Wściekła pogoda, gniewna klimatolożka
Gdy na przełomie czerwca i lipca na newsowych stronach „Nature” pojawił się artykuł o tym, że skala tej fali upałów w Europie była pięciokrotnie bardziej prawdopodobna dzięki globalnemu ociepleniu, ja byłem właśnie po lekturze książki napisanej przez jedną z bohaterek tego artykułu.
Friederike Otto to klimatolożka z Uniwersytetu Oksfordzkiego. Jest młoda, co podkreśla stwierdzeniem, że dęta niby-afera Climategate dla niej jest już tylko historią wspominaną przez starszych kolegów, a nie realnym zdarzeniem. To pewna przesada, bo była wtedy doktorantką i choć jej maili raczej nikt nie wykradał, to już w środowisku klimatologów zaczynała funkcjonować. Jest więc młoda i – zgodnie z frazeologizmem – gniewna. Jej gniew kieruje się m.in. na fakt, że po Climategate klimatolodzy stali się jeszcze ostrożniejsi niż wcześniej w formułowaniu wniosków wykraczających poza ogólniki.
Jej zdaniem sytuacja, gdy klimatolodzy modelują zmiany klimatu w dużych skalach przestrzennych i czasowych oraz operują pojęciami globalnymi, ale odżegnują się od przypisywania konkretnym zjawiskom pogodowym jasnego związku przyczynowego ze zmianami klimatu, jest postawieniem sytuacji na głowie. W związku z tym z entuzjazmem przyjęła propozycję współtworzenia zespołu naukowców i piarowców, który miał się zająć nie tylko analizą danych meteorologicznych i zderzaniem ich z danymi klimatycznymi, co już wówczas (2014) było trochę kontrowersyjną, ale już jakoś usankcjonowaną aktywnością, ale robieniem tego niemal na bieżąco i prezentowaniem wyników z pominięciem długotrwałych procedur publikacyjnych. A gdy zespół World Weather Attribution powstał i okazało się, że Myles Allen, jej mentor i już właściwie weteran tej nowej gałęzi nauki (Event Attribution Science), chce się zająć czym innym, została jego kierowniczką.
Otto opisuje powstanie tego zespołu w książce „Wściekła pogoda”. Zdaje sobie sprawę, że sprawa jest delikatna i wielu graczy chciałoby użyć każdej broni przeciwko klimatologom (poświęcony jest im jeden z rozdziałów), więc przedstawia swoje analizy jako oparte na najlepszych dziś modelach naukowych i nieodbiegające od analiz publikowanych w pismach o najwyższym standardzie recenzyjnym (sama Otto ma zresztą na potwierdzenie tego kilkanaście publikacji w pismach satelickich „Nature” i kilkadziesiąt kolejnych w czołowych pismach klimatologicznych). Właściwie jest to raport – czy raczej reportaż z powstania i okrzepnięcia jej zespołu.
Nie da się uniknąć porównań z inną książką popularnonaukową z tego zakresu, niedawno wydaną na polskim rynku – „Nauką o klimacie”, o której tu pisałem. Pod pewnymi względami są to przeciwieństwa. We „Wściekłej pogodzie” nie ma ani jednego wzoru fizycznego (jeżeli jest, to znaczy, że przegapiłem). Podstawy naukowe są ograniczone do minimum. Czasem są jak dla mnie zbyt daleko idące uproszczenia, jak przypisanie odkrycia efektu cieplarnianego Arrheniusowi i pominięcie naukowców zajmujących się tym wcześniej.
Dotyczy to nie tylko historyczno-naukowego tła, ale też samej nauki atrybucyjnej. W zasadzie dowiadujemy się, że modele klimatyczne się tworzy i że są skomplikowane, ale jak się to robi, pozostaje tajemnicą naukowców. Nie twierdzę, żebym na pewno zrozumiał technikalia, gdyby były podane, ale widać, że zamierzeniem autorki nie było przekonywanie czytelników do swoich tez siłą wywodu naukowego, tylko niejako mocą autorytetu.
Książka ma trafiać w znacznej mierze do emocji. Dostaje się firmom takim jak ExxonMobil, która zataiła wyniki finansowanych przez siebie badań, gdy okazały się potwierdzać tezę o antropogenicznym globalnym ociepleniu. Dostaje się politykom.
Ciekawa jest sytuacja odwrotna do tej, do której przywykliśmy w naszym euro-amerykańskim świecie. Politycy krajów rozwijających się, którzy chętnie obarczają winą za każde skrajne wydarzenie pogodowe globalne ocieplenie, a więc pośrednio bogatą Północ, bardzo chętnie zapraszają World Weather Attribution do analiz kolejnej suszy czy powodzi i nie są zadowoleni, gdy akurat okazuje się, że dana katastrofa w świecie bez globalnego ocieplenia byłaby tak samo prawdopodobna.
Stylistycznie to więc książka bardziej popularna niż naukowa. Niemniej warto ją poznać. Wersja mini tej recenzji może wyglądać tak:
Rekordowy huragan w Ameryce, ekstremalna susza w Rogu Afryki, katastrofalna powódź w Tajlandii. Czy to wszystko efekt zmian klimatu, które uruchomiła ludzkość? Friederike Otto, geofizyczka zajmująca się szacowaniem wpływu zmian klimatycznych na rzeczywiste wydarzenia pogodowe, daje odpowiedzi. Odpowiedzi nieoczywiste ani dla zachowawczych klimatologów, którzy wolą operować ogólnymi zdaniami na temat klimatu, ani aktywistów środowiskowych szukających wszędzie odpłaty Natury za naszą działalność. Buńczucznie stwierdza, że wprowadzona przez jej zespół nowa metoda szacowania relacji aktualnej pogody z nowymi warunkami klimatycznymi stawia na nogi związek klimatologii i meteorologii dotąd stojący na głowie. Czy przekonująco? Czytelnik sprawdzi sam.
ilustracja: Materiały Wydawnictwa Otwartego
Komentarze
Nie twierdzę, że to jest decydujące, ale ma pewne znaczenie przy podejmowaniu decyzji „czytać, ili inie czytać?” to, kto jest wydawcą danej książki. Książki, która oprócz swojego poznawczego atrybutu jest również towarem przeznaczonym na zdobycie konkretnego klienta.
I sprawdziłam.
Wydawcą jest Wydawnictwo Otwarte stanowiące własność Znaku.
Ów byt rynku wydawniczego specjalizuje się w literaturze kobiecej, młodzieżowej i książkach podróżniczych.
Czyli jakby co, to życzę szczęśliwej podróży. Po zapisanych kartach owej książki.
Oczywiście od problemu związanego ze zmianami klimatycznymi nie uciekniemy, ale intuicja mi podpowiada że ten tytuł to nie jest to.
Chociaż mogę się mylić.
Dlatego piszę, że to raczej reportaż niż książka popularnonaukowa. Mówi trochę o mechanizmach działających w obszarze nauk stosowanych.
„Książka ma trafiać w znacznej mierze do emocji. Dostaje się firmom takim jak ExxonMobil, która zataiła wyniki finansowanych przez siebie badań, gdy okazały się potwierdzać tezę o antropogenicznym globalnym ociepleniu. Dostaje się politykom.”
” Politycy krajów rozwijających się, … nie są zadowoleni, gdy akurat okazuje się, że dana katastrofa w świecie bez globalnego ocieplenia byłaby tak samo prawdopodobna.”
Odwoływanie się do emocji celem mobilizacji ludzi do ochrony środowiska jest jak najbardziej właściwe i pożądane. Jeżeli jednak do emocji, jakie wywołuje troska o przyrodę, miesza się ideologię, to niestety nie pomaga to w osiągnięciu celu. Bardziej przekonuje mnie uświadamianie ludziom jak destrukcyjne dla środowiska są obecne wzorce konsumpcji, jakie tworzą zagrożenia dla nas wszystkich. Świadomość tego może sprawić, że apele o samoograniczenie i radykalne zmiany w stylu życia bedą skuteczne. Oczywiście apelami nie przejmą się wszyscy, ale wystarczająca liczba krytyczna obywateli, żeby stworzyć grupy nacisku na polityków i przedsiębiorstwa.
Natomiast włączanie w temat ochrony środowiska emocji wokół konfliktów społecznych i geopolitycznych odbiera wiarygodność odkryciom nauki o zmianach klimatycznych. Jest aż nadto chętnych do oskarżania naukowców o interesowność – uzyskiwanie wyników na czyjeś zamówienie.
Przeczytałam recenzję książki „Nauka o Klimacie” z grudnia 2018r., autorstwa pana Panka, i przejrzałam komentarze.
„Też uważam, że „jesteśmy za małe misie żeby mieć wielki wpływ” na… naprawę Psucie idzie nam sprawnie, a im bardziej coś jest skomplikowane, tym łatwiej jest zachwiać delikatną równowagę i zniszczyć coś bezpowrotnie.” (@markot 14 grudnia, godz.8:51)
To zachwiało moją nadzieją, że mogą jeszcze zrodzić się na czas postawy obywatelskie, które wymuszą zmianę stylu życia. Ale też ilekroć była na tym blogu mowa o ratowaniu środowiska, przeważał pesymizm. Mimo to jakoś nie można opuszczać rąk – zniszczyliśmy wiele rzeczy bezpowrotnie, ale może jeszcze da się uzyskać nową równowagę bez wyginięcia naszego i wielu innych gatunków.
Póki co cieszę się z akcji zalesiania miasta, w którym żyję (jej efekty zaczynają być widoczne). W komentarzach pod cytowanym wpisem pana Panka poddawano w wątpliwość skuteczność zalesiania w zmniejszaniu globalnej emisji dwutlenku węgla. Jednak drzewa dają jeszcze tak pożądany cień i chronią glebę przed wysuszeniem. Sama zalesiałam przez lata moje osiedle. Stało się nie tylko ładniejsze i znośniejsze do życia, ale przyciąga jeszcze ptactwo.
@kruk
Książka jest z gatunku „świadectw epoki”.
Nie moje, ale niezłe.
Ja jedynie nadaje wyraz.
Otóż kiedyś czasy przednowoczesne i wczesnonowoczesne były czasami „co?”. Co mieć? Co chcieć? Bo wszystko co miałaś, czym mogłaś się pochwalić stanowiło o Twojej wartości. Wartości środowiskowej, zawodowej, społecznej itd.
Później były czasy nowoczesności i istotna stała się forma. Miałe(a)ś coś, albo marzyłaś o czymś to jeszcze nie określało Twojego statusu. Ważne było to jaką to coś ma formę. Czyli w jakiej chaupie mieszkosz, jaką masz gitarę, jakim jeździsz ałtem, do jak ciepłych jeździsz krajów, do jakich szkół chodzą twoje dzieci, albo dzieci Twoich dzieci. Czyli ważne stało się jakie są Twoje „cocki”. Przypominam „cocki” to liczba mnoga od zaimka pytającego „co?”
Czyli była epoka „co?”. Następna była epoka „Jak?”.
A teraz żyjemy w epoce „o k…”. I w tej epoce to kim jesteś ,określają przede wszystkim Twoje emocje. Emocje na zewnątrz. Emocje publiczne. Czyli takie o których wiedzą … ba muszą się dowiedzieć… Twoja rodzina, bliscy i dalecy krewni, sąsiedzi w sombrerros ( mam nadzieję, że dobrze napisałam, chociaż na swoje wytłumaczenie muszę przyznać, że jestem bardzo rozemocjonowana), koleżanki z klubu golfowego i koledzy z koła robótek na drutach ( raczej odwrotnie, ale to cały czas moje emocje)miłośnicy pisarstwa Henryka Sienkiewicza i oczywiście Elizy Orzeszkowej.
A emocje to Twoje werbalizująco – praktyczne zaangażowanie w jedynie słuszne sprawy jakie przynosi nam codzienność. I głośno wypowiadasz swoje zdanie poparcia… I tutaj wyliczamy sprawy które gorąco leżą nam na sercu. Oczywiście na naszym sercu, chociaż są tacy którym na ich sercu leżą również serca innych. I tych serc problemy także.
Nie mniej, a może nawet jeszcze bardziej głośno wyrażasz głos głębokiego oburzenia na fakty które wołają o pomstę do nieba…co tam do nieba, kiedy juz mało kto w niebo wierzy. Wołasz o pomstę do wszytskich ludzi pomstujących również gorąco jak ja, Ty, Bohatyrowiczowa, czy nawet Gammon. A nawet @samba kukułeczka
I cały czas liczysz ( w tym celu zaopatrujesz się w liczydła produkcji renomowanej firmy) i liczysz.
Liczysz podpisane petycje, napisane na brudno orędzia ( nie tylko do narodu), udział w manifestacjach i kontrmanifestacjach. Te drugie zliczasz(zliczamy) stosując współczynnik 1,48 świadczący o tym, że udział w nich powoduje większe wzburzenie. Osobno spisujemy komentarze na blogach, Twitterach i innych Facebookach i Bóg wie gdzie jeszcze, nawet listy do księdza proboszcza.
Komentarze – oczywiście pełne egzaltacji i obywatelskiej wrażliwości – na koniec dnia, tygodnia, dekady, miesiąca, dwóch miesięcy….zliczamy, uwzgledniając wszystkie odpowiednie współczynniki…
I można by tak jeszcze długo i namiętnie, ale emocje niestety nie są z gumy i czekamy dnia następnego…albo wyciągamy gumkę z majtek i emocjonujemy się dalej.
@kruk
poddawano w wątpliwość skuteczność zalesiania w zmniejszaniu globalnej emisji dwutlenku węgla.
Nie tyle idzie o zmniejszanie emisji, co o wychwytywanie węgla z bieżącej cyrkulacji (cyklu węglowego) i „składowanie” go w tkance żywych drzew. Nie będzie to odpowiednikiem wepchnięcia węgla z powrotem w paleozoiczne warstwy skorupy ziemskiej, bo drzewa w końcu umrą i rozłożą się, uwalniając ten węgiel (jako metan lub dwutlenek węgla). Nie ma to sensu w skali geologicznej, ani nawet jako trwałe rozwiązanie w skali historycznej, ale – teoretycznie – miałoby sens jako przejściowy bufor, ratujący klimat przez parędziesiąt lat – zanim nastąpi radykalne obcięcie emisji CO2.
„Miałoby” należy traktować jako modus irrealis, bo chodzi o niewyobrażalną skalę zadrzewienia (plus równie niewyobrażalne założenie, że nastąpi znaczące zmniejszenie emisji).
Jednak drzewa dają jeszcze tak pożądany cień i chronią glebę przed wysuszeniem. Sama zalesiałam przez lata moje osiedle. Stało się nie tylko ładniejsze i znośniejsze do życia, ale przyciąga jeszcze ptactwo.
Mam czternaście sadzonek moreli i śliw, które powyrastały mi z zeszłorocznych pestek – doniczki zrobiłem z politereftalanu etylenu (PET), to znaczy ze starych butelek. Ale nie będę miał gdzie tych drzewek posadzić, bo w tej części świata w miastach panuje zwyczaj tzw. „koszenia trawy”. Polega to na przerabianiu każdego niezabetonowanego kawałka gruntu na spieczone klepisko, z rzadka pokryte martwymi, żółtoszarymi źdźbłami roślin. Każde małe drzewko zostanie potraktowane tak samo.
@kruk
P.s. przepraszam za czepianie się, ale jako (jakoby) purystka językowa „poddawaj” oblężone twierdze, lecz „podawaj” w wątpliwość.
@Gammon
” Polega to na przerabianiu każdego niezabetonowanego kawałka gruntu na spieczone klepisko, z rzadka pokryte martwymi, żółtoszarymi źdźbłami roślin. Każde małe drzewko zostanie potraktowane tak samo.”
Tu, gdzie mieszkam, było podobnie. Nawet ciągle są ludzie, którym drzewa przeszkadzają. Kiedyś miałam sąsiada, który ściął drzewo przed domem, bo jesienią przeszkadzały mu spadające liście. W obecnym sąsiedztwie też są zwolennicy betonowania czego się da i mocnego strzyżenia drzew, żeby nie przekroczyły wielkości krzewów (wiele tutejszych odmian przeżywa tę brutalność). Jednak władze miejskie od paru lat zabrały się za środowisko. Nie tylko sadzą drzewa ale wyłysiałe trawniki, dzielące pasy jezdni, zamieniają w ogródki z bylinami o różnych barwach liści. Mam przyjemność mieć za sąsiada młodego człowieka (25 lat), który w zarządzie miasta szefuje tym sprawom. Młode pokolenie jest nieporównanie wrażliwsze na urodę przyrody niż jego rodziciele.
Co do „poddawania w wątpliwość” była to z mojej strony nieuwaga. Niemniej dziękuję za wytknięcie błędu, bo teraz postaram się uważać. Nie myślę o sobie jako o językowej purystce, język musi się rozwijać. Jednak takie błędy, jaki zauważyłeś, są drażniące. Niestety pewnie nie uniknę popelniania innych – jak sobie obliczam w Polsce spędziłam w sumie ok.37% życia.
@kruk
Tu, gdzie mieszkam, było podobnie.
Cieszę się, że się zmieniło. Ale tu będzie zawsze tak samo, chyba że jeszcze gorzej.
Co do „poddawania w wątpliwość” była to z mojej strony nieuwaga. Niemniej dziękuję za wytknięcie błędu, bo teraz postaram się uważać.
Staram się nie czepiać, ale czasem mi się wymknie spod kontroli. Gdybym to chociaż sam panował nad językiem i dopiero się czepiał (a nie panuję, niestety).
język musi się rozwijać
Tak, musi, chociaż niektóre kierunki jego rozwoju są odpychające.
jak sobie obliczam w Polsce spędziłam w sumie ok.37% życia
Właściwie nie ruszałem się poza Polskę. No ale robot jest nieruchawy prawie jak roślina.
Where is the beef?
Gdzie jest naukowe wytlumaczenie zmieniajacego sie stale klimatu naszej panety?
Do grzechu pierworodnego i czy winy czlowieka w tej sprawie trudno bedzie mnie przekonac.
@Gammon
„Tak, musi, chociaż niektóre kierunki jego rozwoju są odpychające.”
Natknęłam się na różne obrzydliwości. Jak na razie nic nie przebije „whistleblowerów”. Mianownik – whistleblowerzy.
@samba kukułeczka
Twoje wyodrębnianie epok i traktat o emocjach do mnie nie przemawiają. Mimo moich nie tak dawnych wyjaśnień upierasz się przy wizji Meksykanów w sombreros. Z moich sąsiadów tylko jeden zawsze chodzi w sportowym kapelusiku. Jak zdradziła mi jego małżonka – po to, żeby ukryć siwiznę.
@kruk
Jak na razie nic nie przebije „whistleblowerów”. Mianownik – whistleblowerzy.
To działa według tego samego mechanizmu, co lewellerzy i diggerzy w czasie rewolucji angielskiej w XVII wieku. Albo pionierzy. Dawniej funkcjonowała forma pionierowie, ale dziś brzmi dziwacznie – nawet w tytule powieści.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pionierowie_(powieść)
@Slawomirski
Gdzie jest naukowe wytlumaczenie zmieniajacego sie stale klimatu naszej panety?
W podręcznikach geofizyki.
Do grzechu pierworodnego i czy winy czlowieka w tej sprawie trudno bedzie mnie przekonac.
Trudno przekonać kogoś, kto z góry postanowił, że nie da się przekonać.
https://www.rp.pl/Prezydent–USA/190829469-Trump-o-zmianach-klimatu-Nie-naraze-bogactwa-dla-marzen-o-wiatrakach.html
Po przeczytaniu tego tekstu to właściwie cała dyskusja – jest ocieplenie, czy go nie ma – jest bez sensu.
Cysorz planety Ziemia odchrząknął i powiedział że najważniejsza jest dla Niego i jego kraju kasa kilku ludzi z branży i problem ocieplenia nie istnieje.
Właściwie to jedyna nadzieja jest w tym aby wytłumaczyć cysorzowi, że jeszcze większą kasę można czesać na przeciwdziałaniu zmianom klimatycznym.
Ale jak to zrobić?
– – –
Nieinteigentnie emocjonalna a inteligenie upowszechniona świadomość końca świata, od wieków pozwala inteligentnym przeżyć lepiej, dostatniej, na koszt emocji mniej przystosowanych do świadomości.
Można o tym, by uniknąć przystosowania, przeczytać w podręcznikach antropologii sensu, stricto.
Albo zapoznać się z ilustracją w obrazie „Żywot Briana”.
– – –
A wystarczyłoby napisać, że elity władzy nie widzą problemu, bo stać je na klimatyzację.
Klima-kterium
– – –
Na ten przykład, pławią się jelity z obu stron lady w markecie a także w autokarach do hurgady i na bazarek.
Jak elitom (się) stać (?), to w ogonku za octem, oczywiście nauralnie ekologicznym ze ściętego octowca.
Elito, wróć (skąd przyszłaś), zmiłuj się nad naukom polskom.
– – –
– – –
Koniec dyskusji o końcu świata nie ma sensu.
Some like it hot.
– – –
@Gammon
„… elity władzy nie widzą problemu, bo stać je na klimatyzację.”
Zjawisko wykracza daleko poza beztroskę elit władzy. Miliardy ludzi na świecie stać na różne szkodliwe dla środowiska fanaberie i sobie nie żalują. Jeden z komentatorów na forum „Polityki” opowiadał jak upowszechnienie (i potanienie) oświetlenia LED skłania do instalowania sobie masy światełek – na przykład na podłodze w łazience. Mnóstwo ludzi nabywa mnóstwo rzeczy dlatego, że ich na to stać. Na codzień obserwuję jak nawet ci niebogaci potrafią marnotrawić wodę, energię i zaśmiecać ulice jednorazówkami.
Władze, które zabrałyby się poważnie za ograniczanie tych różnych przyjemności konsumpcji, spotkałyby się z oporem nie tylko producentów. Typową reakcją przeciw takim posunięciom byłoby zawsze przekonywanie, że winę ponoszą bogaci. Niestety, w swojej masie, średniacy są tak samo odpowiedzialni.
Proszę z powyższego nie wyciągać wniosku, że aprobuję rosnące nierówności w dochodach. Nie aprobuję. Jednak sama poprawa podziału dochodu nie zapobiegnie zmianom klimatycznym i truciu środowiska. Trzeba jeszcze zmienić styl życia, jaki się ustalił w ostatnich dziesięcioleciach w spoleczenstwach dostatnich i rozprzestrzenia się na obszary do niedawna biedne. W niektórych krajach rozwiniętych są na to pewne szanse. Najtrudniej jest przekonać nowobogackich – i to zarówno w przekroju klasowym jak i geograficznym.
@kruk
Zjawisko wykracza daleko poza beztroskę elit władzy
Oczywiście, ale pełny opis problemu przekracza nasze możliwości. W istocie zresztą rzeczywistą elitą władzy nie są już politycy – tak mogło być w czasach Roosevelta (F. D.) i Eisenhowera, ale nie dziś. Elitą władzy są elity finansowe, a te z pewnością stawią skuteczny opór jakimkolwiek próbom ukrócenia konsumpcji. Oczywiście nie stawią go własnymi rękami, tylko polityków (którym wydają polecenia) oraz „zwykłych ludzi” (którymi sprawnie i do woli manipulują).
@kruk obrazowo opisała model egzystencji przeciętnego mieszkańca ( zwanego umownie) świata zachodniego. Jest to pochodna wielu czynników, ale z pewnością najwięcej do „gadania” ma tutaj obowiązujący kulturowy wzorzec sprowadzający się do generowanego przez świat reklamy bezrefleksyjnego konsumeryzmu.
Nie ważne , czy jest to ci potrzebne, czy pomoże ci to w wygodniejszym życiu, ale jeżeli to reklamują, i ma to na przykład już znienawidzony sąsiad to ty musisz kupić to coś trzy razy większe i pięć razy więcej niż on.
Zresztą bez prymitywnie podsycanej konsumpcji kapitalizm już dawno poszedłby z torbami. Kręci się on właściwie dzięki tylko takim zachowaniom
A jak kapitalizm to oczywiście jakieś koszty. A jeżeli konieczne koszty własne jakiegoś biznesu to z reguły zrzucane na świat natury bezlitośnie eksploatowany, społeczeństwa maluczkich i przyszłość następnych pokoleń.
I jeszcze jedno.
Na razie ten model życia funkcjonuje w społeczeństwach zachodnich, ale aspiracje zgłaszają ponoć również mieszkańcy Indii i przede wszystkim Chin.
Oj będzie się działo.
@samba kukułeczka
„A jak kapitalizm to oczywiście jakieś koszty. A jeżeli konieczne koszty własne jakiegoś biznesu to z reguły zrzucane na świat natury bezlitośnie eksploatowany, społeczeństwa maluczkich i przyszłość następnych pokoleń.”
Pomijasz pewien szczegół – przedsiębiorstwa dają zatrudnienie a zatem środki do życia tym „maluczkim”. A maluczcy tak samo martwią się o przyszłość pokoleń, jak te eskploatujące przyrodę rekiny. Zamknij bezduszne biznesy, produkujące masę rzeczy zbędnych, a pozbawisz pracy miliony ludzi. I pomstuj sobie wtedy na niesprawiedliwość.
@kruk
przedsiębiorstwa dają zatrudnienie a zatem środki do życia (…) Zamknij bezduszne biznesy, produkujące masę rzeczy zbędnych, a pozbawisz pracy miliony ludzi.
Jaki ładny szantaż moralny z tego wyszedł. Zakładam, że niechcący, ale tak jest. No cóż, weźmy to za dobrą monetę – skoro nic się nie da, to niech ten system maszeruje raźno ku samozagładzie. Tylko nie należy narzekać.
@Gammon
” Elitą władzy są elity finansowe, a te z pewnością stawią skuteczny opór jakimkolwiek próbom ukrócenia konsumpcji…”
Nie jestem przekonana o wszechwładzy elit finansowych. Przegięcie w nieodpowiedzialnym wzroście gospodarczym również je pogrąży, bo od czasu do czasu społeczeństwa sie buntują. A jeszcze ponad wzrostem gospodarczym stoi zjawisko rozwoju (zmian jakościowych). Bezecny motyw zysku może przyczynić się do powstania technologii i produktów przyjaznych środowisku, jako że na tych rzeczach będzie można robić fortuny. Pozostaje oczywiście pytanie czy nie jest na to za późno.
@Gammon
„Jaki ładny szantaż moralny z tego wyszedł.”
Nie widzę w tym szantażu, tylko smutną konstatację faktów. Pięknoduchy mogą sobie marzyć o alternatywnej ludzkości. Żeby coś na tym świecie naprawić, trzeba go widzieć jakim jest.
Nie lubię zaangažowanych ideowo naukowców, ponieważ sa nieobiektywni, ” przeginaja pałę” , świat przestaje ufać naukowcom i w sumie jest klapa ideii. Takich młodych oszołomów nie powinno się publikować.
PS. Refleksja ogólna, ksiażki jeszcze nie czytałem.
Tekst który przytoczę jest autorstwa…ale o tym jak mi wejdzie tekst. bo nie raz przy takich moich manewrach miałam problemy z czynnikiem moderującym:
Oto ten tekst:
Z kryzysem ekologicznym poradzimy sobie bowiem dopiero kiedy relacje człowiek – człowiek staną się ponownie ważniejsze niż relacje człowiek – rzeczy. Gdy wspólne oglądanie zachodu słońca, długie rozmowy przy kieliszku wina i wymiana uśmiechów na dzień doby staną się ważniejsze niż pożądanie nowego SUVa, czy tęsknoty za zamianą mieszkania na większe. Gdy poczucie radości jakie daje bycie członkiem wspólnoty, która obdarza nas szacunkiem i uznaniem stanie się ponownie ważniejsze niż dążenie do indywidualnego sukcesu materialnego w szaleńczej rywalizacji z innymi. Gdy wreszcie zrozumiemy, że sprawy podziału są ważniejsze niż wzrostu, zaś jakość życia ważniejsza niż posiadanie. Wytworzyliśmy już jako ludzkość dosyć bogactwa, teraz pora, abyśmy jako ludzkość pomyśleli o jego sprawiedliwym podziale.
Czy można sobie jednak wyobrazić bez reklamy, w którym poeci byliby ważniejsi od biznesmenów, bezinteresowna rozmowa ważniejsza od biznesowego lunchu? Gdzie bardziej cieszylibyśmy się z miłego towarzystwa niż nowego samochodu? Gdzie bezinteresowna kontemplacja przyrody byłaby ważniejsza niż obmyślanie sposobów jej eksploatacji? Gdzie sprawiedliwość, solidarność i braterstwo byłaby ważniejsza niż konkurencja, walka o zasoby i dążenie do dominacji? Gdzie gospodarka zostałaby demokratycznie ustalonym ludzkim celom, a nie wyłącznie zyskowi? Gdzie wielkie korporacje wydobywcze przestałyby kupować sobie przychylność polityków, a ci ostatni poczuli się lojalni wobec interesów swych wyborców, a nie wobec wielkiego biznesu?
Pięknoduchostwo, prawda? No właśnie, dlatego katastrofa jest nieunikniona.
Autorem tego tekstu jest polski filozof Andrzej Szahaj.
W jednym z ostatnich Niezbędników zamieszczona była (jako tzw. gwóźdź numeru”)rozmowa z profesorem. Rozmawiał Jacek Żakowski.
A fragment pochodzi z książki zatytułowanej „Kapitalizm przetrwania”.
@kruk
Nie widzę w tym szantażu, tylko smutną konstatację faktów. Pięknoduchy mogą sobie marzyć o alternatywnej ludzkości. Żeby coś na tym świecie naprawić, trzeba go widzieć jakim jest.
Nasuwał się raczej inny wniosek: że ten świat jest nienaprawialny.
@kruk
Przegięcie w nieodpowiedzialnym wzroście gospodarczym również je pogrąży, bo od czasu do czasu społeczeństwa sie buntują
Przy instrumentach kontroli społecznej, będących obecnie do dyspozycji kapitału, bunt będzie polegał w najlepszym razie na spaleniu wielu samochodów i wybiciu wielu metrów kwadratowych szyb. W gorszym razie zostanie od razu umiejętnie przekierowany na jakichś stworzonych naprędce „wrogów ludu”.
Proszę pięknie o usunięcie poprzedniej wersji komentarza (bo kursywa etc.).
@observer
Nie lubię zaangažowanych ideowo naukowców, ponieważ sa nieobiektywni, ” przeginaja pałę” , świat przestaje ufać naukowcom i w sumie jest klapa ideii. Takich młodych oszołomów nie powinno się publikować.
Czy aby być „naukowcem zaangażowanym ideowo” wystarczy publikować wyniki mające przełożenie na rzeczywistość, a politycznie niewygodne, czy trzeba jeszcze spełnić jakieś warunki dodatkowe?
Wczoraj ( w poniedziałek) czyniłam kocie zakupy. Musiałam brać wózek, bo 7 kotów (2 miastowe i 5 wsiowych) jak ma apetyt to może zjeść konia z kopytami. Między innymi zakupiłam 10 puszek kociej karmy firmy X, dwa worki suchej, 6 wiejskich serków ( jeden dla mnie) i ciągnę wózek do kasy.
Wystawiam na ladę worki, serki i puszki. Wymyśliłam, że puszki ustawię rodzajami aby usprawnić pracę kasjerki. czyli 3 z wołowiną, trzy z tuńczykiem 2 z kurczakiem i 2 z czymś tam jeszcze. Czyli wczytuje kod jednego i mnoży przez 3, albo 2, a nie każdy na piechotę oddzielnie,
Ale widzę, że osoba za kasą wczytuje każdą puszkę oddzielnie i pytam się:
Chciałem i usprawnić pracę i ładnie poustawiałam puszki stosownie do rodzaju w rządkach, a pani wczytuje każdą oddzielnie, nie mogę tego zrozumieć?
Bo widzi Pan wczoraj była bez handlowa niedziela i nie pracowałam, a jak tak lubię dotykać, przesuwać, przestawiać i dlatego przesuwam wszystkie.
Trochę dziwne, ale mimo wszytko zrozumiałam kobietę. Po prostu lubi swoją pracę.
Ciekawe jak skomentuje całe zdarzenie @Bohatyrowiczowa?
Ha ha, pomnoży…
Ostatnio jak kupiłem 2 kostki masła, to w domu zobaczyłem na paragonie cenę jednej kostki pomnożoną przez… 5 🙄
W sklepie nie zauważyłem, bo robiłem duże zakupy, do tego osoba na wózku inwalidzkim wymusiła na mnie pierwszeństwo i musiałem ją przepuścić przy kasie, choć wyłożyłem już wszystkie towary na taśmę, a kasjerka w czasie tego skomplikowanego przepuszczania zaczęła skanować moje zakupy…
@Kukuła
” widzi Pan wczoraj była bez handlowa niedziela i nie pracowałam”
No być nie może a ja w tą niedzielę pracowałam, chyba że dla niej była niedzielą bez handlową, pracujemy jedną na kwartał tak hipotetycznie!
„dwa worki suchej”
” ciągnę wózek do kasy”
Dla siedmiu kotów, dwa worki… i ciągnąłeś malusi wózeczek, zamiast go pchać? Gramaturę worków proszę ujawnić?
„Ale widzę, że osoba za kasą wczytuje każdą puszkę oddzielnie”
A ja widzę że pracownik sklepu, skanował towar zgodnie z procedurą i obowiązującymi zasadami!
„a jak tak lubię dotykać, przesuwać, przestawiać i dlatego przesuwam wszystkie.”
Megaśnie poczucie humoru, już ją lubię!
Dotykać- a kasa była z lewej do prawej czy odwrotnie?
Tez to lubię, niczym jastrząb chwytam puszunię, sprawnie obracam w palcach, jej nikły kontakt ze światłem,spacer,pożarcie….
Aż Cię zapytam, jak zdarzy się ze nie testujesz kasjerek,lotto ci jak bierze towar do reki, gdzie patrzysz? Na jej usta, w serek (ah serek wiejski ja też lubię z krasnego, mamy coś wspólnego)wyświetlacz paragonu pominę,
mężczyznom ciężko sie rozstawać z zawartością swych portfeli,lżej partnerki!
Najfajniejsze są reakcje klientów brzydkiej płci, gdy podzielą się z nami
sposobem zapłaty za towar/ obsługę – „kartą” a w odwrocie dostają „proszę się przytulić”.
„Ha ha, pomnoży…
Ostatnio jak kupiłem 2 kostki masła, to w domu zobaczyłem na paragonie cenę jednej kostki pomnożoną przez… 5 ”
Ależ zabawne, boki zrywać, spójrz na swa klawiaturę Markocie czyż nad 2 nie ma 5?
Sam piszesz zamieszanie,plus presja kolejki jest matką błędu, nie popełnia ich ten który wali na skróty albo nic nie robi!
I tym samym Mości Panowie ,Markot naocznie przytoczył co się dzieje,
lub dziać może gdy klient życzy sobie mnożenia na taśmie!
Jeden z drugim jutro ma zakupić w geście przeprosinowym po kartonie masła,grzecznie kostka w kostkę wyłożyć na taśmę, i cierpliwie zaczekać na zeskanowanie każdej z osobna!
„osoba na wózku inwalidzkim wymusiła na mnie pierwszeństwo”
Akurat, w to nie wierzę że mogłeś tak o niej (osobie)pomyśleć,a już na pewno nie napisać tutaj tego.
Kukuła z tej historii zrobi bestseller! I wytnij mu kochana że po jakiego czorta ustawił się do kasy dla inwalidów i matek/ojców z małymi dziećmi!!?
Wózki inwalidzkie nie przejadą wszystkimi kasami!
@Bohatyrowiczowa
„A ja widzę że pracownik sklepu, skanował towar zgodnie z procedurą i obowiązującymi zasadami!”
„I tym samym Mości Panowie ,Markot naocznie przytoczył co się dzieje,
lub dziać może gdy klient życzy sobie mnożenia na taśmie!”
Ulepszacze świata powinni uczyć się od takich, jak Ty. @samba pewnie chciała skłonić kasjerkę do oszczędzania papieru. Otóż o tym już ktoś pomyślał. Zauważyłam, że choć kasjerzy skanują każdą sztukę z osobna i w byle jakiej kolejności, to na rachunku pojawiają się w jednym rzędzie: rodzaj towaru, cena jednostkowa, ilość oraz ilość przemnożona przez cenę. Komputer dba o racjonalne wykorzystanie papieru.
@Gammon
„Przy instrumentach kontroli społecznej, będących obecnie do dyspozycji kapitału, bunt będzie polegał w najlepszym razie na spaleniu wielu samochodów i wybiciu wielu metrów kwadratowych szyb.”
Jak to kiedyś spiewano?
„Śmiało podnieśmy sztandar nasz w górę,
Choć burza wrogich żywiołów wyje,
Choć nas dziś gnębią siły ponure,
Chociaż niepewne jutro niczyje….”
Mimo sił ponurych, od tamtych czasów życie ludzi tak się poprawiło, że zagraża teraz życiu na ziemi w ogóle. Rewolucja dzisiaj, jeżeli się dokona, to oczywiście nie dzięki zamieszkom ulicznym, tylko postępowi wiedzy i technologii. Nie wierzę w żadną grupę interesów pociągającą innych za sznurki. Nikt nie jest tak mądry, żeby panować nad żywiołem zmian cywilizacyjnych, gdziekolwiek mają nas one zawieść.
@Bohatyrowiczowa
To ci opowiem, jak wyglądało to wymuszenie.
Kasa była rzeczywiście oznakowana symbolem pierwszeństwa dla wózków inwalidzkich, ale nikogo przy niej nie było, więc uznałem, że mogę z niej skorzystać. Kiedy wyłożyłem zakupy na taśmę, nadjechała kobieta na wózku i zaczęła w dość bezwzględny sposób domagać się swoich praw czyli puszczenia jej przodem. Nie miałem nic przeciwko temu, wypchnąłem mój wózek do przodu, ona wyjechała przede mnie, a w tym czasie kasjerka robiła swoje czyli skanowała moje zakupy. W rezultacie kobieta na wózku musiała i tak swoje odczekać, może 2-3 minuty, nie obraziła się i pożegnała mnie przyjaźnie, a ja ją dwukrotnie przeprosiłem za to czekanie. I tyle. A na przyszłość rozłożę takie same produkty w różnych miejscach na taśmie i też poczekam 😉
Keyworld
– – –
Ach, i blog naukowców przechodzi kuchciane rewolucje o naturalnie ekonielogicznych korzyściach depopulacji homo capitalisticus, tak by zatryumfował wreszcie ex orientalis „ogarnięty ludzki ród”.
A wszystko przez ten keyworld much, zleciałych na hasło jelit.
Putin, Putin, spuść ta bania… (oczywiście na płonące żądzą socyalismus lasy tropikalne, aż do muerte).
–
Nb po zwycięstwie „…y muerte”, kapitalizdyczne internety, jako sznurek do wieszania kapitalizdów zastąpi równie niewidoczny sznurek do snopowiązałek.
Jak oni się gotują, te kuchty do jelit ze sznurka!
– – –
@kruk
Mimo sił ponurych, od tamtych czasów życie ludzi tak się poprawiło, że zagraża teraz życiu na ziemi w ogóle.
Czy aby na pewno kłopoty sprawiła jakość, a nie ilość?
Liczba ludzi na Ziemi w 1850 r. jest szacowana na 10^9, w 1900 na 1,6*10^9
Rewolucja dzisiaj, jeżeli się dokona, to (…) dzięki (…) postępowi wiedzy i technologii.
W jaki sposób „postęp wiedzy i technologii” ma samoistnie wywołać rewolucję?
Nie wierzę w żadną grupę interesów pociągającą innych za sznurki.
Ciekawe, po co senator Sherman zaproponował już w 1890 roku ustawy antytrustowe.
Ciekawe, czemu Eisenhower ostrzegał przed „kompleksem wojskowo-przemysłowym”.
Ciekawe, w czyim interesie nastąpiła od czasów Reagana stopniowa ale ostatecznie gruntowna deregulacja biznesu. Czyżby była to własna inicjatywa polityków? A może działali za podszeptem Ducha Świętego, jak kardynałowie na konklawe
Nikt nie jest tak mądry, żeby panować nad żywiołem zmian cywilizacyjnych, gdziekolwiek mają nas one zawieść.
Nie trzeba panować nad wszystkim. Wystarczy panowanie nad aparatem przemocy fizycznej i informacyjnej.
@Gammon
„Czy aby na pewno kłopoty sprawiła jakość, a nie ilość?”
Moim zdaniem jedno i drugie. Zmiany jakościowe w produkcji i konsumpcji też opierają się na eksploatacji środowiska. Przeludnienie jest konsekwencją większej przeżywalności dzieci – zmiany jak najbardziej jakościowej z ludzkiego punktu widzenia.
„W jaki sposób „postęp wiedzy i technologii” ma samoistnie wywołać rewolucję?”
Już ją wywołał, jeżeli przez rewolucję rozumieć coraz szybsze zmiany w jakości życia. Samo upowszechnienie telefonów komórkowych nawet w najbiedniejszych częściach świata można uznać za rewolucyjne. Natomiast przewrót ustrojowy niekoniecznie jest rewolucją.
Ależ nikt nie przeczy istnieniu grup interesów i wywieraniu przez nie wpływu na politykę. Jednakże, jak wynika z tego, co właśnie piszesz, jednym grupom interesów przeciwstawiają się inne. Jak chodzi o regulacje, to czasem są one korzystne tylko dla określonych grup, niekoniecznie tych słabych. Nie można uogólniać, że regulacje są cacy a deregulacje – be.
„Nie trzeba panować nad wszystkim. Wystarczy panowanie nad aparatem przemocy fizycznej i informacyjnej.”
Wielki kapitał, któremu przypisujesz władzę nad światem, nie jest jedną, spójną w interesach grupą – to raz. W krajach rozwiniętych jest jeszcze społeczeństwo obywatelskie – to dwa. Ma to konsekwencje na dwóch poziomach – 1. wojna o zasoby jest ciągle realna, 2.równowaga społeczna w krajach demokratycznych jest wynikiem kompromisu między różnymi interesami.
@Gammon
Wycięło mi jeden cytat z Twojego komentarza ale chyba jest jasne do czego się odnoszę.
@Slawomirski:
Gdzie jest dowod, ze Kennedy’ego zamordowano? Przeciez od wiekow ludzie umieraja! Kto mnie przekona, ze grzech pierworodny i wina czlowieka mogla zabic prezydenta USA?
@Kruk
Bardzo dziękuje za Twoje słowa, przyjemnie jest usłyszeć ze Ktoś uważa że mogę dawać jakiś przykład..
„Otóż o tym już ktoś pomyślał. Zauważyłam, że choć kasjerzy skanują każdą sztukę z osobna i w byle jakiej kolejności”
Tak to sie zmieniło na lepsze, nie ma też na paragonie „storna”, zapisu po usunięciu produktu niepotrzebnie powielonego, lub z powodu sprawdzania dla klienta ceny czegoś już po rabacie,czego ni zobaczy w czytniku na terenie sklepu.
Nie ma Cie tutaj, i zastanawiam się jak to jest u Ciebie, czy pracownicy sklepów też sa tam traktowani jak tutaj, tu zdarza się jeszcze usłyszeć przy kasie, jak matka poucza swe dziecko „jak sie nie będziesz uczyć też będziesz pracować na kasie”?
@Markot
„To ci opowiem, jak wyglądało to wymuszenie.”
I w to jestem w stanie Ci uwierzyć!
Swoją drogą, czytając co napisałeś czułam jakbym miała deja vu!
I skwituje to tak, to Ty robisz wokół siebie tyle zamieszania podczas zakupów, taki już Twój urok!(Kobiety Cię lubią)
@kruk
Moim zdaniem jedno i drugie. Zmiany jakościowe w produkcji i konsumpcji też opierają się na eksploatacji środowiska. Przeludnienie jest konsekwencją większej przeżywalności dzieci – zmiany jak najbardziej jakościowej z ludzkiego punktu widzenia.
Nadal nie oznacza to jakiejś rozpasanej konsumpcji – żeby się intensywnie rozmnażać, wystarczy nie głodować i dysponować medycyną na poziomie prawie-że elementarnym.
Już ją wywołał, jeżeli przez rewolucję rozumieć coraz szybsze zmiany w jakości życia.
A niby dlaczego tak rozumieć „rewolucję”? Te zmiany nie likwidują nierówności – w ostatnich dziesięcioleciach one wręcz narastają.
upowszechnienie telefonów komórkowych nawet w najbiedniejszych częściach świata można uznać za rewolucyjne.
A to dlatego, że…?
Natomiast przewrót ustrojowy niekoniecznie jest rewolucją.
Poproszę o uzasadnienie tej tezy.
Ależ nikt nie przeczy istnieniu grup interesów i wywieraniu przez nie wpływu na politykę.
To nie ja napisałem: „nie wierzę w żadną grupę interesów pociągającą innych za sznurki”.
Jak chodzi o regulacje, to czasem są one korzystne tylko dla określonych grup, niekoniecznie tych słabych.
Brak regulacji prowadzi do dyktatury silniejszych. Nie jestem zwolennikiem Bakunina i Kropotkina.
Jednakże, jak wynika z tego, co właśnie piszesz, jednym grupom interesów przeciwstawiają się inne. (…) Wielki kapitał, któremu przypisujesz władzę nad światem, nie jest jedną, spójną w interesach grupą
Oczywiście, że np. jedna kompania naftowa może mieć interesy szczegółowe sprzeczne z drugą. 150 lat temu podpalali sobie nawzajem szyby wiertnicze i wysadzali rurociągi. Ale zawsze – wtedy, teraz i w przyszłości – łączył ich jeden interes podstawowy: aby system umożliwiający eksploatację pracowników i przerzucanie ubocznych skutków działalności na osoby trzecie trwał bez zmian. Na przykład zmiany w ostatnich latach, polegające na destrukcji prawa pracy i destabilizacji położenia pracowników, leżą w interesie tej grupy jako całości.
Wrrr. Wrrr. Wrrr. Znów niedomknięte.
@Gammon
Byłbyś może wstanie przetłumaczyć mi, Polska język trudna język
z Gekko
28 sierpnia o godz. 8:49 ?
Czy On kogoś obraża czy go obrażali, czuje że muszę zająć jakieś stanowisko?
@Bohatyrowiczowa
Najlepsze stanowisko wobec Gekko: otworzyć szeroko oczy, pomrugać i… wrócić do swoich zajęć 😉
To taki performer specjalizujący się w bełtaniu patykiem kałuży na gumnie i wróżeniu z tego, co w niej wyczytał 😎
@Markot
Dziękuje.Gekko to jaszczurka, właśnie przeczytałam że niektóre z tego rodzaju jaszczurek kraczą lub ćwierkają!
Masz też taką na swoich zdjęciach, czy w ogóle taką widziałeś?
@Bohatyrowiczowa
Czy On kogoś obraża czy go obrażali
Trudno powiedzieć, z nicka kojarzy się z grą Fallout
https://fallout.fandom.com/wiki/Gecko_(creature)
a z zachowania to jest jakiś dziwny generator znaków.
@Bohatyrowiczowa
Gekko-jaszczurkę bardzo cenioną za pożeranie komarów, ciem, pająków i much widywałem w paru miejscach (Sycylia, Afryka) ale zdjęcia mam chyba tylko analogowe (slajdy) 🙁
Bardzo sympatyczne zwierzątka, garnące się nie tyle do człowieka, co do jego domostwa, chętnie w pobliże źródeł światła i czyszczące mu chatę z insektów. Fascynujące, jak tak nieruchomo tkwią na ścianie lub suficie cierpliwie czekając, aż nadleci coś do jedzenia. A łapki mają niezwykle przyczepne do podłoża, bo wyposażone w specjalne lamelle – cienkie blaszki z mikroskopijnymi wyrostkami reagujące z podłożem przy wykorzystaniu wiązań elektrostatycznych oraz tzw. oddziaływania van der Vaalsa. Dzięki temu „przyklejają” się do gładkiej szyby i mogą chodzić głową na dół.
Nie mam pod ręką gekona, ale mam najprawdziwszego kameleona
Trochę nieostry, ale ciemno było w tej dżungli 🙁
@Marlkot
Kameleon wyszedł całkiem w porządku!
„Trochę nieostry, ale ciemno było w tej dżungli ”
Uhm, bo perfekcja to przede wszystkim „ostrość”?
Masz wierny fanklub, oko nacieszą,powzdychają i takie tam!
@Markot
Jaszczurki wchodzą do domów?Wracasz skądś do domu, a tu Gekko na suficie?
To tak jakbym ja wróciła do siebie a na komodzie zastała jakiegoś kota!
Nieoczekiwani goście to takie tam normalne?
Ja żeby zobaczyć zwierzątka na własne oczy byłam w Zoo Śląskim, marzy mi sie kiedyś odwiedzenie Zoo Wrocławskiego albo Czeskiego…
@Bohatyrowiczowa
Nigdy nie byłam świadkiem lekceważącego traktowania kasjerek czy kasjerów. W Meksyku są oczywiście chamy traktujący z buta tych, których uważają za stojących niżej w hierarchii społecznej, ale to raczej w przypadku jakiegoś konfliktu. Ogólnie ludzie tutaj unikają kłótni i uważają na słowa, żeby kogoś nie urazić. Z kasjerką czy kasjerem klient wymienia uwagi okolicznościowe jak równy z równym. Mnie od czasu do czasu pytają przy kasie z jakiego jestem kraju (na miejscową nie wyglądam) i nawiązuje się krótka rozmowa. Obsługa w sklepach jest bardzo uprzejma. Widać, że pracownicy są pod tym względem wyszkoleni, ale też nie brak spontanicznej życzliwości.
@Gammon
„… żeby się intensywnie rozmnażać, wystarczy nie głodować i dysponować medycyną na poziomie prawie-że elementarnym.”
Nie chodziło mi o intensywne rozmnażanie tylko o to, że dzieci nie umierają już tak masowo, co jest ogromną zmianą jakościową, kosztowną jednak dla środowiska.
„A niby dlaczego tak rozumieć „rewolucję”? Te zmiany nie likwidują nierówności – w ostatnich dziesięcioleciach one wręcz narastają.”
A niby dlaczego rewolucja ma polegać na likwidowaniu nierówności? Urawniłowka i rewolucja to nie synonimy. „Komunizm to władza radziecka plus elektryfikacja” – kto to powiedział? Telefony komórkowe i inne cuda technologiczne rewolucjonizują życie ludzi.
„Natomiast przewrót ustrojowy niekoniecznie jest rewolucją.
Poproszę o uzasadnienie tej tezy.”
La Rewolución Bolivariana w Wenezueli była parodią rewolucji z fatalnymi dla tego kraju skutkami. Niektórzy rewolucjoniści robią rewolucje, żeby uwiecznić się u władzy.
„To nie ja napisałem: „nie wierzę w żadną grupę interesów pociągającą innych za sznurki”.
Jest zasadnicza różnica między wieloma konkurującymi grupami interesów, lobbującymi mniej czy bardziej nieuczciwie u polityków, i tajemniczym „wielkim kapitałem”, który ma rządzić światem.
„Brak regulacji prowadzi do dyktatury silniejszych. Nie jestem zwolennikiem Bakunina i Kropotkina.”
Zacznijmy od tego, że nie ma państwa bez regulacji. Można się tylko spierać o to, czemu i komu konkretne regulacje służą i czy w ogóle mają sens. Nie chodzi tylko o relacje słabsi-silniejsi. Konflikty interesów zachodzą na poziomie tej samej warstwy społecznej a regulacje mogą sprzyjać interesom grupowym. Można być za albo przeciw.
” Na przykład zmiany w ostatnich latach, polegające na destrukcji prawa pracy i destabilizacji położenia pracowników, leżą w interesie tej grupy jako całości.”
Zgoda ale to nie znaczy, że tę sytuację będzie można uwiecznić. Globalizacja gospodarki rozszerzyła rynek pracy, co osłabiło pozycję pracowników w krajach rozwiniętych. Nb model handlu międzynarodowego Heckschera-Ohlina z 1977r. to zjawisko zapowiedział. W miarę jak w krajach doganiających będą rosły płace (a tak się do tej pory działo, kiedy rosła gospodarka), pozycja wszystkich ludzi pracy może się wzmocnić. Oczywiście nie musi, bo nie wiadomo jak zadziałają inne czynniki – zmiany w technologii i polityka socjalna. W Polsce ostatnio płace rosną mimo napływu pracowników z Ukrainy. A jak chodzi o wielkich kapitalistów, to będą wśród nich winners i loosers.
@markot
„A łapki mają niezwykle przyczepne do podłoża, bo wyposażone w specjalne lamelle – cienkie blaszki z mikroskopijnymi wyrostkami reagujące z podłożem przy wykorzystaniu wiązań elektrostatycznych oraz tzw. oddziaływania van der Vaalsa.”
Imponujące – ile można wiedzieć o jednym małym zwierzątku.
„bo perfekcja to przede wszystkim „ostrość”?”
Jak się chce zobaczyć szczegóły…
„Nieoczekiwani goście to takie tam normalne?”
Tak, dlatego zawsze należy zajrzeć do butów, zanim się je założy, bo może schował się tam jakiś skorpionik albo włochaty pająk, a z toalety czasem może wyjrzeć wąż 🙄
Gekko na ścianie należy do zjawisk przyjemniejszych, a domostwa w cieplejszych okolicach czasami nie miewają nawet porządnych drzwi, ani szczelnych okien…
Moi znajomi w Niemczech zastali raz w domu – nie, nie obcego kota. Lisa! Siedział na kanapie przed telewizorem.
Dom stał na zboczu pokrytym gęstymi zaroślami, drzwi od tarasu były uchylone… Lis na ich widok wcale się nie przestraszył, tylko wyszczerzył zęby. Nie wiadomo czy był wściekły, bo zanim przybyła policja i weterynarz, zdecydował się jednak sobie pójść.
@kruk
Nie chodziło mi o intensywne rozmnażanie tylko o to, że dzieci nie umierają już tak masowo, co jest ogromną zmianą jakościową, kosztowną jednak dla środowiska.
Zatem doszło do nieporozumienia. Miałem na myśli, że sam tylko pięciokrotny wzrost ludności Ziemi licząc względem 1900 r. (a niemal ośmiokrotny w stosunku do 1850 r.) już jest odpowiednio większym obciążeniem środowiskowym. To jest prosta różnica ilościowa.
Różnice jakościowe mogą polegać na tym, że ten i ów ma 5 SUVów i prywatny odrzutowiec, a w 1850 roku takich ludzi w ogóle nie było.
„A niby dlaczego tak rozumieć „rewolucję”?
Bo zawsze w ten sposób odróżniało się rewolucje od m.in. zamieszek antyrządowych, bijatyk stadionowych, rozruchów głodowych i przewrotów pałacowych.
A niby dlaczego rewolucja ma polegać na likwidowaniu nierówności?
Bo rewolucje wybuchają właśnie wtedy, gdy nierówności nie da się zmniejszyć w ramach dotychczasowego systemu.
Urawniłowka i rewolucja to nie synonimy. „Komunizm to władza radziecka plus elektryfikacja” – kto to powiedział?
Niech pani na to pytanie odpowie chochoł, z którym pani dyskutuje.
https://en.wikipedia.org/wiki/Straw_man
Proszę jednak skojarzyć, że zniesienie stanów społecznych, poddaństwa, niewolnictwa, apartheidu i ustaw norymberskich było likwidacją nierówności. Oczywiście można to nazwać urawniłowką, a w przypadku likwidacji niewolnictwa – co gorsza zamachem na Święte Prawo Własności.
Co do nierówności majątkowych – od dawna w naukach społecznych podejrzewa się, że nierówności powyżej pewnego poziomu są destrukcyjne dla życia społecznego (twierdzenie to, oczywiście, nie jest aksjologicznie neutralne). Zabawne, ale od kilku lat nawet prasa tzw. gospodarcza to dostrzega
https://forsal.pl/artykuly/850961,druga-rewolucja-francuska-nierownosci-nie-sa-juz-tylko-kwestia-biedy-i-wykluczenia.html
Oczywiście „dostrzeganie” nic tu nie zmieni – cały system wymagałby gruntownej zmiany. A do niej nie dojdzie.
Telefony komórkowe i inne cuda technologiczne rewolucjonizują życie ludzi.
W pewnym metaforycznym sensie słowa „rewolucjonizować” – tak. Podobnie, jak rewolucjonizują życie fast-foody, lalki Barbie, paracetamol i płyny do płukania ust.
La Rewolución Bolivariana w Wenezueli była parodią rewolucji z fatalnymi dla tego kraju skutkami.
Dlaczego parodią? Pamiętam wiele bardzo rozsądnych rozwiązań szczegółowych. A że całościowo nie wyszło – cóż, rewolucjoniści są równie podatni na wishful thinking, co inni ludzie.
Niektórzy rewolucjoniści robią rewolucje, żeby uwiecznić się u władzy.
Z podobnych motywów działają (być może) wszyscy politycy. Możliwe, że do uprawiania tego zawodu trzeba być (za przeproszeniem) tzw. attention w.h_ore.
Jest zasadnicza różnica między wieloma konkurującymi grupami interesów, lobbującymi mniej czy bardziej nieuczciwie u polityków
A jaka konkretnie grupa interesów konkuruje z wielkim kapitałem?
i tajemniczym „wielkim kapitałem”, który ma rządzić światem.
Naprawdę napisałem, że wielki kapitał rządzi światem? Nie przypominam sobie… nie, chyba jednak nie napisałem. Proszę sprawdzić, co w rzeczywistości napisałem.
Zacznijmy od tego, że nie ma państwa bez regulacji.
Nie „bez regulacji” tylko „bez regulacji biznesu”. Nie wierzę, że nigdy nie natrafiła pani na ludzi twierdzących z pełną powagą „im mniej regulacji w gospodarce, tym lepiej” – jest to dość stara idea:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Leseferyzm
Zabawne, że nie wymyślili tego neoliberałowie ani Smith i Ricardo; oni ten pomysł tylko przejęli.
Oczywiście kapitał odczuwa potrzebę pewnych regulacji – na przykład w zakresie państwowych służb siłowych. Żaden biznesman nie chciałby powrotu do czasów, kiedy przeciwko strajkującym trzeba było wynajmować za własne pieniądze prywatnych bojówkarzy z agencji Pinkertona. Zawsze lepiej, kiedy to samo zrobi państwowa policja „za darmo”.
Nie chodzi tylko o relacje słabsi-silniejsi. Konflikty interesów zachodzą na poziomie tej samej warstwy społecznej a regulacje mogą sprzyjać interesom grupowym. Można być za albo przeciw.
Teoretycznie zawsze będzie A albo nie-A. Natomiast realny trend w ostatnich dziesięcioleciach (od czasów Reagana) jest taki, że znosi się wszystkie regulacje, których zniesienia żąda kapitał (albo po prostu bogacze – jak likwidacja podatków spadkowych; korporacjom jest to obojętne, ale członkom ich zarządów – już nie jest).
Zgoda ale to nie znaczy, że tę sytuację będzie można uwiecznić.
Na szczęście nie – z powodu zmian klimatycznych szlag trafi wszystkich, więc nie będzie już żadnej „sytuacji”.
Bogaci umrą trochę później – wtedy, gdy elektrownia przestanie im dostarczać prąd do ich klimatyzowanych schronów. A jeśli zaopatrzą się w generatory – wtedy, gdy umrze ostatni człowiek, który te generatory i klimatyzację umiał konserwować i naprawiać.
W miarę jak w krajach doganiających będą rosły płace (a tak się do tej pory działo, kiedy rosła gospodarka), pozycja wszystkich ludzi pracy może się wzmocnić.
Sądziłem, że nie mówimy o płacach (które mogą się wahać), tylko o stabilnych stosunkach pracy, opartych na prawie pracy. One zniknęły – i raczej nie wrócą. Przecież pracownik pozostający w stałej niepewności jutra jest lepszym pracownikiem, o tym już klasycy ekonomii w XVIII wieku pisali.
Oczywiście nie musi, bo nie wiadomo jak zadziałają inne czynniki – zmiany w technologii i polityka socjalna.
Przede wszystkim kapitał ma już instrumenty, żeby do tego nie dopuścić. W czasach Trumana i Eisenhowera jeszcze nie miał.
A jak chodzi o wielkich kapitalistów, to będą wśród nich winners i loosers.
So what? To nie ma związku z tematem. Król Francji mógł kazać ściąć hrabiego de X, a zarazem hrabiego de Y obdarować hektarami i orderami. Ale ancien régime pozostawał dalej tym samym systemem.
@Markot
Moim faworytem jest jak powszechnie pewnie wiadomo ten różowy Pasikonik.
Talent to ty masz, i spacer z tobą po ogrodzie nabiera zupełnie innego znaczenia.Nie znam nikogo takiego jak Ty, nikogo kto byłby tak oddany przyrodzie.
Matko nagle sobie uzmysłowiłam, że i na mnie,mej twarzy nie umknęłaby Ci żadna zmarszczka, a moje dłonie eh….
@kruk
P.s. w wymiarze czysto praktycznym jesteśmy zgodni. Pani chyba uważa, że ten system nie wymaga zmian. Ja uważam, że jego nie da się zmienić. Może lepiej machnąć ręką i nie kontynuować tej dyskusji.
@Bohatyrowiczowa
nagle sobie uzmysłowiłam, że i na mnie,mej twarzy nie umknęłaby Ci żadna zmarszczka
Wiele zależy od użytego obiektywu, oświetlenia, czasem od ustawienia głębi ostrości. A w ogóle kto powiedział, że w zmarszczkach jest coś niewłaściwego?
@Gammon
Wczoraj po pracy, na szybko w przelocie, i bez zbędnych ceregieli podpisałam
„kartkę” bo tym dla mnie była,że nie zgadzam sie, by państwo pobierało mi z pensji 250zł na nowiusieńki,pomyślik niby w trosce o moją przyszłość i wysokość należnej mi emerytury!
Dość łatania budżetu!Kiedy ta maskarada się skończy?
Obiecano rolnikom 1000 zł dopłaty od hektara, dziś!
Wcześniej nie można było tych samych pieniędzy wydać,tak by zatrzymać
to co teraz jest już nieuniknione?
Co się dzieje Gammon?
Bo znów Cię poniesie, a Kruk mówi/pisze co myśli, te Twoje stanowcze „nie” innym opiniom, walcz z tym!
@Gammon
” A w ogóle kto powiedział, że w zmarszczkach jest coś niewłaściwego?”
Gammon, jakby to powiedzieć, jakąś tam ich część akceptuje,wewnątrz czuję się jeszcze młoda,ale mężczyzna powinien na mnie ich w ogóle nie widzieć!
A w oczach Markota mogę jawić się jak np seler cała w bruzdach!Oczywiście
przez aparat?
A co jeśli ma też taki sokoli wzrok?
@Bohatyrowiczowa
A dajże spokój! Nie jestem policyjnym portrecistą ani dermatologiem 😉
@Bohatyrowiczowa
Co się dzieje Gammon?
Nie wiem. Rzeczywistość dzieje się trochę zbyt szybko, żebym za tym nadążał.
Bo znów Cię poniesie, a Kruk mówi/pisze co myśli, te Twoje stanowcze „nie” innym opiniom, walcz z tym!
Ależ jej zbójeckie prawo pisać, tego nie kwestionuję.
Gammon, jakby to powiedzieć, jakąś tam ich część akceptuje,wewnątrz czuję się jeszcze młoda,ale mężczyzna powinien na mnie ich w ogóle nie widzieć!
A. W ten sposób.
A w oczach Markota mogę jawić się jak np seler cała w bruzdach!Oczywiście
przez aparat?
A co jeśli ma też taki sokoli wzrok?
Trudno powiedzieć. W przypadku wzroku w grę wchodzą nie tylko zagadnienia optyki geometrycznej, ale i „filtracji” danych przez CUN. W sumie więc można patrzeć, a nie widzieć.
@Markot
A kim to się teraz,stałeś miałam takie przeczucie że zmieniłeś wdzianko!
Ładnie mi życzysz, ma mnie narysować policyjny portrecista, jako zaginioną bądź poszukiwaną?
A para goryli, jak widać na załączonym zdjęciu na początku związku,
jeszcze drapcia po plecach, za miesiąc dwa, to biedny żuczek, zawsze, na drapanko za bardzo będzie zmęczony!
Mam jednak własne gekony Na afrykańskim suficie.
Znalazłem dzięki gorylom 😉 Nie jest łatwo szukać wśród 160 tysięcy obrazków 🙁
„Ładnie mi życzysz, ma mnie narysować policyjny portrecista, jako zaginioną bądź poszukiwaną?”
Madonna! Jak łatwo o nieporozumienie 🙄
Nie robię ludziom portretów jak do listów gończych albo paszportów.
Znasz powiedzonko, kiedy jest pora na urlop?
Kiedy zaczynasz być podobny do swojego zdjęcia w dowodzie 🙄
@Gammon
„W sumie więc można patrzeć, a nie widzieć.”
I tak jest, od jakiegoś czasu na siebie patrzymy,wspominamy,o sobie myślimy
nie widząc się….
Taka ciekawostka na tą chwile, muszę zakupić dziś nowy korek do wanny za całe 6 dych,(potracę z kaski z komunii Synkowi)niszczy zaczyna brać za to odpowiedzialność!nie jestem ani zmartwiona ani zatroskana,długu będzie mniej!
@Markot
„Znasz powiedzonko, kiedy jest pora na urlop?
Kiedy zaczynasz być podobny do swojego zdjęcia w dowodzie ”
Nie, pierwszy raz to słyszę!
Na zdjęciu w dowodzie jestem, jeszcze dzierlatką, w jakimś stopniu,poproszę o zamianę 🙂
Co to za motyl?
Z jaszczurką, nie zmrużyłabym tam oka,spałabym na dworze!!
@Bohatyrowiczowa
muszę zakupić dziś nowy korek do wanny za całe 6 dych
Zdarzało mi się dorabiać korki do wanny z nietypowym odpływem, bo za żadne pieniądze nie szło tego kupić.
O jakichś tropikalnych jaszczurkach bardzo brzydko się wypowiadał pewien nawigator lotniczy, cytowany w tej książce
http://s.lubimyczytac.pl/upload/books/263000/263145/405499-352×500.jpg
Już mam łaski bzz
https://pl.wikipedia.org/wiki/Rusa%C5%82ka_admira%C5%82
@Bohatyrowiczowa
Wolisz jaszczurkę na ścianie czy komara z malarią?
Gekko to przyjaciel człowieka.
A admirał niczego sobie, prawda?
Upolowałem w minioną niedzielę. I jeszcze te błękitne osty 😎
@Markot
„Wolisz jaszczurkę na ścianie czy komara z malarią?”
Poproszę bramkę numer 3?
„Gekko to przyjaciel człowieka. ”
Z tego co widzę mamy wokół samych przyjaciół,a dla kogo mi nimi jesteśmy,człowieki?
„A admirał niczego sobie, prawda?”
Prawda, a jest jeszcze coś poza to niczego sobie?
Myślałam że te zdjęcia to ….jakieś hokus pokus,kalamburus, cząstka Ciebie
tylko dla domyślnych?!
„Upolowałem w minioną niedzielę. I jeszcze te błękitne osty”
Fajną miałeś niedzielę,po których łąkach hasałeś, gdzie można Cię było spotkać?
@Gammon
” Pani chyba uważa, że ten system nie wymaga zmian. Ja uważam, że jego nie da się zmienić. Może lepiej machnąć ręką i nie kontynuować tej dyskusji.”
Uważam, że „system” będzie się zmieniał na gorsze lub lepsze niezależnie od tego, co się o nim myśli. Zgadzam się co do bezcelowości dalszej dyskusji.
@markot
„Moi znajomi w Niemczech zastali raz w domu – nie, nie obcego kota. Lisa! Siedział na kanapie przed telewizorem.”
Kilka lat temu widziałam lisa w Łazienkach, tuż pod Belwederem, co już uznałam za wielką śmiałość z jego strony. Lis na kanapie przed telewizorem to musi robić wrażenie! Zdecydowanie jednak przyjemniejsze niż wąż w łazience.
„A admirał niczego sobie, prawda?
Upolowałem w minioną niedzielę. I jeszcze te błękitne osty
Tylko pozazdrościć Ci polowań. Dlaczego ten motyl nazywa się admirał?
@kruk
Dlaczego ten motyl nazywa się admirał?
Bo chla na umór, jak przystało na marynarza?
http://wyborcza.pl/1,75400,4496715.html
@Bohatyrowiczowa
„Matko nagle sobie uzmysłowiłam, że i na mnie,mej twarzy nie umknęłaby Ci żadna zmarszczka, a moje dłonie eh….”
Zmarszczkami dawno przestałam się przejmować, a właściwie nigdy mi specjalnie nie przeszkadzały. Natomiast bardzo boję się przybywania na wadze, bo napęczniała sylwetka w zasadzie wyklucza elegancję, a jako kobieta, mimo lat na karku, lubię się stroić.
Francuska pisarka Colette, o której kiedyś wspomniałam, stwierdzała z rezygnacją, że na starość kobiecie ubiór nie służy do upiększania się, tylko do przykrycia. Ale ona niestety pozwoliła sobie mocno przytyć. Polskie kobiety mojego pokolenia nie miały ani dużo pieniędzy na stroje, ani też wyboru ładnych ubrań w sklepach. Teraz wiele z nich może to sobie odbić.
Nie znałam znałam tego, co mówi o wyglądzie @markot:
„Znasz powiedzonko, kiedy jest pora na urlop?
Kiedy zaczynasz być podobny do swojego zdjęcia w dowodzie ”
Na zdjęciu w moim aktualnym paszporcie wyglądam tak, jakby już mi nie mógł pomóc żaden urlop. Ale zawsze mogę pocieszyć się jakimś łaszkiem, pantofelkami, torebką. Niestety w tym względzie wpadam w sidła konsumpcjonizmu, co staram się kompensować minimalizowaniem zużycia wody, elektryczności i benzyny oraz recyklowaniem opakowań.
Z niesmialoscia zaczelam zagladac na ten blog, bo nie jestem naukowcem, a szalenstwo moje chyba przecietne. I coraz bardziej mi sie tu podoba. Ile rzeczy juz sie dowiedzialam, ile ciekawych dyskusji przesledzilam.
Kilka znajomych z innych nickow, ktore zawsze szanowalam ( nicki, czy osoby?) tu widze.
@kruk, nie wiem jak to sie stalo, ze zniknelas juz dawno z innego blogu, ale ucieszylam sie, ze tu jestes.
Panie i Panowie, tak trzymac.
@Kruk
„Zmarszczkami dawno przestałam się przejmować, a właściwie nigdy mi specjalnie nie przeszkadzały. ”
Czas moją twarz, jeszcze oszczędza,ale dłoni od dawna już nie.
Skóra miedzy kciukiem a palcem wskazującym po zewnętrznej stronie ręki,
zdradza mój wiek o ile mi go nie dodaje.
Kilka lat temu,ja również stroniłam od wagi łazienkowej, teraz jest lepiej,ale i tak nie tak jakbym chciała żeby było.Pamiętam jaką figurę, miała moja mama w tym wieku co ja teraz.
„Ale zawsze mogę pocieszyć się jakimś łaszkiem, pantofelkami, torebką. Niestety w tym względzie wpadam w sidła konsumpcjonizmu”
To na czym tym oszczędzasz dla siebie, ja na sobie oszczędzam właśnie na to.Często zwłaszcza w pracy, tu czy tam mnie za boli, jak słyszę co koleżanki robią ze swoimi pieniędzmi.Mamy tam kobiety, które to co zarabiają wydaja wszystko na siebie,nawet nie za swoje tankują samochód, jak robią zakupy spożywcze po pracy to biorą paragon,dla rozliczenia zwrotu od partnerów, bo to mężczyźni je utrzymują.
Obecnie śledzą chyba wyprzedaże „Gucciego”,mnie wystarcza” Mohito”..
@Gammon
„Bo chla na umór, jak przystało na marynarza”
Hm,hm lepiej,może nie…
Dlaczego Markot przywdział tą postać?
Zakładałam ze chodzi o utrzymanie terytorium, „mój ogród” w „moim ogrodzie”,”moje” tak i już!
@Bohatyrowiczowa
Hm,hm lepiej,może nie…
Trudno wyperswadować motylowi, żeby nie chlał, skoro on lubi.
Dlaczego Markot przywdział tą postać?
A dlaczego roboty przywdziewają postać trupich czaszek?
Motylem jestem,
na na na na, motylem jestem.
Dzień minął już, a pragnę jeszcze
siąść tu i tam… motylem jestem…
Jak motyle, jak motyle,
wzlećmy jeszcze choć na chwilę
w górę, aż pod niebo,
tam, gdzie czeka nas słońca blask!
Wzlećmy raz pod niebo jeszcze,
nie spotkamy się już więcej
nigdy. Kolorowe sny
rozwieje wiatr, zatrze czas!
😉
@zyta2003
„@kruk, nie wiem jak to sie stalo, ze zniknelas juz dawno z innego blogu,”
Arcybiskup @Tanaka mnie ekskomunikował. Mnie również miło Cię tu spotkać.
@markot 19:09
Ten motyl to chyba ćma(?). Też piękny.
„… motylem jestem.
Dzień minął już, a pragnę jeszcze
siąść tu i tam…”
Czy to aluzja do strojenia się na stare lata? Byłaby to jednak zbyt piękna metafora.
@Gammon
„Bo chla na umór, jak przystało na marynarza?”
Dziekuję za wyjaśnienie i link. Nie tylko admirały wykazują skłonność do używek. Stwierdziłam, że również ślimaki. Mam ich latem zatrzęsienie w ogrodzie i zżerają mi różne liście. Nie mam serca ich truć ani rozgniatać, bo to takie wdzięczne zwierzątka. Zbieram je więc od czasu do czasu do wiadra i wynoszę na trawę poza osiedlem. Kiedyś posypałam grządki mielonym tytoniem i następnego dnia zobaczyłam skupiska ślimaków w miejscach, gdzie padły jego garście. To bardzo ułatwiło zbieranie.
@zyta
Jak zapewne zauważyłaś LA blog to jest gniazdo szerszeni podniecajacych się własnym bzyczeniem. Albo bzyczysz w tym samym tonie – będacym często hejtem – albo cię zagryza.
Nie służy to propagacji ateizmu, wywiera raczej przeciwny skutek.
@kruk
Dziekuję za wyjaśnienie i link. Nie tylko admirały wykazują skłonność do używek.
Alkohol lubią też (jakoby) inne naczelne oraz kopytne. Nie sprawdzałem, nigdy nie dawałem koniom piwa (ani rozcieńczonego araku słoniom).
[ślimaki] Nie mam serca ich truć ani rozgniatać, bo to takie wdzięczne zwierzątka.
Te bez skorup (zewnętrznych, w środku mogą mieć jakąś płytkę) nie są aż tak znów wdzięczne. Nie zachwycam się np. pomrowami. Odkąd pamiętam, za najładniejsze lokalne ślimaki uważam winniczki.
Kiedyś posypałam grządki mielonym tytoniem i następnego dnia zobaczyłam skupiska ślimaków w miejscach, gdzie padły jego garście. To bardzo ułatwiło zbieranie.
Ale czy one przyszły tam w poszukiwaniu nikotyny? W tytoniu może być mnóstwo innych związków chemicznych, które ślimaki uznały za interesujące.
@observer
„Nie służy to propagacji ateizmu, wywiera raczej przeciwny skutek.”
Masz po poczytaniu ochotę, aby dać na mszę? 😉
Albo złapać za różaniec i wezwać egzorcystę?
A co sądzisz o chrześcijańskim duchu na En Passant albo u Hartmana? Albo u Szostkiewicza, który pilnuje, aby nie naruszać „wartości”?
@kruk
Humanitarną metodą na pozbycie się ślimaków (tych nagich żarłoków) jest zebranie ich do pojemnika i włożenie do zamrażarki. Myślą, że jest zima i pora na hibernację, zasypiają spokojnie, a po 2 tygodniach już się nie obudzą 😎
PS
To jest motyl dzienny pokłonnik kamilla z rodziny rusałkowatych.
@markot
Kazde przesladowanie wzmacnia odruch obronny.
Co sądzę, to sądzę. Religijnych tematów na tym blogu nie poruszamy.
Cenie dobry styl dziennikarstwa Passenta i Hartmana.
Autopromocja co do używek u zwierzat:
https://naukowy.blog.polityka.pl/2013/09/13/kawa-z-cukrem-prosto-do-ula/
https://naukowy.blog.polityka.pl/2015/07/14/skocz-z-drzewa-na-jednego/
O, dzięki za przypomnienie, jak ten czas leci… 🙁
@markot
„Masz po poczytaniu ochotę, aby dać na mszę?
Albo złapać za różaniec i wezwać egzorcystę?”
Jak chodzi o mnie, to nie mam takich odruchów. Natomiast przypominam sobie sympatycznego księdza z czasów dzieciństwa, babcię opowiadającą nam przypowieści biblijne, rytm życia wyznaczany przez różne święta, nasze piękne kolędy i stwierdzam, że antyreligijny hejt jest równie obrzydliwy, jak każdy inny hejt.
Poza tym ateizm idzie u mnie w parze z wielkim sentymentem do historii naszego kręgu kulturowego i dlatego kiedy odwiedzałam piękne stare kościoły i kościólki, sentymentalnie zapalałam w nich świeczkę (za drobną opłatą). Kiedyś zrobiłam to w Notre Dame de Paris i poczułam na sobie pogardliwo-szyderczy wzrok jakiegoś faceta.
Dziękuję za radę co do ślimaków. Moje to są te śliczne w skorupkach, wysuwające różki, ale gdyby pojawiły się te drugie, to już wiem co mam robić.
@Gammon
„… Nie zachwycam się np. pomrowami. Odkąd pamiętam, za najładniejsze lokalne ślimaki uważam winniczki.”
Mnie nawet pomrowów byłoby żal. Nie wiem czemu ale nie czuję do nich tego lekkiego wstrętu, jaki wywołują we mnie robaki. Moje ślimaki są chyba właśnie z gatunku winniczków. W Warszawie jadłam kiedyś świetnie przyprawione winniczki. Mam nadzieję, że uśmierca się je humanitarnie.
@Blog szalonych naukowców
Bardzo ciekawe są te dwa wpisy. Nasunęło mi się pytanie czy tolerowanie alkoholu przez człowieka nie daje mu ewolucyjnej korzyści. Zalety resweratrolu w czerwonym winie mogą być mitem ale faktem jest, że w umiarkowanych ilościach alkohol działa rozluźniająco i antydepresyjnie, co powinno trochę chronić nasze serce. Te właśnie jego efekty powodują też jego nadużywanie. Czy można jednak wyobrazić sobie kulturę europejską bez wina?
@kruk
Po autopromocyjnym linku (powyżej) przejrzałem trochę blogowe archiwum próbując przypomnieć sobie moją tu najstarszą bytność i natrafiłem na próbę dyskusji o sacrum między najwyraźniej wierzącymi i wolnomyślicielami – uczestnikami tego blogu.
Rezultat? Religijny filozof nie życzy sobie definiowania „sacrum”, ani tłumaczenia tego słowa na polski 😯
https://naukowy.blog.polityka.pl/2013/09/09/dialog-zaslyszany/
Czy mu się od tego czasu trochę odmieniło?
A co do tradycji i sentymentów, to w pięknych starych kościołach Francji, Hiszpanii, Portugalii i innych krajów też czasem zapalam świeczki, jeśli są prawdziwe, a nie elektryczne 😎
@kruk
Jak ci pomrowy i śliniki zeżrą pół ogrodu, to nie będziesz ich żałować 🙄
Ślimaki ze skorupkami (winniczki, wstężyki) nie są wszystkożerne (ślinik potrafi zjeść nawet psią kupę), można je wziąć do ręki, bo ich śluz nie jest obrzydliwie gęsty i nie dający się długo zmyć i nie robią takich szkód, jak te nagie żarłoki. Winniczki ponadto są bardzo smaczne 😉
Pamiętam pewien opuszczony romański kościół na Przedgórzu Izerskim, równie opuszczony i zapuszczony stary cmentarz, a na nim pełno gigantycznych, bezskorupych ślimaków. Dzień był słoneczny, upalny i zarazem duszno-wilgotny, ślimaki pełzły w jakiejś mgiełce (kurzu?) między popękanymi nagrobkami z piaskowca. Całość robiła ponuro-nierealne wrażenie.
Coś mi się przypomina, że chyba na tym blogu była mowa o ślimakach, które wyżarły ptasie pisklęta w gnieździe 🙁
@markot
„… natrafiłem na próbę dyskusji o sacrum między najwyraźniej wierzącymi i wolnomyślicielami – uczestnikami tego blogu.”
Mam wrażenie, że sacrum skojarzyło Ci się z pięknymi kościołami. Dla mnie to jedyna rzecz, z którą mi się sacrum kojarzy. Przeczytałam załączony wpis i dyskusję pod nim. Co znaczy sacrum dla człowieka wierzącego nie mogę wiedzieć. Dla mnie to tylko piękno architektoniczne niektórych chrześcijańskich przybytków kultu i nastrój, którego się gdzie indziej nie spotyka. Nie znam wnętrz pięknych świątyń innych religii, nie wiem czy poczułabym się w nich podobnie. Natomiast banał czy wręcz szpetota wielu kościołów wyklucza mi słowo sacrum.
@
Q: Czego nalezy natychmiast zakazac?
A: Malezy natychmiast zakazac elektrowni opartych na spalaniu wegla, gazu ziemnego itp. Zabronic ze wzgledu na globalne ocieplenie.
Q: Czy w takim razie nalezy w zamian budowac hydroelektrownie?
A: W zadnym wypadku! Zapory wodne sa zle i niedobre, utrudniaja zycie zuczkom i pasikonikom, nie wspominajac juz o lososiach. Niby dla lososi buduje sie przeplawki, ale gwoli dobrego samopoczucia pasikonikow, chrabaszczy tudziez zaskroncow nie wolno stawiac hydroelektrowni.
Q Czy w taki razie nalezy stawial elektrownie atomowe?
A: W zadnym wypadku! Atom to samo zlo! No chyba ze chdzi o „elektrownie atomowe” w Bratnim Iranie albo w Zaprzyjaznionych Krajach Arabskich – to wtedy bijemy brawo. Ale gdziekolwiek indziej – nie wolno! Bo moze nastapic katastrofa! I nie ma gdzie skladowac odpadow! I w ten sposob nakreca sie wyscig atomowych zbrojen – na przyklad w Szwecji albo w Finlandii!
Q Czy w takim razie rozwiazaniem jest energetyka wiatrowa?
A: W zadnym wypadku! Wiatraki morduja ptaki! Tna na kawalki! Zwlaszcza wielkie ptaki drapiezne, jak np orzel lysy albo sokol wedrowny!
Q: Czy w takim razie jedynym sposobem jest orgraniczenie zuzycia energii?
A : To chyba oczywista oczywistosc! Dla was sie ograniczy, mozna wam prad puszczac cztery godziny dziennie, co drugi dzien. Jak se kurka wodna posiedzicie przy smieczkach (bo lamp naftowych to sie zabroni), to sie kurka wodna nie bedziecie wychylac. A jak paliwo bedzie na kartki to sie przestaniecie petac tu i tam. Rowery to prpblem, bedzie trzeba zabronic importu z krajow nieekologicznych, zeby byle kto nie lapal sie na przerzutki Shimano.
Q: A co wowczas bedzie Pan robic, Szanowny Panie Doktorze Profesorze Inzynierze, Ekspercie od Nauk Technicznych oraz Przyrodniczych?
A: No jak to co: Bede se zapitalal po pustych autostradach moja osmiocylindrowa Audiczka. Jak paliwo bedzie na kartki (znaczy dla pospolstwa), to korkow nie bedzie. Bo i bede sobie wybieral i przebieral w sekretarkach – kazdej sie zamarzy dostep do sklepu za zielonymi firankami. A jak taka sekretarke zaprosze na kolacje to nawet prawdziwej kielbasy poje!
Q: Zaraz, zaraz… Czy powyzsze bedzie mialo jakikolwiek wplyw na osóbki, które za lat młodych załapały się spowobem wiadomym na domki z ogrodem w USA, w Australii, w Bawarii czy gdzie tam jeszcze_
A: Pytanie guupie. Tylko _idiota_ takie pytanie zadaje. My kurka wodna _rzondzimy_ tylko tam, gdzie my _rzondzimy_. A do _ty_ Baraii czy jak sie toto nazywa to sie nie wpitalamy – bo skad by my _wzieni_ _beemwuchy_? W se _kurna_ _mozycie_ _atembusem_, znaczy jak podtawia, raz na pol godziny. A dla nas _muszom_ byc _beemwuchy_.
Niektórzy najwyraźniej uwielbiają dyskutować z samym sobą – mogą czuć się wtedy taaaacy bystrzy.
… i poklepać się po ramieniu z ukontentowaniem, że jak już co napiszą, to baki zrywać 😎
Tak, dowcipem to wprost tryska.
W związku z ograniczaniem zużycia energii ze źródeł kopalnych podzielę się moim doświadczeniem. Kilka lat temu zainstalowaliśmy na dachu naszego domu grzejnik słoneczny (calentador solar). Dzięki temu tank z gazem (też na dachu) napelniamy cztery razy do roku, podczas gdy wielu sąsiadów robi to co miesiąc. Grzejnik słoneczny nie wystarcza na ogrzewanie domu zimą ale znacznie zmniejsza zużycie gazu. Temperaturę ustawiamy na 17 stopni C., co dla nas jest wystarczająco ciepło.
Pewne oszczędności w paleniu gazu osiągam też minimalizując używanie suszarki, którą właczam tylko wtedy, kiedy nie mogę wywiesić całego prania na patio.
Mieszkam w kraju, w którym przyjął się niestety model amerykański, i po przyzwoite zakupy żywnościowe trzeba jeździć samochodem. Więc planuję posiłki na cały tydzień i jeździmy na zakupy raz w tygodniu. Owoce i warzywa można w razie potrzeby dokupić w pobliskim sklepiku.
Za prąd płacimy śmiesznie niskie rachunki, bo dbamy o to, żeby światło paliło się tylko tam, gdzie jest potrzebne, mimo że żarówki zastąpiliśmy w wielu miejscach lampkami LED. Telewizor jest z generacji energooszczędnych.
Nie możemy jednak zrezygnować z podróży samolotami, bo tylko w ten sposób możemy czasem spotkać się z dziećmi. To pewnie sprawia, że nasz odcisk ekologiczny i tak jest za duży.
@zyta2003
29 sierpnia o godz. 17:27
Z niesmialoscia zaczelam zagladac na ten blog, bo nie jestem naukowcem, a szalenstwo moje chyba przecietne. I coraz bardziej mi sie tu podoba. Ile rzeczy juz sie dowiedzialam, ile ciekawych dyskusji przesledzilam.
Zyto chcę się tylko przywitać, poprzednio tego nie zrobiłam, z ostrożności.
Obserwujący, kiedyś dawno miałam sen,nie potrafię o nim,jego zapomnieć,
szłam w nim ulicą z siostrą i naszymi dziećmi,były jeszcze małe,nie było to moje miasto,zbliżałyśmy sie do ogrodzenia po lewej stronie drogi,stamtąd dobiegł krzyk, w sobie szeptałam nie patrz,nie patrz, zwyciężyło te moje naprawianie Świata, zobaczyłam mężczyznę, przy kimś,dotarło co widziałam po chwili, pociągnęłam córkę, pomyślałam uciekajmy,i nagle poczułam ból,jak żywy zgiął mnie w połowie a spalam na brzuchu, ostrze wchodziło w plecy…otworzyłam oczy,trwało nim mogłam się ruszyć…
Nie wiem czym był ten sen, ale „nóż w plecy „nie jest m obcy.
Następnym razem,gdy nadejdzie Cię ochota kogoś witać „chlebem i solą”
zrób to tylko w swoim imieniu,i bez przytyków,zniesławień!
@Markot
Motylem jestem…widzimy, widzimy,jak Ci lekko i przyjemnie!
Nie było jeszcze wśród tych motyli jakiegoś w moim ulubionym kolorze?!
@Gammon
Proszę o naoczny przykład z robotem czaszce?Bo coś nie kojarzę?
@Bohatyrowiczowa
Lubisz niebieskie? Różowych nie mam „na składzie” 😉
@Markot
Śliczny, ale nie zgadłeś!
To kolor jesiennego liścia!?
@Gammon
Miało być” najdzie Cię ochota”!
Wiem, że aż zgrzytniesz zębami…. 🙂
Taki?
Nie, on ma na skrzydełkach czarne serduszka?
Czy to tylko złudzenie!
Ułatwię Ci, lubię nad życie dwa kolory jesieni, nie żółty….
Mój znak zodiaku też tego nie przewidział, o ile pamiętam? hm…
Czerwonych motyli nie mam 🙁
Mam takiego
Gdzieś w moich zbiorach mam takiego ale nie mam czasu szukać 🙁
Zresztą jest mało jesienny
@Markot
Ok, to prawda lubię brąz..ten motyl jest nim ledwie muśnięty
Nie mogę znaleźć opisów dwóch poprzednich, może coś podpowiesz?
@Markot
„nie mam czasu szukać”
To leć, miłego wieczoru 🙂
@markot
Ależ Ty masz kolekcję! Musisz prowadzić bardzo aktywny tryb życia – dużo chodzić i dużo się czaić. Już kiedyś tu wspominałam o książce Nabokowa „Speak Memory”, która jest zbiorem esejów autobiograficznych i przez którą ciągle przewijają się motyle. Lepidepterologia i poszukiwanie nieznanych odmian motyli były pasją życiową tego człowieka, na równi z pisarstwem.
https://www.newyorker.com/tech/annals-of-technology/vladimir-nabokov-butterfly-illustrator
Ciekawe co sztuczna inteligencja znalazła zdrożnego w motylach Nabokowa.
@Bohatyrowiczowa
http://cdn.blabler.pl/avatar/gammon82
Motylki podpisałem. Wystarczy nakliknąć na „i” w kółeczku w prawym górnym rogu.
Ten pasiasty zwany jest po angielsku Orange Tiger (Dryadula phaetusa), polskiej nazwy nie znam.
Ten drugi (z „serduszkami”) to dostojka ino (Brenthis ino)
@Gammon 20:08
Z jakiego to ossarium? Jeśli wolno spytać.
«To jest asteroidu skała, pod nią miłość nasza trwała» i tym podobne”, #Lem
Powyższy komentarz tego nie wyjaśnia.
@kruk
W sumie to rzeźba w piaskowcu, na tzw. moście gotyckim w Kłodzku. Rzeźby są zresztą barokowe, ale most – faktycznie gotycki.
@Markot
Dziękuję.Korzystając z nazwy pierwszego dotarłam do zdjęć tutaj:
https://www.flickr.com/photos/15543444@N00/28316932008/in/photostream/
Tym jestem zauroczona, pastelowe kolory żółty i szary,brąz niczym na mokrym jesiennym liściu klonu!
Ktoś z taką pasją jak Twoja…
@Gammon
Avatar, nie powinien czasem rekompensować nam, naszych niedoskonałości?
Obejrzałam sobie to Twoje Kłodzko wczoraj i dziś…
https://fotopolska.eu/324326,foto.html
I utknęłam w Starym Mieście, te zamurowane okiennice, próchniejąca polać dachowa,uszkodzona konstrukcja budynków…
To przeszłość,przyszłość na pewno teraźniejszość; niczego nie widzieć,o nic nie dbać nie zabiegać, niby jeszcze ludzie ale z nazwy tylko bo przecież jest nam wszystko jedno!
U motyli jest,było dziś mi jakoś przytulniej…nie mają nic a jednak więcej od nas!
@Bohatyrowiczowa
Avatar, nie powinien czasem rekompensować nam, naszych niedoskonałości?
Nie, staram się być – pośrednio – szczery.
zamurowane okiennice, próchniejąca polać dachowa,uszkodzona konstrukcja budynków…
Trochę ślady powodzi z 1997 roku, one stopniowo zresztą znikają. Trochę ślady głupich decyzji z lat czterdziestych i pięćdziesiątych.
@Gammon
Pośrednio szczery powiadasz…
To jak wyglądałby Twoim zdaniem Avatar „złamanego serca”nie przez drugą osobę, ale przez los, gdy najpierw Ci daje, później dostrzega, ze to nie Ty byłaś/eś adresatem tych podarków, i żeby ukryć swą pomyłkę, prosi by wskazać choć jeden powód,zasługę, ze to czym zostałeś obdarowany miało należeć właśnie do Ciebie?
Dobranoc Robocie!
@Gammon
„Trochę ślady powodzi z 1997 roku, one stopniowo zresztą znikają. Trochę ślady głupich decyzji z lat czterdziestych i pięćdziesiątych.”
To, co ja znalazłam w sieci o Kłodzku (a jest tego sporo), bardzo mi się podobało. Wypatrzyłam Twoją sieciową wizytówkę na figurze Ukrzyżowania. Intrygujący wybór avatara.
@kruk
Kłodzko też mi sie bardzo podoba.Tutaj mogłabym dodać „cudze chwalicie swego nie znacie”,nigdy tam nie byłam i widzę że jest czego żałować!
Zdjęcie z Kłodzka pochodzi od 1960 do 1965 roku, w tamtych latach to moja
Mama miała 7 lat…a mnie jego widok,zdjęcia przygnębił,tam wtedy były cegły teraz mamy w oknach rolety, odgradzamy sie,zasłaniamy,odwracamy wzrok.Niszczejący dach,naturą.Chwiejna konstrukcja Ziemią.
Tamte pokolenia,by walczyły.Nasze, no na coś trzeba umrzeć z pragnienia, głodu,teraz lepiej żyje się ludziom bez sumienia…
@kruk 0:51
Czaszka pod krucyfiksem przewaznie symbolizuje Adama, pierwszego czlowieka; wg podania Adam ozyl gdy splynela na jego czaszke krew Chrystusa. Nawiazuje takze do hebrajskiej nazwy wzgorza na ktorym stal krzyz (Golgota, heb. gulgolet), nazwanego tak z powodu podobienstwa formy wzgorza (czy raczej skaly) do czaszki.
@Bohatyrowiczowa
To jak wyglądałby Twoim zdaniem Avatar (…)
Nie wiem. Nie mogę wiedzieć. Jestem martwy jak ta czaszka.
od 1960 do 1965 roku
Wówczas już miasto było po wielkiej katastrofie budowlanej.
@kruk
To, co ja znalazłam w sieci o Kłodzku (a jest tego sporo), bardzo mi się podobało. Wypatrzyłam Twoją sieciową wizytówkę na figurze Ukrzyżowania.
Zgadza się, to tam.
Intrygujący wybór avatara.
Jak wspomniałem, jestem martwy, a zarazem człekokształtny jak ta czaszka.
@karat. 9:44
Tyle oglądałam scen ukrzyżowania a tego nie wiedziałam i nie pamiętam żadnej czaszki. Nie rozumiałam symbolu czaszki na figurze z mostu gotyckiego w Kłodzku. Czy znasz inne obrazy czy rzeźby ukrzyżowania, na których ona by się pojawiała? Mogłam widzieć i nie zauważać.
@Gammon
„Jak wspomniałem, jestem martwy, a zarazem człekokształtny jak ta czaszka.”
Trudno uwierzyć w Twoją martwotę. Martwi chyba nie odczuwają emocji, czego o Tobie nie da się powiedzieć.
@Bohatyrowiczowa
„To jak wyglądałby Twoim zdaniem Avatar „złamanego serca”nie przez drugą osobę, ale przez los,…”
Przez los to chyba wszyscy jesteśmy trochę albo mocno łamani. Przypuszczam, że wielu osobom zdarza się poczucie wpadnięcia w pułapkę – wrażenie, że o naszym życiu nie zadecydowaliśmy sami. Ale w tej pułapce zdarzają się również dobre rzeczy. Pomijam oczywiście losy naprawdę straszne.
„…teraz lepiej żyje się ludziom bez sumienia…”
Moim zdaniem ulegasz typowemu złudzeniu retrospekcji. Moja mama też twierdziła, że kiedyś ludzie byli lepsi, spędziwszy dzieciństwo i młodość w miejscu i czasie, kiedy natura ludzka przejawiała swoje najgorsze strony. Nasza pamięć jest dziwacznie selektywna. Co do mnie, to mam zdanie odwrotne – w miarę postępu cywilizacji ludzie łagodnieją, wykazują więcej współczucia i solidarności nie tylko wobec siebie nawzajem ale i w ogóle istot żywych. Weź na przykład Szwedów z czasu Potopu i dzisiejszych.
@Gammon
„Wówczas już miasto było po wielkiej katastrofie budowlanej.”
Wcześniej wpomniałeś o „głupich decyzjach z lat czterdziestych i pięćdziesiątych”.
Na czym polegała katastrofa? Głód mieszkaniowy po wojnie, połączony ze skrajną centralizacją decyzji, poskutkował zabudowaniem miast i miasteczek niemal identycznymi, smętnymi blokowiskami. Co głupiego zrobiono w Kłodzku?
@kruk
To nie jest rzadkie, moze nie zwraca sie na to uwagi bo w miejscu egzekucji cos co wyglada jak szczatki poprzednich skazancow nie przyciaga uwagi; ale wiekszosc elementow tych przedstawien ma swoj symbolizm, takze np kwiaty.
https://www.britishmuseum.org/research/collection_online/collection_object_details.aspx?objectId=3105811&partId=1&people=105460&peoA=105460-2-70&page=1
https://i.pinimg.com/originals/10/76/9a/10769ad6cc0208ba8c1b4fe4c316df19.jpg
(r. 1360, Novgorod School, Louvre)
Na tej ikonie czaszka znajduje sie w pieczarze pod krzyzem (wg podania w skale jest pekniecie, przez ktore kropla krwi splynela do pieczary)
@kruk
Zrodlem jest list Sw. Hieronima z 386 r. (paragraf 3). Wg tego Adam nie ozyl, ale krew Chrystusa zmyla jego grzech:
http://www.newadvent.org/fathers/3001046.htm
@karat.
Dziękuję za przykłady i źródło legendy związanej z czaszką. Trupie czaszki na miejscu egzekucji nie wydały mi się zjawiskiem naturalnym, bo przecież ludzi grzebano. Legenda wyjaśnia trupią czaszkę u stóp krucyfiksu. W dodatku to istotny element teologii. Pamiętam, że kiedy siostry katechetki wbijały nam do głowy, że nie ma dla człowieka zbawienia poza Kościołem, uznawałam to za wielką niesprawiedliwość dla ludzi żyjących przed Chrystusem i tych późniejszych, którzy o Chrystusie nie słyszeli. Widać wczesnych chrześcijan też martwił los urodzonych przed Chrystusem i stąd pomysł tej zmywającej krwi.
W związku z tą historią przypomina mi się epizod z pobytu w Quito. Zwiedzaliśmy klasztor franciszkański z bogatą kolekcją obrazów o tematyce religijnej. Oprowadzała nas dziewczynka w wieku licealnym i wyjaśniała każdą scenę. Jeden z obrazów miał przedstawiać prezentację Matki Boskiej jako jeszcze dziecka w świątyni. Licealistka powiedziała z naciskiem „en el templo católico” i nawet to powtórzyła. Zwróciłam jej uwagę, że musiała to być świątynia żydowska, co ją bardzo zaskoczyło i nie chciała mi wierzyć. Poradziłam jej, żeby zapytała jakiegoś księdza. Przytaczam tę historię, bo z katechizmu ludzie wynoszą przeróżne przekonania.
@kruk
Co głupiego zrobiono w Kłodzku?
Wiem to częściowo z plotek, więc nie ręczę za prawdziwość. Wysiedlili stamtąd wszystkich Niemców, w tym – ludzi, którzy znali i umieli obsługiwać system drenażu pod twierdzą (Festung Glatz, pobudowana przez Fryderyka II, zagrała rolę w ostatnim odcinku „Czterech pancernych”), położoną powyżej miasta oraz orientowali się w układzie piwnic (wielopiętrowych) wykutych w skale pod domami miejskimi. Już w 1948 roku filary skalne piwnic, podmywane dodatkowo wodą, zaczęły pękać i domy zapadały się w grunt. Z czterech pierzei rynku (on leży blisko twierdzy) dwie zupełnie znikły, bo domy się zawaliły albo wymagały rozbiórki z powodu zagrożenia katastrofą. To samo działo się z wieloma domami w pobliskich ulicach. Dopiero za wczesnego Gomułki podjęto prace inżynieryjne, żeby ratować resztę starej części miasta (roboty trwały gdzieś do połowy lat siedemdziesiątych).
@kruk
z katechizmu ludzie wynoszą przeróżne przekonania
Jeśli odważnie zakładać, że wszyscy katolicy go czytali, a wręcz że słyszeli taki tytuł.
@kruk
Ta krew oczyszcza z grzechu pokolenia przed Chrystusem, lecz chyba (?) nie tych do ktorych wiesc nie dotarla. Stad misja Apostolow roznoszenia wiesci po calym swiecie i opisy dokad udal sie kazdy z nich. Problem wylonil sie wlasnie z odkryciem Ameryki, poniewaz nie jest w Nowym Testamencie wspomniana. Wielu teologow zaczelo analizowac trasy Apostolow by przypisac nowy kontynent jednemu z nich, opinia sie waha miedzy Bartolomeuszem a Tomaszem.
Co do licealistki, nie wiem czy to wynik katechizmu, moglo to byc jej wlasne, oczywiste skojarzenia (bez analizowania petli czasowych) 🙂
Zalezy tez kim byl malarz, jesli byla to lokalna sztuka kolonialna, skojarzenie moglo byc jego.
(wczesna kolonialna)
@kruk
Sorry, masz oczywiscie racje, ten do ktorego nie dotarla nie bedzie zbawiony.
Apostoł Bartłomiej dotarł do Syrii i Azerbajdżanu i gdzieś w tamtych okolicach obdarto go żywcem ze skóry, dzięki temu można się do niego modlić o wsparcie w razie chorób skórnych 😎 Jest też patronem m.in. garbarzy i rzeźników.
Na wyspie Lipari niedaleko Sycylii w katedrze San Bartolomeo przechowywane są szczątki tego apostoła, które przypłynęły do wyspy w trumnie/skrzyni i wzywane są o pomoc tylko w naprawdę groźnych momentach.
Tyle legenda.
Byłem, widziałem, ale relikwie tego świętego prezentowane są jeszcze w wielu miejscach, w Polsce – w Piekarach Śl.
W Kłodzku bywam prawie co roku od początku lat 70. W czasie powodzi 1997 („kiedy spotkają się trzy siódemki, wilk w kościele Franciszkanów napije się wody” – głosiła lokalna przepowiednia) byłem w niedalekiej okolicy pod Śnieżnikiem, całe dwa tygodnie i mam to bardzo dobrze utrwalone w pamięci 🙁
Nie jestem strona w tej dyspucie, referuje propozycje teologow 16-17 wieku. Propozycja Tomasza byla bardziej popularna. Trzecia propozycja byla taka ze nie dotarl tam zaden aspostol, lecz jeden z ich uczniow.
– – –
Nauka polska doświadcza miareczkowania produkcji metanu przez magiel w procesie ocieplania sobie wzajem wizerunku, pokładanym w wierze że kupą raźniej.
Niestety, i bliźniacze rury nie uniosły ciężaru prawdy dowodu, popuszczając go w Wisłę.
Płyń więc na fali, Nauko Polska, o napędzie metanowego wałka po morzach i oceanach przez szuwary sitw i kołtuny koterii.
No, chyba że mocą Cudu Awarii Sterowanej włączy się jakiś bliźniaczy blog pod Twym wezwaniem i przejmie Twe kontenta z ukontentowaniem.
– – –
@Kruk
„„…teraz lepiej żyje się ludziom bez sumienia…””
Pobłądziłam w tym z „teraz” zamiast „dziś”…
Dziś po powrocie z czyjegoś pięknego ogrodu,wpadłam w nostalgię..
https://www.youtube.com/watch?v=9tjdswqGGVg
Napisałaś o Szwedach w XVI w. o najeźdźcach, o tym jak im teraz jest lepiej
tam jak kończy się związek jedno drugiemu dziękuje za to co było, żegna się, potocznie nowe już może a nawet powinno wycierać buty w wycieraczkę…
Choćbym nie wiem jak bardzo chciała nie doskrobie się w sobie do takich uczuć, potrzeb okrucieństwa, jestem „ofiarą” ,nie losu (observer) i takich samych wybieram sobie na przyjaciół.
„Braveheart” XIII w. i „Ostatni Mohikanin” mój ukochany XVIII w.
mężczyźni w tych obu okresach o co walczyli…. zniesienie prawa pierwszej nocy nowo zaślubionych,ciążyła im bezradność gdy okupant plądrował im dobytek, pobierał haracz czy podatek zwał jak zwał,człowiek nisko urodzony,był deptany z wysokości podeszwy, unosili tylko nogę kąpiąc jego bliskich na jego oczach.Prosty człowiek walczy o swoje w szczerym polu, nie gania oprawców po ich domach nie depcząc ich dzieci,gwałcąc kobiet…
Dzięki tym wszystkim przed nami co walczyli, o godność,miłość,wolność
my tak teraz żyjemy.Dobra są dostępne na wyciągniecie reki w miarę na grubość portfela, dzieci,żony ,matki bezpieczne w domach, kobiety mogą a nie decydują o sobie, moje pokolenie już od Szwedek się niczego nie nauczy, oby moje dzieci już tak!
Na wczoraj los mną pozamiatał,na jutro ja zmiotę go….
@Gammon 17:23
Dziekuję za wyjaśnienie. Od dziecka dużo słyszałam o szabrownikach i niepewności, jaka panowała po wojnie na ziemiach poniemieckich – ludzie wątpili czy zostały przyłączone do Polski na stałe. Nie zdawałam sobie sprawy, że samo wysiedlenie miejscowych Niemców, pomijając ich osobiste problemy, mogło mieć tak katastrofalne skutki.
O złu przymusowych przesiedleń opowiadał Lem, w rozmowie „Świat na Krawędzi”.
@Gekko
„Nauka polska doświadcza miareczkowania produkcji metanu przez magiel …”
Słowo „magiel” jest bezustannie maglowane w części blogosfery. Nie znając początku jego kariery chętnie dowiedziałabym się co ono znaczy.
Z tego co pamiętam to ilość miejsc w niebie jest limitowana i wolnych miejsc już nie ma. Ja zrezygnowałem.
PS. Kler chyba specjalnie stwarza pozór jeszcze wolnych miejsc.
@kruk
ludzie wątpili czy zostały przyłączone do Polski na stałe
Ziemia Kłodzka miała podwójnie dziwny status – przed 1945 rokiem nigdy nie miała z Polską nic wspólnego. Stanowiła odrębne państwo – Hrabstwo Kłodzkie (Grafschaft Glatz), pozostające przez setki lat w unii personalnej z Czechami i wraz z nimi należące do Rzeszy Niemieckiej. W XVIII wieku wcielona do Prus, razem ze Śląskiem.
Niemniej Śląsk kończył się na Górach Bardzkich, a ostatnim miasteczkiem po śląskiej stronie było Bardo. Ziemia Kłodzka to był prezent od Stalina – może mniej z sympatii dla Polski, a bardziej żeby zrobić Czechom na złość.
@observer
Z tego co pamiętam to ilość miejsc w niebie jest limitowana
Niektórzy nawet powiadają, że to liczba urojona.
Re-sourcing.
– – –
“Na pytanie, czemu Dmowski jest antysemitą, choć przecież wie, że Chrystus był Żydem – Dmowski odpowiedział: „My religion comes from Jesus Christ, who was murdered by the Jews”.
Jak widzimy, rozmowa była mniej więcej na poziomie warszawskiego magla 1936 roku.”
– – –
-> 2 września o godz. 0:37
– – –
„Łambinowice nie przestały być miejscem kaźni nawet po zakończeniu II wojny światowej…
Nowo powstająca administracja polska utworzyła tutaj obóz pracy dla ludności niemieckiej oczekującej na weryfikację, a następnie na wysiedlenie lub zwolnienie…
…do obozu tego trafiali również Ślązacy (którzy dla mieszkańców Związku Radzieckiego byli tożsami z Niemcami), a nawet Polacy…
…Komendantem został niespełna 21-letni Czesław Gęborski, budzący wśród więźniów paniczny lęk. Sadysta, okrutnik, brutal – to słowa, którymi najczęściej go określano.
…4 października 1945 r. komendant zezwolił na podłożenie ognia pod jeden z niezamieszkałych baraków, tak aby mieć pretekst do wymordowania więźniów.
Tego dnia zginęło ponad 40 osób, a Gęborski twierdził, że ogień podłożyła „zbrodnicza ręka, ale na pewno nikt z administracji obozu”. Kilka dni później został zatrzymany.
Obóz pracy w Łambinowicach funkcjonował od lipca 1945 r. do października 1946 r. i w tym czasie przeszło przez niego ok. 5–6 tysięcy osób. Szacuje się, że zmarło ok. 1,5 tysiąca osadzonych.”
– – –
Ze źródeł Nauki Polskiej podała w GW Marta Misztal (2017).
„ilość miejsc w niebie jest limitowana i wolnych miejsc już nie ma”
Poważnie? W takim razie nieprawdziwa jest następująca historia?
Umarł przyzwoity ksiądz i trafił do nieba.
Zajął swój niebiański apartament, a aniołki zaczęły dostarczać mu posiłki: jogurt, muesli, kanapki, owoce… I tak codziennie.
Po tygodniu ksiądz zwraca się do św. Piotra:
– Myślałem, że jedzenie w niebie będzie lepsze niż miałem na Ziemi, a tu ciągle te jogurty i muesli… 🙁
– A co ja, dla nas dwóch gotować będę? 🙄
Ci, co wierzą, że na koniec świata będzie proces rewizyjny, przekonają się, jak to jest z tymi miejscami 😎
Słowo „magiel” jest bezustannie maglowane w części blogosfery. Nie znając początku jego kariery chętnie dowiedziałabym się co ono znaczy.
@kruk
Naprawdę nie wiesz, do czego służy magiel?
Magiel – urządzenie (a także pomieszczenie na tę maszynę) służące do prasowania przy pomocy systemu walców.
Punkt towarzyskiej wymiany informacji, plotek, pomówień i pogłosek w oczekiwaniu na wykonanie usługi
maglowanie – wielokrotne walcowanie tego samego, trudne przesłuchanie, bardzo trudny egzamin
@Gekko 9:17
Pisząc „,,,samo wysiedlenie miejscowych Niemców, pomijając ich osobiste problemy,…” wahałam się co do słowa określającego los wysiedlonych. W pierwszym odruchu chciałam napisać „pomijając ich osobistą tragedię” ale pomyślałam, że byłoby to zbyt mocne słowo w zestawieniu z potwornościami, jakie spotkały innych ludzi. Teraz widzę, że „tragedia” byłaby określeniem właściwym.
@markot
„Naprawdę nie wiesz, do czego służy magiel?”
Oczywiście wiem i dlatego napisałam „słowo magiel jest maglowane”. Chodziło mi o to, że pewne nicki w blogosferze z wielkim przekonaniem używają tego słowa w odniesieniu do komentarzy innych. Chętnie dowiedziałabym się kto pierwszy i w jakim kontekście użył tego słowa na forum „Polityki”, tzn. kiedy uważa się, że rozmowa jest ot, rozmową, a kiedy – że jest maglem. Moim osobistym wrażeniem jest, że najwięcej maglują ci, którzy innych umieszczają w maglu (nie jest to złosliwość skierowana w szczególności do @Gekko, myślę raczej o innym nicku).
Za młodu nosiłam bieliznę pościelową do magla. Usługa była wysokiej jakości. W maglu zawsze stało kilka kobiet nie przypominam sobie jednak, żeby tak maglowały językami, jak to się dzieje na blogach. Ale po to są chyba blogi – żeby ludzie mogli sobie pogadać.
@Gammon
” Ziemia Kłodzka to był prezent od Stalina – może mniej z sympatii dla Polski, a bardziej żeby zrobić Czechom na złość.”
Może bardziej, żeby podtrzymywać czesko-polskie resentymenty. Każdy tyran ma genetycznie zakodowaną zasadę „divide et impera”.
@kruk
O prekursora „maglowania” na blogach ci chodzi?
Sądzisz, że musiał być ktoś pierwszy i od tego się zaczęło?
Wątpię, aby dało się to ustalić. To termin zbyt popularny, używany w różnych kontekstach i znaczeniach, ale zrozumiały w większości przypadków.
Może w maglu, w którym bywałaś, klientki przycichały na twój widok i się hamowały, ale nie bez powodu utarło się inne powiedzenie: głośno jak w maglu.
Maglowanie trwało długo, plotki wymieniano z nudów, a jeśli urządzenie było hałaśliwe, to trzeba było je przekrzyczeć, a potem przekazać dalej wiadomości prosto z magla 😉
A jeśli na blogach „magluje” się więcej, to dlatego, że jednocześnie przebywa na forum więcej osób poddających obróbce aktualne tematy i korzystających z więcej źródeł, niż w osiedlowym maglu z paroma kumoszkami 😉
– – –
Nauka Polska wywodzi kwintesencję magla z dogłębnego poczucia towarzyskości bez potrzeby jakiegokolwiek związku z Towarzystwem dysponującym intelektem czy kulturą choćby na miarę czubków kaloszy cytowanego tu Słonimskiego.
Wynikiem magla zaś jest wspólnota scalona normą kruka niewykalającego; bez związku z lokalnymi asocjacjami nicków.
– – –
@Gekko
„… wspólnota scalona normą kruka niewykalającego;”
To bardzo dobrze określa wspólnotę magla w realu. Blogosfera jest natomiast dobrym miejscem do wirtualnego wykalania sobie nawzajem oczu. To właśnie może być wielką jej atrakcją dla części jej uczestników i obserwatorów. Przyznam, że niektóre kłótnie śledzę z ciekawością. Oczywiście są też dyskursy i spory, które od bloga odpychają.
@Markot
„…korzystających z więcej źródeł, niż w osiedlowym maglu z paroma kumoszkami ”
Markot co tym sugerujesz?Mieszkanka blokowiska mogłaby nie jednym Cię nie tylko zaskoczyć ale i w czymś przerosnąć!
Współcześnie „kumoszka”(tu gdzie mieszkam) to moherowy monitoring, sama się już do nich zaliczam zdaniem syna,mój chwilowy pobyt przy oknie
jest zawsze nagradzany brawami?!
Jestem już omą w tutejszym zwyczaju, łachy do biglowania się szporuje i ze dwa tydnie, prosi babka w gości, wpuszcza do sieni , i heja z tym światem…!(babka prasuje w przedpokoju, by doskakiwać do garów,w kuchni)
Gdyby ktoś chciał na żywo spotkać autorkę, ma okazję w Warszawie w ten piątek: https://www.facebook.com/events/507801246661082/