Dziękuję
To jest nostalgiczny artykuł, związany z wejściem od nowego roku akademickiego przepisów o odpłatności za drugi kierunek studiów.
Nie chce mi się prowadzić zawiłych rozważań i analiz wszystkich za i przeciw, nie mam na to nastroju. To już zresztą było.
Chcę tylko symbolicznie podziękować moim studentom, którzy mieli szczęście studiować oprócz informatyki jeszcze drugi kierunek. Dzięki rozmowom z nimi otwierałem oczy na inne światy, o których może nie miałby mi kto opowiedzieć, gdyby nie oni. Wiem, że to koniec i takich rozmów więcej już nie będzie. Smutno mi.
Wszystkich tutaj nie wymienię, bo nie dam rady, ale wszyscy coś swojego we mnie zostawili, co bardzo sobie cenię i chcę, żeby o tym wiedzieli. Zacznę więc od podziękowania wszystkim tym, którzy się nie rozpoznają poniżej.
L.P. studiuje jednocześnie malarstwo na ASP i informatykę. Jeszcze nie skończyła studiów, jeszcze przez chwilę będziemy mieli okazję rozmawiać.
P.M. właśnie obronił pracę magisterską na informatyce, a na fizyce jest już doktorantem. Wysłuchałem od niego wielu bardzo ciekawych rzeczy o spektroskopii we wnęce optycznej.
M.Sz. studiował informatykę, ekonomię, a dodatkowo jeszcze uczył się w szkole organistów – aby w końcu zostać księdzem.
R.K. i J.K. byli jednocześnie studentami informatyki i Uniwersytetu Muzycznego i m. Fryderyka Chopina. Gdyby nie oni, nigdy bym się nie dowiedział o różnych skalach muzycznych i o tym, jak trudno jest komputerem dobrze składać nuty i melodie.
Z I.K. rozmawialiśmy o pracy etnologa i jak informatyk może mu pomóc. W końcu sama wybrała etnologię.
M.F. skończyła informatykę, ale potem zaczęła studiować archeologię i języki bliskowschodnie i ją pochłonęło.
Z A.W.dyskutowaliśmy o języku polskim i jak trudno w nim rozpoznać, czy kropka kończy zdanie, czy nie.
Dobrze jest spotykać się i rozmawiać z ludźmi, którzy wiedzą rzeczy, których ja nie wiem i mogą mi o nich opowiedzieć. Tych, którzy reformę sytemu wyższej edukacji zaplanowali i przeprowadzili proszę, żeby po stronie kosztów dopisali to, że dużo mniej będzie teraz takich studentów i rozmów.
Jerzy Tyszkiewicz
Ilustracja A. Gundelach, GFDL or CC-BY-SA-3.0, Wikimedia Commons
Komentarze
W naszym życiu będzie coraz mniej miejsca na pozaprywatne tego typu spotkania. Świat przystosowuje się do bycia idealnym habitatem dla Borga korporacji, a Polska będzie jeszcze jakiś czas Borga żerowiskiem. A potem zosyanie wypalona ziemia kiedy Borg się przeniesie gdzieś dalej.
A mnie po prostu szlag trafia, jak czytam takie teksty. W polsce (tak jak komentator axiom1 pisze „polacy” zawsze małą literą aby podkreślić ich aktualne upodlenie i przedmiotowość tak ja zacznę pisać polska i polacy) rozdział ukradzionych podatnikom środków odbywa się według prawa kaduka.
„Bogata” polska wieś funduje „biednemu” miastu darmowe studia. Zresztą nie tylko studia, wiejscy bogacze fundują też miastowym wszystkie dobre szkoły średnie, wszystkie licea zdobywające jakiekolwiek laury.
„Zamożni” polacy fundują biednemu zachodowi wykształconych emigrantów. Dwu- i trójfakultetowców. A co! polskę stać na takie prezenty!
W polsce selekcja dostepu do szkół odbywa się w najlepsze nie w oparciu o kryteria intelektualne ale w oparciu o zawartość portfela rodziców. Wszelkie wysiłki egalitaryzujące i „dające szansę” znikają jeden po drugim.
Darmowe studia. Darmowe dziesięć kierunków. ALE CZYIM KOSZTEM?!
Skąże, kto by się pytał. W polsce na wszystko wystarczy! I na stadioniki za miliardy i na elitarne licea i na darmowe studia!
Dlatego właśnie jak jakiegokolwiek Ziemianina zapytać o kraj najlepszych uniwersytetów to zaraz wymienia polskę.
1/ Podatki powinny być zmniejszone w wysokości równej wydatkom na oświatę na osobę.
2/ Szkoły wszystkich szczebli powinny stać się płatne. Tym sposobem rodzic WIDZIAŁBY ile forsy płaci na szkołę dzieci. I bardziej INTERESOWAŁBY się na co idą te pieniądze.
3/ Dla biednych państwo powinno wprowadzić system dopłat i stypendiów, z wiekiem dziecka coraz bardziej przesuwający proporcje ze składnika socjalnego („należy ci się boś biedny”) na składnik wypracowany („należy ci się bo ciężko pracujesz”) Uwaga: Nie za „należy ci się, bo osiągasz świetne wyniki”.
4/ Uczniowie powinni być oceniani 4 ocenami a nie tylko 1;
Za osiągnięcia, tak jak teraz.
Za wysiłek włożony w naukę.
Za uspołecznienie (współpracę) w skali mikro. (rodzina, klasa, drużyna)
Za uspołecznienie w sklali makro.(szkoła, miasto, parafia)
Ocena nie mogła by być tylko cyfrą. Komentarz byłby obowiązkowy.
5/ Studia powinny zrywać z koniecznym w/g mnie egalitaryzmem zaprogramowanym we wcześniejsze stopnie kształcenia i stawiać na ostrą konkurencję i ostrą selekcję opartą na wynikach.
6/ Studia powinny być płatne. Nie tak drogo jak w USA ale należy zacząć od solidnych opłat. Oczywiście system stypendiów jest konieczny. Państwo mogłoby gwarantować pożyczki i pomagać w znajdowaniu pracy np. part time na czas studiów. Zresztą koła nie trzeba wynajdywać tylko kopiować od najlepszych.
Tak jak było, tzn. darmowe ileśtam kierunków premiowało mieszkańców duzych miast kosztem mieszkańców wsi. System cały czas pompuje pieniądze polskiego podatnika do kieszeni Anglika czy Niemca eksportując co bardziej łebskich absolwentów za granicę. Oraz przedłuża dzieciństwo niedojrzałych ludzi na cudzy koszt. Jedni muszą walić do roboty a ci, którzy urodzili się ze srebrną łyżeczką w buzi mogą sobie tuptać do szkółki do trzydziestki i dłużej.
Jak chcą – to niech robią to nawet przez całe swoje życie. ALE ZA SWOJĄ FORSĘ. Nie za cudze pieniądze.
Ależ się Koledzy zagotowali!
A ja tymczasem wyraźnie napisałem, że nie chcę rozważac wszystkich za i przeciw, że ta dyskusja już była, itd.
Napisałem też, że jest mi smutno i że trzeba moją (i zapewne studentów) stratę dopisać do kosztu. Bo żadne zyski gdzie indziej nie unieważniają mojej straty. Mogą ją przeważać i powodować, że ogólnie dla społeczeństwa teraz będzie lepiej niż dotychczas było. Ale moja strata pozostaje i jest moją stratą.
Ponadto podziękowałem, co jest moją suwerenną decyzją, bo moja wdzięczność od żadnych kwestii ogólnej sprawiedliwości społecznej i innych tego typu nie zależy.
Bardzo spodobał mi się Pana wpis. Widać, że nie tylko ?miał Pan godziny?, ale ? co prawie nieobecne na naszych uczelniach ? uczył Pan i poznawał studentów w rozmowach.
Na bazie moich doświadczeń powiem, że takich studentów było naprawdę nie wielu, o których Pan pisze. Co prawda byłem niedługo pracownikiem uczelni i nauczycielem akademickim, ale z moich obserwacji mogę powiedzieć, że na roku wśród licznej grupy dwukierunkowców zdarzało się niewiele takich osób. Sam miałem przyjemność uczestniczenia w dyskusjach ze studentem kogniwistyki, tudzież dowiadywałem się o drugim kierunku na jednych z ostatnich zajęć. Takich studentów doceniam i im kibicuję. Natomiast plagom (przynajmniej u mnie na zajęciach) było nieprzychodzenie na zajęcia, totalne olewactwo w imię drugiego kierunku i/lub pracy. W rachunku zysków i strat, jednak jestem po stronie Ministerstwa i ograniczeniu drugich kierunków studiów.
Stratę?
Jaką stratę? Gospodarz jest pewny, że jak za drugi kierunek trzeba będzie zapłacić z własnej kieszeni to już żaden student tego nie zrobi?
Klient ze stolika weźmie, ale tylko darmową próbkę? Jak ładna dziewczyna poda plasterek kiełbasy to zeżre, ale żeby wrócił i kupił pół kilo to już na to nie ma szansy?
Ciekawe przyznanie się do faktu, że jako nauczyciel akademicki robię w firmie, która nie jest konkurencyjna rynkowo. Bo przecież koszta tego drugiego studiowania – nie oszukujmy się – nie będą (bo nie mogą być) jakieś astronomiczne. Chyba w Polsce wiedzą, że student wyjedzie za granicę studiować w razie gdyby takie były.
A co do żalu nad stratą to śmiem przypuszczać, że jest to taki sam żal, jak po rozmowie z niedzielnym malarzem, z zawodu hydraulikiem. No fakt, obrazki ładne mu wychodzą, przyjemnie popatrzeć.
Gdyby Gospodarz miał kiedyś okazję porównać jego obrazki do twórczości prawdziwego artysty to szybko proporcje żalu i poczucie straty by mu sie zmieniło.
Coś tak jakby kontakt z amatorem zamienić na kontakt z zawodowcem.
Dziwnie jestem pewien, że student, który zapłacił (i częściowo zarobił!) za dwa kierunki studiów będzie reprezentować sobą „nieco” wyższy poziom od takiego, któremu socjalistyczna ojczyzna podała wszystko na talerzu. Poziom motywacji do studiowania jest „nieco” inny.
„Drugi fakultet” studiowany rownolegle to na ogol przyslowiowy pic na przyslowiowa wode. PORZADNE studia wymagaja na ogol sporej ilosci pracy I na ogol nei zostawiaja czasu na dodatkowe zajecia. Chyba ze nei sa porzadne, a dzisaj na ogol nie sa.
Na jakims forum facio pisal ze ma 12 egzaminow w sesji. Gdy wyrazilem watpliowsci, w szczegolnosci ze jest w stanie chodzic na 12 wykladow bez zadnych konfliktow czasowych, odpisal ze „tylko idioci chodza na wyklady”. Na innym forum pisala panienka ktora robila jeden fakultet w Polcku a drugi w Warszawie. Rownolegle.
Studia „psieja” systematycznie. Gdy studiowalem Elektronike, mialem 55 godzin zajec tygodniowo. Pod koniec semestru nei pamietalem jak sie nazywam. Teraz jest 30 godzin. A elektronika bynajmniej sie nie uproscila, a jakby nieco sjomplikowala
Tym niemniej, robienie drugiego fakultetu SZEREGOWO ma sens, I tu nie jestem bez winy, bo sam tak robilem. Ma sens merytoryczny w dziedzinie informatyki „stosowanej” – firmy poszukuja informatykoa z „domain knowledge”. Moja firma nieustannie poszsukuje informatykow ze znajomoscia logistyki, inna firma poszukuje informatykoa ze znajomoscia inzynierii chemicznej, Wall Street poszukuje informatykow ze znajomoscia biznesu I „financial engineering”. Ta „domain knowledge” jest na ogol na tyle obszerna ze wymaga dodatkowych studiow zakonczonym jakims certyfikatem uczelnianym. To sami dotyczy informatyki I medycyny, informatyki I biologii, elektroniki I medycyny, fizyki I medycyny I mnostwa roznych innych kombinacji. Ktore maja sens. Niestety, jak popatzrec na lewo I prawo, to sporo kombinacji fakultetow nijakiego sensu nie ma. Oprocz, oczywiscie, pzredluzenia sobie okresu nieodpowiedzialnosci za siebie I opoznienia wejscia w dorosle zycie
Cos takiego jak studiowanie informatyki I biologii po to tylko aby zostac ksiedzem. Jaki jest spoeczny koszt (I strata) takiej „edukacji”?
@Deee W moim przypadku to luksus prowadzenia seminarium i prac magisterskich. Wtedy jest naturalna okazja do takich rozmów.
@zza kałuży Faktycznie, może nie będzie tak źle i, mimo opłat, studenci będa brać drugie kierunki, a moje obawy są na wyrost. Dziękuję za to tchnienie optymizmu.
@A.L. Pic? Nie sądzę. Ludzie po coś to robią i po coś się męczą. Widać liczą, że te drugie studia jakoś podniosą jakość ich życia. To można osiągnąć stając się bardziej produktywnym i lepiej zarabiającym pracownikiem, ale także po prostu poszerzając swoje horyzonty. Oczywiście można dyskutować, czy to drugie powinno być robione na koszt podatnika, ale fakt pozostaje faktem. To jest akurat moja motywacja. Zamiast robić jakieś fuchy dające dodatkowe pieniądze, wolę mieć czas na poszerzające także moje horyzonty rozmowy ze studentami drugich fakultetów.
Poza tym, jeśli teraz elektronikę studiuje się tylko 30 godzin w tygodniu, to trzeba coś z resztą czasu zrobić. Można oczywiście ją spędzać na imprezowaniu, można pójść do pracy, można też wziąć drugi fakultet. Czego akurat nie można, to dołożyć sobie zajęć na elektronice, bo są limity punktów ECTS na każdy rok. No to ja wolę studenta, który bierze drugi fakultet od imprezowicza.
@ gospodarz
Czasy omnibusow sie dawno skonczyly. Jezeli ktos nie znajdzie zbyt wczesnie w swoim zyciu pasji i nie odkryje w sobie zainteresowan okreslonym zawodem, ten wlasnie czeka na to ze przez okres prob i bledow dojdzie do celu, chociaz inni dawno ten cel znalezli. Niestety czas dla omnibusow pracuje na ich niekorzysc. Gdy omnibus studiuje drugi kierunek poswiecajac 50% na ten oryginalny z prostej matematyki wynika iz szanse sa fifty fifty w obydwu.
Sztuka dla sztuki jest tylko wtedy gdy cos jest za darmo. Placac za pierwsze studia i to slono jak na zachodzie musialby obracac swoja monete wiele razy zanim zdecydowalby sie ja gdzies zainwestowac. Jak to mowia za darmo mozna dostac tylko w tyte. I tez studia darmowe niestety sa fundowaniem good time. Po nich zycie bywa brutalne. Pozdrawiam.
J.Ty. 4 września o godz. 23:40
„Czego akurat nie można, to dołożyć sobie zajęć na elektronice”
Na elektronice ZAWSZE można sobie dołożyć zajęć. Przepraszam za porównanie, ale student medycyny nie znajdzie sobie na śmietniku zwłok ludzkich do pokrojenia w wolnej chwili i dla rozrywki a elektronik jak najbardziej. Elektronicznego złomu jakby nawet przybywało z każdym rokiem. A każde takie elektroniczne „zwłoki” to okazja do zadawania sobie bardzo ciekawych pytań. Praca własna nad swoimi „hackerskimi” wynalazkami jest możliwa o każdej porze dnia i nocy i nie wierzę, aby prawdziwy elektronik kiedyś mógł powiedzieć, że już „wszystkiego się naumiał”.
Laboratoria uczelniane NIGDY nie były przeładowane. Nawet teraz jak mi donoszą, mimo tłoku, dają się zaobserwować te same zjawiska co za moich czasów – kilku studentów na roku dało by każde pieniądze (gdyby je mieli 😉 ) za każdą dodatkową szansę siedzenia w laboratorium. Najchętniej zamieszkaliby na uczelni. A reszta, czyli parę setek, ma wszystko w ….. .
Pozwalam sobie do wymienionych kombinacji równoległej i szeregowej dodać wariant „na zakładkę”. 😉
Marcin 5 września o godz. 1:24
„Czasy omnibusow sie dawno skonczyly.”
Bardzo dobrze znam posiadacza trzech fakultetów (a być może i czterech, ale czwartego nie mogę sobie przypomnieć) Matematyk, górnik i teolog. Godzi modelowanie górotworów i eksplozji w nich czynionych z doractwem z dziedziny zarządzania i optymalizacji projektów. Takie tam Turowy czy inne malutkie przedsiębiorstwa jak nie radzą się go co do górnictwa to proszą o porady jak najlepiej zorganizować jakieś drobne przedsięwzięcie za miliony w którym wezmą udział setki osób. On im raz szkoli kadrę zarządzającą a raz „brudzi sobie ręce” „prostym” modelowaniem tego, co siedzi pod ziemią. Oprócz tego pełni funkcję akademicką. Habilitował się niedawno z „czegoś górniczego”.
Sam mówił, że matematyka pomaga mu rozumieć, a czasami i ulepszać narzędzia, których używa, górnictwo dało mu wiedzę o przedmiocie modelowania a teolog z niego wychodzi na sam koniec, gdy oddaje projekt i gorąco się modli, aby wszystko się udało. 😉
Zeznania jednej panienki e prasie: „Skonczylam socjologie i nie moglam znalezc pracy. Wiec postanowilam podniesc kwalifikacje i skonczylam psychologie. Poniewaz dalej nie moglam znalezc pracy, pstanowilam skonczyc jeszcze nauki polityczne”
Ciekawe czy panienka by tak „konczyla”, gdyby tak jak w Amyryce, za kazde studia placila rownowartosc niewielkiego, ale calkim porzadngo domu
Inna panienka, tym razem znajoma: archeologia, socjologia, astronomie. I emigracja do USA. Co tam robi? Pracuje w UPS. Nie, nie jako manager. Na „konwejerze” Sortuje paczki
@kagan
Proponuje nie przesadzac z tymi mozliwosciami stypendiow na MIT czy Yale. I prosze nie cytowac Wikipedii, bo ja ten problem znam z autopsji
Byc moze problem z drugim fakultetem jestbtypowy dla polskich uczelni. Studenci amerykanscy zwyczajnie nie maja czasu.
Typowy polski kurs ma wymiar 30 godzin. To jest 15 spotkan po 2 godziny. Czasami dochodzi godzina cwiczen.
Typowy kurs amerykanski to 60 godzin. Do kazdego wykladu „homework”, bynajmniej nie trywialny, ktory trzeba oddac przed nasrepnym wykladem. Do rego projekt, na ogol tez w wymiarze 60 godzin.
Takich kursow student ma w semestrze 3 lub 4, przy czym 4 kursy to granica wytrzymalosci. No i nikomu nie zalezy zeby studiowac dlugo.mBo kazdy dodatkowy rok to kupa forsy. A stypendia sa na ogol tylko w urban legends
„A stypendia sa na ogol tylko w urban legends”
**http://web.mit.edu/sfs/financial_aid/financial_aid_background.html
Here are some more MIT financial aid statistics for both undergraduates and graduate students from the 2012-2013 academic year.
Undergraduates
72% of undergraduates receive either a need-based or merit-based scholarship. Undergraduates receive more than $105.8 million annually in scholarships from all sources (Institutional, federal, state or private).
32% of undergraduates come from families with incomes of $75,000 or less.
58% of MIT undergraduates are awarded a need-based MIT scholarship that doesn?t have to be repaid, and the average award is $33,697.
41% of undergraduates have student loan debt at graduation, and the average debt at graduation is $17,900.
65% of undergraduates work during the term (either on campus or under the Federal Work-Study Program, which includes both on-campus and off-campus work). Students? average term-time earnings are $3,058 per year.
Coś to zatwierdzanie mojego wpisu, w którym cytuję stronę MIT o stypendiach idzie jak po grudzie….czyżby trzeba było drugi raz wysyłać?
2010-2011 Undergraduate MIT Scholarships
Family income of MIT scholarship recipients / Number of MIT undergraduates applying for aid / Number of MIT scholarship recipients / Percent of financial aid applicants with MIT scholarship
$0-50,000_________832____824__99%
$50,001-100,000____776___759__98%
$100,001-150,000___691___648__94%
$150,001-200,000___401___310__77%
$200,001 and up*___444___118__27%
Total____________3,144__2,659__85%
* Most families in this income range have more than one child in college at the same time.
**http://mitadmissions.org/afford/aid-statistics
Fajna mi „urban legend”.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Need Blind Admissions
The admissions process at MIT is need-blind. We do not know what your finances are when we read your application. The financial aid office is completely separate from the admissions office. At no point during the process does the question of how much money your family does – or doesn’t – have enter the process.
As such, we consider your application regardless of your family’s financial need or lack thereof. We won’t admit you because you can pay full-freight, and we won’t deny you because you can’t pay a nickel. It’s your mettle, not your money, that gets you in to MIT.
Meet Full Need
MIT will meet every single cent of your family’s demonstrated financial need.
The total price for MIT – tuition and fees, housing and dining, expenses, etc – is in excess of $59,000 a year. Believe it or not, this price is actually thousands of dollars less than what it actually costs to be a student at MIT – even students who don’t receive financial aid are already receiving a considerable subsidy to study here!
For the students that do receive financial aid, the size of the award depends entirely on your own family’s financial situation. Because of this, „average” numbers will only give a very general snapshot of what some individuals are offered.
Last year, MIT awarded over $88 million in MIT Scholarships to our ~4,300 undergraduates. The median debt upon graduation is $15,000; the average annual starting salary for graduates is well in excess of $60,000. With the generous MIT financial aid – and terrific programs like Income Based Repayment – MIT is within your financial reach.
@zza kaluzy
Panie zza kaluzy, widac Pan twz wierzy w oficjalna propagande i wydale sie Pany ze tomprawda. Jeszcze Wikipedie poprosze.
Znany mi przypadek: panienka z cwirem na punkcie fizyki. W szkole sredniej postanowila zbudowac cyklotron. I zbudowals. Nie zadna zabawka – masztna z 3 tonowym magnesem. Zalatwila sobie grant federalny.mPrzed matura – kilka publikacji i patent
Przyjeta na MIT bez niczego. Stypyndium? Merde. Ridzice – middle class. Bynajmniej ie „upper”.
Kuzynek – prawo na Cornell. Rodzice – emeryci. Kuzynek doskonale sie uczy. Stypendiom? Merde
Wsrok kilkunastu krewnych i znalomych, bynajmniej nie bogaczy, nie ma ani jednego przypadku stypendium
Niech Pan wierzy w takie pisemka. Bedzie sie Pan czul lepiej
@zza kaluzy
Odpisalem, ale odpowiedz „wcielo”. Wiec w skrocie
Niech Pan napisze jaki procent studentow MIT ma stypendia. No i jeszcze jakis cytacik z Wikipedii poprosze
Przecież już napisał.
Approximately 90 percent of MIT undergraduates receive some type of financial aid (scholarships, loans and term-time jobs) from some source (MIT, federal, state, or private). This includes need-based and merit-based aid from non-MIT sources.
Przetłumaczyć?
Czeka na moderację? 😯
Niech pan przeczyta dokładnie to co pan zacytował i się zastanowi
A.L. 6 września o godz. 9:21
„Niech Pan napisze jaki procent studentow MIT ma stypendia. No i jeszcze jakis cytacik z Wikipedii poprosze”
W obu moich wpisach cytowałem źródła i nie była to Wikipedia. Szkoda, że pański podprogram „zacietrzewienie” automatycznie wyłącza moduł „umiejętność czytania ze zrozumieniem”. Moje statystyki pochodzą ze stron MIT. Pan oskarża MIT o podawanie fałszywych liczb na swoich własnych stronach? Bo panienka z ćwirem i kuzynek?
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Dygresja.
Pańskie zdanie na temat Wikipedii jest znane. Jest to opinia Kalego. Mam panu przypomnieć pańskie własne wypowiedzi na jej temat, sprowadzające się do dwóch kategorii; w dni, w które @A.L. wstał prawą nogą z łóżka i wstał lewą nogą?
W te pierwsze @A.L. sam podpiera się Wikipedią. Są wpisy na blogach „Polityki”, gdy cytując Wikipedię @A.L. robi to bez komentarza a są dni, kiedy @A.L. cytując ją czuje się tym zażenowany i robi to z „usprawiedliwieniem”. Np. pisząc coś takiego „akurat w tym przypadku Wikipedia ma rację”.
A w „dni lewej nogi” Wikipedia według (tego samego?) @A.L. jest synonimem wszelakiej głupoty.
Jeżeli jeszcze raz się pan zająknie na temat Wikipedii to zadam sobie trud i wkleję tutaj 6 przykładów pańskich wypowiedzi z dnia prawej i lewej nogi, gdzie 4 przykłady będą z dnia prawej nogi; 2 z pańskim usprawiedliwianiem się i 2 bez.
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Jeszcze raz powtarzam, że ja nie korzystałem z Wikipedii, więc to, którą nogą @A.L. wstał w danym dniu nie powinno mieć żadnego znaczenia. Ja korzystałem z danych MIT.
@zza kaluzy
1. Nie bede sie ustosunkowywal do zlosliwosci ani odpowiadal zlosliwosciami
2. Czy MIT klamie? Nie, nie klamie, ale jak widze takei statystyki, to przypomina mi sie dowcip z serii „Pytania do Radia Erewan”. Pytanie do Radia Erewan: Czy to prawda ze w Moskwie, na Placu Czerwonym, rozdaja samochody? Odpowiedz: W zasadzie tak. Co prawda nie samochody, ale rowery. I nie rozdaja, a kradna.
Otoz, w tej statystyce MIT interesuje mnie
a) rozklad socjalno etniczno rasowy tych ktorzy otrzymali „scholarships”. Jak Panu zapewne wiadomo, od uczelni wymaga sie „diversity” czyli odpowiedniego „procentarzu” studentow roznego pochodzenai. To samo dotyczy faculty. Nie pzrestzreganie tych procentow skutkuje w roznych nieprzyjemnosciach, miedzy innymi niemoznoscia partycypowania w roznych programach federalnych. Wiec robi sie „tuning” przy pomocy schlarships.
b) w jakiej wysokosci sa owe „scholarships”. Z jednego konca mamy pokrycie wszystkich kosztow, z drugiej – pieniedze na zakup komputera. Oba makroskopowo wygladaja tak samo
c) Jaka jest natura owych „scholarships”. Ze zdania zacytowanego pzrez markota wynika ze do jednego worka wsadzono stypendia, pozyczki I prace na kampusie. To sa jakby inne rzeczy. Wiadomo ze pozyczka studencka to nie jest pomoc finansowa. To jest pulapka finansowa
3. Blind admission. Oczywiscie ze admission jest blind. Przy podejmowaniu decyzji o przyjeciu nie zaglada sie w kieszen tatusia. Ale jak juz synka przyjma, to otrzymuje on gratulacyjny list z dopiskiem: „naleznosc za pierwszy rok nalezy pzrekazac na konto…” Jak sie nie pzrekaze, to sorry Winnetou, w kolejce czeka troche osob ktore moze sa gorsze merytorycznie, ale ktorych tatusiowie maja glebsze kieszenie
Normalny czlowiek na przykald z New York City ma male szanse na jakakolwiek pomoc finansowa. Albowiem rodzice posiadaja dom, a wiadomo, w NYC byle drewniany barak koszule pol milione czy wiecej. Wiec ‚sie nei nalezy”
Znajomi rodzice, z middle class, musieli na studia dziecka wziac pozyczke pod dom. Okazalo sie bowiem ze warunki finansowe takiej pozyczki sa znacznie lepsze niz warunki pozyczki studenckiej
4. Uczelnie stosuja rozne metody „tuningu” swojego image. Jedna z istotnych statystyk jest „zatrudnialnosc” – jaki procent studentow znalazlo prace w ciagu pierwszego roku po ukonczeniu studiow.
ten parameter podstraja sie bardzo prosto: absolwent ktory nie moze znalezc pracy, dostaje z uczelni stypendium na pol roku. Z tym stypendiom musi wystapic o bezplatny staz. Z bezplatnymi stazami klopotow nie ma. A z punktu widzenia statystyki, taki absolwent uwazany jest za zatrudnionego. Uczelni sie sowicie oplaca
I tak to neistety wyglada. Jezeli Pan uwaza inaczej, to sorry, ale ja pozostane przy tym co wiem I co widzialem I slyszalem. Z pierwszej reki. Osobiscie.
Tak na zakonczenie, proponuje lekture wydanej calkiem niedawno ksiazki
Is College Worth It?: A Former United States Secretary of Education and a Liberal Arts Graduate Expose the Broken Promise of Higher Education,
by Dr. William J. Bennett, David Wilezol
Autor, byly Sekretarz Edukacji w Rzadzie USA (1985 – 1988) nei owija sprawy w bawelne: finansowanei wyzszej edukacji I pozyczki studenckei to „scam”. Pouczajaca lektura. Dobrze byloby zeby Polska nie poszla w tym kierunku I uczyla sie na bledach inch. Bo poki co (patrz post Gospodarza) chyba jednak zaczyan isc
Znow mi sie post zmoderowal, nie wiem dlaczego
@zza kaluzy:
„Jeżeli jeszcze raz się pan zająknie na temat Wikipedii to zadam sobie trud i wkleję tutaj 6 przykładów pańskich wypowiedzi z dnia prawej i lewej nogi, gdzie 4 przykłady będą z dnia prawej nogi; 2 z pańskim usprawiedliwianiem się i 2 bez..”
Dziekuje. czekam. Aby sie zrewanzowac, odszukam wszelkie posty w ktorych odzegal Pan kagana I Marcina od czci I wiary z tego powodu ze cytuja Wikipedie.
Poniewaz na codzien pisze Pan rozsadnie, zakaldam ze mial Pan zly dzien.
P.S. Obszerna odpowiedz w sparwie MIT czeka na moderacje
A.L. 6 września o godz. 22:44
„Aby sie zrewanzowac, odszukam wszelkie posty w ktorych odzegal Pan kagana I Marcina od czci I wiary z tego powodu ze cytuja Wikipedie.”
Takich postów pan nie odszuka, bo ich nigdy nie było. Były natomiast posty, w których wytykałem kaganowi PRZEPISYWANIE Wikipedii, bo to jest dokładnie to, co czasami robi. Czyli nie krytykowałem go za sam fakt POWOŁYWANIA SIĘ na W. (tak jak to pan od czasu do czasu lubi robić) a tylko za pozowanie na fachowca od absolutnie wszystkiego korzystając z faktu, że istnieje Google, Wikipedia, CIA Factbook i inne takie źródła umożliwiające mu zarzucenie blogowiczów masą danych tak, jakby było naturalne, iż on je ma w głowie. Ja nie podważałem WIARYGODNOŚCI przytaczanych przez niego danych a tylko kaganowe udawanie WSZECHWIEDZĄCEGO.
Mam nadzieję, że ten temat jest wyczerpany.
A.L. 6 września o godz. 22:13
W kwestii metodologii. Nie jestem dobry z erystyki ale pan musiał dobrze postudiować Schopenhauera. 😉
Najpierw wrzuca pan tezę „występowanie zakrzywionych bananów to urban legend” a jak ktoś panu zaprzeczy to pisze pan:
„Otoż, w tej statystyce bananów interesuje mnie
a) rozklad gatunkowy
b) jaki jest promień krzywizny tych „zakrzywionych”
c) Jaka jest natura owego „zakrzywienia”
Czyli sobie przyznaje pan prawo wypowiadania dowolnej tezy z ciężar dowodu, iż tak nie jest przerzuca pan na oponenta. Z pewnością niemiecki filozof ujął ten sposób w jeden ze swoich punktów.
>a) rozklad socjalno etniczno rasowy tych ktorzy otrzymali „scholarships”.c) Jaka jest natura owych ?scholarships?.Jak sie nie pzrekaze, to sorry Winnetou,b) w jakiej wysokosci sa owe ?scholarships?.<
Ja już to cytowałem. "58% of MIT undergraduates are awarded a need-based MIT scholarship that doesn't have to be repaid, and the average award is $33,697."
Jak pan chce się dowiedzieć w miarę dokładnie jak oni liczą wysokość swojego stypendium to musi pan zainwestować sporo czasu w wypełnienie ich kalkulatora.
**http://mitadmissions.org/afford/calculator
Skoro MIT ocenia całkowite roczne koszta na $59k to te uczelniane $34k stypendium to jest WIĘCEJ NIŻ POŁOWA. A dostaje je 58% studentów. To znaczy WIĘKSZOŚĆ.
Jeszcze kilka lat temu, bo w 2008/9 roku MIT gwarantował, że każdy (oczywiście zakwalifikowany pod wzgledem akademickim) z rodziny o dochodzie <$75k będzie u nich studiował za darmo. Podobnie każdemu z rodziny o dochodzie <$100k nie liczyli wtedy wartości domu do kalukulacji stypendium. Teraz się to trochę zmieniło.
Patrz:
**http://www.bloomberg.com/news/2012-08-09/cornell-mit-scale-back-aid-even-as-endowments-rise.html
ale dalej nie jest źle. Te kilka tysięcy rocznie, które wymagają od najmniej zamożnych to chyba każdy potrafi albo zarobić w czasie studiów albo w ostateczności pożyczyć.
Więcej niż połowa kosztów sprezentowana więcej niż połowie studentów to NIE JEST jest "urban legend".
>a) rozklad socjalno etniczno rasowy tych ktorzy otrzymali „scholarships”.b) w jakiej wysokosci sa owe ?scholarships?.<
Ja już to cytowałem. "58% of MIT undergraduates are awarded a need-based MIT scholarship that doesn't have to be repaid, and the average award is $33,697."
Jak pan chce się dowiedzieć w miarę dokładnie jak oni liczą wysokość swojego stypendium to musi pan zainwestować sporo czasu w wypełnienie ich kalkulatora.
**http://mitadmissions.org/afford/calculator
Skoro MIT ocenia całkowite roczne koszta na $59k to te uczelniane $34k stypendium to jest WIĘCEJ NIŻ POŁOWA. A dostaje je 58% studentów. To znaczy WIĘKSZOŚĆ.
Jeszcze kilka lat temu, bo w 2008/9 roku MIT gwarantował, że każdy (oczywiście zakwalifikowany pod wzgledem akademickim) z rodziny o dochodzie <$75k będzie u nich studiował za darmo. Podobnie każdemu z rodziny o dochodzie c) Jaka jest natura owych ?scholarships?.Jak sie nie pzrekaze, to sorry Winnetou,<
Jak się jest aż takim idiotą, który nie potrafi estymować ani kosztów ani swoich źródeł finansowania to sorry Winnetou, ale ja nie chcę abyś ty projektował nawet tekturowe podkładki pod kufel z piwem a co dopiero samoloty. Bo z taką inteligencją "na wejściu" to ty "w ręcach" zepsujesz kulkę od łożyska. MIT daje ci dlatego klakulator on-line a inne uczelnie wyłażą ze skóry, aby pomóc ci ocenić stronę finansową.
I na koniec. Moje dziecko – studiując na dużo gorszym niż MIT uniwerku w Teksasie co roku miało coraz to wyższe stypendium. Promotor wyłaził ze skóry aby zdobyć coraz więcej forsy bo robota robiona przez dziecko była pierwsza klasa i bardzo podobała się promotorowi. A całe zaproszenie na studia doktoranckie ze Stanów przyszło po pierwszej publikacji, jeszcze z Polski, tylko w bardzo dobrym czasopiśmie i na żywy na świecie temat. I bardzo dziecko zadziwiło, gdyż wtedy uczyło się już na stypendium Erasmusa (czy Sokratesa, mylą mi się) w Szwajcarii.
Wniosek – najważniejsze to mieć olej w głowie i cieżko pracować a pieniądze na studia zawsze się znajdą. Jak nie w Polsce to w Europie a jak nie w Europie to w USA. Albo jak dziecka przypadku, czyli i tu, i tu i tu. 😉
Przestaję się męczyć, bo tekst raz po raz wychodzi zepsuty. Całe fragmenty tekstu są wycinane. Pewnie jakieś słowa są „be”. Chciałem wkleić profil rasowy MIT ale automat nie puszcza.
Ktoś tam w „Polityce” powinien solidnie puknąć się w łeb.
@zza kaluzy: „Najpierw wrzuca pan tezę ?występowanie zakrzywionych bananów to urban legend? a jak ktoś panu zaprzeczy to pisze pan:”
” ale ja nie chcę abyś ty projektował nawet tekturowe podkładki pod kufel z piwem a co dopiero samoloty. Bo z taką inteligencją „na wejściu” to ty „w ręcach” zepsujesz kulkę od łożyska. MIT daje ci dlatego klakulator on-line a inne uczelnie wyłażą ze skóry, aby pomóc ci ocenić stronę finansową”
Gratuluje argumentow i poziomu dyskusji. Dam sobie spokoj. Niech Pan wierzy w co Pan chce wierzyc. Ja raczej pozostane przy tym co widzialem na wlasne oczy.
Co Pan chce udowodnic? Ze w Ameryce jest najlepiej? Nie jest. Nie kazdy ma stipendium. Wiekszosc nie ma. Dla wiekscosci studia sa ruina finansowa. Nie jest to tylko moja opinia. Moze Pan o tym przeczytac w gazetach, uslyszec w TV I przeczytac w ksiazkach. Wiem o tym bo mam krewnych I znajomych, niespecjalnie bogatych, ktorych dzieci nijakiego stipendium znikad nie dostali. Oprocz propozycji pozyczki na zlodziejskich warunkach.
Jezeli Panu jest wygodnie wierzyc ze jest inaczej, prosze bardzo. Prawdopodobnie taka wiara jest neizbedna niektorym emigrantom aby lepiej znosili emigracje. Ja jednak pozostane przy mojej opinii. Konczac dyskusje z Panem, pozostaje z szacunkiem…
” Moje dziecko ? studiując na dużo gorszym niż MIT uniwerku w Teksasie co roku miało coraz to wyższe stypendium. Promotor wyłaził ze skóry aby zdobyć coraz ..”
Czieszymy sie wszyscy ze Panskei dziecko takie zdolne. Tyle ze finansowanie doktorantow to zupelnie inna rzecz niz finansowanei „undergraduates”. Niech Pan doklna pewnego wysilku umyslowego aby to zrozumiec. To prostsze niz produkowanie podstawek pod piwo
Janko Muzykant się przypomina i zmarnowane geniusze, co z braku stypendiów nie ukończą MIT czy innego Harvardu 🙄
W redakcji Polityki jest nawet jeden redaktor, co po rocznym stypendium na MIT próbuje sprawiać wrażenie wszechstronnie wykształconego 😉
Jeśli amerykańskie rodziny się zadłużają, a nawet podobno rujnują na wykształcenie swoich dzieci, to czynią to z wyrachowaniem i nadzieją, że sobie odbiją jak już syn czy córka będzie wziętym adwokatem, chirurgiem czy politykiem.
Jak dziecko nie zostanie wybitnym sportowcem (każda uczelnia weźmie takiego z pocałowaniem ręki), piosenkarzem czy tenisistą, to zawsze jeszcze może przysiąść fałdów i zasłużyć na stypendium ze względu na wybitny umysł 😉
A w Polsce nikt nikogo nie zmusza do studiowania marketingu i psychologii, politologii i stosunków międzynarodowych czy innego bezpieczeństwa narodowego 😉 po których można liczyć na kasę w supermarkecie czy zmywak w Anglii.
@markot: Prosze mi wskazac stypendia „za wybitny umysl” Z checia doradze Krewnym I Znajomym
@markot: W USA ten nikt nikogo nie zmusza do zainwestowania 300 tysiecy w studia typu „gender studies”
proponuje poczytac ksiazke ktora rekomendowalem. To wlasnievo tym. O tym tez mowil niedawno Prezydent Obama i nad tym obradowal Kongres.
A jak idzie o „odbicie kosztow”… Uczelnie w USA wypuscily w zeszlym roku 300 tysiecy prawnikow. Niestety, nowych miejsc pracy jest tylko 72 tysiace
No, zaraz się rozpłaczę 🙁
Jeśli dla rządów USA priorytetem jest wydawanie pieniędzy na bombardowania kogo popadnie, to najlepiej studiować chemię, fizykę i technologie militarne. Do produkcji nowych tomahawków (cruise missiles), gazów i bomb na pewno ciągle potrzeba fachowców.
Jeśli masz wśród Krewnych i Znajomych wybitne umysły, to one same powinny dać sobie radę 🙂
„Wiem, że to koniec i takich rozmów więcej już nie będzie. Smutno mi.”
Nie trzeba się chmurzyć, w zamian będą przecież rozmowy takie jak w powyższych komentarzach. 😉
„Więc grzmijcie, orkiestry! Niech serca uderzą im w takt!
Niech smutek przelotny nam piersi radosnej nie gniecie.
Cóż smutnym żołnierzom po życiu na tym naszym świecie?
A słodkich pierniczków dla wszystkich nie starczy i tak!”
>a) rozklad socjalno etniczno rasowy tych ktorzy otrzymali „scholarships”.<
Skąd pan wie, może jestem Murzynem? Albo Latynosem? Albo LGBT? Itd.
To tak żartem. A poważniej, bo oczywiście ma pan tu część racji – to łatwo sprawdzić.
**http://mitadmissions.org/apply/process/profile
Hi, hi, przeszło! A więc to pewnie tabelka składu etnicznego studentów MIT może byc problemem. Ale spróbujmy ją wkleić:
Freshman Class Profile
For The MIT Class of 2017
Some facts and figures about the 1,116 members of the Class of 2017:
Ethnicity, %
African-American_____7
Asian-American_____29
Caucasian__________39
Hispanic/Latino_____15
Native-American_____1
Other/No Response___1
Chyba zgodzi się pan, że nikt Azjatów na MIT specjalnie nie promuje. W/g mnie to raczej ich stamtąd chcieli by się pozbyć. Oczywiście żartuję. 😉 Tych „kaukaskich” jak rozumiem „może być mniej” niż im „się należy”. A więc odpada nam 29+39=68%. Być może „wciągają za uszy pewną część z 7+15+1=23%. Ile? Połowę? To mielibyśmy 12% studentów MIT z „niekoniecznie słusznie” przyznanym stypendium.
Uważa pan, że 12% może znacząco zaburzyć statystykę całości? Ja tak nie uważam.
„Twój komentarz czeka na moderację.”
Tak jest, ryzykowne dla „Polityki” są etniczności. No cóż, kto sieje wiatr ten zbiera burzę. Specyficzne ujmowanie przez „Politykę” tych tematów – w ramach tzw. profilu redakcyjnego – musi mieć swoje konsekwencje. Cenzura w pismie o określonej tradycji musi się kojarzyć podwójnie źle.
Dalej wycięło:
>b) w jakiej wysokosci sa owe ?scholarships?.<
Odpowiedź pojawiła się poprawnie od słów: "Ja już to cytowałem. "58% of MIT itd.
Następne wycięcie pojawiło się po słowach:
Podobnie każdemu z rodziny o dochodzie <$100k nie liczyli wtedy wartości domu do kalukulacji stypendium. Teraz się to trochę zmieniło.
Patrz:
**http://www.bloomberg.com/news/2012-08-09/cornell-mit-scale-back-aid-even-as-endowments-rise.html
ale dalej nie jest źle. Te kilka tysięcy rocznie, które wymagają od najmniej zamożnych to chyba każdy potrafi albo zarobić w czasie studiów albo w ostateczności pożyczyć.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Więcej niż połowa kosztów sprezentowana więcej niż połowie studentów to NIE JEST jest "urban legend".
I to jest najważniejsze zdanie, które chciałem napisać i które najlepiej odpowiada na wątpliwości @A.L.
No i na koniec,- wyniki na testach są bardzo wymowne.
**http://mitadmissions.org/apply/process/stats
@zza kaluzy: „I to jest najważniejsze zdanie, które chciałem napisać i które najlepiej odpowiada na wątpliwości”
Jezeli to Pana robi happy, to dla mnie jest OK. Pozostane jednak przy swoim zdaniu
@zza kaluzy: „No i na koniec,- wyniki na testach są bardzo wymowne.”
No I o czym one mowia? Bo jakoos nie dostzregam. O tym ze na MIT jest wielu chetnych? Czy ktos kwestionowal ten fakt?
Dobrze byloby gdyby Pan zechcial wyjasnic blaczego znajoma panienka ktora sie dostala bez problemu na MIT nie dostala ani zlamanego dolara? Nie dostala bo jest ‚za bogata”. Jak Pan tak dokladnie studiuje procedury MIT, to moze Pan powie co wedle MIT znaczy „za bogaty”?
Mzoe Pan tez objacnie, dlaczego moj kuzynek nie dostal na Cornell ani dolara mimo ze ma oboje rodzicow emerytow? Za bogaty. Znow, co to znczy „za bogaty”?… I jak biedny musi byc biedny aby nei byc „za bogaty”?..
Konkretne liczby bym poprosil
@zza kaluzy” **http://www.bloomberg.com/news/2012-08-09/cornell-mit-scale-back-aid-even-as-endowments-rise.html”
W tym artykule ktory byl Pan uprzejmy cytowac, w ostatnim paragrafie jest napisane ze w roku 2010 srednei zdluzenie absolwenta wynosilo ponad 25 tysiecy dolarow, a totalne zadluzenie studenckie wynosilo ponad 1 trylion dolarow, co jest wiecej niz zadluzenia Amerykanow na kartach kredytowych.
Dlaczego tak jest jezeli stypendia fruwaja na lewo I na prawo I dostac je mozna z palcem w nosie?
Jeszcze bym proponowal lekture
**http://www.huffingtonpost.com/2013/04/11/student-loan-debt-numbers_n_3053290.html
**http://www.huffingtonpost.com/terry-savage/the-shame-of-student-loan_b_3127099.html
**http://www.asa.org/policy/resources/stats/
@markot: „najlepiej studiować chemię, fizykę i technologie militarne”
Tak. Prosze dodac matematyke, informatyke I w olgole, inzynierie
A.L. 7 września o godz. 21:23
„Konkretne liczby bym poprosil”
Nie dostanę ani grosza za pracę na rzecz biura rekrutacyjnego MIT, niestety. Tak więc jeżeli pana to ineresuje to proszę skontaktowac się z nimi. To raz. Dwa,- uczelnia – zastrzegając, że będą to rezultaty przybliżone – daje w tym celu rodzicowi i kandydatowi na studenta kalkulator on-line. Znowu, jak jest pan zainteresowany to proszę spróbować wypełnić ten kalkulator danymi dla najbliższego panu (najbardziej panu znanego) przypadku. Ja spróbowałem i muszę uczciwie przyznać, że poddałem się pod naporem bardzo szczegółowych pytań podatkowych. Kalkulator trzeba wypełniać z całym swoim podatkowym dossier w ręce. Rozumiem, że inteligentna osoba planuje swoje wydatki o ile są one na poziomie setek tysięcy dolarów a więc zwykły rodzic ma dobrą motywację do przebicia się przez ten kalkulator. Nie jest on idealnym gdyż np. nie obejmuje dzieci rozwodników czy studentów zagranicznych, ale lepszy rydz niż nic.
Nb. współczynnik rozwodów wśród zamożnych Amerykanów jest o wiele niższy aniżeli wśród klasy niższej. To też możnaby uznawać za dyskryminację. 😉
Zupełnie nie rozumiem tłumaczenia: „przyjęli a potem przysłali czeka i nas zaskoczyli jego wysokością”. Nie będę nawet komentował poziomu oleju w głowie osoby, która dała się tak zaskoczyć i śmiem wątpić czy osoba o takim poziomie inteligencji była w stanie wychować studenta na poziomie MIT.
A trzy, to można sobie ocenić te liczby dosyć dokładnie.
Niestety nie przeczytał pan podlinkowanego przeze mnie artykułu z Bloomberga. Tak nie można rozmawiać. Jak wyszukuję i podaję informacje to liczę na zapoznanie się z nimi. Pan tego nie zrobił to nie wie pan, ze w tym artykule są pańskie „konkretne liczby”.
W skrócie, w latach 2008/9 wszystkie uczelnie z Ivy League ogłosiły w przybliżeniu b. podobne postanowienia. 1/ Każdy (akademicko zakwalifikowany) z rodziny o dochodzie <$75k dostaje pełne, bezzwrotne stypendium od uczelni, 2/ studentom z rodzin o dochodzie <$100k nie bedzie się brać pod uwagę wartości domu przy obliczaniu stypendium. Artykuł z Bloomberga opisuje zmiany, jakie zaszły przez ostatnie kilka lat.
@ zza kaluzy
„Nie będę nawet komentował poziomu oleju w głowie osoby, która dała się tak zaskoczyć i śmiem wątpić czy osoba o takim poziomie inteligencji była w stanie wychować studenta na poziomie MIT. ”
Jestes rozzbrajajacy. Czasami sie zastanawiam czy stapasz twardo po tej ziemii, czy tez bujasz stale w oblokach? Znam osoby ktore zrobilyby wszystko by ich dzieciom chcialo sie chciec i niestety ani oleju nie sa w stanie nalac do glowy, ani tez wzbudzic zainteresowan w studiach do ktorych nie maja ani zdolnosci ani tez zainteresowania. Swiat bylby zbyt prosty by mozna w nim wysegregowac osobna kaste dziedzicznych geniuszy. To tak nie dziala. Tylko w poboznych zyczeniach geniusze plodza geniuszy. W zyciu wszystko sie przeplata. To samo dotyczy prosperity. Badania od dawna pokazuja ze pierwsze pokolenie gromadzi majatek, nastepne go nieco powieksza, podczas gdy trzecie naogol trwoni. Ze zdolnosciami jest calkiem podobnie. Latwosc zycia nie sprzyja pracowitosci.
zza kałuży
blogi „Polityki” (różne w różnym stopniu) automatycznie reagują na słowa zawierające „a-ss” (np. Cla-ss), „p-orn” (np. odp-orny), „pe-nis”, „co-ck” itp. nieprzyzwoitości 😉 Podobno jako ochrona przed spamem.
Polskich wulgaryzmów można używać do woli 🙄
Marcin 8 września o godz. 0:37
„Znam osoby ktore zrobilyby wszystko”
No ale ja pisałem o przypadku przeciwnym. Tzn. hipotetycznie o kimś, czyje dziecko w/g sytuacji opisanej przez @A.L. dostało się na dobrą uczelnię tylko po to, aby zostać zaskoczone kosztami nauki. Ja wyraziłem wątpliwość czy taki (=zaskoczony kosztami) i dlatego w mojej opinii niezbyt rozgarnięty rodzic może dochować się ponadprzeciętnie łebskiego dzieciaka.
Oczywiście masz rację, że zarówno rozumu i pracowitości się nie dziedziczy tak samo, jak że w rodzinach głupich biedaków rodzą się mądrzy i pilni ludzie. Niemniej jednak korelacja pomiędzy wynikami na testach a zamożnościa rodziny jest dosyć silna.
Niestety albo stety, czy to za sprawą korepetycji czy to za sprawą dostępu do kultury albo wakacjowania w Paryżu, dzieciaki z bogatych domów wiedzą więcej, są wyższe, zdrowsze, silniejsze, mają lepszy stan zdrowia itd. Oczywiście średnio.
Ja już dawno dostrzegłem – z dużym zresztą przerażeniem jak ta „moja” korelacja jest silna – nawet zmiany w zewnętrznym wyglądzie ludzi w zależności od miejsca, gdzie ich spotykam i społecznej roli, jaką pełnią.
Średnio ludzie na podrzędnych stanowiskach są niżsi, grubsi, mają zęby w gorszym stanie, wiecej widocznych blizn, tatuaży, i generalnie są brzydsi. To samo można powiedzieć o korelacji między cenami w danym sklepie a jego klientami. Do lepszego sklepu przychodzą ładniejsi ludzie. Nie tylko bardziej zadbani, ale fizycznie ładniejsi. To jest to „moje” prawo! 😉
Bardzo bym się zdziwił, gdyby już ktoś przede mną nie zauważył tego zjawiska. Zresztą widać to także po moich dzieciach – rodzina była bardzo duża a więc rodzice nie mogli ani nie było ich stać na zapewnienie ani takiej idealnej opieki ani takiego idealnego domu aby w nim nie doszło do iluśtam wypadków. No i niektóre z moich dzieci mają tu i tam widoczne blizny. Dzieci z zamożniejszych domów były lepiej dopilnowane i nie mają śladów na głowie po rozcięciu przez huśtawkę czy pod okiem po kijku użytym w charakterze oszczepu. Itd.
W skrócie – taki czy inny rodzic nieczego nie gwarantuje ani niczego nie blokuje ale korelacja zamożności z wynikami szkolnymi dzieci jest silna.
@zza kaluzy: To pan nievprzeczytalartykulu z Bloomberga. Przynajmniej nie do konca. Tam jest napisane zevprzecietny absolwent ma dlug w wysokosci 25 tysiecy. Podeslalem Panu 3 inne linki na ten temat ktorych Pan nie raczyl otworzyc.. Nie wysluchal Pan rowniez ostatniego przemowienia Obamy na temat rosnacych kosztow edukacji i problemow ze studenckimi dlugami
Jeszcze raz: pozyczki studenckie i stypendia to zupelnie dwie inne rzeczy. Pozyczka to nie pomoc finansowa. Pozyczka to pulapka finansowa. Niech Pan to sobie przemysli.
Acha, i roponuje aby sie Pan obyl bez wycieczek sobistych na moj temat
@zza kaluzy
I jeszcze bym prosil zeby Pan komentowal to co powiedzialem, a nie to co Pan przekercil, albo to co wedle Pana wyobrazenia ewentualnie moglbym powiedziec,
Cytatuw nie bedzie bo nie chce zasmiecac bloga
Messrs A.L. & zza kałuży
Dlug studencki w USA to jest juz ponad tysiac miliardow USD (p. np. US Debt Clock). To jest wiecej niz zadluzenie sie Amerykanow na kartach kredytowych.
Przecietny dlug zaciagniety przez studiujacych medycyne wynosi tam juz dobrze ponad 150 tysiecy dolarow. 🙁
Szalom & Happy New York! 😉
A.L. 8 września o godz. 8:47
„przecietny absolwent ma dlug w wysokosci 25 tysiecy.”
Według NACE (**http://www.naceweb.org/uploadedFiles/Content/static-assets/downloads/executive-summary/2013-september-salary-survey-executive-summary.pdf)
average starting salary for Class of 2013 graduates:
Category____________________2013 Average Salary
Engineering__________________$62,062
Computer Science_____________$58,547
Business_____________________$55,635
Overall______________________$45,327
Communications______________$43,835
Education____________________$40,337
Humanities & Social Sciences_____$37,791
według Design News średni zarobek (pensja + bonus) 48-letniego inżyniera z 18-letnim stażem pracy to @111k.
**http://www.designnews.com/document.asp?doc_id=266430&dfpPParams=ind_184,aid_266430&dfpLayout=article
Wątpię, aby absolwet social sciences kończył z długiem w takiej samej wysokości jak absolwent elektroniki. Uważam, że wysokość długu będzie raczej odzwierciedlała koszt studiów, tak na chłopski rozum. Jest to oczywiście możliwe (b. droga szkoła), że mogą byc wyjątki, ale raczej cena studiów jest skorelowana z ich kosztem a laboratoria na elce czy na medycynie nie mają swoich odpowiedników na social sciences więc te ostatnie będą tańsze. Czyli dług po nich mniejszy.
kagan 8 września o godz. 11:18
„Przecietny dlug zaciagniety przez studiujacych medycyne wynosi tam juz dobrze ponad 150 tysiecy dolarow.”
Po pierwsze – można wiedzieć skąd ta liczba?
A po drugie – na podstawie tylko jednego znanego mi przykładu – nie jest ona taka nieprawdopodobna. Syn kolegi z pracy po medycynie specjalizował się w anestezjologii na drogim, prywatnym uniwersytecie. Ojciec umówił się z nim, że pokryje mu połowę kosztów studiów. Jedynak, oboje rodzice po doktoratach, oboje zarabiający grubo ponad $100k a więc raczej o stypendium mowy nie było. Teraz juz nie pamietam kwoty długu z jakim syn skończył studia, ale była bardzo zbliżona do tych 150k o ile nie wyższa.
Po 7 latach syn zarabia ponad $300k. Jakieś pytania?
@markot
Tu nie chodzi tyle o to, że blog Polityki to miejsce niegodne by gadać o assach, ale godne, by gadać o dupach. Tu chodzi o to, że spamerzy wolą reklamować specyfiki na wzrost penisa niż prącia, takoż wolą prezentować loany niż pożyczki. A także, nie mając nic do powiedzenia poza spamlinkiem w nagłówku, zachwycają się, jaki to piękny blog.
Oczywiście, że można by to wszystko przeglądać i usuwać ręcznie, ale dziennie jest tego kilkadziesiąt sztuk, a bywają okresy, gdy kilkaset. Naprawdę mamy jeszcze coś do roboty poza odsiewaniem tego.
Toż wiem, że przez spamerów, a nie moralność 😉 Temat był w paru miejscach wałkowany od dawna.
Tylko potem głupio, że na jednych blogach można napisać Pas-sent czy Picas-so bez problemów, a na innych (w tej samej Polityce) czeka się na moderację lub komentarz znika w czarnej dziurze bez ostrzeżenia.
Czy to są naprawdę przeszkody niepokonywalne dla średniej klasy informatyka? Jeśli na lepszych Polityki nie stać 🙄
I po cóż u diaska te kody i rachunki, jeśli spamer reklamujący kredyty czy inne badziewie bez problemu może zamieścić spamlinka, wystarczy jedno pochlebne zdanie 😉
Panie Profesorze,
gratuluję utalentowanych studentów! Aż przyjemnie się czyta ten wpis.
Myślę, że takich ludzi nie ubędzie, bo opłata może być przeszkodą dla kogoś, kto utylitarnie wypełnia sobie CV a nie dla pasjonatów.
@ zza kaluzy Panskie wyliczenia zarobkow przymominaja mi obliczenia niejakiego Gomulki ktory na odwrocie biletu tramwajowego wyliczal ze Polska Rosnie w Sile a Polakom Zyje Sie Dostatniej.
Mlody czlowiek po studiach zarabia mnirj niz srednia. O ile ma prace a nie bezplatny staz
@zza kaluzy „po 7 latach zarabia 300 tysiecy. Sa jakies pytania?”
Tak. Ile placi rocznie za malpractice insurance?
Prosze dokladnie, mam lekarzybw rodzinie loco USA
A.L. 10 września o godz. 15:11
Wielcy Naukowcy mogą polegać na swoim „nosie”.
Mój nos nadaje się niestety tylko do sprawdzania świeżości wyjmowanego z lodówki kurczaka. Dlatego staram się podpierać danymi a nie nosem.
„Mlody czlowiek po studiach zarabia mnirj niz srednia.”
Który wyraz sprawia panu największe trudności w zacytowanym zdaniu:
„average starting salary for Class of 2013 graduates”?