Świadomość w mrokach wokół Winterfell

Najpopularniejszym serialem ostatnich lat pozostaje bez wątpienia „Gra o tron”, do której odwołują się już nawet komentatorzy omawiający sytuację polityczną w Polsce. Jest to z grubsza ekranizacja cyklu powieści z gatunku medieval fantasy, w których kilka arystokratycznych rodów urywa sobie głowy (także dosłownie), tudzież inne części ciała (a od czasu do czasu spala się smoczym ogniem, w końcu to fantastyka), w walce o władzę. Ochoczo wyrzynając się wzajemnie, nie zauważają, że na północy czeka na nich prawdziwy wróg: lodowe upiory prowadzą armię zombie.

Serial i książki analizowane były przez fanów (i krytyków) na najrozmaitsze sposoby, z porównaniami do rzeczywistych wydarzeń historycznych z Wojną Dwóch Róż na czele oraz mitologii – z wygrzebaniem koncepcji monomitu włącznie. Po jednym z ostatnich odcinków, przedstawiającym rozgrywającą się pod zamkiem Winterfell nocną bitwę między żywymi a umarłymi, oglądający narzekali głównie na to, że na ekranie jest za ciemno i nie widać, kogo akurat mordują, a mordowaniem ten serial stoi (mordowaniu w nim poświęcono już nawet opracowanie naukowe [1], z którego wynika, że przez siedem pierwszych sezonów twórcy zdołali uśmiercić ponad połowę bohaterów).

Mało uwagi poświęca się jednak samym mordującym: armii zombie.

Samo pojęcie zombie, żywego trupa posiadającego ciało (w filmach często przerażające, rozkładające się), ale niedysponującego duszą, świadomością, wolną wolą lub – jakkolwiek byśmy to nazwali – tym, co czyni nas osobami (albo ludźmi w znaczeniu wartościującym), wywodzi się z wierzeń voodoo. Po śmierci zmarły wraca, wygląda jak każdy inny człowiek, ale nie podejmuje własnych decyzji, nie kieruje swym postępowaniem, jego ciałem jak mechanizmem włada jakiś duch.

Koncepcja człowieka (w znaczeniu opisowym) nieróżniącego się od innych niczym, tylko brakiem tego czegoś, co czyni nas ludźmi, natchnęła nie tylko autorów seriali i często nieprezentujących istotnej wartości intelektualnej filmów, ale też filozofów.

Odrzućmy obrzydliwe, w widoczny sposób różniące się od żywych osób niebieskookie stwory w serialu i zajmijmy się bardziej oryginalnym obrazem zombie, nieodróżnialnych od rzeczywistych, świadomych osób. Czy taki zombie może istnieć?

Pytanie to jest wbrew pozorom dosyć istotne w filozofii umysłu. Ale wpierw rozważmy, skąd w ogóle wnosimy o istnieniu świadomych bytów. Ano obserwujemy siebie i stwierdzamy, że oto my sami – lepiej napisać ja – jestem świadomy. Augustyn z Hippony uważał ten rodzaj wiedzy, wynikający z obserwacji swego własnego świata wewnętrznego, za najpewniejszy. A więc czuję, myślę, wątpię (jak u Kartezjusza), więc jestem, a skoro wiem, że jestem, to jestem świadomy. Dawniej wyobrażano sobie ja obserwujące swój świat wewnętrzny i zewnętrzny jak w teatrze, obecnie koncepcja teatru kartezjańskiego nie cieszy się już poważaniem (krytykuje ją zwłaszcza Dennett [2]).

By wyjaśnić, co w niej zawodzi, przytoczę pewną anegdotę opisaną w jednej z książek Dawkinsa. Uczony tłumaczy laikom budowę świata, jednak szanowana starsza kobieta przerywa mu i zarzuca, że mówi nieprawdę. W jej opinii świat spoczywa bowiem na wielkim żółwiu. Uczony pyta ją, co w takim razie podtrzymuje żółwia. Słyszy, że inny żółw, więc zadaje analogiczne pytanie o tego żółwia. Matrona odpowiada: „Bardzo sprytnie, młody człowieku, ale tam są już żółwie aż do końca”.

Nauka unika regresji ad infinitum. Otóż obserwator w teatrze kartezjańskim też postrzega. By wyjaśnić jego postrzeganie, musielibyśmy wprowadzić kolejnego obserwatora w kolejnym teatrze kartezjańskim w jego głowie itd. Dzisiaj w próbach opisu świadomości używa się trochę innych metafor.

Thomas Metzinger pisze o tunelu ego [3], przezroczystym, więc branym przez ja za rzeczywistość. Jednak po dalszych rozważaniach i samo ja okazuje się złudzeniem. Wspomniany Dennett pisze o buszujących w umyśle wielu demonach, podających sobie różne pojedyncze myśli i tworzących razem kolejne projekty, z współdziałania których, ukrytych w nieświadomości, w końcu wyłania się świadomość – ale nie jako coś trwałego, stale istniejącego, wprost przeciwnie – jako ulotny efekt ciągłej pracy demonów, zastępowanych jedne przez inne.

Filozof wspomina też o innym, dość prostym ujęciu – świadomość polega na istnieniu myśli wyższego rzędu. Wiem np., że Miragaia zaliczała się do rodziny stegozaurów. Jeśli mnie ktoś o to zapyta, uświadomię sobie, że mam taką wiedzę – to właśnie myśl wyższego rzędu.

Tak więc wiem z samoobserwacji, że – nawet jeśli w gruncie rzeczy to iluzja – jestem świadomy. Skąd jednak miałbym wnosić, że ktoś inny również jest świadomy? Jak to mówią niektórzy filozofowie – uderz w palec dziesięć osób, w tym siebie – tylko raz odczujesz ból. Pogląd ten zmierza trochę w kierunku solipsyzmu.

Skąd więc wiemy, że sąsiad ma duszę, świadomość, wolną wolę czy co tam u siebie samego widzimy? No w końcu zachowuje się jak ja (sąsiada głosującego na inną partię pomijamy – on na pewno nie podejmuje świadomych decyzji, może nawet opętał go jakiś duch?). Ja zachowuję się tak, a tak, będąc świadomy, on się zachowuje podobnie (no, w miarę), więc per analogiam też pewnie jest świadomy. Czyż jest możliwe, żebym wśród tylu osób zachowujących się podobnie tylko sam jeden miał świadomość? Brzmi absurdalnie.

Ponadto inni zachowują się tak, że trudno ich zachowanie wyjaśnić bez odwołania się do świadomości. Ujrzawszy w lustrze plamkę na swym czole, sięgają do niego, a nie do obrazu w lustrze (tzw. test lustra), opowiadają o swych odczuciach, przypisują innym stany mentalne itd.

Pytanie brzmi, czy może istnieć człowiek wyglądający tak samo jak inni, zachowujący się tak samo jak inni, rozmawiający tak samo jak inni – a więc nieodróżnialny od innych ludzi? Sławetny test Turinga skupiał się na rozmowie, ale dzisiaj można go trochę rozciągnąć i na inne typowo ludzkie umiejętności.

Czy zatem z zachowania można wnosić o świadomości? Czy jeśli w przyszłości powstaną nieodróżnialne od człowieka maszyny (opowiada o tym inny znany serial, w którym zresztą też bez przerwy się mordują), to czy będą one samoświadome? Czy słusznie w oparciu o zachowanie wnosimy o świadomości siebie samych?

Bibliografia

  1.  Lystad RP, Brown BT. “Death is certain, the time is not”: mortality and survival in Game of Thrones. Injury Epidemiology 2018; 5; 44.
  2. Dennett D. Świadomość. Copernicus Center Press, Kraków 2016.
  3. Metzinger T. Tunel Ego. Naukowe badanie umysłu i mit świaodmego ja. Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego. Łódź 2018.

Ilustracja: T, GrayscaleEyeBlue, Wikimedia Commons, CC BY-SA 3.0