Język polski jak język obcy

earMuszę przyznać, że rzadko spotykam studentów niepełnosprawnych. O ile pamiętam, było ich na zajęciach może z dziesięcioro i wszyscy posiadali ułomność fizyczną utrudniającą mniej lub bardziej poruszanie się.

Zapadła mi w pamięć na przykład Magdalena, która na każde zajęcia dzielnie przybywała najpierw autobusem, a ostatnie kilkaset metrów na wózku. O jej zmaganiach niech świadczy to, że cały budynek musiała objechać, ponieważ tak on jest ulokowany, że do przystanku jest blisko, ale po schodach. Na wózku zaś to dobre kilkaset metrów dalej. Całość nabiera nowego wymiaru, gdy jest ulewa, mróz albo śnieżyca….

W tym roku na mój wykład z logiki przyszła Joanna, ale z niepełnosprawnością słuchową – krótko mówiąc, jest całkowicie głucha od urodzenia. Jej studia są możliwe tylko dlatego, że w jednej z instytucji „zdobyła” asystenta, czyli osobę, która tłumaczy na język migowy to, co mówię i czego próbuję nauczyć. Umówiliśmy się, że będzie łatwiej, jeśli udostępnię Asi prezentacje, na bazie których robię wykłady. Umówiliśmy się, że wyślę rzecz mailem, bo akurat Asia nie miała pendrive’a. I tu było moje pierwsze zdziwienie. Po kilku dniach dostałem maila, na który miałem wysłać prezentację. Mail ten z jednej strony był komunikatywny, ale z drugiej – bardzo niegramatyczny.

I zacząłem się zastanawiać, dlaczego on taki właśnie jest. Na kolejnych zajęciach porozmawiałem z asystentką Asi, czyli panią tłumacz na język migowy, i tu moje zdziwienie znalazło wytłumaczenie. Otóż dla Asi, która nic nie słyszy i „mówi” tylko w języku migowym, język polski jest językiem obcym. Co to znaczy? To znaczy, że np. fleksja i gramatyka polska jest jej obca, ponieważ język, którym się posługuje, takich rzeczy nie obejmuje. Ma inną „naturę”. Piszę to oczywiście z pozycji zupełnego laika, który o języku migowym nie ma zielonego pojęcia.

W tej sytuacji sama kwestia studiowania wygląda zupełnie inaczej, ponieważ w zasadzie bez asystenta jest ono bardzo utrudnione – do tego stopnia, że Asia musiała z poprzednich studiów zrezygnować. No bo wyobraźmy sobie, co ona może wynieść z wykładu, jeśli takiego asystenta by nie było, a prowadzący nie posługiwał się prezentacją? Jaki wymiar ma dla niej dyskusja na ćwiczeniach? I tak dalej. A ja zastanawiam się też, na ile przekazywanie abstrakcyjnych treści jest utrudnione w tej sytuacji.

Koniec końców myślę, że w zasadzie jest to tylko kwestia używania innych języków, ale moją pierwszą reakcją było mocne zdziwienie, gdy sobie te fakty, o których wyżej piszę, uświadomiłem. Dlatego pomyślałem, że na blogu dobrze dać znak tej niezwykłej sytuacji, która dla mnie jest zupełnie nowa i do której nie jestem przygotowany nawet ze strony metodyki nauczania przedmiotu. Pytanie, czy na to jest przygotowana uczelnia, zostawię na końcu, nie tylko po to, by tą retoryczną figurą zamknąć tekst.

Grzegorz Pacewicz
Zdjęcie: Dean Shareski/flickr.com (CC BY-NC 2.0)