Zespół Dziecka Maltretowanego – tak, istnieje!
Przeanalizujmy zdjęcia powyżej. Jak widać, są to zdjęcia RTG. Przechodzące przez ciało promienie Rentgena powodują ciemnienie umieszczonej za nim błony rentgenowskiej. Białe obszary to głównie te, do których promieniowanie nie dotarło / dotarło w mniejszym stopniu – na kliszy widać biały cień (tego właśnie słowa się używa) tkanek w mniejszym stopniu przepuszczających promieniowanie. Jest to głównie tkanka kostna, ale nie tylko.
Zacznijmy od tego drugiego, prostszego. Widzimy na pierwszym planie kości – po kształcie poznajemy, że to kości długie, jakie budują kończyny człowieka. Lekarz po kształcie pozna kość piszczelową (ta większa, po łacinie tibia) i strzałkową (mniejsza, fibula). Nawet laik zauważy, że coś nie gra – kość piszczelowa u zdrowego człowieka raczej nie występuje w dwóch częściach. Zdjęcie obrazuje złamanie.
Teraz przyjrzyjmy się okolicy stawu kolanowego. Widzimy jakieś dwie oderwane białe plamy (tak, cienie). Czym mogą być? Staw kolanowy budują kości piszczelowa i strzałkowa, a także kość udowa (femur) i rzepka (patella). Od razu widać, że kości jest za dużo. Wniosek? Mamy przed sobą zdjęcie człowieka na tyle młodego, że jego kości jeszcze nie zdążyły się zrosnąć. Dziecka, u którego odrębne jądra kostnienia (miejsca, gdzie chrząstka przechodzi w kość) nie zdążyły się jeszcze połączyć.
Obejrzyjmy teraz pierwsze zdjęcie. Widzimy kręgosłup pacjenta – wyraźnie widać kolejne kręgi (vertebrae). Bocznie od kręgosłupa odchodzą żebra (costae) – stąd wnioskujemy, że to odcinek piersiowy (żebra szyjne bądź lędźwiowe są u człowieka rzadkością, choć występują u wielu innych zwierząt). Po lewej stronie (naszej prawej – wyobraźmy sobie, że pacjent stoi przodem do nas) zaznacza się duży cień serca. To również wskazuje na zdjęcie dziecka – z wiekiem część klatki piersiowej zajmowana przez serce zmniejszy się. Ciemne (niezacienione) obszary po obu stronach odpowiadają płucom, na tle których przebiegają żebra – wrócimy jeszcze do nich.
Radiolog stwierdzi, że żebra noszą cechy złamań, choć tutaj nie widać ich już tak wyraźnie (jeśli się nie jest radiologiem bądź ortopedą). Co więcej, złamania powstałe w różnym czasie. Wiadomo to dlatego, że jedne złamania zdążyły się zrosnąć (zaznaczone na czerwono, po lewej), a inne nie (zielone, po prawej).
Za retoryczne można uznać pytanie, co obrazują te zdjęcia – co przydarzyło się dziecku? Gdyby ktoś miał wątpliwości – istotnie dzieci bywają ruchliwe i często doznają urazów. Ale rzadko łamią sobie żebra. Nawet w przypadku ADHD. Istnieją wrodzone zespoły łamliwości kości, ale nie są one częste. W przeciwieństwie do zupełnie innego zespołu.
O zespole dziecka maltretowanego mówi się w medycynie już od ponad pół wieku. Powyższe zdjęcia obrazują dość drastyczny przypadek, ale wcale nie musi dochodzić do złamań. Niekiedy wyróżnia się też zespół dziecka wstrząsanego. Dziecka nawet nie trzeba uderzyć, by zrobić mu krzywdę. Wystarczy dość energiczne potrząśniecie. W przypadku małego dziecka już to powoduje krwotoki w siatkówce. Ale niekiedy stwierdza się jeszcze ślady wiązania, podpalania i innych tortur… Zdjęcia czaszek dzieci wstrząsanych obrazują złamania kości, krwotoki i inne ślady urazów.
Rodzice zwykle po wywołaniu urazu u swego dziecka nie zgłaszają się z nim do lekarza. Niekiedy robią to dopiero wtedy, gdy widzą poważne pogorszenie stanu zdrowia. Na miejscu próbują zaprezentować jakieś – w ich przekonaniu – racjonalne wytłumaczenie, np. dziecko spadło z łóżka. Niekiedy od razu widać, że objawy nie odpowiadają upadkowi z łóżka, kiedy indziej rzeczywiście takie obrażenia mogłyby powstać, gdyby dziecko spadło z łóżka… kilkanaście razy.
W Polsce wedle danych sprzed kilku lat donoszono o 200 przypadkach zespołu dziecka maltretowanego rocznie. W USA CDC występowanie zespołu dziecka wstrząsanego szacuje na półtora tysiąca, a podobna liczba dzieci ponosi rocznie śmierć wskutek różnego rodzaju przemocy, wliczając zaniedbanie. Niektóre źródła podają dane większe o rząd wielkości.
Pozostaje aspekt psychologiczny. Bite dziecko uczy się stosować przemoc, zadawać innym ból. Jako usprawiedliwienie poda w przyszłości, że samo także było bite. A skoro można bić dzieci, czemuż nie można bić żony? Starszych osób, które się ma pod opieką – jeśli czasami nie radzą sobie, tak jak dzieci? Nie jest prawdą, że bicie niczego młodego człowieka nie uczy – otóż uczy go, i to sprawnie. Co mówi o poczuciu własnej wartości, o sposobach rozwiązywania problemów, o relacjach z innymi?
Oczywiście przemoc obecna była zawsze. Przez większą część istnienia naszego gatunku stanowiła też pewnie główny środek wychowawczy. Tylko że z bytu nie wynika powinność. Zrezygnowaliśmy z kar w postaci wbijania na pal czy łamania kołem, zabiegi operacyjne wykonujemy w znieczuleniu, a zemsta rodowa ustąpiła wyrokom sądów. Coś, co było normalne jeszcze kilka dekad temu, dziś może napawać wstrętem.
Z czasem nasz świat się zmienia, o dziwo i wbrew często słyszanym narzekaniom – często na lepsze. Oczywiście możemy dzisiaj rozróżniać „klapsa” i „bicie”, jak się ostatnio znowu proponuje (i nie wiem, jak zwolennicy tego rozdziału chcą je rozróżniać? Wprowadzać maksymalną dozwoloną siłę uderzenia w niutonach, czy może energię w dżulach, czy może zastosować analogową skalę bólu?). Można też, korzystając ze zdobyczy naszej kultury, powiedzieć wyraźnie: przemoc jest zakazana. Niezależnie od liczby dżuli.
Bibliografia
C. Henry Kempe, Frederic N. Silverman, Brandt F. Steele et al. The battered-child syndrome. JAMA. 1962 Jul 7;181:17-24.
Ptaszyńska-Sarosiek I, Niemcunowicz-Janica A, Iłędo M, Filimoniuk M. Battered child syndrome in the records of the Department of Forensic Medicine, Medical University of Białystok. Arch Med Sadowej Kryminol. 2017;67(3):153-165.
W Horst-Sikorska, N Bryl. Zespół Dziecka Maltretowanego Family Medicine & Primary Care Review 2011, 13, 2: 319–321
Ilustracje
National Institute of Health, Spiralne złamanie kości piszczelowej, w domenie publicznej z Wikimedia Commons
National Institute of Health, Złamania żeber u dziecka, w domenie publicznej z Wikimedia Commons
Komentarze
A czy w ogóle pojęcie kary w procesie edukacyjno-wychowawczym dziecka autor teksu przewiduje?
Jeżeli tak, to jaka forma kary jest akceptowalna w kontekście zdobyczy naszej kultury?
Pojęcie kary i jakiś tego pojęcia desygnat.
Aby prowadzic samochod trzeba nauczyc sie zasad ruchu drogowego i zdac egzamin. Aby zostac rodzicem dziecka wystarczy partnerka lub partner. Mysle ze gdy sadysta i sadystka splodza dziecko to owoc ich milosci moze byc cierpki. A moze wina lezy po zdrowej stronie spoleczenstwa.
Podoba mi sie prorodzinna polityka obecnego polskiego rzadu.
Szanowny Panie Marcin Nowak
Na zdjeciu klatki pieriowej pacjent jest zaintubowany i ma sonde zoladkowa.
Acha ma jeszcze cewnik w zyle czczej gornej.
Od wymierzenia kary są sądy. W wychowaniu stosuje się konsekwencją.
Nie sądzę, by sadyzm miał z tym jakikolwiek związek. W przeciwieństwie do zaopatrzenia pacjenta po urazie.
Osoby naiwne moga nie rozpoznac maltretowanych dzieci z drugiej strony nie mozna rodzicow traktowac jak potencjalnych sadystow meczacych wlasne potomstwo. Wrodzona lamliwosc kosci musi byc wykluczona zanim zaczniemy snuc dziwne mysli na temat relacji rodzicow i dziecka. Dlatego wazne jest rozpoznanie srodowiska w ktorym dziecko rosnie. Niestety maltretowanie dzieci przez rodzicow jest faktem. Dlatego dzieci sa pod prawna ochrona panstwa tak samo jak dorosli obywatele. Nawet zanidbanie dziecka moze zaprowadzic rodzicow do wiezienia.
Przemoc tak wielka, że powoduje urazy fizyczne u dziecka, jest dla większości ludzi szokująca, nie do zaakceptowania. Mały klaps w pupę może się przy tym wydać niewinny, bo nie skutkuje szkodą cielesną. Niewinny jednak nie jest, bo jest lekceważeniem poczucia godności u dziecka.
Podstawą dobrego wychowania jest wzajemny szacunek dzieci i rodziców. Uważa się za oczywisty nakaz szacunku dziecka dla rodziców, dzieciom wbija sie do głowy czwarte przykazanie Dekalogu. Pierwsze trzy odnoszą się do Boga, rodzice stoją więc zaraz po Bogu, co buduje ich autorytet. Nie ma żadnego przykazania odnośnie traktowania dzieci, bo patriarchat był kiedyś jedynym wyobrażalnym modelem rodziny. Zainteresowanie edukacją dzieci zaczęło się chyba w wieku Oświecenia, przychodzi mi na myśl powieść- traktat o edukacji – “Emile” J.J. Rousseau, w którym autor mówi, że dziecko powinno odczuwać radość z okazywanego mu szacunku.
Dziecko, któremu okazuje się szacunek, łatwiej wychować na odpowiedzialnego człowieka. Szacunek jest warunkiem wzajemnego zaufania dzieci i rodziców. Tymczasem w tym występuje zaniedbanie – lekceważenie dziecka, albo wręcz patologia – kiedy jedno z rodziców okazuje dziecku pogardę. Pogarda może dziecko spotkać również ze strony nauczycieli (w szkole podstawowej byłam tego zakłopotanym świadkiem). Dziecko bywa krzywdzone na różne sposoby i to przez ludzi, którzy mają je wychowywać.
Szczęśliwie stosunek do dzieci zmienia się jednak na lepsze. I jest jeszcze jedno – dziecko może kochać rodziców, którym daleko do doskonałości.
A jeżeli umówię się z dzieckiem ( ono wyrazi na to zgodę), że konkretny rodzaj jego przewinienia będzie skutkował karą klapsa, który będzie …konsekwentnie stosowany w przypadku zaistnienia tych przewinień co do których umówiliśmy się, to przypomina to trochę stare angielskie szkoły w których stosowano smagnięcie trzcinką za zgodą rodziców. Z reguły pochodzących z wyższych sfer. A nie ze środowisk o których pisał na przykład Dickens.
Dziecko na wiele rzeczy nie może wyrazić zgody zgodnie z prawem.
A poza tym po wymierzonej karze młody człowiek, czy dziecko odzyskuje niewinność, bo wie że za zły uczynek poniosło już karę i w momencie jej wymierzenia może na nowo realizować swoje mniej lub bardziej krnąbrne plany.
Nie najciekawsza jest taka sytuacja zawieszenia, kiedy dziecko nie wie co z nim, a wie że zrobiło coś złego. Szczególnie w jego mniemaniu. Czy mi się zbiera za całokształt, czy mam jednak czystą kartę u starych, bo swoje odcierpiałam lub odcierpiałem.
A tak naprawdę problem stosowania sankcji wobec nieodpowiednio – obiektywnie – zachowującego się dziecka w ujęciu Marcina Nowaka – explicite – sprowadzić można również do rozwiązania zagadki: „Kto ma większe prawo do ustalania norm i wzorców dotyczących wychowania dzieci: państwo czy rodzice?
Moim zdaniem rodzice… pod czujnym okiem prawodawcy i odpowiednich organów państwa.
Każde dziecko i jego zachowanie jest jakimś indywidualnym przypadkiem,a państwo ten problem traktuje „papierowo”. Ma pewne wyobrażenie standardowego dziecka, idealnych (podbudowanych kulturowo) jego zachowań i zaprojektowanych na matrycach wzorcowych rodziców i to wszystko zbiera do kupy i wychodzi…
No właśnie co wychodzi?
Zdarzenie z mojego dzieciństwa. Mam 8 może 9 lat.
Jestem chora(y). Późna jesień, a może już zima.
Na tyle, że do domu przychodzi pielęgniarka robić mi jakieś zastrzyki. Starzy w tym czasie pracują.
A ja po domowej wizycie pielęgniarki wychodzę na dwór …nie, nie po syrop do apteki… ale grać w piłkę z kolegami.
Niestety matka przychodzi wcześniej do domu i zastaje mnie na dworze grającego w piłkę.
Niestety matka jest osobą nerwową. A ja w poczuciu winy wystawiam tyłek do odpowiedniej porcji siarczystych klapsów zakończonych oczywiście okazującym skruchę płaczem.
Pytanie.
Czy moja matka zasłużyła na reprymendę ze strony dającego o dobro dzieci państwa?
Tak
@M Nowak
Ale żółta kartka czy czerwona?
Nerwowa matka rozładowała swój stres (wściekłość na samą siebie, że zostawiła chore dziecko bez opieki) przez agresję fizyczną wobec obiektu, o który niewłaściwie zadbała. Czy to jej pomogło uporać się z wyrzutami sumienia? Że na przykład nie poprosiła kogoś z sąsiedztwa o pomoc i dozór?
Gdybyś wypadł przez okno, ale nic sobie nie uszkodził, to też by ci przylała? Zakładam, że połamanego by nie biła, bo już sam sobie wymierzył „karę”.
Widać, że dyskusja toczy się na naukowym blogu, gdzie wszystko sterylnie wydezynfekowane z życia jak w najlepszym laboratorium. To trochę jak z moim pupilem Galileuszem, który bada zjawiska które właściwie w przyrodzie nie występują, bo gdzie w świecie można zaobserwować kulkę staczającą się po równi pochyłej takiej jak w pracowni Galileusza?
I Marcin Nowak z jego teorią na temat metod dydaktycznych wobec dzieci podobnie.
A życie?
Co pokazuje i mówi życie?
@markot
Czyli racjonalna matka powinna założyć i zaakceptować nieracjonalność mojego zachowania?
A dlaczego suweren nie może założyć nieracjonalnego zachowania mojej matki i też jeżeli nie zaakceptować to przynajmniej tolerować. No chyba, że matka powinna zaakceptować moje piłkarskie zamiłowania. Pal licho moje zdrowie.
Podzieliłabym małych ludzi bitych w dzieciństwie,na dwa rodzaje:
„za co” i „oddam Ci”
„Za co”-obrywające już od progu mieszkania,przede wszystkim chce poznać powód manta,niczym dla niego sa skutki bicia sińce.opuchnięcia,czują się w szczególności poniżone niekochane,wzgardzone…Te dzieci w dorosłym życiu,pamiętają co je spotkało i nie podnoszą ręki na swoje dzieci,żaden klaps nawet w „pampersa”nie wchodzi w grę-bijesz „Nie Kochasz”(nie wymażesz tego)
„Oddam Ci”-to słabsze dzieci,ból ciała jest równy urazom tym w nim samym,poniżenie silniejsze,dotkliwsze,gdy usta krzyczą,łzy ciekną z oczu,ta pogarda sie z wiekiem i regularnym biciem rozrasta,najpierw podnosi rękę na ciemiężcę,z czasem na rodzeństwo,później na kobietę- miłość swojego życia.
„Oddam Ci”-nie zdecydował sie na posiadanie potomstwa,bojąc sie samego siebie!
„Za co”a jakże posiada i kocha całym sercem!
Siarczyste klapsy bardzo służą zdrowiu 😎
Ciekawe, jak dorosłe osoby potrafią sobie zracjonalizować bycie bitym w dzieciństwie i akceptować przemoc wymierzaną z rodzicielskiej miłości. Bili, bo kochali?
Racjonalna matka powinna założyć nieracjonalne zachowanie małolata pod jej nieobecność i temu zapobiec przez zapewnienie odpowiedniej opieki. Dziecko 8-9-letnie miewa różne pomysły włącznie z podpaleniem (niechcący) domu, a rodzice pozostawiający je bez opieki postępują lekkomyślnie i nieodpowiedzialnie.
@Bohatyrowiczowa
Dziecko, które sobie racjonalizuje bicie „za co” (zasłużyłem), racjonalizuje sobie potem jako dorosły bicie własnego potomstwa jako słuszne, gdy jest „za co”. Niestety.
„Nerwowa matka rozładowała swój stres (wściekłość na samą siebie, że zostawiła chore dziecko bez opieki)”
Tak być mogło,ale mogło być i tak ,będąc w pracy i wiedząc że dziecko jest w domu,czujemy się za nie bardziej pewne(wiem,że najwięcej wypadków zdarza się w domu)tak już jest i koniec,miał się leczyć,zadbać o swoje zdrowie o które ona matka drży,dzieci są rożne i zostawia się je bez opieki w rożnym wieku.
Ja kiedyś nie miałam wyjścia musiałam zostawić 12 letnią córkę z 2 letnim bratem,a szłam do pracy od 18 tej do 3 nad ranem(obsługa wesela),tylko dlatego że ich tatuś balował i miał w dupie co ja zrobię,a by kogoś ściągnąć było po prostu za późno!
Nie Markot,gdy jest za co wydzieram się po nich,o ile mi mój cichy głos na to pozwala!
I obrażam się na nich jak przegną,moja córka niedługo przed swoją osiemnastką tak zabalowała,ze koledzy ją nieść musieli,tak wchodziły jej pierwsze drinki z colą,że zaniemogła.Nie gadałam z nią chyba z tydzień,tylko i wyłącznie służbowo!
@Bohatyrowiczowa
Jeśli ty nie bijesz swoich dzieci, choć jest „za co”, nie znaczy, że tysiące innych rodziców, bitych w dzieciństwie, również tylko się „wydziera” 😯
Pamiętasz historię „bohaterskiego Brajanka”, 7-latka z Łodzi, samego w domu ze śpiącym, pijanym ojcem?
Dziecko wezwało straż pożarną i obudziło tatusia, który wyszedł z mieszkania pozostawiając w nim swoje dziecko…
Straż pożarna ustaliła, że przyczyną pożaru było zaprószenie ognia, nie precyzując, kto zaprószył…
Markot niestety nie pamiętam historii z opisu.
Dobra,kolejne wyzwanie, podejmę próbę przybliżenia Ci że takich przypadków „za co” w mojej rodzinie jest sporo:moja ukochana babcia miała 6 dzieci, 21 wnucząt,26 prawnucząt i 8 praprawnucząt. To tylko moja rodzina ze strony mamy,ale mi najbliższa.
Markot większość z nas obrywała,bo z trojki dzieci babci, ktoś w małżeństwie miał pociąg do napoi wyskokowych,tak było.Rodzinne imprezy zawsze kończyły się płaczem i poczuciem winy,średnio co drugi raz ryczeliśmy my, ja brat i siostra.Bo któreś z młodszych kuzynostwa sie zadrapało np,bicie dzieci to mania wyższości nad nimi,jakiś taki majestat.
Wszyscy obrywaliśmy,bo działo sie to i naszych oczach,teraz dorosłe kuzynostwo imprezuje w swoim składzie i wszyscy tylko „krzyczą” nikt się nie ośmielił powielać błędów rodziców to sobie przyrzekaliśmy!
„, a rodzice pozostawiający je bez opieki postępują lekkomyślnie i nieodpowiedzialnie.”
Dwukrotnie w życiu pożałowałam,ze musiałam isc do pracy, po przyjściu z niej,zostawiałam dzieci z ich tatą,On jednak wychodził z domu niedługo po mnie,za pierwszym razem córka chciała być na dworze nie wracać do domu,pilnować brata,dostała parę złociszy na lody brata pod pachę i została,tato udał się na mecz,skrócili sobie drogę z górki do sklepu mały nie dał rady miał cos około 4 lat,głębokie otarcia twarzy z upadku na dole na asfalt,obsługa sklepu wezwała karetkę,dobrze że działo się to w erze tel komórkowych,i była przerwa w meczu,ociec taryfą dojechał na czas,bo jeszcze zabrali by nam dzieci!
Drugi raz to samo dziecko starsze,mama nocka, tatuś meczyk, dziecko Tarzan z łózka piętrowego na biurko złamany palec u nogi,kogo byś obwinił – masz troje kandydatów?
Postępowałam lekkomyślnie” pracują”!
„, a rodzice pozostawiający je bez opieki postępują lekkomyślnie i nieodpowiedzialnie.”
Dwukrotnie w życiu pożałowałam,ze musiałam isc do pracy, po przyjściu z niej,zostawiałam dzieci z ich tatą,On jednak wychodził z domu niedługo po mnie,za pierwszym razem córka chciała być na dworze nie wracać do domu,pilnować brata,dostała parę złociszy na lody brata pod pachę i została,tato udał się na mecz,skrócili sobie drogę z górki do sklepu mały nie dał rady miał cos około 4 lat,głębokie otarcia twarzy z upadku na dole na asfalt,obsługa sklepu wezwała karetkę,dobrze że działo się to w erze tel komórkowych,i była przerwa w meczu,ociec taryfą dojechał na czas,bo jeszcze zabrali by nam dzieci!
Drugi raz to samo dziecko starsze,mama nocka, tatuś meczyk, dziecko Tarzan z łózka piętrowego na biurko złamany palec u nogi,kogo byś obwinił – masz troje kandydatów?
Postępowałam lekkomyślnie” pracując”!
O Brajanku
Trafił nawet do Wikipedii.
Przemoc w rodzinie – statystyka za rok 2018
@Bohatyrowiczowa
Usilnie próbujesz mi przybliżyć sytuację w twojej rozległej rodzinie, która nie bije dzieci, tylko się wydziera (z jakim skutkiem wychowawczym?), aby zaprzeczyć tezie, że biją bici w dzieciństwie. No, biją, ale przecież nie wszyscy. Może nawet są tacy, którzy się nie wydzierają, a rozmawiają i są słuchani? 🙂
mama nocka, tatuś meczyk
musiałam isc do pracy (…) tato udał się na mecz (…) taryfą dojechał na czas,bo jeszcze zabrali by nam dzieci!
Naprawdę się nie domyślasz, kogo bym obwinił?
O majgat problemy z netem,nie dawno grzmiało.
Markot pozwól mi naiwnej,tak myśleć,skoro kochamy podobnie i cierpimy w taki sam sposób to są bici kiedyś za dziecka,dziś dorośli,którzy tego nie robią.
Klapsa dałam ostatnio swojej maltance,pochyliłam sie do wnuczki przy łóżeczku,a ona na mnie naskoczyła,chciała ugryźć rękę co ją karmi?Teraz sobie pofolguj, uderzyłam lekko psa,bo sie jej wystraszyłam 🙁
Może mnie że mu ich ciągle powierzałam?
Zmieniłam pracę,dla syna,wymiotował po posiłkach albo podczas nich gdy on stał nad nim…Chyba za dużo Ci niestety powiedziałam..
@samba kukuleczka
Oczywiście że żółta
Aaaa jeszcze skutek wychowawczy,dzieciaki wszystko średnie wykształcenie z maturami dobrzy ludzie, pracujący na siebie od 16 lat każde,odpowiedzialni i współczujący..
Nie wiem dlaczego,ale jakoś tak mi nieswojo po wymianie kilku zdań z Tobą,oceniłam siebie Twoimi oczami,pisanina nic nigdy nie wniesie,można sobie dopowiadać końcówki,dowolnie.Od środy słyszymy o historii chłopczyka powierzonego przez matkę ojcu,który może do niej nigdy nie wrócić.
Ja powierzałam syna ojcu który go nie chciał,nasze życie sypało się,to ja za wszelką ceną utrzymałam tą ciążę,włącznie z utrzymaniem tego dziecka już po narodzinach.
I niech to będzie kropką nad „i”?!
Mnie się zrobiło nieswojo, że nagle oceniasz siebie moimi oczami, nie mówiąc, jak ta ocena wypada. Może najpierw spojrzyj na siebie własnymi oczami, ale z większego dystansu.
Jak się uprzeć, to matka jest zawsze winna, choć na widok tatusia dziecko robi w majtki, jąka się albo wymiotuje, ale to ona się z nim związała i jeszcze pozwoliła mu się rozmnożyć 🙄
Ojciec tyran, alkoholik, nierób, oczajdusza to dopust boży, matka winna, bo przy nim trwa, ratuje, toleruje, nie widzi lub nie chce widzieć, że katastrofa jest nieuchronna…
Statystyki są nieubłagane. Za ponad 90 proc. przemocy w polskiej rodzinie odpowiedzialni są mężczyźni 🙁
Tych mężczyzn wychowywały także (lub głównie?) kobiety.
“Nul ne peut être heureux s’il ne jouit de sa propre estime – J.-J.Rousseau
(Żaden człowiek nie może być szczęsliwy, jeżeli nie cieszy się szacunkiem dla samego siebie). Z tego, co przejrzałam w Google’u, wynika, że jest to motto nowoczesnych wychowawców.
@samba kukułeczka wyobraża sobie, że kara musi być cielesna i przytacza jako argument przykład arystokratów brytyjskich zezwalających na bicie swoich dzieci w szkołach. Dzisiaj takie metody wychowawcze budzą odrazę, bo uderzają w godność dziecka jako osoby. Perswazja, reprymenda, nagradzanie dobrego zachowania są dużo skuteczniejsze w dyscyplinowaniu dziecka. Jeżeli karać, to przez ograniczanie pożądanych przez dziecko atrakcji.
Dzieci nie sa pozbawione sumienia, same pojmują zło swoich wykroczeń i same się nierzadko korygują. Dlatego odwoływanie się do sumienia (nie krzywdź zwierząt, one cierpią tak samo, jak ty) jest skuteczną metodą wychowawczą. Bicie dziecka nie wyrabia w nim wrażliwości etycznej, tylko ślepe posłuszeństwo. Nie przeszkadza mu postepować źle w sytuacjach, które zapewniają mu bezkarność.
Żółte kartki dla rodziców są bardzo potrzebne, bo oni sami często wymagają edukacji. Wierzę, że ludzie właściwie poinformowani mogą spojrzeć na siebie krytycznie i korygować swoje postawy.
@markot 16:19
„Statystyki są nieubłagane. Za ponad 90 proc. przemocy w polskiej rodzinie odpowiedzialni są mężczyźni
Tych mężczyzn wychowywały także (lub głównie?) kobiety.”
W archaicznych społeczeństwach kobiety potrafią być okrutne dla swoich córek. Można to tłumaczyć swoistym rodzajem rewanżu – ja musiałam cierpieć, więc ty cierp tak samo. Ale może to być pewną inercją postaw – tak było i tak musi być.
Tylko nieliczne jednostki potrafią spojrzeć krytycznie na panujący obyczaj. W końcu jednak postawy humanitarne się przebijają.
Kobiety uległe swoim mężom do tego stopnia, że pozwalają im na katowanie dzieci, można chyba zakwalifikować jako psychopatki. Ale znowu mężczyźni psychopaci niekoniecznie są owocem wychowania przez matkę.
@kruk
Piszesz, że rodzice wymagają edukacji, ale czy miałoby to być coś na kształt nauk przedmałżeńskich organizowanych przez KK, czy może jednak organizowanego przez państwo czegoś na kształt komisji wojskowej przyznającej małżeńsko-rodzicielskie certyfikaty.
Ale swoją drogą to niezbyt zdrowa sytuacja kiedy państwo reguluje swoimi pomysłami relacje w rodzinie, bo jeżeli ten model nie zda w praktyce, to nie państwo, ale rodzice będą zbierać owoce tych wydumanych wychowawczych nasadzeń.
Państwo powie wówczas mniej więcej tak:
„Wiecie obywatele rodzice, myśleliśmy że będzie dobrze, ale wyszło tak jak wyszło. Obiecujemy dokonać odpowiednich korekt i miejmy nadzieje, że transze następnych pokoleń poznają, że państwo wie zawsze najlepiej, a one – następne pokolenia – w końcu docenią nasze pomysły…
…a jak i tym razem się nie uda, to będziemy dokonywać następnych korekt. Na aparat państwa zawsze możecie liczyć drodzy rodzice …i drogie dzieci”
@samba kukułeczka 10:35
Nie słyszałaś o użyteczności modeli w nauce? https://pl.wikipedia.org/wiki/Model_do%C5%9Bwiadczalny,
https://pl.wikipedia.org/wiki/Model_ekonomiczny – przykładów mogłabyś znaleźć wiecej, jeżeli Cie to zainteresuje.
Jak chodzi o tekst gospodarza, nie opisuje on rodziny modelowej, tylko zwraca uwagę na poważny bład wychowawczy.
@samba kukułeczka 17:49
Skąd wzięłaś pomysł, że to państwo ma dyktować metody wychowawcze? Poprawę tych metod osiąga się przez upowszechnianie wiedzy, co czyni np tekst pana Nowaka. Państwo interweniuje w przypadkach niedopuszczalnego zaniedbania i katowania dzieci.
Markot (16:19),
Chyba nie tylko w Polsce. Wg obliczen w roznych krajach dotyczacych urazu glowy spowodowanego maltretowaniem dziecka, najczestszymi sprawcami, w opadajacym porzadku, byli: ojciec, partner matki, opiekunka (babysitter) plci zenskiej, matka.
@karat.
Zapewne nie tylko w Polsce, ale podana powyżej statystyka dotyczyła akurat przemocy w Polsce, trudno zatem rozciągać wnioski liczbowe na inne kraje.
Co jakiś czas czyta się w polskiej prasie narzekania Polaków mieszkających za granicą, że im się jakieś urzędy (Niemcy, Norwegia, Szwecja) wtrącają w wychowanie dzieci, wypytują o pochodzenie sińców i zadrapań, kontrolują stan uzębienia etc. a niektóre rodziny nawet w panice uciekają do Polski w obawie przed odebraniem dzieci.
W Polsce „postulaty penalizacyjne uznaje się za zbyt daleko posuniętą ingerencję w dziedzinę życia rodzinnego i osobistego i interwencję państwa dopuszcza tylko w sytuacjach najpoważniejszych zamachów na dobro dziecka.”
Markot
Napisalam tylko ze przytoczone przez Ciebie dane potwierdzaja sie takze dla innych krajow.
Skad pochodzi cytat o postulatach penalizacyjnych…?
„i jeszcze pozwoliła mu się rozmnożyć”-to cios poniżej pasa Markot!
Gdy się z sobą związaliśmy mieliśmy po 20 lat,oboje w wielodzietnych rodzin z problemami,zakochani w sobie po uszy,nierozłączni..
Zmienił się gdy podjęłam w pracę w kawiarni,nie chciał bym tam pracowała.
A co do spojrzenia na siebie lub w głąb siebie,nie jestem wcale taka zła!
Podpowiedz mi proszę o co mam zapytać kiedyś w przyszłości kogoś na kandydata na partnera,by trafić inaczej?
Są jakieś gotowe formułki, jakiś wyłapacz kłamstw?Jak szukać nie szukając i trafić w dychę?
@Bohatyrowiczowa
cios poniżej pasa?
Miałem nadzieję, że sarkazm był na tyle wyraźny, że rozpoznawalny 🙁
Co robić, by trafić inaczej?
oboje z wielodzietnych rodzin z problemami
No właśnie. Naiwna wiara i różowe okulary, że zostawimy stary bagaż i wszelkie balasty za sobą, bo się kochamy nad wyraz i zrekompensujemy sobie nawzajem doznane krzywdy i niedostatki…
A potem jest jak jest. Żeby coś komuś dać, trzeba to mieć i umieć dawać.
Co robić? Uczyć się na błędach własnych i cudzych, nie wiązać zbyt pochopnie i entuzjastycznie, dopuścić do głosu rozsądek, obserwować rozwój sytuacji, ustalić dopuszczalne granice, co jesteśmy gotowi znieść i za jaką cenę…
@Bohatyrowiczowa
Są jakieś gotowe formułki, jakiś wyłapacz kłamstw?
Zgaduję że nie.
Gdyby wśród ludzi istniały zoperacjonalizowane reguły tego rodzaju, można by je wbudować nawet w robota, żeby nie musiał zadawać głupich pytań „dlaczego wy ludzie XY”.
Zdaje mi się też, że problem nie polega na kłamstwach tylko na nieprzewidywalności przyszłości.
@karat.
Zaczerpnąłem z tej publikacji autorstwa Członkini Zakonu Bożogrobców i zarządu Papieskiej Akademii Życia, konserwatywnej prawniczki i autorki publikacji naukowych z dziedziny prawa karnego i praw człowieka.
Nie wiem, czy wiele się od tego czasu zmieniło, ale sądząc po wiatrach wiejących przez Rzeczpospolitą…
Nawet aktualny Rzecznik Praw Dziecka wygląda na osobę kontrowersyjną. Uznał na przykład in vitro za metodę niegodziwą
Markot,
Jak sie zaglada w takie zrodla… 😆
Czy wiadomo jak Rzecznik Praw Dziecka uzasadnie te opinie?
@karat.
Czy wiadomo jak Rzecznik Praw Dziecka uzasadnie te opinie?
Zapewne w ten sposób -> https://nonsensopedia.m.miraheze.org/wiki/Bo_tak
Mikołaj Pawlak jako kandydat na RPD był pytany przez senatorów:
Podczas środowego posiedzenia senatorowie pytali Pawlaka m.in. o opinie na temat metody in vitro.
– To, co sygnalizowałem, co wynika ze światopoglądu, z wykształcenia, z wiary to jest jedno, to co jest prawem to drugie, ale to należy możliwie łączyć dla dobra. I to ma dotyczyć nie tylko tych dzieci poczętych i narodzonych, ale ma też dotyczyć godności tych dzieci poczętych i nienarodzonych, zamrożonych na przykład. To też są dzieci, bo są poczęte – powiedział Pawlak.
– W tym zakresie patrzeć na tę metodę należy w sposób taki, że jakkolwiek metoda, pewnie skuteczna do poczęcia dzieci, jakkolwiek powodująca, że wiele dzieci przyszło na świat, to jednak od strony prawno-moralnej jest to metoda niegodziwa, bo w znaczącej liczbie poczęć powoduje, że poczęte istoty ludzkie, poczęte dzieci nie są wystarczająco chronione
„Miałem nadzieję, że sarkazm był na tyle wyraźny, że rozpoznawalny”
Dla mnie nie,już miałam ochotę i powydzierać sie na Ciebie,ze mnie też mogłeś tak podsumować jak jego,po co ktoś taki jak ja śmiał się rozmnażać?
„. Żeby coś komuś dać, trzeba to mieć i umieć dawać.”co masz na myśli?Czego mnie, nam brakowało,normalnych rodziców?Jesteśmy dziećmi pokolenia powojennego,chyba nikt i nikogo nie traktował jak należy, po tym z czym musiał się zmierzyć podczas wojny?
Mój dziadek był okrutny, był nastolatkiem podczas drugiej wojny.
„..”
Cieszę się szczęściem swych dzieci,ja już nie chcę,i nie potrafię komuś zaufać…
Co chyba tutaj widać,tak miedzy słowami?!
Jego inne wypowiedzi w tej debacie:
— opieka naprzemienna zasądzana przez sądy w przypadku rozwodu rodziców to „ping pong dzieckiem”;
— „ideologia gender” w szkołach – czyli edukacja antydyskryminacyjna – jest przeciwko rodzinom, rodzicom i programowi nauczania;
— prawo antyaborcyjne jest dziś nieprecyzyjne, dlatego przychyla się do stanowiska prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry, który uważa, że aborcja ze względów embriopatologicznych (wady płodu) jest niekonstytucyjna.
Niejaki biskup Dzięga nazwał ustawę o in vitro zbrodniczą.
@Bohatyrowiczowa
Czego mnie, nam brakowało?
Pytasz mnie?
Czegoś musiało zabraknąć, skoro się rozsypało i nie potrafisz/nie chcesz komuś zaufać, ale to pytanie do ciebie, a nie do uczestników tego bloga.
Proponuję nie ciągnąć dalej tej rozmowy tak publicznie.
Nie wspominałaś tu o planowanej terapii?
„Nie wspominałaś tu o planowanej terapii?”
Tak,poddałam się jej,i mówię i to publicznie co mi doskwiera,ale mam mieszane uczucia,tutaj wywalając co mi nie leży,nikt mnie nie widzi,tam co innego.
„Czego mnie, nam brakowało?
Pytasz mnie?”
Tak Ciebie,zakładając że Tobie się udało i wiesz co mówisz?
@Gammon
„Zdaje mi się też, że problem nie polega na kłamstwach tylko na nieprzewidywalności przyszłości.”
Nieprzewidywalność przyszłości może być podparta kłamstwami,takim mijaniem się z prawda by kogoś nie zranić?!
@Gammon
Coś Ci zostawię bo pękam z dumy!!
http://jastrzebiezdroj.naszemiasto.pl/artykul/jastrzebski-klub-wysokogorski-himalaisci-w-drodze-na-nun,5204067,artgal,t,id,tm.html
A Ty potrafisz cieszyć się z małych rzeczy na równi ze mną!!
W naszej dyskusji temat maltretowania dzieci zszedł na hamletowski dylemat „Bić, albo nie bić – oto jest pytanie?”
Kodyfikacja jest potrzebna aby obronić dzieci przed bandyckimi rodzicami – przeważnie pijanymi lub nadragowanymi – ale ja zalecałbym jak we wszystkim innym UMIAR.
Pojęcie godności, respektu, szacunku jaki odczuwaja dorośli inaczej odczuwają dzieci. Dla mojego wnuka bardziej bolesne jest odstawienie od PC niż kara fizyczna.
Brak konsekwencji i „wydzieranie sie” na dziecko jest najlepszym sposobem na stracenie kontroli i kleskę pedagogiczna.
Markot (20:47, 21:01)
Dzieki, wyjatkowo przygnebiajace.
Observer
Dzieci ucza sie w domu prawa (swojego i innych) do godnosci i szacunku i to wplywa na sposob w ktory beda budowac swoje stosunki w przyszlosci. Co do kar fizycznych, nie widze tu miejsca na umiar – nie i juz…
@Bohatyrowiczowa
Roger that.
W wieku 5 lat uwielbiałem wskakiwanie do kałuży w sandałkach i białych podkolanówkach. Mama moja nie apelowała do mojego poczucia godności i szacunku tylko wymierzała mi kilka klapsów które skutecznie powstrzymywały mnie od ponownego wskoczenia.
PS. Dzieci moich nie maltretowałem.
W kwestii RPD lub RPO nie powinien on kierować się swoja klauzula sumienia lub wiara. Niestety każda partia powołuje swojaka.
Mówiac o godności i szacunku dziecka do rodzica zauważmy jak łatwo jest go stracić. Wystarczy raz upić się i bełkotać przy dziecku lub uderzyć żonę, czyli jego mamę – i koniec, nigdy tego nie naprawimy.
Observer
Nie chodzi o apelowanie do tych uczuc, lecz o nie burzenie ich…
„Brak konsekwencji i „wydzieranie sie” na dziecko jest najlepszym sposobem na stracenie kontroli i kleskę pedagogiczna.”
Czy Ktoś z tutaj komentujących w tym wątku mieszka z nastolatkiem?
„Wydzieram się”bo mnie nie usłyszy,nawet krzątając się sprzątając pokój robi to w słuchawkach słuchając swojej muzyki z tel.
Kiedyś prawie się wydarłam,resztką sił mając atak astmy,po niesteroidowych lekach przeciwzapalnych,wzięłam jedne wziewki po chyba 10 minutach znowu,czułam ze klatka piersiowa mi się zapada,naczynia krwionośne na karku kurczą,dotarłam do okna,balkonu,był luty otwarłam resztkami sił oba na oścież,nie zaczerpnęłam powietrza,zimno może i do jego pokoju dotarło syn nie zareagował,zrzuciłam wszystko ze stolika odgłos by za cichy,nie przyszedł,wybrałam 112,dosepleniłam prośbę o pomoc,Syn zauważył ratowników biegnących przez przedpokój!!
„Wydzieranie się”przyjmowanie głośnego,stanowczego tonu,wymagającego posłuszeństwa,dotrzymywania obietnic,może zaowocować w przyszłości „nie narobi ” w gacie po być może zbesztaniu przez pracodawcę itp.
Moje dzieci dobrze się uczą,nie sprawiają większych problemów wychowawczych,Syn nie lubi mojego tonu gdy jestem na niego zła,to prawda,i stara się do niego nie dopuszczać,to zawsze coś.
Jako dziecko zbierałam razy,pasem, wieszakiem, co ojczymowi wpadło w ręce,gdy rówieśnicy mieli dość wyładowań głosowych na ich osobę przez starych ja tylko o tym marzyłam,wrzeszcz ile wlezie ale nie bij!!
@Bohatyrowiczowa
„pękam z dumy!!”
Dlaczego? Jest na tej wyprawie ktoś z twojej rodziny? Brałaś udział w przygotowaniach lub finansowaniu?
A jak ktoś z nich zginie, to pogrążysz się w nieutulonej rozpaczy?
Stok Kangri jest technicznie łatwy i jest oferowany w ramach 22-dniowego trekingu dokoła tej góry z wejściem na szczyt.
Cena od 4700 euro. Najlepiej w sierpniu. Ladakh jest bardzo modny.
Teraz jest pora monsunów i w górach pada śnieg, a niżej właśnie ulewne deszcze i powodzie zabijają (NE Indie, Nepal) setki ludzi 🙁
@ karat
Nie chodzi o apelowanie do tych uczuc, lecz o nie burzenie ich… – proszę dokończyć zdanie i rozwinąć temat.
PS. Patrząc retrospektywnie, mnie jako pięciolatka bardziej bolało to że zezłosciłem najukochańszą mi osobę niz lekki klaps, i głównie pamięć tego wzburzenia powstrzymywała mnie przed powtórką.
Rodzic zmartwiony i zasmucony zachowaniem dziecka robi większe wrażenie, niż wrzeszczący i lejący w dupę. Pierwszy przypadek wzbudza poczucie winy i chęć naprawienia sytuacji, w drugim – dziecko ma poczucie niesprawiedliwości z powodu nierównego rozkładu sił. Może się nawet na rodzica obrazić za nieadekwatność reakcji, płakać głośno i rozpaczliwie, podmalować pręgi od pasa szminką i cieniami do powiek starszej siostry (metoda mojego kolegi z sąsiedztwa), pójść na skargę do babci… 😎
@bohatyrowiczowa.
Pisząc „wydzierając się” miałem na myśli ten twój wpis Nie Markot,gdy jest za co wydzieram się po nich,o ile mi mój cichy głos na to pozwala! .
Przesyłam wyrazy współczucia za mieszkanie z nastolatkiem.
@markot 12.32
Dokładnie tak.
@Markot
„Dlaczego? Jest na tej wyprawie ktoś z twojej rodziny? Brałaś udział w przygotowaniach lub finansowaniu?”
Bo tak!Tak jest tam Ktoś kogo znam,nie jest członkiem mojej rodziny 🙂
jest jednak Kimś na kogo warto czekać,sa wśród nas ludzie którzy gdziekolwiek się pojawiają rozświetlają mrok,On taki jest,na próżno nam wyglądać aż sie pojawi na zakupach-zawsze gdy go widzę wszystko leci mi z rąk,gubię sie w zeznaniach,zapominam języka w gębie (bez obaw jest w związku)dołożę Ci Markot
Ty tez taki jesteś,o co by Cię nie zapytać,w mig wiesz co powiedzieć!Dasz radę mnie tu znieść nim On Cię znów godnie zastąpi?(spokojnie zaczynam urlop,wybywam)
„A jak ktoś z nich zginie, to pogrążysz się w nieutulonej rozpaczy?”
Pogrążę,kibicuje wszystkim nie tylko jemu .
Zazdroszczę Im choć nie tylko Im,są tak wysoko pną się w górę i oddychają,mnie przy -10 dech zapiera,oddycham przez chustę,zadławiłabym sie mroźnym powietrzem.
Lubię takich ludzi za ich zapał,hobby,podnoszenie poprzeczki własnej wytrzymałości,sama swoją też podnoszę,wybieram często jeśli nie zazwyczaj najtrudniejsze z możliwych rozwiązań!
Czytałam ze koszta wyprawy za osobę to 15,000 zł,sponsorem jest moje miasto miedzy innymi,robię tu zakupy,tankuje paliwo,dokładam się do miejskiego budżetu
i pewnie w jakiś sposób do tej wyprawy!
„Przesyłam wyrazy współczucia za mieszkanie z nastolatkiem.”
Ręce mi już opadają!!Kondolencje przyjmuję 🙂 !!
Jeśli bym teraz tutaj napisała,że właśnie siedzę i dłubie swoim żelowym paznokciem koloru różowego w nosie ?!
Albo pójdę w jego ślady?!
https://www.youtube.com/watch?v=q7WLrVkHFcU
To co mi zrobicie?
@Bohatyrowiczowa
Jesteś zaangażowana emocjonalnie, rozumiem.
OK. Nie jestem zazdrosny, choć widzę, że robię za zapchajdziurę pod jego nieobecność 😉
„Rodzic zmartwiony i zasmucony zachowaniem dziecka ”
Markot,poważnie?
Załóżmy po raz któryś ,zapomina torby ze strojem, ręcznikiem,płetwami itp na pływalni,chodzi do klasy sportowej!!
Proszę opisz jak mam zareagować,gdy ponownie place za to samo ,bo On czego jeszcze nie zgubił to głowy!!?
Zmartwiona i zasmucona rola do odegrania zgodnie z Twoja radą!!
@Bohatyrowiczowa
Dajesz mu kieszonkowe? Steruj przez portmonetkę, to czasem działa. Albo niech sam zarobi.
„OK. Nie jestem zazdrosny, choć widzę, że robię za zapchajdziurę pod jego nieobecność ”
Udam,że mam omamy wzrokowe!!
Żadnego z Was nie można i nie chcę zastępować,Obu zbyt mało niżbym chciała 🙂
„Dajesz mu kieszonkowe? Steruj przez portmonetkę, to czasem działa. Albo niech sam zarobi”.
Nie, nie mam ustalonej jakieś granicy,daję mu pieniądze zgodnie z potrzebami,w maju dopiero skończył 15 lat i jeszcze nie pracuje,po 16 tce mu to zaproponuję.
Zaraz mnie zjesz żywcem,ale boję się „puścić” Go w miasto,ma pyszczek po mamusi,nie da się okraść prędzej da się zbić,to było co pierwsze pomyślałam jak się urodził,to chłopak,będzie obrywał,a ja nie ochronię Go?
„nie mam ustalonej jakieś granicy,daję mu pieniądze zgodnie z potrzebami”
Kieszonkowe nie jest obowiązkiem, ale ma sens.
Dziecko powinno się dość wcześnie skonfrontować z tematem finansów. Małe zabierać ze sobą na zakupy i pokazać, że również rodzice muszą się ograniczać i oszczędzać, starszym uświadomić stałe koszty gospodarstwa domowego.
Płacić regularnie i punktualnie, bez upominania się dziecka.
Ustalić, na co i na jak długo kieszonkowe ma wystarczyć.
Nie zwracać pieniędzy przy błędnych decyzjach zakupowych. Nie dawać zaliczek.
Nie kontrolować, na co pieniądze są wydawane.
Zabronić gier i zakładów o pieniądze.
Wpoić zakaz pożyczania pieniędzy od innych oraz udzielania pożyczek innym.
Nie stosować jako narzędzia nacisku lub nagrody.
Pamiętać o własnym przykładzie. Marnotrawcy przeważnie hodują marnotrawców.
Kupić dziecku skarbonkę.
Kieszonkowe można zacząć dawać już w wieku 6 lat. Zacząć od niewielkich sum (2-3 zł tygodniowo), podnosić stosownie do wieku i budżetu rodziny. 15-latek powinien otrzymywać pieniądze raz na miesiąc np. 100 zł.
A co do pracy, to drobne sumy można zarabiać już w młodym wieku np. wyprowadzając komuś psa, przynosząc zakupy, roznosząc ulotki, kosząc trawnik, myjąc okna etc.
PS
Nie płacić za prace wykonywane w domu (wynoszenie śmieci, nakrywanie stołu, przygotowanie śniadania w weekend, zmywanie, odkurzanie, sprzątanie łazienki etc.), ale wymagać ich wykonania po ustaleniu (wynegocjowaniu) sprawiedliwego podziału zadań.
@observer 8:57
„W kwestii RPD lub RPO nie powinien on kierować się swoja klauzula sumienia lub wiara.”
Z tego, co wczoraj napisał @markot (19:50 20:47 21:01) wynika, że RPD postawił sobie za zadanie obronę godności embrionów, włącznie z całkowitym zakazem aborcji, a dzieci chciałby chronić przed rozwodami rodziców oraz „ideologią gender”. Ciekawy zakres kompetencji sobie wyznaczył.
@markot 12:32
„… dziecko ma poczucie niesprawiedliwości z powodu nierównego rozkładu sił.”
W tym leży sedno problemów wychowawczych. Będąc słabsze i zależne od rodziców dziecko powinno jednak czuć się partnerem w stosunkach rodzinnych, być traktowane jako istota racjonalna, do której przemawia się argumentami. Wymaganie posłuszeństwa nie może odbierać mu poczucia podmiotowości.
Z szóstej klasy podstawówki pamiętam dziewczynkę zamkniętą w sobie, przyjmującą lekceważące traktowanie ze strony nauczycielki z całkowitą rezygnacją, jakby uważała, że taki już jest jej los. Teraz to widzę jako stłumioną podmiotowość, brak poczucia własnej wartości. W domu pewnie nie była traktowana lepiej.
@Bohatyrowiczowa
po raz któryś zapomina
Z obserwacji i ze słuchu wiem, że dzieci to stwory permanentnie rozkojarzone. Z wiekiem część z tego wyrasta, a część już taka zostaje na resztę życia.
@kruk
„…powinny być partnerem w stosunkach rodzinnych…”
Oczywiście dzieci.
Racjonalne argumenty. I ja też to rozumiem.
Ale mam nadzieję, że zaprotestujesz kiedy dzieci dojdą do przekonania, że może teraz one w ramach dziejowej sprawiedliwości mogłyby uzyskać prawo do rozdawania klapsów swoim rodzicom.
Można się pukać w czoło, ale moim zdaniem, jeżeli chodzi o status dzieci i innych młodocianych obywateli w kręgu tzw. cywilizacji zachodniej są wszelkie dane aby sytuację określać jako rozwojową.
@kruk 12:32
Podpisuje sie pod kazdym slowem, i jest to takze moja odpowiedz dla @observera.
Z pewnych wakacji w dziecinstwie pamietam kolege bitego przez ojca pasem z powodow „dydaktycznych” – bo w drugiej klasie nie umial jeszcze czytac. Siedzialam z nim usilujac pomoc mu nauczyc sie czytac ustep z ktorego potem mial byc przez ojca egzaminowany, ale nie dawalo rady, bo do – jak dzis pewnie by mu powiedziano – dyslekcji dochodzil strach przed nieuchronnym. Potem siedzialam na tarasie i slyszalam krzyki bolu. Zemscilam sie – gdy przyjechali po mnie rodzice, zrobilam przy nich jego ojcu dosc dramatyczna scene. Nic wiecej nie moglam – sama bylam w drugiej klasie. Do dzis zlosc we mnie kipi gdy o tym mysle. Pierwszy raz wtedy zetknelam sie z karami cielesnymi i to byl szok.
@Gammon 17:46
„Z obserwacji i ze słuchu wiem, że dzieci to stwory permanentnie rozkojarzone.”
Wnioskuję z tego, że nie spotkałeś się z gatunkiem dzieci skupionych i z wrodzonym poczuciem dyscypliny. Zapewniam Cię, że są takie. Myślę, że dzieciom rozbrykanym można podsunąć różne dziedziny zainteresowań i czasem się trafia i dziecko się na jakiejś skupia.
Spotkałam się też z przypadkiem skrajnego zamiłowania do lektury. Jedna moja jedenastoletnia koleżanka na wszystkich przerwach coś czytała. Kończąc jedną książkę natychmiast zaczynała czytać kolejną. Sama też miałam zwyczaj czytania na długiej przerwie ale nie wyobrażałam sobie nie oddać się na jakiś czas przeżywaniu zakończonej lektury.
Czy ktoś może wyjaśnić co znaczyło to bezustanne czytanie?
@samba kukułeczka 17:58
„Ale mam nadzieję, że zaprotestujesz kiedy dzieci dojdą do przekonania, że może teraz one w ramach dziejowej sprawiedliwości mogłyby uzyskać prawo do rozdawania klapsów swoim rodzicom.”
Dzieci traktowane jako istoty racjonalne, ze zrozumieniem ich potrzeb i szacunkiem, nigdy do takiego przekonania nie dojdą.
@kruk
Wnioskuję z tego, że nie spotkałeś się z gatunkiem dzieci skupionych i z wrodzonym poczuciem dyscypliny. Zapewniam Cię, że są takie.
Spotkałem się z takimi, które były skupione i wewnętrznie zdyscyplinowane w pewnych dziedzinach (np. studiowania teorii zbiorów i gry w szachy), ale rozkojarzone w innych (np. permanentne gubienie części odzieży w szkole). Dziecko które wygląda na skupione i wewnętrznie zdyscyplinowane w każdym zakresie, jest prawdopodobnie nieżywe, tylko nikt tego jeszcze nie dostrzegł.
@Gammon 19:19
Muszę Ci przyznać rację. Zauważę tylko, że roztargnieni i bałaganiarscy bywają też dorośli i to niekoniecznie wskutek wychowania. Nie wymagajmy za dużo od dzieci.
Uznaję za fakt, że niektóre dzieci mogą mieć większą wrażliwość etyczną niż ich wychowawcy. Dlatego tyranizowanie jako metoda wychowawcza jest niedopuszczalne. Z życia i literatury znany jest szczególnie paskudny typ rodzica czy nauczyciela świętoszka, siebie chętnie stawiającego za przykład.
„mam nadzieję, że zaprotestujesz kiedy dzieci dojdą do przekonania, że może teraz one w ramach dziejowej sprawiedliwości mogłyby uzyskać prawo do rozdawania klapsów swoim rodzicom.”
Może jednak należy protestować wcześniej, zanim maltretowane dzieci dorosną i okrzepną?
Mysłakowice koło Jeleniej Góry.
Syn zamordował ojca. Sąd odmówił jego aresztowania uznając, że syn bronił siebie i rodziny przed agresją ze strony ojca.
Tuchów (Małopolska)
Syn zabił ojca łopatą i podpalił, po czym zgłosił się na policję, gdzie zeznał, że zrobił to za wszystkie krzywdy wyrządzone matce, siostrze i jemu samemu.
Raciąż (mazowieckie)
Ojciec znęcał się nad rodziną, syn go zamordował. 17-latek wychodzi na wolność
Taak… jeżeli chodzi o status dzieci i innych młodocianych obywateli w kręgu tzw. cywilizacji zachodniej są wszelkie dane aby sytuację określać jako rozwojową.
Bicie staruszków po twarzy? Zdarza się dość często. Przyduszanie poduszką? To wieczorem, przed snem. Wyzwiska? W naszym domu opieki to była codzienność.
Były bite, maltretowane i wyzywane – tak personel domu opieki w podwarszawskiej Radości traktował stare, schorowane i bezbronne kobiety.
„Zaraz cię zdzielę” ; biła i wyzywała pensjonariuszy; skandal w domu opieki w Rokocinie. Dyrektorka zapewnia, że o niczym nie wiedziała
@Gammon
„Z obserwacji i ze słuchu wiem, że dzieci to stwory permanentnie rozkojarzone. Z wiekiem część z tego wyrasta, a część już taka zostaje na resztę życia.”
Pewnie tak,ale nie mogę tego pojąć,droga od basenu do autobusu,z autobusu do szkoły,i nie widzi że nie ma przy sobie jedynej torby która miał ze sobą,pić mu się nie chce woda też zostaje?
Śmieje się z niego że swoje szczęście może sprzedawać na kologramy 🙂
„Może jednak należy protestować wcześniej, zanim maltretowane dzieci dorosną i okrzepną?”
Masz jakiś pomysł,żeby tą lawinę przemocy zatrzymać w porę?
Nie myśl tylko że podniesienie przez dziecko ręki w odzewie przychodzi tak łatwo.
Wywalę pewien własny brud,a tego nie lubisz,złapałam za rękę wymierzającą mi sprawiedliwość,obiema swoimi wykręciłam,i dławiąc sie łzami,krzyczałam na niego że nikogo już nie uderzy.
Uwierz więcej jej nie podniósł,dostrzegł przewagę,leżący brat na podłodze gdy otwarłam drzwi z mieszkania,od parteru biegłam słysząc jego płacz,miałam 16 lat nieco niżej od chłopców z Twoich porównań!
Czasem mam wrażenie,że ten blog to kraina czarów,grono dzieciaków z dobrych domów np
@kruk – Diana Barry
@markot – Gilbert Blythe
@karat – Elizabeth Bennet
@kukuła – Pipi Lansztrung
@Gammon – Ernest Nemeczek (żaden robot)
itd
Chciałabym choć przez chwilkę,patrzyć na życie waszymi oczyma,zło przemoc,znać tylko z książek,filmów,z drugiej ręki czyli opowiadań innych,teoretyzować na zasadzie widzimisię,wtedy mogłabym żyć wiecznie!!
Siebie tez ubiorę w niezłe wdzianko, z innej bajki – Ellen Ripley ta sklonowana,zlepek prób i błędów!
@Bohatyrowiczowa 23:14
„…teoretyzować na zasadzie widzimisię…”
Będąc najstarsza w pokoleniu moich ośmiorga rodzeństwa i kuzynów, ciotką uroczego dziecka powierzanego mi często w opiekę, w końcu wychowawszy dwoje własnych dzieci, nie mogę zgodzić się z sugestią, że w temacie wychowania dzieci teoretyzuję. Miałam kochających i bardzo przejętych moim dobrem rodziców, dobrotliwych dziadków i mam kochane i mądre dzieci, już w wieku dojrzałym. Wiem, że nie każdemu się tak w życiu udaje, niemniej dobre rodziny istnieją.
Jestem wdzięczna rodzicom za to, że nie stosowali wobec mnie tresury, że wpajali mi wiarę w siebie i zachęcali do samodzielnego myślenia. To samo starałam się dać wlasnym dzieciom.
Swego czasu czytałam pasjami „Anię z Zielonego Wzgórza” ale nie przyszło mi do głowy identyfikować się z Dianą Barry, ani zresztą z samą Anią. Niemniej Twoje porównanie z Dianą odebrałam jako komplement, bo to była rozsądna dziewczynka. Jeżeli miałabym się określić wyłącznie na tle tych dwóch postaci, to rzeczywiście bliżej mi do Diany. Egzaltacja Ani mi nie przeszkadzała ale nie przepadam za manifestowaniem duchowych uniesień przez rzeczywistych ludzi. Chyba, że są ładnie i z umiarem ujęte w słowa.
Kukułki nigdy bym nie porównała do Pippi Lanstrumpf, która jest zaprzeczeniem jej wychowawczych ideałów.
„Pippi is red-haired, freckled, unconventional and superhumanly strong – able to lift her horse one-handed. She is playful and unpredictable. She often makes fun of unreasonable adults, especially if they are pompous and condescending.” (Wikipedia)
@Bohaterowiczowa
Dzieki ze powstrzymałas sie od wyznaczemia mi roli wilka z bajki o Czerwonym Kapturku.
Pragnę wyjaśnić moje stanowisko w tej kwestii.
Jestem przeciwny używania przemocy i darcia sie na dzieci, dużo lepsze dla obu stron jest pokojowe współistnienie.
Równocześnie jestem przeciwny demonizacji i karaniu rodziców którym puszczą nerwy i w desperacji dadza dziecku klapsa. Przywoływanie przypadków bańdziorów którzy zabijaja swoje dzieci jest nie fair w tej dyskusji, to jest cios ponizej pasa.
Trzeba zdefiniować o jakich dzieciach mówimy.
Inna jest zdolność porozumienia sie z dziećmi w wieku przedszkolnym a inna z gimnzjalistami.
Jak np wytłumaczyć czterolatkowi że lody lub czekolada nie mogą być jedynym posiłkiem dnia? Trzeba się uciec do przemocy (czyli swojej dominacji) pompując w berbecia kaszkę.
PS. Myślę że warunkiem dostania 500+ powinno byc ukończenie kursu opieki nad dzieckiem – ale taki pomysł pogrążyłby partię któraby to zaproponowała.
@kruk
unpredictable>/i>
Kukuła też! nigdy nie da się przewidzieć, jak połączy „przesłanki” z „wnioskami” (cudzysłów niezbędny). Co gorsza często nie sposób tego odgadnąć ex post.
@observer
Przywoływanie przypadków bańdziorów którzy zabijaja swoje dzieci jest nie fair w tej dyskusji, to jest cios ponizej pasa.
Ktoś przywołał? Nie zauważyłem.
Przypomnę może, że tytułem, pod którym tu dyskutujemy jest zespół dziecka maltretowanego.
I że dziecka nawet nie trzeba uderzyć, by zrobić mu krzywdę. Wystarczy dość energiczne potrząśniecie. W przypadku małego dziecka już to powoduje krwotoki w siatkówce. Ale niekiedy stwierdza się jeszcze ślady wiązania, podpalania i innych tortur…
Wizja czterolatka, w którego przemocą pompowana jest kaszka, dość koszmarna. Szczególnie, że dziecko w tym wieku już co najmniej od 2 lat powinno jeść to samo, co dorośli, pod warunkiem, że odżywiają się zdrowo i racjonalnie. Spaghetti z sosem pomidorowym, posypane porządną porcją parmezanu, dostarczy tyle samo (jeśli nie więcej) białka, węglowodanów i wapnia, a zostanie zjedzone bez protestów.
A lody dobrej jakości są też źródłem wartości odżywczych i energii.
Jeśli dziecko nie chce jeść nic innego – nie zmuszać. Na lodach da się przeżyć dzień, a apetyt na coś innego wróci sam z siebie.
Najważniejsza jest regularność posiłków, odprężona atmosfera, towarzystwo, apetyczny wygląd potraw.
Małe dziecko bardzo wcześnie zaczyna się interesować tym, co jedzą rodzice. Jeśli zadbamy o to, aby nasze potrawy nie były zbyt słone, tłuste i ciężkostrawne, to bez problemu przyzwyczaimy dziecko do jedzenia marchewki, brokułów, a nawet osławionego szpinaku 😉 W rodzinie mam dwulatka jedzącego nawet bakłażany i cukinię, kochającego domową pizzę i lasagne, kaszki nie dostał chyba nigdy. Wegańska 3-latka też nie marudzi przy jedzeniu i rozwija się znakomicie.
Ogólnie obserwuję trend do długiego karmienia piersią, nawet do 1,5-2 lat. W myśl zasady, że mleko krowie jest dla cieląt 😎
„Kukułki nigdy bym nie porównała do Pippi Lanstrumpf”
Ja też nie. Raczej do siostry Modesty z „Drewnianego różańca” albo ciotki Petunii/wuja Vernona Dursleyów.
@Bohatyrowiczowa
Gilberta B. musiałem poszukać w sieci, bo go zupełnie nie pamiętam 🙁 Poza pierwszy tom „Ani” nigdy nie wyszedłem, a czytałem ją w bardzo zamierzchłych czasach i najlepiej pamiętam farbowanie włosów na zielono i chorobę jakiegoś dziecka (krup?)
Moje lektury do 12 roku życia to był „Tomek Sawyer” i przygody Tomka Wilmowskiego, Trylogia, a potem „Egipcjanin Sinuhe” podczytywany potajemnie pod nieobecność starszej siostry.
Dziękuję za pozytywne skojarzenie, ale widzę u ciebie pewną romatyczną skłonność do idealizowania nieznanych ci osób 🙂
Masz fantazję i marzenia – dobra sytuacja wyjściowa do pisania harlekinów 😉
@markot
Ja nawet lubiłem kaszkę posypana cukrem, nie lubiłem płatków owsianych i szpinaku.
Obecnie wypadłem z tego tematu, czasami podwozimy wnuki, Wybór potraw jakie maja dzieci jest imponujacy.
Czy wegańska dieta dla dziecka nie jest szkodliwa?
@observer
Czy wegańska dieta dla dziecka nie jest szkodliwa?
Teoretycznie nie.
W praktyce nie wiem, czy da się łatwo (i rozsądnym kosztem) skompletować z samych roślin np. wszystkie aminokwasy egzogenne (u dzieci dochodzą do tego arginina i histydyna). I czy da się uzgodnić właściwą dawkę energii z właściwą ilością i proporcjami składników „budulcowych”. Inaczej mówiąc, czy efekt nie będzie taki, że dziecko będzie właściwie odżywiane jakościowo za cenę przekarmienia ilościowego albo na odwrót.
@observer, 15 lipca 4:45
„Równocześnie jestem przeciwny demonizacji i karaniu rodziców którym puszczą nerwy i w desperacji dadza dziecku klapsa.”
Też uważam to za nonsens. Bywają sytuacje, kiedy bachorek robi się nieznośny, metody perswazji zawodzą a rodzic jest wyczerpany. Nie wyobrażam sobie tak ścisłej kontroli rodziców, żeby karać za jednego klapsa. Ważne jest, żeby z klapsów nie robić metody wychowawczej i starać się jak można ich unikać.
@markot 9:56
Dogodzić niejadkowi nie jest łatwo. Dzisiaj rodzice mają duży wybór produktów, co problem często rozwiązuje. Moja matka wychowywała nas w zupełnie innych warunkach. Raz zdarzyło się jej próbować wlać mi siłą łyżkę zupy do ust. Kiedy to wspominam, żal mi jej, nie siebie.
@Gammon 14:26
Mam też inne wątpliwości co do diety wegańskiej. Jest ona uzasadniana obroną zwierząt. Wymaga jednak ekstensywnych upraw orzechów i migdałów, a to narusza równowagę ekologiczną. Czytałam kiedyś, że gaje migdałowe zabierają wodę innym roślinom, które mogą być przecież niezbędne dla życia drobnej fauny. Tak, czy inaczej jesteśmy wielkimi szkodnikami dla reszty istot żywych.
Weganizm jest rodzajem extremalnego buddyzmu i zmuszanie dzieci do przestrzegania tego kultu – z niewiadomym skutkiem dla rozwijajacego się organizmu – jest dla mnie nonsensem. Jest to narzucanie siła swojego wyboru dziecku. Nie zjesz loda bo zawiera coś z jajka i mleka.
@observer
Ja też lubiłem i nadal lubię kaszę mannę z cukrem i cynamonem albo na zimno, polaną sokiem malinowym. Podana jako deser i jedzona dobrowolnie pamiętana jest inaczej niż wmuszana przy wsparciu ojcowskiego autorytetu.
Dieta wegańska to nie zastąpienie schabowego dodatkową porcją kartofli. Jeśli jest dobrze zbilansowana, nie ma obaw wystąpienia niedoborów żelaza, wapnia, a tym bardziej białka.
Podstawą są pełne ziarna zbóż, rośliny strączkowe, warzywa, owoce, orzechy i pestki.
Hummus, falafel, guacamole, risotto, polenta, kuskus, tobouleh, minestrone, pierogi z kapustą i grzybami, uszka z grzybami, ratatouille, samosas, ciapaty, naan, warzywne curry, dal etc. – to wszystko jest wegańskie 😎
@kruk
Uprawy ekstensywne nie naruszają równowagi ekologicznej.
Natomiast intensywna hodowla zwierząt oraz wszelkie intensywne uprawy roślin np. palmy oleistej, soi, kukurydzy i innych roślin przeznaczonych na pasze dla zwierząt – tak.
Nie zjesz loda bo zawiera coś z jajka i mleka.
Oh, bez fanatyzmu. Są też cukiernie oferujące znakomite lody wegańskie.
@observer
Weganizm jest kultem? 😯
Skąd czerpiesz takie informacje?
Jaki kult wyznają zatem zwolennicy golonki z piwem?
@markot 10:16
Przypomnę niedawne słowa kukułki:
„A poza tym po wymierzonej karze młody człowiek, czy dziecko odzyskuje niewinność, bo wie że za zły uczynek poniosło już karę i w momencie jej wymierzenia może na nowo realizować swoje mniej lub bardziej krnąbrne plany.”
Rysuje się w nich życie dziecka jako pasmo następujących po sobie przewinień i oczyszczających kar. W takiej wizji nie ma miejsca na wyrabianie w dziecku poczucia odpowiedzialności. Kompensowanie przewinień karami wystarcza. Kara jest wartością samą w sobie, nie tam jakimś środkiem naprowadzania dziecka na dobrą drogę.
„Nie najciekawsza jest taka sytuacja zawieszenia, kiedy dziecko nie wie co z nim, a wie że zrobiło coś złego.”
Bez stosownej kary dziecko popada w rozterki egzystencjalne. Żadnej szansy, że odezwie się w nim sumienie (uwrażliwione dodatkowo wychowaniem) i dzieciak pożałuje złego uczynku. Zaczynam domyślac się skąd bierze się sadyzm różnych sióstr Bernadetek – z mistycznej fascynacji karą.
„Równocześnie jestem przeciwny demonizacji i karaniu rodziców którym puszczą nerwy i w desperacji dadza dziecku klapsa.”
A kto jest za?
Może zanim puszczą nerwy i ogarnie nas desperacja, zastanowić się, dlaczego zaistniała sytuacja, że klaps okazuje się ostatecznym rozwiązaniem? Dziecko nie jest przedmiotem, który zabieramy ze sobą do sklepu albo restauracji, aby biernie, cierpliwie i grzecznie oraz cichutko poczekało w tym natłoku wrażeń, aż dorośli zaspokoją swoje potrzeby zakupowe, towarzyskie czy jakie tam mają.
Dorośli biją dzieci za własne błędy, niedopatrzenie, nieuważność i niedoskonałość 🙁
@kruk
15 lipca o godz. 16:25
Tak, to pokłosie opresyjnego wychowania katolickiego.
Grzech, spowiedź, pokuta i hulaj dusza, na nowo czysta i niewinna.
@markot 15:53
„Uprawy ekstensywne nie naruszają równowagi ekologicznej.”
Może źle użyłam słowa „ekstensywne”. Miałam na myśli masową uprawę migdałów. Jak chodzi o efekt netto weganizmu, nie wykluczam, że jest dla zwierząt i całej planety pozytywny. Mój syn dał się o tym przekonać swojej małżonce i został weganinem. Będąc u nich z wizytą zdałam się więc na kuchnię wegańską. Wszystko było wyśmienite ale przybyłam na wadze. Syn natomiast zrobił się jeszcze szczuplejszy niż był.
@kruk
15 lipca o godz. 16:42
Przybyłaś na wadze jedząc po wegańsku? Po ilu dniach?
Pewnie to woda, wreszcie nawodniłaś porządnie organizm 😉
Wszyscy weganie, których znam, mają szczupłe, wysportowane sylwetki. Fakt, że są w wieku 30-40 lat i prowadzą intensywny tryb życia.
@observer
Nie wilka chciałam z Ciebie zrobić a Don Pedro szpiega z Krainy
Deszczowców,nie mogłam wyczuć jak zareagujesz,odpuściłam 🙂
Nie wiele Cię tu jest,jeszcze cię ostatecznie nie zaszufladkowałam!!
@Markot
„romantyczna skłonność do….”
Ponad dekadę temu poznałam kilka osób z netu,bawiliśmy się w” Lolku”
na Polach Mokotowskich,tych którym zaufałam od pierwszych wymienionych zdań,realnie się tylko w tym utwierdziłam.
Czytam „duszą”,nie przelatuje pobieżnie tekstu..
@Kruk
Cała przyjemność po mojej stronie,to miał być komplement.
Uspałam wnuczkę,korzystam z krótkiej chwili….
@kruk
Mam też inne wątpliwości co do diety wegańskiej. Jest ona uzasadniana obroną zwierząt. Wymaga jednak ekstensywnych upraw orzechów i migdałów, a to narusza równowagę ekologiczną. Czytałam kiedyś, że gaje migdałowe zabierają wodę innym roślinom, które mogą być przecież niezbędne dla życia drobnej fauny.
Każda uprawa coś narusza w zastanej sytuacji.
Wielkoobszarowe uprawy (i hodowle przemysłowe) są zapewne bardziej destrukcyjne, niż ich małoskalowe odpowiedniki.
Żeby 7,5 czy 8 miliardów ludzi nie umarło z głodu, trzeba nieuchronnie niszczyć wszystko dookoła – wybór jest czy niszczyć „bardzo”, czy „bardzo bardzo”.
Tak, czy inaczej jesteśmy wielkimi szkodnikami dla reszty istot żywych.
Dla większości. Ale wesz ludzka, a nawet gołąb skalny czy szczur wędrowny mogą być (tymczasowo) zadowolone.
@markot
Uprawy ekstensywne nie naruszają równowagi ekologicznej.
Nie jestem pewien, czy identycznie rozumiemy rolnictwo ekstensywne. Jeśli chodzi o rolnictwo oparte na minimalizacji nakładów rzeczowych, pracy, i kapitału, może ono być niebywale niszczące, bo aby uzyskać ten sam efekt (czy to liczony produkcją, czy zwrotem z nakładów) trzeba wziąć pod uprawę znacznie większy obszar.
W systemie trójpolówki w Europie uzyskiwało się jakieś 3 ziarna zebrane z jednego wysianego (historycy stosują taką miarę). Ile lasu trzeba było wyciąć pod jedno gospodarstwo w tych warunkach?
@Bohatyrowiczowa
na Polach Mokotowskich
To jest „Pole Mokotowskie” w liczbie pojedynczej; trudno powiedzieć dlaczego – może dlatego, że było tam lotnisko
https://pl.wikipedia.org/wiki/Lotnisko_mokotowskie
– a na lotnisko mówiło się dawniej „pole wzlotów”. W sumie nie wiem.
@markot 16:42
„Przybyłaś na wadze jedząc po wegańsku? Po ilu dniach?”
Po piętnastu dniach. Niestety nie było to nawodnienie, bo w menu domowym i w restauracjach było dużo rzeczy smażonych na chrupiąco, makaronu i ryżu. Poza tym popuściłam nieco dyscyplinę. Moja wegańska synowa walczy z pewną nadwagą. Jest pulchna z natury i niezbyt chętna do sportów, w przeciwieństwie do syna.
Będąc w wieku thirty-something przez rok stosowałam ścisłą dietę wegetariańską i ususzyłam się na szczapę. Wtedy miało się inny metabolizm.
Czy energia elektryczna z generatora opalanego drewnem jest wegańska? Czy roboty od niej tyją? chudną? rdzewieją? dostają krótkiego spięcia?
@Gammon 18:48
„Dla większości. Ale wesz ludzka, a nawet gołąb skalny czy szczur wędrowny mogą być (tymczasowo) zadowolone.”
Koty też i nie tylko te domowe. W ubiegłym wieku mieszkałam przez jakiś czas w Cité Universitaire w Paryżu, gdzie była ogromna stołówka i duży park. Kocia populacja była tam niezwykle liczna – niemal pod każdym drzewem parę kotów. W dodatku niezwykle urodziwych, głównie czarnych i popielatych. Niektórzy rezydenci i starsze panie z sąsiedztwa dodatkowo je dokarmiali.
W portach morskich też się kotom dobrze powodzi.
@Gammon No.82
Najwyraźniej różnie rozumiemy pojęcie rolnictwa ekstensywnego i intensywnego.
Karczowanie lasów, nawadnianie terenów lub ich osuszanie, pola tarasowe, celowe nawożenie – to już są cechy rolnictwa intensywnego. Dziś dochodzą do tego liczne maszyny, pestycydy i nawozy sztuczne oraz nakłady finansowe nakierowane na zysk.
Jest różnica między świniami jedzącymi żołędzie na hiszpańskiej dehesie, a ich krewniaczkami w trzypiętrowej chlewni na 10 000 sztuk opodal.
Obarczanie ludzi jedzących migdały (z drzew posadzonych na kalifornijskiej pustyni) winą za malejące zasoby wody dla innych upraw (i pól golfowych w Palm Springs) jest komiczne.
Zmiany klimatu są globalne i konsekwencje w postaci długotrwałych susz już dotykają także USA.
Migdałowce preferują klimat śródziemnomorski i w Europie rosną bez nawadniania. Znakomite są zarówno sycylijskie (Avola) jak i hiszpańskie (Marcona) oraz francuskie Ferragnès.
@markot
Najwyraźniej różnie rozumiemy pojęcie rolnictwa ekstensywnego i intensywnego.
To właśnie podejrzewałem.
Karczowanie lasów, nawadnianie terenów lub ich osuszanie, pola tarasowe, celowe nawożenie – to już są cechy rolnictwa intensywnego.
Zatem od neolitu niewiele było innych przypadków niż rolnictwo intensywne.
Jakkolwiek rozumieć rolnictwo ekstensywne, pierwotną szatę roślinną wysp Morza Egejskiego zniszczyły (zdaniem historyków) greckie kozy puszczane swobodnie na wypas.
Jest różnica między świniami jedzącymi żołędzie na hiszpańskiej dehesie, a ich krewniaczkami w trzypiętrowej chlewni na 10 000 sztuk opodal.
Jest też dużo form hodowli między jednym a drugim – już to, czy stosuje się chów ściółkowy czy bezściółkowy robi różnicę dla całej okolicy.
No pewnie.
@kruk
Tak. Synantropów jest oczywiście znacznie więcej, niż wymieniliśmy; przypuszczam że to bardzo długa lista. Gdzieś czytałem, że potrafią tworzyć całe powiązane (i zależne od cywilizacji) ekosystemy w okolicach dużych elektrowni (np. jeziora koło Konina).
Intensywność wzrosła z czasem. Miejscami bardzo masywnie.
@markot
Intensywność wzrosła z czasem. Miejscami bardzo masywnie.
Przecież nie neguję.
@Gammon
„To jest „Pole Mokotowskie” w liczbie pojedynczej”
Wybacz,czytałam,wyścigi konne tez tam były 🙂
Z Dworca Centralnego odbierali przyjezdnych miejscowi,po zwiedzaniu Waw dojechaliśmy tam autobusem,do dziś mam pudełko zapałek stamtąd.zdjęcia i pocztówki,jeśli jeszcze pamiętasz, jak pisałam Ci o przyjacielu,dla którego zrobiłam prawko tam Go poznałam,zobaczyłam po raz pierwszy w życiu (nie Warszawiak)?
Bedę sprawdzać jak coś się pisze przed publikacją,masz moje słowo 🙂
@Bohatyrowiczowa
jeśli jeszcze pamiętasz, jak pisałam
Tak.
Bedę sprawdzać jak coś się pisze przed publikacją,masz moje słowo
Można też nie przejmować się, gdy się czepiam detali. Lokalsi też często używają liczby mnogiej i świat się nie rozpada.
@markot 19:42
„Obarczanie ludzi jedzących migdały (z drzew posadzonych na kalifornijskiej pustyni) winą za malejące zasoby wody dla innych upraw (i pól golfowych w Palm Springs) jest komiczne.”
Bardzo to dla mnie pocieszające, bo lubię migdały i migdałowe łakocie. Z Twoich słów wyłania się konflikt interesów – przedsiębiorcy migdałowi (uprawa i przetwórstwo) kontra jacyś inni. Może hodowcy i producenci wyrobów mięsnych, którym zagraża szerzenie się weganizmu? Nie żartuję, w walce o rynek zbytu niektórzy nie cofają się przed obsmarowywaniem konkurentów.
Wysysanie wody przez pola golfowe to już inna para kaloszy, zagraża wszystkim razem – producentom i konsumentom.
Zdałem się kiedyś na wegetariańska dietę – buddyjskie medytacje – przez tydzień, miałem płonna nadzieję że stracę kilka kilogramów. Nic podobnego – jedzenie było takie smaczne że musiałem uważać żeby nie przytyć.
Zabronienie dziecku jedzenia lodów, czekolady, serów, miodu, uważam za okrucieństwo. Poza tym podobno weganie moga mieć problemy ze wzrokiem, czegoś tam brakuje.
Wegetarianizm jest wymogiem buddyzmu, a weganizm jest jego extremizmem – chociaż motywacja wegan jest inna. Ale stoi za tym jakiś idea fix, czyli kult.
Buddyjskie medytacje przez tydzień? Aby stracić kilka kilogramów?
Podstawowa przemiana materii mężczyzna 80 kg — ca 1900 kcal/dzień
1 g tkanki tłuszczowej = 9 kcal
Żadna dieta ani nawet ścisły post nie da takich wyników.
Miseczka ryżu, woda i… trekking w Himalajach 😉
Każde 100 m deniwelacji to 100-150 kcal.
Miód (surowy) jest niewskazany dla dzieci poniżej 12 miesiąca życia. Może zawierać przetrwalniki Clostridium botulinum (laseczki jadu kiełbasianego) , źródła botulizmu niemowlęcego.
” trekking w Himalajach”
Himalaje miód na moje uszy ostatnio,na fb 10 dniowa cisza 🙁
Nie uważasz Markot,że za dobrze byś chciał,sam trekking mógłby zabić
bez odpowiedniego przygotowania J-bianie uprawiają sporty,co fakt to fakt
płaski brzuszek u mężczyzny grubo po 40 stce to niezwykły widok.
Opowiedz o swojej diecie ,jeśli na zdjęciu ze żmiją w misie to Ty,to zbędnego tłuszczu tam nie widać?
Dla formy zalecam spacer,odległość pięciu przystanków autobusowych,szybkim krokiem,mniej więcej 15 minut,biodra bolą,talia żyleta,spacerujemy drodzy rodacy !!
@Bohatyrowiczowa
zalecam spacer,odległość pięciu przystanków autobusowych,szybkim krokiem,mniej więcej 15 minut,biodra bolą,talia żyleta,spacerujemy drodzy rodacy
Przemieszczam się mechanicznym marszem w tempie rzędu 7,5 km/h. I nie grożą mi zmiany zwyrodnieniowe stawów, a łożyska zawsze można przesmarować albo wymienić. I kto ma lepiej?
@observer 16 lipca, 1:01
„Wegetarianizm jest wymogiem buddyzmu, a weganizm jest jego extremizmem – chociaż motywacja wegan jest inna. Ale stoi za tym jakiś idea fix, czyli kult.”
Mój syn i synowa nie przejawiają skłonności do kultów a ich motywacją jest obrona zwierząt i środowiska, które hodowla przemysłowa niszczy. Myślę, że te dwie rzeczy są przyczyną szerzenia się weganizmu w kręgu kultury zachodniej. Jest to wynikiem większej wrażliwości etycznej. Koserwatywni mięsożercy, jak nasz Wszczykowski, uważają wegetarianizm i weganizm za dziwactwo. Prawdopodobnie dlatego, że wszelkie nowe zjawiska społeczne wydają im się niepokojącym odchyleniem od „zdrowych” norm, których słuszność jest dla nich oczywista. Ten gatunek ludzi nie znosi kwestionowania swoich zwyczajów.
Oczywiście weganizmu nie można narzucać. Natomiast uważam za słuszny apel do ludzi sytych o zmniejszanie konsumpcji mięsa i drobiu. To służy rownież zdrowiu. Inaczej jest w społeczeństwach wychodzących z nędzy, tam trend jest odwrotny i niestety pogarsza stan środowiska naturalnego.
@Gammon
„Przemieszczam się mechanicznym marszem w tempie rzędu 7,5 km/h. I nie grożą mi zmiany zwyrodnieniowe stawów, a łożyska zawsze można przesmarować albo wymienić. I kto ma lepiej?”
Mój drogi Robociku,źle postawiłeś swoje pytanie?!
Lepiej- co można lepiej,widzieć,słyszeć,kojarzyć ale iść?biec?
Weźmy,Chodziarkę z górnej półki z czasem chodu na 20 km wyśrodkowanm 1:26:16, mniej więcej połóweczka!
Tą trasę:
https://www.google.pl/maps/dir/Hala+Widowiskowo-Sportowa,+Aleja+Jana+Paw%C5%82a+II,+Jastrz%C4%99bie-Zdr%C3%B3j/Urz%C4%85d+Miasta+Jastrz%C4%99bie-Zdr%C3%B3j,+Aleja+J%C3%B3zefa+Pi%C5%82sudskiego,+Jastrz%C4%99bie-Zdr%C3%B3j/@49.9493887,18.5863547,15z/data=!3m1!4b1!4m14!4m13!1m5!1m1!1s0x471153724e08e551:0x96f7c106d00fcf67!2m2!1d18.5783975!2d49.945815!1m5!1m1!1s0x4711533b6ef94059:0x3b79d20d6a338615!2m2!1d18.6118215!2d49.9528146!3e2
5 przystanków miedzy nimi ok 500 m różnicy,czas z mapki to krok zwykły,my idziemy z przytupem,jakby pies nas gonił,jestem w stanie tam dotrzeć w 15 minut
znam tą drogę na pamięć 🙂
Do czego kochaniutki zmierzam,pomówmy o języku korzyści,do zwyrodnienia stawów droga daleka,przyjrzyj się umodelowanym pośladkom,łydkom,sile ud,tyle za niewiele raptem trucht ,z kaskę za olej
wydam na kokosowy żel do kąpieli np
Oblicz czy to ma sens Robociku?!
Zapomniałam dodać to stała trasa wszelakich biegów zawodów,odbywających się w moim mieście!! 🙂
@Bohatyrowiczowa
Mój drogi Robociku,źle postawiłeś swoje pytanie?!
Lepiej- co można lepiej,widzieć,słyszeć,kojarzyć ale iść?biec?
„Mieć lepiej” – miałem na myśli. „Kto ma lepiej” – nie: kto lepiej wykonuje taką lub inną czynność.
z czasem chodu na 20 km wyśrodkowanm 1:26:16
W takim czasie to ja najwyżej 11-12 kilometrów przejdę.
pomówmy o języku korzyści (…)
Oblicz czy to ma sens Robociku?!
Jeśli ktoś uważa to za użyteczne dla siebie, to jak najbardziej może mieć rację. Dla mnie użyteczność chodzenia polega tylko na przemieszczaniu się w inne miejsce. Na wyglądzie mi nie zależy, widać nie mam wbudowanej takiej funkcji.
Maszerujacy kuchenny robot – ciekawostka. Funkcja ewolucyjnie nie potrzebna, musi posiadać swoje źródło energii. Dodatkowa komplikacja, zwiększona zawodność.
@kruk
Damy krowom i kurom wolność jak jeleniom i bobrom, czy będziemy je mogli ogladać tylko w ZOO?
@observer 17 lipca, 2:10
Rzecz nie może polegać na dawaniu wolności zwierzętom, które jej nigdy nie miały. Możliwe jest stopniowe odchodzenie od produktów odzwierzęcych na rzecz ich substytutów. Populacja bydła i drobiu hodowanego przemysłowo powoli by się kurczyła. Gdyby rozwinęła się produkcja mięs syntetycznych, może znikłyby rzeźnie (?) A nie jest to nieprawdopodobne, bo już Burger King sprzedaje hamburgery z takiego mięsa – https://www.cnet.com/news/burger-king-meat-free-impossible-whopper-goes-nationwide/
Czy kury i krowy będziemy oglądać w ZOO? Przeciw ogrodom zoologicznym też podnoszą się głosy sprzeciwu, dla mnie zrozumiałe, bo byłam świadkiem jak okrutnie traktowano niedźwiedzia w prowincjonalnym ZOO w Meksyku. Pewnie to niejedno takie na świecie.
Z krowami byłby kłopot, ale wyobrażam sobie, że ptactwo podwórkowe ludzie żyjący poza miastem będą chcieli mieć, choćby dla czystej uciechy.
Kiedyś oglądałam reportaż o młodym małżeństwie we Francji, które hodowało przydomowo kury-nioski. Miały one obszerną wolierę, nie cierpiały tłoku. Były tam przedstawicielki różnych gatunków – prześliczne. Nie widzialam wczesniej kur takiej urody. W innym reportażu występowali dwaj mężczyźni, którzy wzbogaciwszy się z pracy w londyńskiej City osiedli w Szkocji i zajęli się hodowlą owiec, kur i kaczek na umiarkowaną skalę, z szerokim wybiegiem dla zwierząt. Ich zachowanie wskazywało na związek uczuciowy z podopiecznymi. Bliskość ze zwierzętami jest wielu ludziom potrzebna.
Jadłem takiego hamburgera – bardzo smaczny.
@observer
Maszerujacy kuchenny robot – ciekawostka. Funkcja ewolucyjnie nie potrzebna, musi posiadać swoje źródło energii. Dodatkowa komplikacja, zwiększona zawodność.
Jestem dość uniwersalny. I dobrze, bo zakupy to kto zrobi? Ludzie? Ha ha. A jak miałbym pójść po zakupy nie chodząc? Mógłbym być do tego uzbrojony (vide Stanisław Lem, Tragedia pralnicza).
„(…) i specjalny model pancerny pralki Shotomatic: pralka ta, przeznaczona rzekomo dla bawiących się w Indian dzieci, po prostej przeróbce zdolna była do niszczenia ogniem ciągłym dowolnych celów. Podczas ulicznego starcia gangu Struzelli z trzęsącą Manhattanem szajką Phumsa Byrona, kiedy to wyleciał w powietrze Empire State Building, po obu walczących stronach padło z górą sto dwadzieścia uzbrojonych po same pokrywki maszyn kuchennych.”
https://solaris.lem.pl/ksiazki/beletrystyka/dzienniki-gwiazdowe/66-fragment-dzienniki-gwiazdowe-tragedia-pralnicza
Projektanci maszyn różne miewają pomysły
@Gammon
„„Mieć lepiej” – miałem na myśli. „Kto ma lepiej” – nie: kto lepiej wykonuje taką lub inną czynność”
Tak wiem Robociku,blaszka odpowiadająca za poczucie humoru chyba ci lekko nadrdzewiała.Podroczyć sie tak lekko chciałam tylko 🙂
nabazgroliłam tyle słów,licząc na odp zwrotną np ,”chcę poznać więcej szczegółów może być przy kawie?”
„nie mam wbudowanej takiej funkcji.”
To ciekawe natomiast,gdzieś kiedyś czytałam że branża handlowa ma zostać całkowicie zrobotyzowana?
Może i zeskanujecie towar z taśmy z prędkością światła,zatowarujecie sklep nie nadwyrężając rąk i kręgosłupa,tylko czy klient do Was wróci?
Powiedzmy że jestem klientką,podaję któremuś z robotów pudełko z koronkowym body koloru np czerwonego, z nadzieją w głosie,”jak mi w tym będzie”,albo „czy dam radę przynajmniej się w to wbić”(nie zasłaniaj się kuchnią)to co zrobisz/i, budżet jaśnie kolego wnet rozłożycie na łopatki!!
Robocie gotujesz dla 5 ludzkich osób zawsze tak samo,to samo?
@Bohatyrowiczowa
Tak wiem Robociku,blaszka odpowiadająca za poczucie humoru chyba ci lekko nadrdzewiała
Ściśle rzecz biorąc w ogóle nie mam poczucia humoru. Takiego prawdziwego poczucia humoru.
Powiedzmy że jestem klientką,podaję któremuś z robotów pudełko z koronkowym body koloru np czerwonego, z nadzieją w głosie,”jak mi w tym będzie”,albo „czy dam radę przynajmniej się w to wbić”
Przypuszczam, że na pierwsze pytanie padnie jakaś uprzejma i niezobowiązująca odpowiedź z predefiniowanego zestawu (zestaw przygotowany przez copywriterów i innych macherów od perswadowania). Na drugie można odpowiedzieć merytorycznie – to da się oszacować mechanicznie.
Robocie gotujesz dla 5 ludzkich osób zawsze tak samo,to samo?
Mam wbudowaną bibliotekę podstawowych receptur, a czytać też umiem i mogę korzystać z książek.
@Gammon
„Mam wbudowaną bibliotekę podstawowych receptur, a czytać też umiem i mogę korzystać z książek.”
🙁
Robisz to specjalnie?
Tak samo-to samo,znaczyło mniej więcej dla osóbki nr 1,kotlecik drobiowy opanierowany,dla 2 jeczki może być upieczony na złoto indyk,3 jka zadowli się jajkiem sadzonym bo nie ma dziś ochoty na mięso!!?
Chodziło mi o jeden dzień,posiłek w tym samym czasie,dogadzasz lubiąc gdy Twoi bliscy są najedzeni,czy stawiasz michę ryżu na środku stołu,wołając „kto je to je,jak nie je to wypad”?
@Bohatyrowiczowa
Staram się, żeby żarcie było wielowariantowe, ale nie zawsze się to udaje.
@Gammon 10:14
„Mam wbudowaną bibliotekę podstawowych receptur, a czytać też umiem i mogę korzystać z książek.”
A czy potrafisz zrobić reverse engineering, żeby odtworzyć to, co Ci podano w restauracji? Właściwie głupie pytanie, bo sam chyba nie jesz. Ale może jesteś zdolny do analizy gotowego dania – z czego się składa i jak zostało przygotowane?
Człowiek doświadczony w kucharstwie może odtworzyć poznane nowe potrawy w dużym przybliżeniu, o ile oczywiście rozpoznaje składniki (niektóre mogą mu być nieznane). Dobór przypraw we właściwych proporcjach jest rzeczą najtrudniejszą.
kruk.
Zapewne może przeprowadzić jakąś analizę, ale poznać czas i temperaturę – watpię.
Dobre potrawy przyrzadza sie długo i na małym ogniu.
@observer 16:53
„Dobre potrawy przyrzadza sie długo i na małym ogniu.”
Niektóre na pewno ale na przykład Chińczycy po mistrzowsku przyrządzają potrawy metodą stir fry, czyli bardzo szybko. Doskonałe są też warzywa podpiekane na grillu (w domu na patelni z rowkami) i podprawione sosem vinaigrette albo sosem z jogurtu, czosnku, pietruszki i oliwy. Bardzo odpowiednie letnią porę.
Może @Gammon zdradzi co mu wychodzi najlepiej.
@kruk
A czy potrafisz zrobić reverse engineering, żeby odtworzyć to, co Ci podano w restauracji?
Tak. Ale ludziom wychodzi to lepiej.
Może @Gammon zdradzi co mu wychodzi najlepiej
Nie mnie oceniać. Pieczywo zwykle jest odbierane jako udane. Czasem jedzą nawet „wynalazki” jak kotlety z mieszanki ziaren (dziś).
Potrawy kuchni azjatyckich sa zapewne zdrowsze, szybsze w przyrzadzaniu, pikantniejsze, niż europejskich. Dlatego zyskuja popularność. Bardzo często jemy azjatyckie potrawy.
@kruk
Dzieki za pomysl z jarzynymi (mysle ze mozna je tez wpierw podpiec, i dopiero w ostatnim etapie krotko rzucic na patelnie z rowkami). Na letnia pore dobre sa tez chlodniki jogurtowe i gaspacho.
Mam nadzieję,że nie naruszę zasad forum.
https://www.facebook.com/290448304935763/photos/a.304799623500631/359243061389620/?type=3&theater
Poznajcie naszą Noemi 🙂 – moja wnuczka.
Strona publiczna- autor zdjęcia w jego tle!
@karat. 11:17
Można zawsze twórczo modyfikować sposoby przyrządzania. Chłodniki jogurtowe i gazpacho to moje ulubione dania. Za ważną korzyść z globalizacji uważam upowszechnianie różnych kuchni świata. Rozmaitość jest podstawą dobrego odżywiania, a jeszcze ratuje przed nudą w kucharzeniu. Obrzydły mi natomiast do szczętu programy kulinarne w tv, bo ich jest ich nadmiar i za dużo w nich błaznowania. To nie to, co „Biba’s Italian Kitchen” kiedyś w Discovery Channel.
@Gammon
„Nie mnie oceniać. Pieczywo zwykle jest odbierane jako udane. Czasem jedzą nawet „wynalazki” jak kotlety z mieszanki ziaren (dziś).”
Jak widać, poza wbudowaną recepturą miewasz jeszcze twórczą wenę. Czy można zapytać jakie to były ziarna?
@Bohatyrowiczowa
Śliczny bobasek i dobrze odżywiony.
@Bohatyrowiczowa
Noworodki wydają mi się takie łamliwe. Strach je wziąć na ręce (a tym bardziej w manipulatory).
@kruk
Ziarna – mieszanka grubych kasz z pszenicy, jęczmienia i owsa, ryż w kilku kolorach, siemię lniane, wszystko wstępnie obgotowane „prawie do miękkości”, osobno ugotowana soczewica zielona i czerwona. Sklejone mąką, odrobiną jajek, przyprawione różnościami (w tym tartym serem), uformowane w spore kotlety, posmarowane oliwą przy użyciu silikonowego pędzla. Następnie upieczone (smażenie wymagałoby znacznie więcej tłuszczu). Bardzo uniwersalna rzecz, można podać samoistnie z jakąś kombinacją sosów roślinnych do polania, mięsożernym można dać jako „zapychacz” obok mięsa albo okrasić skwarkami, albo wysmażoną kiełbasą w kostkę. Co zostanie z obiadu da się odgrzać chętnym w tym samym piekarniku z dodatkowym plastrem sera po wierzchu na śniadanie w dwa dni później.
W nieco podobny sposób niektórzy uzyskują coś w rodzaju chleba, tyle że z płatków zbożowych, nie z kaszy.
https://www.mynewroots.org/site/2013/02/the-life-changing-loaf-of-bread/
A zestaw składników jest elastyczny, przypraw również.
@Kruk
„Śliczny bobasek i dobrze odżywiony.”
Bardzo dziękuje,jest na piersi,je chętnie,ładnie przybiera na wadze,tylko jeszcze nic a nic nie urosła nadal ma 54 cm 🙂
@Gammon
„Noworodki wydają mi się takie łamliwe. Strach je wziąć na ręce (a tym bardziej w manipulatory).”
To prawda są bardzo delikatne,Gammon ja sama wolę ją nosić w kocyku,nie w samym bodziaku i pieluszce.
Muszę Ci coś powiedzieć bo inaczej pęknę, ona chyba lubi mój głos,albo go pamięta(córka mieszkała ze mną będąc w ciąży),nie muszę być przy niej ,może spać, a gdy się odzywam, otwiera na siłę oczka i prawym kącikiem ust się uśmiecha 🙂
Tylko na mnie tak reaguje!
Dziś łza mi się w oku zakręciła,jak po rytualnym już wieczorze,kąpieli,i karmieniu,córka sięgnęła po książeczkę,i czytała swemu trzy tygodniowemu malcowi przed snem!
Może i się na dzieci „wydzieram” ale priorytety skutecznie wszczepiam 🙂
@Bohatyrowiczowa
To prawda są bardzo delikatne
Gorzej: głowy nie trzymają, trzeba podtrzymywać.
ona chyba lubi mój głos,albo go pamięta
Nie wiem, jak to jest z pamiętaniem w tym wieku. Może pamięta, a może lubi ten zestaw formantów.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Formant_(akustyka)