Metafizyka i sny

Niedawno minął rok od śmierci Leszka Kołakowskiego. Moją uwagę przykuł ostatnio jego tekst „Kompletna i krótka metafizyka„. Istnieje pięć (tylko pięć) tematów metafizyki: rozum, Bóg, miłość i śmierć. Te cztery tematy są sposobem uporania się z piątym: czasem, czy też lepiej – czasowością naszej egzystencji.

Kołakowski stawia sprawę z metafizyką bardzo trafnie. Być może bym dopisał do jego tematów może jeszcze coś – np. dobro i zło – chociaż podejrzewam, że w spisie Kołakowskiego są i one pomieszczone. Jest jednak jeszcze coś, czego Kołakowski nie napisał, ale co może być wywiedzione z tego krótkiego tekstu. Otóż metafizyka została w dużym stopniu zawłaszczona współcześnie przez nurt wywodzący się z metafizyki scholastycznej, któremu są obce te tematy. Oto mam na przykład „Metafizyka” o. Mieczysława A. Krąpca. Jest to dzieło ogromne i budzące mój niekłamany szacunek. Można w nim jeszcze coś znaleźć o rozumie i Bogu, ale nie ma tam nic istotnego o czasie, miłości i śmierci. Mimo ogromnych rozmiarów i niesamowitej precyzji autora w prowadzeniu wywodu nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jest to dzieło jałowe, ponieważ nie dotyka wspomnianych tematów, a co najwyżej do nich przygotowuje.

Podobne wrażenie mam przeglądając „Byt” Stefana Świeżawskiego. Jest tam mowa o takich tematach jak abstrakcja totalna, byt, jedność, prawda, dobro, materia i forma, zasada racji dostatecznej i tak dalej. Tylko o pięciu tematach Kołakowskiego nic autor nie pisze.

W poprzednim semestrze po raz pierwszy prowadziłem wykłady, na których absolutnie wszystko zależało ode mnie, zaczynając od tematu. Do tej pory temat był zawsze jakoś narzucony: albo o historii filozofii, albo o filozofii człowieka itp. W trakcie takich wykładów zachodzi zawsze obowiązek streszczenia tego, co do tej pory mówili inni. Tym razem było inaczej – mogłem mówić, o czym chciałem. Wykłady poświeciłem ontologicznym kwestiom związanym z wartościami.

Przygotowując się do nich, pomyślałem, że ciekawie byłoby mówić o metafizyce, chociażby tylko dlatego, że wykład o takim temacie nie figuruje w spisie wykładów głoszonych na moim wydziale. Tylko o jakiej metafizyce mówić? Jeśli miałbym się oprzeć na tematach proponowanych przez Krąpca czy Świeżawskiego, to studenci umarliby z nudy i szybko przestaliby chodzić na moje wykłady. Wyszedłbym od pojęcia bytu, abstrakcji czystej i mówił o pojęciu bytu, przyczynach, podziałach bytu i tak dalej, i tak dalej. Autorzy ci z pewnością piszą bardzo naukowo (o ile da się tutaj pisać naukowo), czy też bardzo racjonalnie – ich wykład jest bardzo systematyczny i bardzo precyzyjny. Tylko czy o tym chcieliby słuchać studenci przychodzący na wykłady, zaintrygowani zapewne nazwą?

Czy to rzeczywiście i koniecznie mają być treści maksymalnie naukowe, a więc odarte całkowicie z cech tego, kto je głosi? Do czego zmierzam? Otóż sądzę, że uprawianie filozofii z konieczności łączy się z osobowością tego, kto ją uprawia – że jest ona przesiąknięta rysem osobistym. W nauce jest wręcz przeciwnie – osoba naukowca jest zbędna przy ocenie tego, co on głosi i wiedzy przez niego uzyskanej. Metafizykę jako dyscyplinę naukową można uprawiać w takim duchu, to znaczy całkowicie oczyszczoną osobistego rysu autora. Moim zdaniem jest to jednak jałowe i nie prowadzi do niczego ważnego i ciekawego. Spis Kołakowskiego ma bardzo wyraźny rys osobisty – metafizyka jest sposobem radzenia sobie z lękiem.

Ciekawe jest też to, że w spisie Kołakowskiego tematem metafizyki nie jest byt, tak jakby był zbędny. Krąpiec czy Świeżawski koncentrują się wokół pojęcia bytu i od niego wychodzą. Są w tym tak dobrzy, że ten kierunek jest już zamknięty – nic więcej tam się powiedzieć nie da.

Co mają do tego sny? Otóż sny są zawsze bardzo osobiste. Ciekawa sprawa, że o swoich snach pisze René Descartes (po naszemu Kartezjusz) – to we śnie przyszła mu do głowy idea budowy nauki od podstaw, czego konsekwencją jest znana formuła „cogito ergo sum”. To argument ze snu – że wszystko mi się teraz śni i nie wiem o tym, że mi się śni – jest u niego drugim argumentem mającym odsiać prawdę od fałszu i uderzającym w sensowność wiedzy opartej na zmysłach. Kartezjusz był metafizykiem i pisał bardzo osobiście. Czy współcześnie ktoś uprawia jeszcze metafizykę zdradzając co nieco ze swoich snów lub też próbując je objaśniać?

Grzegorz Pacewicz

Fot. qi.Thomas, Flickr (CC SA)