. Coś czuje, ale jeszcze nie wie co, bo jest młody.
Wie, że coś się z nim dzieje, ale nie potrafi tego jeszcze chyba nazwać.
Puściłem więc Lucjanowi ten kawałek, może zrozumie o co chodzi i czym to się może skończyć.
https://www.youtube.com/watch?v=dHvuA7q7vOI
Mam nadzieję, że Lucjan okaże się bardziej odpowiedzialny.
@s – k
„Wspomnienia cichutko układają się do snu” – czyjeś, komentatora obrazka.
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/24822_110978585609357_2318407_n.jpg?_nc_cat=106&_nc_ohc=gZDsJL3llHYAX9uTTdf&_nc_ht=scontent-waw1-1.xx&oh=536d068491632e8991a85ea968ac6662&oe=5ECCF5F3
Za Ludzieńki to ja Ci dziękuję, pewnie gdzieś , kiedyś sie o nie otarłam,
ale to Ty miałeś je mi pokazać,pomóc dostrzec?!
Drugi link to nie solówka, są tam dwa (słownie) instrumenty, i nie jest mocny, tylko tajemniczy, jak luty przed tym szkrabem?!
Choć oglądając dzisiaj chyba całą kolekcję Ludzieńków, doszłam do tego wniosku… po cóż sie odnajdywali, tak kochając, żyliby marząc czasem o sobie, a tak pomarli co Im z tego przyszło?!
Co do mojego trzeciego Chrześniaka Lucka, to mówię bo mogę pozwól mu sie pogonić i nie zakładaj, ze to tam co za ogrodzeniem na niego czeka, będzie tylko udręką!
Wzięłabym go na ferie, ale skończyłoby sie to łomotem straży miejskiej we drzwirze, taki z moimi sukami to byłby cyrk.
Krzesimira oglądałam tez i orkiestra ociekająca przed fanka z wesela, nigdy tak na to nie patrzyłam, ze fani to utrapienie…
@Bohatyrowiczowa
Byłem w Chełmie. U notariusza. Jestem w trakcie sprzedaży jednej działeczki budowlanej, czyli na drobne wydatki będzie.
Mam jeszcze jedną na zbyciu i gdyby ktoś zechciał zamieszkać( (ewentualnie postawić sobie jakiś wigwam w celach wybitnie rekreacyjnych) na połaiach pięknej pszennoburaczanej krainy to proszę dać cynk. Ceny konkurencyjne…ale oczywiście bez przesady.Zresztą sam dla siebie jestem konkurencją.
Miłe sąsiedztwo zapewnione.
A w kwestii kalendarza i „Koncertu na wiolonczele i chmury” i tego co zalinkowalaś to …
…Twardoch wykorzystał ten obraz ( albo tylko ten motyw), bo w moim kalendarzowym lutowym wiolonczeliście są dodane dwie kartki z partyturą (czyli są w sumie trzy), a u jego nóg, w pozie mało oficjalnej, na brzuchu, z głową podpartą łokciami i zwróconą w jedną z kart partytury leży Ona, Ludzieńka. Na moje wyczucie sprawca zgodność tego co słyszy z tym co zawiera nutowy zapis.
Oczywiście najlepiej zobaczyć samej ( no chyba, że ze mną) historię, ale znając ( a widzę, że szperasz w tej sprawie trochę po necie) klimat jego malarskich historyjek, zapewniam że ta jest również trudna do podrobienia.
Ale styczeń ( szczególnie komentarz) to już pełny odfruw, bo sam obraz to po prostu scena balkonowa. Ona na balkonie, na niebie księżyc. A On – ludzieńkowy trubadur – z gitarą pod tym balkonem…gra…
I ten komentarz…
Przecież ja, gdybym był na Jego miejscu i gdybym usłyszłl ten tekst to nie na balkon, ale na szczyt K2 – i to w okresie zimowym – wdrapałbym się w sandałach.
Jak to przeczytasz, to mnie chyba zrozumiesz, a zresztą każdy facet gdyby coś takiego usłyszał – zareagowałby podobnie.
Przypominam Księżyc. On z gitarą ( oczywiście klasyczną) w dłoniach, Ona na balkonie i mówi:
„Zbuduję Ci pałace, ubiorę w najpiękniejsze suknie i klejnoty, świat cały rzucę do twoich stóp miły, a Ty się po prostu wdrapuj tu do mnie”.
@s – k
Gdzieś tam skromnie liczyłam na Wszystkiego Najlepszego Babciu,
no trudno?!
Dzień był miły, tzn poranek Wnusia na rekach Mamusi i z bombonierka mnie obudziła głośnym sto lat, na bombonierkę musiałam zaczekać jak uślini i zdegustowana zrzuci na łóżko, bo to Ona ją trzymała w rączkach…
Wernisaże albo cos tam z miniaturkami Ludzieńków w Twoim towarzystwie, uczciwie – to musiałoby być nagle, takie bez myślenia co i jak to może, inaczej nie dam rady, jeszcze Cie nie widzę a juz mdleje..
To robi z człowiekiem astma i … wrażliwość na czyimś punkcie.
Zwolnij z pomysłami dla mnie, jestem jeszcze tam:
https://www.youtube.com/watch?v=0AsZuORZZVQ
„I Bóg stworzył kobietę”.
Co do majątku Twojego czy nagradzania za wspinaczkę, na to drugie mnie nie stać a to pierwsze sam wiesz, nic mi do tego.
Sama sie głowię czy nie jechać za zarobkiem w Niderlandy, mam tam sporo dobrych znajomych, muszę wymienić bryczkę…
Ostatnia linijka ode mnie nie ma związku, z Twoim napływem gotówki, nie odbierz tak tego, proszę…
Jeśli zniknę to będzie wiadomo dlaczego i tyle.
A czy przypadkiem dość powszechna niechęć do „I-III” nie była wynikiem scenariusza – bo ten jest potencjalnie „dojrzalszy” w stosunku do prościuchnych historyjek z „IV-VI” – ale infantylizacji w szczegółach (takich jak Jar Jar Binks)? No i w ogóle aktorstwo – ten nieszczęsny młody Manekin Skywalker.
@Gammon
„A czy przypadkiem dość powszechna niechęć do „I-III” nie była wynikiem scenariusza – bo ten jest potencjalnie „dojrzalszy” w stosunku do prościuchnych historyjek z „IV-VI” – ale infantylizacji w szczegółach (takich jak Jar Jar Binks)”
Ośmielam się z tym „przypadkiem” nie zgodzić(!) „dojrzałość”czyja?
Prequele ujrzały światło dzienne w 1999 – 2002 – 2005, we franczyzy zakochiwaliśmy sie troszkę wcześniej, 1977- 1980 – 1983…
No ja to chyba troszku później bo miałam kolejno 5 – 8 -11, nie wiem z jakim poślizgiem Saga ukazywała sie wówczas u nas, ale coś kojarzę że moja z nimi przygoda zaczęła sie od części VI w kinie…
Kojarzysz może Ewoki?!
Wskaż mi proszę choć fragment w nowych cz. gdzie natknęliśmy sie na nie, a to one były wisienka na torcie, tak niewielkie postacie, małe ciekawskie misie, ile by ich nie było na pierwszym planie to dużo za mało!
Gunganowie tu pstryknę niczym w kapsel… Porównaj, poszukaj tej słodyczy w tej postaci, wzrost nad ludzki, niby pomagały by za chwilę szkodzić, imponować sobą mogły, męskiej widowni, chcącym pobyć w ich skórze, mnie odepchnęły, i tego tam było właśnie tego za duzo nowych postaci,nie ludzi, to było rażące…
Co do Manekina Skywalkera, nie daleko pada jabłko od jabłoni mam na myśli Luke, on był mdły, nieobecny leniwy, takie napuszone nawet nie pychą książątko, chciało mu się, ale jakby samo przyszło(łowienie)
chyba do tego nawiązali, co było wcześniej, złościło/y przynajmniej mnie, jego przymizgi do Lei, Han kipiał miłością a ten podniosę se może powiekę może zawiśnie a może mrugnie, albo zamknie z trzaskiem…
Fan nie tylko kocha, fan też gani!
Świat mknie do przodu to jest w tej sadze, możliwości, a nie wszystko, wszystkiego co wynaleziono potrzebowaliśmy Oni w filmie tez nie!
Świadoma tego co pisałam wcześniej, o Anakinie z IV do VI,
inaczej tatuśka sobie wyobrażałam, żeby być ponad wszystkimi w niejeden tyłek trzeba nakopać …
Młody Anakin bywał romantyczny, czasem unosiło go tak kilka centymetrów nad ziemię, w co moze zapożyczył się w ślizgu nad ulica w „Powrocie do przyszłości” może miał przebłyski, że chyba tego sie ode mnie oczekuje, on był przesiąknięty kombinowaniem, takie sprawiał wrażenie, był tez trochę jak robot, robili z tą postacią co chcieli,
A My widzowie chcieliśmy czynów, namiętności, Kanclerz miał go awansować bo trzymaj blisko przyjaciół ale wrogów jeszcze bliżej.. itd
@Bohatyrowiczowa
Kojarzysz może Ewoki?!
Słusznie, nie pomyślałem o tej potworności. Różnica jest więc bardziej ilościowa – infantylizmu w prequelach było więcej.
mnie odepchnęły, i tego tam było właśnie tego za duzo nowych postaci,nie ludzi, to było rażące…
Tak, to również.
Co do Manekina Skywalkera, nie daleko pada jabłko od jabłoni mam na myśli Luke, on był mdły, nieobecny leniwy, takie napuszone nawet nie pychą książątko, chciało mu się, ale jakby samo przyszło(łowienie)
Mnie się Luke wydawał takim w sumie wieśniakiem; nie jest to wybitny aktor, ale w IV nie raził, w VI zrobił się (zrobili go) jakiś nabzdyczony (zapewne moc go od wewnątrz nabzdyczała).
@Gammon
„Słusznie, nie pomyślałem o tej potworności. Różnica jest więc bardziej ilościowa – infantylizmu w prequelach było więcej.”
O żeż, „Potworności”, sobie powiedział, minus Twój właśnie sięgnął
księżyca!
Albo patrzyłeś na cos innego, a ktoś Ci obraz przesłaniał, te przesłodkie pałętające się maluchy, potykające o chyba własne futerko, odważne , lojalne,przytulaśne, w tych oczkach była sama miłość, prawdziwość…
Widzę w czym rzecz, w tym że jesteśmy dwóch różnych płci,
ja chodziłam do kina wtedy by pokwilić, by po nie spać nocy kilka, przetwarzając scenki z Hanem( o którym nawet nie wspomniałeś – zazdrośniku)dla Ciebie ważniejsze było coś innego pewnie samą wojenką oddychałeś?!
@Gammon
„Mnie się Luke wydawał takim w sumie wieśniakiem; nie jest to wybitny aktor, ale w IV nie raził, w VI zrobił się (zrobili go) jakiś nabzdyczony (zapewne moc go od wewnątrz nabzdyczała).”
Wieśniak – wy stołeczni juz tak macie, własnej słomy w butach nie wiżu nie słyszu, zadarty nos zasłania!
Pewnie musiał byc nudny, inny, od wiadomo kogo – Harrisonka,
miałeś i nie dowierzałeś w jego moc, miał być niemożliwy zwyczajny, ubogi, dzieciom tego trzeba właśnie by uwierzyć w siebie, możesz być kimś nawet rodząc sie na środku pustkowia, miałeś i potrzeć nos, gdy no właśnie nie wiadomo co miedzy nim a Leą było, bo widać że cos tak jakby…
I Han też to widział, to była alkowa dla nas, patrzyłyśmy my damska widownia, nastoletnia, jak mężczyzna zabiega, jak walczy, jak dostają w końcu siebie, znowu ich syn to już „o matko bossska”ale i to wytłumaczyć można, znów nas zaskoczyli jego wyglądem, brakiem szacunku,ten to dopiero był jędzowaty…ale on to juz inna bajka…
@Bohatyrowiczowa
Wieśniak – wy stołeczni juz tak macie, własnej słomy w butach nie wiżu nie słyszu, zadarty nos zasłania!
Zdarzało mi się gnój widłami przerzucać.
A jeśli chodzi o MH, to koniec końców na początku grał wieśniaka (a właściwie młodzieńca z farmy na odludziu), a na końcu – ascetycznego mnicha z jarzeniówką. I na początku był o.k., a im dalej, tym gorzej, ale to moja i nie ukrywam, że bardzo subiektywna ocena.
A Ewoków nie polubię, przykro mi. I może lepiej zniknę z tej dyskusji, bo jestem robotem kuchennym, nie krytyczno-filmowym.
@Gammon
Ja tez i to ciężko pracowałam w polu, zawsze jadać na wakacje w częstochowskie, marzyłam zeby nikt z sąsiadów Cioci mnie nie zobaczył za wcześnie, ze choć dzień spędzimy z kuzynostwem nad smródką, w polu poszukując do pożarcia truskawek(ta marchewka jeszcze z ziemia sałata brudne ze ho ho )
Ale w porze zbiorów, żniw wieści szybko sie po wsi roznosiły, i odpoczywałam tylko idąc polem, laką w kierunku przystanku na Częstochowę by wrócić do domu, szkoda ze tego już nie ma…(co se zarobiłam, pojadłam to moje)
Miastowa jestem z nazwy, paznokcie pamiętają co innego…
Można nie czytać.
Odwieczne dociekania nauki: Co było pierwsze jajko, czy kura ( czasami problem ten sprowadzany jest do dylematu – co było pierwsze jajko, czy jajecznica) mogą przybierać czasami ciekawy kształt:
Aby sformułować prawo rozszerzalności cieplnej (termicznej) potrzebnych było wiele rzeczy, ale na pierwszym miejscu musiał być On, czyli termometr. By skonstruować termometr wynalazca mógł zrezygnować z wielu mądrych, lub mniej mądrych mądrości, ale musiał posłużyć się prawem rozszerzalności termicznej. Ale jak sformułować prawo rozszerzalności cieplnej skoro nie ma termometru…itd. , itd.
I jak wybrnąć z tego wszystkiego, skoro nauka ze swoimi procedurami jest bezsilna.
Ale od czego mamy przyjaciół-naukowców z uczelni duchowych, na przykład z katolickiego UL-u.
Nie jest zaskakującym fakt, że od jakiegoś czasu trwają na lubelskiej uczelni prace nad kolejnym tłumaczeniem Starego i Nowego Testamentu. Nie jest też tajemnicą, że z inicjatywą prac translatorskich, opatrzonych przypisami z wnikliwą hermeneutyką świętych ksiąg wyszło środowisko naukowe. I nie żadne rozmemłane humanistyczne środowiska, ale owo kolektywne ciało tworzą najtęższe głowy z perfekcyjnego do bólu działu nauk matematyczno-fizycznych.
I żeby nie trzymać w niepewności, informuje, że cały ten bałagan spowodował niepozorny termometr. Aby nie popadać w niekończące się i jałowe w gruncie rzeczy dociekania co było pierwsze: prawo rozszerzalności cieplnej, czy termometr, środowisko naukowe na sesji wyjazdowej w Chełmie ustaliło przez aklamację, że konieczne będzie zapodanie społeczności naukowej, a następnie ludowi nie tylko polskich miast i miasteczek, że szóstego dnia stworzenia, w poczuciu dobrze wykonanej roboty i dla zwieńczenia całego przedsięwzięcia, Bóg postanowił że stworzy termometr. I jak postanowił – tak też uczynił.
I teraz będzie już wiadomym, że pierwszy był termometr, a dopiero wtedy wg wysoko specjalistycznych procedur sformułowano prawo rozszerzalności cieplnej.
Czyli po raz kolejny zmaterializowała się pierwsza w dziejach naukowa konwencja:
„Jak trwoga, to do Boga”.
I już na koniec, ale to będzie news naprawdę epokowy.
Polskie środowiska chrześcijańskie pracują nad powołaniem do życia pierwszej w pełni niezależnej wytwórni filmowej, której zadaniem będzie krzewienie wiadomych wartości, ale także historii które na pierwszy rzut oka z Absolutem, Bogiem nie mają niewiele wspólnego.
A zapoczątkuje działalność owej wytwórni 143 odcinkowy serial z Term…, nie z Terminatorem, ale z Termometrem w roli tytułowej.
@samba kukuleczka
Można nie czytać.
A pan mogłeś nie prowokować, panie kukuła.
Aby sformułować prawo rozszerzalności cieplnej (termicznej) potrzebnych było wiele rzeczy, ale na pierwszym miejscu musiał być On, czyli termometr. By skonstruować termometr wynalazca (…) musiał posłużyć się prawem rozszerzalności termicznej. Ale jak sformułować prawo rozszerzalności cieplnej skoro nie ma termometru…itd.
Jeśli to jest żart, to nie bardzo śmieszny. Ale jeśli to jest na serio, to zaraz mi lampy z radości popękają.
Uff,
prawo rozszerzalności cieplnej
Możesz podać jego brzmienie, samba?
I dlaczego woda zamarzając się rozszerza?
Obaj na Nią bohuduchawinną …
Jak jej chałupę przetrząsacie, to zaglądajcie tam gdzie nikt inny sie nie odważyłby.
W roli głównej:Termometr i lekarski czy pokojowy?!
Lekarski – 42 stopnie Celsjusza
Pokojowy – 52 jak wyżej
Chórki:
Terminatorek – przybył w 2029 roku.
Może tu trzeba coś obliczyć, rozdzielić, rozdać, wyrzucić?!
Inna możliwość czyjś wiek miedzy 42 a 52, jego albo 42 letnia kobieta
to górna granica , a On sam jest rocznik 52…bo rocznik 42 eee to nie.
Ściemnia jak zwykle!
Aby sformułować cykl Carnota potrzebnych było wiele rzeczy, ale na pierwszym miejscu musiała być Ona, czyli maszyna parowa (albo inny silnik cieplny). By skonstruować maszynę parową, Watt [Papin, Savery, Newcomen, Połzunow, niepotrzebne skreślić] musiał posłużyć się cyklem Carnota. Ale jak sformułować cykl Carnota skoro nie ma maszyny parowej… itd.
Pójdźmy o krok dalej.
Aby sformułować prawa spalania czegokolwiek w tlenie potrzebnych było wiele rzeczy, ale na pierwszym miejscu musiał być On, czyli ogień. By rozpalić ogień, Lavoisier[**] musiał posłużyć się prawami spalania. Ale jak sformułować prawa spalania skoro nie ma ognia… oh, wait, really?
Demokracja w USA
Ciekawy list do Senatu wyslalo 21 AGs.
Serwus jestem nerwus.
Ale czasami jestem też wprost „do rany przyłóż”.
Co do mojego – czyli „naszego”, bo nie mogę zawłaszczać sobie niczego co stanowi zdobycz rodzaju ludzkiego – miernika ciepłoty zostaje przy swoim stanowisku mówiącym z grubsza, że:
w nauce dokonujemy pomiarów; aby ich dokonać, odwołujemy się do pewnych praw, te zaś same sformułowane są na podstawie pomiarów.
Tak tworzy się wiedza. Między innymi.
Jest również inny mechanizm procedur badawczych pchających ludzkość do przodu.
Niektórzy twierdzą, że początki tej gałęzi rozwoju ludzkiej myśli i będących jej konsekwencją materialnych artefaktów miały miejsce w okolicach Chełma.
Chodzi oczywiście o tzw. rozumowanie indukcyjne, czyli metodę tworzenia uogólnień (teorii) na podstawie doświadczeń i obserwacji zdarzeń.
Nie trzeba nikomu chyba przypominać, że wszystko zaczęło się od cepa, a pierwszy cep powstał w tamtych stronach. Z pewnością wielu uzna, że konstrukcja cepa nie wymaga aż takiego zachodu, bo są to jedynie dwa kije połączone rzemieniem.
Ale Ci którzy słyszeli z opowieści swoich dziadków( a ja je słyszałam) o tym jak przebiegały prace badawcze nad skonstruowaniem wzorcowego cepa, wiedzą że jakby nie indukcyjną metoda chełmskiego chłopa, to do dzisiaj ludzkość przepędzała by stado krów po pszenicy, życie, kukurydzianych kolbach aby pozyskać pełnowartościowy materiał siewny.
Bo w jaki sposób ustalić optymalną dla procesu młócenia ziarna długość dzierżaka ( kij dłuższy) i bijaka ( krótszy)?
Tylko i wyłącznie metodą żmudnych prób i obserwacji. Proszę sobie wyobrazić początki, kiedy rozpoczęto badania dzierżak był kijem dłuższym, a bijak stanowił 2,18778 jego długości. I dopiero po trwającym latami drążeniu tematu ustalono, że wzorcowy cep składa się z dzierżaka i bijaka który stanowi 2,198940 długości tego pierwszego, przy czym długość ( liczona wtedy jeszcze w łokciach) tego pierwszego uzależniona jest oczywiście od rodzaju drewna i długości trzonka siekiery którą ścinane było owo drzewo.
Ale o tym już następnym razem.
Następnym razem unaocznię również odwieczny problem teoretyków nauki zajmujących się działem muzycznym, czyli co było pierwsze: perkusja, czy perkusista?
w nauce dokonujemy pomiarów; aby ich dokonać, odwołujemy się do pewnych praw, te zaś same sformułowane są na podstawie pomiarów
So what?
Gammon
Fundamentem każdej rzetelnej wiedzy w jakieś dziedzinie winno być zdanie bazowe formułowane na podstawie przeprowadzonego doświadczenia.
Przy czym zdaniem bazowym musi być coś co nie potrzebuje swojej bazy.
A w przypadku termometru i prawa rozszerzalności cieplnej na dzisiejszym etapie dochodzenia do materialnej prawdy i posługując się przy tym ogólnie akceptowanym procedurami badawczymi nie możemy – prawdą wiążącą cały rodzaj ludzki i następne pokolenia – podać urbi et orbi, że bazowy był termometr, czy jednak owo prawo.
Jak byś gdzieś widział Bohatyrowiczową to uśmiechnij się do niej ode mnie. Ale to oczywiście w drugiej kolejności – najpierw uśmiechnij się od Siebie.
Obecnie odpoczywam, nie znaczy to że ptasie akcenty opuszczą blog i zupełnie odejdą w niebyt,
Nie tym razem ptasi ród będą reprezentować szczygiełki, czyli ptaszęta z moich stron, a konkretnie z mało komu znanej Poniatowej.
Działają tam zespoły muzyczne, chóry ( wśród nich właśnie Szczygiełki).
Najbardziej chyba znany to Sscholares minores pro musica antiqua
Oto fragment koncertu zespołów z niewielkiej podlubelskiej mieściny gdzie dwoje pasjonatów ( państwo Danielewiczowie) potrafią ze swoimi dzieciakami (wśród nich są właśnie Szczygiełki)wyczarować m.in. takie rzeczy:
https://www.youtube.com/watch?v=edBviNpNqdQ
@samba kukuleczka
Fundamentem każdej rzetelnej wiedzy w jakieś dziedzinie winno być zdanie bazowe formułowane na podstawie przeprowadzonego doświadczenia. Przy czym zdaniem bazowym musi być coś co nie potrzebuje swojej bazy.
Sam pan to wymyślił, panie kukuła?
A w przypadku termometru i prawa rozszerzalności cieplnej na dzisiejszym etapie dochodzenia do materialnej prawdy i posługując się przy tym ogólnie akceptowanym procedurami badawczymi nie możemy – prawdą wiążącą cały rodzaj ludzki i następne pokolenia – podać urbi et orbi, że bazowy był termometr, czy jednak owo prawo.
Jeśli to ma być nawiązanie do Poppera, to sugeruję jednak przeczytać Poppera ponownie. Uważniej niż poprzednio.
P.s. chyba, że mówimy o neopozytywistach – ale oni oidp używali nazwy „zdania protokolarne”.
@Gammon
Moim skromnym zdaniem (ku temu skłania mnie intuicja) waga zdania protokolarnego ma się do wagi zdania bazowego w procesie tworzenie teorii naukowej ma się tak jak – nie przymierzając – orzeczenie Kolegium do spraw wykroczeń do werdyktu Sądu Najwyższego będącego efektem prac w pełnym składzie osobowym.
Jak byś gdzieś widział Bohatyrowiczową (…) najpierw uśmiechnij się od Siebie.
„Gdzieś widział”, dobrze widzę?!
Rozbieram dziś choinkę bo widzę,że ślepnę…czytając tylko przy jej świetle.
*_*
sms z Górnego Śląska:
https://www.youtube.com/watch?v=LU9BXg39liM
@samba kukuleczka
Moim skromnym zdaniem (ku temu skłania mnie intuicja) waga zdania protokolarnego ma się do wagi zdania bazowego w procesie tworzenie teorii naukowej ma się tak jak – nie przymierzając – orzeczenie Kolegium do spraw wykroczeń do werdyktu Sądu Najwyższego będącego efektem prac w pełnym składzie osobowym.
Może zamiast zdawania się na intuicję należy uruchomić logikę i semantykę. Intuicja jest dobra przy czytaniu Verlaine’a, Baudeleaire’a lub Leśmiana, nie Schlicka, Carnapa ani Poppera.
P.s. zdania bazowe według K.R.P. i protokolarne według Koła W. to podobne zdania, a często po prostu te same – opisują fakty w najściślejszym tego słowa rozumieniu, tj., zdarzenia jednostkowe „w tym a tym czasie i miejscu zdarzyło się to a to”. Jakiekolwiek „prawo” (bez różnicy: wyprowadzone empirycznie czy teoretycznie) nie jest ani zdaniem bazowym, ani protokolarnym.
@Gammon
„„w tym a tym czasie i miejscu zdarzyło się to a to””
https://www.youtube.com/watch?v=6uEXykAHRJ0
Nagram Ci sie głosikiem Wicketa(?) może na nowy dzwonek budzika?!
@Bohatyrowiczowa
Ten płaszczyk CF za mały na Zeltbahn.
Mam trochę elektrosentyment do tego filmu mimo Ewoków (a nawet nie mimo Ewoków, bo sami w sobie nieszkodliwi, tylko mimo przesłodzonego nadmiaru Ewoków).
Gammonie z tym Kołem Wiedeńskim to już dałeś pojechałeś po bandzie.
Grupka filozofów – owszem miała swoje 5 min t- ale dzisiaj nikt ich „dorobku” nie traktuje poważnie. Może Woleński. Ale już nie Hartman.
Opisać i nazwać całą złożoność bytu ukazaną najpierw jedynie w empiryczne weryfikowalnych faktach a potem w zdaniach podanych procedurom logicznym to może i dobre, ale jak się to ma wszystko do muzyki Bacha na przykład albo choinki Bohatyrowiczowej, którą właśnie roznegliżowała.
@samba kukuleczka
Gammonie z tym Kołem Wiedeńskim to już dałeś pojechałeś po bandzie.
Gdyż?
dzisiaj nikt ich „dorobku” nie traktuje poważnie. Może Woleński. Ale już nie Hartman.
Czyli może jednak ktoś. Czyli jednak nie nikt. A późnego Carnapa pan kukuła czytał?
Opisać i nazwać całą złożoność bytu ukazaną najpierw jedynie w empiryczne weryfikowalnych faktach a potem w zdaniach podanych procedurom logicznym to może i dobre, ale jak się to ma wszystko do muzyki Bacha na przykład albo choinki Bohatyrowiczowej, którą właśnie roznegliżowała.
Skąd pomysł, że jakiekolwiek badania naukowe albo ogólna metodologia tych badań ma się mieć jakkolwiek do tego, co ty / ja / ktokolwiek sądzi na ten temat?
https://www.youtube.com/watch?v=VHsun1umZ0Q
Wyniki badań mogą wyjaśnić – i co ważniejsze, pozwolić przewidzieć – rozchodzenie się dźwięku. Bez różnicy, czy chodzi o Bacha, czy Mozarta, bzykanie muchy czy zgrzyt żelaza po szkle.
Czy jakakolwiek konkretna choinka ma się jakkolwiek do przedmiotu badań naukowych? Fakty (konkretne, jedyne i niepowtarzalne) mogą interesować inżyniera budowlanego podczas projektowania budowli lub geologa w czasie wiercenia w jakimś konkretnym (i jedynym, i niepowtarzalnym) miejscu. Ale w badaniu naukowym są istotne tylko jako podstawa do generalizacji albo (według Poppera – wyłącznie) do jej obalenia.
Gammon
Carnapa nie czytałam (i ani wczesnego, ani wieczornego) i nie planuje, ale chyba zdążyłeś się zorientować po tym co produkuję na blogu, że pozytywizm logiczny byłby chyba ostatnim produktem który byłbym skłonny zaakceptować z dorobku-urobku filozoficznego świata zachodniego.
Przecież oni traktują homo sapiens jak upierdliwo-przypadkowe stworzenie które ze swoim rozumem wp..la . między wódkę a zakąskę, czyli między jakieś obwarowane idiotycznymi regułami zdania sprawozdawcze, a jakieś konkluzywne wnioski w których człowiek nie może nic dać od siebie tylko martwy logiczny język ze swoimi prawidłami.
Piszesz że to późny Carnap?
Może i późny, ale jeżeli miało się takie dzieciństwo, to ja dziękuje.
@samba kukuleczka
pozytywizm logiczny byłby chyba ostatnim produktem który byłbym skłonny zaakceptować z dorobku-urobku filozoficznego świata zachodniego.
Na szczęście przeminęły bezpowrotnie czasy, kiedy imprimatur „Дозволено кукушкиной цензурою” miało jeszcze jakieś znaczenie.
Przecież oni traktują homo sapiens jak upierdliwo-przypadkowe stworzenie które ze swoim rozumem wp..la . między wódkę a zakąskę, czyli między jakieś obwarowane idiotycznymi regułami zdania sprawozdawcze, a jakieś konkluzywne wnioski w których człowiek nie może nic dać od siebie tylko martwy logiczny język ze swoimi prawidłami.
Panie kukuła, pańskie prywatne preferencje i antypreferencje są z pewnością fascynujące, ale czy jest pan pewien, że pan zrozumiał poglądy Koła W.?
Może i późny, ale jeżeli miało się takie dzieciństwo, to ja dziękuje.
„Argument mocny, choć innopłaszczyznowy, bo pozalogiczny.”
Lem, oczywiście.
Gammonie czytam teraz nieco z tej mańki, czyli filozofii nauki. Mniejsza o nazwiska. Na przykład „Panoramę filozofii współczesnej” gdzie poszczególne działy: etykę, ontologię, estetykę filozofię polityki, religii, umysłu traktują dwaj autorzy, z których każdy prezentuje w obrębie jednej dziedziny jakąś szkołę. W filozofii umysłu jeden jest od świadomości, a drugi od sztucznej inteligencji. Jest też filozofia nauki. Gdzie jeden (Grobler) jest tzw. realistą – powiedzmy, że naukę oszczędza, a drugi instrumentalistą ( po nauce jeździ jak partia rządząca po partiach opozycyjnych, albo odwrotnie).
Są to dwa kilkunastostronicowe eseje.
Co pisze m.in. obrońca na temat kondycji współczesnej nauki i jej perspektyw umiarkowany adorator:
„Absolutnie zwycięska nauka przestaje być nauką. Wszelkie hipotezy testuje się bowiem przy założeniu innych hipotez, często z innych dziedzin nauki.(…) Jesteśmy skazani na patchwork teorii, z których każda obejmuje pewien wycinek świata. Nieustanne poprawki szwów prujących się pod naciskiem eksperymentów i niespodziewanych zjawisk pozwalają nam coraz lepiej dopasować poszczególne kawałki patchworku do naszych potrzeb poznawczych.”
Przy okazji przytacza ciekawe punkty widzenia w obrębie teorii nauki i pokazujące na przykład jej hipotetyczność:
„Nie sposób jest usunąć wszystkie, notorycznie fałszywe, założenia idealizacyjne, bo jest ich zazwyczaj zbyt wiele, natomiast usuwanie tylko niektórych może nawet zwiększyć błąd przewidywań opartych na rozważanej hipotezie. Dlatego „prawa nauki kłamią” i służą jedynie budowie symulacyjnych modeli zjawisk,”(Nancy Cartwright).
O opiniach instrumentalisty (marne zdanie o „prawdomówności nauki) przy odmiennej okazji.
Co pisze Tatar- kiewicz? (Sprawdzałam)
Jako historyk filozofii nie był taki zły.
Dosłownie dwa zdania ( w tym jedno o Carnapie)
„Neopozytywizm (Koło Wiedeńskie) przyjmował, że filozofia sprowadza się do logiki nauki, czyli logicznej teorii języka. Ta zaś, wedle Carnapa, sprowadza się się do logicznej składni, czyli do czysto formalnej teorii języka, która abstrahując od znaczenia wyrażeń zajmuje się tylko ich kształtem”
(T.3 str. 345)
Tyle m.in. o Twoim uduchowionym Carnapie.
W podobnym klimacie traktuje ( albo jeszcze bardziej ujeżdża) filozofów K. W. Kołakowski w swojej „Filozofii pozytywistycznej”
@samba kukuleczka
O opiniach instrumentalisty
Panie kukuła, proszę się nie krępować i wrzucić jeszcze cokolwiek – mocny program socjologii wiedzy, pragmatyzm, konwencjonalizm, radykalny sceptycyzm i solipsyzm (w proporcjach dowolnych), a następnie długo i starannie mieszać. Ciekawe, jaka zupka z tego wyjdzie.
Ale fajniej by było, gdybyś pan postawił jakąś tezę, przy której pan obstaje, zanim wrzuci pan kolejne streszczenie jakiegoś streszczenia poglądów.
„Nie sposób jest usunąć wszystkie, notorycznie fałszywe, założenia idealizacyjne, bo jest ich zazwyczaj zbyt wiele (…)”
To nie jest bardzo odkrywcze. Od początku gdy w nauce zaczęto się posługiwać modelami idealnymi, było dla wszystkich oczywiste, że w ogóle nie odpowiadają one rzeczywistości – albo że rzeczywistość spełnia je w przypadkach szczególnych, a poza tym są one „w przybliżeniu prawdziwe”. A „prawdziwość” praw nauki próbował naiwnie osiągnąć Arystoteles. Jego prawa spadku swobodnego były empirycznie prawdziwe – bo przecież odważnik z żeliwa naprawdę spada szybciej od liści z drzewa. Czyż nie?
prawa nauki kłamią” i służą jedynie budowie symulacyjnych modeli zjawisk
To jeszcze wypada wyjaśnić, jak dzięki tym kłamliwym prawom i symulacyjnym modelom można umieścić na wyznaczonej, realnej orbicie realnego satelitę telekomunikacyjnego.
Nareszcie!
Ja próbuję udowodnić, że nauka rżnie głupa i za nic ma prawdę ( mniejsza o definicję Arystotelesa) a tutaj Gammonie idziesz mi z pomocą i piszesz:
. Od początku gdy w nauce zaczęto się posługiwać modelami idealnymi, było dla wszystkich oczywiste, że w ogóle nie odpowiadają one rzeczywistości – albo że rzeczywistość spełnia je w przypadkach szczególnych, a poza tym są one „w przybliżeniu prawdziwe”.
A jeżeli dodam jeszcze pogląd, że te wszystkie teorie naukowe to jedynie narzędzia obliczeniowe to jedyne co mogę dodać to zdanie, że jeżeli postawię obok siebie 10 łubianek z truskawkami i równolegle do nich jeszcze 4 takie rzędy i na nich postawię 5 takich warstw to mocą narzędzia obliczeniowego które zagnieździło się w mojej głowie wiem, że mam przed sobą 250 łubianek.
czyli mogę powiedzieć ,że jestem co najmniej współautorem teorii naukowej, a jeżeli dodam do tego teorie nieoznaczoności to nawet gdybym się pomylił w obliczeniach o dwie sztuki, bo były dwa rożne rodzaje łubianek to też jestem człowiekiem nauki, dostosowałem się do wymagań uczonego Heisenberga.
@samba kukuleczka
Ja próbuję udowodnić, że nauka rżnie głupa i za nic ma prawdę
A próbuj próbuj. Na początek zdefiniuj (i to zdefiniuj operacyjnie) „rżnięcie głupa” i „zanicmanie prawdy”, bo to jakaś mętna poezja. Na razie niczego nie dowodzisz. Okazujesz własne emocje (to oczywiście widać, że nie cierpisz nauki). Powołujesz jakieś cudze „poglądy”, które nawet nie układają się w spójną całość.
a tutaj Gammonie idziesz mi z pomocą i piszesz
No proszę, tego też nie rozumiesz. Najwyraźniej wydaje ci się, że techniki rozumowania, które pozwalają np. rozłożyć złożony problem na składowe, dowodzą „strugania głupa” i „zanicmania prawdy”.
A jeżeli dodam jeszcze pogląd, że
Możesz sobie dodać dowolny kolejny „pogląd” i nadal niczego w ten sposób nie udowodnisz.
te wszystkie teorie naukowe to jedynie narzędzia obliczeniowe
Nie, narzędziem obliczeniowym jest abakus, liczydło, suwak logarytmiczny, kalkulator, komputer itd. W sensie metaforycznym jest takim narzędziem np. całka oznaczona. Ale teorie naukowe zawierają jakby coś więcej.
to jedyne co mogę dodać to zdanie, że jeżeli postawię obok siebie 10 łubianek z truskawkami i równolegle do nich jeszcze 4 takie rzędy i na nich postawię 5 takich warstw to mocą narzędzia obliczeniowego które zagnieździło się w mojej głowie wiem, że mam przed sobą 250 łubianek.
Brawo. Umiesz mnożyć!
Ale właściwie czemu ma służyć „to zdanie”? Zwłaszcza, że ma się ono nijak do jakiejkolwiek teorii przyrodniczej.
@Gammon
Jeżeli uważasz, że świadectwem dowodliwości praw i symulacyjnych modeli są satelity telekomunikacyjne to dowodzisz tezie, że instrumentalizm ma racje i współczesna nauka to właściwie już produkcja gadżetów przez naukowo-technologiczny kombinat. A to trochę za mało jak na status który sobie przyznała współczesna nauka.
Brawo. Umiesz mnożyć!
Zaraz… nie, przecież nie umie. 10*5*(1+5)=300.
@samba kukuleczka
Jeżeli uważasz, że świadectwem dowodliwości praw i symulacyjnych modeli są satelity
Nie napisałem czegoś takiego. Odniosłem się do twojego twierdzenia „prawa nauki kłamią / służą jedynie budowie symulacyjnych modeli zjawisk”. Jak widać służą czemuś więcej. I to wystarczy, żeby twoje tezy uznać za bzdury.
Pozwolę sobie też zażądać, żebyś sobie darował uwagi typu
(…) Tyle m.in. o Twoim uduchowionym Carnapie.
Zaprzestań wpieraj mi określeń, których nie użyłem, lecz ty sam, kukuła. Bo w pewnym momencie włączy mi się moduł złośliwości.
Po drugie – nie moja wina, że Tatarkiewicz tylko tyle zdołał zrozumieć z Carnapa. Ale dobre i to. Ty nic nie przeczytałeś i zapowiedziałeś, że nie przeczytasz. Twój wybór, ja się zresztą twoją formacją intelektualną nie zamierzam zajmować.
P.s. a jeśli chodzi o faktyczną dyskusję (to co do tej pory nie podpada pod tę nazwę), to serio sugeruję jednak na początek zdefiniowanie „rżnięcia głupa”, „zanicmania prawdy” i zaproponowanie kryteriów diagnostycznych, metod i skal pomiarowych tych zmiennych i tak dalej.
@Gammon
Czemu służą te truskawkowe obliczenia?
Ja liczę ilość łubianek aby zmaksymalizować możliwości nośne palety na której będę one umieszczone.
A nauka?
Posługuje się swoimi narzędziami obliczeniowymi aby zoptymalizować procesy produkcyjne urządzeń, leków, żywności. Na przykład komunikacyjnych satelitów, ale też dropsów miętowych.
Te 300 to wpływ teorii nieoznaczoności Heisenberga która mówi o zmianach wielkości które mogą wystąpić podczas dokonywania pomiarów (obliczeń) dwóch par wielkości. W tym przypadku są to łubianki plastikowe, drewniane.
I stąd ta różnica.
@samba kukuleczka
A nauka?
Posługuje się swoimi narzędziami obliczeniowymi aby zoptymalizować procesy produkcyjne urządzeń, leków, żywności.
Tym się zajmują nie naukowcy, lecz inżynierowie i Masterowie Biznesowej Administracji. Są oczywiście ludzie, którzy nie widzą między nimi różnicy – i w efekcie np. utożsamiają naukę z urządzeniami technicznymi; wskazując na pralkę automatyczną mówią: „oto nauka!” [cf. Evandro Agazzi, Dobro, zło i nauka, Warszawa 1997, s. 52].
Więc nie, nie uprawia pan nauki, panie kukuła, ustawiając swoje łubianki w sągi. To było nie na temat.
@samba kukuleczka
Te 300 to wpływ teorii nieoznaczoności Heisenberga która mówi o zmianach wielkości które mogą wystąpić podczas dokonywania pomiarów (obliczeń) dwóch par wielkości. W tym przypadku są to łubianki plastikowe, drewniane.
I stąd ta różnica.
U Heisenberga mowa o pomiarze dwu bardzo konkretnych wielkości – położenia i pędu. I nie o „zmianach wielkości”, tylko o organicznej niemożliwości dokładnego pomiaru obu wielkości naraz dla tej samej cząstki elementarnej.
Buenas noches Gammonie.
@Gammon
„Ten płaszczyk CF za mały na Zeltbahn.”
Za mały na płaszcz maskujący, czy Ona, Lea niepotrzebnie go poupinała?! Żaden to kamuflaż mimetyczny, nie rozprasza jej sylwetki, raczej podkreśla atuty, talię, marszczenia, przyciągają spojrzenie na biust, i po głowie zamiast jej unicestwienia krąży rozmiar miseczki
(usprawiedliwię się tak, jestem hetero, wyobraźnie mam – biseksualną)
I tak, raczej mnie bardziej niepokoi, wracając na ziemię, położenie i wysokość jej pasa z kaburą( to nie suknia od Bardotki),
żeby sięgnąć po broń, musi ja zgiąć w łokciu, sekundowo dużo za długo
i na pewno spostrzeżenie, moim zdaniem a w wojsku nie byłam, i tak sobie po przymierzałam na sobie, nadgarstek powinien dotykać boku brzucha i poniżej lini pępka…najdłuższy palec dotykać rękojeści spluwy.
http://m.wm.pl/2018/05/orig/95053-468211.jpg
Tak to być powinno a jak jest na filmie ?!
Ale co tam wiem tyle co zjem (pozdrawiam)
@Bohatyrowiczowa
Za mały na płaszcz maskujący, czy Ona, Lea niepotrzebnie go poupinała?! Żaden to kamuflaż mimetyczny, nie rozprasza jej sylwetki, raczej podkreśla atuty, talię, marszczenia, przyciągają spojrzenie na biust, i po głowie zamiast jej unicestwienia krąży rozmiar miseczki
Można powiedzieć, że licentia poetica albo jakaś inna licencja filmoscenariuszowa. Ale oczywiście tak, masz rację – to jest naiwna wizja maskowania.
(usprawiedliwię się tak, jestem hetero, wyobraźnie mam – biseksualną)
Jestem robotem, ale wiem trochę o ludziach i przychodzi mi na myśl „nie mów hop, póki sąsiadka ci się nie oświadczy”.
I tak, raczej mnie bardziej niepokoi, wracając na ziemię, położenie i wysokość jej pasa z kaburą( to nie suknia od Bardotki),
żeby sięgnąć po broń, musi ja zgiąć w łokciu, sekundowo dużo za długo
i na pewno spostrzeżenie, moim zdaniem a w wojsku nie byłam, i tak sobie po przymierzałam na sobie, nadgarstek powinien dotykać boku brzucha i poniżej lini pępka…najdłuższy palec dotykać rękojeści spluwy.
http://m.wm.pl/2018/05/orig/95053-468211.jpg
Tak to być powinno a jak jest na filmie ?!
Na wojnie nie musi być jak na strzelaninie w Dodge City albo O.k. Corral w Tombstone https://pl.wikipedia.org/wiki/Strzelanina_w_O.K._Corral – nie musisz mieć możliwości natychmiastowego wyjęcia spluwy.
Ale co tam wiem tyle co zjem (pozdrawiam)
Ja też nic nie wiem (tak, wzajemnie, najlepszego).
Na litosc Lem-ina, przeciez gatunek Sci-Fi to nie tylko strzelanina.
@R.S.
gatunek Sci-Fi to nie tylko strzelanina
Potwierdzam. Ale zgadało się o strzelaninach. I przy założeniu, że SF ma się w miarę możności trzymać rzeczywistości, SF ze strzelaninami wymagającymi szybkiego wyjęcia spluwy mogłaby to uwzględniać.
@R.S.
„Na litosc Lem-ina, przeciez gatunek Sci-Fi to nie tylko strzelanina.”
A chcesz się założyć(?):
https://www.filmweb.pl/film/Kowboje+i+obcy-2011-193505/photos/238005#next
Oglądam teraz w tle „Kowboje i obcy” na HBO3.
A zboczyliśmy no tam no, bo chodziło mi raczej o samoobronę, Leę
się czyta jak, no… otwartą książkę(?).
Umieć czytać co mówią nam gesty przeciwnika, rozbicie mięśni ramion, czy rozruszanie karku, sama praca bicepsu, drganie(?), obserwuj to przeżyjesz i nie daj się oczytać!
Zostałam kiedyś zaatakowana, dopiero po przypominałam sobie co robił ze sobą, barkami, rękoma, karkiem, głową ten chłopak, gdybym wtedy wiedziała co zamierza nie zrównałabym sie z nim…zasłoniłam swa osobą jego 1/3 postaci i poczułam pięść w brzuchu. Co błahe na pierwszy rzut oka może jest kolejna lekcją, podpowiedzią?!
Ale zamieniam się w słuch, proszę opowiadaj?!
@Gammon
„Jestem robotem, ale wiem trochę o ludziach i przychodzi mi na myśl „nie mów hop, póki sąsiadka ci się nie oświadczy”.
Oświadczy?! A to mam brać jak kota w worku?!
Musimy się obwąchać, nieakceptowalnie odpada sąsiadka chrapiąca, amory, amorami ale zmrużyć oko czasem trzeba,możemy razem zjeść
kolację, a czy ze śniadaniem, to jak będzie ładnie pachniała, to pomogą kalambury…
@Bohatyrowiczowa
On: „Na litosc Lem-ina, przeciez gatunek Sci-Fi to nie tylko strzelanina.”
A chcesz się założyć(?):
Żadna skończona liczba strzelanin nie dowiedzie, że on się myli. Nawet nieskończona liczba strzelanin, ale zostawmy w spokoju zbiory nieskończone.
Umieć czytać co mówią nam gesty przeciwnika, rozbicie mięśni ramion, czy rozruszanie karku, sama praca bicepsu, drganie(?), obserwuj to przeżyjesz i nie daj się oczytać!
Poza jakimiś na wpół legendarnymi przypadkami nie da się przewidzieć, co dalej.
Ale zamieniam się w słuch, proszę opowiadaj?!
O czym właściwie? o szybkim strzelaniu w O.k. Corral? O biciu się z kimś po mordzie? Wojna nie jest dla Bruce’ów Lee ani dla Wyattów Earpów.
@Gammon82
„O czym właściwie? o szybkim strzelaniu w O.k. Corral? O biciu się z kimś po mordzie? Wojna nie jest dla Bruce’ów Lee ani dla Wyattów Earpów.”
Łapki Cie swędzą, piszesz jakoś tak niecierpliwie?!
O czym no o gatunku Sci-Fi, czy taka odpowiedź Cie zadowala?
Strzelanina O.K.Corral co wiemy:
30 sekund
30 strzałów
3 trafienia śmiertelne, tzn po jednym na osobę
zabici:”Billy Clanton i bracia McLaury”
I tylko ten 26 w dacie, niefajny, nie lubię, zaraz mam dreszcze!
@Gammon
O czymś takim myślałam:
https://www.filmweb.pl/film/Kowboje+i+obcy-2011-193505/photos/309622#next
Od początku ja mam na myśli broń krótką, a nawet przed strzałem ze strzelby się do niego rozkłada/rozlokowywuje (synonimy do złożyć)się z nią, w regularnych bitwach, broń dzierży sie oburącz, i niczego tak biegnąc sie „nie maskuje”?!
@Bohatyrowiczowa
Ten film też mi się obił o sensory.
A czy pamietacie jak karaluch potraktowal farmera Edgara w Men in Black? ”
Edgar: You can have my gun when you pry it from my cold, dead fingers.
Karaluch: „Your proposal is acceptable.”
Rozrywka pyszna 🙂 owszem.
Ale strzelania w orbitalnej stacji kosmicznej to zdecydowanie idiotyzm.
Zanim Bohaterowiczowa nastala w tym blogu razem z G82 i Observerem rozmawialismy o rojach mini dronow bojowych.
Podalem kilka linkow ilustrujacych zastosowanie technologii.
I tak Sci-Fi weszlo do rzeczywistosci.
Skutecznosc broni palnej, krotkiej czy dlugiej w celach obronnych jest zadna.
Dla ilustracji tematu I pobudzenia wyobrazni mozemy sie zastanowic jak daleko jestesmy od wprowadzenia genetycznie zmodyfikowanej szaranczy, zaopatrzonej w gramowy ladunek i podlaczonej do sieci sterujacej. Szarancza czeka
https://www.cnn.com/videos/world/2020/01/24/locust-swarms-east-africa-kenya-jba-lon-orig.cnn/video/playlists/around-the-world/
Slaughterbots
https://www.youtube.com/watch?v=HipTO_7mUOw
@R.S.
Pamiętam, że chyba w pewnym momencie zeszło na chmurę z „Niezwyciężonego” Lema.
Na rój robotów wystarczy równie prymitywny jak one CIWS.
Na rój szarańczy jest DDT (i zylion innych świństw).
Przypomniały mi się „zawody” artylerii morskiej z pancerzem w XIX-XX wieku (i artylerii lądowej z fortyfikacjami).
zabawa w kota i myszke, kto kogo moze zaskoczyc.
Roj w Matrix-ie tez robil wrazenie.
Z innych ciekawych koncepcji futurystycznych w kinie Sci-Fi to
‚I am mother’. Dostepne w Netflixie
https://www.youtube.com/watch?v=N5BKctcZxrM
czyli rebooting of humanity
i znowu technologia juz jest.
„rebooting of humanity”
Khm yyy
Annihilation of humanity?!
„Jestem matką” i zadbam o ciebie – APX03, zadbam tak mimochodem o czystość rasy, zadziwiaj mnie każde dnia, bezbłędnie wypełniaj wszystkie testy, poświęć swoje organy dla 5 innych osób, nie ważne kim są tym sie nie kłopocz, służ by przeżyć, i oby żadna/ żaden następca Twój nie znalazł kawałka twej żuchwy w palenisku, bo oceny zaczęły Ci spadać?!
Były tam i „momenty”, przy których można było sie zawiesić, że druid mógłby lepiej wychowywać nasze dzieci od nas samych, operacja, usunięcie awarii po wgryzieniu sie w okablowanie szkodnika, inteligencja nabyta wyuczona?!
https://www.filmweb.pl/film/Interstellar-2014-375629/photos/534303#next
„Interstellar ” to moja propozycja na przygodę z Sci- Fi, i dotąd najlepsze co widziałam.
Pola kukurydzy z „matki” kontra ta sama roślinność z „miedzy gwiezdnego”?! (cos Ci świta)
https://www.filmweb.pl/film/Interstellar-2014-375629/photos/534303#next
„Zanim Bohaterowiczowa nastala ”
Zanim, nastała mam nadzieje że to nie to samo co najechała?!
Nie jestem typem najeźdźcy, nikogo nie wykpiwam, nikomu nie ubliżam chętnie kroczę waszą drogą i propozycjami w odniesieniach, szperam, uczę się…
Jeśli już trzeba mnie z kimś zaszufladkować, to proponuję „Pusię” Marcina Dańca, kręcę sie, przeszkadzam, dekoncentruje…
Posłużę się cytatem z „Jestem matką”:
„Już za późno nasze drogi się już zeszły” zaczekajmy na najbliższe skrzyżowanie lub rozwidlenie…
->nikomu nie ubliżam chętnie kroczę waszą drogą i propozycjami w odniesieniach, szperam, uczę się…
Wszyscy, tutaj jestesmy goscmi. Wiec nie kombinuj, ze probuje dokuczac, nie mam zamiaru. Twoja obecnosc jest (mowie o sobie) , mile widziana.
Tylko, prosze, nie dawaj sie wciagac w jalowe dyskusje z kukula.
To naprawde, krzywda dla autora blogu gdy temat jest wykolejany.
…
W Interstellar utkwil mi w pamieci fakt, zaprzeczania ladowania na ksiezycu.
->Gratuluje, Ciekawe spostrzezenie-> Pola kukurydzy z „matki” kontra ta sama roślinność z „miedzy gwiezdnego”?! (cos Ci świta)
Tworcy inspiruja sie wzajemnie.
Ale trzeba tez pamietac, ze po debiucie jakiegos efektu specjalnego, jest on odsprzedawany do innego filmu. Np. programisci dinozaurow zarobili sporo forsy od czasow Patku Jurajskiego.
Inny refleksja wynikajaca z ‚Matki’, nie dziwie sie, ze doomsday clock znow sie przesunal. Juz tylko 100 sekund do polnocy.
https://arstechnica.com/tech-policy/2020/01/time-check-examining-the-doomsday-clocks-move-to-100-seconds-to-midnight/
Skoro, mozna ochronic populacje i reboot jakis narod, to nie trzeba sie bac napromieniowania.
Technologia jest i czeka.
„W Interstellar utkwil mi w pamieci fakt, zaprzeczania ladowania na ksiezycu.”
Czytałeś?!:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/1613157,1,interstellar-potega-rozumu.read
Olaf Szewczyk – perfekcyjnie zebrane, aż mam ochotę film jeszcze raz obejrzeć!
Za miłe słowa, dziękuje.
Porównanie obrazu pól tak samo mi się nasunęło, oglądając „Matkę”
w „MG” szukaliśmy miejsca nowego na Ziemi choć dla garstki ludności, bo uprawy chorowały, a co istotne, przypomnij sobie słowa Gościa do APX03 gdy uciekały, te pasma roślinności miały tylko pół roku, a jak znacząco poprawiło sie powietrze, wtedy miałam jeszcze nadzieję, że jest ta kopalnia i są tam inni, i że coś w tych słowach Matki jest „że robię to do czego mnie stworzono, mam na nowo zasiedlić Ziemię”, i to uczucie
patrząc na plaże , rozbity tankowiec, i….
To po co, dla kogo ta kukurydza, Gość u siebie tez miał spory zapas jej puszek, czy masz pomysł skąd ona go miała?!
Co Druidy robiły tak naprawdę, chyba ze, bliskość upraw wnosiła coś do magazynowania powierza w obiekcie?!
nie na Ziemi tylko poza nią -natłok mysli
R.S. lubię Sci-Fi, które napędza, stwarza pole do popisu wyobraźni i odczuciom, i możliwościom że może nasze prapraprawnuki albo ich prapraprawnuki, nie będą już przemijać?!
A „Obcy” czy „Terminator”, do których wracam często, najazd czy
odwrócenie sie ról z „blaszakami” nigdy nie będą miały miejsca…
->Co Druidy robiły tak naprawdę?
https://www.youtube.com/watch?v=rVlhMGQgDkY
chodzily po polu 🙂
a ten facet z kijem hokejowym to powinien byc podany do sadu za znecanie sie.
„chodzily po polu ”
No i narobiłeś, byłam na nie tak zła,
a tu takie coś, ledwo to to sie unosi samo na nóżkach,
ale miało śnieg, i prawidłową postawę do podnoszenia kartonu,
kręgosłup mu posłuży…
„a ten facet z kijem hokejowym to powinien byc podany do sadu za znecanie sie.”
O tak, a ten z tą rurą to… karma wraca oby też zaliczył szybką glebę i bez pysk?!
R.S. ja jestem z tych oglądaczy przesuwaczy, jestem w stanie po filmie poświęcić sporą część czasu na analizowanie, filmy powstają klatka po klatce, przetrzepie każdą, wyłapuje niuanse…
(dlaczego Matki, pilnuje ich aż tyle(?) jeśli jest drugie dno to sie tam dokopię!)
cos dla naszej fanki SCI-FI
trening
https://www.youtube.com/watch?v=H_eAkJ_o-pk
strach, rane boskie strach, spluwa niepotrzebna
https://www.upi.com/Science_News/2015/06/07/Sword-wielding-robot-beats-Japanese-master-samurai/2991433692865/?spt=su
natomiast moim celem jest nauczenie drona-windsurfera jak zeglowac.
czy sa chetni do wspolpracy 🙂
clip, ktory mnie zainspirowal dwanascie lat temu.
https://www.youtube.com/watch?v=ZDHT677fYwc
tylko wyciszyc namolny podklad dzwiekowy
i tysiac windsurferow
https://www.youtube.com/watch?v=Lp7MCynJJRQ
1 Electro boogie – no dech mi zaparło, wrócę wielokrotnie.
2 Samuraje: jedna pomarańcza a sześć cytryn, jedną tak zakołysało, a robot z taka precyzja zdjął wszystkie, człowiek wydawał się szybszy(?)
3″tylko wyciszyc namolny podklad dzwiekowy”
Słucham co zrobić(?) muzyka klubowa, i to z wtedy kiedy tyłek ciężko zebrać za drzwi, a wchodząc na parkiet z tymi dźwiękami w powietrzu…żyć się chce
A ze zainspirował – całość Wow
4 Gruissan, surfingowy raj
Tutaj szkoda, że nie jest, nie są umiejętności nam rozdawane po równo…
A dron to AirDog?!
projekt drona nazywal sie EGASC. Energy Generating Autonomous Sailing Craft.
Pracowalem nad nim w latach 2009-2011. W internecie jest jeszcze slad z konkursu pomyslow NASA-Technical Brief z roku 2011.
Obecnie jest kilkanascie albo i wiecej grup, ktore zaprezentowaly swoje prototypy. Po roku 2016 praktycznie administracja Trumpa zarznela te mlode technologie przynajmniej w Stanach. Badanie srodowiska i klimatu sa na czarnej liscie.
A w Polsce tez macie swietnych mistrzow olimpijskich i Zatoke Pucka.
R.S. to Ty jesteś tym Inżynierem, coś tu Ktoś kiedyś pisał?!
Poszukam EGASC, może znajdę ten o którym piszesz…
Zatoka Pucka, Chałupy,Hel tak tam są szkółki windsurfingowe,
moja Córka dwa lata z rzędu tam spędziła, w Chałupach, nic nas to nie kosztowało, ale jak pisałam już nie załapała chęci, wszystko obiło się o to ze robiła to dla mnie.
Za to mój drugi pomysł na hobby dla niej, powodem była zbieżność w dacie jej urodzin z Justyną Kowalczyk, podszepnęłam i zasuwa na nartach aż miło patrzeć.
Dzięki za linki, do znów.
moje wyksztalcenie jest uniwersyteckie wiec inzynierem nie jestem, ale kilka projektow przy ktorych grzebalem sa raczej inzynierskie czesto malo zwiazane z podstawowym kierunkiem naukowym.
kiedys starsza corka spytala mnie co uwazam za moje najwieksze osiagniecie. odpowiedz oczywista -> moje corki,
a cala reszta to albo pomysly odpalone zbyt wczesnie, wciaz przymrozone, albo zdychajace z roznych innych powodow.
czy mozna z tego sie utrzymac? tak ale trzeba miec wyrozumiala zone ha ha.
Gratuluję wyrozumiałej żony.
Miałabym do Ciebie pytanie, ale umówmy się jeszcze przed że nie będziesz sie śmiał ze mnie w głos?!
Dotyczy jak wiadomo Sci-Fi ale seriali, a jeszcze bliżej statków kosmicznych, już za”Gwiezdnych Wojny” trudno było uwierzyć, w latające apartamenty niemalże.
Seriale to bezkonkurencyjny dla mnie i pewnie dla Twoich córek też „The 100”,drugi „Another Life”.
Wrzucę zwiastun sezonu 1 „The !00”:
https://www.filmweb.pl/video/Zwiastun/nr+1-38569
W pierwszych chwilach to cudo ukazuje się nam.
I tu i tu statki wyglądają podobnie, ja wiem że to makiety, produkty informatyków…
Ale przypuśćmy że zaczęto by je budować, domyślam się że w jakiś hangarach czy halach, ale jak by się wznosiły…?!
I teraz możesz się śmiać 🙁
Podrążyłam, i tak Projekt Walkiria wykorzystany w „Avatarze”,
i jest też nasz motyw z „Matki” odtwarzanie ludzkości,
mnie interesuje wznoszenie, składanie a w grę jeszcze wchodzi z czego je budować…
https://www.youtube.com/watch?v=PWQ-shM52_Y
Z serialem 100, mialem problem zwiazany z marnowaniem wody i bialka. Po cholere wypuscili bialko i wode w proznie. W Diunie przynajmniej byly zgon-susznie. Ale coz czepiam sie. W pozniejszych sezonach blad poprawili i polubili kanibalizm.
Tego typu stacje, podobnie jak ISS trzeba skladac na orbicie po kawalku.
Ale trzeba dostarczyc tez materialy. Technologia drukowania duzych czesci za pomoca 3D-printers wchodzi w zycie. To juz nie Sci-Fi.
A tak dl smiesznosci: slyszalem o restauracjach gdzie mozna wydrukowac sobie zarcie.
Kiedys zwrocono sie do mnie czy mam jakis pomysl na ciasteczka.
Ja nie mam zdolnosci kulinarnych G82 ale zaproponowalem w ramach nowosci ciasteczka z kodem QRC. Spodobalo sie, ale majac podejzenie ze ktos wpadl na podobny pomysl sprawdzilem i faktycznie. Trzeba szukac pod slowami QRC-cookies
Nie rozgryzam nonsensow scenarzystow i autorow i trudno mi komentowac na temat wznoszenia.
Ale z ciekawszych pomyslowz jakimi sie spotkalem, to np odpalanie rakiet z balonow stratosferycznych. NASA a moze to byla DARPA dala grant grupie ludzi na demonstracje pomyslu.
W czym ostrzeliwanie z balonu pomoze? Odpowiedz – duza oszczednosc paliwa dzieki wyeliminowaniu oporu powietrza.
Idac dalej, mozna zalozyc futurystycznie, ze powstana platformy/porty stratosferyczne.
Materialy i ludzi dostarczy sie konwencjonalnie.
Tylko nic nie mow w szczegolnosci Melonowi Taskowi, bo pomysl sobie przywlaszczy a ja zadnego kredytu za pomysl i tak nie dostane.
Pol nocy, by mi zajelo aby dalej kontynuowac.
Wiec zamiast tego na dobranoc synopsis Drugiego epizodu ze swieta rebootingu. ponizej.
Epizod Drugi
EGASC (wymawiaj Igask)
August 20st. 2019
All Copyrights reserved
Podobieństwa osób i zdarzeń są przypadkowe i fikcyjne.
***************************
Logline
Kilka miesięcy wcześniej w części nadmorskiej kraju. Woda ze studni oligoceńskiej w osadzie jest racjonowana. Wielka firma wodociągowa, zatruła wody gruntowe, w zamian oferując im własną za dużymi opłatami. W nadmorskiej miejscowości zbliża się sezon wiatrów. Mieszkańcy osady wysyłają grupę swojej młodzieży na polowanie przewodnika stada EGASC-ów.
Characters:
Linda – instruktorka windsurfingu lat 28
Serge Francuz (silny akcent) lat 22, uratowany kilka lat wcześniej i zaadoptowany przez osadników, gdy jego rodzice utonęli podczas sztormu. Bezbrzerwy gada tylko o zarciu i jak je robic.
TP (czytaj TiiPi )– lat 17, zna się na AI i komputerach, jego pradziadek wynalazł EGASC-i
Rob – lat 25, kocha się w Lindzie.
Synopsis
EGASC-i są mechanoidami. Ich siec neuronowa została zaatakowana przez wirusa komputerowego wpuszczonego przez firmę wodociągową. Dziadek TP wynalazł je jako odsalacze wody morskiej i inhibitory rozwój sinic. Gdy działały, kilkutysięczne stado dostarczało wodę dla nadmorskiego miasta. Teraz EGASC-i hasają po morzu goniąc wiatr bez wyraźnego celu. Czwórka bohaterów musi zapolować na głównego EGASC-a i zresetować jego firmware.
Akt Pierwszy
TP ściga się z EGASC-ami. Fale przy silnym wietrze zmieniają się w tęcze. Starszy osady oraz Linda, Serge, Rob planują akcje. TP ma kłopot jeden z paneli w żaglu pękł. Musi zdryfować na wyspę i czekać na odpływ, aby dojść do brzegu. Wyrzucony na brzeg nie może rozpiąć pianki i się zsikuje. Sfrustrowany strzela czerwona rakietę. Z brzegu wyplywa na pomoc smok-mechanoid (StrandBeest) konstrukcja Theo Jansena.
Akt Drugi
Zaczyna się polowanie. Mechanizm samoobronny stada EGASC-ow sprawia, ze akcja jest niebezpieczna. Stado czując zagrożenie chroni lidera. Bohaterowie próbują inna strategie licząc na silne mało przewidywalne szkwały. Musi się im udać inaczej osada zginie bez wody.
Wywracają EGASC-a i blokują mu mechanizm manewrowy. Holują go do brzegu.
Akt Trzeci
TP dłubie cos przy robocie, co denerwuje Linde. Serge szykuje sobie wspaniałą kanapkę.
Po resecie EGASC wymaga treningu.
Linda trenuje EGASC-a, który musi przejąć kontrole nad chaotycznym stadem.
EGASC lider dostarcza pierwsza porcje wody do ujęcia. W ślad małpuje go reszta stada.
Daleko za horyzontem, na kotwicy jest stary tankowiec z napisem BP-H2O. Kilka EGASC-ow próbuje podłączyć się bezskutecznie do kolektorów.
R.S. mam nieodparte wrażenie że cztery wcześniejsze linki były,
ilustracjami do dobranocki, czytając ją po przyswojeniu filmików, tak jakby sie te postacie znało..
Sergie Francuz (Silny – duży, akcent – wielonarodowościowy, obie garście po brzegi kultur(?)) to taki Samurajek z narzędziem w kuchni niezbędnym…
Tylko gdzie jest Linda?!
W pierwszym filmiku dziewczątka były w piątkę a robocików było sześć, czyżby jedna zamarudziła pudrując nosek?!
Dobranoc dziś przegięłam z tym surfowaniem(jednak umiem)…
Oczywiscie, inspiracja skads sie wziela.
Dla dopelnienia wyobrazni
-> Z brzegu wyplywa na pomoc smok-mechanoid (StrandBeest) konstrukcja Theo Jansena.
https://www.youtube.com/watch?v=LewVEF2B_pM
jak widzisz na przykladzie Feast of Rebooting
mozna w Sci-Fi obejsc sie bez splow
R.S. pozwoliłam sobie znaleźć Lindę, miejsce nieistotne, masażysta też udajmy że go tam nie ma, jest Ona – Linda, i altana tu musisz sie i Ty wysilić i wyobrazić sobie że i na niej są plastikowe białe rurki wykorzystane w linku od Ciebie, jak frędzle, zasłony, markiza(?) może szumi, ozdoby klekocą…
https://www.coraltravel.pl/hotels/38/26/13449/indonezja-bali-ritz-carlton-bali-pawilon-na-plazy.jpg
Smok jest (o jacie kręcę)mega, nosi go wiatr, jest jakimś takim kuksańcem w odniesieniu do naszych…. tamtaram – parawanów.
Czekam na nowe ilustracje i scenariusz 🙂
Morze o przepraszam ja pinkolę co za wstyd 🙁
Bohaterowiczowa,
musze Cie rozczarowac, ze jestes prawdopodobnie jedyna osoba zainteresowana w tej historii.
Przepraszam, byla tez Kruk, ktora nalegala na ciag dalszy, ‘Swieta Rebootingu’ ale zniknela.
Pierwotna wersja Swita byla podczepiona drugiego listopada 2018 tutaj:
https://naukowy.blog.polityka.pl/2018/10/27/ai-laurie-lantar-lassi-surinen/#comment-195067
…
Potem byla przerwa. I znowu impuls emocji spowodowany wariactwem bitcoinowym. Glowny motyw serii w dwoch zdaniach.
1. A short logline.
The madness of crypto currencies reached the apogee. When the computers in the Block-Chain system consumed every joule of energy in to virtual crap, fall of the civilization commenced.
2. Introduction to key characters.
The series consists of episodes connected by one element in time, which is The Feast of Rebooting.
Przy wymyslaniu piatego epizodu dalem sobie spokoj.
W dzisiejszych czasach przy pozeraniu informacji to sa sekundy gdy daje sie sciagnac uwage.
A tak nawiasem mowiac od filmowego treatment-u, ktory jest koncepcja, aby dojsc do scenariusza to dosc dluga droga. Treatmet ma wieksze szanse. I ma byc krotki okolo dziesiec stron.
Reguly dotarcia do producentow sa brutalne, to po diabla sie mordowac.
Dlatego duzo zostawiam wlasnej wyobrazni czytelnika. Dzieki za zdjecie z Bali.
Linda – jest zlozeniem dwoch postaci. Prawdziwa Linda sie wkurzyla i w wersji angielskiej nieco zmienilem jej character na Jane.
Angielski daje wedlug mnie troche mniej szans na oddanie kolorytu. Jest bardziej skondensowany.
„Należy stworzyć ogólną teorię zwalczania elektrosmoków, której smok księżycowy będzie wypadkiem szczególnym, bardzo łatwym do rozwiązania.”
wersja angielska epizodu II
Linda zostala zmieniona na Jane. Wyjasnienie w tekscie co sie moderuje.
Episode Two
EGASC
August 20, 2019
All Copyrights reserved
The similarities between people and events are random and fictitious.
***************************
Logline
A few months earlier in a coastal community, the water from the artesian well is rationed. Water supply company pumped out the groundwater, and in return offered its own, obviously at a premium price. The coastal village is approaching the windy season. The settlers send a group of their young to hunt the EGASC flock’s leader.
Characters
Jane – A windsurfing instructor 30 years old, single b/c she doesn’t need a man! O yes she is tough.
Serge (strong French accent) 22 years, rescued from the sea a few years earlier and adopted by settlers when his parents drowned during the storm. Talks a lot about food and actually makes it delicious.
TP – 17 years old, he knows a lot about technology and chemistry
Rob – 25 years old, he has crush on Jane.
Vicky – 15 years old sister of Jane – electronics and computer prodigy
Synopsis
EGASCs are mechanoids. The grandfather of TP invented those mechanoids for the purpose of fetching and processing water. Fleet of several thousand EGASCs supplied water for the entire city. But their neural network was attacked by a computer virus which was planted by bad guys from Water Supply Company. When the system crashed EGASCs, without any purpose, started chasing the wind without a clear goal. The gang must hunt down the leader of EGASCs and reset its firmware.
Act I
TP chases EGASCs for fun on hist foiling windsurfer. Wave crests atomized in a strong wind turn into rainbows. Jane, Serge, Rob are going for meeting with the village Elders. TP has trouble getting back to shore. He ripped his sail. He drifts to the small sandy cay and waits for resurface of sand bar in low tide to get him back to the shore. Low tide will come in six hours and zipper in his wetsuit is jammed. Frustrated shoots Red Aerial Flare. A Dragon-Mechanoid Strand-Beast (construct by Theo Jansen) appears and comes for the rescue.
Act II
The hunt begins. The EGASC’s self-defense mechanism makes the action dangerous. The flock protects its leader. Hunters try different strategies. Water supply to the village depends on their success.
They manage to capsize the leader EGASC and tow it to the shore.
Act III
TP opens EGASC and pulls electronic circuits from its gut which covered in sticky gel. Serge is preparing a wonderful sandwich and talks about caviar.
Vicky removes malicious code from EGASC’s firmware. But neural net of EGASC requires re-training.
Vicky and TP train EGASC, who has to transmit antivirus codes to the rest of chaotic flock.
Act IV
Success, EGASC’s leader delivers first portions of water to the collector. The rest of the flock follows procedure. Far behind the horizon, another flock bangs the hull of old tanker, with the inscription BP-H2O. Several EGASCs hopelessly try to connect to hanging pipes.
Raczej nie na temat, ale co w dzisiejszych czasach jest aktualne? Polityka, no i oczywiście nauka, ale takie rzeczy…
Ale chyba każdemu się to zdarzało, zdarza, albo zdarzy zapewne w przyszłości.
Kanadyjski socjolog Goffman ubrał to nawet w zmyślne określenie – praktyka uprzejmej nieuwagi.
Jest to jego zdaniem ważny sposób pielęgnacji zaufania w życiu codziennym.
Gdy na ulicy, w miejscu publicznym, mlecznym barze spotykamy obcą osobę, nie wypada okazywać jej zbyt wielkiego zainteresowania, bo może być to odebrane jako akt agresji. Ale zimna obojętność oznaczałaby niechęć. Wystarczy jednak krótko spojrzeć w oczy, lekko się uśmiechnąć i odwrócić wzrok, by nić pozytywnej więzi między ludźmi została zasygnalizowana.
R.S.skąd ta zmiana bo to nie tylko imię ale i wiek, i zaprzysiężona Singielka?!
Linda – numerologiczna czwórka itd upór, żelazna wola tak akurat
pod liderkę na którą ją kreujesz?!
I Rob Swift z wyścigu z maszyną, no para idealna, blondasek i długonoga piękność z altany…
A Antonio to która z tych postaci?!
@s – k
Czym jest według Ciebie ta „nić pozytywnej więzi”?!
Linda to moja mlodsza corka, jest czesto krytykiem i edytorem mojej wyobrazni jak i projektow.
Stwierdzila, ze zbyt malo postaci kobiet i to jest dyskryminacja.
Po czym, zebym sobie nie wyobrazal robic z niej jakis symbol kobiecosci.
Tak naprawde to jedyna wspolnosc z postacia to, ze ona tez jest uzalezniona od windsurfingu. Kobiet trzeba sie sluchac wiec zmienilem:) . Jane byla w filmie instruktazowym do nauki windsurfingu Turning Point. Filigranowa a jednoczesnie twarda sztuka.
A prawdziwa Linda jest prawnikiem enwiromentalista, jeszcze bardziej twarda sztuka 🙂
W odpowiedzi ktora sie moderuje, napisalem ze jest piec epizodow, ale jestes prawdopodobnie jedyna osoba, ktora historia ciekawi.
Droga od koncepcji czyli film treatment do scenariusza jest dluga i szansa na realizacje projektu bliska zeru.
I Rob Swift z wyścigu z maszyną, no para idealna, blondasek i długonoga piękność z altany…
A Antonio to która z tych postaci?!
Zadna, ale fajnie ze wyobraznia Twoja dziala. Wybrane klipy to tylko czesciowa inspiracja.
A o EGASC-u jak poszukasz z dodatkowym kluczem:
Create the Future Tech Briefs oraz Energy Generating Autonomous Sailing Craft to znajdziesz.
R.S.
„W odpowiedzi ktora sie moderuje, napisalem ze jest piec epizodow, ale jestes prawdopodobnie jedyna osoba, ktora historia ciekawi.”
Nie zniechęcaj się tak szybko, jako na razie jedyna Cie poganiam o cdn,
a ile osób Cię czyta, któż to wie…
I każdy pisarz tak chyba ma na początku, jedną osobę otwartą na swoje pomysły, Ty masz Nas dwie, Lindę i mnie!)
R.S.Dzięki Tobie i postaciom windsurfingu…
Odnalazłam coś nie słyszane od stu lat (początek do 3:06)dziękuję!
https://www.youtube.com/watch?v=w8ScOr0H7RY
to sa Hawaje. Inne deski i mniejsze zagle.
Ja plywam tutaj
https://en.wikipedia.org/wiki/Silver_Sands_State_Park
bo tylko 8-10 minut do domu. Kiedys w czasie wiatrow post-huraganowych musialem zdryfowac na Charles Island ( jest tam skarb piratow ale nikt go jeszcze nie znalazl), z porwanym zaglem musialem czekac na odplyw.
Tombolo jest zatapiane w czasie przyplywu, sporow wypadkow niemal co roku. Myslalem o EGASCU jako jednostki autonomicznej do ratowania.
https://www.youtube.com/watch?v=eprFgd6K_3E
Ale jak sie zastanowilem, to osoba ktora by miala by kloptoty to wlasnie ja, ze wzgledu na prawo amerykanskie.
R.S. no cóż mam powiedzieć w ładnej okolicy mieszkasz…
Tombolo na Wyspę Karola w czasie odpływu, robi wrażenie.
Zakopany skarb kapitana Kidda na wyspie, a któż to i o ukrył?!
Jastrzębiogardy też nie uszły mej uwadze…
Co robiłeś czekając na odpływ o czym myślałeś?!
Filmik o EGASCU już widziałam wczoraj, ale nie wiedziałam że o to chodziło, deskę, uczymy sie przez całe życie!
Wróciły moje skarby z ferii, koniec lambady…
-> Co robiłeś czekając na odpływ o czym myślałeś?!
Ze zona mnie zabije jak zobaczy, ze windsurfera nie ma.
Telefonow komorkowych wodoodpornych nie bylo.
Zatoka pusta.
Na szczescie po kilku godzinach na brzegu na horyzoncie pojawil sie smok. Ale to byl taki mniejszy smok i jak zobaczyl czerwona flare w powietrzu to uciekl.
Po godzinie pojawil sie wiekszy smok.
Gdy smok podplynal pod wyspe to przypieprzyl podbrzuszem w kamienie.
No tak, mysle sobie, smok na windsurfer sie raczej nie nie zmiesci.
…
Smok kombinowal przez chwile i w koncu wykrzyknal:
– rzuce ci kolo ratunkowe bo blizej podplynac nie moge.
Alez nie , nie – zaprotestowalem.
Ja bardzo prosze Smoka aby pan Smok zadzwonil do zony,
a ja tu sobie poczekam na odplyw.
Smok sie uparl.
Nie musze Cie uratowac.
Rzuce ci kolo ratunkowe
No dobra, rzucaj.
Zlapalem.
Smok ciagnie.
Ciagnie, ciagnie jak rzepke.
Trach sparciala lina pekla.
Widac to pierwsza okazja od dawna,
przy ktorej smok mogl sie wykazac dzielnoscia.
Smok przerazony, krzyknal!
Ratuj kolo, bo nam premie oberwa.
Kolo widac nadawalo sie tylko do ratowania samego siebie.
Kolo uratowalem, poplynalem spowtotem do brzegu.
Smok, po dluzszym namysle:
Rzuce Ci drugie kolo.
W koncu smok doplynal i zaloga smoka podrzucila mnie do samochodu, gdzie osiagnalem komorke.
Zona przyjechala a ze odplyw umozliwil przejscie to przenioslem windsurfer a zona cenne kolo.
Na drugi dzien akcja dzielnego smoka byla opisana w lokalnej gazecie. Dzielny Smok uratowal w czasie huraganu windsurferzyste.
Mam nadzieje, ze troche rozrywki dostarczylem.
Dobranoc.
P.S.
W srode odlot do Meksyku do La Ventana.
Ponoc wieje.
Linda zorganizowala eskapade windsurferowa, wiec nie mam wyjscia.
R.S.
„Mam nadzieje, ze troche rozrywki dostarczylem.
Dobranoc.”
I to jakiej, ale się uśmiałam, brakowało mi tego..
„P.S.
W srode odlot do Meksyku do La Ventana.
Ponoc wieje.
Linda zorganizowala eskapade windsurferowa, wiec nie mam wyjscia.”
A jasne że tak, leć, życie mamy jedno, oby smoki w Meksyku były bardziej ogarnięte…
A tak zapytam mimochodem na piance bądź żaglu masz coś różowego jakiś refleks?!
Opowiem przy okazji, i jak polecasz coś z Sci -Fi to dawaj może nie widziałam?!
zawsze w piance nawet w upaly, bo izoluje i przynajmniej cialo latwiej znalezc – odpukac, biore tez zawsze male czerwone rakiety i picie.
Parafrazujac z Hemingway’ a choc moge 😉 to juz troche za stary jestem na wariactwo a i kontuzje sportowe daja o sobie znac.
Wybieram wiatry do brzegu. Najlepsze warunki gdy wiatr jest od poludniowego zachodu i tombolo gasi fale.
Zamykam wtedy oczy i oddaje sie wiatrom i mysle o polowaniu na EGASC-i i o odsalaniu wody dla mieszkancow Afryki.
Milo bylo, miec Ciebie i reszte za sluchaczy/czytelnikow szalonych krotkich opowiesci naukowca.
R.S.
„Milo bylo, miec Ciebie i reszte za sluchaczy/czytelnikow szalonych krotkich opowiesci naukowca.”
Równio miło było, i zaraz jakie było będzie!!!
R.S. Nigdy tak nawet nie myśl przed podróżą o kimś kto jest w tej chwili oddycha jak o czymś byłym?!
Wracaj, pamiętam że z rzadka bywasz, bo Żona przegania…
(czytałam kilkaset otwartych stron dalej)