Dialog zasłyszany

Taki fikcyjny dialog spisałem na bazie ostatnich lektur.

– Twierdzę, że człowiek zawsze uznaje jakieś sacrum i do sacrum się odwołuje, jeśli tylko odnosi się do rzeczy najważniejszych. Nieważne, czy chodzi tobie o zbawienie czy o powszechną równość – zawsze jest coś twoim sacrum. Inaczej się nie da.

– Jak to się nie da. Właśnie, że się da. Dla mnie użycie przez ciebie słowa ‚sacrum’ jest innym sposobem powiedzenia, że to Bóg określa co dobre i złe. Popadasz bracie w jakąś przesadną mistykę, niegodną człowieka rozumnego, a na dodatek naukowca. Gdzie twój sceptycyzm? Bóg jest pojęciem zupełnie nieempirycznym, tak samo jak twoje sacrum. A jak nieempiryczne, to bezsensowne. A zatem prawdę mówiąc poza tym, że wydajesz jakieś dźwięki, nie sposób temu, co mówisz nadać jakiś wyraźny sens.

– Wiedziałem, że uderzysz od tej strony, ale od dawna mam na to odpowiedź. Krytykujesz mnie za używanie słowa ‚sacrum’ i za to, że przyjmuję jego jakiś mglisty sens. Ale sam nie jesteś lepszy ode mnie. I dla Ciebie jest jakieś sacrum, czyli coś fundamentalnego i nieprzekraczalnego, na czym wspierasz wszystkie swoje konstrukcje. ‚Sens’ jest twoim sacrum i twoim Bogiem. To odnosząc się do niego oceniasz, i to, co mówię, i to, co robię, i to, kim jestem. W efekcie zastąpiłeś tylko słowa, zamiast sacrum masz sens, ale funkcja tych treści jest identyczna. Ha, i co ty na to?

– Doprawdy sądziłem, że stać cię na więcej, i że lepiej rozumiesz moje stanowisko. Ja po prostu nie uznaję żadnej świętości. Kategoria sensu ma dla mnie wagę czysto komunikacyjną. Widzisz, bez niej zupełnie byśmy się nie rozumieli. Póki co jakoś tam się rozumiemy, a jest to możliwe tylko dlatego, że koniec końców to, co mówimy, ma jakoś tam charakter empiryczny, a dzięki temu jest sensowne. Nie widzę w tym nic świętego.

– Jakoś się rozumiemy. Ale znowu tym ‚jakoś’ coś zakrywasz, zastępując jedne słowa innymi. Możemy się spierać, czy jest w tym coś świętego, ale nie o to chodzi. Sęk w tym, że jest coś nieprzekraczalnego, czego nawet sam nie kwestionujesz. W złagodzonej wersji mogę twierdzić jedno – zawsze jest coś nieprzekraczalnego. Czy nazwiesz to sensem, czy też na przykład godnością ludzką, czy człowieczeństwem, jeśli chodzi o naprawdę ważne sprawy – jest coś nieprzekraczalnego. A dlaczego człowiek uznaje nieprzekraczalność tych zasad? Ponieważ widzi w tym coś więcej, co nie jest tylko chłodnym kalkulowaniemn zasad komunikacji, czy porządku, czy czego tam jeszcze, lecz doświadczaniem sacrum.

– Ja tam żadnego sacrum nie doświadczam.

– Doświadczasz, bo inaczej, dawno już byś to przekroczył i nie uznawał podstawowej roli sensu.

– Chcesz powiedzieć, że jak nie ma Boga to wszystko wolno.

– Wolno i jak On jest. Ważne jest, jak się zachowasz.

– Mistyka.

– Phi.

– Ale to rozmowa na inny temat.

Grzegorz Pacewicz

Foto: Grzegorz Pacewicz, licencja CC-BY (uznanie autorstwa)