Jak plaża zjada tucznika
Parę lat temu w komentarzu do wpisu o ekonomicznym wymiarze ekologii wspomniałem o seminarium, na którym Krzysztof Opaliński z Centrum Badań Ekologicznych PAN przedstawił wyniki badań nad samooczyszczaniem Wisły. Dane miały być niedługo potem opublikowane, a były interesujące, bo wynikało z nich m.in., że kilometr Wisły na jej odcinku z wyspami pod względem samego oczyszczania z materii organicznej wykonuje pracę, która w oczyszczalni ścieków kosztowałaby 35 tys. zł rocznie.
Niestety, to były badania nie tyle jego samego, ile jego doktorantki. Pracę doktorską „Przepływ energii przez piaszczyste ławice i plaże Wisły oraz ich potencjalna rola w rozkładzie materii organicznej” Magdalena Puczko wykonała w CBE PAN, ale stopień nadał Uniwersytet Łódzki. Zaraz potem rozwiązano CBE PAN, Opaliński pozostał na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, a losy Puczko nie są mi znane [PS. Już się dowiedziałem, że pracuje w Centrum Nauki Kopernik]. W każdym razie praca pewnie gdzieś tam leży w archiwach i bez specjalnej kwerendy się do niej nie dotrze. Można najwyżej przeczytać abstrakt.
Podobny zwrot w karierze miało więcej pracowników CBE PAN, co znacząco wpłynęło na pozycję UKSW w zakresie ekologii. Opaliński wypromował tam trochę prac magisterskich o podobnej tematyce, a ich pokłosiem stała się inna publikacja, oparta głównie na badaniach już nie wysp śródkorytowych, a warszawskiej plaży.
Choć samooczyszczanie jest procesem powszechnie znanym, to wbrew pozorom nie jest wcale za dobrze zbadane i opisane liczbowo. Może właśnie ze względu na tę dawność. Podręczniki hydrobiologiczne odsyłają do starszych. Starsze – do badań z przełomu XIX i XX w. Wtedy opracowano system saprobów, czyli opisano, które gatunki organizmów można znaleźć w wodach o różnym stopniu zanieczyszczenia materią organiczną (np. fekaliami) i jak się rozkładają strefy różnego stopnia samooczyszczenia rzeki w dół od miejsca zrzutu ścieków.
Samooczyszczanie jest procesem fizycznym, chemicznym i biologicznym. Osady rzeczne filtrują zawiesinę, substancje niesione przez wodę utleniają się (rzadziej redukują) i są metabolizowane. Nic w przyrodzie nie ginie, więc tak jak zamiatanie nie likwiduje śmieci, tylko je przenosi w bardziej akceptowalne miejsce, tak samooczyszczanie nie anihiluje materii, tylko ją przekształca w bardziej akceptowalne formy. Na przykład azotany czy amoniak mogą zostać przekształcone w azot cząsteczkowy i ulecieć do atmosfery.
Materia organiczna to głównie związki węgla mniej lub bardziej zredukowane, więc w wodzie z lepszym lub gorszym natlenieniem utlenia się do dwutlenku węgla i wody (oraz innych związków zawierających azot, siarkę itd.). Ziemia ma taką atmosferę, że to prędzej czy później nastąpi (chyba że materia zagrzebie się w głąb i przeciwnie, udział węgla w jej masie będzie wzrastał aż do postaci ropy naftowej, węgla kamiennego albo wręcz diamentu). Szybciej to nastąpi, gdy materia stanie się pokarmem dla organizmów cudzożywnych (bakterii, grzybów, zwierząt i całej masy szeroko rozumianych pierwotniaków).
Jako że z naszego punktu widzenia węgiel w postaci szlamu nie jest najbardziej pożądanym elementem wody rzecznej, ścieki zawierające dużo materii organicznej poddaje się oczyszczaniu. To oczywiście kosztuje. Tymczasem przynajmniej część tego zadania może wykonać sama rzeka i Opaliński, który zajmował się w swojej karierze różnymi sprawami hydrobiologicznymi, postanowił sprawdzić, także rękami swoich studentów, ile i jak.
W oczyszczalniach bada się skład ścieków przed oczyszczaniem i po nim. W naturalnych warunkach jest trudniej. Można zbadać to pośrednio. Jak napisałem wyżej, oczyszczanie z materii organicznej to głównie utlenianie, zatem można badać zużycie tlenu. Gdy dopływ materii organicznej jest nagły i duży, to zużycie jest gwałtowne i może go zabraknąć dla organizmów mniej sprawnych metabolicznie niż bakterie.
Również nie najlepszym pomysłem jest zrzut takiej materii do zbiornika z wodą stojącą. Jeżeli jednak dopływ ten jest odpowiedni, tlen się co prawda zużywa, ale rekompensuje to dopływ z powietrza i fotosyntezy glonów czy roślin wodnych. Okazuje się, że metr kwadratowy warszawskiej plaży, takiej położonej zupełnie w środku miasta i użytkowanej rekreacyjnie, przefiltrowując wiślaną wodę, zużywa go trochę, ale robi to nierównomiernie.
Nie jest zaskakujące, że najmniejsze zużycie tlenu ma miejsce zimą, a największe latem. Dotyczy to zarówno zużycia w procesach bez udziału organizmów, jak i w procesach biologicznych. W styczniu 2009 i 2010 oraz w lutym 2010 r. procesy chemiczne w niektóre dni nie zużyły w ogóle mierzalnych ilości tlenu, podczas gdy we wrześniu 2012 r. zanotowano zużycie 1,55 g tlenu przez metr kwadratowy plaży w ciągu dnia. Zużycie w procesach oddychania organizmów psammonowych, czyli żyjących w piasku, zasadniczo było mniejsze, bo maksymalnie 0,19 g (w sierpniu 2009 r.). Minimalne było też zerowe i też przypadało zimą.
Co ciekawe, mimo że z grubsza oba rodzaje utleniania są proporcjonalne do temperatury i nierzadko było tak, że osiągały swoje wartości niskie lub wysokie w tym samym miesiącu badań, to sprawa jest dużo bardziej złożona i w zasadzie nie ma związku między ich intensywnością. Stąd w niektórych miesiącach wbrew powyższemu schematowi mogło być bardzo duże zużycie biotyczne, a bardzo małe abiotyczne albo odwrotnie.
Wychodzi na to, że metr plaży przy warszawskim moście Śląsko-Dąbrowskim potrafi osiągnąć wydajność 1,72 g tlenu na metr kwadratowy dziennie, ale może spaść do poziomu 0,1 g. Po uśrednieniu i oszacowaniu, jak to się przekłada na zużycie materii organicznej, czyli – mówiąc wprost – jej zjedzenie, daje to 0,78 g mokrej masy. Zatem organizmy zamieszkujące metr kwadratowy piasku tej plaży zjadają rocznie ponad ćwierć kilo świeżej masy.
W innych artykułach było to porównywane do kotleta. Plaża przy badanym moście ma jakieś 1250 m kw., więc rocznie znika na niej 355 kg materii organicznej – tyle co całkiem duża świnia. Oczywiście, ta materia tak naprawdę nie znika. Jest wbudowana w ciała mniejszych lub nieco większych, ale z naszej perspektywy nadal malutkich organizmów, a one z kolei są zjadane przez ryby, ptaki itd. (Swoją drogą w całkiem niedawnych czasach, gdy cała lewobrzeżna Warszawa odprowadzała ścieki komunalne wprost do Wisły, zawsze w okolicy ujścia kolektora kłębiło się mnóstwo ryb, a nad nimi mnóstwo ptaków, a zimą było to miejsce, gdzie można było bez większego trudu spotkać bielika, a nawet kilka. Z kolei na plażach i śródkorytowych wyspach wyrastały łany pomidorów, których nasiona wcześniej przepasażowały przez ludzkie przewody pokarmowe, kolektory ściekowe oraz tzw. oczyszczanie mechaniczne). Opaliński i jego magistrantka Patrycja Słodownik, biorąc pod uwagę koszt zużycia prądu przez oczyszczalnię ścieków, obliczyli, że plaża ta wykonuje pracę wartą 277 zł.
To nie jest może powalająca kwota, ale należy pamiętać, że dotyczy to tylko oczyszczenia z materii organicznej. Jak napisałem wyżej, samooczyszczanie dotyczy też innych zanieczyszczeń. Ponadto jest to kwestia jednej plaży – w samej Warszawie jest ich więcej, a gdyby uwzględnić wyspy, odsypy itp. struktury geomorfologiczne, to kilometrów bieżących piasku omywanego przez wody Wisły robi się całkiem dużo.
Co jednak najważniejsze, jest to kwota dana nam za nicnierobienie. Wystarczy pozostawić plaże wolne od umocnień, bulwarów itp., wystarczy nie tworzyć torów wodnych czy spiętrzeń w imię wątpliwych ekonomicznie celów. Dzika rzeka z dynamicznymi strukturami hydromorfologicznymi będzie działać jak oczyszczalnia. Rzeka zmieniona w kanał będzie tylko transportować ścieki niżej.
fot. Piotr Panek, licencja CC-BY-SA 4.o
- Patrycja Słodownik, Krzysztof W. Opaliński (2015) Zużycie tlenu przez plażę wiślaną. Dobra i usługi ekosystemu Studia Ecologiae et Bioethicae 13 (4): 179-194, doi:10.21697/seb.2015.13.4.08
Komentarze
… ekologia to jest źródło wiedzy o tym, jak oszczędzać, nie tylko w dobie kryzysu… ( z wpisu „Ekologiczna Dialektyka”, 21.03.2012)
Pod poprzednim wpisem, w końcowych komentarzach, była mowa o drożyźnie żywności ekologicznej. Gdyby jednak dobrze policzyć, to ludziom przejedzonym – a jest ich sporo na świecie – opłacałoby się jeść mniej, za to rzeczy lepszych chociaż droższych. W nawiązce oszczędzaliby na lekarzach, lekarstwach i kosztownych suplementach. Można powiedzieć, że te koszty leczenia pokrywa ubezpieczenie, więc ich redukcja nie przekłada się na indywidualne oszczędności. Jednakże ubezpieczenia też muszą drożeć w miarę przedłużania się życia ludzkiego i szerzenia się chorób „cywilizacyjnych”. W sumie żywność ekologiczna może się opłacać.
Dzika rzeka z dynamicznymi strukturami hydromorfologicznymi będzie działać jak oczyszczalnia. Rzeka zmieniona w kanał będzie tylko transportować ścieki niżej.
Ostatnio sporo mówiono o powodziach, które potęguje regulacja rzek. Gospodarz przypomina, że rzeki pozostawione naturalnemu biegowi mają jeszcze atut oczyszczania środowiska i nawet można obliczyć ile zanieczyszczeń usuwa rzeka. To zmienia zupełnie rachunek kosztów i korzyści różnych przedsięwzięć.
Nie wiem na ile podejmowane są próby dokładnego rachunku. Faktem jest, że w Polsce żegluga rzeczna upada a rząd „dobrej zmiany” chciałby rzeki regulować.
Poniewaz dr Puczko otrzymala tytul od UŁ, tam lezy jej doktorat 🙂
Dostepny na miejscu w bibliotece uniwersyteckiej, nr sygnatury RPS21014
Wydaje sie bardzo ciekawa osoba
https://wsobote.uniwersytetdzieci.pl/wykladowca/3086
@observer
Nie widzę powodu aby zmuszać emerytów do znalezienia sobie innego hobby,…
Wyższa cena rynkowa podróży statkiem czy samolotem bynajmniej nie zmusza do rezygnacji z tych form transportu, zmienia tylko parametry wyboru. Jedni zrezygnują może z innych dóbr, żeby móc dalej podróżować, inni będą podróżować mniej albo wcale wybierając inne formy spędzania wolnego czasu. W sumie ograniczy to z jednej strony popyt na podróże, z drugiej natomiast skłoni przemysł do poszukiwania mniej energochłonnych środków transportu.
Podburzanie pokoleń przeciwko sobie nie jest dobre. Każdy ma swoją pracę domową do odrobienia.
Konflikt pokoleń nie jest wynikiem podburzania młodych tylko zjawiskiem obiektywnym. Niszcząc środowisko nadmierną konsumpcją zaciągamy dług, który będą spłacać kolejne pokolenia. Ogromna większość młodych ludzi tego raczej nie wie i wcale się nie burzy. Co więcej, sami – kiedy mogą – przyjmują panujący w krajach rozwiniętych styl życia. Międzypokoleniowy konflikt ineresów jednak przez to nie znika. Teraz zaczyna dopiero docierać do świadomości.
Jak chodzi o pracę do odrobienia, to starszym pokoleniom przypada właśnie ratowanie środowiska, tego przynajmniej, co można jeszcze uratować. Narazie niezbyt chętnie ją odrabiamy.
355 kg materii organicznej – tyle co całkiem duża świnia
To jest bardzo duża świnia. Albo trzy tuczniki o optymalnej wadze 120 kg.
Jeśli metr kwadratowy plaży rozłoży owe ćwierć kilograma „świeżej masy” czyli jedną ludzką kupę na rok, to jak wielka musi być ta plaża i jak dzika ta rzeka, aby poradziła sobie z produktami przemiany materii mieszkańców prawie dwumilionowego miasta?
Że nie wspomnę o pozostałych ściekach produkowanych przez taką metropolię.
kilometr Wisły na jej odcinku z wyspami pod względem samego oczyszczania z materii organicznej wykonuje pracę, która w oczyszczalni ścieków kosztowałaby 35 tys. zł rocznie.(…) Czy decydenci powinni tak łatwo chcieć pozbyć się 35 000 zł rocznie od jednego kilometra nieuregulowanej Wisły?
Znaczy, jak nie uregulujemy Wisły, to możemy budować mniej oczyszczalni albo wyłączać w nich prąd, bo przecież rzeka sama sobie poradzi, więc po co ten prąd marnować?
Jest aktualnie szansa sprawdzenia, jak sobie Wisła radzi z warszawskimi ściekami i ile prądu zaoszczędzono dzięki awarii kolektora… Stan wody w rzece jest chyba jeszcze dosyć niski i piaszczystych łach nie brakuje?
@markot
… jak wielka musi być ta plaża i jak dzika ta rzeka, aby poradziła sobie z produktami przemiany materii mieszkańców prawie dwumilionowego miasta?
Nie zrozumiałam przeliczenia zużycia tlenu na mokrą masę wchłanianą przez bakterie ale nie mam powodu, żeby nie ufać Autorowi. Mogę tylko zwrócić uwagę na to, że do Wisły wpada pewnie mnóstwo zanieczyszczeń w jej górnym i dolnym biegu poza Warszawą. Zatem pozostawienie dzikich plaż ma sens na całej długości rzeki. Samo miasto natomiast wymaga oczyszczalni ścieków.
We wpisie odnośnie zdolności przerobowej rzeki powiedziane jest zresztą, że przynajmniej część tego zadania może wykonać sama rzeka… Na wykonanie całości nie ma co liczyć.
kruk
28 września o godz. 2:00
Eksploatacja srodowiska jest naturalnym procesem biologicznym. Pod tym wzgledem nie roznimy sie od cyanobakterii. Osoby starajace sie to zmienic zyja koncepcja absolutu i sa niebezpieczne dla innych mieszkancow planety. Tylko jezyk nauki jest w stanie doprowadzic do porozumienia miedzy ludzmi.
@Slawomirski
Eksploatacja srodowiska jest naturalnym procesem biologicznym. Pod tym wzgledem nie roznimy sie od cyanobakterii. Osoby starajace sie to zmienic zyja koncepcja absolutu i sa niebezpieczne dla innych mieszkancow planety.
Ludzie (niektórzy) wiedzą, że kolonia nie może w długim okresie rosnąć wykładniczo, mogą próbować oszacować granice tego wzrostu, przewidzieć, kiedy ich osiągnięcie skończy się załamaniem populacji, a nawet próbować zapobiec temu.
Sinice, o ile mi wiadomo, tego nie potrafią.
Gdyby kogoś interesowało, to pod poprzednim tematem odpowiedziałem na argument
Żywność ekologiczna nie jest wcale earth-friendly
Można próbować analizować dane, bo trochę ich jest, dotyczące parametrów wody w Wiśle w czasie awarii kolektora. Są na stronie http://www.gios.gov.pl/pl/aktualnosci?start=0
Rzecz w tym, że nie jest to łatwo zrobić ot tak, bez wiedzy o przepływie (ten sam ładunek w większej ilości wody da mniejsze stężenie), tempie przemieszczania się ładunku itd. Niektóre parametry w niektórych dniach parę kilometrów powyżej zrzutu potrafiły wyglądać gorzej niż tuż pod zrzutem – jakby dopływ ścieków je rozcieńczył. Nie jest to też układ zamknięty – nikt nie wie, co dopływa pomiędzy miejscami pomiarów, a tego typu zanieczyszczenia potrafią być bardzo efemeryczne (z innej okazji można popatrzeć na rozkład czasowy na slajdzie 11 http://bagna.pl/images/WWD/Monitoring_Potoku_S%C5%82uzewieckiego_PPanek.pdf ).
do Wisły wpada pewnie mnóstwo zanieczyszczeń w jej górnym i dolnym biegu poza Warszawą. Zatem pozostawienie dzikich plaż ma sens na całej długości rzeki. Samo miasto natomiast wymaga oczyszczalni ścieków.
Jeszcze więcej sensu ma budowa oczyszczalni ścieków w miejscowościach zarówno w górnym, jaki i w dolnym biegu Wisły.
@kruk 15:15
Wszyscy musimy zacząć rezygnować z pewnych rzeczy, ograniczać konsumpcję.
Młodzi – z nowego iphona co rok, kilkunastu par adidasów, kubków papierowych do kawy.
Emeryci – być może z wakacji na statku. Chociaz, zapewne, podróż 3 tysięcy pasażerów na statku jest mniej energochłonna niż włączenie 3 tysięcy telewizorów w 3 tysiącach aircondycjonowanych domów, sporządzenia 3 tysięcy indywidualnych posiłków itd. Nie wspomnę o użyciu 3 tysięcy samochodów gdyby chcieli pojechać sami na wakacje.
Poza tym, crusing daje pracę dziesiątkom tysięcy ludzi z personelu pomocniczego, z biednych krajów.
@kruk
PS. Dla wielu emerytów cruzing jest jedyną dostepną formą zwiedzania świata – z powodu ograniczonej mobilności.
Jakie „inne hobby” dla ludzi mało mobilnych? Siedzenie przed TV i opychanie sie czipsami – wolne żarty.
@markot , poprzedni temat.
Faktem jest jednak, że trzeba sobie zadać trochę trudu, zdobyć nieco fachowej wiedzy i najważniejsze: pamiętać o podlewaniu .
Prosty przykład zuzycia wody. Hydroponiczna hodowla pomidorów versus jeden pomidorek w doniczce na balkonie – zuzycie wody na jednego pomidora.
Może G82 przeprowadzi kalkulację.
@observer
Chociaz, zapewne, podróż 3 tysięcy pasażerów na statku jest mniej energochłonna niż włączenie 3 tysięcy telewizorów w 3 tysiącach aircondycjonowanych domów
Napęd takiego statku to 250 ton paliwa dziennie, a pomieszczenia chyba też mają telewizory i chłodzenie?
Poza tym, cruising daje pracę dziesiątkom tysięcy ludzi z personelu pomocniczego, z biednych krajów.
Może dzięki temu oni też będą w stanie pozwolić sobie na jakiś pojazd silnikowy. W końcu to elementarne prawo człowieka.
Hydroponiczna hodowla pomidorów versus jeden pomidorek w doniczce na balkonie – zuzycie wody na jednego pomidora.
Poniekąd, niestety, prawda: wielka skala „lubi” wychodzić oszczędniej w przeliczeniu na jednostkę, nie tylko finansowo. Dla upraw w gruncie zużycie wody przy podlewaniu kroplowym całego hektara i przy laniu wody konewką na małą grządkę też wyjdzie na korzyść większej powierzchni (w przeliczeniu na pomidora). Co prawda, można podlewać kroplowo nawet skrzynkę balkonową, ale mało kto tak robi.
A potem 40% (jeśli nie więcej) tej taniej, „wielkoskalowej” żywności, i tak ulega zmarnowaniu.
3 tysiące emerytów z krążownika już na drugi dzień nie pamięta, co zwiedzali, ani co było na obiad poprzedniego dnia. Najbardziej w pamięci zostają chyba masowe infekcje norowirusowe.
A zdjęć i tak nikt w domu nie będzie chciał oglądać.
Jakim przekleństwem dla ekosystemu Zatoki Kotorskiej jest 500 statków wycieczkowych rocznie i pół miliona turystów…
Wenecja też próbuje się bronić.
Jeden pomidorek na balkonie może być podlewany wodą zaoszczędzoną na przykład przy kąpieli pod prysznicem.
Przy okazji oczyszczalnia ścieków oszczędzi na prądzie.
Moje pomidory (i ogród) podlewam deszczówką.
Kwiaty na balkonie nie wzbudzają kontrowersji w sprawie podlewania? To jest dopiero marnowanie wody 🙄 😉
To sie chyba po angielsku nazywa ageism, po polsku ageizm 😯 lub wiekizm (zle brzmi w obu wypadkach)
https://www.who.int/ageing/ageism/en/
To się nazywa realizm.
Wystarczy porozmawiać z uczestnikami takich wycieczek i poprosić o wymienienie (z pamięci) wszystkich miejsc, które odwiedzili.
I to nie jest skleroza.
Kto jest wożony i oprowadzany, bardzo szybko zapomina nazwy atrakcji i miejsca, w których je oglądał.
Już nawet korzystanie z GPS bez zaglądania do papierowej mapy w trakcie samodzielnej podróży sprawia, że nawet młodzi ludzie nie są w stanie odtworzyć z pamięci trasy przejazdu.
Mam takich znajomych (w średnim wieku), którzy wpatrzeni w sytuację na drodze i w ekran nawigacji nie zauważyli nawet długiego na ponad 20 km jeziora, wzdłuż którego jechali do swojego celu.
Jeziora są nawet dwa i oba duże i znakomicie widoczne, więc ich zapytałem, wzdłuż którego jechali, bo zależnie od wybranej trasy MUSI się jechać wzdłuż któregoś, a oni spojrzeli na mnie zdziwieni: jezioro? Tam nie było żadnego jeziora 🙄
@markot
Kwiaty na balkonie nie wzbudzają kontrowersji w sprawie podlewania?
Zawsze można zasadzić plastikowe.
Najbardziej w pamięci zostają chyba masowe infekcje norowirusowe.
A w klimatyzacji złowieszczo czyha legionella.
Wystarczy porozmawiać z uczestnikami takich wycieczek i poprosić o wymienienie (z pamięci) wszystkich miejsc, które odwiedzili.
I to nie jest skleroza.
Może oni tam cały czas z nudów chlają? (efektem jest tzw. pamięć wysepkowa – niestety, dziś chyba już nikt nie używa tej pięknej nazwy).
@Gammon No.82
Jeśli podróż jest all inclusive grzechem byłoby nie chlać 😎
… i jak nie dostaną solidnej biegunki, to wracają parę kilo ciężsi 😉
Przyjacielskie spotkanie. Gospodarz z gościem w salonie, żona krząta się w kuchni. Rozmowa schodzi na miniony tydzień.
Gospodarz: Wczoraj byliśmy w kinie.
Gość: A na jakim filmie?
– Zaraz, zaraz sobie przypomnę. Hm… Musisz mi pomóc. Jak nazywa się taki kwiat z kolcami?
– Róża?
– O właśnie! Róża! Na czym byliśmy w kinie?!
Ja z kolei nie widzę zadnego powodu zabierania latorośli do restauracji lub na wycieczkę. Nie wiedza co jedzą, nie podziwiają krajobrazów – oczy mają wlepione w iphony.
Wodą z prysznica podlewam moje róże.
Każda ocena jest subiektywna, ja wolę cruzing ktoś inny alpinizm. Ja hoduję róże, markot pomidory. G82 doradza plastikowe.
Jedno nas musi łączyć: musimy zmniejszyć nasz footprint na matce Ziemi.
Ocenianie mozliwosci umyslowych osoby wg wieku (a wiek emerytalny dzis, w stosunku do przecietnej dlugosci zdrowego zycia, jest niski) jest nieuzasadnione, a przyklejanie stereotypu tego rodzaju jak najbardziej jest ageizmem.
„Wystarczy zapytac takich ludzi„… (np. 65 lat 😉 ) Podejrzewam ze niemala czesc czytelnikow poczuje sie slusznie urazona.
@karat. i @markot
Ageism. Naśmiewanie się ze starości jest tak samo okropne jak naśmiewanie się z czyjegoś wyglądu czy nazwiska. Jak chodzi jednak o obrażanie się czytelników bloga, to myślę, że większość z nich ma na tyle dystansu do własnej starości, że się nie obrazi. Zanikanie pamięci to jak zmarszczki na skórze, wiotczenie mięśni i sztywnienie stawów – nie można udawać, że się tego nie zauważa.
Jak chodzi o to, co turysta zapamięta z kosztownej podróży, to liczy się bardziej wykształcenie niż wiek. Niektórzy, zarówno młodzi jak i starzy, turyści bywają bezmyślni i tylko zaliczają selfies ze znanymi sobie obiektami, żadnej innej korzyści z podróży nie wynosząc. W Luwrze na przykład przed Giocondą stoi klikające zbiegowisko a pozostałe sale są pustawe. W pobliskiej Orangerie, gdzie wystawione są obrazy Moneta, też umiarkowana liczba zwiedzających (takie są moje wspomnienia sprzed siedmiu lat).
Hordy turystów zabierają miasta ich mieszkańcom a dochody z turystyki przestają być kompensatą za życie w coraz większym tłoku.
observer
29 września o godz. 3:00
„Wszyscy musimy zacząć rezygnować z pewnych rzeczy, ograniczać konsumpcję.”
Chcesz wywołać ogólnoświatowy kryzys ?!
Chcesz aby miliony straciły pracę a właściciele i akcjonariusze bankrutujących z braku zbytu skakali z najwyższych pięter nowojorskich wieżowców bo nagle ich akcje warte miliardy nagle stały się bezwartościowe, bo nawet tyłka nie można nimi sobie podetrzeć !
Oczywiście przesadzam, gdyż jak wiesz sam wyznaję pogląd, że celem działalności gospodarczej nie jest maksymalizacja zysku lecz zaspokojenie niezbędnych potrzeb ludzkich z racjonalnym zużyciem zasobów – zwłaszcza tych nieodnawialnych.
@kruk 15:46
Myślę że starsi koneserzy sztuki wybierają muzea podczas gdy młodszym zależy raczej na selfi – najlepiej z Megan lub Kardaszjan.
Nasza córka jest bardziej zapominalska niż my, jest zabiegana – to jest jej usprawiedliwienie. Jak my nie pamiętamy (bo nam zapomniała powiedzieć) – to skleroza.
@observer 16:56
Ilu może być koneserów sztuki wśród zasobnych emerytów na turystycznych krążownikach? Nie byłabym pewna czy wśród ludzi młodych jest ich mniej. Możliwe, że młodsze pokolenia są bardziej zagrożone degradacją kulturową przez uzależnienie od smartphonów, jednak elity intelektualne nie muszą się kurczyć.
@observer
Poza tym, cruising daje pracę dziesiątkom tysięcy ludzi z personelu pomocniczego, z biednych krajów.
@Gammon
Może dzięki temu oni też będą w stanie pozwolić sobie na jakiś pojazd silnikowy. W końcu to elementarne prawo człowieka.
Rzecz w tym, że masa ludzi zatrudnionych wokół turystów nie jest na etapie zarabiania na samochód, tylko na kawałek chleba. Tylko systemowa restrukturyzacja gospodarki światowej może ten dylemat usunąć (o ile jeszcze może).
Rolnictwo ekologiczne, jako dziedzina pracochłonna, w jakimś stopniu przyczyniłoby się do rozwiązania rysującego się problemu bezrobocia.
@kruk 17:33
Myślę że ilość koneserów – tego co ja nazywam sztuką – się kurczy. Jest wiele innych interesujących, konkurencyjnych dziedzin. Poza tym praca zawodowa, dzieci, odbiera czas na wszelkie hobby. Dopiero emerytura daje czas wolny. Dopiero na emeryturze mam czas na lektury, podróże, relaks. Na koncertach, w operze, muzeach przeważają ludzie w wieku starszym.
Wyniki różnych konkursów i quizów pokazują jak mizerna jest znajomość tradycyjnej sztuki wśród młodzieży.
PS. Będąc na wycieczce po Karaibach, faktycznie, widziałem bardzo otyłych amerykanów, nie schodzących ze statku, siedzących wiecznie w jadalni.
Kruk 18:14
Wątpię aby można było przekierować personel pomocniczy statków wycieczkowych do pracy na roli. Przecież oni właśnie od takiej pracy uciekli.
@kaesjot 16:48
Radykalne kroki są niezbędne jeżeli chcemy powstrzymać proces dewastacji planety. Podstawowe rzeczy mogą zacząć podlegać ograniczeniu lub kontrolowanej dystrybucji. Może dojść nawet do wybuchów społecznego niezadowolenia – amerykańscy prepersi właśnie na to się przygotowują.
Właśnie dlatego politycy nie chcą drażnic wyborców i tylko pozorują działania ekologiczne.
Tylko ruchy oddolne tzw grass-roots movement może zmusić polityków do działania sygnalizując im że część społeczeństwa poprze radykalne, ekologiczne kroki.
Ubawiłem się tymi koneserami sztuki na wielkich wycieczkowcach w Wenecji, Dubrowniku i Lizbonie albo na Karaibach 😉
Współczesny turysta w większości „zalicza” highlights tego świata i dąży do tego, aby było ich jak najwięcej, możliwie najszybciej i najtaniej. Bo tempus fugit i on nie ma czasu na kontemplowanie (a najpierw stanie w długaśnej kolejce) dzieł sztuki mniej popularnych niż „modna Liza” albo freski w Sixtinie.
Snobizm nie jest dziś domeną ograniczoną do cienkiej warstwy bogatych nierobów i ma szeroki wachlarz zainteresowań.
Ja się snobuję na własne pomidory bio 😎 😉 Co roku wiosną wysiewam około 20 odmian z różnych stron świata, a sadzonki w liczbie ca 350 rozdaję innym pomidorowym snobom.
A na statek wycieczkowy z 5000 tysiącami osób na pokładzie nie zaciągnie mnie żadna siła nawet w prezencie.
markot
30 września o godz. 8:31
Jak w tym roku z pomidorami – udały się ?
W ubiegłym roku miałem wspaniale a w tym roku totalna klapa !
Może dlatego, że w sezonie miałem ważniejsze problemy na głowie niż pilnowanie pomidorów ale i warunki nie były najlepsze. Najokazalsze były te z samosiejek ( ubiegłorocznych pomidorów, które opadły i zostały w ziemi ) ale trochę późno i nie wiem czy zdążą dojrzeć.
Co do wczasów to preferuję te miejsca gdzie mało ludzi bywa np. Kołobrzeg zimą.
Hola, hola. Gdzie napisałem że koneserzy sztuki podróżują wycieczkowcami?
Markot.
Ja też kiedyś kupiłem kilka krzaków pomidorów. A ponieważ nie posypywałem proszkiem, podzieliłem się plonem ze ślimakami i gąsiennicami.
„Już nawet korzystanie z GPS bez zaglądania do papierowej mapy w trakcie samodzielnej podróży sprawia, że nawet młodzi ludzie nie są w stanie odtworzyć z pamięci trasy przejazdu.
Mam takich znajomych (w średnim wieku), którzy wpatrzeni w sytuację na drodze i w ekran nawigacji nie zauważyli nawet długiego na ponad 20 km jeziora, wzdłuż którego jechali do swojego celu.”
(rzuciłam monetą czy zabierać głos w tej sprawie)
Orzeł to brat Jastrzębia,więc…
Korzystam z GPS, zwłaszcza w zachodniopomorskim bacznie obserwując drogę,znaki,drogowskazy, do celu podążam w towarzystwie AutoMapy z Hołowczycem(jego „zwolnij”,”skręć w lewo”bez tych komend ani rusz)
i jest na kogo zwalić dłużącą się podróż,czy wieczne roboty drogowe o których Krzyś nie wiedział a nas tą drogą wysłał.
Wpatrując się w ekran o tyle o ile od Dźwirzyna już jedzie sie praktycznie drogą nadbrzeżną,ach nie dodałam do Grzybowa(najwspanialsze miejsce na Ziemi)co widać na nawigacji ten niebieski obłok z lewej to nie to na co wygląda?!
Gdy żegnamy się z morzem to definitywnie dopiero wtedy gdy je tracimy z oczu na nawigacji 🙁
Piszesz o podroży dwojga ludzi, gdzie kierowca to pewnie mężczyzna,skupiony na drodze,nasłuchujący GPS, a pasażer, to tylko pasażer szkoda że nie pilot, mężczyźni bliskich zazwyczaj zawożą i odwożą do/z celu podróży, a ona sama nią nie jest(podróż), zaangażować sie w nią mógłby każdy podróżny,wiele kobiet pasażerów widzi tylko na wprost gdzieś poza szybę,lub w podłogę, pól biedy jak
o tym czego słucha się w podróży nie decyduje tylko kierowca.
Kiedyś dawno widziałam program pogodynki Doroty Gardias, w którym
była(szczęściara) pilotką Kajetana Kajetonowicza ,to było coś!
Nasz cel to przede wszystkim otwarcie oczu co rano,wszystko inne jest ma być przyjemne,niedługo jadę na Rewię Michaela Flatleya „Lord of the dance”,po Waszej lekturze z wczoraj mam wyrzuty sumienia(a powinnam?) sporo kilometrów, nadplanowych spalin,jak mogłam w obliczu tego wszystkiego wokół zaplanować zwerbować znajomych,cięższy samochód spali więcej paliwa(chyba)
i jak tu się cieszyć stojąc u drzwi jednego ze swych marzeń?!
Nauczcie swe wybranki korzystać z nawigacji, i chętniej zbaczajcie z drogi, nie zwalajcie winy bo to słabe na zbiorową w trasie ślepotę!
sorry za te 5000 tys 😳
@observer
Na koncertach, w operze, muzeach przeważają ludzie w wieku starszym.
Ale grają, śpiewają, reżyserują itd młodzi. Słuchałam w Polsce orquiestry kameralnej złożonej z młodych kobiet (z wyjątkiem kontrabasisty, bo mężczyzn od grania w filharmoniach odstraszają niskie zarobki). W Azji ambitni rodzice często kształcą dzieci muzycznie, niezależnie od tego, jaki one potem wybiorą zawód.
Wątpię aby można było przekierować personel pomocniczy statków wycieczkowych do pracy na roli. Przecież oni właśnie od takiej pracy uciekli.
Być może niektórzy uciekli ale przeludnienie zmusza masy ludzi do szukania pracy poza rolnictwem. Co do przekierowania ich do pracy w rolnictwie ekologicznym, to przekierują się sami, jeżeli zarobki i warunki pracy będą wystarczająco atrakcyjne – a to zależy od dynamiki popytu na żywność organiczną. Praca sprzątaczki w hotelu czy kuchcików w restauracjach może być nawet cięższa od pracy np. w szklarni.
@Bohatyrowiczowa
…po Waszej lekturze z wczoraj mam wyrzuty sumienia(a powinnam?)…
Powinnaś chyba nie więcej niż każdy z nas. W obecnym stanie rzeczy wszyscy mamy ograniczone możliwości wyboru jak chodzi o ochronę środowiska. Nie można też żądać od ludzi, żeby dobrowolnie rezygnowali z tego, co jest im dostępne. Ale można propagować postępowanie RRR – reduce (ograniczaj), reuse (użyj ponownie), recyckle (oddaj do recyklingu). Podobno młodzież zaczęła się do tego stosować. Modne jest kupowanie mniej ubrań, znajdowanie nowych zastosowań dla starych sprzętów i sortowanie śmieci. Że nie wspomnę o chodzeniu na zakupy z własną torbą.
Nie wiem, czy według ludzkich pojęć oni są młodzi, czy starzy.
https://www.youtube.com/watch?v=RyClTFd8xys
Prawie wszyscy wybitni muzycy i śpiewacy dzisiaj są młodzi lub we wczesnym średnim wieku i nie ma już operowych primadonn o gabarytach szafy trzydrzwiowej i takichże otyłych tenorów.
Byłem parę razy na koncertach fantastycznej EUYO (European Union Youth Orchestra) złożonej ze 140 muzyków w wieku 14-24 lata, pochodzących ze wszystkich krajów Unii.
Jak oni grają Mahlera!
@kaesjot
Moje pomidory w tym roku niczego sobie, ale faktycznie bywało lepiejW ubiegłym roku na przykład zaczęły wcześniej dojrzewać niż w tym, mimo że lato było bardzo upalne.
Żadne gąsienice się ich nie imają, choć niczym nie sypię ani nie spryskuję. Ważne jest, aby chronić je przed silnym wiatrem i zimnym deszczem pod jesień.
Nie wiem zresztą, jakie szkodniki lubią pomidory (zielone rośliny), bo ślimaki co najwyżej próbują się dobierać do dojrzałych owoców, jeśli uda im się wspiąć do nich po ścianie.
@Gammon 19:22
Wedlug mojego pojęcia muzycy grający Telemanna są w różnych stadiach młodości.
@markot
Twoje ubiegłoroczne pomidory zapierają dech.
@Gammon
„Nie wiem, czy według ludzkich pojęć oni są młodzi, czy starzy.”
Moim zdaniem są młodzi, średni wiek to 55 lat, nikogo tam takiego nie wypatrzyłam.
Po przesłuchaniu Twojej nutki, YT wybrał to dla mnie:
https://www.youtube.com/watch?v=mJ_fkw5j-t0
Normalnie się w tym zadurzyłam, nie wiem jak Ty to robisz dajesz mi prezenty nawet wtedy gdy ich nie wybierasz sam?
@kruk
Ale grają, śpiewają, reżyserują itd młodzi
@markot
Prawie wszyscy wybitni muzycy i śpiewacy dzisiaj są młodzi lub we wczesnym średnim wieku
A to dlaczego, po osiagnieciu dojrzalszego wieku ida na odstrzal? Schiff, Sokolov i Gergiev zblizaja sie do siedemdziesiatki, Zukerman ja przekroczyl, Domingo wlasnie przestaje spiewac kolo osiemdziesiatki i nie z powodu jakosci glosu, Argerich starsza od niego nadal ostro wystepuje; Bronfman i Minkowski maja okolo 60, Pregardien ciut starszy, Spinosi ciut mlodszy.
Fizycznie jest to trudniejsze od wiekszosci zawodow, m.i. z powodu ciaglych podrozy zagranicznych.
To oczywiste że twórcami, lub odtwórcami muzyki klasycznej są młodzi. Ale na widowni są przeważnie 50+.
@karat.
Domingo wlasnie przestaje spiewac kolo osiemdziesiatki i nie z powodu jakosci glosu, Argerich starsza od niego nadal ostro wystepuje…
Śpiewać dobrze do osiemdziesiątki nie można. Plácido Domingo dyskontował swoją sławę. Nie słyszałam go na żywo ale wyobrażam sobie, że głos mu elektronicznie wzmacniali. Kiri Te Kanawa zeszła ze sceny ukończywszy 50 lat. Oglądałam wywiad z nią kilka lat wcześniej, w którym mówiła o tym, że głos się jej wkrótce skończy. Marii Callas głos skończył się, kiedy miała 40 lat.
Co innego instrumentaliści. Ci mogą do ostatniego tchu – jak Claudio Arrau, który zmarł w wieku 88 lat, tuż przed planowanym koncertem ( o ile dobrze pamiętam – w Wiedniu).
P.S. Dyrygenci też dożywają sędziwego wieku na podium. Giergiew jest ciągle czynny.
@kruk
To prawda ze glos slabnie, lub zaweza mu sie rozpietosc, ale moga byc duze indywidualne roznice (i napewno sa roznice miedzy rodzajami glosu co do szybkosci „konczenia sie”). U wielu mezczyzn, m.i. u Dominga, glos z wiekiem staje sie glebszy, przez co czasem nawet ladniejszy. Ale na zywo go nie slyszalam i to sluszne zastrzezenie.
Ewa Podles jeszcze pare lat temu wystepowala co jakis czas (nie wiem jak dzis).
Co do wieku widowni, @observer ma calkowita racje. Powodow zapewnie wiele – zabieganie mlodszych (dzieci, praca), wysokie ceny biletow, moze gust muzyczny.
Pewien kalifornijski profesor medycyny ustalił już w latach 70. że dyrygenci żyją średnio co najmniej 5 lat dłużej niż przeciętny mężczyzna amerykański.
Za jedne z przyczyn długowieczności uczony ów uznał wyższą inteligencję, nadzwyczajny talent, a przede wszystkim spełnienie zawodowe. Batuta w ręku daje władzę i satysfakcję 😎
Słynny Arturo Toscanini (90 lat), Leopold Stokowski (95), Bruno Walter (85), von Karajan (81), Nicolas Harnoncourt (87), Pierre Boulez (91), Kurt Masur (88), Neville Mariner (92) byli do końca życia aktywni zawodowo.
Osobiście znałem jednego zawodowego muzyka – oboistę, który po przejściu na emeryturę zajął się muzyką renesansową, założył stosowny consort i dyrygował nim do końca życia. Żył 90 lat i żyłby być może do dziś, gdyby dwa lata temu nie potknął się na ulicy i nie trafił głową w krawężnik 🙁
W ansamblu miał osoby w różnym wieku, od bardzo młodych do swoich rówieśników. Wszyscy ci starsi mieli nadzwyczaj przytomne i chłonne umysły oraz wiele entuzjazmu do wspólnego muzykowania, ale niektóre damy też skłonność do strofowania młodszych, w stylu: Siedź prosto, uważaj, nie gadaj, skoncentruj się… 😉
@karat.
…glos z wiekiem staje sie glebszy…
Wczoraj czytałam, że Prégardien w zeszłym roku z tenora zrobił się barytonem (zbliża sie do 64 lat). Widać niektórzy mogą śpiewać długo ale też pewnie zawęża się z wiekiem repertuar. Odpada np. włoskie bel canto i wszelka koloratura ale chyba można jeszcze śpiewać madrygały.
Jak chodzi o gust muzyczny, to myślę, że w każdym pokoleniu jest tylko niewielki procent ludzi, którzy są zdolni do odbioru muzyki poważnej, ale też nie ma powodu do zakładania, że procent ten maleje. Jeżeli w teatrach i filharmoniach spotyka się więcej ludzi starszych, powodem są raczej czas i pieniądze.
A propos wielkich wycieczkowców, to przypomniała mi się pewna sprawa, która kilka lat temu sporym echem przetoczyła się przez zachodnią prasę. Chodziło otóż o proces wytoczony przez grupę niemieckich turystów biuru podróży, które sprzedając wycieczki na taki statek nie uprzedziło gości o czekających ich uciążliwościach.
Niemcy żądali odszkodowania za to, że przez cały rejs po Karaibach byli narażeni na wysłuchiwanie śpiewów i tańców 500-osobowej grupy szwajcarskich zespołów ludowych, od których nie dawało się nigdzie uciec bez opuszczenia statku lub zamknięcia się w kabinie.
Ponadto skarżyli się też na Rosjan, którzy jako pierwsi przy bufecie regularnie plądrowali go z co lepszych smakołyków.
Sąd przyznał 20 procent ceny wycieczki do zwrotu, ale tylko za Szwajcarów. Rosjanie nie zostali uznani za uciążliwość, o której należy uprzedzać 😎
Z taką plagą trzeba się liczyć zawsze 😉
@markot
…dyrygenci żyją średnio co najmniej 5 lat dłużej niż przeciętny mężczyzna amerykański.
To samo można powiedzieć o instrumentalistach. Czytanie nut i odtwarzanie ich na instrumencie (albo w głowie – jak dyrygenci) wymaga wielkiego skupienia i mentalnego wysiłku, co sprzyja synapsom. Koncertowanie publiczne jest intelektualnym sportem wyczynowym i musi dawać poczucie euforii po każdym udanym występie. Najwyraźniej dobre to dla zdrowia.
@markot
Niemcy żądali odszkodowania za to, że przez cały rejs po Karaibach byli narażeni na wysłuchiwanie śpiewów i tańców 500-osobowej grupy szwajcarskich zespołów ludowych, od których nie dawało się nigdzie uciec bez opuszczenia statku lub zamknięcia się w kabinie.
Taka jest dzisiaj turystyka. Nie wystarcza płynąć jakąś łajbą, trzeba jeszcze jeść, pić i hałasować. Blisko trzy lata temu mieliśmy spotkanie rodzinne w Los Cabos, Baja California Nte. Wybraliśmy się raz na parogodzinny rejs po oceanie ze zbliżeniem do słynnego Łuku (El Arco). https://en.wikipedia.org/wiki/Cabo_San_Lucasc Od momentu odbicia od brzegu do przybicia z powrotem musieliśmy wysłuchiwać bardzo prymitywnej muzyki rozrywkowej, której natężenie rosło w miarę upływu czasu i osiągnęło paroksyzm pod sam koniec. Na pokładzie ludzie pili i tańczyli a konferansjer darł się coraz głośniej. Tak wyglądają potrzeby kontaktów z przyrodą.
Poprawka: Baja California Sur.
Pozwoliłem sobie poprawić twój link
https://en.wikipedia.org/wiki/Cabo_San_Lucas
Wielkie wycieczkowce emitują (każdy z nich) tyle syfu w powietrze, co 400 000 samochodów osobowych, każdego dnia.
Napędzane są najgorszym paliwem (ciężki olej, mazut), którego nie używa nawet marynarka handlowa. Z 71 zbadanych statków 61 nie miało filtrów sadzy.
Jest jeden „zielony” wycieczkowiec napędzany płynnym gazem (LNG), to Aidanova, zabierająca 6600 pasażerów.
Rejsy wycieczkowcami są w Europie lubiane szczególnie przez Niemców (ponad 2 mln pasażerów rocznie) Brytyjczyków (1,9 mln) i Włochów (700 tys.).
Niemcy naoglądali się serialu „Das Traumschiff” (statek marzeń) i chcą przeżyć to samo, co bohaterowie. Co zachęca innych, nie mam pojęcia.
@markot
Dziekuję za poprawkę.
Co zachęca innych, nie mam pojęcia.
Może to zwykły barani pęd, może potrzeba luksusu, z którego nie potrafi się korzystać. Jeść, pić i tańczyć przy hałasliwej muzyce można na lądzie ale pewnie na statku wygląda to bardziej cool.
Słynne i ulubione przez pasażerów bufety na wycieczkowcach powodują, że dziennie na jednego pasażera przypada ok. 5 kg zmarnowanej żywności, która po przemieleniu ląduje w morzu, ciągle jeszcze legalnie, byle to było 3 mile od linii brzegowej (w Bałtyku i na Morzu Północnym 12 mil).
Kiedy Międzynarodowa Organizacja Morska IMO ustalała te przepisy, nikt nie myślał o statkach zabierających 3000 pasażerów i 2000 osób obsługi naraz. O ściekach z toalet, pryszniców, kuchni, pralni, wodzie w basenach i spa nikt nic nie mówi, tylko je wypuszcza dyskretnie albo (z rzadka) wypompowuje w większych portach…
Dobrze, że jest zakaz wyrzucania do morza opakowań, skrzynek, beczek, plastikowych śmieci itd.
A propos plastikowych śmieci, to ostatnio dowiedziono, że takie rozdrobnione odpady znajdowane na plażach niektórych wysp i zidentyfikowane (np. chińskie) nie przypłynęły tam ze stałego lądu, bo nie ma takich prądów, które by je z Chin akurat tam zaniosły, lecz zostały z premedytacją wyrzucone na pełnym morzu 🙁
Zawod dyrygenta czy instrumentalisty a przecietna dlugosc zycia – w obu wypadkach sa to ludzie z wyksztalceniem, tz wyzszym niz srednia spoleczna poziomem socjo-ekonomicznym, ktory jest mocno zwiazany ze zdrowiem. Nie musi to miec nic wspolnego z samym zawodem. Choc mozliwe ze energiczniejszy dyrygent bedzie w rezultacie takze bardziej wysportowany, co tez daje zdrowotna przewage 😉
Słynny Bernard Haitink w 91. roku życia pożegnał się właśnie z pulpitem dyrygenckim na festiwalu w Lucernie. Dyrygował koncertem Filharmoników Wiedeńskich.
Do najdłużej żyjących (w korelacji z wykonywanym zawodem) należą (obok fizyków) lekarze. Ale nie wszystkich specjalności. Do zagrożonych krótszym życiem należą… dentyści 🙁
Mick Jagger i Keith Richards mają już też po 76 lat, a ze sceny nie schodzą i na razie także znosić ich nie trzeba 😎
@markot
…dziennie na jednego pasażera przypada ok. 5 kg zmarnowanej żywności, która po przemieleniu ląduje w morzu…
Przypomina się mi film „Mondo Cane” i rytualne obżarstwo praktykowane dorocznie gdzieś w Afryce. Tam ludziom chodziło o to, żeby najeść się bez ograniczeń raz do roku. Jak wytłumaczyć potrzebę obżerania się na codzień? A potrzeba jest, o czym świadczy rozplenienie się formuły „all inclusive” na lądzie i na morzu oraz epidemia otyłości.
Swoją drogą – ile kilogramów dziennie może zjeść jeden pasażer, żeby zostało 5kg do wyrzucenia? Widziałam jak się ludzie objadają w różnych bufetach ale żeby marnowało się aż tyle? W restauracji z bufetem jednego hotelu, już kilkanaście lat temu, widziałam napisy z prośbą, żeby na talerze nabierać nie więcej niż się zje. Na końcu był apel do sumienia klientów: Pomóż nam w niemarnowaniu żywności!
Trudno ocenić który rodzaj turystyki jest bardziej szkodliwy dla środowiska. Najbardziej korzystne dla matki-ziemi jest pogrubianie się przed telewizorem ze względu na gwarantowane early departure.
Właściciele bardziej pofałdowanej kory mózgowej są zdrowsi i żyją dłużej, co każdemu życzę – pofałdowania.
PS. Ktoś podróżujący TransSyberian pisał że zapach potu, starych skarpet i wódy jest tym co najbardziej zapamiętał. Zdjęć nie robił.
@markot.
Nie dzieląc się pomidorami z wildlife zawężasz biodiversity.
@kruk
Nie wiem dlaczego akurat madrygaly? 🙂
https://www.theguardian.com/music/2016/jun/12/nabucco-review-placido-domingo-royal-opera-house-london-maddocks
Spiew nieklasyczny jest mniej wymagajacy. Jednak i niektore gwiazdy rocku w starszych latach brzmia po prostu zle, odgrzewajac stare kotlety po to by zarobic.
To zreszta bardzo zalezy od stylu, Leonard Cohen ponoc dobrze brzmial do konca i odnawial repertuar.
Jubileuszowe koncerty to faktycznie odgrzewane kotlety, często przypalone.
Lubię jednowyrazowe angielskie – nie niemieckie – określenia które zastępują kilka polskich wyrazów, jak np wildlife.
@observer
nie niemieckie
Czy np. Sonderpanzerkampfsprengwieheißter (auf Selbstfahrlafette mit Polizei und Wasserpumpen) nie brzmi dumnie?
@observer
Mnie spodobalo sie floccinaucinihilipilification 🙂
Eierschalensollbruchstellenverursacher
Istnieje naprawdę i mam go w kuchni.
Nie dzieląc się pomidorami z wildlife zawężasz biodiversity.
Zapytaj raczej lokalny wildlife, dlaczego pożarł był właśnie świeżo posadzone truskawki (cały dzień roboty) i powyżerał serca mojej sałacie? Pomidorów chyba nie lubi.
W ogrodzie mam padalce, węża (chyba zaskroniec, bo mignął szybko i skrył się pod kapustą) i różne gąsienice motyli oraz motyle i inne owady, dla których zostawiam różne dzikie rośliny, słonecznik jest dla wróbli i innych chętnych. Paź królowej żeruje licznie na naci marchewki.
Truskawkami zajęły się nocą parzystokopytne z pobliskiego lasu 🙄 Sądząc po śladach i bobkach nawiedza okolicę spory jeleń (był już fotografowany w dużo bardziej odległych od lasu ogrodach) i stadko saren. Wieczorami widać na ulicach borsuka i kuny leśne, ale te dotąd nie czynią szkód w ogrodach.
Pod maską samochodu, na bloku silnika, znalazłem natomiast kawałek suchego chleba i spory kawał skóry z boczku 😎
Pomidor jest krewnym papryki, tytoniu, wilczej jagody, bielunia itp. Poza człowiekiem i stonką na mało amatorów.
Swoją drogą, ciekawe czy w tym roku wyspa pomidorowa na Wiśle się reaktywuje.
No właśnie, na psiankowate jakoś mało amatorów, a jak są, to mało sympatyczni, zwłaszcza gdy występują masowo 😉
Trudno ocenić który rodzaj turystyki jest bardziej szkodliwy dla środowiska
Jeśli porównać podróż koleją transsyberyjską czy koleją w ogóle ze statkiem wycieczkowym, to bilans wypada wyraźnie na korzyść kolei. Zwłaszcza gdy porównać emisję zanieczyszczeń do atmosfery i ilość ścieków oraz zmarnowanej żywności.
Wrażenia zapachowe zaś należą chyba do najtrwalej kodowanych w mózgu.
Wielkie wycieczkowce to są maszynki do robienia pieniędzy, bardzo intratne dla właścicieli i udziałowców.
ciekawe czy w tym roku wyspa pomidorowa na Wiśle się reaktywuje.
To chyba powinno być wiadomo już teraz. Jest październik.
Chyba że chodzi o przyszłoroczne zbiory 😉
Masowa dostawa nasion pomidorów na północnowarszawskie brzegi Wisły nastąpiła w tym roku na przełomie sierpnia i września
Przełom sierpnia i września to w ogóle jest sezon na największą podaż nasion pomidorów w kanalizacji. Awaria kolektora sprzyja ponownej „reaktywacji”, ale chyba już nie w tym sezonie?
Nasiona pomidorów w sprzyjających warunkach kiełkują po tygodniu. Pod gołym, jesiennym niebem jest jednak zbyt chłodno, więc tegoroczne nasionka miały słabe szanse na rozwój i muszą poczekać na lepsze czasy. Zdolność kiełkowania zachowują przez kilka lat, więc nie traćmy nadziei 😉
@karat. 2:59
Recenzję „Guardiana” trudno kwestionować, żwłaszcza jak się samemu nie słyszało.
Wczoraj obiegła media wiadomość o śmierci Jessey Norman. Niedawno słuchałam „Vier Letzte Lieder” R.Straussa w kilku wykonaniach, m.in. śpiewane przez moją uwielbianą Kiri Te Kanawa (zatem zaczęłam sluchać z pewnym uprzedzeniem). W moim odczuciu Jessey Norman przebiła inne śpiewaczki w tym utworze. https://www.youtube.com/results?search_query=jessye+norman+richard+strauss+
@markot
Pod maską samochodu, na bloku silnika, znalazłem natomiast kawałek suchego chleba i spory kawał skóry z boczku
Wiem, że pod maski samochodów włażą koty przypłacjąc to nieraz życiem. Jakie zwierzę mogło wleźć u Ciebie? Wyobrażam sobie, że najpierw ten prowiant zdobyło, po czym schowało sie z nim pod maską samochodu, żeby go spokojnie spożyć. Zjedzony został pewnie boczek a chleb i skóra już nie nęciły (?)
Eggshellbreakingandperforatingdevice – tak to przetłumaczono na angielski. Do czego używasz tego sprzętu? Jajko można rozbić ręcznie ale do wydmuszek pewnie się przydaje.
@markot
P.S. Zadałam głupie pytanie. Dalej w źródle jest instrukcja i z obrazka pojęłam, że chodzi o otwieranie jajek na miękko. Całkiem pomysłowe.
@kruk
To kuny domowe (Martes foina) zwierzątka z rodziny łasicowatych znane są z tego, że wchodzą pod maskę samochodu i przegryzają różne przewody z gumy i tworzyw, co może prowadzić do poważnych wypadków lub kosztownych napraw.
W Niemczech na przykład takich przypadków jest kilkaset tysięcy rocznie.
Najwięcej szkód przypada na okres czerwca i lipca czyli okres godowy kun. Samochód stanowi bezpieczne schronienie, a pod maską jest sucho i ciepło. Zwierzątka potrafią mościć sobie gniazdka ze skrawków gazet i suchej trawy, a boczek i chleb w moim aucie były może prezentem dla wybranki?
Gdy jeden samiec oznakuje rewir swoim zapachem, a konkurent spróbuje zaanektować auto dla siebie, to woń poprzednika wzbudza w nim silną agresję rozładowywaną atakiem na wszystko, co się da pogryźć 🙁
Takie jest aktualne wyjaśnienie.
Urządzenie do otwierania jajek na miękko działa znakomicie i jest wielką atrakcją dla każdego dziecka, również takiego w dorosłym człowieku 😉
@kruk
Poniewaz nie przepadam za R. Straussem, uwierze Ci na slowo… 🙂
@kruk
„Beim Schlafengehen” (Idąc spać) w wykonaniu Jessye Norman lubię jeszcze bardziej. Kiedyś porównałem sobie kilka wykonań i Jessye spodobała mi się najbardziej ze wszystkich.
Dobre na pogrzeby 🙁
„Gdy jeden samiec oznakuje rewir swoim zapachem, a konkurent spróbuje zaanektować auto dla siebie, to woń poprzednika wzbudza w nim silną agresję rozładowywaną atakiem na wszystko, co się da pogryźć”
A to ciekawe, święcie byłam przekonana że kuny ukrywają sie pod maską samochodu przed chłodem i wiatrem.Podchodząc do samochodu powinno sie uderzyć w maskę właśnie by je przegonić,spłoszyć.
Przegryzają przewody w wyniku włączonego silnika ze strachu, bądź pokopane…
Kuna na zdjęciu, jest przeurocza, chętnie zaadoptuje!
Ciekawa jestem czy te pomidory przypominające paprykę też tak smakują jak ona. I czy w ogóle gdzieś taka odmiana jest dostępna w sprzedaży?Takich jeszcze nie widziałam.
Coś z kinematografii z pomidorem w tytule:
https://www.filmweb.pl/film/Sma%C5%BCone+zielone+pomidory-1991-1255
Polecam!
Pomidory przypominające paprykę smakują jak pomidory, bardzo dobre pomidory, notabene, lepsze od malinowych. Nie są w środku puste jak papryka, tylko bardzo mięsiste i mają mało nasion i soku oraz bardzo cienką skórkę
Pochodzą z Peru i Ekwadoru i nazywają się „pomidor paprykowy”, Andenhorn, tomate cornue des Andes…
Nie wiem, czy ktoś je sprzedaje na rynku, ale wiem, że są ludzie, którzy je uprawiają.
Moim zdaniem są to jedne z najlepszych smakowo pomidorów na świecie. No i można je wyhodować z nasion ze zjedzonych owoców, z gwarancją, że wyrośnie dokładnie to samo, bo to nie hybrydy.
Nasiona są do nabycia
Film widziałem przed laty, podobał mi się.
„Jednak i niektore gwiazdy rocku w starszych latach brzmia po prostu zle, odgrzewajac stare kotlety po to by zarobic”
Stare co? Kotlety?
Zimne mogłyby być, kotletów się nie powinno odgrzewać a i panierować na krótko przed podaniem są po prostu lepsze.
Ale jeśli już z obiadu ostała się nam jakaś samotna karbinadla ,bądź
schaboszczak to w bułę wkładamy lub w klap sznity i wsuwamy!
Muzyka jest takim dziełem, tak wykwintnym,i niedocenionym nie tylko klasyczna w muzykoterapii, muzyka w ogóle.
Trochę niestety o sobie urodziłam się w latach 70 tych dojrzewałam w/od 84 jako nastolatka i „chłopczyca” ogrom czasu spędzałam w chłopięcym gronie,widziałam mnóstwo męskich łez, głownie z powodu rodziców, problemów w szkole, długo one nie dotyczyły kobiet,dlatego przy nich tak długo trwałam płciowo niewidzialna,tak myślę…
Niejednego mojego kumpla wtedy uratowała muzyka właśnie:
-Depeche Mode – Enjoy the Silence
-Bronski beat – Smalltown boy
-The Police ~~ Every breath you take (Sting happy Birthday)
-The Cure – Lovesong
Wymieniać można by w nieskończoność…. znałam więcej dzieci które chciały wtedy umrzeć niż żyć….
I to czego jestem pewna, to to ze gdyby mieli wziąć teraz udział w koncertach swoich” dziecięcych ” idoli, nie zwracali by uwagi na inna tonację głosu,playback bądź półplayback wykonania, zawdzięczają swe
życie może im właśnie, lojalnie rozkoszowaliby się tymi utworami raz po raz!
https://www.youtube.com/watch?v=nKhN1t_7PEY
To damska wersja cucąca, i myślę że nie jeden z komentujących ją
przynajmniej raz w życiu słyszał, może i płakał,łkał…(Richard Page teraz 60 kilkulatek,bohater teledysku Jastrząb Harrisa)
@Markot
Nie o te mi chodziło 🙁
O pierwsze zdjęcie
29 sie 2005
pon., 13:31GMT+02:00
Po Twoich pomidorach widać że jest co jeść, takich w sklepie u nas nie ma.
Choć pomidory podać można na różne sposoby,faszerowane, z mozzarellą, w śmietanie,itd to i tak nie ma innej lepszej formy od pomidora
na kanapce z serem,wędliną i drobno pokrojona cebulką.
Jajko sadzone natomiast lubię tylko z ziemniakami, kładę je na nie i
powiedzmy okraszam żółtkiem, pycha do tego kefir i nic więcej nie trzeba
no może trochę posiekanego szczypiorku!
Aha. To są karbowane pomidory meksykańskie Zapotec.
Bardzo stara odmiana.
Te na zdjęciu wyrosły na balkonie.
Nadmiar pomidorów przerabiam na przecier – gotuję, przecieram, trochę odparowuję, nalewam bardzo gorący do słoików, zamykam, gotowe. Dobre w zimie jako sok do picia (plus sól i pieprz) albo podstawa do sosów i zup.
Postanowiłem ponownie zaryzykować, zamówiłem nasiona pomidorów. Stare odmiany, podobno smaczniejsze.
Zamówiłem na ebayu ten jajkootwieracz.
@markot
Diękuję za wyjaśnienie chleba ze skórą z boczku pod maską samochodu i za zdjęcie kuny. W moich okolicach fauna jest uboga.
Kiedyś porównałem sobie kilka wykonań i Jessye spodobała mi się najbardziej ze wszystkich. Dobre na pogrzeb
To delikatna sugestia, że ja nie wysłuchałam kilku wykonań? Otóż chociaż Ryszard Strauss nie jest moim ulubionym kompozytorem, zabrałam się za słuchanie tych czterech jego pieśni pod wplywem zachwytu nimi jednego bardzo muzykalnego człowieka. Wpadłam w odpowiedni nastrój, co jest konieczne w dobrym odbiorze muzyki, i zaczełam porównywać różne wykonania. To jest fantastyczna możliwość, jaką daje YT. Głos Jessey Norman wydał mi się nadludzko silny i piękny, z niesamowitą łatwością dominował nad orkiestrą.
„Beim Schlafengehen” nastroiła Cię pogrzebowo? Może spodoba Ci się ta kołysanka? https://www.youtube.com/watch?v=pFrrOA3L-V4 Mam ją w bardzo ładnym wykonaniu na klawesynie ale wykonania na klawesynie, które znalazłam w YT jakoś mnie nie zachwyciły.
Zachęciłeś mnie do uprawy pomidorów w doniczkach. Kiedyś miałam jedną samosiejkę, która owocowała kilka lat ale niezbyt obficie.
Dosc mile (jak mi sie wydaje) wykonanie ptaszka dodo na klawesyn
https://www.youtube.com/watch?v=W3-Gi6BpQrc
@karat.
Dodo nie jest ptaszkiem tylko kołysanką, ale może śpiewa ją ptaszek? Utworek nazywa się „Le Dodo ou l’Amour au berceau”.
Podałaś to samo, co ja, tylko na klawesyn. Znalazłam
„dodo” grane na klawesynie przez Kaori Nakamura (tę sama, która gra je na fortepianie w linku dla @markota). https://www.youtube.com/watch?v=VUygj9rupho
Kiedyś we Francji (nie wiem czy jeszcze) śpiewano „Dodo, l’enfant do, l’enfant dormira bien vite, l’enfant dormira bientôt.” Takie nasze
„Aaa, kotki dwa…” Wiesz, że chyba wolę nasze kotki – i melodię i słowa.
@kruk
Oczywiscie ze to to samo 😀 Napisalas ze nie znalazlas na tubie dobrego klawesynowego wykonania tego utworu, wiec wrzucilam wykonanie klawesynowe ktore wydaje mi sie dobre.
O ile rozumiem, po francusku „faire dodo” to isc spac w „dziecinnym” jezyku, chyba jak polskie lulu; ale oprocz tego dodo to wymarly gatunek ptaka, wiec sobie zazartowalam…
Kotki dwa sa bardzo mile, ale melodia ktora znam rozni sie od tej ktora jest (np w wykonaniu Umer+Turnau) na tubie.
Skoro jesteśmy przy kołysankach (@markot zaczął), to podam jeszcze jedną – też francuską, Gabriela Fauré. Bardzo ją lubię, podobnie jak tę wielkiego Couperin. https://www.youtube.com/watch?v=cx9Ej9MBWHs Kołysanki Chopina nie muszę podawać.
@kruk
Bardzo ladna.
Chyba najbardziej znana kolysanka jest Brahmsa, choc przewaznie nie pamieta sie ze jest jego
https://www.youtube.com/watch?v=TFHGHEb1_zg
I ja też chcę…
https://www.youtube.com/watch?v=PqEPXRqlSA0
To ulubione zaproszenie do krainy snu naszej Noemi.
Wasze też są piękne, ale na nie jest jeszcze za malutka.
Oczywiście z dopiskiem reklamacje do @Markota!
@kruk
Beim Schlafengehen nie jest kołysanką. Tak jak i pozostałe trzy z „Czterech ostatnich pieśni” dokumentuje rozprawianie się kompozytora z tematyką śmierci i pożegnania, także na tle minionej wojny i świadomości własnej, zbliżającej się śmierci.
A ten akurat utwór podobałby mi się na początku ceremonii pogrzebowej, gdybym miał coś takiego organizować. Kiedyś nawet wybrałem parę „fajnych kawałków” dla siebie, ale niektóre już mi się znudziły, chyba za często słuchałem.
To delikatna sugestia, że ja nie wysłuchałam kilku wykonań?
A w życiu! Dlaczego posądzasz mnie o coś takiego?
Pisałaś o Kiri Te Kanawie, a ja sobie przypomniałem, że też ją brałem pod uwagę, ale Jessye mi jakoś bardziej pasowała. I tyle.
Aby zamknac kolo, kolysanka Straussa (w pieknym wykonaniu Montserrat Caballé)
https://www.youtube.com/watch?v=V1M9DXGiFDg
Bardzo piękna kołysanka.
A tu Go to sleep you little baby, w moim ulubionym filmie.
@observer
zamówiłem nasiona pomidorów (…) Zamówiłem (…) ten jajkootwieracz
Sprawdzam się jako influencer? 😯 😀
A propos długich słów, to przypomniała mi się słynna miejscowość w Walii
Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch
@markot
Beim Schlafengehen nie jest kołysanką.
Podejrzewałam to, utwór nie nasuwał mi mysli o włażeniu pod kołdrę. Nie wiedziałam jednak, że ma związek ze zbliżającą się śmiercią kompozytora.
Kiedyś nawet wybrałem parę „fajnych kawałków” dla siebie…
Nie mogę uwierzyć, że możesz rozmyślać o własnym pogrzebie. Mnie się nie marzą żadne ceremonie, wyobrażam sobie tylko ciszę. Co prawda ciekawe jakie są te „fajne kawałki”, które sobie wybrałeś. Było to zapewne z myślą o żałobnikach – miłe z Twojej strony.
@karat.
Kołysanka Brahmsa jest rzeczywiście znana i rzeczywiście mało komu wiadomo, że to Brahms. Ja nie wiedziałam, tylko wydawała mi się bardzo niemiecka. Brahmsa dużo się w życiu nasłuchałam – na żywo i w nagraniach. To jeden z tych wielkich, którym hołduję. Kołysanka Straussa też mi się podoba.
@Bohatyrowiczowa
Okazuje się, że Twoja wnuczka (śliczna!) zasypia przy kołysance Brahmsa.
@markot
„O Brother, where are thou?” Nie znałam tego filmu. Tercet trzech syren brzmi jak autentyczna muzyka Afro-Amerykanów, bardzo to nostalgiczne i ładne. Cały soundtrack musi być ciekawy.
@markot
Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch
Czy to nie znaczy: Zamczyskostareleżącewśródjeziorilasównawielkimwzgórzu ?
Faktycznie, powinien być old car salesman.
errata: powinieneś być
Faktycznie, Jessey Norman miała fenomenalny głos. RIP.
Eierschalensollbruchstellenverursacher to nic innego jak –
Eggboiledgadgettopperseparatorcutter wdg. ebay.
Jessye Norman pewnie to (już) obojętne, ale proszę, nie przekręcajcie jej imienia.
Było to zapewne z myślą o żałobnikach
Zapewne 😉 Chciałbym wprawić ich w pogodny nastrój. Na przykład przy pomocy Elli Fitzgerald
O własnym pogrzebie rozmyślam co najwyżej przy okazji cudzych pożegnań, a wtedy muzyka wysuwa się na pierwszy plan. Niezależnie od światopoglądu gospel porusza jakąś strunę w bardzo wielu ludziach.
Eierschalensollbruchstellenverursacher to nic innego jak
eggshell-predeterminated-breaking-point-originator 😉
@kruk
„O Brother, where are thou?” to znakomity film braci Coenów, oglądam sobie co jakiś czas. Mississippi, lata 30. Soundtrack złożony z muzyki z tamtych czasów…
„Okazuje się, że Twoja wnuczka (śliczna!) zasypia przy kołysance Brahmsa.”
No proszę, nie wiedziałam jeszcze nic nie wiem o samym Brahmsie,
ja słucham tylu gatunków muzyki że dzień dla wszystkich bliskich sercu
utworów jest za krótki.
Moja Emisia jest rzeczywiście śliczna (jak dojdę jak przerzucić fotki z pulpitu na konto google to Ci ją pokażę, temat się skończył więc..)
zdarzyło się już że ją osoby zaglądające mi do wózka podczas spaceru przypisują mnie(jej mamą),już nie oponuje,tylko się uśmiecham.
Ostatnio wiele przeszła, przeszłyśmy,cała rodzina zresztą.
Lekarz pediatra ją błędnie zdiagnozował, fizjoterapeuta zamiast oddać nadzieje na zdrowym dziecku przeprowadził instruktaż (tak to nazwę)
terapii metodą Vojty?!
Dziecko zrywa się teraz z krzykiem,gdzieś umknęła jej pogoda ducha,
mniej sie uśmiecha,źle sypia,zasypia przy kołyskach,albo szumie wody,
Emi ma iść spać Ktoś musi wsiąść prysznic,oczywiście wieczorem,
łazienkę i półkę szklaną retro pełną kosmetyków,mnóstwa kolorów,
bardzo lubi, jak już nic nie pomaga to się stoi z nią w objęciach naprzeciw tej półki a ona odlatuje.
Reszta słów zbędna!
@Kruk
Jak już tu zaglądniesz mam sprawę,dotyczy @zyty2003, znacie się
i tylko podejrzewam że możesz mieć drugie jestestwo i przemówić jej do rozsądku na blogu u En passant?
Jeśli czuje że powinna zagłosować w nadchodzących wyborach niech to zrobi!
Ja sama siebie nieraz już pytałam po co chcą głosować ludzie,
którzy na stałe opuścili Polskę, i nie do końca wierzę w dobroć ich intencji, ale mogę się mylić…
Podczytuję tamten blog, jest tam Kukuła tak pól na pól to żabka konająca, a i Gekko nareszcie rozumiem co pisze, Gajowy też wydaje się bardzo znajomy…
Trudno tam tak z marszu odgadnąć płeć, Oborowa, szpiedzy, czuję się ich czytając jakbym ich podglądała z zza drzew, taka partyzantka…
Wegetarianie są okrutni.
Świnia może uciec, ale pomidor…? 🙄
@Kruk
Próbuję, maluch odkładany do huśtawki na balkonie wpatrzony w pyszczek mniejszego psa.Moja wnusia…
https://drive.google.com/file/d/1TYP33PwA7Ac0zmYZi1MsqGXbISuClLap/view?usp=sharing
Re: Brahms
Requiem niemieckie jest zupełnie fajne, jeśli ktoś lubi muzykę żałobną.
https://www.youtube.com/watch?v=bugzbO3G2Q0
(uprzedzam, tu m.in. FiDi śpiewa, nie wszyscy go lubią)
@Bohatyrowiczowa
Jak już tu zaglądniesz mam sprawę,dotyczy @zyty2003, znacie się
i tylko podejrzewam że możesz mieć drugie jestestwo i przemówić jej do rozsądku na blogu u En passant?
@zyta2003 i ja znamy się tylko tak, jak mogą znać się inne nicki w sieci. Komentarze na blogu pana Passenta czytam rzadko, bo jest ich tyle, że trudno się rozeznać w dyskusji.
Co się tyczy głosowania emigrantów, to póki mają polskie obywatelstwo, nie można im tego prawa odmówić. Weź pod uwagę, że emigranci mogą mieć w kraju bliskich krewnych i w ogóle nie jest im obojętna przyszłość Polski.
@Gammon 15:57
Nigdy nie słyszałam Requiem Brahmsa (albo nie pamiętam). Odłożę słuchanie na bardziej stosowną chwilę. Pomyślałam chcąc nie chcąc o muzyce na własnym pogrzebie i pierwsze, co mi wpadło do głowy to https://www.youtube.com/watch?v=bF_GQMPkaXo
Może ktoś o skłonnościach psychanalitycznych objaśni mi ten wybór. Od siebie dodam, że ze wszystkich arii operowych najbardziej lubię arie Mozarta (na wszystkie skale głosu).
… FiDi śpiewa, nie wszyscy go lubią…
Czy FiDi to Dietrich Fisher Dieskau? Bardzo go lubię. Mam z nim nagrania, m.in. śpiewającego rolę hrabiego Almaviva w „Le Nozze di Figaro”
@kruk
To rzeczywiscie zaskakujacy wybor pogrzebowy 😀 Moze po prostu chcesz by zabrzmialy dobre glosy, lub muzyka z ktora sie identyfikujesz ?
Na swoj pogrzeb nie planuje muzyki poniewaz nie zamierzam go miec 🙂
„Na swoj pogrzeb nie planuje muzyki poniewaz nie zamierzam go miec ”
Tutaj mogę sobie z Tobą rękę podać!
Pożegnanie przed kremacją,tylko z najbliższymi,żadnej dalszej rodziny
nie widzianej od i 30 lat.Kto nie znalazł dla mnie czasu dziś,jutro już nie musi, tak mniej więcej.
Oby można już było zatrzymywać urny w domu, chętnie z nimi zostanę
mam w domu skrzynię ze wszystkim co odesłał mi po zmarłym bracie
Konsul, chętnie w niej mu potowarzyszę!
To co mi się „podoba” na pogrzebach to listy,kim byliśmy,co po sobie zostawiliśmy,koniecznie od bliskiej osoby,jestem kobietą więc miło byłoby by pożegnał mnie mężczyzna,mój…
https://www.youtube.com/watch?v=u9Dg-g7t2l4
Jeśli pamiętacie 13 stycznia…?
„The Sound Of Silence” dla Kogoś wyrwanego najbliższym,odartego w jednej chwili z marzeń, słowa tego utworu dla mnie symbolizują ostatnie tchnienie,Ty już nie możesz nic powiedzieć ja się wydrę za Ciebie!
Utwory na pogrzebach, zostawiłabym dla ofiar, nie zwykłych pożegnań.
Zasłużmy by nas pamiętano za życia, nie identyfikowano z utworem,
bo tego co słuchamy każdego dnia, nasze dzieciaki nie zapomną
i to te piosenki będą im nas przypominać,a jest ich więcej niż jeden utwór!
„Co się tyczy głosowania emigrantów, to póki mają polskie obywatelstwo, nie można im tego prawa odmówić. Weź pod uwagę, że emigranci mogą mieć w kraju bliskich krewnych i w ogóle nie jest im obojętna przyszłość Polski.”
@Kruk ja nikomu i niczego nie odmawiam,ja tylko proszę nie głosujcie
na obecny rząd!
Prawo do oddania głosu nie jest współmierne z odpowiedzialnością
za skutki swej decyzji.
Każdego z zza granicy,kto poprze P I S jak już to wszystko j e b n i e
zapraszam do kraju spowrotem!
Podam Ci przykład tak pierwszy lepszy,Ciocia Krysia ze Stanów
zagłosuje na wiadomo kogo, bo dzieciom jej siostry w Polsce teraz z pincet plus, wszelakim daninami od państwa jest zajefajnie.
Niech ta siostra ma córkę, matkę sześciorga dzieci,która dziś czerpie na garnuszku państwa coś ponad 6 tysiączków złotych miesięcznie,
co jest zaledwie kroplą w bilionowym kredycie.
Zadno z dzieci tej córki,do dziś nie widziało by tato bądź mama
wyszli z domu na dłużej niż, powiedzmy dwie godziny,w urzędach wystać swoje trzeba,wracając do domu od progu,wołają „zobaczcie co dostaliśmy”Decyzje są papierowe o datkach,zobacz Jessi,Brayanku,Vanesko(no przykro mi)ile mamusia i tatuś dostali za was pieniążków, bo nie dla was!
Ta Jessi,Brayanek,Vaneska, tyle z tego zapamięta, dwie godzinki poza domkiem,i prezent niemalże po każdym powrocie!
Nie jestem zawistna,teraz też mój syn ma dostać pińcet z wyrównaniem od lipca, wzięliśmy bo „nam się należy”przez jakiś czas będę mogła pomyśleć o sobie,swojej szafie,może coś odłożę?!
O ile tego co on dostanie mi nie zeżre inflacja?
Biorę korepetycje u syna z matematyki binarnej,dotąd nauczył mnie
ze 1 plus 1 to jeden
zero plus jeden to jeden
jeden plus zero to jeden
zero plus zero to zero
Może nasz Premier też tej matematyki się uczył i teraz ją testuje na naszym budżecie?
Pora mu i Neummanowi odchrząknąć po..bało Was!
No może nie całkiem prywatnie ale mi się przeklęło 🙁
@Bohatyrowiczowa
Każdego z zza granicy,kto poprze P I S jak już to wszystko j e b n i e
zapraszam do kraju spowrotem!
PiS nigdy nie poprę i to nie tylko za nieodpowiedzialne rozdawnictwo. Aż strach pomyśleć jakim krajem możemy się stać po kolejnych 4 latach rządów samozwańczego zbawcy narodu.
@kruk
Tak, FiDi to on i niespecjalnie go lubię (doceniam technicznie, ale jednak unikam).