Błąd naturalistyczny

Nazwa „błąd naturalistyczny” pochodzi od George’a Edwarda Moore’a. Ale oczywiście nie tylko on dostrzegł ten błąd. Wcześniej mniej więcej to samo spostrzegł David Hume, a po nim Immanuel Kant. Wygląda na to, że ci trzej myśliciele w istocie zauważyli jeden błąd, tyle tylko, że nazywali go inaczej, a każdy z nich w odmienny sposób uzasadniał, dlaczego to jest błąd. Sama nazwa błędu jest nieodpowiednia, bo polega on na przechodzeniu od opisu do wartościowania, a czyniły to zarówno kierunki naturalistyczne, jak i antynaturalistyczne.

O uzasadnieniu Hume’a już pisałem wielokrotnie. Argumentacja Kanta ma charakter ściśle filozoficzny. Zatrzymam się dziś na argumentacji Moore’a. Jest ona przedstawiona w „Zasadach etyki” z 1903 roku.

Zdaniem Moore’a, jeden ze sposobów definiowania polega na podaniu własności przedmiotu poddanego definiowaniu. Czy wobec tego można podać własności „dobra”? Moore twierdzi, że jest to niemożliwe, ponieważ „dobro” (bądź „dobry”) jest w ogóle niedefiniowalne. Dzieje się tak dlatego, że jest ono jakością prostą, pierwotną i nieredukowalną do innych jakości. Cały swój wysiłek wkłada on w uzasadnienie tego twierdzenia. Jeśli przyjrzeć się krytycznie jego dowodzeniu, to w zasadzie pozostaje tylko jeden argument na rzecz tezy o niemożliwości redukcji dobra do jakiejś innej jakości. Jest nim test bezsensownego pytania.

Argument ten wygląda tak. Jeśli twierdzę na przykład, że przyjemność jest dobra, to utożsamiam dobro z przyjemnością. Mogę jednak postawić pytanie „czy przyjemność jest dobra?” Pytanie, to podważa jednak założenie o tożsamości dobra i przyjemności. Jeżeli przyjemność jest dobra, to pytanie powyższe tak naprawdę ma inną treść. Pytam w gruncie rzeczy „czy przyjemność jest przyjemna?” A to jest bezsensu. Pytając „czy przyjemność jest dobra?”, wcale nie mieliśmy na myśli pytania „czy przyjemność jest przyjemna?” Stąd wniosek Moore’a, że dobro i przyjemność nie mogą być tożsame.

Podobny zabieg można przeprowadzić w stosunku do kolejnych prób redukcji dobra do innych własności. W efekcie okaże się, że dobro nie jest definiowalne w terminach opisowych, a ostateczną konkluzją jest twierdzenie Moore’a, że dobro nie jest w ogóle definiowalne.

Czytając wywody Moore’a, mam jednak sporo wątpliwości. Zgadzam się z nim, co do istoty tego błędu, i że w ogóle jest to błąd, ale jednocześnie mam wrażenie, że uzasadnienie tego twierdzenia ze strony Moore’a jest dość słabe.

Po pierwsze, co to znaczy podać własności danej rzeczy, przy próbie jej definicji. Czy daną rzecz da się zredukować do jej własności? Jeśli podam na przykład wszystkie własności człowieka, to czy w ten sposób  uda mi się zdefiniować tę nazwę, czy też pozostanie wciąż „coś” co definiowaniu już nie podlega, a co jest podstawą dla tych własności?

Po drugie, nie ma kresu w precyzji definiowania, a definicja jest o tyle dobrze zbudowana, o ile użytkownikom języka pozwala jednoznacznie wyróżnić przedmioty będące desygnatem nazwy z pośród innych przedmiotów. Chodzi o bardzo delikatną kwestię – być  może nigdy nie będę w stanie w pełni zdefiniować człowieka (i podać wszystkich jego własności czy istoty), ale to mi nie przeszkadza w tym, by na potrzeby pewnego języka określić znaczenie tej nazwy w ten sposób, że gdy będę mówił „człowiek” inni użytkownicy języka będą dokładnie wiedzieć, co jest desygnatem tej nazwy i jakie obiekty mam na myśli.

Przekładając to na grunt argumentacji Moore’a. Wydaje się, że jedyne co można zrobić, to tak określić „dobro”, by inni użytkownicy języka rozumieli, co za tą nazwą się kryje. Można więc podać znaczenie tej nazwy w określonym języku. Moore’a to nie zadowala i domaga się on, by określić, co jest istotą dobra. A to chyba nie sposób określić.

Po trzecie, zastanawia mnie sens słowa „jest” w zdaniu „przyjemność jest dobra”. Czy chodzi tu o pełną tożsamość, czy może o wychwycenie pewnego powiązania, które wszak nie jest tożsamością? Weźmy inny przykład. Gdy twierdzę, że „cytryna jest żółta”, to czy twierdzę, że cytryna jest tożsama z „żółtością”? Przekształćmy to zdanie na test bezsensownego pytania: „czy cytryna jest żółta?” Otóż jeśli w zdaniu „cytryna jest żółta” utożsamiałbym „żółtość” i „cytrynę”, to pytanie miałoby postać „czy cytryna jest cytryną”? A to jest bez sensu, bo pytam o coś innego. Stąd wniosek, że słowa cytryna i żółta mają odmienne znaczenie.

Dla Moore’a, w przypadku dobra i przyjemności, był to argument przeciw redukcji dobra do przyjemności. Ale wydaje mi się, że błędnie on sądził, że twierdząc „przyjemność jest dobra”, redukuje się dobro do przyjemności. To tak jakby redukować cytrynę do żółtości i w każdym wypadku przedmiot do jakiejś przypisanej mu własności. Stąd też moje pytanie o sens słowa „jest” w zdaniu „przyjemność jest dobra” czy podobnym do niego „cytryna jest żółta”.

Wygląda na to, że uzasadniając tezę o błędzie naturalistycznym Moore spotkał się z problemami ogólniejszej natury związanymi z definiowaniem w ogóle. Pisał o nich kilkadziesiąt lat później między innymi Willard Van Orman Quine w na przykład „Dwóch dogmatach empiryzmu”. Wygląda też na to, że błąd naturalistyczny czeka na lepsze i dokładniejsze uzasadnienie.

Grzegorz Pacewicz

Fot. Chiot’s Run, Flickr (CC SS)